Odkrywając siebie VI (Ania)  3.41/5 (18)

11 min. czytania

Ava Rouge, „Redhead Vagina Bubbles and Shaved Pussy„, CC BY-NC-ND 2.0

***

Wywiady, które do tej pory przeprowadziłam, spowodowały, że zaczęłam interesować się masturbacją. Już Ewa z baru wegetariańskiego sprawiła, że z wypiekami na twarzy przeglądałam strony internetowych sex shopów w poszukiwaniu odpowiedniego wibratora. Właśnie za jej namową obejrzałam dokładnie swoje ciało i zaczęłam badać jego reakcje.

To o niej i jej partnerce myślę dzisiaj, wlewając wodę do wanny, przyglądając się puszystej panie i czując szczypanie nieco zbyt gorącej wody. To Ewę i Anitę mam przed oczami, delikatnie pieszcząc płatki mojej różyczki, szykując się na przyjemność.

Wyobrażam sobie, jak podekscytowana wchodzę do ich mieszkania. Jest małe, ale przytulne. Na półkach w ozdobnych świecznikach stoją zapalone podgrzewacze. W powietrzu unosi się kręcący w nosie zapach kadzidełka. Przy łóżku zauważam lampkę z lawą – żółty płyn i przelewająca się gęsta, czerwona ciecz. Wysmukłe stojące lustro w ramie umożliwiającej jego dowolne obrócenie umieszczono tuż obok sporych rozmiarów kanapy z całym mnóstwem poduszek (każda z nich jest inna). Na podłodze puszysty dywan, pod ścianami regały po brzegi zapełnione książkami. W oczy rzucają się też sprośne obrazki w stylu chińskim, kamienna figurka przedstawiająca kobietę o obfitych kształtach, czarno-białe akty i cały arsenał zabawek erotycznych.

Siadam na kanapie, a one po moich obu stronach. Osaczają mnie, ale podoba mi się to. Przyjemnie jest czuć ich bliskość. Dzielą nas tylko dwie warstwy ubrań – moje i ich. Wiem, że wkrótce i te granice znikną.

– Zaopiekujemy się tobą – czule szepcze Anita, rozpinając mi bluzkę.

– Będzie ci naprawdę dobrze – wtóruje jej Ewa. – Rozluźnij się. – Podaje mi kieliszek czerwonego wina.

Biorę łyk. Lekkie, orzeźwiające, ma głęboki purpurowy kolor i pięknie tańczą w nim płomienie świec. Przyglądając się kieliszkowi ozdobionemu czymś w rodzaju bursztynu, czuję, jak Anita wsuwa ciepłą dłoń pod moją spódnicę. Zaciskam uda. Chcę, żeby robiła to dalej, ale nie chcę dawać jej wyraźnego przyzwolenia. Tak jest miło.

Gawędzimy chwilę, pijąc i jedząc suszoną żurawinę. Czuję się bezpiecznie. W ich oczach widzę pożądanie, ale wcale się tego nie boję. Wiem, że mnie nie skrzywdzą. To będzie sprawiedliwy seks. Równy. Feministyczny. Kobiecy. Zostaną moimi nauczycielkami, wtajemniczą w sztukę kochania.

Zdejmują mi bluzkę. Zostaję w czarnym staniku wykończonym czerwoną kokardką – moim ulubionym. Jego pancerzyk na razie chroni sutki. Ręce obu kobiet błądzą po brzuchu, dekolcie, ramionach. Przyjemne łaskotanie.

Również one powoli zaczynają zrzucać ciuszki. Najpierw bluzki. Ewa ma obfity biust otulony białym, satynowym stanikiem z szerokimi ramiączkami. Jej brzuch jest miękki, jedwabisty. Gdy siedzi, układa się w kilka drobnych fałdek. Sympatyczny widok. Anita jest drobniejsza i smuklejsza. Prężna. Jej drobny biust kojarzy mi się z twardymi jabłkami. Stanik ma żółty, cienki, niemal przeźroczysty, w ciemnopomarańczowe wzorki. Ten kolor idealnie pasuje do złocistej opalenizny i do lekko rudych farbowanych włosów.

Od pasa w górę mamy na sobie tylko staniki. Robimy się niecierpliwe. Wszystkie. Nasze ręce się plączą. Nasze języki z zapałem odkrywają nowe lądy. Jest cudownie! Tak błogo! Chcę, by ta chwila trwała wiecznie. Kątem oka zerkam w lustro stojące w rogu. To wszystko wygląda jak taniec, szaleńczy taniec miłości. Widzę swoje zarumienione policzki. Widzę, jak prężę się pod ich dotykiem. Dostrzegam żar w swoich oczach. Piękny widok! Jakby to była jakaś piękniejsza, bardziej zmysłowa kobieta, nie ja.

Któraś z kobiet sięga do zapięcia mojej spódnicy. Jest z tyłu, więc unoszę biodra, by ułatwić ten manewr. Anita prosi, żebym wstała. Robię to, a materiał gładko ześlizguje się na podłogę, odsłaniając cieliste rajstopy i czarne figi z dwiema symetrycznie umieszczonymi czerwonymi kokardkami. Mam nadzieję, że ten strój jest wystarczająco zalotny. Cieszę się, że patrzą na mnie zauroczone. Klękam przed rudowłosym kociakiem i pomagam mu zdjąć dżinsy. W tym samym czasie Ewa ostrożnie zaczyna ściągać mi rajstopy. Profesjonalistka – myślę i uśmiecham się do siebie.

Anita ma na sobie stringi, Ewa natomiast włożyła koronkowe spodenki, które dokładnie okrywają bujne pośladki. Jej dupcia wygląda w nich wyśmienicie! Słodka Anita i wyuzdana Ewa kusicielka. Na samą myśl o tym, co będziemy dziś robić, czuję łaskotanie w podbrzuszu.

Lądujemy na puszystym fioletowym dywanie. Całujemy się namiętnie. Na zmianę. Po kolei. Spragniona pieszczot sama rozpinam swój stanik i rzucam go nonszalancko za siebie. O tak! Prawa pierś dla Anity, lewa dla Ewy. Jak przyjemnie! Jęczę. Ich wprawne ręce i języki tak wspaniale mnie pieszczą! Ugniatają moje cycuszki, liżą je, okrążają językami brodawki, czubkami muskają sutki, które są już twarde, napięte, wystające. Jedna z nich kładzie palec na tej wystającej części mnie i zaczyna zataczać małe kółeczka. Ewa chwyta drugi sutek i lekko tarmosi. Odrobinkę boli, ale jest mi dobrze, błogo, chcę więcej…

– No maleńka, teraz twoja kolej – słyszę ciepły szept wlewający się prosto do ucha.

Obracam się na bok i sięgam do zapięcia połyskującego w świetle świec białego stanika. Kiedy pociągam za haftkę, biust Ewy nieznacznie podskakuje, po czym uwolniony opada. Jest pełny, piękny, kształtny. Przypomina cząstkę pomarańczy – łagodnym łukiem opadając w dół i unosząc się na końcach. Brodawki zadziornie sterczą w górę.

Chwytam lewą pierś. Nie mieści mi się w dłoni. Ważę ją. Jest ciężka. Przyjemnie ciężka. Zawsze chciałam mieć większe piersi. Takie piersi! Są dojrzałe, ale nie straciły uroku. Próbuję naśladować pieszczoty, jakimi wcześniej obdarzyła mnie Ewa. Chyba niezdarnie, ale ona i tak wydaje z siebie pomruk zadowolenia. Rozpiera mnie duma. Potrafię to robić! Umiem sprawiać przyjemność!

Unosimy się i klękamy. Tak jest łatwiej ją pieścić. Wysokie włosie dywanu łaskocze w kolana. Anita, chyba nieco zniecierpliwiona i zaniedbana, sama zdejmuje swój staniczek. Klęka obok nas. Teraz jesteśmy w kole i tworzymy łańcuszek przyjemności. Ja pieszczę Ewę, Ewa Anitę, a Anita mnie. Jednak pragnę skosztować twardych jabłuszek. Są takie szpiczaste, ledwo odstają od ciała, ale kończą się niezwykle wyrazistymi ciemnymi brodawkami. Rzeczywiście są twarde. Przynajmniej w porównaniu z aksamitnymi piersiami Ewy. Skóra jest gładka, błyszcząca i opalona. Anita musiała opalać się nago. Kręci mnie myśl o dumnym wystawieniu biustu do słońca, to takie bezwstydne!

Otwieram oczy. Muszę dolać trochę ciepłej wody, bo robi mi się chłodno. Na szczęście mam czas, nie muszę się nigdzie spieszyć. Polewam ciało gorącą wodą, aż całe jest zaczerwienione. To też swojego rodzaju pieszczota. Dogadzanie sobie. Kładę się z powrotem na plecy i wracam do swoich fantazji.

Leżę zatopiona w łaskoczących mnie frędzelkach, a one obie mnie pieszczą. Nogi, ręce, brzuch, szyję, piersi. Jestem rozluźniona. Uległa. Bezwolna. Poddaję się wszystkim ich zabiegom. Czuję, jak krew krąży po moim ciele. Jej bieg przyspiesza wino i podniecenie. Nagle Ewa, nie wiadomo skąd, wyjmuje puszyste czarne piórko. Delikatnie gładzi nim moją skórę. Te muśnięcia są ledwo wyczuwalne. Trochę jak łagodny wietrzyk.

– Usiądź – prosi Anita.

Robię to. Siada za mną, przyciskając mocno piersi do moich pleców. Obracamy się w stronę lustra. Anita zawija swoje nogi wokół moich. Rozszerza mi uda. W pierwszej chwili próbuję się bronić, ale szybko ustępuję.

– Popatrz jaka jesteś tam piękna – szepcze zmysłowo, a jej oddech jest płytki. – Niczym pączek róży. Na razie zamknięty, ale zaraz się dla nas rozłoży i ukaże twoje podniecenie. Już czuję nosem wilgoć.

Tak. Wiem, że jestem wilgotna. I to bardzo. Dla niej. Dla nich. Dla własnej przyjemności. Już przyglądałam się tej bezwstydnej orchidei, mięsistej i rozwartej. Uważam, że pączek róży, taki zwarty i nieśmiały, jest dużo bardziej uroczy.

Zwinne palce Anity delikatnie gładzą mój wzgórek miłości, a jej język błądzi po karku i szyi. Ewa przygląda się całej scenie z głębokiego fotela. Powoli sączy wino.

– Czego chcesz się dzisiaj nauczyć? – pyta w końcu.

Wszystkiego! Jestem zachłanna. Głodna wiedzy. Głodna ich pieszczot i spełnienia. Ekstazy, która poruszy posady ziemi. Co wybrać spośród szerokiego wachlarza możliwości?

– Ja bym chciała, żeby nasza mała sierotka pokazała nam dzisiaj, jak używać ust. – Moje zamyślenie przerywa cichy, urywany głos Anity. – Chciałabym zobaczyć, jak głębokie ma gardło.

– Świetnie – entuzjastycznie podchwytuje Ewa i sięga po stojące na półce dildo. – Pieściłaś tak kiedyś mężczyznę?

Kręcę głową. W uszach słyszę szum, a chwilę później czuję falę gorąca. Tak! Już wiem, że chcę, by wypełniła mi usta tą błękitną zabawką. Żeby mnie nią zakneblowała. Posuwała. Ewa zbliża się. Wyczekuję tej chwili, ale ona tylko klęka między moimi nogami i kładąc ją sobie na kolanach, patrzy mi w oczy. Głaszcze mnie po twarzy.

– Wiesz, jeśli nie chcesz, nie musisz tego robić. Ani dla nas, ani dla nikogo innego.

Ale ja chcę! Nie potrafię nic z siebie wydusić. Patrzę tylko na jej twarz wyrażającą matczyną czułość.

– Ssąc i wykonując ruchy frykcyjne możesz szybko doprowadzić do orgazmu większość mężczyzn, ale to żadna sztuka – kontynuuje powoli. – Sztuką jest długo bawić się, zwodzić ich i doprowadzać do szaleństwa. Najlepiej często zmieniając sposób pieszczenia ich najlepszego przyjaciela. Ssij główkę – nakazuje, dotykając silikonem moich ust. Jestem posłuszna i ta uległość sprawia mi wielką frajdę. – Mężczyznę możesz doprowadzić do ekstazy, nie biorąc go wcale do ust. Wystarczy lizać wędzidełko, zataczać wokół niego kółeczka jak wokół łechtaczki.

Wyciąga zabawkę z moich ust i wskazuje mały szew od spodu. Rozumiem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nigdy nie przyglądałam się z bliska żadnemu penisowi. Chyba będę musiała to zrobić.

– Ale my chcemy zobaczyć, na co cię stać – mówi Ewa i zamaszystym rucham wpycha mi całe dildo do ust.

Dławię się i do oczu napływają mi łzy. Na chwilę przestaję oddychać, a ona je ze mnie wysuwa. Zaczyna łagodnie poruszać. Tam i z powrotem. Płycej – głębiej. To brutalne wtargnięcie we mnie, w przestrzeń wcale niestworzoną do podobnych zabaw, a jednak podnieca. Ssę. Zachłannie, jakby od tego zależała moja rozkosz.

Ewa przekazuje dildo Anicie i kieruje się w stronę półki. Przynosi kilka innych, większych.

– No, mała, zobaczymy, czy nadajesz się na lodziarę! – Wulgarność oszałamia mnie jeszcze bardziej.

Ewa przytrzymuje przy ziemi największą z zabawek i rozkazuje mi nabić się na nią ustami. W tej samej chwili Anita puszcza mnie. Czuję na plecach nieprzyjemny chłód. Przyglądają się, a ja obejmuję wargami główkę i stopniowo opuszczam się coraz niżej. Centymetr, dwa, trzy… aż odzywa się dławiący odruch wymiotny. Walczę z nim i wygrywam. Udaje się wsunąć zabawkę głębiej. Z oczu płyną mi łzy, ale jestem z siebie dumna. Biją mi brawo. Cieszą się. Szczerze cieszą się z mojego sukcesu.

Kiedy się odsuwam, Ewa nabija się na ten pal swoją wymuskaną szpareczką. Zaczyna na nim jeździć. Dziko i szybko. Widzę, jak po jej twarzy przemyka cień rozkoszy i pchana jakimś pierwotnym instynktem schylam się, żeby polizać jej skarb. Jej klejnocik jest dużo większy od mojego. Ja mam coś na kształt ziarenka grochu przystrojonego różowiutkimi fałdkami. U niej to raczej główka szparagu przypominająca malutkiego peniska. Mam ochotę obejrzeć Anitę. Sprawdzić, którą z nas bardziej przypomina.

Ewa pręży się. Przyspiesza, a potem miękko opada w dół targana skurczami. Wygląda, jakby ją bolało, ale już wiem, że to nie to, że teraz krew krąży w niej z siłą wodospadu, usuwając cały stres, zmęczenie, napięcie. Rozluźnia się i na jej twarzy pojawia się błogi uśmiech. W jej oczach widzę wdzięczność.

Teraz prosi byśmy obie usiadły na kanapie z nogami przyciągniętymi do siebie. Robimy to. Zbliża usta do mojej szparki. Jej język jest ciepły i przyjemnie mięciutki. Kiedy odrywa go, żeby podobną pieszczotą obdarzyć Anitę, robi mi się zimno. Czekam. Po chwili wraca do mnie i widzę, jak liżąc mnie, jednocześnie pieści palcami swoją partnerkę. Po chwili znowu zmienia obiekt zainteresowania i ja czuję na sobie jej delikatną dłoń. Jest bosko. Rozpływam się. Znikają wszelkie granice. Staję się tym, co mnie otacza. Wtapiam się w beżową kanapę niczym kameleon. Jestem dywanem i tapetą. Płomykiem świecy tańczącym na wietrze i popiołem opadającym z kadzidełka. Jestem szczęśliwa. Rozkosz przychodzi powoli. Jęczę i wzdycham pod pieszczotami Ewy. W myślach błagam, żeby nie przestawała. Nie muszę tego mówić. Ona wie. Widzi to w mojej twarzy, jej błogim wyrazie i zamglonych oczach.

Przez chwilę nie wiem, gdzie jestem. Mój świat rozpadł się na kawałki i teraz wracając na ziemię, muszę go powoli poskładać. Niczym puzzle. Dziecięcą układankę. Nie wiedziałam, że to może być aż tak dobre! Samospełnienie. Jestem dumna z siebie i swojego ciała. Z tego, że udało mi się je poznać nieco lepiej i sprawić mu przyjemność. Piana już całkiem znikła i znów muszę dolać sobie cieplejszej wody. Czuję błogość. Chciałabym zasnąć otulona pluskającym ciepłem.

***

Trzydziestoparoletnia bizneswoman. Kobieta sukcesu pragnąca wziąć życie w swoje ręce. Ze łzami w oczach opowiada mi o tym, jak bardzo pragnęła własnego domu. Z mężem ciężko na niego pracowali. Piętrowy, ze spadzistym dachem, pięcioma sypialniami, wielkim ogrodem i tarasem wykończonym w drewnie. Spełnienie tego marzenia stało się koszmarem. Doprowadziło do rozwodu. Przyczyna? Tak naprawdę błaha, ale przez wstyd i zażenowanie nie potrafiła o tym rozmawiać i uleczyć ich związku. A mąż był wspaniałym facetem…

Już jako nastolatka mieszkająca z rodzicami w bloku na dziewiątym piętrze odkryła swój własny sposób na przeżywanie małej śmierci. Nigdzie o tym nie przeczytała. Nikt jej tego nie podpowiedział. Sama to wynalazła. Mogła mieć czternaście czy piętnaście lat, dokładnie nie pamięta. Odtąd łazienka stała się jej ulubionym pomieszczeniem. Ku przerażeniu matki potrafiła spędzać w niej całe godziny. Wychodziła zrelaksowana i szczęśliwa.

Napełniała wannę, kładła się w niej wygodnie i kierowała między nogi silny strumień prysznica. Wodziła nim po wargach, łechtaczce, wejściu do pochwy. Po chwili odnajdywała odpowiednie miejsce i dostosowując strumień, czekała, aż zaleje ją fala rozkoszy.

Nie musiała mieć odpowiedniego nastroju ani fantazjować. Działało zawsze. Żadna inna metoda nie była równie skuteczna. Nigdy nie udało jej się samej doprowadzić do orgazmu w inny sposób, a i kochankowie mieli z tym poważny problem, choć czasem się udawało. Rzadko. Zbyt rzadko.

Kilka miesięcy po ślubie zamieszkali w kawalerce na tym samym osiedlu. Inna wanna. Inna bateria. Inne ciśnienie wody. Przyzwyczaiła się jednak i było jak dawniej. Mąż nic nie wiedział. To był jej mały sekret. Nie chciała go urazić, mówiąc, że woli prysznic. Wstydziła się trochę, ale potrzebowała tego. Nie potrafiła zrezygnować ze zwalającej z nóg ekstazy.

No ale w końcu zrealizowali swoje marzenie. Dom. Piękny dom w pięknej okolicy. Dwójka dzieci bawiących się w ogrodzie. Huśtawka, zjeżdżalnia, piaskownica. Własne jabłka z przedwojennej jabłoni i wspaniały krzak agrestu. Zawsze lubiła agrest.

Słoneczna łazienka przylegająca do sypialni. Wanna gigantycznych rozmiarów. Z jacuzzi. Stylowa bateria. Tylko ciśnienie wody nie to. Ledwo pluskający strumyczek. Próbowała wielokrotnie, ale nigdy się nie udało. Stała się drażliwa. Często bywała przygnębiona. Wybuchała z byle powodu. Nie tylko na męża, ale też na dzieci. Obwiniała się za to, więc robiło się coraz gorzej.

Mąż nie pojmował, co się dzieje. Próbował zrozumieć, nie dopuściła go jednak do swojej tajemnicy. Pozbawiana możliwości szczytowania całkowicie straciła ochotę na seks. Klasyczny ból głowy. Może to błąd, że nie nalegał?

Trafili do poradni małżeńskiej, ale tam też zabrakło jej odwagi. Teraz żałuje. Powinna być z nim szczera. Od początku. Na pewno by go to zabolało, nie ma wątpliwości, ale może ich związek by przetrwał. Dzieci miałyby ojca. Na co dzień, a nie w weekendy.

Smutne, ale ja myślę tylko o tym, że muszę spróbować. Napełnić wannę ekstazą. U nas ciśnienie wody jest wysokie. Powinno się udać. Wstydzę się, że jej nie współczuję, tylko chcę wykorzystać wiedzę, jaką mi przekazała. Niegrzeczna dziewczynka – karcę się, ale gdzieś w środku rosną mi skrzydła, bo wiem, że zaczynam wielką przygodę… i to dzięki własnemu ciału.

Przejdź do kolejnej części – Odkrywając siebie VII

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Ja się czasami poważnie zastanawiam, czy zilustrowanie opowiadania kawałkiem półgołego cycka nie będzie zbyt dosłowne, a tymczasem… 😀

Piękna ilustracja, prawda? 🙂

No… nie bardzo. Wybacz. Pomijam, że jest strasznie dosłowna i kojarząca się raczej ze spamerskimi pornoreklamami, a nie „najlepszą erotyką”, to jeszcze o „piękności” samej modelki można mocno dyskutować. Chociaż może lepiej nie 😀

Ale uwagę przykuwa, nie przeczę! 😛

Fakt, nasze gusta estetyczne zdaje się są skrajnie rozbieżne, ale ja nade wszystko uważam, że każda wulwa jest piękna i każda wyjątkowa. Jestem też przekonana, że naszą cielesność i seksualność koniecznie trzeba odebrać zarówno porno, jak i reklamom. To my decydujemy jak postrzegamy własne ciała i czy pozwolimy wykorzystywać je instrumentalnie. O tym opowiadam w tej historii, o dziewczynie, która odnajduje swoją seksualność, zapoznaje z własną, spychaną wcześniej na boczny tor cielesnością. Wiele kobiet nie śmie sięgnąć po lusterko i zerknąć między uda, rodzą dzieci, a nie wiedzą nawet jak same wyglądają… Tymczasem żeńskie genitalia nie są ani Świętym Graalem, ani puszką Pandory, są po prostu częścią ciała, której należy się miłość i akceptacja, jak każdej innej i jak każdą inną powinniśmy ją znać i wiedzieć jak funkcjonuje (choćby po to, żeby dbać o własne zdrowie).

Pozdrawiam

A.

PS Jestem ciekawa jak inni czytelnicy odbierają podobną ilustrację. Ja po prostu uważam, że pasuje do samotnych zabaw w wannie 😉

Hmm, ja nie idę aż tak daleko w kulturowo-społecznych sądach. Dla mnie kobiecość jest po prostu bodaj najwspanialszyn, najbardziej tajemniczym i fascynującyn jednocześnie elementem niewieściego ciała. I zdecydowanie bardziej wolę ją oglądać w zaciszu domowym. A w ogóle najlepiej, jak zachwyca się nią – oraz dopieszcza 😀 – druga połówka.
Natomiast zdjęcie nie do końca mi pasuje nie dlatego, że jest „brzydkie” czy „gorszące” ale że przywodzi na myśl nie literaturę erotyczną dobrej klasy, a właśnie tanie porno. Ja preferuję w takim kontekście ilustracje znacznie mniej dosłowne. Choć oczywiście ostateczna decyzja zależy zawsze od autorki / autora 🙂

Dla mnie to zdjęcie nie kojarzy się z porno, bo mimo całej swojej dosłowności, nie pokazuje przerysowanej seksualności. Bohaterka zdjęcia nie wsadza sobie wielkiego obiektu, nie masturbuje się i nie próbuje jak najbardziej odsłonić się przed aparatem, a zwyczajnie się myje. Te bąbelki wszędzie dodają całości pewnej „lekkości” i sprawiają, że zdjęcie kojarzy mi się z czymś, co mógłby zobaczyć niewidzialny podglądacz, gdyby wkradł się do łazienki kobiety, która zwyczajnie chce się zrelaksować w wannie, z nie z pornograficznym planem filmowym. A mój Sadysta tylko zajrzał mi przez ramię i stwierdził: „strasznie dosłowne jak na ten serwis, ale w sumie w Opowieści Helleńskiej niektóre ilustracje też były bardzo dosłowne”.

Jednym słowem mamy podobny punkt widzenia 🙂

Brawo, Autorko
Czekam na dalsze odcinku, ale cierpliwości mi nie brakuje.
Uśmiechy,
Karel Godla

Ilustracja godna podziwu, chociaż o estetyce można dyskutować. I to nie dlatego, że ze zdjęciem jest coś nie w porządku, ale po prostu, każdy ma swoją wrażliwość.
Bardzo podoba mi się fragment o bizneswoman. mimo iż w moim odczuciu jest on…smutny.
Świetny tekst Autorko 🙂
Pozdrawiam serdecznie.

Owszem, jest smutny, jak wiele innych bezsensownych tragedii wynikających z tego, że bagatelizujemy znaczenie naszej seksualności i z tego, że nie potrafimy o niej rozmawiać. No, ale na sensowną edukację w tym zakresie nie ma co liczyć, więc sami musimy się doszkalać 🙂

Bardzo przyjemny w lekturze odcinek.

Zarówno solowego igraszki głównej bohaterki, jak snute w tym czasie fantazje niezwykle apetyczne… Z kolei historia bizneswoman dojmująco smutna. Stanowi pouczające świadectwo tego, czym kończy się brak komunikacji w związku.

Jestem autentycznie ciekaw, gdzie zaprowadzi narratorkę rozpoczęta właśnie przygoda. Tak więc bez zwłoki, zabieram się za kolejny rozdział!

Pozdrawiam
M.A.

Osobiście wierzę, że problemy z komunikacją są przyczyną wielu nieszczęść na różnych płaszczyznach. Zapewne te poglądy mają wpływ na moją twórczość ;p

Pozdrawiam

A.

Napisz komentarz