Nowy świat czarownic 25-26 (Nefer)  3.91/5 (25)

27 min. czytania

Bartholomeo Guidobono, „Czarownica”

25

Siedząc w niewielkiej celi z zakratowanymi drzwiami, pod czujnym okiem jednego ze strażników, oświetlony płomieniami rozmieszczonych w korytarzu pochodni, rozpamiętywał okropne sceny, których był świadkiem. Ten potwór zabił niewinną dziewczynę! A księżna na coś takiego pozwoliła, w imię pozyskania tej po stokroć przeklętej mocy. Sam do końca już nie wiedział, kim właściwie była Anita. Wyrafinowaną oszustką, czy zwykłą dziewką z ludu? Ale niezależnie od wszystkiego, na pewno nie zasłużyła na taki koniec! A on podał tej zbrodniczej suce imię służki i sprowadził na dziewczynę nieszczęście. Tak, jak gdyby sam skazał ją na okropną śmierć.

Nie, to nieprawda! Anitę zabił szalony, chory sir Oswald! A Lady Berengaria nie dość, że na to pozwoliła, to jeszcze mu pomogła. I to ona kazała porwać dziewczynę, po czym rzuciła na pastwę zwyrodnialca. Wszystko po to, by zdobyć więcej mocy. Od jak dawna to trwało? Skąd brała kolejne ofiary? Nieważne! To musi się skończyć! Tolerując zbrodnie pana Czwartego, ba, stwarzając do nich okazje, wręcz zachęcając, księżna sama stawała się morderczynią. Gorszą nawet niż ten chory arystokrata. W porównaniu z tym, co wyprawiał sir Oswald i na co pozwalała pani Siedmiu Bram, jej dziwaczne igraszki z sir Adrianem oraz urojenia pana Trzeciego wydawały się niewinną zabawą. Czy Berenika o tym wszystkim wie? W to nie potrafił uwierzyć. Księżniczka na pewno nie pozwoliłaby na coś takiego, musi powiedzieć jej o wszystkim przy pierwszej okazji. Tylko co ona może zrobić? Przyszło bezsilne otrzeźwienie. Czy on sam zdołał w czymkolwiek pomóc Anicie? Nie potrafił nawet podpalić mordercy, gdy mogłoby to coś zmienić. Nie potrafił wzniecić zwykłego płomienia, czym panie szlachetnej krwi popisywały się dla zabawy i wygody. A on wcale nie umiał posługiwać się mocą!

Nie miał pojęcia, ile czasu bił się z własnymi myślami. Zapewne niezbyt długo, bo Lady Berengarii nie zależało raczej na przedłużaniu samego aktu pozyskiwania magicznej siły. Nie w takich okolicznościach. Wolał nie zastanawiać się nad szczegółami. Czy dosiadła przykutego do ławy, noszącego jeszcze ślady krwi i toczącego pianę z ust sir Oswalda? Piany przypuszczalnie nie toczył, rozkazała przecież zakneblować małżonka. Może zdołano też obmyć hrabiego z krwi oraz oliwy. Ale oczy z pewnością płonęły nadal wściekłością i szaleństwem. Musiała zdjąć ochraniacz. Czy penis pana Czwartego stał już w pełnej gotowości? Czy może trzeba było dodatkowo podniecić zwyrodnialca, bo nie zdołał uzyskać pełnej satysfakcji z zabójstwa Anity? A potem? Czy tutaj pani Siedmiu Bram również pojękiwała z zadowolenia, jak wówczas, gdy ujeżdżała sir Adriana? Jak wówczas, gdy ujeżdżała także jego samego, zarówno we własnej postaci, o ile w ogóle była prawdziwą, czy też udając Berenikę? I czy zdobyta moc zadowoliła szlachetną panią? Próbował odegnać te myśli, ale wracały nieustannie, na przemian ze wspomnieniami ostatnich, okropnych chwil Anity.

Posłyszał wreszcie metaliczny stukot obcasów. Lady Berengaria pojawiła się ożywiona i w dobrym nastroju, zapewne pozyskała moc z powodzeniem. Nie wyglądało też na to, by jej garderoba doznała większego uszczerbku. No tak, dbała o ten stój, a zwłaszcza o ulubione buty sir Adriana. Podniecające pana Trzeciego do szaleństwa i przyspieszające gromadzenie magicznej siły. Takie szczegóły musiały być dla pani Siedmiu Bram istotne, podobnie jak zapewnianie sir Oswaldowi kolejnych ofiar. Talię księżnej ponownie opinał pas ze sztyletem. Tylko bicz gdzieś się zapodział, zapewne nie został uznany za przydatny w tej akurat chwili. Przypomniał sobie, że dla niego samego znalazła podobno inny rodzaj najskuteczniejszej podniety. Bo w to, że zrezygnuje z jego własnej mocy uwierzyć nie potrafił. Dlatego zaskoczony został przebiegiem rozmowy.

– Tym razem nie pytam, sir Marcusie, jak przyjąłeś to widowisko. Uwierz, mnie również nie przypadło szczególnie do smaku.

– Ty suko, krwawa suko! Jesteś morderczynią! Tak naprawdę, to ty zabiłaś nieszczęsną Anitę!

– W tym wszystkim nie brakuje też i twojej winy, książę. – Zdawała się odczytywać  najbardziej dotkliwe wyrzuty sumienia chłopaka. – Ale nie mam zamiaru ci tego wypominać. W zamian proszę, byś zaprzestał bezsensownego obrzucania mnie wyzwiskami i dorósł do spokojnego omówienia ważnych spraw.

– Czego chcesz? Mojej mocy? Nigdy jej nie dostaniesz!

– Ależ dostanę, gdy tylko zechcę. Mężczyznami bardzo łatwo posłużyć się w tym względzie, zarówno jeśli chodzi o pobudzenie ich gotowości, jak i o sam akt oddawania nasienia oraz zgromadzonej siły. Nawet bez ich woli i zgody. Chyba mogłeś się o tym przekonać?

Nie znalazł odpowiedzi, bo miała rację. W razie potrzeby i na niego poszukałaby zapewne jakiegoś sposobu. Żywił tylko nadzieję, że on sam nie okazałby się tak upodlony jak sir Adrian, czy zwłaszcza tak zwyrodniały, jak pan Czwarty. Wzdrygnął się. Wszystko, tylko nie to ostatnie! Wolałby już wybrać służbę świadczoną przez pana Trzeciego.

– Ale w tej chwili mam dla ciebie inne zadanie. Zadanie, które powinno przypaść ci do gustu.

– Nigdy!

– Doprawdy? Obiecałam ci spotkanie z lady Bereniką, twoją panią i małżonką. Obiecałam i chcę dotrzymać słowa, jak przystoi władczyni Siedmiu Bram.

– Co chcesz zrobić z Bereniką?

– Ależ nie obawiaj się, nic strasznego. Zamierzam tylko oddać w jej stęsknione ramiona prawowitego małżonka. I nie tylko w ramiona.

– Co takiego?

– Życzę sobie, żebyś usłużył swojej pani i żonie, obdarował ją nasieniem.

– Mówisz to poważnie? – Tym razem nie próbował nawet ukrywać zdumienia.

– Najzupełniej. To właśnie owo pierwsze zadanie, które ci przeznaczyłam. Nie wydaje się takie straszne, prawda?

– Ale dlaczego?

– Właściwie, mogę ci powiedzieć. Ona i tak zorientuje się w tym wszystkim, bo bez odrobiny mocy się nie obejdzie. Chcę, żebyś zasiał w niej nowe życie, chcę, by Berenika poczęła córkę.

– Ale my już przecież… Dlaczego miałoby to stać się właśnie teraz? I skąd wiesz, że będzie to córka?

– Bo panie szlachetnej krwi potrafią wpływać na takie rzeczy. Oczywiście, jeżeli posiądą odpowiednią wiedzę. Berenika nie jest w tym szczególnie biegła, ale ja i owszem. I mogę zrobić co trzeba za nią.

– Po co ci akurat teraz wnuczka? Po tym wszystkim?

– Bo wyruszam na wojnę i chciałabym zadbać o linię krwi Siedmiu Bram.

– Nie oszukasz mnie, wiedźmo! Chcesz pozbyć się własnej córki, gdy tylko urodzi dziewczynkę. I uczynić to dziecko następczynią. Nigdy nie pomogę ci w czymś takim!

– Marcusie, zadziwiasz mnie rozumem. Ależ to perfidny plan okrutnej pani Siedmiu Bram. Kłopot w tym, że nic na to wszystko nie zdołasz poradzić, nawet, jeżeli to prawda. Chociaż wcale nie jest tak, jak myślisz.

– Nie dam życia takiemu dziecku!

– Książę, twoja pomoc byłaby bardzo mile widziana. Posiadasz wielką moc, pochodzisz z silnej linii krwi. Nie przypadkiem wybrałam właśnie ciebie, płacąc wysoką cenę. Przyszła pani Siedmiu Bram, bo kiedyś pewnie nią zostanie, niezależnie od twoich bezpodstawnych przypuszczeń, powinna zostać poczęta przez pana prawdziwie szlachetnego rodu, najlepiej takiego jak ty. A i dla Bereniki byłoby to znacznie korzystniejsze…

– Co masz na myśli? – Poczuł niepokój.

– A to, że mam też w odwodzie inne możliwości. Jest tutaj, na zamku, kilku panów błękitnej krwi. Nie tak silnych jak ty, ale zawsze…

– Sir Waldemar albo sir Roger? Albo może Sir Adrian? Jak możesz proponować coś takiego? Oni wszyscy są słabi i do tego każdy z nich mógłby być ojcem Bereniki! I to nie w przenośni, ale jak najbardziej dosłownie!

– Ten kłopot zostaw już mnie, sir Marcusie. Powiedziałeś jednak prawdę. Ci moi trzej mężowie są słabi. Ale został przecież sir Oswald. Najsilniejszy z nich wszystkich. I na dodatek, on jeden z całą pewnością nie jest ojcem Bereniki. Pani Siedmiu Bram poślubiła go już po narodzinach księżniczki. Wtedy nie byłam jeszcze może tak biegła w pewnych sprawach, ale co do tego jednego możemy mieć pewność.

– Ale sir Oswald? Byłabyś gotowa rzucić własną córkę w szpony tego potwora? Chyba oszalałaś!

– On sam bardzo pragnąłby czegoś takiego. Pamiętasz? To właśnie owo nigdy nie spełnione życzenie pana Czwartego. Prawie obsesja. Dostać w swoje ręce damę szlachetnej krwi. Najchętniej mnie samą, oczywiście. Ale i inną panią też by się zadowolił. Anita nie spełniła, niestety, jego oczekiwań. Berenika stanowiłaby łup godny prawdziwego pożądania.

– A on by ją zabił! Albo ona jego, bo przecież włada mocą! I z twoich planów nic by nie wyszło. – Rozpaczliwie szukał argumentów, by odrzucić tak potworny pomysł księżnej.

– W tej chwili Berenika jest wszelkiej mocy pozbawiona. Stawiała opór i zużyła do ostatniej kropli to, co dostała od ciebie. Zadbałam o to. Oczywiście, musiałabym osobiście czuwać nad wszystkim. Najpierw powstrzymać w odpowiedniej chwili sir Oswalda, a potem zapewne i Berenikę… Ale to dałoby się zrobić. Tylko, że cała ta sprawa byłaby dla niej nieprzyjemna. Tak, na pewno bardzo nieprzyjemna. Chyba w to nie wątpisz, sir Marcusie? Jako kochający swoją panią małżonek nie możesz przecież do czegoś takiego dopuścić.

– Ty… Ty wiedźmo!

– Przyjmuję to jako twoją zgodę, książę? – Roześmiała się zadowolona.

– Ale co na to sama Berenika? Nie myślisz chyba, że będę ją gwałcił niczym sir Oswald? Albo może zniewolisz ją jak sir Adriana i dopiero wtedy…

– To nie będzie potrzebne, książę. Przecież ona cię kocha. Pomimo wszelkich moich starań, jednak cię pokochała. Wykazujesz się, doprawdy, nadzwyczajnymi talentami. Ale akurat tym razem może okazać się to przydatne. Ona nie zechce narażać cię na mój gniew, pewnie opowiesz jej o tym, co dzisiaj widziałeś. Proszę bardzo, to tylko uczyni prawdziwszymi moje… ostrzeżenia.

– Ty… Ty…

– I jeszcze jedno, wyruszam na wojnę i nie mogłabym czuwać nad księżniczką przez cały czas. A w takiej sprawie nikt inny nie potrafiłby mnie zastąpić. Ale twojego dziecka, twojej córki, Berenika nie da skrzywdzić. I sama też nie skrzywdzi. Przecież cię kocha. Uczyni wszystko, by donosić ją bezpiecznie, aż do rozwiązania.

Nie znalazł już słów na określenie takiej perfidii. Nie dostrzegał też jednak słabego punktu w planie wiedźmy. Nie potrafił się jej w żaden sposób przeciwstawić. Może zdoła uczynić to Berenika? Przynajmniej ją zobaczy i będą mogli porozmawiać. Zapowiedziała to sama Lady Berengaria. Oczywiście, że opowie księżniczce o tym, co wyprawia jej matka. Nie dlatego, by bał się o siebie w razie odmowy żony, ale dlatego, że z tym wszystkim trzeba w jakiś sposób skończyć!

Księżna wezwała dwóch zbrojnych, poleciła otworzyć drzwi celi i ruszyli do kolejnego lochu. Przypominał on dwa poprzednie, przedzielony kratą, z wykwintnie urządzoną częścią mieszkalną. Berenice nie odmówiono też świetlika i blasku słońca. Obecnie już słabego, bo dzień chylił się ku zachodowi. Straż pełniły dwie kolejne gwardzistki, przynajmniej tyle. W odróżnieniu od strażniczek sir Adriana nosiły normalne odzienie wojskowe. Lady Berengaria odesłała je razem z własnymi strażnikami. Zostali sami. Dostrzegł jakąś postać leżącą na łożu, która zerwała się teraz i podbiegła do kraty. Berenika, nadal w stroju jeździeckim, który nosiła podczas ich wyścigu, a potem w trakcie feralnej narady w gabinecie księżnej.

– Marcus!

– Bereniko!

– Czy nic ci się nie stało?

Te ostatnie słowa wypowiedzieli jednocześnie i umilkli, porażeni podobieństwem uczuć. Chłopak podszedł do kraty tak szybko, jak pozwalały na to łańcuchy i pochwycił dziewczynę za ręce.

– Witaj, moja droga. Tak jak obiecałam, twój pierwszy małżonek pozostaje w dobrym zdrowiu. Co prawda, okazał się zbyt dociekliwy i dlatego trafił tutaj. – Obydwoje zignorowali słowa Lady Berengarii.

– W jaki sposób zorientowałeś się tak szybko?

– To Demon. Wybraliśmy się na przejażdżkę. Tę, którą mi obiecałaś. Nie chciał nosić księżnej. Zrzucił ją i wtedy wszystkiego się domyśliłem.

– A ona kazała cię uwięzić.

– Tak, ale co z tobą?

– Jej ludzie pojmali mnie, gdy tylko znaleźliśmy się w gabinecie. Użyła mocy, żeby powstrzymać moją.

– Tak, jesteś jeszcze bardzo młoda i nadal potrafię trochę więcej od ciebie.

– A przede wszystkim, to ty jesteś bardziej podstępna i perfidna! I co teraz, zamierzasz więzić nas w lochach całymi latami? Więzić własną córkę i następczynię?

– Bereniko, ona byłaby do tego zdolna. Widziałem straszne rzeczy…

– Nie doszłoby do tego, gdybyś nie zerwała naszej umowy. Zmusiło mnie to do zmiany planów i zastosowania innych środków. W rezultacie, spotykamy się teraz wszyscy troje tutaj.

– Co to za umowa, Bereniko? O czym ona mówi?

– To, to…

– No powiedz, moja droga. Wyznaj wszystko swojemu mężowi.

– Ja… Ja musiałam się na to zgodzić, Marcusie. Na całe to oszustwo.

– Domyśliłem się już, że oszukiwałyście mnie wspólnie, zamieniając się miejscami. Na zmianę zdejmowałyście i nakładałyście ochraniacz. Na zmianę korzystałyście z mojej mocy, służyłem w łożu to jednej, to drugiej z was. Ale dlaczego? Bereniko, dlaczego? Jak mogłaś zgodzić się na coś takiego?

– Gdy pojawił się plan naszego małżeństwa, ucieszyłam się. Możesz mi wierzyć albo nie. Gdy spotkaliśmy się pierwszy raz na błoniach, poczułam do ciebie sympatię. Potem ona wszystko zepsuła. I na dodatek okazało się, że chodziłeś do jej łoża, oddawałeś moc i nasienie!

– Wiem. Żałuję tego, co się stało. Byłem bardzo głupi, zależało mi wtedy tylko na Demonie. Ciebie nawet jeszcze nie znałem.

– Ale sprzedałeś mnie za konia! Właśnie jej, lady Berengarii z Siedmiu Bram. Mojej matce i pani!

– Byłem głupi – powtórzył. – Sprzedałem nie tylko ciebie…

Księżniczka zdawała się jednak nie słyszeć ostatnich, cicho wypowiedzianych słów małżonka.

– Tego nie potrafiłam znieść. A ona… A ona…

– No powiedz to wreszcie, powiedz, jaka była twoja cena – zachęcała księżna.

– W zamian za to, że podzielimy się tobą i twoją mocą, że jej w tym pomogę, obiecała nauczyć mnie posługiwać się magią, w tym magią wojenną.

– I ty mówisz mi, że to ja sprzedałem cię za Demona! Podczas gdy zrobiłaś to samo ze mną! Sprzedałaś mnie za władzę i potęgę! Bo tylko na tym ci zależy! Na mocy, władzy i potędze, jak wszystkim czarownicom! A ja omal cię nie pokochałem.

– Mówiłam już, że do tego się urodziłam i taka krew płynie w moich żyłach. Możesz to albo zaakceptować, albo nie. Na pewno się nie zmienię.

– I dokąd cię to wszystko zaprowadziło? Do tego lochu! Otrzymałaś chociaż swoją zapłatę?

– Jestem tutaj, bo miałam dość, rozumiesz? Bo nie chciałam już dłużej oszukiwać! Bo też omal cię nie pokochałam, Marcusie. I po prostu nie potrafiłam.

Pomyślał, że może zaraz pojawią się w jej oczach łzy. Była tego niebezpiecznie bliska, ale księżniczka Berenika z Siedmiu Bram nie okazywała słabości. Nawet, gdy miała ku temu powody.

– Nikt z nas nie jest bez winy – powiedział cicho. – Wiem, że nie było ci łatwo. Wiem, że lady Berengaria jest zdolna do strasznych rzeczy. Ale nadal cię kocham.

– Oczywiście, że nadal oboje się kochacie. Właśnie dlatego nadszedł czas, żebyście się teraz pogodzili. Posłuży to aktualnie moim planom. A ponieważ nic tak nie zbliża jak wspólny wróg, w tym wypadku potworna wiedźma, może opowiesz wreszcie swojej pani i małżonce o tym, co dzisiaj ujrzałeś i co masz teraz zrobić.

– O czym ona mówi, Marcusie?

– A o tym, że więzi tu w lochach swoich dwóch mężów, sir Adriana – pana Trzeciego i sir Oswalda – pana Czwartego. Więzi pewnie od lat. Słyszałaś o nich kiedykolwiek?

– Tylko tyle, że służyli kiedyś mojej matce, ale potem w jakiś sposób zniknęli, czy może zmarli. Nikt o tym na zamku nie mówił, a zresztą niewiele mnie to obchodziło. To były dawne sprawy.

– A jednak nie takie dawne. Trzyma ich tutaj i wykorzystuje do zbierania mocy.

– Ale po co? Przecież mogłaby robić to w normalny sposób, jak wszystkie panie szlachetnej krwi. Ochraniacze w zupełności by wystarczyły.

– Bo szukając dla nich jak największej podniety, a tym samym jak największej siły dla siebie, odkryła i rozwinęła ich ukryte zapewne wcześniej, nietypowe skłonności. Skłonności, które najlepiej realizować w tych lochach. Dziwactwa sir Adriana są w sumie niegroźne, pożąda tylko do szaleństwa pani Siedmiu Bram w roli bezlitosnej władczyni, której mógłby składać poddańcze hołdy, czołgając się u jej stóp, skuty łańcuchami i smagany biczem. I ona mu na to pozwala, pobudzając w ten sposób gromadzenie przez pana Trzeciego magicznej mocy. Ale sir Oswald z Głębokich Ostępów to inna sprawa! To zwyrodniały morderca!

– Morderca?

– Ona wydaje na jego pastwę młode dziewczęta z ludu, każe porywać, czy skądkolwiek je bierze. Rzuca temu potworowi, a on zabija swoje ofiary i w ten sposób pobudza chore żądze. Sam to widziałem! Tuż przedtem, zanim tu przyszliśmy! Chciałem pomóc tej dziewczynie, broniła się, udało się jej oblać bydlaka olejem do lamp, ale nie zdążyła już podłożyć ognia. Gdybym tylko mógł coś zrobić! Nie potrafiłem jednak wzbudzić choćby najmniejszej iskierki! Na co cała ta moja rzekoma moc, skoro nie potrafiłem pomóc? Udusił ją na moich oczach. – Teraz to on z trudem powstrzymał łzy.

– Czy to prawda?

Berenika wyglądała na wstrząśniętą, nie mogła udawać. Z pewnością nie wiedziała niczego o wyczynach matki.

– Sir Oswald to najsilniejszy z moich mężów, pozostali są już starzy i słabi. Niewiele da się z nich wycisnąć. Jak myślisz, dlaczego zależało mi tak bardzo na twoim Marcusie?

– Ale morderstwa?

– Muszę brać skądś siły, by stawiać czoła barbarzyńcom. To wszystko dla dobra Królestwa i naszych poddanych.

– Których córki każesz porywać i pozwalasz mordować?

– Zwykle są to dziewki tych dzikusów. Tym razem trafiła się dawna znajoma sir Marcusa z Międzyrzecza i właśnie to tak bardzo nim wstrząsnęło.

– Kazałaś zabić Sudrun? Nie lubiłam jej, ale przecież…

– Nie, chodziło o jakąś Anitę, służkę z zamku margrabiny. To bardziej skomplikowana sprawa, niech on sam ci o tym opowie. Ale może nie w tej chwili. Teraz czas, żeby wyjaśnił, czego od was obojga oczekuję.

– A czegóż to?

– Powiedz jej. Z pewnością tobie łatwiej przyjdzie przekonać swoją panią i małżonkę. – Lady Berengaria skinęła na chłopaka.

– Ona chce… – Przełknął ślinę.

– No mówże, cóż takiego strasznego dla nas wymyśliła?

– Księżna życzy sobie, żebym usłużył ci w łożu, Bereniko. Usłużył i zasiał w tobie nowe życie. Chce, abyśmy spłodzili córkę. Mówi, że potrafi wspomóc to mocą i jest pewna płci dziecka – wyrzucił z siebie.

Dziewczyna przyjęła wiadomość o planach matki zadziwiająco spokojnie, może zbyt zaskoczona, żeby w jakikolwiek sposób zareagować

– Mam złe przeczucia. Na co jej akurat teraz wnuczka? Czy przypadkiem nie jako przyszła, właściwa następczyni? Gdy już urodzisz i przestaniesz być potrzebna. Czy ona wtedy nie zechce…

– Do tego jeszcze daleko, Marcusie. O takie sprawy nie musimy się teraz martwić. – Księżniczka nadal potrafiła zachować zdumiewające opanowanie. – Rozumiem, że pomimo tych obaw wyraziłeś już zgodę? Czym ci zagroziła? Albo cóż takiego ci obiecała?

– Zagroziła tobie, Bereniko! Właśnie tobie! Powiedziała, że jeżeli ja się nie zgodzę, to pozwoli uczynić to sir Oswaldowi! Bo posiada największą siłę spośród wszystkich jej mężów, a do tego na pewno nie jest twoim ojcem, przynajmniej za to niech będą dzięki Bogini. Rozumiesz, ten zwyrodnialec tylko na coś takiego czeka!

– Ale dlaczego ja miałabym zgodzić się na rolę hodowlanej klaczy? – Księżniczka jednak lekko pobladła, zapewne zdała sobie sprawę, że nie dysponuje aktualnie mocą, która w normalnych warunkach mogłaby ją uchronić przed gwałtem.

– Bo jeśli nie myślisz już o sobie czy o przyszłości rodu Siedmiu Bram, to za twój brak współpracy zapłaci sir Marcus. Nie, nie zabiję naszego księcia, jest zbyt cenny. Ale mogę uczynić jego życie bardzo przykrym. A czyż do obowiązków pani i małżonki nie należy sprawowanie opieki nad mężem?

– Dlaczego tak ci na tym zależy?

– Bo córkę sir Marcusa sama zechcesz donosić i urodzić. Przecież go kochasz. A z dzieckiem sir Oswalda mogłabyś nie mieć skrupułów.

– Dobrze, zgadzam się. Nie pozwolę skrzywdzić mojego pierwszego małżonka.

– Bereniko, ale pomyśl, po co jej nasza córka?

– Tym nie będziemy się teraz przejmować. Przynajmniej oboje zyskamy czas.

Tego nie wziął pod uwagę. Tak, nosząc w łonie przyszłą panią Siedmiu Bram, Berenika będzie chwilowo bezpieczna. Chociaż tyle. I uniknie awansów pana Czwartego.

– Bardzo rozsądna decyzja, moja droga. W takim razie, nie ma potrzeby przedłużania tej rozmowy.

– Chcesz, żebyśmy zrobili co trzeba przez te kraty? – spytała prowokacyjnie księżniczka.

– To mogłoby nawet okazać się ciekawe, ale zależy mi na prawdziwie głębokim zespoleniu – Lady Berengaria odpłaciła tą samą monetą. – Rozumiesz jednak, że sir Marcus pozostanie w łańcuchach. Nie mam zamiaru tracić bez potrzeby mocy. Na pewno poradzicie sobie pomimo tej drobnej przeszkody.

Otworzyła kluczem drzwi w metalowej przegrodzie i wskazała chłopakowi drogę.

– Zapraszam, książę. Oto twoja pani i małżonka. Tak, jak obiecałam.

Wszedł powoli do pomieszczenia przeznaczonego dla Bereniki. Wyposażono je przynajmniej w obszerne, wygodne łoże. Spróbował ostrożnie wziąć księżniczkę w ramiona, na ile pozwalały mu łańcuchy. Odwzajemniła uścisk i złożyła na jego ustach pocałunek.

– Bereniko, tak bardzo się o ciebie bałem. Kocham cię, pomimo wszystkiego, co nas spotkało…

– Ja też cię pokochałam, Marcusie. Wybacz mi tamto oszustwo. A teraz nie ścierpię, żeby coś ci się stało.

– Tamten zwyrodnialec, sir Oswald… To było potworne, naprawdę, nie mogłem nic zrobić. Biedna Anita…

– Ciii… Nie myśl teraz o tym. Później wszystko mi opowiesz, jeśli zechcesz. Teraz pragnę, żebyś osiągnął jak największe pożądanie. To nie powinno być trudne, przecież mnie kochasz i nie nosisz nawet w tej chwili ochraniacza. – Sięgnęła dłonią ku przyrodzeniu chłopaka. – Mówiłeś, że jestem w twoich oczach piękna.

– Tak, to prawda. Kocham cię do szaleństwa i jesteś najpiękniejszą z bogiń. Ale będziesz musiała mi pomóc zdjąć ubranie.

– Za chwilę, ukochany. Teraz usiądź i patrz.

Podprowadziła go do łoża, a gdy spoczął, stanęła przed nim, obróciła się dookoła i przeciągnęła w zmysłowy sposób. Zdejmowała kolejno elementy stroju jeździeckiego, który nadal nosiła. Kurta, pas, kaftan, buty, obcisłe spodnie. Wszystko to jedno po drugim lądowało na posadzce. Berenika nie przestawała przy tym ustawiać się w taki sposób, by chłopak mógł w całej pełni podziwiać wszystkie zalety urody małżonki. Przyszła kolej na bieliznę. Pozbyła się jej w sposób równie prowokujący i uwodzicielski, wręcz wyuzdany. Gdzie ona się tego wszystkiego nauczyła? Ujrzał smukłą sylwetkę, jędrne, zgrabne piersi, uda ukazujące raz po raz delikatne włoski porastające łono, pozwalające domyślać się ukrytych miejsc rozkoszy. Wszystko to pobudziło krew Marcusa, odegnało wreszcie straszne wspomnienia Anity i sir Oswalda. Poczuł, jak przyrodzenie budzi się do życia. Istotnie, nie nosił ochraniacza od dłuższego czasu, od chwili, gdy księżna zdjęła przyrząd przed wyruszeniem na przejażdżkę. Penis skwapliwie korzystał teraz z tej swobody.

Berenika zbliżyła się, zdjęła pas małżonka, zaczęła rozpinać guziki kurty. W uwalnianiu chłopaka od reszty ubrań przeszkadzały jednak skuwające go łańcuchy.

– Daj mi nóż! – zwróciła się do matki.

– Po co ci? Wystarczy, że spuścisz mu spodnie.

– Zależy ci na  jak najgłębszym zbliżeniu? To daj albo nóż, albo klucze do tych kajdan! Ja chcę mieć go tutaj nagiego, a nie w spodniach opuszczonych do kolan! To mój prawowity małżonek, a nie jakiś wiejski chłystek.

– Skoro tak bardzo ci na tym zależy. – Lady Berengaria powoli wyjęła sztylet i rzuciła ostrze przez kraty. To samo, którym zwabiła w pułapkę sir Oswalda. – Tylko pamiętaj, że czuwam nad wszystkim.

Berenika pochwyciła sztylet i nie bawiąc się w delikatność szybkim ruchem rozcięła kurtę, potem przyszła pora na kubrak. Zostały buty i spodnie, a pod nimi gatki. Cholewki jeździeckich butów stawiały opór, dziewczyna potraktowała je z całą gwałtownością i nie oparły się dobremu ostrzu. Przyszła pora na spodnie. Księżniczka przestała się spieszyć, tym razem powoli i ostrożnie drażniła chłopaka zimnym ostrzem. Poczuł silny dreszcz emocji.

– Ciii, sir Marcusie. – Spojrzała mu głęboko w oczy. – Nie obawiaj się niczego. Kocham cię.

Fallus wyprężył się jeszcze bardziej. Ułatwiło to w sumie zadanie Bereniuki. Gatki przybrały teraz kształt porządnie napiętego namiotu. Rozcinała jego płachty jeszcze wolniej niż poprzednio. Drżał z podniecenia. Odrzuciła nóż, pochyliła się nad głową Marcusa, omiotła włosami.

– Wybacz, kochany. Ale jeśli się uda, ofiaruję ci setki takich ubrań i odbędziemy setki przejażdżek. Jeżeli nie, pewnie i to jedno nie będzie już potrzebne.

Zanim zdążył odpowiedzieć, zamknęła mu usta pocałunkiem. O co tu chodziło? Z trudem przypomniał sobie o obserwującej ich Lady Berengarii i powstrzymał cisnące się pytania. Zresztą powoli zapominał o wszystkim… Księżniczka padła teraz przed nim na kolana, pomagając sobie dłonią wsunęła fallusa w usta. Poczuł jak pracuje językiem, wysysa wargami, po chwili dołączyły delikatne ukłucia zębów. Może nie czyniła tego równie zręcznie jak Nadia albo niektóre inne służki w zamku margrabiny, ale nadrabiała braki żarliwym entuzjazmem. I do tego czuł jej zapach, dotyk jej włosów. Włosów ukochanej. Pojawiło się znajome pulsowanie gorąca, wiedział, że nie wolno mu teraz wytrysnąć.

– Błagam, nie wytrzymam długo – wyjęczał.

Ale Berenika, kierowana jakimś nieomylnym instynktem właściwym wszystkim kobietom wiedziała lepiej. Jeszcze przez chwilę pracowała językiem i zębami, doprowadzając chłopaka na szczyt szaleństwa. We właściwej chwili uwolniła nabrzmiałego, mokrego penisa i ujęła go silną dłonią, opóźniając na moment wytrysk. Pobudziło to Marcusa w większym jeszcze stopniu. Dziewczyna nie traciła jednak czasu. Wolną ręką popchnęła kochanka na łoże. Wsunął się na nie, pomagając sobie dość luźno skutymi dłońmi. Berenika wskoczyła tam w ślad za nim i pospiesznie usadowiła się w siodle, jak na zawołaną amazonkę przystało. Pulsujący coraz gwałtowniej fallus znalazł wreszcie właściwy obiekt swego pożądania. Jeszcze tylko kilka ruchów biodrami i nadeszło uwolnienie.

Gdy minęło już uczucie ssania i Marcusa ogarniała powoli zwykła słabość, księżniczka, nadal nie rozrywając ich połączenia, pochyliła się nad jego głową. Obdarzyła chłopaka pocałunkiem, okrywając obydwoje swoimi włosami. Po chwili odsunęła odrobinę usta.

– Uważaj teraz. Ona jest zajęta ustawianiem wszystkiego w taki sposób, żebym poczęła córkę. Wiem, że czujesz się słaby, ale spróbuj się skupić. Chcę ci coś ofiarować. Obiecałam Orła, ale nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam to uczynić. Otwórz umysł i nie stawiaj oporu. W tej chwili powinno pójść łatwiej, jesteś osłabiony, a my nadal złączeni.

– Co ty…

– Nic nie mów. Skup się. Zobacz, jak wznieca się płomień. To proste, gdy na nowo wzrośnie twoja moc, możesz poćwiczyć. Ale teraz tylko patrz, albo słuchaj, albo smakuj, wąchaj czy jak tam to odbierasz. Pewnie na wszystkie sposoby naraz.

Istotnie, poczuł, jak w jego umyśle formuje się sposób wzbudzania płomienia, ujrzał język ognia, usłyszał huk pożaru, uderzyła weń fala gorąca. A przynajmniej tak mu się wydawało.

– Tak, już wiem – szepnął. – Teraz pewnie umiałbym powstrzymać tego szaleńca. Ale dlaczego? I dlaczego w takiej chwili?

– Bo chciałam coś ci ofiarować, żebyś po mnie zachował. Na wypadek, gdyby okazało się to  podarunkiem pożegnalnym.

– Bereniko, co ty zamierzasz?

– Ona nie przewidziała jednego. Nie przewidziała, że dasz mi nie tylko nasienie, ale i moc! I to jaką moc! Jest potężna! Potężna, jak nigdy przedtem. Nie nosiłeś ostatnio ochraniacza, prawda? I zebrałeś mnóstwo mocy. Posiadasz niesamowitą siłę. Nikt nie zdoła mi się teraz oprzeć!

– Bereniko, nie! To nie jest właściwy czas. – Przerażony, wyszeptał te słowa, bojąc się okrzykiem protestu zaalarmować Lady Berengarię.

Na próżno, dziewczyna zerwała się z łoża i cisnęła w stronę księżnej kulę ognia.

26

Tak jak się obawiał, księżna nie dała się zaskoczyć. Nim ognista kula ogarnęła jej postać, otoczyła się migoczącym kręgiem błękitnej poświaty, który powstrzymał płomienie. Berenika nie zrezygnowała, posłała kolejny pocisk. Czerwone i żółte jęzory bez problemu przedzierały się przez rozdzielające celę oraz obydwie przeciwniczki kraty, sięgały ścian pomieszczenia, ale sama Lady Berengaria pozostawała nietknięta za swoją osłoną. Markusowi zdawało się nawet, że uśmiecha się z zadowoleniem. Być może księżniczka też to dostrzegła, zamiast kolejnej kuli rzuciła bowiem teraz w stronę matki prawdziwy strumień ognia. Płomienie rozlały się na podobieństwo fontanny, ogarniając całą przestrzeń lochu za kratą. Pani Siedmiu Bram wytrzymała jednak i ten atak. Przypomniał sobie, jak osłoniła się przed wzbudzoną przez siebie samą eksplozją rumowiska na zasypanej skałami przełęczy i zrozumiał, że Berenika nic w ten sposób nie wskóra. Małżonka nie potrafiła jednak chyba tego pojąć i z całą mocą kontynuowała atak. Nie spodziewał się, że posiada aż tyle siły. Ten płomień mógłby spopielić całą armię!

Po chwili zdumiał się czymś jeszcze. Księżna i sama Berenika potrafiły zapewne uchronić się przed ogniem, ale jak to się stało, że on sam nie udusił się jeszcze dymem, nie stanął w płomieniach, nie spopielił od żaru, który powinien rozgrzać do białości ograniczoną przecież przestrzeń lochu? A tutaj nawet meble i dywany komfortowo urządzonej celi zdawały się odporne na ogień i gorąco. Ktoś musiał zadbać w magiczny sposób, by wszystko to unieszkodliwić, może dokądś odesłać. Berenika? Raczej nie. Liczyła zapewne na szybkie, rozstrzygające zwycięstwo w pierwszym ataku. Zaskoczona niepowodzeniem, skupiała obecnie całą uwagę oraz zużywała wszystkie siły na wzniecanie coraz potężniejszego ognia. A więc księżna! Ta przebiegła suka musiała się tego spodziewać! Oczekiwała ataku i przygotowała obronę. A nawet więcej, usuwała z lochu żar i płomienie. Nie próbowała też odpowiadać własnymi pociskami, ognistymi czy jakimikolwiek innymi. Broniła się tylko, stała spokojnie i czekała. Na co?

– Bereniko! W ten sposób nic jej nie zrobisz! Ona chce, żebyś zużyła moc, którą ode mnie przejęłaś!

Pani i małżonka chyba nawet nie usłyszała tego rozpaczliwego wezwania. Nadal kontynuowała swoje bezowocne próby, sięgając po kolejne pokłady magicznej siły. Mimo wszystko, jednak przecież ograniczone. Czy mógł jej pomóc? Dopiero co pokazała mu sposób wzniecania ognia! Wiedział, jak to uczynić! Co prawda, potrafił rozpalić tylko niewielki płomyk, zdatny w sam raz do rozżarzenia knota świecy. Przynajmniej obecnie, nie miał nawet kiedy poćwiczyć. I do tego przed chwilą oddał księżniczce całą moc, z której tak hojnie, ale bez powodzenia teraz korzystała. A zresztą, cóż znaczyłaby odrobina żaru, gdy księżna przygotowała się na odparcie prawdziwej fontanny ognia? Musiał znaleźć inny sposób.

Tak, sztylet! Ostrze Lady Berengarii, które rzuciła córce, by ta mogła porozcinać jego własne szaty zanim… Zanim zaczęli uprawiać miłość i połączyli się ze sobą, zanim oddał jej nasienie i moc. Odrzuciła gdzieś potem ten oręż. Zsunął się niezgrabnie z łoża. Łańcuchy przeszkadzały, ale nie skuto go zbyt ciasno. W końcu księżna życzyła sobie, by towarzyszył jej w szczególnej wycieczce po lochach. Tam! Broń leżała nawet niedaleko, sztylet z długim, wykutym z dobrej stali ostrzem! Czy zdoła nim cokolwiek zdziałać? Może odwróci przynajmniej uwagę Lady Berengarii? Choćby na chwilę, wtedy Berenika otrzymałaby jakąś szansę. A on sam? Księżna potrafiłaby spopielić go w jednej chwili. Ale jest dla niej ważny, powtarzała to wielokrotnie, potrzebuje mocy, którą on wytwarza i którą ona pragnie z kolei władać. Kto wie, czy wiedźma nie zawaha się przed zniszczeniem tak cennej własności?

Nie tracąc czasu na dalsze rozmyślania, odbierające odwagę i zdecydowanie, sięgnął po sztylet. Bardzo dobrze leżał w dłoni. Musi tylko przejść przez uchylone drzwi w kracie i zaskoczyć Berengarię. Porusza się wprawdzie powoli, skuty łańcuchami, ale ona zajęta jest toczonym pojedynkiem, a przecież i tak chodzi głównie o odwrócenie uwagi wiedźmy.

Po kilku niepewnych krokach stanął w przejściu. Uczynił jeszcze jeden. Księżna skierowała ku niemu słaby strumień ognia, właściwie delikatną iskrę. Nawet taka sparzyła jednak boleśnie dłoń chłopaka. Nie wypuścił oręża, ale wrzasnął z bólu. Zmusił się do przestawienia nóg i kontynuowania marszu. Tylko odwrócić jej uwagę! To już się przecież udało! Tym razem strumień okazał się silniejszy. Ugodził jednak nie w dłoń, ale w ostrze. Rękojeść oręża wykonano wprawdzie z kości jakiegoś zwierzęcia, ale posiadała ona stanowiący przedłużenie brzeszczotu metalowy rdzeń. Rdzeń, z którego wychodziły przebijające kość nity, rozgrzane teraz niemal do czerwoności. Krzycząc, walczył z bólem, by nie wypuścić broni. Wtedy wszystko poszłoby na marne! Nagle cierpienie ustało, zaciśnięty w pięści sztylet emanował teraz chłodem, kojąc oparzenia, a dłoń i ramię otoczyło błękitne światło, podobne temu, za którym chroniła się wiedźma. Berenika! To ona dała mu osłonę! Chciał ruszyć dalej, ale okazało się, że nie potrafi wykonać kolejnego kroku. Zastygł w miejscu, zupełnie jak wtedy, na polanie. Księżna znała wiele sztuczek. Błękit nie chronił przed czarem unieruchomienia. Wiedźma posłała kolejną, silniejszą falę ognia. Skierowaną prosto ku Markusowi. Przerażony, zdążył przymknąć powieki i posłyszał krzyk Bereniki.

– Nie!!!

Płomienie nie dotarły do chłopaka. Zaskoczony, otworzył oczy i ujrzał otaczający całą jego postać błękit. Dziewczyna zaprzestała własnego ataku i kierowała teraz całą moc na osłonę Marcusa. Lady Berengaria przeciwnie, przeszła do natarcia i posyłała kolejne fontanny ognia. O ile potrafił zauważyć, nadal nie czyniły one żadnych szkód w pomieszczeniu. Godziły tylko w samego Marcusa, coraz silniejsze i potężniejsze. Berenika wzmacniała w odpowiedzi ochronny pancerz błękitu. Nie miał pojęcia, ile czasu trwała ta walka przeciwstawnych, magicznych sił. Zapewne niezbyt długo, chociaż on sam odczuł to jako wieczność. Co ta suka wyprawia? Chce zabić małżonka swojej córki, najlepsze dostępne źródło mocy? Kolejny, silniejszy od poprzednich atak nie zdołał wprawdzie przebić tarczy, ale jednak buchnął gorącem. Księżna powtórzyła natarcie, żar stał się wyczuwalnie silniejszy. Czyżby Berenika traciła moc? Czy któryś z pocisków przebije się wreszcie i zakończy jego żywot? Ale nie, kule ognia również stały się mniejsze. Czyżby i księżna wyczerpywała swoje siły? Przez jedną, krótką chwilę żywił taką właśnie, rozpaczliwą nadzieję. Oto jednak nadleciała następna fontanna płomieni. Błękit osłony przybrał barwę najpierw zielonkawą, potem żółtą. Wybuch gorąca zmusił Marcusa do zamknięcia oczu i wstrzymania oddechu. Czy to koniec? Czy kolejny atak przesądzi sprawę i pozbawi go życia w ognistej eksplozji?

Nic takiego się nie stało. Powietrze powoli przestało sprawiać wrażenie płynącego z otwartej, wypełnionej żarem jamy paleniska. Ośmielił się otworzyć oczy. Berenika, nietknięta nawet jedną iskrą, klęczała bezsilnie na kamiennej posadzce lochu. Podpierała się dłońmi, zanosiła kaszlem. Cała jej postać drżała z wyczerpania. Księżna zaprzestała wypuszczania kolejnych pocisków i fal ognia. Stała pewnie, również cała i zdrowa. Jej skórzany kostium oraz cenne, ulubione buty sir Adriana nie doznały żadnego uszczerbku. Sprawiała wrażenie zmęczonej, ale nie do tego stopnia, jak córka. Zdobyła się nawet na uśmiech.

– Sir Marcusie, zechciej, proszę, odłożyć ten sztylet. Zapewniam, że na nic ci się już nie przyda.

Oręż wypadł bezsilnie z dłoni chłopaka. Teraz dopiero poczuł nowy przypływ bólu oparzeń. Na krótko, księżna posłała bowiem kolejny błękitny obłok, o innym niż poprzednio odcieniu. Cierpienie ustało. Odzyskał też zdolność ruchu, oczywiście, na ile pozwalały łańcuchy.

– Dziękuję, książę. Jak widzisz, nie jestem mściwa. A ty, moja droga, dowiodłaś wprawdzie dobrego opanowania magii ognia oraz sztuki stawiania osłon, ale w wielu innych kwestiach musisz się jeszcze dużo nauczyć.

– Jak to możliwe? – Berenika uniosła z trudem głowę. – Czułam potężną siłę. Taką, jak nigdy przedtem. Byłam pewna, że nikt nie zdoła mi się oprzeć.

– Ona spodziewała się ataku. Przygotowała się do jego odparcia, może nawet sama sprowokowała.

– Ale jak mogła oprzeć się takiej mocy? Nigdy dotychczas nie dałeś mi jej aż tyle…

– Sir Marcus ma rację. – Lady Berengaria weszła córce w słowo. – Dał ci moc podczas aktu zapłodnienia, nie byłam w stanie temu zapobiec. A przecież wyruszam na wojnę i nie mogłam zostawić cię tutaj, moja droga, wypełnioną magiczną siłą, której mogłabyś użyć w dowolnej chwili. Któż zdołałby cię upilnować? A w ten sposób sama się jej pozbyłaś. Tak, jak na to liczyłam.

– Ona zbierała moc od wszystkich swoich mężów, tuż przedtem, zanim tu przyszliśmy. Zbierała, co tylko się dało.

– Także i od ciebie, sir Marcusie. Nie zapominajmy również o twoim darze mocy.

– Bereniko, nie wierz jej. To nie tak, przyszła wczoraj i znowu przybrała twoją postać. Nie wiedziałem, nie mogłem wiedzieć!

– Tak… Sama jestem temu winna, bo zgadzałam się na to oszustwo. I wspierałam w ten sposób jej zbrodnie. Ty też uwierz, ukochany, nie wiedziałam o tym, co ona tutaj wyprawia.

– I dlatego tak bardzo szlachetnie uniosłaś się gniewem, stając w obronie uciśnionych ofiar tych moich, jak je nazywasz, zbrodni, gdy tylko nasz książę ci o nich opowiedział. Na co zresztą bardzo liczyłam. Żadne z was mnie nie zawiodło.

– Ty przeklęta wiedźmo! – Nie wytrzymał Marcus. – To dlatego pokazywałaś mi wszystko ze szczegółami. Nie tylko po to, żeby mnie zastraszyć.

– Berenika musiała przyjąć twoje nasienie, ale nie mogła zachować twojej mocy. A tak, zużyła ją do ostatniej kropli. Teraz nie jest już groźna, za to nosi w łonie twoją córkę. Gratuluję, moja droga. Jakie imię nadamy przyszłej pani Siedmiu Bram, może Blanka? Ale na podobne rozważania mamy jeszcze czas.

– To musi się skończyć! Zbrodnie pana Czwartego, na które pozwalasz! – Berenika odzyskała jeśli nie utraconą siłę, to przynajmniej godność. Zdołała powstać z kolan.

– Zbieram moc tam, gdzie mogę ją posiąść. Tymczasem to nie twoja sprawa. Widzę jednak, że wraca ci zwykła zadziorność. Właściwie, to powinnam być z ciebie dumna. Nie przypadkiem płynie w tobie dobra krew. A i sir Marcus również spisał się bardzo dzielnie. Nasza Blanka otrzyma wspaniałe dziedzictwo.

– Co masz namyśli?

– A to, moja droga, że zależało mi na tym, żebyś zużyła moc dokładnie do ostatniej kropli. Obawiałam się, że może w końcu się opamiętasz i coś zachowasz. Ale liczyłam na młodego księcia. Jak mógłby nie spróbować pomóc swojej pani i małżonce, mając pod ręką oręż? Mając mój sztylet. I starał się pomóc. A gdy skierowałam płomienie w jego kierunku, ty sama, jak przystało na prawdziwą damę szlachetnej krwi, osłoniłaś pierwszego męża nie żałując magicznej siły. Nie żałując i wyczerpując ją całą.

– I co teraz z nami zrobisz, gdy tak pięknie spełniły się twoje zamiary, matko i pani?

– To chyba oczywiste. Wyruszam na wojnę i zabieram ze sobą sir Marcusa. Z pewnością się przyda, będę potrzebowała wiele mocy. Ty zostaniesz tutaj, pod dobrą opieką. A w twoim łonie rozwinie się nowe życie. Wiem, że córki swojego księcia nie skrzywdzisz, nawet, gdyby taka myśl przyszła ci do głowy. Nie obawiaj się, otrzymasz wszystko, czego będziesz potrzebowała. Wiem, że nawet panie błękitnej krwi mają w takim stanie różne zachcianki. – Roześmiała się dźwięcznie.

– Nie dam ci mocy, wiedźmo!

– Ach, powtarzasz to do znudzenia, chłopcze. Oczywiście, że dasz. I wcale nie będę musiała cię skuwać, chłostać biczem czy gwałcić siłą, jak pana Trzeciego, który to uwielbia, albo pana Czwartego, do którego w inny sposób trudno bezpiecznie się zbliżyć.

– To jak mnie zmusisz? Bereniki tymczasem nie skrzywdzisz, bo też jest ci potrzebna.

– Czyż koniecznie trzeba, żebym akurat tutaj przypomniała o Demonie? A zwłaszcza o Sudrun? Oni oboje też pojadą z nami. Podobnie jak sir Oswald. Jego mocy również potrzebuję na tej wojnie.

Zamilkł, nie znajdując odpowiedzi. Nie dopuści, by wierna gwardzistka podzieliła los Anity. Nigdy! Nawet za cenę służenia wiedźmie. Spojrzał na panią i małżonkę, Berenika milczała. Ona również nie może go za to potępić. Nie widziała pana Czwartego w akcji. Może kiedyś zrozumie.

– I myślisz, że zdołasz to wszystko ukryć? – Księżniczka podniosła inny problem. – Jeżeli nawet nikogo w Królestwie nie obejdzie, że twój prawowity małżonek zabija za twoją zgodą barbarzyńskie branki, by podniecać się, zaspokajając swoje chore żądze, to przecież Rada nie ścierpi tego, że korzystasz z mocy męża własnej córki. Z mocy, która w żaden sposób ci się nie należy. To podważa podstawy ładu i równowagi sił. Wszystkie panie szlachetnej krwi wystąpią przeciwko tobie, jeżeli już nie z innego powodu, to ze strachu. A Rada, chociaż zwykle do niczego się nie miesza, tym razem będzie musiała położyć przykładny kres takim praktykom, bo inaczej w podobny sposób zaczną postępować również pozostałe damy i całe Królestwo pogrąży się w chaosie. Taka groźba zjednoczy nawet najbardziej zazdrośnie strzegące swojej niezależności panie księstw i hrabstw. Nie ukryjesz tego, co robisz. Bo inaczej po co zabierałabyś ze sobą sir Marcusa, podczas gdy ja zostałam na zamku? Nawet gdybyś próbowała, to na wojnie nie upilnujesz wszystkiego tak skutecznie, jak w Złotej Bramie. Jeden błąd i pojawią się plotki, którym wszystkie damy szlachetnej krwi chętnie nadstawią ucha. Już i tak nasze księstwo ma złą opinię, nie myśl, że o tym nie wiem. I może wcale nie jest to opinia niesłuszna!

– Nie doceniasz mnie, lady Bereniko. Po raz kolejny mnie nie doceniasz. Sir Marcus będzie milczał i współpracował. Z powodów, których nie muszę chyba ponownie wyjaśniać. I przecież on szczerze cię kocha. W przypadku takiego niezrównanego młodzieńca jak nasz książę, to najlepszy sposób pobudzania mocy. To również wykorzystam. A ty sama, moja droga… Ależ wyruszysz na tę wojnę! Czyż następczyni tronu księstwa Siedmiu Bram nie dorosła do tego, by odbyć prawdziwą wyprawę? Czyż nie pragnęła tego od dawna, z całej duszy? Czyż wszyscy nasi ludzie o tym nie wiedzą? I oto poślubiła swojego pierwszego małżonka, posiadła moc, a jej matka, czyli ja, udzieliła jej stosownych nauk… Wyruszysz w towarzystwie prawowitego męża, który będzie regularnie obdarzał cię siłą i walnie przyczynisz się do zwycięstwa. Przecież obiecałam ci to już dawno, a pani Siedmiu Bram zawsze dotrzymuje słowa. Nawet wtedy, gdy ktoś wycofał się z własnych przyrzeczeń. To wszystko skomplikuje trochę moje plany, ale dam sobie radę. A dodatkowym owocem tej wyprawy okaże się lady Blanka, z którą w łonie powrócisz do Złotej Bramy. Taki stan nie jest mi obcy i też potrafię to zaaranżować. Zapewniam, że poczęcie dziedziczki ucieszy naszych poddanych w równym stopniu, jak kolejne zwycięstwo nad barbarzyńcami. A  paniom szlachetnej krwi oraz samej Radzie nie pozostanie nic innego, niż przysłanie gratulacji.

Przejdź do kolejnej części – Nowy świat czarownic 27-28

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Czyżbym był pierwszym komentatorem? Bardzo ciekawy odcinek. Lady Bengaria po mistrzowsku uknuła intrygę. Przewidziała wszystkie ruchy i doprowadziła do tego że młodzi zapalczywi,gniewni ale mało przewidujący, zrobili to co ona od nich oczekiwała. Jedynym problemem o jakim nie wie to fakt że Berenika pokazała Marcusowi jak wzniecać ogień. Co z tego dalej wyniknie zobaczymy. Pozdrawiam serdecznie

Dobry wieczór,

nareszcie fabuła zmierza w stronę uczynienia na nowo Marcus podmiotem, a nie przedmiotem tej historii! Bardzo mnie to cieszy, bo już od dłuższego czasu nieśmiało przepowiadałem ten kierunek. A zawsze to radość, gdy przewidzi się słusznie.

Intryga Berengarii zaiste jest solidna, choć nie nazwałbym jej jeszcze mistrzowską. Kiedy tak bardzo góruje się potęgą nad innymi graczami, łatwo jest wygrywać. Ale nawet w obecnej chwili pozostawiła w swoim planie kilka słabszych punktów, które jak sądzę staną się w końcu przyczyną jej upadku. W każdym razie Marcus stał się pierwszym od bardzo dawna mężczyzną, który potrafi władać Mocą, a poza tym sam ją wytwarza. Niech więc czarownice mają się na baczności – ich czas dobiega kresu!

Bardzo jestem ciekaw, co stanie się dalej i kiedy wreszcie Berengaria pojmie, że bynajmniej nie jest niepokonana. Mam wszelako nadzieję, że stanie się to już całkiem niedługo, być może nawet podczas kampanii przeciw barbarzyńcom!

Pozdrawiam
M.A.

AnonimieS: Księżna posiada aktualnie dużą przewagę i realizuje swoje plany, pomimo pojawienia się pewnych komplikacji. Młodzi bohaterowie okazali się tymczasem zbyt łatwowierni, by nie powiedzieć naiwni. Ale nawet Lady Berengaria nie wie wszystkiego i nie wszystko jest w stanie kontrolować.
MA: Cierpliwości. Marcus zyskał narzędzie, o którym księżna nie ma pojęcia i którego się po nim nie spodziewa. Teraz musi jeszcze znaleźć okazję, by właściwie swej wiedzy oraz mocy użyć. Jeżeli nawet nie zdoła stworzyć takowej przemyślnym działaniem, to może trafi się sama? Gdy emocje wezmą górę?
Dzięki za komentarze i pozdrawiam.

Napisz komentarz