Kaśka (Rita)  4.31/5 (150)

20 min. czytania
Stan Lieberma(stanjean257), „Jaqita 3„, CC BY-NC-ND 3.0

Stan Lieberman (stanjean257), „Jaqita 3”, CC BY-NC-ND 3.0

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 1 września 2013 roku.

* * *

Kobieta z niesmakiem spoglądała na swoje odbicie w lustrze. Nic z tego, co widziała, nie odpowiadało jej pragnieniom. Ludzie gardzą grubasami. To lenistwo i brak silnej woli przeważnie sprawiają, że obwód w pasie niebezpiecznie zaczyna zbliżać się do obwodu bioder i biustu. Zgadzała się z tą opinią, wskutek czego pogarda żywiona wobec własnej osoby przekraczała już dopuszczalne normy.

Zerknęła na otwarty album ze zdjęciami. Z czarno–białej fotografii o pozaginanych rogach uśmiechała się do niej śliczna szesnastolatka. Zgrabna, figlarna, zadziornie szczerząca zęby do obiektywu. Pewna swojej urody i młodzieńczego seksapilu, jednym spojrzeniem czy gestem owijająca sobie chłopaków wokół małego palca. Kobieta wyjęła zdjęcie z foliowej zakładki i ścisnęła w drżących rękach. Była bliska podarcia go na strzępy i wyrzucenia do kosza. Oddychała płytko, nie mogąc uspokoić narastających w niej emocji. Pogładziła policzek dziewczyny ze zdjęcia i ponownie spojrzała w zwierciadło. Gdyby tylko mogła ją wysłać zamiast siebie…

Nic. Nic nie przypominało tamtego podlotka. Stanęła prosto w samych majtkach. Zza bawełny w różowe kwiatki wyglądały gęste kręcone włosy. “O jeny… powinnam się ogolić” – przemknęło jej przez myśl, ale po chwili uznała, ze na pierwszym spotkaniu i tak do niczego nie dojdzie. “Zresztą… nie dojdzie do niczego, nie ze względów przyzwoitości, a z powodu tego, że wyglądam jak wielki, blady wieloryb. Moby Dick!”
Ta konstatacja nie wywołała jednak uśmiechu na jej twarzy. Obfity brzuch poprzecinany był białymi, grubymi pręgami rozstępów, a duże piersi wieńczyły wielkie różowe brodawki.

– Kaśka! To ja wychodzę z dziećmi. – mama wsunęła głowę do jej maleńkiej sypialni. – Tylko nie szalej, córciu.

– Dziękuję mamo… – Matka patrzyła na nią z tym nieprzyjemnym wyrazem litości palącym skórę. Ale zabierała dzieci do kina, a potem do siebie na noc. – Wiesz, gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni! – próbowała zażartować cytatem z piosenki, ale śmiech uwiązł jej w gardle.

Mama podeszła do niej i przytuliła. Chociaż to bardziej ona tuliła matkę, chowając ją w grubych ramionach i miękkim biuście. Mama trzymała się świetnie. Zgrabna, zadbana pięćdziesięciosiedmiolatka nie wyglądała na swój wiek. Miała figurę nastolatki o pełnych biodrach i niedużych, ale wciąż sterczących piersiach. Tylko po twarzy i szyi można było wnioskować, że przekroczyła pięćdziesiątkę. Miała w sobie energię i żywotność, której Kaśka jej piekielnie zazdrościła.

– Będzie dobrze, dziecinko. – Mama pogłaskała córkę po świeżo farbowanych włosach. – Nic się nie bój… Ale ten kolor to wyszedł ci okropny, szczerze mówiąc.

Kasia uśmiechnęła się przepraszająco. Matka pomachała jej jeszcze raz i wyszła z domu zabierając ze sobą wnuki.

Kobieta została sama. Płacz dusiła w gardle, łapczywie przełykając ślinę. “Nic się nie zmieni, choćbym godzinę gapiła się we własne odbicie”. Zaczęła dreptać po pokoju, zastanawiając się po raz kolejny, czy iść na to spotkanie. Randka z Ironmanem. To było tak idiotyczne, że początkowo wydawało się jej nawet wspaniałym pomysłem.

***

Od rozwodu minęły już cztery lata. A ona nie miała partnera. Nawet go nie szukała, zajęta wychowywaniem dwójki dzieci i pracą. Poza tym, jej małżeństwo było porażką. Straszliwą porażką, która cieniem położyła się na całym jej życiu. Nigdy nie była silna psychicznie, łatwo było nią manipulować, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. A gdy miała zaledwie dwadzieścia lat znalazł się facet, który potrafił wykorzystać jej słabość. Dziesięć lat małżeństwa, dziesięć lat upokorzeń, bezgranicznego posłuszeństwa i samotności. To w tym związku przytyła. Zajadając smutki kolejną babeczką i osładzając gorycz ciastkiem z kremem. Trzydzieści pięć kilogramów przyszło niepostrzeżenie. Nie zdawała sobie sprawy ze zmian w swoim ciele, bo dawno przestała czuć się pełnowartościową kobietą. Karała je za to, że kiedyś było piękne, roześmiane, beztroskie i rozpustne. Przede wszystkim rozpustne. Tak mówił jej mąż. “Były mąż…”, pomyślała.

A teraz miała iść na randkę z nieznajomym, który przedstawił się jako Ironman. “Niee… to przesada. Jaki dorosły facet przyjmuje pseudonim superbohatera?” Rozmawiali już dwa miesiące. Przez komunikator internetowy, który miała zainstalowany na komputerze od niepamiętnych czasów, a zwykle z niego nie korzystała. Do tamtego wieczora, kiedy to wypiła za dużo wina, był piątek, dzieci spały, a ona zaglądała na ulubionego bloga sprawdzić czy pojawiło się jakieś nowe opowiadanie erotyczne. To był jej największy sekret, czyściła historię przeglądanych stron od razu po odwiedzinach i żaden ze znajomych nawet nie podejrzewał, że gruba Kaśka robi sobie dobrze, czytając pieprzne historie.

Zaciskała kurczowo uda czytając o miłosnych zmaganiach bohaterów i licząc na to, że autor rozpisze się wystarczająco kwieciście, by ułatwić jej zadanie. Dłoń zawędrowała między nogi. Podciągnęła koszulę nocną. Palce od razu znalazły czuły punkt. Była już śliska, bo opowiadanie było wyjątkowo sprośne, a autor nie żałował pikantnych szczegółów. Oddychała ciężko, masując ociekające sokami wargi i wsuwając palce do rozgrzanego wnętrza. O, tak. To opowiadanie zdecydowanie było jednym z lepszych, jakie czytała.

Nagle, na ekranie komputera pojawił się dymek z wiadomością, a głośniki wydały dźwięk “ping”. Dymek oznajmiał, że “Ironman wysłał ci wiadomość”. “W dupę z Ironmanem!”, wymruczała, kontynuując pieszczoty. Dźwięk, jednak zabrzęczał ponownie. Ironman nie dawał za wygraną. Wyjęła prawą dłoń z mokrej cipki, otarła o brzeg koszuli i otworzyła wiadomość.

–“Cześć. Co robisz?”,“Bo ja piję wino i mam ochotę na pogaduchy.”

Wino również stało przed nią, i to wypite w trzech – czwartych. W głowie szumiało jej od niespełnionego pragnienia, alkoholu i jakiejś takiej dzikości, która przychodziła dopiero po którejś lampce z kolei.

– “Też piję… i mam ochotę na orgazm…” – odpisała zanim zdążyła racjonalnie pomyśleć. Kiedy zorientowała się, że odpowiedź pomknęła już do adresata i nie da się jej cofnąć, zamarła z przerażenia. “O boże, co ja zrobiłam…”, jękneła cicho. Zapadła cisza, w której słychać było jedynie jej urywany oddech. Palce odruchowo powędrowały między rozchylone uda. Zadrżała w oczekiwaniu…. Ping! Dźwięk rozkazał jej spojrzeć uważniej na monitor.

– “Czy mam Ci go zapewnić Piękna Nieznajomo?”

“Piękna?”, Kaśka parsknęła, obryzgując winem klawiaturę. Była pewna, że gdyby ją zobaczył, nie nazwałby jej piękną. Ale… Nie widział jej. Nie miał pojęcia o wymiętej, lekko przepoconej nocnej koszuli w majtkowym odcieniu różu, o przetłuszczonych włosach, o olbrzymiej nadwadze i o wściekle czerwonym pryszczu na samym środku czoła. Dla niego mogła być piękna… Pamiętała jeszcze, w przebłyskach wspomnień, to cudowne uczucie, kiedy mężczyźni patrzyli na nią z zachwytem w oczach. Zaczerpnęła z zakamarków pamięci i odpowiedziała.

– “A umiałbyś? Na odległość może być ciężko…”

– “Starałbym się Nieznajomo… Z całych sił. Jak mam się do Ciebie zwracać?”

Kaśka poczuła gorąco napływające do podbrzusza. Tak dawno nie była z mężczyzną. Potwornie brakowało jej bliskości, fizycznej bliskości. Adoracji i komplementów. Pieszczot i zwykłego rżnięcia. Czułości i siły. Pragnęła faceta. A widząc pseudonim rozmówcy, wyobrażała sobie boskiego Roberta Downeya Jr. Skoro nieznajomy może ukrywać się pod cudzym wizerunkiem, ona postanowiła zrobić to samo.

– “Możesz nazywać mnie Uma.”

Imię aktorki, którą kojarzyła z postaciami silnych kobiet dodało jej pewności siebie. Za przybraną maską mogła znów być uwodzicielska, zalotna i piękna.

Ironman sprawił się wyśmienicie. Po zaledwie piętnastu minutach rozmowy Kaśka drgnęła, wyprężyła ciało, a z jej ust dobył się tłumiony resztkami świadomości jęk. Pożegnała rozmówcę, uderzając w klawiaturę śliskimi palcami. Zagrzebując się w miękkiej pościeli, marzyła o przystojnym brunecie zdzierającym z niej koronkową bieliznę. W marzeniach wyglądała jak długonoga Uma, oplatająca udami biodra kochanka.

Każdy wieczór umilała sobie rozmową z nieznajomym. Początkowo oczekiwała od tych pogawędek jedynie seksualnego spełnienia. Ironman w jakiś tajemniczy sposób potrafił odgadywać jej nastroje. Wiedział, kiedy ma ochotę na subtelny, romantyczny flirt, balansujący zaledwie na granicy dwuznaczności, a kiedy potrzebuje ostrego, słownego rżnięcia. Umiał podsycać jej pragnienie, a i ona pod wpływem słodkiej anonimowości przeistaczała się w demona seksu. Potrafiła być słodkim kociakiem mruczącym do uszka słowa zachęty, wyuzdaną, ciągle żądną nowych doznań kobietą, niewinną lolitką rumieniącą się na każde bardziej bezpośrednie zaczepki. Zadziwiała sama siebie swą otwartością i odwagą w wyrażaniu własnych potrzeb.

Po jakimś czasie rozmowy stały się bardziej ogólne. Nie były to może wysublimowane dysputy filozoficzne, lecz i tak dzielili się swoimi wrażeniami na temat czytanych książek, obejrzanych filmów czy wspólnych zainteresowań. Niezastąpiony wujek Google sprawiał, że bywała niezwykle elokwentna i błyskotliwa. Nie mówili sobie jednak niczego, co pozwoliłoby im dowiedzieć się więcej o ich prywatnym życiu. Nie miała zielonego pojęcia co Ironman robi, w jakim jest wieku, czy ma rodzinę. A on nie wiedział nic o niej.

Propozycja spotkania wyszła od niego. Zanim zdążyła pomyśleć, zgodziła się. A teraz potwornie tego żałowała.

Ten internetowy romans sprawił, że zaczęła odrobinę bardziej o siebie dbać. Udało się jej zrzucić pięć kilo, lecz i tak wygląd kobiety odbiegał znacząco od obowiązującego ideału. Kaśka pokręciła się po pokoju i poszła ogolić nogi. I te wredne włosy wystające zza majtek.

Zakładając sukienkę, czarną, o kroju sugerującym gdzie może znajdować się talia, kobieta była nawet przez chwilę zadowolona z tego, co ujrzała w lustrze. Jednak wątpliwości było więcej, więc makijaż wykonywała już drżącą ręką. Czuła, że flirt z nieznajomym wyrwał ją ze znanych i bezpiecznych ram. Zaczęła się zmieniać. Lecz metamorfoza zachodziła powoli, zbyt powoli. Nie przypominała magicznych odmian znanych z telewizyjnych programów, gdzie zaledwie tydzień wystarczył, by z Kopciuszka wyczarować królewnę. Patrząc w lustro, Kaśka wciąż miała wrażenie, że wygląda jak Baba Jaga, która pożarła Kopciuszka na deser, a teraz domaga się dokładki. Zaciągnęła mocniej pasek, sprawiając, że tłuszcz uformował się w dwie nieładnie wylewające się oponki. Z wściekłością pokręciła głową i przesunęła klamrę na wytarte miejsce.

“Ironmanie, nadchodzę!” Nasunęła okulary w grubych czarnych oprawkach głęboko na nos. Jak zwykle, jej oczy krótkowidza stały się jeszcze mniejsze, gdy skryły się za grubymi szkłami. Umówili się pod Kosmosem.

Kosmos to było miejsce, które jako pierwsze przyszło jej do głowy. Dawne kino, pod którym randkowali jeszcze jej rodzice, aktualnie zamieniło się w niemiecki supermarket. Czar prysł, ale siła przyzwyczajenia zwyciężyła. Chociaż, im dłużej Kaśka nad tym myślała, tym bardziej żałosne wydawały się jej własne poczynania. Przeczytała kiedyś opowiadanie o spotkaniu wirtualnych znajomych zakończone wielce erotycznym stemplowaniem pośladków. Tyle, że bohaterką fikcyjnego romansu była młodziutka, urocza i niewinna studentka, a nie otyła matka dwójki dzieci zasuwająca po dziesięć godzin dziennie za stawkę ledwie przekraczającą najniższą krajową.

“Najwyżej nie podejdę…” Mężczyzna, zgodnie z ustaleniami miał trzymać żółte kwiaty. Miało być romantycznie jak w Mistrzu i Małgorzacie, ale Kaśka czuła podskórnie, że wyjdzie z tego raczej “Nic śmiesznego”. W każdym razie, powinna go zauważyć bez problemu. Nawet z galopującą wadą wzroku.

Wciągnęła kozaczki i płaszczyk, który dostała dwa sezony temu od mamy. Sama nigdy nie wydałaby trzech stów na jedną tylko rzecz dla siebie. Pośpiesznie zamknęła drzwi, zeszła majestatycznym krokiem po drewnianych schodach wąskiej klatki schodowej. Kurczowo trzymała się poręczy, bo dziesięciocentymetrowe obcasy odbierały jej resztki gracji. A co za tym  idzie – pewności siebie. “To są buty do siedzenia, ewentualnie do stania”, tłumaczyła jej koleżanka, od której pożyczyła to cudo. Nie podpowiedziała jednak, jak dotrzeć na miejsce kaźni. Kobieta szła więc ostrożnie wypaczonym chodnikiem, licząc, że utrzyma równowagę. Szybko wsiadła w nadjeżdżający autobus, zajęła pojedyncze miejsce i oparła głowę o szybę.

“A było tak pięknie… Po co to psuć spotkaniem na żywo.” Przypomniała sobie z łatwością, jak gorąco jej się zrobiło po otrzymaniu pierwszego dłuższego listu od Ironmana. Poprzedni wieczór spędzili na czułych, ociekających kiczem wyznaniach. Rozmówca urabiał ją jak miękkie ciasto, doprowadzając słodkimi słówkami do tego, że opisała mu w najdrobniejszych szczegółach, jak daje sobie rozkosz. Pisała o tym, co czuje pod palcami, o wilgoci otulającej opuszki, o swoim zapachu i smaku. Wyznała z lekkim zażenowaniem, że ogoliła zupełnie swoje łono, pozostawiając całkowicie gładką skórę. Śmiałość i brak zahamowań, z jakimi potrafiła opowiadać o najbardziej intymnych przeżyciach, zaskakiwały. Czuła się wspaniale z nową tożsamością – kiedy siadała wieczorami do monitora już była Umą. Piękną, pewną siebie, seksowną. Czuła się pożądana i doceniona.

Potwierdzenie tego znalazła w liście, który otworzyła rano, przed wyjściem do pracy.

Ironman pisał o swojej reakcji na jej wyznania. Dzielił się swoimi doświadczeniami i pragnieniami.  Zdradził, że podczas rozmowy, trzymał w dłoni naprężonego kutasa, że poruszał ręką w górę i w dół, czytając o jej ociekającej sokami kobiecości. Podniecały go jej słowa, przelewane drżącymi palcami na ekran komputera. Naprężony penis ślinił się, oczekując od mężczyzny szybszych ruchów. Okazało się, że kroplą, która przelała czarę było opisanie pozbawionej zbędnego włoska cipki, wilgotnej i chętnej. Członek strzelił, zalewając gęstą, białą spermą uda i brzuch wirtualnego kochanka.

Kaśka przywarła lekko spoconym czołem do zimnej szyby. Rumieńce pojawiły się na jej pełnych policzkach. To wspomnienie zawsze burzyło krew w żyłach. A teraz, o ile autobus się nie spóźni, za niecałe trzy minuty, miała szansę poznać autora tych pikantnych zwierzeń. Jej obawy osiągnęły już poziom niemal paraliżujący. Przegubowiec zaczął hamować, piszcząc przeraźliwie. Kobieta wstała, nerwowym gestem poprawiając rozjaśnione domowym sposobem włosy. Drzwi otworzyły się z charakterystycznym sykiem. Obciągnęła płaszczyk, chwyciła torebkę w garść i wyszła na jesienny ziąb.

Zauważyła go od razu.

Żółte kwiaty odcinały się jaskrawo od czarnej kurtki. Stał bokiem i patrzył w przeciwnym kierunku. Miała jeszcze szansę. “Za chwilę się odwróci i mnie zobaczy. Nie wie jak wyglądam… mogę przejść obok, udając, że idę do supermarketu…” Niepewnym krokiem zbliżała się do mężczyzny, kurczowo trzymając torebkę. Od zaciskanych pięści pobielały jej knykcie. Gdy była już parę kroków od celu, nieznajomy odwrócił się gwałtownie. Spojrzenia zetknęły się na wystarczająco długi moment, by uniemożliwić jej ucieczkę. Była w szoku.

Chłopak mógł mieć nie więcej niż dwadzieścia dwa lata. Szczupłą twarz, poznaczoną resztkami trądziku przeciął wyraz konsternacji, skrzętnie maskowanej uśmiechem. Grube, modne oprawki zamiast dodawać mu powagi, sprawiały, że wyglądał jak wyrośnięty Harry Potter. Zdecydowanie nie był to Robert Downey Jr. Puchowa kurtka poszerzała jego klatkę piersiową, jednak Kaśka widziała po ostrych rysach twarzy i chudych nogach, że Ironman ma drobną, chłopięcą sylwetkę.

Stali pod kolumnadą, na której opierał się dach osłaniający wejście do supermarketu i gapili się na siebie bez słów. Kaśka bała się, że chłopak obróci się na pięcie i odejdzie, chociaż sama miała na to przemożną ochotę. Kontrast między wyobrażeniami a rzeczywistością był rażący. Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Pożyczone kozaczki uwierały ją w pięty. Przygryzła wargę, rumieniąc się aż pod nasadę włosów. Czuła, że wygląda żałośnie. “Wystroiłam się jak żaba na zastrzyk… Podaj mu rękę, idiotko, podziękuj za fatygę i idź do domu. Kupując uprzednio baniak wina w promocji…” Tusza dodawała jej lat, wyglądała więc bardziej jak jego matka, niż kochanka. “Nie było potrzeby się golić… Wiedziałam…”

Ironman niezgrabnym ruchem podał jej kwiaty. Przewiązane jedynie czerwoną wstążeczką żółte frezje wyglądały naprawdę uroczo i bezpretensjonalnie. Postarał się, musiała mu to przyznać.

– Mam nadzieję, że ci się podobają… piękna nieznajomo.

“Przesadził…” Chciała powiedzieć, żeby zwracał się do niej “Kaśka”, ale uznała po chwili namysłu, że może z Umą będzie się czuła choć odrobinę pewniej.

– Bardzo – odrzekła. – Chociaż pewnie powinnam wrzucić je do rynsztoka, ale mi żal… – Uśmiechnęła się lekko. Dzięki temu, jej napięta twarz nabrała nieco uroku, a on również odpowiedział uśmiechem. Ładny chłopiec. Nie mężczyzna, ale młodzieniec nieskalany jeszcze upierdliwą prozą życia. Robił na Kaśce dobre wrażenie, ale żołądek ściskało jej imadło poczucia winy i wstydu.

– Mam bilety do kina… – zaczął, lekko zbity z tropu – chyba, że masz ochotę na coś innego.

Miała, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć. Miała ochotę spędzić upojną noc w jego niepewnych ramionach. Chciała, żeby całował, pieścił, tulił, kąsał, kochał, posuwał, rżnął… Znów zarumieniła się do swoich myśli, a w oczach pojawiły się figlarne błyski. Chłopak musiał to zauważyć, bo wyprostował się i podał jej ramię, by mogła go ująć pod rękę.

– Nie…  kino może być… Jak najbardziej.

Kino, to była najlepsza opcja. Jedyna, która usprawiedliwiała dwugodzinne milczenie. W każdym razie, Kaśka była zadowolona z faktu, że Ironman tym prostym gestem uwolnił ją od rozmowy. Była przekonana, że gadałaby same głupoty, próbując ukryć swoje zażenowanie i niepewność siebie.

Droga taksówką od supermarketu do Multikina zajęła zaledwie chwilę, ale kobieta czuła się niezwykle skrępowana, zajmując tylne siedzenie z kilkanaście lat od niej młodszym mężczyzną. I to mężczyzną, który wziął ją za rękę. Ściskał bez słowa jej dłoń, a ona zamarła w bezruchu, delektując się tym ulotnym momentem. Ciepło jego skóry i ten bezpośredni dotyk wywołały falę emocji. Chłopak, którego ramię przywierało do jej boku, to ten sam nieznajomy, który raczył ją pikantnymi opowieściami na dobranoc. Przed którym otworzyła się zupełnie, który ponownie obudził w niej kobietę. Trudno jej było w to uwierzyć, lecz przecież było to prawdą.

W kinie było ciepło, ciemno i pusto. Na sali siedziały zaledwie trzy pary. Zajęli miejsca w jednym z ostatnich rzędów. Kiedy zdjęli okrycia wierzchnie i usiedli obok siebie, poczuła delikatną woń jego wody po goleniu. Zapach miał męski, ciężkawy aromat. To nie była jedna z tych świeżych, sportowych wód, które lubią młodzi mężczyźni. W ocenie Kaśki, gryzło się to z jego wizerunkiem młodego studencika, ale świetnie pasowało do kochanka, jakiego znała z wirtualnej rzeczywistości. Nie puszczał jej dłoni, gładząc wierzch szorstkim opuszkiem. Nie wiedziała, jak to odebrać. Bo przecież nie tak, jak podpowiadała jej rozbudzona ostatnimi dwoma miesiącami wyobraźnia. Nie mogła mu się podobać. Nie taka – zwyczajna, otyła, nieśmiała. Dużo starsza kura domowa.

Nie potrafiła skupić się na filmie, mając przy sobie tego młodziaka. “Mój penis był nabrzmiały, purpurowa główka lśniła od wydzielanego śluzu. Tak mnie kręciłaś, moja piękna.” “Lubię patrzeć na masturbujące się kobiety. To poczucie uczestniczenia w jakimś tajemnym misterium, sprawia mi ogromną frajdę. A wyobrażenie ciebie, wsuwającej sobie kolejne palce w rozgrzane, wilgotne wnętrze, drażniącej opuchniętą od pieszczot łechtaczkę, przesuwającej palce po wygolonej, gładkiej skórze napęczniałych płatków doprowadził mnie do szaleństwa.” “Robiłem sobie dobrze w rytm pisanych przez ciebie słów, a orgazm był obezwładniający. Uwielbiam Cię, Umo.” Fragmenty jego listów wirowały w jej głowie, nie pozwalając skupić się na fabule kinowego przeboju. Aktorzy gadali i gadali, intelektualne dysputy okraszone cierpkim humorem zdawały się nie mieć końca, ale to nie było istotne. Ważne było, że Ironman siedział obok. Pachniał tak, że kręciło jej się w głowie. I trzymał ją za rękę.

Męska dłoń przesunęła się z bezpiecznej, pulchnej przystani, na otulone cienkim nylonem kolano. Kaśka drgnęła i zastygła w oczekiwaniu. Zerknęła na niego. Chłopak wpatrywał się w ekran z obojętnym wyrazem twarzy. Gdy poczuł na sobie jej spojrzenie, odwrócił głowę i wyszczerzył łobuzersko zęby. I przesunął palce wyżej, zagłębiając się pod krawędź sukienki.

Pragnienie wygrało z lękiem. Odetchnęła głęboko i rozsunęła uda, ułatwiając Ironmanowi dostęp do ukrytej pod cienkim materiałem kobiecości. Powolny, kolisty ruch opuszków wzdłuż ud doprowadzał ją do szaleństwa. Rajstopy ciasno opinające nogi, dodatkowo potęgowały wrażenia. Mężczyzna gładził leniwie jej ciało, zdążając nieśpiesznie do celu. Kiedy zbliżył się do zwieńczenia ud, już cała płynęła w oszałamiającym zmysły oczekiwaniu. Wilgoć przesączała się przez materiał, uwalniając intensywny zapach podniecenia. Zdecydowane palce naparły na wilgotny nylon, uderzając prosto w najczulszy punkt. Kobieta wygięła się w fotelu, wzdychając ciężko. Chłopak nachylił się nad nią i pocałował. Pierwsze muśnięcie ust było nieśmiałe, jakby czekał na jej reakcję, domagając się potwierdzenia słuszności obranej drogi. Po chwili jednak zagłębił język w kobiecych ustach, zachłannie zgniatając kobiece wargi. Kasia odwzajemniła pocałunek, przyciągając mocniej jego głowę.

Palce przerwały materiał i dotarły do celu. Kobieta była tak mokra, że w niemal pustej sali kinowej rozległ się rytmiczny, mlaszczący dźwięk. Ale para nie przejmowała się pozostałymi widzami. Ironman jedną dłonią ugniatał przez materiał sukienki dużą pierś, a drugą pracował zawzięcie między udami kochanki.

Kaśka była spragniona pieszczot jak wędrowiec na pustyni – wody . Chłonęła każdy dotyk, każdy szept jak gąbka. Miała wrażenie, że palce kochanka są wszędzie, wsuwając się, drażniąc, masując najczulsze miejsca. Ironman zatkał jej usta długim i namiętnym pocałunkiem, który niemal zupełnie stłumił westchnienia. Nie było to jednak w pełni skuteczne, bo chłopak sprawiał się zbyt dobrze. Drażnił się z nią, doprowadzając na skraj rozkoszy, a potem porzucając, balansujacą na granicy. Wyczuł z łatwością, jak wrażliwe ma piersi. Jak niewiele musi zrobić, by kobieta błagała o więcej. Wsunął poślinione palce za jej dekolt i szczypał nabrzmiałe sutki. Każde ściśnięcie nagradzane było cichym jękiem rozkoszy.

– Jesteś jeszcze cudowniejsza na żywo, niż sobie wyobrażałem… – mruknął do jej ucha, a kobieta wypełniona jego palcami była w stanie w to uwierzyć. Przytulił ją mocniej, wiedząc, że ta seria delikatnych uderzeń w łechtaczkę może być już ostatnią. Dziewczyna ciężko dyszała, doznając cudownego rozdwojenia pragnień. Z jednej strony chciała, by ta chwila trwała jak najdłużej, by Ironman igrał z jej spełnieniem w nieskończoność. Z drugiej, domagała się natychmiastowego uwolnienia nagromadzonego napięcia. Palec ułożony wygodnie na napęcznialym punkciku zwolnił i zaczął zataczać drobne kółka. Małe, powolne spiralki odbierające dech. A z nim rozum. Kasia chciała krzyknąć, lecz język kochanka wepchnął się stanowczo w jej usta. Razem z wilgotnych od jej soków opuszkiem, którym zwilżył ich wargi. Znów spełnienie uciekło w ostatnim momencie.

Nie na długo jednak. Cała dłoń wróciła po chwili na uprzednio zajmowane miejsce i w kilka sekund doprowadziła do orgazmu. Tym razem Kasia nie była w stanie powstrzymać krótkiego, urywanego okrzyku. Opadła głębiej w siedzisko i oddychała płytko z zamkniętymi oczami.

– Chciałbym się z tobą kochać… – Gdy uniosła powieki zobaczyła iskrzące się pragnieniem oczy chłopaka. – Tak jak ci to opisywałem… Najpierw zerżnąłbym cię od tyłu… Dłonie zacisnąłbym na pośladkach. I wsuwałbym się w twoje mokre wnętrze. W nieregularnym rytmie, żebyś, zaskoczona, w każdej chwili oczekiwała pchnięcia. I klepałbym twój tyłek, bo dobrze wiem, że to lubisz… Byłbym Ironmanem, znającym twoje najskrytsze potrzeby. Twoim superbohaterem dającym ci orgazm za orgazmem… Potem mogłabyś mnie dosiąść… Widziałbym cudowne, wielkie piersi bujające się swobodnie nad moją twarzą. Chwytałbym zębami twarde sutki, kąsałbym jasne ciało… Tak miękkie…tak apetyczne… Nie dałbym ci spokoju, dopóki nie padłabyś z błogiego wycieńczenia…

Przechyliła się przez oparcie fotela i bez pośpiechu przesunęła dłonią po wybrzuszeniu w spodniach mężczyzny. Ukryty pod materiałem kształt drgnął, jakby pod dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pulchna ręka rysowała kontur penisa, lekko ściskała i ugniatała, bawiąc się jego twardością. Chłopak przymknął oczy i poddał się pieszczocie. Z lekką nieśmiałością sięgnęła palcami do rozporka i z wolna rozpięła guziki. Luźne bokserki uniosły się znacząco. Ironman uniósł biodra, by kobieta mogła mu je ściągnąć.

Gdy ujrzała prężącego się ochoczo członka, uśmiechnęła się na jego widok. Nie był mały. Ale nie był też ogromny, a co za tym idzie nie przypominał kutasa jej byłego męża. Tego wielkiego narządu, tak niedopasowanego do jej ciasnej kobiecości. Niektórzy pewnie uważają, że żony nie można zgwałcić, podobnie jak prostytutki. Ale ona przez większą część małżeństwa nie odczuwała żadnej przyjemności z seksu, wymuszanego przez ślubnego. Gdy leżała w łóżku, udając, że śpi i słyszała kroki męża nadchodzącego z łazienki, już zaczynała drżeć. Nie z podniecenia, bynajmniej. Z obawy przed bólem, z odrazy do niego, jego potrzeb, swojej oziębłości. Była sucha jak wiór, ale jemu zdawało się to nie przeszkadzać. Robił swoje, nie zważając na jej łzy, zęby zagryzane na poduszce i późniejszą ucieczkę w kąt łóżka, byle tylko nie dotykać jego ciała.

A teraz miała przed ustami ciemną, wypełnioną krwią żołądź z której wypływały pierwsze krople śluzu. Wysunęła język i dotknęła aksamitnej główki. Miał lekko słony smak. “Robienie loda, jest jak jazda na rowerze. Kiedy raz pojmiesz zasady, potem idzie z górki…”, pomyślała. To doświadczenie było tak odmienne od tego, co przeżywała ze swoim byłym, że pozbyła się lęku. Była podekscytowana i wręcz dziewczęco zaciekawiona sterczącym dla niej członkiem. Kiedy objęła go pełnymi wargami, chłopak zacisnął powieki i jęknął. Kiedy spojrzał ponownie, ujrzał Kaśkę z ustami wypełnionymi jego przyrodzeniem, wpatrującą się w niego słodko – rozpustnym wzrokiem. Podczas oglądania filmów porno zauważyła pewną prawidłowość. Kobiety zaspokajające mężczyzn ustami i patrzące w górę na twarze kochanków wyglądały niezwykle prowokująco, a zarazem uroczo. Kasia miała nadzieję, że Ironman odbierał jej starania podobnie. Wsunęła członka głębiej, ocierając jednocześnie językiem wzdłuż jego trzonu. Podziałało. Chłopak wypchnął biodra, łapiąc ją jednocześnie za włosy.

Wzmogła pieszczoty, pragnąc odwdzięczyć się mężczyźnie za to, czego dokonał. Bo dokonał wiele. Kasia była pewna, że dzięki Ironmanowi, który stał się jej – nomen omen – superbohaterem, zaszły w niej naprawdę głębokie zmiany. Metamorfoza zaczęła się od głowy. A wzrost poczucia własnej wartości zadziałał jak rozrusznik w starym silniku. Motor kilka razy kaszlnął, ale później był nie do zatrzymania.

Mężczyzna położył drugą dłoń na jej głowie, sprawiając, że członek zagłębił się w gardle kobiety aż po nasadę. Wessała go łapczywie, pośpiesznie wciągając powietrze. Nie wiedziała nawet, że tak potrafi. Gdy mąż korzystał z jej ust, robiła to mechanicznie. W późniejszym okresie, zmuszała się do fellatio, by uniknąć normalnych stosunków. To było inne. Tak inne, jak to tylko możliwe. Była podniecona do granic możliwości, mimo, że przed chwilą miała cudowny orgazm. A teraz ponownie płynęła. Wilgoć przeciekła przez delikatną bieliznę i sączyła się po podartych rajstopach. Mięśnie pochwy zaciskały się w rytm ruchów jej głowy. Była wręcz niemożliwie śliska. Tak śliska jak główka penisa, którą pieściła z taką czułością i pietyzmem. Oblizywała ją z każdej strony, jakby zajadała się pysznym lodem. Całowała, cmokając z zadowoleniem we wrażliwe wędzidełko, co doprowadzało biednego Ironmana do drżenia. Zaciskał kurczowo palce na jej ramionach, szyi, włosach, a kiedy wyczuwała, że niewiele już brakuje mu do spektakularnego finiszu, zwalniała. Robiła to z rozmysłem. Dręczyła powolną pieszczotą. Wodziła końcem języka wokół korony, a potem szybko zjeżdżała w dół, by ująć w usta wypełnione spermą jądra.

Jedną rękę wsunęła między swoje, mokre od soków uda. Drugą chwyciła nabrzmiałego do granic możliwości członka. Całą dłonią zakryła śliski wzgórek, a dwa palce wcisnęła głębiej, docierając do chropawej powierzchni. Uciskała rytmicznie, w sobie znanym, idealnym tempie, masując jednocześnie sztywną męskość.

Było im potwornie ciasno. Kobietę uwierał plastikowy podłokietnik, ale nie zważała na niewygody.

– Chodźmy stąd… Weźmiemy… pokój w hotelu… Albo do ciebie… Tak cię pragnę…– wydyszał.

– Nie… – Położyła mu palec na ustach – ale i tak nie będziesz żałował…

Zacisnęła dłoń na penisie i zaczęła miarowo pieścić. Czuła leciutkie wibracje na naprężonym do maksymalnej grubości członku. Pomagała sobie ustami, by chłopak zapomniał choć na chwilę o pragnieniu opuszczenia kina. By oddał się całkowicie przeżywaniu tej chwili. Po zaledwie kilku szybszych ruchach, na jej języku pojawiło się więcej słonawej wydzieliny. Otuliła ciepłymi wargami twardego kutasa i lekko zassała. Mimo, że spodziewała się tego co nastąpi i tak wytrysk ją zaskoczył. Gęsta, słono – gorzkawa sperma zalała jej gardło. Nie zdołała połknąć wszystkiego na raz, więc odrobina pociekła jej po brodzie. Kontynuowała posuwiste ruchy, by każda kropla opuściła wypełnione jądra. Penis pluł nasieniem prosto na jej sukienkę, na rozchylone usta i dekolt.

Palce, którymi pieściła nienasyconą kobiecość osiągnęły wreszcie sukces. Zadrżała, wypuściła wiotczejącą z wolna męskość z ust i rozparła się wygodnie w fotelu. Otarła wargi, pochyliła się ku oniemiałemu chłopakowi i pocałowała go czule.

– Dziękuję. – pogłaskała go po policzku – Za wszystko…

Wstała niepewnie, na wciąż drżących nogach. Poprawiła sukienkę, założyła schludne palto, chwyciła torebkę w garść i ostrożnie ruszyła po podświetlanych schodach.

– Poczekaj – szepnął Ironman – Zostań! Proszę…

– Nie mogę. Ale nie zapomnę ciebie. Na pewno… – odszepnęła.

Na ekranie pojawiły się napisy końcowe.

***

Kaśka przekroczyła próg domu już spokojna. Nocna jazda taksówką pozwoliła jej ochłonąć. Uśmiech jednak nie schodził z ust kobiety. Zdjęła w przedpokoju uwierające kozaczki, ściągnęła płaszcz. W sypialni zrzuciła porwane rajstopy i sukienkę. Już miała założyć starą, powyciąganą koszulę nocną, gdy nagle cofnęła rękę. Podeszła do szafy i z dna szuflady wyjęła ładną, satynową koszulkę z pasującymi do niej szortami.

Przeszła do pokoju synów. Spali u babci, ale porozrzucane zabawki, ciuchy wciśnięte pod łóżko, niedojedzona kolacja na biurku sprawiały, że ich obecność była niemal namacalna. Kaśka wzięła z łazienki szlafrok i zarzuciła na nagie ramiona. Siadła do komputera w salonie, poczekała, aż staroć się uruchomi i otworzyła komunikator. Jeszcze raz przeleciała wzrokiem po archiwum rozmów z Ironmanem. Uśmiechnęła się szerzej do swoich myśli.

Po czym usunęła program.

***

Rok później

Kamil siedział na murku przed Kosmosem. Znajomi buszowali po supermarkecie, robiąc zakupy na weekendowy wyjazd pod namiot. Cieszył się na ten biwak, bo letnia sesja była wyjątkowo ciężka, a jednak udało mu się przejść ją bez poprawek. Jako, że ”kampania wrześniowa” mu nie groziła, wakacje zapowiadały się dość beztrosko. Łuskał nasiona słonecznika i przyglądał się spacerującym po placu, górnolotnie nazwanym Stary Rynek, kobietom. Pogoda mu sprzyjała. Dziewczyny w krótkich spodenkach i wydekoltowanych bluzeczkach prezentowały świeżo nabytą opaleniznę. Życzliwa moda narzuciła obowiązek noszenia półprzezroczystych t–shirtów, pod którymi rysowały się ledwie zakryte kolorowymi stanikami piersi.

Nagle jego uwagę przykuła trzydziestoparoletnia kobieta. Dwóch synów rzuciło się w pogoń za gołębiami, a ona z uśmiechem śledziła ich poczynania. “Klasyczny MILF”, przemknęło mu przez myśl. Kobieta miała na sobie białą, koszulową bluzkę, brzoskwiniowe, obcisłe spodnie i sandałki na obcasie. Jasne włosy miękko opadały na ramiona. Tyłek w tych opinających rurkach wyglądał rewelacyjnie. Nie była chuda, nie lubił zresztą chudzielców, ale taka akurat. Wpatrywał się z zainteresowaniem w zgrabne ciało, kiedy blondynka odwróciła się w jego kierunku.

Na jej czole pojawiła się zmarszczka, jakby chciała coś sobie przypomnieć. Po chwili twarz kobiety rozświetlił promienny uśmiech. Kamil zdębiał. Szczęka opadła mu niemal dosłownie, gdy Uma puściła mu oczko. Bo to była Uma. Co do tego nie miał wątpliwości.

– Kamil, już mamy wszystko! – szczupła dwudziestolatka w półprzezroczystej bluzeczce, a jakże, niosła sześciopak targając go w obu rękach. Kamil wstał z ociąganiem, wciąż oglądając się na byłą kochankę, która tak nagle zniknęła z jego życia, i podszedł do koleżanki przejąć od niej zapasy. Jedną ręką otworzył bagażnik samochodu, drugą zapakował piwo. Gdy podniósł wzrok, Umy już nie było. Jej synowie musieli pobiec dalej, goniąc za umykającą zdobyczą.

Zamknął bagażnik, uśmiechając się do wspomnień.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Bardzo fajna opowieść. Smutna na początku, niosąca nadzieję po środku, z morałem i szczęśliwym zakończeniem. Od zawsze wiadomo, że odpowiedni mężczyzna sprawia, iż kobieta rozkwita i pięknieje, nawet jeśli gości w jej życiu tylko przelotem – bardzo dobrze to opisałaś. Życzmy sobie takich mężczyzn, a innym panom – dziękujemy;)
Winszuję 200 ego opowiadania na stronie i piątka oczywiście;)

Z opowiadania na opowiadanie stajesz się coraz lepsza. Coraz bardziej bezpruderyjna, podejmująca ciekawsze tematy. Smakowity kąsek nam się trafił na ten mały jubileusz.

Historia ciekawa, wartko napisana z dobrze osadzoną, działającą na wyobraźnię częścią erotyczną. Podobnie jak moja koleżanka wyżej uważam, że duża zasługa bohatera w przemianie Kaśki w Kasię.
Za umiejętność opisania tego wszystkiego należy się najwyższa nota, którą już wcześniej wystawiłem.
Jak widać nie ma kobiet brzydkich, są tylko takie, które dłuższy czas pozostają niedocenione.
Miło się dowiedzieć,że Kaśka w końcu odnalazła kogoś kto docenił i obudził w niej to i owo.:)
Pozdrawiam,
Foxm

Dziękuję za komentarze!

@ Wiki – Może nie świadczy to o mnie najlepiej, ale uwielbiam szczęśliwe zakończenia. Pierwotnie, zanim zaczęłam pisać tę historię planowałam porządne, złe zakończenie, pozostawiające czytelnika w smętnej zadumie. Ale kiedy już palce dotknęły klawiatury, to nie mogłam się powstrzymać. Polubiłam Kaśkę, i tyle 🙂 A jak się kogoś lubi, to życzy się mu jak najlepiej. A to prawda co do tych mężczyzn. Zgadzam się w stu procentach!

@ Foxie – Dziękuję za miłe słowa. Jeszcze jeden komplement i się zarumienię 🙂 Pewnie, że bohater był katalizatorem zmian. Kamil – Ironman zarówno w świecie wirtualnym, jak i rzeczywistym stanął na wysokości zadania akceptując bohaterkę z całym jej bagażem kompleksów i nadprogramowymi kilogramami. Zapewnił jej poczucie bezpieczeństwa a przede wszystkim udowodnił jej, że jest kobietą. Pożądaną, piękną i silną.

A teraz moje luźne przemyślenia po publikacji… Wydaje mi się, że zupełnie przypadkowo wyszedł mi dyptyk, pokazujący dwie strony tego samego medalu. Zarówno ostatni tekst – Blondynka, jak i ten opisują bohaterów nietypowych i pary zupełnie (z pozoru) niedobrane. Narracja się zmienia z męskiej na żeńską, ale problem kompleksów, mocowania się z własnymi ułomnościami, siły w pokonywaniu przeciwności pozostaje. Nie to, żebym zaraz na blogu erotycznym jakąś misję uprawiała (oprócz szerzenia "Najlepszej Erotyki") ale jakoś tak "samo wyszło". A skoro wyszło, to zapraszam tych, co nie czytali do lektury Blondynki. Bo obraz będzie pełniejszy.

Pozdrawiam!

(o rety, ale się rozpisałam…)

W sensie nie Ironman jest kobietą, tylko Kaśka. Bo trochę niejasno mi to wyszło 😀

Droga Rito,
Dobry tekst na jubel dwusetnej publikacji. Zwłaszcza, że odnajduję w nim wiele aluzji do innych zamieszczonych na NE utworów. Pewnie nie wszystkie nawiązania wyłapałem.

Zawsze popierałem walkę ze społecznymi stereotypami dopuszczalnych związków. Stara/y plus młody/a, zróżnicowanie: gabarytów, pochodzenia rasowego, klasowego, kulturowego – niech to wszystko się dzieje i w literaturze i życiu.
Związek starszej dziewczyny, otyłej i wizualnie pod każdym względem nieatrakcyjnej (nazywała sama siebie istotą z obcej planety) z młodziutkim chudziaczkiem znam z wyszeptanej opowieści owej dziewczyny, z którą spotkałem się na randce w ciemno. Od razu było wiadomo, iż dobrze nam się gada (wysoka inteligencja rozmówczyni), ale nic ponadto z randki nie wyjdzie.
Fajnie, że napisałaś Rito taki nietypowy tekst. Nie obrażę się, jeśli od czasu do czasu dorzucisz coś w tym stylu do swojego nowo zdefiniowanego (patrz komentarz wyżej) cyklu o zakompleksionych kochankach.

Jednym słowem samo dobro plus moje standardowe narzekanie nad niedopracowanym stylem. Aż się czerwone pióro wciska do ręki 🙂

Karel

P.S. Mówiłem Wam już, że nienawidzę produktów bardzo dużej amerykańskiej firmy softwarowej na M. Stanowczo podtrzymuję tę opinię, po epizodzie, kiedy to dzisiejsze przypadkowe wciśnięcie jednego klawisza bezpowrotnie zniszczyło cały komentarz, który pracowicie wklepałem. Musiałem nastukać się w klawiaturę od początku.

A widzisz Karelu. A tym razem działałam bez Twojej pomocy, byś mógł się cieszyć całością tekstu już skończonego, a nie uczestniczył w moim lekko chaotycznym procesie twórczym. Jeśli coś rzuca Ci się w oczy, to jeśli dysponujesz wolnym czasem to zapraszam do skopiowania sobie tego tekstu i naniesienia poprawek. Całe szczęście mamy tu opcję edycji tekstu i mogę zawsze wkleić treść poprawioną 🙂

A ogólnie – cieszy, że się podoba. Tak coś czułam, że utrafię w Twój gust 🙂
Pozdrawiam

Twój wybór, Rito. Ja się ofiaruję z pomocą na przyszłość. W ten tekst już nie chcę ingerować 🙂

Droga Rito!

Nie można przeczytać Twojego opowiadania i tak po prostu o nim zapomnieć. Poruszasz bardzo ważną kwestię.
Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach społeczeństwo, a zwłaszcza żeńska jego część, ugania się za niedoścignionym ideałem. Trzeba walczyć o pozycję, pracę, rodzinę i o ten przeklęty wygląd, co dla nas, kobiet jest chyba najbardziej stresujące. Niejednokrotnie dążąc do dzisiejszego kanonu piękna zapominamy o sobie samych. Chcemy spełniać oczekiwania innych, często zapominając o własnych pragnieniach, marzeniach. Na tym diabelskim kole, zwanym dalej życiem, zataczamy błędne koła.

Każda z nas, ma swoje mankamenty, z którymi ciężko jest żyć. Każdej z nas, przydałby się mężczyzna ukryty w ciele Kamila. Niby taki młokos, niby taki chłystek, a jednak wrażliwością na kobiecą naturę przewyższa niejednego dojrzałego faceta.

Scena erotyczna… Wybacz, nie potrafiłam się na niej należycie skupić, nie ona była tutaj dla mnie najważniejsza.

Gratulacje!!!

Pozdrawiam,
kenaarf

Dziękuję za komentarz, droga "Franiu" ;P
Serdecznie pozdrawiam!

Rita
Amerykanie poradzili sobie z tym problemem. Nikogo nie dziwią pary, gdzie jedna z osób jest otyła.
Bardzo dobre zakończenie. No i ten charakter Kasi. Tak wykasować komunikatora?
Pozdrawiam
2andreas

Bardzo podobał mi się ten tekst. Chociaż zakończenie nie koniecznie. Jako fan pulchności i puszystości liczyłem na coś ciut innego. Mimo wszystko bawiłem się bardzo dobrze.

Bardzo fajna bajeczka ale lubię szczęśliwe zakończenia. Trzeba przyznać że Kamil miał klasę skoro nie uciekł i podjął wyzwanie. W komentarzach Piszecie że kontakt z mężczyzną ubogaca kobietę i to prawda ale nie wiem czy Wiecie jak bardzo ubogaca młodego mężczyznę kontakt z bardziej doświadczoną kobietą. Tutaj ten potencjał nie został wykorzystany. Ale opowiadanie to przedstawia inny aspekt tego, damsko-męskiego kontaktu.

Napisz komentarz