Wracam z pracy do domu. Jest ciepły wiosenny dzień. Na jednym z przystanków, po drodze, stoi szczupła brunetka i macha ręką, próbując coś zatrzymać. Biorę. Wjeżdżam w zatoczkę i hamuję. Ona otwiera drzwi i pochyla się, by nawiązać kontakt.
– Wracam do domu, więc jeśli pani potrzebuje dalej niż do Grodziska, to nie pomogę.
– Właśnie do Grodziska potrzebuje. Autobus mi uciekł.
– No to wskakuj.
Siada na siedzeniu pasażera i zapina pas. Mocno oddzielając od siebie piersi, dociskając do ciała luźną bluzę. Mogę ja śmiało posądzić o duży biust. Ciekawe, co z resztą? Taka pora roku, że jeszcze te dziewczyny ogacone, trudno zbyt wiele wywnioskować. Ale buzię ma fajną. Duże, niebieskie oczy, zadarty nosek, pełne, wyśmienite usta.
– Zrobisz mi za tę podróż loda.
– Dobra.
Co kurwa?! Pojebało ją?
– Żartowałem.
– Trudno.
„Bez jaj. Przecież takie rzeczy się nie zdarzają. Po jaką cholerę ja się odezwałem? Teraz nie przestanę o tym myśleć. A ona siedzi, jak gdyby nigdy nic. Nic ją to nie obeszło. Chciałem ją zawstydzić, rumieńce zobaczyć, spuszczony wzrok, coś takiego. A ona mi na to „Dobra”. No, porypana jakaś.” – Dalsza droga zlatuje bez słowa. Wjeżdżamy do miasta, a za tablicą o tym informującą, natychmiast się odzywa:
– Możesz mnie tu wyrzucić. Dojdę sobie.
„No, ja nie wątpię. Pewnie dwie minuty po tym, jak zamkniesz za sobą drzwi domu. W korytarzu, oparta o ścianę. Z palcem. Z palcami w cipce. Nie ma mowy, nigdzie nie idziesz. Muszę wiedzieć gdzie mieszkasz.”
– Zawiozę panią. Proszę powiedzieć dokąd?
– Najpierw: „Zrobisz mi loda.” – Pasażerka przypomina jego słowa. – A teraz: „Proszę pani”, ciekawe. Mieszkam na Okrężnej.
– Taki nieudany dowcip.
Podjeżdżam pod bramę szeregowca i wysiadam, żeby otworzyć jej drzwi. Ona okazuje się jednak szybsza. Gdy opuszcza wnętrze samochodu, wydaje się szczerze zdziwiona moją obecnością na zewnątrz. Szczerze powiedziawszy, ja również. Żegnam się nieskładnie. Wsiadam do auta i pospiesznie się oddalam.
Kurwa. Co ja wyprawiam? Jedno słowo potrafi zrobić ze mnie śliniącego się kundla, wąchającego babskie tyłki. Jadę do domu. Potrzebny mi prysznic. Zimny.
Na miejscu okazuje się, że Paulinę boli głowa. Ma migreny. Cały miesiąc. A do tego chyba jeszcze się przeziębiła i drapie ją w gardle. Na szczęście, już późne popołudnie. Pakuję ją więc do łóżka, robię herbatę, odgrzewam wczorajszą zupę, przynoszę garść tabletek i syrop. Szprycuję ją tym wszystkim cierpliwie i zabraniam wychodzić z łóżka. Całuję w czoło i widzę, że jest zachwycona moją troską.
– Idę pobiegać. – Po Okrężnej, a jakże.
Wieczór jest chłodny. Chłodny i długi. Długo jest szaro. Biegnę chodnikiem, z słuchawkami w uszach i muzyką w głowie. Tempo narzuciłem sobie zabójcze od pierwszego kroku. Chcę się tam po prostu znaleźć. Już, jak najszybciej. Tylko po co? Co zrobię, gdy już tam będę? Zadzwonię? Nie, to idiotyczny pomysł. Co jej powiem? Przybiegłem po loda? Po co ja to robię? Po co robi się takie rzeczy? Wystaje pod domem, wraca w te same miejsca, szuka kontaktu z osobą, którą widziało się przez dwadzieścia minut? Zamieniło trzy zdania. Jeszcze obleśne. Powinienem raczej uciekać z Okrężnej ze spuszczonym ogonem. Tyle, że mój ogon nie chce leżeć, odkąd doświadczyłem tej sytuacji, wręcz przeciwnie. Kurwa, nieważne po co, nieważne, co będzie! Po prostu biegnę na Okrężną i już.
Domek jednorodzinny w szeregowej zabudowie. Tyle dobrze, że skrajny. Pierwszy z brzegu. Dzięki czemu działka ma dwa razy więcej gruntu. Okna rozświetlone sztucznym światłem. Jedno na górze i dwa na dole. Na pewno nie jest sama. Ma gości? Czy to raczej domownicy? Przebiegam trzeci raz wzdłuż ogrodzenia, starając się cokolwiek dostrzec. Nagle… Tuż przy mojej nodze, na szczęście po drugiej stronie siatki, słyszę grube – „Hau!”. Mało się, kurwa, nie wyłożyłem. Czegoś takiego totalnie się nie spodziewałem. – „Trzeci raz już tu, kurwa, biegnę, a ty dopiero się ujawniasz? Ty kundlu pieprzony!” – Klnę siarczyście na psa, ale tylko w myślach. Nie chcę zwracać na siebie uwagi. Niczyjej. Ale kundel jest innego zdania. Drań zamierza powiadomić o mnie całą okolicę. I nie przestaje tego swojego: – „Hau, hau, hau…” – Jeszcze kilka, kilkanaście razy. Przykładam palec do ust, zginam się w pół i sugeruję mu dobitnie – „Ciśśśśśś…” – Ale on mnie nie słucha. A ja nagle uświadamiam sobie, co właściwie robię. Kurwa, gadam z psem. I jeszcze do tego, on ma mnie gdzieś. Prostuję się i dostrzegam, że ktoś otwiera drzwi domu. Wychodzi z nich starszy pan, wołając wilczura:
– Bruno, przestań ujadać.
Nasze spojrzenia krzyżują się i mężczyzna, wyraźnie zainteresowany, schodzi ze schodka. Widząc, że zmierza w moją stronę, zaczynam nieskładnie tłumaczyć:
– Przepraszam. Chyba go przestraszyłem.
Facet podchodzi do ogrodzenia.
– Zgubiłem baterię z odtwarzacza, wpadła gdzieś pod płot. Przystanąłem, żeby jej poszukać, a wtedy zjawił się on. Chyba uznał mnie za zbira.
Kłamię jak z nut. Tymczasem za plecami pana starszego, drzwi otwierają się ponownie i staje w nich moja pasażerka. Ma na sobie krótki, atłasowy szlafrok, przewiązany w pasie. Długie zgrabne nogi stawia boso na progu. – „Uważaj bo się przeziębisz i nie będziesz mogła jeździć tam, dokąd jeździsz, żebym mógł cię podwozić.” – Rzucam w myślach. – „Raz, jeden raz ją podwiozłeś.” – „Na razie.” – Nie odpuszczam tej zaczepki słownej samemu sobie. I słyszę:
– Co się stało, tato?
„Tato, tato.” – To jej tata jest, dzięki Bogu.
– Nic. Schowaj się, Agatko, bo się przeziębisz.
„Tak, schowaj się Agatko, słuchaj taty.” – Już się zabiera, odwraca, ale jeszcze posyła mi przez ramię ostatnie spojrzenie. Ląduje ono prosto na moich oczach i wiem, że mnie rozpoznała.
– Do widzenia
Żegnam się pospiesznie i nie czekając na żaden rozwój sytuacji, natychmiast się oddalam. Biegnę przed siebie, ile fabryka daje. Tyle, ile zdołają znieść moje serce, przepona, płuca, nogi. Zatrzymuję się dopiero przed swoją klatką schodową i nie mogę złapać tchu. Wiszę przez chwilę zgięty w pół, uspokajając oddech. Wracam do mieszkania. Paulina ogląda po raz enty Pretty Woman, bo lubi. A ja myślę: – „Kurwa, żeby tak choć raz zerżnąć cię jak dziwkę.”
Ale mówię:
– Nie śpisz?
– Nie mogę zasnąć. Zrobisz mi herbatę?
– Jasne, tylko wezmę najpierw prysznic.
– Jasne.
***
Budzę się o piątej i już nie mogę znaleźć miejsca na łóżku. Paulina śpi, otumaniona lekami. Po dziesięciu minutach kotłowania z kołdrą stwierdzam, że chyba pójdę pobiegać. Ale gdy siadam, wszystkie nadwyrężone wczoraj mięśnie wołają dobitnie: – „Odpuść, człowieku, bo jutro się nie ruszysz. O kulach do niej będziesz kuśtykał.” – „Zaraz, zaraz. Kto powiedział, że ja się w ogóle do niej wybieram?” – Kurwa, co też mnie podkusiło z tym lodem? Co ją pogięło, żeby tak odpowiedzieć? Nie mogła normalnie wyzwać mnie od świni i byłoby po sprawie? Kurwa!
Idę do kibla. I faktycznie, czuję nogi. Na tyle mocno, że odwracają moja uwagę od oddawania moczu i zapominam podnieść deskę. I oczywiście, akurat dzisiaj musiałem nie trafić. To przez ten cholerny wzwód, który od wczoraj wydaje się jakoś bardziej uciążliwy. Próbowałem nawet wieczorem dobierać się do Pauliny, ale zbyła mnie chorobą. Do czego już się właściwie przyzwyczaiłem, więc nawet nie bardzo mnie to obeszło. Tylko ten pieprzony kutas nadal stoi i nie chce odpuścić. I jeszcze muszę posprzątać łazienkę. A potem golę się i wchodzę pod prysznic. Używam tego cholernie drogiego szamponu Pauliny, tego na lśniące włosy, bez rozdwojonych końcówek. Myję nim sobie włosy łonowe. A co tam, niech lśnią, razem z moją końcówką. Potem wylewam jeszcze pół butelki na głowę. Ale się wkurwi! I bardzo dobrze. Miesiąc bez seksu, to musi mieć konsekwencje! A ja powiem, że się pomyliłem. Zaspany byłem, oczy zalane wodą. Podczas tych wszystkich zabiegów kosmetycznych nachodzi mnie przemożna ochota, żeby sobie ulżyć. Zwalić konia i spuścić z krzyża. Powstrzymuje mnie jednak jakaś niezrozumiała siła. – „Akurat, niezrozumiała. Bez jaj, bardzo zrozumiała. Dupa na Okrężnej, którą masz ochotę tą spermą zalać.” – Irytuje mnie ten mętlik w głowie, który sugeruje dobitnie i rzeczowo, że próbuję zdradzić moją dziewczynę. I chyba ma rację. Wkurwiony na siebie, na nią, na cały świat, wychodzę spod prysznica. Spermy się nie pozbyłem. Idę do kuchni, robię śniadanie i zanoszę Paulinie, bo słyszę, że telewizor włączyła. Już po siódmej. O ja pierdolę, to ile ja się pacykowałem w tej łazience?
– Ładnie pachniesz. – Paulina również to zauważyła.
– Może ciebie też wyszoruję i trochę się zabawimy? Daj, zaniosę cię pod prysznic.
– Miśku, może wieczorem, dobrze? Nie mam teraz siły. Taka jestem osłabiona tym choróbskiem.
– Jasne.
Jakieś kurwa pytania, komentarze jakieś? Idę do kuchni, dopić moją kawę. Nie dlatego, że tak bardzo potrzebuję kawy, a dlatego, że tak bardzo potrzebuję się oddalić. Stracić ją z pola widzenia. Do draki brakuje mi…. Nic mi nie brakuje! To już lepiej pojadę do pracy. Bo awantura stoi mi w gardle.
Wychodzę z firmy godzinę wcześniej niż zwykle i podjeżdżam pod tamten przystanek autobusowy. Skręcam w boczną uliczkę i robię kółko, szukając odpowiedniego miejsca, żeby się przyczaić. Gaszę silnik i czekam. Długo czekam. Ale wolę to, niż awanturę w domu. I tutaj mam jakąś szansę, że moje czekanie zostanie nagrodzone. Wreszcie jest. To ona, chyba ona. Nie chyba, na pewno! Idzie na przystanek. Tak, nie ma wątpliwości. Odpalam silnik i podjeżdżam w zatoczkę. Przechylam się przez siedzenie, otwieram drzwi pasażera.
– Zapraszam. Podwiozę panią, adres już znam.
– Wiem. Nawet pan sobie wczoraj tę wiedzę utrwalał.
Prawdę mówiąc, głupieję. Spodziewałem się, że mnie pogoni. Ale ku mojemu szczeremu zdumieniu, wsiada. Zamyka za sobą drzwi i zapina pas.
– Jeśli czaisz się tutaj w oczekiwaniu na tego loda, to sprawa już nieaktualna. Dzisiaj nie mam ochoty na fiksacje oralne.
– A no co masz ochotę dzisiaj? – pytam, bo nie jestem w stanie odpuścić tematu. Nie, kiedy trafiła mi się jakaś zdzirowata panna. Jeden raz w życiu. I gdy jestem zdecydowany brnąć w to, ze wszystkimi konsekwencjami.
– Mogę cię zaprosić na drinka. Na fotel, do dużego pokoju.
– Prowadzę.
– Nie szkodzi, nie musisz go pić. Wystarczy, że się zgodzisz.
– Chcesz, żebym cię pieprzył?
– Nie. To nie ty będziesz pieprzył. To ciebie będą pieprzyć.
„O kurwa! To tu jest wszystko coś nie tak. Ale, że w jakim sensie? Muszę chyba zrewidować moje wcześniejsze postanowienia. Czego ona właściwie chce?” – To pytanie miałem chyba wypisane na twarzy, bo dorzuciła:
– Nie, nie chodzi mi o twoją dupę. Nie dzisiaj.
„No, to jest chyba dla mnie dobra wiadomość? Oczywiście, jest w niej odłożona na później groźba, ale kto powiedział, że ja tam w ogóle wrócę, że będzie jakiś kolejny raz? A tymczasem wygląda na to, że to ona chce być na górze. Nie ma sprawy.” – Jedziemy na Okrężną. Wysiadam razem z nią i pakuję się za bramę. Nigdzie nie widać psa, który tak mnie wczoraj wystraszył. Dom też zastaliśmy pozamykany na cztery spusty. Nie trzeba geniusza, żeby wywnioskować, że jesteśmy sami.
– Zostawię cię na chwilę. Rozbierz się do naga, ustaw buty pod ścianą i odłóż na nie ubrania złożone w kostkę.
– Jasne, a potem wejdzie twój tata i …
– Nie odzywaj się tak do mnie! – Agata mówi mi to z tyłu głowy. Czuję jej oddech przy uchu. – Nie jesteś moim kumplem, jesteś moim kundlem! Klęknij. Złóż ręce za plecami. Spuść wzrok na podłogę. I przeproś!
„O kurwa, to takie rzeczy. Dobrze chociaż, że mój tyłek jest dzisiaj bezpieczny.”
– Przepraszam.
– Za chwilę wrócę, masz…
– … być nagi. Buty pod ścianą, ubranie w kostkę.
– Dokładnie.
Ledwie uporałem się z moim zadaniem, w drzwiach staje Agata. Mój fiut zobaczył ją chyba pierwszy. Nie wiem, wyczuł, wywąchał, czy coś. Gdy podnoszę na nią także oczy, pojmuję jego reakcję. Mam przed sobą panienkę z rozkładówki. Stopy wsunięte w szpilki o nieziemskich obcasach. Pończochy przypięte do pasa i ewidentny brak majtek, prezentujący wydepilowaną do zera cipkę. Do tego czarny gorset z wyciętymi mocno miseczkami, które jedynie podtrzymują biust, niewiele go zasłaniając. Włosy związane wysoko w kucyk, w prawej dłoni szpicruta. Przez głowę przebiega zupełnie irracjonalna myśl, że w całym moim życiu nic nie przygotowało mnie na taką sytuację. Byłem zdecydowany się stukać. Kosztem wyrzutów sumienia, względnej stabilizacji, kosztem mojego związku. Zdecydowałem się ponieść wiele kosztów, ale nie jestem pewien, czy potrafię zaakceptować obecną sytuację. Ona chce zdecydowanie więcej, niż być na górze. I po co jej ta szpicruta?!
– Usiądź w fotelu.
Końcówką bata wskazuje mebel stojący w ciemnym kącie, z daleka od okna. Idę tam i słyszę za sobą jej kroki.
– Siadaj. – Robię, co mi każe i patrzę, jak Agata klęka między moimi nogami. Pochyla się. I to mi się podoba, właśnie o to mi chodziło. Kutas wyrywa się w górę, pragnąc jak najszybciej poczuć jej usta. Ale głowa Agaty przesuwa się w bok, jej dłoń dociska moje kolano do krawędzi fotela. Po chwili słyszę szczęk metalu, a zamiast wilgotnych warg na fiucie, czuję chłodny ucisk kajdanek. Tuż nad lewą kostką. Nie tracąc czasu, w podobny sposób unieruchamia również prawą kończynę. Poradziła sobie szybko i skutecznie, przypinając mnie do masywnych nóg fotela.
– Nie przesadzasz trochę?
– Milcz! I nie odzywaj się bez pozwolenia.
Agata wstaje i okrąża mebel. Chwyta moją prawą rękę i oplata nadgarstek kawałkiem liny, potem mocuje ją sprawnie do tylnej nogi fotela. Nie stawiam oporu. Bez przeszkód wiąże więc także lewą rękę i takim oto sposobem zostaję w czterech punktach przytwierdzony do mebla. Mięśnie napinają się i czuję odrobinę niewygody. Kajdanki trzymają mocno, sznury również. Powolnymi, zmysłowymi ruchami klęka na oparciach fotela. Wisi teraz nade mną ze swoją cipką, tuż nad sterczącym fiutem. Jej piersi muskają mój tors. Od upragnionego celu kutasa dzieli dosłownie kilka centymetrów. Moje biodra natychmiast wędrują w górę, chcąc pokonać ten dystans, wprowadzić gotową do akcji pałę do środka. Jestem tak podjarany, że gdyby dotknęła teraz fiuta czymkolwiek, to natychmiast bym się spuścił.
– Odłóż dupę na fotel. Jesteś tu dla mojej przyjemności. – Pochyla się i syczy mi to do ucha. – Zdenerwowałeś mnie wczoraj. Żarty z lodami mnie nie bawią. A jak już się czegoś zażąda, to trzeba umieć to przyjąć. Nie chciałeś mojego loda wczoraj, nie dostaniesz go prędko. Za to sprawisz mi dzisiaj przyjemność.
Wkłada dwa palce w moje usta i wykonuje kilka posuwistych ruchów. Zabiera je, po czym unosząc się wysoko na kolanach, tuż przed moją twarzą, wciska je sobie głęboko w pochwę. Wykonuje kilka ruchów i palce wracają do moich ust, przesuwając się po języku w stronę gardła. Dzięki Bogu, niezbyt głęboko, nie mam tolerancji na ciała obce w okolicach migdałków. Palce znowu lądują na jej sromie i jeżdżą z góry do dołu, po jej wargach, między wargami. W końcu wślizgują się do środka. Po chwili znowu dostaję je do oblizania. Robię to z ogromną przyjemnością.
– Smakuje?
– Tak.
Agata, klęcząc na oparciach fotela, przesuwa kolana i lokuje miednicę nad moją twarzą. Prawą ręką ciągnie mocno za włosy, prowadzi moją głowę i wciska ją sobie miedzy nogi. Natychmiast wysuwam język, aby jej dotknąć. Jest to obecnie jedyna część mojego ciała, którą mogę się w tym celu posłużyć. Jestem zachłanny, liżę ją cała szerokością języka. Wprawiam swoją głowę w ruch i sugeruję dobitnie, że chcę jeszcze, chcę żeby była bliżej, chcę się wwiercić głęboko do wewnątrz. Jednak Agata kontroluje moje ruchy. Przysuwa się mocno, niemal siadając na mojej twarzy, aby po chwili zabrać cipkę. Zmusza mnie tym do maksymalnego wyciągania, aby dotknąć jej choć koniuszkiem języka. Po niemiłosiernie długim czasie tej wrednej zabawy zsuwa się nisko i zza pasa do pończoch wyjmuje prezerwatywę. Jestem zachwycony. Nie zakładaniem gumy, ale świadomością tego, co nastąpi później. Agata naciąga ją na mojego kutasa, a ja zastanawiam się, jak długo zdołam wytrzymać. Wreszcie wciska kolana między moje nogi, a oparcia fotela, po czym opuszcza się powoli na fiuta i zaczyna się na niego nabijać. Odchylam głowę do tyłu i próbuję myśleć o kostkach lodu w moim zamrażalniku. To trochę pomaga. Agata wykonuje kilka powolnych ruchów z góry na dół, a ja prostuję kark, by na to popatrzeć. Wypięte piersi kołyszą się zmysłowo, uniesiona, przechylona głowa odsłania długą, zgrabną szyję. Nabrzmiałe usta i przymknięte oczy. Wygląda niezwykle apetycznie. Gdyby tak mieć wolne ręce, choćby jedną. Poczuć w dłoni ten biust, choć część jego. Przejechać palcem po wargach, zmusić ją do ssania. Ale sznury trzymają mocno i pomimo prób nie udaje mi się z nich wyplątać. Kobieta zna się na tym, co robi. Ogarnięty fantazjami czuję jak ona przyspiesza. Już nie zsuwa się, a jeździ, po chwili nie jeździ, a skacze. Niewiele, bardzo niewiele brakuje mi do wytrysku. I ona chyba dokładnie to wyczuwa, bo nagle podnosi swój tyłek, by już go nie opuścić. Wypycham w górę biodra, bez powodzenia próbując dotrzeć fiutem do jej wilgotnej, ciasnej dziurki. Nie mam na to szans. Po krótkiej chwili na złapanie oddechu, z niedowierzaniem stwierdzam, że Agata ponownie lokuje swoje nogi na oparciach fotela. Sięga ręką do mojego krocza i zdejmuje gumkę.
– Bez jaj! – Z moich ust wyrywają się niekontrolowane słowa.
Ona natomiast ma wszystko pod kontrolą i na mojej twarzy ląduje jej otwarta dłoń, serwując mi siarczysty policzek.
– Milcz! Chcę dojść na twojej twarzy.
Przesuwa się ponownie wysoko, ściskając kolanami moją głowę. Natychmiast wyciągam język by spełnić jej życzenie. Poruszam nim w rytmie jej bioder, kołyszących się nade mną. Agaty jęczy. Pozwala sobie na to po raz pierwszy i nabieram pewności, że faktycznie chce sobie dogodzić na maksa. Jeżdżę więc językiem z góry na dół, wciskam się do środka i muskam po kolei jej wargi, okrężnymi ruchami drażnię łechtaczkę…
– Nieźle. Zasłużyłeś na małą nagrodę.
Zrzuca szpilki i czuję, jak na moim fiucie zaciskają się jej stopy. Jedna napiera podbiciem, druga podeszwą. Obie w przeciwnym kierunku. Ta ciasnota okazuje się niewiarygodnie podniecająca.
– Rusz sobie teraz tyłkiem, w górę i w dół. Dobrej zabawy.
I siada z powrotem na mojej twarzy. Pociąga za włosy, aby właściwie ułożyć moją głowę między swoimi nogami. Język od razu bierze się do roboty, a biodra za jej radą zaczynają wędrować w tę i z powrotem, ocierając kutasa o stopy. Jestem tak podniecony, że nie pomaga już lód z mojej lodówki. Musze się skupić na niej, na jej szczytach. Aby dotrwać do orgazmu. Jestem tak zdeterminowany, by jej dogodzić, że nie pojmuję znaczenia spazmów, które wstrząsają ciałem Agaty. Dopiero ręka, odciągająca moją głowę za włosy, otrzeźwia mnie trochę i zdaję sobie sprawę, że doszła. Pochyla się nade mną, odpoczywając z urywanym oddechem i lokując piersi tuż przy moich ustach. Przywieram wargami do bliższej brodawki, delikatnie, na próbę. Agata jęczy, ale nie odbiera mi jej. Nie cofa także stóp z mojego fiuta. Po kilku sekundach zmienia tylko cycka i dalej pozwala kutasowi ocierać się i dochodzić. Uznaję za cud fakt, że skończyła przede mną. Świadomość tego, że wytrzymałem, mnie odpręża. Po kilku kolejnych ruchach kutasem, wylewam na nas cały zbierany przez miesiąc zapas spermy. Oblewam stopy Agaty i moje uda. Kleista maź spływa na fotel i dalej, na podłogę. Agata odzyskuje siły i staje przede mną na rozstawionych nogach, w tych swoich niebotycznych szpilkach. Spogląda przez chwilę, chyba z zadowoleniem, po czym uwalnia mi kostki, a potem ręce. Masuję nadgarstki. Próbuję znaleźć jakieś sensowne słowa do wydukania po tym wszystkim. Ona jest jednak pierwsza.
– Idę Pod prysznic. Posprzątaj tu. Ręczniki papierowe i ścierki znajdziesz w kuchni. Potem będziesz mógł się umyć.
Posprzątałem. Wziąłem szybki prysznic, po tym jak ona skończyła. Ubrałem się i stanąłem w drzwiach, nadal nie znajdując słów, które powinienem powiedzieć. Agata podeszła do mnie bardzo blisko, chwyciła w garść koszulę i przyciągnęła sobie bliżej moja twarz. Bynajmniej nie po to, aby dać mi buziaka na pożegnanie. Przysunęła usta do ucha i wysyczała.
– Jutro wraca moja dziewczyna. Jeżeli zdecydujesz się tu kiedyś wrócić, będziesz musiał zadowolić nas obie. Miej to na uwadze.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Ania
2019-04-05 at 11:21
Serdecznie witamy nową autorkę!
Opowiadanie nader soczyste i żywe, zdarzyło się kilka naprawdę nieszablonowych skojarzeń, choć bohater wydaje się przeciętniakiem 😉
Szkoda, że trochę niedopracowane językowo… Pani Ania ma wyraźną tendencję do zjadania ogonków (jak choćby na samym początku: pani „potrzebuje”, ale ja „potrzebuję”!). Szkoda też, że w pierwszym dialogu bohater co zdanie skacze między „pani” a „ty”, dużo lepiej wyszłoby, gdyby przerzucił się na „pani” po nieudanym żarcie z lodem… Mnie osobiście drażni jeszcze nadużywanie cudzysłowów i mylenie szpicruty z batem, ale to oczywiście bardzo indywidualna kwestia…
Serdecznie pozdrawiam
A.
Nefer
2019-04-05 at 11:55
Witam debiut nowej Autorki. Debiut bardzo udany, w świeżym stylu ukazujący ograny, zdawałoby się do cna, motyw. Znajdujemy w tekście nie tylko soczysty opis erotycznych igraszek, ale i wyrazistą kreację bohatera, ukazanego poprzez jego słowa, myśli, postępowanie. Krótko mówiąc, to buc i dupek, który nie próbuje tego nawet ukrywać (zwłaszcza przed samym sobą) i dzięki temu wzbudza nawet niejaką sympatię oraz zrozumienie. Na tym tle trochę nijako wypada bohaterka, potraktowana bardziej schematycznie i pretekstualnie. Po prostu robi swoje, jako niezbędna postać realizująca fantazje bohatera o szalonym seksie i skoku w bok. Na tym jej rola (oraz kreacja) właściwie się kończą. Czyta się dobrze, opowiadanie wciąga. Z mojej strony gratulacje.
Megas Alexandros
2019-04-05 at 18:28
Witaj, Anno!
Z niekłamaną przyjemnością witam kolejną nową Autorkę Najlepszej Erotyki i winszuję udanego debiutu! Historia może i jest dość prosta (czyż jednak życie nie składa się właśnie z takich?), a bohaterowie zostali zarysowani ledwie paroma kreskami, ale drobne szczegóły obyczajowe dodają opowiadaniu smaku i pozostają w pamięci.
Ciekaw jestem Twych następnych tekstów, może tym razem nieco bardziej rozbudowanych fabularnie? Serdecznie do tego zachęcam!
Pozdrawiam
M.A.
Radosky
2019-04-05 at 19:58
Trochę ugryzły mnie nadmierne stosowanie wulgaryzmów – oczywiście, można powiedzieć, że ukazują osobowość i sposób bycia głównego bohatera, ale i tak wolałbym je ograniczyć do dialogów.
Poza tą drobnostką, opowiadanie czyta się „na jednym oddechu”. Szybko i przyjemnie. Styl pisania jest bardzo bliski i przyjazny współczesnemu czytelnikowi.
Czekam więc na kolejny tekst, a póki co gratuluję debiutu i witam na pokładzie NE.
Pozdrawiam
R.
Karel Godla
2019-04-07 at 20:46
Ukłony dla nowej Autorki. A także uśmiechy i życzenia, aby wena dopisywała.
Karel
AnnaKowalska
2019-04-14 at 12:46
Dziękuję za wszystkie komentarze i powitania.
Priapus
2019-04-14 at 13:58
Witam. Czy można gdzieś przeczytać więcej?
AnnaKowalska
2019-04-14 at 14:18
Ta historia, napisana została dokładnie w takiej ilości, jak opublikowano ją na NE. Więcej nie ma i raczej nigdy nie będzie. Pozdrawiam :).
Priapus.
2019-04-14 at 17:45
Chodziło mi o więcej … niekoniecznie tej historii
AnnaKowalska
2019-04-14 at 19:55
Tak, mam więcej tekstów opublikowanych, ale to nie jest miejsce na rozpowszechnianie linków. Nie chciałabym nikogo urazić.
Priapus
2019-04-14 at 22:16
Wyślij mejla priap@pseudonim.