Odkrywając siebie XIII (Ania)  3.92/5 (95)

10 min. czytania

Sophie Dituri, Untitled, CC BY-NC-ND 2.0

Kiedy kilka dni później kontynuuję badanie, skupiona, żeby nie rzucić się na niego od razu, i wreszcie kończymy wywiad, Andrzej proponuje pomoc przy szukaniu respondentów.

– Tylko jedna rzecz – bardziej ostrzega, niż prosi: – Nie mów nikomu, że sypiam również z mężczyznami.

– No wiesz! To tajemnica badawcza, nawet nie przyszłoby mi do głowy – oburzam się.

– O tym, co robię z tobą, możesz mówić, komu chcesz. – Uśmiecha się łobuzersko. Sądzę, że wie, iż akurat o tym nie powiedziałabym nikomu. – Podobnie jak o tym, że jestem dziwkarzem, puszczalskim, casanovą albo zwykłym chamem. – Jego uśmiech jest rozbrajający.

Roześmiany i rozluźniony tym razem to on osuwa się na podłogę. Kocimi ruchami zbliża się do mnie. Wygląda jak prawdziwy władca dżungli! Znajdując się już przy moich złączonych nogach, sugestywnie oblizuje wargi. Już wiem, co chce zrobić! Wielokrotnie o tym fantazjowałam, ale nigdy nie miałam okazji sprawdzić, jak to jest…

Patrzy mi w oczy, gdy zdejmuję spodnie. Rozkładam przed nim nogi. Zupełnie bezwstydnie ukazuję swoją różyczkę. Wiem, że już błyszczy od śluzu. Była mokra, jeszcze zanim przekroczyłam próg jego mieszkania. Sama myśl o Andrzeju działa niesamowicie.

Wsuwa dłonie pod moje pośladki i chwyta mocno, układając w odpowiedniej pozycji. Zbliża usta. Drżę już, zanim mnie dotknie, pod wpływem gorącego oddechu. Zwinnym, aksamitnym językiem robi kilka zamaszystych ruchów. Liże mnie od samego dołu aż po mój klejnocik. Jakże to rozkoszne! Zamykam oczy. Wygląda pięknie z nosem zanurzonym w moich niesfornych włoskach, ale teraz wolę skupić się na doznaniach płynących z najintymniejszych części ciała.

Głaskanie. Łaskotanie. Ruchy podłużne i poprzeczne. Kółeczka. Różne stopnie nacisku. Siedem ruchów góra-dół, trzy prawo-lewo u nasady łechtaczki. Sześć góra-dół, cztery prawo-lewo. W końcu skupia się na niej. Jest bosko! Czuję się tak, jakbym leżała zanurzona w puszystym obłoczku. Otulona miękkim puchem. Jest mi ciepło. Stan bliski nieważkości. Jestem bezwładna. Jego język tak przyjemnie się po mnie ślizga. Jego wargi tak przyjemnie mnie muskają. Owiewa mnie jego oddech. Gdzieniegdzie podrapuje odrastający zarost. Kilka razy leciutko zasysa żołądź. Bardzo dziwne uczucie.

Jest mi niesamowicie przyjemnie, ale nie czuję, bym zbliżała się na skraj przepaści. Męczące. Z jednej strony chciałabym tak trwać wiecznie, z drugiej moje ciało chce spełnienia. Cała się naprężam. Poruszam biodrami. Wiercę. Wtedy on zmienia uścisk. Teraz trzyma moją pupę tylko jedną ręką. Drugą kieruje do mojej psitki. Najpierw gładzi ją na zewnątrz, niezależnie od lizania, a potem wkłada dwa palce. Nie robi nimi posuwistych ruchów i nie wkłada zbyt głęboko. Ugina je w środku tak, jakby kogoś przywoływał.

Bardzo szybko odpływam. Tyle bodźców! Tyle nowych doznań! Zupełnie się zatracam. Czuję, jak moja grota mocno zaciska się na jego palcach. Pulsuje gwałtownie, wstrząsając mną całą. Andrzej liże jeszcze chwilę, a potem bierze na ręce i niesie do łóżka. Pierwszy raz widzę jego sypialnię. Taką… minimalistyczną. W pościeli jest jednak wygodniej. Zasypiam wtulona w niego.

Kiedy się budzę, dalej leżymy spleceni. Dziwię się, że pozwolił mi spać, sam przecież nie doznał spełnienia. Pytam go o to.

– Jesteś pewna? – Wskazuje na leżące na podłodze spodnie.

O rany! Wyraźnie widać na nich mokrą plamę. Czyżby miał orgazm od lizania mnie?! Patrzę na niego szczerze zaciekawiona, ale nic nie mówi. Przytula mnie mocniej. Delektuję się tą słodką chwilą. Moja pierwsza minetka… i to zrobiona po mistrzowsku! Przynajmniej tak mi się wydaje.

***

Jestem strasznie ciekawa. Ludzi i świata. Postanawiam spróbować zapomnieć o Grzegorzu… i o Michale. Spokojną przystanią staje się dla mnie Andrzej. Ciepły i wspierający. Wiecznie napalony. Zawsze mogę liczyć na niezobowiązujące ruchanko. Podoba mi się to.

Tylko raz albo dwa zdarzyło się, że nie miał dla mnie czasu. Kiedyś nawet wyprosił ze swojego łóżka jakiegoś faceta. Nie potrafię zrozumieć, czemu to robi, ale jestem mu wdzięczna. Bardzo. Potrzebuję tego. Jak powietrza!

– Jesteś taka młoda – mówi. – Powinnaś się zabawić, poeksperymentować. Oczywiście w granicach rozsądku – dodaje po chwili.

– Ty jesteś moim eksperymentem – szepczę, patrząc mu w oczy. – Jesteś po prostu nieziemski.

Moje słowa wyraźnie wzbudzają w Andrzeju lęk. Chyba wiem czemu. Boi się, że będę go nękać niczym zakochana psychopatka. Prześladować, szantażować, grozić, molestować… No, pewnie na wiele jestem gotowa, żeby poczuć jego kutasa, ale bez przesady.

– Nie panikuj, nie zakochałam się w tobie – uspokajam. – Co najwyżej w twoim ptaszku.

Śmieje się. Oboje się śmiejemy. Kiedy przeistoczyłam się w równie wyuzdaną istotę? Nienasyconą nimfomankę? To stało się zbyt szybko. Już dawno straciłam kontrolę. W zasadzie poza niezręcznymi zajściami z Michałem niczego nie żałuję. Mam ochotę na więcej!

– Mogę cię poznać z właścicielami ciekawszych – oferuje, nadal niemądrze rechocząc i nie wiem czy to żart, czy poważna propozycja.

Chwilę później zapewnia, że mówił poważnie. Biorę głęboki wdech. Nie wiem, czy tego chcę. Chyba tak. To pragnienie wzbudza niepokój. Domyślam się, że nie przekazałby mnie w ręce seryjnego mordercy albo jakiegoś sadysty. Przekazał… no właśnie. Jak zabawkę. A może to ci faceci mieliby być moimi zabawkami? Myśląc tak, od razu czuję się lepiej. Ja będę się bawić nimi, nie oni mną!

Nie komentuję tego. Andrzej swoją propozycją zasiał w moim umyśle ziarenko. Ale co wyrośnie z tego ziarenka? Nie mogę za dużo myśleć! Nic dobrego z tego nie wyniknie. Muszę spróbować wyprzeć to z pamięci! Skupić się na badaniach!

***

Pewnym krokiem idę na spotkanie z młodym mężczyzną. Nie wiem, skąd Andrzej go zna, wiem tylko, że jest gejem (gejem, nie biseksualistą!) i ma dwadzieścia dwa lata. Spotykamy się w dziwnym biurze. Zupełnie opustoszałym o równie późnej porze. Jest piątek, godzina dziewiętnasta. Odrapane ściany z korkowymi tablicami. Meble, każdy z innej parafii. Wykładzina momentami wytarta na wylot.

Sławek pracuje tu na pół etatu jako kosztorysant, co oczywiście interesuje mnie najmniej. Jest średniego wzrostu, strasznie chudy i blady. Twarz ma umęczoną. Wory pod oczami. Kościste dłonie z wydatnymi żyłami. Wystraszone oczy. Bardzo jasne, wąskie usta ledwo odcinające się od twarzy. Włosy krótkie, miedziane. Ubrany jest w błękitne dżinsy i zbyt obszerny oliwkowy T-shirt z jakimiś napisami.

Robi herbatę, a ja przyglądam się uważnie jego kruchej sylwetce i nieco niezdarnym ruchom. Wygląda na ofiarę przemocy, jakby bał się własnego cienia. Żal mi go, aż chciałabym objąć go ramieniem i pocieszyć. Choć chyba bałabym się, że pogruchoczę mu wszystkie kości.

Siadamy naprzeciwko siebie, oddzieleni biurkiem. Patrzę głęboko w szare oczy. Wiem, że będzie szczery. Przerażająco szczery. Boleśnie szczery. Wiem, że jego historia zaboli. Nie mylę się.

Do szesnastego roku życia mieszkał z matką i ojczymem, który lał ich oboje. Nie wie, czemu matka to znosiła. Sam w pewnym momencie postanowił odejść. Po ucieczce z domu wylądował na dworcu w dużym mieście. Mało brakowało, a zacząłby się regularnie prostytuować. Przygarnął go jednak pewien gość. Oczekiwał wprawdzie seksu w zamian za udzieloną pomoc, ale jeden „sponsor” to co innego niż prostytucja. Sławek był wtedy jeszcze prawiczkiem, choć świadomym tego, że pociągają go mężczyźni. Miał naiwną nadzieję, że mu przejdzie, że znajdzie jakąś dziewczynę i będzie z nią szczęśliwy. No, ale jak na razie tak się nie stało…

Pozwalał temu mężczyźnie na wszystko, choć lubował się w brutalności. Czasem był bity paskiem. Grubym, skórzanym paskiem. To, delikatnie powiedziawszy, nie było przyjemne, ale przynosiło Sławkowi psychiczną ulgę, bo czuł, że zasługuje na karę, a może raczej, że nie zasługuje na nic lepszego.

Jakie to smutne – myślę i łzy same napływają do oczu. Nikt nie zasługuje na ból i poniżenie! Chyba, że sam tego pragnie. I to nie ze względu na zachwianą wiarę w siebie, a ze względu na specyficzną przyjemność czerpaną z podobnych aktów. Jakże my się od siebie różnimy!

Cierpliwie słucham o wszystkich potwornościach. O żyletkach, kijach, zamykaniu w piwnicy. Włos jeży mi się na głowie. Wrrr… Najchętniej poćwiartowałabym tego sadystę! Chciałabym patrzeć, jak kona w męczarniach. Chciałabym, żeby oczy tego chłopaka nie były wypełnione bezbrzeżnym smutkiem, ale pewnych rzeczy nie da się naprawić.

W tym kontekście wcale nie zaskakuje mnie fakt, że masturbując się fantazjuje o tym, że jest ptakiem, że rozkłada szeroko skrzydła i leci wysoko wśród chmur, nie dostrzegając maleńkich mróweczek jakimi są zabiegani ludzie. Fantastyczne! Rodzaj ucieczki. Całkowitego oderwania się od rzeczywistości.

Wiem, że nie powinnam, ale rozmawiam z Andrzejem o tym chłopaku. Nigdy się nie kochali. Andrzeja nie kręcą ludzie zagubieni. W sumie nie dziwię się, ale jednak pytam, czy nie mógłby tego dla mnie zrobić. Bardzo bym chciała, żeby okazał Sławkowi czułość, tak wiele czułości, jak to tylko możliwe, uleczył jego rany, a przynajmniej spróbował złagodzić ból. Zgadza się. Obiecuje też zdać mi szczegółową relację ze wszystkiego, co między nimi się wydarzy.

***

Inny gej, dużo bardziej pewny siebie, otwarty i sympatyczny, opowiada mi o jednym z najbardziej erotycznych wydarzeń w swoim życiu. Erotycznym wbrew pozostałym jego uczestnikom. Nigdy więcej nie doznał czegoś równie ekscytującego. Żenującego i podniecającego jednocześnie. To było na komisji wojskowej. Całe rzędy niemal nagich, młodych, przystojnych mężczyzn, a między nimi on – jeszcze nie w pełni świadomy swoich preferencji.

Był późny marzec, bardzo zimny. Denerwował się. Nie chciał iść do wojska. Podobnie jak większość z nich. Tylko dlatego poszedł na studia. Byle jakie studia. Kiedy wszedł do okazałego gmachu WKU, w korytarzu kłębiły się już rzesze innych chłopaków. Wszyscy w grubych, zimowych kurtkach. Szybko musieli rozebrać się do bielizny i ustawić posłusznie w rządku. Jak na targu niewolników. Mierzeni, ważeni, oglądani ze wszystkich stron.

Już bliskość umięśnionych, sprawnych, seksownych i trzęsących się z zimna współtowarzyszy pobudziła go. Obłoczki pary lecące z ich ust. Silne ramiona bezradnie próbujące ogrzać resztę ciała. Cienki materiał bielizny niezbyt starannie okrywający napięte pośladki. Obcisłe slipki. Białe. Czarne. Zielone. Gładkie. W kratkę. Ze zbyt luźną gumką niezdarnie opadającą w dół. Bokserki. Luźne. Z rozporkiem zapinanym na pojedynczy guziczek. Szare. Brązowe. W mikołajowe czapki. W diabły tasmańskie. Takie urocze, czerwone z ptaszkiem Tweety. Obcisłe spodenki z szeroką gumką.

Krew zaczęła w nim wrzeć. Nie wiedział, gdzie podziać oczy i jak ukryć wzwód w zbyt ciasnych slipach. Przypadkowe otarcia, delikatne muśnięcia ciał wcale nie ułatwiały sprawy.

Spłonął rumieńcem, stając naprzeciw młodego lekarza z lateksowymi rękawiczkami na dłoniach. Od komisji składającej się z pięciu umundurowanych mężczyzn oddzielał go tylko cienki parawan. Niestarannie ustawiony. Widział ich doskonale, choć oni na niego nie patrzyli. Sam był niemal nagi, bezbronny, z członkiem sztywnym jak nigdy, niemal salutującym im. Kiedy lekarz wsunął chłodną rękę między jego nogi, stało się. Eksplodował! Wytrysk był silny. Imponujący. Gdyby nie parawan, pewnie sięgnąłby stołu, za którym siedzieli. Wielokrotnie później myślał o tym, jak mało brakowało, by wytrysk dosięgnął ich mundurów. Przypominał sobie widok stróżek spermy spływających po napiętym materiale.

To zajście oczywiście wywołało oburzenie. Został potraktowany dość nieprzyjemnie. Jego orientacja przestała być tajemnicą. Uznano go za niezdatnego do służby wojskowej, ostatecznie odniósł więc sukces.

***

Pod wpływem wywiadu z bardzo wyedukowaną panią psycholog zaczynam bardziej interesować się tym, co mam między nogami. Ja mam prostatę?! Byłam przekonana, że jest nierozerwalnie związana z penisem!

Z Wikipedii dowiaduję się, że nie jestem aż taką ignorantką. Wcale nie mam prostaty, tylko jakieś homologiczne struktury. I to w zupełnie innym miejscu! Uff.

Czytam też o kobiecej ejakulacji i o tym, że można się tej sztuczki nauczyć. Tylko po co? Już sobie wyobrażam mokrą pościel, opryskane ściany i obrzydzenie na twarzy partnera. To takie niepraktyczne i niewygodne. Żeby utrzymać czystość, robiąc kochankowi za każdym razem prysznic, trzeba chyba pieprzyć się na ceracie. Ceraty są takie nieprzyjemne w dotyku…

Krzywię się. Osiemnaście części łechtaczki? Nie, przepraszam – układu łechtaczkowego. Wrrr… Wiedziałam, że jestem skomplikowana, ale żeby aż tak? Na obrazku ten mały klejnocik całkiem przypomina penisa. Ma nawet główkę i wędzidełko. Rozrasta się jednak dookoła swoimi odnogami, obejmując wejście do środka. Otulając. Obrastając. Otaczając. Odnogi łechtaczki. Opuszka łechtaczki. Czyli wcale nie jest taka malutka… nie jest tylko tym ledwie widocznym ziarenkiem groszku. Jest głębiej. We mnie. Zakorzeniona. I jest tylko po to, by sprawiać mi przyjemność. Jestem z niej dumna!

***

W sobotę mam w końcu czas dla siebie. Tak dałam wciągnąć się w wir wydarzeń, że niemal zapomniałam, jak przyjemnie jest spędzać czas w samotności. Rodzice wyszli na jakąś imprezę do znajomych. Całe królestwo dla mnie!

Zaczynam od wyłączenia komórki, przyciemnienia światła i włączenia nastrojowej muzyki. Wybieram płyn do kąpieli. Waniliowy! Odkręcam wodę, a gdy wanna napełnia się z wolna, ustawiam na podłodze kilka świec. Jest miło. Ciepło i przyjemnie.

Upinam wysoko włosy. Na oczyszczoną twarz nakładam obrzydliwie zieloną maseczkę i zanurzam się w gęstej pianie. Przyjemnie jest dopieszczać własne ciało. Przypominać sobie o jego istnieniu. Afirmować je. Ciało jako świątynia ducha. Troszcząc się o nie, składamy hołd temu, co tkwi ukryte gdzieś głęboko w nim, temu małemu płomyczkowi świadomości chronionemu przez nasze wątłe mięśnie, kości i skórę.

Chcę poczuć samą siebie. Gładkość skóry. Krągłości. Wybrzuszenia. Wklęsłości. Góry, doliny, wyżyny i depresje. Miękkość i twardość. Chcę od nowa się poznać. Cieszyć się tym. Zaczynam od szyi. Przejeżdżam po niej opuszkami palców. Leniwie sunę tam i z powrotem. Zjeżdżam niżej. Zawracam. Prawą ręką gładzę lewe ramię. Częściowo zanurzone. Kolistymi ruchami okrążam piersi. Błądzę po brzuchu. Zmieniam pozycję, by móc zbadać tak samo nogi. Uda. Łydki. Stopy.

Nie fantazjuję o niczym. Skupiam się na doznaniach. Delektuję się tą łagodną pieszczotą. Tworzę mapę. Mapę kształtów i odczuć. Mapę przyjemności. Obejmuję dłońmi piersi. Są pełne. Nabrzmiałe. Bardzo czułe na dotyk. Ważę je. Ściskam. Gładzę. Lekko poklepuję. Sutki twardnieją, domagając się uwagi. Wodzę opuszkami po tarczach brodawek. Delikatnie ściskam sutki. Kręcę nimi. Odrobinkę. Na ich szczycie układam kciuki. Nie naciskam, tylko kładę. Poruszam ostrożnie.

Napinam się. Przeciągam. Woda faluje, obmywając mnie, jakbym była skalistym brzegiem. Piana już niemal całkiem zniknęła, ale ja i tak czuję się niczym Wenus wynurzająca się z odmętów.

Jedną rękę ospale przesuwam na wzgórek. Bawię się tymi niesfornymi loczkami porastającymi go bujnie. Kusi mnie, żeby iść dalej, ale daję sobie czas. Niczego nie chcę przyspieszać. Te wszystkie fałdki i koronki mojej aksamitki, płateczki, one wszystkie chcą poczuć ciepły dotyk.

Jest mi błogo. Unoszę się na małym, puszystym obłoczku. Płynę. Zamykam oczy. Nie potrzebuję już migotliwego światła świec. Nie potrzebuję muzyki. Jestem we własnym świecie. Mikroświecie mojego mikrowszechświata. Zatopiona sama w sobie. Zakochana sama w sobie.

Pozwalam palcom zbłądzić między nogami. Między fałdkami moich warg. Przy wejściu. W lepkiej wilgoci. Tam skóra jest najdelikatniejsza, najmilsza w dotyku. Jest jej tak dużo. Przyjemny naddatek. Bawię się nim. Nie potrzebuję spełnienia, nie dążę do niego, ale ono i tak przychodzi, zalewając mnie łagodną falą. Jeszcze zanim zdążyłam dotknąć mojego klejnocika.

Przejdź do kolejnej części – Odkrywając siebie XIV

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Po kilku rozdziałach nieco ostrzejszej jazdy, wygląda na to, że następuje pewne wyciszenie, stabilizacja na nowym poziomie. Gabi wraca do badań, ale nie zapomina o tym, czego się nauczyła, staje się coraz bardziej zmysłowa i nastawiona na poszukiwanie rozkoszy. Ciekawe, co wyniknie z jej prób połączenia Andrzeja ze Sławkiem. No i czy uda jej się uwolnić od Grzegorza, który w tej części wycofuje się na dalszy plan.

Ciekawy odcinek, choć jak zwykle zbyt krótki, by się w nim rozsmakować… Pozostaje czekać kolejne 2 tygodnie na ciąg dalszy 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Cóż… lubię znęcać się nad czytelnikami, ale przynajmniej nie jestem w tym równie perfidna jak Ty 😏

Ja? Perfidny? Musiałaś mnie z kimś pomylić 😀

Tak, to jest kolejny dobry odcinek. I ten nowatorski, odkrywczy charakter tematyki nadal się utrzymuje i rozwija. Choćby dlatego warto czytać, ale nie tylko dlatego, bo zaciekawia los bohaterki. Co się z jej marzeń spełni, a co nie.
Uśmiechy,
Karel Godla

Uśmiechy, Karelu 🙃

Czytałem dwie poprzednie części, ale ta jest najlepsza.

Piszesz dobrze, ale to wie każdy. Soczyście, konkretnie, obrazowo. Masz dobre pomysły i bogatą wyobraźnię.

Opis robienia minetki… bardzo sugestywny, soczysty. Podobało mi się, a mówi to człowiek, który wybitnie nie lubi tej konkurencji. Opis konstrukcji łechtaczki – bardzo sugestywny. Scena w wannie – świetna.

A najbardziej podobał mi się opis męskich części bielizny na komisji poborowej. Cóż za różnorodność!

Zazdroszczę Ci. Pisania tak barwnych i kwiecistych scen erotycznych. Ja tak nie potrafię, Moje sceny są…. oj, nie mam do tego cierpliwości. Chyba się wypaliłem, zużyłem.

Ach, miało być o błędach. Niewiele jest do poprawiania. W paru miejscach użyłbym bardziej adekwatnych słów czy zwrotów, no i …. jest jeden kardynalny błąd. Popatrz na to.

„Wykładzina momentami wytarta na wylot”

No… brzmi to fatalnie! A gdyby dać… „wykładzina gdzieniegdzie (miejscami) przetarta do kości”?

Spełniasz się w erotyce czy planujesz wypłynąć na szersze wody?

Ps. Gdy sam byłem w wieku poborowym powtarzaliśmy taką historyjkę (nie wiem czy prawdziwą) o chłopaku, któremu stanął na komisji poborowej. „Idź, zmocz sobie główkę” powiedział do niego lekarz. Chłopak poszedł i po chwili wrócił… z mokrą głową;)

Historia z komisji poborowej przednia, Aureliusie! 😂

Zdarza mi się pisywać rzeczy zupełnie nieerotyczne, ale w gruncie rzeczy to erotykę uważam za swoje podwórko – szczególnie przemycanie w niej treści mogących uchodzić za edukacyjne. Taka pozytywistyczna praca u podstaw 😉

To bardzo ważna sfera naszego życia, często bez sensu zamiatana pod dywan. Musimy nauczyć się o niej rozmawiać i musimy mieć świadomość jak bardzo jest różnorodna. Jeśli się nią zaopiekujemy, może mieć bardzo pozytywny wpływ na inne sfery, jeśli ją zaniedbamy, może nas zniszczyć…

Miłego dnia

A.

Napisz komentarz