Gala Ishtar XIII: Wielki konkurs – Doktor Elżbieta (londynczyk)  4.88/5 (8)

9 min. czytania

Marika Bunny, „XT108143”, CC BY 2.0

Zapaliły się światła. W drugim końcu sali Marek zobaczył, jak naga, pokryta farbami Agnieszka wraz ze swoimi dwoma partnerami wymyka się pod natryski. Ludzie kręcili się w te i we wte, powoli zmierzając w kierunku ogrodu. Kątem oka zauważył Milfkę więc podszedł do niej i zapytał:

– Nie powinniśmy omówić występu? W ogóle, kiedy my wchodzimy? Denerwuję się.

– Nie martw się – odpowiedziała z uśmiechem i pogładziła go po policzku – my jesteśmy przedostatni, więc jeszcze sporo przed nami. Wiem tylko, że pani doktor Ela musi zacząć swój występ dokładnie o czwartej pięćdziesiąt pięć. Ona jest czwarta w kolejce. Potem Daria – Milfka chyba jako jedyna nie nazywała Darii gotką – następnie my i na końcu Milena. Marek przez chwilę starał się zrozumieć, o jaką Milenę chodzi, aż w końcu dotarło do niego, że tak ma na imię młoda nauczycielka. Z nią miał jeszcze mniej kontaktów niż z Wysoką i to też miał nadzieję zmienić.

– Mniej bym się denerwował, gdybym wiedział co planujesz – mruknął Marek. W odpowiedzi obdarzyła go ciepłym przyjaznym spojrzeniem, popatrzyła mu głęboko w oczy, znowu położyła dłoń na policzku i… długo, ale delikatnie pocałowała go w usta. Nie wiedzieć czemu, uspokoił się. Nawet myśl o niewiernej żonie przestała budzić w nim aż tak gwałtowne uczucia. Teraz były tylko te ciepłe usta, delikatny dotyk, piękna kobieta w jedwabiu. Wyciągnął rękę, żeby jej dotknąć, ale już się odsunęła i szepnęła:

– Zostawmy coś na pokaz.– Potem mrugnęła, odwróciła się na pięcie i odeszła w kierunku baru. Patrzył za nią zbaraniałym wzrokiem. Czy ja się właśnie zakochuję w dziesięć lat starszej kobiecie którą poznałem ledwie wczoraj? Nie dało się ukryć, że między nim a Milfką nawiązała się jakaś intymna więź, i to praktycznie od pierwszego momentu, gdy się ze sobą zetknęli, dzień wcześniej, w czasie pierwszego konkursu. Czuł też dużą bliskość z panią doktor, choć z innych powodów – ale coś jakby przyciągało go do starszych kobiet. Milfka miała trzydzieści osiem lat, choć wyglądała bardzo młodo. Pani doktor, z tego co pamiętał, trzydzieści cztery. To i tak o sześć lat więcej niż on sam, ale mimo to czuł jakąś emocjonalną więź z obiema kobietami. Pragnienie oczywiście też, ale były tu kobiety, których pożądał bardziej. Na przykład Daria, gotka nie-gotka, z jej ostrym makijażem, farbowanymi włosami i znudzonym wzrokiem Billie Eilish. Jak teraz o tym myślał, dochodził do wniosku, że to ona podsunęła wybór muzyki do przedstawienia jego żonie. Ale na sam widok Darii, na samą myśl o niej robiło mu się czerwono przed oczami i chciał rzucić się na nią jak na kawał mięsa. Zresztą dokładnie to zrobił poprzedniej nocy, choć była już mocno „wyeksploatowana” przez innych facetów. Czuł jednak, że znowu jej pragnie. Myślał czy teraz do niej nie podejść i nie zaciągnąć gdzieś, ale w końcu się opanował – dziewczyna miała niedługo przedstawić swój pokaz i nie chciał jej rozpraszać.

Czas oczekiwania na następne widowisko większość gości spędziła na rozmowach o dotychczasowych występach. Z tego co słyszał Marek, na razie najsłabiej wypadała Orchidea ze swoim konkursem – ale i ona miała zaciekłych zwolenników, zwłaszcza kilku, którzy koniecznie chcieli zobaczyć odbiór nagrody przez grubasa. Na myśl o tym Marka zakuło w sercu. Jego żona była ewidentnie objawieniem dla wszystkich – sprawiało mu to jakąś gorzką satysfakcję. Wśród tych, z którymi rozmawiał jej występ był nadal faworytem, mimo niesamowitego pokazu, jaki dała Wysoka.

Zbliżała się wyznaczona godzina, więc wszyscy powoli kierowali się w stronę sali widowiskowej. Na miejscu spotkało ich zaskoczenie – dotychczas scena była otoczona fotelami i sofami, można było podziwiać występy z każdej strony, można było wstać i zobaczyć prezentację pod innym kątem – i wielu tak robiło. Teraz wszystkie fotele ustawiono z jednej strony, trochę jak w kinie. Po przeciwnej stronie ustawiono scenę, na której pojawił się gipsowy mur, taki jaki często jest używany w teatrze jako dekoracja. W murze było duże, zasłonięte ciężkimi, czerwonymi kotarami okno. Tuż przed oknem stało biurko, a na nim laptop. Wyżej nad sceną pojawił się wielki monitor.

Tym razem nie było ciemności, świateł na scenę i jupiterów. Wszystko było normalnie oświetlone, jak w każdy inny dzień. Po chwili zza kotar wyłoniła się pani doktor – wychynęła do połowy, oparła się łokciami o parapet gipsowego okna, eksponując w ten sposób duży dekolt w czerwonej bluzce. Kotara za nią szczelnie się zasunęła, tak że tylko górna połowa jej ciała była widoczna. Miała tę samą fryzurę co wcześniej – włosy jasny blond, dość krótkie, ułożone w eleganckie fale i ozdobione kilkoma spinkami. W uszach miała wielkie, okrągłe kolczyki, a na twarzy elegancki makijaż. Na uszach miała też zestaw telefoniczny – małą słuchawkę z cienkim mikrofonem sterczącym tuż przy ustach.

Gdy już wygodnie oparła się o parapet i rozejrzała po widowni, a kotara za nią została szczelnie zasłonięta, można było usłyszeć jej ciche westchnienie. Markowi wydawało się że zagryzła dolną wargę, a jej oczy zaszły na chwilę mgłą… Mógł przysiąc, że po chwili biust lekarki zaczął podrygiwać w przód i w tył, jakby ona sama, lub ktoś za nią poruszał nią tam i z powrotem. Jednak z wyrazu jej twarzy nie można było niczego odgadnąć.

– Najmocniej państwa przepraszam – powiedziała do mikrofonu lekko drżącym głosem, który jednak szybko się uspokoił – oczekują państwo kolejnego występu, ale niestety coś ważnego mi wyskoczyło. Jak niektórzy z was wiedzą, jestem członkiem zarządu niewielkiej firmy oferującej usługi medyczne. Dzisiaj mamy połowę czerwca, a do końca miesiąca musimy złożyć sprawozdanie z działalności. Niestety na dziś, właśnie na tą godzinę prezes zarządu zwołał posiedzenie. Na szczęście mogę je odbyć zdalnie za pomocą aplikacji zoom, ale wypada ono niestety akurat w czasie mojego występu. Organizatorzy naszego weekendu w ramach absolutnego wyjątku pozwolili mi połączyć się z zarządem i odbyć spotkanie. Żeby nie myśleli państwo, że się wymiguję i zmyślam, odbędę spotkanie na zoomie na państwa oczach – będzie pewnie nudnie, ale przynajmniej uwierzycie, że odwołany występ to nie moja wina. Mamy obowiązek mieć włączone kamerki na tych spotkaniach, dlatego będę musiała się pokazać innym członkom zarządu – jest nas sześcioro. Na szczęście Zoom pozwala dodać sztuczne tło do obrazu, więc może nie zauważą co się za mną dzieje. Zresztą przecież nic się nie dzieje – tu puściła oko do publiczności. – Mam też mikrofon, który powinien zbierać wyłącznie mój głos, ale mimo to na wszelki wypadek proszę o ciszę w czasie rozmowy. Spotkanie potrwa nie dłużej niż dziesięć, piętnaście minut. Będziecie mogli obserwować moich rozmówców na tym wielkim monitorze.

Historyjka z odwołanym występem od razu wydawała się Markowi szyta grubymi nićmi. Przecież czekali tyle czasu, mogli poczekać jeszcze piętnaście minut, aż skończy spotkanie? Postanowił jednak tego nie roztrząsać i poddać się biegowi wydarzeń. Nikt nie wychodził z sali, więc prawdopodobnie inni też nie kupowali zawiłego tłumaczenia lekarki.

Włączyła laptopa i aplikację. Okazało się, że wszyscy uczestnicy spotkania już są i czekają tylko na nią – dołączyła i na monitorze pojawiło się sześć twarzy. Był tam starszy, szacowny facet około sześćdziesiątki, w okularach i z siwymi włosami. Kobieta w średnim wieku i eleganckiej garsonce, ewidentnie wdzwaniająca się z jakiegoś biura. Dwóch młodych lekarzy w kitlach, pewnie łączących się gdzieś z gabinetów. I jedna nieco starsza lekarka w okularach. Oprócz nich pojawiło się oczywiście okienko z Elżbietą, która jako jedyna miała włączone sztuczne, komputerowe tło za swoimi plecami.

– Dzień dobry i przepraszam was drodzy państwo za spóźnienie – powiedziała tym razem do członków zarządu. – Mam w domu remont, zdyszany pies biega mi pod nogami, a do tego są kłopoty z połączeniem. Proszę się więc nie dziwić jeśli zniknę, zniknie mój obraz lub usłyszą państwo jakieś dziwne dźwięki. Mam nadzieję, że mimo to damy radę szybko się uwinąć.

– Dzień dobry. Zrobimy co się da. Niniejszym otwieram spotkanie zarządu celem przyjęcia sprawozdania z działalności za poprzedni rok. Doktor Elżbieta przedstawi teraz liczby podsumowujące naszą zeszłoroczną działalność.

Nawet na jej okienku w zoomie można było zauważyć, że Elżbieta podryguje w przód i w tył, mimo że ustawiła kamerę na duże powiększenie, tak że widać było tylko jej twarz i małą część dekoltu. Najbardziej zdradzały ją huśtające się tam i z powrotem kolczyki. Marek zauważył, że drgnęła jeszcze raz, zagryzła dolną wargę i na chwilę zastygła. Po czym znowu zaczęła się poruszać w przód i w tył, choć najwyraźniej starała się z tym walczyć.

– Oczywiście – powiedziała drżącym głosem – a więc liczba wizyt…. tu zaczęła recytować kolumny liczb, podawała kwoty, odpowiadała na przerywające jej pytania i tak dalej. Przez większość czasu radziła sobie dobrze, ale czasem głos jej się dziwnie załamywał, choć potem udawało jej się opanować. Czasem robiła pauzę i zamykała oczy w dziwnych momentach, tak że jeden z młodych lekarzy zaczął mrużyć oczy i usilnie wpatrywać się w ekran – zapewne w jej okienko.

Widownia zdawała już sobie sprawę, że jej słowa o odwołaniu występu to był tylko wybieg mający na celu wciągnięcie ich głębiej w intrygę. Marek rozejrzał się wokół siebie – widzowie wpatrywali się w panią doktor z zastygłymi uśmieszkami niedowierzania na twarzach. Ona tak naprawdę? Czy tylko udaje? To pokaz dla nich, ściema, nie ma żadnego zarządu? Ktoś obok Marka wyraził taką wątpliwość, ale gość obok zaraz mu odpowiedział przyciszonym głosem:

– Nie, ona naprawdę tam zasiada, a ja znam tego starego, to prezes. Korzystamy z ich usług, mała ale ekskluzywna firma.

Gdy wyobraźnia widzów była już pobudzona do granic różnymi scenariuszami, nadszedł gwóźdź programu – kotara za plecami Elżbiety nagle się rozsunęła i oczom oglądających ukazał się niezwykły widok. Za lekarką stał grubawy facet i energicznie posuwał ją od tyłu. Musiała się bardzo zapierać, żeby jego pchnięcia nie były bardziej zauważalne dla wszystkich widzących jej przód. Co więcej, za jej kochankiem stała kolejka kilku innych, gotowych go zastąpić.

Zapomniawszy zupełnie o prośbie o ciszę, widownia eksplodowała gromkimi oklaskami. Na szczęście Elżbieta miała dość refleksu żeby natychmiast wyłączyć mikrofon. Mimo to prezes zapytał:

– Cóż to pani Elu za oklaski? – jak tylko owacja ucichła włączyła ponownie urządzenie.

– Robotnicy u mnie… – jęknęła opanowując się z trudem, gdyż facet z tyłu przyspieszył swoje ruchy – oglądają jakiś mecz.

– Mecz, dzisiaj? – zdziwił się jeden z młodych doktorów. – Kto gra?

– Nie wiem, może jakaś powtórka, nie interesuję się sportem – odpowiedziała zniecierpliwiona. Tymczasem facet za nią wbił się w nią mocniej, stęknął i ewidentnie skończył w niej. Sapnął i odsunął się na bok, a na jego miejsce natychmiast podszedł następny. Ten przynajmniej starał się być ostrożniejszy i nie popychał jej tak mocno, więc udało jej się znowu opanować.

Jej aktywna rola w spotkaniu najwyraźniej się skończyła, ponieważ teraz głos zabierali inni uczestnicy. Marek zauważył, że robiła coraz dziwniejsze miny i coraz trudniej było jej się opanować. Raz zacisnęła zęby na własnej dłoni. Potem wyłączyła mikrofon i schyliła się tak, że w kamerze było widać tylko tył jej głowy. Widzowie na sali mogli natomiast patrzeć jak krzyczy z rozkoszy, gdy kolejny kochanek dochodził w niej do ekstazy.

Marek widział, że Ela nie da rady kontynuować tej maskarady. Chyba przeliczyła się z siłami licząc na to, że wytrzyma całe spotkanie. Inni uczestnicy zooma zaczęli marszczyć brwi i przyglądać się ekranom podczas gdy baby w garsonce, gadającej o rozszerzeniu oferty, nikt nie słuchał. Marek zaczął się obawiać, że Ela napyta sobie dużych kłopotów. Siedział blisko sceny, więc podbiegł szybko do biurka i wyszarpnął kable z laptopa a następnie go zatrzasnął. Wtedy lekarka porzuciła wszelkie próby opanowania podniecenia i zaczęła cała drżeć w ekstatycznych konwulsjach. Jej kochanek przyspieszył ruchy i też przestał się hamować – jęczał przy każdym coraz silniejszym pchnięciu. Kobieta krzyczała z rozkoszy wbijając paznokcie w blat biurka. W końcu facet z rykiem godnym buhaja eksplodował w niej, po czym zamroczony runął na jej plecy, przyciskając ją do parapetu. Gdyby kamerka była włączona pewnie przebiłby swoją twarzą komputerowe tło, ale w tym momencie i tak zarząd już pewnie wiedziałby, co dzieje się u doktor Elżbiety.

Na szczęście to był już ostatni z szeregu jej kochanków (ilu ich było? pięciu? sześciu?) Marek stał przy biurku jak zahipnotyzowany, obserwując z bliska ich ekstazę. Teraz chciał wrócić na miejsce, ale lekarka złapała go za rękę. Po tym co widział zdziwił się, że jest w ogóle przytomna.

– Dziękuję – powiedziała słabym głosem i uśmiechnęła się. – Chyba uratowałeś mi życie.

– Może nie życie, ale karierę pewnie tak – odpowiedział nieskromnie – pamiętaj, żeby napisać jakiegoś esemesa, że zerwało ci połączenie, robotnicy przecięli przypadkiem kabel, pies zjadł laptopa czy coś w tym stylu.

Lekarka dłuższą chwilę leżała przewieszona przez parapet, opierając głowę na biurku. Ciężko dyszała. W końcu strząsnęła z siebie samca, wyszła chwiejnym krokiem zza muru i ukłoniła się widowni. Nagrodzono ją burzą oklasków.

Przejdź do kolejnej części – Gala Ishtar XIV-XVI: Wielki konkurs – Daria. Basia. Milena

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tags:
Blog Comments

Człowieku pisz powieści, łyknąłem z żoną te opowiadania jak łasuch czekoladę, ale czekam na więcej. Fabułą aż chciało by się być w centrum.

Doktor Elżbieta to moja ulubiona bohaterka drugoplanowa w tej historii, więc nie mogę wystawić innej noty niż najwyższa 🙂

Bardzo ryzykowny występ. Doktor Elżbieta musi lubić życie na krawędzi. Ciekawe, czy ten występ przyniesie jej triumf!

Pozdrawiam
M.A.

Fajny rozdział, ale w całej serii czuć już jakby lekką monotonię. Może pora zmierzać do finału?

Leave a Comment