Gala Ishtar II: Zmiany (londynczyk)  4.56/5 (13)

19 min. czytania

Marika Bunny, „Clem+Marika_E_Fomapan400_05”, CC BY 2.0

Następne kilka dni dowiodły, że obawy Marka o to, że coś się zepsuje okazały sie płonne. Wręcz przeciwnie, nigdy przedtem nie byli tak szczęśliwi. Orchidea i Anna stały się nierozłączne i obsypywały go czułościami. Już robili plany, by powtórzyć ową magiczną noc – gdy tylko wszyscy troje będą mieli czas. Niestety, w następny weekend Marek musiał wyjechać, a w kolejny Anna miała okres. Szykowali się więc na następny, ale wówczas stało się coś, co zmieniło wszystko.

Któregoś dnia Orchidea przyszła do nich na ważną rozmowę. Minę miała niepewną, lekko się uśmiechała, ale z oczu można było wyczytać niepokój.

– Słuchajcie, wiecie że kocham was oboje. Odkąd się poznaliśmy moje życie zmieniło się nie do poznania, a dawne koszmarne problemy zniknęły. I nigdy wam tego nie zapomnę.

– Zrywasz z nami? – Anna spytała żartobliwie, ale po chwili przestraszyła się własnych słów – …zrywasz? – powtórzyła już poważnie.

– Nie! Nie… to znaczy nie chcę… ale poznałam kogoś. Kilka dni temu… to stało się tak nagle – mówiła z nieśmiałym uśmiechem. – Odwiedziłam koleżankę z roku w akademiku, obok była impreza i zajrzałyśmy tam… I poznałam faceta. Ma na imię Adam, ale wszyscy mówią mu Jason. Zaprosił mnie do teatru, potem na kolację… i jakoś tak się zaczęło.

Milczeli dłuższą chwilę.

– Wiesz Aniu, zawsze chciałam mieć kogoś, kto by mnie tak kochał jak Marek kocha ciebie. – tu popatrzyła mężczyźnie w oczy – wydawało mu się że dostrzegł w jej spojrzeniu… melancholię? Jakiś smutek? Coś… – I wydaje mi się – mówiła dalej, szybko odwróciwszy wzrok – że właśnie kogoś takiego poznałam. Uwielbiam z wami być, ale nie chcę go okłamywać, zdradzać… więc nie możemy kontynuować naszej… relacji na tych samych zasadach co dotychczas. Rozumiem że mieszkam za darmo w waszym mieszkaniu, teraz to się zmieni, bo nie będę do was przychodzić na schadzki… więc po prostu powiedzcie, ile powinnam płacić, albo dajcie znać, że powinnam się wyprowadzić – zaczęła mówić coraz szybciej i coraz bardziej nieskładnie, aż w końcu łzy popłynęły jej po policzkach. – Nie chcę kończyć naszej przyjaźni – zaszlochała.

Anna przysiadła się do niej i przytuliła studentkę.

– Co ty opowiadasz, Orchi. Zawsze będę cię kochała. A mieszkać możesz jak długo chcesz, my nie potrzebujemy tego mieszkania. Prawda Marku?

– Oczywiście – odpowiedział.

– Nie wygłupiaj się, to jasne że skoro masz chłopaka, będzie inaczej. On na pewno nie zrozumie naszego związku, przynajmniej póki lepiej nas nie pozna. Prawda? Więc nie histeryzuj, tylko po prostu przyprowadź go tutaj, zapoznaj nas jak cywilizowany człowiek. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

– Dziękuję – szepnęła Orchidea. – Ale nie będę u was mieszkać za darmo, nie mogę… powiedzcie ile mam płacić.

– Pięćdziesiąt złotych rocznie – zażartował Marek dla rozładowania napięcia. – A tak poważnie, sprawdź jakie są teraz stawki i sama coś zaproponuj. Ja akceptuję w ciemno. Pieniądze naprawdę od dawna nie mają dla mnie znaczenia.

Orchidei jakby ulżyło, roześmiała się przez łzy, wzięła go za rękę i przyciągnęła do siebie. Teraz Marek z Anną z obu stron przytulali popłakującą dziewczynę.

– Tak się bałam tej rozmowy… myślałam, że was stracę.

– Już, już. Wytrzyj łzy – powiedziała Anna – wszystko będzie dobrze. Spotkaliście się ledwie parę dni temu, może najpierw zapoznaj się z nim bliżej. A jak uznasz, że to rzeczywiście „ten jedyny”, wtedy nam go przedstawisz.

– Dobrze – odpowiedziała Orchidea, ocierając łzy wierzchem dłoni. Rozmazała przy tym makijaż po całej twarzy.

– Robiliście to już? – starsza z kobiet zapytała nagle podekscytowanym tonem.

– Jeszcze nie… ledwie się poznaliśmy. Nie drwij, ale nie chcę żeby pomyślał, że jestem łatwa.

– Okej, okej… ale obiecaj, ze opowiesz mi jak było, dobrze? – zaśmiała się Anna.

Kolejne kilka dni upłynęło spokojnie, aż któregoś dnia żona podbiegła do wchodzącego do domu Marka z błyskiem w oku.

– Dziś ma go zaprosić do siebie do mieszkania! – powiedziała podekscytowana.

– O, ładnie – odpowiedział. – Czyli na razie im się układa. Wiesz o której będzie?

– Jakoś niedługo. Ciekawa jestem, czy dziś zaciągnie go do łóżka. Może popatrzę przez judasza i zobaczę, jak wygląda. Mówiła, że jest niesamowicie przystojny.

– Taka jesteś ciekawa? – Marek trochę się zaniepokoił. Jak dotąd nigdy nie musiał być zazdrosny o jakiegokolwiek innego faceta. Często przypominał sobie to, co powiedziała mu na początku ich związku – „Jesteś jedynym mężczyzną, którego dotyk mnie nie brzydzi”. Ale bardzo się od tego czasu zmieniła. Otwarła się na nowe doznania. Z małomównej, zamkniętej w sobie dziewczyny zmieniła się w pełną energii, rezolutną prowodyrkę najbardziej wyuzdanych ekscesów. Zauważył nawet, że od pewnego czasu zaczęła się malować – bardzo delikatnie, ale jednak. Może zmieniła też zdanie o mężczyznach? – A może chcesz mnie zamienić na lepszy model? – zapytał.

Wtedy rozległy się kroki na klatce. Była sobota, więc na pewno nie był to któryś z pracowników biurowych. Anna ruszyła, by przyjrzeć się nieznajomemu, ale Marek niby w żartach zablokował jej drogę. W końcu jednak zwinnie prześlizgnęła się pod jego ramieniem i rzuciła do drzwi. Wyjrzała przez judasza, lecz było już za późno.

– Cholercia – powiedziała zawiedziona – już przeszedł.

Z góry dobiegł ich stłumiony głos Orchidei – nie sposób było rozróżnić słów, ale w tonie brzmiał zachwyt. Pewnie została obdarowana kwiatyami. Najwyraźniej zaprosiła gościa do środka, bo usłyszeli kroki nad sobą. Zaskoczyło ich, jak dobrze było słychać odgłosy z mieszkania Orchidei. Dotychczas nie byli tego świadomi – zwykle przebywała tam sama, nie miała telewizora, filmy oglądała na laptopie z użyciem słuchawek.

– Ale cienkie podłogi – szepnęła podekscytowana Anna.

– Będziemy tak podsłuchiwać? – burknął Marek. – Zresztą, oni pewnie też nas słyszą.

Ale nie można było rozróżnić słów – od czasu do czasu doszły do nich tylko wybuchy śmiechu, zwykle Orchidei.

– Ale go kokietuje – szepnęła Anna. W oczach miała te psotne iskierki, które zwykle pojawiały się, gdy z Markiem i Orchi zmierzali do sypialni.

Ton głosów dochodzących z góry stał się inny, jakby bardziej zmysłowy. Rozmowa się urwała, a słychać było coś innego… jakby westchnienia? Potem Orchidea odezwała się i znowu usłyszeli kroki.

– Idą do sypialni! – szepnęła rozemocjonowana Anna. – Chodź! – pociągnęła Marka za rękaw. Sypialnia Orchi znajdowała się nad ich salonem. Anna popchnęła męża na sofę i usiadła obok niego, wpatrując się z przejęciem w sufit.

Z góry dobiegło skrzypienie, szmery oraz westchnienia. A potem rozbrzmiały rytmiczne uderzenia, którym towarzyszyły coraz głośniejsze, namiętne jęki Orchidei.

– Ładnie dają – szepnęła Anna z perwersyjnym uśmiechem na twarzy i nie odrywając spojrzenia od sufitu zaczęła rozpinać mężowi pasek od spodni. Marek z początku nie był zachwycony podsłuchiwaniem Orchi, ale dobiegające z góry dźwięki dzikiej chuci wywoływały w nim coraz większe podniecenie. Widok rozpalonej żony też na niego podziałał – uświadomił sobie, że od dawna nie kochali się tylko we dwoje, zawsze brała w tym udział dziewczyna z drugiego piętra.

Dochodzące z góry stukanie przyspieszyło, a Orchidea praktycznie krzyczała. Marek w duchu cieszył się, że w kamienicy nie ma więcej mieszkań, tylko biura – na pewno byłyby rano skargi. Tymczasem był już bez spodni, z penisem stojącym dumnie na baczność, a żona, ciągle wpatrując się w sufit, usiadła na nim okrakiem. Jak zwykle nie zdjęła spódnicy, podwinęła ją tylko – z jakiegoś powodu uwielbiała uprawiać seks będąc częściowo lub nawet całkowicie ubraną, zrzuciwszy wcześniej tylko bieliznę. Tym razem nawet nie zdjęła majtek, odsunęła je tylko na bok i nabiła się na jego członka. Marek stłumił jęk rozkoszy, ale Anna się nie krępowała – poruszała się na nim w górę i w dół, przy każdym ruchu wydając głośne „ach” – jakby chciała, żeby Orchi usłyszała że oni również uprawiają teraz miłość.

Hałas z góry tak bardzo przybrał na sile, że Marek zaczął się obawiać o trwałość sufitu. Tymczasem Anna przeszła w cwał i domyślał się, że zaraz dojdzie. Przestał się więc powstrzymywać, złapał żonę za biodra i zaczął z impetem nabijać ją na siebie. Po chwili wspólnie osiągnęli ekstazę. Niemal natychmiast z góry dobiegł krzyk Orchidei i basowy, przeciągły jęk jej kochanka – oni także uwieńczyli swe zbliżenie. Anna opadła na pierś męża dysząc ciężko.

Odpoczywali długą chwilę, po czym Anna ześlizgnęła się z męża i poprawiła ubranie. na piętrze zapanowała cisza. Kiedy Marek kończył się ubierać, usłyszeli dochodzące stamtąd lekkie kroki – zapewne Orchidei. Wyglądało na to, że zmierza do drzwi. Potem kroki rozbrzmiały na  klatce, by w końcu ustąpić delikatnemu pukaniu do ich mieszkania.

Anna otworzyła i ujrzała studentkę w samej satynowej halce, z rozpalonymi policzkami i szerokim uśmiechem na twarzy. Orchi rzuciła się jej na szyję i szepnęła do ucha:

– Było cudownie, przecudownie! Jest wspaniały. Ale teraz zasnął, nic dziwnego, trochę go wymęczyłam. – była ewidentnie zadowolona z siebie. Odsunęła się i dopiero teraz zauważyła rumieniec na twarzy i twórczy nieład, w jakim znajdowały się włosy przyjaciółki.

– Widzę że wy też dokazujecie – zachichotała. – Właśnie zdawało mi się, że coś słyszałam.

– Nawet nie wiem jak ten twój kochanek wygląda – pożaliła się Anna. – Kiedy nam go przedstawisz?

– Wpadnę jutro to pogadamy. Buziaki! – z całej siły ponownie przytuliła sąsiadkę i pobiegła do swojego mieszkania.

Następnego dnia Orchidea przyszła do Marka i Anny z problemem.

– Zanim was przedstawię Jasonowi… nie wiem czy powiedzieć mu o tym, co nas łączyło. Chciałabym być z nim szczera, ale jednak dla ludzi z zewnątrz nasz układ może się wydawać dziwny, niemoralny… boję się, by nie pomyślał, że jestem prostytutką albo  jeszcze gorzej…

– Według mnie powinnaś wyjawić mu prawdę – odparł Marek. – Jeśli będziesz kręcić, coś zatajać lub kłamać i któraś z tych rzeczy wyjdzie na jaw, on straci do ciebie zaufanie. A jeśli będziesz szczera, powinien wierzyć… i uwierzy, że od czasu gdy jesteście razem ani razu go nie zdradziłaś.

– Marek ma rację – westchnęła po chwili Anna. – Mam nadzieję, że to nie odstraszy go od spotkania z nami.

Minęło jeszcze kilka tygodni, zanim Orchidea zdobyła się na odwagę i przeprowadziła rozmowę z chłopakiem o swojej przeszłości. W tym czasie z jej mieszkania często dochodziły odgłosy wyuzdanego seksu, a Anna zawsze wtedy ciągnęła Marka do salonu i bezceremonialnie gwałciła go na sofie. Udało jej się nawet parę razy uchwycić przez judasza, jak wygląda wybranek jej dawnej kochanki – ale zauważyła tylko, że jest bardzo wysoki i dobrze zbudowany. W końcu Orchi przemogła się – zrobiła to po długiej i upojnej nocy, dzięki czemu był wyczerpany i w dobrym humorze. Rozmowa była długa. Zdradziła potem, że przyjmował jej słowa z wielkim zdziwieniem, a nawet rozbawieniem – dopóki mówiła o relacji z Anną. Orchidei wydawało się, że nawet podnieca go myśl o jego dziewczynie z inną kobietą, zaczęła mieć cichą nadzieję, że może pozwoli im się od czasu do czasu spotykać. Może zechce popatrzeć? Ale gdy wspomniała o Marku, nastawienie Jasona szybko się zmieniło. Zrobił się niepewny, zazdrosny, zupełnie stracił humor i przestał się odzywać. Długo musiała mu tłumaczyć, że to było tylko raz, na prośbę Anny, i zanim zaczęła się z nim spotykać. Wiele razy powtarzała, że wszystko się skończyło odkąd są razem, a z Anną i Markiem pozostali tylko dobrymi przyjaciółmi. W końcu dał się udobruchać, tym bardziej że Orchidea umilkła i zaczęła go przekonywać, biorąc mu w usta penisa.

W końcu nadszedł ten moment – Orchidea przyprowadziła swojego mężczyzny w odwiedziny do najbliższych przyjaciół. Anna cały dzień miotała się podekscytowana – to cieszyła się że w końcu go pozna, to znów bała się, że wyniknie z tego jakiś problem i Orchi zerwie z nimi kontakty. Marek też się trochę niepokoił – cały czas czuł jakiś dziwny ucisk w piersi. Dotychczas w ich gronie nie było żadnego innego faceta więc Marek nie miał się z kim porównywać, z kim konkurować. Nawet nie wiedział, co to znaczy być zazdrosnym. Jasne, mieli znajomych obojga płci, z którymi często się spotykali, ale świat seksu ściśle oddzielali od reszty codziennego życia – tamta część towarzystwa nigdy nawet nie poznała Orchidei.

Rozległo się pukanie. Anna, ubrana w swoją ulubioną zawijaną wokół pasa spódnicę do kostek i kusy top na ramiączkach, wzięła głęboki oddech i otwarła drzwi. Marek jeszcze nie widział gości, ale na twarzy żony dostrzegł autentyczne zdumienie:

– Ależ ty jesteś wysoki! – tymi słowami przywitała faceta Orchi. Odebrała kwiaty, za które podziękowała zabawnym dygnięciem, po czym uściskała Orchideę.

– Aniu, to jest mój chłopak , Adam, ale mówimy mu Jason. Jason, to jest Anna – niepewnym głosem przedstawiła ich sobie studentka.

– Ile masz wzrostu? No ile? Pewnie ponad dwa metry – szczebiotała podekscytowana pani domu. Marek był lekko zażenowany, zachowywała się jak bezmyślna nastolatka. Nigdy jej takiej nie widział.

– Dwieście pięć centymetrów – odezwał się basowy, męski głos. – Jak noszę szpilki to więcej.

W tym właśnie momencie Marek postanowił włączyć się do rozmowy.

– Uważaj, moja żona to najbardziej bojowe sto pięćdziesiąt centymetrów wzrostu w mieście. Jak będzie chciała, to zmusi cię do włożenia tych szpilek. Cześć, jestem Marek – podszedł do drzwi i wyciągnął rękę na powitanie. Za progiem stał facet Orchidei – rzeczywiście był bardzo wysoki, do tego zbudowany jak atleta, z krótkimi czarnymi włosami i bez zarostu. Zabójczo przystojny. Miał na sobie koszulkę polo, pod którą grały pięknie wyrzeźbione mięśnie. Nawet Orchidea wyglądała przy nim na drobną, choć była niewiele niższa od Marka.

– Jason – odpowiedział swoim głębokim basem i wręczył gospodarzowi prezent – butelkę drogiej whisky.

– Mam sto pięćdziesiąt dwa centymetry – sprecyzowała Anna, udając obrażoną dumę. – Dokładnie tyle ile żona Willa Smitha. Chodźcie do salonu, mamy sushi, mam nadzieję, że lubicie. Wiem, że Orchi uwielbia.

Marek nalał dziewczynom wina, a sobie i Jasonowi po szklance whisky. Nigdy nie pił tego alkoholu, w ogóle bardzo mało pił, ale wypadało być gościnnym. Facet Orchi pił whisky bez lodu i wody. „Twardziel” – pomyślał zgryźliwie Marek. Nie chciał być gorszy i nalał sobie taką samą – ledwie mógł to przełknąć. Aż oczy zaszły mu łzami. Tymczasem Jason popijał łyk za łykiem i zabawiał kobiety rozmową. Dowiedzieli się, że jest na ostatnim roku prawa, że dorabia jako model i trener na siłowni, że kiedyś krótko pracował nawet jako chippendales. Stwierdził jednak, że ta praca nie była dla niego – głównie ze względu na podstarzałe, niezbyt zadbane kobiety wpychające mu ręce do majtek.

– A skąd się wzięła twoja ksywa? – spytała Anna. Praktycznie nie odrywała od niego wzroku.

– Jeszcze dwa lata temu miałem długie włosy i brodę. Gadali wtedy, że wyglądam jak Jason Momoa i tak już zostało.

Orchidea siedziała obok swojego chłopaka i trzymała mu ręce na kolanie. Marek dopiero teraz zwrócił na nią uwagę – wyglądała przepięknie, jak zwykle w ciemnej sukience do kolan z dużym dekoltem. Tym razem miała jeszcze kolczyki i łańcuszek z białego złota, którego wisiorek próbował schować się między piersiami. Razem wyglądali jak para z folderu reklamowego, oboje niezwykle atrakcyjni. Nic dziwnego, że są razem, pomyślał.

Wraz z wypitym alkoholem języki rozwiązywały się coraz bardziej. Jason robił coraz więcej aluzji do wcześniejszego związku Orchidei z Markiem i Anną. Zwykle kończyło się to salwą śmiechu, ale czasem przez śmiech przebijała jakaś nerwowość. Marek starał się dotrzymać swojemu gościowi kroku w piciu whisky, co okazało się dużym błędem. W połowie butelki świat już mu się kołysał przed oczami i z coraz większym trudem formułował spójne zdania. Nie żeby komuś to przeszkadzało – kobiety były skupione na adonisie siedzącym w fotelu i nikt nie zwracał uwagi na gospodarza.

– Tak, Orchi została moją kochanką – słowa Anny przebiły się do świadomości zamroczonego Marka. Zauważył, że odpłynął na dłuższą chwilę i nie śledził konwersacji. – Byłam wówczas bardzo zagubiona, na granicy depresji i potrzebowałam kobiecego wsparcia. A mój wspaniały, najukochańszy mąż to rozumiał i sam znalazł dla mnie Orchideę… od której otrzymała wszystko, czego potrzebowałam i o wiele więcej. – Miło było usłyszeć takie słowa o sobie, choć było to w tym momencie bardzo zaskakujące. Postarał się skupić wzrok – zobaczył, że Orchi patrzy na Annę z miłością, a siedzący obok Jason gładzi swoją dziewczynę po włosach.

– Wiem, że teraz jest z tobą i szanuję to, choć nie byłabym dla ciebie żadną konkurencją – mówiła dalej Anna. – Ale mimo to bardzo tęsknię za moją ukochaną i nic nie mogę na to poradzić.

– Hmmm, nie myślałem o tym zbyt długo, ale wydaje mi się, że nie miałbym nic przeciwko temu, żeby moja dziewczyna miała… kochankę. To nawet ekscytujące. Ale nie mógłbym znieść myśli, że oprócz mnie jest inny facet… a wiem, że między Markiem a Orchi też do czegoś doszło.

Tu Marek podniósł gwałtownie głowę i chciał coś powiedzieć, ale zdołał tylko cicho zabełkotać. Głowa opadła mu z powrotem na pierś. Wstał i przeszedł parę kroków, ale plątały mu się nogi i z impetem usiadł w pustym fotelu.

– Oj chyba upiłeś mi męża, Jasonie – dobiegł go rozbawiony głos Anny. Nie był w stanie otworzyć oczu. – Patrzcie jaki słodki, jak szczeniaczek uczący się chodzić. Lepiej zaprowadzę go do sypialni – dodała.

– Powoli, pomogę ci – usłyszał słowa gościa. W akcie ostatecznego upokorzenia Marek został podniesiony jak piórko i zaniesiony do łóżka w sypialni – nic więcej nie pamiętał.

Następnego dnia czuł się paskudnie. Whisky powoduje gigantycznego kaca, ale nawet gdy ten minął, nie opuszczało go przygnębienie. Anka była bardzo zadowolona z imprezy i oceniła, że chyba Jason ze wszystkim się pogodził i zaakceptował przeszłość Orchidei. Kto wie, może nawet będzie mogła znów się z nią kiedyś spotkać w, jak to określiła, „w celach intymnych”. Ale Marka dręczyło coś innego, coś czego dotąd nie czuł – kompleksy. Długo stał w łazience przed lustrem i przyglądał się sobie. Dotychczas nawet się nie zastanawiał, czy jest atrakcyjny – kochał tylko Annę, a ona zdawała się ignorować jego fizyczne atrybuty. Mimo to wydawało mu się, że jest w dobrej formie – starał się trochę ćwiczyć, zwykle trzy razy w tygodniu po godzinie. Dobrze się też odżywiał, nie palił i nie pił. Robił to wszystko raczej dla zdrowia niż dla urody, ale jednak – nie był gruby, jakiś tam zarys mięśni miał, potrafił zrobić 30 pompek bez większego problemu. Gdyby tylko matka natura dała mu chociaż te cholerne cztery centymetry wzrostu więcej – miał metr siedemdziesiąt sześć, a wiadomo, każdy facet poniżej metr osiemdziesiąt to karzeł. Oczywiście wszystko co miał nie mogło się równać z Jasonem – ten wyglądał jak grecki półbóg. „Może chociaż ma małego” pomyślał ponuro, ale bez większej nadziei – słyszał nie raz odgłosy seksu z mieszkania wyżej. Nawet jeśli miał małego to potrafił go używać.

Dni mijały. Spotkania dwóch par stawały się coraz częstsze w miarę tego jak Jason oswajał się z resztą towarzystwa. Marek starał się pilnować z alkoholem, pochłaniając mniej niż połowę tego co chłopak Orchi. Gdy wszystkim już szumiało w głowach rozmowy często schodziły na temat seksu – zwłaszcza Jason lubił czynić sugestie na temat związku Orchidei z Anną. W końcu niby żartem zasugerował, że dziewczyny mogą do siebie wrócić, ale skoro Marek mógł je wtedy oglądać, to on teraz również powinien mieć do tego prawo.

Mąż Anny zauważył błysk pożądania w jej oczach oczach. Nie ulegało wątpliwości, że bardzo tego pragnęła.

– Mówisz poważnie? – upewniła się.

– A jeśli tak? – Jason popatrzył na nią z ukosa z zagadkowym uśmiechem i pociągnął łyk whisky.

– Co ty na to? – Anka zwróciła się do męża – i ty, Orchi?

W odpowiedzi Orchidea podeszła do niej – już dość chwiejnym krokiem – i objęła ramionami. Po chwili spoglądania starszej kobiecie w oczy pocałowała ją czule w usta.

– No cóż, nie mam nic przeciwko – oznajmił po chwili Marek – ale pod warunkiem, że faceci siedzą i tylko obserwują… a na pewno nie dotykają nie swoich kobiet. – próbował sobie w taki niezdarny sposób zapewnić, że Jason nie będzie podrywał mu żony. Uświadomił sobie po chwili, że to raczej Anna może dobierać się do Jasona. Jedyna nadzieja w tym, że może nie będzie chciała zrobić tego Orchidei.

– Masz moje słowo – drwiącym tonem odpowiedział Jason. Marek sądził, że teraz odbędą przygotowania i ustalanie terminu, którymi to rzeczami zwykle zajmowały się dziewczyny – ale okazało się, że Anna i Orchidea nie mogą się od siebie oderwać. Całowały się namiętnie, zaczęły rozbierać, w końcu studentka została w samej bieliźnie, a jego żona w staniku i spódnicy. Wówczas wstały i nie przestając się całować ruszyły do sypialni. Faceci siedzieli jak otumanieni. Nawet zawsze pewny siebie Jason zastygł z rozdziawionymi ustami. Po dłuższej chwili Anna wyjrzała do nich zza progu alkowy i głośno szepnęła:

– No chodźcie!

Gdy tam dotarli, dziewczyny były już nagie i wiły się na łóżku. Całowały się i pieściły na wszelkie sposoby – palcami, ustami, w pozycji sześćdziesiąt dziewięć i w wielu innych. Ich oddechy przepełnione były zmysłowością. Rzeczywiście zdążyły się za sobą stęsknić. Mężczyźni usiedli na wielkich, miękkich fotelach sako, które Anna dawno temu kupiła do sypialni. I obserwowali. Żadna ilość alkoholu nie mogła stłumić ich podniecenia i po chwili Marek poczuł, że jego członek usiłuje wyrwać się z ciasnych spodni. Kiedy bywał tylko z Anną i Orchideą zwykle siedział już nagi, tak że żona mogła się na niego rzucić w każdej chwili. Teraz jednak trochę krępował się Jasona. Tymczasem na łóżku Anna była już bliska ekstazy.

– Rozbieraj się – syknęła zniecierpliwiona w jego stronę. Wstał i zrzucił z siebie spodnie – nawet nie zdążył usiąść, gdy żona była przy nim, pchnęła go na fotel i wskoczyła na jego penisa. Kilka razy podniosła się i opadła, po czym przyspieszyła i zaczęła krzyczeć z rozkoszy. Chwycił ją za biodra i zaczął szybko dociskać do siebie, ale był jeszcze daleko od orgazmu, do tego znieczulił go alkohol . Tymczasem Jason patrzył na Annę szeroko otwartymi oczyma. Jego dziewczyna bliżej, rozpięła mu rozporek i zaczęła zadowalać ustami, lecz on nie odrywał wzroku od żony Marka. Ta zaś wpadła w ekstatyczne drgawki, ścisnęła męża udami i rzuciła kilka razy głową, w przód i w tył, jęcząc przy tym lubieżnie. Jej piersi z naprężonymi sutkami podskakiwały w górę i w dół. Jason wplótł palce we włosy Orchidei i docisnął ją do członka, po czym wystrzelił z jękiem prosto w jej usta. Nadal jednak spoglądał z podziwem i żądzą na Annę. Ta opadła wyczerpana na swego męża i po chwili zdyszana zsunęła się z fotela na podłogę. Na jej ustach zagościł błogi uśmiech. Tylko Marek był niepocieszony – bliski orgazmu, ale jeszcze trochę mu brakowało. Odruchowo spojrzał na studentkę – zwykle to ona zajmowała się nim w takiej sytuacji , ale teraz było to oczywiście niemożliwe. Tym bardziej, że właśnie krztusiła się nasieniem swojego chłopaka.

Gdy Jason wyrzucił już z siebie wszystko, Orchidea osunęła się na podłogę, obok Anny. Ta, nie zważając na resztki spermy na wargach kochanki, zaczęła ją czule całować w usta. Jason oddychał głęboko i szybko, ciągle z wyrazem zdumienia i podniecenia na twarzy. Sfrustrowany Marek w końcu wstał, poszedł do łazienki i dokończył dzieła ręką, ale to przyniosło mu niewielką ulgę.

Gdy wrócił, na środku sypialni zobaczył rozebranego do naga Jasona. Naprawdę wyglądał niczym młody bóg o posągowej muskulaturze. Sporych rozmiarów penis (tu nadzieje Marka znowu okazały się płonne) zwisał w półwzwodzie, a jego właściciel przybierał różne pozy, prezentując mięśnie leżącym na podłodze dziewczynom. Marek rzucił żonie spojrzenie – bał się, że w jej oczach dostrzeże pożądanie, zachwyt lub nawet dziką, pierwotną chuć, ale było w nich tylko rozbawienie i ciekawość. Orchidea również obserwowała Jasona i szeptała coś Annie do ucha. Potem obie zachichotały.

– No dobrze, idziemy spać, jest już po drugiej w nocy – zarządziła Anna. To zawsze zaskakiwało, ale i podniecało Marka – Anka była drobna, bardzo urocza i ładna, ale na pewno mniej atrakcyjna niż Orchidea – ale zawsze to ona wyznaczała kurs, to ona decydowała co robią, kiedy to robią i jak daleko się posuną. Jego pytała zwykle tylko pro forma, a kiedy miał inne zdanie – z łatwością go przekonywała. Widocznie teraz tak samo miała zamiar traktować chłopaka Orchi.

– Myślę, że spokojnie zmieścimy się we czwórkę w naszym łożu, zapraszam. – dodała. Wskoczyła do łóżka a obok niej pod satynowy koc wsunęła się Orchi. Jason niby to przez pomyłkę poszedł położyć się po stronie Anny, ale ta zaraz go przegoniła:

– No no no, ty z tamtej strony. Tutaj mój mąż – popatrzyła na Marka i przywołała go palcem. – A, i zgaś proszę światło – poleciła. – Musimy w końcu zainstalować te wyłączniki na klaskanie albo pilota.

Zapadł mrok. Marek dotarł do łóżka w wątłej poświacie księżycowego światła wpadającego przez okno i ułożył się obok żony. Czuł na przyrodzeniu jej nagie, jędrne pośladki. Natychmiast pojawiło się przyjemne mrowienie – ale wiedział, że z Anną z seksu w tej pozycji nic nie będzie. A pewnie nie będzie chciała się teraz kochać w ogóle, przy gościach spoczywających tuż obok. Orchidea leżała zwrócona twarzą do Anny i trzymała ją za rękę, a za nią zajmował miejsce Jason. Na szczęście mieli ogromne łóżko – zmieściłoby się czterech takich facetów jak on. Marek wyobraził sobie, jak muszą teraz wyglądać – dwie zwrócone do siebie dziewczyny pośrodku, dwaj wtuleni w nie faceci po bokach, leżący jak łyżeczki w szufladzie.

– Ciii, śpimy – szepnęła Anna, gdy wiercący się Jason próbował coś powiedzieć. Zapadła cisza. Orchi miała zamknięte oczy i jej oddech się uspokajał, wydawało się że zasypia.

Marek zaczął odpływać w krainę snów, wtulony w plecy żony. Z letargu wyrwały go jednak lekkie drgania łóżka oraz ciche skrzypnięcia, a także coraz szybsze westchnienia. Szybko upewnił się, że nadal wtulony jest w żonę, po czym odetchnął z ulgą. Wtedy usłyszał cichutki głos Anny:

– Kocha się z tobą? Teraz, od tyłu?

– T… tak – przerywanym szeptem odpowiedziała Orchidea. – Bę… będę cicho, nie obudzę… was… – mówiła między westchnieniami. Tymczasem Jason wzmógł swoje pchnięcia i zaczął pomrukiwać z podniecenia. Całe łóżko już drgało. Marek poczuł, że jego członek sztywnieje i wkrada się między pośladki żony. Zauważył, że Anna też się podnieca i poczuł jej wilgoć na penisie. Może jednak da się namówić na seks od tyłu? To byłoby cudowne, gdyby razem z Jasonem dawali swoim dziewczynom rozkosz w tym samym czasie, ale okazało się, że Anna nie była na to gotowa. Sięgnęła ręką do tyłu, złapała jego członka i zaczęła go dość niezdarnie masturbować. Zrozumiał, że nie może liczyć na nic więcej. Studentka nie mogła się już opanować i zaczęła głośno pojękiwać. Jasona najwyraźniej rozochociło to jeszcze bardziej, bo jeszcze przyspieszył. Po chwili Anna zaczęła namiętnie całować się z Orchideą, która co chwila musiała przerywać, żeby złapać oddech. Wreszcie to Orchi miała doświadczyć rozkoszy – Marek uświadomił sobie, że tej nocy jako jedyna nie miała dotąd orgazmu. Na dobrą sprawę, w czasie gdy spotykał się tylko z nią i z Anną, Orchi również zwykle pozostawała niespełniona. Teraz zrobiło mu się głupio, pamiętał jej szczytowanie tylko raz, wtedy gdy kochał się z nią na prośbę Anny. Nie dbaliśmy o nią, pomyślał. Tymczasem jego żona zatopiła się w namiętnych pieszczotach z młodszą dziewczyną, która była jednocześnie dość gwałtownie brana od tyłu przez Jasona. Ręka Anny na penisie Marka przestała się ruszać, jakby jej właścicielka nie mogła się skupić na dwóch rzeczach jednocześnie. Mężczyzna westchnął z rezygnacją i wziął dłoń żony we własną – po czym zaczął się nią masturbować. Najwyraźniej dziś przyszło mu samemu zadbać o własną przyjemność. Orchidea krzyknęła i z całej siły przycisnęła do siebie Annę, podczas gdy Jason z długim, głośnym jękiem dochodził, pompując w nią swe nasienie. Marek oswobodził rękę żony i z rezygnacją przewrócił się na plecy – uznał, że, choć był bardzo podniecony, nic z tego nie będzie. Wtedy nagle Anna odwróciła się ku niemu, przerzuciła nogę nad jego ciałem i z impetem nabiła się na członka. Wystarczyło kilka ruchów i oboje szczytowali, po czym opadła na niego zdyszana.

Zasypiając Marek zdążył jeszcze z zadowoleniem pomyśleć, że wreszcie wszyscy razem doznali zaspokojenia. Nie zauważył, że każdy ruch Anny był obserwowany przez Jasona.

Przejdź do kolejnej części – Gala Ishtar III: Feralna noc

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Acha, zaczyna się. Anna znalazła się na celowniku Jasona (ksywka równie głupia jak jej posiadacz 🙂 ). Czuję, że to wszystko pójdzie w bardzo złym kierunku dla poszukującego wrażeń małżeństwa.

Tak, zaczyna się, a im dalej się posuwamy tym trudniej zawrócić w porę z niebezpiecznej drogi 😉

Opowieść rozwija się, coraz mocniej akcentując możliwe komplikacje w niedalekiej przyszłości. Marek nie potrafi, a może i nie chce okiełznać swojej żony, która zdaje się iść coraz dalej w eksperymentowaniu. Jason ostrzy sobie zęby na następną kochankę, śliczna Orchidea już mu nie wystarcza. Mieszczański romans staje się coraz bardziej gęsty. Dokąd to wszystko zmierza? I co oznacza sam tytuł cyklu? Czytajcie, a być może niebawem się dowiecie 🙂 Londynczyku, trzymasz poziom i oby tak dalej!

Pozdrawiam
M.A.

Dziękuję za wyrazy uznania 🙂

Po przeczytaniu dwóch rozdziałów czuję się zaintrygowany. Wprawdzie trochę smuci, że Marek to taki pantoflarz, ale bez tego zapewne nie byłoby całej fabuły. Mam jednak nadzieję, że w pewnym momencie przejmie kontrolę nad wypadkami, bo na razie płynie z nurtem.

Napisz komentarz