Pojedynek na stereotypy  3.69/5 (70)

18 min. czytania

Stereotypy – wszyscy je tworzymy, wszyscy powielamy. Dwoje Autorów Najlepszej Erotyki postanowiło zmierzyć się ze sobą w literackim pojedynku. Tematem przewodnim tekstów są właśnie stereotypy. Czy zostały powielone, czy raczej przełamane? A może tym razem udało się wyjść poza schemat?

 


 

Źródło: Pixabay.com

Smok Wawelski – Co mi zrobisz, jak mnie… (69% Waszych głosów)

Bibliotekara, kurwa mać – zaklął pod nosem Marek, gdy przeczytał imię na wygniecionej karteczce, którą chwilę wcześniej wyciągnął z czapki kolegi. Tradycją, znaną tylko uczniowskiej braci szanowanego liceum, którego mury miał za kilka miesięcy opuścić, były niezwykłe zawody. Zadanie stawiane śmiałkom polegało na uwiedzeniu wylosowanej dziewczyny przed studniówką. Ofiarę wybierano we wrześniu – to dawało sporo czasu na działania.

Bibliotekarą koledzy Marka ochrzcili swoją rówieśniczkę Beatę. Nie można było o niej powiedzieć, że była brzydka, bardziej pasowało do niej określenie „na wskroś przeciętna”. Archaiczny styl ubierania, rzeczy jak z lumpeksu dla starych panien, pensjonarski sposób wypowiadania się, zamiłowanie do literatury szybko sprawiły, że zyskała przydomek Ania z Zielonego Wzgórza, a nieco później, gdy zaczęła dorastać, a stygmatyzacja stała się standardem w relacjach rówieśniczych ­– Bibliotekara. Bibliotekara ciągnęła się za Beatą przez niemal całe liceum.

– Kogo wylosował nasz samiec alfa? – zaśmiał się jeden z kolegów i poklepał Marka po plecach umięśnionych od wieloletnich treningów wioślarskich. – Kurwa, Bibliotekara, wylosował Bibliotekarę! – zawył chłopak.

– Czy to jakiś żart!? – wycedził przez zęby Marek.

– Jaki żart? To tradycja! Los chciał, żebyś puknął maszkarona – drwili koledzy.

– Panowie, miało być bez takich numerów. Powtarzamy losowanie. Miały być normalne loszki – próbował ratować swoje położenie. – Pośmialiśmy się, a teraz losujmy poważne kandydatki na worki dla naszego drogocennego nasienia.

– Przykro mi, stary, losowanie to losowanie. Poza tym taki ogier jak ty z pewnością poradzi sobie z tak prostym zadaniem. Popatrz na nią, takiej powiesz jeden wieśniacki komplement i już jej majtki spadają. A potem? No, wiesz, jak mawiali dziadowie – worek na twarz i za ojczyznę.

Szkolny dzwonek zakończył dyskusję. Marek czerwony ze złości pozostał chwilę sam na korytarzu.

– A czy tobie potrzebne jest jakieś specjalne zaproszenie? – z zamyślenia wyrwał go skrzeczący głos anglistki, stojącej przy otwartych drzwiach sali lekcyjnej. Gdy wchodził do klasy, wszyscy już siedzieli przygotowani do zajęć. Popatrzył na kolegów. Jedno spojrzenie na kolegów wystarczyło, by odgadł, kogo wylosowali. Przyglądali się z dziką żądzą swoim ofiarom, obmyślali pułapki, podchody, by je schwytać; niczym wygłodniałe drapieżniki. Jednak wcale nie chodziło im o nakarmienie potomstwa. Polowanie było tylko zabawą, chęcią udowodnienia swojej przewagi nad innymi samcami, zdobycia lepszej pozycji w stadzie. Marek skierował wzrok na Beatę. Jej zapięta pod samą szyję bluzka, zakończona niewielką kryzą wręcz wrzeszczała: NIE UDA CI SIĘ!!!

Tego dnia Marek wyżył się na treningu jak nigdy wcześniej. Zrzucił z siebie całą frustrację. Podejrzewał, kto wymyślił żart, dzięki któremu Bibliotekara znalazła się w „maszynie losującej”, jednak pewne było, że dalsza walka o powtórzenie losowania ośmieszy go jeszcze bardziej.

– Zerżnę tę sukę tak, że całej szkole opowie! – postanowił dumnie. – Jeszcze, kurwa, wszyscy zobaczą.

Łatwo było powiedzieć. Każdy dzień w szkole, każde spojrzenie w kierunku ławki Bibliotekary napawało go jakimś niewyjaśnionym pomieszaniem obrzydzenia z wahaniem. Dwa tygodnie zajęło mu zbieranie się w sobie.

Cześć, Beatko… – wystukał w komunikatorze. Wiadomość dotarła, została odczytana. Cisza. – Jesteś tam? – spróbował kolejny raz. Podobnie, jak chwilę wcześniej, gdyby nie powiadomienia aplikacji, nie miałby nawet pewności, czy jego wiadomość dotarła. – Chyba Cię nie ma, trudno. Idę pobiegać, odezwę się później. – Zakończył konwersację.

Tego samego dnia, wieczorem, spróbował ponownie.

– Cześć, Beatko, szkoda, że się nie odzywasz… Tak sobie pomyślałem…

Marek pisał dalszą część wiadomości, po głowie krążyły mu już łgarstwa, jak to nagle zauważył piękno, wyjątkowość dziewczyny; jak to nagle postanowił się nią zainteresować; jak nagle dostrzegł, że życie jest krótkie, szkoła się kończy i już może nigdy nie będzie jej w stanie wyznać, co czuł. Jego wyznania pozostały jedynie fantazyjnym planem, gdyż na ekranie pojawiły się trzy kropeczki i informacja „Beata pisze…”.

– Marku… – zaczęła.

– Cieszę się, że się w końcu odezwałaś J – szybko odpowiedział.

– Marku, przestań. Może nie uważacie mnie za najpiękniejszą, nie jestem też najpopularniejsza, ale na pewno nie powinieneś zakładać, że jestem głupia.

– Nie rozumiem…

– Doskonale rozumiesz! Wiem o tym waszym głupim zakładzie. I tak sobie myślę, że chciałabym to mieć już za sobą. Nie chcę żebyś włóczył się za mną, stalkował, udawał, że ci zależy przez najbliższe cztery miesiące. Załatwmy to i daj mi spokój. Myślę, że tobie to też bardziej na rękę. Moi rodzice wyjeżdżają na weekend. Przyjdź w sobotę i będziemy to mieli z głowy.

Marek długo wpatrywał się w wiadomość, zastanawiając się, co odpisać. Czy to kolejny żart jego kolegów? Jakaś prowokacja? Test? A jeśli tak, to przecież nie może stchórzyć, dać po sobie poznać, że stracił pewność siebie i grunt pod nogami. Przecież to on musi być górą!

– Będę w sobotę o 20 – wystukał na klawiaturze i pewnie kliknął „Wyślij”.

Czas do weekendu zleciał niepostrzeżenie. Chłopak codziennie przyglądał się Beacie w szkole, jednocześnie lustrując ukradkiem kolegów, jakby starał się dostrzec ich szyderczy wzrok, jakiś uśmiech czy gest zdradzający, że o wszystkim wiedzą, a cała sprawa z Bibliotekarą jest ukartowana. Każdy z nich zajęty był jednak rozpracowywaniem swojej loszki. Gdy wychodził ze szkoły, na schodach wyprzedził go, trącając ramię, Bartek.

– Jak tam praca nad Bibliotekarą, ogierze? – rzucił wyzywająco w kierunku Marka. – Nie zapomnij o majtkach. A tak, by the way, ciekawe, jakie nosi moja królewna. Pewnie czarne koronkowe. Podpowiedz coś koledze, sprzedaj jakiegoś kejsa. Nie raz je ściągałeś i w nich gmerałeś – prowokował. Wylosował do uwiedzenia byłą dziewczynę Marka. Na chłopaku nie robiło to wielkiego wrażenia. Ich rozstanie było burzliwe. Przyłapał ukochaną, jak na domówce obciągała jakiemuś dresiarzowi. Nie interesowało go, czy to był pierwszy raz; nie interesowało go, jak do tego doszło. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Bolało bardzo, nie wybaczył. Przez cały trudny czas zachował kamienną twarz. Raz, że nie mógł na nią spojrzeć – ciągle widział w jej ustach oślizgłego kutasa; a dwa, że był twardym facetem i wszyscy mieli wiedzieć, że właśnie taki jest. Trzy lata z rzędu kapitan drużyny wioślarskiej – najlepszej w regionie. Nie mógł, po prostu nie mógł. Zresztą, tego kwiatu jest pół światu, powtarzał. Nie ta, to zaraz inna loszka będzie chciała zasmakować przyrodzenia zwycięzcy. One same się do tego garną.

– Jeśli dobierzesz się do niej na imprezie po północy, to gwarantuję ci, że nie będzie już miała żadnych. I pamiętaj, użyj gumek. Nikt nie wie, ile zgniłych jaj waliło ostatnio do tego tortu. – Nie dał po sobie poznać, że ta sytuacja jeszcze go boli. Jednak wspomnienie o Bibliotekarze… – myślał. To na pewno ukartowane. Tak się bawicie? To zobaczycie. Już ja wam pokażę!

Przed wizytą u Beaty wypił dwa piwa. Sam nie wiedział, czy mają mu dodać animuszu, stłumić obrzydzenie, opóźnić wytrysk. Uznał, że tak będzie łatwiej.

– Worek na twarz i za ojczyznę – powtórzył kolejny już raz, spoglądając w lustro, i wyszedł z domu.

Nie miał zbyt dużo czasu na rozterki, dom Beaty był dwie ulice dalej. Otworzyła mu w jeansach i zbyt zwiewnej jak na początek jesieni bluzeczce na ramiączkach. Wszedł pewnym, luźnym krokiem, powtarzając w myślach jak mantrę tekst o worku i ojczyźnie. Chwilę później oboje, stojąc przy łóżku w jej pokoju, poczuli skrępowanie całą tą sytuacją.

– Muszę napić się wina – Beata przerwała ciszę, odwracając wzrok. – Naleję ci też. Myślę, że dobrze nam to zrobi.

Przyniosła dwa niemal pełne kieliszki. Sama ledwo spróbowała półsłodkiego trunku. Marek wypił całość duszkiem.

– Nie ma co czekać. Nie spotkaliśmy się tu, by grać w scrabble. Miejmy to już za sobą – powiedziała i ściągnęła spodnie i bluzkę. Stała w samej bieliźnie – zwykłych bawełnianych majtkach i gładkim staniku.

– No, dobra, jak chcesz to zrobić? – zapytał zdecydowanie mniej pewny chłopak rozpinając rozporek.

– Chyba normalnie, na misjonarza.

Cóż, można było się tego spodziewać – skonstatował. Jednak było coś w Bibliotekarze, w Beacie takiego, co sprawiło, że przystał na jej propozycję. Coś niewinnego, a może wręcz seksualnie upośledzonego. Jakiś wstyd i zażenowanie całą sytuacją. Wtedy właśnie dotarło do niego, że nie tylko on jest w tym pokoju, że jest tam też dziewczyna, dla której całe to zdarzenie też jest jakimś przeżyciem. Zrozumiał, że ona też jest świadoma, że za chwilę będzie potraktowana jak worek na spermę; jak szmata; jak rzecz, zabawka, narzędzie mające służyć wygraniu zakładu.

Nie mogę się wycofać, bo nie dadzą mi żyć w szkole, ale postaram się być delikatny. Chodzi przecież tak naprawdę o seks i jej majtki. Niech jej też się podoba – postanowił.

– Dobrze, zróbmy to normalnie.

Dziewczyna zdjęła majtki, zostawiając na sobie jedynie stanik, położyła się na chłodnej pościeli i rozłożyła nogi. Wtedy Marek zdał sobie sprawę, że może trudno w to uwierzyć, ale pierwszy raz w życiu widział owłosiony wzgórek łonowy. Jeśli jest odpowiednio przystrzyżony, to nie wygląda to źle – pomyślał, układając się pomiędzy udami Beaty. Miał 19 lat, nie potrzebował gry wstępnej. Wyczuł, że dziewczyna też nie ma na to ochoty.

– Wejdź powoli, proszę – szepnęła, patrząc mu w oczy.

– Nie martw się, jestem dżentelmenem, postaram się, by było ci przyjemnie – odpowiedział z nieznacznym uśmiechem.

– Dziękuję, też się postaram, by było ci przyjemnie.

Czuł się jakoś słabo w tamtej chwili. Z pewnością był to efekt zmieszania piw z winem – myślał. Był jednak gotowy, wsunął się gładko w – co go zaskoczyło – mokre i ciepłe wnętrze Beaty.

– Au! – syknęła, oplatając go ramionami i udami.

Zaczął poruszać się powoli, czując delikatne chlupnięcia. Beata trzymała go w utrudniającym ruchy uścisku. Czuł też, że nie jest w pełni sił. Musiał mocno skupiać się na tym, by utrzymać się wsparty na ramionach, kręciło mu się w głowie.

Do pełni władz umysłowych przywrócił go krzyk Beaty. Dziewczyna dochodziła. Jego wcześniejsze kochanki nie przeżywały tego tak głośno i intensywnie. Zupełnie się tego nie spodziewał. Szum w głowie skutecznie odcinał go od rzeczywistości, zaburzał widzenie świata, tłumił zmysły. Wszystko ruszało się jakby w zwolnionym tempie, kołysząc się jak łajba na wzburzonym morzu. Może to sprawka alkoholu, a może środków nasennych, które Beata niepostrzeżenie wsypała nieświadomemu chłopakowi do wina.

* * *

Obudził się otępiony. Nie wiedział, ile czasu pozostawał bez przytomności – czy minęły minuty, godziny… dni? Za oknem panowała ciemność, wiedział tylko tyle. Na krześle przy toaletce z owalnym lustrem siedziała Beata. Miała rozpuszczone włosy. Gładki stanik zamieniła na połyskujący lateksem gorset. Czarne stringi nie zakrywały właściwie nic z jej kształtnej, jak się okazało, pupy. Onanizowała się gładkim, złotym wibratorem, mrucząc przeciągle, jakby próbowała zgrać swoją arię z odgłosami wibrującego narzędzia. Miała w tym wprawę. Nie było w tym delikatności, niewinności, wstydu, tylko czyste pożądanie przyjemności.

– Co się stało? – spytał splątanym jeszcze od odurzenia językiem. Ramiona bolały go strasznie. Próbował nimi ruszyć, ale były uwięzione za głową, przywiązane do wezgłowia łóżka. Uniósł głowę na ile mógł, i spojrzał w dół – nogi także miał skrępowane. Rozciągnięte szeroko dawały idealny dostęp do jego krocza.

– O, Mareczku, obudziłeś się. To cudownie. Obiecałam dać ci trochę przyjemności. Teraz dostaniesz swoją nagrodę.

Trzymając w ręce wibrator, usiadła okrakiem na klatce piersiowej chłopaka, tyłem do jego twarzy. Okrągłe pośladki rozlały się na torsie. Powoli wracały mu zmysły, poczuł tę słodko-słoną woń, która uderzyła go pierwszy raz, gdy penetrował jej mokre wnętrze. Wypięła się, kładąc na jego brzuchu, dając niezapomniany widok na skrawek cienkiego, napiętego materiału, z którego wylewały się mięsiste, wilgotne wargi. Obraz rozgrzanej cipki zadziałał natychmiast. Siły witalne zaczęły wracać do kutasa, zwiększając jego objętość i długość. Trzon fallusa ogrzewał ciepły oddech dziewczyny. Wyczekiwał na spotkanie wilgotnych warg i języka, jednak nie doczekał się. Zamiast tego wędzidełka dotknął drżący, śliski, wibrujący przedmiot. Momentalnie poczuł, jak jego penis, w odpowiedzi na mrowienie, napręża się. Sapnął przeciągle. Wibrator powędrował niżej wzdłuż narządu i drażnił jądra. Dopiero wtedy Beata chwyciła wargami główkę męskości i zassała ją mocno. Chwilę później wypuściła i przyjrzała się napęczniałemu zakończeniu prącia.

– Ktoś tu chyba jest gotowy – szepnęła lekkim, flirtującym głosem.

Odsunęła czarny materiał majtek i wsunęła kilka razy w głąb siebie wibrujące narzędzie, jęcząc przy tym przeciągle. Widok rozochocił Marka jeszcze bardziej. Nabrzmiały penis pulsował, nie dając mu spokoju. Dziewczyna jednak szybko przerwała widowisko. Miało służyć jedynie nawilżeniu złotej zabawki.

– A teraz, Mareczku, czas na prawdziwe doznania – powiedziawszy to, objęła wargami fioletowe prącie i zassała tak mocno, jak tylko potrafiła. Chłopak jęknął z rozkoszy, a Beata wykorzystała chwilę jego ekstazy i niespodziewającemu się tego młodzieńcowi wsunęła śliski wibrator w odbyt.

– Au-a! Kurwa! Co robisz?! Wyciągaj to! – Marek szarpnął się na łóżku, próbując, na ile było to możliwe, pozbyć się zabawki-intruza.

– Co? Już ci się nie podoba? Gwarantuję, że za chwilę zmienisz zdanie – zaśmiała się.

– Wyciągaj to natychmiast, suko! – wierzgał na materacu, jednak na dziewczynie nie robiło to najmniejszego wrażenia. Rozpoczęła swoje „pieszczoty”.

Penetrowała chłopaka. Energiczne ruchy drżącego wibratora napotykały na opór, ale wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Albo podda się jej po dobroci, albo zrobi to, bo nie utrzyma mięśni cały czas w zwarciu utrudniającym wpychanie zabawki. Jego protesty nie miały dla niej żadnego znaczenia. Wręcz ją podniecały i im bardziej się wiercił na łóżku, tym bardziej zwiększała poziom wibracji. By ułatwić sobie zadanie, złapała w usta kutasa niewolnika i zaczęła mocno ssać. Jednocześnie wpychała wibrator w odbyt Marka, a kutasa głęboko w swoje gardło. Wypięła się też mocniej.

Nie trwało długo, gdy zauważyła, że opór chłopaka maleje i zamienia się w urywane sapnięcia. Poczuła też na swoim wyeksponowanym, ociekającym podnieceniem sromie dotyk jego języka. Czyli jednak skapitulował, poddał się – pomyślała i w nagrodę za posłuszeństwo wepchnęła kutasa jeszcze głębiej, dławiąc się nim. Usiadła też nieco głębiej na jego twarzy, mokrym sromem wbijając się w jego usta i nos, pozwalając pieścić się w głębokim rozwarciu. Osiągnięcie orgazmu zajęło jej dosłownie kilkanaście sekund. Wyjąc z rozkoszy, trzymała penisa głęboko w ustach, dając Markowi dodatkową porcję wibracji. Śliska zabawka wchodziła gładko w tyłek chłopaka, jak gdyby zapraszana, oczekiwana i upragniona w końcu znajdowała się we właściwym miejscu. Młodzieniec rozwarł szerzej nogi, dając Beacie lepszy dostęp. Teraz liczyła się tylko przyjemność. Konsekwencje i reputacja nie miały znaczenia.

– O, tak! – jęknął, odrywając się od ciągle wilgotnego sromu dziewczyny. Napiął się, otworzył maksymalnie na wibrator i pchnął biodra w przód, jak gdyby chciał zmusić dziewczynę, by połknęła go w całości. Zamarł w tej pozycji na dłuższą chwilę i tylko pulsujący, tryskający nasieniem penis w ustach dziewczyny i drżąca zabawka pomiędzy pośladkami były źródłem jakiegokolwiek ruchu.

Beata zgromadziła w ustach ciepłe nasienie. Odwróciła się, siadając znów okrakiem. Tym razem usadowiła nabrzmiałą kobiecość na wiotczejącym powoli penisie. Wibrator nadal drżał w tyłku, gdy dziewczyna zaczęła namiętnie całować Marka, przelewając wypitą spermę do ust chłopaka, rozsmarowując ją na jego wargach i policzkach. Nie protestował. Trudno jednak wyczuć, co było przyczyną przyzwolenia: wycieńczenie fizyczne, rozleniwienie po wytrysku czy podniecenie pieszczotami i akceptacja działań Beaty.

– A teraz się wynoś – rozkazała, uwalniając chłopaka.

– Ale… – zaskomlał.

– Wynoś się i więcej się do mnie nie odzywaj.

Do domu wrócił bez majtek Bibliotekary, z obolałym odbytem, ale zaspokojony jak nigdy wcześniej. Żadnemu z kolegów nie przyznał się do tego, co go spotkało. Z pewnością pytaliby o szczegóły, a tych przecież nie mógł wyjawić. Wielokrotnie próbował zaczepić Beatę w szkole, ale ignorowała go. Dała mu wyraźnie do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. A przecież on chciał więcej…

 


 

Foxm – RA+ (31% Waszych głosów)

„Sankt Petersburg” przywitał mnie jak zawsze – ogromnym talerzem parujących blinów. Czułem się w tym miejscu jak u siebie. Wystarczyło przejść przez misternie zdobioną bramę, by znaleźć się w świecie, który dwieście lat temu odszedł w zapomnienie. Wykwintne meble, olejne portrety posępnych arystokratów, gustowna brązowa boazeria. O dziwo, pasowałem do otoczenia. Prawie. Mógłbym być spiskującym dekabrystą, dyplomatą kreślącym ołówkiem nowy kształt świata, bon vivantem rozglądającym się za przygodą.

Kelner, którego twarz znałem z widzenia, dygnął uprzejmie, zanim położył przede mną kartę. Odniosłem wrażenie, że lustrował mnie wzrokiem sekundę dłużej niż zazwyczaj. Nie, nie skąpiłem na napiwkach. Nieskazitelnie biała koszula, rząd guzików z góry na dół i na mankietach. Wysiłek okupiony stekiem przekleństw, nieuchwytnych nawet przy wyrafinowaniu rosyjskiej mowy. Zapytacie: czy było warto? Zdecydowanie! Warto przełamywać stereotypy, przecież wielokrotnie nie dałem rady.

– Może butelkę?

Podsunął słuszną ideę kelner. Kiedy miał takie życzenie, w perfekcyjnym polskim pobrzmiewały echa dalekiego Uralu.

– Nie. – Pokręciłem głową, świadom, że moja abstynencja rani serce każdego prawdziwego Rosjanina. – Tylko kawa, dwie łyżeczki, bez cukru. Ale to później, wie pan… Czekam na kogoś.

Spojrzał na mnie niczym na jakiegoś makaroniarza rozsmakowanego w czarnej rozkoszy. Gdyby nie mój otwarty rachunek, zapytałby zapewne, czy aby nie pomyliłem restauracji. Kolejny stereotyp: nikt nie pije więcej niż Rosjanie.

Oparłem się tylko wygodniej o niskie oparcie krzesła i zacząłem jeść. Kątem oka uchwyciłem minę siedzącego stolik dalej chłopca. Niebieskie niewinnością oczy zaokrągliły się niczym monety. Dzieci posiadają przywilej widzenia świata takim, jakim jest on naprawdę. Dorośli nakładają maski, powielają klisze, tworzą stereotypy, jeśli rzeczywistość okazuje się złożona. Generalizacja chroni nas, ludzi, od obłędu. Udałem, że nie czuję na sobie wzroku chłopca, który widział to, co widział. Delikatnie pochyliłem się na swoim krześle, dawno nieużywane mięśnie odpowiedziały bólem.

Nie chciałem wódki, bliny nie smakowały jak zawsze, na kawę wciąż czekałem. Włodzimierz Wysocki kończył wyśpiewywać schrypniętym głosem którąś ze swych ballad. Tak utalentowany człowiek może śpiewać o trzech rzeczach: samotności, miłości albo pędzie za własnym szczęściem. Dostrzegłem ją, gdy tylko się pojawiła. Minęło kilka lat, a ja odniosłem wrażenie, że jedynie wyszła na papierosa. Pięć minut i wracamy. Głupek. Wariat. Dureń!

– Wstrzymałeś się z zamówieniem kawy… – Bardziej stwierdzenie niż pytanie.

Patrzyła na mnie zza oprawek okrągłych okularów, a ja widziałem w nich odbicie tysiąca i jednej szansy. Spierdoliłem wszystkie i ta świadomość uwierała bardziej niż zapięta pod samą szyję koszula. W czarnych źrenicach dostrzegłem radość, zaskoczenie, ciekawość… Nie! Pewnie to sobie wymyśliłem

A jednak tu była: drobna brunetka z włosami sięgającymi ramion. Schludna, wieczorowa kiecka dobrana pod kolor oczu stanowiła idealne dopełnienie niewinnej całości. Wzorowa uczennica, kurwa mać, wyjęta żywcem z jakiegoś promocyjnego folderu szkoły dla rozpuszczonych gówniarzy. Łyknąłem ten stereotyp z radością młodego pelikana – noszący maski dał się przyłapać, zapatrzony w kreowaną niewinność. Paradne! A najgorsze, że czułem ogień buchający w osobistym piecyku. Wystarczyła sama jej obecność, żeby latami zadeptywany żar zaczął parzyć mnie w podeszwy stóp.

Rozmawialiśmy i piliśmy kawę, jak gdyby nic się nie zmieniło – prawie przypadkowe spotkanie bez szczególnych okoliczności. Prawie robi różnicę.

– Wyglądasz w tej koszuli jak nie ty…

– Chciałaś powiedzieć jak kretyn?

Poczułem, że się rumienię. Co jest? Palenie buraka należało do niechlubnej przeszłości.

– Jak żigolo, może niestandardowy, ale…posiadający swój urok.

– Duży ten urok? – zapytałem z głupia frant, nie wyczuwając nadciągającej katastrofy.

– Nie tyle duży, co gruby – zaakcentowała ostatnie słowo. – Miewałam większych. No co się gapisz? To niesprawiedliwe założenie, że duże dziewczynki o takich rzeczach nie rozmawiają.

Zrozumiałem wszystko. Byłem pewien, że to ja rozgrywam w tej partii, mając na ręku same asy. Tymczasem asy zamieniły się w zwiastujące utratę kontroli dwójki. Taką pewność dała mi krótka wiadomość napisana na dwa dni przed spotkaniem!

Porozmawiałyśmy. Od pół roku nie miała kochanka/ki. Niedorżnięta Sucz 🙂

– Aha, porozmawiałyście – stwierdziłem tylko.

Powinienem być wściekły, a mnie sterczał jak wieża telekomunikacyjna na ugorze. Poczułem nasienie zbierające się w jądrach. Kurewsko niewygodne to krzesło!

– Miała rację… Zadziałało, ewidentnie chce ci się pieprzyć. Kilka razy zastanawiałam, się jak wyglądasz w takim stanie. Teraz… Teraz chciałabym to usłyszeć. Sporo zrobiłam, żeby się tu znaleźć. Dawno nie zaczynałam listu od tego staroświeckiego zwrotu „Szanowna”. Niczym w szkółce niedzielnej.

Nie miałem pojęcia, jakie tajemnice zawierał list. Miałem pewność, że był niezwykle szczegółowy, inaczej do tego spotkania by nie doszło. Wiedziałem, co chce usłyszeć dawno zapomniana przyjaciółka. Prawdę – ten jeden jedyny raz – całą prawdę i tylko prawdę.

– Chcę iść z tobą do łóżka.

Nie wiedziałem, czy mówię po polsku, czy po rosyjsku. Nic już nie było ważne. Porwałem się na tę największą z bezczelności.

Owinęła czarne włosy wokół serdecznego palca lewej dłoni. Zrobiłem wszystko, by nie dostrzec śladu blizny. Uśmiechnęła się uśmiechem kocicy, która ma ochotę marcować.

Przepadłem z kretesem.

– Rżnij mnie… – poprosiła, wypinając się tak bezwstydnie, że aż zaprotestowały sprężyny w starym łóżku.

Znaleźliśmy się w mojej mikroskopijnej kawalerce po krótkim spacerze z centrum. Byłoby szybciej, gdybym się tak nie guzdrał. To nie była zwyczajna randka, na nic zdały się wypełniające każdy centymetr wolnej przestrzeni płyty, książki, recenzje, tłumaczenia. Oboje poczuliśmy to coś – przyzwolenie na korzystanie z uroków nocy, choćby ją trzeba było przerżnąć na pół.

Czarna kreacja, w której wkroczyła do restauracji, przejęła funkcję szmaty do podłogi. Naprawdę poczułem się gwiazdą wieczoru, kiedy warte ze dwie średnie krajowe szpilki pofrunęły w siną dal. Na potrzeby świata zewnętrznego musiała się prezentować jak na dystyngowaną damę przystało. W czterech ścianach, stojąc przede mną w samych tylko okularach, mogła dać upust naturze zdziry. Odkryć ten nieuchwytny pierwiastek kurestwa – to zaszczyt niedostępny dla każdego mężczyzny. Dziękowałem za dostąpienie go pocałunkami. Sypałem nimi od stóp do głów, pragnąc tylko jednego – by przestała nad sobą panować. Wodząc ustami po każdym milimetrze ciała kobiety, poznawałem nagość dostępną tylko dla kochanków, nigdy wcześniej dla mnie. Schodziłem w tych eksploracjach coraz niżej i niżej, aż dotarłem do naturalnie zarośniętego wzgórka łonowego. Nie miałem pojęcia, czy takie dostała instrukcje, czy z własnej, nieprzymuszonej woli pogardziła żyletką i kremem do golenia. Mały drobiazg, a cholernie podniecający.

Usiadła na krawędzi biurka, ja szczęśliwie miałem już krzesło. Delikatnie rozchyliłem mniejsze wagi, drażniąc końcówką języka opuchniętą łechtaczkę. Bilet do krainy rozkoszy raz proszę! I zaprowadziłem tam czarnowłosą bezwstydnicę aż do krzyku, do utraty powietrza w płucach. Szkła jej okularów zaszły mgłą, potrzebowała chwili, by dojść do siebie. A ja? Byłem z siebie dumny. Jeśli chodzi o lizanie zostałem poddany tresurze dla najlepszych – od stóp przez odbyt aż do wymagającej szczególnej atencji pizdy. Czy byłem dobry? Nie wiem, każdego dnia chciałem się uczyć, by być coraz lepszym. Dobry nigdy mnie nie zadowalał.

– Rżnij mnie… – prosiła, wypinając się bezwstydnie.

Z ulgą pozbyłem się krzesła, przenosząc na łóżko. Jęknęły sprężyny. Miałem to gdzieś. Nie liczyło się, że właśnie w gruzy sypał się stereotyp spokojnego sąsiada bez nałogów. Miałem nałóg i to taki, który zgubił więcej mężczyzn niż wóda, dragi czy fajki. Przez cienkie niczym dykta ściany kawalerki doskonale było słychać każdy odgłos.

Pierwszego kutasa od pół roku okupiła bólem. Naprawdę należałem do grubych, zwłaszcza w tym stadium podniecenia, na seksualnym haju.

Starałem się, naprawdę się starałem. Maksymalnie skoncentrowany uderzyłem w wąski tyłek brunetki, jakże inny od tego, który ubóstwiałem milion razy w fantazjach i tysiąc razy na żywo. Klaps usiadł idealnie, pozostawiając różowy ślad na skórze. Wypełnione spermą jądra obijały się o uda. Gdybym pisał, napisałbym, że z każdym sztychem wnikałem coraz głębiej. Nieprawda, przez lata chciało mi się jebać, właśnie z nią, właśnie tutaj, właśnie teraz. Musiałem podołać!

I nie dałem rady… Kaprys mięśni grzbietu sprawił, że musieliśmy zmienić pozycję. Wróciliśmy na krzesło. Dosiadła mnie i nie zamierzała oddać inicjatywy do samego końca. Jej i mojego. Mogłem tylko zacisnąć palce na zimnych, aluminiowych elementach krzesła. Nie pomogło… Płonęliśmy oboje. Niewielkie kółka przeszły w chaotyczną galopadę. Byle dalej, byle mocniej, byle dłużej.

Byłem za blisko. Chciałem się wycofać z ciasnego, ociekającego wilgocią tunelu.

– Nieee… Kończysz we mnie… – wyjęczała brunetka, skacząc na kutasie.
– Cooo?
– To jej… jej… polecenie.

Nie przestawała mnie ujeżdżać z pełną agresji pasją. Zrozumiałem. Ona chciała, żebym spuścił się w kolejną pochwę. Z pełną aprobatą. Zawsze wykonywałem polecenia gorliwie jak…

Do świtu umieraliśmy złączeni we wspólnym grzechu, by zaraz narodzić się na nowo. Zasnęła wtulona w mój tors. Głaskałem, pieściłem, delektowałem się obecnością. Aż zamknąłem oczy. Obudził mnie chrobot klucza w zamku. Powoli wracałem do rzeczywistości. Siedziała na moim własnym krześle, założywszy nogę na nogę. Podarowała mi ten swój półuśmiech. Zgodnie z utartymi prawidłami powinna wybuchnąć wielka granda – wszak zastała mnie w łóżku z inną kobietą. Jedno spojrzenie w zieleń oczu wystarczyło, by pojąć, że jest ze mnie dumna. Zaawansowany element gry pomiędzy perwersyjnymi umysłami.

Gestem przywołała mnie do siebie. Nie pobiegłem, raczej dopełzłem do kuchni. Niby abstynent, ale jak na kacu.

Odstąpiła mi krzesło, sama sadowiąc się na wypolerowanym na błysk blacie kuchennym. W szarym swetrze i dżinsowej spódniczce wyglądała tak niewinnie. Pieprzone pozory!

Padło tylko jedno polecenie:

– Wyliż mnie tak, jak lubię. Podupczyłeś, to teraz liż!

Poradziłem sobie ze spódniczką, po prostu zadzierając ją do góry. Czerwień majtek stanowiła marną przeszkodę. Odsunąłem materiał. Spomiędzy płatków ciekła gęsta, mlecznobiała ciecz.

Nie moja. Wiedziałem, co się stało. To samo, co w setkach tysięcy polskich sypialni i milionach na całym świecie. Poranny, szybki seks, zakończony gęstym finałem w środku. Zacząłem lizać z gorliwością wartą lepszej sprawy. Znałem własny smak, doświadczyłem woni, gęstości i lepkości innych samców. Jej przyjemność zawsze na piedestale. Liżąc, nie potrafiłem pozbyć się z głowy wyobrażeń tych seksualnych układów…

Widziałem wyraźnie, z bogactwem detali i spełniałem rolę, którą sam wybrałem. Było mi dobrze, jeśli jej było dobrze. Język, palce czy cokolwiek innego. Narzędzia użyte w drodze do celu nie miały specjalnego znaczenia.

– Spokojnie… Spokojnie… Ku… Kurwa! – zmitygowała mnie i zakrztusiła się własnym orgazmem.

Reagowałem niczym zwierzę. Zerknąłem w dół, doskonale wiedząc, co tam zastanę…Męskość w jeszcze niepełnej, a już pokaźnej erekcji.

Kiedy uniosłem głowę, napotkałem ciekawskie spojrzenie czarnych oczu. Kiedy wyślizgnęła się z łóżka? Jak długo tam stała?

– Co innego jest przeczytać, a co innego zobaczyć – wyszeptała.

Jej głos jej się zmienił. Być może miała z tym coś wspólnego prawa dłoń bezkarnie buszująca pod szlafrokiem.

– A to dopiero początek – zapewniłem gorliwie.

Co innego miałem powiedzieć? Chciałem nadrobić stracony niegdyś czas, mieć je obie na wyłączność. Odgrodzone od świata, który lekką ręką jest gotów piętnować coś jako amoralne, tylko dlatego, że wymyka się standardom. Jebać standardy!

– Jebać – powiedziałem głośno, bardziej do własnych myśli niż do kobiet stojących w kuchni.

– O tak, zepsuty chłopcze, będziesz jebał – zapewnił słodki głosik za moimi plecami. – Ale najpierw śniadanie! Potrzebujesz energii na nas dwie.

Parsknąłem śmiechem i odwróciłem się w poszukiwaniu patelni. Zanim rozbiłem pierwsze jajko, w głowie zaświtała mi myśl.

– Wiecie, co jest najlepsze?

– Co? – zapytały równocześnie.

– To nie jest pieprzone opowiadanie erotyczne.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Stereotypy … jak wdzięczny temat. Niemal mógłbym pomyśleć że Pomyśleliście o mnie ;).

„na wskroś przeciętna” no to tak jak Stalin. Jeden artysta określił go mianem „genialna przeciętność”. „worki dla naszego drogocennego nasienia” ??!! jaka trywializacja. O jeny, co za chamstwo, ktoś kto to pisał ma chyba problemy z własną głową i co najważniejsze, z fiutem. No ale „worek na twarz i za ojczyznę” to się czasem zdarza, nie ma co ukrywać.

„Na wskroś przeciętna” no to tak jak Stalin. Jeden artysta określił go mianem “genialna przeciętność”.

“Worki dla naszego drogocennego nasienia” ??!! jaka trywializacja. O jeny, co za chamstwo, ktoś kto to pisał ma chyba problemy z własną głową i co najważniejsze, z fiutem. No ale “worek na twarz i za ojczyznę” to się czasem zdarza, nie ma co ukrywać.

„Przed wizytą u Beaty wypił dwa piwa.” pytanie do autora: jakie to były piwa ? Bo to bardzo ważne, prawdziwy dzik pije tylko mocne piwa.

Takie nerdy są często lepsze niż „gwiazdy”.

Po upodobaniu do męskiego sromu tuszę że autorem pierwszego utworu jest Ania, w związku z tym uwagi o „fiucie” wycofuję jako bezpodstawne. No ale może to być również Nefer, jeśli tak to uwagi o fiucie, niniejszym podtrzymuję.

Bleahhh … chyba jednak Ania albo ta od niewolników, już nie pamiętam jaki ma nick.

Doczytałem do końca i powiem tak: kiedyś moja żona zrobiła nową potrawę, zjadłem. Spytała czy dobre a ja jej na to że dobre ale żeby nie robiła tego więcej. Autorko, dziękuję że było to takie krótkie.

———–***———–

Generalizacja upraszcza pewne rzeczy, jeśli jest trafna. Na razie bardzo mądry tekst. Takie trochę: „W moim magicznym domu same smarują się kanapki” … zalatuje Neferem.

„Nasienie zbierające się w jądrach” nasienie, rzecz jasna, zbiera się w prostacie.

„Do świtu umieraliśmy złączeni we wspólnym grzechu” to znaczy że obydwoje byli w związku małżeńskim ? No bo seks dwóch wolnych osób to żaden grzech.

Hmmm … no nie, wolę to pierwsze opowiadanie. A zapowiadało się tak pięknie.

Uwaga do autorów. Może nie jest czymś złym zrezygnowanie z wulgaryzmów. Zauważcie, Mistrz pisze prawie nie używając wulgaryzmów a mimo to jego sceny erotyczne nie tracą na soczystości. Proponuję pójść w jego ślady.

Mówisz, tak łatwo się pode mnie podszyć? Wystarczy odrobina peggingu?

A … to tak się nazywa ? Myślę że to pierwsze opowiadanie może być Twoje a to drugie to takie trochę klimaty Maxima.

Nie tylko Ty o tym Piszesz ale nikt inny nie pisze o tym z taką pasją i oddaniem. Zupełnie tak jakby się tam skupiała uwaga wszechświata ;).

Może się skupia ;D

Chyba po ciemnej stronie mocy.

Obie miniatury działają na zmysły. Obie mówią o łamaniu stereotypów. Pierwsza jak dla mnie nieco nierealna. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie 19latki mieszkającej z rodzicami, która miałaby takie doświadczenie w łóżku jakim podpisała się Bibliotekara.
W drugim opowiadaniu trudno było mi nadążyć za zmianami pań, z którą rozmawia, o której myśli.
Jednak pomijając te szczegóły oba opowiadania pobudzają wyobraźnię.
Gratuluję autorom.

Dzisiejsze młode siksy są dużo bardziej rozwinięte niż wtedy kiedy w ich wieku były nasze rówieśnice.

Wybrałem jedynkę, bo mimo drobnych niedoskonałości jest kompletna, spójna i idzie pod prąd stereotypów zgodnie z tematem pojedynku.
W dwójce są świetne, kreatywne fragmenciki, ale razi nieporadność w narracji – zgubiłem się kompletnie w wielu momentach: kto mówi, co się dzieje, o co chodzi.
Pojedynkowicze się napracowali. Dzięki za to.
Uśmiechy,
Karel

Oba opowiadania czytało się wyśmienicie, choć drugie zdecydowanie wymaga większego skupienia, wszystko dzieje się szybko, sytuacja jest jedynie naszkicowana, ale rozkosznie… grzeszna 😉

Pierwsze jest wyraziste, proste, linearne i niestety przewidywalne, niemal od początku było oczywiste jaki stereotyp zostanie przełamany. Trochę szkoda, że tylko ten jeden. Za pegging należą się jednak dodatkowe punkty 😉

W drugim pojawia się kilka, mniej lub bardziej przełamanych, stereotypów: Rosjanina, niepełnosprawnego, eleganckiej i ułożonej damy czy zazdrosnej kochanki. Mamy pokręcony trójkąt z dodatkowymi aktorami w tle i niby niewinne, a jednak dość perwersyjne gry. Całość jest apetyczna i pozostawia przyjemny, pobudzający wyobraźnię niedosyt.

Chcę więcej!

A.

Wielkie gratulacje dla Smoka Wawelskiego! Wygrałeś zasłużenie, sam zagłosowałem na Twój tekst uważając, że jest lepszy od mojego. Pewne rzeczy w RA+ wyszły inne już niekoniecznie, ale od tego są twórcze eksperymenty. Prawdę powiedziawszy ta opowiastka mogłaby być sprofilowana pod bardzo wąskie grono odbiorców i też by się nic nie stało wielkiego.
@Mick
Odnośnie tych wulgaryzmów. Oczywiście mógłbym ich nie używać, pewnie będzie Ci ciężko w to uwierzyć, ale w cywilu od nich stronię. Megas jest jednym z najlepszych pisarzy erotycznych w Polsce, o ile nie najlepszym, ale to nie znaczy, że musimy się wzajemnie małpować. 🙂 Zapytasz: Foxie, a dlaczego odrzucać dobre wzorce? Jeśli Megas Alexandros napisze i opublikuje jedno opowiadanie osadzone we współczesności (do czego od dawna go namawiam) ja w pięciu kolejnych swoich tekstach nie użyje żadnego wulgaryzmu. Przeczytać historię o pani z warzywniaka pióra Megasa, to byłoby coś.
Ja uważam seks za przyjemny to z pewnością. Grzeszność to był taki ozdobnik, podobno jeśli to grzech to smakuje lepiej, ale pewnie to plotki. 🙂 Nie sprawdzałem.

@ouroboros Cieszę się, że nasze prace spowodowały przyśpieszone bicie serca. Warto było w takim razie napisać cośmy napisali.

@Karelu Przyznaję, że mój tekst był dyktowany potrzebą chwili? Bardzo dużą potrzebą, harmonogram publikacji sam się nie wypełni. Następnym razem postaram się bardziej! Postawiłeś na dobrego konia.

@Aniu Jestem w szoku podobnie jak Mick głowę bym dał, że obstawisz jedynkę. Lubisz podobne układy, pamiętam „Pies nr 3” i takie grafomańskie opowiadanie „Ozdoba kolekcji”. Jestem dumny mimo przegranej, że ktoś tam na mnie zagłosował:)
Lis

Widać zlizywanie cudzej spermy uważam za równie perwersyjne ;D

Z drugiej strony, sperma zlizywania przez kobietę będzie chyba zawsze cudza ?;) Do tego, jeśli zlizuje ją kobieta to chyba nie jest to aż takie złe.

Owszem Mick, ale tu cudzą spermę wypływającą z kochanki zlizuje mężczyzna… a wielu ma opór przed zlizaniem własnej, przynajmniej na początku 😉

Czemu miałby robić coś na co nie ma ochoty ?

Tylko i wyłącznie dlatego, że czasem przekraczanie barier otwiera nowe, nieprzewidywalne i często ekstatyczne drogi…

A co jeśli taki eksperyment pozbawił by szacunku dla samego siebie ? Czy jest to cena którą warto by zapłacić ?

Jeśli czyjś szacunek do siebie opiera się na równie kruchych przesłankach, mogę jedynie współczuć…

Czy jeśli Twój ojciec, wolał by lizać po innym zamiast samemu spuszczać się w łonie Twojej matki, czy rozmawialiśmy teraz ?

Cóż, zlizywanie spermy wcale nie wyklucza podejmowania innych czynności seksualnych…

Jak Rzekłaś: „niektórych chęci nie sposób odsunąć” … :).

Nie wyklucza, to fakt, ale dalekie podróże najczęściej powodują że zapomina się drogi do domu. Popadanie w perwersję ma ten minus że odsuwa chęć do zachowań bardziej pierwotnych które przypadkiem są prokreacyjne.

Niektórych chęci nie sposób odsunąć 😉

Stając się ich niewolnikiem ? Tak. Czyli obydwoje doszliśmy do tego że eksploracja od której wyszliśmy, z reguły prowadzi Do degeneracji ?

Bynajmniej…

Ależ wprost przeciwnie Lisie. Pomimo że cenię twórczość Aleksandra bardzo wysoko, NE ma co najmniej kilku bardzo wyróżniających się twórców. A to już dużo, stanowi to o poziomie całego serwisu. Tych kilkoro twórców mogło by zrobić sobie krzywdę, próbując „małpować” Mistrza. Moja uwaga ma charakter ogólny a Aleksander pojawił się tam niemal przez przypadek.

Jeszcze raz chcę podkreślić pewną rzecz. Choć się tutaj trochę udzielam to nie uważam się za część Waszego, humanistycznego świata. Że sobie tu na coś poutyskuję, to nie znaczy że uważam się za jakiś autorytet, wytrawnego krytyka. Moje gusta są proste jak i moja osoba a od liter zawsze bardziej wolałem cyfry. Poza tym, każdy ewoluuje. To forum ma wpływ na moją ewolucję i dla tego tu jestem. Gdyby było inaczej, nie marnował bym tu czasu którego wiecznie mam za mało.

Jestem zszokowany po ujawnieniu Autorów tej bijatyki na słowa.
Obaj Panowie przedstawili teksty, które jakoś mi się z nimi nie kojarzyły.
To kolejny dowód na to, że obaj mają potencjał o szerszym spektrum niż dotąd myślałem.
Uśmiechy,
Karel

Lisie, zrewanżuję się, choć oczysiście nie tylko kurtuazyjnie, a jak najbardziej szczerze :-). Brawa dla Lisa, za poruszenie ciekawego tematu, obalenie stereotypu. Słowa uznania za to, że w opowiadaniu nie ma oczywistości. Że facet jest na wózku zorientowałem się czytając opowiadanie po raz drugi. Fajnie tak odkrywać opowiadanie na nowo, dostrzegać w nim coś więcej niż podczas pierwszej lektury. A przecież można było napisać od razu wprost, że bohater jest niepełnosprawny. Ty pokazałeś, że taki brak oczywistości może dać dodatkową przyjemność z lektury.

Wielkie podziękowania dla mojej Pani Korektorki :-). Gdyby nie jej trafne komentarze w stylu: „drewno”, „drewno”, „suchar”, „chyba żartujesz!!!” itp. z pewnością opowiadanie byłoby trudne do czytania.

@Mick, zapewniam Cię, że moja pompka działa bardzo dobrze, wyrabia 120% normy i spełnia wysokie standardy. Z racji wyuczonego zawodu doradzę Ci jednak nadrobienie zaległości w edukacji literackiej. Utożsamianie osoby autora z wypowiedziami bohaterów, czy nawet narratora? Tłumaczy się dzieciom mniej więcej gdzieś w okolicach piątej czy szóstej klasy podstawówki, że tak się nie robi :-P.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy poświęcili czas, na przeczytanie Lisa i mojej twórczości. To dla Was istnieje ta strona, to dla Was tworzymy. I przy okazji zachęcam do lektury pozostałych naszych opowiadań :-).

Również gratuluję 🙂
Naprawdę miło czytało się podobne opowiadanie pióra mężczyzny… aż jestem ciekawa co na to Mick…

W opowiadaniu Lisa też spodobało mi się właśnie zagmatwanie, to że czytelnik, żeby cokolwiek zrozumieć musiał być uważny i domyślny. Lubię, gdy autorzy doceniają moją, jako czytelnika, inteligencję 🙂

Miałem już nic nie odpisywać, ale postanowiłem inaczej.

Na początku muszę przeprosić za pierwszego posta. Chociażby częściowo, za mało eleganckie wycieczki pod względem Autorów. Wyznaję w geście usprawiedliwienia że pisałem go na gazie i to konkretnym. Hehh… kolejny raz uzmysławiam sobie że nie jest to dobry pomysł. Oczywiście przepraszam.

Lis dobrodusznie przeszedł nad tym do porządku dziennego, za co dziękuję.

Smok Wawelski pozwolił sobie dać mi pouczenie. Oczywiście słuszne. Otóż Smoku, jak Widzisz pewne rzeczy nie udają się systemowi edukacji, nawet w przypadku człowieka który przeszedł przez niemal wszystkie jej szczeble i zapewne, nim minie jego życie, przejdzie je do końca. Jednakże liczę na to, że po moim usprawiedliwieniu Okażesz wyrozumiałość. Twój nick sugeruje Śląską tożsamość a przecież Wy tam za koszulę nie Wylewacie (tak w kwestii stereotypów 😉 ).

Smoku!
Przyznaję, Ania wysnuła ciekawą interpretację z tą niepełnosprawnością. Jest to jedna z możliwych dróg, aczkolwiek nie jedyna. I raczej nie ta, którą podążały moje myśli w trakcie pisania. Jak mówiłem ten tekst to spory eksperyment, jedne rzeczy udało mi się przekazać, inne niekoniecznie, ale…
Gdybym miał jeszcze raz przystąpić do tej Bitwy, powtórnie napisać „RA+”? Z rozkoszą.

” Chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy poświęcili czas, na przeczytanie Lisa i mojej twórczości. To dla Was istnieje ta strona, to dla Was tworzymy. I przy okazji zachęcam do lektury pozostałych naszych opowiadań :-).”
Podpisano,
Lis

P.S. Procentowa wartość głosów oddanych na moje opowiadanie jest bardzo wymowna, niezwykle mi się podoba i dostarcza mnóstwo przyjemności. Tym bardziej dziękuję 😀

Mick, jeżeli za dużo pijesz i nie kontrolujesz wtedy własnych słów, to zamiast brać się w takim stanie za wstawianie komentarzy, powinieneś umieścić swoją twarz w muszli klozetowej i tam spuścić zgromadzone wymiociny. Następnie mógłbyś wytrzeć ją ręcznikiem toaletowym zamiast moją osobą, co zechciałeś w swoim wpisie uczynić. Przepraszając prawdziwych autorów, których obraziłeś swoimi insynuacjami, zapomniałeś rzecz jasna o mnie, którego uprzednio wskazałeś palcem. Cóż, obrażać łatwo, o przeprosiny zawsze trudniej.

😀 😀 Nefciu … to wszystko na co Cię stać ? 😀 😀

Jak widzę, to Ciebie nie stać na nic więcej, niż zwykle. Zresztą i tak na te przeprosiny nie liczyłem. Na przyszłość życzę Ci tylko mocniejszej głowy albo słabszego alkoholu.

A ja Ci życzę większego dystansu do siebie, choć przy Twoim wybujałym ego to się zdaje nie być możliwe. I Żebyś opuścił swój idealny świat w którym ludzie Cię jedynie chwalą i podzielają Twój zachwyt … rzeczami nietypowymi, adorując Cię na równi z wieszczami pokroju Mickiewicza czy Miłosza. Talentu Ci nie brak, ale jakże można być chłopcem tak dalece zadufanym w sobie ? Jestem pewien że tak by o Tobie powiedziała Ania z Zielonego Wzgórza. 😉

Alkohol pijam jedynie mocny, taki Wiesz … dla mężczyzn. A Kolega, jaki raczy pić alkohol że się tak spytam przy okazji ?

Kurcze, nie sądziłem, że nasza nowa Bitwa wywoła burdę w komentarzach i to taką rodem z wiejskiej zabawy. Kogo nigdy nie poniosło w kwestiach alkoholu niech pierwszy rzuci kamieniem, będąc szczerym właśnie mając na względzie podobne sytuacje, wyeliminowałem % z diety niemal całkowicie.
Nie gniewam się absolutnie Micku, czytałem już rozmaite komentarze pod swoim adresem, jeśli nie chciałbym, żeby mnie oceniano teksty publikowałbym w szufladzie, a nie w sieci. 🙂
Przeprosiny? Moim zdaniem zbędne, nic wielkiego się przecież nie stało, ale naprawdę je doceniam. Panowie jest sobota, po pięknym piątku, szkoda czasu na złośliwości. 🙂
Kłaniam się, Lis

Kiedy piszę z Nefciem to przeważnie się to tak kończy. Tak to już jest jak jeden popełni głupstwo a drugi się tego zbytnio uczepi. Ale to się już niedługo skończy, czuję to.

Piszesz że Wyeliminowałeś alkohol. Na pewno Jesteś zdrowszy. Ale posługując się moją ulubioną przyrodą :D. Raz w roku, w Afryce owocuje pewne drzewo którego słodkie owoce opadają i fermentują na ziemi. To drzewo jednoczy wszystkie zwierzęta gdyż od słonia po małpę wszystkie upijają się w sztok. Byłem zszokowany widząc pijanego słonia, jak takie szlachetne stworzenie potrafi się strąbić. Ale słoń nie jest głupi, jeśli on chleje to chyba warto się temu przyjrzeć. Czemuś chyba musi służyć takie powszechne pijaństwo tylko jeszcze nie wiemy czemu. Myślę że taka terapia może mieć kompleksowe działanie.

Dopiero teraz udało mi się przeczytać ten zbiór Miniatur, już po zakończeniu i rozstrzygnięciu Bitwy.

Dlatego nie musiałem wybierać między cenionymi przeze mnie Foxem oraz Smokiem 🙂 I bardzo mnie to cieszy, bo miałbym z tym prawdziwy kłopot. Obydwa opowiadania smakowite, obydwa warte lektury. Pierwsze stanowi fajną wariację wokół licealnych przygód, gatunku, którego mistrzem na naszym portalu był (mam nadzieję, że wciąż jest) Kojot, autor „Przygód Roberta”. Drugie trudniej wtłoczyć w jakieś ramy. Na pewno Fox eksploruje nadal wątki poruszone w Maxie Malyckim. Z bardzo ciekawymi skutkami.

Obydwaj Autorzy zdecydowanie skupili się na obalaniu stereotypów. Mi natomiast zabrakło trochę opowiadania w którym – przewrotnie – stereotypy zostałyby potwierdzone, a ich słuszność dowiedziona. W końcu stereotypy, jako uproszczone sposoby poznania otaczającej nas rzeczywistości są bardzo przydatnym wytworem ewolucji. Porządkują świat wokół nas bez konieczności jego nieustannej analizy. I w większości przypadków okazują się jak najbardziej prawdziwe. Dlatego właśnie powstrzymują nas przed obłędem. Tak więc, chciałbym, by któryś z Autorów po prostu docenił potęgę stereotypu i złożył mu należny hołd. No ale gdybym naprawdę tego chciał, musiałbym się przyłączyć do Bitwy, a jednak, z wrodzonego lenistwa, tego nie uczyniłem 🙂

W każdym razie z całym przekonaniem polecam lekturę tych dwóch tekstów!

Pozdrawiam
M.A.

P.S. Co zaś się tyczy wulgarności, to uważam, że miejsce na nią jest – w dialogach bohaterów. W partiach narracyjnych niezbyt mi odpowiada, choć wiem, że ma swoich fanów (pozdrowienia, Karelu!). No ale to moja opinia, pod którą nie wszyscy muszą się podpisywać.

Zaiste, są stereotypy które niejako służą człowiekowi zwłaszcza kiedy konkretna jednostka nie jest w stanie dociekać ich całkowitej słuszności z powodu ograniczeń. Wtedy taki pożyteczny stereotyp prowadzi człowieka przez życie. Do takich stereotypów można zaliczyć np. „Cygan to złodziej.”, „Czarni łatwiej niż inne rasy, ulegają seksualnej rozwiązłości.”, czy choćby ten którego nauczyliśmy się ostatnimi czasy: „Muzułmanie to gwałciciele.” Oczywiście większość stereotypów jest potencjalnie krzywdząca w przypadku kiedy jednostka okazuje się wyjątkiem, co się zdaża. Wtedy stereotyp jest nawet dużo bardziej krzywdzący gdyż dotyka tego, właśnie wyjatkowego człowieka. Wtedy jest to tragedia. Jednakże nie jest tak przecież że ludzie kierują się wyłącznie stereotypami niczego się nie ucząc. Stereotypy mogą zostać lokalnie obalone przez jednostkę. Kiedyś może wrócę do tego przy jakiejś okazji.

Jak zwykle życiowy i mądry komentarz Aleksandrze.

Lisie. Tylko, że to nie była krytyka tekstu, tylko obelgi pod adresem osoby autora, dotyczące stanu jego zdrowia psychicznego oraz genitaliów. Przy czym to mnie wskazano tam imiennie, po „nicku”, chociaż autorem nie jestem. Na dodatek Ciebie Mick przeprosił, ja takowego honoru nie dostąpiłem.

Mick. Zastanawiałem się przez jakiś czas, w jaki sposób odpowiedzieć na Twój ostatni wpis. Najprostsza opcja, nie odpowiadać wcale, niech sobie dinozaur pisze co chce. Opcja druga, wdać się w słowne przepychanki. Możemy wtedy wzajemnie odpalać fajerwerki złośliwości ku uciesze czytelników, o ile ktokolwiek to czyta. Opcja trzecia, podjąć w miarę normalną dyskusję. Wybrałem ostatecznie wariant trzeci, czyli dyskusję, z pominięciem odnoszenia się do wspomnianych złośliwości.
A więc, po kolei. Uważasz, że mam talent, tylko używam go w złej sprawie. Czym ma być ta zła sprawa? Kilka miesięcy temu zacząłeś od zarzutów, że lubuję się jakoby w moich tekstach w opisach okrucieństw i tortur. Wkrótce okazało się, że (nie wiadomo dlaczego) wybrałeś to jako temat zastępczy. Opisy różnych brutalności pod innym piórem przyjmujesz z uznaniem, o ile siłą sprawczą tych sytuacji są mężczyźni. Tak naprawdę, w moich tekstach drażnią Cię elementy femdom. Czyli ta zła sprawa, to moje uwielbienie dla płci pięknej, dla jej urody, charakteru, dokonań itp. Uważasz to za wynaturzenie, naruszenie naturalnego porządku rzeczy, coś niegodnego „prawdziwego mężczyzny” itp. itd. Tutaj chciałbym zauważyć, że coś takiego jak kult damy narodziło się w sferach feudalnej arystokracji francuskiej w XI w. i zdobyło sobie popularność jako wyrafinowana rozrywka wielkich panów średniowiecznej Europy. Oczywiście, kmiotki, plebs itp. nie były w stanie tego pojąć, rozrywka ta nie była zresztą dla nich przeznaczona. Taki kmiotek, czy później robol, niezadowolony ze swojej biedy i kiepskiej pozycji społecznej często kompensował te frustracje w domu, wobec kogoś jeszcze słabszego, żony, ewentualnie również dzieci. Najprościej przy użyciu pięści. Niestety, tego rodzaju zachowania są obecne i dzisiaj, o czym dość często słyszymy. Czy mam uznać, że to właśnie uważasz za naturalne i właściwe? To afirmujesz?
Dalej. Ta dominacja mężczyzn, o której często piszesz w różnych komentarzach wcale nie jest odwieczna i naturalna. Istniały w dawnych czasach społeczeństwa matriarchalne, czego dowodzą badania historyków, archeologów, socjologów, etnografów itp. itd. Dopiero z czasem, w naszym kręgu kulturowym zostały wyparte przez patriarchalne obyczaje przyniesione przez stepowych (Indoeuropejczycy, z których wywodzą się Grecy, a również i Rzymianie) oraz pustynnych (Hebrajczycy, Arabowie) koczowników. Wprowadzenie dziedziczenia w linii męskiej wymagało bezwzględnego ograniczenia seksualnej swobody kobiet, z oczywistych względów. W ślad za tym poszły ograniczenia swobód obyczajowych, prawnych, majątkowych. Ostatecznie kobieta uznana została za coś w rodzaju własności w ręku ojca/brata, później męża. Ideologia, czyli w tamtym czasie głównie religia, afirmowały i potwierdzały ten stan rzeczy (choćby przez gloryfikowanie dziewictwa). Swoje trzy grosze (jeśli nie więcej) dołożył w średniowieczu kościół katolicki, wprowadzając celibat (z przyczyn majątkowych, żeby dzieci dostojników duchownych nie dziedziczyły sfeudalizowanych godności kościelnych, tak jak stało się to z godnościami świeckimi). Ponieważ celibat sprzeczny jest z naturą człowieka, rodziło to liczne wynaturzenia. I tak, ludzie kościoła popadali w mizoginizm, zaczęli bać się kobiet, przedstawiając je jako kusicielskie narzędzie szatana. Taki też obraz utrwalali w swoich pismach. Tak wyglądają korzenie odwiecznego, Twoim zdaniem, porządku patriarchalnego.
Zastanawiam się, dlaczego z taką zajadłością występujesz przeciwko tym, którzy mają w tej sprawie inne zdanie od Twojego? Czyżby dlatego, że od kilku pokoleń świat cywilizowany bardzo się zmienił? Dawny patriarchalizm odszedł w przeszłość i kobiety odgrywają o wiele większą rolę w społeczeństwie? Zdobywają wykształcenie, robią kariery, zdobywają majątek, sprawują różne funkcje publiczne, z najwyższymi włącznie? Codzienne życie dostarcza na to mnóstwo dowodów, które irytują Cię i denerwują. Utrwalasz więc własne przekonania, zwalczając i atakując te objawy, gdzie tylko możesz. A jednym z tych irytujących przejawów są moje opowiastki. Pół biedy, gdybyś krytykował same teksty. Z miejsca przeszedłeś jednak do obrzucania wyzwiskami ich autora, czyli mnie.
I na koniec. Czy Twoje poczucie własnej wartości jest tak niskie, że musisz opierać je na fakcie posiadania penisa i wzmacniać wskazanymi wyżej metodami? Skoro jako mężczyzna w naturalny sposób górujesz nad kobietami, to bez trudu pokonasz każdą z nich w normalnej rywalizacji: zdobywając lepsze wykształcenie, lepszą pracę, majątek, stanowiska publiczne itp. itd. Czego tu się bać? Po co chować się za dawnymi obyczajami, słabo pasującymi do współczesnego świata. Więcej odwagi, Mick.

PS. 1 W sprawie alkoholu. Nie wiem, co pijasz jako tzw. „męskie trunki”, ale niech idą Ci na zdrowie. Ja osobiście gustuję w tradycyjnej czystej (dobrej jakości, np. Absolut, Finlandia albo Danzka), w piwach rzemieślniczych albo ewentualnie w warce strong. Podczas podróży po szerokim świecie popijam piwa lokalne.
PS 2 Jeżeli mamy normalnie porozmawiać, to oczekuję, że wycofasz obelżywe słowa, które zamieściłeś pod moim adresem w początkowych wpisach pod tymi opowiadaniami. Zamieściłeś, jak potem napisałeś, po pijanemu. Przeprosiłeś zresztą za nie „imiennie” Smoka i Lisa, ale nie mnie, pod którego adresem równie „imiennie” je skierowałeś. Jeżeli nie chcesz albo nie potrafisz tego uczynić, to trudno.

Lepiej było nie odpowiadać, niech sobie „dinozaur” pisze :P. No ale skoro już …

Myślę że ewentualni czytelnicy na których mogło by mi zależeć, o ile w ogóle to czytają, są raczej zażenowani i zdegustowani, ubolewam nad tym, naprawdę, ale to się jeszcze zmieni i mogę to obiecać, najdalej za miesiąc uczłowieczę się i zaprzestanę tego co obecnie robię.

Neferze, Twoje tłumaczenie czegoś co już Nazwałeś ideą femdom do mnie nie przemawia. Nie jest przekonujące co wymyśliła dekadencka i zgnuśniała szlachta francuska. Próba zaś wpisania mnie w którąś ze skrajności przez Ciebie przedstawionych, nie da rezultatu, swoje poglądy zupełnie jasno określiłem (czyniąc to w sposób natrętny dla wielu) i nie Przywołuj scenariuszy odciętych od rzeczywistości. Stygmatyzowanie mnie nie przyniesie Ci nic prócz błędu. Przypomnę tylko, gdyby ci się nie chciało szukać, że męską dominację uznaję jedynie w dziedzinie seksu a poza tą dziedziną cenię równouprawnienie, cenię kobiecy umysł na równi lub nawet bardziej niźli kobiece ciało.

Środowisko matriarchalne i związana z tym kobieca poligamia, właściwa jest biednym rejonom Afryki gdzie jest mało pokarmu i kobieta zazwyczaj posiada kilku mężczyzn by mogli ją wyżywić. Zapewne nie jest to jedyny przypadek ale taki znam. Kiedyś próbowałem przeprowadzić studia co jest słuszniejsze, matriarchat czy patriarchat ale wnioski nie dały jednoznacznego wyniku. Jeśli chodzi o Twój wywód na temat pochodzenia patriarchatu to nie są mi obce rzeczy o których Piszesz jednak nie musowo wykazywać się aż taką erudycją (chyba że w celach demonstracyjnych) żeby dojść do patriarchatu jako do faktu dokonanego. Stosując znaną z przyrody zasadę minimum (minimum energii) można przyjąć, że lepiej jest tak jak się stało – bo się stało. Gdyby dla ludzkości (w sensie populacji europejskiej) lepszy był matriarchat to zapewne on właśnie by teraz panował.

Na temat Kościoła Katolickiego nie będę się wypowiadał, może i Masz rację jeśli chodzi o szczegóły. Nie jestem szczególnym zwolennikiem celibatu i również uznaję go za nienaturalny i również uważam ze służył tylko zachowaniu pieniędzy a więc i władzy. Ale dziś mamy państwa zlaicyzowane a patriarchat przetrwał. Więc nie Wskazuj KK jako jedynego czynnika w tym kierunku.

Dalsza analiza emocjonalna i chybiona, nie będę nawet tego komentował. Moje poczucie wartości budują moje dokonania i osiągnięcia, prawda że nie jest ono niskie, raczej wysokie. Ale tutaj nie Będziesz miał możliwości tego doświadczyć więc tutaj występuję tak jak każdy użytkownik tego forum nie będący autorem, czyli w znaczeniu pobocznym.

Widzisz. Nadal wychodzi z Ciebie ten egocentryzm i niekiedy nawet egoizm. Mam sprawę z Tobą a nie z otaczającym mnie światem, nie Występuj więc jako jego przedstawiciel. Napawa mnie mieszanką ubolewania i frustracji widząc jak Błądzisz w ocenie mnie i że od miesięcy właściwie nie Poczyniłeś żadnych postępów. Ja uważam że Powinieneś mnie uważać za najlepszego przyjaciela, bo ja pozwalam Ci zauważyć jak pyszny Jesteś i próżny. W chwili kiedy sobie to Uświadomisz Będziesz mógł coś z tym zrobić i ewoluować.

To nie kwestia odwagi bo świat zmienia się czy tego chcemy czy nie. To kwestia obserwacji i rozwagi. Dyskutujemy sobie o erotyce i niekiedy o osobistych upodobaniach, nie ekstrapoluj tego na inne dziedziny życia, nie przyniesie to niczego dobrego.

Znów Chcesz żebym Cię za coś przepraszał. To takie, takie … no na pewno nie Egipskie 😉 chyba że określimy tu Egipt jako „dom niewoli”. Lis i Smok w niczym mi nie zawinili, obrażając ich (mimowolnie) dopuściłem się na nich niesprawiedliwości. Postępek ten był wybrykiem niezamierzonym i dla tego w miarę nie chowający urazy człek, mógł mi go odpuścić (sam bym innemu na pewno odpuścił, dodając co najwyżej jakąś zgryźliwą uwagę). Ale Ty Masz długą historię wycieczek słownych i mglistych sugestii co do mojej osoby. Neferze, w takich okolicznościach moje przeprosiny chyba nie są czymś słusznym, nie Uważasz ? Czy Masz czyste sumienie w stosunku do mnie że Żądasz takowych przeprosin ? Sam w Twoich postach dotykasz aspektów których tendencyjna i górnolotna interpretacja mogła by mnie zaboleć, robisz to świadomie, co prawda nie dotyka mnie to ale zauważam takie ruchy. Za pierwszym razem kiedy mieliśmy sprawę, byłem trochę zdziwiony że tak ostro Zareagowałeś, uznałem ze przesadziłem i dla tego Cię przeprosiłem. Jednak mam opory przed przeproszeniem Cię tym razem. Mogę Ci tylko przypomnieć że miało to miejsce w stanie nietrzeźwym i zapewnić że się nie powtórzy. Słowa swoje wycofuję, jednak tym razem nie przeproszę. Powtórzę że nie dla tego ze nie uważam Cię niegodnym takich przeprosin lecz dla tego ze uznaję Twój dorobek w świadczeniu mi nieuprzejmości … i nie czuję żebym był Ci coś więcej winny.

P.S. Skoro już rozwiązaliśmy sobie sprawy porządkowe to możemy przejść do spraw milszych. Oczywiście to „męskie” było na podpuchę 😀 ale widzę że Zareagowałeś :). Uznaję Twoje gusta, niekiedy nie ma jak dobra czyściocha tylko że nie potrafię się doszukać smaku, dla mnie smakują bardzo podobnie i chyba jedynym kryterium jest to jak się czuję na drugi dzień. Osobiście uwielbiam dobry i mocny bimber owocowy i nalewki z niego, trochę lubię whisky ale trochę mniej powszechne marki. Warka Strong to było moje ulubione piwo w końcu lat 90′ ale później się trochę skiepściło, obecnie warki już nie są takie powtarzalne jak kiedyś i można natrafić na lepsze lub gorsze, ale udało mi się natrafić również na ten smak z lat 90′. Z piw to również piwa proste ale dobrze zrobione, czyli rzemieślnicze, jednak rzadko pijam jasne, przeważnie wolę koźlaki i portery. Od dłuższego czasu nie mam niestety jedynej i ulubionej marki.

Przeglądając komentarze powyżej, czyli jak w przypadku większości dyskusji tutaj prowadzonych – dotyczące w głównej mierze kolejnej kłótni Nefera z Mickiem – wychwyciłem pewien szczegół.

Będę poniżej cytował, jeśli pozwolicie.

Mick – 2018-11-10 AT 23:40

„Lis i Smok w niczym mi nie zawinili, obrażając ich (mimowolnie) dopuściłem się na nich niesprawiedliwości”
„Jednak mam opory przed przeproszeniem Cię tym razem. […] Słowa swoje wycofuję, jednak tym razem nie przeproszę. […] dla tego ze uznaję Twój dorobek w świadczeniu mi nieuprzejmości … i nie czuję żebym był Ci coś więcej winny.”

Czyli – Lisa i Smoka przepraszasz, bo ich obraziłeś z rozpędu, ale Nefera już nie, bo zasłużył.

Jak zrozumiałem, rzecz tyczy się twojego pierwszego komentarza w tym temacie. A zatem.

W twoim pierwszym poście – 2018-10-22 AT 21:40
Powtórzonym w wersji pełniejszej – 2018-10-22 AT 22:37

Piszesz:

„O jeny, co za chamstwo, ktoś kto to pisał ma chyba problemy z własną głową i co najważniejsze, z fiutem.”

„Po upodobaniu do męskiego sromu tuszę że autorem pierwszego utworu jest Ania, w związku z tym uwagi o “fiucie” wycofuję jako bezpodstawne. No ale może to być również Nefer, jeśli tak to uwagi o fiucie, niniejszym podtrzymuję.”

Czyli Anię przeprosiłeś od razu, na bieżąco. Nefera oczywiście nie, co później będziesz przez kolejnych kilkanaście komentarzy uzasadniał.

Jakkolwiek – w zdaniu poniżej piszesz jeszcze takie coś.

„Bleahhh … chyba jednak Ania albo ta od niewolników, już nie pamiętam jaki ma nick.”

„Tej od niewolników” jednak nie przepraszasz, choć zdaje się, że ją również, podobnie jak Lisa i Smoka, obraziłeś z rozpędu. Chyba, że się mylę. Czyżby ona również, podobnie jak Nefer, miła bogaty „dorobek w świadczeniu ci nieuprzejmości” – w efekcie nie zasługując na przeprosiny?

P.S.
Uwaga do Nefera.
Coś takiego powinieneś wychwycić sam. W kłótniach forumowych umiejętność wyłuskiwania takich szczegółów, żeby zaskoczyć przeciwnika, atakując go z innej flanki, to podstawa. Kiedy się tłumaczy z jednej rzeczy, trzeba wytknąć mu takie poboczne przewiny, żeby zachwiać jego linią obrony, powodując jego popłoch, a w efekcie – jeszcze większe zagubienie.

Mick to groźny przeciwnik. Poznał twoje mocne strony i słabości – i nie waha się ich wykorzystywać w najmniej spodziewanym momencie. Przykładem może być opowiadanie Oodona o puszystej sprzątaczce, pod którym – kiedy tylko zwietrzył, że zostałeś osaczony przez stado antagonistek – nagle ten nasz naczelny męski dominator maczo ujawnił się jako wielbiciel „większych” kobiet, byle tylko wpisać się w nurt ataku na ciebie, usiłując wykorzystać tą sytuację, by już na stałe utrwalić twój obraz jako nietolerancyjnego i niewrażliwego snoba, który to okazał się nie być „kimś takim, za jakiego byłeś przez dziewczęta uważany”.
Casus Oodona zresztą wielokrotnie wracał – kiedy tylko Mick nie wiedział, co ci odpowiedzieć, przywoływał ponownie tamtą kłótnię, by „przypomnieć” paniom, że ten Nefer taki zły, powinny więc się przyłączyć do ataku na ciebie i tym razem. Czego zdaje się nie udało mu się osiągnąć w dłuższej perspektywie. Ale fakt pozostaje faktem – trzeba mu to przyznać – przynajmniej próbował.

Zaprawdę więc, zaprawdę powiadam ci, Neferze – na baczności się miej! Bo każdy błąd, jaki popełnisz, Mick wykorzysta!
Zatem również i ty wykorzystywać jego błędy powinieneś umieć.
😉

No i cóż Neferze ? Co Powiesz na tak wnikliwą analizę ?

P.S. Jestem pod wrażeniem Zgadywaczu. Zastanawia mnie dla czego się do tej rozmowy Włączyłeś. Ja się staram jak najszybciej zakończyć tą niefortunną polemikę (generalnie) a Ty być może Dolewasz teraz oliwy do ognia.

Drogi Micku.
Dlaczego się włączyłem?
Przede wszystkim to chyba dlatego, że praktycznie od kiedy tylko tu zaglądam (do sekcji komentarzy konkretnie), zawsze na tapecie jest kolejna wasza kłótnia. Od zawsze chciałem się więc włączyć, by również wyrazić swoje zdanie. Zazwyczaj jednak natrafiałem na nie po czasie – bo ja naprawdę nie zaglądam tutaj codziennie – nie było po co się więc udzielać, skoro wszystko było już wyjaśnione.
Tym razem zaś miałem po prostu i czas i ochotę i pomysł, czego się konkretnie czepić.

Musisz bowiem uświadomić sobie Micku, iż w całej owej wojnie to właśnie ty jawisz się jako agresor. Rozumiem od czego się zaczęło – nie kręcą cię upodobania Nefera i raz czy drugi dałeś temu wyraz.
Jednak to nie wszystko. Ty postanowiłeś dawać temu wyraz uporczywie raz za razem, jakby każde kolejne opowiadanie Nefera, w którym znów jakaś domina bije chłopca, personalnie cię wręcz paliło. Nie tylko pod opowiadaniami Nefera zresztą, od czego ta powyższa kolejna kłótnie się zaczęła.
Ale to wciąż nie wszystko. Na podstawie tychże gustów Nefera zacząłeś dodatkowo wysnuwać jakieś teorie na temat domniemanych zaburzeń zainteresowanego. Zacząłeś tworzyć jakieś teorie odnośnie jego osobowości, traum, kompleksów, itd.
Z czasem zresztą on również zaczął tworzyć takowe odnośnie twojej własnej osoby. Co zresztą sam powyżej zauważasz. Czyli w sumie… czegoś tam jednak się od ciebie uczy. 😉

Uwzględniając jednakowoż twoją inteligencję, której przejawy da się wychwycić w różnych komentarzach przez ciebie tworzonych, jak również dający się mimo wszystko wyraźnie zauważyć dystans – jak sam często powtarzasz: ciebie nic nie rusza – do kłótni przez ciebie prowadzonych, dochodzę do prostego wniosku:

Tyś jest po prostu zwyczajny Troll, drogi kolego.

Ewidentnie twoja działalność sprowadza się bowiem do uporczywego dokuczania temu biednemu Neferowi – który nie chce / nie potrafi tego dostrzec. Traktuje bowiem osobiście każdą kolejną zaczepkę – jakby czuł jakiś fizyczny wręcz przymus stawienia ci czoła za każdym razem, gdy rzucisz mu wyzwanie i udowodnienia, że mylisz się na jego temat, a najpewniej to w ogóle coś z tobą jest nie tak, skoro się go czepiasz. Jak by od tego zależało jego życie, byt i w ogóle wizerunek w środowisku. (Dla tych, co nie wychwytują takich rzeczy – tutaj przed chwilą ja również praktycznie nieco troluję Nefera.) Ja tam bowiem na jego miejscu już dawno zacząłbym cię po prostu ignorować. Nie pokonasz bowiem kogoś, kto ma po prostu świetną zabawę w dokuczaniu twojej osobie, nie przejmuje się w gruncie rzeczy przedmiotem dyskusji, wykorzystując jedynie jej elementy jako pretekst, zmienia zdanie, byle tylko usytuować się po stronie większości i stworzyć wrażenie, że ona stoi po stronie jego.

I mniej więcej po to również się włączyłem – żeby ktoś wreszcie dobitnie to uświadomił Neferowi – bo chłopak najwyraźniej w ogóle tego nie dostrzega.

Wiele razy widziałem tego typu „rywali” na internetach. Dwóch inteligentnych gości – „jeden mądrzejszy od drugiego” – z których przynajmniej jeden przynajmniej na początku trollował drugiego – z czasem jednak zapomniał o tym. I toczą wojnę po wsze czasy – nie o to, czego temat teoretycznie dotyczy – tylko o udowodnienie drugiemu, że rozgryzło się jego psychikę, poznało „prawdziwe” powody stojące za tym, że ten mówi to, co mówi – w skrócie: jeden drugiemu udowadnia w każdej dyskusji, że wie lepiej od niego, co tenże miał na myśli.

Co z boku wygląda zaiste przekomicznie. Bo obydwaj robią z siebie durniów. XD

P.S.
Przeczytaj jeszcze raz początek mojego poprzedniego komentarza – w którym zwracam się do ciebie, nie do Nefera.
„Tej od niewolników” dalej bowiem zapomniałeś przeprosić. Nie napisałeś również nic w stylu, że „nie zamierzasz”.
Jeśli nie pamiętasz, o kogo ci chodziło, zgaduję, że o Violet.
W której obronie powinien stanąć Nefer, jak już powyżej zauważałem – to jego bodajże koleżanka jeszcze z Lola.

Po pierwsze to najprawdziwsza racja że trochę się w tym zakręciłem. Teraz zdaję sobie sprawę że wygląda to na trollowanie. A problem trochę mam bo Nefer naprawdę jest jednym z moich ulubionych twórców. Potrafi opisać akcję po mistrzowsku i uważam go za bardzo uzdolnionego. Niestety jak słusznie Zauważyłeś chciałem na niego wpłynąć by napisał coś równie dobrego i nie tak bardzo zorientowanego na femdom. Coś takiego jak PDK. Nie mogło Ci umknąć że byłem jednym z tych którzy namawiali Nefera na opublikowanie końca jego utworu na NE. Byłem zirytowany że było to niepewne. Kurczę … nigdy bym nie pomyślał że zachowam się jak bohaterka pewnego filmu, sam Wiesz którego. Choć ja bym się nie posunął aż do sterowania akcją. Nie tak daleko.

Kwestia trollowania Nefera nie ma więc aż tak prostej genezy jak by się wydawało. To nie tak że upatrzyłem sobie go i postanowiłem dla zabawy gnębić. Z czasem kiedy mój instynkt prowadzenia rozmowy zaczął owocować odkryciem jego słabych stron (a jest ich kilka) to zacząłem tego nadużywać.

Pomyliłeś się tylko co do moich pobudek. Troll lubi po prostu irytować ludzi dla samego denerwowania. Ogólnie nie jest to moim celem.

I tak już byłem bliski skończenia moich działań. Stało by się tak gdybym nie wyskoczył z tym głupim postem a później nie dał się ponieść swojej słabości.

Żałuję że doszło do całej tej sytuacji. Może na swoje usprawiedliwienie napiszę tylko że do tej pory nie miałem okazji rozmawiać z autorami moich ulubionych dzieł (wszyscy nie żyją). Pierwszy raz miałem okazję z nimi porozmawiać i jest to kolejne, nowe przeżycie.

W gruncie rzeczy – przynajmniej jak dla mnie – wyczerpałeś temat i nie znajduję żadnego zagadnienia, na które czułbym potrzebę dalej ciągnąć dywagacje. W głównym temacie w każdym razie.

Odniosę się tylko do paru szczegółów.

Po pierwsze.
Są różne rodzaje trolli. Niektóre, jak piszesz, bawią się po prostu w podpuszczanie ludzi. I mają z tego po prostu frajdę. Inne – angażują się za bardzo, a w efekcie – stają się bardziej hejterami, czasem jedynie usiłując niezobowiązująco trollować – co jednak niezbyt im wychodzi.

Jednak to wciąż nie wyczerpuje listy typów trolli.
Są bowiem jeszcze osobnicy, którym faktycznie o coś chodzi. Włączają się w dyskusję po coś – z jej biegiem dopiero zbaczając w stronę trollowania. Używają argumentów, starają się być obiektywni i … tak od czasu do czasu tylko … taką tyci tyci … wbić gdzieś małą szpileczkę. Co – jak mniemam, analizując zachowania tego typu ludzi, do którym sam w moim własnym mniemaniu się zaliczam (czyli ciężko mi być stuprocentowo rzetelnym w tym analizowaniu) – najprawdopodobniej ma być takim puszczeniem oczka do rozmówcy, takim pokazaniem od czasu do czasu, że „spoko spoko, mam dystans, popatrz, jakie żarciki wstawiam” – ale jednocześnie pisząc w gruncie rzeczy na serio.
Czyli – wchodzą w dyskusję z obiektywnymi intencjami. Potem jednak jakoś tak coraz bardziej jednocześnie sami się angażują, a zarazem – rozkręcają się coraz bardziej w tym wbijaniu szpileczek i coraz bardziej, aż w końcu całkowicie zatracają się w zwykłym trollowaniu.
Jak mówię – sam zaliczam się do tego typu ludzi, którzy mają tendencję do zbaczania w stronę trollowania. Dlatego w pełni rozumiem, że nie każdy troll to taki sam troll.
Jakkolwiek. Dla osób z zewnątrz – taki osobnik zawsze będzie po prostu trollem. I tak będzie po prostu nazywany. Ale spójrzmy na siebie również trochę z zewnątrz. Skoro większość naszej forumowej działalności – nawet nieintencjonalnie – skręca prędzej czy później w stronę mniejszego lub większego trollingu – to chyba faktycznie należy samemu określać się mianem trolla. Ja się tam nie krępuję, żeby się tak określać. Nie ma w tym nic złego.
Ale! Nie każdy troll jest złym trollem. Jak to gdzieś kiedyś na internetach przeczytałem – Dobry Troll Nie Jest Zły. 🙂
Innymi słowy – nie ma nic złego w samo-identyfikowaniu się jako tego typu troll.
Czyli – jakby ktoś nie skumał – konstruktywny, rzeczowy, uczący swoją działalnością ludzi dystansu do samego siebie, niegroźny, a wręcz pożyteczny Troll.

Ciebie również postrzegam jako tego typu trolla.
Na samym początku chciałeś jedynie wyrazić swój sceptycyzm odnośnie tematów podejmowanych w twórczości Nefera. Przy okazji jednak postanowiłeś uczynić to w nieco kąśliwy sposób. No… jak na sympatycznego trolla przystało… 😉
A potem rozkręcałeś się w tym coraz bardziej i bardziej…
W każdym razie – rozumiem, jak to się zaczęło.
I jak mówię – jesteś po prostu Troll i tyle.
Ale samo w sobie nic w tym złego.

Tak BTW
Ponownie casus Oodona.
Nefer co prawda nie bronił się w ten sposób (może uważał, że powinno mu być głupio z tego powodu) – ale ja tam odniosłem wrażenie, że swoją zdecydowaną krytyką gustów Oodona on również go zwyczajnie trollował. A jak ten się zaczął ciskać – to Nefer wyskoczył mu już w ogóle z tym turpizmem. No dla mnie wyglądało to ewidentnie, jak typowe zwietrzenie, że gościu tak łatwo dał się rozjuszyć – więc trzeba pojechać mu jeszcze bardziej – niech się ciska dalej. Czyli ewidentne trollowanie. W wykonaniu Nefera.
Być może przez to, że dziewczyny się tak na niego rzuciły, wystraszył się, że jeśli przyzna się, że po prostu trollował, to pogorszy sytuację.
W każdym razie – każdy ma w sobie coś z trolla. 😉

I na koniec. Cytuję:
„do tej pory nie miałem okazji rozmawiać z autorami moich ulubionych dzieł (wszyscy nie żyją). Pierwszy raz miałem okazję z nimi porozmawiać i jest to kolejne, nowe przeżycie”
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale miałeś na myśli właśnie Lisa i Smoka?
A więc podsumowując: było to dla ciebie tak wielkie przeżycie, że na dzień dobry odpaliłeś do nich, że mają „problemy z własną głową i co najważniejsze, z fiutem”. Za co oczywiście – jak tylko zorientowałeś się, że nie piszesz do Nefera, przeprosiłeś.
Ale jak to mówią – nie ma to, jak zrobić piorunujące pierwsze wrażenie.
XD

(tak, tym ostatnim zdaniem wbijam ci ową szpilkę, trolluję cię, itd.)

Ja naszej rozmowy nie traktuję jak walkę. W swoim pierwszym poście Użyłeś słów: „walka”, „przeciwnik” , nie wydaje mi się żeby to było konieczne. Nie używa się tych terminów dosłownie i to również jest element walki, bo tak na prawdę nie wie się kto kogo i jak zaszufladkował i jaki jest dla niego status całej dyskusji co utrudnia psychiczne przygotowanie. Ale, może dość już o warsztacie.

Pisałem o Megasie i Neferze. Otóż na początku jedynie oni (Nefer w większości odcinków a Megas w całości), pisali erotykę która jest w zgodzie z moim (bo ani tradycyjnym ani konserwatywnym) podejściem do „tych spraw”. Elementy femdom Nefera były jeszcze w pełni do zaakceptowania, nienachalne i stanowiły urozmaicenie i dodatek, czasem trochę zbyt obfity ale jeszcze do przyjęcia. Taką egzotykę. I o ile Megas nie zmienił jak na razie swojego podejścia, o tyle kolejne opowiadanie Nefera czytałem już z oczami jak pięć złotych. Sceptycyzm ? Chyba to jednak nie był sceptycyzm.

Wymieniasz tyle rodzajów tych trolli że idzie się pogubić. Można przyjąć że pisząc o tym zjawisku, miałem na myśli to czego definicję zawarłem we wcześniejszym poście. Jeśli Zaliczasz mnie do któregoś ze swoich gatunków, to ja już nie mam na to wpływu.

Naprawdę przestrzegam przed zbyt głęboką analizą postu z 22.10 bo o ile błędów w potyczce słownej używa się jak najbardziej to akurat ten żenujący post nie dostarcza właściwego feedbacku (cóż mądrego można pisać na gazie). Zdaje się że miałem na myśli Violet i również ją przepraszam za lekceważący zwrot pod jej adresem, wydaje mi się jednak że Violet nie zaprząta sobie głowy takimi sprawami. Z drugiej zaś strony, jestem chyba recydywistą, więc moje przeprosiny nie wydają się generalnie wiele warte.

Wspominasz ponownie sprawę Oodona, ona ma tak naprawdę bardziej złożony charakter niż to na razie Przedstawiłeś. Nie wiem jakie Nefer chciał wywrzeć wrażenie na Oodonie, myślę że naprawdę mu nie podeszły jego klimaty i chyba najcelniej ujął to Mistrz, sugerując że postąpiłem z Neferem tak jak on postąpił z Oodonem. Wyczytałem w słowach Mistrza stwierdzenie sprawiedliwości, zdaje się że to miał na myśli (chyba). Niestety Oodon chyba się trochę zniechęcił a niepotrzebnie bo jego utwór nie był lichy jak na nowicjusza i możliwe że talent by się jeszcze rozwinął, w tym chyba zawiera się istotna szkodliwość czynu Nefera. Zauważyłeś że używałem później tej sprawy gdy „nie wiedziałem co odpowiedzieć”, to lekka nieścisłość, nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek nie wiedział jak odpowiedzieć Neferowi. Poza tym Zauważyłeś że na dłuższą metę nie wyszło mi nastawianie kobiecej części forum przeciw Neferowi a to również nie jest do końca prawda. Po pierwsze to nie używałem aż tak często sprawy Oodona jak Sugerujesz, po drugie to nie jest tak że chciałem sprowokować kobiece forum do przyłożenia Neferowi, raczej chciałem skorzystać z okazji do poprawy własnego wizerunku bo Nefer wytworzył ku temu sposobność. No i dochodzimy do najważniejszego, ja naprawdę lubię okrągłe kształty i nie kłamałem pisząc o tym. Nie zniżył bym się do kłamstwa komentując czyjś utwór tylko po to by dopiec komuś innemu i moje komentarze mniej więcej odzwierciedlają to co naprawdę myślę. Więc nie Pisz że:

„… nagle ten nasz naczelny męski dominator maczo ujawnił się jako wielbiciel “większych” kobiet, byle tylko wpisać się w nurt ataku na ciebie, usiłując wykorzystać tą sytuację, by już na stałe utrwalić twój obraz jako nietolerancyjnego i niewrażliwego snoba, który to okazał się nie być “kimś takim, za jakiego byłeś przez dziewczęta uważany”.”

Bo ten Wasz naczelny męski dominator maczo, akurat wtedy znalazł dobry powód żeby się ujawnić jako wielbiciel “większych” kobiet, co jest zupełnie zgodne z prawdą a było „po drodze”. Następny człon cytowanej wypowiedzi określił bym >>tak przy okazji<< a ostatni raczej nie jest prawdziwy. Poza tym nawet nie starałem się odgadnąć jak postrzegany był Nefer bo pisząc w nurcie femdom raczej nie był odbierany jako szalejący szowinista i "seksistowska świnia".

"Ale jak to mówią – nie ma to, jak zrobić piorunujące pierwsze wrażenie." 😀 Myślę że takie wrażenie zrobiłem już na początku i w pierwszych dniach rozmowy z Anią. Może to błąd, ale nie przywiązuję do tego aż takiego wielkiego znaczenia. Z bardzo ważnego powodu który zamieszczam poniżej.

Pisząc sobie na tym forum, odkrywamy jedynie część swojej osobowości, często wydartą z kontekstu i zniekształconą, opowiadaną własnymi słowami. Ponadto świadectwo które o sobie dajemy, pisząc osobowo lub bezosobowo, jest tym które nam się wydaje ale nie jest do końca prawdziwe. Często też gramy, wcielając się w jakąś rolę. Dla tego ja nie przyjmuję większej wagi że dziś mi na przykład Pociśniesz, bo takie obrzucanie epitetami "ty jesteś taki, czy owaki" nie ma sensu. To twierdzenie na podstawie "reżyserowanych" zachowań, sprowokowanych i sztucznych. Ci co to najlepiej rozumieją nigdy nie będą się dawali sprowokować bo to zawsze będzie strata czasu i zbędne nerwy. Ci co robią inaczej albo są … niedoświadczeni, albo chcą się zabawić czyimś kosztem.

Natura i soczystość moich kłótni z Neferem, wynika z tego że charakterologicznie jesteśmy do siebie podobni, tylko jeden jest starszy od drugiego. Oczywiście Nefer może mieć swoje zdanie ale moje jest takie jak przedstawiłem. To że zapalczywie odpyskowuje jest piękną cechą jego wieku którą jak to Napisałeś, bezlitośnie wykorzystywałem.

Dobra, wygrałeś ten nasz pojedynek trolli – spemerów.
Bo na ten moment pogubiłem się już, na co ci właściwie odpowiadałem, na co ty odpowiadasz mi i na co właściwie ja powinienem teraz odpowiedzieć tobie.
Po prostu – odeszliśmy tak bardzo w te wszelkie dygresje, że nie wiem, czego dyskusja na ten moment dotyczy.

Kiedyś, jak byłem młodszy, oczywiście chętnie bym to ciągnął dalej, ale dziś? Już ostatni post pisałem od niechcenia, bo mi się dyskusja znudziła.

Ale! Kilka kwestii muszę poruszyć.

1. Oodon nie zrezygnował z pisania. Nefer nie stłamsił go na starcie. Nie lękaj się. Przecież później napisał jeszcze jedno opowiadanie. I pewnie będzie jeszcze pisał. Nie przeceniajmy więc wpływu tamtej kłótni na przebieg jego kariery autorskiej.

2. Cytat:
„No i dochodzimy do najważniejszego, ja naprawdę lubię okrągłe kształty i nie kłamałem pisząc o tym. Nie zniżył bym się do kłamstwa komentując czyjś utwór tylko po to by dopiec komuś innemu i moje komentarze mniej więcej odzwierciedlają to co naprawdę myślę”

Ależ absolutnie nie insynuowałem, że kłamałeś, pisząc, że „lubisz okrągłe kształty”. Żaden facet przecież nigdy nie miał nic przeciwko temu, żeby było za co złapać. Więc tak ogólnie brzmiące stwierdzenie nigdy nie będzie kłamstwem.
Cała afera wtedy wybuchła raczej o to, jak bardzo „okrągłe” kształty miała owa modelka na załączonym obrazku. I właściwie tego się czepił Nefer. Nie tego, że była „nieco” bardziej obfita, niż przyjęty przez normy zdrowotne BMI wzorzec – tylko o to, że aż tak BARDZO. Zresztą na kłótni o ten obrazek Nefer zebrał największy lincz. Od dziewcząt. Od Oodona. I od ciebie…
Widzisz… jeśli cały dyskurs przebiega w ten sposób, że ktoś mówi: „Ale ta tutaj to jest za gruba i to grubsza, niż powinna być taka, która nawet nazywana jest nieco grubszą”.
Potem zlatuje się całe stadko dziewcząt i atakuje nieszczęśnika za nietolerancję. Razem z nimi autor, który tłumaczy, że są różne gusta i on ma akurat taki (jemu akurat wierzę – w końcu nie bez powodu wstawił taki obrazek, a nie inny). A na koniec… przylatuje inny facet i dołącza do atakujących, stwierdzając eufemistycznie, że: „ależ jak najbardziej woli okrągłe kształty”. Wtedy z kontekstu jego wypowiedzi można wnioskować, że ma on i owszem na myśli dokładnie właśnie tak bardzo „obfite” kształty.
I po prostu w tym miejscu twierdzę, że kłamałeś. Czy może raczej – żeby być nieco bardziej precyzyjnym – świadomie i z premedytacją pozwoliłeś sobie stworzyć mylne wrażenie, mając na celu podpięcie się pod gromadkę, jakoby tobie również właśnie o dokładnie aż takie kształty chodziło.
W co ci po prostu nie wierzę.
Gdybyś bowiem powiedział, że i owszem – wolisz „okrągłe” kształty, ale zgodził się zarazem z Neferem, że tutaj to autor przesadził, to wtedy nie tylko nie udałoby ci się podpiąć pod nurt ataku na niego, ale wręcz dodatkowo sam również stałbyś się celem linczujących.
Czyli nie osiągnąłbyś celu, na którym ci tak naprawdę zależało – wykorzystanie tłumu do ataku na twego odwiecznego rywala, który to – cholernik jeden – miał do tej pory wizerunek lepszy od ciebie, a szczególnie w oczach dziewcząt. Nie mogłeś przegapić tak cudnej okazji do tego, żeby to „naprawić”. Musiałeś więc nieco nagiąć prawdę, żeby móc wpisać się w nurt szlachetnych obrońców różnorodności przeciwko tym przebrzydłym Neferom – których wszyscy do tej pory tak kochali. A ciebie uważali za szowinistę. Musiałeś to zmienić.

I właśnie tego typu „nagięcie prawdy” dla własnych, podstępnych celów ci zarzucam.

3. Wiek Nefera.
W wielu miejscach niejasno insynuujesz, jakoby Nefer był jakimś młodzieniaszkiem. A ty niby starym dziadem przy nim?
„Oczywiście Nefer może mieć swoje zdanie ale moje jest takie jak przedstawiłem. To że zapalczywie odpyskowuje jest piękną cechą jego wieku którą jak to Napisałeś, bezlitośnie wykorzystywałem”
Wielokrotnie piszesz o różnicy wieku i takie tam.
W każdym razie – na fotum LOL24 pisze, że ma on 51 lat.
Tą jego całą Panią Dwóch Krajów spotkałem na internecie pierwszy raz może z dziesięć lat temu. Na jakimś chyba jego własnym blogu jeszcze, stało przez długi czas na bodajże jakichś trzydziestu paru, albo czterdziestu paru rozdziałach – zresztą blog ten nie umiał właściwie posegregować, próbował bowiem alfabetycznie, a że Nefer numeruje po rzymsku – XX, XV, XI, itd. … to wiesz … rozdziały były rozpisane na liście nie po kolei. Tyle pamiętam.
I stało na tylu rozdziałach przez kilka lat przynajmniej, wiesz, no nie śledziłem tego potem. Więc równie dobrze mogło tak stać od wielu lat. I dopiero kilka lat temu zaczął kontynuować tą opowieść, już nie u siebie na blogu, tylko na stronach z większym zasięgiem.
Konkludując – nawet, jeśli koloryzował ze swoją datą urodzenia na lolu, to tak czy siak nie może to być jakiś dzieciak, który dopiero odłożył pieluchę i już zaczął pisać erotykę. Bo ślady jego działalności przebijają się z odmętów sieci od lat.
Innymi słowy – nie jest taki młody, jak tobie się najwyraźniej wydaje.

I to chyba przede wszystkim chciałbym ci uświadomić. 😉

No dziękuję, dziękuję. Widzę że nie będę Cię w stanie przekonać że nie podszedłem do naszej rozmowy jak do „walki”, przeto już nie będę próbował, ja nie czuję się wygrany czy przegrany bo nie na to się nastawiałem.

„Odwieczny rywal” … naprawdę ? No ja chyba takimi kategoriami nie myślę. Ja go nawet lubię, naprawdę. Może ciężko w to uwierzyć ale piszę jak jest.

Każdą okazję do inteligentnej rozmowy, nawet w przypadku różnicy zdań, należy traktować jako możliwość ewolucji i ta umiejętność nauki jest najważniejsza. Wszystko inne albo się w ogóle nie liczy albo ma marginalne znaczenie.

Na koniec dziękuję za uświadomienie mi paru kwestii. Widać Nefer jest bardziej utalentowany niż się wydaje bo jeśli Piszesz że już 10 lat temu Widziałeś PDK to musiał to napisać w jeszcze młodszym wieku niż sądziłem. Wiek 51 lat jest mało prawdopodobny zaś podawanie go świadczy o kompleksie który już ujawnił w rozmowach zapalając się jak dochodziliśmy do kwestii wieku. Chyba że posiada bardziej skomplikowaną osobowość i istotnie ma 51 lat. Ale jeśli by tak było to … moglibyśmy spodziewać się jeszcze więcej (?) po jego prozie. Na tym etapie przerywam analizę.

No nie … stary dziad by się nie dał tak podpuścić. Szczerze wątpię.

Wiem że Oodon jeszcze napisał jakieś opowiadanie ale nawet fakt że je opublikował, nie świadczy jeszcze zupełnym braku wpływu tamtych wydarzeń na jego chęć pisania.

Panowie, cóż za dyskusja i analizy. Ponieważ to jednak trochę nieuprzejme, by dyskutować o kimś ponad jego głową, usunę ten szkopuł i sam również zabiorę głos we własnej sprawie. Za dużo tego, co prawda, by odnosić się do wszystkiego po kolei, chociaż przyznam, że pewne sprawy są dla mnie nowe.
Cóż, nie jestem szczególnie aktywnym blogerem i forumowiczem, w związku z tym takie zetknięcie się z bezinteresownym hejtem okazało się dla mnie doświadczeniem nieznanym. W życiu zawodowym niekoniecznie, ale tam przynajmniej wiedziałem, jakimi motywami kieruje się taka czy inna osoba (zazdrość, chęć lub konieczność wysługiwania się szefowi, który z kolei miał zadawnione zatargi z moim ówczesnym szefostwem itp., itd.). A tutaj jednak zaskoczenie, niesprowokowana agresja, podjęta i kontynuowana przez Micka właściwie bez powodu (tak to widziałem), wobec obcej, przypadkowej osoby. Nie znajduję przyjemności w czymś takim i pewnie dlatego nie bardzo potrafiłem zareagować. Teraz doświadczyłem na własnej skórze, że pojawiają się jednak tacy, którzy z podobnych najazdów czerpią satysfakcję. A tymczasem Mick to hejter doświadczony, o czym niech świadczy jego wpis z dnia 20. 06. 2018 pod rozdziałem 23 mojego „Nowego świata czarownic”, przy okazji jednego z naszych starć. Powołuje się tam na konkretne paragrafy KK dotyczące zniesławienia, by twierdzić, że niczego takiego się nie dopuścił, zarzucając mi zbrodnicze, psychopatyczne skłonności. Przy okazji, to kolejny przykład częstej zmiany „poglądów” i linii ataku, byle tylko w taki czy inny sposób „dokopać” (co szerzej omówił Zagadywacz jako jedną ze strategii hejtu). Ale nie o to tutaj chodzi. Nie sprawdzałem i nie wiem, czy podane paragrafy są właściwe, zakładam, że tak. Przeciętny zjadacz chleba nie zna KK na pamięć, ani też nie czytuje go dla rozrywki. Czyli miałeś jakiś powód, Mick, by kiedyś się z tymi paragrafami zapoznać. Czyż nie dlatego, że otarłeś się już o spory prawne w związku ze zniesławieniem? Zapewne poważniejszym niż w moim przypadku, skoro ktoś zdecydował się na wszczęcie jakiejś procedury.
Kolejny szczegół dotyczy analizy dotyczącej mojego wieku. Doprawdy, ubawiłeś mnie Mick i przekonałeś raz jeszcze, że Twoje domysły i przypuszczenia są nic nie warte, a zdolność analizy psychologicznej – z której jesteś taki dumny – kiepska. Akurat to, ile mam lat, wiem bardzo dobrze i Twoje dywagacje niczego tu nie zmienią. A szkoda, bo miło byłoby stać młodszym.
Co do tej strony przywołanej przez Zagadywacza, to dodam jeszcze, że nie była to strona moja. Założyła ją i umieściła tam wspomniane fragmenty „Pani” osoba, której kiedyś posłałem niedokończony tekst. W zasadzie bez mojej wiedzy i zgody, o czym dowiedziałem się przypadkowo po dłuższym czasie. Ale to już sprawa zupełnie nie związana z tą dyskusją. Przynajmniej tekst pochodził ode mnie, bo znalazłem też na necie moją opowieść opublikowaną w rożnych innych miejscach przez nie wiadomo kogo i z jakich kopii.
Co do Violet, którą zresztą Mick ostatecznie przeprosił po napomnieniu Zagadywacza, to nie wiem, czy zignorowała zaczepkę, czy po prostu jej nie zauważyła. Od jakiegoś czasu bywa tu rzadziej, a ja nie widziałem potrzeby celowego informowania jej o tych rynsztokowych obelgach.
Mechanizm pogłębiania agresji, zaprezentowany przez Micka, da się łatwo wyjaśnić na gruncie psychologii. Osobę, którą w taki czy inny sposób znieważymy, zaatakujemy, skrzywdzimy zaczynamy następnie przedstawiać sobie jako wcielenie wszelakiego zła, godną pogardy, potępienia itp. W ten sposób kompensujemy sobie i tłumaczymy własną niegodziwość. To „samowybielanie się” to naturalny sposób obrony umysłu. Nie dziwię się więc, że Mick uważa mnie za „zasłużonego w świadczeniu mu nieuprzejmości” i odmawia wycofania słów obraźliwych. A przepraszać było za co, wie to dobrze, nawet bez przytoczonych przez Zagadywacza cytatów, skoro pospiesznie przeprosił Smoka i Lisa, gdy tylko zorientował się, że to oni są autorami obydwu tekstów i musieli odnieść jego słowa do siebie. Stwierdził, że nic mu nie zawinili i obraził ich mimowolnie, więc przeprasza. Ja zawiniłem, jak widać, i mnie przeprosiny się nie należą. Przy okazji, po co tworzyć sojuszników znienawidzonemu i atakowanemu wrogowi? To był błąd, Mick, który popełniłeś zapewne dlatego, że pisałeś po pijanemu. Z czysto taktycznego punktu widzenia miałeś szczęście o tyle, że będąc w dłuższej podróży nie zauważyłem nawet tego wpisu (wpadł mi w oczy w sumie przypadkowo, po jakimś czasie) i zdążyłeś z przeprosinami wobec znieważonych autorów przed rozpoczęciem tej dyskusji.
Zaskoczyło mnie jeszcze jedno, mianowicie byłem przyzwyczajony do tego, że pod tekstem dyskutuje się na temat tekstu, a nie osoby autora. Można bez problemu krytykować prezentowane w utworze poglądy czy upodobania, proszę bardzo, dyskusja może okazać się ciekawa. Hejterowi chodzi jednak o jak najszybsze przejście do ataku na osobę autora, co też nastąpiło.
Motywy tych ataków uważam za bardziej złożone, niż tylko bezinteresowna satysfakcja z prowokowania, trollowania i hejtowania innych. To, rzecz jasna, również, ale głównie chodzi o utwierdzenie się we własnych, trącących myszką poglądach. Poglądach, których anachroniczność na każdym kroku udowadnia współczesny świat. Dalejże więc, do boju! Walczę, gdzie się da. 😀 Skoro nie da się zmienić świata (co strasznie boli i wkurza) to przynajmniej dokopię komuś, kto prezentuje poglądy odmienne. Mam wrażenie, że Twoje stwierdzenie, Mick, iż w „Pani” elementy femdom są akceptowalne jako swego rodzaju urozmaicenie, wynika właśnie z tej świadomości kierunku w którym idzie świat (tzn. wzrostu aktywności i roli kobiet we wszystkich dziedzinach życia). W powieści zamieściłem sporo całkiem wyrazistych scen w stylu femdom, niektóre nawet okrutne, które powinny Cię zirytować. Tymczasem zdajesz się je tolerować. No, ale wszystko to rozgrywa się w odległej, nierealnej obecnie scenerii, niby z „Baśni tysiąca i jednej nocy” (może dla Ciebie z „Bajki o żelaznym wilku” – spoko, to taka trollowska szpileczka :D). Natomiast do białości rozpaliło cię opowiadanie „Egzamin”, w którym nic takiego strasznego się nie dzieje. Tyle, że sceneria w miarę realistyczna i współczesna. Ależ więc okropna ta bajka (coś tam o wymiotach nawet w komentarzu chyba napisałeś, nie chce mi się już sprawdzać, co konkretnie).
I na koniec, bardzo słuszna uwaga Zagadywacza. Tak, masz pełną rację, kontynuując tego rodzaju spory, sami z siebie robimy durniów. Przynajmniej ja tak uważam. Ale też, nie ja te spory odgrzewam. Jedynym sposobem na hejt jest ignorowanie zaczepek. I to chyba najlepsza rada, jakiej zechciałeś mi udzielić.

Skoro więc rad jesteś Neferze, iż odkryłem przed tobą nieznany ci dotąd świat trolli i hejterów, czuję się w obowiązku, by uświadomić ci istnienie jeszcze jednego typu ludzi.

Ten typ to: Forumowi Psychologowie.

„Mechanizm pogłębiania agresji, zaprezentowany przez Micka, da się łatwo wyjaśnić na gruncie psychologii.”
Itd. Temat psychoanalizy Micka ciągniesz do końca swojego posta.

Jest to postawa mi dogłębnie znana, gdyż… no cóż… jak już wiele razy mi na internetach zarzucano – sam się do psychoanalityków zaliczam.

W trakcie powyższej dyskusji zarówno Mick (który, jak się zorientowałem, jest tutaj najbardziej z tego właśnie znany), jak i ja sam (jak mówię – dawno temu już to u mnie zdiagnozowano), ale również i ty, choćby powyżej, ale i wielokrotnie wcześniej, przynajmniej odnośnie Micka, również to uprawiałeś.

Spróbowałem więc, na potrzeby tej naszej wesołej pogawędki trzech staruszków internetu, tego typu mistrzów jakoś zgrabnie zdefiniować:

człowiek nigdy nie napisze w komentarzu wszystkiego, czego potrzebujemy, aby wytknąć mu, co go tak naprawdę boli – dlatego musimy dokonać zdalnie jego psychoanalizy, aby udowodnić mu na niezbitych przykładach, co tak naprawdę miał na myśli – a podstępnie chciał przed nami i przed innymi obserwującymi dyskusję ukryć – i wypomnieć mu właśnie to, o czym w swym zakłamaniu nie raczył sam napisać – by obnażyć jego prawdziwe intencje

Uświadamiam ci istnienie owego zjawiska dlatego, że – no niestety – ale nie zawsze za psychoanalizę innych dyskutantów biorą się tak wybitni znawcy ludzkiej psychiki, jak my trzej wyżej wspomniani. Często podejmują się tego zupełni dyletanci.
Skutkuje to niestety tym, że – w wielu różnych miejscach – ludzie są na takie psychoanalizy, nawet pomimo ich najszczerszych intencji, straszliwe cięci – i to już na dzień dobry. I wszelkie próby dociekania tego, co naprawdę tam musi w duszy naszym oponentom grać, spotykają się czasem wręcz nawet z histeryczną reakcją.

Takie ostrzeżenie na przyszłość.
Ja tam jestem świadom tej przypadłości u mnie. A wy?

Tak. Ja również jestem tego świadomy. Bywało tak drzewiej i ze mną. Teraz zbyt mało zależy mi na tym by kogokolwiek do czegoś przekonywać, przeto rzadko zatapiam się w rozmowę w takim stopniu żebym stracił kontakt z rzeczywistością. Masz rację że ludzie często reagują alergią na próby poddania ich psychoanalizie, a szkoda, bo być może ktoś dostrzegł by jakąś ich prawdziwą skłonność, której nie poznali. Nawet w gąszczu 1001 niepotrzebnych słów było by to cenne. Ulegając histerii ludzie nie tyle narażają się na śmieszność, co zwyczajnie się mylą.

Nefer jest po prostu już bardzo na mnie cięty i jak się wydaje żaden reset już nie zadziała.

Neferze, trochę Mylisz pojęcia. My nie dyskutujemy o Tobie za Twoimi plecami. Nawet jeszcze mniej, czynimy to na publicznym forum. Tacy wybitni znawcy którym jak by się wydawało, dosłownie jeden punkt brakował żeby się dostać na psychologię, nie chcą się popisywać swą błyskotliwą analizą i jakże celnymi osądami jedynie przed sobą.

Jak bystrze Zauważyłeś, trochę znam KK. Powiedzmy że kiedyś się zdarzyło że miałem trochę więcej wolnego czasu i postanowiłem go spożytkować na pogłębienie wiedzy z dziedziny w której braki mi ongiś boleśnie wytknięto. Co zrobić … jaki kraj takie pasje obywateli :D.

Zgadywaczu: W zasadzie należałoby takich analiz unikać i ograniczyć się do ewentualnego dyskutowania nad tym, co partner/oponent sam w dyskusji powiedział/napisał. Różnie z tym bywa. Jak pewnie zauważyłeś, Mick zakwestionował nawet mój wiek, bo on wie lepiej na podstawie swoich „analiz” nawet to, ile mam lat. Cholera, szkoda tylko, że nie wygląda jednak na żadną seksowną dziewczynę. 😀 Co do mnie, to dopiero się uczę, niejako z konieczności i „w boju”. To, że ludzie nie lubią podobnych mądrali wcale mnie nie dziwi. Zresztą psychiatrzy to tacy goście, którzy przechadzają się po szpitalu i różnią się od pacjentów tym, że noszą w kieszeni klamkę od drzwi. A psychologowie to niespełnieni psychiatrzy, którzy przekonują się o tym, że takowymi nie są dopiero wtedy, gdy okazuje się, że nie mogą zapisać tabletki.
Mick: Psychoanalizę lepiej pozostawić profesjonalistom, natomiast próby wykonywania jej poprzez wyskakujących z tym amatorów, których nikt o to nie prosił i którzy dysponując szczątkowym materiałem dobierają go nadto wedle własnych, apriorycznych założeń, mogą doprowadzić tylko do wzajemnych niechęci. To chyba już przerabiałeś.
Chciaż w jednym trafiłeś. Istotnie, uczyniłeś mnie tak „ciętym”, że chyba zacznę zaglądać do wszytskich dyskusji pod opowiadaniami i wstawiać komentarze, w których będę Ci przypisywał zbrodnicze, psychopatyczne skłonności oraz stwierdzał, że „musisz mieć coś nie w porządku z głową i fiutem”. Poznajesz? Ale nie przejmuj się, wrodzone lenistwo weźmie górę i pewnie z czasem się znudzę.
Reset, powiadasz? Nowe otwarcie naszych dyskuysji? Budować można na oczyszczonym gruncie, a ten dotąd takowym nie jest. Zamiast tego proponuję ignorować się wzajemnie.
PS. Wolny czas i Kodeks Karny…

Odnoszę wrażenie, że obaj mnie źle zrozumieliście.

Owo ostrzeżenie na koniec bowiem dotyczyło czego innego, niż zdaje się, że obydwaj pomyśleliście. Obaj bowiem odnosicie się w swoich komentarzach do kwestii tego, że ludzie są „cięci” na to, że ich analizują.

No to akurat jest przecież oczywiste, że nikt nie lubi, kiedy to nagle jego samego zaczynają diagnozować w internecie. Szczególnie, kiedy sam poczuwa się do bycia prawdziwym znawcą, a swojego rozmówcę ma za amatora. No przecież to tak, jakby nagle w podstawówce uczeń postanowił uświadomić nauczycielowi np. polskiego, że ten źle stawia przecinki.
I to w sytuacji, gdy ten nauczyciel stawia je dobrze (i wie o tym na pewno), a po prostu ten uczeń (a ponoć zdarzają się tacy) wymyślił sobie własne zasady gramatyki i uważa, że są lepsze od dotychczasowych. Więc dąży do reformy u siebie w klasie.
No każdego by szlag trafiał.

Ja odnosiłem się do czegoś innego.

Chodziło mi o to, że są takie miejsca w internecie, gdzie takie psychoanalizy – i to na dzień dobry – spotykają się z natychmiastową i histeryczną reakcją osób trzecich. W sensie – kogoś, kto w ogóle dotychczas nie brał udziału w dyskusji, albo w ogóle wręcz rzadko się udziela. Ale tutaj natychmiast się budzi. Często są to osoby zasłużone dla danej społeczności, moderatorzy, itp.
Szczerze mówiąc, to zdziwiło mnie, że tutaj zdaje się nikt do tej pory nie reagował na sam fakt, że się tak psychoanalizujemy wzajemnie. Bo niejako przywykłem już w internecie do tego, że zawsze znajdzie się taki forumowy szeryf, który ukręca próbom takiego psychoanalizowania łeb w zarodku.
Ale może to wynikać z tego, że tutaj po prostu nie my zbyt wielu ludzi. W związku z czym nie jest to jeszcze żadnym wielkim problemem. I jedynie na gęściej zaludnionych serwisach jest to niejako „plaga” znana od dawna.
No bo wiecie – nie tylko tacy znawcy, jak my, się siłą rzeczy takimi sprawami zajmują. W końcu zabierają się za to wszelkie forumowe dzieciaki, z czasem przyłączają się do tej zabawy etatowe trolle – aż ostatecznie nie rozróżnisz jednych od drugich. I całe dyskusje przeradzają się we wzajemne psychoanalizy ciągnące się tygodniami.

I przed tym chciałem ostrzec.
Żeby któryś z was się czasem kiedyś gdzieś nie zdziwił, jeśli na dzień dobry, na jakąś jego wstępną i niewinną psychoanalizę, oberwie mu się od całego forum.

Życzliwie ostrzegam i pozdrawiam. 🙂

Tak ale jeśli rozmowa ma charakter zbiorowy. Tutaj chyba tylko między nami (Nefer – ja) tak iskrzy i do tego na pewno Nefer rzadziej prowokuje mnie niż ja jego. Jednakże bardzo dobrze że nam o tym Przypomniałeś.

Jeśli jednak miało by się oberwać od całego forum to się oberwie i nie ma się co na zapas martwić.

Zgadywaczu. Tak jak mówisz, powinno właściwie być. Forum stanowiące jakąś prawdziwą grupę tak właśnie powinno reagować na podobne sytuacje. A że tutaj dzieje się inaczej? Cóż, niech forum samo to sobie wyjaśnia. Nietrudno zauważyć, że cała ta dyskusja przyciągnęła jeden wpis, a co ten forumowicz miał do powiedzenia, też można sobie przeczytać. I ostatecznie to Ty, osoba z zewnątrz (bez urazy, mam nadzieję), wystąpiłeś w roli „peacemakera”. Dla mnie to kolejna nauka, że należy staranniej dobierać sobie towarzystwo na necie. Równie starannie, co w świecie relanym.

Zgadywaczu:

Brak reakcji na wzajemne psychoanalizowanie się może wynikać z paru czynników. Primo, nasza moderacja za bardzo nie istnieje. Ja zrzekłem się swego czasu uprawnień admina, inne osoby, które je posiadają, są równie mało jak ja skłonne ingerować w dyskusje – albo po prostu nie śledzą na bieżąco dyskusji. Sam czytam tą uważniej dopiero od wczoraj. I trochę się za głowę łapię, trochę uśmiecham pod nosem.

Secundo, nawet gdy moderacja była silniejsza (personalnie i osobo-godzinowo), to zawsze tradycją NE była nieskrępowana dyskusja, nawet gdy ktoś jechał ostro po bandzie. Owszem, uważam, że powinniśmy ostrzej reagować, gdy ktoś jest obrażany. W przeszłości doprowadzało to do różnych zadrażnień, dramatycznych pożegnać, odejść. Nie chciałbym znów oglądać tych czasów. Ale pozostaje pytanie, jak daleko miałaby iść ingerencja moderatorów. I czy na naszych łamach dałoby się jeszcze w miarę swobodnie rozmawiać.

Tak czy inaczej, rozważania są o tyle akademickie, że nikt nie pali się do roli szeryfa Najlepszej.

Neferze, Micku:

Jesteśmy grupą skupioną wokół pisania i czytania możliwie dobrych opowiadań i powieści dla dorosłych – po co się wzajemnie szarpać? Jeśli już mam dyskutować ostro, to skupmy się na ocenie swoich dzieł – a nie siebie nawzajem. To przede wszystkim apel do Micka, który w obecnym sporze jest stroną atakującą. Skoro Nefer jest jednym z Twoich ulubionych Autorów, to nie wkurwiaj go ciągłymi napaściami. Nic w tym nie osiągasz, poza być może niezbyt mądrą ani sympatyczną satysfakcją własną. Ktoś, o kim Nefer ma już obecnie tak złe zdanie, raczej nie namówi go do zmiany kierunku twórczości. Jeśli już, to tego typu postulaty będą odbierane przez pryzmat formułującego je – a zatem będą z miejsca odrzucane. Słowem, swoim zachowaniem utrudniasz sobie osiągnięcie celu. A to już nawet nie trollowanie, tylko zwyczajna, głupia nieskuteczność.

Przyznam, że też życzę sobie (i NE) by nasz dobry Nefer wrócił do tekstów o tematyce historycznej. Przede wszystkim dlatego, że uważam naszą autentyczną przeszłość za nieporównanie bogatszą i ciekawszą niż najbardziej nawet rozbudowany i wykreowany z rozmachem fantastyczny świat. Tylko kilku autorom w dziejach udało się stworzyć uniwersa, które mogły konkurować z realnością. Historia jest po prostu dla mnie bardziej interesująca, a konflikty i motywacje bohaterów rzuconych w jej wir – bardziej zajmujące.

Czasem w rozmowach z Neferem namawiam go do powrotu do historii antycznej. Ale jeśli moim sojusznikiem w tym pragnieniu ma być ktoś, kto jawnie sabotuje moje wysiłki, dla swej niemądrej satysfakcji, że wkurzył jednego ze swych ulubionych twórców, to o kant dupy potłuc te starania.

Tak więc proszę Was: Micku, powściągnij swe ciągoty do prowokowania Nefera, Neferze, jeśli mój pierwszy apel nie poskutkuje, w końcu uznaj, że psy szczekają, karawana idzie dalej i rób swoje, nie oglądając się na hejterów. Jeśli Twój adwersarz w istocie jest trollem, karmisz go swą uwagą. Pora zacząć zatem głodzić trolla, może zrezygnuje i uda się na bardziej obfite w zwierzynę równiny. Doprawdy, szkoda nerwów i odcisków na palcach od wbijania na klawiaturze gniewnych ripost. Lepiej poświęcić ten czas na pisanie czegoś naprawdę wartościowego.

Pozdrawiam, nieco skonfundowany i odrobinkę zniesmaczony
M.A.

No cóż. Psy przestają szczekać i już sobie idą. Karawana jedzie dalej.

Przepraszam za napastliwość i takie tam. Pozdrawiam i życzę sukcesów.

Doprawdy, Micku, nie do twarzy Ci z obrażoną miną.

Cenię Cię jako komentatora, ale jak zauważyli moi poprzednicy, potrafisz być również bardzo irytującym trollem. Poprosiłem Cię, byś powściągnął tą niepiękną cechę. Myślę, że wtedy rozmowy pod opowiadaniami staną się dla wszystkich przyjemniejsze (nawet jeśli stracą trochę na dramatyzmie). I będziemy mogli skupić się na wartości tekstów, a nie wzajemnym psychoanalizowaniu.

Pozdrawiam
M.A.

Niech zgadnę :), Znalazłeś wydawcę ?:)

Możesz sięgać i kontynuować, może się ten „ogień” ciągnąć jeśli taka Twoja wola. Przez szacunek postaram Ci się odpowiadać.

Przypomniało mi się coś. W którymś odcinku PDK Zauważasz taką cechę u Twojego bohatera i sam Przyznajesz że wykazuje się on zajadłością rzadko, ale jeśli już to bardzo głęboką. To może nieco dziwne ale zwróciłem na to uwagę.

Oczyszczony grunt … zapewne Sugerujesz jakieś przeprosiny. No cóż, ja Cię już raz przepraszałem, Ty zaś mnie z tego co pamiętam to nie.

Ignorować ? Raczej nie mam zamiaru Cię ignorować. Nie Zasługujesz na to by Cię ignorować gdyż nie Jesteś ani głupi ani chamski.

To nie ja nazwałem Cię psychopatą o morderczych skłonnościach i nie ja stwierdziłem, że „musisz mieć nie w porządku z głową i fiutem”. Za te ostatnie słowa przeprosileś zresztą wszystkich , którzy mogli poczuć się nimi urażeni, gdy już zorientowałeś się, że skierowałeś je niekoniecznie tylko we mnie. Niektórych z własnej inicjatywy, innych po napomnieniu. Tylko wobec mnie, wskazanego w stosownym miejscu palcem, wycofać ich nie chcesz. Trudno, zdołam to przeżyć. Tobie też nie odmawiam inteligencji.

W kwestii pierwszego to było na początku niewinne pytanie. Gdyby umknęło Twojej uwadze, to Atena zadała niemal identyczne Aleksandrosowi który nie zareagował tak jak Ty. Gdybyś nie był takim sztywniakiem czasami (teraz pewnie Będziesz żądał przeprosin że nazwałem Cię „sztywniakiem”) to by się, być może, inaczej to potoczyło. Sam Widzisz, ile swego czasu zależało od Twojej reakcji. I czasem Ci przypominam że szczerze się zdziwiłem tak alergiczną reakcją. Gdybym wiedział że Jesteś tak wrażliwy …

Co do drugiego stwierdzenia to już napisałem dla czego tak, a nie inaczej. Nie Zdołasz się całkowicie wybielić. Nawet jeśli to ja ponoszę większość winy za obecną sytuację.

Przyznam Wam się, że do czegoś takiego tęsknię. I to mówię ja Lis, człowiek z pełnią uprawnień moderatora, który jest władny „usadzić” obu dyskutantów dwoma kliknięciami myszy. Ale ani mi to w głowie! Dawno jakiś tekst nie wywołał takiej dyskusji! Nie widzę też tutaj objawów rzucania mięsem, jedna strona wytacza swoje argumenty i druga strona wytacza swoje argumenty.
Co ja prywatnie uważam? Że Mick przestrzelił z typami, ze Smokiem przez chwilę za kulisami mieliśmy bekę, jak mawia młodzież (nikogo nie obrażam) coś jak para uczniaków, która zostawiła pinezkę na krześle nauczycielki.
Czytam, czytam ten początkowy fragment dyskusji i dalej nie mogę zrozumieć dlaczego Nefer się obraził, przecież zdanie wcześniej wesolutki Mick powiedział, że zalatuje Neferem i to mądry tekst, a że później poszedł po bandzie?

Kajał się za to w toku dyskusji kilka razy. Przeprosił nawet Violet, która jak wszystko na ro wskazuje ma tę całą „aferę” w tej części ciała, którą z zasady kobiety mają szalenie atrakcyjną. Więcej dolary przeciw orzechom, że kobieta nie zdaje sobie sprawy, że Mick z wesela wracał 😀 Jakby co oferuję się w roli posłańca, żeby raz na zawsze ustalić czy jest urażona.

6 lat pracuję na NE i… słyszałem już pod swoim adresem wiele. Że jestem grafomanem, że moje postacie są kartonowe, a ostatnio od swojej korektorki, że RA+ to najbardziej obrzydliwy z moich tekstów, szczęście, że nie zasnęła, co jej się kiedyś przy Wielkiej Grze zdarzyło. Spływa to po mnie jak woda po Lisie, na podstawie pierwszego komentarza Micka mógłbym się obrazić i protestować, że nie ależ skąd moja racja jest mojsza niż twojsza.

Mick jest Mick, Fox jest Fox widocznie pewne rzeczy rozumiemy i czujemy inaczej. I to jest piękne! Bo ile można czytać „Och Lisku jakie super to jest!”? No dobra tylko Atena tak pisze, ale zawsze:D Zetrzemy się ok, jakbym nie chciał dyskusji, to bym mamie i tacie pokazywał swoje teksty. Jedno już zawsze będę zawdzięczał NE, nauczyła mnie żyć z krytyką. Kiedyś chciałem się po prostu podbudować, sprawdzić, teraz chodzi mi głównie o rozwój. Pisanie wciąż sprawia mi przyjemność. I tyle.
Neferze, przepraszam, to z mojej winy oberwałeś rykoszetem. Nie było to moim zamiarem, jesteś zdolnym analitykiem w komentarzach, a Twój styl jest szalenie oryginalny. Nie umiem pisać jak Ty. 🙂 Mam nadzieję, że dwaj panowie dyskutanci nie oddalą się od NE nawet na krok. Iskry się sypią, ale nasze teksty i cała strona ożywają.
Chylę czoła przed Waszą aktywnością chłopaki, proszę o więcej i oświadczam, że nie zamierzam używać swych administratorskich mocy. Nie lubicie się? Wspaniale! Dawać mi tu basen, otwieram przyjmowanie zakładów. 😀
Uśmiechy,
Lis

😀 Wybacz, mnie się znudził obecny temat, choć wcale to nie oznacza że czymś jeszcze nie „błysnę” ale przy innej okazji ;). Postaram się jednak rozmawiać z osobami nieco bardziej zdystansowanymi i pogodnymi, tak żebym … Wiesz, nie musiał za dużo przepraszać :D. Bo choć nie przychodzi mi to ze szczególnym trudem, to jednak nie lubię tego robić (no jeszcze bardziej nie lubię doprowadzać do sytuacji w której muszę to robić).

Lisie. Jak już zapewne się Zorientowałeś to nie jest do końca tak, że będąc konserwatywnym w porównaniu do wielu forumowiczów NE, z automatu nazwę ich wszystkich zboczeńcami. Musiał bym i ja popłynąć przy tej okazji bo wcale nie jestem do końca tak konserwatywny jak się niekiedy przedstawiam. Nie jest tak, jak kiedyś ktoś o mnie napisał, że tylko „pod pierzyną i przy zgaszonym świetle” ;). Jednak przebywanie na NE nauczyło mnie w końcu że może nie zawsze ta sztuka odzwierciedla to co w głowie ma autor. Przecież wiele z utworów jest fantazjami, do tego spełnianymi zapewne wyłącznie grzesznym piórem na alabastrowych kartach. W relacjach między kobietą i mężczyzną naganne jest jedynie krzywdzenie jednego przez drugie a przyjemność jest sprawą bardzo umowną.

Nawiasem mówiąc. Bardzo fajnie że Dajecie #hasztagi przy opowiadaniach, od razu można zawęzić rodzaj treści przez co rzadziej irytuje i można sięgnąć po nią w chwili kiedy ma się na to ochotę.

Pozdrawiam również,
Mick

Lisie. Dyskusje powinny dotyczyć tekstu, a nie osoby jego autora. A ta od samego początku nabrała właśnie charakteru osobistego. Co symptomatyczne, nie jestem nawet autorem tego opowiadania, ale nie przeszkodziło to Mickowi w użyciu wobec mnie słów obraźliwych. Może Ty nie uważasz wypowiedzi, iż „muszę mieć problemy z własną głową i co najważniejsze z fitem” za obraźliwą, ja i owszem. Tym bardziej, że chociaż autorem opowiadania nie jestem, to mnie wskazano palcem „po nicku” jako jej adresata. Sam Micke zresztą również uznał ją za obelżywą i faktycznie kajał się później oraz przepraszał wszystkich zainteresowanych, których mógł „niechcący i nieumyślnie” obrazić, wymieniając ich przy tej okazji. W tym i Ciebie. Wszystkich z jednym wyjątkiem, w postaci mojej osoby, również wskazanej uprzednio konkretnie „po nicku”, tyle, że przy okazji wyartykułowania tych słów. Ja przeprosin się nie doczekałem, przeciwnie obelżywe słowa Mick podtrzymał. Czyli innych obraził przez pomyłkę, mnie natomiast z rozmysłem i świadomie. Jeżeli uważasz to za dopuszczalny sposób prowadzenia dyskusji, korzystny dla portalu, to gratuluję portalowi. Piszesz, że dobrze się bawiłeś. Nie wątpię, że wkrótce znajdziesz inne okazje do podobnej zabawy, ale już bez mojego udziału.

Neferze, serio, uważasz, że przeprosiny Micka cokolwiek zmieniają? Przecież chwilę później znowu robi to samo… Słowa potrafią mieć magiczną moc, ale czasem są po prostu słowami.

Jak już napisałem, na razie nie musi się tym martwić.

A: W sumie, to co zrobi Mick, nie ma obecnie większego znaczenia. Cała ta dyskusja weszła na inny poziom z chwilą, gdy głos zabrał Lis, w roli administratora. Administratora dolewającego oliwy do ognia i zachęcającego do kontynuowania sporu w momencie, gdy zdawał się powoli wypalać, przynajmniej na jakiś czas. To chyba nie jest zadanie administracji.

Hmmm… Lis, czasem przypominający bardziej kaczkę, bo słynny z tego, że wszystko po nim spływa, być może wykazał się pewnym brakiem empatii, ale w gruncie rzeczy wyraził tylko swoją radość z tego, że w komentarzach pojawiło się wreszcie jakieś życie.

Martwa cisza naprawdę nie jest przyjemna, a coraz częściej… uhm… rozbrzmiewa tu.

Mick wiele razy przekroczył granice, również w dyskusjach ze mną. Wtedy też nikt nie stanął po mojej stronie, za to wszyscy sięgnęli po popcorn i obserwowali jak rozwinie się sytuacja. Jak widzisz obrałam inną taktykę: minimalizowania dyskusji z Mickiem. Nie sprawiają mi przyjemności, więc się w nie nie angażuję. Ty dałeś się za bardzo wciągnąć, podsycając tylko jego zainteresowanie Twoją osobą. Obaj przez to zapewne dostarczyliście rozrywki czytelnikom, choć zapewne nie o to Wam chodziło… Cóż, bywa… Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni 🙂

Naprawdę sądzisz, że poczułam się przeproszona przez Micka? On tylko wycofał uwagi o fiucie jako bezpodstawne, bo jako kobieta jego zdaniem siłą rzeczy nie mogę być fiutem… A jednak nie szukałam sprawiedliwości. Myślisz, że czemu?

Sprawiedliwości … ? Chyba ludowej 😀 bo i Ty nie Byłaś bez winy. Przypominam sobie coś o ludożercy ;). Choć może to taki ponury żart proletariatu ?

„… bo jako kobieta jego zdaniem siłą rzeczy nie mogę być fiutem…” a to rzecz szalenie dowcipna :D. Twoim zdaniem Jesteś kobietą ? Czy też Twoim zdaniem Jesteś siusiakiem ? ( pytam bo nie wiem gdzie trzeba by postawić przecinek, bez przecinka wychodzi niejednoznacznie ).

Mniemam że właśnie obserwuję wcześniej wspomnianą taktykę „minimalizacji” :D. Choć dziwnie się to zbiega z wrażeniem że po prostu nie Wiesz co odpisać. Widać zatkało Panią liberałkę, która do negatywnych osądów innych ludzi … pierwsza. Żarliwe serce szermierza demokracji :D.

No i jak tu nie nazywać cię, drogi Micku, trollem?

Napisałeś komentarz, który nie wymaga odpowiedzi, no taka typowa puenta kogoś, kto musi zawsze na koniec dorzucić jeszcze ostatnie słowo od siebie – na co dyskutantka machnęła ręką – a nawet dwa komentarze w przeciągu godziny naskrobałeś, jeden po drugim i…

… i nie mogąc doczekać się odpowiedzi, kombinujesz, jak by tu jeszcze spróbować do niej sprowokować.

Dwa dni usiedziałeś w spokoju i nie wytrzymałeś. Nie mogłeś znieść, że dyskusja wygasła. Więc kombinujesz, jak ją odgrzać.

No jak tu nie nazywać cię trollem?
😉

Po pierwsze to Wybacz ale prokuratorem nie Jesteś i nie ma dla mnie znaczenia żeby kreować dla Ciebie mój image.

Po drugie to moim przywilejem jest zabierać głos we własnej sprawie. Wtedy kiedy komuś się roi że on może a ja nie.

Jeśli nie Dostrzegasz takich różnic to zalecam ostrożność w komentarzach. Bo Możesz się wygłupić tak jak MA, chcąc zrobić z siebie celebrytę i komentując jednostronnie wątpliwe spory. Bo nie ma niczego bardziej nierozważnego od robienia sobie wroga za darmo.

A jeśli Chcesz być adwokatem swojej koleżanki to radzę wpierw ją lepiej poznać. Nietrafione rycerstwo bywa żałosne.

No cóż. Po tym wpisie już każdy sobie może wyrobić opinię co do całej sprawy, Nefer usiłuje przenieść naszą dla wielu ucieszną kłótnię do przestrzeni ogólnej, celem wywołania napiętnowania mnie. Proszę bardzo, jeśli ktoś to kupi to sam sobie zaszkodzi.

„Milczeć to zginąć, więc też podnoszę głos.”

Jest to prawda że zacząłem to ja. Z powodów które już opisałem a które mogą zostać osądzone przez Was indywidualnie w trybie obostrzającym lub łagodzącym. I jest prawdą że użyłem 80% (szacując) swojego intelektu by rozmowę z Neferem prowadzić tak, żeby mu dopiec. I jest prawdą że żałuję tego co sam zacząłem. Ponad to w większości te gromy które są ciskane, są ciskane słusznie, bo sam sobie na to zasłużyłem. Jednak w odpowiedzi na moje zaczepki, Nefer również użył mało eleganckich środków (między innymi wyszydził moją religię). Moglibyście powiedzieć że to moja wina bo sam go do tego skłoniłem, jak i również do eskalacji naszego konfliktu. Przestrzegam przed tym, bo to przejaw „moralności Kalego” i jeśli stać Was na zimną refleksję, sami to Ujrzycie.

Nie jest więc prawdą że za to całe zamieszanie na forum, opowiadam tylko ja. Chyba i Wam ciężko będzie, komentarze Nefera pod moim adresem uznać za objaw szlachetnego gniewu.

Neferze, ja już od kilku dni niczego innego nie robię tylko się kajam. Ale jeśli tak trudno Ci zobaczyć jakąś część Twojej winy to pragnę Cię przeprosić, przepraszam Cię z świadomością że zachowałem się przeciwko Tobie nikczemnie. I obiecuję że już się to nie powtórzy. Zgadywacz naświetlił pewne aspekty mojej działalności (dziękuję za to że się Pojawiłeś) i ujrzałem swój błąd.

Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych,
Mick

A to z grubej rury wygarnąłeś, obraza religii. A podobno to ja jestem sztywniakiem, obrażającym się o wszystko i nie nadającym się do prowadzenia dyskusji. A tu proszę, obraza uczuć religijnych. Jakbym TVP słyszał. Czyli cała ta krucjata, to rodzaj odwetu? I nawet nie wiem, o co właściwie chodzi, bo nie pamiętam, żebyśmy kiedyś dyskutowali na tematy religijne. Cóż zresztą człowiek o takiej wrażliwości religijnej robi na portalu z opowiadaniami erotycznymi, narażając się na rozliczne niebezpieczeństwa? Musisz mieć szerokie pole tych uczuć religijnych, może zaczynają się zawsze tam, gdzie ktoś ma inne zdanie na jakiś istotny dla Ciebie temat? Pamiętaj jednak, że żadna z religii (a tyle ich na świecie) nie ma monopolu na powszechność, ani na prawdę absolutną, niektóre tylko tak twierdzą (co prawda, nie wszystkie, głównie te z kręgu judeo-chrześcijańsko-islamskiego). Czy te ostatnie słowa też są obrazą?
Ale, ale. Miało być bez złośliwości. Poniosło mnie, wybacz. Teraz bardziej poważnie.
Miałem się już nie wypowiadać, ale uznałem, że Twój ostatni wpis na odpowiedź zasługuje. Naprawdę, doceniam to, że wypowiedziałeś słowo „przepraszam”. W tej sytuacji ja również czynię to samo. Piszesz, że „wyszydziłem Twoją religię”. Jeśli tak się stało, to z mojej strony było to nieświadome, zechciej przyjąć wyrazy ubolewania. Zapewne traktuję te sprawy lżej niż Ty i nie są dla mnie tak istotne. Dlatego przepraszam, było to niekoniecznie zamierzone. I naprawdę, nie pamiętam, o co wtedy chodziło. Mam nadzieję, że przyjmiesz te przeprosiny i możemy na tym zakończyć naszą przydługawą już dyskusję.

Przyjmuję. Zakończmy więc.

Judaizm, Chrześcijaństwo i Islam nie mają wspólnego nurtu. Judaizm i Chrześcijaństwo mają wspólny pień a Islam jest już jedynie w pewnym sensie nawiązaniem do tych dwóch o wiele starszych religii. Tak na marginesie.

Wreszcie przeczytałem oba dzieła. Nie wiem jak mozna bylo posądzić Nefera o ich napisanie. Nawet po pijaku. Co do utworów. Fajnie mi się czytalo i rad jestem ze nie muszę oceniać które jest lepsze. Pozdrawiam obu Autorów.

Ojjj … po pijaku to można pomylić takie rzeczy … :D. Mój ojciec miał kolegę który po pijaku zawsze gratulował mu „zięcia” :). Co najciekawsze, nawet prostowany na bieżąco, niby przyjmował do siebie a później znowu to samo. Tym bardziej było to dziwne że dobrze wiadomo że siostry to ja nigdy nie miałem … Gdzież tu logika ?

Jest takie powiedzenie – Co na trzeźwo człowiek myśli, to po pijaku powie. Stąd właśnie te „pomyłki”. Może on wcale się nie mylił, tylko się zapominał.

Może być po prostu tak – i jest to wiadome jedynie temu koledze – iż tak naprawdę to twoja żona jest córką twojego ojca. Ty zaś jesteś synem tamtego kolegi. I to po nim odziedziczyłeś to „mylenie się” po pijaku. 😉

On, wiedząc o tym, pijany po prostu się zapomina i mówi o tym na głos.

Jest też inna uszczypliwa interpretacja: syn homoseksualista! ;D

😀 😀 Ciekawie sobie to Wymyśliłeś 😀 😀 Gratuluję fantazji :). Pierwsze stwierdzenie nie zawsze ma rację bytu. Niektórzy najlepiej kłamią właśnie po pijaku :).

To drugie, raczej też nie, kompletny brak przesłanek.

Cholera, ale wy szybcy jesteście…

Napisz komentarz