Nóżka spółka z o. o. (seaman)  3.83/5 (19)

26 min. czytania

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 30 czerwca 2013 roku.

Marta dotarła do pracy lekko spóźniona. Szybkim krokiem przemierzyła pusty korytarz i weszła do swojego pokoju.

– Cholerne korki – mruknęła tonem wyjaśnienia do Malwiny i Jacka.

– Nam się nie tłumacz, stary cię szukał – koleżanka rozłożyła ręce. Ruchem głowy wskazała ścianę, za którą znajdował się pokój kierownika miejskiej placówki Sanepidu, pana magistra (jak kazał się tytułować) Jakuba Wolskiego.

Brrr. Aż się wzdrygnęła na myśl o przełożonym. Obleśny typ, karierowicz i szuja. Cóż, takie życie.

– Zróbcie mi kawkę, kochani, zaraz wracam – powiedziała, ściągając płaszcz. Poprawiła zmierzwione wiatrem włosy, przygładziła materiał spódniczki i, chcąc mieć tę nieprzyjemność już za sobą, energicznie wyszła na korytarz.

Oczywiście, zaraz w drzwiach musiała wpaść na Wolskiego. Oczywiście, musiał nieść tę swoją przeklętą kawę – mocną, sypaną siekierę, zawsze zaparzaną w obrzydliwej, pożółkłej szklance. Jak zwykle, napełnił szklankę po same brzegi i teraz charakterystycznym, posuwistym krokiem powolutku – a raczej: poooowoluutku – zmierzał do swojego biura, pocąc się przy tym, jakby dźwigał na plecach Syzyfowe brzemię.

No i, oczywiście, śmierdząca, gęsta kawa wylądowała na jej biuście. A właściwie na nowiusieńkiej, kupionej za gruby szmal koszuli od Tommiego. A to jeszcze gorzej. Niech go, kurwa, pogniecie, szmaciarza – pomyślała, widząc jak
gorący, ciemny płyn bezpowrotnie niszczy jej wspaniały nabytek. Bardziej na myśl o tym, że mogłaby się poparzyć, niż pod wpływem gorąca odskoczyła do tyłu, wpadając na drzwi. Wolski, w typowym dla siebie stylu, zachował się jak na eleganckiego mężczyznę przystało.

– Gdzie pani mi tu włazi! – wrzasnął na całe gardło. – Niech to diabli, teraz muszę sobie nową kawę robić – dodał płaczliwym tonem, przyglądając się swojej szklance. Z której ubyło – na szczęście dla Marty i jej biustu – jakieś dziesięć procent zawartości.

– No tak, pan nową kawę to sobie od ręki walnie, a skąd ja mam bluzkę na zmianę wytrzasnąć? – sapnęła Marta.

– Trzeba było patrzeć, jak pani idzie – odparł Wolski, wykrzywiając nijaką twarz w grymasie złości. – Ja idę zrobić dolewkę, a pani niech się ogarnie. Widzimy się za pięć minut u mnie.

Jawohl, Herr Fuhrer, pomyślała bezradnie Marta. Zebrało jej się na płacz, więc szybko odwróciła się i weszła z powrotem do swojego pokoju.

***

Koledzy pomogli jej się uspokoić. Po chwili Malwina wyciągnęła z szafy jakąś zapasową koszulę i Marta poszła do toalety się przebrać. Zdjęła zabrudzony ciuch, uwalniając na chwilę jędrny, krągły biust na wolność. Nigdy nie nosiła stanika – jej zdaniem miała piersi akuratne, wielkości dorodnych jabłek i póki były kształtne, młode i świeże, postanowiła nie krępować ich żadnym kagańcem. Choć wiedziała, że to raczej nie pomoże, zaczęła energicznie zacierać obrzydliwą plamę. Kątem oka dostrzegła w lustrze, jak jej cycki śmiesznie podskakują w rytm tej czynności. Żałośnie popatrzyła we własne odbicie. Zrezygnowana, przerwała nadaremną reanimację, wytarła ręce i założyła koszulę od Malwy. Niestety, ratunkowe wdzianko było nieco za małe, ale postanowiła się już więcej nie zadręczać . Tonący brzytwy i takie tam. Nie było wyjścia.

Poruszyła kilka razy ramionami, sprawdzając, czy guziki będą grzeczne i się nie porozpinają, po czym wyszła z toalety i skierowała się do pokoju Wolskiego.

***

Siedział za tym swoim zakurzonym biurkiem i z namaszczeniem wiosłował łyżeczką w kawowej zupie, niesamowicie przy tym hałasując. Miał taką minę, że Marta z trudem powstrzymała parsknięcie. Nowy ciuch od Tommiego – kilka stów, widok nieszczęśliwego szefa – bezcenny, przemknęło jej przez głowę.

– Dobrze się pani czuje? – spytał, nie podnosząc oczu.

– Tak, mam lekkie przeziębienie – odparła. Czuła się jak mała dziewczynka, która została wezwana do gabinetu dyrektora szkoły, bo stłukła szybę.

– Cóż, trzeba o siebie dbać. – W końcu skończył brzdąkać łyżeczką o szklankę, strzepnął z niej kropelkę kawy i odłożył powoli, opierając czubkiem o spodek. Wszystko robił powoli, Marta miała wrażenie, że to było specjalnie, aby ją podkurwić. I chyba mu się udało.

Oczami wyobraźni widziała, jak wyrywa mu szklankę z zaskoczonej dłoni i wbija w oczodół. Błee…

Albo jeszcze lepiej – wylewa mu tę gęstą niczym ropa naftowa, parującą ciecz wprost na jaja. Niech choć raz w życiu zapłoną.

Kurde, skąd u mnie takie mordercze zapędy?

Odsunął się nieznacznie od biurka i spojrzał na nią znacząco. Oho, zaczyna się, pomyslała.

– Pani Marto – zaczął, zakładając nogę na nogę i opierając splecione dłonie o kolano. – Ostatnio zauważyłem, że ma pani kłopot z zegarkiem. Niestety, moim założeniem jest, aby nasza jednostka funkcjonowała jak dobrze naoliwiony mechanizm.

Chciała coś odpowiedzieć, ale Wolski nieznacznie uniósł dłoń, powstrzymując w ten sposób jej słowa. Drugą ręką podniósł do ust szklankę i głośno siorbnął łyk kawy. Marta aż się wzdrygnęła. Raz jeszcze rzucił mętne spojrzenie znad krawędzi szklanki i spytał:

– Chyba faktycznie jest pani podziębiona, cała się pani trzęsie i do tego jest pani jakaś taka napięta.

Już chciała mu coś odpowiedzieć, gdy spostrzegła, że on gapi się na jej biust. Zerknęła w dół – jej niepoprawne sutki oczywiście sterczały, wyraźnie odznaczając się przez materiał pożyczonej koszulę. Poczuła, że się czerwieni.

– Widzi pani, w takim dobrze naoliwionym mechanizmie – kontynuował Wolski, nie zwracając uwagi na jej widoczny pąs – wystarczy, że jeden trybik się zacina. A wtedy problem pracownika staje się problemem całego oddziału.

Pauza.

– Dlatego też musi pani podjąć decyzję. Albo będzie pani punktualnie przychodziła do pracy, albo poszuka pani sobie innej.

Kolejna przerwa, akcentująca istotę omawianej sprawy. Marta odniosła wrażenie, jakby przeżywała deja vu.

– Czy wyrażam się jasno? – zapytał, cedząc słowa. Kiwnęła głową, wciąż zezując na swoje sterczące sutki. Spocznij, myślała. Ale nie zamierzały się słuchać. Zdrajczynie.

– Dobrze, skoro mamy to już za sobą – zmienił ton, bezczelnie gapiąc się tam, gdzie i ona zerkała – to przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy.

Ups!

– Mam tutaj dokumenty firmy Nóżka, spółka z o o – wziął do ręki teczkę leżącą na biurku, powoli rozdzielając obydwa „o”. – Chciałbym, żeby pojechała tam pani dziś na kontrolę.

Ufff!

– Da pani radę? – zapytał Wolski. Wyciągając akta w jej stronę, wlepił wzrok w parę zdradzieckich piersi.

– Tak, oczywiście – odparła, wyrywając mu papiery z dłoni. Znowu pewnie jakiś niesympatyczny rzeźnik, ale wzięłaby wszystko, żeby móc już opuścić pokój tego typa. Szybko wyszła ciesząc się, że dotrwała do końca spotkania i nie zrobiła mu krzywdy w międzyczasie.

***

Ustalili w swoim gronie, że pojedzie z Jackiem. Malwina była zawalona jakimiś sprawozdaniami, a poza tym nie chciało jej się wychodzić na zewnątrz. Przygotowali więc podstawowe formularze i wyruszyli samochodem Jacka.

***

Duży budynek, w ogóle nie oznakowany nazwą firmy, stał nieco na odludziu, w parku gęsto zarośniętym iglakami i krzakami. Przed szarym biurowcem stało kilka drogich samochodów, ale większa część parkingu była pusta. Dobrze, że wzięłam faceta – pomyślała Marta. Dwie baby mogłyby się za bardzo sfilmować na takim odludziu.

Podjechali pod wejście. W drzwiach czekał na nich rosły, muskularny mężczyzna, mimo chłodu ubrany jedynie w dopasowaną, czarną koszulkę, podkreślającą zarysy jego potężnej klatki piersiowej. Marta zerknęła na Jacka, który, choć też nie ułomek, był chyba ze dwa razy mniejszy w barach niż stojący w drzwiach ochroniarz. Usłyszawszy, skąd przyjechali Marta i Jacek, mężczyzna wyciągnął z kieszeni komórkę i rozbawionym głosem poprosił rozmówcę, Edzia, żeby ten przyszedł i „zaopiekował się Sanepidem”.

Marta nie wiedziała, co jest takiego śmiesznego w wizycie Sanepidu. Ale postanowiła się szybko dowiedzieć.

Edzio był lekko łysiejącym, krągłym na ciele i twarzy mężczyzną, który przywitał ich radośnie i wyciągniętą dłonią zaprosił do środka.

– Witam państwa, Edward Nóżka jestem, właściciel firmy – trajkotał miłym głosem, prowadząc ich w głąb budynku. Mijali rzędy drzwi, za którymi ktoś chyba pracował, bo Marta słyszała przytłumione odgłosy rozmów, ale w drodze do gabinetu pana Nóżki nie spotkali żywej duszy.

Gabinet był olbrzymi. Rozmiarami przypominał bardziej halę sportową niż biuro, ale był nowocześnie, spokojnie urządzonym pomieszczeniem, tak różnym od pokoju Wolskiego, jak to tylko możliwe. Jedynym zaskakującym elementem wyposażenia pokoju były trzy duże, efektowne zdjęcia atrakcyjnych kobiet. Całkowicie nagich, niedwuznacznie eksponujących swoje niewątpliwe walory.

Hmmm, koleś ma wybujałe libido, pomyślała. Zerknęła na Jacka, ciekawa jego reakcji. Chłopak starał się unikać wzrokiem zdjęć – chyba zrobiło mu się głupio. Edzio rozsiadł się wygodnie na wielkim skórzanym fotelu, gestem zapraszając ich, aby usiedli naprzeciwko niego, po drugiej stronie rozległego biurka. Spostrzegł zaintrygowany wzrok Marty, błądzący po zawieszonych fotografiach.

– Ciekawią panią te zdjęcia? Ładne, prawda? To nasze… jakby to nazwać… przodowniczki pracy. – Faceta chyba bawiła ich obecność.

– Dobrze, panie Edwardzie, skupmy się na celu naszej wizyty. – Marta postanowiła przejść do rzeczy. – Chcielibyśmy skontrolować zasady higieny pracy wraz z całą dokumentacją, obowiązujące w pana firmie. Szczerze mówiąc, dostałam zlecenie kontroli pana firmy dopiero dziś rano i nie zdążyłam się zapoznać ze szczegółami. Czym dokładnie zajmuje się firma? – zapytała.

– Och, świadczymy szeroko rozumiane usługi dla ludności. Edukacja, rozrywka, obsługa imprez… takie tam – odparł pan Nóżka.

– O – zdziwiła się Marta. – Rozumiem. Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś innego – dodała, zupełnie bez sensu. Jacek też tak uważał, poznała to po kopniaku w kostkę.

– Wobec tego, żeby przybliżyć państwu charakter naszych usług, może oprowadzę po okolicy. – Edzio uśmiechał się od ucha do ucha. – Pokażę, co dokładnie robimy, a potem przejdziemy do innego biura, w którym znajdują się interesujące was dokumenty.

Marta wstała, za nią podniósł się Jacek. Właściciel firmy zręcznie wyminął ich w drzwiach i poprowadził korytarzem, nie przestając mówić.

– Wiecie państwo, bardzo ciężko zaspokoić zróżnicowane gusta naszych klientów, wobec tego robimy wszystko po trochu. Coś dla ciała, coś dla ducha. Na szczęście, nasze produkty spotykają się z zainteresowaniem, co oznacza, że chyba robimy coś dobrze. – Uśmiech nie znikał z jego okrągłej twarzy. Prowadził ich wyłożonym jasną wykładziną korytarzem, aż zatrzymał się przy drzwiach z cyfrą 14.

– Tutaj akurat realizujemy nasz najnowszy projekt – powiedział – a że praca wymaga dużego skupienia, proszę o zachowanie ciszy.

Otworzył drzwi i wpuścił ich przodem.

– Dżizas – wyrwało się Jackowi. Marta mogłaby powiedzieć to samo.

Pomieszczenie było równie duże, jak gabinet właściciela firmy. Mimo, że było jasno oświetlone, dodatkowo ustawiono wielkie, profesjonalne lampy. W pokoju kręciło się kilka osób, obsługujących sprzęt filmowy. Pod przeciwległą ścianą, udekorowaną tak, by przypominała pokój w zwykłym domu, stało wielkie łóżko. Lampy, kamera, mikrofony skierowane były na łóżko. Na nim… no cóż, bawili się przednio, to na pewno. Długonoga blondynka i dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn przy akompaniamencie głośnych westchnięć i jęków uprawiało nieskrępowany, radosny seks. Kobieta siedziała okrakiem na leżącym brunecie, podskakując na jego naprężonej pale, a drugi mężczyzna, blondyn, stał przy niej, wpychając swojego kutasa w jej uszminkowane na czerwono usta. Mimo asysty kamer Marta zauważyła, że albo zasługują na Oskara, albo naprawdę się świetnie bawią. Poza tym stwierdziła, że, oczywiście, jest zaskoczona, ale poza tym poczuła nagłe uderzenie ciepła w kroczu. Dziwne, bo kilka razy oglądała filmy porno i żaden z nich nigdy jej nie podniecił, a tutaj od razu zrobiła się mokra. Za nimi Edzio bezszelestnie zamknął drzwi.

Marta oparła się plecami o ścianę, nie mogąc oderwać wzroku od kochającej się trójki. Blondynka wyginała zgrabne ciało, nabijając się na nabrzmiałego członka mężczyzny leżącego pod nią. Jedną ręką podpierała się na piersi leżącego, a drugą wpychając sobie drugiego kutasa do gardła. Ciemnowłosy facet ściskał jej jędrne pośladki, raz za razem wymierzając soczystego klapsa. Blondyn, wpychał sztywnego penisa w jej usta i przytrzymywał przy tym jej głowę obiema rękoma, wymuszając głęboką penetrację. Wszyscy byli zajęci rżnięciem, w zapamiętaniu nie zważając na ekipę otaczającą łóżko.

Stojący obok Jacek wciągał powietrze przez zaciśnięte szczęki, śmiesznie świszcząc. Marta, wciąż opierając się o ścianę i czując wilgoć napływającą do jej szparki, bezwiednie wypchnęła biodra lekko do przodu.

Nie mogła skupić myśli na niczym innym, niż na odbywającej się przed jej oczyma orgietce. W pewnej chwili leżący brunet podniósł kobietę i wstał, kładąc ją na łóżko. Marta widziała przez chwilę jej opuchniętą, czerwoną i błyszczącą cipkę, po czym blondynka odwróciła się, prezentując okazały, silikonowy, ale dzięki temu idealnie wyprofilowany biust. Ociekała potem i śliną oraz zapewne czymś jeszcze… Marta podnieciła się nie na żarty. Musiała przygryzać wargi, żeby nie zdradzić najcichszym nawet dźwiękiem narastającego pożądania.

Blondyna uklękła na podłodze pomiędzy sowicie wyposażonymi przez naturę panami. Zaczęła ich pieścić ustami, na przemian jednego i drugiego, wkładając sztywne członki głęboko do gardła. Widać było, że mężczyźni są coraz mocniej podnieceni. Niemal równocześnie zaczęli strzelać gęstą, białą spermą – na jej twarz, na sterczące piersi i płaski brzuch, na włosy. Dużo tego mają, nie powiem, pomyślała Marta. Z trudem opanowywała chęć dotknięcia samej siebie; spojrzała w dół i oczywiście sutki pięknie prężyły się na baczność. No, pięknie.

Dwaj aktorzy strzelali i strzelali; wydawało się, że bez końca. Zalali jej usta i twarz, śmietanka skapywała jej po brodzie w rowek pomiędzy sterczącymi cyckami. Ale kobiecie to nie przeszkadzało, przeciwnie – ze smakiem zlizywała spermę ze swoich dłoni, z wciąż naprężonych członków, ze swoich piersi.

W końcu scena dobiegła końca i trójka aktorów powoli się uspokajała, patrząc wprost w stojącą przed nimi kamerę. Oblizując wargi, blondynka ściskała dłońmi imponujących rozmiarów biust, mężczyźni z dumą prezentowali okazałe przyrodzenia. Po chwili człowiek siedzący na małym foteliku za kamerą krzyknął:

– Cięcie! – I plan filmowy ożył gwarem rozmów. Do nagich postaci podeszli członkowie ekipy, wręczając im szlafroki.

Ten sam człowiek, który zarządził koniec ujęcia, znowu się odezwał, przekrzykując innych:

– Za piętnaście minut robimy jeszcze raz ujęcie końcowe, strzelanko na Angelę, ale tym razem kręcimy zoomem!

Starając się opanować emocje, Marta pomyślała, że chyba się przesłyszała – po takich salwach ci faceci będą mieli siłę za kwadrans znowu ruszyć do boju? Zmuszając się do przybrania możliwie obojętnej miny, dziewczyna spojrzała na Jacka i na pana Nóżkę. Jej kolega był wyraźnie speszony. Najwyraźniej tym, że scenka też mu się spodobała, bo wzwód miał taki, że aż miło. Pan Nóżka natomiast z uśmiechem obserwował krzątających się po planie ludzi.

– I co państwo sądzicie o naszej produkcji? Może się podobać?

Jacek był w stanie tylko odchrząknąć, za co miała ochotę kopnąć go w kostkę. Musiała bronić honoru, własnego i Jackowego.

– Imponująca – powiedziała nienaturalnie niskim głosem. – Tyleż imponująca, co zaskakująca.

– Prawda? Chodźmy, przedstawię wam moje gwiazdy. – Biznesmen zatarł ręce z widocznym zadowoleniem i poprowadził ich w kierunku trójki aktorów, stojących przy ekipie filmowej. Marta rozpoznała w kobiecie jedną z pań, uwieńczonych na fotografiach z gabinetu Nóżki. Angela wytarła już spermę z twarzy, ale na sterczących spod niezasznurowanego szlafroka piersiach wciąż błyszczała męska wydzielina. Jednym z panów okazał się rosły facet, ten sam, który wpuścił ich do budynku i którego wzięła za ochroniarza. Miał na imię Piotr. Drugi mężczyzna, blondyn, nazywał się Adam.

Podczas krótkiej rozmowy okazało się, że cała trójka była całkiem sympatyczna. Wyszło również na jaw, że Jacek zapomniał ojczystego języka, tak zafascynowały go piersi Angeli. Ta z uśmiechem zadowolenia prężyła się przed zachwyconym chłopakiem i, chyba specjalnie dla niego, zaczęła wycierać wilgotny biust trzymanym w ręku puszystym, białym ręcznikiem.

Po chwili trójka aktorów przeprosiła ich i, ku rozpaczy Jacka, wyszła bocznymi drzwiami z planu zdjęciowego. Marta z ulgą uwolniła się od rozbawionego wzroku Piotra, którym mierzył ją od stóp do głów podczas całej rozmowy. I od widoku jego olbrzymiego kutasa, nadal sterczącego i bezwstydnie wystawiającego czerwoną główkę spod szlafroka. Czuła, że mu się podoba – zwłaszcza, że sutki nadal nie zamierzały odpuścić i za wszelką cenę starały przebić się przez cienki materiał koszuli. Z drugiej strony musiała przyznać, że cała scena erotyczna i, co ważniejsze: rozmiar jego członka, wywarły na niej wrażenie. Duże, moczące majtki wrażenie.

Do rzeczywistości przywrócił ich głos pana Edzia:

– Zapraszam wobec tego do naszego archiwum, w końcu przyjechali tutaj państwo do pracy.

Kurwa, pomyślała. Teraz?

***

Jak łatwo się można domyśleć, ani ona ani Jacek nie byli w stanie za bardzo skupić się na kontrolowanych dokumentach. Nie wiedziała, o czym dumał jej kolega – a raczej nie znała wszystkich szczegółów, bo ogólny zarys mogła sobie wyobrazić, widząc jego nieprzytomny wzrok i napęczniałe krocze. Jej rozgorączkowane myśli cały czas krążyły wokół wielkiego, sterczącego członka Piotra. I jego imponującej klaty. I całkiem sympatycznego głosu. Chociaż to akurat było… hmmm… najmniej istotne.

Cała robota zajęła im godzinę. Pan Edzio po jakimś kwadransie wyraźnie się znudził i gdzieś sobie poszedł, więc przez resztę papierologii przebrnęli sami.

Zaczęli się zbierać, nie dlatego, że chcieli. Ale musieli.

Układając ostatnie kartki w równą kupkę, Marta zorientowała się, że w gabinecie pana Nóżki został jej płaszcz.

– Dobra, ty wszystko pozbieraj do końca i czekaj na mnie tutaj, ja muszę skoczyć po płaszcz – powiedziała wyjaśniającym tonem, wychodząc z pokoju. Pamiętała drogę do powrotną i szybkim krokiem przemierzała puste korytarze. Minęła drzwi z numerem czternastym i wtedy… coś ją podkusiło. Stanęła i zaczęła nasłuchiwać. Nic. Cisza. Powoli nacisnęła klamkę i ostrożnie zajrzała do wewnątrz. Niestety, pomieszczenie było puste.

Co ty robisz, kobieto, zaczęła sobie w myślach wypominać, jeszcze cię ktoś przyłapie i będzie grubo.

Ale głos rozsądku zamilkł, zagłuszony ciekawością i narastającym podnieceniem. Weszła do środka i podeszła do łóżka. Było już świeżo zaścielone, panował porządek i spokój. Poczuła lekkie rozczarowanie. A czego się spodziewałaś, idiotko? Spadaj stąd, rozszczekała się w jej głowie Pani Porządnicka. Niczego. Sama spadaj, ty stara prukwo, odparła w myślach dziewczyna. Cichutko podeszła do bocznych drzwi, które prowadziły do schludnej, dużej łazienki. Ale i tutaj nikogo nie było, jedynie z jednego z natrysków kapała woda. Po drugiej stronie łazienki znajdowały się kolejne drzwi. I tym razem nie potrafiła się powstrzymać. Podeszła bliżej, skradając się na palcach, żeby nie stukać szpilkami kozaków w kafelki. Usłyszała przytłumione dźwięki. Zżerana ciekawością, zerknęła przez dziurkę od klucza. Słabo, pomyślała, nic nie widać. Musiała. Musiała tam zajrzeć. Tajemnica była zbyt intrygująca.

Powoli nacisnęła klamkę.

W środku znowu: ekipa filmowa, plan, ale tym razem inny. Nowoczesna kuchnia, nierdzewna stal i gładkie, białe meble. Na blacie dużego stołu leżała młoda, szczupła kobieta o ciemnych włosach, drobniutkich piersiach i ładnym, złotawym kolorze skóry. Nogi miała lekko podkurczone, piętami opierała się o krawędź kamiennego blatu. Pomiędzy jej udami klęczała inna kobieta, blondynka. Ta miała figurę klasycznej gwiazdy porno – duży, sterczący biust, spalona solarką skóra, wygolona cipka i spory, jędrny tyłek. Kobieta klęczała i bawiła się trzymanym w dłoniach okazałym ogórkiem, którego znaczna część tkwiła w szparce leżącej przed nią partnerki. Brunetka uniosła biodra, zacisnęła dłonie na skraju stołu, a jej ciało zafalowało w rytm ruchów zielonego warzywa. Blondynka kręciła nim aż miło, raz za razem wpychając go głęboko do wnętrza leżącej dziewczyny.

Marta nie mogła wyjść z podziwu, jak pojemna była młoda dziewczyna. Ogóras miał pewnie ze trzydzieści centymetrów, a czarnulka przyjmowała większą jego część bez najmniejszego problemu. Jęki leżącej, mlaszczące odgłosy i widok jej ciała wijącego się w podnieceniu – to było dość dużo bodźców jak na jedną, wyposzczoną Martę. Oglądała całą scenę przez szparę w drzwiach i coraz bardziej wilgotniała w kroczu.

Tymczasem blondynka wyjęła błyszczące warzywko z cipki brunetki, odgryzła jego czubek i wsadzila go w usta ciemnowłosej kobiecie. Sięgnęła dłonią pod stół i po chwili trzymała w rękach okazałą, szklaną butelkę. Powoli, delikatnie, pieszcząc palcami łechtaczkę brunetki, zaczęła wpychać butelkę w jej krocze. Marta patrzyła zafascynowana, jak wargi sromowe leżącej dziewczyny rozciągają się, obejmując niemały przecież przedmiot bez większego problemu. Dziewczyna oderwała jedną z dłoni od blatu i zaczęła mocno ugniatać jedną z piersi, szczypiąc sutek długimi paznokciami.

Marta nagle spostrzegła, że robi to samo. Ciężko oddychała i znów musiała zagryzać wargi, żeby nie zdradzić się nieostrożnym westchnieniem. Druga dłoń dziewczyny również ożyła i powędrowała na uda, podciągając spódniczkę wysoko, do bioder. Pieprzona zima, pomyślała, czując pod palcami nylon rajstop. Nie wiedziała, co zrobić, żeby pokonać przeszkodę, więc wbiła w nią paznokcie i ostrożnie ją rozerwała. Niełatwo było, ale się udało. Mocno pociągnęła za krawędź dziury i po chwili miała odsłonięte nie tylko udo, ale i całe krocze. Jejku, ale jestem mokra, pomyślała, muskając palcami po zawilgoconych majtkach. Zaczęła głaskać delikatną skórę po wewnętrznej stronie nogi, palcami podchodząc niebezpiecznie blisko pachwiny i koronki stringów. Z napięciem obserwowała scenę, rozgrywającą przed jej oczyma.

Blondynka tymczasem wpakowała całą butelkę w cipkę partnerki i teraz podniosła z podłogi coś innego – różową kulę wielkości piłeczki tenisowej. Kula była miękka, jej powierzchnia lekko uginała się pod palcami biuściastej kobiety kiedy ta zbliżyła okrągły przedmiot do ust, oblizując językiem i zwilżając jego powierzchnię. Co ona z tym zrobi, pomyślała Marta. Klęcząca kobieta zbliżyła naślinioną piłeczkę do szczupłego tyłka brunetki, wijącej się na tkwiącej w jej ciele butelce. Niemożliwe, nie da rady, pomyślała Marta, bez zastanowienia wpychając palce pod majtki. Dotknęła swoich warg sromowych, napuchniętych i wilgotnych, delikatnie musnęła łechtaczkę. Zadrżała. Próbowała skupić się na tym, co działo się przed nią. Blondynka, wciąż wciskając butelkę w ciało kochanki, wtłoczyła w jej pupę różową kulkę. Zmieściła się cała. O, matulu, westchnęła bezgłośnie Marta.

– Teraz – zachrypniętym głosem odezwała się cycatka. – Teraz ją wypchnij. Do moich ust.

Zaczęła językiem pieścić odbyt dziewczyny, mocno poruszając butelką w jej cipce. Wyraźnie było widać, jak mięśnie rozluźniają się i różowa piłka powoli, powoli wysuwa się na zewnątrz. Jeszcze chwila, a kula wpadła wprost w otwarte usta klęczącej kobiety.

Marta zapomniała o ostrożności. Zapomniała o czymkolwiek innym, niż jej własne podniecenie. Dwoma palcami drażniła łechtaczkę, która napuchła już chyba do rozmiarów Czumulungmy. Drugą dłoń wsunęła pod koszulę i mocno ściskała piersi. Była bliska orgazmu.

Blondynka powoli wyciągnęła butelkę ze szparki kochanki i zaczęła językiem pieścić dziewczynę, liżąc jej łechtaczkę, błyszczący srom i okolice poniżej. Przyssała się do ciemnego otworu pomiędzy małymi pośladkami brunetki, jednocześnie wkładając dwa palce w jej cipkę. Po chwili wcisnęła tam trzeci, potem czwarty. Marta patrzyła zafascynowana, jak blondyna zwija dłoń i powoli, niespiesznie, wpycha kciuk i resztę dłoni w krocze jęczącej partnerki. Ręka aż po nadgarstek znikła we wnętrzu pochwy brunetki, która napięła się jak struna pod wpływem naporu biuściastej kobiety.

Gdy ciało dziewczyny zaczęło falować niemożliwymi do opanowania ruchami, kiedy Marta uświadomiła sobie, że tamta przeżywa orgazm, również i skryta za uchylonymi drzwiami podglądaczka osiągnęła szczyt podniecenia. Obejmując pierś jedną ręką, wbiła paznokcie w delikatną skórę i zagryzła usta, żeby nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Wypiętą pupą ocierała się o framugę drzwi niczym kotka w rui, dodatkowo zwiększając własne podniecenie. Fala orgazmu wypełniła jej ciało, totalnie zagłuszając wszelkie bodźce zewnętrzne. Bosko.

Na szczęście zdołała uspokoić się akurat w chwili, w której reżyser przerwał ujęcie. Umknęła do łazienki, obciągając spódniczkę i wycierając wilgotną dłoń w nylon rozdartych rajstop. Zamykając drzwi kątem oka dostrzegła stojącego w rogu pomieszczenia Piotra. Stał i patrzył na nią. Na nią?! Niemożliwe! Po chwili zastanowienia stwierdziła, że musiał się jej przewidzieć. Szybko przemknęła przez pusty pokój numer czternaście i pobiegła do biura pana Nóżki po płaszcz.

***

Znalazła zgubę i wymknęła się z pustego gabinetu. Wracam po Jacusia i spadamy do biura, pomyślała. Malwina nigdy w życiu nie uwierzy w to, co tutaj widzieliśmy!

Dziarskim krokiem przemierzała jasne korytarze. Nagle zorientowała się, że musiała po drodze źle skręcić, bo nie rozpoznawała numerów pokoi, koło których przechodziła. Postanowiła wrócić do gabinetu pana Nóżki i odnaleźć Jacka. Nie zdążyła jednak dotrzeć do biura właściciela firmy, kiedy natknęła się na Piotra, Na szczęście kompletnie ubranego. Na szczęście dla niej.

– Witam, pani Marto. Gdzie pani idzie? – spytał.

– Szukam mojego kolegi – odpowiedziała, w myślach zastanawiając się czy naprawdę widział ją podglądającą dwie kobiety. Mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby nic nie zaszło, więc nieco się uspokoiła.

– Pomogę, zaprowadzę – zaoferował się mężczyzna i dłonią wskazał, w którą stronę powinni ruszyć. Puścił ją przodem i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że zrobił to tylko po to, aby móc popatrzeć na jej tyłek. Co tam, niech sobie patrzy, pomyślała. Niech ma trochę radości.

Po chwili zorientowała się jednak, że znowu idą niewłaściwym korytarzem.

– Gdzie pan mnie prowadzi? To nie jest droga do archiwum – powiedziała, zatrzymując się w pół kroku. Dość kręcenia pupą.

– Wiem, pani Marto. Ale pan Jacek jest w tej chwili w innym pokoju, zaraz tam dotrzemy – rzucił uspokajająco Piotr i wyprzedził ją lekkim łukiem. No, przecież chyba mnie tu nie zgwałci. Tyle panienek zalicza że chyba nie musi, pomyślała. Hmmm… ale myśli o muskularnym ciele Piotra i jego grubym członku znów wypełniły jej głowę.

– O, jesteśmy na miejscu – odezwał się Piotr, wskazując na drzwi z napisem „Sala dźwiękowa”.

– Tu? Na pewno?

– Oczywiście, proszę zobaczyć.

Piotr nacisnął klamkę i wszedł do środka pierwszy. Marta przekroczyła próg pomieszczenia. Było ciemno, paliły się tylko niewielkie diody na potężnej konsoli dźwiękowej, nadając pokojowi niesamowite czerwonawe zabarwienie.

– Gdzie? Nic nie widzę – sapnęła zdenerwowana. Naszła ją chęć szybkiego opuszczenia budynku.

– Tu, proszę spojrzeć. – Piotr zbliżył się do szyby nad konsolą. Marta, trochę wbrew sobie, podeszła bliżej i zerknęła.

Ups!

W pomieszczeniu za szybą rzeczywiście znajdował się Jacek. I Angela z jej kształtnym, silikonowym biustem i zgrabnym tyłkiem. Właśnie zdejmowała z siebie różowy szlafroczek i, wbijając się cyckami w tors Jacka, złapała go za doskonale widoczne wybrzuszenie w spodniach.

Marta cofnęła się.

– Nie możemy… Jeszcze zobaczą, że ich podglądamy – powiedziała troszkę za szybko. Mężczyzna wyczuł lekki fałsz w jej głosie i zauważalnie się uśmiechnął.

– Och, przecież nie tak dawno sama pani bawiła się w podglądacza i było bardzo miło, prawda?

Poczuła uderzenie gorąca na twarzy. Oh, my God!

– Widział pan?

– Tak. Wszystko ze szczegółami. – Podsunął się bliżej i szeptał jej we włosy. – Widzę, że rajstop jeszcze pani nie zdjęła, pani Marto. Myślę, że czas na to najwyższy. Proszę spojrzeć, jak oni się świetnie bawią.

Rzeczywiście, para za szybą bawiła się przednio. Angela uklękła przed Jackiem i właśnie wyciągała jego nabrzmiałego kutasa z rozporka.

Łoł!

Miał dużego.

Kobieta wprawnie włożyła go sobie do ust, najpierw samą żołądź, dłonią masując napęczniałą pałę.

Marta poczuła, że jej cipka znowu wilgotnieje. Takie widoki były ponad jej siły, a do tego ten facet obok, szepczący w jej ucho jakieś nieprzyzwoite świństwa.

– Widzę, że ci się podoba. Widzę, że tego chcesz, że musisz poczuć w środku mojego kutasa – mruczał. Napierał na nią swym masywnym ciałem, robiąc to delikatnie, acz jednoznacznie. – Rozpoznaję takie jak ty na pierwszy rzut oka.

– Takie jak ja? – spytała, bezwiednie obejmując jego kark ramieniem. – To znaczy jakie?

– Napalone cipki, czekające aż ktoś je porządnie przerżnie. Chcesz tego, prawda?

– Tak, chcę – wyszeptała w podnieceniu. – Teraz, szybko…

Nie potrzebował dalszej zachęty. Objął ją mocnymi ramionami, złapał za pupę. Ugniatając krągłe pośladki, zręcznie odpiął suwak spódniczki i przyklęknął, ściągając materiał jednym szybkim ruchem. Zaskoczona, cicho krzyknęła, ale nie mogła się cofnąć, bo przytrzymał jej biodra i przycisnął do swojej twarzy.

– Pachniesz jak mała, gorąca suczka – mruknął, oddechem drażniąc jej krocze. – Spragniona dobrego seksu.

Rozdarł pozostałości jej rajstop, tak że ich końcówki smętnie zwisały z kozaczków, ale nie przejmowała się tym ani trochę. Po sekundzie nie miała już na sobie majtek, które rozerwał kolejnym gwałtownym szarpnięciem.

– Teraz jesteś już moja.

Wstał i zaczął ją całować. Odpowiedziała na jego pieszczotę, wpychając mu język do ust. Niecierpliwie rozpiął guziki koszuli i zdjął ją z Marty. Napęczniałe z podniecenia piersi z wdzięcznością wyprężyły się w jego kierunku. Na swoim brzuchu czuła jego nabrzmiałą męskość. Dżizas, ale wielki, pomyślała. Stała przed nim naga, nie licząc butów. Mężczyzna ściągnął t–shirt i mocno przytulił ją do siebie. Czuła jego siłę, potężne mięśnie prężące się pod skórą. Chciała go mieć, już, w tej chwili.

Uklękła i ściągnęła jego spodnie – lekkie, przewiązywane w pasie dresy. Nie miał na sobie majtek i wielki członek uderzył ją lekko w twarz.

Zaśmiała się cicho, on też. Złapała jego kutasa w dłoń. Był tak gruby, że ledwo obejmowała go palcami. Wielka, czerwona żołądź uwidaczniała się pod napletkiem. Powoli zaczęła masować członka dłonią, drugą pieszcząc jądra. Posuwając go dłonią, wsunęła palec pod napletek, drażniąc czubek penisa paznokciem. Wyczuła, że się poruszył, że zaczął wydzielać sok. Mocniej zacisnęła palce i przyspieszyła ruchy ręki. Słyszała, jak Piotr głośno oddycha. Spojrzała w górę – obserwował ją pożądliwym wzrokiem. Patrząc mu prosto w oczy, ściągnęła napletek i wysunęła koniuszek języka. Powoli, delikatnie dotknęła główkę penisa. Zataczała językiem okręgi, coraz intensywniej pieszcząc pałę Piotra, szykując się do połknięcia imponującej armaty. Widziała jego podniecenie i to podkręcało ją jeszcze bardziej.

Otworzyła szeroko usta. Nie wiedziała, czy pomieści go całego. Lubiła i umiała dobrze ssać, ale tak wielkiej maczugi jeszcze nie miała przyjemności obsługiwać.

Zmieścił się. Najpierw mokra już od jej śliny żołądź, potem – z lekkim wysiłkiem – jeszcze połowa jego długości. Był przeogromny, słonawy i czuła, jak krew w nim pulsuje.

– Głębiej, weź go głębiej – odezwał się Piotr chrapliwym głosem. Głębiej??? Oszalał?

Nie przestając masować członka dłonią, otworzyła usta najszerzej jak tylko mogła – i wszedł jeszcze trochę. Wydawało jej się, że czubek dotarł do dna gardła.

– Jeszcze!

Jeszcze???

Piotr złapał ją za głowę i powoli, acz nieubłaganie zaczął dociskać jej usta do swojego krocza. Była pewna, że nie zmieści już nic więcej, a jednak z każdą chwilą wpychał się głębiej do środka. Czuła, że zaczyna brakować miejsca więc dołem, pod jego napierającym członkiem wysunęła język, żeby mieć trochę więcej swobody. Łzy napływały jej do oczu, ale postanowiła nagle, że dokona cudu – wchłonie go całego. Jeśli tamta chuda brunetka wciągnęła w siebie butelkę ORAZ piłeczkę, ja też dam radę, pomyślała. Poruszyła głową, starając się osiągnąć cel. Piotr zauważył jej manewry i pozwolił dziewczynie działać. Ze zdumieniem spostrzegła, że coraz mniej z olbrzymiej lancy dzierży w dłoni, bo większą jej część miała już w ustach. Nie mogła już nawet porządnie objąć jej palcami. Imponujesz mi, Martuś, przemknęło jej przez głowę. Zwariowałaś, ale jestem pod wrażeniem, dorzuciła ta druga, tajemnicza osoba. Nie miała jednak czasu na dalsze wewnętrzne monologi, bo poczuła, że jego penis coraz mocniej pęcznieje pod wpływem jej pieszczot. A jeśli on strzeli mi w usta, pomyślała. Dam radę to połknąć? Widziałam przecież, jaki ma potężny wytrysk…

Nie dał jej czasu do namysłu. Członek w jej ustach zesztywniał i wiedziała, że już za późno na odwrót. Po sekundzie ta RZECZ w gardle zapulsowała, przełyk zalał słonawy płyn i nie miała innego wyjścia – zaczęła połykać. Inaczej pewnie by się utopiła. W szklance… spermy. Ups.

Było tego tyle, że nie dała rady. Piotr strzelał i strzelał, ona walczyła z fizyką cieczy, ale w pewnym momencie musiała się poddać. Powoli wyciągnęła go z buzi i spijała nasienie z tryskającego czubka. Nie wszystko zmieściło się w ustach, ochlapał jej twarz, szyję, czoło. Gdy skończył, była cała umazana i z trudem łapała powietrze. A do tego rozpierała ją duma. Kretynka, normalnie idiotka, stwierdziła i tak ją to rozbawiło, że zaczęła się śmiać. Tyle białka naraz już dawno nie spożyłam, myślała chichocząc. Patrząc na Martę ze zdumieniem, Piotr podniósł dziewczynę na nogi i przytulił, wycierając jej twarz koszulką.

– Cudowne, to było cudowne – zamruczał. Myślę, że cudowne, odpowiedziała mu w myśli. W końcu wytarł jej twarz i pocałował mocno w usta, wpychając język głęboko w zużyte gardło.

– Uwielbiam smak własnej spermy w ustach kobiety – powiedział, gdy już oderwała się od jego zachłannych warg. Podniósł ją i położył na konsoli, na jej płaszczu. Rozszerzył dziewczynie uda i przez chwilę patrzył na wyeksponowaną, błyszczącą kobiecość.

– Taka, jak lubię – wyszeptał. – Wydepilowana, mokra, gotowa. Mmmm, pycha…

Pochylił się i polizał delikatną skórę krocza. Powoli, delikatnie drażnił językiem jej wargi sromowe, rozchylił je palcami i dotarł do łechtaczki.

Wiedział jak należy robić to dobrze. Nie spieszył się. Poczuła narastające podniecenie, z całej siły przycisnęła jego głowę do siebie. On odpowiedział przyspieszeniem rytmu pieszczot, a do tego włożył jej palec w tyłek. Nie trzeba było nic więcej, by doszła. Orgazm obezwładnił jej ciało, uwalniając je spod kontroli umysłu. Drżała przez minutę, może dwie, nie chciała, by ta rozkosz kiedykolwiek się skończyła. Ale, jak wszystko dobre w życiu, orgazm osłabł i odszedł, pozostawiając dziewczynę może i zaspokojoną, ale nie na tyle, by nie pragnąć więcej.

Powoli zdjął ją z blatu. Postawił na drżących nogach i odwrócił tyłem do siebie. Marta pochyliła się, opierając rękoma na konsoli. Nie dał dziewczynie ostygnąć, stanął za nią, łapiąc za krągłe biodra. Poczuła czubek kutasa napierającego na jej ciało. Jak zmieścił się do buzi, zmieści się i tam, pomyślała. Wcisnął żołądź do środka i czuła, jak rozpycha ją swoją imponującą męskością. Kiedy wchodził głębiej, syknęła.

– Boli? – spytał Piotr z troską w głosie, ale nie przerywał. Tylko by spróbował!

– Zawsze trochę boli – odpowiedziała po chwili. – Lubię to…

Jej słowa podnieciły mężczyznę. Dłońmi rozsunął jej pośladki, ułatwiając sobie dostęp do interesujących go obszarów. Pchnął mocniej, wielki penis wciskał się do jej wnętrza, wypełniając ją do granic możliwości. Tak się Marcie przynajmniej wydawało. Odgięła głowę do tyłu, nie kontrolując do końca własnych reakcji. Piotr oderwał jedną dłoń i złapał dziewczynę za szyję, przysuwając jej twarz do szyby.

– Popatrz, oni też się świetnie bawią – wyszeptał. Zerknęła, rzeczywiście. Jacek siedział na podłodze, opierając się plecami o ścianę, Angela kucała nad nim, ujeżdżając jego członka. Chłopak ściskał piersi kochanki i chyba mu się podobało, bo widziała podniecenie na jego twarzy. Świadomość tego, że podgląda inną kochającą się parę, wielki kutas w jej wnętrzu – to wszystko podkręciło Martę jeszcze bardziej. Wypchnęła biodra w tył, chcąc wchłonąć go jeszcze głębiej. Mężczyzna właściwie odczytał jej ruch i mocno wziął się do pracy. Złapał dwiema rękami za biodra i zaczął ostro, szybko ją posuwać. Obijał się podbrzuszem o pełne pośladki partnerki, wypełniając niewielki pokój głośnymi mlaśnięciami. Wchodził w nią bardzo głęboko, intensywnie drażniąc wszystkie czułe punkty. Znowu pojawiła się ta narastająca, niepowstrzymana fala, oznaczająca bliski orgazm. Marta zerknęła przez szybę na Jacka i Angelę, którzy teraz leżeli obok siebie. Chłopak wpakował swojego członka w tyłek partnerki i gwałtownie w nią wchodził, dłonią pieszcząc wygoloną łechtaczkę i srom. Widziała podniecenie piersiastej blondynki, żądzę chłopaka i czuła, jak jej własne ciało również zaczyna reagować tak samo. Jęczała głośno i wypychała mocno biodra, nadziewając się na świdrującego jej kobiecość kutasa. Piotr złapał ją za włosy, odciągając dziewczynie głowę do tyłu. Palce drugiej ręki wpychał jej w pupę, ale ciężko mu szło – tam była wciąż ciasna, a on miał duże dłonie. Ale w końcu mu się udało i poczuła przez cienką warstwę mięśni rozdzielających jej pochwę i odbyt grubą lancę i palce, drażniące jej ciało od tyłu. Jeszcze, jeszcze, myślała. Mocniej!!!

Piotr doskonale dopasowywał się do reakcji kochanki. Widać mistrza, przemknęło jej przez myśl. Mocno wbijał się w ciasne wnętrze, ciągnąc ją za włosy. Podziwiał jej zgrabne, młode ciało – piękną pupę, seksowny łuk talii, gładkie plecy. Czując podniecenie, jeszcze przyspieszył. W tej chwili cały jego wielki członek wchodził w jej drobne przecież ciało i mężczyzna nie mógł się nadziwić, jak taka szczupła kobieta mogła pomieścić tyle… mięsa. Wiele z jego filmowych partnerek nie dawało sobie z tym rady.

Marta wiedziała, że orgazm jest bliski, ale chciała czegoś innego. Chciała poczuć ciężar jego wielkiego, umięśnionego ciała na sobie. Lewą ręką zaczęła odpychać go od siebie. Chyba nie zrozumiał, bo zwolnił tempa i, wyjmując członka z jej wnętrza, spytał:

– Co się stało, wszystko w porządku?

– Tak, tak – odparła niecierpliwie, czując pustkę w złaknionej pochwie. Odwróciła się i położyła na ziemi. Rozłożyła szeroko nogi. – Wskakuj do środka, ale już!

Nie musiała powtarzać. Podniecenie widoczne w jej oczach zadziałało na niego jak najmocniejszy afrodyzjak. Rzucił się na nią, jak wygłodniały miś na miód. Zajęczała, czując go w środku.

– Szybciej, proszę… – szeptała.

Zarzuciła mu nogi wysoko na biodra, krzyżując je na plecach. Objęła ramionami szerokie plecy mężczyzny, czując pod skórą prężące się mięśnie. Wbiła paznokcie , znacząc ciało czerwonymi pręgami. Wbijał się w nią głęboko, drażnił nasadą kutasa napuchniętą łechtaczkę i coraz bardziej przyspieszał. Marta czuła, że jeszcze sekunda, jeszcze jedno pchnięcie tego wielkoluda…

Zaczęła głośno jęczeć, drapiąc jego plecy bez opamiętania. Odgięła głowę mocno do tyłu i przyjęła wytrysk głęboko w sobie. Strzelał salwami gorącego nasienia, wypełniając ją całą i doprowadzając na skraj szaleństwa. Czuła spermę rozlewającą się po własnym wnętrzu i to była kropla przepełniająca kielich rozkoszy. Bez skrępowania, z krzykiem na ustach, przeżywała trzeci tego dnia orgazm – najmocniejszy, najbardziej intensywny i najdłuższy, jaki pamiętała. Piotr uniósł się nad nią niczym góra, jeszcze mocniej nabijając się na jej pazury, i strzelał w nią jedną porcję za drugą. Eksplozja orgazmu w umyśle Marty wypełniła cały jej świat, była tylko ona i jej rozkosz.

Piotr skończył pierwszy, czuł, że nic już nie ma, że wypompowała go do końca. Wyjął kutasa i opadł zmęczony na wykładzinę obok wciąż szczytującej kobiety. Marta poczuła, że nie ma go już w środku i położyła dłoń na sromie, wkładając palce do środka, pełnego jego spermy. Czuła nieodparty przymus wypełnienia cipki czymś, czymkolwiek, w tym momencie rozkoszy. Po dłoni ciekła męska wydzielina, ale ona tego nie czuła. Piotr patrzył zafascynowany. Leżała, dotykając podłogi jedynie czubkiem głowy i pośladkami, z nogami podniesionymi wysoko, jakby partner był wciąż między jej udami. Była przepiękna, była esencją namiętności i seksualności, była czystą rozkoszą. Była kobietą.

Powoli się uspokajała. Opadła na plecy. Zerknęła ze zdziwieniem na umazane, lepiące się palce i bez cienia zawahania zbliżyła je do ust, łapczywie zlizując białawy płyn. Spostrzegła wzrok Piotra i raptownie się zawstydziła. Zaczerwieniła się na twarzy i zaczęła nerwowo śmiać. Ale nie przestała zlizywać spermy ze swoich palców, patrząc mu prosto w oczy.

***

Drogę powrotną pokonali w milczeniu. Każde rozpamiętywało w myślach to, co dopiero przeżyło. Na szczęście mimo zamyślenia Jacek potrafił skupić się na prowadzeniu samochodu i bezpiecznie dowieźć ich do biura. Dopiero, gdy zajeżdżali pod budynek Sanepidu, Marta przerwała ciszę. Kładąc mu dłoń na kolanie, powiedziała:

– Nikomu ani słowa. Nikomu. Nigdy.

Kiwnięciem głowy potwierdził, ale patrzył wprost przed siebie. Pomyślała, że się wstydzi, i rozciągnęła umęczone usta w nieznacznym uśmiechu.

***

Edward Nóżka z satysfakcją przeglądał nagrany materiał. Po zakończeniu ostatniej sceny, odwrócił się do stojących za jego plecami Piotra i Angeli.

– Super, dzieciaki. O to chodziło – powiedział. – Wiedziałem, że zamontowanie kamer na zapleczu to był dobry pomysł. Jak nazwiemy ten film? „Rozkosze kontrolerów”?

Był zauważalnie rozbawiony.

– Ona ma prawdziwy talent – powiedział Piotr. – Nieoszlifowany diamencik.

Nóżka uśmiechnął się szeroko.

– Widziałem, widziałem. Ten chłopak też niczego sobie. Podobała ci się jego armata, co, kotku? – zwrócił się do Angeli.

– Słodziutki. On i jego armata – odparła ze śmiechem.

 

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

"Z drugiej strony muszę przyznać, że cała scena erotyczna wywarła na mnie wrażenie. Duże, moczące majtki wrażenie. :)"

Że pozwolę sparafrazować sobie Autora.

Seamanie, bomba!
Pozdrawiam!
Wierna fanka.

Z humorem i fajne
Rocznik81

Pamiętam to opowiadanie… fantastyczne 😉 a ten tekst o zegarku wygłoszony przez szefa na początku to chyba z filmu dla dzieci jest… 😉

JimmyG

JimmyG, to z Martixa 😉 Czyli powiedzmy, że dla dzieci…

Dziękuję Wam bardzo za tak miłe słowa.

Pozdrawiam, s.

Witaj, Seamanie!

Przyznam, że nie czytałem tego tekstu na Dobrej Erotyce, dlatego też tutaj z rozkoszą (nomen omen) nadrobiłem zaległości. I muszę Ci rzec, Marynarzu, że znowu zarządziłeś 🙂 "Nóżka" to czyste, radosne, bezpretensjonalne porno w rodzaju "Upadku króla Maciusia" – i bardzo dobrze! Jako takie stanowi miłą odmianę/odskocznię od prowadzonych przez Ciebie, bardziej fabularnych i mniej erotycznych zarazem serii.

Cieszy zarówno spora dawka humoru, jak i soczyste, pieczołowicie opisane "momenty". Doprawdy, aż chciałoby się być inspektorem sanitarnym, kontrolującym podobne przedsiębiorstwa!

Pozdrawiam serdecznie, czytelniczo usatysfakcjonowany
M.A.

Uśmiałam się jak dzika. 🙂
Lily

W pracy biurowej, zawsze działy sie ostre akcje…. 🙂

Wyborne – przyjemne, dobrze napisane i dużo tego, co wszyscy lubią ;]

Pozdrawiam,
Paco

Hej, Paco!
Cieszę się, że się podobało…

pozdrawiam, seaman.

Napisz komentarz