Bettie (Barman-Raven)  4.33/5 (7)

22 min. czytania

Pavel Kiselev (Photoport), „J”, CC BY-NC-ND 3.0

Sobota wieczór tuż po świętach. Na ulicach Warszawy pługopiaskarki dzielnie walczyły ze śniegiem, migając pomarańczowymi światłami. Niebo prószyło drobną kaszą, która w połączeniu z przenikliwym wiatrem sprawiała, że na ulicach nie było żywej duszy. Stolica opustoszała.

Stałem na przystanku, osłaniając przed wiatrem ognik papierosa. Zastanawiałem się, co podkorciło mnie, żeby przyjąć zaproszenie. Kolejne samotnie spędzane święta na szczęście były już za mną. Lada moment miał zacząć się wzmożony ruch w knajpie, gdzie pracowałem jako barman. Powinienem porządnie się wyspać, przygotować się kondycyjnie na nadchodzący karnawał, a nie włóczyć się po nocy.

Z rozmyślań wyrwał mnie przyjazd tramwaju. Ledwie po oblodzonych stopniach dostałem się do środka,gdy motorniczy wcisnął pedał gazu i pojazd ruszył jak z kopyta. Z trudnością utrzymując równowagę, dotarłem do najbliższego siedzenia. W opustoszałym wagonie czułem się nieswojo. Z drugiej strony wolałem to, niż ścisk i zaduch stołecznych środków transportu publicznego. Wyskrobując w lodowej pokrywie szyby małe okienko, przekonywałem sam siebie, że będę się dobrze bawił.

Koledzy zaprosili mnie na wieczór po–wigilijny do siebie do akademika. Oczywiście Wigilia była tylko pretekstem do urządzenia popijawy. Znaliśmy się jak łyse konie. To miała być typowa nasiadówa w męskim gronie. Żadnych narzekających kobiet, żadnych bzdurnych kłótni, żadnych problemów z decyzją „w co się ubrać”, żadnych torebek i toreb do niesienia, żadnych kłopotów z wyborem trunków.

Dotarłem w końcu na miejsce zziębnięty i wściekły na komunikację miejską, która jak zwykle oszczędzała na ogrzewaniu. Pani dozorczyni wpuściła mnie do środka bez zbędnych uwag – chłopcy umieli dogadać się z każdym.

W małym, typowym, studenckim pokoju łóżka były już zsunięte pod ścianę. Na samym środku pomieszczenia królował stół suto zastawiony butelkami i jedzeniem przysłanym przez rodziców. Wódka chłodziła się za oknem, a piwo wyciągaliśmy z małego składziku, który młodzi lokatorzy mieli szczęście zajmować wraz z pokojem.

Nasiadówka szybko przerodziła się w przechwałki się na temat seksu i partnerek jakie mieliśmy. Bez żadnego skrępowania i zbędnych konwenansów dzieliliśmy się opiniami i spostrzeżeniami. Nawet puszenie się i strojenie w piórka było w tym gronie zabawne. Znaliśmy swoje preferencje, wiedzieliśmy kto i jakie wpadki zaliczył w ciągu kilku lat wspólnego studiowania.

Przysłuchiwałem się z rozbawieniem, jak omawiali kolejne przypadki. Nie ma co ukrywać, że dzięki wspólnemu mieszkaniu byli lepiej zorientowani w meandrach zakochań i fascynacji każdego z nich. Mój tryb życia, wynajmowane mieszkanie oraz praca na dwa etaty spowodowały, że wypadłem z obiegu.

Ze wspominek temat przeskoczył na marzenia. Kogo zaciągnąłbyś do łóżka, gdybyś tylko mógł. Padały kolejne imiona, kolejne opisy kobiecych wdzięków, kolejne argumenty „za” i „przeciw”. Wszyscy jednak zgadzali się, że Beata z ich akademika nie ma sobie równych. Po pierwsze uwielbiała „dawać”, a po drugie miała niesamowite ciało. W ich opowieściach była wyciętą z żurnala, stylową seks bombą. Zastanawiająca była ta zgodność opinii. Znaliśmy się od lat i właśnie dzięki różnym gustom, potrafiliśmy trzymać się razem „w paczce” i nie wchodzić sobie w paradę. Albo panowie ulegli jakiemuś zamroczeniu, albo Beata musiała być rzeczywiście zjawiskowo piękną dziewczyną.
Postanowiliśmy w końcu zasiąść do stołu.

– Chłopaki, nie będziemy się rozdrabniać na jakieś opłatki. No to siup i po maluchu!

Wódka była mocno zmrożona. Przyjemnie drażniła przełyk chłodem, żeby po chwili zapiec gorącem rozlewającym się po żołądku.

– Oby nam się…! – Kolejny kieliszek.

W kilkanaście minut opróżniliśmy butelkę. Dzięki zapasowi wędlin, kiełbas i innych domowych przetworów mogliśmy pozwolić sobie na nieskrępowaną konsumpcję alkoholu.

– No dawaj Andrzejku, już powinna się zmrozić za oknem. – Studencka lodówka zapewniała optymalną temperaturę alkoholowi.

Kiedy jeden z nich wyjmował zza parapetu reklamówkę z butelkami, usłyszeliśmy głośną muzykę z zewnątrz. Okazało się, że nad nami – dokładnie dwa piętra wyżej – trwa impreza.
– Panowie, tam w górze odbywa się jakaś nieautoryzowana balanga. Ktoś powinien sprawdzić co się tam dzieje.

Jeden z chłopaków wrócił po chwili z roześmianą twarzą.

– Musimy pójść na górę. Pokażemy ci Beatę – powiedział, zwracając się do mnie.

– Naprawdę jest tam Bettie? – Cała reszta wydawała się być zdziwiona.

Jak się okazało, Beata rzadko bywała w akademiku. Miała jakiegoś bogatego faceta, u którego spędzała większość nocy. Poszliśmy więc z alkoholem na imprezę piętro wyżej, by zapolować na niedostępną pannicę.

Na górze, w pokoju niewiele większym od klitki zajmowanej przez moich kumpli nie było w ogóle mebli – wszystkie zostały wyniesione na korytarz. W rytm ogłuszającej muzyki kilka osób podrygiwało tuż przy drzwiach, reszta rozsiadła się wzdłuż ścian. Paliły się świeczki i jakieś kadzidełka. Impreza właśnie zaczynała się rozkręcać.

Wśród powoli gęstniejącego tłumu można było z łatwością wyłuskać kilka fajnych dziewczyn, ale Bettie można było rozpoznać na pierwszy rzut oka. Typowy „lans”; czarne błyszczące buty na wysokich obcasach, obcisłe skórzane spodnie, na biodrach oparty szeroki pas ze srebrnymi ćwiekami i obcisła bluzeczka na pełnym biuście. Na głowie miała baseballówkę, spod której wystawały długie, jasne włosy spięte w kucyk. Wyglądała jak uosobienie reklam którejś z modowych sieciówek. Mocny, wieczorowy makijaż dopełniał całości.

Otaczała ją grupka ludzi. Coś im tłumaczyła zaaferowana rozmową, wymachując ręką, w której trzymała zapalonego papierosa. Podszedłem bliżej, tak by móc przysłuchiwać się dyskusji.

– …i mówię mu: mam w dupie tę twoją pieprzoną kancelarię, możesz mnie zwolnić albo nie, ale więcej z tobą nie pójdę do łóżka – Beata była nad wyraz bezpośrednia w opisie sytuacji.

– Ooo! Chłopaki – zwróciła się do moich kolegów – a wy tu skąd… nie na świętach?

Przez moment skupiła swoją uwagę na mnie. Przyglądała mi się badawczo.

– Ja cię skądś znam… Czy aby przypadkiem nie jesteś barmanem w tym nowym klubie?

– No tak. Od czasu, do czasu podaję tam piwo – aż sam się zdziwiłem, skąd u mnie taka skromność.

– Aha. Miło cię poznać, najważniejsze to mieć kontakty… – i nie zwracając na nas większej uwagi, odwróciła się i podjęła przerwany wcześniej temat

– No i kiedy mu to powiedziałam… – reszta zdania zgubiła się w hałasie.

Odeszliśmy w trójkę pod okno szukając miejsca, gdzie można ustawić kieliszki. Po chwili dołączył do nas Andrzej, który zagubił się po drodze w okolicach lodówki.

– Poznałeś już Bettie? Niezły towar, co? – Trzeba było przyznać, że ich koleżanka robiła piorunujące wrażenie. Pewność siebie, zamaszystość ruchów, umiejętność skupienia na sobie uwagi i nieprzeciętna uroda – tego nie można było jej odmówić. Ale w spojrzeniu dostrzegłem rysę na tym idealnym wizerunku. Kiedy patrzyła na mnie przez te kilka sekund, uderzyła mnie w jej wzroku maniera charakterystyczna tylko dla osób bardzo atrakcyjnych. Niepodważalna pewność własnych atutów w połączeniu z czymś w rodzaju pogardy wobec reszty świata. Z każdego gestu i każdej miny przebijało poczucie wyższości. Cała jej postawa, wszystko, co robiła nacechowane było przekonaniem o własnej wyjątkowości.

Pracując za barem, miałem okazję wiele razy widzieć takie dziewczyny. Modliszki, które samym pojawieniem się sprawiały, że cały świat zaczynał się kręcić wokół nich. Wielokrotnie uczestniczyłem w awanturach, które wywoływali zazdrośni o siebie nawzajem adoratorzy tych zazwyczaj małomiasteczkowych femme fatale. Zepsute powodzeniem u płci przeciwnej, samolubne i zadufane w sobie królewny. Obiekt westchnień większości facetów wokół.

Popatrzyłem na swoich kolegów. Zaaferowani, podekscytowani, zapatrzeni.

Nie ma co ukrywać – to było aż nadto widoczne w tym jak pożerali ją wzrokiem – wszyscy myśleliśmy tylko o jednym: jak ją przelecieć.

– Panowie, a jakby tak ją „wespół w zespół”…? – Łysa głowa Andrzeja aż lśniła od intensywnego myślenia.

– No, dobry pomysł. Tylko jak? – Drugi z kolegów, mimo że najprzystojniejszy z nas wszystkich, był mocno sceptyczny.

– Stary… – wysiłek Andrzeja zaczynał dawać efekty – …na kogo ona najbardziej z nas leci?

To nie było pytanie, ale sugestia.

– Dobra, wyprowadzę ją do nas, na dół, ale trzeba ją trochę spić. – Paweł uległ presji naszej grupy.

– O to już się nie martw. – Andrzej już miał plan – W końcu mamy barmana ze sobą.

Cały aż promieniał ze szczęścia.

– Okey – gdyby nie alkohol w żyłach i chęć pokazania tej zadufanej w sobie… pewnie bym nie poszedł na taki układ.

– Potrzebuję grubej szklanki, trochę lodu i dostęp do mleka, soków, no i jakąś wódeczkę

Przebiegłem w myślach receptury drinków. Na szybko, najłatwiej byłoby przygotować szoty, ale te nie wchodziły w rachubę w takich warunkach. Przy tej, dość skromnej ilości składników ciężko było wymyślić coś wyszukanego.

W zaimprowizowanym shakerze zmieszałem składniki, uprzednio schłodziwszy go kilkoma kostkami lodu. Jedynym rozsądnym wyjściem było pójście w stronę lekkiego, owocowego aperitifu, w którym pod słodyczą całości będzie schowana solidna alkoholowa baza.

Wiedziałem, że nawet nie poczuje smaku wódki w drinku, ale po dwóch będzie gotowa na wszystko.

Nie minął moment, kiedy Paweł z dwiema pełnymi szklaneczkami podszedł do Beaty. Patrzyliśmy z boku, czy przyjmie zaproszenie do napicia się. Spróbowała. Teraz ja poczułem niepokój: „a co jak jej nie będzie smakować?”

Smakowało! Podniosła szklankę w geście uznania w moją stronę.

Nie zauważyłem nawet, kiedy impreza rozkręciła się na dobre. Popijaliśmy piwo rozmawiając z innymi, ale coraz to któryś z nas rzucał ukradkowe spojrzenia w stronę już obściskujących się Pawła i Bettie. Przyszło kolejne zamówienie na drinka – kolejna szklaneczka trafiła w jej ręce. Powoli zaczynałem się niepokoić, czy aby nie spije się w trupa moimi koktajlami.

Wreszcie zobaczyliśmy, że Paweł razem z nią wychodzą na korytarz. Jeszcze chwilkę odczekaliśmy.

Zeszliśmy na dół. We trójkę zatrzymaliśmy się przed drzwiami. W środku cisza. Nie. Słychać było jednak stłumione jęki.

– Wchodzimy?

– Szkoda, że nie mamy aparatu – Jarek, drugi z kumpli, głośno wyraził również i moją opinię.

– Moment, moment. – Zacząłem grzebać w kieszeni – Mam aparat! w komórce!

Plan był jasny i prosty – wchodzimy, robimy zdjęcia i szantażujemy Bettie ujawnieniem ich.

Delikatnie nacisnąwszy klamkę otworzyłem drzwi. Uchyliły się bezgłośnie, ukazując nam zupełnie ubraną Beatę, klęczącą przed całkowicie nagim Pawłem. Jego wielki penis do połowy był zanurzony w ustach dziewczyny. Klick! Klick! Telefon komórkowy wydawał charakterystyczny dźwięk przy robieniu fotografii.

Beata zorientowała się, że nie są sami dopiero przy piątym czy szóstym zdjęciu.

– Wypierdalać! – Miała grymas wściekłości na oślinionych ustach. Odsunęła twarz od fallusa, ale wciąż trzymała go w dłoni.

– Spokojnie. Na twoim miejscu byłbym grzeczniejszy. – Miałem ogromną satysfakcję z tego, że to nie ona teraz jest rozgrywającą.

Zamknęliśmy za sobą drzwi. Jarek usiadł po jednej stronie na łóżku, ja na stole z drugiej strony, a Andrzej stał naprzeciwko Beaty i Pawła.

– Widzisz… mamy twoje zdjęcia z jego kutasem w buzi – głos Andrzeja ociekał miodem.

– Nie jedno nawet… Więc jeśli chcesz, możemy je rozesłać do kilku znajomych, albo… – zwiesił głos.

– Albo pobawisz się z nami wszystkimi – dokończyłem za niego. Graliśmy va banque. Alkohol i rosnące podniecenie dodawało mi odwagi. W głowie pulsowała na czerwono jedna myśl. Zwierzęce pożądanie, które odsuwało wszystkie skrupuły na bok. Nie myślałem o konsekwencjach. Chciałem posuwać jej ciało z całych sił. Brutalnie zerżnąć.

– Weź ich wypierdol stąd! Co oni sobie myślą?! – Beata zwróciła się do swojego niedoszłego kochanka. – Paweł!!

– Nie. Kurwa, tylko nie to. Zaplanowaliście to? – Powoli docierała do niej sytuacja.

– Paweł??! – jeszcze miała nadzieję, że wystąpi jako jej obrońca.

Wypuściła z ręki jego przyrodzenie i zakryła twarz dłońmi.

Andrzej w tym czasie wyjął swojego, już sztywniejącego penisa i zrobił dwa kroki w jej stronę. Podniósł ją za podbródek i kołysząc członkiem w półwzwodzie przed jej oczami spytał:

– Więc jaka decyzja? – bez słowa nasadziła na niego swoje usta.

Przez chwilę ssała go bez żadnego dźwięku. Potem jakby się rozmyśliła.

– Ale zrobię wam tylko loda, dobra? – W tym momencie dotarło do mnie, że będziemy mogli zrobić z nią wszystko, co nam się żywnie spodoba.

– Nieee… Zrobisz to, czego będziemy chcieli – jeden z kolegów nazwał moje myśli.

– Nie masz wyjścia, więc…

– Kurwa! Skurwysyny, nienawidzę was. Ale skasujecie te zdjęcia przy mnie. Okey? – jeszcze się upewniła.

– Okey, okey. Weź go do buzi! – Członek stał już na całego, miała problemy z objęciem go wargami. Właściciel sterczącego przyrodzenia westchnął głęboko. Musiała być dobra. Podszedłem do klęczącej Bettie i wyjąłem swojego penisa z rozporka. Zacząłem się onanizować, patrząc jak robi mu laskę.

Staliśmy wokół nich. Blond głowa unosiła się w górę i w dół. Widać było, że to nie jest jej pierwsze fellatio w życiu. Umiejętnie prowadziła dłoń za ustami po to, by wzmocnić stymulację. Nie spieszyła się, zdając sobie sprawę z tego, że intensywność doznań nie była wprost przekładalna na tempo. Z bliska było widać, jak policzki zasysają penisa, jak w połączeniu z językiem jej usta skupiały się na sprawieniu jak największej przyjemności.

W końcu nie wytrzymałem i podsunąłem się jej pod usta. Andrzej chwycił swojego penisa ręką i dalej pobudzał się sam, a ona cały czas na klęczkach zaczęła ssać mojego kutasa. Poczułem, jak jej język ślizga się po żołądzi, jak gorące usta obejmują nasadę i w końcu jak przyjmuje go w głąb gardła. Podniecenie narastało z każdym ruchem głowy. Pomimo sporej ilości wypitego alkoholu, w kilka minut doprowadziła mnie na skraj orgazmu.

Wyrwałem się z jej objęć tuż przed wytryskiem. Długa smużka śliny ciągnęła się od czubka mojego prącia do jej ust. Rozmazałem ją na twarzy gwałconej dziewczyny. Wpiłem się w jej wargi zgniatając je ustami. Uwielbiałem swój smak. Wyczuwałem go w każdym jej oddechu, w każdej sekundzie brutalnego pocałunku.

Teraz Jarek wsunął swojego grubego penisa pomiędzy wargi z rozmazaną szminką. Posuwał ją miarowo i powoli – gwałcił ją w usta aż do zakrztuszenia. Spodnie opadły mu do kolan i widać było, jak porusza owłosionym tyłkiem w rytm jej ruchów. Żeby kierować tempem i intensywnością chwycił ją od tyłu za głowę. Co jakiś czas przyciągał ją do swojego łona, wtłaczając tym samym ogromy kawał mięsa w jej gardło. Przytrzymywał przez moment, odbierając możliwość oddechu, by po chwili wysunąć z jej ust całkowicie zaśliniony organ.

Zakręciło mi się w głowie. Czułem przyspieszone tętno w skroniach. Wstrzymany tuż przed finałem orgazm sprawił, że spięły się wszystkie mięśnie. Alkohol powodował dodatkowe podniecenie. Jeśli jeszcze wcześniej miałem jakieś skrupuły, to uderzenie wódki zmieszanej z pożądaniem wyłączyło wszelkie hamulce.

Klęknąłem obok niej. Zacząłem lubieżnie przesuwać dłonią po jej brzuchu aż dotarłem między lekko rozchylone uda. Próbowała zaprotestować, ale kolega znów wbił jej kutasa w gardło tak głęboko, że zdusił wszelkie próby mówienia czegokolwiek. Nade mną nastąpiła zmiana.

Teraz ssała znów Pawła. Wszystko to robiła z zamkniętymi oczami. Kiedy to właśnie on podłożył fallusa pod jej nos, widziałem jak spojrzała na niego z wyrzutem.

Nie pamiętam, kto pierwszy pozbył się spodni. Po chwili nadzy, z butelkami piwa w jednej i sterczącymi penisami w drugiej dłoni wróciliśmy do kręgu wokół klęczącej kobiety.

– Pora na ostrzejsza jazdę – Andrzej znów inicjował wydarzenia.

Postawił Bettie na nogi, brutalnie ciągnąc za włosy. Zadarła ręce do góry, próbując przeszkodzić mu w zadawaniu bólu. Widziałem, jak jej dłonie zaciskają się na palcach trzymających włosy. Andrzej, nie rozluźniając chwytu, drugą ręką zaczął gwałtownie i brutalnie uciskać jej piersi. Dołączyłem do niego, podchodząc do niej od tyłu, zacisnąłem zęby na jej ramieniu. Przez moment mocowałem się z jej paskiem i zapięciem spodni. Z pomocą pospieszyły kolejne ręce. Rozpięliśmy zamek i mimo, że miotała się wściekle i próbowała kopać, zdarliśmy z niej spodnie.

Zobaczyłem, jak jeden z kolegów wbija się językiem pomiędzy jej zaciśnięte wargi i zęby.

Malutkie stringi nie były przeszkodą w obmacywaniu delikatnego ciała. Wiła się próbując uciekać od naszych rąk, ale ręka trzymająca mocno za włosy kontrolowała jej ruchy. Próbowała coś powiedzieć, prosić o łaskę, zaprotestować, ale nie mogła wydobyć z siebie nic poza gardłowymi odgłosami – blokował ją język Andrzeja. Na moment odepchnęła jego łysą głowę.

– Błagam was! – udało jej się wykrztusić, zanim znów nie zaczął miażdżyc jej warg.

– Kładziemy ją na stole – zakomenderowałem.

– A ty zamknij drzwi. – Przez chwilę bezczynny Paweł ruszył w stronę wejścia. Szczęknął przekręcany zamek.

– Nie, proszę nie, nie róbcie mi tego. Błagam… – wrzeszczała.

Uderzenie w policzek uciszyło ją na wystarczająco długą chwilę, by przypomnieć kto miał całą władzę:

– Pamiętaj o zdjęciach! – umilkła i przestała się opierać.

Zanim trafiła na stół, kazaliśmy jej założyć buty.

– Tak będzie bardziej sexy – zarechotał Jarek.

W jego głosie słychać było jak bardzo jest podniecony. I jak bardzo pijany.

Zakładała powoli buty. Wyglądała jak stłamszona, mała dziewczynka.

– Rozbieraj się, do końca – zażądał jeden z nas.

Powoli, jakby wstydząc się swojej nagości, zdjęła bluzkę, potem rozpięła stanik i zakrywając jedną ręką piersi, drugą szamotała się przez chwilę z majtkami. Stanęła przed nami naga zakrywając piersi i łono dłońmi.

– Obróć się tyłem! – kazał jej Andrzej. Poruszała się jak bezwolna marionetka całkowicie poddana cudzej woli.

– Oprzyj ręce na stole, wypnij się!

Zanim skończył mówić zdanie, wdarł się do jej wnętrza.

– Ała! Ahgrhh… – jej krzyk zamarł, kiedy jeden z pozostałej trójki wsadził w usta jej własne majtki.

Nie mogła utrzymać równowagi na wysokich obcasach. Przez chwile ślizgała się na rozjeżdżających się nogach. Stanęła w szerokim rozkroku i oparła się piersią o stół. Tyłek Andrzeja poruszał się coraz szybciej. W pokoju rozlegało się głośne klaskanie jego bioder o jej pośladki. Z mojej perspektywy było widać, jak jądra kołyszą się miarowo w rytm ruchów frykcyjnych. Gdzie podziała się ta zadufana w sobie dziewczyna? Gdzie była teraz jej duma i wyniosłość? Ze złym uśmiechem zbliżyłem się do kopulującej pary.

– Teraz ja. – Podszedłem do niej od tyłu. Wypluła w tym czasie majtki na stół.

– Krzycz maleńka. – Już byłem w jej środku. Zaciskała się w miarę jak wchodziłem w nią coraz głębiej. Wyraźnie starała się doprowadzić mnie do orgazmu… i nie krzyczeć.

Cicho pojękiwała. Rżnąłem ją bez żadnych zahamowań. Miętosiłem pośladki gwałconej kobiety rozchylając je tak, żebym miał jak najłatwiejszy dostęp do sromu. Cała pulsowała, kiedy wbijałem się tak głęboko, że czułem sklepienie pochwy. Unosiła się znad blatu stołu, zaciskając kurczowo dłonie na krawędzi. Jej piersi bujały się wtedy jak wielkie winogrona.

Napawałem się swoją władzą nad jej ciałem. Prawdziwą radość dawało mi sprawianie jej bólu. Im bardziej starała się nie krzyczeć, tym większą miałem rozkosz w ranieniu jej. Z premedytacją szukałem takiej pozycji, by to kłucie i rozpychanie było dla niej jak najbardziej nieprzyjemne, jak najbardziej bolesne. W końcu zakwiliła jak ptak. Zacisnęła się w sobie i oparła całym ciałem o stół. W końcu uległa. Od tego momentu, każdy ruch w jej środku okraszony był jęknięciem bólu. Wygrałem. Już nie zważałem na to, jak odbiera to, co z nią robię. Skupiłem się na odczuwaniu własnej przyjemności. Zarówno tej fizycznej, pochodzącej bezpośrednio ze stymulowanego członka, jak i tej wynikającej z całkowitej dominacji nad jej ciałem. To, że musiała się nam oddać, że nie robiła tego z własnej woli, ale pod przymusem było najsilniejszym afrodyzjakiem. Sięgnąłem do jej sromu. Jednocześnie nie przerywając ruchów wewnątrz, rozsunąłem obolałe wargi. Wyczuwałem na palcach wilgoć jej wnętrza i poruszający się trzon penisa. Przez plecy przebiegł mi dreszcz. To było tak podniecające, tak nakręcające, że ze zdwojoną siłą zacząłem wbijać się w jej wnętrze. A przy tym zapach. Jedyny i niepowtarzalny zapach strachu gwałconej kobiety. Zmieszany z perfumami, smakiem pomadki i kobiecego sromu. Ten zapach podnosił mi włoski na karku. Nurzałem się w nim z lubością.

Kiedy poczułem, że jestem już bliski wytrysku, ustąpiłem miejsca kolejnemu z kumpli. Paweł wszedł w nią powoli. Jego ogromne prącie wolno zanurzało się w jej kobiecości. Jęczała, długo czekając, aż zatrzyma się, wypełniając ją całą po brzegi.

– Masz, co chciałaś. – Chwycił ją za kark i brutalnie zaczął pierdolić tak, że cała dygotała.

Opadła całkiem na stół. Rozsunięte nogi drgały w takt jego pchnięć. Znów szlochała przy każdym wejściu olbrzymiego penisa. Zobaczyłem, że jedną z piersi zamoczyła w sosie do mięsa. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do nich. Chwyciłem Bettie mocno za drugą pierś i wymazałem w sosie. Roztarłem lepką maź po jej biuście. Zadowolony ze swojego dzieła zacząłem ją oblizywać. Ssałem sutki jeden po drugim. Przesunąłem językiem wzdłuż całej piersi i polizałem ją po twarzy.

Całkowicie poddała się naszej woli. Była upodlona. Posiadaliśmy ją jak rzecz. Nie zmieniła nawet pozycji, kiedy Pawła zastąpił Jarek. Jęknęła tylko, kiedy oparł się ciężko o jej plecy i szybko zaczął poruszać się w jej wnętrzu. Po kilku minutach intensywnej penetracji wyjął śliskiego od wydzielin fallusa i powiedział:

– Napiłbym się czegoś, mamy jeszcze wódkę?

Dziewczyna nie zmieniła pozycji. Wciąż stała oparta o stół, z biustem unurzanym w wędlinach i sałatkach.

Rozlaliśmy całą butelkę wódki do szklanek.

– Masz! ty też się napij!

– Nie chcę… Wypuście mnie już, proszę…

– Pij, mówię!

Podniosła się ze stołu. Stała na szeroko rozstawionych nogach. Jej wilgotne uda lśniły w świetle a piersi zakołysały się kiedy przechyliła szklankę i napiła się mały łyczek.

– Jeszcze. Do dna! – Andrzej chwycił rękę trzymającą szklankę i zmusił do zanurzenia ust w alkoholu.

– Pij! – rozkazał.

Brutalnie trzymał ją za podbródek, dopóki nie przełknęła ostatniego łyku palącej wódki. Na jej twarzy malowało się obrzydzenie. Odbiło się jej głośno.

Wybuchliśmy śmiechem. Andrzej podał jej sok. Łapczywie popiła alkohol. Napój ściekał jej po brodzie, kiedy zachłannie przechyliła szklankę. Popatrzyła na nas spod pochylonej głowy.

– Jeszcze nalejcie koleżance.

– Nie. Proszę, ja już nie chcę… Proszę was – błagała bezskutecznie.

Kolejny raz zmuszona była do wypicia dużej dawki czystego alkoholu. Kolejny raz Andrzej silną ręką trzymał ją za twarz do momentu, kiedy nie przełknęła ostatniego łyku. Tym razem miała odruch wymiotny. Zdołała się powstrzymać. Kolejny raz popiła wódkę. Poprosiła o jeszcze soku.

– Chcesz soku? – Ciało Andrzeja odgradzało ją od stołu, na którym stały napoje przewidziane do „zapijania” wódki.

– Tak, poproszę – przytaknęła skinieniem głowy.

– To masz… Pij! – Ze śmiechem podniósł karton z sokiem wysoko w górę i zaczął wylewać sok na jej twarz.

Trzymał opakowanie tak wysoko, żeby nie mogła do niego dosięgnąć, ale nawet nie próbowała. W pierwszym odruchu odsunęła twarz od jasnopomarańczowej strugi, która zalewała jej oczy i usta, ale potem przełamała wstyd i zaczęła łapać ustami lejący się na nią sok. Przełknęła pierwszą porcję. Nastawiła wargi, spijając lejący się wąską strużką napój.

Miała posklejane i mokre włosy. Napój ściekał po nagiej szyi, rozlewał się między piersiami i dalej na brzuch, żeby skapać z jej łona na buty. Między nogami, na podłodze, utworzyła się mała kałuża.

Poczułem przypływ pożądania. Mój członek znów zesztywniał.

– Daj mi ją – powiedziałem do Andrzeja.

Usiadłem na krześle ze sterczącym penisem w dłoni. On znów przemocą, która zupełnie nie była potrzebna, przyciągnął ją do mnie. Obróciłem Beatę za biodra tyłem tak, że spoglądałem wprost na jej okrągłe pośladki. Ciało gwałconej kobiety było lepkie od słodkiego napoju i pachnące pomarańczami. Wsunąłem palce pomiędzy jej pośladki. Nawet nie zareagowała. Pośliniłem obficie wewnętrzną stronę palców i przesunąłem nimi pomiędzy jędrnymi półkulami. Zwilżyłem jej odbyt, ale nie za bardzo – chciałem sprawić jej ból. Chwyciłem ją za biodra i ściągnąłem w dół, w stronę mojej naprężonej męskości. Oparła się odbytem o żołądź.

– Nieee, błagam nie… – Teraz już wiedziała, że chciałem dostać się do wnętrza jej tyłka.

– Zamknij się! – Mocniej pociągnąłem ją za biodra w dół. Patrzyłem, jak czub penisa powoli znika w jej wnętrzu. Cała dygotała. Wcisnąłem się głębiej. Czułem jak jej ciasne i nie do końca zwilżone ścianki stawiają opór i jak ulegają pod moim naciskiem.

– Auuuaaa… – krzyczała, kiedy wsunąłem się w nią po nasadę. Ciemniejszy otworek obejmował moje prącie bardzo ciasno. Zaróżowione brzegi lekko odstawały, kiedy wysuwałem się z niej. Jęczała z bólu w rytm moich ruchów.

Jeden z chłopaków stanął naprzeciwko niej i przygiął jej głowę. Wsadził członka głęboko w usta. Zakrztusiła się, a kolejne jękniecie uwięzło jej w gardle. Nabijała się na moją męskość z dłońmi opartymi na udach, jednocześnie ssąc jego członka. Jej otworek zwilgotniał na tyle, że mogłem się gładko przesuwać. Przyspieszyłem ruchy w jej wnętrzu.

– Ohhh… jaahhhh… – Na chwilę kutas z przodu przestał blokować jej usta. Głośno płakała z bólu. Jej biust falował w miarę jak podnosiła się i opadała na moim penisie.

Któryś z chłopaków znów wsadził jej penisa w usta. Jęki umilkły tylko na chwilkę. Rżnęliśmy ją w jednym zgranym rytmie. Paweł z przodu właśnie kończył. Usłyszałem, jak bulgocze jej w gardle. Siorbała głośno, próbując przełknąć nasienie tak, by odzyskać oddech.

Poczułem, że ja również lada moment wytrysnę, więc wyciągnąłem z niej członka. Ktoś natychmiast zajął moje miejsce. Stanąłem naprzeciwko jej twarzy. Znów powoli była nabijana na prącie. Przez moment trwała nieruchomo, by z krzykiem opaść w dół, kiedy męskie ręce nacisnęły na jej biodra.

Chwyciłem ją za włosy, wsadziłem członka pomiędzy obolałe wargi i zacząłem szarpać jej głową do przodu i w tył obciągając sobie jej ustami. Sperma poprzedniego faceta wisiała z ust i brody białymi pasmami śluzu. Jeszcze kilka ruchów i wystrzeliłem nasieniem do gardła. Nie chciała go przełknąć, więc cały ładunek jaki wtłoczyłem do środka wypluła na brodę. Całą twarz miała lepką od spermy. Puściłem jej włosy i odsunąłem się wstrząsany dreszczami orgazmu.

Nastąpiła kolejna zmiana – jeden stanął przed nią, a w tyłek wbijał się drugi. Słychać było klaskanie mokrych pośladków i odgłosy mocno robionego loda – mlaskanie i głośno przełykaną ślinę. Przekrzywiła głowę tak, że widziałem, jak pod jej policzkiem przesuwa się prącie mojego kolegi, który po chwili takiego masażu skończył opryskując jej twarz białym płynem. Za moment również ten pod nią przestał podrzucać jej ciałem, spuszczając się w jej odbyt.

Została sama leżąca bez sił na podłodze. Zwinęła się w kłębek. Nie zwracała uwagi na kapiącą z jej twarzy spermę. Zamknęła oczy i głośno oddychając, odpoczywała po rżnięciu, które jej zafundowaliśmy.

– Masz dość? – zapytał Paweł tryumfem w głosie, wciąż pocierając sterczącego członka dłonią. – Czy chcesz jeszcze?

– Nie, mam dość. Proszę, nie chcę więcej. – Miała przerażenie wymalowane na twarzy.

– Dobra, na razie wystarczy. Rusz się… – Podszedł do niej i pomógł jej wstać – Chcesz się położyć spać?

– Tak, chcę spać – odpowiedziała z wyraźną ulgą. Zbierała już swoje rzeczy z podłogi. Z kłębkiem ciuchów w dłoniach skierowała się ku drzwiom wyjściowym.

– Ej, nie w tę stronę – Paweł chwycił ją mocno za ramię tak, że syknęła z bólu

– Tam masz łóżko dla siebie. – Pchnął ją w stronę składziku.

– Taaam? – Nie stawiała oporu, myślała tylko o tym, żeby w końcu się położyć w spokoju.

Razem z Pawłem weszli do pomieszczenia na zapleczu.

Po chwili wrócił sam Paweł.
– Już zasnęła. Aleśmy jej dali wycisk – ledwie stał na nogach.

– A nie spierniczy stamtąd? – zapytałem, żeby uspokoić swoje obawy.

– O kurde! Nie pomyślałem…

– No dobra, trzeba będzie ją związać. – Andrzej jak zwykle dyrygował nami.

Weszliśmy w trzech do malutkiego ciemnego pomieszczenia. Powietrze przesycone było zapachem kurzu i seksu. Na łóżku wciśniętym pod ukośną ścianę spała zwinięta w kłębek Beata.

– Zróbmy to tak, żeby jej nie obudzić – porozumiewaliśmy się szeptem.

Najdelikatniej jak można sznurem do bielizny związaliśmy jej nadgarstki i przywiązaliśmy je do kaloryfera. Zamruczała przez sen, ale nie obudziła się.

– Teraz nogi. – Wciąż miała na sobie tylko buty z długimi obcasami.

Leżała na brzuchu z rękoma wyciągniętymi do góry. Powoli rozszerzyliśmy jej nogi. Skrępowaliśmy ją bez trudu.

Ostatnie co pamiętam z tego wieczoru, to kolejna butelka wódki wyciągana z reklamówki za oknem.

–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*–*

Następnego dnia obudziłem się z potwornym bólem głowy i poczuciem maksymalnego przepicia. Jeszcze nie docierało do mnie gdzie jestem i co robiłem poprzedniej nocy.

Po chwili wróciły wspomnienia wczorajszego wieczoru.

Pokój wyglądał jak chlew. Porozrzucane butelki, jedzenie rozsypane na stole i wokół niego. Wszędzie czuć było zapach spermy i odór alkoholu. Reszta chłopaków właśnie podnosiła się z łóżek.

Tylko Jarek, jak zwykle, nie odczuwał skutków wczorajszej imprezy. Już podśpiewywał przy kuchence, pitrasząc jakiś śniadanie. Wstawaliśmy z wielkimi oporami. Kac gigant. Dopiero zimne piwo postawiło nas na nogi.

Rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili do środka weszło trzech chłopaków z pokoju obok. Przywitaliśmy się, rozmowa o niczym i nagle jeden z nich nie wytrzymał:

– Nieźle wczoraj sobie balowaliście. Widziałem na zdjęciach, że zerżnęliście… – dopiero teraz złapał się, że właśnie się wygadał.

– Kurwa! Pokazywałeś mu zdjęcia?! – Andrzej był wściekły na Jarka.

– Ale spokojnie. Nikomu nie powiemy – drugi z naszych gości zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą.

– Przyszliśmy właśnie, bo może byście się podzielili…? – trzeci wyjaśnił o co im chodziło.

– Chcecie pieprzyć Bettie? – zamurowało mnie z wrażenia.

– No, tak. Przecież macie ją na zapleczu. Co wam szkodzi?
Dotarło w tym momencie do mnie, że gwałt na Beacie nie był tylko pijacką zwidą.

– Moment, musimy pogadać. Zostawicie nas samych? – Andrzej opanował wściekłość i znów coś kombinował. Wywalił tych trzech na korytarz.

– Poczekajcie chwilę. – Zamknął za nimi drzwi.

Odwrócił się do nas:

– Co o tym myślicie?

– Ja pierdolę, mamy dość kłopotów… – Docierały do mnie możliwe konsekwencje.

– To by nam gwarantowało, że nic nikomu nie powiedzą. Niech ją posuną i będziemy mieli gwarancję, że się nie zdradzą nikomu.

– Mi to pasuje. – Rzeczywiście to dawało nam jakieś bezpieczeństwo.

– Pokazywałeś idioto jeszcze komuś te zdjęcia?

– Nie, oni byli jedyni.

– Na pewno? Żeby później się nie okazało…

– Zostaw go, jeśli mówi, że nikomu to nikomu – Andrzej znów przejął „dowództwo”. Otworzył drzwi i zawołał tamtych do środka.

– Dobra, zgadzamy się. Ale musicie wybulić po stówie każdy – Andrzej ogłosił im nasz werdykt z lekką modyfikacją, dotyczącą zwrotu kosztów imprezy.

Sięgnęli do kieszeni, chwilę trwało zamieszanie związane z pieniędzmi. Jeden z nich pożyczył sto złotych drugiemu. Po chwili na stole leżało trzysta złotych.

– Dawajcie ją. – Jeden z nich już się nie mógł doczekać.

– Sami ją sobie weźcie. Pojedynczo – Andrzej wskazał na składzik.

Wchodzili po kolei, w odstępach co kilkanaście minut. Pierwszy zniknął najwyższy z nich. Po chwili ze składzika dobiegł krzyk Beaty.

– Nieee, nie! Błagam, nieee błagaaam…

Wsadziłem głowę za drzwi. Beata leżała tak, jak ją zostawiliśmy; na brzuchu z rozrzuconymi nogami i ze związanymi rękoma nad głową. Między jej udami siedział facet i widziałem jak nakrywa jej tyłek biodrami, raz po raz wbijając się w jej wnętrze. Dziewczyna rzucała się po łóżku, próbując wyswobodzić się z więzów, ale on trzymał mocno za biodra.

Ze spuszczonymi spodniami do kolan posuwał ją coraz szybciej i mocniej, tak, że jej całe ciało drgało pod jego ruchami.

Wróciłem do pokoju i otworzyłem sobie kolejne piwo. Ze składziku słychać było jęczenie pierdolonej Bettie i coraz głośniejsze charczenie faceta.

Następny w kolejce już miał wypchane w spodnie w okolicach krocza. Niecierpliwie wiercił się na krzesełku, czekając na swoją kolej. Po kilku minutach do odgłosów z pomieszczenia dołączyło jeszcze rytmiczne skrzypienie łóżka. Narastało przez chwilę, żeby nagle się urwać. Nie minął moment, kiedy z kantorka wyszedł chłopak z niedopiętymi spodniami.

– Następny – wykrztusił i usiadł ciężko obok mnie na tapczanie.

„Następny” poderwał się z krzesła i rozpinając po drodze spodnie, wpadł do środka. Nie domknął za sobą drzwi. W związku z tym wszystkie odgłosy uprawianego brutalnego seksu były jeszcze wyraźniejsze.

Znów ta sama sekwencja: błaganie Beaty, jęk kiedy on w nią wszedł, skrzypienie łóżka i jej coraz cichsze protesty, jego podniesiony oddech i nagła cisza.

Kolejny już czekał przy drzwiach. Ledwo minęli się w wąskim przejściu. Tym razem Bettie już nie błagała. Pojękiwała i kwiliła cicho aż do momentu, kiedy skończył ostatni z nich.

Czułem do siebie obrzydzenie, ale jednocześnie ta brutalność i jej poniżenie podnieciły mnie znowu. Postanowiłem jednak, że nie będę po raz kolejny uczestniczył w gwałcie. Poza tym piwo rozbudziło mnie dostatecznie mocno, żebym mógł wracać do domu.

Zanim oni znów się do niej dobrali, wyszedłem już na mróz poranka.

Świeciło jasne słońce, skrząc się na zaspach świeżego śniegu. Wydeptana na chodniku wąska ścieżka skrzypiała przy każdym kroku. Zaczynał się kolejny dzień. Jakaś para bawiła się pomiędzy drzewami z psem, ludzie czekali na przystanku na przyjazd spóźnionego autobusu. Chłód poranka orzeźwiał, a promienie słoneczne wprawiały w dobry nastrój. Zaczynał się nowy dzień.

Nigdy więcej nie odwiedziłem tamtego akademika. Bettie nigdy nie pokazała się w moim barze..

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Witam!

Dobrze napisany tekst, choć tematyka oczywiście straszna. Gwałt na imprezie – opisany na zimno, niczym sprawozdanie, z perspektywy jednego ze sprawców. Dziewczyna, która "sama się prosiła" (bo łatwa, bo niedostępna, bo ładna, bo prowokująca) i grupa młodzieńców, którzy do proszenia o cokolwiek nie przywykli. To oczywiście tylko literacka fikcja, czy też mroczna fantazja, ale przecież wszyscy jesteśmy świadomi, że takie rzeczy się dzieją. Może nie na co dzień, ale i tak zbyt często.

Styl dobry, w przewrotny sposób odpowiada opisywanym treściom, tworzy niepokojący dysonans między spokojem narracji, a gwałtownością opisywanych zdarzeń. Brak refleksji na temat psychologii ofiary oraz sprawców – całkowicie zrozumiały. Nie wiedzieć czemu, przedostatni akapit kojarzył mi się z powieścią "Łaskawe" Jonathana Littela. A może właśnie dobrze wiadomo, czemu.

Najwyższa nota, bez dwóch zdań.

Pozdrawiam
M.A.

Jedna rzecz budzi moje zastanowienie: kategoria "Extreme" dla tego opowiadania. Uważam, że tej kategorii akurat nie powinniśmy nadużywać. Skoro w tekście opisany jest gwałt, to najlepszą kategorią jest "Przemoc". "Extreme" to bardziej perwersyjne klimaty – typu zoofilia ("Zemsta za zdradę" Lady in Red), wykorzystywanie niepełnosprawnych umysłowo ("Bos humanus" Ravenhearta) albo gwałt połączony z morderstwem (moja własna Opowieść Demetriusza XXVI). A tu mamy do czynienia ze "zwykłym" gwałtem.

Pozdrawiam
M.A.

O ofiarze dwa akapity od słów: „ale Bettie można było rozpoznać na pierwszy rzut oka „’
„– Poznałeś już Bettie? Niezły towar, co?”’
I tyle. Czegoś mi brak w zawiązaniu akcji. Oczywiście wiarygodność tekstu bliska stu procent, ale stoję z boku, patrzę i nic nie czuję. Nie chodzi o opis urody dziewczyny , nie chodzi o analizę jej zachowania w pokoju na wyższym piętrze. Chodzi o emocje – chyba. To oczywiście zamierzone działanie autora, ale czy trafione?

Relacja z gwałtu autoocenzurowana (tak jak i opowieść o bestii z hitlerowskiego obozu, z tym, że tamten horror choć złagodzony maksymalnie a i tak wzbudził protesty czytelników, zaś niniejsze opowiadanie rozmyte nieco przez zamgloną soczewkę – tylko troszkę zostało zmitygowane). Prawdziwy meldunek z opisanego gwałtu widzę drastyczniej, no ale cóż… W grupie pruderyjnych i skrępowanych dziesiątkami tabu autorów i tak jest to śmiały tekst, a Barman stara się nie cofać ręki.

A ja jakoś nie mogę uwierzyć temu opowiadaniu. Nie wiem, czego tu zabrakło – może tych emocji właśnie, o których wspominał Karel. Może tak naprawdę troszkę wiarygodności… Trudno mi wyobrazić sobie taką pewną siebie, mega atrakcyjną i lekko arogancką dziewczynę, która przy byle szantażu zdjęciami pozwala – ba, sama proponuje – na takie rozkręcenie akcji. Bo nie trzeba być bardzo inteligentnym, żeby nie widzieć tego, że jeśli jesteś w pokoju z kilkoma pijanymi, napalonymi facetami, którzy chcą cię do czegoś zmusić, to trzeba krzyczeć i wiać, a nie proponować im "loda". Bo na lodziku na pewno się nie skończy.

Napisane dobrze, chłodno i bezosobowo, ale mnie nie zachwyciło. Wybacz, Barmanie, nie przekonałeś mnie.

Nie wiem czy dobrze pamiętam lub czy dobrze mi się wydaje, ale w każdym bądź razie to opowiadanie sprawia na mnie wrażenie, że jest jednym z pierwszym Barmana. Warsztat już bardzo dobry, ale biorąc pod uwagę co potrafi zrobić ze słowem pisanym w temacie emocji, to "Bettie" nie jest czołowym jego utworem. Choć mnie łatwiej wkręcić w fabułę niż wielu z Was, też nie do końca wierzę tej sytuacji.

W takim razie jestem nieco dziwnym odbiorcą prozy Barmana-Ravena, bo jego pierwsze teksty, takie jak "Bettie" czy "Zakupy z Marią" czyta mi się znacznie lepiej niż niektóre z późniejszych np. "Przyjaciel w prezencie" albo "Headhunter". A w ogóle najlepiej – opowiadania typu "Ilse" czy "Dziennik pokładowy", posiadające rozbudowaną fabułę i zaludnione przez wiele zapadających w pamięć postaci.

Pozdrawiam
M.A.

Dziękuję pięknie za opinie. Chciałem, by brzmiało to jak najbardziej "reportersko". Emocje w czasie gwałtu… Może w następnym opowiadaniu.
Oczywiście dzięki ogromne za korektę na ręce Karela.

Myślę, że żeby brać się za takie tematy należy posiadać warsztat absolutny, inaczej pisanie podobnych rzeczy staje się tylko makabryczną karykaturą rzeczywistości, wybrykiem małolata i psotą, a nie zasługującym na mistrzowską narrację dramatem.

AS

Napisz komentarz