– Proszę zająć stolik. Przyniosę zamówienie, gdy będzie gotowe.
Spojrzała na mnie z zainteresowaniem. Wiem, że wyglądam dobrze. Odpowiednio na podryw. Ona też całkiem niezła. Ale mnie interesują przede wszystkim nastolatki. Rozglądam się po lokalu. Te trzy dziewczyny mogą mieć po szesnaście lat. Ale równie dobrze, czternaście… Co tam, byle wyglądały jak kobiety, byle ich trzeciorzędne cechy płciowe rzucały się w oczy. Nie interesują mnie dzieci.
Siadam o kilka stolików od nich. Tradycyjnie rzec ujmując, sprawiają wrażenie chuliganek. Wyrażając się bardziej modnie, są „spicy”. Ładne buzie… Sexy nasty girls. Nie rozumiem, o czym rozmawiają. Dochodzą do mnie tylko pojedyncze słowa, szczególnie te na „k…”, „ch…”, czy „p…”. Zachowują się hałaśliwie, rzucają w siebie frytkami. Nie przejmują się nagannymi spojrzeniami obecnych. Chcę, żeby na mnie zwróciły jednak uwagę… Gapię się bezczelnie.
Ta siedząca na wprost dostrzega mój nachalny wzrok. Trąca łokciem pozostałe. Wymiana zdań, z pewnością na mój temat. Dziewczyna pokazuje mi „faka”. Mimo to, „lampię” się dalej. Wstają. Idą w moim kierunku. Przysiadają się.
– Coś nie tak, kurwa? – zagaja ta, co siedziała „na wprost”. Jest najśmielsza z całej trójki. Najśmielsza i najładniejsza.
Z bliska zdają się jeszcze bardziej „ostre”. Wyglądają na osoby „z kartoteką” w sądzie dla nieletnich. Niezbyt schludny ubiór, paznokcie z resztkami lakieru, tandetnie, bez gustu zrobione oczy… Przyjemnie zaokrąglone, młode ciała. Dziewczyny z nizin społecznych fizycznie dojrzewają szybciej… Są ponętne. Oraz wulgarne i agresywne… Wcielenie tego, co mnie podnieca.
Mierzą mnie zaczepnie wzrokiem. A ja wciąż się uśmiecham… powłóczyście. Mam to wytrenowane.
– Kocham takie dziewczęta, jak wy…
„Dziewczęta” zamiast „dziewczyny” ma dodatkowo sprowokować, zrobić ze mnie w ich oczach wkurwiającą, głupią pizdę.
– Masz jakiś problem? – odzywa się wciąż ta sama.
Trochę nadrabiają miną. Bo tak do końca nie wiedzą, o co chodzi. Może jestem podstawiona, jakaś kuratorka. Albo może „węszę dla psów”… Na wszelki wypadek są najeżone. I ostrożne. Do tego udają udają jedna przed drugą, żeby nie wyjść na „miękką”.
McDonald’s o tej porze świeci raczej pustkami. Pewnie w „ustronnym miejscu” dostałabym w dziób.
– Chcę się z wami zaprzyjaźnić. – Głupi uśmiech nie schodzi z mojej twarzy.
– A może chcesz wjeby, mamuśka? Albo spalić ci cycki? – pyta wciąż ta sama i zaczyna bawić się zapalniczką wyjętą z kieszeni.
No tak, są młodsze ode mnie o jakieś dwadzieścia lat…
– Chcę waszej przyjaźni…
– Szukasz, dziewczynki do wyra? – odzywa się jedna z tych dotąd milczących.
– Jestem uległa na maxa, masochistka i kocham kobiety… I płacę…
– Wolisz cipę niż kutasa? – nakręca się ta pierwsza, chyba nie dosłyszawszy słowa „płacę”.
– Za co płacisz? – wchodzi jej w słowo koleżanka.
– Za wszystko…
– Za to, żeby nie dostać w ryj w tej chwili? – przerywa mi ta najbardziej pyskata, już moja faworyta, bo taka agresywna, chamska i przez to coraz bardziej sexy.
– Jeśli każecie?…
– Każemy!
– Jak wam nie zapłacę, pobijecie mnie? – Wdzięczę się.
– Jebnę ci w ten wyszczerzony ryj, nawet zaraz.
Zapalczywa piękność traci cierpliwość, unosi się na krześle, z pewnością wyprowadzona z równowagi moją manierą przesłodzonej lesby. Ale po chwili przekonuje się, że nie rzucam słów na wiatr. Dziewczęca dłoń zdecydowanym ruchem przejmuje banknot o dużym nominale.
– Możemy się spotkać jutro… Przyniosę drugie tyle… A wy możecie mnie traktować tak, jak teraz… Uwielbiam być poniżana…
Forsa wyraźnie zbiła je z tropu. Straciły rezon. Bo może trafiły na jakąś prowokatorkę? Mają wielką ochotę zmyć się jak najprędzej. Jest kasa za frajer, na co czekać? Aż upomnę się o zwrot? Trzeba wiać!…
– Gdzie się jutro spotkamy? Dokąd mam przyjść? Czy macie jakieś dyskretne miejsce, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał, gdzie będę mogła rozebrać się do naga, czołgać choćby w błocie, po brudnej ziemi, w śmieciach, a wy będziecie mnie poniżać, bić, gwałcić?
Patrzą na mnie, jak na wariatkę, spoglądają po sobie. Rozbroiłam je. I rozbawiłam.
– Przyjdź… – rzuca niezobowiązująco moja faworyta.
Wstają. Idąc do wyjścia mijają się z dziewczyną, która niesie moje zamówienie. Przywódczyni, ta najpiękniejsza, częstuje się jedną frytką, zręcznie podebraną z tacy.
– Dokąd? – wołam za nimi.
***
Nazajutrz stoję na rogu ulicy. Dzielnica obskurna.
– Forsę masz? – Słyszę nim podeszły na dobre.
– Tak…
Znowu to „pierwsza” bierze pieniądze. Chcą odejść.
– I już? – Zatrzymuję je.
– A co jeszcze, kurwa? – Dziewczyna przybiera bojową postawę. Jedno słowo więcej nie po ich myśli i oberwę.
– Mam przyjść jutro? – pytam ulegle. – Życzycie sobie?
– Przyjdź… – odpowiadają ironicznie.
– Tutaj, o tej samej porze?
– Uhu… i przynieś kasę…
– Przyjdę na pewno… Ale jak jutro nie będziecie mnie poniżać, to po raz ostatni… Bo szukam takich dziewczyn, które będą mnie gnoić… – krzyczę za nimi. Nie wiem, czy dosłyszały.
***
Kolejny dzień. Ten sam róg ulicy. Mija kwadrans. Wciąż ich nie ma. Moje podniecenie narasta. Może nie przyjdą? Ta myśl sprawia mi… ulgę. Boję się tego, czego pragnę!… Mam tremę…
Nie wiem, jak to będzie… Nigdy nie wiem, zanim się nie wydarzy. Drżę cała. Chcę, żeby przyszły…!
Są… Pół godziny spóźnienia. Celowo? Pokaz przewagi, dominacji? Spodobała się gra? Zauważyły, jaka jestem napalona, jak mi zależy i powiedziały sobie „Jak kocha, to poczeka”. Idiotka, zapłaciła dwa razy po 200 za nic, więc niech czeka. A może to przypadek, że nadeszły później… Nie tłumaczą się.
Na powitanie, ręka wyciągnięta po pieniądze. Płacę. Stoimy w milczeniu. Nie zbierają się do odejścia, jak wczoraj.
– Chcę się przed wami rozebrać. A wy, żebyście się ze mnie ponabijały…
– Tutaj? – pyta któraś ironicznie.
– Musicie znaleźć takie miejsce. Chcę spotykać się z wami często i płacić wam za każdym razem. Ale nie, jak wczoraj… To trochę przesada… Po prostu, nie będę więcej przychodzić, jeśli będzie tak, że forsa za nic. Nie za to płacę – mówię tonem nadąsanej dziewczynki.
Wkurwiam je tą manierą, widzę to. I robię to specjalnie. Tylko „kasa” chroni mnie przed obitą gębą. Szczerze mówiąc, sama dałabym w ryj pindzie, która zachowywałaby się przy mnie, jak ja w tej chwili.
Patrzą na mnie z niechęcią. Rozważają. Zależy im na łatwym zarobku.
– Chcę być goła – uszczegóławiam – a wy możecie mnie popychać, kopać, opluwać, rzucać czymś we mnie…
– Bierze cię to?
Chyba nigdy nie miały do czynienia z taką pomyloną babą, na dodatek lesbą. W ich środowisku to takie frajerskie, nikt nie przyznaje się do podobnych pragnień. A żeby jeszcze za to płacić? Głupota kompletna, odpał.
– Tak – potwierdzam z entuzjazmem.
Idę za nimi… Podwórze, dalej placyk zarośnięty chwastami, zagracony złomem, jakimś drewnem rozbiórkowym, elementami z tworzywa sztucznego, cholera wie, czym jeszcze. Trzeba uważać, żeby nie zwichnąć nogi, zwłaszcza gdy ma się na stopach laczki na „szpilach” (po to, żeby noga wyglądała sexy) i żeby nie pokaleczyć się o ukryte w chwastach potłuczone szkło czy ostre i zardzewiał kawałki blachy. Na szczęście mamy lato, więc nie nałożyłam rajstop, które już byłyby w strzępach, bo co chwilę ocieram się o jakieś osty i inne wybujałe zielsko. Dziewczyny mają to gdzieś, bo są w dżinsach. Następnym razem powinny być w spódniczkach, zapłacę im za to dodatkowo…
Zrujnowany, parterowy, jednoizbowy budynek gospodarczy, ceglane ściany bez tynku, z dwoma otworami po drzwiach i oknach, część zrujnowanego dachu zwisa do wnętrza, w każdej chwili gotowa runąć. Na betonowej posadzce warstwa piasku, gliny, drobin czegoś. I butelki po alkoholu, w większości potłuczone, puszki po piwie…
– No to rozbieraj się! – rozkazuje któraś.
Spieszy im się. Miejsce jest chyba popularne wśród tubylców. Jakiś intruz może zakłócić nasze spotkanie. Widzę, że zachowują czujność. Rozglądają się, nasłuchują.
Ubranie rzucam na syfiastą posadzkę. Stoję naga i bosa. Lustrują moje 35–letnie ciało, bujne i zgrabne, zadbane i nieskazitelne, „jak z żurnala”. I odczuwają onieśmielenie. W ich spojrzeniach, w wyrazach twarzy, pojawia się coś niemiłego, jakaś zawiść w stosunku do mnie, czyli bogatej, dobrze ubranej, świetnie wyglądającej „pańci”. One zaś są ładne, ale bardzo „nieogarnięte”. Trochę mydła, fryzjer oraz kosmetyczka i ich dopiero co rozwinięte, ale już bujne ciała stałyby się nie mniej ponętne niż moje. Bo nie wyskoczyłabym z majtek w takim miejscu przed kimś nieatrakcyjnym.
Chwilowe onieśmielenie „dziewcząt” ustępuje. Ta najbardziej zuchwała popycha mnie. Druga robi to samo, tylko energiczniej. Chwieję się. Trzecia targa moją krótką blond fryzurę. Dostaję w twarz, lekko, jakby kontrolnie. Dwa następne razy są już na poważnie. Policzek zaczyna mi pulsować. Kopniak w tyłek, też na serio, skoro boli.
– Tak jest wporzo, kurwa? – Słyszę szydercze pytanie.
Rozkręcają się. Dłoń na moim karku dociska mnie w dół.
– Na ziemię! Leżeć, suko! Kurwo zajebana!
Posłusznie zlegam na obrzydliwym podłożu.
– Czołgaj się!
Wykonuję rozkaz, brudząc i kalecząc piersi, brzuch, biodra, uda, kolana. Dostaję kilka kopniaków. Plują na mnie.
– Na plecy!
Teraz leżę na wznak. Spoglądam po sobie i widzę, jak zaświnione jest podłoże, z którym mam kontakt. Poraniona skóra zaczyna szczypać. Któraś stawia stopę na moim brzuchu. Ugniata, jakby sprawdzała miękkość gruntu. Krzywię twarz z bólu. Druga przydeptuje moje pełne piersi, wyciera o nie podniszczone „adidasy” (bo diabli wiedzą, co za kapcie ma na sobie), potem o moją twarz.
– Liż!
Wysuwam język. Brud ma gorzki smak. Czubek innego buta wciska się między uda, dotyka sromu i kopie, raz, drugi, trzeci… „Nakręcają się” moim bólem i jękami. I znowu podeszwa przy moich ustach, do lizania.
– Tam! Czołgaj się! – palec wskazuje kierunek.
Przewracam się na brzuch. Na trasie wyrasta okazała sterta śmieci, pełna potłuczonego szkła, gwoździ, innego badziewia, jakiejś mazi…
Nie potrafię zdecydować na wpełznięcie w to świństwo. Dostaję kopniaka w biodro. Kolejny pewny siniak.
– Dalej! Na wprost!
Mają radochę z tego, że za chwilę zobaczą mnie unurzaną w obrzydliwościach, w tej kupie ścierwa… Kolejne, „dopingujące” kopniaki. Zamykam oczy i pakuję się na wprost… Staram się ochronić twarz. Ale reszta ciała brnie przez odpadki przypominające rozkładającą się padlinę. Zagarniam nagim, wypielęgnowanym ciałem wszystko, co pode mną i co przykleja się do moich poranionych piersi, brzucha, bioder, uda, kolan…
– Na tę kupę śmieci zesrał się bezdomny!… – obwieszcza któraś z satysfakcją. Jestem skłonna w to uwierzyć…
Rozlega się gwizd, taki „klasyczny”, łobuzerski. Niedaleko.
– Dobra, wstawaj – rzuca któraś trwożliwym głosem.
Momentalnie jestem w pionie, z wielką ulgą odrywam się od gruntu. Dziewczyny nasłuchują. A ja czekam, co dalej. Niebezpieczeństwo chyba minęło. Na razie. Oglądają mnie. Myślę, że mój wygląd, czyli brud i rany do krwi od szyi po stopy, spełnia ich oczekiwania.
– Ubieraj się i spierdalaj, bo za chwilę możesz mieć drugą rundę…
Jak dla mnie, też wystarczy. Pospiesznie nakładam elegancką garderobę na niemożliwie umorusane ciało.
– Następnym razem będzie ktoś jeszcze, żeby popatrzeć, jak szorujesz cycami po gruncie – mówi na odchodnym przywódczyni, dwuznacznie, tajemniczo… zachęcająco…
Więc cieszę się na ten następny raz z owym tajemniczym kimś.
***
Ranki, skaleczenia, szybko się goją. Profilaktyczny zastrzyk przeciw tężcowi, odkażanie zadrapań, drogie kremy i moje boskie ciało supergwiazdy porno regeneruje się, wraca gładkość alabastrowej skóry. Znowu mam ochotę biec do moich „dziewcząt”.
Zaczynam ich szukać. W McDonald’s, na ich ulicy oraz w innych miejscach tej obskurnej dzielnicy…
Są! Tak, to one! Parkuję pospiesznie. Biegnę za nimi, roztrącając przechodniów. Przecinam im drogę, zdyszana, szczęśliwa na tym zatłoczonym chodniku.
– Cześć!
Stoją, jak wryte, nawet przestraszone. Nie wiedzą, czego się spodziewać.
– Cieszę się, że was widzę! Mam taką ochotę na spotkanie, oczywiście za kasę… Tam gdzie sobie zażyczycie! I będę robić, co tylko rozkażecie! Chcę, żebyście mnie poniżały, biły, jak ostatnio albo inaczej, od was zależy, jak… – Z trudem łapię oddech.
Patrzą, jakby na nowo przyzwyczajały się do faktu istnienia takich dziwacznych stworzeń, jak ja.
– Jutro? Tam gdzie ostatnio? Na ulicy? – Jestem natrętna.
Milczą, spoglądając po sobie. Jedna szuka potwierdzenia u drugiej. Wyjmuję banknot.
– To zaliczka, jutro drugie tyle…
Biorą pieniądze. Mam ochotę ucałować je z radości. Czuję podniecające pulsowanie cipki.
– Ostatnio powiedziałyście, że w czasie spotkania może być jeszcze ktoś, kto popatrzy… – przypominam.
– To w związku z tym, drugie tyle… – rzuca ta najważniejsza, odzyskawszy głos.
– Oczywiście – zapewniam gorliwie. – Mam czekać tam, gdzie ostatnio, na rogu ulicy?
– Tak.
Odprowadzam spojrzeniem ich oddalające się sylwetki.
***
Tym razem to one czekają na mnie, choć przyszłam punktualnie.
– Kasa!
Daję dwa banknoty, czyli podwójną stawkę za tego „jeszcze kogoś”. Mam na sobie seksowną mini oraz t–shirt. Zero stanika i majtek pod spódniczką do połowy ud. Założyłam „balerinki”, (nie zaś laczki na obcasie, jak ostatnio), żeby nie skręcić stopy, gdy znowu będziemy łazić po nierównym terenie.
Ruszają, nie oglądając się na mnie. Idziemy gdzie indziej, niż za pierwszym razem. Ale okolica podobna, jakieś knieje, chwasty, śmieci… Docieramy na miejsce. Oprócz bujnego zielska dostrzegam pozostałości jakiegoś muru z cegieł o wysokości dorosłego człowieka. No i stały motyw – puszki po piwie oraz puste „małpki”.
– Stań przy murze. – Słyszę rozkaz.
Mają dwie linki. Końce każdej z nich przywiązują do moich przegubów, drugie za murem. W efekcie, stoję prawie na palcach, przyciśnięta plecami do zmurszałych cegieł z wypiętym do przodu biustem i z rękoma w górze. Dziewczyny, z drwiącymi uśmiechami kontemplują widok – moje zniewolenie.
„Najważniejsza” podchodzi, zadziera na mnie t–shirt powyżej piersi. Kilka silnych klapsów dłonią w wyeksponowany biust. Zaczerwieniona skóra obitych cycków wywołuje na pięknych twarzach uśmiechy. Działają więc dalej. Brutalne, dziewczęce dłonie wykręcają sutki.
– Muszę wyregulować ostrość… – szydzi ta, która od pierwszego spojrzenia, wtedy, w McDonald’s, zauważyła, że zwracam na nią większą uwagę niż na pozostałe. Więc się „rewanżuje” znęcając nad moimi piersiami przez kilka minut.
– Fajnie jęczy… – mówi z szerokim uśmiechem jedna z tych, które, jak dotąd, tylko patrzą.
– Dobra. – Moja oprawczyni robi krok do tyłu – Dzwonię… – Spogląda na koleżanki i wybiera numer w komórce.
– No już… – informuje rozmówcę. – Tak… – Śmieje się i kończy połączenie. – Zaraz będą… – obwieszcza.
– Ciąg dalszy zabawy – rzuca któraś.
Nie ukrywają rozbawienia i podekscytowania.
***
Pojawia się czterech chłopców. Są młodsi od dziewczyn, zatem do opanowania przez te ekspansywne, dominujące i fizycznie większe od nich nastolaty. Gówniarze baranieją na mój widok. Może byli uprzedzeni o tym, czego mogą się spodziewać, ale rzeczywistość w pierwszej chwili przerasta ich wyobrażenia. Centralnym punktem tego, co widzą, jest mój imponujący nagi biust demonstracyjnie, prowokująco wypięty w ich kierunku. Starają się żartami i głupawym śmiechem zamaskować onieśmielenie, wręcz lęk przed zbliżeniem się do mnie.
Dziewczyny muszą im pomóc, wprawić w ruch, dać impuls, bo „nie zaskoczą”.
– No dalej, cwele. Kurwa! Ja pierdolę, co za pizdy!
Pada jeszcze kilka podobnych, motywujących zdań pod adresem chłopaków, które sprawiają, że w końcu jeden z nich kuca, nabiera w dłoń mokrej ziemi, a potem wyciera ją o moją nagą pierś. Pomysł budzi uznanie. Ręce innego brudzą drugą pierś. Wszyscy czterej są przy mnie.
– Pokażcie jej pizdę – nakazuje dziewczęcy głosik.
Nieśmiałość szczyli znika. Ściągają ze mnie spódniczkę. Czuję na nogach i brzuchu kolejne dłonie „stemplujące” błotem. Dotykają mnie. Natrętne ręce wsuwają się między uda, brudne paluchy zaczynają gmerać w sromie. Wszyscy czterej jednocześnie obmacują mnie od piersi do kolan.
– Zrób jej palcówkę. – Kolejny pomysł młodej damy, trochę post factum, bo skierowany do tego, który już zaczął mnie „palcować”, brutalnie, niby w wulgarnym pornosie.
Kolega bierze się do pomocy. Raz jeden, raz drugi pchają we mnie paluchy. Dziewczyny mają wypieki na twarzy.
– Niech wam obciągnie z połykiem i wyliże jajka, a potem ją wyruchajcie. – Dziewczyny nie chcą, żeby poprzestać na „macankach”…
I zwalniają linkę, która do tej pory trzymała mnie w pionie niby przyklejoną do muru. Moje zdrętwiałe ręce opadają bezwładnie. Któryś z gówniarzy kładzie dłoń na moim karku, zmusza do klęknięcia i przytrzymuje za włosy. Widzę moją spódniczkę o metr ode mnie, na ziemi. Jestem też bosa. Nie mam pojęcia, gdzie podziały się balerinki. Golusieńka, mam na sobie tylko t–shirt podciągnięty powyżej cycków, zrolowany pod brodą.
Smarkacze wiedzą już, jak się ze mną „zabawiać”. Ten, który trzyma mnie w kucki, wpycha w usta fiuta w pełnym wzwodzie. Nie mam szans, ani sił na protest. Ani ochoty. Każde pchnięcie jest głębokie. Słyszę śmiech. To moje dławienie się tak bardzo wszystkich bawi.
– Daj jej po ryju! – Kolejny pomysł.
Kilka uderzeń w twarz otwartą dłonią. Chłopak policzkuje mnie, nie przerywając ani na chwilę kopulacji z moimi ustami.
Pozostali przykucają naokoło. Jeden bawi się biustem, inny gmera od dołu łapą w pochwie, jakby chciał wsadzić tam całą dłoń.
Nastolat dochodzi w moich ustach, a właściwie, w moim gardle. Krztuszę się spermą, ku uciesze młodzieży. Część nasienia trafia do żołądka, resztę czuję na czole i policzkach. Na szczęście, nie w oczach.
Koniec „oralu” to początek nowych „pieszczot”. Rozkładają mnie na ziemi na plecach. Przecież panienki powiedziały, że mam zostać „wyruchana”. Chcą popatrzeć, jak „wypindrzonej pańci zajebanej” rozkłada się nogi do rżnięcia.
Jestem zupełnie bierna. Jak lalka z sex–shopu.
Któryś ze smarkaczy wali się na mnie, przygniata do podłoża. Jest w ubraniu, ale spodnie z majtkami zsunął do połowy tyłka. Czuję w sobie jego wcale pokaźne – jak na takiego gówniarza – przyrodzenie. Nota bene ten, który pchał mi w usta, też miał całkiem sporego… Może chłopcy z nizin społecznych otrzymują w wyposażeniu genetycznym duże fiuty, podobnie jak dziewczyny duże cycki?…
Pieprzy mnie jak ktoś, kogo swędzi przyrodzenie z powodu spermy w nasieniowodach, więc gorączkowo próbuje się jej pozbyć… Co następuje szybko.
Zastępuje go kolega. Ten tylko otworzył rozporek. Jest nawet sprawny. A na dodatek, interesują go nie tylko ruchy frykcyjne, zajmuje się też moim biustem, a konkretnie ślini mi cycki, ugniata je. I dochodzi we mnie równie szybko, jak poprzednik. Złazi…
Rozkraczona, na wznak czekam na ostatniego, który jeszcze ma sobie spermę.
– Wyruchaj ją w dupę! – Słyszę dziewczęcy dyszkant zakłócający dynamikę akcji, bo ten czwarty przymierzał się do tego, żeby podążyć śladem dwóch poprzedników i zlec między moimi udami.
Seks analny podobno stał się bardzo popularny wśród nastolatków, zwłaszcza w starszych klasach podstawówki. Dzięki niemu dziewczyny mogą dawać „dowody miłości” swoim chłopcom mając pewność, że nie zajdą w ciążę. Tak słyszałam…
Obracają mnie i kładą na brzuchu. Czuję, jak twarde i nierówne jest podłoże. Do tej pory musiałam być jakaś taka ściemniona, znieczulona, że nie zwracałam na to uwagi. A teraz dostrzegam piasek, kamień wielkości kostki brukowej o metr ode mnie, drobne, ostre kamyczki, niby żużel. Czuję je piersiami.
Dłonie dotykają pośladków i otwierają szparę.
– Nie stoi ci dobrze… – ocenia któraś. – Nie wsadzisz takiego miękkiego…
Mimo zastrzeżeń, czuję uderzenia sztywnego i wcale nie takiego miękkiego penisa w odbyt. Dłonie jeszcze bardziej rozciągają moje półdupki, do bólu.
– Napluj! – Kolejna dobra rada.
Napierający powstrzymuje na chwilę swoje zapały. Słyszę, jak spluwa, choć nie czuję jego śliny. Może nie trafił? Kolejne splunięcie i jeszcze następne. Chłopcy postanowili pomóc koledze. I znowu parcie wzwodu w moją „trzecią dziurkę”. Chłopak jest chyba zestresowany, bo jego przyrodzenie odbieram teraz jako zdecydowanie mniej prężne.
– Odsuń się! – Słyszę głos tej, która od początku wszystkimi rządzi, najwyraźniej zirytowanej indolencją kolegi. Chłopak złazi ze mnie.
– Trzymajcie ją!
Nie wiem, po co, skoro i tak biernie poddaję się wszystkiemu. Kątem oka dostrzegam butelkę po piwie w dłoni dziewczyny. Po chwili czuję ją w odbycie. W mimowolnie otwarte usta ktoś wpycha damskie majtki. Ciekawe czyje? I skąd wiem, że to majtki Triumpha? Przecież przyszłam bez majtek. Po co ten knebel, skoro nie mam zamiaru wzywać pomocy?
– Rozpierdol butelkę kamieniem.
Nie dowierzam własnym uszom. I oczom. Oto jeden z chłopków podnosi leżący przed moją twarzą kamień. Wiem, że stoi teraz nade mną z tym kamlotem w dłoni. I że ma zamiar zrobić to, co mu polecono. Stłuc butelkę wsadzoną głęboko w mój odbyt. Czuję szarpnięcie i słyszę brzęk tłuczonego szkła. Chwilowo nic nie boli.
Krzyczę. Ze strachu… Bo przecież nic nie czuję. Jeszcze. Wiem jednak, że ostre szkło właśnie rozharatało mi odbyt. Za moment znieczulający wyrzut adrenaliny przestanie działać i pojawi się straszliwy ból!
Zamiast oczekiwanego bólu pojawia się inne doznanie. Oślepia mnie białe światło…
– Miałem ci powiedzieć, gdy będzie szósta… – Słyszę głos trzynastoletniego siostrzeńca, który właśnie zdjął z mojej głowy okulary Gogle VR OCULUS Meta Quest 3128 GB.
Mrugam półprzytomnie przez kilka sekund. Wracam do rzeczywistości.
– Tak, dzięki – mówię mechanicznie, jeszcze nie do końca pewna realności, do której wróciłam tak nagle. Mimowolnie spoglądam po sobie, by się upewnić, że nie jestem brudna i poraniona na piersiach oraz, że – co ważniejsze – nie jestem naga!
– Co oglądałaś? – dopytuje z wypiekami młody krewny. – Fajne?
– Takie tam… – Staram się go zbyć.
– Dasz obejrzeć?
– Zobaczymy… Jeszcze nie skończone…
– A jak skończysz?…
– Zobaczymy…
– Strasznie się rozdarłaś zaraz przed tym, jak zdjąłem gogle, aż się przestraszyłem, że coś się stało… Jesteś czerwona na twarzy – nawija dalej, kierując się ku drzwiom.
– Chyba od upału… – rzucam na odczepnego.
– Chyba to miałaś orgazm! – Słyszę odpowiedź z pomieszczenia obok. – Obserwowałem cię.
A to gówniarz! Szczyl jeden! Oburzam się w myśli i czuję, że „piekę buraka”, jak nigdy w życiu. Dobrze, że tego nie widzi.
I zaraz nachodzi refleksja:
– Chyba przesadziłam z fabułą! Przecież ma to być zwykły pornol BDSM, a nie filmik ostatniego tchnienia… Powinnam unikać alkoholu, gdy tworzę te moje historyjki dla dorosłych…
– Co mówisz, ciociu?
Spoglądam zaskoczona, bo myślałam, że chłopak już sobie poszedł. Na szczęście tylko do siebie mruczałam, chociaż na głos, więc pewnie niewiele zrozumiał. Ale stoi i wybałusza oczy.
– Nic, nic… – uspokajam go. – Za kilka minut oddam ci twoją zabawkę.
Jestem zadowolona z mojego dzieła.
– Wciągające… – mruczę pod nosem i od razu rozglądam się, czy siostrzeniec nie podsłuchuje. „Hobby dyplomowanej pielęgniarki.” Dobry tytuł?… Beznadziejny… Wymyślę inny. Taki, który dobrze się sprzeda.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Veronique
2024-05-22 at 11:50
To już drugie opowiadanie stanowiące jakby reklamę nieistniejącego chyba jeszcze systemu VR. Tym razem zaskoczenie finalnym zwrotem mniejsze, ale i tak miło, że to wszystko to była jednak fantazja, a w tej wszystko przecież dozwolone.
Megas Alexandros
2024-05-22 at 22:50
Niektórzy mają doprawdy przerażające fetysze 🙂
Nigdy nie zrozumiem pewnych upodobań, szczególnie tych bardziej masochistycznych. Na szczęście w tym wypadku są one realizowane w najbezpieczniejszy możliwy sposób!
Pozdrawiam
M.A.
Elanor
2024-05-27 at 08:02
Prawdziwie poruszające fantazje MUSZĄ znaleźć urzeczywistnienie. Inaczej bledną. Gdy jest okazja, nie wolno się wahać. „Kto pragnie, lecz nie działa, karmi w sobie zarazę.” William Blake
Megas Alexandros
2024-05-27 at 23:35
Możemy więc jedynie cieszyć się, że rozwijająca się technologia pozwoli niektóre fantazje zrealizować w maksymalnie bezpieczny sposób – zarówno dla osoby fantazjującej, jak i owe marzenia urzeczywistniających.
Pozdrawiam
M.A.
Thorin
2024-05-24 at 14:00
Czegoś tu nie pojmuję – skoro bohaterka była lesbijką-masochistką, to chyba powinna zaprotestować już wtedy, gdy jej wynajęte dręczycielki sprowadziły chłopaków? Wszak nie na to się z nimi umawiała. A ona zaczęła protestować dopiero gdy padł rozkaz rozbicia butelki w jej…
Wiem, że to wszystko fantazja wspierana VR, ale nawet ona powinna być wewnętrznie spójna 🙂
Elanor
2024-05-27 at 08:11
Masochistka-lesbijka jest skrajnie podniecona, gdy musi być bi właśnie dlatego, że jest maso. Im bardziej jest maso, tym bardziej mam ochotę na przekraczanie granicy swojej natury (wiadomość z pierwszej ręki).
Pozdrawiam gorąco i bardzo dziękuję nie tylko za lekturę, ale również za komentarza
Indragor
2024-05-25 at 17:17
Cóż, okazuje się, że wyobraźnia kobiet nie ma granic 😉 . Ciekawy pomysł i zręcznie, wiarygodnie wykonana narracja. Tylko że…
Droga redakcjo NE, chwalicie się, że teksty podlegają redakcji przed publikacją. Doprawdy? Jakoś nie chce mi się wierzyć, bo tu roi się od błędów dowolnego rodzaju, niczym od śmieci i potłuczonych butelek z opowiadania. Nadużywanie cudzysłowu na maksa:
„Z bliska zdają się jeszcze bardziej „ostre”. Wyglądają na osoby „z kartoteką” w sądzie” – oba niepotrzebne, a to tylko przykład.
Nadużywanie wielokropku, który nie służy do robienia pauzy. Źle taką kropkozę się czyta.
„Do tego udają udają jedna przed drugą, żeby nie wyjść na „miękką”.”. – Dwa razy udają? I oczywiście cudzysłów zbędny.
„maxa” – nie ma takiego słowa, jest „maksa” (błąd ortograficzny).
„z wypiętym do przodu biustem” – a może być biust wypięty do tyłu?
„Nota bene” – błąd ortograficzny (notabene).
„Oto jeden z chłopków podnosi leżący przed moją twarzą kamień. Wiem, że stoi teraz nade mną z tym kamlotem w dłoni”. – Jaki cudem może stłuc kamlotem butelkę, skoro kamlot to miękka tkanina wełniana.
I tak dalej, i tak dalej…
Szkoda, że niechlujstwo autorki psuje efekt, obniża wartość opowiadania, brudzi opowiadanie. Tak, opowiadanie jest „brudne”, ale z pewnością nie o brud językowy tu chodzi.
A co niespójności, o której wspomniał @Thorin, to ja jej nie widzę. To, że kobieta kreowała się na „lesbę”, nie znaczy, że nią była.
Elanor
2024-05-27 at 08:17
Super lomentarz, dziękuję. Wszystko wezmę pod uwagę. Pozdrawiam serdecznie