Odkrywając siebie XVII (Ania)  3.47/5 (10)

11 min. czytania

Marika Bunny, IMG_9953, CC BY 2.0

Trochę z przekory, trochę z ciekawości chcę przeprowadzać wywiady z mężczyznami. Zdecydowanie heteroseksualnymi mężczyznami. Gejów mam powyżej dziurek w nosie! Wiem, że wszyscy postrzegają to jako potencjalnie niebezpieczne, ale przecież małe szanse, że trafię na psychopatę. W dodatku idiotę. Bo musiałby być idiotą, żeby zrobić mi krzywdę, podczas gdy co najmniej kilka osób będzie wiedziało, gdzie i z kim jestem.

Na początek Michał umawia mnie z niespełna siedemdziesięcioletnim pracownikiem naukowym naszego uniwersytetu. Nie wiem, kim dokładnie jest ten pan. Zakładam, że jakimś profesorem. Literatury? W zasadzie wszystko jedno.

Spotykamy się w jego mieszkaniu. Przydałoby się tam solidne wietrzenie! Wszystkie pomieszczenia, może z wyjątkiem łazienki i kuchni, pełne są półek z książkami. Głównie literatura piękna. Nie tylko po polsku. Powietrze jest ciężkie od kurzu. Zapach starości. Rozkładu. Zniszczenia.

Atmosfera raczej nie należy do przyjemnych. Mężczyzna jest wyniosły i sztywny w obejściu. Nie proponuje nic do picia. Przygotowałam się na taką okoliczność – mam własną wodę mineralną na wypadek, gdyby zaschło mi w gardle.

Przygląda mi się bezczelnie. Aż przechodzą mnie ciarki. Cieszę się, że ubrałam się nad wyraz przyzwoicie i mało atrakcyjnie. Chyba nie zniosłabym starczego wzroku przemykającego po nagiej skórze.

Denerwuję się, ale on chyba też. Wątpię, żeby był ze mną całkiem szczery. Coś mi w tym wszystkim nie gra. Musi wybielać swoje życie. Ale co tam. To dopiero początek. Jestem pewna, że następny wywiad będzie bardziej udany.

Uderza mnie fakt, że zdecydowanie przedkłada fellatio nad wszystkie inne formy pożycia seksualnego. Chyba dostrzega moje zdziwienie, bo zaczyna tłumaczyć.

– Niech mnie pani źle nie zrozumie – mówi. – To nie jest tak, że tylko oralnie doznaję spełnienia. Jakby to obrazowo wyjaśnić… – Zastanawia się. – O, mam! Seks oralny jest jak czytanie książek, a seks waginalny jak ich pisanie.

– Co? – Wpatruję się w niego, zupełnie nie rozumiejąc.

– To całkiem inny rodzaj przyjemności. Tworzenie też może być przyjemne, ale człowiek robi to ledwie parę razy w życiu. Niektórzy nigdy. Delektować się owocami cudzej pracy możemy łatwiej i częściej.

– Aha. – Nadal patrzę na niego z niedowierzaniem. Coś takiego chyba nigdy nie przyszłoby mi do głowy.

Wywiad na szczęście nie trwa długo. Michał zapewniał mnie, że facet jest bardzo interesującą osobą, ale ja mam całkowicie odmienne zdanie. To chyba pierwszy, który mnie znudził. Poza jedną oryginalną analogią nie było w nim nic szczególnego. Szkoda.

***

Niestety zdarza się to jeszcze kilka razy. Jestem kierowana do nieszkodliwych staruszków, którzy twierdzą, że mieli w życiu tylko jedną partnerkę seksualną – swoją żonę. Dwóch odważniejszych przyznaje się jeszcze do jakichś młodzieńczych ekscesów. I tyle. Mężczyźni, z którymi rozmawiam, ponoć nigdy nie uprawiali seksu oralnego ani analnego, nie używali żadnych zabawek, a niektórzy wręcz przekonywali mnie, że nigdy się nie onanizowali. Szkoda słów!

Jestem rozgoryczona i pełna rezygnacji. Już mam się poddać, gdy przychodzi mi do głowy, że mogę przecież przejąć inicjatywę. Szukać respondentów sama. Na początek proszę o pomoc Andrzeja. Co prawda nie kochaliśmy się, odkąd tak doskonale układa mu się ze Sławkiem (bolesna strata!), ale dalej jest życzliwy i uczynny.

Umawia mnie z kilkoma mężczyznami. Pierwszy to czterdziestodwuletni mechanik samochodowy. Jestem naprawdę podekscytowana. Na spotkanie idę niemal w podskokach. Rozmawiamy na zapleczu warsztatu. Wśród różnych narzędzi, części i smarów. Brudno tu i lepko, ale facet wynagradza mi to swoim entuzjazmem. Ciepły i otwarty. Proponuje kawę.

Kiedy nalewa wody do czajnika elektrycznego i stawia go na podstawce, mam okazję przyjrzeć mu się dokładnie. Wysoki. Szczupły. Sprawia wrażenie silnego. Ma gęste, krótkie włosy przyprószone siwizną. Dokładnie ogolił naznaczoną wiekiem i ciężką, fizyczną pracą twarz. Najwyraźniej jest zmieszany faktem, że przyjmuje mnie w kombinezonie roboczym. Zamierzał się przebrać, ale w ostatniej chwili przyszedł klient i jakoś nie zdążył. Zapewniam go, że nic się nie stało. Prawdę powiedziawszy podoba mi się taki. Rozczochrany. W smarze. Ciężkich butach roboczych. Hmm… mimo swojego wieku jest dosyć apetyczny. Męski. Surowy. Ma w sobie urokliwą brutalność.

Cieszę się, że włożyłam spódnicę. Niepostrzeżenie odpinam górny guzik bluzki. Zabawimy się! Odrobina flirtu przecież jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Wiem, wstrętna jestem!

Nie zaskakuje mnie jego szczerość ani fakt, że jak ognia unika patrzenia w mój dekolt. Jego wzrok błądzi po ścianach i suficie, ale czasem, na krótką chwilę, zahacza o moją twarz, nogi, piersi. W tych momentach jestem strasznie z siebie dumna! Tak dumna, że aż płonę z pożądania. No, ale nie zrobię mu tego. Nie rzucę się na biednego, poczciwego małżonka z trójką dzieci. A szkoda. Czasem wolałabym nie mieć skrupułów.

Bez większego zażenowania opowiada mi o nadal zdarzającej mu się masturbacji, o tym, że skorzystał dwa razy z usług prostytutki, że nie przepada za całowaniem kobiety „tam”, bo wiecznie połyka włoski, które później strasznie drażnią w gardło. Robi to jednak, bo inaczej trudno mu doprowadzić żonę do orgazmu. Są małżeństwem od dziewiętnastu lat. Kawał czasu! Ani razu jej nie zdradził, choć musi przyznać, że często o tym fantazjuje. Czasem nawet śnią mu się inne kobiety, ale przecież jest cywilizowanym człowiekiem i nie może równie łatwo ulegać instynktom.

Miał kiedyś obsesję na punkcie klientki. Zadziwiająco często psuł jej się samochód. Przychodziła tu niemal naga. W krótkich, luźnych sukienkach podwiewanych przez wiatr. Zresztą z jego perspektywy i wiatru nie potrzeba. Była niezwykle atrakcyjna i odnosił wrażenie, że z nim flirtuje. Nigdy do niczego między nimi nie doszło. Skończyło się tylko na fantazjach. W końcu przestała przychodzić.

Po tej opowieści robię się potulna. Mam ochotę zapiąć guzik i nie wodzić nieszczęśnika na pokuszenie.

***

Rozmawiam też z trzydziestosześcioletnim księgowym, emerytowanym strażnikiem więziennym, osiemnastoletnim kucharzem i kilkoma nauczycielami. Ich historie nie są równie dramatyczne ani fascynujące jak historie kobiet. Czasem narzekają, że ich partnerki nie chcą się kochać wystarczająco często. Mężczyźni doskonale sobie jednak z tym radzą sami. Od lat młodzieńczych ciągle w ten sam, sprawdzony sposób.

Częściej oglądają pornografię. Przyznają się do większej liczby kochanek. Czasem do zdrad. Nie wstydzą się swoich fantazji, choć niechętnie opowiadają o mokrych snach albo nieposłusznym ptaszku, który staje w najmniej oczekiwanym momencie (a nie staje, kiedy powinien).

Nie szokuje mnie, że są pobudliwi ani że chcieliby zostać burmistrzami w mieście pełnym nagich kobiet. Twarda jestem! Nie rumienię się ani nie płoszę. Słucham uważnie i cierpliwie dopytuję o szczegóły, chcąc zrozumieć tajniki samczej natury.

W ich oczach często widzę, że najchętniej mi też by nie odpuścili, ale jestem zimna i opanowana. Odbieram im w ten sposób odwagę. Pewnie gdybym okazała słabość, wszystko mogłoby się potoczyć w zupełnie inny, bardziej fascynujący sposób. Jednak podczas tych rozmów jestem badaczką, nie kobietą.

***

Męskie techniki masturbacji nie są tak fascynujące ani różnorodne jak kobiece. Zazwyczaj po prostu ręka. Prawa dłoń. Rzadko z użyciem lubrykantu. A nawet jeśli, raczej przypadkowego niż specjalistycznego (olej, żel pod prysznic, krem do rąk, oliwka dla niemowląt).

Żaden mój rozmówca nie przyznał się do masturbacji przy użyciu zabawek dostępnych w sex shopach. Żadnych dmuchanych lalek. Najciekawszym wynalazkiem okazał się gorący, mokry ręcznik wsadzony w gumową rękawiczkę (żeby było ciasno). Michał z tym swoim trzepakiem okazał się prawdziwym odkrywcą! Oczywiście metodę klasyczną wszyscy odkryli sami. Ciekawe.

Jedna metoda masturbacji wydała mi się raczej drastyczna i nieprzyjemna. Przesuwanie penisem między drzwiami a futryną. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam! Poza tym chyba żadna kobieta nie zapewni potem takiemu chłopakowi wystarczających wrażeń. No ale to nie mój problem.

***

Kiedy porównuję wywiady przeprowadzone z kobietami i z mężczyznami, uderza mnie fakt, że kobiety dużo częściej robią pewne rzeczy ze względu na partnera. Nie lubią seksu oralnego, ale zgadzają się na niego, bo chcą swojemu mężczyźnie sprawić przyjemność albo przekonać go do czegoś. Nie lubią seksu analnego, ale facet tak bardzo nalega. Brzydzi je pornografia, ale jego to tak kręci… I te wszystkie fatałaszki, szpilki, striptizy. A co oni robią dla nas? Nic? Wszystko tylko dla własnej przyjemności? Facetów kręci robienie nam minetek. Klęczenie u naszych stóp. Lizanie brudnych obcasów. Choć własnej spermy pewnie nie spróbowaliby za żadne skarby świata. A może? Pewnie chętnie przebraliby się za policjanta albo rozebrali w rytm muzyki. Są bardziej otwarci. Więcej rzeczy ich kręci. Nic nie odstręcza.

Dlaczego dla kobiety poniżające miałyby być zarówno fellatio, jak i cunnilingus zaś dla mężczyzny – żadna z tych czynności? To nielogiczne! Przecież wszystko to tylko zabawa. Gra. Miłosne zapasy.

***

– Gabi, co ty wyprawiasz? – Michał zaczepia mnie po spotkaniu roboczym. Zaczęłam na nie chodzić po dłuższej przerwie.

– O co ci chodzi? – pytam całkowicie obojętnie.

– Czemu, u licha, na własną rękę przeprowadzasz wywiady z mężczyznami? – jego głos niepewnie drży. Chyba boi się, że znów coś między nami popsuje.

– Bo mam taką ochotę – odpowiadam szorstko. – Nie twoja sprawa!

– Moja. Powinienem to zgłosić Grzegorzowi. To niezgodne z wyznaczonymi przez niego zasadami.

– Nie zrobisz tego – syczę, a on kładzie uszy po sobie.

– Gabi – jęczy. – Proszę… Nie zniósłbym, gdyby coś ci się stało.

– Nic mi się nie stanie! – warczę i uznaję temat za zakończony. Michał jednak najwyraźniej zamiast do Grzegorza idzie z tym problemem do Anki. Teraz ona suszy mi głowę.

– To nierozsądne – beszta mnie.

– Nie jestem dzieckiem i potrafię o siebie zadbać.

– Proszę – łagodnieje. – Osiwieję przez ciebie, jeśli będziesz tak dalej robić.

– Sądzę, że może ci być ładnie w jaśniejszych włosach – wypalam gniewnie, ale zaraz obie wybuchamy śmiechem. – Nic mi nie grozi. – Jeszcze dławię się z rozbawienia. – Michał trochę przesadza, bo jest zazdrosny.

– Zazdrosny? – Widzę szczere zdumienie na twarzy przyjaciółki. No tak. Nic jej nie powiedziałam o Michale!

– Zadurzył się we mnie. Nawet trochę mnie nękał – wyznaję skruszona. – Ale jakoś nie było czasu o tym pogadać.

– Gabi! – Wzdycha. – Myślałam, że przyjaciółki są od tego, by rozmawiać o takich rzeczach.

– Wiem – przyznaję. – Musiałam to chyba sama przetrawić, a zanim przetrawiłam, on zmienił taktykę i teraz jest okej. Nie narzuca się. – Uśmiecham się blado.

Anka w końcu wydusza ze mnie wszystko. Jak z cytryny. Znaczy… prawie wszystko. Nie opowiadam jej o sekstelefonie ani o nagim wywiadzie. Tym bardziej przemilczam bzykanko w naszym kamerliku. Hmm… bez tych elementów cała ta historia staje się ckliwa. Słodka jak landrynka. Krzywię się. Czy tak wszystko wygląda dla zewnętrznego obserwatora? Zakochany chłopak i zimna jak lód dziewczyna?

Nawet moją przyjaciółkę rozczula cierpienie Michała. No, już! Pociesz go, jeśli chcesz! Mam ochotę złajać ją, że bierze stronę Michała. Powstrzymuję się jednak. Ona przecież nic nie mówi. Może źle odczytuję tęskne spojrzenie?

***

Grzegorz na odprawie był bardzo smutny. Milczący. Nie mogę ani na chwilę przestać myśleć o jego głębokich, zielonych oczach i długich włosach związanych w kucyk. Chciałabym wzniecić w nim radość. Dać ukojenie. Przynajmniej chwilowe. Pragnę, żeby patrzył na mnie z zachwytem. I tylko na mnie!

Wyobrażam sobie, że jest bajecznie bogatym szejkiem, a ja jedną z wielu jego nałożnic. Najsłodszą i najukochańszą. Tańczę dla niego taniec brzucha, a on patrzy oczarowany. Patrzy pożądliwie. Zjada mnie wzrokiem. Jestem na każde jego zawołanie, ale on się nie spieszy. Nie przyzywa mnie do siebie. Najpierw chce nasycić się pięknym obrazem, który ma przed sobą.

Grzechoczę złotymi bransoletami, zrzucając z siebie kolejne fatałaszki. W końcu zostawiam tylko biżuterię i woalkę zasłaniającą dolną część twarzy. Moje usta nie muszą mówić, wystarczy że robią to oczy. Piersi nabrzmiałe z pragnienia i staw pełen wody.

Wzrok Grzegorza mnie pieści. Torturuje. Rozpala. Wystarczy jeden jego gest, bym padła na podłogę i przypełzła do niego. Do jego stóp. Pokorna niewolnica. Gotowa całować ziemię, po której stąpa.

W końcu każe mi się zbliżyć. Serce trzepocze w piersi, ale podchodzę z gracją. Zatrzymuję się, kiedy jestem już na wyciągnięcie ręki. Przyzywa mnie jeszcze bliżej. Padam na kolana i składam przed nim czołobitny ukłon.

– Zostań tak – rozkazuje, ale głos ma łagodny.

Wstaje. Przygląda się. Ocenia. Mruczy z zadowoleniem. Cieszę się. Niezmiernie cieszę się, że mój widok może radować oczy Grzegorza, że mogę być dla niego naga. Bezbronna. Wilgotna.

Chwyta mnie mocno za kark i unosi. Jest stanowczy. Tak jak lubię. Trochę brutalny. Piszczę, bo sprawia mi ból, ale wcale nie chcę żeby było inaczej. Chcę go czuć. Intensywnie. Obok mnie. We mnie.

Ciągle trzymając za kark, prowadzi mnie w stronę dziwnego klęcznika. Dyby na nogi. Dyby na ręce i głowę. Chce mnie unieruchomić! Posłusznie sadowię się na przyrządzie. Kładę się w otworach dolnych desek. Grzegorz nakłada górną część i mocno dociska. Wydaję stłumiony jęk. Teraz jestem całkowicie jego. Unieruchomiona. Oddana. Mój pan i władca może ze mną zrobić, co zechce. Nawet zostawić. Wystawić na pastwę swoich sług. Sprzedać. Drżę z podniecenia.

Tyłek mam wypięty. Zbliża się do niego. Głaszcze. Szczypie. Zjeżdża w dół. Moja szparka jest taka wilgotna i taka chętna do dawania rozkoszy. Zarówno mi jak i jemu. Szarpie fałdki. Wargi. Celowo zadaje ból. Niesamowicie przyjemny ból! Szczypie mnie tam i drapie, jakby chciał mnie jeszcze bardziej zarumienić. Uwrażliwić. Piecze. Mrowi. Jest nie do zniesienia!

Przestaje. Najgorsza z tortur. Nie widzę go ani nie słyszę. Musi stać za mną w bezruchu. Patrzeć na swoje dzieło. Na spustoszenie jakie wywołuje w mojej duszy. Szelest. I już stoi przede mną. Uderza mocno w prawą pierś. Skóra nabiera koloru. Rozchodzi się po niej przyjemne uczucie ciepła. Uderza w lewą i zaraz potem z powrotem w prawą. Spada na mnie grad ostrych pieszczot. Jęczę niemal już nieprzytomna.

Znów przerywa. Wkłada palec w moje usta. Potem drugi. Głęboko. Trzeci. Jeszcze głębiej. Czwarty. Wypełnia mnie w ten sposób. Ssę, mimo że wcale nie palce chcę czuć w sobie. Zrobię, co tylko zechce. Oboje to wiemy. Przecież jestem jego. Dosłownie. Fizycznie. Bezwarunkowo.

W końcu daje mi swego kutasa. Jestem w niebie! To mi wystarczy do szczęścia. Ssać go i widzieć błogi wyraz twarzy Grzegorza. Widzieć, że moje istnienie ma sens. Po to zostałam stworzona – by go uszczęśliwiać, sprawiać przyjemność.

Doznaję spełnienia, gdy głęboko i brutalnie penetruje moje gardło. Odpływam, czując spermę w przełyku. Tak dobrze mnie wypełnił! Tak doskonale spełniłam swoją rolę! I teraz niczym motyl mogę przestać żyć. Wykonałam swoje zadanie. Nie jestem już potrzebna. Do niczego.

***

Chwilę później, gnana dziwnym instynktem, dzwonię do Michała. Jego głos jest ciepły i czuły, ale gdzieś w głębi czai się cierpienie. Zdecydowanie wolę radosną i rozluźnioną wersję.

– O co chodzi? – pytam groźnie. – Nie spałam z żadnym z nich! Nawet nie zamierzałam. – Czemu mu to mówię?! Czemu się tłumaczę?! To przecież zupełnie nie jego sprawa! A jednak z jakiegoś powodu to robię. – Po tamtej nocy w hotelu nie spałam z nikim – szepczę przerażona całą tą sytuacją.

– Naprawdę? – dziwi się, ale brzmi jakby był uradowany.

– Nie żebym zamierzała być ci wierna – syczę. – Po prostu tak wyszło.

– Gabi – wzdycha tęsknie.

– Co?

– Nic.

Śmiejemy się. Mam wrażenie, że oboje odzyskaliśmy nieco spokoju ducha, że nie jesteśmy już dla siebie niebezpieczni. Postanawiam się z nim spotkać.

– Zabrałbyś mnie do kina? – pytam nieśmiało. – Chciałabym zobaczyć pewien francuski film, a nie mam z kim pójść.

– Oczywiście – odpowiada bez zastanowienia.

– Jutro?

– Jutro pracuję – w jego głosie słychać zawód.

– Do której?

– W zasadzie mógłbym skończyć koło osiemnastej – odpowiada po chwili namysłu.

– Przyjdę po ciebie. Tylko musisz wyjaśnić mi, gdzie to jest.

Czy to ma być randka?! Moja pierwsza w życiu prawdziwa randka? Nie! Wybijam sobie z głowy tę myśl. Nie jesteśmy przecież parą i to ja poprosiłam o spotkanie. Sama za siebie zapłacę. A może nawet za niego?

Przejdź do kolejnej części – Odkrywając siebie XVIII

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Podoba mi się to co piszesz. Nawet bardzo 🙂

Miło mi to słyszeć 😊

Tekst na odpowiednio wysokim poziomie, jak zwykle.

W zasadzie nie ma się do czego przyczepić, chociaż..
„Jestem rozgoryczona i pełna rezygnacji”
Rozgoryczona i zrezygnowana. Niepotrzebnie tak kombinujesz.

„zaraz potem z powrotem ”
To w końcu wiersz czy proza? Zdecyduj się:)

„Mężczyźni doskonale sobie jednak z tym radzą sami. ”

Zdanie doskonale przekombinowane.

„Piersi nabrzmiałe z pragnienia i staw pełen wody.”

A to z kolej podobało mi się najbardziej. Fantazję to Ty masz, Kobieto:)

Fantazja bardzo się w życiu przydaje…

Fascynacja Grzegorzem jednak nie wypuszcza Gabi ze swych szponów. Tym razem poznajemy jej kolejną wariację, w oprawie godnej baśni tysiąca i jednej nocy 🙂 Dziewczyna nie przestaje jednak igrać z uczuciem Michała, na zmianę częstując go zainteresowaniem i obojętnością. Mimo masochistycznych fantazji ma w sobie wyraźnie sadystyczny rys…

Bardzo dobrze jest to napisane. Psychologicznie wiarygodne (ludzie potrafią być naprawdę zagmatwani, by nie rzec pokręceni). Czytam wciąż z wielką przyjemnością!

Pozdrawiam
M.A.

Ci pogmatwani są zwykle najciekawsi…

Napisz komentarz