Tęcza (Ania)  3.69/5 (107)

15 min. czytania

Źródło: Pixabay

Niniejszy tekst jest kontynuacją miniatury „Pizza”, dostępnej tutaj

Został napisany na życzenie Czytelników i, jeśli wyrazicie taką wolę, może mieć swój dalszy ciąg…

 

***

Aga, łakomie pochłaniając pizzę z salami, przygląda się koleżankom. Zawsze zastanawiała się, która z nich ma największe doświadczenie. Raczej nie Wiola, zgrywająca ekspertkę; oczywiste też, że nie słodka i niewinna Kamila o złudnie kobiecej urodzie. Czyżby pewna siebie ale chłodna Sylwia? Jakoś nie wyobraża jej sobie w skotłowanej pościeli. Za to Zośka musi chyba uprawiać wyłącznie cyberseks, wiecznie przyssana do komórki. Może zresztą uprawia po mistrzowsku… świntuszenie jest przecież takie przyjemne!

Fantom grzecznie leży, jedynie wzdychając i jęcząc od czasu do czasu, nawet ręce trzyma po bokach, choć wcale nie zabraniały mu się dotykać. Fiut sterczy wyzywająco. Duży, dumny i pewny siebie. Wielu by się pewnie wystraszyło, ten najwyraźniej zamierza stawić im wszystkim czoła. Czy to przypadkiem już nie brawura?

Nasłuchawszy się o bezwstydnych zabawach gimnazjalistów, przecież jeszcze młodszych niż one, umalowały usta na intensywne, wyraziste kolory. Zwykłymi, brudzącymi pomadkami, jakich nie użyłyby na co dzień. W końcu nie mają utrzymać się długo, a jedynie zostawić po sobie ślad. Nie żeby chodziło o rywalizację – no, może odrobinę – ale o zrobienie czegoś szalonego. Niedorzecznego.

Nie wyobraża sobie dwunasto- czy trzynastolatek samodzielnie wpadających na równie absurdalny pomysł. Podejrzewa, że te wszystkie słoneczka czy tęcze to wymysł postarzałych frustratów fantazjujących o lolitkach. Nie zdziwiłaby się, gdyby któryś zatrudnił kilka nieletnich kurewek do podobnych eksperymentów.

Cieszy się, że nie padło na Damiana. Ani na Grzesia. Niewinna rozrywka mogłaby okazać się najbardziej żenującym doświadczeniem seksualnym. Wyszłyby na niezłe szmaty, szczególnie, gdyby chłopaki rozpaplali, co niestety jest bardzo prawdopodobne. Później się jeszcze dziwią, że żadna nie daje się zmacać! Ciekawe, kurna, czemu!

Z obcym i starszym jest łatwiej, większa też szansa, że nie będzie chlapał jęzorem, a nawet jeśli, może nigdy więcej się nie spotkają. Poza tym, z nie do końca zrozumiałego powodu, czuje, że mają nad nim władzę, że on naprawdę im się oddaje, a nie jedynie przyzwala.

Wiola nieznośnie powoli wsuwa monstrualnego penisa między swoje krwiście czerwone wargi. Mężczyzna wydaje z siebie zdławiony pomruk, gdy cała żołądź zostaje otulona miękkim i ciepłym ciałem, leży jednak nieruchomo, całkowicie posłuszny ich zachciankom. Wszystkie patrzą jak zahipnotyzowane. Ten widok zapiera dech w piersi: mocno rozdziawione usta, rumieniec na policzkach, błyszczące oczy i blond kosmyki niesfornie opadające na blade policzki. Dziewczyna łyka głęboko, krztusząc się, w kącikach oczu zbierają się łzy, ale i tak zaciskając wargi zostawia czerwony ślad ledwie za połową długości. Uniósłszy głowę, kręci nią rozczarowana.

Kolejna podchodzi Sylwia, wysoka szatynka z wyniosłym wyrazem twarzy i ustami pomalowanymi na mroczny, fioletowy odcień. Nie stara się, nie obejmuje fiuta szczelnie, po prostu otwiera szeroko usta i niemal bezdotykowo załatwia sprawę, zamykając je tylko na ułamek sekundy, ciut wyżej niż poprzedniczka.

– Śmiało – Aga zachęca Kamilę. – Po prostu spróbuj, w zupełności wystarczy jak weźmiesz samą główkę.

Brunetka o zmysłowych, kobiecych kształtach i pięknych, wyrazistych oczach pochyla się nieśmiało nad mężczyzną. Spogląda mu prosto w oczy, są zamglone, jakby nieobecne, ale ich właściciel uśmiecha się ciepło. Dziewczyna chwyta penisa u nasady i przygląda mu się z bliska. Żółtawa gumka sprawia, że kolor wydaje się mniej żywy, pachnie też sztucznie słodko. Bananowa? W pełni swobodny, nie taki uciśniony, wydawał się bardziej apetyczny. Wręcz smakowity.

– Jeśli nie chcesz, nie musisz – poucza Sylwia. – W łóżku generalnie nic nie musisz i nie daj sobie wmówić niczego innego. Po prostu ma być dobra zabawa.

– Ale ja chcę – szepcze Kamila.

– Gdy tylko liżesz albo bawisz się ręką też jest fajnie – zapewnia Aga, debiutantka jednak już nie słucha, skupiona całkowicie na swojej zabawce.

Jasnoróżowe usta obejmują żołądź, niby niepewnie, ale z entuzjazmem. Doręczyciel pizzy mruczy i zaciska pięści, żeby nawet się nie poruszyć. Skoro właśnie ta dziewczyna jest najmniej doświadczona, przy niej musi wykazać największą samodyscyplinę. Nie wolno ponaglać ani naciskać, bo nic nie wyjdzie z tej ich nieformalnej edukacji seksualnej.

Pusty zbiorniczek prezerwatywy nieprzyjemnie łaskocze w podniebienie, Kamila zmienia więc nieco kąt. Guma nie jest też najmilsza w dotyku. Ani najsmaczniejsza. Sam penis wydaje się natomiast zachęcający. Choć duży. Sprężysty. Jędrny. Jakby ssała dorodną śliwkę. Nigdzie się nie spieszy. Bada. Poznaje. Wśród zduszonych jęków i pomruków. Wolałaby chyba intymnie, we dwoje, brak jej jednak odwagi. Sama nie ściągnęłaby żadnemu chłopakowi spodni. A jest jeden taki…

Zostawia swój ślad znacznie wyżej niż koleżanki, u samej góry trzonu, nieco mniejszego w obwodzie niż kształtne zwieńczenie organu. Fantom drży, gdy wypuszcza tę jakże wrażliwą część jego ciała z gorących ust. Z trudem powstrzymuje się przed poproszeniem o więcej. Wszystkie dziewczyny są piękne, ale z jakiegoś powodu właśnie ta najbardziej przypadła mu do gustu. Może ze względu na szczerość, na nie odgrywanie żadnych ról?

O dziwo, mimo długiej zabawy, Kamila nie rozmazała szminek koleżanek, po sobie również zostawiając ładny, wyraźny ślad. Początkowo bała się, że wszystko rozpaprze, psując końcowy efekt. Okazało się jednak, że można połączyć zabawę z nauką… z edukacją…

– Rusz się! – Wiola popędza najmniej zainteresowaną zabawą Zośkę.

– Zaraz – rzuca znad komórki ponaglana kumpela. Koleś jej nie leży. Typowy samiec alfa. Dyskotekowy amant. Ona zawsze lubiła nieśmiałych chłopców. Szczupłych. Rumieniących się. Przy dziewczynach skromnie spuszczających wzrok. Do tego koniecznie niedoświadczonych! Uwielbia uczyć. Deprawować. Kolekcjonować kolejne pierwsze razy. Ten tutaj nie stanowi żadnego wyzwania i nie ma kompletnie nic do zaoferowania. Pewnie dziwkarz – myśli z niesmakiem.

Odkłada komórkę, wstaje, demonstrując swój brak zainteresowania, i przygląda się sterczącej pale. Z kpiącym półuśmiechem celuje swoimi ciemnoróżowymi ustami dokładnie między fiolet a jasny róż, niemal idealnie zapełniając powstałą lukę. I choć jedynie lekko muska napęczniały organ, mężczyzna tryska właśnie wtedy, gdy ma go w ustach. Odsuwa się z niesmakiem. Dobrze, że choć był w prezerwatywie i uniknęła kontaktu z jego obmierzłą spermą!

– No i zepsułaś! – fuka Wiola. – A zamierzałam zrobić zdjęcie naszej pięknej tęczy!

– Fakt, popatrz – zwraca uwagę Sylwia. – Wyszło idealnie, jedna pod drugą. Czerwony, fioletowy, ciemny i jasny różowy… Jakbyśmy się umówiły, nie wyszłoby równie dobrze.

– Ale brakuje jeszcze Agi – wtrąca Kamila.

– Owszem. – Agata podchodzi i bez trudu bierze w usta całego, sflaczałego penisa, odciskając zielony ślad wokół jego nasady. – Mówiłam, że was zdeklasuję. – Śmieje się zadziornie.

Zuchwały dotąd mężczyzna peszy się nagle, jakby pewność siebie uszła z niego wraz z wytryskiem. Sięga nawet po poduszkę, chcąc się choć symbolicznie zasłonić.

– Zostaw! – Oburza się Sylwia. – Jeszcze z tobą nie skończyłyśmy! Fotkę i tak pstrykniemy.

Sięga po komórkę, ale wtedy fantom odzyskuje rozum, widać ukrwienie mózgu wyraźnie się poprawiło, kiedy maczuga opadła.

– Nie! – protestuje zdecydowanie. – Żadnych zdjęć!

– Daj spokój… nikt cię po fiucie nie pozna, aż tak charakterystyczny nie jest. – Wiola popycha go z powrotem na miejsce, gdy tylko próbuje wstać. Sylwia w tym czasie szybko pstryka zbliżenie na pokurcza ubranego w wymazaną szminkami prezerwatywę.

– Niemal promocja LGBTQ – śmieje się. – Może kolory nie do końca takie, jak powinny być, ale wygląda super.

Zdjęcie wychodzi nieostre, jednak nie próbuje powtarzać, bo gość wygląda na nieźle zirytowanego.

– Teraz już możesz zdjąć. – Aga trąca palcem penisa, a ten o dziwo nieznacznie drga pod tym dotykiem, przybierając nieco na objętości. – I umyć go.

Gość przygląda im się uważnie. Jakby patrzył na wariatki. Wcześniej podniecenie nie pozwalało się skupić, teraz jednak dostrzega absurd sytuacji. Został zabawką w ręku pięciu ciekawskich gówniar, które najwyraźniej nie zamierzają skorzystać z niego dla własnej przyjemności, a jedynie trochę się pobawić, niczym szmacianą laką. One, w przeciwieństwie do niego, są w pełni ubrane. Opanowane. Licho wie, czy choć trochę podniecone.

Wzdycha. Nie ma chyba dość samodyscypliny, żeby wyjść. A powinien. Nic dobrego z tego nie będzie. Najwyżej odrobina przyjemności, później tylko wstyd. Ładne są, fakt, co do jednej. Mogłyby być spełnieniem mokrych, męskich fantazji, gdyby tylko egoistycznie sięgnęły po swoje. Bezczelnie brały.

– No, nie mów, że nie masz siły ruszyć dupy – prycha Wiola. – Brudasie.

Ja ci dam brudasa! – myśli, ale jedynie kręci z rezygnacją głową i wstaje. Rozgląda się, sięga po chusteczkę higieniczną i zdejmuje gumkę. Rzeczywiście wygląda zabawnie z kolorowymi pasami szminek, jeden przy drugim. Tylko zielony się nie załapał, cały odbity na skórze jego wzgórka łonowego. Zawiązuje supeł. Kiedy znika na chwilę w łazience, dziewczyny robią małą naradę.

– I jak? – wypytują Kamilę. – Trzymamy się planu, czy chcesz czegoś innego?

– Może pobawisz się nim spokojnie, żeby poczuć jak rośnie w dłoni? – proponuje Sylwia.

– O tak! – Dziewczynie aż świecą się oczy.

– A co ze mną? – wtrąca się Wiola.

– Jezu! – Zosia odrywa się od błękitnego ekraniku. – Tobie ciągle mało. Użyjesz go, jeśli szybko się zregeneruje, jak nie, najwyżej za karę wyruchasz kabaczkiem w dupę.

– Kabaczkiem? – Aga się krzywi.

– Nie, no tą… – Zośka próbuje sobie przypomnieć. – Oberżyną!

– Oberżyna jest ogromna. – Z twarzy Agaty nie schodzi wyraz zniesmaczenia.

– Ale nie od czapy nazywana gruszką miłości…

– Chyba dla bardzo ambitnych, starych bab. – Zielonousta dziewczyna nie odpuszcza.

– Porąbane jesteście – krótko podsumowuje Sylwia. – Na szczęście pierwszeństwo ma Kama i zrobi co zechce.

– Przydałoby się trochę prywatności… – nieśmiało duka sama zainteresowana.

– Byle nie za dużo – oponuje Wiola.

– Hmmm… – Agata się zastanawia. – Możecie się przenieść na sofę do gabinetu ojca, ale pod warunkiem, że nie będziecie niczego dotykać. I zostawisz uchylone drzwi, nie chciałabym cię zostawiać całkiem samej z obcym facetem.

– Koniecznie zabierz gumki. – Sylwia podaje również pudełko chusteczek higienicznych i lateksowe rękawiczki. – Powodzenia – dorzuca, gdy koleżanka bierze od niej wszystkie akcesoria.

Skołowanemu mężczyźnie wskazują tylko drogę, nie pozwalając dojść do słowa, choć ten zdaje się chcieć zadać jakieś pytanie. Albo coś wyjaśnić.

– Kamila czeka! – Wiola popycha go w stronę drzwi.

Zmysłowa brunetka wydaje się poddenerwowana. Nie patrzy w oczy. Nie wie, co ze sobą zrobić. Gdzie podziać ręce. On tym bardziej musi zachować spokój, pomóc jej się rozluźnić. Podchodzi więc spokojnie do kanapy i siada. Nagi, z szeroko rozłożonymi nogami. Jaja opadają na ciemnobrązową skórę, a miękki fallus kładzie się na nich. Wystarczy jednak, że dziewczyna rzuca ukradkowe spojrzenie w jego stronę, aby zaczął bezczelnie pęcznieć.

– Podobno chciałaś poczuć jak rośnie w dłoni, lepiej się pospiesz, bo znów przegapisz ten moment – rzuca wesoło, jednocześnie poklepując miejsce obok siebie.

Zaskoczona dziewczyna wykonuje kilka trudnych do zdefiniowania ruchów, ale po chwili okręca się i ciężko opada na mebel. Skóra trzeszczy. Chwyta jej dłoń i kładzie sobie na przyrodzeniu. Już nie sflaczałym, choć jeszcze nie twardym.

Kamę zaskakuje aksamitność. Pierwszy raz dotyka penisa bez żadnej bariery. Na dodatek w półerekcji, sprężystego, podatnego… pulsującego. Z każdą sekundą rośnie i twardnieje, nie musi nawet nic robić. Gładzi delikatnie to obce, egzotyczne, stworzenie, takie dziwaczne, inne. Jeszcze chwilę temu skierowane w dół, wiotkie, podatne na wyginanie we wszystkie strony, teraz rwące się do góry i po odchyleniu, sprężynujące do swojej pionowej pozycji.

– Obejmij go – mężczyzna prosi łagodnie. – Całą dłonią.

Jęczy, gdy dziewczyna spełnia życzenie. Niby chwilę wcześniej miał orgazm, silny, niekontrolowany, a jednak nadal reaguje niczym szczyl. Gówniarz niepanujący nad pożądaniem. Fakt, że dawno nie dupczył, ale bez przesady…

– Trochę mocniej zaciśnij – podpowiada, gdyż dziewczątko jest nader nieśmiałe. – Poruszaj trochęęę… – z trudem kończy, Kamila bowiem zaczyna zgłębiać wspomniane wcześniej przez koleżankę tajemnice napletka.

Delikatna skórka ją fascynuje. Najdelikatniejsza jakiej kiedykolwiek dotykała. Cieniuteńka, niemal przezroczysta. Podwójna. Przesuwająca się po samej sobie bez tarcia. Nawet kolor jest znacznie przyjemniejszy dla oka: trzonu i napletka brązowawy, żołędzi purpurowy, błyszczący wilgocią leniwie wydostającą się ujściem cewki moczowej. Zaskakująco dużym jak na dziurkę służącą wyłącznie do sikania.

Kropelka gęstego, przezroczystego śluzu przypominającego rosę aż kusi, żeby ją zlizać. Kamila bezwiednie pochyla głowę, przygryza dolną wargę i już ma wyciągać język, gdy uświadamia sobie, że miała dbać o bezpieczeństwo. Obiecała. W końcu to obcy gość z nieznaną historią seksualnych ekscesów. Łatwy. Chętny. Przeleciałby je wszystkie, gdyby wyraziły taką ochotę. Faceci to kurwy – myśli. Cofa się, luzuje nawet uścisk.

– Pokaż, jak robisz to sam… – mruczy mu prosto do ucha, przytulając się do muskularnego ciała, tak różnego od jej. Ona jest cała miękka, krągła, puszysta, on twardy i żylasty. Ma ochotę badać te różnice, poznawać bliżej, eksplorować. – Proszę. – Uśmiecha się ciepło.

Podkurcza nogi, jedno ramię opiera o męski bark, dłonią sięgając płatka ucha, drugie prostuje, z penisa przechodząc na jądra. Ugniata delikatnie, pod palcami doskonale wyczuwając obłe kształty. Rzeczywiście w dotyku przypominają nieco jajka. Ugotowane na twardo, obrane ze skorupek, oczywiście mniejsze, ale sprężyste, od góry uczepione dość rachitycznych przewodów.

Mężczyzna chwyta zadziornie sterczący organ, otacza go wszystkimi palcami i zaczyna wykonywać ruchy góra-dół, niespieszne, choć zdecydowane. Kamila czuje, jak skóra pod palcami naciąga się i luzuje na przemian. Zaciekawiona patrzy na żołądź raz po raz wychylającą się spod napletka. W tej rytmiczności jest coś hipnotyzującego. Sama zresztą goniąc własnego króliczka, przekonała się, że powtarzalność ma znaczenie. Złapanie taktu. Jakby łechtaczka była struną…

– Daj – szepcze. – Teraz ja spróbuję.

Z pewnym trudem powtarza jego ruchy. Penis, choć twardy, wygina się we wszystkie strony i załamuje, gdy dłoń schodzi z trajektorii.

– Ostrożnie. – Mężczyzna uśmiecha się łagodnie. – To żyje.

Skonsternowana Kama na chwilę przerywa. Nigdy wcześniej nie dotykała męskiego członka. Koleżanki oczywiście twierdziły, że jest prostszy w obsłudze niż cep, ale ona ciągle czuje się zagubiona. Przecież może coś zrobić nie tak, sprawić ból albo dyskomfort. Zawstydzić… Ją by zawstydzało, gdyby ktoś równie uważnie przyglądał się jej kuciapce. I jeszcze niezdarnie majstrował przy oprzyrządowaniu. Nazywał fantomem do ćwiczeń.

Dotykanie penisa jest jednak przyjemne, tak po prostu. Przesuwanie napletka w górę i w dół, głaskanie, ugniatanie. Wyczuwalne pod palcami drgania podniecają. Podobnie pęcznienie. Zapach. Nienachalny, może nawet wręcz subtelny, coś między drzewem sandałowym a kadzidłem, jakby przydymiony, senny i jednocześnie pobudzający. Wiercący. Wwiercający się, nie tylko w nozdrza, ale głównie w głowę, w te podatne na łaskotanie, zboczone rejony.

Nie ma doświadczenia, fakt, ale ma fantazje i potrzeby. Pragnienia. Chcice. Żądze. Ciało dopomina się o swoje, nawet jeśli brak jej wiary w możliwość realizacji wymyślnych scenariuszy. Jeden dotyczył zakucia nagiego kolegi w dyby i sprawdzenia jak reaguje na różne rodzaje dotyku, w różnych miejscach. Nawet na zimne ostrze sunące po skórze. Nie zrobiłaby mu krzywdy, chciałaby jednak, żeby przez chwilę się bał, nie mając pojęcia, jak daleko może się posunąć. W marzeniach lęk przyprawiał go o dreszcz, ale bynajmniej nie pozbawiał erekcji, wręcz przeciwnie.

Teraz, mając swobodny dostęp do swojej pomocy edukacyjnej, ma prostsze pragnienia, mniej w nich finezji i okrucieństwa, więcej ciekawości. Nagie ciało, choć muskularne i potężne, wzbudza tkliwość. Na swój sposób wydaje się bezbronne.

Wcześniej, podczas orgazmu, mogła obserwować jego twarz, wsłuchiwać się w dzikie pomruki. To oczywiście zadziałało na wyobraźnię, ale chciałaby z bliska zobaczyć sam organ, kiedy wypluwa z siebie kolejne porcje nasienia. Popatrzeć, jak kurczy się i opada z sił. Podświadomie wyczuwa, że to uzależniający widok. Kiedy przypadkiem trafiła na projekt Beautiful Agony, godzinami nie mogła oderwać oczu od twarzy szczytujących ludzi. Obojga płci, wszystkich ras. Byli piękni! Co do jednego! Pokazywali swoją intymność, choć nie swoją nagość. Tacy normalni. Grzeczni. Czasem zawstydzeni. Tyle, że jakby nie patrzeć to było zapożyczone, płaskie doświadczenie, mimo poczucia uczestniczenia w czymś wyjątkowym, bezosobowe. Tutaj miała żywego człowieka. Przez chwilę na wyłączność. Gotowego dać jej znacznie więcej. Coś unikatowego, szytego na miarę.

Pulsująca wilgoć między udami przypomina o sobie. Taka żywa, głośna, nachalna. Zapewne głodna kontaktu z tym wielkim, sterczącym palem, chciałaby wybrzmieć, obscenicznie mlaskać, chlupotać, przelewać się…

Nie poprosi obcego faceta o pieszczoty, nie upadła jeszcze tak nisko, ale dzierżąc w dłoni jego berło, zastanawia się, jak by to było, gdyby on swoimi wielkim łapskami, tak sprawnie obrabiającymi penisa, zaczął obrabiać ją, tę czeluść przepastną żyjącą czasami własnym życiem. Teraz. Natychmiast. Bez żadnych ceregieli. Certolenia się.

Zaciska uda na własnej ręce, ociera się, przygryza wargę, by nie pisnąć, bo doznania są aż za przyjemne, odnosi wrażenie, że przez materiał wyczuwa własną wilgoć. Synchronizuje ruchy obu rąk. Tak! To zdecydowanie jest to! Popiskuje cichutko, skupiona na doznaniach, już nie rejestruje jego reakcji, nie patrzy na nic, po prostu egoistycznie bierze.

Orgazm uderza z potężną siłą, przyprawiając o zawrót głowy i choć przestaje ruszać którąkolwiek z rąk, po chwili czuje na dłoni gorące, gęste nasienie, spływające powoli w dół. Otwiera oczy. On wygląda na równie zmęczonego i zaskoczonego. Dziwnie jest dzielić podobnie intymny moment z zupełnie obcym człowiekiem, opiera jednak głowę na jego ramieniu i pozwala sobie na delektowanie się słodką chwilą rozleniwienia. Rozkosznie błogą…

– Co tu tak cicho? – Nastrój psuje Wiola. – Pozabijaliście się?

Przyjaciółka staje jak wyryta, dostrzegłszy spoczywającą na sofie parę. Nagiego mężczyznę i ubraną dziewczynę, mimo tej dysproporcji sprawiających romantyczne wrażenie. Sielskie. Gdyby nie znała kontekstu, pomyślałaby, że są zakochani.

Po chwili zawahania uśmiecha się, podchodzi bliżej i siada koło Kamili. Przytula się do jej boku.

– Podobało się? – wyszeptuje pytanie prosto do ucha, przyprawiając tym koleżankę o przyjemny dreszcz i wywołując gęsią skórkę.

– Uhm… – Za odpowiedź musi wystarczyć pełen zadowolenia pomruk.

– A pożyczysz mi go? – Lekko skubie wargami płatek.

– Może…

– Moje zdanie się tu nie liczy? – mężczyzna pyta sennie.

– Ani trochę. – Wiola nie pozostawia mu złudzeń.

– A mojego kutasa?

– Też nie! Wątpię zresztą, żeby stawiał opór. – Dziewczyna odchyla się, żeby spojrzeć na naiwniaka wierzącego, że mógłby oprzeć się urokowi świeżych, dziewczęcych ciał. Krzywi się, widząc spermę oblepiającą dłoń Kamili. – Co ci mówiłam o bezpiecznym seksie? – pyta kąśliwym tonem. – Nie masz pojęcia w jakie brudne dziury wkładał. Może jest pasterzem-hobbystą i w wolnym czasie posuwa owieczki… albo nie umył się po brudnym analu… albo… – Bierze głęboki wdech, najwyraźniej zamierzając wymieniać coraz bardziej absurdalne i coraz mniej prawdopodobne przypadki, jednak przerywa jej gwałtownie wstający z sofy mężczyzna.

– Wypraszam sobie! – po raz pierwszy podnosi głos. – Nigdy nie odbyłem stosunku z żadnym zwierzęciem, nawet jeśli niektóre kochanki nazywałem sukami, a penisa często i dokładnie myję!

– A badasz się na choroby weneryczne? – Wioli jego tyrada bynajmniej nie uspokaja.

– Yyyyy… – Za to jej pytanie zbija fantoma z tropu.

– Tak myślałam. A na lateks pewnie masz alergię, co?

– Nieee… – Chłopina pąsowieje pod krytycznym spojrzeniem.

– Antykoncepcja to jedna sprawa, bezpieczny seks druga. Kama, proszę cię nie bierz z niego przykładu i zapamiętaj, że całą masą paskudnych chorób można się zarazić nie tylko przez kontakt genitaliów z genitaliami, ale również oralnie. I oczywiście przez kontakt z krwią, nawet śladową jej ilością, i innymi płynami ustrojowymi, więc trzeba uważać na wszelkie zadrapania. Fisting zawsze robić w rękawiczkach – dorzuca na koniec złośliwie. – Szczególnie analny, bo śluzówka łatwo pęka. A jak gość nie zrobi sobie lewatywy, jeszcze można się gównem upaprać. Rękawiczkę po prostu wyrzucisz, ręki sobie nie odrąbiesz. Ani nie wygotujesz.

– Wystarczy umyć… – wtrąca nieśmiało Kama.

– Po swoim gównie, może, ale nie po cudzym! – Wiola próbuje zachować powagę, jednak nie bardzo jej to wychodzi. Obie dziewczyny zaczynają się histerycznie śmiać. Ten śmiech przyciąga pozostałe, nawet Zosię przyklejoną ciągle do komórki.

– Z czego się śmieją? – pyta mężczyznę skonsternowana Aga.

– Najwyraźniej ze mnie. – Brzmi na urażonego.

– Jakby było z czego. – Zosia odrywa na moment wzrok od ekranu i obrzuca go obojętnym spojrzeniem.

Niezrozumiany przez nikogo samiec wraca do salonu, zaczyna się demonstracyjnie ubierać. Taki zły! Taki wykorzystany! Przez niedojrzałe pannice igrające z jego jakże dojrzałym podnieceniem…

– Obrażony? – Sylwia pyta z wyraźnym rozbawieniem.

– Tak! – warczy.

– Szkoda, bo chętnie bym się jeszcze pobawiła… – Stojąc w kuszącej pozie, powoli odpina kolejne guziki bluzki. Po drugim spomiędzy rozchylonego materiału zaczyna wyzierać cieniutki, koronkowy staniczek okrywający średniej wielkości, jędrne i zawadiacko sterczące w górę piersi. Dorodne grejpfruty.

– Ale ja nie… – Mężczyzna głośno przełyka ślinę, bo choć jest wściekły, nie potrafi oderwać wzroku od ofiarowywanej mu nagości. Mimo dwóch orgazmów kutas ożywa, drga i unosi się lekko w niezapiętych jeszcze spodniach. – Cholera – mruczy, bezładnie walcząc z paskiem.

– Zostań jeszcze chwilę. – Do próśb dołącza się Agata z tymi swoimi dziwacznie zielonymi ustami iskrzącymi brokatem. Podchodzi od tyłu i kładzie dłonie na muskularnych plecach. – Jesteś taki śliczny – szepcze. – Nie nasyciłyśmy się tobą. – Sięga w górę do barków i zaczyna je masować. Z zaskakującą wprawą.

– Nie daj się prosić… – Sylwia również podchodzi bliżej, a jej piersi wypełniają mężczyźnie całe pole widzenia.

– Nie dam to się obrażać. – Najwyraźniej nie zamierza łatwo ustąpić.

– Wiola też będzie milsza – obiecują. – Prawda? – Naciskają na złośliwą koleżankę.

– Jeśli wam zależy… – Ta niezbyt chętnie się zgadza, krzywiąc swoje kurewsko czerwone usta, pasujące zresztą do ciemnych, błyszczących inteligencją i wrednym charakterem oczu.

– Widzisz. – Drobne dłonie rozpinają pasek, który przed chwilą, nie bez trudu, udało mu się zapiąć.

– Nie! – Mężczyzna wykręca się i odpycha dziewczynę. – Nie ma mowy! Wyzywała mnie od koprofili i zoofili.

– Nieprawda… – Wiola mruczy przeciągle. – Po prostu ostrzegałam koleżankę, że musi być ostrożna.

– A ty nie musisz? – Doręczyciel pizzy wpatruje się w nią uporczywie.

– Nieee… ja jestem niezłą zdzirą, jak nie od ciebie, zarażę się jakimś paskudztwem od kolejnego, ale przynajmniej wiem, za co płacę, Kami natomiast jest jeszcze niewinna. Nigdy nic.

– I jaka to, kurwa, różnica? – Gościa wyjaśnienia wydają się bardziej rozdrażniać, zamiast uspokajać.

– Zasadnicza! – Wiola zaczyna się głośno śmiać.

– Dajcie spokój… – Sylwia próbuje wszcząć pertraktacje.

Nieskutecznie. Mężczyzna schyla się, zbiera z podłogi swoje rzeczy i półnagi, z rozpiętym rozporkiem, kieruje się zamaszystym krokiem w stronę drzwi.

– Pieprzcie się! – wrzeszczy. – Dobrze, że ja tego nie zrobiłem! Jeszcze zebrałbym te wszystkie france…

Przystaje na chwilę, natrafiwszy na smutny wzrok pulchnej brunetki. Ona akurat od początku wydawała się słodka i ciepła, taka kobieca i rozczulająca. Kręci z rezygnacją głową. Nie ulegnie. Nie będzie dłużej zabawką w ich ręku. Już wcześniej powinien był wykazać się większą siłą woli, ale któż nie uległby pięciu ponętnym nastolatkom? Wszystkim pięknym, choć na różne sposoby.

Wychodzi, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Niniejszym wyrażam wolę, abyś kontynuowała…. i nie zgubiła uroku w kolejnych częściach (mam nadzieję, że kontynuacja nie będzie zdawkowa).
Uśmiechy,
Karel

Miło mi to słyszeć – szczególnie, że jesteś wymagającym czytelnikiem 🙂

Super. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych. Napisany z pazurem, na szczęście mało w nim wulgaryzmów. Maczuga… świetne określenie. Pisz więc bo niewiele jest dobrej erotyki.
Pozdrowionka

Dziękuję za słowa zachęty, choć skoro na kilkuset czytelników raptem jedenastu wystawiło ocenę, a dwóch wyraziło wolę przeczytania kontynuacji, chyba jednak moja opowieść nie wpasowała się w ich gusta… Niemniej zdarzało mi się pisać dla jednego odbiorcy, więc może napiszę dla dwóch… Ostatecznie sama też dobrze bawiłam się razem z dziewczynami 🙂

Nie Smuć się. Po prostu nie Trafiłaś w czas. Ostatni miesiąc przed wakacjami, ludzie dopinają pewnie urlopy, do tego pogoda wyciąga z domu. Napiszesz coś po wakacjach i znów Będziesz miała setki odsłon.

Sęk w tym, że odsłon jest całkiem sporo… brakuje natomiast sprzężenia zwrotnego ;p

To masz trzeci głos za kontynuację. Fakt teraz generalnie jest jakiś zastój pisarsko-czytelniczy a i o komentarze coraz trudniej. Co do samej treści . Wyraziście zarysowałaś postacie dziewczyn , koleżanek a jednak różniących się znacznie zarówno doświadczeniem jak i charakterem . Co do zachowania obiektu seksualnego trudno mi sobie wyobrazić co facet w takiej sytuacji może czuć . Poza tym że chyba wyborów za niego , dokonuje jego organ. Pozdrawiam

Właśnie w tym tkwi sedno: penis przejmuje kontrolę, dopiero później przychodzi refleksja…

Kurczę, tylu kurierów i dostawców żarcia nawiedza każdego miesiąca moje domostwo… Taki zmarnowany potencjał doświadczalny i edukacyjny… 😛

Oczywiście, wyrażam wolę i ochotę na dalszy ciąg 🙂

Komentarz interwencyjny? ;D ;D ;D

W jakim sensie? 😀

Motywacyjnym ;p

Dosyć przerażająco zboczone opowiadanie 🙂 Dobra robota!

Przerażająco? 😮

Ani przerażająco, ani zboczone 🙂

ot, młodzieżowe eksperymenty z seksualnością. Wszyscy tam byliśmy, w tych czy podobnych okolicznościach 🙂

Pozdrawiam
M.A.

2019-06-11 AT 02:48 – komentarz dla lansu, powinno się takie usuwać.

Tak na marginesie – mało kolorowa ta tęcza. Jak nie tęcza.
Ale może to i dobrze.
Uśmiechy,
Karel

Napisz komentarz