Jedna z dwustu (Sinful Pen)  3.63/5 (124)

27 min. czytania
jedna_z_dwustu2

Fern Rodriguez (Rodfern2011), „Pleasure”, CC BY-NC-ND 3.0

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 20 marca 2014 roku.

* * *

Aktorką chciałam być, odkąd pamiętam. To marzenie nie opuszczało mnie kiedy byłam małą dziewczynką, potem nastoletnią dziewczyną, a w końcu młodą kobietą. Po maturze dostałam się na studia aktorskie –  szczęśliwa, że jestem coraz bliżej spełnienia swoich dziecięcych pragnień.

Zawsze byłam ambitna i przekonana o swoim talencie, toteż z chwilą ukończenia studiów, wydawało mi się, że sceny teatrów i plany filmowe tylko czekają na kogoś takiego jak ja.

Nie jestem naiwna i nie urodziłam się wczoraj, zdawałam sobie sprawę z jakimi problemami borykają się młodzi aktorzy, ale po cichu liczyłam, że teraz w moim życiu zaczną się powoli pojawiać ciekawe propozycje ról teatralnych i filmowych.

Życie uwielbia jednak być przekorne. Przez trzy i pół roku, które dzieli chwilę obecną od końca studiów, cały czas uczyło mnie pokory. Owszem, dostałam po kilku miesiącach angaż do jednego z warszawskich teatrów, ale grałam tam „ogony” – niewielkie, mało znaczące rólki.

Tak więc, w pejzażu mojej artystycznej rzeczywistości zdecydowanie mniej było pasteli, a dużo więcej szarości. Poza pojawianiem się przez minutę lub dwie na scenie, wypełniało ją chodzenie na wszelkie castingi. Jak dotychczas jednak nie przyniosło to żadnego wymiernego skutku.

Ucierpiało również na tym moje życie prywatne, bo nastawiona na robienie kariery aktorskiej, zapomniałam o pielęgnowaniu związku z Jarkiem, z którym byliśmy parą prawie dwa lata. Prawie, bo któregoś pięknego dnia półtora roku temu, Jarek stwierdził, że wypisuje się z naszego bycia razem. Spakował swoją małą walizkę i wyszedł, całując mnie w policzek na pożegnanie. I tyle. Jego miejsce w wynajętym przeze mnie mieszkaniu zajęła Ulka – przyjaciółka pracująca w jednym z banków. Dzięki tej pracy stać ją było na normalne życie. Ja za swoją nędzną pensję w teatrze opłacałam mieszkanie i kilka swoich rachunków. Na tym koniec. Umarłabym z głodu, gdyby nie pomoc rodziców, którzy wierzyli w swoją córkę i ratowali mnie co jakiś czas, wysyłając nowy zastrzyk gotówki.

Moja cierpliwość powoli się wyczerpywała, pomimo krążących ciągle wokół mnie „optyków” i „okulistów”. „Spójrz na życie przez różowe okulary! W końcu coś się zmieni! Będzie dobrze!” – słyszałam co chwilę. Parę razy skorzystałam z takich okularów i mogę z całą stanowczością stwierdzić, że… są mocno przereklamowane.

O moich zmaganiach z życiem pozwolił mi – choć na chwilę – zapomnieć jeden telefon. Od koleżanki z roku usłyszałam, że odbędzie się kolejny casting. Niby, nic wielkiego, w końcu zaliczyłam ich już wiele, ale ten różnił się od innych tym, że miał wyłonić aktorkę, która zagra drugoplanową rolę w filmie… Aleksandra Begnara. I to właśnie osoba reżysera była tym, co różniło poprzednie castingi od tego, który miał się odbyć.

Pierwszy film Begnara – „Drugie lato” – zobaczyłam, gdy byłam w maturalnej klasie. Po jego zakończeniu, tak wpatrywałam się wygaszony ekran, że koleżanki musiały mi długo machać rękami przed oczami, żeby dotarło do mnie, że trzeba wychodzić z sali kinowej. Byłam zauroczona dziełem młodego reżysera tak, że obejrzałam ten film jeszcze jedenaście razy. Każdy kolejny film Begnara – a nakręcił ich do tej pory cztery – wzbudzał mój zachwyt i podziw dla jego reżyserskiego geniuszu i kunsztu. Każdy z nich był wielokrotnie nagradzany w Polsce i Europie, a ostatni – „Jeszcze wczoraj” – otarł się o Oskara.

Siłą rzeczy moje zainteresowanie wzbudzały nie tylko filmy ale i sam reżyser. Aleksander Begnar miał trzydzieści osiem lat. Uchodził mimo młodego – jak na reżysera – wieku za mistrza i był gwiazdą polskiej kinematografii. Raz, niedługo, był żonaty, a później jeśli w jego życiu pojawiały się kobiety, to rzadko i na krótko. Był skryty i nie lubił udzielać wywiadów, ale media go lubiły, bo kiedy już dał się namówić, z rozbrajającą szczerością opowiadał o kulisach kręcenia filmów, o aktorach i aktorkach.

Nie był mężczyzną pięknym. Jego twarz o twardych, męskich rysach była jednak pociągająca. Czarne włosy, śniada cera i… oczy. Ciemne, tajemnicze i pełne magnetycznej siły. Tak przynajmniej działały na mnie. Fascynowały mnie i mogłam godzinami gapić się w nie, patrzące na mnie z dużego zdjęcia, które wisiało nad moim łóżkiem. Marzyłam, że kiedyś te oczy spojrzą na mnie przez obiektyw kamery.

Tak. Jeśli miałam jakiś idoli w filmowym świecie, to niezaprzeczalnie był nim Aleksander Begnar, toteż wiadomość o castingu do jego filmu, wywołała u mnie stan euforii i pozwoliła zapomnieć o codziennych kłopotach. Postanowiłam, że wzniosę się na wyżyny swego talentu i spróbuję wygrać ten casting.

**********************************************************************

Siedziałam w wypełnionym młodymi dziewczynami – niczym puszka sardynkami – długim i nieco obskurnym korytarzu. Około dwustu kobiet, a każda marzy o jednym. Wygrać. Tak jak i one, ukradkiem zerkałam na siedzące lub stojące w pobliżu rywalki. Było ciepło i plastikowe oparcie i siedzisko krzesła przylepiając się do mojej skóry, drażniły ją niemiłosiernie. Właśnie wywoływali kolejną dziewczynę, jej tabliczka z numerem sugerowała, że jeszcze trochę i będzie moja kolej na wejście.

Postanowiłam resztę czasu spędzić na rozprostowaniu zdrętwiałych od siedzenia nóg. W końcach korytarza stały automaty, serwujące różne rodzaje kawy i cappuccino, a miałam chęć napić się jeszcze raz przed przesłuchaniem. Powoli, przeciskając się przez tłum, podążałam w ich stronę.

Kilka minut później stałam oparta o parapet brudnego okna, w pobliżu drzwi do pokoju przesłuchań. Sączyłam średniociepłą kawę z plastikowego kubka i czekałam na swoją kolej. Do trzyosobowej grupki dziewczyn, stojących po mojej prawej stronie podeszła jeszcze jedna i nieco konspiracyjnym tonem powiedziała do koleżanek.

– Słuchajcie, jak wracałam z kibelka podsłuchałam przypadkiem, że Begnar lubi promować młode aktorki, ale… – tu ściszyła głos jeszcze bardziej, że ledwie ją słyszałam. – … ale ta promocja odbywa się przez jego rozporek.

Mały łyk kawy wpadł mi zbyt szybko do gardła, wywołując kaszel. Zagotowało się we mnie. Co ta głupia pinda sobie myśli? Powtarza jakieś głupie ploty! Begnar i coś takiego! To niemożliwe!

Jedna z dziewczyn, jakby czytając w moich myślach mówiła właśnie, że to pewnie nieprawda i nie ma czym się podniecać, ale inna z kolei powiedziała szeptem do koleżanek:

– Słuchajcie plotki czy nie plotki, ale to jest film Begnara – wszystkie znacząco kiwnęły głowami. – Jak się u niego wybijesz, to później jest już z górki, więc warto może nieco przypudrować nosy i pokręcić trochę mocniej tyłeczkiem, prawda?

– Pewnie, niewielka cena za zaistnienie w branży – zgodziła się niska blondyna. – A tyłek nie mydło, nie wymydli się.

Zaczęły śmiać się między sobą, wzbudzając moją złość. Miałam ochotę podejść do nich i nawymyślać im od „głupich dziwek”, gdy usłyszałam za plecami niski, męski głos:

– A pani co na ten temat sądzi?

Odwróciłam się i zdębiałam. Przede mną stał Aleksander Begnar. Na wyciągniecie ręki, jak najbardziej prawdziwy. Pod pachą trzymał gruby plik papierów.

– A czemu… pan… pyta? – wydukałam.

– Zaintrygowało mnie z jakim przejęciem przysłuchuje się pani tej rozmowie – wydawało mi się, że w jego oczy błysnęły wesołością. – Na pani zaciekawionej twarzy z każdą chwilą można było zauważyć kolejne stopnie złości i irytacji. Chyba się pani nie zgadza z nimi, prawda?

Czułam, jak czerwienię się cała. Bliskość człowieka, którego podziwiałam działała na mnie paraliżująco.

– Tak. To znaczy…nie! – język mi się strasznie plątał. – To znaczy… nie zgadzam się z nimi!

– Dlaczego? – zapytał Begnar.

– Bo uważam, że karierę nie tylko w filmie, ale gdziekolwiek, należy robić poprzez pracę i talent, a nie… – próbowałam zabłysnąć. – … dzięki urodzie i łóżku.

Begnar zaklaskał bezgłośnie kilka razy dłońmi.

– Brawo! Postawa godna pochwały – uśmiechnął się lekko, kącikami ust. – Aczkolwiek, warto zawsze mieć choćby cień alternatywy na wypadek, gdy talent i praca zawiodą.

Z uśmiechem na twarzy przecisnął się przez tłum i wszedł do pokoju przesłuchań.

Ja w tym pokoju znalazłam się niecałe pół godziny później. Był niewielki i sprawiał wrażenie pustego. Pod jedna ścianą stały cztery krzesła, na jednej z krótkich ścian mała szafka z zestawem do przyrządzania herbaty i kawy, a naprzeciwko krzeseł, w niewielkim oddaleniu od okna biurko, za którym siedział Begnar. Nie patrzył na mnie. Opuszczony wzrok wlepił w jakieś papiery. Machnął ręką i powiedział:

– Dzień dobry. Proszę usiąść!

– Dzień dobry – o mało nie dygnęłam przed nim, jak mała dziewczynka na akademii. Usiadłam na pierwszym z brzegu krześle i czekałam. Podniósł wzrok po chwili i uśmiechnął się na mój widok.

– Zwolenniczka tradycyjnej metody robienia kariery – rozpoznał mnie. – Pani…,hmm?

– Dorota Jaroszewska – podpowiedziałam mu skwapliwie.

– Czy mogę mówić pani po imieniu? – zapytał.

Co za pytanie? Ty możesz mówić do mnie jak chcesz!

– Oczywiście – zgodziłam się szybko.

Patrzył na mnie przez chwilę. Jego oczy błyszczały tajemniczo, gdy badał nimi kolejne centymetry mojego ciała. Miałam wrażenie, że mnie ocenia. Poczułam suchość w ustach i ciepło w żołądku. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem zdenerwowana. Sukienka przylepiła się mi się do mokrych od potu pleców.

Schylił się lekko pod biurko i po chwili w jego ręku zmaterializował się plik papierów.

– Proszę, to dla ciebie – wręczył mi je. – Dam ci chwilę, a ty przeczytaj to kilka razy, a potem… gramy!

Moje oczy przemykały po tekście, linijka po linijce i coraz bardziej przypominały oczy nadepniętej żaby. Nie mogłam uwierzyć w to, jaką scenkę dał mi do odegrania Begnar. Czytałam jednak dalej, nie dając po sobie poznać, że coś mnie poruszyło. Gdy skończyłam czytać po raz drugi, zapytałam:

– Skąd taki tekst?

– Z mojego biurka – wyjaśnił ze śmiertelnie poważną miną.

Jasne! Fajna odpowiedź!

– Ale, dlaczego…?

– Żeby sprawdzić, czy nadajesz się do roli w moim filmie – Begnar wszedł mi w słowo. – Taki jest z założenia cel castingów.

Ok, zrozumiałam! Podziwiam cię, ale nie musisz traktować mnie jak idiotki!

– Jednak, czy musi być to ten tekst? – upierałam się przy swoim.

– Musi – miałam wrażenie, że w jego oczach tli się wesołość. – Zawsze możesz zrezygnować!

Nie ma mowy! Jeszcze czego! Zagram to, a jeśli to ma być żart, to… dobrej zabawy panie Begnar!

– Nie. Jestem gotowa! – powiedziałam stanowczo.

– To zaczynajmy! – Begnar zrobił ruch ręką imitujący klapnięcie klapsem. – Ja zagram mężczyznę!

Przełknęłam nerwowo ślinę. Poczułam, jak trema wykręca mój żołądek na drugą stronę. Właśnie miałam odegrać bardzo specyficzną scenkę razem z moim idolem, który do tego ma ją ocenić i wydać wyrok. Sama jego bliskość pętała moją swobodę, a tu jeszcze dodatkowe utrudnienie. Cholera, muszę jednak sobie z tym poradzić, przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo!

Podeszłam do biurka i jak najbardziej zalotnym głosem, na jaki mnie było stać w tym momencie, zaczęłam grę.

– Postawisz mi drinka?

Ciemne oczy uniosły się wyżej spoglądając na mnie.

– Jasne. Tylko powiedz mi dlaczego? – usłyszałam.

– Bo to mógłby być miły początek.

– Miły początek czego?

– No wiesz, myślałam sobie, że skoro nie mam towarzystwa, a ty od godziny siedzisz sam w barze, to…

– To co?

– To może byśmy sobie potowarzyszyli?

Begnar spojrzał na mnie. Zainteresowanie na jego twarzy było tak prawdziwe, że czułam się, jakbym rzeczywiście siedziała w z nim w barze i ewidentnie podrywała. Czułam ciepło, które stopniowo, ale coraz mocniej rozgrzewało moje ciało. Jego oczy wpatrywały się we mnie, a ja roztapiałam się w nich. Pragnęłam, żeby mówił do mnie, o uczuciach, namiętnościach i miłości. Tylko prawdziwie. Na razie jednak musiało mi starczyć to, co jest. Ciekawe tylko, do czego to doprowadzi?!

– Może, choć nie wiem czy potrzebuję towarzystwa – do moich uszu dotarła kwestia Begnara.

– Każdy potrzebuje!

– Ok. Poproszę dwa razy to samo! – reżyser machnął ręką w stronę nieistniejącego barmana.

– Dzięki – uśmiechnęłam się do niego. – Co będziesz robił po wyjściu z klubu?

– Pójdę do domu i zwalę się na wyrko – w głosie zabrzmiał smutek. – Jak w każdy, pieprzony wieczór tygodnia!

Powiedział to tak, że uwierzyłam w jego złość i zrobiło mi się go żal.

– Moje w większości też tak wyglądają, więc może ten spędzimy razem?

– Jak to?

– Zwyczajnie! Wypijemy jeszcze po jednym drinku i wyjdziemy razem – wkręciłam się w rolę. – Może nawet przytuleni, a co tam! Zaprowadzisz mnie do siebie i walniemy się do łóżka we dwoje.

Przy tych słowach zrobiło mi się nieprawdopodobnie gorąco. Wiedziałam, że to tylko gra, ale świadomość znaczenia tych słów i tego, przed kim je wypowiadam zadziałała na mnie jak mocne wino. Policzki zaczęły mnie piec, pulsowały skronie, a pracę mojego serca, można było nazwać jedynie… łomotaniem. Cholera, jestem aktorką, więc taki mam zawód, a cuduję, jakby to była najprawdziwsza prawda.

Starczy tych przemyśleń, pora wrócić do grania. Usłyszałam, jak Begnar kontynuuje nasz dialog.

– Jesteś niebrzydka, podobasz mi się, ale…– powiedział. – …czy nie czujesz się dziwnie, składając taką propozycję pierwszemu napotkanemu facetowi?

– Skąd wiesz, że pierwszemu? – odpowiedziałam pytaniem i mrugnęłam do niego okiem. To mrugnięcie było dodatkiem ode mnie. Odrobina inwencji.

– Nie wiem, ale tak to wygląda – Begnar ciągnął dalej.

– Obserwowałam cię dłuższy czas i doszłam do wniosku, że nic złego mi z twojej strony nie grozi – kontynuowałam grę. – Więc jak będzie?

– Ok, ale drinków już nam starczy! Wychodzimy teraz!

– Dobrze.

– Tylko zanim wyjdziemy, chcę cię o coś zapytać.

– Wal śmiało!

– Mój nastrój dzisiaj jest, że tak powiem, w prawie stu procentach złożony z gniewu… – zawiesił głos.

– Tak?

– Czy masz więc może cos przeciwko temu, że nasz leżenie w wyrku będzie bardzo dzikie?

Słowa wypowiadane przez Begnara pochodziły z kartek, które trzymaliśmy oboje w dłoniach, ale jego spojrzenie połączone z sensem słów, budziło we mnie dziwny nastrój. Był on mieszanką wstydu i podniecenia. Zabójczą mieszanką, która wywoływała falę czerwieni na moich policzkach. Miałam nadzieję, że Begnar nie zauważy, co się ze mną dzieje.

– Nie mam – ciągnęłam dalej. – Powiem więcej, liczyłam na to, że tak będzie.

– Tak?

– Tak. Jeśli rozumiesz, o czym mówię, to dziś wolę się pieprzyć niż kochać.

– Chyba wiem.

Tu następował finał sceny, w którym mężczyzna całuje kobietę. Myślałam, że Begnar pominie ten fragment, albo pocałunek zastąpi coś imitującego całowanie. Pomyliłam się. Moja twarz zniknęła w dłoniach Begnara, a chwilę potem poczułam ciepły dotyk warg na swoich ustach. W głowie zabrzmiały mi setki dzwonów. Zamknęłam oczy. Nie potrafiłam nie oddać pocałunku i wpiłam się mocno w jego usta. Bardzo mocno. W duchu liczyłam, że on przedłuży jak najbardziej tę chwilę. Niestety po chwili ucisk zelżał, otworzyłam oczy i… jego warg już nie było na moich.

Ciemne oczy błyszczały figlarnie, a kąciki ciepłych ust podniosły się w delikatnym uśmieszku.

Chwila magii prysła z małego pokoju, choć w mojej duszy wciąż jeszcze tkwiła. Begnar usiadł jakby nigdy nic przy biurku i zanurzył usta w szklance wody.

– Niewątpliwie masz duży talent. Zagrałaś to prawie idealnie – powiedział odstawiając szklankę. – To co zobaczyłem w zupełności mi wystarczy, wiec zapraszam cię w najbliższą sobotę na drugi etap castingu. Gratuluję!

– Dziękuje – odpowiedziałam, próbując odnaleźć w jego oczach, choćby cząstkę zadowolenia.

Nie znalazłam. Radość mieszała się we mnie ze smutkiem. Cieszyłam się z tego, że pokonałam pierwszy etap castingu, ale smuciłam, że na Begnarze nasz pocałunek nie zrobił największego wrażenia. Przeszedł nad nim do porządku dziennego. Dotknęłam swoich warg. Drżały wciąż rozpalone dotykiem tamtych. Ciepłych i silnych – ust mojego idola.

Zanurzyłam się na powrót w swojej szarej codzienności. Teatr, dom, teatr, dom – kolejne dni mijały jeden za drugim. Nie potrafiłam jednak do końca wyrzucić ze swojej świadomości mojego pocałunku z Begnarem. Czułam, że kryło się za nim coś więcej. Tylko co?

Wieczorami, leżąc w łóżku, wpatrzona w książkę, powracałam myślami do tamtej chwili. Analizowałam ją i zastanawiałam się, co by było, gdybym zarzuciła ręce na ramiona Begnara i nie pozwoliła mu przestać mnie całować. Czy jego szczupłe palce rozpięłyby guziki mojej sukienki, by wykonać następny krok? Czy skończylibyśmy, spleceni ze sobą na blacie biurka?

Takie myśli kotłowały się w mojej głowie przez kolejne wieczory przed zaśnięciem. Zasypiałam rozpalona kolejnymi wersjami zakończenia mojego przesłuchania. Aż do soboty.

Ten sam długi i lekko obskurny korytarz. Te same automaty do kawy. Te same krzesełka. Tylko dziewczyn o wiele mniej. Naliczyłam ich siedemnaście. I ja – osiemnasta. To najważniejsze, że ja tu jestem. Będę mogła po raz drugi spojrzeć w fascynujące oczy Begnara. Na jego tajemniczy uśmiech. Usłyszeć głos, od którego cierpnie skóra na moim ciele.

Tym razem nie czekałam długo. Po niecałej godzinie siedziałam w tym samym, małym pokoiku co poprzednio. Tylko krzesło dla przesłuchiwanych było jedno. Samotnie stało na środku pomieszczenia. Przysiadłam na nim, stremowana i niespokojna, co tym razem się wydarzy. Na mój widok Begnar uśmiechnął się leciutko, prawie niezauważalnie.

– Cześć. Dorota – zapamiętał moje imię. To miłe.

– Dzień dobry.

– Bardzo miło wspominam nasze ostatnie spotkanie – mrugnął do mnie okiem, cały czas zachowując powagę.

Poczułam, że w jednej chwili robię się czerwona. Co on ma na myśli? Bawi się moim kosztem czy co? Spokojnie, może po prostu chce być miły i tyle!

– Ja też – odpowiedziałam nieco sztywno.

– Czas mnie goni, więc może przejdźmy do rzeczy – powiedział reżyser. – Przygotowałem coś specjalnie z myślą o tobie.

Cholera, powinnam czuć się zaszczycona, ale było coś w jego głosie, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno chcę tu być. Głupia, pewnie że chcesz, przecież marzyłaś o tym przez całe studia, aż do tej pory!

– Słucham. Co mam zrobić? – zapytałam, na tyle pewnie, na ile potrafiłam.

Nie dam po sobie poznać, że cała drżę z niepewności!

– Sprawa jest prosta – zaczął mi wyjaśniać. – Wyobraź sobie taką sytuację: ja jestem strasznie na ciebie napalony, ale nie mogę się do ciebie dostać. Coś nas rozdziela, ale widzę cię. Szyba, krata, coś w tym stylu. Ty chcesz mnie doprowadzić do szału, więc na moich oczach… masturbujesz się!

Gdy zaczynał mówić, czułam, że wymyślił coś niespotykanego, ale koniec jego wypowiedzi, spowodował, że przez dobrą chwilę nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Idol idolem, ale trochę chyba przesadził!

– Dobry żart! – naprawdę pomyślałam, że bawi się mną. – Ha, ha, ha.

Na jego twarzy nie było jednak uśmiechu. Była poważna. Bardzo poważna.

– To nie żart – powiedział. – Ale, jeśli masz jakieś opory i uważasz, że nie dasz rady, to nie będę miał do ciebie żalu. Rozejdziemy się w zgodzie, a zaraz po tobie wejdzie któraś z czekających tam dziewczyn i zrobi to, o co ją poproszę.

Cholera jasna, on naprawdę chcę, żeby odegrała tą szopkę przed nim! Opory, jakie znów opory!? Po prostu nie robię sobie dobrze na oczach obcych ludzi! Zdarza mi się to tylko przed snem, w łóżku albo pod prysznicem. Właśnie! Zamknę oczy i pomyślę, ze jestem pod prysznicem i… zrobię to!

– Ok. Po prostu pomyślałam, że to żart – rzuciłam, niby od niechcenia. – Zaczynajmy!

Poprawiałam się na krześle i zanim zamknęłam oczy, zobaczyłam, że Begnar rozsiada się wygodnie na swoim miejscu, za biurkiem. Noga założona na nogę. Wzrok rozżarzony ciekawością i niecierpliwością.

Powolnym ruchem podciągnęłam w górę sukienkę, żeby łatwiej dostać się do rekwizytu, który potrzebny mi będzie do zagrania tej sceny. Zaśmiałam się w duchu do siebie z tego porównania. Dół sukienki zatrzymał się na górnej części ud. Rozchyliłam nieco bardziej nogi i włożyłam między nie dłoń. Poczułam, że palcami dotykam ud.

Świadomość tego, co robię w obecności mężczyzny, którego podziwiam, ale którego poznałam kilka dni temu wywołała we mnie uczucie podniecenia, przyprawionego odrobiną zakłopotania.

Przesunęłam dłoń głębiej w stronę krocza i wyczułam pod palcami delikatny materiał swoich majtek. Zgrubienie wzoru na koronce. Na chwilę w mojej głowie pojawiła się myśl: „Dobrze, że nie zadysponowałam sobie dzisiaj stringów. Facet miałby ubaw!”

Powoli i delikatnie zaczęłam przesuwać palcami po bieliźnie. Starałam się, żeby na mojej twarzy pojawił się wyraz rozmarzenia i zadowolenia. Postanowiłam zagrać to tak , że moje ruchy będą coraz szybsze i gwałtowniejsze. Begnar pozwolił mi jeszcze trochę na taką zabawę, a potem wypalił:

– Co to ma być?! Miałaś doprowadzić faceta do szału! – jego głos był twardy. – A ja na razie wolę obserwować, jak przesuwa się wskazówka zegara niż patrzeć co ty robisz, a wierz mi nie jest to pasjonujące!

– Ale…

– Co „ale”?! Nie dajesz rady i tyle! – jego słowa cięły powietrze niczym brzytwa. – Jeśli tego nie zauważyłaś, to jest casting! Przyszłaś tu walczyć o rolę! Walczyć, rozumiesz!?

– Tak, ale…

– Nie przerywaj mi! – nie dopuszczał mnie do głosu. – Daję ci jeszcze jedną szansę, a ty się postaraj, żeby to nie wyglądało, że drapiesz się po kroczu, okej!?

No cóż, powiem szczerze, nie spodziewałam się, że mój idol tak mnie potraktuje. Jeśli jego słowa miały się spotkać z konkretną reakcją z mojej strony, to udało mu się to znakomicie. Moja rozjuszona ambicja spowodowała, że krew zawrzała w moich żyłach. Może Begnar był geniuszem, może jego oczy miały w sobie coś magicznego, ale wkurzył mnie jak nikt ostatnio. Gniew wyparł z mojej świadomości tremę i wstyd. Postanowiłam mu okazać jak walczę.

Podniosłam się z krzesła i stanęłam obok niego, opierając na jego siedzisku lewą nogę. Rozpięłam dwa z trzech guzików, które spinały dekolt sukienki i rozchyliłam go, odsłaniając większą cześć piersi. Dół sukienki znów powędrował w górę, tym razem na tyle wysoko, że i Begnar mógł swobodnie obejrzeć moje majtki. Co zresztą zrobił bez żadnych zahamowań, wlepiając wzrok w miejsce pomiędzy górą moich ud.

Wsunęłam dłoń w majtki i poczułam pod palcami, kłujące, maleńkie, odrastające włoski na moim łonie. Wsunęłam ja jeszcze głębiej i palce dotknęły płatków szparki. Zaczęłam je pocierać, z początku niepewnie i delikatnie, z taką pewną nieśmiałością – jak mówiła pewna pani w jednej z reklam. Zmrużyłam oczy i postanowiłam zapomnieć o otaczających mnie ścianach, biurku i Begnarze.

Palec wsuwał się coraz bardziej w zakamarki mojej cipki i poczułam, że jej wnętrze zaczyna wilgotnieć. Niecodzienna sytuacja, w jakiej przyszło mi się pieścić, spowodowała, że podniecenie przyszło o wiele szybciej. Wskazujący palec drugiej dłoni wsunęłam sobie do ust, oblizałam go, a potem wsunęłam w zagłębienie pomiędzy piersiami. Starałam się tej czynności nadać jak największy ładunek erotyzmu.

Przerwałam na chwilę te pieszczoty, bo stojąc w tak niewygodnej pozycji, rozbolały mnie nogi. Usiadłam więc z powrotem na krześle, nogi rozrzucając na boki i zadzierając sukienkę wysoko na biodra. W tej chwili nie było we mnie nawet grama pruderii. Chrzanić to, chciał facet, żebym doprowadziła go do szału, to jego sprawa, skąd później weźmie psychiatrę. Moja dłoń szybko wróciła za materiał majtek i z powrotem zaczęła pieścić coraz bardziej wilgotną szparkę.

W podbrzuszu pojawił się znajomy, dawno nieodczuwany dreszcz przyjemności. Zaczął rozlewać się powoli po moim spragnionym pieszczot ciele. Powietrze wysuszało rozchylone z podniecenia usta, więc co chwila przesuwałam po nich językiem.

Z każdą chwilą traciłam panowanie nad sobą, zapominając, że nie jestem przecież sama w pokoju. Wolną dłonią zsunęłam materiał majtek w kroczu na bok i rozchyliłam płatki cipki, a potem mocniej zabrałam się za jej pieszczenie. Czułam jak coraz obfitsze soki zlepiają moje palce. Każdy, kolejny dotyk palców drażnił coraz mocniej moją szparkę.

Pieszczoty stały się tak intensywne, że zatraciłam się zupełnie. Zaczął się taniec bioder na krześle. Moje oczy przesłoniła mgiełka podniecenia, zza której ledwie widziałam Begnara. Przyłapałam się na tym, że od dobrej chwili myślę, że chciałabym, aby to on dokończył sprawę, a nie moje palce. Ciał paliło mnie od wewnątrz.

Zbliżał się koniec zabawy, czułam, że nadchodzi spełnienie. Wsunęłam palec głęboko w cipkę i przesuwając nim w przód i w tył, poddawałam ją ostatecznej dawce rozkoszy. Krzesło zaczęło niebezpiecznie się bujać, więc osunęłam się na podłogę i tam, z rozanielona twarzą, cała drżąca, osiągnęłam szczyt.

Nie umiem powiedzieć, co działo się ze mną przez pierwsze chwile, po tym co się wydarzyło. Nie miałam ochoty wstawać, więc leżałam, drżąc i uspokajając skołatane serce. Dopiero po chwili znalazłam dość energii w sobie, żeby się podnieść. Zobaczyłam, że Begnar podaje mi szklankę z wodą. Skorzystałam z niej z radością. Na twarzy reżysera zobaczyłam niewielkie wypieki. W duchu tryumfowałam, bo czułam, że zrobiłam więcej, niż się spodziewał. Potwierdził to po chwili, gdy powiedział:

– No, no, Dorota, teraz naprawdę poczułem, że zależy ci na tej roli – uśmiechnął się tajemniczo. – To nie była zwykła walka, to było jak… corrida!

Nie miałam siły podziękować, ale nie wiedziałam, że tę bitwę na pewno wygrałam, choć kosztowało mnie to odarcie z intymności i sporą dawkę wstydu.

– Zapraszam cię, za cztery dni, na finał castingu, który odbędzie się w teatrze – tu wymienił nazwę. – A teraz wybacz, ale muszę iść do toalety, skropić twarz wodą, żeby ochłonąć po twoim występie.

Wyszedł, a ja zostałam sama, śmiejąc się z tego co powiedział. Poprawiłam sukienkę i z wypiekami na twarzy, wciąż rozedrgana, wyszłam z tryumfującą miną na korytarz.

Na ulicy ochłonęłam trochę i dotarło do mnie, co zrobiłam. Na początku byłam zła na siebie, że dałam się Begnarowi sprowokować. Jezu, gdyby moi rodzice wiedzieli co wyprawia ich córka! W jaki sposób zdobywa doświadczenia aktorskie i przebija się w brutalnym świecie filmu. Ojcu wypadłyby resztki włosów z głowy, a mama dostałaby pewnie zawału. Co mi odbiło, żeby wić się przed nim na podłodze? Czy tak mnie fascynuje, że zapominam przy nim korzystać z rozumu?

Jednak, im bliżej byłam domu, krytyka samej siebie przychodziła mi coraz trudniej. W głębi duszy odezwały się ukryte pragnienia, które podpowiadały, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. A poza tym, przeszłam do ostatniego etapu selekcji. Przecież to był mój najważniejszy cel i marzenie! Pożegnałam więc wątpliwości w chwili, gdy stanęłam przed domem. Wjeżdżając windą na górę byłam chyba najbardziej zadowoloną z siebie osobą tego wieczoru.

Te kilka dni, które dzieliły mnie od finału castingu, minęło prawie niezauważalnie. Prawie, dlatego, że nocami, przed snem rozpamiętywałam to, co mi się przydarzyło. Zasypiając śniłam dalej, kolejne wersje erotycznych wizji ze mną i Begnarem w rolach głównych. Nad ranem budziłam się rozpalona jak włączone żelazko. W końcu, po czterech dniach pojawiłam się rano, zgodnie ze wskazówkami, w teatrze. Był pusty, czasami gdzieś przemknęła tylko sprzątaczka. Zza dużych drewnianych drzwi wychyliła się głowa Begnara.

– Witaj i wchodź! – machnął do mnie zapraszająco.

– Witaj – uznałam, że po moim ostatnim pokazie mam prawo się nieco spoufalić.

Zamknęłam drzwi za sobą i stanęłam w wielkiej sali teatralnej, ze sceną i setkami krzeseł. Nieliczne włączone światła dawały wrażenie tajemniczości. Na scenie znajdowało się metalowe łóżko, stojący wieszak i stary, niewielki regalik. Pewnie pozostałości po spektaklu.

Begnar siedział na jednym z krzeseł, pośrodku drugiego rzędu. Na fotelach obok leżały rozłożone, niewielkie kupki papierów.

– Zapraszam na scenę! – powiedział, nieco teatralnie.

Serce znów zaczęło bić mi szybciej. Atmosfera sali, obecność Begnara i świadomość, że jego pomysłowość względem mnie jest nieograniczona, robiła swoje. Pomimo wyczuwalnego chłodu, poczułam strużki potu spływające po moich plecach.

Patrzyłam ze sceny w stronę Begnara i widziałam, jak zmaga się sam ze sobą, żeby coś powiedzieć. Jeśli tak się z tym czai, to co to może być?

– Dziś nie mam dla ciebie żadnego aktorskiego zadania – zakomunikował mi.– Co nie znaczy, że już dostałaś tę rolę.

Słuchałam go, bardzo uważnie chłonąc każde jego słowo.

– Razem z tobą, mam trzy kandydatki do roli – wyjaśnił. – Chciałbym jednak bardzo, abyś to była ty.

Tu przerwał na chwilę swój wywód i zaczerpnął mocno powietrza.

– Nie rozumiem w czym problem – odezwałam się. – Przecież to pan decyduje o tym, prawda?

– Prawda – zgodził się ze mną. – Ale od ciebie też wiele zależy.

Nie bardzo wiedziałam, do czego zmierza. Miałam wrażenie, że strasznie się plącze w tych tłumaczeniach.

– Co, mianowicie? – odważyłam się zapytać.

– Wszystko wyjaśnię, tylko mi nie przerywaj! Wpadłaś mi w oko, już tam na korytarzu, gdy podsłuchiwałaś rozmowę tamtych dziewczyn – zaczynało się nieźle, nie ma co. – Przygotowałem dla ciebie niespodzianki, a ty świetnie sobie z nimi poradziłaś .

Początek jego wywodu zaczynał mi się podobać. Tak mi dobrze, tak mi mów!

– To co pokazałaś cztery dni temu zapadło mi w pamięci na tyle, że podjąłem decyzję – Begnar ciągnął dalej. – Dam ci tę rolę, ale pod jednym warunkiem!

Więc jednak! Kij i marchewka! Najpierw trochę słodkich pochwał, a teraz czas na gorycz warunków!

– Jakim? – pora się dowiedzieć, o co panu chodzi, panie Begnar.

– To proste – na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmieszek. – Mam ochotę cię bzyknąć! Tu i teraz!

Jego słowa przeleciały dzielącą nas odległość i smagnęły mnie niczym bicz. Cholera, gość zobaczył jak kobieta robi sobie przed nim dobrze, i to rozmiękczyło mu mózg! Panie Begnar, pomimo całego podziwu dla pana stwierdzam: pora do doktora!

– Coo!? – rzuciłam w jego stronę. – Oszalałeś!?

– No, wreszcie przeszłaś na ty! – powiedział spokojnie. – Nie, nie oszalałem. Jesteś atrakcyjna, czy to dziwne, że chcę cię przelecieć?

Zagotowałam się.

– Nie, nie jest dziwne! – uniosłam głos. – Jest chore!

– To mnie wylecz! – zaśmiał się, nic nie robiąc sobie z mojego zdenerwowania. – Kuracją erotyczną!

Jego oczy wciąż mnie fascynowały, błyszczały pożądliwie patrząc w moją stronę, ale nie mogłam przecież oddać mu się, bo on tego chce! Jedno pstryknięcie palców i Dorotka wpada w ramiona genialnego pana reżysera! Podziw podziwem, ale nie jestem aż tak łatwa!

– Powiem tak, panie Begnar! – wycedziłam przez zęby. – Gdybyś stał na tej scenie ze mną, dostałbyś w twarz, więc… pieprz się sam! Wychodzę!

I wybiegłam. On nawet nie próbował mnie zatrzymywać, tylko usłyszałam za plecami:

– Czyli rezygnujesz z roli!? Wielka szkoda!

Korytarz teatru przebiegłam w rekordowym tempie i dopiero na chodniku przed budynkiem zatrzymałam się, by złapać oddech. Cała byłam kłębkiem nerwów. Pora zmienić idola, bo ten niestety okazał się erotomanem z zawyżonym poczuciem wyższości!

Usiadłam na ławce w parku oddalonym od teatru o trzy minuty drogi. Musiałam się uspokoić. Niestety, po takiej propozycji, jaką otrzymałam od Begnara, ciężko wmówić sobie, że nic się nie stało. Wszystko jest okej, idę na loda! To tak nie działa, a przynajmniej nie w moim przypadku.

Zaczęłam rozpamiętywać od początku całe zdarzenie, chwila po chwili. Potem przypomniałam sobie poprzednie dwa etapy castingu i doszłam do wniosku, że Begnar zagiął na mnie parol już wcześniej. Wszystko było wyreżyserowane. Prowadził mnie jak po sznurku do finału, którego kulminacją miał być seks z nim, na scenie teatru. Erotoman! Bardzo sprytny erotoman!

Wspominając wszystkie te momenty poczułam jednak ukłucie, gdzieś głęboko w sobie. W mojej głowie pojawiła się scena, gdy z wypiekami na twarzy gram tę małą rólkę, podczas pierwszego przesłuchania. Jak szukam w oczach Begnara potwierdzenia, że to nie tylko gra. Przecież mogłam zagrać z pasją, ale nie mieszając w to swoich uczuć!

Przypomniałam sobie, jak fantastycznie się czułam, robiąc sobie dobrze, świadomie, w jego obecności. W końcu nie zmuszał mnie do tego siłą! Mogłam się obrazić i wyjść z pokoju, rezygnując z udziału w castingu. Mogłam, ale tego nie zrobiłam! Przypomniałam sobie noce, kiedy przed snem rozpływałam się w kolejnych ułudach na temat nas dwojga. Gdy przez te wszystkie dni, gdy trwał casting, śniłam tylko o nim i jego oczach, marząc, by nie przestawały na mnie patrzeć. Przypomniałam sobie lata studiów, wizyty w kinach na jego filmach i… nawet nie poczułam, kiedy nogi zaniosły mnie z powrotem pod budynek teatru. Spojrzałam na zegarek. Minęło niecałe piętnaście minut! Cholera, może on jeszcze tam jest!

Tym razem przebiegłam korytarz jeszcze szybciej. Duże, drewniane drzwi przede mną. Mosiężna klamka. Naciskam. Raz, drugi i trzeci. Zamknięte. Stukam i walę pięściami, ale… odpowiada mi tylko cisza. Nie ma go! Siadam pod ścianą na podłodze, chowam głowę między kolana i czuję, jak moje oczy robią się wilgotne.

Zdruzgotana, nie usłyszałam nawet, że ktoś do mnie podszedł. Wyczułam to dopiero po chwili. Podniosłam głowę. Nade mną stał Begnar. Wyraz jego twarzy to była mieszanka złości i smutku.

– Jesteś! – sama się zdziwiłam, jak bardzo byłam szczęśliwa, że go widzę. On jednak chyba tego nie zauważył.

– Po co wróciłaś?! – zapytał szorstko. – Dać mi w twarz czy zapomniałaś torebki?!

– Nie, to nie tak… – zaczęłam się tłumaczyć.

– Więc jak?

Przygryzłam ze zdenerwowania górną wargę.

– Wróciłam, bo… chcę… – Jezu, jak mam to powiedzieć! – … żebyś wiedział… no, przecież wiesz po co wróciłam.

– Nie wiem! – zabrzmiał twardo jego głos. – Ty mi to powiedz! Głośno i wyraźnie!

Dlaczego, to musi być takie trudne?! Cholera jasna!

– Wróciłam, bo… zawsze mnie fascynowałeś. Podziwiałam cię i podkochiwałam w tobie. – moje wyznanie nabrało rozpędu. – Wróciłam, bo chcę… żebyś się ze mną pieprzył! Tu i teraz!

Na jego twarzy wykwitł uśmiech zwycięstwa.

– Postanowiłem dać ci piętnaście minut do namysłu – powiedział cicho. – Cieszę się, że tak postanowiłem i cieszę się, że wróciłaś.

Tym razem ja uśmiechnęłam się zwycięsko.

Zgrzytnął klucz w zamku. Begnar miał go przy sobie. Wepchnął mnie do środka, za wielkie drzwi, przez które już dzisiaj przechodziłam dwa razy. Przepraszam, raz wybiegałam. Gdy znaleźliśmy się w środku, oparł mnie na nich i zaczął obsypywać moją twarz pocałunkami. Odwzajemniłam się tym samym, ale dopiero po chwili nasze usta spotkały się w przelocie i przyssały do siebie. Ciepłe, spragnione siebie nawzajem. Języki splotły się ze sobą. Zachłannie i pożądliwie. Dłonie Begnara przesuwały się po moich ramionach, biodrach i po materiale sukienki. Zatrzymały się dłużej na piersiach i wsunęły pod miseczki biustonosza. Nawet nie poczułam, kiedy sprawne palce mojego idola rozpięły guziki. Nie minęła sekunda, a zostałam w samej bieliźnie.

W głowie pracowała mi chyba setka młotów. Drżącymi dłońmi ściągnęłam koszulę z Begnara i obsypałam pocałunkami jego lekko zarośnięty tors. Jednocześnie poczułam, jak on uwalnia mój biust od stanika. Moje niezbyt duże, ale krągłe piersi zginęły w uścisku jego dłoni. Przestałam myśleć. Poddałam się całkowicie chwili. W końcu byłam ostatnio na miłosnej diecie, więc co mi tam. Tym bardziej, że to Begnar – reżyser i geniusz, mój idol.

W plecy uwierały mnie rzeźbienia z drzwi, więc osunęłam się niżej, do pozycji kucnej. Rozpięłam rozporek spodni Begnara i zsunęłam mu je z nóg. Był wyraźnie podniecony, co było doskonale widać po sterczącym pod majtkami penisie. Pozbyłam się tej ostatniej części jego garderoby. Jego członek był już bardzo sztywny i niczym drogowskaz wskazywał na moją twarz. Poczułam nieodparta chęć, by wziąć go do ust. Przez głowę przeleciała mi krótka myśl, że nie robiłam tego bardzo dawno. Chwyciłam go dłonią i poczułam, jak wciąż rośnie i nabrzmiewa. Miło poczuć w dłoniach ten rozkoszny ciężar. Poczułam, że moja głowa pod naporem ręki Begnara zbliża się do jego penisa.

– Zrób to! – usłyszałam cichy szept nad głową.

Wsunęłam czubek członka do ust i zaczęłam go pieścić. Słyszałam płytki oddech Begnara i cieszyłam się, że sprawiam mu przyjemność. Jego penis kawałek po kawałku znikał w moich ustach. Pęczniał coraz bardziej, aż wypełnił całą wolną przestrzeń, czubkiem drażniąc gardło.

Poczułam, że reżyser wyciąga go z moich ust. Jeszcze mlasnęłam językiem po jądrach i moje ciało uniosło się, przytrzymywane przez ręce Begnara. Zaniósł mnie na środek sceny, do stojącego tam łóżka. Położył na nim i ściągnął ze mnie majtki, figlarnie zawieszając je na jednym z wystających rogów metalowego wezgłowia.

Drżąca i straszliwie podniecona, poczułam, że rozsuwa mi nogi na boki i wsuwa się miedzy nie. Czułam na udach rozkoszny dotyk jego palców i coraz bardziej wilgotna, czekałam, aż dobierze się do mojego skarbu.

Nie czekał z tym długo. Silny dreszcz rozkoszy przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, rozlewając się na boki, po całym ciele, gdy język Begnara dotknął płatków mojej szparki. Westchnęłam głęboko. Wiedziałam już, że cokolwiek wydarzy się później, nie będę tego żałować.

Czułam jak jego język pozbawia wnętrze mojej cipki kolejnych porcji lepkich soków. Przestało istnieć wczoraj, przestało istnieć jutro. Przestało nawet istnieć później. Liczyło się teraz. Rozkoszne, wypełnione pieszczotami tego wspaniałego mężczyzny. Krew burzyła się w moich żyłach. W powietrze wzbijały się moje ciche pojękiwania. Begnar przerwał pieszczoty stanął nade mną. Wiedziałam, że za chwilę poczuję go w sobie.

– Chcę poczuć cię w sobie – wymruczałam. – Mocno i głęboko!

Przekręcił mnie stanowczo na łóżku, tak, że oparta o nie piersiami, klęczałam na podłodze. Pod kolana wsunął mi niewielką poduszkę i przytrzymując za biodra wszedł we mnie od tyłu. Świat zawirował przed moimi oczami. Niewiarygodne, jak kawałek nabrzmiałego i sztywnego członka może dać wiele radości kobiecie. Zwłaszcza, gdy jest w niej! Moje biodra natychmiast poddały się rytmowi kolejnych pchnięć Begnara. Członek wbijał się w moją cipkę, zdobywając jej wnętrze, centymetr po centymetrze.

Ogrom podniecenia wylewał się ze mnie kolejnymi jękami. Moje spocone ciało, przenicowane rozkoszą drżało spazmatycznie. Czułam na plecach gorący oddech Begnara. On również był mocno podniecony. Z jego gardła wydobywały się regularne pomruki. Jego dłonie mocno, aż do bólu, zacisnęły się na moich biodrach, niczym stalowe kajdany. Podobnie jak ja, Begnar był tuż przed szczytem. Byłam tak rozpalona żądzą i rozkoszą, że chciałam znaleźć się jak najprędzej na nim.

Begnar chyba również nie mógł się doczekać, bo wepchnął potężnie swojego członkai poczułam, jak jego jądra uderzyły we mnie. Dobił do końca. Dyszał ciężko i szybko. Ja jęczałam coraz głośniej, nie zważając, że ktoś może nas usłyszeć. Kolejne kilka pchnięć odebrałam jak silne eksplozje rozkoszy. Wybuchały we mnie raz po raz, odbierając wszystkie zmysły. Obrazy, dźwięki i zapachy przestały docierać do mojej świadomości. Poczułam, jak z głębi mnie spływa potężna fala, ostatecznej rozkoszy. Zacisnęłam dłonie w pięści i wyginając plecy w łuk poddałam się mocy orgazmu.

Szum. Wodospad w głowie.

Przejmujący, prawie piekielny żar całego ciała.

Ocean ekstazy. Potop.

Spełnienie.

Gdy opadałam na łóżko, bezsilna z rozkoszy, poczułam, że Begnar szarpnął ostatni raz biodrami i przy akompaniamencie swoich jęków, sztywnieje we mnie. Trzy następujące po sobie strumienie, wypełniły moją cipkę nasieniem. Łapiąc powietrze, jakby to były ostatnie porcje tlenu na ziemi, Begnar opadł na moje plecy.

– To było wspaniałe, maleńka! – klepnął mnie w pośladek.

– Wiem. Byłam tu razem z tobą – zgodziłam się z nim.

W sali teatralnej, która była świadkiem tysięcy wspaniałych spektakli, zabrzmiał śmiech Begnara. „Takiego występu jednak ta sala jeszcze nie widziała!” – pomyślałam, śmiejąc się razem ze swoim idolem.

– Aha. Mów mi Aleks – powiedział Begnar, kończąc się śmiać. – Lubię jak się tak do mnie mówi.

– Ok – zgodziłam się. – Ty mów do mnie…kochanie.

***********************************************************************

Tym castingiem wygrałam dużo więcej, niż rolę w tamtym filmie, za którą zresztą dostałam swoją pierwszą w życiu nagrodę aktorską. Za rolę drugoplanową.

Minęły cztery lata. Zmieniłam teatr i zaczęłam grać w nim duże lub główne role. Zagrałam w dwóch, kilkunastoodcinkowych, popularnych serialach. Moja twarz zdobiła okładki magazynów filmowych, telewizyjnych i kobiecych. Stałam się popularna.

Wygrałam jednak przede wszystkim Aleksa. Pamiętny finał castingu, miał dalszy ciąg w czasie kręcenia filmu. Mijały dni kolejne dni zdjęciowe, a Aleks coraz częściej zabierał mnie do swojego auta i kończyliśmy dzień w jego domu, przy kieliszku wina i doskonałej muzyce. A później… mrr, później było jeszcze lepiej.

Zostaliśmy razem, bez papierów i wizyty w kościele, ale dzień w dzień spragnieni siebie.

Tak, ta wygrana cieszyła mnie najbardziej.

***********************************************************************

Przez stojące w moich oczach łzy, patrzyłam na ogromną salę przede mną. Setki ludzi, niektórzy znani w całej Europie i świecie. Wzruszenie ścisnęło moje gardło. Swoim niedoskonałym angielskim powiedziałam do mikrofonu:

– Panie i panowie, dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do mojego sukcesu. Dziękuje moim rodzicom, którzy zawsze we mnie wierzyli i podtrzymywali na duchu, kiedy wydawało mi się, że z mojego aktorstwa nic nie będzie – spojrzałam w jeden, konkretny punkt na widowni. – Przede wszystkim jednak dziękuje tobie… Aleks. Za to, że będąc dla mnie kimś ważnym, stałeś się wszystkim.

Chciałam odejść od mikrofonu, ale cos sobie przypomniałam.

– Aha, i dziękuje ci za nasz pierwszy, wspólny casting, na wspomnienie którego robi mi się przyjemnie ciepło.

Usłyszałam oklaski i przebijający się przez nie, znajomy, potężny śmiech. Schodząc po wyłożonych czerwonym dywanem schodkach, mocno ściskałam w ręku błyszczący przedmiot. Złota Palma.

Cannes tego roku wydawało mi się wyjątkowo piękne.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Z prawdziwą przyjemnością przypomniałam sobie to opowiadanko i sprytne sztuczki pana Begnara:-) Jedno z moich ulubionych opowiadań Twojego autorstwa, Sinfulu.

Bardzo przyjemna droga do kariery:) Ciekawe, ile aktorek zdobywa tak pierwsze role! Ach, fajnie ma taki filmowiec…

Absent absynt

I aktorka ma nienajgorzej:D Devon

Dobry wieczór!

Na początek może *ostrzeżenie przed spoilerami w dalszej części recenzji* 😀

Mi osobiście "Jedna z dwustu" bardzo kojarzy się z innym tekstem Sinfula, "Narysuj moje pożądanie". Znowu młoda dziewczyna, "debiutantka" i doświadczony, utalentowany artysta, prędko wykazujący zainteresowanie bohaterką. Wciągający ją w swoją wyrafinowaną grę mającą na celu ostateczne uwiedzenie. Doświadczenie i dekadencja mieszają się z pewną naiwnością oraz ciekawością świata. Nie jest to bynajmniej zarzut – Autor stosuje wystarczająco dużo odmiennych elementów, by te dwie historie nie były swymi lustrzanymi odbiciami. A poza tym, warto mieć "swoje" motywy przewodnie. No i wreszcie: innymi swoimi tekstami Sinful udowadnia, że choć wraca do pewnych elementów, to jednak nie jest ich więźniem.

Jeśli chodzi o warstwę fabularną, zastanowiła mnie jedna rzecz: główna bohaterka bierze udział w castingu na postać drugoplanową. I w tym castingu, prowadzonym osobiście przez reżysera (bez udziału jakiegokolwiek staffu!) bierze udział 200 dziewczyn? Chyba przydałaby się jakaś preselekcja. Samo ich przesłuchanie musiałoby zająć z tydzień czasu. A pełen casting ile – miesiące? Rozumiem, gdyby takie środki były podejmowane, by wyłonić główną gwiazdę filmu. Ale to miała być postać drugoplanowa…

Poza tym zastrzeżeniem, nie mam większych zarzutów. Opowiadanie jest przyjemne w lekturze i ma sympatyczną koncepcję (jeśli odrzucimy polityczną poprawność nakazującą oburzyć się faktem, że pan reżyser wprowadza dziewczyny do filmowego świata drogą przez łóżko). No i co ważne – w kontekście publikowanych ostatnio na NE tekstów – kończy się happy endem.

Przeczytać warto – choćby po to, by skrócić sobie oczekiwanie przed kolejnym "Dantinem"!

Pozdrawiam
M.A.

Fajne opowiadanko! Cieszy i bawi, nawet gdy seksistowskie:D

Jaskier

Mnie zastanowiło jak przed drzwiami sali Begnar mógł widzieć twarz bohaterki stojąc z tyłu, tak że ona go nie widziała. I że czekające aktorki nie zamilkły po pojawieniu się reżysera tylko plotkowały w najlepsze. Potem już poniesiona historią nie zwracałam uwagi na ewentualne detale. I wcale nie miałam przekonania,że ta historia skończy się szczęśliwie… Wciągająca opowieść.

Bardzo przyjemna jest ta historia. Bez wielkich ambicji i pretensji, po prostu dostarcza rozrywki na podnadprzyzwoitym (a zarazem: mocno nieprzyzwoitym) poziomie 🙂

świetne opowiadanie, na najwyższym poziomie, genialne stopniowanie napięcia 🙂

Napisz komentarz