Rozebrana latynoska klęczała na futrzanym dywanie. Odchyliwszy podbródek, zaprezentowała kształtną szyję.
– No, zrób to! – oblizała się lubieżnie – oblej mnie swą śmietanką!
Prask! Na ciele dziewczyny pojawiła się smuga. Slap! Slap! Po niej druga i następna. Biała strużka spływała rowkiem między obnażonymi piersiami, inkrustując opalony i wysportowany brzuch. Latynoska przeciągnęła palcem po skórze i włożyła go do ust, ssąc namiętnie.
– Fuu! Co to, do kurwy nędzy? – wzdrygnęła się – Blee! Roman! Ty skurczybyku!
Spluwając raz po raz, uniosła się z klęczek i pomknęła do toalety. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi, usiłowała sprowokować torsje.
– CIĘCIE!
– Ale się wściekła – zauważył Ernest.
– E… Wielka gwiazda! Niech nie narzeka! – odpowiedział Roman, odkładając strzykawkę na stolik.
– Co masz w tym kubełku?
– Majonez puławski.
– No, tym razem przegiąłeś…
– Jak to? Kolor i konsystencja doskonałe, spływa jak prawdziwa sperma! W Stanach już dawno tego używają!
– W Stanach mają majonez puławski?
– Nie łap mnie za słowa, psiakrew. Kończymy na dzisiaj. Zmontujmy to, co już mamy. Czy Dżordż oddzwonił?
– Nie.
– Przeklęty impotent. Oszukał mnie. Twierdził, że staje mu na żądanie. A teraz taki klops. Nie mamy aktora!
Minął kwadrans. Czarnowłosa „latynoska” wyszła z garderoby, odziana w dres ze złotym lampasem. Jej twarz wciąż wykrzywiał grymas.
– Ostrzegam cię, Roman. Jeszcze raz odwalisz taki numer…
– „Jeszcze raz”? Co ci niby nie pasuje?
– Wszystko! Nic się nie zgadza z kontraktem. W łazience miała być ciepła woda i ręczniki! Po lodowatym prysznicu wycierałam się srajtaśmą! Jest tu zimno! I ten pierdolony sos tatarski! Zmyć tego nie idzie! Śmierdzę jak koza!
– To majonez.
– Wal się!
– Sama się wal. Primadonna! Tysiąc za numerek… Pospolita bladź i tyle!
– Ty chuju! – dziewczyna rzuciła się na Romana – wydrapię ci oczy!
Reżyser strząsnął z siebie gwiazdę. Jako były strongman nie miał z tym większego problemu. Filigranowa „latynoska” zatoczyła się pod ścianę, przewracając statyw i lądując kształtnym kuprem w kubełku z majonezem puławskim.
– Zajebię cię! – łkała, obcierając dres i gramoląc się z ziemi – przyjdę tu z Aloszą! Rozkurwi tę waszą wytwórnię!
Wyszła, trzaskając drzwiami.
– Nie mamy już aktorki. Nikogo nie mamy – westchnął Ernest.
– Kim jest Alosza? – spytał Roman.
– Jej facet. To chyba Rosjanin.
– Jak się domyśliłeś?
– Bardzo śmieszne. Jeśli nie skończymy tego filmu, to wszyscy nas zajebią. Alosza będzie mógł tylko posprzątać. Co nam zostało do nakręcenia?
– Jeden kamszot i jeden anal.
– Musi być anal?
– Musi. Przecież to „Anal Dreams 3”.
– Faktycznie. Więc trzeba znaleźć dupę. Chuja też nie mamy.
– Może nadstawisz swojego?
– Chciałbym. Jakbym miał takiego gnata jak Dżordż.
– Takiego miękkiego? Stary! Niech cię o to głowa nie boli! Byle był sztywny. Sfilmujemy go tak, że cię rodzona matka nie pozna!
– Mamusi w to nie mieszaj. Ale w co go wsadzę? Czarna już tu nie wróci.
– Wiesz co? Ja mogę wypiąć tyłek! Reflektujesz?
– Wychodzę. Jesteś pojebany.
– Ernest! Erneścik… przecież żartowałem… Mam jedną chętną.
– Profi?
– Amatorka, niestety. Zad jak się patrzy, tylko niewyjściowa z twarzy. Zmontujemy ją z Czarną. Wyjdzie, że to jeden numer, potem kamszocik na cyce, żeby pyska nie było widać. Przebitka na ryło Czarnej i… gotowe!
– Ale majonez wyrzucisz?
– Czyś ty zdurniał? Zabiorę do domu. Eliza zrobi sałatkę jarzynową. Mniam!
– Więc czego użyjemy?
– Emulsji „Polifarb”. Zostało jej trochę z remontu. Nie będzie musiała łykać, więc ujdzie.
– No to gitara!
* * *
Nazajutrz.
– Szefie. Przyszła ta nowa aktorka.
– Wpuścić.
Do pomieszczenia wkroczyła młoda korpulentna blondynka. Rozejrzawszy się z zakłopotaniem, usiadła na przygotowanym taborecie.
– Ile pani waży?
– No, wie pan…
– A więc siedemdziesiąt.
– O, nie! Sześćdziesiąt osiem i pół!
Ernest nachylił się nad Romanem.
– Stary! – szepnął mu do ucha – ona nie jest zupełnie podobna do Czarnej! Blada i gruba! Widzowie się połapią!
– Ci onaniści? – prychnął reżyser – Pod koniec filmu? Zapewniam cię, że oni wtedy już nie myślą. Ma być dupa, i tyle!
Spojrzenie blondynki wyrażało coraz większą niepewność.
– Jakie ma pani przygotowanie aktorskie? – rzucił Roman.
– Zaliczyłam trzy semestry państwowej szkoły teatralnej.
– Dlaczego tylko trzy?
– Oblałam Hamleta.
– Czym go pani oblała? – zainteresował się uprzejmie Ernest. Roman westchnął głęboko.
– Zatem ćwiczyła już pani warsztat.
– Wciąż ćwiczę – z dumą podkreśliła dziewczyna. – Gram w amatorskim kółku teatralnym.
– Tak? Nad czym teraz pracujecie?
– Nad „Balladyną” Słowackiego.
– Pysznie. Czy chciałaby się pani sprawdzić w kinie erotycznym?
– Erotycznym? – dziewczę zamrugało powiekami – w jakim sensie?
– Kręcimy film miłosny. Potrzebujemy pani… udziału.
– Na czym on miałby polegać?
– Wypnie pani pupę, droga koleżanko, a obecny tu kolega Ernest wprowadzi do niej członka.
Blondynkę zatkało.
– Członka? W jakim sensie?
– W sensie fizykalnym. Chodzi o prącie. Penisa.
Blondynkę jeszcze bardziej zatkało.
– Wody? – spytał reżyser.
– Pan proponuje mi… to jest… – jąkała się, czerwona na twarzy.
– W rzeczy samej. Płacimy trzysta złotych za ujęcie. Plus dwadzieścia cztery złote za wytrysk na piersi szanownej pani. Mówimy oczywiście o kwotach brutto. Podpisujemy umowę o dzieło.
– To… oburzające. Ja… muszę wyjść.
– Maksymalnie możemy zaoferować trzysta pięćdziesiąt.
– Proszę się odsunąć!
Kobieta powstała z trudem i słaniając się na mocno zbudowanych nogach opuściła pomieszczenie. Ernest smutno pokiwał głową.
– No i cały misterny plan…
Nie dokończył. Niedoszła absolwentka szkoły teatralnej weszła z powrotem.
– Trzysta siedemdziesiąt. Netto. Płatne z góry – zażądała.
Roman pokiwał głową.
– Twarda z pani negocjatorka. Zgadzam się. Kiedy kręcimy?
– Wolałabym od razu.
Reżyser spojrzał pytająco na Ernesta.
– Dasz radę?
Mężczyzna spojrzał z przestrachem.
– Teraz? Tak po prostu? Nawet jej nie znam…
– Mam wam zafundować weekend w Karpaczu? – zirytował się Roman – Wchodzisz w to, czy nie?
– Bez wspomagania będzie trudno.
Reżyser otworzył szufladę w biurku. Gmerając w niej głęboko, wyjmował kolejne pudełeczka.
– To nie… to przeterminowane… to niesprawdzone. Mam tylko te pigułki.
– „Buttman”? – zadrżał Ernest, wczytując się w ulotkę – „zamieni cię w seks-bohatera”?
– Nie drżyj. Zażyj.
Minął kwadrans.
– Ernest! Wyjdziesz z tego kibla? Pani czeka!
Zgrzytnął zamek i otworzyły się drzwi. Roman z początku nie poznał kolegi, który był nienaturalnie czerwony na twarzy. Ciężko dyszał.
– Dasz radę? – upewnił się reżyser.
– Tak – sapnął Ernest – daj się czegoś napić.
Na planie czekała już nowo zatrudniona aktorka, w pomarańczowych majtkach i staniku.
– Proszę to zdjąć – polecił Roman.
Dziewczyna odpięła biustonosz, przykrywając piersi dłońmi i spoglądając pytająco.
– Jeszcze majtki.
– To konieczne?
– Trudno jest nakręcić scenę seksu analnego w tego typu bieliźnie.
– Analnego? Jaki to?
– Wyskakuj z gaci, suko, ale już! – warknął Ernest, ocierając pot z czoła. Podszedłszy do dziewczyny, szarpnął za jej majtki, rozrywając je na kawałki. Aktorka spojrzała na niego z respektem. Roman był przerażony.
– Erneścik… Dobrze się czujesz?
Kolega nie zdążył odpowiedzieć. Ktoś z zewnątrz rąbnął w drzwi i nie pytając o zgodę, wkroczył do studia. Był to mocno zbudowany blondyn o kwadratowej szczęce.
– Sobaki! Zajebiu was! – ryknął, rzucając się na Romana. Nie zdołał jednak go dosięgnąć. Ernest był szybszy. Podskoczył do Rosjanina z pianą na ustach. Chwyciwszy za odzież bandyty, uniósł go jak piórko i cisnął nim o ścianę. Nieprzytomny Alosza opadł na podłogę. Ernest skakał po nim z wściekłością. Polała się krew. Rozwścieczony aktor podniósł statyw od kamery i zamierzał zdzielić nieruchomego Rosjanina w głowę. W ostatniej chwili wpadł na niego Roman. Mimo, że Ernest miał tylko metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, powstrzymanie jego napadu furii okazało się niemożliwe. Reżyser wyszarpnął mu więc statyw i pozbawił przytomności ciosem w potylicę.
* * *
Szpital wojewódzki. Następny dzień.
– Gdzie ja jestem? – spytał Ernest – kręci mi się w głowie.
– To te cholerne piguły – rzekł Roman – bierzesz jakieś inne leki?
– Rano łyknąłem dwie aspiryny.
– „W reakcji z kwasem acetylosalicylowym mogą wystąpić niekontrolowane napady agresji” – przeczytał reżyser – Przepraszam cię, stary.
– Luz. Co z Aloszą?
– Jakoś się wytoczył. Nie sądzę, by kiedykolwiek wrócił. Pojawiła się za to Czarna. Twój pokaz siły zrobił na niej wrażenie.
– Coś ty.
– Przeprosiła mnie i nakręciliśmy scenę. Aż furczało!
– Nie gadaj… kto ją popchnął?
– Dżordż! Dżordż wrócił! Szkoda, że nie widziałeś. Spektakularna erekcja!
– Tyle dobrego naraz! Żałuję, że mnie tam nie było. Czekaj… a co z Balladyną? Niepotrzebna?
– Chce zagrać w „Anal Dreams 4”! Spodobało jej się.
– W sumie jest niezła. Z chęcią też w to wejdę.
– Umowa stoi. Jak się czujesz?
– Głodny jestem jak wilk.
– To super. Usiądź. Mam sałatkę jarzynową.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Kawaii Kiwi
2022-11-28 at 23:09
Pomysł na opowiadanie o kręceniu filmu pornograficznego jest ciekawy, postaci są niezłe. Jeszcze bardziej podoba mi się warsztat autora, dialogi wydają się naturalne i mają w sobie odrobinę humoru. Szkoda tylko, że główny bohater przegapił scenę erotyczną, leżąc w szpitalu 🙂
Megas Alexandros
2022-12-01 at 23:47
Dobry wieczór,
horibe był zdecydowanie jednym z największych humorystów Dobrej Erotyki. Dobrze, że jego opowiadania mogą bawić kolejnych Czytelników 🙂 W wielu z nich erotyka jest nieco na drugim miejscu wobec aspektu komicznego, nie zmienia to jednak faktu, że czas poświęcony na ich lekturę nigdy nie jest czasem straconym!
Pozdrawiam
M.A.
Thorin
2022-12-08 at 11:29
Dobra farsa o kręceniu pornosa. Podejrzewam jednak, że e tej branży wielokrotnie rzeczywistość wyprzeda fantazję 🙂