Zwyrodnialcy (VBR)  3.73/5 (52)

26 min. czytania

dawolf-’ „Moonlighting”, CC BY-NC 2.0

Julia. Uosobiona niewinność, łagodność i delikatność. Jej subtelne kształty, głos, sposób mówienia, mrugania, jedzenia, picia, wszystko, czym była na jego piętnastocalowym ekranie MacBook Pro Retina True sprawiało, że podczas całonocnych rozmów na snapie zbliżali się do siebie z prędkością światła. Noce trwały zbyt krótko, a dłużące się dni wypełniało wyczekiwanie nocy. To, że jeszcze nie spotkali się w realu, było również wyjątkowe i niesamowite. Nie zamierzał jednak naciskać, czy czegokolwiek przyspieszać. Od początku oparł znajomość na niemal bezwględnej szczerości. Mówili sobie wszystko i akceptowali nawzajem.

Oprócz Julii, Kacper miał jeszcze pracę na etat. Po pracy spotykał się z przyjaciółmi. Należał do łuczniczego klubu strzeleckiego, oraz od pewnego czasu brał udział w comiesięcznych spotkaniach stowarzyszenia Ekipa.

Niedawno Ekipa zmieniła miejsce spotkań. Obecne zdecydowanie mniej odpowiadało Kacprowi, niż poprzednie, położone na uboczu, kawałek za miastem. W ogrodzie był grill, albo ognisko, wieczory zaś Ekipa spędzała na parterze wielkiego domu Harolda, racząc się doskonałym winem z jego piwnic i omawiając najbardziej palące kwestie. Harold był pierwszym członkiem Ekipy i zarazem jej założycielem. Był wysokim i tęgim mężczyzną o przenikliwym spojrzeniu i donośnym głosie. Olbrzymi dom Harolda był wprost stworzony dla tych spotkań, zapewniał komfort i bezpieczeństwo. Posiadał kilka wyjść i gęsty las świerkowy rozciągający się na około posesji.

Rozwód Harolda nikomu nie wyszedł na dobre. On został bez dzieci, samochodu i połowy środków w banku, a my bez jego domu. Harold na szczęście był obrotny i już następne ze spotkań Ekipy odbyło się w wynajętym przez niego lokalu, w którym otworzył zwyczajny pub.

Harold zapewnił, że tak jest lepiej, że w pubie może przebywać każdy, dzięki temu jest bezpieczniejszy. Ważniejsze rozmowy i tak przeprowadza się na zapleczu, choć nie wejdą tam już wszyscy naraz.

Zanim Kacper poznał Julię, było mu wszystko jedno, a miejsce spotkań nie budziło zastrzeżeń. Nawet ten pub polubił, najważniejsza była akceptacja i realizacja założonego planu. Bezpieczeństwo, które było równie ważne, ośmielało go, czyniło zdolnym do działania, obecność tutaj… no cóż, to jak ładowanie akumulatorów.

Teraz jednak było inaczej, drażniło go wszystko to, co mogłoby i ją drażnić, chociaż nigdy by jej tu przecież nie przyprowadził.

Plan, najważniejszy był plan. Tak naprawdę to Kacper całe życie trzymał się planów. Jedne były planami na wieczór, inne, planami na rozwój osobisty, na zdrowie, na wybrnięcie z trudnych sytuacji. Był też plan na życie, ten jednak dość często się zmieniał, obecny determinował jego większość zachowań i pochłaniał bez reszty.

Gwar rozmów mieszał się wybornie z dymem papierosów. Kacper pochylał się nad swoim piwem i starał się nie krzywić podczas przełykania. Paweł uśmiechał się do niego.

– Kwaśno wyglądasz, piwo nie smakuje?

Kacper kiwnął głową.

– Jak to nie smakuje? Nie możesz tak odlatywać dla młodej dupy. Chłopie, odjebie ci całkowicie. Pamiętaj o dystansie.

Na wezwanie donośnego głosu Harolda, mężczyźni zgromadzeni wokół centralnego stołu odsunęli z hałasem krzesełka, podnieśli się i wraz z resztą sali zaśpiewali gromkie sto lat. Trzeci, najwyraźniej zaskoczony reakcją pozostałych, podziękował, wiodąc dookoła uprzejmym spojrzeniem i odebrał od jednego z kolegów białe, wąskie pudełko. Kacper wiedział co jest w środku. Przed kwartałem, to jemu śpiewano sto lat, chociaż wcale nie miał urodzin, otrzymał też ten sam prezent.

Zerknął na nadgarstek i przyglądał się ciemnej tarczy smartwatcha.

– Jest nas coraz więcej – ucieszył się Paweł. – Pamiętaj chłopie, w kupie siła.

– Może i tak, ale nie za bardzo to wszystko czuję.

– Co nie za bardzo?

– No te całe Ekipa Safe i w ogóle.

– No co ty, to jest genialne – obruszył się Paweł.

– Może i tak, ale wiesz, trzeba być prawdziwym kretynem, żeby dać się złapać.

– Tak uważasz?

– Tak, nie sądzę, by mnie to kiedykolwiek spotkało, ale oczywiście, jakby co, to w drugą stronę służę pomocą.

– Nie wiesz co mówisz – odparł Paweł. – To ciebie zaślepia, ale okej, nie musimy o tym rozmawiać.

– Dobra – podsumował Kacper. – Nie jest najgorsze – dodał, wskazując na piwo, gdy tylko przełknął kolejną porcję płynu.

– Smak to nie wszystko. Ważniejsze jest to, jak się czujesz podczas picia.

– Nie zaprzeczę.

– Może głodny jesteś, zaraz wnoszą golonkę, przyniosę ci.

– Wiesz co, wypije piwo i spadam, nie mam dzisiaj apetytu.

– Nie przejmuj się, ja za pierwszym razem chodziłem przez tydzień, jak na szpilkach – Paweł popatrzył w głąb bursztynowego napoju, poruszył kuflem i dodał filozoficznie – początki są najtrudniejsze.

Przy stoliku obok usiedli trzej nowi mężczyźni. Jeden z nich był paskudnie podrapany na twarzy, drugi miał gęste, tłuste włosy, które sięgały mu niemal do ramion, a trzeci był dużo młodszy od pozostałych i rozglądał się zaczepnie na około siebie. Kacper wrócił spojrzeniem do swojego piwa.

– Obcy – pomyślał Paweł. Mógł ostrzec innych, ale było to zupełnie niepotrzebne, bo po wejściu nowych gwar rozmów od razu przycichł.

– Idę się wysikać – zakomunikował Paweł i wstał od stołu.

Kacper przełknął kolejną porcję płynu i skrzywił się jeszcze bardziej.

– Miałeś trzymać ręce – mruknął podrapany.

– Trzymałem, ale się kurwa wyrwała – odparł Młody.

– Zamknijcie się – skwitował długowłosy, a Kacper poczuł na sobie ciężar badawczego spojrzenia. – Pojebało was? Tutaj będziecie o tym rozmawiać?

Mężczyźni umilkli, zamówili piwo, zapalili i weszli na temat silników.

– Jeszcze nie wypiłeś? – Zdziwił się Paweł, kiedy wrócił.

– Mam już dość.

– Dobra, chodź przewietrzymy się, bo mnie też już dupa boli od siedzenia.

Biorąc pod uwagę, że drzwi od pubu były otwarte, a przed budynkiem stało kilkanaście osób i paliło równie zawzięcie, jak ci w środku, to powietrze wydawało się tu zaskakująco czyste.

– A jak tam z Julią? – Zapytał Paweł, kiedy sam zapalił.

            Kacper przez chwilę unikał spojrzenia, w końcu się uśmiechnął.

            – Umówiłeś się. Gratuluję.

            – To mój pierwszy raz, więc mnie nosi.

            – Nie ukrywam, że to widać. Poradzę tobie, żebyś trochę przystopował. Pamiętaj, cierpliwość i umiar. To filary sukcesu.

            – A u ciebie?

            – Radzę sobie – odparł Paweł – ale ja się nie angażuję jak ty. Dla mnie to tylko zabawa.

            – Dla mnie nie.

            – Rozumiem stary, szanuję to, ale proszę, uważaj na siebie.

            – Będę – Kacper popatrzył w niebo, gdzie powinny być gwiazdy, a była tylko wątła, pomarańczowa łuna miasta.

***

Ten wieczór miał być wyjątkowy. Kacper wyszedł z domu o siedemnastej w doskonałym humorze. Julia już na niego czekała. Stała sama i rozglądała się niespokojnie. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jej z ukrycia. W końcu nie mógł już dłużej zwlekać, podszedł i wyciągnął rękę z uśmiechem.

– Hej, jestem Kacper.

Julia uśmiechnęła się i potrząsnęła podaną dłonią.

– Elo. Wyglądasz jak na snapie, zupełnie tak samo. To dobrze.

– A jak miałbym wyglądać? – zapytał z uśmiechem.

– Kiedyś rozmawiałam z takim jednym – urwała i spuściła oczy.

– Co się stało?

– Udawał kogoś, kim nie był, wciąż kłamał i nic z tego nie wyszło.

– Ja nie udaję.

– Wiem.

– Skąd?

– Czuję i tyle.

Nastała chwila krępującego milczenia. Oboje patrzyli na siebie, na mijających ich ludzi, w końcu zrobiło się pusto i wtedy Julia powiedziała:

– No zrób to.

– To? Czyli co?

– Pocałuj mnie, jak obiecałeś.

Pochylił się i dotknął jej ust.

Pocałunek trwał. Dla obojga był czymś, co przeżywa się po raz pierwszy i tylko raz w życiu. Jego usta były miękkie, a jednocześnie silne. Podniecała ją jego dojrzałość i męskość. Pociągało to, że się nią interesował. Wymienili wcześniej setki wiadomości, rozmawiali godzinami obserwując siebie w kamerkach, wyobrażała sobie więc, że ją kocha, że pożąda jej ciała nade wszystko, że to co będzie mu chciała w przyszłości ofiarować, spowoduje, że na zawsze już będą razem. Nierozłączni. Pocałunek sprawił, że Kacper w to wszystko uwierzył. Mimo tego, że poznali się już całkiem nieźle w wirtualnym świecie, brak doświadczania jej fizycznej obecności wciąż czynił go niepewnym. Teraz wiedział, że ona istnieje, że to o czym opowiadała przed kamerką, było prawdą. Po pocałunku objął ją i przytulił. Zrobiło się ciepło i dobrze. Stali tak blisko siebie, mimo że znów pojawili się przypadkowi przechodnie. W pewnej chwili Kacper zauważył mężczyzn, których spotkał wczoraj w pubie, przeszli wolno obok, z rękoma w kieszeniach. Najmłodszy uśmiechnął się krzywo, po czym wyciągnął język i kilka razy poruszył nim szybko w górę i dół. Kacper odwrócił od niego wzrok i poczuł niewytłumaczalny lęk. Julia spojrzała na niego.

– Idziemy – zakomenderowała, jakby wybudzona z letargu, chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą.

Szli aż przed jej dom, a przy samym żywopłocie, który porastał, postawiony tu przed laty, ciężki kuty płot, Kacper zatrzymał się.

– Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

– Boisz się?

– Znaczy się, wiesz… nie boję się, ale… twój ojciec i w ogóle…

– Gdybym nie wróciła na noc, to dopiero miałbyś przerąbane.

Julia wsunęła dłoń pod włosy i potrząsnęła nimi.

Kacper nie zastanawiał się dłużej.

– Dobra, prowadź…

– Jesteś pewny? – Zapytała niewinnie się uśmiechając.

– Niczego bardziej nie byłem – powiedział to zbliżając usta do jej ucha, aż drgnęła, bo przeszył ją dreszcz. Ucieszyła się, chwyciła jego dłoń i pociągnęła za sobą. Otwarli cicho furtkę i przemknęli pustą ścieżką do drzwi. Przez dom przeszli we względnej ciszy, dopiero schody strasznie zaskrzypiały, nikt jednak nie zareagował.

Ogrom wnętrza budynku w którym mieszkała Julia sprawił, że Kacper stopniowo tracił, jak mu się wcześniej wydawało, niewyczerpalne zasoby pewności siebie.

– Matka przyjdzie około dziewiętnastej ponarzekać na ojca, zapyta jak mi idzie w szkole i czy dobrze się czuję, posiedzi z dziesięć minut. Będziesz musiał wytrzymać.

Patrzył w milczeniu i podziwiał spokój z jakim mu to objaśniła.

– Nie boisz się, że nas nakryją?

– Jasne, że się boję, ale nie nakryją. Wytrzymasz?

– Dziesięć minut na balkonie? Jasne.

Kiwnęła głową zadowolona.

– Te schody strasznie skrzypią, więc kiedy usłyszymy, że idzie, musisz tam cicho wyjść, ja zamknę drzwi.

Rozejrzał się po pokoju, ściany pokryto ciemnozieloną farbą, na każdej przymocowano małą lampkę, która rozświetlała powieszone ozdoby, jakąś szamańską maskę, półkę z pamiątkami i wielki japoński wachlarz. Przy oknie stało biurko, dookoła niego szafki, naprzeciw łóżka wisiało lustro, pod nim stała zgrabna komoda, na niej porcelanowy słonik, a obok biblioteczka z książkami. Pokój Julii był duży, przynajmniej z dwa razy większy od jego własnego. Cały dom Julii wydawał się podobny do domu Harolda, z tym, że mieścił się w środku miasta i nie było w nim nic z tamtego spokoju i łagodności. Dookoła budynku rozpościerał się ogromny ogród, co czyniło z domu Julii sporą posiadłość. Jego ogrom i wyraźne bogactwo jej rodziców onieśmieliły go. Czuł, że drży, niemal dygocze. Co z nim zrobią, gdy go tu złapią? Ojciec Julii był przedsiębiorcą, importował i eksportował towary różnych firm, miał kontakty w kraju i za granicą. Doskonale radził sobie z interesami, pokonując na co dzień rozmaite przeciwności, jego ojciec zaś… Cóż, lepiej o tym nawet nie wspominać, zresztą nie miało to w tej chwili najmniejszego znaczenia.

– No dalej – szepnęła i zamknęła oczy.

Wtedy wszystkie przeszkody przestały się liczyć. Nawet nie wiedział, kiedy znaleźli się na łóżku. Spojrzał w jej usta i po chwili oddychał zapachem, którego nie potrafił nazwać, ani opisać, nie potrafił go również zapomnieć, o czym dowiedział się znacznie później.

Mimo, że miał swój plan, Julia mu się bardzo podobała. Od momentu, kiedy ją pierwszy raz zobaczył, na dyskotece w klubie Sztorm, nie mógł przestać o niej myśleć. Wirowała wtedy w tańcu z koleżankami, a jej długie włosy sprawiły, że nie mógł odkleić od niej wzroku przez całą imprezę. Już wkrótce po tym, kiedy tylko zdobył jej snapa, napisał do niej, a ona, jakby czekała właśnie na niego, podjęła temat i długo rozmawiali. Ostatnie dwa miesiące spędzali w wirtualnym świecie kilka godzin dziennie, każda chwila bez swojego towarzystwa niosła uczucie straty. W końcu przyszedł ten moment, w którym mogli się dotknąć. Przyszła chwila, gdy złączyli usta w pierwszym pocałunku. Przyszedł czas, gdy chwyciła jego dłoń i pociągnęła za sobą, przez cały dom, aż do miejsca, w którym znajdowali się obecnie.

Dotknął jej ust, odwzajemniła pocałunek. Oboje zastygli w bezruchu, nachyleni ku sobie i jakby zabrakło im tchu, zakręciło się w głowach. Popatrzyła na niego z uśmiechem i sięgnęła ręką do włosów.

– Dotkniesz ich? – Zapytała cicho, ale nie chodziło jej o włosy.

Nie odpowiedział, tylko wsunął powoli dłoń pod jej koszulkę, dotknął rozpalonego brzucha i przesunął po skórze w górę, po same, niemal gorące, piersi. Zauważył, że brodawki miała jeszcze miękkie. Przesunął po nich dłonią, ostrożnie i delikatnie, nie odrywając wzroku od twarzy. Rozchyliła usta i wydała z siebie niemy jęk. Wciągnął łapczywie jej wydech, zaczerpnął głęboko, aż napełnił nią płuca, co niemal zabolało.

Przyjemna twardość między nogami, rozpychała się w spodniach. Przez chwilę było mu głupio, obawiał się, że Julia to zauważy, ta jednak bez reszty pochłonięta pieszczotą, zamknęła oczy i zdawała się być nieobecna.

Jego dłoń wciąż błądziła pod jej koszulką, raz zamykając, a raz uwalniając palcami brodawki, aż poczuł, że twardnieją, a Julia drży. Chwycił za brzeg jej koszulki, by ją z niej zsunąć. Jednakże w tej właśnie chwili skrzypiące schody oznajmiły, że ktoś wspina się do pokoju. Zerwali się jednocześnie, Julia uchyliła drzwi balkonu, on wyskoczył na zewnątrz z bijącym, niemal oszalałym sercem. Lęk wrócił. Niewyobrażalny strach, który paraliżował mu zmysły. Trząsł się cały i każdy krok wykonywał z najwyższym trudem.

– Czekaj tu na mnie, Romeo – zdążyła jeszcze wyszeptać, nim zamknęła drzwi.

Kacper schował się za ścianą, oparł się o nią i pozwolił by chłód, nadchodzącego zmroku, studził gorączkę, której przed chwilą się poddał. Świat tonął powoli w zapadającej ciemności. Kształty poszczególnych drzew i krzewów zmieniały się, najpierw w szare rozmaitości, a później w ciemne plamy. Ciężkie, kute ogrodzenie, częściowo przysłonięte bujną roślinnością, zniknęło gdzieś w mroku. Posiadłość rozciągająca się pod balkonem zdawała się nie mieć granic. Balkon wisiał nad nocą, niczym łódka na powierzchni ciemniejącego jeziora.

W dole zauważył ścieżkę, którą się tu przemknęli z Julią. Szedł nią teraz bury kot, skradał się powoli z uniesionym ogonem i kołysał władczo. Nagle zatrzymał się, jakby poczuł, że jest obserwowany.

Kacper cofnął się z powrotem pod ścianę. Kot już o nim wiedział. Ponownie ogarnęła go fala paniki. Uniósł do twarzy smartwatcha, dotknął go dłonią drugiej ręki, co go trochę uspokoiło. Dłoń pachniała Julią, zapach rozproszył obawy. Znowu wszystko stało się mało istotne.

– Chodź.

Usłyszał jej głos i wzdrygnął się zaskoczony.

– Szybko poszło.

– Spieszyła się, ma kupę roboty, pół nocy będzie siedzieć przy kompie.

– To niedobrze – odpowiedział – może tu w każdej chwili wejść, a ojciec?

– Ojciec jeszcze nie wrócił, kiedy wróci, to będzie już bardzo późno, więc od razu się położy. A matka nie wejdzie tu wcześniej, niż jutro wieczorem – mówiąc to Julia poprawiała sobie włosy przed lustrem. Kacper stwierdził, że coś się w niej zmieniło, ale nie wiedział co.

Zanim znaleźli się z powrotem na łóżku, Julia skończyła z fryzurą i zgasiła większość lamp zostawiając tylko jedną, a jej abażur przykryła czerwoną chustą. Pokój utonął w półmroku, rozświetlony jedynie słabą, bordową łuną.

– Wow – odezwał się Kacper – ale zrobiłaś nastrój.

Cool, nie?

Cool – potwierdził.

Usiadła obok niego.

– Na czym to skończyliśmy? – zapytała i nim zdążył odpowiedzieć przywarła do jego ust. Całowali się powoli. W końcu przerwała warg i wstała z łóżka.

– Podnieś się.

Wyciągnęła ku niemu ręce.

Kacper posłusznie stanął obok niej, a jego obie dłonie powędrowały pod jej koszulkę.

– Zdejmij – zażądała i uniosła ramiona by mu to ułatwić.

Wtedy pierwszy raz je zobaczył. Nie miała obfitych kształtów, jak starsze kobiety, z którymi już się kochał, mimo to, albo właśnie dlatego, napięcie w kroczu powróciło. Wyciągnął rękę, a ona z zainteresowaniem przyglądała się, jak podnieca go jej ciało. Obserwowała z uwagą, że płoną mu oczy i budzi się w nim ciemny ptak pożądania. Każdy jej ruch, głębszy oddech, drgnięcie, poruszenie się, zajmował jego uwagę, pochłaniały go i jeszcze z większa pieczołowitością dotykał jej, nie oszczędzając żadnego fragmentu odkrytej skóry.

Kiedy nasycił się jej widokiem, znów zbliżył się do niej ustami i połączyli je w żarliwej chęci wzajemnych doznań. Dotykali się językami w szalonej tyradzie namiętnego pocałunku. Wymieniali między sobą pokręcone wstęgi pieszczot, a gdy Julia zarzuciła Kacprowi ręce na szyję, ten dotarł właśnie do jej bioder. Bez trudu wsunął palce za gumkę i zsunął z niej bawełniane spodnie dresowe, tak, że opadły do kostek. Nie miała majtek. Dotyk jej nagich pośladków oszołomił go. Położył dłonie na miękkiej skórze, zacisnął na nich palce i przycisnął do siebie, tak że musiała poczuć tętniący w nim puls.

Pocałunki stały się rzadsze, ale bardziej łapczywe. Łapali się nawzajem i uciekali od siebie, tłocząc w głąb ciał gorące spaliny oddechów. Później przerywali dla zaczerpnięcia tchu, i na nowo wracali do siebie, z narastającą gwałtownością. Trochę trwało, zanim zdecydował się skierować palce w jej skąpy zarost. Kiedy ją w końcu tam dotknął, jęknęła i ugięła nogi w kolanach.

Za drzwiami zaskrzypiały schody. Kacper zamarł z przerażenia. Julia chwyciła go za cofający się gwałtownie nadgarstek, mocno.

– Nie przestawaj – wyszeptała w pośpiesznym szaleństwie, w które ją wciągnął.

– Twoja matka… złapie nas – odpowiedział jej szeptem, a ona tylko zmrużyła oczy.

– To ojciec wrócił – odparła i przysunęła jego rękę z powrotem na właściwe miejsce – dotykaj mnie, on tu nie wejdzie.

Kacper znieruchomiał. Import, eksport, międzynarodowe i szemrane układy. Ojciec Julii był groźnym człowiekiem. Zaś on, Kacper, był kimś dokładnie przeciwnym. Gdyby zniknął… nikt, poza Julią, by tego nie zauważył, przynajmniej przez jakiś czas, zanim Ekipa zaczęła by poszukiwania

Ręka Julii powędrowała do wypukłej części dżinsów i Kacper przerwał rozważania. Julia schwytała jego usta i wcisnęła w nie język. Pociągnęła za rękę. Znów poczuł wilgoć na czubku palca, dużo wilgoci. Odchyliła głowę.

– Bądź ostrożny.

Zanurzył w niej palec. Tylko odrobinę.

Ojciec Julii zatrzymał się przy drzwiach. Każde drgnięcie dłoni sprawiało, że robiła się coraz bardziej mokra. W końcu zamknęła oczy i czuł, jak porusza się w tańcu wywoływanym przez jego pieszczoty. Jej ręka nie próżnowała. Drażniła go, a on rósł, mimo strachu. Jej ojciec wciąż stał za drzwiami, jakby nie mógł się zdecydować, czy wejść, czy już za późno i mógłby zbudzić córkę, może nasłuchiwał i gotów był nacisnąć klamkę, gdy tylko usłyszy najcichszy dźwięk, szelest, który upewniłby go, że Julia nie śpi.

Kacprowi robiło się na przemian, to zimno, to gorąco. W każdej chwili jego krótka kariera kochanka Julii mogła się zakończyć fiaskiem, z drugiej jednak strony, doświadczał czegoś nowego, co sprawiało, że nie był już w stanie tego przerwać, nawet jeśli by tego chciał.

Julia wyglądała tak, jakby chciała krzyknąć, na szczęście krzyk ugrzązł w jej gardle i nie opuszczał krtani. Dłoń dziewczyny zacisnęła się mocno na jego prąciu.

Kacprowi podobało się, w jaki sposób walczyła z sobą o zachowanie ciszy. Grymasy jakie urzeczywistniała na twarzy, podniecały go, a jej ręka sprawiła, że nie mógł już dłużej pozostawać w bezruchu.

Przez chwilę miał wrażenie, że mężczyzna za drzwiami nacisnął klamkę od drzwi i wystarczyłoby teraz, żeby je pchnął, ale w tym mroku nie mógł być tego pewien, mogło mu się tylko zdawać.

Julia w końcu zaczęła mylić kroki, taniec zamienił się w kołysanie bioder, łapczywe, niemal mechaniczne, gdyby teraz był nagi, bez trudu nadziałaby się na niego i byłoby po wszystkim, a nie taki był plan. Jej ręka ciągnęła go do siebie, jakby chciała całego wyciągnąć ze spodni. Musiał się na coś zdecydować, teraz, natychmiast.

– Nie – szepnął prosto do jej ucha, zdejmując z prącia obcisły pierścień jej palców.

W tym jednak momencie Julią targnęły, jakieś wydobyte z jej głębin, dreszcze. Wbiła paznokcie w ramiona Kacpra, aż zasyczał. Fala za falą gięły jej szczupłą postać, obłędna gimnastyka bioder spotęgowała w nim zwątpienie, czy dobrze robi, ale najważniejszy był plan, jego należało się trzymać.

W końcu się uspokoiła, opadła na łóżko, wyczerpana. Położył się ostrożnie obok niej, dotknął biodra i uśmiechnął się. Po chwili przylgnęła do niego i tak przytuleni słuchali, jak skrzypią schody, aż zapadła cisza.

Obudziła go tuż przed świtem, długim i gorącym pocałunkiem.

– Musisz już iść. Gdy się obudzą to będzie trudniej.

Popatrzył na nią, pogłaskał po włosach i zsunął się z łóżka.

– Dlaczego mi tego nie zrobiłeś? – zapytała niespodziewanie.

– Nie chciałem na naszym pierwszym spotkaniu – odpowiedział natychmiast zgodnie z planem. – To musi być wyjątkowa chwila.

– Rozumiem – odparła, ale nie wyglądała na zadowoloną.

– Zaufaj mi – dodał – i na to przyjdzie czas.

– Wyglądasz okropnie.

Stał w koszmarnie wygniecionym ubraniu, tak jak się położył. Poprawił szybko włosy i pochylił się nad nią, by ją pocałować i coś powiedzieć.

– Julia ja…

– Cicho – przerwała mu – nie zaczynaj, teraz nie mamy na to czasu? Pogadamy na snapie, a następnym razem, oboje pozbędziemy się ubrań i to będzie właśnie ten odpowiedni czas, okej?

Kiwnął głową i uśmiechnął się, ale nie o to mu chodziło.

– Teraz idź, tak jak tu weszliśmy, schodami i na lewo, do wyjścia przez garaż. W pojedynkę narobisz mniej hałasu.

– Było niesamowicie – wyszeptał jeszcze zanim się podniósł.

– Zgadza się, ale teraz już idź, znikaj, no już.

Odepchnęła go lekko, niemal namacalnie wyczuwała w nim to coś, co nie pozwalało mu od tak odejść. Stanął na baczność i zasalutował. Julia odczytała z jego ust bezdźwięczne przyjęcie komendy – Tak jest!

Przezwyciężył chęć ponownego przytulenia jej i zniknął za drzwiami.

Julia usiadła na łóżku, popatrzyła na wprost siebie, na porcelanowego słonika.

Kacper wyszedł z pokoju i skrzypiące schody oznajmiały, że schodzi w dół. Dom Julii tonął w szarym półmroku. Można było rozpoznać ściany, meble, więc omijanie przeszkód nie było problemem. Wszystko jednak poza pokojem Julii wydawało się być mało przyjazne. Teraz był zdany tylko na siebie. Lęk powrócił. Dotknął paska smartwatcha by poczuć, że nie jest sam. Mimo że szedł tą drogą wczoraj wieczorem, dziś wydawało mu się, że podąża nią pierwszy raz. Pomyśleć tylko, że jeszcze dwa dni temu deklarował zbędność tego urządzenia, a dziś już przynajmniej dwa razy pomogło mu ono w przywróceniu sobie odwagi.

Po zejściu ze schodów skręcił w lewo, w rozległy korytarz, który prowadził do samego garażu, umiejscowionego we wschodniej części domu. Zanim jednak zdążył dojść do jego połowy, spotkał kota, tego samego, który wcześniej wyczuł go na balkonie. Kot czmychnął zaraz w ciemność, a on usłyszał za sobą straszne:

– Dobry wieczór.

Sama barwa głosu wystraszyła go na tyle, że nie rozumiejąc przekazu, rzucił się do obłędnej ucieczki. Drzwi do garażu okazały się jednak zamknięte. Zawrócił więc i przełykając w panice lodowatą bryłę strachu zbliżył się do stojącego w korytarzu mężczyzny.

– Mam na imię Artur, nazwisko nie jest ważne. Zaplanowałem dzisiejszy dzień i jestem tu w ściśle określonym celu. Zresztą ty też.

Kacper nie wiedział co odpowiedzieć. Kiwnął głową, że rozumie, ale się nie  odezwał.

– Widziałem ciebie w pubie, jak obserwujesz moich kompanów, pamiętasz ich na pewno, wyglądają jak kryminaliści.

Kacper potwierdził skinieniem głowy. Pamiętał trzech obcych w pubie u Harolda. Musieli go śledzić, ale w jakim celu?

– Kiedy ty dzielnie szturmowałeś stalowe drzwi od garażu oni udali się na górę do twojej Julii.

– Oni… – wydusił z siebie w końcu Kacper – przecież to bandyci, a Julia…

– Właśnie – odpowiedział poważnie mężczyzna. – Ja na twoim miejscu sprawdziłbym, co u niej.

Kacper minął Artura i wrócił do pokoju Julii. Kiedy tylko wszedł, trzech mężczyzn wlepiło w niego groźne spojrzenie i przyglądając się mu badawczo. W końcu ten najmłodszy wstał zbliżył się niego i niby od niechcenia zapytał:

– Kochasz ją?

Wyciągnął rękę i pogłaskał skotłowaną kołdrę, którą otulała się Julia.

Kacper przełknął ślinę.

– Kocham – przyznał i opuścił oczy.

W pokoju Julii, mimo obecności czterech osób, można było bez trudu liczyć sekundy na podstawie tykającego zegara w salonie na dole. Mężczyźni spoglądali po sobie, jakby zastanawiając się co z nim zrobić.

– Ona też… – mruknął Kacper, nie podnosząc oczu.

– Co ona? – Podchwycił szybko Młody.

– Kocha.

– Ona? Ciebie?

– Spytaj ją – głos Kacpra, mimo trwającej ciszy był ledwo słyszalny.

Młody wstał z łóżka, zbliżył się do niego, tak że stali teraz zaledwie o kilka centymetry od siebie.

– Kacper, kurwa, ile ty masz lat?

Kacper pocił się już od dłuższego czasu. Bliskość Młodego sprawiała, że czuł jeszcze większą nerwowość.

– Trzydzieści pięć.

– Kurwa. Właśnie, a Julia? Powiedz mi Kacper, ile lat ma Julia?

– Czternaście, ale nie przeszkadza jej, że jestem starszy.

– Nie przeszkadza jej? – Młody zacisnął pięści.

– Spokojnie – odezwał się Artur, który właśnie wszedł za Kacprem na górę.

Młody zrobił krok w tył i rozluźnił ręce. Kolejne osoby wchodziły po trzeszczących stopniach.

– Mnie to jednak przeszkadza – mocny, twardy głos ojca Julii wypełnił pokój – pedofilu jebany.

Kacper najpierw wzdrygnął się, potem z przerażeniem odwrócił twarz.

Ojciec Julii stał w wejściu do pokoju, był wyraźnie wkurwiony. Zaraz za nim stała jej matka, wyglądała całkiem normalnie, choć jej krótkie czarne włosy niedostatecznie zasłaniały śmiertelnie bladą cerę.

Kacper nie myślał jasno, lęk którego nie mógł powstrzymać paraliżował myśli i utrudniał ruchy. Padło słowo klucz, ręka automatycznie powędrowała do smartwatcha, dotknął wyświetlacza i przyciskał przez chwilę zgodnie z instrukcją.

„Pedofilu”.

– Przeszkadza mi, że obmacywałeś moją córkę, że musiałem na to pozwolić czekając, aż posuniesz się dalej. Przeszkadza mi, że od miesięcy piszesz do niej miłosne wierszyki, że podstępnie uwodzisz moje dziecko i że muszę wyczyniać cyrki, żeby ciebie złapać na gorącym uczynku, a ty nawet nie wyjmiesz kutasa, żebym mógł ciebie za niego pochwycić. Jesteś kurwa impotentem?

Kacper patrzył na ojca Julii z przerażeniem. Nie był w stanie wykrztusić słowa, a co dopiero wzbić się na jakieś wyżyny elokwencji, która mogłaby go wybronić z sytuacji.

– Mnie zaś przeszkadza – odezwał się teraz Artur – że tacy jak ty mi się ostatnio wymykają.

Artur zbliżył się do Kacpra.

– Przeszkadza mi to bardzo, i mam zamiar się dowiedzieć, dlaczego muszę się z tym męczyć. Opowiesz mi wszystko, prawda? Jak wy to robicie, że zaraz was wypuszczają, albo nawet nie docieracie do aresztów i znikacie na miesiące, by pojawić się w innym mieście z ręką w majtkach innego dziecka.

Kacper zaczął rozumieć. Artur Dymkowski to brat sławnego Krzysztofa, który z łapania takich jak on zrobił misję życiową. Od momentu, kiedy Krzysztof zaginął w niejasnych okolicznościach, jego brat jakoby przejął po nim schedę, kontynuując “chwalebne” dzieło, ale już nie tak jak tamten, kręcący streamy na jutuba, lecz w ukryciu.

– Zabierz Julię – odezwał się ojciec Julii i matka czym prędzej wyprowadziłą córkę.

Kacper próbował nawiązać z nią kontakt wzrokowy, wystarczyłoby zerknięcie, błysk oka, krótkie spojrzenie. Julia jednak cały czas miała opuszczoną głowę i ani na chwilę nie podniosła wzroku, nie mówiąc już o tym, by odwróciła się w jego kierunku. Matka po chwili wróciła do pokoju, trzymając w dłoni butelkę z jakąś brązową cieczą.

Na pytające spojrzenie męża, odpowiedziała:

– Zamknęłam ją w łazience, nigdzie nie zadzwoni. A tutaj jest jej smartfon.

Położyła telefon córki na blacie komody.

– Bardzo dobrze, z nią policzymy się później.

– To wszystko moja wina, proszę jej za to nie karać – wyrwało się Kacprowi.

– Rzygać mi się chcę, gdy widzę, jak próbujesz pokazać, że ją kochasz – Ojciec Julii zbliżył się do Kacpra z taką gwałtownością, że ten spodziewając się ciosu, uchylił się i zachwiał, omal nie upadając.

Harold mówił o tym, że będą bili, mogą nawet kaleczyć, nie wolno jednak słowem wspomnieć o Ekipie. Kacper wiedział, że to podstawowy warunek pomocy. Obustronne zobowiązanie. Nie zamierzał nikogo zdradzić, miał przecież swój plan, którego postanowił się konsekwentnie trzymać.

– Co z nim zrobimy? – Odezwał się Młody. Najwyraźniej zaczęło mu się nudzić.

– Rozbierzcie go – zdecydowała matka Julii. Wszyscy oprócz jej męża spojrzeli na nią zdziwieni.

Matka Julii przystąpiła do Kacpra, chwyciła go za bluzę i szarpnęła.

– No dalej, zdejmiesz to sam, czy mają ci pomóc?

Kacper wolno, najwolniej jak tylko umiał rozpiął zamek błyskawiczny bluzy.

– Rozbieraj się! – ryknął ojciec Julii i kiwnął na chłopaków.

Otoczyli Kacpra, a Młody rzucił nerwowo:

– Lepiej zdejmuj te łachy szybciej, bo jak będę cię musiał pedofilu dotykać, to ci od razu przyjebię.

Będą bili, mogą nawet kaleczyć.

Kacper posłusznie ściągnął bluzę, koszulkę i spodnie.

– Slipy też – warknął ojciec Julii.

Kacper się zawahał.

– Co jest? – Mężczyzna z dłuższymi włosami podrzucił ramiona, wyciągając do przodu brodę w geście zniecierpliwienia – wstydzisz się? A przed małą się nie wstydziłeś?

Kacper nie odpowiedział, tylko zsunął slipy i odwrócił się plecami do matki Julli.

– Całkiem ściągaj i przodem do Pani Grażyny. Pani domu chce sobie popatrzeć. – Młody machnął mu dłonią przed nosem, z uśmiechem, który zaraz zszedł mu z twarzy pod wpływem spojrzenia ojca Julli.

Kacper pociągnął nosem i odwrócił się do Grażyny. Nie było sensu zasłaniać genitaliów dłońmi, jeszcze by mu połamali ręce.

Pani domu uklękła przed nim, otwarła butelkę i zanurzyła dłoń w brązowej substancji. Następnie wydobyła trochę i rozprowadziła na brzuchu, oraz udach. Poczuł zimno. Rozsmarowała gęstą konsystencję ze słoika na skórze, po czym ponownie zanurzyła dłoń wydobywając kolejną porcję. Teraz poczuł, że dotyka penisa, moszny, że wodzi dłonią za moszną, aż do samego odbytu. Robiła to szybko i sprawnie. Kiedy skończyła, wstała, wytarła dokładnie ręce w szmatę, którą przyniosła wraz z butelką i kiwnęła głową, że zrobiła swoje.

– I co teraz? – Spytał Artur, który wyglądał na zaciekawionego.

– Czekamy – odpowiedział krótko Ojciec Julii i wszyscy z zaciekawieniem wpatrywali się w Kacpra, któremu, dla odmiany zaczęło robić się teraz ciepło w posmarowanych miejscach.

Czuł jakby zastygła na jego genitaliach skorupa, robiło się coraz ciaśniej i cieplej.

– Tylko nie dotykaj – ostrzegła Grażyna i kiwnęła na Młodego by pilnował.

– Dotknij tylko, a przypierdolę ci tak, że nie będzie co zbierać.

Kacper przełknął ślinę. Skorupa na szczęście przestała się kurczyć, ale wciąż robiła się coraz cieplejsza. Czuł, jak pulsuje w nim tętno, czuł każde uderzenie serca, a ciepło powodowało, że poczuł coś jeszcze. Wystąpiła gwałtowna erekcja, której nie potrafił powstrzymać. Penis stwardniał i uniósł się na wysokość, o której w normalnych okolicznościach, mógł tylko pomarzyć.

– Ile tego mięsa było w mojej córce? – zapytała Grażyna, gdy osiągnął już poziom, jaki ją zadowalał.

– Nigdy nie dotknąłem jej… penisem. – Nie zabrzmiało to dobrze.

– Na kamerze umieszczonej w jej pokoju widać, że penetrowałeś jej pochwę paluchami, na miłość Boską, ona jest jeszcze dziewicą…

– Skąd pani wie, że jest?

– Bo ci zaraz przykurwię, pedofilu jebany – ryknął ojciec Julii i rzucił się na Kacpra z pięściami. Artur i mężczyzna z tłustymi włosami musieli go siłą przytrzymać.

Grażyna wyszła i wróciła z dużym ogrodowym sekatorem.

Kacper drgnął.

– Nie rusz się, kurwa… – warknął ostrzegawczo Młody, stając zaraz za nim i dźgając go ostrzem noża w pośladek.

– Posłuchaj – zaczęła Grażyna – zgodzisz się dobrowolnie na ucięcie kutasa i spędzisz resztę życia jako niewinny podglądacz, albo dostaniesz teraz czapę i chłopaki zakopią cię w ogrodzie.

– Wysterylizowała to pani chociaż? – zapytał Artur.

– A jak myślisz? – Spojrzała na niego i dodała – to jak będzie?

Kacper w odpowiedzi rzucił się przed siebie, odepchnął barkiem mężczyznę z długimi włosami, ale Młody był szybszy i wskoczył mu na plecy, jeszcze zanim Kacper sięgnął balkonowej klamki. Obaj zachwiali się i przewrócili. Młody dławił mu gardło ramieniem, Kacper leżał na podłodze na wznak, cały czerwony z wysiłku i wierzgał nogami jak opętany. Grażyna gapiła się z nienawiścią na jego kutasa, który sterczał, cały czas pionowo, a pozostali wybuchli śmiechem.

– Młody, tylko go nie przeleć – śmiał się ten z długimi włosami.

– To miała być kara, a nie nagroda – dusił się ze śmiechu podrapany.

Nawet Artur się uśmiechnął, a ojciec Julii skrzywił tak, że nie można było wziąć to za jakiś rodzaj wesołości, jeżeli oczywiście w jego przypadku można było w ogóle o czymś takim rozmawiać.

– Puść go, bo jeszcze się udusi, a to odebrałoby mi całą przyjemność – Grażyna nachyliła się nad Kacprem, a ten wierzgnął nogą i o mało jej nie trafił. – Przytrzymajcie go.

Chwycili go wszyscy, tak, że nie mógł już wykonać najmniejszego ruchu. Zaczął się trząść i jęczeć, aż w końcu jęk przeszedł w żałosny płacz i zawodzenie. Z nosa poleciały mu smarki i zmieszały się ze śliną, w powietrzu rozniósł się zapach moczu.

Grażyna nachyliła się nad Kacprem i dotknęła nagiego uda żelastwem.

– Powiedz mi, czy jesteście zorganizowani? – Artur przysunął się do samego ucha Kacpra i spytał szeptem – Jest jakaś siatka? Jakiś przywódca? Powiedz, a to wszystko zakończę. Od tak i zapomnimy o wszystkim. Nikt się nie dowie. Muszę to wiedzieć, a tylko ja mogę powstrzymać tę kobietę – spojrzał na Grażynę – wiesz, że nie masz innego wyjścia. Powiedz i idź do domu. Tylko kiwnij głową. Jest czy nie?

Kacper zamknął oczy. Próbował się jeszcze szarpnąć, ale trzymali go mocno. Nie miał wyjścia, musiał coś zrobić, zanim go okaleczą, lub zabiją, nie taki był plan. Brak lojalności zaprowadzi go donikąd, kiedy tylko poczuł dotyk metalu na penisie natychmiast rozwiązał mu się język.

– Ludzie ja jestem wasz, po waszej stronie jestem. Tak, jestem z ochotniczej organizacji Druga Ręka, ale śledzącej i łapiącej tych zwyrodnialców. Od pewnego czasu łapanie ich, stało się trudne, żeby nie powiedzieć, że niewykonalne.

Grażyna odsunęła się od jego organu. Pozostali puścili go, więc usiadł i skulił się, jakby go pobito. Stojący nad nim wyprostowali się z poważnymi minami.

– Podszywam się pod jednego z nich od pewnego czasu i udało mi się wślizgnąć do ich grupy, nazywa się Ekipa. Wiem, że to całe zajście z Julią nie wygląda za dobrze, ale musicie mi uwierzyć, nie było innego sposobu. Zwyrodnialcy dobrze się zorganizowali, sprawdzali już mnie na wszystkie sposoby, nawet teraz nie wiem, czy nie byłem śledzony. W każdym razie… – sięgnął po spodnie, ale Młody nadepnął na nie i pokręcił głową – Człowieku musisz mi uwierzyć – ciągnął dalej Kacper – przewodzi im niejaki Harold, wcześniej spotykaliśmy się u niego w domu, a teraz po rozwodzie, w pubie. Dali mi tego smartwatcha, przez który miałem ich wezwać w razie problemów. Planowałem obudzić rodziców Julii i wezwać Ekipę, kiedy ci by przyjechali, ludzie z Drugiej Ręki nie pozwoliliby im wejść do domu, tylko wszystkich schwytali i wszystko upublicznili. Wygląda na to, że mają wtyki w policji. Więc Komendant Główny poleci, a jego główny kontrkandydat jest naszym założycielem. Rozumiecie? Druga Ręka to taka parapolicyjna organizacja. Założona przez policjanta, który po prostu nie miał innego wyjścia.

Potok słów, którymi ich zalał przekroczył ich wyobrażenia.

– Mogę? – zapytał Kacper, wskazując na swoje spodnie, gdy zdało mu się, że słuchający go ochłonęli już trochę od przekazanych im informacji.

– Udowodnij – zażądał wyrwany z zadumy Artur.

– Co?

– Że jesteś z tej Drugiej Ręki, że organizacja istnieje i że jej członkowie czekają przed domem, na tą… Ekipę.

Kacper popatrzył przez chwilę, po otaczających go osobach, wskazał na spodnie.

– Mam ulotkę.

– Młody, sprawdź – zakomenderował długowłosy.

– To jakieś pisemko dla poszkodowanych rodziców.

– Pokaż – zażądał ojciec Julii i wyrwał młodemu ulotkę.

– W taki sposób się werbujemy, wszyscy szukamy sprawiedliwości – mówił Kacper wstając z podłogi.

Nad erekcją wciąż nie panował.

– A ty? Też jesteś poszkodowany? – Zapytał Kacpra Artur.

– Ja nie… nie mam dzieci, ale najchętniej bym tych zwyrodnialców zakopał żywcem, wszystkich, tak jak i wy przecież, wszystkich bym zajebał, poobcinał kutasy.

– Z nich wszystkich, tych właśnie nienawidzę najbardziej – w pokoju Julii zabrzmiał, nowy, ale znajomy Kacprowi głos. Kacper podniósł głowę, ale wejście do pokoju zasłaniał Artur.

– Młody – odezwał się głos ponownie. – Skocz na dół zapłać dziwce, bo czeka już wkurwiona i jeszcze nam tu kogoś na łeb ściągnie.

– Tak jest  –  odpowiedział Młody i zszedł po skrzypiących schodach w dół.

Kacper nie rozumiał.

– Od początku mi się nie spodobałeś, kolego – przybyły najwyraźniej zwracał się do Kacpra.

– O kurwa… – wymamrotał Kacper, kiedy właściciel głosu wszedł do pokoju.

Znajoma twarz tym razem nie uśmiechała się, co więcej, grymas na niej nie wróżył niczego dobrego.

– Myślałem, że od tak pękniesz i będzie po wszystkim, rozstaniemy się i tyle. – Powiedział grubas, wolno kiwając głową. – Widzisz – zwrócił się do Artura – odgrywanie scenek jest ważne, zawsze dowiesz się ciekawych rzeczy. Samozwańczych szeryfów nigdy nie zabraknie, ktoś będzie chciał zrobić karierę, ktoś inny kogoś pomścić, wszystko jedno, co będzie ich motywować, cel będą mieli jeden, za przyzwoleniem, ogółu nienawiści, zniszczyć człowieka, za jego pasję, namiętność i to co go pociąga. Jakby byli bardziej święci w swoich licznych “małych” ułomnościach.

Harold wyciągnął telefon.

– Paweł, tu Harold. Słuchaj bracie, miałeś rację, coś było na rzeczy. Tak, a na dodatek sprawa okazała się poważniejsza niż myśleliśmy. Dawaj mi tu na chatę Rudego z kominiarzami, pod domem czai się grupa jakiś “pedofilów”, mogą nie mieć przy sobie materiałów obciążających, więc skołuj im tam jakąś pornografię, żeby było co przykleić. Tak jest. Najlepiej szybko, bo się jeszcze zmyją.

Harold schował telefon do kieszeni.

– Co z nim zrobimy? – zapytał Artur.

– Właściwie to nie pozostawił nam wyboru. Dla takich zwyrodnialców kara jest jedna – odparł Harold – Co mu daliście, że on tak, tego?

– To wyciąg z Koleterusa Mniejszego – wtrąciła się Grażyna – rośliny porastającej linię demarkacyjną między Koreą Północną, a Południową. Miejscowi przerabiali ją na maść i smarowali łapy psom, gdy te uległy wypadkowi. Poprawiało się krążenie i szybciej się goiły.

– Właśnie widzę, że mu poprawiło, zostaw mi trochę tego specyfiku, jeszcze się przyda – odpowiedział, puszczając oko do Grażyny.

– Nie ma sprawy, jest twój – wręczyła mu butelkę – a ten, to raczej dziś nie zaśnie.

– Nie wiem, czy on w ogóle jeszcze zaśnie – stwierdził Harold.

– Zasnąć, to zaśnie – wszedł mu w zdanie Artur – nie wiadomo jednak, czy się obudzi.

Wszyscy oprócz Kacpra popatrzyli na niego z głębokim zrozumieniem.

– Dziwka poszła? – zapytał Harold Młodego, który akurat wrócił z dołu.

– Tak jest.

– To skocz do garażu po łopatę.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Przeczytałem i nie wiem trochę co powiedzieć. Inna czynność seksualna z osobą nieletnią. Kategoria aberracji to hebefilia. Oczywiście nie pedofilia. Sankcja prawdopodobnie była by w zawiasach. Nie wiem czy poszedł by za to siedzieć.

Opowiadanie napisanie nieco naiwnie ale treść napisana ciekawie. Nawet zadałem sobie trud żeby dwa razy czytać mniej jasne sformułowania (było ich kilka), żeby zrozumieć fabułę.

Literówka „W końcu przerwała warg i wstała z łóżka.”, więcej nie zauważyłem bądź nie byłem w stanie sprawdzić (jestem dysinterpunktykiem).

Najbardziej mnie ubawił kawałek wyjaśniający pochodzenie maści :D. Trzeba by może jeszcze dodać że uszkodzenia łap było w wyniku nadepnięcia na miny :D. Była by beka totalna.

Wydźwięk moralny. Opowiadanie dotyka kwestii z gatunku tych najbardziej kontrowersyjnych, niezależnie od: czasów, religii, kultury i społeczeństwa. Ludzie w tych tematach myślą najczęściej sercem a nie głową a tu należy właściwie rozpoznać czyn i zbadać okoliczności. Być może opowiadanie miało to właśnie przekazać. Do tego kwestia samosądu. Do niego miałby ewentualnie prawo ojciec pokrzywdzonej i to w jakimś zakresie.

Przedstawiłeś motyw Drugiej Ręki, niestety nie Rozwinąłeś go dostatecznie, przez co wypadł skrajnie nieprzekonująco. Nadal nie jesteśmy przekonani czy to była prawda czy kłamstwo.

E1:P5:W3

Pozdrawiam,
Mick

Przeczytałem z zainteresowaniem. Ciekawy i trudny temat poruszyłeś. Co do fabuły. Wybrałeś neutralne podejście choć doza akceptowania. Pozdrawiam

Witam,

podobnie jak pierwsze opowiadanie VBR, te również dotyka trudnej i kontrowersyjnej problematyki, obfituje też w zaskoczenia i zwroty akcji (choć ten ostatni już ciut przewidywalny). Zakończenie jest otwarte w więcej niż jeden sposób. Nie tylko nie wiemy, czy Kacper przeżył. Możemy też powątpiewać, czy w ogóle mówił prawdę (i w którym momencie). Wizja dwóch zakonspirowanych organizacji ścierających się pod powierzchnią rzeczywistości, bez wiedzy i świadomości służb państwowych jakby żywcem wyjęta jest ze świata teorii spiskowych, niektórzy więc kupią ją z łatwością, inni odrzucą z niedowierzaniem i nazwą naiwną. Wszyscy w tej historii zachowują się dziwacznie i realizują swe zawiłe plany, przez co poczucie realizmu zaciera się, a zawieszenie niewiary napina do granic. Wydaje się, że w światach tworzonych przez Autora nie ma miejsca na szczerość, czy też bezpośrednią, międzyludzką komunikację. Pozostaje tylko krążenie wokół siebie, ciągłe zwodzenie przeciwnika, próby zmylenia tropów i jednoczesnego przeniknięcia osłon, którymi otaczają się inni. Są to ponure, malowane odcieniami czerni światy, w których każdy jest w gruncie rzeczy samotny, a obietnica intymności okazuje się nieodmiennie kłamstwem.

Przeczytałem tekst z zaciekawieniem, ale nie zachwycił mnie, jak poprzedni, debiutancki. Może temat mniej do mnie przemawiał, a może za mało było tu dla mnie ciekawych elementów poza ciągłymi zwrotami akcji. Nie czułem dla Kacpra ani sympatii, ani współczucia – nawet gdy jego prawdziwe (?) motywy zostały ujawnione. Był zarysowany zbyt niewielką liczbą kresek, a przez to zbyt obcy, by przejąć się jego losami. Mam wrażenie, że Gabrysia z poprzedniego opowiadania była równie tajemnicza, ale jednocześnie znacznie bardziej interesująca.

Pozdrawiam
M.A.

Komentarz Megasa bardzo celny, moim zdaniem. Podpisuję się pod nim. Być może Autor opowiadania nie szukał uwag zaufanych czytelników jeszcze przed publikacją, aby dać sobie szansę na udoskonalenie utworu.
Niemniej tekst nietuzinkowy i pewnie doczekamy się jeszcze lepszych w przyszłości.
Uśmiechy,
Karel

Poruszanie trudnych tematów, to miód dla autorów erotycznych opowiadań fabularnych. Mnogość problemów tego świata pozwala na prawdziwą erupcję tekstów a każdy autor przedstawia to w inny sposób. Chwała Ci więc i cześć, że nie boisz się poruszać tematu zakazanej miłości.
Tekst byl ciekawy, wprowadzający w główną fabułę wątki poboczne , co wzbogaciło zawartość. Mankamenty się niestety też pojawiły – choćby zbyt ascetycznie zarysowany charakter organizacji. Mimo starań kilka razy się pogubiłem. In plus bo musiałem wrócić do tekstu. In minus, bo kogoś innego by to zniechęciło. Pies też mnie rozśmieszył. Faktycznie zgrzytnęło, gdy napisałeś o „wypadku” na granicy. Takie na siłę dorobione wytłumaczenie zielska. Co mi jednak najbardziej chrzęściło to początkowe emocje bohaterki faktycznie pasujące do niewinnej nastolatki skonfrontowane z końcowym jej określeniem przez szefa organizacji. Coś tu nie gra…
Ale ogólnie niezłe czytadło 😉

Jest takie opowiadanie Sergiusza Piaseckiego o między innymi „niewinnym zachowaniu” nastolatki. Główny bohater zaleca się do młodej panny którą postrzega jako niewinną. Pod koniec utworu przechwytuje jej pamiętnik …

Akurat ta prostytutka jest opisana bardzo realistycznie jak dla mnie. W zasadzie scena ze zbliżeniem w pokoju to typowy opis „warsztatu” tej panny i ja już po dwóch linijkach tekstu nabrałem podejrzeń co do jej realnej profesji.

Masz rację. Tyle że tutaj w pewnym momencie pojawiają sie dygresje Juli sugerujące że rzeczywiście jest niewinną nastolatką. Gdyby było to napisane od strony głównego bohatera; jego fantazje dotyczące jej niewinności, to byłoby to bardziej spójne z koncepcją 😉

Masz rację ale w tym utworze generalnie nie ma prawdy. Poza tym być może VBR chodziło o bohatera trochę naiwnego ale nie kompletnego frajera.

Dzięki wszystkim za wnikliwą analizę. Zdaję sobie sprawę, że tym opowiadaniem, jego konstrukcją, tematyką i rozwiązaniem nie zdobędę wielu serc. Masz rację MRT można odnieś wrażenie, emocje niewinnej nie pasują do dalszej winnej, wyczułeś jako czytelnik, że chciałem Ciebie nabrać, to bardzo źle o mnie świadczy 😉 Każdy czytelnik jest zaufany Karel Godla. Ja przynajmniej tak to odczuwam. Każdy z nas ma swój mrok i przyjemnie sobie w nim galopuje. Megas Alexandros, Ciebie ciężko zaskoczyć… będę o Tym pamiętał. Anonims, chciałem, żeby czytający zdał sobie sprawę, że każdy kij ma da końce, że zwyrodnialcy to też ludzie, kimkolwiek by nie byli. Mick, niektórych wątków nie rozwinąłem, bo nie chciałem dawać pewności. Siałem niepewność i zwątpienie… 🙂

VBR, problem chyba właśnie w tym, że gdybyś trochę dopracował tekst, miałbyś całkiem spore szanse zdobyć. Pomysł jest dobry, tylko realizacja w kilku miejscach szwankuje. Opowiadanie wcale nie musiałoby być dłuższe ani dawać więcej pewności, żeby było lepsze. Co prawda wielu czytelników nie zwraca większej uwagi na sens, ale i tak nigdy nie rozumiałam lekceważenia autorów wobec logiki. Narracja musi być prowadzona konsekwentnie – jak w przypadku tej niewinności: wystarczyło wybrać inny punkt widzenia i miałbyś jednego zadowolonego czytelnika więcej 🙂

Piszesz że nie Rozumiesz. Być może czytelnik jednak dostrzega brak logiki ale waży kunszt całego utworu i znajduje nielogiczność zbyt lekką by o niej wspominać. Poza tym może być ona zawarta w bardziej lub mniej istotnych elementach akcji.

W utworach moich ulubionych autorów napotykam na drobne braki logiki ale w konwersacji z nimi muszę ważyć słowa, nie jest to moją silną stroną i wolę unikać tematu bo nie ma sensu drażnić.

Sęk w tym, że brak konsekwencji tkwi w wielu świetnych opowieściach, żeby nie powiedzieć większości, i często wydaje się po prostu przeoczeniem, choć czasem może być lekceważeniem czytelnika. Hmmm… odnieśmy się do czegoś, co możesz znać. „Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” – świetna książka, każąca zastanawiać się nad tym, czym jest człowieczeństwo. Super. Można piać w zachwytach. Wielu pieje. Ale jak seksowna adroidka może jednocześnie nie wiedzieć, że jest androidem i twierdzić, że Deckard zachowuje się dokładnie tak samo, jak wszyscy inni łowcy, którzy po pójściu z nią do łóżka, stwierdzali, że nie mogą dalej zabijać androidów?

A po co „zdobywać serca” ? Masz swój styl i Potrafisz pisać, co moim i chyba nie tylko moim zdaniem, Udowodniłeś. Na początek to bardzo dobrze. Wszystkim i tak nie Dogodzisz, w dodatku podejmując trudne tematy. Lepiej jest chyba rozwijać swój styl i nie przejmować się feedbackiem.

Macie rację Aniu i MRT. Można było zrobić to lepiej. Teraz sam to widzę. Mick masz rację, że przejmować się nie warto, ale brać pod uwagę, czasem jest wskazane 😉

Twist na twiście, twistem pogania. Czułem się jak na karuzeli! Ależ to było dobre! Umiesz pisać bezapelacyjnie. To kolejne opowiadanie, które czytam i zaczynam dostrzegać elementy charakterystycznego dla Ciebie stylu. Lubię go i z całą pewnością sięgnę po więcej. Co zgrzytnęło niczym gwóźdź po szkle? „Spaliny oddechów.” Doceniam eksperyment, ale to po prostu nie brzmi dobrze.
5/5
Lis

Napisz komentarz