XVII
Przebudziłem się, gdy mrok już dawno opanował świat. Boląca wręcz erekcja przypominała, że hasło „długo i namiętnie” przypuszczalnie nabrało zupełnie nowego znaczenia. I to bynajmniej nie takiego, jakiego bym oczekiwał. Długo będziesz czekał, namiętnie możesz marzyć. Wiem, wiem, stres, szpital, ciąża, to nie przelewki i ma prawo być wykończona, ale ta mała cząstka rozpieszczonego chłopca we mnie tupie nogami, wrzeszcząc, że ja chcę, teraz, zaraz, natychmiast! Spojrzałem jak spokojnie śpi. Ufna, leciutko uśmiechnięta, dłońmi podświadomie głaszcząca brzuch. Mały chłopiec przestał krzyczeć. Stał teraz z naburmuszoną miną i założonymi rękoma. Z każdą sekundą patrzenia na nią, zła mina stawała się mniej zła, a w kącikach ust zaczynał gościć uśmiech, jak na widok ręki wyciągającej wielką paczkę słodyczy zza pleców. Nie miałem serca jej budzić. Wstałem cicho z łóżka, wypełniając puste miejsce kołdrą, by nie odczuła chłodu.
Zacząłem rozglądać się za elementami ubrania, które jeszcze parę godzin temu w takim pośpiechu zdejmowałem. Wszystkie zniknęły. Pani Dominiki o to raczej nie podejrzewałem, więc musiała to być sprawka pani Krysi. Czasami czułem na swoim tyłku jej wzrok. Miała, oczywiście, swoje lata, ale jej wspominki o wczasach FWP dawały sporo do myślenia. Koniecznie muszę ją sprowokować, by opowiedziała całą tę historię. Pewnie niejednego mógłbym się nauczyć. Teraz wyobraziłem sobie, jak zbiera porozrzucane ubrania moje i Tośki, gapiąc się niby ukradkiem na moje kudłate przyrodzenie. No nic, jej się w końcu też coś od życia należy. Ja za to musiałbym chyba jednak udać się to toalety, a tu zupełnie nie mam czym się okryć. Kołdra z wiadomych przyczyn odpada, rzeczy brak, ręczników brak, a w sukienkę raczej się nie zmieszczę, choć przez ten dobrobyt i lenistwo niedługo brzuchy będziemy mieć podobne. No, ale jak to mówią: duże węże, by się schować, potrzebują dużego głazu. Żarty żartami, a potrzeba pili. Miałem nadzieję, że wszystkie drogie panie grzecznie śpią, a ja z nieco już oklapłą fujarką przemknę się do łazienki. Plan udał się połowicznie. Trasę „do” pokonałem bezproblemowo, jednak powrót został brutalnie przerwany, gdy już łapałem za klamkę pokoju Tośki.
– Chyba powinnam wezwać policję, bo po moim domu grasuje goły facet z oklapłym fiutem. – Drwiący głos pani Dominiki poraził mnie jak grom.
– Ale za to z czystym. Świeżutko umyty, chce pani sprawdzić? – Nie potrafiłem powstrzymać się od tej sarkastycznej uwagi. – Reszta ciała również. – Zacząłem błogosławić przezorność i szybki prysznic. Stała nago w drzwiach sypialni, wymachując od niechcenia sztucznym penisem.
– Kto wie? Może sprawdzę. Teraz bardziej przydałyby się sprawne ręce do obsługi tego. Chodź – dodała tonem nieznoszącym sprzeciwu, wskazując na mnie trzymanym w ręku przedmiotem. Odwracając się, utraciła jednak nieco równowagę. Wyglądało na to, że odreagowywała stres przy pomocy procentów. A mnie samego od razu też zaczęło suszyć, w końcu człowiek nie wielbłąd. Poszedłem jednak za nią, posłusznie jak psiak. Leżała już na łóżku, zwrócona do mnie plecami. Przewróciła się na brzuch, podciągając nogę. Jej kobiecość czekała wyeksponowana, oświetlona dyskretnym blaskiem płomienia świecy. Ona sama była jednak nieco inna, niż Pani Dominika, do której przywykłem.
– Dzisiaj będziesz się musiał bardzo postarać. Chcę, a moje maleństwo, jak na złość, jest suche jak pieprz. Zupełnie nie ma ochoty współpracować. Nie życzę sobie żadnych nawilżaczy, śliskiego języka, na dodatek widziałam, żeś nieogolony, byłabym cała podrapana. Niech twoje palce zdziałają cuda i możesz też użyć przyjaciela. Zaniedbujesz mnie ostatnio, więc muszę korzystać z tego cholerstwa – skończyła monolog.
Nabrałem pewności, że poziom alkoholowego znieczulenia pracodawczyni jest znaczny. Moje szanse na sukces malały, a na wzrost jej frustracji rosły. Wiedziałem, że oczekuje prawie niemożliwego. Chciała rozładować tłumioną wściekłość, frustrację, a chyba też zazdrość. Ja za to czułem się postawiony pod ścianą. Położyłem się za nią i przytuliłem delikatnie. Palce zaczęły nieśpieszną wędrówkę po szyi i uchu, by zagłębić się w jej włosach. Zamruczała delikatnie z aprobatą. Kierunek działania okazał się słuszny. Frontalny atak na cipkę był z góry skazany na niepowodzenie. Potrzebowała rozluźnienia, a to wymagało czasu. Niestrudzone palce ciągle znajdowały jakiś pominięty skrawek skóry, wracając do gęstych i pachnących perfumami włosów. Pozwoliła mi uchwycić wargami płatek ucha, bym mógł possać go delikatnie, przechodząc w lekkie muśnięcia językiem. Mogłem wyczuć stwardniałą nieco brodawkę dostępnej piersi. Każdy dotyk uczyniłem delikatnym niczym muśnięcie piórkiem. Żadnej gwałtowności ani pośpiechu. Reagowała drobnymi dreszczami, pomrukiwaniem i sapaniem. Wędrówka do wypiętych pośladków zajęła sporo czasu. Do strefy, która według jej własnych słów, bezczelnie odmawiała współpracy. Mimo wyczuwalnego podniecenia, faktycznie nie kłamała. Nie okazywała bowiem szczególnej gościnności.
Pieszczoty, cała masa pieszczot (?), tylko to mogło pomóc. Rozchyliłem płatki z wyczuciem. Jeden drobny, nieostrożny ruch mógł zniweczyć wszystkie wcześniejsze starania. Palec wniknął do środka, by wydobyć ukryte pokłady wilgoci. Różowość, pokrywana systematycznie naturalnym nawilżeniem, osiągała mój ulubiony blask. Ona jednak ciągle czekała. Przyjmowała wszystko, chłonęła, jednak brakowało tego czegoś. Tej kropki nad „i”. Palce zastąpił sztuczny przyjaciel. Operowałem w jej wnętrzu, próbując odnaleźć optymalny sposób. Próbując przywołać te wszystkie chwile, w których czułem jej normalne podniecenie. Moje myśli zaczęły jednak odpływać na zupełnie inne wody, ruchy stały się mechaniczne, beznamiętne. Nabierałem stopniowo wrażenia, jak gdybym przyglądał się gdzieś z boku jej aktowi kopulacji, a moje dłonie pracują bez wiedzy właściciela. Pracowałem, przyglądając się biernie jak ktoś bierze ją niczym swoją własność, nie
dbając o jej satysfakcję, a jedynie o własne spełnienie. A ona mu się oddaje. Tak po prostu. Bez uczucia. Zwierzęco. To było ponad moje siły. Nie mogłem, nie chciałem, nie zgadzałem się na coś takiego. Zebrałem siły. Sztuczny opuścił jej wnętrze, oddając pole żywemu. Ciepło i natura. Tego najwidoczniej pragnęła, bo kilka zaledwie ruchów wystarczyło, by doszła. Nie spektakularnie, z donośnym jękiem, lecz cicho, zdradzana tylko przez skurcze i oddech. Tłumione napięcie eksplodowało, tłocząc nagromadzone nasienie. Natrętna myśl wgryzła się ponownie w umysł, obawa, że to właśnie cudze nasienie tworzy tę wilgoć, a nie jej własne ciało.
Padłem wyczerpany u jej boku. Nie mogłem dojść źródła tych omamów. Czyżby dawała o sobie znać podświadoma zazdrość? A może jakiś inny demon? Z tych rujnujących jaźń rozważań wyrwało mnie ciche pochrapywanie. Cienka struga sączyła się spośród nabrzmiałych płatków, tworząc mało gustowną plamę na pościeli. Nie czułem potrzeby spędzenia z nią nocy, przykryłem kołdrą i opuściłem pokój.
– Gdzie byłeś tak długo? – wymamrotała przez sen Tośka.
– W łazience.
– Kłamiesz. Czuję zapach perfum mamy – rzuciła zdecydowanie już rozbudzona. Kobiety mają jakiś zmysł do rozpoznawania takich rzeczy.
– To po co pytasz?
– Chciałam się tobą zająć, a ty uciekłeś do niej.
– Nie uciekłem, tylko mnie dopadła. – Próbowałem niezdarnie się bronić lecz Tośka nakręcała się coraz mocniej – I tak ci nie wierzę. Wolisz kochać się z nią, bo ja robię się gruba.
– Kochanie, to nie tak.
– A jak? – Zaczęła szlochać w poduszkę.
Przytuliłem ją mocno, chociaż próbowała z całych sił wyrwać się i odtrącić moją rękę.
– Dla mnie jesteś najpiękniejsza. Przecież wiesz.
– Mówisz tak, bo chcesz się ze mną pieprzyć. Auć! Co robisz, wariacie? – pisnęła, gdy klaps spadł na jej goły pośladek.
– Przy dziecku mówimy ładnie. Zapamiętaj. A kochać się z tobą będę i tak. Mówiłem ci już, jak kręcą mnie ciężarne?
– Ty naprawdę jesteś nienormalny. I mógłbyś go zabrać, bo mnie uwiera.
– Nie zabiorę, tylko właśnie schowam głębiej.
– Wstręciuch.
– Maruda.
Nie odezwała się już więcej i ufnie wypięła tyłeczek. Tym razem spełnienie oczyściło umysł.
XVIII
Zawsze ciekawiło mnie, kiedy facet przestaje być samcem. Nie w znaczeniu końca możliwości seksualnych, ale kiedy przestaje się oglądać się z zainteresowaniem za przedstawicielkami płci przeciwnej. Tak, tak, rozumiem głosy oburzonych, że przecież samiec to nie tylko penis i popęd, że męskość to wiele innych ważnych kwestii, ale … Zawsze pojawia się to „ale”. Pani Dominika postanowiła, że nadszedł czas, bym się przewietrzył, a i może czegoś nowego nauczył, więc pora wysłać mnie z misją specjalną do stolicy. Świadoma, że utknę tam na ładnych parę godzin, bez możliwości ucieczki, odczuwała chyba jakąś perwersyjną przyjemność z tego faktu. Aby zwielokrotnić katusze, a znając moją antypatię do tego środka transportu, zadecydowała, że pojadę pociągiem. Okazując jednak nieskończoną łaskę, obdarowała mnie biletami na Inter City. Dobre i to, bo wyrwany z łóżka o nieludzkiej godzinie, będę mógł wypić naparstek rozpuszczalnej kawy, w cenie biletu. Sukces niebywały, klękajcie narody. O drobnych słodyczach, które kiedyś dołączali w formie poczęstunku, to już nawet najstarsi górale nie pamiętają. Dziwiło mnie nieco, że ona sama nie chce jechać na to spotkanie, ale stwierdziła, że woli spędzić dzień z córką, a do mnie ma pełne zaufanie, bla, bla, bla. Pani płaci, pani wymaga, to powszechnie wiadomy fakt, ale zalatywało to kłamstewkiem na kilometr. Przez skórę czułem, że zamierza odbyć ważne negocjacje z Tośką, których to ja zapewne stanę się tematem kluczowym. Wolałem sobie jednak tego nie wyobrażać, bo na pewno będzie krzyk, będą łzy, a moje biedne serduszko by tego nie zniosło. Odwaga, odwagą ale resztki instynktu samozachowawczego należy próbować zachować i zastosować taktyczny odwrót.
Zasiadłem w pociągu bladym świtem, próbując grać wypoczętego i wyspanego. Trudna sztuka, ale czego się nie robi, by sprawić odpowiednie wrażenie. Podróże pociągami zawsze stanowiły dla mnie okazję do obserwacji ludzkich zachowań. Postanowiłem więc wrócić do tego może mało chwalebnego zajęcia – czasowypełniacza, który bądź co bądź, czegoś uczy. Dworzec i peron okazały się w tym względzie wyjątkowo nudne i bezbarwne, zapewne z powodu wczesnej pory. Liczyłem, że choć w wagonie będzie ciekawiej, a tu nic. Prawie pusto. Pasażerowie rozsiani zasadniczo pojedynczo. Lipa. Jak w polskim filmie, nic się nie dzieje. Nagle z tej czarnej rozpaczy wyrwało mnie pojawienie się jakiejś drobnej postaci.
– Przepraszam, może mnie pan przepuścić? Mam miejsce pod oknem – dobiegł mnie głos tejże postaci.
– Oczywiście. Proszę. – Uniosłem z fotela cztery litery, wpuszczając drobną brunetkę na przynależne jej miejsce.
No i stało się. Obiekt obserwacji numer jeden pojawił się sam. Średniego wzrostu, całkiem ładna, biust niczego sobie, drobny tyłeczek. Miło popatrzeć. Tylko ten wyraz twarzy. Ubrana w korporacyjny, granatowy mundurek, sprawiała wrażenie nakręconej do ostateczności sprężyny. Spięta, zażarta, głodna sukcesu. Idealna kandydatka do wyciśnięcia niczym cytryna przez firmowe tryby, by po latach awansować lub wypluć. Mój specyficzny „stosunek” pracy wydawał się przy tym rajem na ziemi. Swoim zwyczajem, zacząłem postrzegać jednak w niej kobietę, szukać i zgłębiać aspekty atrakcyjności. Dawała ku temu sposobność, systematycznie sięgając po jakieś drobiazgi z górnej półki. Pod granatowym materiałem dopasowanych spodni odznaczały się wyraźną koronką skąpe majtki. Kobiecość skryta pod pancerzem. Zakamuflowana indywidualność w świecie klonów. Poznawszy ich krój, zacząłem zastanawiać się nad kolorem. Banalne rozważania są najlepszym wypełnieniem czasu, bo lektura pośpiesznie kupionej gazety, w dobie zalewu negatywnych wiadomości, przytłacza. Dwa, góra trzy artykuły i człowiek ma po prostu dość. Obiektywizmu zero. Cień szansy na dotarcie do prawdy daje dopiero długie studiowanie tematu, przy wykorzystaniu różnych źródeł, a na to nie mam ochoty podczas porannej podróży.
Za którymś razem los się do mnie uśmiechnął i spod przymkniętych powiek dostrzegłem skrawek turkusowej koronki. Plan zrealizowano. Uśmiech zagościł na ustach, pozwalając na zapadnięcie w błogą drzemkę. Sen okazał się całkiem barwy. Rzeczona brunetka, leżąca nago w pościeli. Bladoróżowe brodawki kształtnych, młodych piersi sterczały zadziornie. Jej ręce wędrujące po całym ciele, by spocząć na gładko wydepilowanym łonie. Szeroko rozwarte nogi,
otwierające drogę do nabrzmiałych, ociekających sokami płatków. Właśnie tam, gdzie paluszek trąca niezaspokojoną kuleczkę łechtaczki. Palce drobnej dłoni wnikają kolejno. Jeden, drugi, trzeci już z trudem znajduje miejsce. Błyszczą wilgocią. Wędrują teraz do ust, aż czuję ten smak. Intensywne tarcie doprowadza ją na szczyt. Wygina się w łuk. Nie może powstrzymać jęku. Widzę własną dłoń, która wprowadza cały palec w jej wnętrze, zagina go ku górze i następnie wyciąga, bezlitośnie traktując rozpalony skarb odrobinę szorstkim dotykiem. Wchłaniam słodki zapach, licząc, że po chwili przyjdzie ubrana i naga równocześnie. Sukienka okrywa wprawdzie ciało, zdradzając jednak sekrety piersi, dając dostęp do pokładów wilgoci.
– Dzień dobry. Pana bilet poproszę. – Głos konduktora przerwał słodkie marzenia. Tylko spodnie stały się zdecydowanie zbyt ciasne od tych urojeń.
– Proszę – odpowiedziałem, podając papier.
Marzenie nie wróciło już, niestety. Towarzyszka podróży, w imię lepszej sprawy, męczyła modny komunikator w swoim telefonie. Dotarł do mnie pewien smutny fakt. Ludzie w pociągu już prawie ze sobą nie rozmawiają. Siedzą wpatrzeni w ekrany smartfonów albo laptopów i milczą. Zanikł nawet tak znamienny niedawnymi jeszcze czasy objaw „godziny ósmej”, o której masowo zaczynały dzwonić telefony. Cisza i stukot kół, tylko to.
Zaplanowane spotkanie dało mi możliwość podziwiania architektury stołecznych wieżowców. Naprawdę je lubię. Może to efekt wpływu codziennej dla mnie, lokalnej, niskopiennej zabudowy, ale podobają mi się. Nie myślę wtedy o stłoczonych w nich ludziach, ale cieszę się, próbując odczytać myśl architekta, choćby najbardziej niedorzeczną. Strzeliste, sięgające wysoko i lśniące. Tak silnie oderwane od szarości poniżej.
Stałem wpatrzony w panoramę rozciągającą się za przeszklonymi ścianami sali konferencyjnej, gdy weszła ona. Kolejna osoba, która dziś przykuła mój wzrok. Farbowana, niewysoka blondynka w króciutkiej spódniczce, zupełnie nie przystającej do powagi spotkania. I jak tu zachować uwagę i koncentrację. Moja słabość wyłazi wszystkimi porami skóry. Ma mnie na widelcu, a przecież tak daleko jej do perfekcyjnej, seksownej elegancji pani Dominiki, nie wspominając o radosnym pięknie Tośki. Starałem się, naprawdę starałem się utrzymywać z nią kontakt wzrokowy. Ignorować pozostałe przymioty. Ale nie udało się. Spojrzenie w każdym możliwym momencie uciekało w stronę złączenia ud. Szklany stół nie ułatwiał zachowania koncentracji. A już zupełnie pokonał mnie widok koronki cielistych majtek. Jak tu prowadzić rozmowy?
Czyżby moja niechlubna sława dotarła tutaj przede mną? Moja słabość do kobiecych sztuczek i wdzięków? O losie, ciężki, nieludzki. Pani Dominika zapewne nie była świadoma, na jak ciężką próbę mnie wysyła. Jednak mam takie przedziwne szczęście, że zazwyczaj nie chcą mnie tam, gdzie ja chciałbym się znaleźć. Pragnąłem dostać się, choćby na krótką chwilę, pomiędzy te uda, lecz ton głosu, sposób odpowiedzi oraz mnóstwo innych, nieuchwytnych ale tworzących wyraźny przekaz szczegółów, mówiły, że to się nie uda. Los czuwa nade mną, kusząc wprawdzie, ale nie pozwalając do końca zbłądzić
Rozmowy okazały się trudniejsze niż przypuszczałem, nie tylko ze względu na czynniki dekoncentrujące, lecz również z powodów czysto merytorycznych . Współpracujemy – ok., mamy wspólny cel – ok., przekonaj nas jednak, że powinniśmy przedstawić projekt do akceptacji inwestorów, aby to wam zlecili jego wykonanie.
Potrzebowałem chwili do namysłu. Przerwa oraz dalekie spojrzenie na panoramę miasta i moje ulubione wieżowce przyniosły chyba to, czego oczekiwałem. Projekt w początkowej fazie nie wymaga wsparcia wyżej, ani specjalnego finansowania. Możemy uruchomić go własnymi siłami, a przedstawić dalej, gdy będzie już przynosił konkretne efekty. Tak, to była myśl. „Cielista” przyjęła to chłodno, bez entuzjazmu. Wygłosiła kolejny monolog i pozostawiła mnie w próżni. Nie był to jednak zmarnowany czas. Decyzje podejmowane szybko, w stresie, są dobre gdy gaszą pożar, a ja ciągle muszę uczyć się pokory i cierpliwości.
Zaduma towarzyszyła mi przez całą drogę powrotną. Nie była w stanie przerwać jej nawet starsza zakonnica, gadająca gdzieś za plecami radośnie przez telefon, umawiająca się na spotkanie z entuzjazmem nastolatki przed pierwszą randką. A za towarzyszkę znów miałem kobietę pochłoniętą przez internet. Krótkie „dzień dobry” i koniec konwersacji. Ludzie cienie.
Niepokój wzrósł dopiero gdy zbliżałem się do drzwi rezydencji. Bałem się widoku Tośki zalanej łzami, Dominiki mrocznej niczym chmura gradowa, przemykającej w tle pani Krystyny. Wszędzie tyle kobiet. Każda spragniona uczuć i atencji, ale tak różna w sposobie ich zaspokajania. Cisza przetykana delikatną, nastrojową muzyką. Moje panie przy stole z zapaloną świecą, czekające na mnie.
– Jesteś wreszcie – zaczęła w swoim stylu pani Dominika, podczas gdy Tośka radośnie rzuciła się na szyję, całując mocno.
– Jestem. Cóż za przedziwna zgodność i sielanka.
– Nie ironizuj, tylko myj ręce i chodź do nas.
Poszedłem niepewnie do łazienki. Teraz dopiero poczułem prawdziwy lęk, cóż one wymyśliły. Nauka jednak ciągle trwa.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Nefer
2023-12-19 at 20:29
Nader ciekawa secna w pociągu. Z jednej strony obserwacja zmiany obyczajów pdróżujących obok siebie pasażerów, którzy obecnie zdają się wzajemnie się nie dostrzegać, z drugiej ujawnienie ciekawej pasji głównego bohatera. 🙂 Otwarte zakończenie opowieści pozwala prędzej czy później wrócić do historii „Najemnika”.
Pozdrawiam
Szarik
2023-12-24 at 12:51
Dziękuję Neferze. Owszem naszło mnie na refleksje nad otaczającym światem i zmianami, które zaszły w obyczajach. Czułem potrzebę podzielenia się nimi. Natomiast drzwi Najemnika pozostały uchylone, jeśli bogowie pozwolą, otworzę je powtórnie.
Emilia
2023-12-21 at 21:47
I to już? Koniec? Nic więcej nie będzie? Ani rozstrzygnięcia trójkąta z matką i córką, ani dalszego ciągu wątku kryminalnego?
Trochę to takie… urwane. Życie toczy się dalej – trudno to uznać za satysfakcjonującą konkluzję.
Szarik
2023-12-24 at 12:54
Na dziś koniec, czy na przyszłość – nie wiem. Dziękuję, że dotrwałaś do końca, nawet jeśli nie dał on spełnienia.
Thorin
2023-12-22 at 11:09
Na plus – nie było w końcu szkoły rodzenia.
Na minus – akcja nie wróciła. Wygląda na to, że poprzedni odcinek stanowił kulminację fabularnych wydarzeń.
Finał trochę nijaki. Nic nie zostało rozstrzygnięte. Czyżby to furtka do sequela? Jeśli mielibyśmy w nim zobaczyć Najemnika w pieluchach, to może lepiej nie…
Generalnie ten serial więcej obiecywał, niż dowiózł. Trochę szkoda, bo potencjał był jak mi się zdaje większy.
Szarik
2023-12-24 at 13:01
Dziękuję za to, że byłeś z tą mini serią tak długo i za wszystkie Twoje uwagi. Uczę się powoli i mam świadomość niedoskonałości. Oby kolejne prace, gdy powstaną, były lepsze i bardziej satysfakcjonujące. A do Najemnika może kiedyś wrócę i pewne błędy poprawię.
Megas Alexandros
2023-12-22 at 23:17
A ja nie jestem zaskoczony takim finałem.
Szarik w głębi ducha jest romantykiem, i choć wymyśla różne czupurne fabuły, to w końcu i tak nie wykorzystuje ich potencjału, bo wcale mu na tym nie zależy 🙂 W Bożku posiadacz magicznego idola nie korzystał z jego mocy, by poderwać wszystkie dziewczyny w okolicy, w Najemniku zaś wątek kryminalno-sensacyjny musiał zejść na drugi, a nawet trzeci plan. W gruncie rzeczy chodzi o pokazanie relacji bohatera z jedną, maksimum dwoma kobietami, reszta to wyłącznie tło, cóż, że kolorowe…
Nie jestem więc zawiedziony. Ten typ już tak ma 🙂 Czytało mi się przyjemnie, czekam na kolejny utwór tegoż Autora!
Pozdrawiam
M.A.
Szarik
2023-12-24 at 12:58
M.A. obnażyłeś mnie. Faktycznie tak to już jest. Seks bez emocji, staje się mechaniczną kopulacją, a tego moim bohaterom nie życzę. Dziękuję za Twoją przychylność. Może za czas jakiś coś tam mi się uda jeszcze wyprodukować 🙂
Pozdrawiam
Sz.