Magnetyzm IV (Ania)  3.58/5 (4)

15 min. czytania

Źródło: Pixabay

Barbara

Kiedy jakaś pielęgniara-służbistka zadzwoniła, informując, że Ewa jest w szpitalu, poczuła się jakby dostała obuchem w głowę. Od razu przypomniała sobie tamten paskudny wypadek samochodowy. Mało brakowało, a jej najlepsza przyjaciółka nigdy by się nie wykaraskała z doznanych obrażeń. Gdyby dorwała tego dupka Anila, cholernie przystojnego dupka zresztą, to zabiłaby go gołymi rękami!

Chrzanić imprezę – pomyślała i łamiąc przy tym chyba wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego, pognała na miejsce. Na szczęście okazało się, że to tylko zasłabnięcie i Ewa najprawdopodobniej będzie mogła opuścić oddział od razu po przejściu badań. Nie nowość, że mdleje na widok krwi. Właśnie od czasu tamtego wypadku. O tyle dobrze, że nie na widok własnej.

Zastała przyjaciółkę załatwiającą interesy wprost ze szpitalnego łóżka, z jakimś przydupasem u boku i laptopem na kolanach. Czy ona zawsze musi pracować? Będzie trzeba zaprowadzić porządek! Nawet najśliczniejszy lekarz na świecie nie zdołał odciągnąć uwagi Ewy od jakichś niezrozumiałych problemów z mapowaniem tekstur w autorskim silniku 3D do nowej gry. Hmmm… może sama powinna skorzystać? Nie, nie teraz, nie dzisiaj, nie tuż przed spotkaniem z Arkiem.

Kochała się w tym chłopaku bez pamięci, marzyła o tym, by przeżyć z nim swój pierwszy raz, ale on odprawił ją, mówiąc, żeby wróciła jak dorośnie. Dupczył wszytko co się rusza, nie odpuszczał nawet rozdętym starym krowom, a jej nie chciał… To był prawdziwy policzek.

Teraz nie dość, że zerżnie go na wszystkie możliwe sposoby, oczywiście tylko jeśli Ewka coś dla niej zostawi ze swojej urodzinowej uczty, to po wszystkim powie, patrząc mu prosto w oczy, że jest zwykłą kurwą. Męską dziwką. Popychadłem niegodnym szacunku. Pieniądze rzuci mu pod nogi, żeby zbierał je na kolanach, pełzając u jej stóp.

Ponoć Arek zna się na swoim fachu i wygląda więcej niż stosownie. Wodzi na pokuszenie panny i mężatki, zupełnie jak dawniej, choć z mechanika samochodowego stał się masażystą. Intymnym masażystą gwarantującym sto procent dyskrecji. Chętnie usłyszałaby jego historię i zerżnęła, ale co tu ukrywać, wolałaby, żeby jej naprawdę pragnął, żeby kochał się z nią prywatnie jako on, a nie jako tajemniczy Pan Magiczne Dłonie.

Mogłaby zapomnieć o wszystkim i dać mu drugą szansę. Nigdy nikogo tak nie kochała. Nigdy nikogo tak nie pragnęła. Ale musiałby zmienić zawód. Albo w ogóle nie pracować. Mogłaby go przecież utrzymywać. Byłby tylko jej. Upragniony. Wyczekany.

Rety, nie! To nie przystoi! Nie powinna tak nawet myśleć! Musi się zemścić i zapomnieć! Związanie się z kurwą byłoby poniżające. Wsiok bez wykształcenia i to z gigantycznym przebiegiem! Żadnej przyszłości. Żadnych perspektyw! I pewnie nie upilnowałaby go. Puszczałby się na prawo i lewo, ośmieszając ją przy tym, bawiąc się za jej kasę. Nie ma mowy! Nie zrobi sobie tego!

Z zamyślenia wyrywa ją dzwonek. Zuza! Były umówione. Jak mogła o tym zapomnieć?!

– Cześć, sorry… Jestem w szpitalu… Nie, nic mi nie jest… – bąka do słuchawki z poczuciem winy. – Nasza jubilatka zemdlała, robią jej teraz tomografię komputerową, ale sądzę że impreza urodzinowa jest aktualna. Widzimy się o siedemnastej.

Jakoś zdążą, jest tego pewna. Prawie. Najwyżej będzie musiała zrezygnować z kosmetyczki i fryzjera. Planowała się przygotować. Swoją magiczną grotę również. Odrastają już włoski. Krótkie, ciemne i drapiące. Chciała się ich pozbyć w ostatniej chwili. Ogolona czuje się bardziej niewinnie i bardziej bezwstydnie jednocześnie. Całkowicie naga.

Arkowi nie jest już w stanie oddać żadnej formy swojego dziewictwa – straciła wszystkie, dawno temu – ale dzięki jedwabnej gładkości mogłaby na chwilę stać się lolitką. Tamtą piętnastolatką z pierwszym meszkiem na wzgórku łonowym. Gotową mu się oddać. Chętną. Trochę jak podróż w czasie.

Rozmawiała z nim tylko przez telefon. Krótko. Nie poznał jej. Zresztą obawia się, że gdyby wiedział, że chodzi o nią i o Ewę, w ogóle by się nie pojawił. Jemu pewnie też zależy na dyskrecji, a z tego punktu widzenia spotykanie się z dziewczynami z rodzinnych stron nie jest rozsądne. Spotykanie? Obsługiwanie ich! Byle tylko im się nie wymknął, ma na niego cholerną ochotę…

Po wyjściu ze szpitala zabiera przyjaciółkę na wczesny obiad. Oczywiście do centrum, w pobliże jej imperium, żeby w każdej chwili mogła tam lecieć. Straszne! Wyluzowałaby bardziej! Z udawanym zainteresowaniem wysłuchuje utyskiwań na firmę od zieleni, szofera i służbę zdrowia. Od kiedy Kowalikowa zrobiła się taka marudna? Zawsze była pogodna i niewzruszona przeciwnościami losu. Chyba rzeczywiście się starzeje! Albo chłopa jej trzeba!

– Kiedy ostatnio się z kimś widywałaś? – Przerywa przyjaciółce w pół zdania.

– Przecież wiesz. – Ewa obrzuca ją chmurnym spojrzeniem.

– Złożyłaś śluby czystości czy co? – W myślach liczy. Od czasów dupka-Anila minęło pięć lat. Później nie było już żadnego faceta? Jest gorzej niż myślała! – A masz chociaż wibrator? – Próbuje nieśmiało dopytywać.

– Nie! – Tym razem przyjaciółka piorunuje ją wzrokiem.

– Mogłabyś mieć każdego! – Nie da się tak łatwo zbyć! – Jesteś młoda, piękna, inteligentna i cholernie bogata. Jeśli jakiś nie poleci na twoją urodę lub inteligencję to na pewno poleci na kasę.

– Ale ja nie polecę na niego…

– Przerzuciłaś się na kobiety? – Żartobliwie, acz wytrwale, bada grunt, mając nadzieję, że w końcu znajdzie coś, czego będzie mogła się uczepić.

– Nie, no coś ty! – Oburzenie przyjaciółki przynosi jej ulgę. Taką malutką. Przynajmniej tyle!

– Więc o co chodzi? – Drąży uparcie. Jak kropla skałę. – Kiedyś to lubiłaś co najmniej tak bardzo jak ja.

– A teraz nie lubię. – Ewa wzrusza tylko przepraszająco ramionami.

– Od wypadku? – Przygląda jej się badawczo i dostrzega w oczach przyjaciółki smutny błysk. To na pewno to. Uszkodziła coś sobie? Była w tak ciężkim stanie, że niemal wszystko jest możliwe, a ponoć łechtaczkę można zmiażdżyć nawet od jazdy na rowerze… Wzdryga się na samą myśl: nie móc przeżywać tych przyjemnych wzlotów, tych dreszczy rozkoszy tylko dlatego, że za mocno obtarło się swój guziczek. – Może to da się leczyć? Byłaś u lekarza? – pyta z nadzieją.

– Chryste, Baśka! Ja po prostu nie mam ochoty! – Ewa znacznie podnosi głos i gromi ją wzrokiem mówiącym „zamknij się”. Zna to spojrzenie aż nadto dobrze. Do tej pory najczęściej była nim raczona przy próbach rozmów o tym, co wydarzyło się w Anglii.

– Na pewno jakoś da się to leczyć – mówi pod nosem, a przyjaciółka udaje, że nie słyszy. Rozmowa skończona. I nagle znika całe podekscytowanie związane ze zbliżającym się szalonym wieczorem. A może jednak coś w niej pęknie i będą bawić się jak dawniej?

Michał. Chyba miał na imię Michał. Pierwszy mężczyzna, którym się ze sobą podzieliły. Był od nich sporo starszy. One miały ledwie te swoje osiemnaście lat, a on już dobiegał trzydziestki. Zapewne był żonaty. Nie spytały go o to, to nie była ich sprawa. Składając przysięgę małżonkowie obiecują wierność sobie nawzajem. Oni przyrzekają, a nie cała reszta świata. Odpowiedzialność za dochowanie tej przysięgi spada tylko i wyłącznie na nich.

Spędzały wakacje pod namiotami. Nad morzem. Knajpa była dosyć obskurna, ale przecież bawić można się i w spelunie. Postawił jej drinka. Zaczęli gadać. Jego szorstka uroda fascynowała. Ogorzała twarz, kilkudniowy zarost, silne ręce, duże dłonie. Sama nie wie. Jednocześnie był taki spokojny i kulturalny. Pachnący. Zupełnie inny niż chłopcy z ich stron. Bardziej zadbany. Dojrzalszy.

Zaciągnęła go na tyły budynku, poprowadziła jego szorstkie dłonie pod bluzkę, na piersi, a potem w głąb szortów. Doszła niewiarygodnie szybko i silnie. Jeszcze zanim ochłonęła, spytał, czy nie poszłaby do niego. Na noc. Jego słowa pieściły szyję i ucho, przyprawiały o dreszcz. Bardzo, ale to bardzo chciała się zgodzić. Odmówiła jednak, bo przecież nie mogła zostawić Ewki samej. Przyjął to ze zrozumieniem. Swoistym. Posiadł ją szybko i zwierzęco, opartą rękoma o ścianę, z wypiętym tyłkiem i rozstawionymi nogami. Silne doznanie. Znowu doszła, a raczej nieczęsto osiąga orgazm od samej penetracji.

Musiał jej później pomóc wrócić do środka, bo z trudem trzymała się na nogach. Usiedli do stolika i w końcu dołączyła do nich Ewka, wcześniej zajęta opędzaniem się od jakichś dzieciaków. Była piękna, subtelnie. Wtedy jeszcze nie farbowała włosów i miała wspaniałe, długie, chyba rozpuszczone. Od razu zorientowała się w sytuacji. Było to widać po figlarnie błyszczących oczach i lekkim, szelmowskim uśmieszku zupełnie niepasującym do niewinnej, dziewczęcej urody.

Nie wie, co ją tknęło, ale spytała Ewkę, czy nie poszłyby do niego razem. Na drinka. W każdej chwili mogłyby wyjść. Przyjaciółka obrzuciła mężczyznę badawczym spojrzeniem, jakby był koniem wyścigowym albo jakąś inwestycją. Wytrzymał te bezczelne oględziny, wyraźnie zaskoczony i może odrobinkę rozbawiony. Młodsi zazwyczaj się peszyli.

Mieszkał niedaleko. Przeszli się tam spacerkiem, gawędząc o planach na przyszłość, regionie, z którego pochodzą i beztrosce ostatnich wakacji przed maturą. Był naprawdę sympatyczny. Teraz już wie, że to rzadkość.

Na miejscu włączył nastrojowe oświetlenie i muzykę, otworzył wino. Ku jej zaskoczeniu posadził je na kanapie, a sam usiadł w fotelu naprzeciwko. Większość podrywaczy już dawno wepchałaby się między nie, ale nie on. Chciał dać im czas, zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja. I pewnie lepiej, że się nie śpieszył, bo gdyby od razu przeszedł do rzeczy, nic nie poszłoby równie gładko.

Pili. Rozmawiali. Tańczyli. Świetnie tańczył i bardzo blisko. Tańce-przytulańce. Niby od niechcenia pieszcząc je przy tym. Raz jedną, raz drugą. Starał się traktować je sprawiedliwie. W sumie niepotrzebnie, bo ona nigdy nie potrafiła być zazdrosna o Ewę. Z przyjemnością patrzyła, jak przyjaciółka zaczyna się rozpływać pod ostrożnym dotykiem Michała.

Dziwne, że wtedy od razu mu zaufała. Nie przyszło jej nawet do głowy, że może być jakimś zboczeńcem albo przestępcą, łatwo wpadłyby w jego sidła i stały się żywym towarem, ale on na szczęście chciał od nich tylko tego, co one same chciały mu dać. Ich młodych, gorących ciał.

Kiedy oczy przyjaciółki zrobiły się szkliste, a policzki przyjemnie się zarumieniły, usiadła na kanapie, dając im więcej czasu. Michał bezbłędnie odczytał jej pokrzepiający uśmiech i zabrał się do śmielszych pieszczot. Całował szyję, a Ewa z cichym jękiem odchyliła tylko głowę do tyłu, żeby ułatwić mu dostęp. Gładził plecy, nieśmiało zjeżdżając ku jędrnym pośladkom, a ona obejmowała go coraz mocniej. Jej dłonie stały się niecierpliwe, wyrywały koszulę z jego spodni, wdzierały się pod nią i zapewne drapały.

Była taka piękna w swojej niecierpliwości, ale on najwyraźniej nie zamierzał jej ulegać. Nigdzie się nie spieszył. Delektował się nią niczym dobrym winem, a Baśka delektowała się ich widokiem. Ewa delikatna, filigranowa i w sprawnych rękach miękka niczym wosk, on duży, silny i opanowany, dążący do maksymalizacji rozkoszy. Ich wspólnej rozkoszy. Całej trójki.

Ciało Baśki reagowało na ten widok. Po skórze pełzał przyjemny dreszcz, po rękach i wzdłuż kręgosłupa. Było jej ciepło i brakowało tchu. Sutki próbowały przebić się przez gruby materiał stanika, a zarośnięty rzęsą staw zaczynał wylewać. Znowu! Mimo dwukrotnego spełnienia!

Niemal czuła na sobie jego dotyk, gdy powolnymi ruchami zdejmował Ewie bluzkę. Obie oddychały ciężko i głośno, spragnione pieszczot. Piersi przyjaciółki wyglądały na boleśnie nabrzmiałe. Pełne, obfite, tłamszone przez czarną koronkę niezdolną ukryć wybrzuszeń idealnie symetrycznych brodawek. Pragnęły wolności. Wołały o nią.

Michał sycił się tym widokiem, tym że obie są gotowe oddać mu się w każdej chwili, zrobić wszystko co zechce. Jego spokojna dominacja była oczywista. Miał nad nimi przewagę. Doświadczenia. Wprawy. Dobrze trafiły.

Usiadł koło niej, nie odrywając przy tym rąk od Ewy. Zamierzał chyba posadzić ją sobie bokiem na kolanach, ale ona usiadła na nich okrakiem i od razu niecierpliwie zaczęła ocierać się o rozporek. Często tak właśnie całowała chłopaków. Teraz zresztą też wpiła się mocno w męskie usta. Próbował ją powstrzymać, uspokoić, ale na próżno. Ślepo dążyła do spełnienia. W końcu postanowił jej pomóc…

Rozpiął stanik, odsłaniając kryjącą się pod nim gładką, kremową skórę i jasnobrązowe brodawki ze sterczącymi ku niebu sutkami. Piersi Ewy były krągłe, jędrne, duże jak na kruchą figurę, ale inne niż jej własne – nie kładły się leniwie na ciele, nie zwisały, całe prężyły się w górę, co nadawało im zadziornego, ale też bardziej młodzieńczego wyglądu.

Michał zebrał jedną z nich w swoją silną dłoń, a do drugiej łapczywie się przyssał. Wolną rękę ostrożnie zsunął w dół, wprawnym ruchem rozpiął guziki spodni i wślizgnął się między nie, a figi. Na chwilę zamarł zdziwiony, ale później kręcąc nadgarstkiem, wykonał kilka ruchów, po których Ewa zaczęła wić się i głośno jęczeć. Urywanym głosem błagała, by nie przestawał. Nie przestawał. Po dłuższej chwili wstrząsnął nią silny spazm. Dygotała na nim z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi ustami, po czym opadła zmęczona, wtulając twarz w jego szyję. Objął ją. Ten moment był magiczny, intymny. Przysunęła się do nich bliżej, wdychając intensywny zapach podniecenia, potu i perfum. Zapach Ewy.

Dotknęła niepewnie jego ramienia, a on najpierw się wzdrygnął, ale potem oderwał je od nagich placów przyjaciółki i przygarnął nim Baśkę do wspólnego uścisku. Ewa odsunęła się nieco na bok, by zrobić jej trochę miejsca bliżej Michała. Skwapliwie z tego skorzystała i nie mogąc się powstrzymać, zaczęła całować go w szyję. Nie reagował… a ona tak bardzo pragnęła w tamtej chwili intensywnego kontaktu. Ciepła, dotyku, silnego uścisku. Chciała poczuć smak skóry i spermy. Całować go. Bawić się nim. Drażnić. Prowokować. Po tamtym numerku za knajpą czuła niedosyt.

I zdaje się, że przyjaciółka wyczuła to lepiej niż ich przygodny kochanek. Zeszła z kolan mężczyzny, siadając obok i z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy zaczęła bawić się guzikiem koszuli. Mrugnęła do niej. Ewa rozpinała od góry, a ona od dołu. Po chwili mogły już bawić się włoskami, tymi na klacie i tymi nieco niżej, niesfornie wyzierającymi spod spodni. Mogły podziwiać harmonijne umięśnienie. Potężne bicepsy, twardy brzuch.

Siedział bez ruchu, pozwalając ich dłoniom błądzić po nowo odkrytym lądzie. Uśmiechał się tylko. Może rozbawiony ich niezdarnością lub przesadnym zaciekawieniem. Nieważne. Jego skóra była dziwnie szorstka, opalona, a ciemne kręcone włoski porastały spore jej połacie.

W pewnym momencie chyba stwierdził, że już dosyć tej dziecinady, bo stanowczym ruchem chwycił jej głowę i przyciągnął do siebie. Pocałował. To był upojny, soczysty pocałunek. Mokry. Penetrujący. Słodki. Przyprawiający o zawrót głowy. Zatopiła się w nim cała. Nawet nie poczuła, kiedy rozpiął stanik i wsunął pod bluzkę dłonie, by pieścić jej piersi. Takie spragnione dotyku. Ciężkie i obolałe.

Oderwała się od niego, żeby pozbyć się nadmiaru ubrania. Teraz obie były topless. Wszyscy troje. Naga skóra przy nagiej skórze. Ukradkowe pieszczoty przez materiał ubrań też mają swoje zalety, ale nic nie równa się z bezpośrednim odczuwaniem ciepła bijącego od drugiego człowieka. Nic!

– Chodźmy do łóżka – odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu, a one posłusznie zrobiły, o co prosił. W sypialni było wygodniej. Przestronniej.

Uklękły przed nim na łóżku. Blisko siebie nawzajem. Czując się. Ciepło. Dotyk. Zapach. Zapach Ewy był inny, bardziej intensywny, słodki. Nigdy go nie zapomni i tego jak wtedy na nią zadziałał, jak sprawił, że wszystkie hamulce puściły. Pierwszy, ale nie ostatni raz.

Nie jest lesbijką, nigdy się za nią nie uważała i chyba nigdy nie pożądała żadnej innej kobiety, poza Ewą. W ten, jeden jedyny wieczór dała temu wyraz. Pocałowała ją. Namiętnie, gorliwie, łakomie. I to nie był tylko spektakl dla niego, to był jej wybór i jej potrzeba. Usta przyjaciółki okazały się bardziej miękkie niż jakiekolwiek inne. Ciepłe i podatne. Odrobinę bezwolne, otępiałe po niedawnej rozkoszy. Jego spojrzenie dodawało tylko pikanterii.

Na początku zastanawiała się, czy jest aż tak zdyscyplinowany, czy też ma bardzo małe potrzeby. Nie miała wcześniej do czynienia z mężczyznami w jego wieku. To dzięki niemu doceniła doświadczonych kochanków. Bardziej rozważnych i mniej egoistycznych. Koneserów kobiecych wdzięków.

Teraz jest mu wdzięczna, że tylko patrzył, do czasu aż go nie zaprosiły. Stał spokojnie, obserwując jak się całują, jak pieszczą nawzajem swoje piersi. Ewy były bardziej twarde niż jej, nieco mniejsze, trochę jak dojrzałe jabłuszka, nad wyraz wrażliwe na dotyk. Jedwabiście gładka skóra przyjaciółki pieściła opuszki palców, rozpalała krew w żyłach. Doskonale rozumiała, dlaczego mężczyźni nie potrafią się oprzeć Ewie. Także ten. Nigdy nie miałaby szansy rywalizować z tym cudem nad cudami. Nigdy nie chciała.

Spragniona jej, jego, seksu, przyjemności – w zasadzie wszystko jedno czego i kogo, przewróciła w końcu Ewę na plecy i rozebrała do naga. Przyjaciółka nie opierała się. Współpracowała. Pozwalała całować brzuch i uda, gładzić nogi, a nawet rozłożyła je, otwierając drogę do swego skarbczyka. Biło od niego ciepło i ten niesamowity zapach. Kuszący. Nie mogła się powstrzymać, chciała spróbować. Miodku. Zjechała językiem niżej – od pępka ku samemu źródłu. Było dość ciemno, działała więc po omacku. Syciła się słodkością.

Ugasiwszy pragnienie, postanowiła wrócić tą samą drogą, szukając przy tym gilgotki. Ziarenka rozkoszy. Nie było to trudne. Po pierwsze dlatego, że mała Ewy nie była tak zdobna jak jej własna w różne fałdki i koronki, dosyć prosta w budowie, wręcz minimalistyczna. Spod napęczniałych warg większych wystawał tylko jeden pomarszczony dzyndzelek, kształtem przypominający nieco wachlarz albo pióropusz. Po drugie dlatego, że łechtaczka była onieśmielająco duża i twarda – niewiele mniejsza od małego palca, wyraźnie stanowiąca miniaturkę penisa, tylko nieco bardziej przylegająca do ciała, skierowana w dół, a nie w górę.

Ucałowała z uznaniem ten skarb, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że to właśnie wielkość miniaturki musiała wybić ich kochanka z rytmu, kiedy wsunął rękę w spodnie Ewki. Może to rzeczywiście pewna anomalia, jeszcze jeden powód, dla którego jest wyjątkowa.

Przyjemnie było czuć, jak przyjaciółka wije się pod jej pieszczotami, niewprawnymi, niezdarnymi, ale czułymi i płynącymi prosto z serca. To było nieziemskie uczucie władzy i oddania jednocześnie. Była królem i poddanym w jednej osobie. Wprowadziła ją na szczyt. Weszły tam razem. Ramię w ramię.

A kiedy tylko oderwała od niej swoje usta, zaprosiła Michała, by też skosztował tych delicji. Mężczyzna chętnie skorzystał, klękając między rozchylonymi nogami przyjaciółki. Wsunął dłonie pod pośladki i mimo niewyraźnych protestów uniósł je, łokcie wbijając w materac. Wessał jej różdżkę tak mocno, że aż pisnęła, ale powoli przywykła i wkrótce znów odpłynęła w błogość.

Opuścił Ewę łagodnie na pościel i położył się obok, obejmując ramieniem. Baśka skorzystała z okazji, by zdjąć mu w końcu spodnie. Miały dzięki niemu po dwa orgazmy, a jeszcze żadna z nich nie widziała go nago. To chyba nie fair, prawda?

Uniósł biodra. Jego maszt sterczał kusząco, zbyt kusząco, by mogła się temu oprzeć. Z tylnej kieszeni szortów wyjęła gumkę, rozerwała opakowanie zębami i sprawnym ruchem ubrała go w płaszczyk przeciwdeszczowy. Bezceremonialnie nadziała się na odziany rożen i zaczęła ujeżdżać powolnymi, okrężnymi ruchami. Takimi, jakich sama potrzebowała. Mężczyzna przyjął to ze stoickim spokojem, oddając się do jej dyspozycji, a ona za jego przyzwoleniem skupiła się na własnych doznaniach.

Zamknęła oczy, delektując się rozpychającym uczuciem wypełnienia, swoistym łaskotaniem wewnątrz. Na języku ciągle miała upajający smak przyjaciółki, słyszała chlupotanie i ich spokojne już oddechy. Sięgnęła ku własnej, nabrzmiałej żyłce, tarmosząc ją między dwoma palcami. Michał był tylko narzędziem, instrumentem przyjemności. Zupełnie inaczej niż wcześniej, gdy gwałtownie zawładnął jej ciałem.

Bardzo powoli uniosła się nad ziemię, by potem gwałtownie wystrzelić w kosmos, uzyskać stan nieważkości. To było jak fajerwerki w Nowy Rok albo jak wybuch wulkanu. Wielki Wybuch. Mała śmierć.

A on nic… nadal spokojny, niewzruszony pozwolił jej opaść na siebie i się przytulić. Gładził ją spokojnie po plecach, bez żadnego ponaglania, aż doszła do siebie. Kiedy sama sturlała się z niego, odgarnął włosy z twarzy Ewy. Patrzyła na niego wymownie. Spragniona, ale zmęczona. Wyraźnie rozumieli się bez słów.

Usiadł. Ona leżała na boku, wcześniej przytulona do niego, teraz tylko odwróciła się nieznacznie na brzuch. Ujął jej jedną nogę, unosząc do góry i przyciskając do swojego boku, usiadł nad drugą. Przymierzył swój miecz do jej pochwy. Pchnął. Ona jęknęła, ale po chwili sama nadziała się głębiej. Nie miała dużego pola do manewru. Była przed nim otwarta i bezbronna. Mógł wejść w nią do samego końca. Zaczął jednak od płytkich ruchów. Wsuwał i wysuwał sam czubek, wyraźnie sprawiając dziewczynie przyjemność.

Jęczała i wiła się. Prosiła nie wiadomo o co. Powtarzała niczym modlitwę jego imię. A on bez litości, powoli i stanowczo wbijał się coraz głębiej. Nie przyspieszał, choć nie był już tak spokojny. Jego twarz wykrzywił dziwny grymas, a na czole pojawiały się pierwsze krople potu. Dyszał.

Baśka zafascynowana przyklęknęła obok nich, patrząc jak przy każdym ruchu rozchylają się mięsiste wargi Ewy, jak falują piersi. Zachęcona przez niego gestem wessała jeden z sutków przyjaciółki, a potem, ośmielona jej reakcją, dotknęła zwieńczenia łódeczki sromu. Ledwo to zrobiła, ciałem Ewy wstrząsnął silny dreszcz. Cała napięła się, by po chwili się rozluźnić. Dygotała.

Tym razem Michał nie odpuścił. Przyspieszył i po kilku gwałtownych ruchach doszedł. Wyglądał dziwnie, jakby wchodzenie w ciasne, kobiece wnętrze sprawiało mu ból, ale był cicho.

Tej nocy nie wydarzyło się nic więcej. Po prostu zasnęli we trójkę w jego wielkim łóżku. Na ostatnie dwa dni swoich szalonych wakacji przeprowadziły się z pola namiotowego do niego. Zajmował się nimi troskliwie, ale i tak nie wymieniły się z nim telefonami ani adresami. Później tego żałowała.

Co się stało z tamtą nienasyconą Ewą? Rozkoszną nimfomanką. Czy naprawdę złamane serce może aż tak boleć? Nie wie. Ona raczej czuła złość z powodu odtrącenia, żal niespełnienia, ale chyba nie ból, nie nazwałaby tak tego, a przede wszystkim nigdy nie przeszkodziło jej to w szukaniu przyjemności na własną rękę i z innymi.

Siedząc w fotelu u swojego ulubionego fryzjera, zastanawiała się, co mogłaby zrobić, żeby pomóc przyjaciółce. Nie chodzi jej tylko o przyjemności erotyczne, ale też o radość życia, obcowania z innymi na partnerskich warunkach. Teraz Ewa czas spędza głównie ze swoimi pracownikami, przed ekranem komputera oczywiście. Lubi to, ale przecież to nie jest prawdziwe życie…

Przejdź do kolejnej części – Magnetyzm V

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Przyznam, że ten odcinek sprawił mi pewien zawód. Akcja właściwie stanęła w miejscu, same retrospektywy. Zdecydowanie wolę obecną królową życia, którą stała się Ewa, od kopciuszka, początkującej nastolatki z prowincji. W dodatku przyjaciółka, też ziółko bynajmniej nie do popijania w kapciach przed telewizorem, zamierza ją rozruszać i zachęcić do ponownego czerpania z tegoż życia pełnymi garściami. W pewnym fragmencie (rozmowa w restauracji) zmiana czasu narracji na teraźniejszy. W jakim celu? Scena nie jest szczególnie dynamiczna, nie ma więc potrzeby podkreślenia tej dynamiki. Pomimo tych uwag czekam z niecierpliwością (tym większą) na ciąg dalszy, odczuwając chwilowo niedosyt.

Ciąg dalszy już dzisiaj, zobaczymy czy przypadnie Ci do gustu… hmmm… w każdym razie czerpanie z życia pełnymi garściami może mieć różne oblicza 🙂

Osoby szukające głównie seksu w opowiadaniu będą usatysfakcjonowane, ja wolałbym trochę dłuższą historię, obejmującą wątek Mateusza. Mam wrażenie, że ta część nie wnosi wiele do całości fabuły, potwierdziło się tylko to, co wiemy o bohaterkach. Wątpię, też aby rozwiązły koneser Michał znów się pojawił – chłop zrobił swoje, chłop może odejść…
Cóż, trzeba poczekać na kontynuację…

Rzeczywiście chłop zrobił swoje i więcej go nie spotkamy, na Mateusza natomiast przyjdzie czas… dużo czasu…

Chociaż nie dzieje za wiele ( poza łóżkiem- w końcu trójkąt nie zdarza się codziennie ), to jestem tym odcinkiem usatysfakcjonowana. Retrospektywa zapewne nie jest bezcelowa.
Ewa jest dobrym przykładem tego, jak diametralnie można się zmienić albo kamuflować swą prawdziwą twarz z powodu życiowych kopniaków.

Obawiam się tylko, że co nieco mogło mi umknąć. Lektura rozłożona w czasie ma ten minus, że pamięć zawodzi i trzeba by wrócić do poprzednich części, a do tego brak mi cierpliwości.

Na zapoznanie się z najnowszym odcinkiem nie mam już dziś siły, ale nieomieszkam go przeczytać.

Wszystko ma jakiś cel, tylko nie każdy go dostrzega 😉
Wątki poboczne pozwalają innymi oczami spojrzeć na głównych bohaterów: Ewę i Mateusza. Nie musisz sobie zawracać głowy szczegółami, najważniejsze rzeczy zapewne wywarły odpowiednie wrażenie…

I przede wszystkim – miło słyszeć, że komuś się podoba 🙂

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Powinno być „nie omieszkam” 🙂

Napisz komentarz