Samo życie (banshee)  4.73/5 (11)

16 min. czytania

Rys. Fameni-Leporini

Ale ta baba żre, niedługo zrobi jej się drugi podbródek. Że też mi odbiło do tego stopnia, że się z nią ożeniłem. No nie, gdyby miała jeszcze dwoje ust, na pewno miałaby je wypchane w równym stopniu jak te, które posiada. Odrażające… Przecież nie powiem jej, żeby je zamykała, kiedy miele w gębie ze trzy pełne łyżki. Głupi byłem, że wziąłem aktorkę, a nie kobietę ze swojej klasy. Chociaż… jeszcze pięć lat temu była najszykowniejszą dupą w Paryżu.

– Może jeszcze szparagów, hrabino?

– Dziękuję drogi mężu, na dzisiaj już wystarczy. Muszę zacząć w końcu dbać o linię.

No, najwyższy czas, krowo. Ciekawe czy jesteś na tyle silna, żeby przestać tak żreć… Serdecznie wątpię. Gdyby nie Jeanette, ta kolacja byłaby katastrofą. Mogłaby nosić trochę krótsze sukienki. Ale kostki i łydki ma zgrabne. Ciekawe, czy wyżej jest równie interesująco. Gdyby nie ta krowa, szybko bym się przekonał. To ciekawe… Krzyczałaby, gdybym jej wsadził łapę między nogi i złapał za cipę, czy zamurowałoby ją? Nie dowiesz się, jak nie sprawdzisz stary pajacu… Ale co mi pozostało z drobnych przyjemności? Macanie pokojówek nie jest najgłupszą rozrywką. Czasami przecież pozwalały na dużo więcej. Jakie więcej. Na wszystko. Ta dupcia, myślę że nie powinna sprawiać większych problemów. Muszę ją przetestować. Na samą myśl o tej młodej piczce mi staje. Ciekawe, czy bierze do ust. Jestem idiotą. Przecież każda bierze, trzeba tylko znaleźć odpowiednią drogę, pociągnąć za prawidłową klamkę. Najchętniej złapałbym tę laleczkę za włosy i bez słowa wepchnął go do samego gardła.

– Jeanette, mogłabyś mi dolać wina?

– Oczywiście jaśnie panie.

– Sprzątnęłaś w wieży ten pokój gościnny, jak kazałem ci wczoraj?

– Tak proszę pana.

– Byłem tam przed kolacją i nie wydaje mi się, żebyś się do tego przyłożyła. Pościel jest świeża, ale na stole i na kominku widziałem kurz. A koło łóżka, na dywanie duża plama…

– Ależ panie hrabio, sprzątałam dzisiaj cały ranek… i…

– Nie dyskutuj ze mną dziecko, bo zwolnię cię za krnąbrność. Po kolacji pójdziesz tam jeszcze raz, a jutro rano wszystko w tym pokoju ma błyszczeć.

– Dobrze, jaśnie panie.

Łatwo poszło. Jak tylko ta krowa pójdzie do siebie, zrobię inspekcję w wieży. No i co tak na mnie patrzy? Pewnie się łudzi, że jej może dzisiaj wsadzę. Każę jej dolać wina, może szybciej uśnie.

– Jeanette, dolej nam jeszcze wina. Hrabino, czy masz jakieś plany na wieczór?

– Nie, drogi mężu. Myślę że powinnam się dzisiaj wcześniej położyć. Źle się czuję, mam jakieś dreszcze, chyba też gorączkę. Jeanette, proszę iść natychmiast do kuchni i powiedzieć Igorowi, żeby rozpalił w kominku w mojej sypialni.

* * *

Stary cap. Jak on mnie męczy. Kto powiedział, że należy wychodzić za majętnych ludzi? To musiał być jakiś idiota. Przecież ten mój, pożal się Boże, mężulek, już nawet bez mojej pomocy nie potrafi go podnieść. Nawet, jak mu się już uda, to tylko potem boli mnie szczęka. I ta sperma… Przecież jego sperma śmierdzi. Cuchnie!!! Gdyby nie Igor, chyba bym się tu zanudziła. Igor… Wspaniały mężczyzna. I taki słodki. Jego mogłabym wysysać po trzy razy dziennie.

– No, co tu jeszcze robisz? Znajdź Igora i każ mu rozpalić w kominku.

– Myślałam jaśnie pani, że po kolacji…

– Powiedziałam wyraźnie. Natychmiast!

– Już biegnę, proszę pani.

Co za głupia dziewucha. Powiem capowi, żeby ją wyrzucił. Chociaż… Że też wcześniej tego nie dostrzegłam. Ten lowelas gapi się na nią cały wieczór. I ma coraz bardziej maślane oczy. Chyba jej nie nabija na ten swój ogryzek. A gdyby nawet, mało mnie to interesuje. Ale gdybym się dowiedziała, że jednak owszem, własnoręcznie zrzucę ją ze schodów.

– Pożegnam cię już, kochany mężu.

– Może mały koniaczek przed snem, duszko?

– Naprawdę źle się czuję. Przed snem wpadnij jeszcze do mnie. Może potrafię sprawić, że chociaż ty będziesz dobrze spał, bo ja na pewno tak szybko nie usnę.

– Trochę jeszcze poczytam i oczywiście przyjdę ucałować cię na dobranoc.

– Dobrze, kochanie.

Nie przyjdzie… Na pewno nie przyjdzie. Bo jeśli, to znowu będę zasypiała oblepiona jego spermą. Nie przyjdzie… O Matko… A jak Igor jeszcze u mnie będzie? Muszę zacząć przewidywać, bo jak nas znajdzie razem, gotów jeszcze zrobić jakieś głupstwo. I co wtedy zrobię? Żebym tylko nie wylądowała na bruku. Ale dla takiego słodkiego kutaska warto ryzykować… Nie, dla żadnego nie warto. Muszę dzisiaj zamknąć drzwi na klucz, a ten cap niech sobie zwali konia przed snem.

* * *

Dlaczego ona tak się mnie czepia? Wygląda na to że dzisiaj Igor jej się nie wywinie. Kiedy to… trzy dni temu opowiadał, jak mu się przyssała do tego wielkiego chuja. Miałyśmy z kucharką ubaw, kiedy biegał po kuchni z wywieszonym, stojącym gnatem, wrzeszcząc i pokazując, jak musiał uciekać przed panią. Hihihi. Biedny pan. Kiedyś ich nakryje i wtedy należy spodziewać się w domu sądnych dni. Ale swoją drogą, Igor jest głupi, że tyle ryzykuje. Gdzie dostanie taką pracę, jak go stąd wywalą? Chociaż… przed panią nie ma ucieczki. To będzie jej wina, jak hrabia wyrzuci Igora.

– Pani kazała ci napalić u niej w kominku.

– Znowu? Gdzie ona teraz jest?

– Jeszcze je.

– Dobrze. Postaram się to szybko załatwić, a potem wpadnę do ciebie.

– Hrabia kazał mi jeszcze dzisiaj sprzątnąć wieżę. Nie wiem, kiedy skończę.

– Poczekam na ciebie.

– Dobrze.

Ma takie delikatne palce… Znowu może to przeżyję od samego dotyku. Ostatnio dwa razy prawie straciłam przytomność, kiedy mi je wsadził. Też mu się odwdzięczę. Ręką. Nie pozwolę już, żeby mi go wpychał gdziekolwiek. Ręka musi mu wystarczyć. Śmiesznie stęka przed wypuszczeniem fontanny i potem trzeba sprzątać… ale warto. Nie wpuszczę go dzisiaj nigdzie. Jestem za młoda, żeby mieć dzieci, a tyle spermy jak wystrzelił ostatnio, na pewno bym nie przełknęła. Zresztą, za krótko się znamy.

– Wracam do jadalni, bo znowu będą się mnie czepiać.

* * *

Hmmm. Czy moja niewyżyta żonka zagięła parol na tego młodzika? Ostatnio coś za często spotykam ich razem. Czy dzisiaj rano, kiedy wszedłem do pomarańczarni, nie miała aby zbyt mocnych rumieńców? Stała za blisko niego, kiedy okopywał te nowe krzaczki… Przecież równie dobrze mógł grzebać pod jej sukniami, a ja bym tego nie zobaczył, bo go zasłaniała. Następnym razem muszę do nich podejść ciszej… Ale po co mi ta wiedza? Nie obchodzi mnie, komu obciąga albo daje sobie wsadzać, niech sobie radzi kobieta. I tak musi robić mi dobrze, kiedy tylko zechcę. Świetnie, że już się nauczyła wkładać go sobie całego. Ale jeszcze za często się krztusi. I ma za ostre zęby. Muszę w żartach jej zasugerować, żeby poćwiczyła na ogórku. Praktyka czyni mistrzynię, hehehe… I tak musiałaby się dużo dłużej męczyć, gdybym podczas spółkowania nie wyobrażał tej nowej młódki… O, o wilku mowa…

– Jeanette, pani już poszła do siebie, a ty zdaje się, że miałaś robić porządek w wieży…

– Tak, jaśnie panie. Jeszcze tylko sprzątnę po kolacji i już biegnę… Czy coś jeszcze podać?

– Nalej mi koniaku i rób swoje.

– Dobrze, proszę pana.

Ależ ona się rusza. Chodząca gracja. Biegająca nawet, hehehe. Nie wytrzymam, muszę jej dotknąć. Wsadzę jej łapę między uda.

– Aaaj, proszę pana!

– Nie wylewaj dziecko znakomitego koniaku, bo ci potrącę z pensji. Idź teraz sprzątać, a może jeszcze dzisiaj sprawdzę, czy chociaż to potrafisz zrobić należycie.

– Dobrze, proszę pana.

Ale jędrna pupa. I jak gorąco ma pod tą malutką cipką. Dam jej z pół godziny i muszę sprawdzić to wszystko gruntowniej.

* * *

– Jeszcze nie rozpaliłeś mój pieszczoszku?

– Chyba drewno dziś wilgotne, pani.

– Oooo, nie chcemy chyba, żeby dym gryzł nas w oczy? Przynieś suchego… Albo nie, poczekaj. Zostań tak jak jesteś.

Ależ ten młokos ma zgrabny tyłeczek. Jest zbudowany jak Adonis. Dlaczego zawsze robię się przy nim mokra? Znowu to mrowienie w środku… Musi mnie wylizać. I to szybko. Już.

– Ale… pani, muszę iść po suche drewno…

– Nie ruszaj się. Odwróć się… Taaak. Włóż głowę pod suknię… Liż… Liż! Mocniej!

– Umgrhh!

– No staraj się… Włóż tam język… Głębiej!

Ale ma wspaniały język. Taki giętki, a sztywny. Śliski. Gorący. Cały jest doskonały! Dlaczego nigdy nie można mieć wszystkiego, czego się chce? Wiele bym oddała by posiąść go na wyłączność. Oooch. Wspaniały. Swędzi mnie coraz głębiej.

– Włóż palce Igorku… Tak głęboko… Jak rano…

Wspaniale ssie mój wałeczek. I ten młodzieńczy zarost. Niech trze mi cipę jak najmocniej. Chyba zwariuję!

– Wstań i szybko zdejmij spodnie.

– Ale… co będzie jak pan hrabia wejdzie? Wyrzuci mnie na zbity pysk.

– Ja więcej ryzykuję. A zresztą, zamknęłam drzwi.

– No to się domyśli, że coś jest nie tak.

– Nie mów tyle. Tracisz czas. Szybko, włóż go!

Rozerwie mnie. I dobrze! Niech rozrywa, niech mnie przebije na wylot. Przynajmniej umrę szczęśliwa.

– Głębiej… głębiej… Szybciej…

Tchórz. Nie powinien teraz o tym myśleć. Nie wystarcza mu taka wystrzałowa dupa jak ja? Faceci… Gruboskórne zwierzęta! Nie potrafią dać się ponieść nastrojowi chwili…

– No, na co czekasz? Wbij go we mnie. Głębiej! Głębiej i szybcieeej!

Taki piękny, młody ogier jest lepszy niż wszystko inne, czego może zaznać potrzebująca kobieta. Potrzebująca kobieta? Kokota? Zwykła portowa kurwa? Nieee! Z kim ja się porównuję? Potrzebuję tylko twardego i wielkiego chuja. Po prostu potrzebuję! Dla tego dzieciaka zresztą mogę być kurwą. I tak nie odważy się mi tego powiedzieć.

– Poczekaj chwilkę. Przestań! Nie chcę, żebyś skończył za szybko… Nie ruszaj się.

To jedyny mankament młodości. Za szybko dochodzi. Teraz go wyssę, a potem jeszcze trochę poszczuję. Może za drugim razem wytrzyma trochę dłużej.

* * *

Czego ta suka chce, już nawet nie da się koło niej przejść spokojnie, żeby mnie nie zaczepiła. Gdyby Jeanette zgodziła się chociaż na połowę tego, co ta raszpla… Ale nie. Pomacać, pościskać, proszę bardzo. Ale w ogóle nie wie, co jest potrzebne chłopu. Raz udało mi się włożyć jej koniuszek do nory i od razu zaczęła tak jęczeć i się rzucać jak ryba, że wypadłem. Ta wyfiokowana pinda przynajmniej jest świadoma, czego chce. Raj na ziemi; który chłopak z sąsiedztwa ma taką panią? Wcale nie jest taka zła… I ciągle jeszcze dość młoda. Moja starsza siostra Rosette jest chyba w jej wieku. Jak przed kominkiem poczułem jej rękę na jajach, myślałem, że się od razu spuszczę. Ma kobieta prawidłowe podejście do mężczyzn. Wcisnęła sobie moją głowę między uda i prawie złamała mi nos cipą. I to właśnie lubię. Jej dzikość, wyuzdanie, zawsze mokrą cipę… Mógłbym ją lizać aż do starcia języka. Ale ona woli mojego małego. No, wcale nie takiego małego. Gdybym się postarał, mógłbym sam sobie obciągnąć. Piękne jest to, że nie muszę się hamować. Wcale. Nigdy nie ma mi za złe, jak znienacka złapię ją za psitę, albo za cyca… Piękne życie. Najlepiej jak ją rozciągam. Na początku wchodzi mi do połowy i… nie da się dalej, ale kiedy kończę, zawsze jest w niej cały, a ona tylko drga i wywraca oczami. Chyba to lubi… przynajmniej tak samo jak ja.

* * *

Grzeczny chłopiec, przestał drgać. Trochę go pomasuję, hihihi. Ciekawe, czy się zorientuje.

– Igorku, zacznij się powoli ruszać. Powoli i głęboko.

Hihihi, piękny penisek. Jeszcze żaden do tej pory nie wypełnił mnie całkowicie, a nie jestem przecież nowicjuszką od Nazaretanek. Zanim spotkałam mojego capa, poznałam chyba wszystkie kształty i rozmiary przyrodzeń. Ale żadne nie było tak rozkoszne i słodkie jak u Igorka. Oooo. Znowu zaczyna drgać. Za pierwszym razem zawsze ma obfity wytrysk, muszę go spróbować.

– Poczekaj. Wstań.

Ale piękny kształt. Cudowny. Taki błyszczący i drgający. Przecież jak go połknę, to nie zdążę poruszyć głową i wystrzeli.

– Kominek wygasł. Jak ty go rozpalałeś?

– To pani mnie od tego oderwała…

– Jak śmiesz! To moja wina że kominek wygasł? Rozpal go. Natychmiast!

Niech się trochę porusza, to mu przejdzie. Bezczelny gówniarz. Ale tyłeczek ma wspaniały. Idealny.

– Nie pozwoliłam ci zakładać spodni. Szybko, rozpalaj!

Co za widok. Te ciężkie jaja w napiętym worku pod tym rozkosznym tyłeczkiem… Będzie mi się to dzisiaj śnić w nocy. Najchętniej bym go schrupała. Nieee, nie wytrzymam!

– Skończyłeś?

– Tak pani.

– To chodź tutaj.

Zrobię mu loda życia. Długo zapamięta ten wieczór. Dzisiaj po raz pierwszy muszę go wziąć całego. Żebym się miała skręcić, żeby mi rozerwał gardło, nawet gdyby oczy mi na wierzch wyszły to i tak to zrobię. Muszę! Chcę to zrobić! Jego spermę mogłabym pić do posiłków zamiast wina. Potrzebuję jej. Potrzebuję jej teraz, jak niczego innego na świecie.

– No, daj mi go do ust. Stań tu, między udami.

* * *

Już najwyższy czas. Trzeba iść obejrzeć tą żabkę, zobaczymy na ile mi pozwoli. Ale jakie „pozwoli”? Ma robić co jej każę, albo będę bardzo nieprzyjemny. Zawsze istniał podział pan – sługa i zawsze to pan rządził, a nie sługa. Muszę kazać rano rozstawić tu trochę świec, bo ciemno że oko wykol. Jeszcze ktoś złamie nogę albo kark na tych cholernych schodach.

No, no. Interesujący obrazek. Będę musiał częściej rozlewać wino po dywanach. Nawet mnie nie usłyszała. Gdyby teraz zadrzeć jej spódnicę, miałbym tą apetyczną dupkę jak na dłoni. I przygotowaną dostatecznie na moje dłonie, hehehe. Nieee, to za trywialne. Nie będę się skradał we własnym domu jak złodziej. Ma wypełniać polecenia. Nawet gdybym kazał jej się teraz rozebrać do naga, nie widzę możliwości, żebym nie mógł tego wyegzekwować. I mam na to coraz większą ochotę. Zgrabna, malutka dupeczka.

– Schodzi ta plama?

– O Jezu! Ale mnie pan wystraszył.

– Taki jestem przerażający?

– Nie, nie. Tylko trochę tu straszno wieczorem… I kucharka mówiła że tu są duchy.

– Eeech, kuchenne bajania. Nie wierz we wszystko co usłyszysz…

Zaraz, zaraz. Moja kochana żonka nie zasłoniła okien w sypialni… Jestem trzeźwy, ale nie wierzę do końca w to co widzę.

– Jeanette, podejdź tu na chwilę dziecko.

Muszę to jeszcze usłyszeć, żeby mieć pewność. Co za kurwa!

– Jeanette, spójrz w okna sypialni pani i powiedz mi co widzisz.

– Och.

– Żadne och, mów co widzisz!

– Ale ja dokładnie nie wiem. Nie widzę, proszę pana. Jest trochę za ciemno…

– To powiedz mi co widzisz, mimo że jest ciemno.

* * *

Co robić? Co robić? Wstrętny zdrajca! Mnie całuje, maca, a tą starą zdzirę ordynarnie pieprzy. O Jezu, nie wierzę. Ona mu wzięła całego do ust! Przecież to niewykonalne! I niemoralne. Jest z dziesięć lat starsza ode mnie. Jak będę starsza to też tak będę potrafiła? A co ten stary fujara robi. Maca mnie po tyłku? No nie, jest już pod spódnicą. Jezu, wsuwa mi się do cipki… Gdzie pakuje tego palucha? No gdzieee ty zboczeńcu!

* * *

– Co pan robi, proszę pana?

Co za głupie pytanie. Poznaję walory mojej własności. Ta mała ma taką malutką i już mokrą cipeczkę, nie to co ta stara rozwalona landara. Kurwa! Takiego kutasa potrafi wziąć całego? Zaskoczyła mnie nieziemsko. Koniec podchodów, od dzisiaj będę jebał te usteczka bez żadnego dbania o jej odczucia. Może to nawet zrobię jeszcze dzisiaj.

– Mów, co widzisz.

– Nooo… Pani trzyma rurkę Igora w ustach, ma zadartą sukienkę i…

– Trzyma? Nieruchomo trzyma?

– Nie proszę pana. Porusza głową…

– Od kiedy Igor panią odwiedza? Oprzyj ręce o parapet i mocniej się nachyl.

– Nie wieeem! Proszę panaaa…

– Powiedziałem, mocniej się nachyl!

– Ale tak nie można! Jaśnie panieee… Aaaj! Boliii!

– Stój spokojnie i odpowiadaj na pytania.

– Oj, boli! Nie wiem proszę pana… Oooch!

– Rozstaw szerzej nogi, to będzie mniej bolało.

– Ooooch…

Czyżby ta malutka była jeszcze nierozdziewiczona? No, to mi się trafiła gratka. Ta cipka jest naprawdę ciasna… bardzo ciasna. Nie ma sensu narażać jej na więcej bólu niż to konieczne, bo się zniechęci. Muszę ją przygotować.

– Usiądź na sofie, drogie dziecko i rozłóż szeroko nogi.

– Proszę pana… ale ja nie chcę…

– Pytałem cię czy chcesz? Jeśli nie, to znaczy, że mnie to nie interesuje. Siadaj!

– Proszę pana… Proszę, nie…

– Szerzej!

Jest tak malutka a jednocześnie tak wydatna, że to aż wzruszające. Wspaniałe ciało, te gładkie uda, ledwie owłosiona szramka… To czysta rozkosz lizać takie cudo. Jaka elastyczna, te wałeczki wyślizgują mi się z palców i tak rozkosznie zaciskają na języku. Muszę częściej fundować sobie takie przeżycia, może by przyjąć jeszcze ze dwie pokojówki w tym samym wieku?

– Och… och… Proszę… ooooch… pana, to złe. Oooch… To grzech… och!

Co ty mi tu różyczko bredzisz. Grzechem byłoby nic nie włożyć w tak piękną dziurkę. I jaka wrażliwa. Każde liźnięcie cieszy mnie coraz bardziej. Dobrze, że zdjąłem okulary, bo by mi je połamała udami. Nieee, dziecko. Dokończymy, co zaczęliśmy i będziesz to pamiętała do końca życia. Teraz ty musisz mnie przygotować…

* * *

Nie wiedziałam że tyle mogę zmieścić. Tego ssania długo nie zapomni. Przecież strzelał mi w gardle. Chyba jeszcze żadna mu nie pozwoliła na tak wiele. Ale kto go tam wie. Mężczyźni to bardzo nieskomplikowane zwierzęta, każdy którego znałam, po pocałunkach zaczynał od wpychania mi go do ust. Prostaki. Przecież nie jestem lepsza… Sama też klękałam za pierwszym razem przed kilkoma…

– Igor, usiądź kochany tu na poduszce i liż. Teraz ty doprowadź mnie tam, gdzie ja ciebie… a potem spróbuję ci się jeszcze raz odwdzięczyć.

– Dobrze pani. Myślę że jestem szczęściarzem.

– Bo jesteś. No, już, zaczynaj.

Już przeżyłam z nim dziś trzy uniesienia, czas na jeszcze ze trzy, hihihi…

* * *

– Teraz otwórz szeroko usta i obejmij nimi główkę.

– Ale ja nie chcę, jaśnie panie.

– Zrobisz to, albo jutro wylatujesz na bruk. A ja i tak zaraz siłą wejdę w twoje gardło.

– Gardło? Och, proszę pana…

– Decyduj się szybko. Zaczniesz ssać?

– Tak, proszę pana…

– Więc, otwórz szeroko buzię. Nauczę cię, jak sprawić radość mężczyźnie. Zaciśnij teraz wargi, ale nie zęby, wysuń trochę język i poruszaj powoli głową. No widzisz, dobrze ci idzie, bo już sztywnieje. Postaraj się go wsuwać coraz głębiej… Jeszcze głębiej… Jeszcze…

– Grghhhrr…

– Odpocznij, a potem spróbuj jeszcze raz. Nie chowaj języka, ssij przez cały czas główkę. Chcesz odpocząć?

– Uhmmm.

– Odpoczniesz pieszcząc worek. Możesz go całować, lizać, ssać. Zmieniaj tempo, siłę z jaką napierasz na w końcu bardzo delikatną i wrażliwą część męskiego ciała. Możesz wziąć do buzi jajko i je lizać, ssać… Zrozumiałaś?

– Tak, jaśnie panie.

– To postaraj się jeszcze raz wprowadzić go do gardła.

– Ale on jest teraz dużo większy niż poprzednio…

– Spotkasz większe. Próbuj!

Boskie usteczka. Gdyby nie to, że czeka jeszcze błonka, chętnie spuściłbym się w tym ciasnym gardełku. Nauka nie poszła w las, coraz lepiej i pewniej ciągnie. W końcu to jest czynność instynktowna, wystarczy poobserwować moje psy myśliwskie. Nawet same sobie wylizują. Nauczę ją jeszcze, jak to robić. Przy mnie dojdzie do większej wprawy niż ta kurwa za oknem.

– Wspaniale ci idzie dziecinko. Teraz połóż się i rozłóż szeroko swoje wspaniałe nogi.

– Ale… Ja jeszcze nigdy… Boję się.

– Wiem. I tak musisz przez to przejść dziecko, a ze mną to będzie o wiele mniej bolesne, niż z jakimś młodym napaleńcem. Zaufaj mi.

– Dobrze, proszę pana.

Muszę ją dobrze nawilżyć i zrobić to tak wprawnie, żeby sama wracała po więcej. Ależ ona jest mokra… Wystarczająco. Mój ogier też nie jest suchy, więc do dzieła. Uch. Ale ciasno… i ślisko… i gorąco. Muszę to zrobić szybko, bo już dotarłem parę razy i niechcący napiąłem ten skarb. Noooo, teraz!

– Aaaaj, boliii…

– Spokojnie piękna, zaraz przestanie. Ciiicho… już… już…

* * *

Myślałam, że bardziej będzie bolało, a to tylko jak lekkie ukłucie. W sumie ten staruszek nie jest wcale taki zły. Potrafi o wiele więcej niż Igor. Igor. Nie chcę znać tego zdrajcy! No właśnie. Dziwne… Mój dziadzio zachował się dziwnie. Kiedy ojciec naszedł mamę z naszym sąsiadem w sadzie, sąsiad przez tydzień nie pokazał się we wsi, a mama do dzisiaj śpi w stodole albo zimą w stajni. Ooo, staruszek doznał przypływu wigoru, coraz szybciej się rusza… Psiakrew, spuścił się. Nie chcę chodzić z brzuchem. Wolałabym to połknąć, ale teraz to można tylko pomarzyć. Dlaczego on się ciągle rusza? Przecież już skończył… Coś dziwnego się dzieje… Tak we mnie coś wzbiera… Czemu cipka swędzi mnie w taki dziwny sposób? Niech nie przestaje… Niech nie przestaje… Jeszczeeee…

– Aaaaa… Jeszcze…

– Dobrze dziecko, dobrze. Już jesteś kobietą.

* * *

– Daj mi go, Igor. Mokry łatwiej wejdzie jeszcze raz.

– Dobrze, proszę pani.

Ta cipa jest niestrudzona. I co za wspaniałe uczucie, być między jej wargami. Jeanette raz tylko dała się namówić na wzięcie do ust główki, kucharce wchodzi do połowy i grubaska się dusi, a ta bierze całego i jednocześnie wylizuje mi jaja. Genialna kobieta. Muszę ją dzisiaj w pełni zaspokoić, zrobię wszystko co zechce. Zresztą, czego może chcieć więcej, przecież już całą ją wylizałem i nawet wepchnąłem się dalej niż do połowy w tyłek. Chyba jej się to przestało podobać, bo prawie zaczęła rzęzić. Ale chciała więcej, tylko już nie tam…

Rozciągnę ją tak, że już od początku będę się zawsze chował cały. Za mocno mnie ściska udami i zupełnie niepotrzebnie dopycha od tyłu piętami. Przecież cały w niej siedzę. Ale chce? – niech ma! Mogę ją tak pieprzyć całą noc.

– Aaa aaa aaa aaa aaa!

* * *

– Proszę pana, mogę o coś zapytać?

– O co zechcesz, drogie dziecko.

– Nie wyrzuci pan Igora?…

– Dlaczego miałbym to robić? Dobrze pracuje, jest silny, młody, zdrowy, chętny do roboty… A to dzisiaj, to nie jego wina. Kto inny musi za to odpokutować…

– Ale…

– Dosyć. Już tu jest czysto. Przynieś mi do biblioteki butelkę koniaku i możesz iść spać.

– Już, jaśnie panie.

– A… i jeszcze jedno, dziecko. Od dzisiaj do twoich obowiązków dochodzi dbanie o mnie. Mam na myśli specjalne dbanie. Masz o każdej porze i w każdym miejscu, kiedy ci każę, spełniać wszystkie moje polecenia.

– Przecież zawsze to robiłam, jaśnie panie.

– Ale teraz będziesz robić więcej.

Rozczulający dziadzio… Jakbym o tym nie wiedziała.

* * *

– Gdzie byłaś do tej pory. Czekałem…

– Sprzątałam. I nie czekałeś zdrajco!

– Co? Co ty mówisz?

– Robiłam porządek w wieży a stamtąd bardzo dobrze widać sypialnię pani. Pan hrabia też widział.

– Psiakrew. To mogę się już zacząć pakować.

– Nie musisz. Wytłumaczyłam panu, że to nie twoja wina.

– Jesteś wspaniała! Ale… jak ci się odwdzięczę?

– Doprowadź mnie językiem tam, gdzie panią.

Od dzisiaj zaczynam kolekcjonować szczytowania. Ten pierwszy bardzo mi się podobał, hihihi.

* * *

– Otwórz, żono.

– Jest otwarte, kochanie.

– Wypoczęłaś, duszko?

– Wyśmienicie, kochany. Właśnie powoli robię się coraz bardziej senna.

– To jeszcze zanim uśniesz, obciągniesz mi głęboko i z połykiem…

– Co w ciebie wstąpiło, robaczku?

– Ruszaj się! Chodź tutaj i zaczynaj ciągnąć, albo wyjdę z siebie.

– Co ty robisz kochanie? Dlaczego…

– Chcę dostać więcej niż ogrodnik. Ciągnij go, szmato! No już!

O kurwa. Ten dziadyga widział. Ale ile widział? No to leżę…

* * *

I tak życie leniwie biegnie sobie dalej.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Banshee jak zwykle w formie jako humorysta i kronikarz sprośnych historii. Miejmy nadzieję, że lekki ton tego opowiadania jest zapowiedzią całego pogodnego roku. Czego i sobie, i wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom Najlepszej Erotyki życzę 🙂

M.A.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Jeśli dobrze się kończy – hrabina miała wrażenie, że jednak poniesie konsekwencje swej ujawnionej niewierności 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Nie jestem pewien, czy to opowiadanie erotyczne, na pewno jednak rubaszne i bardzo dowcipne. A niekiedy to właśnie człowiekowi wystarcza. Polubiłem!

Napisz komentarz