Gala Ishtar XVII: Zwieńczenie gali – finał (londynczyk)  4.87/5 (13)

7 min. czytania

Marika Bunny, „IMG_9917”, CC BY 2.0

Marek zauważył, że gruby łysol z pierwszego przedstawienia gapi się głodnym wzrokiem na Annę i stara się do niej dopchać. W końcu mu się udało i coś do niej powiedział – pokiwała głową i coś odpowiedziała. A więc będzie odbierał nagrodę, pomyślał gorzko Marek.

Był już dość późny wieczór, ale niektórzy panowie ciągle mieli ochotę zaznać przyjemności z dziewczynami. Kogucik znowu ciągnął Wysoką do loży, ale była w tak dobrym humorze po zwycięstwie, że szła za nim ze śmiechem. Anna szła za grubasem do innej loży, po drodze zabrała tubkę żelu nawilżającego stojącą na jednej z szafek. Markowi serce łomotało jak młot. Postanowił iść za nimi, myśląc, że może Anna zmieni zdanie, a wtedy może potrzebować pomocy.

Wszedł do loży obok tej, którą zajęli grubas z jego żoną. Chwilę siedział nasłuchując – rozmawiali cicho, Anka zachichotała, po czym usłyszał szelesty i jakieś tarmoszenie. Delikatnie uniósł się i rzucił okiem przez przepierzenie. Anna była na czworakach na skórzanej sofie, jej spódnica była podniesiona wysoko, tak że odsłaniała cały tyłek. Grubas smarował sobie penisa żelem, co nie było proste, ponieważ ledwie go dosięgał pod fałdami tłuszczu. Część wsmarował dłonią między jej pośladki.

Serce Marka przeszył ból. A więc miała zamiar to zrobić, bez żadnych zahamowań. Żeby chociaż z jakimś przystojnym facetem… ale najwyraźniej dla niej nie było już ważne, kto jest właścicielem penisa, najważniejszy był członek i użycie go dla własnej, choćby bardzo perwersyjnej przyjemności. Czuł, że coś w nim umiera.

Grubas wsunął prącie między jej pośladki i naparł na nią. Jego brzuch rozpłynął się na jej tyłku, aż zniżyła się pod jego ciężarem. Widać było, że w nią wchodzi, miał w oczach dziką żądzę, a na czole pojawiły mu się krople potu. Anna syknęła przez zęby, ale zaraz rzuciła „Nie przerywaj”…

Marek opadł na fotel, nie chciał tego dłużej oglądać. Przechodząca obok loży Anny króliczka skrzętnie odnotowała jej schadzkę w notesie, następnie zauważyła Marka i z dezaprobatą pokręciła głową – widać uznała go za podglądacza. Wtedy do jego loży zajrzała Orchidea. Przyłożyła palec do ust, wzięła go za rękę i zaciągnęła w inne, bardziej oddalone miejsce.

– Dlaczego się torturujesz? – zapytała ze współczuciem.

– Sam nie wiem – odpowiedział. – Miałem jeszcze resztki nadziei…

Objęła go i przytuliła. Długo. A potem odnalazła jego wargi swoimi i pocałowała czule. Odwzajemnił pocałunek i długą chwilę pieścili się delikatnie i powoli. W końcu odsunęła od niego usta i powiedziała:

– Widziałam twój występ, wiesz? Był przepiękny. Chciałabym się kiedyś z kimś tak kochać. – ciągle był w jej ramionach, otoczony ciepłem i czułością. Widział w jej oczach coś dziwnego, ale znajomego… coś co dawno temu dostrzegał również w oczach Anny, ale u niej ostatnio to coraz bardziej przygasało… co to było? Przypomniał sobie jak na niego często patrzyła, gdy był z Anną, a potem uciekała wzrokiem spłoszona. Czyżby… coś do niego czuła? I nigdy tego nie zauważył? Zastanawiał się czy przez cały ten czas był równie wielkim idiotą, jak były mąż Basi.

Zauważył, że Orchidea smutnieje. Opamiętał się – ona czekała na niego, dawała mu sygnały, a on ją kompletnie ignorował. Pocałował ją namiętnie i zaczął błądzić rękami po jej ciele. Jakby z radością i ulgą odwzajemniła jego pieszczoty.

– Ale tak jak na twoim pokazie, dobrze? – szepnęła. Zniżyli się na kanapę, starał się być jak najbardziej czuły i delikatny.

– Dobrze – odszepnął.

Było już bardzo późno. Konferansjer oznajmił zasady na ostatnią noc weekendu.

– Zapraszamy pod prysznic i do łóżek, drodzy państwo. Nasze wspaniałe uczestniczki dostaną jeszcze informację, ile nagród dotychczas zgromadziły. Dziś odwracamy zasady – panowie siedzą u siebie, a panie mogą ich odwiedzić, jeśli któraś zechce zwiększyć swoją pulę.

Orchidea i Marek siedzieli w jednej z lóż, przytuleni do siebie. Nie zwracali już uwagi na konferansjera, króliczki ani całą resztę gali.

– Zmyjmy się wcześniej – zaproponowała Orchidea – choćby teraz.

– Hej, ciężko zapracowałaś na nagrodę, powinnaś ją odebrać – droczył się z nią Marek.

– Mam to gdzieś. Zresztą pewnie i tak mi ją przeleją. A ja to oddam na jakieś cele dobroczynne, wszystko mi jedno – gładziła go po brzuchu.

– No to chodźmy – już zbierał się do wyjścia, ale Orchi się zamyśliła.

– Ale nie, nie mogę tego zrobić Ani, tak jej zostawić – westchnęła.

– Masz rację – powiedział. Nie czuł już ani odrobiny bólu, złości czy żalu do Anny. Całe uczucie przelał na Orchideę. Westchnął głęboko.

– Jak wrócimy pogadam z nią o rozwodzie. Chyba nie będzie robiła problemów. A ciebie chcę mieć u siebie i nigdy już nie wypuszczę cię z rąk – pocałował ją delikatnie w czoło i dodał szeptem – przepraszam, że byłem taki głupi.

– Byłeś zakochany – odpowiedziała.

Siedzieli długą chwilę w milczeniu, oboje szczęśliwi i spokojni. Gładziła go po włosach.

– On był bardzo o ciebie zazdrosny, wiesz? – powiedziała nagle Orchi.

– Kto? – Marek nie rozumiał.

– Adam – odrzekła. – Nie mógł znieść tego, że miałeś dwie dziewczyny, a on nie, nawet przy swoim wyglądzie i atrakcyjności. Do tego zazdrościł ci pieniędzy.

– Akurat pieniądze zrobiłem dzięki temu, że nie miałem długi czas dziewczyny – przypomniał sobie swoje studenckie lata, kiedy uciekał w pracę po dwadzieścia godzin na dobę, byle tylko nie myśleć o swoich problemach z kobietami. Miał talent do opracowywania algorytmów i realizował zlecenia dla gigantów technologicznych. Płacili mu grosze w porównaniu z tym, ile jego praca była naprawdę warta, ale nawet to wystarczyło na kupno drogiej kamienicy i odłożenie sporych oszczędności. A potem, jak już się wypalił zawodowo, żył z wynajmu biur.

– Najbardziej wkurzało go to, że nikt nie uważał cię za dupka. Każdy jego bogaty znajomy był uważany za dupka, i tych kilku których poznałam w pełni zasłużyło na to miano. A ciebie ludzie lubili i on nie rozumiał dlaczego, nie mógł tego znieść.

Marek nic nie odpowiedział, czuł się trochę skrępowany wysłuchiwaniem komplementów.

– Kiedyś mu powiedziałam – kontynuowała Orchidea, mówiąc jakby do siebie. – Wiesz dlaczego nie uważają Marka za dupka, mimo że ma dużo kasy? Bo nie jest dupkiem.

Uśmiechnęła się do niego i wtuliła w jego tors.

– Czyli co, zostajemy do jutra? – zapytał.

– Tak.

– Ale obiecaj, że już z nikim nie będziesz się kochała?

– Absolutnie nie obiecuję! Mam prawo odwiedzać facetów w ich pokojach dzisiaj w nocy i mam już jednego upatrzonego – odpowiedziała figlarnie. – Pytanie niezwiązane z tematem – dodała wesołym tonem: który jest twój pokój?

Wychodząc spod prysznica Marek miał okazję zobaczyć najazd dziewczyn na pokoje facetów. Rzuciła mu się w oczy Milena, która zebrała trzech brodaczy i ciągnęła ich do jednego z pokoi. Dziewczyna w końcu się rozkręca, lepiej późno niż wcale, pomyślał. Anna złapała najwyższego gościa wychodzącego z szatni i poszła z nim w głąb korytarza. Wysoka rozglądała się po korytarzu w poszukiwaniu jakiejś zdobyczy, a niedaleko niej stał patrzący na nią błagalnym wzrokiem kogucik. Przewróciła oczami, ale w końcu wzięła go za rękę i zaciągnęła do jego pokoju. Chłopak aż podskakiwał z radości. Wtedy pojawiła się Orchidea i z psotnym uśmiechem rzuciła się Markowi na szyję, a następnie poszli do jego kwatery.

– Wiesz, że mam dostać czterysta tysięcy? Tyle co Aga i Basia, a Anka nawet więcej. Ale tak naprawdę nie chcę tej kasy, dam na jakieś schronisko dla zwierząt – powiedziała wesoło. Marek chciał zapytać dlaczego nie weźmie nagrody, ale przyssała mu się do ust.

Całowali się i powoli rozbierali, ale w pewnym momencie Marek przerwał.

– Czekaj, muszę ci jeszcze coś powiedzieć.

Patrzyła mu w oczy z powagą. Po raz kolejny uświadomił sobie jakie ma piękne oczy – wielkie, błękitne, otoczone długimi czarnymi rzęsami.

– Tylko nie bądź zazdrosna – zaczął. – Ale z jedną z dziewczyn połączyła mnie taka… niezwykła więź – nie wiedział jak to ująć w słowa.

Szturchnęła go dłonią w pierś.

– Zakochałeś się? – zapytała pół żartem, pół z niepokojem.

– Nie, to nie to… ale ta dziewczyna pocieszyła mnie, gdy byłem w najgorszym nastroju, do tego pokazała mi, że w seksie może być tysiąc razy wspanialej jeśli jest w nim uczucie… No nie wiem jak to powiedzieć, po prostu… chciałbym coś dla niej zrobić.

– Jeśli chciałbyś się z nią kochać jeszcze jeden raz to ja się nie zgadzam – odpowiedziała oschłym tonem Orchidea.

– Przestań, nie o to chodzi. Ona ma ogromne problemy finansowe, dlatego tu jest. Żyje w ciągłym strachu, w biedzie i w niepewności. Chodzi o Basię, wiesz.

– To rzeczywiście niezwykła dziewczyna – powiedziała po chwili Orchidea – taka miła i ciepła dla każdego. Między innymi laskami były jakieś niesnaski i kwasy, ale nigdy z nią. Wszystkie ją lubimy i zawsze znajdowała sposób, żeby nas pogodzić. I ona tonie w długach? Nawet te kilkaset tysięcy które stąd wyniesie nie wystarczy?

– Ma osiemset tysięcy długu – powiedział.

– O rany… – szepnęła Orchi. – Słyszałam od króliczków, że ma dostać tyle co ja. – zamyśliła się – co mi tam, oddam jej swoją część.

– Serio? – Marek był zdumiony. W tym momencie poczuł, że kocha ją tysiąckroć bardziej.

– Jasne. Ja tu wygrałam jeszcze jedną nagrodę, więc nie byłoby sprawiedliwie, jakbym wywiozła stąd dwie.

– Jaką jeszcze jedną nagrodę? – zapytał zdziwiony.

– Ciebie – odpowiedziała z uśmiechem.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Komentarze

A więc Marek ostatecznie nie odzyskuje miłości żony… ale w zamian znajduje coś jeszcze cenniejszego.

A jeszcze Basia otrzymała szansę spłaty swoich długów i zaczęcia życia na nowo.

Trochę niespodziewanie Gala Ishtar kończy się więc happy endem. To dobrze. Marek, Orchidea i Basia na to zasłużyli.

A Anna? Anna niech idzie w swoją drogę.

Londyńczykowi udało się doprowadzić swoją opowieść do całkiem udanego i nienadmiernie przesłodzonego finału. Chapeau-bas, to nie zawsze jest łatwe!

Wydaje mi się, że ta historia kończy się w dobrym momencie – nim Czytelnik zdążył się znudzić powtarzalnością Gali i kolejnymi rywalizującymi podczas niej dziewczynami.

Wyszło to całkiem zręcznie i jestem bardzo ciekaw, czym następnym razem uraczy nas ten Autor!

Pozdrawiam
M.A.

Bardzo satysfakcjonujący finał.

Napisz komentarz