Odkrywając siebie VII (Ania)  3.7/5 (36)

11 min. czytania

Sophie Dituri, „Lost Innocence„, CC BY-NC-ND 2.0

Rezolutna sześćdziesięciolatka. Emerytka. Była nauczycielka nauczania początkowego. Wielu rzeczy związanych z życiem seksualnym dowiedziała się z książeczki przygotowanej specjalnie dla niej przez babcię. Przeczytała ją dopiero jakiś czas po śmierci nestorki rodu. Miała wtedy siedemnaście lat i była już zaręczona.

Wraz z innymi sekretami babcia powierzyła wnuczce wykroje na  godmisz, a w zasadzie na godmisze różnych rozmiarów i kształtów, wraz z krótką instrukcją obsługi. Moja respondentka początkowo nie była przekonana do tego wynalazku. Dopiero mając trzydzieści lat postanowiła spróbować. Mąż wyjechał za granicę na roczny kontrakt. Była samotna i sfrustrowana. W tamtych czasach kupienie jakiejkolwiek zabawki erotycznej graniczyło z cudem. Nie wiedziała, jak radzą sobie inne kobiety, ale wiedziała, co w takiej sytuacji doradziłaby babcia.

Zgodnie z instrukcją uszyła woreczek z aksamitu. Na początek najmniejszy. Z wypiekami na twarzy gotowała kaszę jaglaną, w pełni świadoma, do czego zamierza jej użyć. Twardo ubiła ją w godmiszu. Związała sznureczkiem. Sztuczny fallus był tak gorący, że aż leciała z niego para. Śliski od mazi przedostającej się przez sploty tkaniny, rozmiarem nieco ustępował temu, którym dysponował mąż.

Rozsiadła się wygodnie na wielkim małżeńskim łożu i przyłożyła go do swojej mufki. Poczuła rozlewającą się po ciele falę gorąca. To było przyjemne i ekscytujące uczucie. Dłuższą chwilę pocierała się nim na zewnątrz, zanim odważyła się włożyć do środka. Nie wyobrażała sobie, że doznanie może być tak wspaniałe! Solidne nawilżenie, poślizg i ciepło! Godmisz dostarczał jej dużo przyjemniejszych wrażeń niż męski członek. Miał znacznie wyższą temperaturę.

Eksperymentowała. Uszyła sobie kilkanaście woreczków rozkoszy i używała ich zależnie od nastroju. Małe, duże, olbrzymie. Proste, zakrzywione, wybrzuszające się. Z aksamitu, satyny i pluszu. Nadziewane kaszą, ryżem, siemieniem lnianym. Kasza sprawdzała się chyba najlepiej.

Kiedy mąż wrócił, nie zaprzestała swoich samotnych zabaw. Przestała natomiast wyrzucać użytą do tego kaszę. Sprawiało jej perwersyjną przyjemność karmienie nią niczego niepodejrzewającego małżonka. Robi to nadal.

Uśmiecham się ciepło, gdy na koniec wywiadu wręcza mi maleńki pakuneczek. Wiem, co zawiera, ale nie sądzę, żebym tego użyła. Przynajmniej nieprędko. Daje mi go, bo chce, żeby wszystkie kobiety na świecie mogły mieć to, co ona – swój własny kawałek nieba.

***

Dwudziestodwuletnia studentka budownictwa ma ulubioną maskotkę − misia z twardym noskiem. Od wielu lat wykorzystuje go seksualnie. Najpierw gładzi się uszkiem zakończonym łaskoczącym pędzelkiem. Później zaciska na nim uda. Pociera o niego łechtaczkę. W ten sposób dochodzi. Inne maskotki nie działają. Próbowała z pieskiem i świnką. Nic z tego!

Czterdziestodwuletnia cukierniczka robiła to palcami. Dawno przestała, ale teraz mąż często naśladuje jej niegdysiejsze zachowania. Dwa palce kładzie na wargach sromowych i delikatnie pociera nimi, przesuwając znajdujące się pomiędzy nimi fałdki. Nigdy nie dotyka bezpośrednio łechtaczki – jest bardzo wrażliwa, to sprawia jej ból.

Trzydziestosześcioletnia agentka ubezpieczeniowa potrafi doprowadzić się do orgazmu, jedynie zaciskając uda. Nie musi robić nic więcej. Może to robić zawsze i wszędzie. Niezależnie  w co jest ubrana. Orgazmy potrafią być gwałtowne niczym tornado. Kiedyś o mało nie spowodowała wypadku samochodowego. Teraz nie robi już tego za kierownicą.

Jest też kobieta uwielbiająca szczoteczki do zębów – szczególnie te elektryczne. Inna ubiera banany w prezerwatywy. Mnie jednak najbardziej szokuje miłośniczka pająków. Wielkich, włochatych bestii, które sprawiają jej przyjemność, tuptając po całym ciele. Szczególnie po szyi i górnej części pleców. Nie potrzebuje nic więcej. Szczytuje w ciągu kilku minut.

Większość tych, które się do tego przyznają, robi to tak jak ja – gładząc delikatnie palcami swoje okolice intymne, zataczając kółeczka wokół łechtaczki lub lekko ją tarmosząc. Czasem wkładając do środka palec lub dwa, ale koniecznie tak, by dłonią lub nadgarstkiem pocierać przy okazji swój klejnocik.

***

Mimo że wywiady nigdy nie są nudne, zdarza mi się bazgrać na marginesach. Rysuję wzory geometryczne, ale też zmagania miłosne, twarze w ekstazie czy członki w pełnej erekcji (często dorysowuję im później oczy, nosy i wąsy). Staram się zapisywać określenia, jakich używają moje respondentki. Te urocze i te wulgarne, medyczne i czułe. Słownictwo wiele zdradza, jeśli chodzi o stosunek do własnego ciała.

Cipa, cipka, cipeczka, pusia, pusiak, wagina. Pizda, pizdeczka, szparka, muszelka, kwiatuszek. TO. ONA. Futrzak, borsuk, foczka. Wulwa. Aksamitka, różyczka, orchidea. Storczyk. Motylek. Ostryga. Pączuszek. Kociak. Kotek. Brzoskwinka. Kuśka.

Chyba najbardziej podoba mi się „aksamitka”. Jest w tym tyle ciepła i miłości. Akceptacja. Radość. Otwartość. Przyglądając się temu, co mam między nogami, zastanawiam się, jakie określenie jest najbardziej trafne. Zamknięta wygląda niczym pączek róży. Kiedy się rozpościera jest jak storczyk. Trochę włochata, jak małe zwierzątko. Chyba bardziej myszka niż kotek. Kolor ma raczej ciemny, szkarłatny. Pod tym względem nie przypomina radośnie pomarańczowych aksamitek ani subtelnej brzoskwini. Orchidee takie bywają. Róże też. Myszka! Jest taka niepozorna, nieśmiała i jeszcze nierozbudzona.

***

Na tym etapie nie wyszukuję jeszcze respondentek, rozmawiam tylko z tymi, które zgłaszają się same. Każda z nich ma do przekazania jakąś mądrość. Chce coś powiedzieć, przed czymś ostrzec, a czasem nawet wyznać coś, o czym jeszcze nikomu nie mówiła. Sekrety. Tajemnice. Mroczne. Drastyczne. Niebezpieczne. Piękne. Zmysłowe. Fascynujące.

Dla mnie seksualność długo nie istniała. Pewnie dlatego nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakim może być problemem i ile cierpień potrafi przysporzyć. Już historia Soni wiele mi uzmysłowiła, ale nie ukazała całej gamy problemów, które powoli wyłaniają się w toku kolejnych rozmów. Świat to dżungla, a mężczyźni zazwyczaj są silniejsi. Jaka naiwna byłam, wierząc w ich szacunek do kobiet i dobre intencje! Niektórzy to prawdziwe zwierzęta! Wzdrygam się na samą myśli, że mogłabym oddać się takiemu barbarzyńcy.

Przemoc. Gwałty. Molestowanie. Szantażowanie. Wiele rzeczy nie przyszłoby mi wcześniej do głowy. Umowa o pracę precyzująca, że kobieta zatrudniona na stanowisku sekretarki ma zawsze mieć ogolone nogi i przychodzić do pracy w spódnicy. Mąż, który uważa, że obowiązkiem żony jest zaspakajanie wszystkich jego zachcianek – nawet jeśli podchmielony ma akurat ochotę włożyć jej do środka butelkę po piwie. Ojczym, który za dach nad głową i wyżywienie oczekuje zapłaty. Przyjaciel, który nie przyjmuje do wiadomości odmowy. Ekshibicjonista na przystanku autobusowym. Podrywacz, który wykorzystuje naiwność młodziutkiej dziewczyny.

Najgorsze, że wszystkie te kobiety czują się nie tylko poniżone, ale też winne. Nie zrobiły nic złego. Nie chciały tego. Zostały zmuszone. Jednak gdzieś głęboko w nich tkwi wstyd. Poczucie winy. Za zbyt krótką spódniczkę, zbyt duży dekolt lub brak ostrożności. Za to, że uległy. Za to, że nie potrafiły się obronić, że nie zachowały czystości do ślubu i są grzeszne.

Maria, szczęśliwa mężatka, obecnie w szóstym miesiącu ciąży, opowiada mi przejmującą historię. Nigdy nikomu o tym nie mówiła. Nie wiem, czy to szczerość, czy dobór słów, ale jej opowieść robi na mnie olbrzymie wrażenie, choć nie jest szczególnie drastyczna ani obrzydliwa. Przejmująca ‒ najlepsze określenie.

W wieku piętnastu lat pojechała na wakacje do babci, na wieś. Piękne, ustronne miejsce. Drewniany domek porośnięty winem. Czas spędzała, czytając i spacerując. Kilka razy pojechała z okolicznymi dziewczynami nad jezioro. Dobrze się bawiła.

Pod tym samym dachem mieszkał jej stryjek, najmłodszy z pięciorga rodzeństwa. Trzydziestosześcioletni kawaler. Ciężko pracujący fizycznie. Silny. Dobrze zbudowany. Całkiem przystojny. Łamacz kobiecych serc. Jego jedyną wielką miłością była jej matka. Maria nie ma pojęcia, czy to uczucie było odwzajemnione ani czy na pewno pozostało całkiem platoniczne, choć wydaje jej się, że stryj nie tknąłby kobiety własnego brata. Starszego brata, do którego żywił wielki szacunek.

Kiedy przyjeżdżali tam całą rodziną, często rozmawiał z jej matką do białego rana. Maria nie wie o czym. Chyba o wszystkim. Pili przy tym wódkę.

Dla niej zawsze był miły. Bawił się z nią chętniej niż jej własny ojciec. Z opowiadań wie, że kiedy była niemowlakiem, zmieniał jej nawet pieluszki. Bujał na kolanach i robił samolocik. Lubiła go. Był jej ulubionym krewnym. Takim radosnym i otwartym. Młodym.

W domu babci, w salonie, w którym Maria spała na rozkładanej kanapie, stał jedyny telewizor. On, zapalony kibic żużla, oglądał zawody. Czasami do późna. Zdarzało się, że w trakcie tych seansów zaczynał z nią rozmawiać. Niemal jak z jej matką. Tylko że Maria nie piła. Gdyby chciała, pewnie by ją poczęstował, ale była porządną dziewczyną. Co prawda przy nim czuła się taka dorosła…

Kiedy poszli do baru pograć w bilard, przedstawił ją kolegom jako swoją dziewczynę. Nie przeszkadzało jej to, może nawet trochę połechtało. Poczuła się ładna. I starsza. Dobrze się bawiła. Zauważyła nawet, że grając z nią, wszyscy bardzo starali się przegrywać. Pochlebiało jej to. Wiedziała, że zawdzięcza to jego towarzystwu.

Nie zaniepokoiło Marii, że nacisnął klamkę, kiedy była pod prysznicem. Pewnie się pomylił. Nie zauważył, że pali się światło i nie usłyszał wody. Nie skojarzyła tego z faktem, że dzień wcześniej podczas jakiejś głupiej rozmowy wspomniała, że ostatnio zapomniała się zamknąć. A chyba powinna… Teraz już wie, że takich rzeczy nigdy się nie mówi.

Tej samej nocy, być może bardziej pijany niż zwykle, przestał gapić się na motocykle. Zaczął patrzeć na nią, jak zwykle śpiącą w ulubionej lnianej koszulce nocnej. Przyzwoitej. Długiej. Nieprzeźroczystej. Nawet jeśli nie spała, nie była do końca przytomna. Bez wątpienia minęła już północ. W pokoju za ścianą babcia spała już od kilku godzin. Zapewne głęboko, skoro nawet w nocy nie przeszkadzała jej sygnalizująca godziny kukułka zegara.

Nie pamięta tego dokładanie. Wszystko wydarzyło się tak szybko i wzbudziło tyle różnych emocji. Nie pamięta, jak doszło do tego, że wstał od stołu i podszedł bliżej, ale przypomina sobie, że klęczał przy kanapie, tuż przy jej głowie. Miał dziwny wyraz twarzy. Nie chodziło tylko o to, że był pijany. Miał dziwne spojrzenie, inne niż zwykle. Oczy jakieś takie nieobecne. Twarz łagodną. Wydawał się nieśmiały, ale ta nagła odmiana ją przeraziła.

Podskoczyła, gdy dotknął jej włosów. Pogłaskał. Mówił, jaka jest już duża. Taka dorosła. Powiedział, że go to zaskoczyło. Wylękniona patrzyła na niego, nie rozumiejąc, co się dzieje, a on tylko siedział i patrzył. Zaczął zadawać pytania, które wprawiały ją w zakłopotanie i wywoływały lęk. Czy już krwawi? Czy widziała kiedyś męskiego członka? Czy już to robiła? Nie była w stanie się ruszyć ani wydobyć z gardła żadnego dźwięku.

Nagle rozpiął rozporek i wyjął coś, co przypominało źle nabitą parówkę. Miękkie. Wiotkie. Trzymał to między palcami i lekko tym pomachiwał. Nie wiedziała zbyt wiele na temat seksu, ale chyba wystarczająco, by mieć świadomość, że członkiem w takim stanie nie będzie mógł zrobić jej krzywdy.

Porzucił swoją zabawkę i zaczął pytać, czy ktoś ją kiedyś TAM całował. Mówił, że to lubi i jest w tym dobry, że bardzo chciałby skosztować, że na pewno będzie przyjemnie, że nie zrobi jej krzywdy, że być może żaden inny mężczyzna jej tego nigdy nie zaproponuje…

Włożył obie ręce pod jej koszulkę i chwycił za biodra, próbując zmusić do zmiany pozycji. Zaczęła się szarpać. Desperacko. Wcześniej w zasadzie nie reagowała w żaden sposób. Skamieniała. Teraz zaczęła walkę na śmierć i życie. Jego oddech był płytki i urywany, pachniał wódką. Spojrzenie miał zamglone, policzki zaróżowione. Był silny. Bardzo silny. Na szczęście nie kręciła go przemoc. Jej opór otrzeźwił go. Zmieszany, odsunął się. Spuścił wzrok. Nadal czuła na sobie silny uścisk. Skóra paliła ją w miejscach, których dotykał. Chciała płakać, ale starała się okazać złość. Furię. Wyszedł. Zostawił ją samą z tym wszystkim. Miała mętlik w głowie. Chciała jak najszybciej wyjechać, najchętniej z samego rana, ale z drugiej strony nie miała ochoty nikomu tłumaczyć się z powodu raptownej decyzji.

Rano na kolanach błagał ją o wybaczenie. Był szczerze skruszony. Na jego twarzy malowało się cierpienie. Nie usprawiedliwiał się. Nie zrzucał winy na Marię. Ona jednak wiedziała swoje. Teraz sądzi, że to kwestia ogólnego nastawienia społeczeństwa, tego, co dziewczynkom wpaja się od małego. Według swoich ówczesnych kryteriów nie była dość przyzwoita i dość przewidująca. Niesłusznie wierzyła, że jej relacje ze stryjkiem zawsze będą niewinne tylko dlatego, że są spokrewnieni.

Powiedziała, że mu wybacza, choć chyba nigdy tego nie zrobiła. Na dowód swoich słów została tam tak długo, jak pierwotnie planowała. Pozornie nic się nie zmieniło. Oboje dobrze grali swoje role, ale atmosfera była nieco napięta. Rozmawiali tylko na neutralne tematy.

Przed wyjazdem obiecała, że nic nie powie rodzicom. Rozumiała, że on nie chce, by jej matka, jego wielka miłość, dowiedziała się o wszystkim. Odwiózł ją na dworzec i pożegnali się pocałunkiem w policzek. Więcej tam nie wróciła. On, mimo nalegań jej rodziców, też ich nie odwiedzał. Tylko kilka razy rozmawiali przez telefon. Znów prosił ją o wybaczenie, a ona znów skłamała, że już mu wybaczyła. Zobaczyli się dopiero na pogrzebie babci. Miała już wtedy dwadzieścia dwa lata. Nie zostali sami nawet na moment. Zadbała o to.

Długo nie potrafiła zaufać żadnemu mężczyźnie. Póki nie spotkała swojego męża. Jednak nawet jemu nie pozwala całować się TAM. Stryjka zaprosiła na ślub, bo wypadało. Ucieszyła się, że nie mógł przyjechać.

***

Na szczęście zdarzają się też historie świadczące o tym, że mężczyźni potrafią być troskliwi i opiekuńczy, że potrafią przezwyciężyć swoją zwierzęcą naturę.

Z Natalią spotykam się w jej ogrodzie. Jest onieśmielająco piękną brunetką. Szczupła, wysoka, z twarzą anioła i długimi włosami układającymi się w miękkie fale. Siadamy w solidnej altanie obrośniętej różnokolorowymi clematisami. Przynosi dzbanek z mrożoną herbatą. Na wierzchu pływają świeże listki, chyba melisy.

Wyszła za mąż pięć lat temu. Oboje są silnie wierzący. Zachowali czystość do ślubu, a nawet niemal dwa lata dłużej. Dość restrykcyjnie wychowywana nigdy się nie masturbowała, nie oglądała pornografii, nie czytała nawet żadnych poradników. Wszystko miało stać się naturalnie i spontanicznie. Miało być tak pięknie!

Noc poślubna okazała się jednak koszmarem. Żadne z nich nie wiedziało, co się dzieje. Oboje czuli silny ból, mimo że członek nie wszedł nawet na centymetr. Mąż był jednak niesamowicie wyrozumiały. Przytulili się i zasnęli.

Podejrzewali, że ma po prostu grubą i wytrzymałą błonę dziewiczą. Nie szukali pomocy. Spróbowali jeszcze kilka razy. Rozmawiali. Eksperymentowali z pozycjami. Nic nie pomogło. Czuła, że to chyba nie to. Całe jej ciało napinało się w niemym proteście przed seksem. Chciała dać mu satysfakcję, ale nie potrafiła. Nie wiedziała jak. Zdesperowana zaproponowała kiedyś, że przecież może mu „ulżyć” w inny sposób. Nie zgodził się.

Przez kilka miesięcy nic się nie zmieniało. Później przestali próbować. Z ciekawości zaczęła szperać po internecie. Wśród całej masy śmieci, wulgaryzmów i pornografii w końcu znalazła to, co ją interesowało. Pochwica. Nie była pewna, ale ten dziwny rodzaj skurczu, który czuła w sytuacjach intymnych, w zasadzie na to wskazywał.

Najpierw udała się do ginekologa. Po raz pierwszy. Badanie okazało się niemożliwe. Z tego samego powodu co stosunek. Lekarz był nieprzyjemny. Zbagatelizował jej problem. Stwierdził, że mąż musi mocniej pchać albo leczyć impotencję. Podobna bezczelność rozwścieczyła Natalię, wcześniej czuła się dziwolągiem, ale teraz, na fali irytacji, zyskała pewność, że za wszelką cenę musi coś z tym zrobić.

Poszli do psycholożki. Najzwyklejszej. Niespecjalizującej się w takich sprawach. Nawet gdyby chcieli, nie wiedzieli, gdzie szukać specjalistów. Na szczęście trafili na sympatyczną i mądrą osobę. Zainteresowała się ich przypadkiem. Zaczęła szukać informacji, choć ostrzegała, że nie wie, czy będzie potrafiła pomóc. Ostatecznie i tak wszystko było w ich rękach. Po przykrych doświadczeniach z ginekologiem Natalia nie chciała już szukać nikogo innego, zaufała właśnie tej kobiecie.

Terapeutka podsuwała im odpowiednie artykuły. Dzięki niej zaczęli więcej czasu poświęcać na poznawanie swoich ciał. Przełamali opory i wstyd. Kąpali się razem. Robili sobie nawzajem masaż. Pieścili się. Doszło nawet do tego, że Natalia przeżyła orgazm. Bez penetracji, ale jednak. Rozważali zakup dildo i wykonywanie ćwiczeń sugerowanych przez niektórych specjalistów. Okazało się jednak, że jej pochwa przy każdej próbie zaciska się tak mocno, że nie sposób włożyć tam choćby palca.

Długo to trwało, ale dzięki wsparciu i cierpliwości męża poradzili sobie.Najważniejsze, że jej nie naciskał ani nie ponaglał, że na każdym kroku okazywał miłość i nigdy nie dał odczuć, że przez tę dolegliwość jest gorszą żoną, mniej wartościową. W końcu Natalia otworzyła się na swoje ciało i jego potrzeby. Pokochała je.

Ostatecznie przykre doświadczenie sprawiło, że naprawdę nauczyli się cieszyć seksem. Inaczej zapewne ich przekonania nie pozwoliłby im na to. Dla niej zbliżenia byłyby przykrym obowiązkiem, a dla niego uleganiem zwierzęcym instynktom. Teraz uważają je za przeżycia duchowe, coś, co ich naprawdę łączy i wzmacnia związek.

Przejdź do kolejnej części – Odkrywając siebie VIII

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Kolejny rozdział, w którym Gabriela żyje opowieściami swoich rozmówczyń.

Są to historie interesujące, wiarygodne, dobrze zarysowane, czuć, że po prostu prawdziwe. Że Autorka zawarła w nich opowieści od znajomych, przeczytane w prasie lub w literaturze specjalistycznej. Słowem – opowieści tchną autentyzmem. I za to należy się uznanie.

Z drugiej jednak strony… zaczynam już mieć nadzieję, że nasza bohaterka odłoży w końcu notatnik badaczki i zacznie… hmmm, obserwację uczestniczącą? Badania praktyczne? Odkrywanie siebie w szerszym gronie? Może z pomocą fascynującego przełożonego, lub którejś z koleżanek? W końcu oprócz BDSM-owych fantazji z Grzegorzem zaczyna snuć również lesbijskie, a nawet grupowe.

Pamiętajmy, że zbyt długie tłumienie potrzeb staje się niezdrowe. Pora zrealizować chociaż część marzeń!

Pozdrawiam
M.A.

Jestem podobnego zdania. Chociaż moim zdaniem problem nie tyle leży w ociąganiu się głównej bohaterki, co w kompozycji tekstu. W sumie to nie wiemy, ile czasu minęło odkąd zaczęła snuć swoje fantazje do ostatniego wywiadu wspomnianego w tym tekście – być może raptem kilkanaście dni i nasza niecierpliwość jest nieuzasadniona, a być może w tej części poznaliśmy jej przemyślenia i wspomnienia po roku pracy? Problemem jest to, że straciliśmy kontakt z bohaterką. Szczerze mówiąc, ja już nawet nie pamiętałam jej imienia, ani tym bardziej imienia jej przełożonego. Ostatni dialog Gabrieli z kimkolwiek z jej zespołu badawczego – i to dialog dosyć krótki – miał miejsce w piątej części. Grzegorz ostatnio pojawił się część wcześniej. Wcześniej czy później doczekamy się na pewno jakiegoś spełnienia seksualnego bohaterki, a przed nim pewnego rozwoju relacji międzyludzkich – i spodziewam się, że nastąpi to w oddzielnym odcinku, bez historii poznanych w wywiadach. A ja osobiście dużo chętniej przeczytałabym historię złożoną nawet być może z tych samych akapitów, ale inaczej przetasowanych, tak, by czytając fragmenty z wywiadów czy przemyśleń o wywiadach czuć, że są one mocno osadzone w historii samej badaczki, a nie dopisane do niej. Nawet krótka rozmowa z kimś w „centrum dowodzenia” między jedną historią a drugą lub przedstawienie jednego z tych przypadków w dialogu ze współpracownikiem, pod pretekstem pytania, jak zaklasyfikować ten przypadek w statystykach czy cokolwiek podobnego dałoby mi dużo silniejsze poczucie kontekstu. Innymi słowy, chciałabym oprócz emerytowanej nauczycielki, Marii i Natalii w tym odcinku zobaczyć też Gabrielę – nawet siedzącą przy biurku i wypełniającą jakieś dokumenty na temat tamtych trzech, czy choćby przypominającą sobie ich historie w czasie robienia herbaty, ale jednak jako człowieka, a nie tylko głos narratora. Z drugiej strony, być może te uwagi byłyby zbędne, ja wcale nie czułabym tego braku, gdybym czytała ten tekst jako całość, a nie w odcinkach, między którymi mam co najmniej kilkudniowe przerwy.

Plan opowieści jest zagipsowany albo zabetonowany 🙂 Momenty są nieuniknione i będzie ich dostatek, ale cierpliwości.
Mnie się podobają te wykraczające poza mainstream ciekawostki o erotycznym życiu ludzi. Czytam z uśmiechem.

Ha! Właśnie te ciekawostki są sednem tej opowieści, reszta to dodatki mające przykuć uwagę czytelnika. Taki chłyt marketingowy 😉

Co tu dużo mówić… ŚWIETNE!

Napisz komentarz