Kto zrobi mi dziecko I (Historyczka)  3.54/5 (13)

26 min. czytania

Źródło: Max Pixel

Dziecko. Główne marzenie Marty. Ale sama go sobie przecież nie zrobi, nic też nie zapowiadało rychłego zamążpójścia. Tymczasem zegar biologiczny tykał. Rozważała bank nasienia, lecz wydało jej się to czymś okropnie sztucznym. Przemyśliwała o „wpadce” ze znajomym. Tu nawet nie brakowałoby pewnie chętnych. Wuefista Wojtek, w szkole, w której pracowała, podrywał ją nieustannie, lecz Marta odrzucała jego zaloty. Złota rączka, pan Stasio „Lepkie łapki”, ciągle do niej zaglądał, pod byle pretekstem.

– Pani Marto, jak trza pani zatkać jakąś dziurkę, albo przepchać rurę… to jestem na zawołanie!

I jak na zawołanie szukał okazji, żeby się otrzeć o nauczycielkę, albo „przypadkiem” złapać za kolano. Jednak to drugie rozwiązanie też szybko odrzuciła, nie chcąc potem przed kolegą ukrywać faktu, że został ojcem.

Poza tym uznała, że nie po to natura akt poczęcia uczyniła aktem rozkoszy, żeby z tego akurat rezygnować. Postanowiła poszukać kogoś odpowiedniego na czacie erotycznym.

Skonstatowała, że im młodszy, tym zdrowsze nasienie, dlatego gdy trafił się osiemnastoletni Mateusz, natychmiast złożyła mu swą niecodzienną propozycję. Chłopak długo uważał, że jest robiony w „balona”, jednak Marta argumentowała na tyle przekonująco, iż w końcu prawie uwierzył.  Choć tak nie do końca.

– Chcę cię zobaczyć. Pokaż się, jeśli to nie blef.

Wysłała zdjęcie, na którym siedziała w minispódniczce i kozaczkach. Była bardzo zadowolona z tej fotografii, która doskonale ukazywała długie, zgrabne nogi i prezentowała ją dość seksownie i kusząco. Pomyślała, że idealnie zachęci chłopca, gdyż uśmiechała się na niej jakoś tak filuternie.  W istocie, Mateusz był zachwycony.

– Niezła dżaga z ciebie!  Masz nogi… takie… do samej ziemi.

Podniecił ją taki komentarz.  Cieszyło ją to, że facetom podobają się jej nogi. „No i co, nie chciałbyś gówniarzu, żebym rozłożyła przed tobą takowe nóżęta?” – pomyślała.

– Naprawdę? – napisała, jakby nie dowierzała, lub jakby prowokowała do większej ilości komplementów.

– Naprawdę. Chyba się z tobą umówię. O ile to jesteś ty. Sprawdźmy. Wyślij jeszcze jakieś foty. Najlepiej seksowne.

Marta dążyła do tego, żeby się nią podniecał. Wysłała zdjęcie z Sylwestra, na którym stała w długiej sukni, z wysokim rozcięciem, przez które dało się dostrzec koronkę pończoch. Znów wyeksponowane były długie i zgrabne nogi.

– Ale zajebista! – chłopak wychodził z siebie – ja na tej imprezie bym ci nie odpuścił! Znalazł się tam taki, który też ci nie odpuścił?!

– Nie powiem… – Marta uwielbiała być tajemnicza.

Tajemniczość działała na młodziana. Pobudzała jego wyobraźnię – wyobrażał sobie elegancką damulkę na zabawie sylwestrowej, obracaną na parkiecie i z gracją omiatającej swą długą suknią podłogę. I mężczyzn polujących na jej wdzięki. Dążących do tego, by znaleźć się z nią sam na sam, próbujących wyprowadzić gdzieś na ubocze, w wiadomym celu.

Nakręcony, ciągnął wątek zdjęć.

– Możesz wysłać jeszcze jakieś? Masz w bikini?

– Mam… No dobrze… Proszę bardzo.

Ucieszyła się nawet, że pochwali się swoją figurą. Wysłała ujęcie z Chorwacji. Prezentowała swoje wdzięki na tle Adriatyku i palm rosnących na promenadzie. Miała na sobie śliczny, fioletowy komplecik. Stanik wyjątkowo uwypuklał spory biust.  Mateusz wprost rozpływał się w zachwycie.

– Ja nie mogę! Ale masz duże piersi!

– Naprawdę? Podobam się?

– Jezu! Podobasz?! To mało powiedziane. Cycki jak marzenie! Ależ bym chciał móc ich dotknąć! Nawet nie wiesz, jak porządnie bym cię za nie złapał!

– Spokojnie. Wszystko w swoim czasie…

– A wysłałabyś je bez stanika?

– Przepraszam, ale nie…

Najpierw cholernie zawstydziła ją myśl, że oto gówniarz, którego nawet nie widziała na oczy, miałby oglądać jej nagi biust! Potem zaczęła się tym wyobrażeniem podniecać. Pomyślała, że smarkacz szalenie by się nakręcił, widząc jej kompletnie nagie „balony”. Widziałby brodawki… sutki… Wkrótce poczuła, że ma na to ochotę… Że chciałaby, by mógł podziwiać kształt jej piersi, ich ułożenie…

Miała wszak świadomość, że lada dzień i tak to zobaczy… Pomyślała, że jeśli zamaże twarz, to czemu by uchylić rąbka tajemnicy…

Mateusz wariował po otworzeniu fotki. Na kanapie zgrabna kobieta miała rozpiętą bluzkę. Dało się dostrzec sporą partię biustu. Ale brodawki pozostawały zakryte.

– Kurwa! Ale ty masz niesamowite cycki!!! Piękne! A jakie wielkie! Wyliżę ci je całe! Wyliżę, wyssę! Całą noc będę ci je miętosił!

Aż zadrżała po otrzymaniu tak emocjonalnej wiadomości. Ręka odruchowo powędrowała do piersi. Zaczęła je delikatnie pieścić.

– Doprawdy? Mój ty… zwierzaku… podobają ci się?

– Czy mi się podobają??? Nie! Wręcz zwariowałem już na ich punkcie! A zwariuję zupełnie, jeśli nie pokażesz mi ich całych!

Marta drżała. Podniecały ją słowa chłopca. Jednocześnie wstydziła się samego wyobrażenia, że obcy młodzian zobaczy w pełni jej nagi biust… a zarazem… czuła, że chce tego, że pragnie otrzymywać kolejne pochwały jej „zderzaków”.

– Hmm… no niech będzie…

Wkrótce chłopiec miał przed sobą zdjęcie zupełnie nagich piersi, wysuniętych z koronkowego stanika i podtrzymywanych przez dwie delikatne dłonie, zakończone czerwonymi, długimi paznokciami.

– Ja nie mogę! Ale bufory! Naprawdę masz aż tak wielkie? Przecież faceci pewnie nie dają ci przejść przez ulicę!

– Możliwe, że są zbyt duże… A co do tych zaczepek facetów… cóż… przecież nie wychodzę na ulicę z nagim biustem… nie widzą tego co ty teraz… Nawet rzadko mi się zdarza nie założyć stanika. Ale i tak masz rację, czasem. Zdarza się, zaczepiają. Czasem z powodu moich cycków bywają nawet wulgarni…

– A co?! Mówią – idzie mleczarnia?! Albo – wydoiłbym taką?!

– No cóż… coś w tym stylu.

– A nie próbowali cię zmacać w jakimś tłoku? W autobusie?

– Hmm… może i próbowali… a dlaczego pytasz? – Marta prowokowała, zdawała sobie sprawę, że ta dyskusja musi rozpalać młodego chłopaka.

Kolejny komunikat dowiódł, że miała rację i wstrząsnął nią jeszcze bardziej.

– A pokazałabyś swoją muszelkę?

Pamiętała doskonale ile upłynęło wody, zanim swojemu byłemu pozwoliła zajrzeć sobie między nogi. A tu jakiś nieznany szczyl chce oglądać sobie jej waginę!

– A nie możesz poczekać do spotkania, przecież wtedy wszystko ci pokażę… łącznie z moją myszką…

– Nie wiesz nawet, jak jestem teraz na ciebie napalony! Musisz! Musisz pokazać mi teraz swoją cipencję!

– Ależ ty jesteś niecierpliwy! Czy podczas spotkania też taki będziesz?

Marta zapragnęła podroczyć się. Wysłała fotografię, również z zamazaną twarzą, na której leży na podłodze, z zadartą spódnicą, rozłożonymi nogami, ale jej intymność okrywają majtki, natomiast tak koronowe, że niemal prześwitujące. Chłopiec mógł, po wytężeniu wzroku, dostrzec zarys szparki i paska włosków.

– Ja pierdolę! Co za poza! Jezu! Prawie widać cipkę! Jak ja chciałbym tam teraz być! Kurwa! Znaleźć się teraz miedzy tymi twoimi nogami!

Kobieta pokraśniała z dumy. Już wiedziała, że wystarczająco mu się spodobała.

– Czyli spotkasz się? Spróbujesz mi pomóc…?

– Oj tak! Pomogę na bank! Przelecę cię tak, że będzie musiało coś z tego wyjść.

Ta rozmowa podniecała oboje do granic.

– Dobrze… czy możemy spotkać się za dwa tygodnie?

– Za dwa tygodnie??? Nie wytrzymam!!! Chcę cię mieć już teraz! Maks jutro!

– Cierpliwości… będziesz mnie miał… Nawet przez kilka dni… Będziesz mnie miał dzień w dzień… Chcę być bardziej pewną.

– To przynajmniej pisz do mnie codziennie. Pisz o tym, że będę mógł cię zerżnąć…

Kontaktowali się rzeczywiście codziennie. Marta nie chciała z nim tracić kontaktu, ale ponadto cholernie podniecała ją rozmowa z chłopcem. Wszystko ją pobudzało, jego napalenie na nią, wysyłanie mu coraz bardziej roznegliżowanych zdjęć, jego deklaracje – „przedymam cię!”.

Mateusz miał też setki pytań.

– A zrobisz mi loda…

– Zobaczymy…

– Boże! Tak bym chciał, żebyś mi zrobiła loda tymi ślicznymi ustami… zawsze masz je tak ładnie pomalowane?

– Hmm… Dziękuję za komplement. Rzeczywiście zwykle starannie dobieram szminkę. Natomiast, nie jestem zwolenniczką miłości oralnej… Ale… skoro aż tak ci zależy… to kto wie? Może… może wezmę ci do ust… może zrobię ci nimi dobrze.

Marta za każdym razem zarzekała się, że jest wstydliwa, ale rozmowy z chłopcem pozwalały przezwyciężyć zakłopotanie.  Zwłaszcza, gdy ten upewniał się, że rzeczywiście będzie mógł ją zaliczyć.

– Napisz mi dziś znowu, że będę mógł cię puknąć?

Delektowała się jego słowami, którymi określał stosunek.

– Będziesz mógł mnie… puknąć… – a nawet podkręcała go – wręcz mnie „wygrzmocić”…

Takie określenia istotnie rozpalały nastolatka. Przebierał w słowach: „przerżnąć”, „przedmuchać”, „wyrypać”, „wyruchać”. Tym bardziej, że nauczycielka sama przyznała, że używanie przez niego takich wulgaryzmów,bardzo na nią działa. Więc się nie ograniczał.

– Ależ ja cię „wykołatam”! Aż łóżko będzie trzeszczało! Aż cipka cię będzie boleć!

– Doprawdy?! Zatem już się boję o moją biedną piczkę… Czy aby nie zbyt ostro ją potraktujesz?

– Zbyt ostro! O tak! Wyślij mi jeszcze jej zdjęcie, a napiszę ci, jaką jej zrobię przegazówkę!

– No dobrze… już wysyłam… Nie wiem na ile jest wyraźne… Ale zapewne dostrzegasz moją dżinsową spódnicę podwiniętą do góry… i zsunięte czarne stringi…

– O tak! Widzę pionową kreskę! „Pęknięty jeż”!

Marta widząc takie wpisy nie mogła powstrzymać ręki, żeby nie podwinąć spódniczki i nie wsunąć tam dłoni…

Młodzian, jakby czytał w jej myślach.

– A podczas naszego pisania zabawiasz się???

– Chciałbyś, żebym podczas pisania z tobą, „robiła sobie dobrze”?

– Tak! Podnieca mnie myśl, że piszesz ze mną i że coś wpychasz sobie do cipki!
Kobietę też to zaintrygowało.

– Hmmm… naprawdę tego chcesz? Mam na przykład… banana.

– Jezu! Chciałbym, żebyś go sobie włożyła… I… Wyobraź sobie, że to mój dydol pakuje się do twojej fretki!

– No dobrze… mój ty wirtualny zdobywco… Zatem… niech pakuje się do mojej, jak to wczoraj mówiłeś… „sakiewki”…

– Marta! Błagam! Zrób zdjęcie swojego pieroga! Teraz! Z tym bananem!

Podniecenie chłopca udzielało jej się w pełni. Drżącymi rękoma wkładała sobie owoc do waginy, by jeszcze bardziej drżąc, uwiecznić to na zdjęciu.

Chłopak wariował.

– Jaką masz piękną różową pizdeczkę! Zamiast banana niedługo znajdzie się tam mój flet!

Marta uwielbiała takie komentarze. Starała się jeszcze bardziej prowokować chłopca.

– Podoba ci się moja „łasiczka”? Oczywiście, zaniedługo znajdzie się w niej coś twojego!

W pewnym momencie, nie mogąc się doczekać spotkania realnego, zaproponował jej spotkanie wirtualne, na skypie.

Kobieta przyjęła propozycję. Czuła się bardzo podekscytowana. Do tego stopnia, że szykowała się na tę randkę, jak na realną. Wykąpała się, założyła najbardziej wyszukane majtki jakie miała, stanik push-up i obowiązkowe czarne pończochy – kabaretki, które przypięła do również czarnego, koronkowego pasa.

Malowała się niezwykle starannie, starając się szczególnie uwydatnić i tak duże usta. Założyła krótką, acz szeroką spódnicę, jakby z założeniem, że w niej może mężczyźnie pozwolić na coś więcej. Bluzeczkę dobrała również stosownie do okazji – prześwitującą, rozpinaną i z dużym dekoltem. Normalnie nie wyszłaby tak ubrana z domu, w żadnym wypadku, nawet na randkę, po której wiele by się spodziewała.

Zadbała nawet o biżuterię – naszyjnik i długie, rzucające się w oczy kolczyki. Miejsce też przygotowała odpowiednio. Ustawiła laptop na stole, na wprost wersalki, na której miała zasiąść. Obok ustawiła kilka czerwonych świec, różnych wielkości i długości. Zgasiła pozostałe światła, by stworzyć romantyczny i tajemniczy półmrok. Otworzyła butelkę ulubionego wytrawnego wina – Primitivo. Obok niej ustawiła pucharek z bitą śmietaną.

Odpaliła skypa. Kusząco założyła nogę na nogę i poprawiła spódniczkę.

– Wow! Ale seksownie wyglądasz! – wykrzyknął na powitanie chłopak.

– Dziękuję! – Marta w szerokim uśmiechu zaprezentowała dwa rzędy śnieżnobiałych zębów.

– Jesteś jeszcze atrakcyjniejsza, gdy widzę jak się do mnie uśmiechasz! Gdy słyszę twój głos! Cholernie kobiecy! Megaseksowny!

– Zaraz rozpłynę się w twoich komplementach. Ty też wydajesz mi się teraz jeszcze przystojniejszy! Jak to miło, że już za kilka dni się spotkamy.

– Dla mnie to aż kilka dni! Już bym chciał siedzieć przy tobie. Na bank nie utrzymałbym rąk przy sobie!

– Ach ty łobuzie! Ty swawolniku… A gdzieżby to zawędrowały te twoje łapki? – Kokieteryjnie przeczesała włosy dłonią.

– No… na początek to pewnie na kolanko! Kuźwa! Ależ ty masz zgrabne nogi! A potem wyżej… i wyżej… Pod spódniczkę!

– Ach ty harcowniku! Od razu wkładać kobiecie ręce pod kieckę?! – Udawała wielce zgorszoną.

– Masz taką kusicielską miniówę, że sama się prosi, żeby sprawdzać co skrywa! A właśnie? Co skrywa?

– Tajemnica! – Kokietowała nieustannie.

– Domyślam się, że jakieś koronki.

– Może, może… – śmiała się w głos – ciepło, ciepło!

– Przez bluzeczkę chyba widzę czarny stanik. To i takie pewnie masz majteczki. Chyba, że nie masz majtek?!

– No wiesz co?! – Marta udała oburzoną. – Jestem porządną kobietą. Zawsze noszę majtki! No, prawie zawsze… – dodała prowokacyjnie.

– Przepraszam. A mogę mieć prośbę?

– Tak?

– A czy mogłabyś wstać… chciałbym zobaczyć całą twoją sylwetkę.

– Cóż… No dobrze.

Kobieta załopotała rzęsami, po czym, nie przestając się uśmiechać, wstała. Chwyciła dłońmi skraj spódnicy i dygnęła, niczym grzeczna dziewczynka.

– No i jak ci się podobam?

– Wow! Dla mnie bomba! Ależ ty jesteś wysoka!

– Hmmm… Mam prawie sto siedemdziesiąt centymetrów… ale do tego szpilki – prawie piętnaście. Może za wysokie włożyłam, może też zbyt wyuzdane?

– Nie… nie. Są super! Fajnie odsłaniają te twoje pomalowane na czerwono palce. Taka wysoka szpila… miód malina! Może tylko trochę dziwkarskie.

– To jak się przejdziemy na spacer, będę prawie dziesięć centymetrów wyższa od ciebie!

– Przeżyję! I tak chętnie bym się z taką dziunią pokazał na mieście.

Kobiecie spodobał się ten komentarz. Jak na wybiegu pokazów mody, przeszła się kilka kroczków, mocno kręcąc tyłkiem, po czym szybko okręciła się wokół własnej osi, tak by spódniczka zawirowała, unosząc się ku górze.

– Ja pierdzielę! Ale pokaz! – Emocjonował się Mateusz. – Dasz mi zobaczyć coś jeszcze?

Zadowolona nauczycielka chwyciła za spódnicę i zamajtała nią, jak na pokazie kankana, jednak nie unosząc materiału zbytnio do góry.

– Nie drocz się ze mną. Proszę.

Marta zachichotała, po czym zadarła kieckę, lecz bardzo szybko ją opuściła.

– Kurde! Nic nie zdążyłem zobaczyć!

– Jeszcze się napatrzysz. Wszystko w swoim czasie.

Usiadła na kanapie, znów zakładając nogę na nogę.

– Pokaż chociaż koronkę pończoszek… Proszę!

Rozpromieniona kobieta wpatrywała się w twarz wyraźnie zniecierpliwionego chłopca,.

– No dobrze…

Po czym podwinęła spódnicę tak, by mógł zobaczyć szeroką i misterną koronkę, wieńczącą górę pończoch.

– O kurwa! – Wyrwało mu się. – Czysty seks!

Mateusz zaczął się ukradkiem masować przez spodnie. Kobieta w tym czasie popijała wino, udając, że nie widzi zachowania chłopca.

– Ech… chyba ten alkohol szybko uderzy mi do głowy – prowokowała.

– Mogłabyś też rozpiąć bluzeczkę!

– Ale tylko jeden guziczek! – parsknęła śmiechem.

Rozpinała go ostentacyjnie, jak podczas striptizu. Jakby gdyby demonstrując – „oto rozbieram się dla ciebie!” Mateusz widział kształtne półkule objęte czarnymi, koronkowymi miseczkami, a także rowek między nimi.

Przyspieszył masowanie, już nie starając się zbytnio tego ukrywać.

– Ależ ty masz duże piersi!

Zaś w duchu pomyślał: „Dobre na hiszpana! Ależ bym ci go tam wsadził! Ale wyruchał w cycki!”

– Dziękuję! Podobają ci się? – Upiła kolejny łyk wina. – Chyba już mi uderzyło do głowy.

Po czym rozpięła kolejny guzik. Teraz już chłopcu nic nie przesłaniało widoku na czarny stanik.

– Jak ja lubię twoją bieliznę… Najchętniej już bym z ciebie ją ściągał! Pokażesz majteczki?

– Ech, ty nicponiu! Nie za szybko byś sobie poczynał!? – zaśmiała się.

Po czym położyła się na plecach i uniosła złączone nogi do góry, robiąc nimi niemal świecę.

– Ja pierdolę! Ale ty masz zgrabne i długie nogi! Do ziemi! A raczej, do sufitu. Ależ chciałbym ich teraz dotknąć!

„A najlepiej – rozłożyć ci je!”

– Doprawdy? Ja też bym chciała, żebyś ich dotykał… – uśmiechała się do ekranu. – Chyba już mi szumi to wino w głowie…

Po czym zaczęła suwać powolnymi, kuszącymi ruchami dłoni po udach.

– A wiesz, że ja już mam ciasno w spodniach?! – wysyczał przez zęby Mateusz.

– A mi tak bije serduszko… tak mi gorąco… – wzdychała kobieta.

– Nie przeszkadza ci Marto, że masuję go?

– Nie… nie. Przecież musi być w gotowości ten twój przyjaciel… przecież ja chętnie go ugoszczę… – szeptała podniecona nauczycielka – jak widzisz, ja też się dotykam.

Znów usiadła na wersalce, pochyliła się w stronę laptopa i poczęła masować piersi przez materiał stanika.

Robiła to powoli, uwodzicielskimi kolistymi ruchami, wzdychając przeciągle.

– Aaaaaach… ach!

Chłopak bał się, że eksploduje. Gapił się jak urzeczony. Nauczycielka nagle wsunęła dłoń pod spódnicę i zaczęła pocierać uda.

– Mateuszu… aaach… Wyobrażam sobie, że to twoja ręka!

Młodzian wariował. Nie mógł się powstrzymać, rozpiął rozporek i wysupłał swój maszt, który prężył się sztywno.

– Przepraszam Marto… muszę! Nie tylko muszę, chcę! Chcę, żebyś go widziała! Chcę, żebyś patrzyła, jak to sobie robię!

Kobieta spoglądała z podziwem na dumną męskość Mateusza. Jak na jego wiek, prezentowała się dość okazale.

– Ach! Jest wspaniały! Chcę na niego patrzeć!

Chłopak zaczął się onanizować, głośno przy tym sapiąc.

– Aaaaachhh! Aaaaaaa! Martoooo! Chcę zobaczyć twoją cipkę! Pooookaż mi ją!

Nauczycielka również pozostawała pod wpływem uniesienia. Pragnęła tego, by młody ją oglądał. Rozchyliła przed nim uda. Przez chwilę jeszcze masowała swą brzoskwinkę przez koronkę majtek, również wzdychając i pojękując.

– Aaaachh… aaaaa…

Jednak wkrótce odchyliła majtki, ukazując masturbującemu się chłopcu pionową szczelinkę. Był wniebowzięty. „Rozchyliła mi kalafiora!”

– O kuźwa! – zakrzyknął. – Ależ chciałbym ci wsadzić! Wepchnąć! Ostro wepchnąć!

Marta wsunęła tam dwa paluszki, po czym zaczęła nimi symulować ruchy frykcyjne.

– Aaaaa… aaaaa… aaaaa!

Wreszcie chwyciła jedną ze stojących na stoliku świec, zdmuchnęła ją i… zaczęła pakować ją w swoją norkę.

– Widzisz Mateuszku… aaaa… jest mniej więcej tej samej grubości, co twoje berło! Aaaaaaa!

Wsuwała ją powoli.

– Widzisz, jaka jestem ciasnaaaa! Aaaaa… ledwie w sobie pomieszczę twojego drągala!

Wreszcie świeczka dotarła głębiej.

– Aaaaaa… ach! Ależ mi się wbiłeś!

Chłopak myślał, że zwariuje. Nie odrywał wzroku od ekranu, chłonąc niesamowity widok. Świeczka poruszała się w jamce Marty, penetrując ją dogłębnie.

W jeszcze szybszym tempie młodzian polerował własne „berło”. Czuł, że jest już bliski wytrysku. Nauczycielka wciąż jęczała i stękała, świdrując swą dziurkę. Wybujała fantazja pozwoliła łatwo wyobrazić sobie, że to właśnie Mateusz ulokował się między jej nogami i że to on fedruje jej kobiecość.

– Och! Mateuszku! Mati! Ależ ty mnie ostro młócisz! Ależ ty mnie rżniesz!

Chłopiec nie wytrzymał. Zdążył tylko przysunąć sobie kartkę, na której miał wydrukowany portret Marty.

Wybuchając, przyozdobił go ornamentem białej substancji.

Gdy tylko kobieta ujrzała przysuniętą do kamerki, okraszoną tak specyficznie własną podobiznę, sięgnęła do pucharku z bitą śmietaną. Dłonią rozprowadzała ją w tych samych miejscach, które zostały przyozdobione na fotce, czyli na piersiach oraz twarzy.

* * *

Mimo codziennego pisania z Martą, a nawet rozmowy na skypie, Mateusz do końca nie wierzył, że tak seksowna i elegancka kobieta rzeczywiście zechce przed nim rozłożyć nogi. Że będzie mógł ją pieprzyć do woli. Nie mógł doczekać się upragnionego weekendu. A jednak umówiła się z nim! Był arcyszczęśliwy. Jak na skrzydłach, biegł, frunął na spotkanie.

Wynajęła apartamencik w Lublinie i umówiła się z chłopakiem w Szewcu – znanej, restauracji na Starym Mieście. Drżała jej ręka, kiedy podawała ją na powitanie. Mateuszowi zabrakło języka w gębie. Łatwo było pisać nawet świństewka, co innego rozmawiać z dojrzałą kobietą z krwi i kości. Do tego z prawdziwą damą.

Marta miała na sobie czarną minispódniczkę i czarne kozaczki. Na nogach lśniły jasne, beżowe nylony. Był przekonany, że to pończochy.

– Zatem zapraszam na kolację – kobieta znowu zaprezentowała dwa rzędy śnieżnobiałych zębów.

Teraz dopiero zdała sobie sprawę, że osiemnastolatek to tak naprawdę szczyl, że właściwie mogłaby być jego matką… Do tego, widzi go po raz pierwszy w życiu, a on już tyle o niej wie… Wie? Widział jej nagie cycki i cipkę. Krępowało ją to teraz jak diabli i dlatego przy kolacji nawet kieliszek wina nie rozwiązał dostatecznie języka.

– Mogę wiedzieć jaki wykonujesz zawód?  – zapytał młodzian.

– Jestem nauczycielką… historii… – powiedziała cicho, starając się ukryć zmieszanie.
– Wow! Ale jaja!

– Czyżby kręciło cię to, że belferka już niedługo pójdzie z tobą do łóżka?

„No tak! Teraz to już mi zupełnie nikt nie uwierzy, jak powiem że wydupczyłem nauczycielkę i na jej własną prośbę zlałem się jej do cipy. I że machnąłem jej bachora! Ale by mieli ze mnie bekę!”

– Nooo taak… do łóżka… z panią profesor… kogo by nie kręciło…

Marta, jakby czytała w myślach chłopca. „Przecież to jasne. Będzie chciał się pochwalić kumplom, że zaliczył nauczycielkę. Czy powie im o celu, w jakim mu na to pozwoliła? O tym, że miał mi zmajstrować dzieciaka? Pewnie, że powie! Będzie się tym puszył jak paw! Nie często przecież takiemu chłystkowi udaje się przelecieć belferkę. A już zwłaszcza, jak ci smarkacze powiadają – zalać jej foremkę…”

Ku jej zaskoczeniu, podnieciła ją taka myśl.

– Nad czym tak dumasz?

– A… nic takiego… A ty o czym myślisz?

– Zastanawiam się, czy masz  na sobie pończoszki?

– Ooo! Przyznam się, że to ekscytujące, gdy mężczyźni zastanawiają się, czy założyłam pończochy! I oczywiście nie są w stanie tego sprawdzić – uśmiechnęła się – jak sądzisz?

– Myślę, że tak… Zgadłem?

– Może… może… – Pokazała zęby w uśmiechu, kokieteryjnie nawijając włosy na palec. – Skąd taka dedukcja?

– No przecież mówiłaś, że lubisz chodzić w pończochach. Nawet do pracy. Teraz już wiem jaka to praca…

– To prawda. – Kobieta nie przestawała się uśmiechać. – Tym razem założyłam je na randkę. I to przecież… wyjątkową randkę.

Chłopak był w siódmym niebie. „Kurwa! Rzeczywiście jestem z nią na randce! I to takiej, która programowo ma się skończyć w łóżku!”

– Ech… Naprawdę potrafisz mnie nakręcić. Chciałbym już zobaczyć te pończochy! A w jakim kolorze masz bieliznę?

Marta uśmiechnęła się i zrazu nie odpowiadała na pytanie. Wiedziała, jaki to da efekt. Każda sekunda milczenia wzmagała ciekawość chłopca.

– Więc… mam czarny biustonosz… i… podobnie czarny pas do pończoch. Natomiast majteczki… są fioletowe.

Sprawiało jej przyjemność wyliczanie elementów seksownej odzieży. Uśmiechała się przy tym kusząco, wyobrażając sobie, co dzieje się w umyśle chłopca.

– Jezu! Już chciałbym to zobaczyć! Wszystko to pewnie, jak znam twoje upodobania, koronkowe?

– Owszem… – uśmiechała się wdzięcznie – rzeczywiście… z koronki… nawet nie wiesz, jak bardzo misternej koronki. Do tego transparentnej, czyli… prześwitującej!

– Rany… Nie mogę się doczekać! Czy… pójdziemy od razu do pokoju? Chciałbym już zobaczyć na tobie tę bieliznę – wybąkał Mateusz.

– Wiesz co… nie… Przepraszam… krępuję się… nie mogłabym tak od razu… przejdźmy się gdzieś na spacer. Poznajmy się nieco…

W chłopcu ścierały się dwa żywioły, jeden krzyczał: „Teraz! Natychmiast! Zaciągnij ją do wyra!” Drugi podzielał zdanie Marty.  Kobiecie także buzowały w głowie różne myśli. Kurcze… a więc już niedługo pójdę do łóżka z tym młokosem… W zasadzie nieznajomy chłopak będzie mnie mógł brać, jak tylko będzie chciał… Wejdzie we mnie… Delikatnie? A może bardzo gwałtownie! Poczuję w sobie jego młodą, twardą kuśkę! Będzie mnie pieprzył… Zapewne ostro pieprzył! Będę czuła w sobie ruchy tego twardego dydola! Młodzieńcze ruchy! No i… przecież spuści się w mojej pochwie…”

Takie myśli zrazu krępowały ją, ale również… rozogniały.

Spacerowali po Krakowskim Przedmieściu, pod rękę. Ale nawet to krępowało Martę. Zdawało jej się, że śledzą ją zaciekawione spojrzenia. Gdy szli już po Placu Litewskim, kobieta nieco już przyzwyczaiła się do tej niecodziennej sytuacji, wreszcie poprosiła:

– Obejmij mnie.

Mateuszowi serce biło jak szalone. „Oto mogę prowadzać się i przytulać z taką damulką! Nauczycielką! Kumple zzielenieliby z zazdrości! Jaka szkoda, że nas nie widzą.”

– Przyjemnie czuć twoje ramiona… – Marta chciała dodać chłopakowi animuszu. Cel osiągnęła perfekcyjnie. Dumny kawaler szedł z uniesioną do góry głową. Początkowo obejmował kobietę bardzo delikatnie. Wreszcie zdobył się na to, by przytulić  mocniej. Szalenie korciło go, by chwycić ją za pośladek. Na to nie miał śmiałości, ale zdobył się jednak na odwagę w innym obszarze.

– Mogę cię pocałować?

Martę ucieszyła ta propozycja. „Całować się z tym młodzianem… ja dojrzała baba… na oczach ludzi…”

– Nie teraz… nie tak publicznie. Jeszcze mnie pocałujesz.

Jednak kiedy znaleźli się w bardziej ustronnym, osłoniętym drzewami miejscu, nieco poza widokiem, chłopak stał się śmielszy. Przyciągnął Martę do siebie i jakby chcąc pokazać, kto tu rządzi, przywarł ustami do jej warg. Bardzo podnieciła ją śmiałość i stanowczość młodzieńca. Oddawała mu swe usta, lecz jakby nieśmiało. Z jednej strony bała się, że ktoś ją rozpozna, zobaczy na randce z o wiele młodszym chłopakiem. Z drugiej wszakże, jeszcze bardziej ją to kręciło.  Przymykała oczy, smakując pocałunek.

Przeszli się do Ogrodu Saskiego. Tam było łatwiej o intymność. Mateusz jeszcze raz przyciągnął Martę mocno do siebie. Tym razem do jej ust wtargnął prężny, natarczywy język chłopca..Nauczycielka traciła dech. Jednocześnie poczuła dłoń rozochoconego młodziana na pupie. Bardzo jej się to spodobało. Odwzajemniała gorączkowe ruchy języka. Podniecała ją harda ręka buszująca po tyłku. W końcu jednak powiedziała:

– Usiądźmy na tej ławeczce. Jest ukryta przed wzrokiem przechodniów.

Mateusz najchętniej wcale by się nie chował. A niech mu wszyscy zazdroszczą! Niech widzą, jaką elegancką laskę obściskuje.  Gdy tylko siedli, natychmiast położył dłoń na kolanie nauczycielki.

– Masz piękne nogi! Dobrze, że założyłaś tą seksowną mini. Pewnie faceci pękają z zazdrości!

– Dziękuję – uśmiechnęła się Marta.

Zaczął gładzić jej uda.

– Zgrabne i długie te nóżki!

„Jezu! Jak bardzo chcę się znaleźć między tymi nóżętami! Ale przecież… Jeszcze dziś się przede mną rozłożą! Ależ ze mnie szczęściarz.” Masował uda wytrwale, wreszcie zagłębił się pod spódnicę.

– Jezu! Jak to cudownie, że jesteś w pończochach…

– To miło, że przypadły ci do gustu… – uśmiechała się, łopocząc rzęsami.

– Boże! Do gustu?! Ja szaleję za widokiem kobiet w nylonach! Czy mogę trochę podwinąć spódniczkę?

– Ale tylko trochę… Ludzie tu chodzą. W pokoju pozwolę ci na więcej.  Na dużo więcej…

– Kuźwa! Jak ja nie mogę się doczekać!

Odsunął materiał na tyle, żeby móc podziwiać śliczny wzorek koronki wieńczącej pończochy.
– Są boskie! Kurwa! Oszaleję!

– Dziękuję. Jak się zapewne domyślasz, założyłam je specjalnie z myślą o tobie. – Patrzyła mu prosto w oczy, nie przestając łopotać rzęsami. – To moje najlepsze pończochy. Kupiłam je we Włoszech.

Gładził dłonią, sprawdzał wypukłość koronki, jakby nie mógł się nią nacieszyć.  Wreszcie podwinął spódnicę wyżej, aby zobaczyć całe manszety, wyraźnie kontrastujące z bielą ciała.

– Nie… proszę, co robisz?! – wyrzut Marty nie brzmiał przekonująco. Najwyraźniej była już zbyt podniecona śmiałym zachowaniem młodzieńca. – Zbyt wysoko podwinąłeś mi spódnicę…

A to go jeszcze rozzuchwaliło.Nie pytając o zgodę, przełamując delikatny opór Marty, która chwyciła się za miniówkę i próbowała ją trzymać, wsunął dłoń głębiej i dotknął nagiego ciała oniemiałej nauczycielki. Wydawało jej się, że wszyscy wokół wpatrują się właśnie w nią.

– Proszę, zabierz rękę spod mojej kiecki… Krępuję się jeszcze.

– Majtki też masz koronkowe? – spytał zawadiacko, lecz nie czekając na odpowiedź, podciągnął spódnicę jeszcze wyżej. Oczywiście miał rację. Złączenie ud wieńczyła koronka.

Spąsowiała Marta natychmiast chwyciła za kieckę i ją obciągnęła.

– Jak możesz! Patrzą na nas… ależ najem się wstydu…

Wtedy Mateusz niby odpuścił, ale w istocie przeniósł ciężar natarcia na inny kierunek  Kolejny raz zabrał się za całowanie. Tym razem jednak znacznie odważniejsze. Jedną ręką przyciągał głowę kobiety, drugą położył na jej piersi.

– Ale masz duże! – wyszeptał.  Martę przeszedł dreszcz. Tym bardziej, gdy rozochocony młodzian począł dotykać przez materiał bluzki raz jedną, raz drugą półkulę.

– Ach… ach… jesteś szybki… – wzdychała cichutko.

Mateusz zrazu muskał nieśmiało, ale coraz bardziej się rozkręcał i pieścił je intensywniej.

– Ach… jesteś bardzo odważny…

Słowa nauczycielki dopingowały go, począł ściskać biust mocniej.

– Ach… ty mój brutalu… – Szeptała namiętnie. – Ależ niecierpliwie chwytasz mnie za piersi…

– Od dwóch tygodni nie mogłem się tego doczekać! Że w końcu złapię za te wielkie zderzaki! Że ci je zmacam. Teraz nie mogę się doczekać, kiedy pójdziemy do pokoju i kiedy wyciągnę je ze stanika!

– Cierpliwości… Jeszcze zdążysz się nad nimi poznęcać… Zrobisz z nimi, co tylko zechcesz… Będą w pełni należały do ciebie… – Mimo, że jakby drocząc się, odpychała ręce chłopca, te i tak, jak zaczarowane, wciąż lądowały na biuście… – Poczekaj chwilkę. Zaplanowałam sobie, że jeszcze wpadniemy do kawiarni… na lampkę wina, na lody.

– O tak! Na loda to mam wielką ochotę!

Roześmiała się.

– Jesteś w gorącej wodzie kąpany. Wszystko w swoim czasie. I tak wiesz doskonale, że osiągniesz wszystko, co sobie wymarzysz…  A ja zrobię, co zapragniesz… Wszystko, co tylko zapragniesz… – dodała, pomna jego słów: „Na loda to mam wielką ochotę.”

W kawiarni ciągle musiała go odpychać, bo nadmiernie przytulał się i niesfornie wsuwał ręce pod kieckę. Aż się na nich gapili.

– To co? Już do pokoju? – bez przerwy się niecierpliwił..

– Spokojnie… mamy czas. Jeszcze nie zjadłam loda.  – Protestowała z lubością, odpychając swawolne dłonie młodziana.

Tak naprawdę pociągało ją nachalne zachowanie chłopca, delektowała się jego nieskrywaną żądzą.

– W pokoju nacieszysz się lodem, aż ci się znudzi! – Mateusz zdawał się nie przejmować tym, że odpycha jego rękę i wciąż pakował ją zaborczo pod spódnicę nauczycielki.

– Dobrze… daję słowo… – Uśmiechała się, niemal lubieżnie. – Nacieszę się lodem w pokoju… Ty również nacieszysz się różnymi słodyczami… smakołykami… Którymi zechcesz i ile tylko zechcesz…

– Dwie bułeczki, to już bym chrupał!

– Proszę… przestań… nie łap mnie w kawiarni za cycki…

Marta nie miała wątpliwości, że dwa podejrzane typy, siedzące pod oknem, to właśnie w jej stronę pokazują palcami. „Co za dranie! Co oni pokazują Mateuszowi?”

Nauczycielce wydało się, że jeden z mężczyzn złożył palce jednej dłoni w kółeczko, a palec wskazującym drugiej wsuwa doń i symuluje jakby ruchy frykcyjne. „Co za chamskie zachowanie! Bez sensu, zamiast wejść do porządnej kawiarni, wybrałam taką spelunę!” – pomyślała Marta, lecz w gruncie rzeczy, te lubieżne gesty jeszcze ją rozpalały.

Kiedy szli po schodach, Mateusz był gotów pędzić susami. Wreszcie kobieta otworzyła przed nim drzwi.

– Tadaaam! Widzisz, jakie schludne mieszkanko nam wynajęłam?!

Apartament był w wysokim standardzie, na środku sypialni stało wielkie, małżeńskie łoże, w saloniku natomiast kanapa.  Z okna rozpościerał się malowniczy widok na podświetlony Zamek Lubelski.

Niedługo jednak absorbował on uwagę Mateusza, który niemal z progu rzucił się do całowania. Równocześnie próbował rozpiąć bluzkę nauczycielki.

Ale ta raz jeszcze go powstrzymała.

– Spokojnie… powoli, nie tak od razu. Ja muszę się stopniowo oswajać. I tak niedługo zobaczysz mnie rozebraną…

Gdy to usłyszał chłopakowi  aż zaszumiało w uszach,.Przez moment zaświtała mu myśl, żeby się nie certolić, tylko rzucić kobietę na kanapę, zadrzeć jej spódnicę, zerwać majtki i natychmiast przystąpić do dzieła. Górę jednak wzięła rozsądkowa część jego natury.

– Do poniedziałku mamy dużo czasu. Zdążysz mnie posiąść na wszystkich meblach w tym apartamencie…

Młodzieńcowi zabuzowało w głowie. Tak bardzo chciał dobierać się do niej, zobaczyć nagie piersi, cipkę.  Sugestia, że będzie mógł mieć cudną nauczycielkę na każdym z mebli, działała na wyobraźnię. „Wyruchać ją na łóżku… na biurku! Na krześle… na podłodze!”

– Ale… rozbierzesz się sama? Teraz? – pytał, bacznie wpatrując się w jej oczy.

– Tak. Oczywiście, że rozbiorę się dla ciebie, ale stopniowo i powoli. – Uśmiechała się, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że takie postawienie sprawy najmocniej podnieci młodzieńca.

„Już jest w ogródku, już wita się z gąską, ale jednak musi poczekać…”

– Zaraz się rozbiorę… już niedługo będziesz miał mnie nagą… ale najpierw… otwórz proszę tę butelkę wina.

Otwierał czerwone wino w takim pośpiechu, jakby uczestniczył w mistrzostwach świata na najszybsze wyciągnięcie korka.

– Już! – krzyknął tryumfalnie. – Nie mogę się doczekać, tego jak będziesz się rozbierać! Specjalnie dla mnie!

– Oczywiście, że specjalnie dla ciebie. – Uśmiechała się. Bez pośpiechu, wręcz flegmatycznie rozpinała guziki bluzki. Lecz i tak, powoli,  stopniowo wyłaniał się spod niej dorodny biust opięty koronkowym, kuszącym biustonoszem. Chłopaka aż skręcało. Tak bardzo chciałby widzieć jej nagie półkule.

– Teraz dopiero widzę jakie są wielkie! Jaki elegancki… seksowny stanik! Rozepnij go! Proszę.

– Oczywiście. Kupiłam go specjalnie na spotkanie z tobą… i zdejmę go specjalnie dla ciebie… Ale bądź cierpliwy. Daj mi chwilkę, bo na razie jeszcze się krępuję. Wkrótce zobaczysz mój nagi biust…

Ale on nie chciał żadnego „wkrótce”! Nie chciał dawać nawet chwilki. Chciał już! Tak bardzo parł do działania. Z przodu spodni pojawił się namiocik, co Marta zauważyła natychmiast. Podziałało to na jej wyobraźnię, bardzo ciekawa była, jak wygląda męskość młodzieńca. Kucnęła przy nim i pogładziła dłonią po wybrzuszeniu.

– Widzę, że twój żołnierzyk już rwie się do boju.

Mateusz aż otworzył usta.

– Mogę go uwolnić?

– Taaak!  Możesz. Ale, mogę też ja zaprosić rycerzyka na światło dzienne…

Oto nauczycielka rozepnie jego rozporek i wyciągnie jego kuśkę na wierzch!  Marzył o tym. Śnił.

Marta powoli rozsuwała zamek. Jeszcze wolniej wsuwała rękę do rozporka, jakby delektowała się całym ceremoniałem sięgania do bokserek i wyławiania młodzieńczego penisa. Czuła jak Mateusz zadrżał, gdy dotknęła go dłonią. Gdy już sterczał na zewnątrz, zachwalała go wręcz nadmiernie, żeby połechtać ego chłopaka.

– Boże! Jest wspaniały! Duży, taki jak powinien być… Bosko wygięty ku górze, jakby już kierował się do celu.

– Marto… Weźmiesz go do buzi??? – spytał niemal błagalnym tonem. Tak bardzo na to czekał.

– Ktoś mówił coś o lodach? – Uśmiechnęła się. – No, w końcu, chyba obiecałam.  – Powoli zbliżała pełne usta. Delikatnie cmoknęła w główkę.

– W istocie, całkiem uroczy jest ten twój „grzybek”.  Oczywiście, że wezmę go do buzi. Takie berło – symbol mocarności? Z przyjemnością! Po czym, najdelikatniej jak się dało, objęła czubek wargami i musnęła językiem. Chłopak dygotał.

Zaczęła połykać. Lizała na całej długości. Wreszcie zaczęła ssać. Nie angażowała się jednak w to mocno, bojąc się, żeby młodzian przedwcześnie nie wytrysnął. Wszak nasienie było tu na wagę złota. A nawet życia.

– Tak pięknie się pręży. A nie chciałbyś go ulokować w innym, ciekawym miejscu?

Chłopak zaniemówił. „Taak” – zdawał się krzyczeć – „chcę go wsadzić w twoją cipeczkę!!!”

Na razie jednak Marta miała inne plany. Rozpięła biustonosz i barzo powoli, jak podczas striptizu, zsuwała go z piersi.  Mateusz wybałuszył oczy. Wreszcie mógł sycić oczy  tym, o czym już tyle nocy marzył. Były piękniejsze niż na zdjęciu. Wyraźnie odróżniające się kolorem brodawki, sterczące sutki. Dorodne, kształtne kule, aż prosiły się, żeby je chwycić.

Właśnie tam, między nimi, Marta ulokowała młodzieńczego penisa.  Chłopak nie wierzył własnemu szczęściu. Zaczął powoli suwać swym przyrodzeniem w dolinie między dwoma imponującymi wzgórzami. Miał ciasno, bo nauczycielka dociskała dłońmi piersi do siebie.  Z lubością wpatrywał się, jak czubek jego instrumentu wyłania się spośród dwóch wielkich „piłek”. Chciał przyspieszyć, ale Marta go powstrzymała.

– Ależ jest twardy! Niczym skała! – zdawała sobie sprawę, że młodzieńcy szybko mogą doprowadzić się do wytrysku. A tego wszak nie pragnęła. – Skoro twój przyjaciel jest już tak gotowy do czynu, to może… już czas?

Mateusz aż chciałby się uszczypnąć, tak bardzo niewiarygodny wydawał mu się przebieg wydarzeń. Był gotowy na wszystko. Chciał wydrzeć się na cały głos, żeby to potwierdzić. Ale głos uwiązł mu w gardle. Wysapał jedynie, nieco się jąkając.

– O… taaak… mój przyjaciel… jest gotowy…

Marta, uśmiechając się i patrząc prosto w oczy nastolatkowi, legła na kanapie, układając się na plecach. Podciągnęła spódniczkę. Nie zdejmowała majtek, gdyż wiedziała, że tak skąpe stringi wystarczy odsunąć na bok. A sam akt obnażenia swojej szparki chciała pozostawić młodzianowi, żeby mógł czuć się jak zdobywca, który sam przeciera sobie drogę do celu.

– Zatem… Mateuszu… teraz po prostu… weź mnie.

Chłopiec patrzył jak urzeczony. Wciąż nie wierzył, że wszystko to dzieje się naprawdę. Słowa: „Mateuszu… weź mnie” – dźwięczały mu w uszach, niczym najcudowniejsza melodia. Przecież niczego innego nie pragnął. A teraz ta uległość kobiety, poza gotowości do oddania się, którą przyjęła – czyli rozchylone uda, unosiły go jak na skrzydłach.

Ukląkł przed rozłożoną nauczycielką, zbliżając głowę do jej ud. Marta natychmiast rozsunęła przed nim szeroko nogi, co w połączeniu z zadartą spódniczką tworzyło arcyseksowne widowisko. Podciągnięta kiecka odsłaniała kuszące, fioletowe stringi z wyszukanej koronki, niezwykle cieniutkiej, dzięki czemu chłopak doskonale widział zarys szparki i paseczka włosków. Był w siódmym niebie. Wpatrywał się, jakby w ósmy cud świata, jakby pojawiła się przed nim nieziemska istota. Dlatego z namaszczeniem, niejako składając hołd, ucałował najpierw uda, potem okolice łona, wreszcie cipkę – przez tak erotyczny materiał. Poczuł zapach kobiety. Najbardziej podniecający, jakiego doświadczył do tej pory.

– Możesz mnie „rozpakować”, w końcu jestem prezentem dla ciebie – uśmiechnęła się Marta. – Czy może wolisz, żebym to ja sama, przed tobą zdjęła majtki?

Domyślała się, że oba warianty silnie pobudzają mężczyzn, zarówno gdy jako zdobywcy zdzierają bieliznę z kochanki, jak również, gdy to kobieta sama, w akcie oddania swemu władcy, ulegle zdejmuje majteczki.

Chłopak nie mógł z siebie wydusić słowa. Wobec czego Marta sama chwyciła za sznureczek stringów. Ściągała je powoli, niezwykle powabnie, najpierw z wolna obnażając szparkę, a potem, niespiesznie, zsuwając wzdłuż nóg i przez kozaczki, które nadal miała na nogach. Wreszcie odrzuciła je na podłogę, zamaszystym gestem, jakby symbolizującym, że pozbywa się ostatniej przeszkody na drodze do jej kobiecości. Niejako na potwierdzenie tego aktu, ponownie szeroko rozchyliła uda, eksponując teraz już zupełnie nagą cipkę.

– Jestem w pełni twoja – wyszeptała – moja norka czeka na przyjęcie gościa…

Już wcześniej silnie podniecony teraz Mateusz wręcz wariował. W uszach dudniły mu słowa: „jestem twoja”. Nic nie powstrzymałoby go przed rzuceniem się na nauczycielkę. Niemal natychmiast znalazł się na niej, lokując się między udami. Nerwowo ujmując dłonią swój miecz, nakierował go na kobiecość Marty. Już dotknął główką jej sromu. Już szykował się do wtargnięcia w głąb. Cały drżał, jak w febrze. Kobieta starając się mu pomóc, uśmiechała się i podniecająco wzdychała. Jeszcze szerzej rozchyliła nogi i uniosła je nieco.

– Och… Widzę, że twoja tęga buława sprawnie odnalazła drogę do mojego skarbu… – Wypowiedziała ponętnym, ściszonym głosem. Podniecenie młodziana było silne. Zbyt silne.

– Zaraz będziesz moja! – wyszeptał jeszcze. Próbował wcisnąć główkę swej męskości w ciasną jamkę, ale przy tej, tak ekscytującej dla niego próbie, nadeszła kulminacja. Zanim znalazł się w środku, już szczytował. Nie mógł powstrzymać okrzyku, gdy potężny gejzer białej, lepkiej substancji zalał kobiecie uda, spódnicę i pończochy.

Był bliski załamania, jednak nauczycielka pospieszyła z otuchą.

– Mój drogi, nie przejmuj się ani trochę… to tylko pokazuje, jak jesteś gotów do działania… poza tym, pierwsze nasienie, długo przetrzymywane, jest zawsze nie tak dobrej jakości jak kolejne…  – Mówiła czule do chłopca, uśmiechając się i ścierając spermę ze ubrania. Ta czynność podniecała ją, i to bardzo. Zwłaszcza na czarnych kozaczkach, biała substancja, poprzez kontrast, była niezwykle wyraźna. Chłopca także niesamowicie to nakręcało. Gapił się w Martę, oporządzającą się z jego spermy, jak w obrazek.

„Zaraz, zaraz! Jeszcze tu dużo tego zostało! Na moim kutasku!” – pomyślał, przypominając sobie filmy, w których kobieta zlizuje nasienie z członka. Zastanawiał się jak to powiedzieć, żeby jej nie urazić.

– Marto… to było takie przyjemne, gdy brałaś do ust mojego przyjaciela… a czy teraz… kiedy on taki…

– Jaki? Zabrudzony? – uśmiechnęła się, chcąc dowieść, że nie jest nim zawiedziona – Cóż… zatem mogę go wyczyścić…

Mateusz znów nie wierzył własnemu szczęściu. Wydawało mu się, że widzi jakby kadry z pornosa, gdy kobieta z promiennym uśmiechem klękała, a następnie obejmowała ustami lepkiego, już niestety sflaczałego, penisa.

Podniecało ją to. Wszak nasienie było najcenniejszym skarbem, „clou” tego wieczoru. Pieczołowicie ssała, oblizywała, jakby zachwycała się lukrowanym ciastem. Spodziewała się, że witalność młodzieńca, jeszcze tego samego wieczora, może zdziałać cuda.

Przejdź do kolejnej części – Kto mi zrobi dziecko II

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Przyznam, że nie czytałem jeszcze wszystkich opowiadań Historyczki – zresztą, któż zdołałby je zliczyć 🙂 Ale zapoznałem się z kilkunastoma i na ich podstawie mogę pokusić się o kilka twierdzeń. Bohaterki Historyczki zwykle znajdują się pod presją – są obiektem wulgarnego flirtu (który trochę je oburza, a trochę podnieca), a czasem wręcz seksualnej przemocy (której w końcu z ochotą ulegają). W tym opowiadaniu jest inaczej. Marta z „Kto zrobi mi dziecko?” jest postacią aktywną, inicjującą wydarzenia i biorącą w nich w pełni świadomy i od początku zamierzony udział. Trudno ją uznać za ofiarę – jest raczej łowczynią. Naturalnie, zwierzyna, na którą poluje jest całą sytuacją wielce ukontentowana – nie zmienia to jednak faktu, że w tym opowiadaniu to kobieta stawia żądania, kusi, decyduje, co, jak i kiedy się wydarzy. I jest to na tle wcześniejszej twórczości Historyczki odświeżające doświadczenie.

Opowiadanie skrzy się również ciepłym humorem, sprawiającym, że uśmiech często gości na ustach podczas lektury. Polecam na długie, jesienne wieczory, rozgrzeje równie dobrze, jak parująca i aromatyczna herbata 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Przeczytałam z rozbawieniem. To się młodziakowi trafiło! Mam nadzieję, że bohaterka spełni swój cel… ale może nie od razu. O będzie potrzebowała kilku weekendowych maratonów, by w końcu zajść w ciążę. Po drodze dobrze się bawiąc!

Oby tak dalej Historyczko! Podoba mi się ewolucja Twojego pisania.

Kolejna świetna humoreska od Historyczki. Mam nadzieję, że nigdy nie straci zapału do tego, co robi. Bo dobrze to robi!

No i zrobił jej w końcu to dziecko czy nie?

Wydaje mi się, że jakiś czas temu czytałem niezwykle podobny tekst. Aż miałem wrażenie, że to retrospekcja i na chwilę zaglądnąem na początek. A jednak nowe. Lecz do końca nie jestem jakoś przekonany 🤔

Chyba się nie dowiemy, o ile Autorka nie pokusi się o sequel 🙂

Widzę, że „zmiana frontu” bohaterki, która tym razem nie jest płochym, napastowanym dziewczęciem, miało jakiś sens 🙂

Pewne urozmaicenie konwencji zawsze ma sens (wiem, wiem, i kto to mówi…). Warto czasem zaskoczyć Czytelników, nawet przyzwyczajonych już do naszych pomysłów i fetyszów 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Napisz komentarz