Ten, dla którego pada deszcz (MałaMi) Brak ocen

17 min. czytania

„Nic mi tak w życiu nie wyszło jak włosy” – tak chyba najlepiej można byłoby podsumować moje jestestwo na tym świecie. Jestem bogatym wrakiem człowieka. Wykolejeńcem, który po latach uświadomił sobie, że pragnął jednej jedynej kobiety, jaka dawno temu stanęła na jego drodze. Tyle że wtedy ten zachłyśnięty odnoszonymi sukcesami chłystek tego nie rozumiał. Wraz z mijającymi latami uświadomiłem sobie, że został mi tylko jeden przyjaciel – alkohol. Stał się on mym bliskim towarzyszem. Pozbawiał ostrości. Rozgrzewał. Czasem pozwalał, bym zasnął otulony nieświadomością, innym razem powodował, że robiłem głupstwa, na jakie na trzeźwo nigdy bym się nie zdobył.

Byłem wolnym duchem. Po szkole swoje pierwsze kroki stawiałem w agencji reklamowej. Potem głupia sprzeczka z ówczesnym przełożonym otworzyła mi drogę do kariery. Sam sobie byłem szefem i pracownikiem. Razem ze mną z dotychczasowej pracy przeszło trzech dużych klientów, którzy stawiali na oryginalność. Na brak zajęć, i co za tym idzie kasy, nie mogłem narzekać.

Wtedy też zaczął się dziwny okres w moim życiu. Dziś nazywam go „stacją zabawa”. Był to czas, gdy poznałem Mariolkę. Była o kilka lat ode mnie młodsza, jednak to ja psychicznie nie dorastałem jej do pięt. Ona, zwariowana nastolatka, studiowała psychologię i socjologię. Mnie się nie chciało. Za to chciało mi się jeździć na koncerty różnych grup i kapel, których wtedy słuchałem. Chciało mi się też przesiadywać w klubach, gdzie wyraźnie odstawałem wiekiem od reszty bywalców.

Do dziś nie wiem, jak Mariolce udawało się godzić dwa fakultety studiów i siedzenie w klubie, gdzie bywała równie częstym gościem jak ja. Podczas jednej z takich nasiadówek ostro popiliśmy. Na tyle ostro, że wylądowaliśmy u mnie w mieszkaniu. Ręce były głodne naszych ciał. Usta spragnione naszych pocałunków. I tak, zamiast pieprzyć się w łóżku, cała sprawa została „załatwiona” na podłodze w przedpokoju. Chodź jak sobie dobrze pogrzebię w zakamarkach pijackiej pamięci, dochodzę do wniosku, że nie skonsumowaliśmy wtedy naszego „związku”. Całość zakończyła się w mojej ulubionej pozycji sześćdziesiąt dzieweęć. Na nic więcej nie był mnie wtedy niestety stać.

Zresztą jak sobie tak pomyślę o tych wszystkich latach spędzonych z Mariolką, dochodzę do wniosku, że my nie stanowiliśmy normalnej (cokolwiek miałoby to oznaczać) pary. Owszem, spotykaliśmy się często, ale tylko po to by pieprzyć się. Prawie zawsze po alkoholu. Na palcach jednej dłoni mogę wyliczyć, ile razy uprawialiśmy seks nie będąc po zbawiennym wpływem procentowego środka odurzającego.

Jeden taki raz bardzo mocno wbił mi się w pamięć. To były urodziny Mariolki. Mimo miłosnego zmęczenia nie umiałem zasnąć. Rozpierała mnie duma i energia. Ręką obejmowałem śpiące ciało dziewczyny. Ostrożnie sięgnąłem po leżącą na szafce nocnej paczkę papierosów. Wyjąłem z niej jednego, odpaliłem i zaciągnąłem się. Myślami znów wróciłem do wydarzeń sprzed paru godzin.

Akurat oddałem samochód do warsztatu i szliśmy z Mariolą przejściem podziemnym w kierunku przystanku autobusowego. Wprawdzie do domu mieliśmy niewielki kawałek drogi, ale pogoda nie zachęcała nas do spacerów. Było zimno, pochmurno, od rana z nieba sączyła się nieprzyjemna mżawka. Tę namiętnie całującą się parę, stojącą u szczytu schodów widzieliśmy już przy wyjściu z tunelu. Dziewczyna w krótkiej, cienkiej kurteczce i obcisłych czarnych spodniach, dłonie miała zanurzone we włosach chłopaka. Ten ubrany w czarny sweter i sprane jeansy, rękami obejmował jej plecy. Zakochani nie zwracali uwagi na to, że stoją niemal na środku schodów, nie widzieli tych zazdrosnych spojrzeń niektórych przechodniów, nie słyszeli umoralniających komentarzy starszej babci. Wydawało się, że byli sobą pochłonięci bez reszty. Że wzajemnie zatopili się w pocałunkach. Że świat wokół przestał dla nich istnieć.

– My też tacy kiedykolwiek byliśmy? – zapytała mnie, idąca obok Mariola.

– Nie wiem, nie pamiętam – odpowiedziałem zmieszany, ściszonym głosem. Na szczęście autobus przyjechał bardzo szybko. I o dziwo nawet nie był za bardzo załadowany. Wsiedliśmy więc i nie szukając wolnych miejsc stanęliśmy przodem do siebie, zaraz przy wejściu. Mariolka podniosła dłoń i kciukiem starła mi kroplę deszczu z brwi. Rozczuliła mnie ta pieszczota. Spojrzałem dziewczynie w oczy i cmoknąłem ją w usta.

W domu zaproponowała, że zrobi kawę. Nie oponowałem, bo uwielbiałem sposób, w jaki ją parzyła. Udała się więc do kuchni, a ja wyjąłem z komody białe pudełeczko, w którym na pluszowym materiale leżały złote kolczyki. Spojrzałem na nie, małe kółeczka wysadzane szafirami. Kupiłem je pod wpływem impulsu, stwierdziwszy, że będą idealnym prezentem na dwudzieste piąte urodziny dziewczyny. Wziąłem pudełeczko, włożyłem je do kieszeni i wszedłem do kuchni. Oparłem się o ścianę i patrzyłem na zwróconą do mnie plecami Mariolę. W kuchni słychać było tylko szum gotującej się w czajniku wody. Po chwili zbliżyłem się do mojej kobiety. Ta jednak nie poruszyła się. Wciąż stała tyłem do mnie. Uniosłem ciężką zasłonę jej czarnych włosów i delikatnie przywarłem ustami do ciepłego karku. Poczułem jak ciałem Marioli wstrząsnął dreszcz. Moje wargi odnalazły wrażliwe miejsce tuż za uchem i zostały tam na dłużej.

Odciągnąłem Mariolę od okna. Chwyciłem za rękę i zaprowadziłem do sypialni. Stanęliśmy twarzą do siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. W jej spojrzeniu dostrzegłem blask, mówiący o pożądaniu niemal równie dobitnie jak słowa. Nasze pragnienia były w tej chwili całkowicie zgodne. Mariola uniosła dłoń i przejechała nią po moim policzku, małym palcem obrysowując kontur ust. Chwyciłem jej dłoń za przegub, i wcisnąłem ciekawski paluszek między zęby, delikatnie przygryzając jego koniec. Mariola oblizała wargi i uśmiechnęła się do mnie… jej zmysłowe odruchy były takie szczere i spontaniczne.

Posadziłem dziewczynę na łóżku i klęknąłem obok. Z kieszeni wydostałem małe pudełeczko i zamknięte, położyłem na dłoni dziewczyny. Spojrzałem Marioli w oczy. Dopiero jakiś czas temu uświadomiłem sobie, co musiała sobie wówczas pomyśleć. Pewnie spodziewała się innej zawartości białego kartonika. Ale wtedy wyraz jej oczu, uznałem za radosny. Dziś wiem, że ujrzałem w nich rozczarowanie.

Następnie sięgnąłem do jej stóp i zdjąłem buty. Oboje wstaliśmy. Zanurzyłem palce we włosach kobiety i pocałowałem ją w usta. Nasze piersi przytuliły się do siebie. Mariola cicho jęknęła. Gwałtownie odsunąłem się od niej i zręcznymi, aczkolwiek zniecierpliwionymi palcami zacząłem odpinać guziki u bluzki mojej kochanki.

Miękkie wzgórki jej piersi zniknęły we wnętrzu ciepłych dłoni. Gdy opuszkami drażniłem brodawki, Mariolę przeszedł rozkoszny dreszcz. Wodziłem po jej krągłościach, jakbym na nowo poznawał ich kształt, gładkość skóry, zarys żeber, wąską talię… Cofnąłem się o krok i zachwyconym spojrzeniem objąłem całą półnagą postać kobiety. Spodobało mi się to, co zobaczyłem: falujące piersi, mleczna karnacja, lśniące włosy, błyszczące oczy. Mariolka uśmiechnęła się od mnie i rękoma przesunęła po swoich piersiach.

– Zdejmij spodnie – wyszeptałem i niecierpliwie zacząłem ściągać z siebie ubranie. Mariola odpięła haftki i suwak. Spodnie zsunęły się z bioder. Chwyciłem dziewczynę za boki i przyciągnąłem ku sobie. Zadrżała czując ciepły dotyk moich dłoni. Przesunąłem palcami, a potem językiem wzdłuż jej kręgosłupa. Cichutko jęknęła. Dłońmi nakazałem, by uniosła prawą stopę i powoli uwolniłem ją z krępujących kostki spodni, po chwili to samo uczyniłem z jej lewą stopą. Nieśpiesznie, pieszczotliwie wodziłem dłońmi po łukach bioder, długich, zgrabnych nogach, sprężystych pośladkach.

Odwróciłem kochankę twarzą do siebie. Wstałem i ogarnąłem spojrzeniem całą jej postać. Mariola objęła mnie za szyję i przywarła całym ciałem. Odrzuciła głowę do tyłu, włosy opadły jej kaskadą na ramiona. Napór jej bioder wymownie świadczył o pożądaniu, które odczuwała. Biorąc ją na ręce, przytuliłem do siebie, zrobiłem parę kroków i położyłem ją na kapie przykrywającej łóżko. Kobieta raptownie wciągnęła powietrze i niespokojnie poruszyła się na posłaniu. Położyłem się obok. Głaskałem jej szyję, gładziłem brzuch, wdychałem zapach. Ustami wędrowałem po piersiach Marioli, zębami przygryzałem delikatne sutki. Patrzyłem na nią spod przymkniętych powiek i widziałem fale coraz to nowych doznań opływające jej ciało, budząc w niej coraz to silniejsze pożądanie.

Mariola wyczuła na biodrze napór pulsującej męskości i objęła ją palcami. Jęknąłem. Mój język znaczył wilgotną ścieżkę na brzuchu kochanki. Mariola rozchyliła uda a jej pieszczoty stały się bardziej natarczywe. Wsunąłem dłoń pomiędzy uda dziewczyny, badając, czy jest gotowa. Była. Uniosłem się na ramionach nad jej ciałem i znów pocałowałem. Świadomy, że za chwilę dam jej rozkosz, osunąłem się między jej nogi. Czułem delikatny opór, gdy wnikałem w wąską gorącą szczelinę jej ciała. Mariola instynktownie objęła mnie nogami i podjęła narzucony rytm. Oboje byliśmy bardzo podnieceni, więc nasze zespolenie nie trwało długo.

Po paru chwilach szaleńczej pogoni za spełnieniem Mariola odrzuciła głowę do tyłu, wygięła się w łuk, a uda mocniej zacisnęła wokół moich bioder – jakby wciągając mnie jeszcze głębiej w siebie. Najwyższym wysiłkiem woli powstrzymałem się od wszelkich ruchów, rozkoszując się gorącym, aksamitnym wnętrzem jej zastygłego w orgazmie ciała. Z prawdziwym żalem wycofałem się z niego. Opadłem na łóżku obok szczęśliwej, jak mi się wtedy wydawało, Marioli, mocno przytuliłem ją do siebie i zamknąłem oczy. Przez dłuższa chwilę leżeliśmy w bezruchu, Po spokojnym, równym oddechu poznałem, że zasnęła.

Wypaliłem kolejnego papierosa i zwlokłem się z łóżka, by zrobić sobie drinka. Mariolę otuliłem kocem i ze szklanką w ręku, cicho wycofałem się z sypialni do mojej pracowni. Najlepsze pomysły przychodziły mi bowiem do głowy po dobrym seksie albo ostrym piciu. Włączyłem cichą muzykę i pogrążyłem się w pracy. Jakiś czas później moja kochanka otworzyła drzwi pracowni i zapytała, czy idę z nią do klubu. Nie poszedłem, bo mi się nie chciało. Wolałem posiedzieć przed komputerem w towarzystwie kolejnej butelki wódki.

To był ostatni raz, gdy kochałem się z Mariolą. Tak, dokładnie, kochałem. Bo wtedy tylko to słowo w pełni odzwierciedlało uczucia, jakimi darzyłem swoją partnerkę. My mogliśmy się kochać, mogliśmy uprawiać seks i mogliśmy się pieprzyć – dla każdego z tych określeń przypisałem osobną definicję.

Po tym, jak nie poszedłem wtedy do klubu, coś zaczęło się między mną i Mariolką psuć. Nie widywaliśmy się już tak często jak kiedyś. Coraz mniej też było szalonych zbliżeń, po wlewanych do organizmu litrach alkoholu. Jakiś czas później Mariolka wyjechała do rodzinnej miejscowości, gdzie załatwiła sobie staż w jakimś ośrodku. Pojechałem ją odwiedzić tylko raz. Poszliśmy wtedy na spacer. Chciałem się z nią pieprzyć w samochodzie, ale powiedziała mi, „że dziś nie może”. Dałem, więc  spokój. Powróciłem na swoją „stację zabawa”, w ramiona niezastąpionej kochanki. Wódki. Chlałem dużo i długo. By się znieczulić. By nie myśleć. W końcu by zapomnieć.

Udało się. Na pewien czas. Po kilkunastu miesiącach dowiedziałem się, że Mariolka wyszła za mąż. Zabolało. Wprawdzie zawsze twierdziłem, że ja się nie nadaję do życia w stadzie, ale nie myślałem, że kochanka wywinie mi taki numer i chajtnie się z pierwszym lepszym, który ją o to poprosi. Oczywiście nie muszę mówić, co przyniosło mi ukojenie. Alkohol. Na któreś z libacji poznałem Alkę. Zupełne przeciwieństwo Marioli – duże piersi, szerokie biodra, niezbyt atrakcyjna twarz – ale panienka wyraźnie na mnie leciała. Miała być przygodą na jedną noc – i pewnie by i taką była, gdyby tej nocy nie pękła nam gumka.

Pasztet zjawił się na progu mojego mieszkania jakiś czas później i oświadczył mi, że jest w ciąży. Najpierw dziewczynę wyśmiałem, potem zwyzwałem od najgorszych – na niewiele się to jednak zdało. Alicja wprowadziła się do mnie, a trzy miesiące później złożyliśmy sobie przysięgę małżeńską przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego.

Jedynym pozytywem tej pokręconej sytuacji było to, że od tamtego czasu nie pleśniały mi naczynia w zlewie, a i w lodówce było zawsze coś, prócz światła. Oczywiście swojego zachowania i swoich nawyków nie zmieniłem – o czym lojalnie uprzedziłem przyszłą małżonkę przed ślubem. Pracownia stała się moim azylem. To tam ponownie zasypiałem w ramionach niezawodnej przyjaciółki.

Nigdy nie byłem zbyt sentymentalny, aż do tamtego dnia. Był to dzień urodzin Mariolki. Wymyśliłem sobie, że będzie to dzień dobroci dla mojej opasłej kury domowej. Zabrałem więc Alkę na zakupy do najlepszego w mieście butiku z bielizną. Kazałem jej wybrać sobie jakiś łaszek. Miałem gest! Potem zaprosiłem pasztet na obiad. Bezinteresowny tak do końca nie byłem… w domu oczekiwałem nagrody. I rzeczywiście, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, Ala poszła się wykąpać i włożyć swoją piękną bieliznę.

Gdy tylko usłyszałem odgłos otwieranych drzwi do łazienki, usiadłem wygodnie w fotelu. Palcem pokiwałem na Alę. Ta na czworakach podeszła do mnie i ustami zbliżyła się ku wyraźnie odznaczającej się przez materiał spodni męskości. Chwilę pieściła ją dłonią, delikatnie masowała, ugniatała. Jej długie palce uporały się wreszcie z zapięciem zamka. Unosząc biodra pomogłem dziewczynie zdjąć jeansy. Byłem gotowy i spragniony kobiecych ust.

Pomagając sobie palcami drugiej ręki, ściągnęła mi napletek z główki. Zaczęła ugniatać i gładzić przyrodzenie. Wreszcie wzięła je do ust i objęła nimi. Wsuwała członka raz głębiej, raz płycej, lekko ssąc główkę, to znów liżąc trzon. Oplatała żołądź językiem, drażniła wędzidełko. Zaczęła poruszać głową. Chwyciłem ją za włosy i cicho westchnąłem, po czym zacząłem ostro wbijać się penisem między wargi mojej żony. Na końcowy efekt nie trzeba było długo czekać. Pierwszym ładunkiem nagromadzonego w jądrach nasienia wytrysnąłem w jej gardło, drugim na twarz. Ala dłonią masowała jeszcze drgający trzon penisa. Drugą delikatnie pieściła jądra.

Otworzyłem oczy i popatrzyłem na klęczącą pomiędzy moimi udami dziewczynę. Jej twarz napawała mnie obrzydzeniem, rozlane ciało wywoływało odruchy wymiotne. Odepchnąłem ją lekko. Podciągając i zapinając spodnie podszedłem do stojących w barku butelek. Wybrałem czystą. Nalałem sobie trunku do szklaneczki, po czym odwracając się ponownie spojrzałem na małżonkę i cicho warknąłem:

– Spierdalaj.

Alka popatrzyła na mnie spłoszonym wzrokiem, po czym trochę zdezorientowana podniosła się z kolan i wyszła z pokoju. Nie interesowało mnie, co wtedy czuła. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, bo nigdy nie była ona kimś ważnym w moim życiu. W tamtym momencie byłem na siebie cholernie wkurwiony. Ot, kolejny frajer, który dał się złapać na dziecko – myślałem o sobie.

Kilka miesięcy później w mieszkaniu pojawił się trzeci lokator. Mały wrzeszczący niemal bez przerwy pokemon, któremu Alicja dała na imię Julia. Zatopiony w nawale pracy, nie miałem czasu by zajmować się swoją – jak się okazało tuż po narodzinach – córką. Wszystkie obowiązki z tym związane spadły na Alę. A ta jakby nie miała nic przeciwko. Nosiła małą na rękach, kołysała do snu, bez przerwy coś do niej mówiła, cicho śpiewała córeczce kołysanki. Dziewczyny stworzyły sobie mały, prywatny świat, do którego nie miałem wstępu. Odizolowały mnie od siebie, nie dopuszczały do wspólnych sekretów. Z początku pasowała mi ta rola, ale po jakimś czasie zauważyłem, że córka się mnie boi. Nie mogłem jej wziąć na ręce, bo zaraz zanosiła się płaczem, nie mogłem do niej mówić, bo jej buzia wykrzywiała się w grymasie wyrażającym niezadowolenie. Pierwszy raz w życiu poczułem się zraniony. Wyrzucony poza nawias. Ograbiony z jakieś części życia.

Wyprowadziłem się do mieszkania w klatce obok. Czasami, przez okna swojego nowego lokum, widziałem, jak żona idzie z córką na spacer. Te sceny wywoływały u mnie napady depresji. Znów zacząłem pić… chodź tak naprawdę, chyba nigdy nie przestałem.

Z mieszkania wychodziłem rzadko. Najczęściej po to, by uzupełnić zapas trunku. Wchodząc pewnego dnia po schodach ujrzałem mocującą się z kluczem w zamku kobietę. Ładna szatynka usilnie próbowała wejść do mieszkania naprzeciwko mojego. Położyłem niesione butelki na wycieraczce, podszedłem do sąsiadki i powiedziałem:

– Pani pozwoli.

Obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem i zrezygnowana podała klucz. Po paru próbach zamek wreszcie ustąpił. Kobieta podziękowała mi sucho, lecz z wyraźną ulgą w głosie. Następnie zamknęła za sobą drzwi, pozostawiając mnie z drugiej ich strony.

Jakieś dwa, trzy dni później usłyszałem pukanie. Niechętnie ruszyłem się z wygodnej kanapy i poszedłem otworzyć. Na progu stała moja sąsiadka, a w ręku trzymała apetycznie wyglądający kawałek ciasta.

– Tym skromnym drobiazgiem chciałam panu podziękować za pomoc przy zaciętych drzwiach. Wiem, że to niezbyt dużo, ale proszę, niech pan to przyjmie.

– Tylko pod warunkiem, że pani da się zaprosić na kawę – odpowiedziałem i szerzej uchyliłem drzwi.

Trochę nieśmiało przekroczyła próg mojego mieszkania. Zaprosiłem ją do dużego pokoju, po czym sam udałem się do kuchni, przygotować filiżanki na kawę i spodeczki na ciasto. Gdy wchodziłem do salonu z aromatycznie pachnącą małą czarną, zauważyłem, że kobieta przygląda się mojej dość bogatej kolekcji płyt.
– Kiedyś też tego słuchałam – powiedziała cicho i usiadła na skraju kanapy.

Rozmowa trochę się nie kleiła, jednak dowiedziałem się, że moja sąsiadka – Karolina jest młodsza ode mnie o piętnaście lat, wykonuje podobnie jak ja wolny zawód, na naszym osiedlu mieszka zaledwie od półtora roku. Przyglądałem się dziewczynie i doszedłem do wniosku, że podobają mi się jej oczy. Przypominały mi bowiem oczy Marioli. Podobał mi się również wdzięk, z jakim się poruszała. Nie powiedziała wprawdzie jasno, czego oczekuje, jednak wysyłane przez nią sygnały były wystarczająco jednoznaczne. Karolina wyraźnie miała na mnie ochotę.

Z początku udawałem jednak, że nie łapię prowadzonej ze mną gierki. W końcu podniosła się z kanapy i powoli zaczęła zbierać się do wyjścia. W przedpokoju, niby przypadkiem, mijając ją, by otworzyć drzwi, „niechcący” otarłem się o nią. To wystarczyło, aby Karolina zareagowała. Jej namiętne usta w mig odnalazły moje wargi i złączyły się z nimi w szalonym pocałunku, a dłonie rozpoczęły wędrówkę po moim ciele, gładząc tors, a potem drapiąc przez materiał koszuli plecy.

Zacząłem w pośpiechu pozbawiać Karolinę garderoby. Na podłodze w przedpokoju znalazły się bluzka i spódniczka. W drodze do sypialni – biustonosz i kuse majteczki. Podziwiałem jej ciało, pozwalając, i ona mnie rozebrała. Już w sypialni opadła na kolana i objęła gorącymi wargami moją męskość. Najpierw ciepły język polizał samą główkę. Następnie przejechał po całej długości penisa, od dołu do góry. Dziewczyna popatrzyła mi w oczy i głęboko wyłożyła sobie członek w usta. Nie wpuszczała go przez dłuższą chwilę, po czym jeszcze parokrotnie powtórzyła ten sam ruch.

Podnieciła mnie ta pieszczota. Wplotłem palce we włosy Karoliny. Ona zaś nadal ssała prężącego się penisa, mocno, a jednak z wyczuciem, oplatała błyszczącymi wargami jego główkę, pieszcząc ją samym tylko językiem. To znowu pochłaniała go niemal w całości. Gdy wysuwał się z jej ust, natychmiast na odsłoniętym trzonie pojawiała się jej zwinna dłoń. Nic, więc dziwnego, że spełnienie przyszło zaledwie po kilku minutach takich starań.

Czując zbliżający się wytrysk sprawnie uwolniłem się z rąk pieszczącej mnie dziewczyny i pobiegłem do znajdującej się obok sypialni łazienki. Tam, w samotności, dłonią dokończyłem sprawę. Opierając się potem o umywalkę czekałem, aż złapię równy oddech. Po paru minutach, zabrawszy jeszcze z szafki prezerwatywy opuściłem łazienkę i dumnym krokiem podszedłem do łóżka, napawając się widokiem swej nowej kochanki.

Karolina leżała na chłodnym, gładkim prześcieradle. Jedwabna narzuta ledwo osłaniała jej pełne piersi i ześlizgiwała się między jędrnymi, opalonymi udami. Dziewczyna usiadła na łóżku, zsunęła z niego nogi, i objęła mnie w biodrach, wpiła mi palce w pośladki. Zakryłem jej piersi dłońmi i ścisnąłem sutki. Po chwili sięgnąłem niżej, między uda dziewczyny. Poddała mi się całkowicie. Pozwoliła na wszystko, na co miałem ochotę. Milcząco zgodziła się, by moje ręce błądziły gdzie zechcą. By docierały do najintymniejszych zakamarków jej ciała.

Oddychaliśmy głośno. W pewnym momencie odsunąłem się od dziewczyny i położyłem ją na łóżku. Spojrzałem z góry, uśmiechnięty i zadowolony z siebie, potem uklęknąłem między opalonymi nogami. Pochyliłem się, wsunąłem dłonie pod pośladki i przeciągnąłem językiem najpierw po jednym udzie, później po drugim. Wreszcie uniosłem biodra w górę. Karolina jęczała i wiła się pode mną, dręczona pożądaniem. Dygocząc, wczepiła się palcami w moje włosy.

– Eeech laluniu, niezła jesteś – westchnąłem i wyprostowałem się, by założyć prezerwatywę. Karolina jęknęła, niezadowolona z tego, że została pozbawiona ulubionej pieszczoty. Jednak niezadowolenie nie trwało długo. Znów bowiem pochyliłem się nad nią. Przez chwilę widziała mój tors i członka. Ale już moment później wszedłem w nią bardzo głęboko i zacząłem się rytmicznie poruszać, niczym szaleniec opętany jedną myślą. Rozpalona moją żądzą, odpowiadała ze wszystkich sił. Napierała na mnie całym swoim ciałem, aż osiągnąłem szczyt. Krzyknąłem chrapliwie, a ona cicho zajęczała, zalewana kolejnymi falami rozkoszy.

Opadłem na nią i oboje krańcowo wyczerpani, zroszeni potem, niezdolni do jakiegokolwiek wysiłku walczyliśmy o oddech. Przycisnąłem ją do siebie trzymając za pośladki i przetoczyłem się na bok. Pokryłem jej twarz pocałunkami, wpiłem się namiętnie w usta, powoli cofając biodra. Wciąż dysząc łapczywie, uniosłem sie na ramieniu, sięgnąłem nad leżącą Karoliną i wziąłem papierosa z nocnego stolika. Zapaliłem go, opadłem na plecy i wyciągnąłem się wygodnie.

Jakiś kwadrans później dziewczyna opuściła mieszkanie. Nasze intymne schadzki nie ograniczyły się tylko do tego jednego razu. Wręcz przeciwnie. Stały się pewnego rodzaju rytuałem. Z czasem pozwalaliśmy sobie na coraz więcej. Nic nie stanowiło dla nas tabu. Z niegasnącym pożądaniem realizowaliśmy wyszukane fantazje. W każdym naszym zbliżeniu była jakaś pasja.

Doskonale pamiętam, jak pocałowałem Karolinę w usta, zachłannie i gwałtownie. Potem odsunąłem od siebie, ale nadal trzymałem w mocnym uścisku. Poczułem jak przez ciało dziewczyny przebiegają dreszcze. Słysząc szybkie bicie serca kochanki, ściągnąłem z jej ramion apaszkę i skręciłem w gruby sznur. Zafascynowana bacznie przyglądała się moim ruchom. Powoli zasłoniłem jej oczy.

– Ciii… – wziąłem ją za rękę i poprowadziłem w stronę łóżka. Głodny i spragniony jej ciała bezceremonialnie i szybko pozbawiłem ją ubrania. Potem sam zrzuciłem swoje. Dłoń musnęła biust, podążyła między uda, przesunęła się po pośladkach i powędrowała przez środek pleców w górę. Ciało Karoliny drżało – a mimo to, dziewczyna stała bez ruchu, bez słowa i niemalże bez tchu. Położyłem obie ręce na jej piersiach, naciskając najpierw lekko, potem coraz bardziej stanowczo. Palce pocierały sutki Karoliny, z początku delikatnie, jakby od niechcenia, a potem coraz bardziej stanowczo. Miałem wrażenie, że rozkosz dziewczyny chwilami zmienia się w ból. Objąłem ustami lewy sutek, język poruszał się na nim coraz szybciej, jednocześnie dłoń wsunąłem między uda dziewczyny i zachłannie pieściłem wilgotne zakamarki.

– Jeszcze… – wyszeptała.

– Nieźle, co? Zadowolona? – Pociągnąłem dziewczynę w stronę łóżka, i lekko pchnąłem, by opadła na pościel. Zanim zdążyła zaprotestować czy zorientować się, co się dzieje – już byłem nad nią. Kolanami rozepchnąłem jej nogi na boki i wtargnąłem w nią do końca. Z ust Karoliny wydobył się cichy jęk. Zacząłem się w niej szybko i pewnie poruszać. Jej ciało zaczęło odpowiadać na te pchnięcia, wychodząc im naprzeciw. Pieprzyłem ją naprawdę mocno, do momentu, kiedy wstrząsnęły nią dreszcze. Wycofałem się z gorącego wnętrza, przyglądając się twarzy kochanki. Rozjaśniał ją wyraz rozkoszy i zadowolenia. Na powrót zatem wszedłem w ciasną, wilgotną i gorącą pochwę Karoliny, by po paru mocnych pchnięciach eksplodować.

Leżeliśmy powleczeni słonym woalem potu, z wysiłkiem łapiąc oddech.

– Podobało mi się to – powiedziała i sięgnęła do apaszki. Odepchnąłem jej ręce i sam rozwiązałem chustę.

– Musimy to kiedyś powtórzyć – szepnąłem, układając apaszkę na ramionach Karoliny, przykrywając jednocześnie dumnie prężące się sutki.

Nasze spotkania ograniczały się z reguły do wizyt spragnionej pieszczot dziewczyny u mnie. Rzadko kiedy zapraszała mnie do siebie. Nie zdradzała, kim jest mężczyzna, który co rano wychodzi z jej mieszkania, by wracać popołudniami. Nigdy też nie zobaczyłem na jej palcu obrączki. Nie pytałem więc, czy to przyjaciel kobiety, czy może jej mąż? Nie obchodziło mnie to. Ba, nawet wygodnie się z tym czułem, uważając, że skoro służę tylko do spełniania erotycznych zachcianek, Karolina nie będzie myślała o tym, by wiązać ze mną swoją przyszłość. Doskonały układ, który pasował nam obojgu.

Pewnej soboty, w jeden z tych nielicznych dni, kiedy to ja gościłem w sypialni Karoliny, leżałem akurat na plecach, na wielkim łożu. Ręce i nogi przywiązane miałem do rogów stelaża, a oczy zasłaniała mi ta sama opaska, której użyłem do zabawy z Karoliną. Nic nie widziałem. Drżałem z niecierpliwości i chyba też trochę ze strachu. Każdym nerwem próbowałem się dostroić do mojej kochanki, usiłując  odgadnąć, w jaki sposób Karolina zaspokoi swoje pożądanie.

Wyczułem jakiś ruch w pokoju, a w pewnej chwili nawet powiew świeżego powietrza. „Co ona robi?” przemknęło mi przez głowę. Wyczuwałem jej obecność. Ciepło bijące od podnieconego ciała, gotowego bezlitośnie mnie wykorzystać. Uda drżały mi z pożądania. W chwili, gdy ciepłe usta zawładnęły moją męskością, zaskoczony, a zarazem bardzo zadowolony, natychmiast straciłem resztki panowania nad sobą. Bez wahania poddałem się jej woli, wijąc się, ciężko dysząc i prosząc swoją kochankę o więcej pieszczot.

Tymczasem wargi i język zniknęły – pozostawiając po sobie straszliwą pustkę. Poczułem, jak po obu stronach mnie ugina się materac. Od razu wiedziałem, że Karolina szykuje się do ataku. Pochwyciła w zręczne dłonie moją męskość i opadła na nią, otulając ją gorącym, soczystym wnętrzem swego ciała. Wypielęgnowane, krótko obcięte paznokcie wbiły mi się w klatkę piersiową. Poruszała się rytmicznie, raz po raz wciągając mnie coraz głębiej w siebie. Byłem cholernie podniecony. Z  gardła wyrwał mi się głośny okrzyk. Znieruchomiałem, ogarnięty pierwotną ekstazą.

Wreszcie i ona opadła na mnie z przeciągłym jękiem. Leżeliśmy bez ruchu, zdyszani, jak po długim biegu. W powietrzu unosiła się ciężka woń wspólnego zmęczenia i spełnionej namiętności. Długo trwało, nim odzyskaliśmy oddech. W końcu Karolina zsunęła się ze mnie z westchnieniem i zręcznie uwolniła skrępowane nogi. Następnie przesunęła się po łóżku i wyswobodziła najpierw prawą rękę, by zaraz zająć się lewą. Roztarłem zdrętwiałe nadgarstki. Po chwili przygarnąłem kobietę do siebie i tuląc do spoconego ciała, pozwoliłem zasnąć w swoich ramionach.

To było nasze ostatnie spotkanie. W poniedziałek przed naszą klatkę podjechał wóz świadczący usługi w zakresie przeprowadzek. Dwóch osiłków poczęło wynosić zapakowane pudła i zabezpieczone meble, stanowiące wyposażenie mieszkania naprzeciwko. Przyglądając się temu przez okna swojego mieszkania, miałem nadzieję, że Karolina przyjdzie się chociaż pożegnać. Nic z tych rzeczy. Dziewczyna zniknęła z mojego życia, tak samo nagle, jak się w nim pojawiła.

A ja znów zostałem sam. Nie, nie sam. Z niezawodną, przynoszącą ukojenie przyjaciółką. Coraz częściej myślałem o swoim mijającym życiu. Po jakimś czasie pojąłem, iż przyszła pora, bym spojrzał na świat spoza alkoholowych oparów i zobaczył go takim, jakim jest naprawdę. Bym przestał wyobrażać go sobie wedle własnego uznania. Teraz tylko muszę dogłębnie przemyśleć, czy na pewno tego chcę. I czy starczy mi na to siły…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Opowiadanie czyta się szybko, jest dosyć sprawnie napisane. Z drugiej strony w stosunkowo krótkim tekście bohater zwierza się z doświadczeń, które znowu nie były aż tak bardzo ubogie. Autorka mogłaby jeszcze trochę pociągnąć opowiadanie, dodać więcej szczegółów.
Końcowa puenta dosyć ponura, ale i niestety na swój sposób życiowa. Gość przeplata spotkania z kochankami, okresami podczas których wpada w ciąg alkoholowy. Jałowe to jego życie…

Dobre opowiadanie, przedstawione emocje są bardzo autentyczne pomimo, iż główny bohater jest mężczyzną. Co do puenty, dopowiedziałem sobie jej ciąg dalszy w głowie. Był on pozytywny, chociaż kto wie, co autorka miała na myśli 🙂

Napisz komentarz