Najemnik I-II (Szarik)  4.42/5 (11)

13 min. czytania

Jason Thibault, „7th Avenue Noir NYC”, CC BY 2.0

I

Lubiłem przemierzać nocą ulice tego miasta. Wszechogarniający gwar i tłok ustępowały względnej ciszy oraz pustce. Ludzie nie gonili w szaleńczym pędzie, metropolia ujawniała wreszcie swoistą harmonię. Upalne lato zachęcało, by życie towarzyskie przenieść na noc. Ja jednak byłem w pracy. Miejsce i czas spotkania zostały wcześniej ustalone, a nie wrzucone na szybko przez dyżurnego. Prawie mogłem wszystko zaplanować, prawie, bo nie pozwoliła mi wcześniej sprawdzić tego miejsca i ludzi. Zbyła mnie krótkim: – „Ja ich znam, bądź po północy”. – Natura służbisty burzyła się, ale to ona dowodziła. Moja pracodawczyni, Pani Dominika.

Od czasu, gdy zostałem niespełna czterdziestoletnim emerytem, moi chlebodawcy zmieniali się dość często. Większość jednak potrzebowała usług raczej jednorazowych, dających zazwyczaj możliwość spotykania się z dotychczasowymi kumplami. Świat opiera się na znajomościach, nie ma się co oszukiwać, a jak do tego trafi się okazja, by solidnie popić… Kumple na szczęście ze mnie nie zrezygnowali, inaczej niż firma. Oni wiedzieli i wiedzą, co w tej robocie jest ważne. Co innego jednak przełożeni, którzy w imię poprawności politycznej zapominają o celach głównych. Przestała ich zadowalać moja skuteczność, a zaczęła przeszkadzać zwiększona wypadkowość źródeł informacji. Czy to moja wina, że ludzie tak często potykają się na prostej drodze, albo robią sobie krzywdę w jakiś inny sposób? A że lubią dzielić się ze mną tym, co wiedzą, to już zupełnie pozostawało dla szefostwa niepojęte. Zupełnie tego nie rozumiem. Lubię ciężką pracę, nie brzydzi mnie też widok krwi. W sumie, to jest w nim coś fascynującego, a uczucie, gdy ta gęsta ciecz płynie pomiędzy palcami działa wręcz jak narkotyk. Jej kolor, ciepło, świadomość znaczenia dla człowieka… Wszystko to podnieca, cholernie podnieca. Pod warunkiem, oczywiście, że ta krew nie należy do mnie, a to niestety też się zdarza, a w zasadzie zdarzało. Po kolejnym, owocnym zdobywaniu informacji, poproszono mnie jednak, bym skorzystał z prawa do emerytury i jakoś nie mogłem tej prośbie odmówić. Tylko co zrobić z takim nadmiarem czasu i chęci aktywnego życia? Nie zdążyłem nawet nacieszyć się wolnością, gdy zadzwonił pierwszy telefon. Później następne i następne. Szybko poszła fama, że na rynku pojawiła się nowa, skuteczna siła. Założyłem jednoosobową firmę i…

Pojawiło się zlecenie od Pani Dominiki. Ledwie rok starszej ode mnie, atrakcyjnej kobiety, która od lat prowadziła z sukcesem własny biznes. Zaledwie pół głowy niższa, szczupła, wysportowana. Z każdego ruchu emanowały niepohamowana energia i pasja. Chciała długofalowej współpracy, oferując przy tym więcej niż przyzwoite warunki. Nie potrafiłem odmówić. Zazwyczaj potrzebowała tła, kogoś, kto stoi za plecami i czuwa, a w razie potrzeby potrafi zdobyć informacje oraz zapewnić dyskrecję. Kogoś, kto nie zadaje zbędnych pytań i będzie mógł po nią przyjechać niczym taksówka w środku nocy, gdziekolwiek sobie zażyczy.

Teraz miała mnie. Sunąłem więc w blasku ulicznych latarni ku miejscu spotkania. Wiedziałem, że skrzywi się na widok mojego auta. Ja jednak nie potrafiłem przekonać się do jej SUVa. Zbyt ostentacyjny i jak dla mnie, ociężały. Miał moc, wygląd, brak mu było ducha. Moje stare, lekko skrzypiące toczydełko ukrywało brutalną naturę pod grzeczną powłoką, ale dawało też znacznie więcej, czyli to, na co liczyłem najbardziej – pewność i kontrolę. Pasowało niczym gacie ze spandexu. Nawigacja podprowadziła pod dom w willowej dzielnicy na obrzeżach miasta. Obrazu zamożnej sielanki dopełniało kilka zaparkowanych wzdłuż ulicy dobrej klasy aut, kolejne dwa na podjeździe przed garażem. Żadnych tlących się ogników papierosów, żadnych ludzi nawołujących niewidzialne psy. Cisza i spokój. Ledwie stanąłem przed furtką, rozległ się cichy brzęk elektrorygla. Ruszyłem pewnym krokiem w stronę domu. Drzwi nikt nie otworzył, jednak uprzednie uchylenie furtki uznałem za dostateczne przyzwolenie, bym to zrobił sam.

Gustownie urządzone wnętrze otuliło od samego progu ciepłem. Odczucia tego dopełniały przygaszone światła. Nie usłyszałem żadnych rozmów, jedynie dyskretne dźwięki muzyki, wiodące mą ciekawską osobę w głąb domu. Poruszałem się cicho. Taki już mam zwyczaj. Uwielbiam zachowywać niewidzialność tak długo, jak to tylko możliwe. Muzyka stawała się głośniejsza, w miarę, jak zbliżałem się do jej źródła, ale nie przekraczała progu nachalności. Przyspieszyłem gwałtownie, do mych uszu dobiegły bowiem odgłosy jakby szamotaniny oraz stłumionych jęków. Gdy jednak dotarłem do celu, równie gwałtownie się zatrzymałem.

Mym oczom ukazał się widok, którego raczej się nie spodziewałem. Szefowa siedziała pomiędzy dwiema innymi kobietami, obydwie obsypywały ją pocałunkami. Niektóre brutalnie wpijały się w usta, inne składano czule na szyi i płatkach uszu. Do tego palce błądzące po  smukłym ciele oraz westchnienia, cały ogrom westchnień rozkoszy. Obserwowałem, jak jedna z dłoni sunie wzdłuż uda, by zniknąć pod sukienką. Wywołany tym sposobem mimowolny skurcz na  skórze Pani Dominiki przerodził się po chwili w całą serię dreszczy. Rytmiczne ruchy dłoni spowodowały ciche odgłosy mlaśnięć. Mogłem sobie jedynie wyobrazić ten ogrom wilgoci, w którym niknęły zachłanne palce. Kolejna ręka uwolniła piersi. Tę zgrabną parę zawsze widywałem osłoniętą bielizną stosowną dla kobiety biznesu, która czasem ujawniała się pod bluzkami czy innymi elementami garderoby. Teraz poddawały się bezwstydnie pieszczotom, kurcząc drobne, ciemne brodawki. Ukryta pod sukienką dłoń zaczęła się wycofywać, ciągnąc coś za sobą. Tworzyła miejsce dla wygodnej penetracji. Zwinięte na udach majteczki wydawały się kompletnie przemoczone, a ręka szybko powróciła na poprzednią pozycję, wznawiając rozkoszną pracę. Efekt przyszedł nagle. Zadrżało wyprężone w łuk ciało. Uda ścisnęły się gwałtownie, więżąc ruchliwego intruza. Usta wydały głośny jęk. Nie było mi dotychczas dane widzieć na jej twarzy podobnej euforii. Sukces biznesowy niewątpliwie dawał satysfakcję, teraz jednak dosłownie nią kipiała. Nigdy nie zatrzymywała się po osiągnięciu kolejnego celu, parła twardo do przodu. Tak i teraz ruszyła do ofensywy, choć ciało nadal drżało. Ostatecznie pozbyła się majtek. Padła na kolana, rozchylając uda właścicielki ręki – intruza. Zadarła spódniczkę i przyssała się do odkrytego skarbu. Wypinała się przy tym w moją  stronę. Choć nie widziałem jej nagości, tyłek prezentował się nad wyraz kusząco. Wyobraźnia dopełniała reszty. Maluch wyprężył się w spodniach.

Poczułem na sobie czyiś wzrok. Popełniłem błąd. Straciłem czujność. Chciałem odwrócić się gwałtownie, jednak ktoś stał już tuż obok. Położył palec na ustach, nakazując zachować ciszę. Kobiece ciała przed nami obnażały się stopniowo, gdy panie odrzucały kolejne elementy garderoby. Powietrze przesycał zapach seksu. A my staliśmy we dwóch, czekając na kolejne odsłony przedstawienia. Ich intensywność wzrastała z każdą minutą. Przybysz nagle ruszył z miejsca i podszedł do kobiety, która wraz z panią Dominiką pieściła jej wybrankę. Opuścił spodnie, rozsunął jej nogi i wszedł bezceremonialnie do samego końca. Nadał ciału mocny, rytmiczny ruch. Najwidoczniej zapragnął kolejnych doznań, gdyż wyciągnął dłoń w stronę piersi mej chlebodawczyni. Spięła się i gwałtownie odsunęła, starając się jednak nie przerywać ofiarowywanych partnerce pieszczot. Uznałem za stosowne interweniować. Zdecydowanym ruchem złapałem nieznajomego za rękę, wykręcając ją boleśnie. Chciał coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle. Argument w postaci widzianego z bliskiej odległości otworu lufy okazał się wystarczająco wymowny. Jego kochanka objęła gościa nogami, łagodząc ból ego głębokim pocałunkiem. Zamierzałem już się odsunąć, gdy szefowa skierowała ku mnie wilgotną od soków twarz i wyszeptała błagalnie:

– Moja torebka… Włóż mi… Szybko.

Po czym ze zdwojoną energią powróciła do wykonywanej czynności. Zdezorientowała mnie. Rozejrzałem się po ogarniętym półmrokiem pokoju. Torebka leżała na małym stoliku. Otworzyłem ją, a w środku oprócz telefonu, kluczy i chusteczek znalazłem zapasowe majtki oraz satynowy woreczek. Domyśliłem się, że to właśnie jego zawartość zapragnęła mieć w sobie. Wydobyłem malutki wibratorek. Taką kieszonkową odmianę. Mimo skromnych rozmiarów sprawiał wrażenie kosztownego. Wiedziałem, że szefowa lubi otaczać się zbytkiem. Wróciłem dzierżąc zdobycz w twardych dłoniach. Podniosłem sukienkę, starannie układając materiał na plecach. Nie chciałem, by wracała do domu pognieciona, doceniałem jej prezentowaną zazwyczaj, nienaganną elegancję. Mogłem teraz podziwiać jędrny tyłeczek i lśniące, rozchylone, delikatne płatki skarbu. Włączyłem urządzenie, wsunąłem delikatnie. Weszło bez trudu. Dopychałem kciukiem, resztą dłoni masując pozostałą część cipki. Każdy skurcz jej maleństwa, którego źródłem była bądź rozkosz, bądź jakikolwiek ruch, powodował jednak wysuwanie się tego przepłaconego z pewnością ustrojstwa. Irytowało mnie to straszliwie. Nie jestem z kamienia, choć mój przyjaciel zdążył już uzyskać taki właśnie stopień twardości. Wydobyłem tę śmieszną zabawkę, rozpiąłem spodnie i klęcząc pomiędzy rozsuniętymi nogami przystawiłem główkę do wilgotnego wejścia. Zamarła na moment, po czym sama, z impetem nadziała się na mojego przyjaciela. Penetrowałem głęboko, czerpiąc z tego niebywałą przyjemność. Każdy milimetr przyrodzenia rozkoszował się bliskością upragnionego celu, przede wszystkim czułem jednak jej zadowolenie. Pracowicie zaspokajałem tę potrzebę. Chyba skutecznie, gdyż przerwała dawanie przyjemności kochance, koncentrując się na sobie. Cały czas kontrolowałem jednak, czy ręce nieznajomego, pomimo ostrzeżenia, nie szukają drogi do zakazanego ogrodu. Na szczęście skupił się na własnej partnerce, więc i ja mogłem uczynić to samo. Nie miałem najmniejszej ochoty, by nam przeszkadzano, bym znowu musiał wskazywać mu jego miejsce. Pieszczona dotychczas dziewczyna zsunęła się na podłogę. Zaczęła ssać sutki szefowej, zabawiając się ich kołysaniem i przygryzaniem. Wędrowała ustami coraz niżej, by w końcu dotrzeć do miejsca naszego złączenia. Po chwili poczułem, że oprócz wilgoci rozkoszy pojawiło się nowe jej źródło w postaci języczka. Smagał kuleczkę, błądził ku wejściu, lizał jądra i penisa, gdy ten wynurzał się chwilowo z gorącego wnętrza. Pani Dominika drżała, jęczała cichutko, aż do chwili, gdy z gardła wydobył się skowyt, a cipka zacisnęła konwulsyjnie. Czułem, że stanąłem na wysokości zadania.

Orgazm partnerki zawsze maksymalnie mnie pobudza. Nie wypadało jednak wypełnić jej nasieniem bez wyraźnego zaproszenia. Sprawić, by poplamiła później sukienkę, a przy okazji również tapicerkę w moim aucie. Gdy skurcze nieco przygasły, wyszedłem, ocierając jednak jej szczelinkę od zewnątrz, dociskając kudłate podbrzusze do gorących pośladków. Mój mały został nagle gwałtowne pochłonięty przez łapczywe usta. Zaskoczony, wystrzeliłem prawie natychmiast, dziewczyna wyssała każdą kroplę.

Miękłem. Oczyszczony dokładnie przyjaciel powrócił do bokserek, a ja podciągnąłem spodnie. Opuściłem sukienkę szefowej, pomogłem wstać, poprawiając też górną część garderoby. Przyjęła to z wdzięcznością w oczach. Pozbierała pospiesznie swoje rzeczy i rzucając szybkie słowa pożegnania pociągnęła mnie w stronę drzwi. Przy samochodzie nie omieszkała jednak rzucić pełnego pogardy spojrzenia, gdy zobaczyła, do czego ma wsiąść. To akurat miałem głęboko. Jeśli chce, niech wozi się tymi bulwarówkami, ale od mojego autka wara.

Droga przebiegła w milczeniu. Widziałem, jak zmęczona przysypia, jednak jej ciało odzyskało tę chłodną elegancję, którą posiadało zazwyczaj. Lubieżność i dzikość zniknęły bezpowrotnie. Miałem cholerną ochotę sprawdzić dłonią, co zostało z tej wilgoci. W końcu wiedziałem, że majtki nie wróciły już na miejsce lecz wylądowały w torebce. Pozwoliłem sobie jednak na zbyt wiele tego wieczoru. Straciłem czujność, sprowadziłem zagrożenie. W zasadzie miała wszelkie podstawy, żeby wywalić mnie za brak profesjonalizmu. No chyba, że zaliczy na plus profesjonalny orgazm. Tonąłem w myślach, musiałem jednak zostawić je dla siebie. Obraz jej tyłeczka … koniec! Pora wrócić do rzeczywistości. Po wejściu do domu ożywiła się powtórnie

– Proszę na mnie jeszcze poczekać – wydała suchy rozkaz, oddalając się w stronę sypialni. Walcząc z sennością obszedłem dom, sprawdziłem zabezpieczenia, by oddać się następnie przeglądaniu prasy kobiecej, rugając się przy tym w duchu za brak własnej lektury.

– Proszę tu do mnie!

Polecenie wyrwało mnie z letargu. Poczłapałem ciężko do sypialni. Bywałem tam prawie codziennie, sprawdzając dom, nocnych wezwań jednak dotąd nie otrzymywałem. Leżała przykryta kołdrą po szyję, mokre włosy spoczywały w nieładzie na poduszce.

– Mam dla pana jeszcze dwie sprawy. Po pierwsze, proszę dokładnie sprawdzić tych ludzi. Z naciskiem na dziewczynę, która panu nieco pomogła – dodała, chyba nieznacznie się rumieniąc. Trudno to było ocenić. Sypialnię oświetlał jedynie blask księżyca. – Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z profesjonalizmu, ale chyba nie muszę dodawać, że … – zawiesiła głos, niepewnie oczekując mojej reakcji.

– Pani Dominiko, dyskrecja i zaufanie, przecież ustaliliśmy to na początku.

– Tak, pamiętam doskonale, ale … Jest jeszcze druga sprawa, trudniejsza.

– Słucham.

– Proszę położyć się obok mnie i po prostu przytulić.

– Pozwoli pani, że się odświeżę, tak po całym dniu …

– Nie. – przerwała w pół słowa – Tak jak pan stoi, natychmiast.

Zdjąłem jedynie buty i położyłem się obok niej na kołdrze, obejmując mocno. Wtuliła się jak małe dziecko, zasypiając po kilku chwilach, a oddech nabrał charakterystycznej równomierności.

„Cholera, to będzie bardzo trudne zlecenie.” – Westchnąłem w duchu, gapiąc się na księżyc i licząc, że mnie również dopadnie w końcu zasłużony sen.

II

Przebudziły mnie pierwsze promienie słońca, wdzierające się do sypialni i zastępujące powoli blask księżyca. Nie powiem, żebym czuł się wyspany. Zdrętwiałem straszliwie, tuląc ją przez całą noc. Do tego brak przykrycia i bezruch spowodowały, że lekko zmarzłem. Każde spojrzenie na jej niewinną teraz twarz przywoływało wspomnienia niedawnych wydarzeń. Wstałem cicho i podszedłem do okna, by opuścić roletę. Niech śpi, miniona noc kosztowała ją zapewne więcej energii niż mnie. Całe szczęście, że silnik pracował cicho, roleta sunęła w dół, nie budząc pani Dominiki. Dziś niedziela. W teorii miałem wolne, podobnie jak gosposia, ale nie miałem po co wracać do siebie. Ta praca nie sprzyja rodzinnemu stadłu. Ktoś musi iść na kompromis, a w zasadzie na pełne podporządkowanie. Nie można gonić po jakiejś zaplutej ruderze, wspominając ciepłe łóżko i rodzinę. To robota albo dla samotników, albo urodzonych egoistów, którzy trafili na morze miłości i cierpliwości po drugiej stronie. Ja załapałem się na pierwszą grupę, a najlepszym kumplem i kochanką stała się robota. Wyszedłem cicho z sypialni, kierując się do kuchni. Tutejsza lodówka, w odróżnieniu od mojej, skrywała w swym wnętrzu jedzenie, a nie tylko barwione przez zawartość szkła światełko.

Przyszykowałem kanapki, w międzyczasie zagotowała się woda, dając szansę na herbatę. Przez przypadek trafiłem na jakiś kubek termiczny, więc zmusiłem ekspres do zaparzenia kawy dla

gospodyni. Pełen dumy zaniosłem swoje dzieło do sypialni, ustawiając na stoliku obok łóżka, a sam wróciłem do kuchni, by w spokoju zjeść i pomyśleć. Pierwszą część zlecenia wykonałem, została druga. Dobrze, że zdążyłem zapytać przed wyjściem o listę gości i nie musiałem teraz czekać aż pracodawczyni się przebudzi. Zawsze to trochę łatwiej. Przeżuwając kanapkę, uruchomiłem komputer i rozpocząłem podstawowe poszukiwania.

Od ogółu do szczegółu, czyli najpierw źródła ogólne, później szczególne. Kopałem powoli w gąszczu nic nie wnoszących informacji, szukałem tylko tego, co mogło stanowić potencjalne zagrożenie. Para z właścicielem zachłannych rąk wymagała głębszych wykopalisk, za to samotna kochanka wydawała się wstępnie idealną kandydatką na dłuższą znajomość. Między wierszami można było wyczuć kipiący temperament, ukryty pod spokojną powłoką statecznej mężatki oraz matki. Dała temu wystarczające dowody minionej nocy, a byłem pewien, że stać ją na jeszcze więcej. W sprawie pary muszę natomiast pogadać z kumplami. Coś mi w nich nie pasowało. Żyli razem od lat, w nieformalnym związku. Niby nic dziwnego, wiele par funkcjonuje dzisiaj w taki sposób, ale gdzieś w tyle głowy zapaliła się czerwona lampka, wzywając do wzmożonej czujności.

Zatopiony w pracy nie zwróciłem uwagi, że w kuchni pojawiła się pani Dominika. Wyglądała tak fantastycznie normalnie. Pozbawiona ozdób, makijażu, fryzury, epatowała ciepłem i spokojem. Mogłem się jedynie domyślać, że prosta, satynowa koszulka, którą przywdziała, posiadała metkę windującą cenę do abstrakcyjnego poziomu. Fakt, że nie należę do facetów dzielących ciuchy na brudne oraz brudne, ale można jeszcze założyć, nie zmienia faktu, że marki i metki mają dla mnie znikome znaczenie. Ma być wygodnie i już. Gapiąc się na pracodawczynię zapomniałem, że nie podniosłem tyłka z krzesła. Zerwałem się gwałtownie.

– Dzień dobry pani. Mam nadzieję, że pani nie obudziłem.

– Dzień dobry. Dziękuję za śniadanie, kawę i uratowanie mnie przed słońcem. Nawet nie wiedziałam, że mam w domu taki kubek – dodała ze śmiechem. – Czy pan kiedyś odpoczywa? – Gestem nakazała mi usiąść.

– Dostałem przecież w nocy dwa zlecenia. Myślę, że z pierwszego się wywiązałem, a drugie… Woli pani słowne streszczenie, czy pełny, pisemny raport?

– Wystarczy streszczenie.

– Wygląda na to, że pani towarzyszka w pełni kwalifikuje się na dłuższą znajomość, natomiast co do pary mam jakieś niepotwierdzone podejrzenia, przeczucia.

Po pierwszej części zdania spłoniła się delikatnie, jednak druga momentalnie wyostrzyła jej rysy.

– Sprawdzi pan to?

– Oczywiście, ale to zajmie kilka dni. Czy jestem jeszcze pani dzisiaj potrzebny?

Spojrzała czujnie

– W zasadzie nie, ale chciałabym zadać jeszcze jedno pytanie.

– Proszę pytać.

– Dlaczego… Nie to złe pytanie…

Zaczęła się wycofywać. Usiadła na skraju stołu. Nie byłbym facetem, gdybym nie zwrócił uwagi na jej odsłonięte nogi. W sumie, to koszulka wiele nie zakrywała, wyobraźnia nie musiała się zbytnio przepracowywać.

– To pozwoli pani, że już pojadę. Pora doprowadzić się nieco do porządku. – Wstałem, zamykając wieko notebooka.

– Tak, oczywiście. Jeszcze raz chciałam panu podziękować.

Złapała moją koszulkę, przyciągnęła ku sobie i zatopiła usta w pocałunku. Chyba nie nadaję się do tej pracy, bo w ciągu ostatnich dwunastu godzin już drugi raz dałem się zaskoczyć. Zazwyczaj to ja inicjowałem zbliżenia z kobietami, ona jednak ciągle wyprzedzała mnie o krok. Odwzajemniłem pocałunek. Dalej wydarzenia potoczyły się lawinowo, a ja powtórnie zagościłem w rozkosznym wnętrzu pani Dominiki. Oddawała mi się z lubością. Czułem, że bardzo potrzebuje bliskości. Codzienna aura kobiety sukcesu, bezwzględnej szefowej, onieśmielała mężczyzn w jej otoczeniu. A ona cierpiała samotność w ciszy. Teraz dawała upust emocjom, pozwalając, bym zaspokajał ją na tym stole. Czyżbym musiał negocjować warunki kontraktu i dodać nowy punkt w zakresie obowiązków? Nie śmiałbym jednak tego zaproponować. Nie dlatego, że kupowała moje usługi w wielu innych zakresach, ale dlatego, że sam czerpałem z tego nieopisaną przyjemność. Jej

orgazm przyszedł nagle i już chciałem się wycofać, gdy docisnęła mnie nogami i wyszeptała:

– Skończ w środku, tak chcę.

– Cześć mamo. – Do kuchni wpadła jak burza jej rozpoczynająca studia córka, którą określała jako najlepszy dar młodzieńczej miłości.

– Upsss, przepraszam. – Wycofała się, tłumiąc dłonią śmiech.

No i plusz bombki strzelił. Nastrój poszedł się wietrzyć. Chciałem się już wycofać, gdy usłyszałem:

– Dokończ, proszę.

Ulga, którą poczułem wypełniając ją nasieniem, była niewyobrażalna. Usta tamtej dziewczyny w nocy zapamiętałem jako świetne, w porównaniu z wilgotną norką pani Dominiki, wypadały jednak blado.

Miałem nieodpartą ochotę, by od razu porozmawiać o tym, co się ostatnio wydarzyło. Czułem jednak, że jeśli to zrobię, spieprzę wszystko. Chłonąłem więc chwilę, czekając, by mięknący członek sam z niej wypadł. Leżała na stole z lekko rozłożonymi nogami, pozwalając swobodnie wypływać nasieniu.

– Jak ja dawno tego nie czułam. – Wyrwało się z jej ust. – Myślę, że powinien pan już iść. Muszę porozmawiać z córką.

Znałem swoje miejsce w szeregu, więc nie oponowałem. Jako najemnik służyłem temu, kto płacił, a dziś po prostu dostałem ekstra premię. Pozbierałem swoje rzeczy i wyszedłem, skinąwszy jedynie głową na pożegnanie. Musiałem ochłonąć. Czułem w powietrzu zapach krwi. Wróciły nagle wątpliwości wobec sprawdzanych osób i coś mi mówiło, że tym razem pobrudzę sobie ręce. Teraz jednak prysznic i łóżko, muszę być w formie, gdy pójdę pogadać z kumplami. Pewnie pęknie niejedna flaszka.

Przejdź do kolejnej części – Najemnik III-IV

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Strasznie chaotyczne opowiadanie. Zawiązanie akcji jest, ale w paru momentach łapałem się na tym, że nie wiem kto, gdzie, co i w jakim celu. Właściwie po co Dominika zatrudnia naszego bohatera? Jest jej specem od brudnej roboty, fixerem w stylu Raya Donovana? No i przydałoby się więcej opisów, byśmy mogli sobie lepiej wyobrazić bohaterów. Tak więc wolniejsza akcja, a z większym namysłem. I powinno być dobrze 🙂

Dziękuję Ci za Twoje uwagi. Postaram się zwrócić uwagę na wskazane niedociągnięcia przy kolejnych częściach, by było ich mniej, a przyjemność z czytania większa. Pisząc, a później czytając swoje prace, wszystko wydaje się być jasne i oczywiste, co dla czytelnika wcale takie być nie musi.

Witaj, Szariku!

Cieszę się, że niedługo po zakończeniu „Bożka” wracasz do nas z nowym tekstem. Muszę zgodzić się z przedmówcą, po lekturze dwóch rozdziałów mam więcej pytań niż odpowiedzi, mam nadzieję, że te ostatnie przyjdą wraz z kolejnymi częściami 🙂 Zaczyna się ciekawie, ale chętnie w przyszłości otrzymałbym więcej fabularnego mięsa, a nie tylko kości do ogryzienia 😀

Pozdrawiam
M.A.

Witaj M.A.,
odrobinę zaintrygowałem i zaciekawiłem, to mnie cieszy, ale Wasze opinie uświadamiają mi jak wiele pracy mnie jeszcze czeka. Oby kolejne części spełniły więcej oczekiwań, a ja bym porzucił rolę psa ogrodnika 😉
Dziękuję, że poświęciłeś swój czas na mój tekst.
Pozdrawiam

Szarik

Poświęciłem? Po lekturze „Bożka” nie przegapiłbym żadnego z Twoich następnych prac 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Bo w piórka obrosnę 😀 Teraz, to na serio lękam się kolejną część wypuścić, poprzeczka wysoko postawiona 🙂
Pozdrawiam
Sz.

Ciekawy początek. Chętnie zobaczę, jak to się rozwinie!

Chandlerowski w typie bohater, skonfrontowany z wyzwaniami o charakterze zarówno kryminalno-zawodowym, jak i erotyczno-romantycznym. Taka mieszanka musi się spodobać, zwłaszcza w połączeniu z budującym klimat postaci sposobem narracji. Po lekturze komentarzy poprzedników ja również zastanowiłem się natomiast nad logiką przedstawionych w zawiązaniu wydarzeń. Po namyśle daje się ona obronić przy założeniu, iż Dominika wypuściła się samotnie „na miasto” w poszukiwaniu erotycznych atrakcji i opisane towarzystwo poznała przypadkowo w jakimś klubie, po czym dała się namówić na wspólną wizytę w domu któregoś z nowych znajomych. Na wszelki wypadek, w charakterze zabezpieczenia, wezwała wówczas swojego „ochroniarza”. Inna sprawa, iż takie postępowanie byłoby bardzo ryzykowne i zdaje się zupełnie do niej nie pasować z charakterologicznego punktu widzenia. Kobieta jej pokroju powinna z góry zaplanować podobne spotkanie, np. przy pomocy internetu, zawczasu sprawdzić potencjalnych partnerów (co ostatecznie nakazała zrobić) i udać się na miejsce z naszym bohaterem, który miałby nad wszystkim czuwać, choćby z dyskretnej odległości. Takie czy inne sprzeczności występują więc w każdym przypadku.

Napisz komentarz