Magnetyzm IX (Ania)  3.75/5 (8)

18 min. czytania

Surogat

– Ty przeklęty wieśniaku, oddzwoń do mnie albo w końcu odbierz! – ryczy Baśka ze złością i rozpaczą do słuchawki. Wydzwania i wysyła do Arka esemesy już od tygodnia, a on ciągle milczy. Może jedynie nagrywać się na pocztę głosową. Tak jak teraz.

Czuje się bezsilna i nieszczęśliwa. Pal licho, że zemsta nie wyszła. Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Nie może o nim zapomnieć. O jego stanowczości. Zdecydowanym dotyku. Silnym uścisku. Władczej postawie. Pragnie go. Każda komórka jej ciała pragnie Arka. Przypomina narkomankę na głodzie. On jest heroiną. Potrzebuje go.

Cały czas chodzi nabuzowana, wilgotna i gotowa, jakby mógł czekać za rogiem, żeby dorwać ją i wymłócić. Chciałaby, żeby tak było, ale nie wie, czy jeszcze go spotka. Po tej durnej scence w holu. Dziecinnej. Co sobie w ogóle wyobrażała?! Wydymał ją jak żaden! Od razu powinna przewidzieć, że będzie za nim tęsknić!

Nawet nowa maskotka coś zauważyła, nie mogąc wyjść z podziwu dla stanu pobudzenia Baśki. Kubuś jest miły i zawsze chętny, ale zbyt słodki. Zdecydowanie przesłodzony! Zadbany, z dokładnie wydepilowaną klatą i równiutko przystrzyżonym zarostem łonowym, starannie ułożonymi włosami i mięśniami wypracowanymi na siłowni. Do tego solarium, drogie perfumy oraz idealnie białe zęby. Nie może patrzeć na jego pastelowo różowe i fioletowe koszule, krawaty, a nawet koszulki polo. No, ale nago wygląda po prostu bosko, musi to przyznać. Pieprzony Adonis!

Z myślą o swoim wymarzonym kochanku, kupiła kilka rzeczy. Wybitnie kurewski, czerwony gorset z półmiseczkami podtrzymującymi biust, ale go niezakrywającymi. Kabaretki w tym samym odcieniu. Idealnie do tego pasujące zamszowe szpilki na zabójczym wręcz obcasie. Czarny trencz na tyle długi, by mogła w nim poruszać się po ulicach. No i najważniejsze – ogonek, plug analny niemal identyczny jak ten, który Arek włożył w nią tamtej nocy. Robiąc zakupy czuła się bardzo zepsuta. Bardziej niż kiedykolwiek.

Wyobraża sobie wzrok Arka, jego dotyk i słowa, przypomina, jak wytknął jej, że zachowała się niczym zwykła dziwka. Wtedy zabolało, a teraz działa pobudzająco. Podnieca. Chce być jego dziwką – ubierać się jak dziwka, zachowywać jak dziwka, a nawet myśleć jak dziwka. Jego prywatna kurwa.

O zgrozo, niewiele brakowało, a w akcie desperacji przespałaby się z własnym przełożonym. Facet nie jest władczy i dominujący, raczej wulgarny i obleśny. Na szczęście, przynajmniej łysiejąc, zaczął obcinać się na krótko, zamiast nieudolnie tuszować niedostatki dłuższymi włosami dookoła. Kiedyś mógł być przystojny, teraz jednak szpeci go ogromny mięsień piwny. Nie ma nic przeciwko misiowatym facetom, całym takim nieco pulchnym, albo z niewielkim brzuszkiem, ale gigantyczne, odstające brzuszyska zazwyczaj ją odstręczają. Choć widocznie nie wtedy, gdy kontrolę przejmuje pizda.

Przez Arka nie mogła skupić się na pracy. Musiała więc zostać dłużej i dokończyć to, co cały dzień jej nie szło. Myślała, że jest sama, kiedy nagle z ciemności wyłonił się szef (a dokładniej szef szefa). Usiadł na biurku obok i zaczął pogawędkę o niczym. Od dawna miała wrażenie, że chce się jej dobrać do majtek, ale po raz pierwszy podjęła flirt. Na szczęście opamiętała się w porę, bo skończyłaby na kolanach z jego pytą w ustach. Mało brakowało.

Uciekła stamtąd, udając, że spieszy się na ważne spotkanie. Wygłodniała cipa boleśnie pulsowała. W windzie z trudem powstrzymała się przed dotknięciem jej, popieszczeniem chociaż przez chwilę. Zaciskała jedynie uda, próbując powstrzymać swoje mokradełko od wylania, ale było już za późno. Majtki nadawały się do wyżymania, a śliska wilgoć oblepiała górę nóg.

Powolnym, dostojnym krokiem dotarła do samochodu zaparkowanego na parkingu podziemnym, ale gdy tylko zasiadła za kierownicą, pozwoliła sobie na chwilę zapomnienia. Podciągnęła spódniczkę i przez cienki materiał bielizny zaczęła się masować. Szybko i mocno. Niecierpliwie. Już wystarczająco długo musiała czekać na spełnienie!

Teraz, bezmyślnie gładząc włosie swojego nowego, jeszcze nierozpakowanego, ogonka, zastanawia się, co z nim zrobić, jeśli nie przyda się na spotkanie z Arkiem. Do czego i z kim można go wykorzystać? Kto mógłby odegrać odpowiednią scenkę? Z jakiegoś powodu Baśce wydaje się, że słodki Kubuś wolałby, żeby zapakowała zabawkę w jego tyłek niż we własny, postanawia jednak dać mu szansę.

Późnym wieczorem stroi się na wyjście. Swoje długie, zgrabne nogi obleka w wyuzdaną siateczkę pończoch. Zakłada gorset uwodzicielsko opinający płaski brzuch i unoszący nieco bujne piersi. Włosy związuje wysoko w kucyk – w sam raz do szarpania. Oczy maluje mocno, w modnym ostatnio stylu smoky eyes. Usta przeciąga krwiście czerwoną pomadką, tą samą, której użyła w dniu urodzin Ewki. Ulubionymi perfumami spryskuje nie tylko nadgarstki i szyję, ale też wzgórek łonowy i zgięcia kolan. Paznokcie u rąk i u nóg pomalowała już wcześniej.

Przegląda się w lustrze, zadowolona z efektu. Z takim lookiem nadawałaby się na wystawę w amsterdamskiej dzielnicy Czerwonych Latarni. Chętnych pewnie by nie zabrakło. Przymierza trencz. Pasuje idealnie, nadając całości bardziej tajemniczy, mroczny wygląd. Zawsze połączenie czerwieni i czerni uważała za niezwykle zmysłowe. Wyrafinowane. Zwykle wybrałaby czarne buty i gładkie, czarne pończochy, ale nie tym razem. Tym razem ma być wulgarnie, obscenicznie, a nie stylowo czy elegancko.

Zdejmuje płaszczyk. Materiał ociera się o sterczące sutki. To przyjemne i jednocześnie drażniące uczucie. Nagle zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest pobudzona, jak jej spragnione mężczyzny ciało reaguje na same przygotowania. Przejeżdża dłonią po swojej jedwabiście gładkiej Łysej Górze. Tak, zdecydowanie chce poczuć się dziś traktowana przedmiotowo. Chce zostać upokorzona. Zdominowana. Pragnie poddać się silniejszemu od siebie.

Mimo, że tego akurat nie planowała, zakłada na szyję obrożę. Zwykłą, kupioną w sklepie zoologicznym, co dodatkowo dodaje pikanterii. Zapięcie przesuwa do tyłu, kółeczko do przypięcia smyczy eksponując z przodu, dokładnie pośrodku, niczym drogocenny medalion. Jest już prawie gotowa. Prawie. Został jeden, najważniejszy element – ogonek.

Mimo podniecenia, wie, że nie będzie łatwo. Zatyczka jest ogromna, pamięta ból, jaki towarzyszył wkładaniu podobnej, tamtej pamiętnej nocy, na urodzinach Ewki. Nie wie, czy sama da radę, choć bardzo tego chce. Chce stać się suką. Dla siebie. Dla własnej, perwersyjnej przyjemności.

Myje dokładnie zabawkę i wyciera do sucha. Krew w żyłach śpiewa, a gilgotka aż prosi się o odrobinę czułości. Dostanie ją, ale jeszcze nie teraz. Rozstawia nogi. Rozchyla bujne pośladki. Palcem odnajduje drugi otworek. Jest śliski od soków sączących się z podekscytowanej fifki, ale zaciśnięty. Zawarty. Ostrożnie rozchyla go, wsadza koniuszek palca. Długie paznokcie utrudniają nieco zabawę, ale jest zbyt zdeterminowana, by się poddać.

Lubi zabawy analne. To znaczy bez przesady z tym uwielbieniem. Pozwalała penetrować swój tyłek, ale tylko partnerom raczej skąpo obdarzonym przez naturę. Jedynie Arek wsadził tam coś równie wielkiego. Lubi też lewatywy. Zrobiła sobie wcześniej. Solidną. Z użyciem specjalnej końcówki do prysznica. Dopiero po takim zabiegu czuje się czysta, naprawdę schludna, i dużo lżejsza.

Smaruje lubrykantem zatyczkę, rozsmarowuje go też wokół swojego odbytu. Nie żałuje nawilżenia, wie że to podstawa. Wtłacza żel do środka. Jednym palcem. Dwoma. Jej ruchy są coraz śmielsze i coraz głębsze, a ciało się rozluźnia, ustępuje. Jest dobrze. Aż za dobrze. Nie chce teraz dojść, zepsułaby zabawę. Przerywa więc na chwilę i przymierza się do włożenia w siebie tej wielkiej, czerwonej zabawki.

Próbuje ją wepchnąć na stojąco, ale obła końcówka ślizga się po kroczu, nie wnika ani o milimetr do środka, silikon elastycznie ugina się, nieco spłaszcza, odgina. Jest zła. Zdeterminowana. Podniecona. Powoli zaczyna się pocić. Nie ustępuje jednak. Celuje dokładniej. Intruz wchodzi. Sama końcówka obłego stożka. Nieco więcej. I jeszcze więcej. Aż ból staje się nieznośny. Tępy. Rozpierający.

Przerywa. Z rezygnacją patrzy na tę olbrzymią rzepę. Wie, że to jeszcze nic. Najgorzej będzie podczas wyjmowania, chyba że Kuba wykaże się wyczuciem i wysunie zabawkę płynnym ruchem tuż przed orgazmem. Inaczej będzie wyć z bólu. Przez chwilę ma wątpliwości, czy na pewno tego chce. Ale przecież chce!

Postanawia spróbować inaczej. Usiąść. Obiema rękami przytrzymuje niesforną zabawkę, dociskając ją do półki przy wannie i zginając nogi, powoli opuszcza się na nią. Przez chwilę jest przyjemnie, wręcz oszałamiająco dobrze, ale zaraz potem się zaczyna. Rozpieranie, ból, jakby delikatna tkanka u wejścia miała się rozedrzeć, jakby tyłek miał pęknąć na pół. Zaciska zęby i napiera mocniej. W końcu pośladki spoczywają na zimnej powierzchni kafelek. Kojąco zimnej. Cała jest mokra, kropelki potu wystąpiły nawet na czole, ale rozpiera ją duma. Udało się!

Musi chwilę odpocząć, oswoić się z uczuciem wypełnienia, z tym jak ten twardy przedmiot zachowuje się wewnątrz odbytu. Robi sobie mocnego drinka. Pierwszego tego wieczoru. Wypija duszkiem. Alkohol zazwyczaj pomaga się rozluźnić. Może nawet szkoda, że nie napiła się wcześniej. Na znieczulenie. Nie pomyślała o tym.

Wzywa taksówkę. Ma podjechać za dziesięć minut. Myje zęby. Poprawia makijaż. Podmywa się, pozbywając się nadmiaru lubrykantu. Zakłada trencz i szpilki. Ponownie przegląda się w lustrze. Włosie ogonka nieznacznie wystaje spod czarnego materiału, ale tak nieznacznie, że sprawia wrażenie dziwacznej ozdóbki.

Nie bierze torebki. Klucze i kilka banknotów wrzuca do kieszeni. Kiedy schodzi na dół, samochodu jeszcze nie ma. Ładna pogoda sprawia, że dziwnie wygląda w swoim płaszczyku, wśród lekkiego puchu owocujących topoli, odrobinę przypominającego śnieg.

Nie czeka długo. Taksówkarz jest młody, przystojny i uśmiechnięty. Pewnie bierze Baśkę za dziwkę, ale nie daje tego po sobie poznać. Oj, a ona chciałaby zostać wywieziona gdzieś w las i przeleciana na masce. Szybko. Brutalnie. Zwierzęco. Na samą myśl o jego silnych ramionach, przechodzi ją przyjemny dreszcz. Jest zdecydowanie większy niż Kubuś, bardziej męski i nieokrzesany. Owłosiony. Z kilkudniowym zarostem. Pachnący tanią wodą po goleniu.

Przypomina sobie historię, którą słyszała o petersburskich taksówkarzach. Biedactwa są ponoć molestowane przez klientki i domagają się zmian w rosyjskim prawie – chcą, aby mężczyźni również mogli być uznawani za ofiary gwałtu, bo póki co odpowiednie przepisy mówią wyłącznie o pokrzywdzonych płci żeńskiej. To się nazywa dyskryminacja!

No, ale tego przystojniaczka chętnie sama by trochę pomolestowała, choć gdyby miała wybór, zdecydowanie wolałaby, żeby to on napastował ją. Już sobie wyobraża jak gasi silnik w ciemnym zaułku. Jak każe jej wysiąść. Zdjąć płaszcz. Jak głośno komentuje kurewski strój, zwisający niemal do kolan ogonek i gotowość. Każe oprzeć się o ścianę. Klepie w tyłek. I bierze. Podobnie jak Arek. Aż nazbyt podobnie.

Otrząsa się. Są już na miejscu. Płaci. Gotówką. Wolałaby zapłacić w naturze, ale trudno, nie można mieć wszystkiego, na górze czeka na nią chętny i gotowy facet.

Szybkim krokiem wchodzi na trzecie piętro. Puka. Kuba otwiera. Trochę za długo gapi się, zanim wpuszcza ją do środka. Minę ma zdziwioną. Mile zaskoczoną? Ubrał jasne spodnie od garnituru i wpuszczoną w nie koszulę w kolorze lila. Jest bosy. Bez skarpetek i krawatu. Dwa górne guziki koszuli ma rozpięte, a rękawy podwinięte do łokci. Świeży i pachnący, uśmiecha się nieśmiało.

– Ładnie wyglądasz – mruczy jej niemal prosto do ucha. Przylepiec! Jak zwykle. Kiedy pomaga jej zdjąć płaszcz, Baśka rozgląda się po pokoju. Zasłonił okna. Zapalił świece. Zadbał o przyjemny zapach i nastrojową muzykę. Przygotował szampana i truskawki (już wyszypułkowane!), a nawet bitą śmietanę.

– Dzięki. – Spogląda na niego. Nagle czuje się jak w zupełnie innej bajce. On przygotował się na przyjęcie księżniczki, a przyszła tania kurewka. Wzdycha. Nie tego chciała. Wyobrażała sobie, że gdy tylko przekroczy próg, rzuci się na nią niczym wygłodniałe zwierzę. Ale czemu tym razem miałby to zrobić, skoro nie robił tego nigdy wcześniej, zawsze cierpliwy i dokładny w swoich pieszczotach, jakby realizował zalecenia podręcznika? Krok po kroku. Zgodnie z instrukcją.

– Łoł. – Kuba mruga, najwyraźniej nie wierząc własnym oczom. Odsuwa się nieco. – A co to? – Łagodnym gestem unosi włosie ogonka i pochyla się, by zobaczyć do czego jest przymocowany. – Fajne – dodaje po chwili, ale puszcza go, zamiast dalej się bawić. Zamiast szarpnąć. Pokręcić. Przytula się do niej od tyłu. – To też jest fajne – szepcze jej do ucha, biorąc w dłonie pełne piersi, delikatnie unosząc je i gładząc. Zdecydowanie zbyt delikatnie! Czuje, co prawda, jak nabrzmiały chojrak przylega wysoko do pośladków, ale to za mało. Chciałby czuć, jak on płonie, jak poddaje się namiętności, widzieć, że nie może wytrzymać.

– Ale to nie pasuje. – Kuba dotyka obroży. – Powinnaś nosić kolie z diamentami, nie coś takiego.

Pozwala mu ją rozpiąć i zdjąć, ale później wyrywa się z objęć. Jest rozdrażniona. Zawiedziona. Rozczarowana. Wchodzi do salonu, kołysząc przy tym wyzywająco biodrami. Jeszcze trochę i z suczki zmieni się w dominę! Wzdryga się na samą myśl.

– No chodź do mnie. – Dogania ją i łapie za ramiona. – O co ci chodzi? Czego ty chcesz? – Patrzy Baśce badawczo w oczy.

– Żebyś choć raz zachował się jak prawdziwy mężczyzna – syczy mu jadowicie prosto w twarz. Kuba na moment zamiera. Zaskoczony? Zdruzgotany? Niepewny? Po chwili jednak chwyta ją za kark i mocno wpija się w usta. Ta pieszczota jest stanowcza i zdecydowana. Gdyby nie fakt, że kończąc pocałunek, znowu szuka w jej spojrzeniu akceptacji, uznałaby, że o to właśnie chodziło. Wątpi, by się udało. Coraz bardziej. Jest rozczarowana.

On, chłopięco bezradny, otwiera szampana. Chyba drogiego. Baśka nie zna się, ale trunki pite u Kuby nadzwyczaj jej smakują. Napełnia kieliszki. Jeden podaje dziewczynie. Siadają na kanapie. Między nimi ląduje miseczka truskawek, najwyraźniej starannie wyselekcjonowanych. Pedant jeden!

– Naprawdę podoba mi się twój strój – mruczy zmysłowo.

– A mi twój nie. – Werbalizuje swoje niezadowolenie. Niepotrzebnie, cała postawa wyraża emocje.

– Co konkretnie? – pyta autentycznie zainteresowany. Jest zła na niego, na siebie, na swoją głupotę, ale ostatecznie stwierdza, że w tym przypadku lepiej postawić na szczerość.

– Wolę mniej formalny – mówi już znacznie spokojniej – i ciemniejsze barwy. Facet w różowym zawsze kojarzy mi się gapowato.

Powstrzymuje go gestem przed zaoponowaniem. Domyśla się, co chce powiedzieć – po pierwsze, że to fiolet a nie róż, a po drugie, że taka jest moda. W dupie ma modę! Zresztą na seksrandkach mógłby być po prostu nagi, w szlafroku albo w ręczniku przepasanym przez biodra.

– Lepiej byś się rozebrał. – Powoli zaczyna godzić się z losem. – Bez ciuchów wyglądasz całkiem dobrze. – Uśmiecha się do niego leniwie. Mężczyzna odpowiada tym samym. Z pewnym wahaniem wstaje i bardzo powoli wyciąga koszulę ze spodni. Rozpina guziki. Zdejmuje ją. Starannie wiesza na oparciu krzesła.

Oczy Baśki cieszy harmonijnie zbudowana klatka piersiowa, umięśniona ale nie przesadnie napompowana. Prężące się muskuły. Szerokie ramiona. Sylwetka bez choćby grama zbędnego tłuszczu. Zadbana. Na swój sposób elegancka. I choć nie lubi mężczyzn przesadnie skupionych na swoim wyglądzie, musi to docenić. Złocisty kolor jego skóry. Jej gładkość – niemal kobiecą. Włosy w pięknym odcieniu blond (bez wątpienia farbowane). Czy choćby brwi zbyt kształtne, by mogła wierzyć, że nietknięte ludzką ręką.

Rozpina pasek. Wysuwa go ze szlufek. Zdejmuje spodnie. Cóż. Pod spodem ma slipy Calvina Kleina. Oczywiście różowe. Obcisłe, z grubą gumką, w innym kolorze mogłyby być całkiem sexy. Nawet fioletowe, ale na Boga nie różowe! Zamyka oczy, żeby nie widzieć tego koszmarku. Otwiera je dopiero, gdy Kuba dźga ją sterczącym zaganiaczem w twarz, ewidentnie dobijając się do soczyście czerwonych ust.

Całkiem nagi wygląda zdecydowanie lepiej. Bez szczególnego zapału chwyta w dłonie jego żołnierzyka, rozchyla wargi i wsuwa sobie między nie czubek. Jest sterylnie czysty, pozbawiony zapachu i smaku, ale przynajmniej przyjemnie sztywny. Jego właściciel nie wbija go głębiej, nie chwyta za włosy, po prostu oddaje się jej.

Sama bierze głębiej, zasysając i obejmując mocno. Podniecenie wraca. Kuciapka znów produkuje wilgoć. Zastraszające ilości wilgoci! Wulwa nabrzmiewa, uwrażliwia się, sutki twardnieją, a piersi puchną w oczekiwaniu. Spragniona chwyta jego dłoń i kładzie ją sobie na głowie. On zdaje się nie rozumieć. Po chwili jednak czuje szarpnięcie. Podchwycił!

Nieco nieśmiało nadaje rytm ruchom głowy dziewczyny, wwiercając się z każdym pchnięciem coraz głębiej w usta. Jego świder jest chudy, ale długi. Wchodzi do gardła, dławiąc ją, ale nie dusząc. Główkę ma raczej małą i słabo odznaczającą się od reszty, nigdy nie purpurową, raczej brązowawą, już tak dobrze jej znaną i przez to może nudną.

Zabawa nie trwa długo. Puszcza ją. Wysuwa się z ust. Usadza Baśkę na kanapie, a może raczej kładzie, rozszerzając nogi na boki. Przygląda się soczystej brzoskwince, takiej rozkwitniętej i gotowej. Przejrzałej. Kapiącej słodyczą.

Ruchy Kuby są łagodne i nienachalne. Zdecydowanie zbyt grzeczne! Zaciska nogi, chcąc tym sprowokować chłopaka, ale on tylko zaczyna gładzić i całować skórę przez oczka kabaretek. Odpycha go, a on spolegliwie odsuwa się, po czym klęka przed nią. Baśka zerka wrogo. Wojowniczo. Zadziornie. Kompletny głąb!

– Rety, Kubuś! Trochę werwy. – Wzdycha ciężko. Tak bardzo chciałaby teraz odnaleźć w nim dzikiego zwierza, neandertalczyka ciągnącego samicę za włosy do jaskini, a on tymczasem jest boleśnie poukładany i spokojny. Seks z nim przypomina czasem grę strategiczną. To cud, że ich zbliżenia nie są za każdym razem identyczne. – Mógłbyś choć udawać, że masz na mnie ochotę? – pyta prowokacyjnie.

– Mam. – Wskazuje swojego prężącego się przyjaciela.

Ma! Baśka przeklina w myślach swoją głupotę. Nie wystarczy mieć dzidy między nogami, trzeba jeszcze umieć z niej korzystać!

– Wolałabym poczuć. Dosadnie i dogłębnie – dodaje z naciskiem. – W sobie.

Na te słowa chłopak się uśmiecha – inaczej niż zwykle, może nawet odrobinę łobuzersko. Przez myśl przechodzi jej, że on te wszystkie ceregiele traktuje jak przykry obowiązek, który trzeba odbębnić, zanim dozna się zaszczytu przestąpienia złotej bramy. A niech go! Ma już kilka lat i powinien nauczyć się czegoś o kobietach.

Przyciąga swoje nogi mocno do tułowia i rozszerza płatki orchidei, teraz tak gładkiej i miłej w dotyku, a dzięki temu również bardziej wrażliwej. Niech patrzy! Niech pragnie! Niech się w nią wbije! Ugodzi ją! Nie musi prosić, ani ponaglać. Kuba niemal natychmiast klęka i zatyka wilgotną dziurkę swoim korkiem. Robi to sprawnie, z wyczuciem, wślizguje się łagodnie, ale głęboko.

– Taaaaaaaak – z ust Baśki wydobywa się cichy jęk. – A teraz pieprz mnie – prosi błagalnie.

Mężczyzna chwyta ją pod kolanami, zginając w pół tak mocno, jak jest to tylko możliwe. Niczym zahipnotyzowany patrzy na węża znikającego w jej jaskini i metodycznie, powoli wykonuje ruchy frykcyjne służące jednemu – przyjemności. Mości się w niej wygodnie, wypełniając do granic. Jego przyrodzenie ociera się przez cienką przegrodę o wielkie i twarde „coś” tkwiące w kobiecym dupsku. Nie sądził, że będzie równie rozkosznie. Ciasnota i twardość. Ona też nie. To prawie tak, jakby była rżnięta na dwa baty. Zabawka pod wpływem jego ruchów nieco przesuwa się i kręci, doprowadzając ją do szaleństwa. Ilość doznań przekracza możliwości percepcji. Poddaje się temu. Chłonie.

On zapatrzony w jej szkliste oczy i rozchylone usta, opada na nią mocniej, przygniatając znacznym ciężarem ciała, w swoje wypielęgnowane dłonie chwyta kołyszące się piersi. Miękkie. Pełne. Kobiece. Ugniata je. Tarmosi. Delikatnie trąca sutki, dumnie sterczące w jego stronę. Pochyla się i jedną brodawkę bierze do ust. Pieści ją językiem, a ona rośnie jeszcze bardziej. Nabrzmiewa.

Baśka wije się i jęczy, próbuje dobijać biodrami do niego, żeby wchodził jeszcze głębiej, ale jej ruchy są nieskoordynowane. Ograniczone. Spazmatyczne. Jej świat kończy się i zaczyna między nogami, sprowadza do przyjemnego swędzenia, które tylko męski członek może ukoić. Czuje go we właściwym miejscu, właśnie tam gdzie trzeba. Żeby tylko ocierał się o nią trochę mocniej, żeby tylko robił to nieco szybciej…

Kuba zamiast przyspieszyć, sadystycznie zamiera. Obejmuje ją i zmienia pozycję. Teraz on siedzi na podłodze, a ona na nim, z nogami i rękami owiniętymi wokół niego. Spragnione, kobiece ciało samo odnajduje rytm, wykonuje okrężne ruchy, pełne pasji i zapamiętałe. Nabrzmiały dzyndzelek ociera się o niego, o drapiące futro i choć nie może nabić się na pal tak mocno, jakby chciała, nagle przeszywa ją dreszcz rozkoszy. W konwulsjach dalej próbuje robić swoje, ale nie potrafi. On wychodzi naprzeciw. Pomaga.

I choć przyjemność była wielka, obezwładniająca, Baśka wcale nie ma dosyć. Chce jeszcze! Nienasycona. Zmęczona, ale nadal głodna. Nie pozwalając, by jego brykający tygrysek wypadł z środka, pochyla się do tyłu i powoli opada na podłogę, ciągnąc go ze sobą.

Kuba kładzie się na niej, wracając do swojego wcześniejszego, monotonnego rytmu prostych pchnięć. Pozwala mu na to, początkowo obojętna. Pulsowanie orgazmu sprawiło, że mocniej czuje zatyczkę, jest jej bardziej świadoma, a ta świadomość przypomina o tym, jak perwersyjna jest, jak zboczona. Próbuje sobie wyobrazić, co on mógł o niej pomyśleć. Do tej pory ich spotkania były dość przewidywalne i bez polotu, seks dobry, ale nie wyrafinowany. A może da się z niego wycisnąć więcej? Na samą myśl o potencjalnej przemianie coś głęboko w niej drga, przełącza się. Znów potrzebuje więcej!

Jedną ręką odpycha Kubę od siebie, a drugą sięga do guziczka, wymęczonego, ale nadal przyjemnie nabrzmiałego. Chłopak sadowi się wygodnie między jej nogami. Klęka. Wie, że ona to lubi. Wie, że tak jest głębiej. Jej pośladki szczelnie przylegają do męskiego podbrzusza, więc może wchodzić w nią aż po same jaja. Obijać się. Wyprostowane nogi opierają się o brzuch i klatę, a złączone stopy, nadal obute w czerwone szpilki, znajdują się na wysokości twarzy. Leży przed nim taka oddana i bezwolna, ubrana wyzywająco, z wulgarnie rozmytym makijażem i rozwartymi ustami, jakby wypełnienie dwóch otworów nie wystarczyło, jakby potrzebowała poczuć go jeszcze w trzecim. Chętnie wsadziłby jej palce w usta, ale teraz wszystkie wbijają się w biodra, podtrzymując dziewczynę przy zawziętych, dogłębnych ruchach. Niech poczuje, jak bardzo jej pragnie! Dosadnie i dogłębnie – tak jak chciała.

– Dobrze? – pyta, a ona tylko coś mruczy. – Tego chciałaś? – Jest coraz bardziej zdyszany i zmęczony, ale dumny z siebie, z tego że ona szybko doszła i być może dojdzie ponownie. Zazwyczaj to zabierało znacznie więcej czasu. – Czujesz się solidnie wypełniona? Bo ja czuję, że jesteś bardzo ciasna – mówi z trudem, jakby dobiegał właśnie do mety maratonu albo wchodził na najwyższy szczyt.

Przerywa. Nagle i niespodziewanie wychodzi z niej. Widocznie był już blisko. Zbyt blisko jak na jego standardy. Zawsze zdyscyplinowany. Gotów do poświęceń dla maksymalizacji przyjemności.

Bez słów odwraca ją i opiera o kanapę. Zaczyna gładzić wypięty tyłek. Szturchać ogonek. Jest wyraźnie zaciekawiony jej reakcjami. Baśka natomiast ani na chwilę nie porzuca swojego klejnocika. Rozpalona i gotowa oddać mu się na wszelkie sposoby.

– Mogę to wyjąć? – Kuba pyta, szarpiąc lekko za włosie.

– Mhhhhh – mruczy.

– A jak to wyjmę, będę mógł włożyć tam coś innego? – zmysłowo szepcze jej do ucha, gładząc przy tym plecy.

– Mhhhhh. – Najwyraźniej nie zamierza rozmawiać, ale daje mu przyzwolenie.

Świadom zagrożeń, ale też niezwykle podekscytowany (nigdy jeszcze nie pozwoliła mu na zabawy analne) kładzie się pod nią, by możliwy dyskomfort złagodzić lizaniem najczulszych miejsc. Muska wargi językiem, przygryza je lekko. Jej zapach jest oszałamiający. Dusząco mdły. Mocny. Skuteczniejszy niż jakikolwiek afrodyzjak. A co najważniejsze, ona reaguje na jego pieszczoty. Lubi słuchać, jak cichutko popiskuje, jak mruczy i jęczy; lubi, gdy mimowolnie zaczyna kręcić biodrami i domagać się więcej. Cholerna nimfomanka!

Chwyta oburącz wystającą końcówkę zabawki. Pociąga lekko. Czuje opór, ale ona nie protestuje, ciągnie więc mocniej. Po chwili plug wysuwa się. Ciałem kobiety wstrząsa spazm i w tym samym momencie wydaje z siebie cichy krzyk. Kuba przytula ją, chce ukoić ból, chce, by ochłonęła, zanim użądli ją w dopiero co odkorkowaną dziurę.

Baśka z oddaniem przyjmuje jego pieszczotę, bliskość i wsparcie. Docenia to. Podświadomie. Szybko jednak dochodzi do siebie i zaczyna ocierać się, przesuwać jego głowę z powrotem niżej. Niecierpliwa i głodna pieszczących ust. Tam, na swoim czółnie.

Cierpliwy i wyrozumiały daje jej więcej przyjemności. Całuje i liże, palcami błądząc po wilgotnym rowku, gładząc różowiutkie słoneczko. Ona rozluźnia się, coraz bardziej zapomina w swoich doznaniach, w rozkoszy, która narasta i narasta, starając się zawładnąć nie tylko ciałem, ale też duszą. Jego palce sprawnie wślizgują się do środka sondując. Przygotowując.

Kuba wyczuwa odpowiedni moment. Wysuwa się spod niej. Czubkiem penisa zagarnia obfitą wilgoć ze szparki na drugą dziurkę, tak ponętnie wystawioną na jego widok, taką słodką i jeszcze niezdobytą. Przynajmniej przez niego. Wie, że przeszłość kochanki jest bujna, ale nie lubi o tym myśleć. Sam ma pewnie równie dużo grzeszków na sumieniu (swoją drogą o tym też nie lubi myśleć).

Napiera. Ubóstwia tę ciasnotę, to przedzieranie się przez ucho igielne, ale nade wszystko lubi uczucie robienia czegoś wbrew naturze, zakazanego, bardziej niż niegrzecznego. Tylko w ten sposób czuje, że kobieta naprawdę mu się oddaje, że całkowicie mu ufa. Tylko wtedy wierzy, że może stworzyć związek, przez ten krótki moment wdzierania się przez jej tylne wrota. Kuchennym wejściem.

Baśka natomiast ceni silne doznania, połączenie bólu niemal nie do zniesienia z równie nieznośną przyjemnością. Nie wiąże tego z zaufaniem czy intymnością. Nieraz szła na żywioł i robiła to z nowo poznanym mężczyzną. Może i nawet rozczarowała się raz czy dwa, ale nigdy nie żałowała.

– Głębiej! – żąda, czując w sobie jedynie żołądź. – Chcę, żeby twoje jaja obijały się o mnie! – mówi na bezdechu, rozgrzana i może na swój sposób oddana mu.

Z przyjemnością wykonuje rozkaz, umieszczając w niej niemal cały swój przyrząd wiertniczy. Żeby dotrzeć jeszcze głębiej, odsuwa dziewczynę nieco od kanapy i mocno dociska do ziemi. Zgięta i wypięta jest łatwiejszym celem. Zdecydowanie łatwiejszym i do tego unieruchomionym!

Wrzeciono, obejmowane mocno ze wszystkich stron, niecierpliwi się coraz bardziej. Przyspiesza, dążąc do nieuniknionego. Ona rozkosznie jęczy, chętnie oddając swoje ciało, godząc się na wszystko. Kuba pod wpływem impulsu unosi się, pozwalając jej swobodnie uklęknąć. Jedną dłonią chwyta kucyk, a drugą łapie za biodro. Baśka nadziewa się na chuja aż do oporu, kręcąc przy tym tyłkiem. Robi to szybko i gwałtownie, pod jego dyktando, bawiąc się przy tym swoją łaskotką.

Nie mogąc już powstrzymać żądzy, dochodzi pierwszy, rozpierając się i pulsując w jej wnętrzu, zalewając je gorącym nasieniem. Ona, jakby tylko na to czekając, zaczyna zaciskać się mocniej na malejącej krewetce. Krzyczy, a potem bezwładnie opada na dywan. Nie wydymał jej tak, jak sobie wymarzyła, ale i tak zobaczyła gwiazdy.

Z wdzięcznością wtula się w Kubę. Teraz czuje jego pot i naturalny zapach, już nie jest po prostu czysty i zadbany, jest zadowolonym samcem potrzebującym odpoczynku po przerzuceniu kilku ton węgla.

Nim zasną spleceni ze sobą, przenosi ją na łóżko i ostrożnie rozbiera. Najpierw buty, potem pończochy (układa je starannie), a na końcu ten wyuzdany, czerwony gorset. Prosi, by jeszcze kiedyś go założyła. Kładzie się obok. Szybko zasypia i, o zgrozo, chrapie.

Przejdź do kolejnej części – Magnetyzm X

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Ten odcinek sprawia wrażenie kolejnego ozdobnika. Akcja rozmywa się i w zasadzie stoi w miejscu. Mam nadzieję, że z czasem Autorka powiąże te wszystkie wątki. Powoli zaczynam bowiem gubić się trochę w relacjach erotycznych pomiędzy bohaterami. Czyżby polskie wydanie „Seksu w wielkim mieście?” W tym wypadku Wrocławiu, skądinąd bardzo ładnym i miłym miejscu do życia.

I tu mnie masz! Uwielbiam podobne ozdobniki!
„Seksu w wielkim mieście” nie znam, więc nie jestem w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć… Niemniej, bez względu na to jak meandruje opowieść, ostatecznie jest opowieścią o Ewie i Mateuszu, do pozostałych bohaterów nie musisz się przywiązywać 😉

Ale ja właśnie przywiązałem się do Ewy (księżniczki z bajki) oraz Mateusza (kopciuszka) i głodny jestem ich obecności w opowieści. Baśka zwyczajnie mnie irytuje. Sama nie wie, czego chce, nic więc dziwnego, że tego nie dostaje. Ale może tak właśnie miało być? Pozdrawiam
PS. Ładna ilustracja tego odcinka. 😀

Więc następna część to coś zdecydowanie dla Ciebie – mniej seksu, więcej kopciuszka 😉

W długotrwałych, stabilnych związkach ludzie ze sobą nie rozmawiają szczerze o seksie. To ponoć dość częsty problem. Nie powinno się go automatem przenosić na każdy inny typ związku. Nie jest dla mnie wiarygodna sytuacja opisana w tym odcinku, że Baśka nie potrafi wytłumaczyć Kubie, co preferuje, czego chce, a Kuba nie potrafi zapytać. Związek jest przelotny, oboje mają bogatą przeszłość i pewnie równie bogatą przyszłość. Tacy ludzie albo rozmawiają i próbują osiągnąć swój cel czyli jak najpełniejszą satysfakcję albo się zniechęcają i szukają bardziej odpowiedniego partnera. Stąd mój jedyny zarzut dotyczy właśnie braku komunikacji, tego, że Baśka wszystkie swoje potrzeby i frustracje roztrząsa w sobie zamiast je wyartykułować. Rzuciło mi się to w oczy przy pierwszym czytaniu i później już nie zmieniłem zdania.
Plusem jest dużo cukru w tym odcinku. Natomiast czy zawartość cukru w cukrze (cytując postać z filmu Poszukiwany, poszukiwana) jest wysoka, czyli czy erotyka jest wystarczająco sprawnie napisana to już kwestia indywidualnych gustów. Ja nie narzekam.
Uśmiechy,
Karel

Ja, Karelu, stawiam natomiast tezę, że ludzie generalnie za mało rozmawiają szczerze i poważnie o seksie. Z partnerami – stałymi czy to przelotnymi – przyjaciółmi, dziećmi, rodzicami… Takie rozmowy pozwoliłyby zażegnać wiele problemów, pozbyć części kompleksów, lepiej korzystać z życia 🙂

Sytuacja być może jest mało wiarygodna, ale w gruncie rzeczy nie znamy historii tej relacji, nie wiemy jak długo trwa ani kiedy się zakończy. Być może właśnie dopiero teraz Baśka próbuje po raz pierwszy zakomunikować swoje potrzeby, a Kuba potrzebuje chwili, żeby zrozumieć wysyłane komunikaty. Niestety jest coś w tym, że kobiety unikają mówienia pewnych rzeczy wprost, mężczyźni natomiast nie lubią być zmuszani do czytania im w myślach (przyznam, że wcale się nie dziwię).

Cukier w tej części bez wątpienia był najważniejszy, miło więc słyszeć, że niektórych usatysfakcjonował 🙂

Pozdrawiam

Ania

Napisz komentarz