Bajka (Rita)  4.33/5 (6)

6 min. czytania

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 20 września 2012 roku.

Odprowadzała mnie na dworzec, jak co tydzień, kiedy kończyłyśmy już zajęcia na uczelni. Nienawidziłam tych chwil. Te kilka bądź kilkanaście minut do odjazdu pociągu. To było tylko nasze. Ale i cholernie smutne. Bo cóż… Powrót z pięknej, sielankowej bajki do zwykłej i szarej rzeczywistości był okrutnie brutalny. Do naszych osobnych żyć, do ludzi, których już się nie kochało a nie umiało się od nich uwolnić. W bajkach wszystko się może zdarzyć, wszystko jest piękne… Ale bajki niestety kończą się szybko. To jest ich największy urok, ale też niestety przekleństwo.

Do dziś pamiętam początki naszej znajomości… To chyba był luty, kiedy zorientowałam się, że ktoś taki jak ona pojawił się w mojej grupie na studiach. Od razu zwróciłam na nią uwagę. Nie czekając, więc za długo, pod byle pretekstem zaczęłam z nią rozmawiać. Od słowa do słowa, od rozmowy do rozmowy umówiłyśmy się, że przyjadę do niej przed zajęciami w któryś dzień.

Po całym dniu na uczelni miałam już jechać do domu, ale jeszcze ponad godzina została mi do pociągu. Poszłyśmy więc na gorącą czekoladę do kawiarni. Jakieś ciacho, czarna słodycz w filiżance i rozmowa o wszystkim. I nagle Ona zaczęła się niespokojnie wiercić na krześle. To patrzyła na swoje paznokcie, to przez zapłakane deszczem okno i cudne rumieńce wystąpiły na jej policzki. Widziałam, że zbiera się, żeby mi coś powiedzieć.

– Bo wiesz…  Bo ja… bo ja jestem lesbijką – wydukała.

– Wiem o tym – odparłam z rozbrajającym uśmiechem.

– Jak to wiesz, skąd, czy ktoś ci powiedział? – przestraszyła się.

– Nie, ja to widzę po prostu. Nie bój się, kto nie chce tego wiedzieć, to po prostu nie zauważy sygnałów. Dla mnie to było oczywiste od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłam.

Zauważyłam, że całe ciśnienie i niepokój właśnie z niej zeszły. Odetchnęła z ulgą i już potem nasze rozmowy miały całkiem inny wymiar.

Nasza pierwsza erotyczna rozmowa na gadu-gadu – to było urocze. Przeczytałam piękne opowiadanie erotyczne o kobietach i ich pierwszym razie. I zapytałam Jej czy mogłabym… czy mogłabym się czymś podzielić z nią. Ostrzegłam, że będzie to bardzo intymne, że boję się, że może ją to urazić. Bałam się jak cholera, ale jednocześnie czułam niesamowite podekscytowanie na myśl, że Ona dowie się, co mi się podoba, co jest dla mnie najbardziej podniecające, czego ja sama pragnę. Że Ona będzie już częścią mojej intymności. Wkleiłam fragment tego opowiadania w okienko komunikatora i czekałam…

Jak Ona to odbierze?? Czy nie powie, że no cóż… że jestem zboczona? Że przesadziłam po prostu. A Ona napisała… „Pokaż co było dalej… Piękne to opowiadanie”. I znów wiedziałam, że nasza znajomość przeskoczyła na kolejny etap.

Etap, który zaczęłyśmy nie był spokojnie rozwijającą się znajomością. Nagle poczułam jakbym wskoczyła do rozpędzonego pociągu, który pruje z zawrotną prędkością i muszę się kurczowo Jej trzymać, bo wypadnę z niego. Posypały się setki sms-ów… „Pragnę Cię Maleńka… Chcę poczuć Twoje gładkie ciało obok mojego… Chcę poczuć Twoje ciepło, Twoją wilgoć… Chcę być w Tobie.” „Przecież już jestem w Tobie, nie czujesz? Jestem i poruszam się pomału, coraz bardziej zagłębiam się w Twoje rozpalone wnętrze… Płynę w Twoim pragnieniu.” „Boże, jaka jestem wilgotna! Jak bardzo chcę Cię tutaj, chcę Cię teraz!” „Czemu jesteś tak daleko?? Kochana moja… myślę o kochaniu z Tobą… Myślę o tym cały czas… Cala jestem tylko tą myślą.” „ A gdzie masz teraz rączki? ; ) Znów jesteś niegrzeczna… Chciałabym, żebyś spróbowała jak smakujesz… Powiesz mi o tym?” „Hmm… mam spróbować siebie? Hmm no nie wiem… Wiesz… tak słodko – słono… ale to jest bardzo miły smak.. Aż mi głupio, że piszę tak do Ciebie” „Wiedziałam, że pięknie smakujesz… chciałabym kiedyś to poczuć…”

Kiedy spotykałyśmy się na studiach, na tych nieszczęsnych zjazdach, co tydzień czy co dwa tygodnie (Boże, czemu tak rzadko!!??) to nie mogłyśmy się powstrzymać od tych ukradkowych spojrzeń, które mówiły więcej niż tysiąc słów, od drobnych gestów, które znaczyły tyle co „Chcę Ciebie, pragnę… Kocham…”. Te dni, kiedy mogłyśmy być razem, były cenniejsze niż wszystko, co do tej pory miałyśmy. Te chwile, kiedy wysiadałam z pociągu i niepewna, czy Ona czeka na mnie na peronie szłam kilka kroków. A Ona stała w rozpiętym płaszczu, z cudownym uśmiechem i pięknymi rumieńcami i była tam dla mnie. Czekała. Podchodziłam i zapinałam guziki jej płaszcza – bo przecież zimno, bo się przeziębi. A potem te chwile, kiedy ze smutkiem w oczach odprowadzała mnie na dworzec. Któregoś razu ………

Szłyśmy trzymając się za ręce. Było zimno, początek wiosny i kapryśna, czasem mroźna pogoda. Zostało mi pól godziny do odjazdu pociągu. I bardzo chciałam jeszcze w tych ostatnich chwilach przed rozstaniem móc być z nią bliżej niż zwykle. Miałyśmy się nie widzieć przez miesiąc. To było straszne! Musiałyśmy wykorzystać ten kradziony czas. Musiałyśmy.

Trzymałam ją kurczowo za rękę i czułam napięcie, jakie w niej rośnie. Znów zaciskała szczękę, znów miała wypieki na policzkach… i znów miała ten żar w oczach. Och, jak ja lubiłam to spojrzenie… Byłam całkiem naga, kiedy tak na mnie patrzyła.

Stanęłyśmy za jakimś budynkiem. I nagle cale to gromadzone przez tydzień podniecenie rozerwało tamę i wypłynęło wartkim strumieniem. Przywarłyśmy do siebie, całowałyśmy każdy odkryty skrawek naszych ciał. Mało tego było – bo cóż – dłonie, zmarznięte od chłodu topniejące pod każdym naszym pocałunkiem, czoło, policzki, nosek, usta, uszka, kawałeczek szyi… Chciałam ukochać każdy milimetr jej ciała, pragnęłam go wycałować, wypieścić. Chciałam się nim nasycić. Nasze pożądanie sięgało zenitu. Oparłam ją o ścianę i nie bacząc czy ktoś przechodził obok czy też nie, zaczęłam całować jej piersi przez te kilka warstw ubrań, jakie miała na sobie. Zamknęła oczy i poddała się temu dotykowi. Jej ciche westchnienia i błagania „ Kochana… proszę, tu nie można… ludzie tu są… mogą nas zobaczyć… Nie przestawaj…” sprawiały, że moje jeansy były już całkiem przemoknięte.. Wsunęłam dłoń między jej nogi i zaczęłam drażnić jej skarb. I znów zatopiłyśmy się w pocałunkach. Nasze twarze były mokre… nie wiem czy od tych pieszczot czy od łez.. Pragnęłam jej jak nikogo na świecie! A nie mogłam jej mieć. Wyglądała pięknie – rozpalona, oparta o mur, z taką namiętnością w oczach, że mogłaby nią obdarować pól świata a i tak by jej wystarczyło…

„Pociąg pospieszny do S. odchodzi z peronu drugiego!!” Rozległ się głos z megafonu.

Jeszcze kilka pocałunków, jeszcze kilka chwil w takim zjednoczeniu ciał i dusz, jakie dane jest tylko ludziom sobie najbliższym, jeszcze ostatni moment, kiedy mogłam trzymać jej dłoń…

I już ja jestem w pociągu a Ona na peronie ukradkiem ociera łzy. Ckliwe pożegnanie, jak z tanich melodramatów. Wyciągnięta dłoń do okna, pociąganie nosem i te uśmiechy… Uśmiechy, które zdradzały, że właśnie przeżyłyśmy coś pięknego. Pociąg ruszył, a mnie udało się znaleźć jakiś pusty przedział. Tylko tego w tamtej chwili potrzebowałam. Zasłoniłam zasłonki… Wsunęłam rękę w jeansy… i poczułam, że chyba tamtego dnia pragnęłam jej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nigdy nie byłam tak mokra! Przesuwając dłonią po wilgotnych wargach znów przeniosłam się w krainę, gdzie moja ręka zastępowana była Jej. To Ona wodziła palcami wokół mojej łechtaczki, delikatnie ściskała ją i drażniła.. To Ona przesuwała się niżej, by całkiem zanurzyć się w mojej wilgoci… w moim skarbie, który był gotowy Ją przyjąć w każdej chwili. Wsuwała swe palce głęboko, sprawiając, że moje ciało wyginało się w łuk a mój oddech stawał się coraz bardziej urywany… Miarowo, pomału zaczęła mnie kochać. Przytuliłam się do jej piersi, otuliła mnie ramieniem i pozwoliła, żebym mogła całkiem poddać się rozkoszy… Jej ruchy stawały się coraz szybsze i intensywniejsze. Mój oddech już stracił swój rytm, dobrze, że nie musiałam nad nim panować, bo bym zapomniała o nim… Objęła mnie mocniej, wiedząc, że moje spełnienie jest coraz bliższe. Jej palce wypełniały mnie całą, czułam jej dotyk każdą komórką swojego ciała. Nagle moje wnętrze zacisnęło się na jej dłoni, czułam, że odpływam w niebyt… Że znów jestem w mojej pięknej bajce…

Nagle usłyszałam kilka przedziałów dalej głos konduktora „Bileciki do kontroli, proszę”. Znów byłam sama w przedziale… A na ekranie telefonu pojawiła się mała kopertka.. Otworzyłam sms-a. „Kocham Cię, wiesz o tym?”

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Zazwyczaj głośno złorzeczę, kiedy czytam opowiadania z dużą ilością wielokropków, więc przepraszam wszystkich czytelników z góry, jeżeli w tym tekście będą one przeszkadzać. Znalazłam to krótkie opowiadanko w czeluściach komputera i nie miałam serca tych nieszczęsnych wielokropków skasować (chociaż i tak wyeliminowałam większość), bo skoro Coyotman ma prawo publikować wspominki, to ja również 🙂
Pozdrawiam

Wszyscy publikujemy tu wspominki, Rito. Przecież chodzi też o to, by ocalić je od zapomnienia w czeluściach polskiego netu i zebrać w jednym miejscu, dla wygody naszych Czytelników. Ja do swoich nowych tekstów dojdę w okolicach grudnia 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Baaaardzo ładne zdjęcie. Dziękuję.

W pełni popieram – fotka stylowa i rozpalająca wyobraźnię!

Do usług:) Ale hołdy należą się panu Lucien Clergue. Polecam również inne jego fotografie z cyklu ”Nu zebres”

Obejrzałam… piękne!
A co do opowiadania, nareszcie wkład do naszego działu les! I pamiętam je z DE. Teraz liczę na Opowieść zimową:-)

Piękne opowiadanie. A fotka też niczego sobie. Najlepsze Muncha którego uwielbiam. Pozdrawiam. Wanilia.

Zaiste – to prawdziwa bajka. Krótka, ładnie napisana, w dodatku przesycona smutkiem z powodu nieosiągalności tego, czego się pragnie. Pozostaje mieć nadzieję, że dziewczyny wyjdą kiedyś poza całowanie się za budynkiem i fantazjowanie o sobie nawzajem… Obawiam się jednak, że do tego będzie im potrzeba nie tylko właściwego miejsca i czasu, ale i odwagi, by stawić czoła konsekwencjom.

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

Króciutkie opowiadanko – fraszka, która może być zaledwie wycinkiem większości a równocześnie stanowi swoistą zupełną całość. Malkontenci stwierdzą, że za mało; za mało zbliżeń, za mało akcji, za mało słów…
Dla mnie wystarczy. Resztę wypełni mi wyobraźnia, to co jest końcem dla mnie jest początkiem, nie muszę nawet czytać wszystkiego, wystarczy jeden akapit by rozpalić myśli, z wiekiem zapewne coraz bardziej perfidne.

Lubię tu wracać…

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam 😉 Czytaj do woli.

Słodkie, urocze, niewinne…

Napisz komentarz