Szkicownik III (Yan Qwalsky)  4/5 (3)

26 min. czytania

Źródło: Pixabay

Następnego dnia z rana zająłem się przepisywaniem historii rysunków, a następnie znowu edytowałem obrazy. Tym razem zająłem się tymi z samego początku i poszło mi całkiem sprawnie. Kiedy nadszedł czas, by zająć się pracą zarobkową, miałem przerobione już cztery.

Pojawiła się, jak zwykle, koło dwudziestej pierwszej, tym razem ubrana w płaszcz. Kiedy go zdjęła, okazało się, że ma pod spodem czarną spódnicę i fioletową bluzkę. Byłem pewien, że założyła pończochy, choć oczywiście istniała możliwość, że wybrała czarne rajstopy. Do tego buty na obcasie, które sprawiły, że wydawała  się  wyższa niż wcześniej.

– Wyglądasz rewelacyjnie – powiedziałem. – To dla mnie?

Skrzywiła się, ale niezbyt mocno.

– Chciałbyś – rzuciła kpiąco. – Wracam od koleżanki, umówiłam się z nią na kawę. Nie spotykam się wyłącznie z szantażystami. Wypowiadane słowa okrasiła szybkim, ale uważnym spojrzeniem, jakby kontrolowała moją reakcję. Roześmiałem się wesoło.

– Powiem ci, że działalność szantażysty ma swoje plusy i twój dzisiejszy wygląd jest jednym z nich – rzuciłem.

– Mówiłam, nie ubrałam się dla ciebie – upierała się.

– Jasne, ale ja mogę korzystać niejako przy okazji. Jakby to powiedzieć – podbieram dobra, które należą do kogoś innego.

Zaproponowałem jeszcze jedną kawę, aby nie usnęła, albo herbatę, bądź – jeśli nie wzgardzi – otworzę wino. Nie wzgardziła.

– Niezłe – oceniła. – Drogie? Myślę, że szantażyści piją drogie wina.

– Owszem, wyłącznie. To jest wyjątkowo drogie.

– Ooo, a ile za nie dałeś?

– Dwadzieścia dwa złote w Biedronce – odpowiedziałem, na co się roześmiała.

Wydawała się swobodna, pokpiwała ze mnie, ale widziałem, jak dba o to, aby ułożyć odpowiednio nogi i odsłonić kawałek uda. Bluzka miała także wyraźny dekolt i kilka razy miałem wrażenie, że dostrzegam w głębi cień fioletowego biustonosza. Tak, nie ukrywałem specjalnie łakomych spojrzeń, w końcu na tym polega między innymi czar relacji damsko–męskich –kobiety nie lubią śmiałych spojrzeń, tylko w przypadku tych facetów, którymi nie są zainteresowane. Jeśli jednak jakiś im się spodoba, wówczas bardzo denerwuje je brak tych śmiałych spojrzeń.

– To gdzie skończyłam?

– We własnym domu.

Uniosła brwi wyraźnie zdziwiona.

– Słucham?

– Skończyłaś, w momencie powrotu do domu… Zasnęłaś.

  • ••

–  Kiedy się obudziłam, rodzice już wrócili musiało, więc być późno. Poszłam do łazienki i tam zobaczyłam, że mam wygolone dwa „pasy” włosków na wzgórku łonowym. Przypomniałam sobie, że chciał, abym dokończyła. To trochę trwało, nie miałam doświadczenia w goleniu owłosienia łonowego, a na dodatek starałam się, zrobić to dokładnie. Nawet – przyznaję  ze wstydem – zastosowałam metodę, o której kiedyś ktoś mówił, ale w odniesieniu do łydek, czyli spróbowałam, czy rajstopy spuszczone na podbrzusze nie zahaczają o jakiś zapomniany włosek.

Tyle że kiedy wyszłam z domu, wszystko się posypało. Przede wszystkim dlatego, że nie zauważyłam, że minął cały tydzień i następnego dnia wypadała sobota. Moi rodzice postanowili odpocząć od pracy, od trosk i uznali, że mały wypad nad niedalekie jezioro dobrze nam wszystkim zrobi. Trochę kręciłam, że może powinni pojechać razem i pobyć tylko ze sobą, ale niewiele to dało. No i nadmierny sprzeciw byłby dziwny, bo lubiłem te nasze wspólne wyjazdy.

Skoro spontanicznie narodził się  pomysł, należało rozpocząć przygotowania, nie było szans, aby wyskoczyć i choć przekazać mu wiadomość, a żadnego innego kontaktu nie miałam. Następnego dnia wyjechaliśmy wcześnie rano.

Sam biwak –spaliśmy pod namiotem – był przemiły. Słońce, ciepła woda, lenistwo, dużo opalania. Nad jeziorem zauważyłam spojrzenie chłopaka i coś mnie podkusiło, by trochę przed nim powdzięczyć. Wystarczyło niewiele, aby zapłonęły mu oczy, potem nawet próbował łapać moje spojrzenie, bezskutecznie. Chciałam, żeby patrzył i może pomarzył, lecz nie pragnęłam niczego ponad to. Mimo to wstał i ruszył w moim kierunku, a wtedy zawołałam do ojca, żeby mi coś podał. Tamten, kiedy usłyszał słowo „tato”, raptownie skręcił w inną stronę i więcej nie widziałam go w pobliżu.

Wróciliśmy późnym popołudniem w niedzielę i wkrótce zapadł mrok. Rodzice poszli spać, a ja myślałam, że zobaczę go następnego dnia i znowu będzie mnie rysował. Nie mogłam zasnąć, lecz nazajutrz obudziłam się tuż po tym, jak trzasnęły drzwi wejściowe. Aby zabić czas, jeszcze raz zajęłam się swoim podbrzuszem –włoski zaczęły już odrastać, a po śniadaniu pomknęłam wprost do niego.

Zapukałam, bez efektu, więc zastukałam jeszcze raz mocniej i wówczas wyszedł. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, lecz przyłożył palec do ust. Powiedział, że dzisiaj nie chce mnie widzieć i żebym przyszła w środę. Zamknął drzwi i moje podekscytowanie zniknęło.

Wróciłam do domu rozgniewana, że mnie nie wpuścił, i tym, że nie pozwolił powiedzieć ani słowa. Wieczorem wciąż pozostawałam  zła i absolutnie zdecydowana, aby nie pójść do niego ani w środę, ani nigdy. Lecz następny dzień, który spędziłam ze znajomymi, był pusty i dłużył się niemiłosiernie, więc w środę rano znowu stałam przed jego domem.

Wpuścił mnie tylko, nawet nie patrząc, poszłam za nim, zdenerwowana i niepewna. Weszliśmy do salonu. Rozejrzałam się po wnętrzu i zobaczyłam, że nie ma nic, ani materaca, ani krzesła. Stanęłam na środku, nie wiedziałam, co mam robić. A on ? Usiadł przy tym swoim pulpicie i zaczął coś rysować czy może poprawiać.

Chciałam mu wyjaśnić, czemu nie mogłam pojawić się w weekend, przeprosić  Byłam gotowa błagać, aby spojrzał na mnie i znowu wykorzystał jak surowiec do tych swoich rysunków.  Skoro tyle słów cisnęło mi się na usta, zachowałam milczenie. Stałam i czekałam.  Może on coś powie lub zrobi?  Nie podnosił wzroku znad papieru.

Pomyślałam, że jestem zbędna. Czasem zdarzają się takie sytuacje, jak choćby kiedy podchodzi się do jakiejś grupy na przyjęciu w nadziei, na przyłączenie się, drobny współudział w ogólnej wesołości. Tymczasem mijają minuty i okazuje się, że bawią się tak dobrze we własnym gronie, że nie można się wpasować. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak odejść i poszukać innego towarzystwa. I tak właśnie chciałam zrobić, po kwadransie wystawania w salonie.

Lecz kiedy się tylko odwróciłam, spytał, dokąd się wybieram.  Odpowiedziałam, że nie widzę sensu, by tak stać. Wzruszył ramionami i powiedział, że nie o sens według mojej percepcji chodzi. A poza tym – dodał – stoję jak kloc, jakbym zapomniała, że ubranie powinnam zostawić w przedpokoju.

Odczułam ulgę, szybko wyskoczyłam z ciuchów i wyrzuciłam je za drzwi, ale kiedy zapytałam, co w takim razie mam robić, kazał mi stać, jak stałam. I – dopowiedział, gdy zobaczył, że zamierzam o coś zapytać – milczeć jak milczałam.

Ucieszyłam się, bo to było jakieś zadanie, ale też trochę się zdenerwowałam. Nie rozumiałam, do czego to ma prowadzić. Mimo wszystko jednak zrobiłam, czego wymagał – czyli stałam tam jak manekin na zapleczu sklepu, goła ale zbędna.

W końcu podniósł się, kazał unieść dłonie i spleść je na karku, więc przyjęłam tę pozycję. Ustawił mnie tyłem do drzwi i na chwilę zniknął,  Że wrócił, poznałam po uderzeniu w pośladek. Syknęłam, zaskoczona, a on natychmiast kazał mi otworzyć usta i zakneblował moimi własnymi majtkami. I bił dalej.

Bolało, uderzał coraz mocniej, a pas na dodatek czasem spadał na plecy. Wkrótce całe pośladki miałam obolałe i piekące.  Obszedł mnie, jakby ważąc coś w myślach, oceniając. Odłożył pas i wziął pejcz o wielu sznurkach. Pomyślałam, że kara nie skończy szybko i chyba po prostu jest na mnie wściekły. To mnie pocieszyło i jednocześnie zasmuciło. Rzadko bowiem wkurzamy się na ludzi, którzy są nam obojętni, a nawet jeśli się nam zdarza, to owa emocja szybko znika. Jednocześnie wyłam z rozpaczy, załamana, że nie chce słuchać moich wyjaśnień.  W mojej nieobecności nie było mojej winy.

Kazał mi założyć ręce na plecach i rozsunąć nogi i znowu bił – po piersiach. Gdybym mogła, krzyczałabym, ale knebel w ustach sprawiał, że mogłam jedynie bełkotać i pojękiwać żałośnie. Kiedy skończył, czułam, jakby ktoś polewał moje piersi gorącą wodą.  Zrobiły się czerwone i straszliwie piekły. Ale nie to było najgorsze, bo wkrótce zaczął uderzać między nogi.  Okropne, każdy sznurek, który trafiał w cipkę, dawał odczucie zbliżone do mocnego ukłucia, tyle że to wrażenie powtarzało się i multiplikowało, gdy w to samo miejsce spadało następne uderzenie, wyprowadzone pod nieco innym kątem.

Miałam łzy w oczach, gdy skończył, kazał mi uklęknąć z rękami na podłodze i znowu bił tym razem po pośladkach. Efekt okazał się bardziej dotkliwy niż za pierwszym razem, niewiele trzeba było, aby już zbite miejsca zapiekły jeszcze mocniej.

Kolejna zmiana –  pozycji, bo kazał mi pozostać na kolanach, ale wyprostować się i nieco odchylić do tyłu. Abym mogła się oprzeć łokciami, podsunął krzesło. Piersi paliły, kiedy spadały na nie uderzenia, a ja gryzłam majtki przy każdym kolejnym zamachu dzierżącego pejcz artysty, jakby zaciśnięcie szczęk mogło nieco załagodzić ból cycków.

Do kolejnej rundy bicia po cipce znowu musiałam wstać –naprawdę, płakałam, a on kompletnie beznamiętnie i tak równo, jakby sterował nim metronom, prał mnie między udami, aż przestałam czuć kolejne razy,  cipka zamieniła się w coś, co nieustannie płonęło bólem.

Nie wytrzymałam w końcu, zasłoniłam jedną dłonią podbrzusze, drugą rękę położyłam na piersiach i opadłam na kolana. Szlochałam i tuliłam zbite ciało, a on powiedział, żebym się uspokoiła i nie ryczała. W zaczął rysować.

Nie pamiętam, jak długo to trwało, ale z moim ciałem stało się coś dziwnego. Stało się wrażliwe bardzo wrażliwe na dotyk i jednocześnie jakby przestało rozpoznawać, że dotykam sama siebie. Oddychałam, co sprawiało, że moje piersi lekko się unosiły, a z nimi sutki, wystarczyło muśnięcie. abym doświadczyła fali gorąca. Tym razem w środku, w podbrzuszu. Wkrótce poczułam wilgoć na dłoni, którą osłaniałam cipkę, a kiedy lekko poruszyłam ręką, okazało się, że efekt był bardzo podobny do tego, jaki wywoływało dotykanie sutków.

Oszałamiające podniecenie nie wygasało, ale utrzymywało się na wysokim poziomie. Co jakiś czas dotykałam się delikatnie, aby nie zmienić za mocno pozycji rąk czy ciała, i każde muśnięcie czułam w palcach u stóp. Nigdy wcześniej nie odbierałam bodźców z podobną intensywnością. Inna rzecz, że moje doświadczenia z facetami były nieliczne i mizernej jakości. On obudził we mnie kobietę, zaczęłam go pragnąć, a lanie, które mi sprawił, spowodowało, że uruchomiły się wszystkie komórki nerwowe w mojej skórze i nastawiły na odbiór przyjemności.

Wreszcie skończył i powiedział, że mogę wstać. Byłam podniecona i jednocześnie rozzłoszczona. Przypomniała mi się reakcja chłopaka z plaży, pomyślałam, że może i jego będę w stanie sprowokować. Spojrzałam na niego i zaczęłam się dotykać, już wyraźnie. Masowałam piersi, ugniatałam je, ściskałam suki, a w dole włożyłam palec do środka i zaczęłam nim poruszać, ale tak, aby jednocześnie pocierać łechtaczkę.

Przyciągnęłam jego uwagę – patrzył na mnie, na to co robię. Twarz miał nieruchomą, lecz widziałam, jak oczy przeskakują w dół i w górę. Wiedziałam, że mu się podoba – i to mnie nakręciło jeszcze bardziej. Zaczęłam mocniej ściskać cycki, wbijałam w nie paznokcie, wykręcałam sutki, w piździe zaś pracowały już dwa palce, które zanurzałam głębiej w siebie, z mocniejszym jeszcze skutkiem.

Doszłam, mocno i głośno, więc jeszcze chwilę po szczytowaniu drgawki wstrząsały moim ciałem. Poczułam ulgę, ale ta dość szybko okazała się niepełna. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, zorientowałam się później, że w moim przypadku masturbacja daje gorszy efekt – wyraźnie gorszy – niż pożądane pierdolenie.

Zamknęłam oczy i opuściłam głowę, nie zauważyłam, że do mnie podszedł. Zorientowałem się, że jest blisko, gdy wziął mnie pod brodę i podniósł mało delikatnie. Otworzyłam powieki i ujrzałam  nagiego penisa, kołyszącego się ledwie kilka centymetrów od twarzy.

Włożył mi palce między wargi i wyciągnął majtki, mokre i przeżute, a następnie wsadził  chuja w moje usta, chciwie chwytające każdy haust powietrza. Kazał ssać.

Czułam, że wygrywam. Sądziłam, że  pokaz, jaki mu urządziłam, sprawił, że porzucił wreszcie ten dystans, że podnieciłam go do granic możliwości. Tymczasem dość szybko okazało się, że nie umiem zrobić mężczyźnie dobrze ustami. Bolały mnie usta, a szyja zaczęła mi doskwierać, jako że zbyt gwałtownie ruszałam w przód i w tył.

Wiedział, że mi się nie uda, szybko zaczął komentować te rozpaczliwe próby pieszczot oralnych. Mówił, że nie umiem ssać, że jestem fatalnym lachociągiem i że nie doprowadzę go do wytrysku, bo po prostu jestem nic niewartą cipą. W końcu odepchnął mnie i kazał się ubrać. I wręcz wyrzucił za drzwi, ale z nakazem, bym pojawiła się kolejnego dnia.

Ech, nienawidziłam go wtedy, ale siebie jeszcze mocniej. Byłam wściekła, że nie umiem, że moje ciało nie zostało nauczone odpowiednich reakcji i właściwych czynności Straciłam dziewictwo, miałam za sobą parę mechanicznych stosunków z chłopakami, którzy byli tak samo nieumiejętni jak ja, a na dodatek nie potrafili mnie pobudzić.

Następny dzień był tak zły, jak zakończenie poprzedniego – nie zostawił na mnie suchej nitki, nie podobało mu się, nic, co robiłam i jak robiłam. Miałam wrażenie, że mam w ustach ciepłego, ale sztucznego penisa, który nie zareaguje na nic, a on nie krył irytacji. Odsuwał mnie brutalnie, najpierw rękami, potem wręcz odpychał stopą, a następnie kazał znowu pełznąc ku siebie, bym mogła spróbować po raz kolejny. Efekt był taki, że wkrótce czułam się obolała, zmęczona i kompletnie do niczego.

Znowu okazało się, że o to mu chodziło. W pewnym momencie pchnął mnie stopą i poleciałam na ścianę, by wylądować pod nią, zmęczona, potargana i oszołomiona przegraną. Powiedział, że wyglądam jak ostatnia szmata i że to mu się podoba, więc mam się nie ruszać. Chyba nie miałabym siły wstać, nawet gdyby mi kazał, on zaś patrzył i patrzył, w końcu podniósł się ze słowami, że czegoś mi brakuje. Gdy wrócił, miał w dłoni świecę, na którą nałożył prezerwatywę – i wbił mi ją w pizdę.

Nie broniłam się, bo nie mogłam, ale dotarło do mnie, że mimo tego, co ze mną zrobił, jestem wilgotna i że wbicie tej woskowej tulei sprawiło mi przyjemność. Cholera, pojęłam, iż uczynił ze mnie coś w rodzaju zabawki, że cokolwiek zechce ze mną zrobić, w końcu i tak zatriumfuje. Sprawi, że stanę się mokra i chętna.

Narysował mnie wtedy, a na zakończenie podszedł i używając tej cholernej świecy wypieprzył mnie. Jęczałam, krzyczałam, a on wbijał we mnie kawał wosku i sprawił, że odlatywałam, W końcu doszłam i  dziesięć razy bardziej intensywnie niż wtedy, gdy masturbowałam się przed nim.

  • ••

– Ale w końcu mnie nauczył – powiedziała, spoglądając na mnie. – Tak długo musiałam mu obrabiać kutasa ustami, aż wreszcie wyssałam z niego spermę. To było niezwykłe, pamiętam, że w usta wlewało mi się jego nasienie, które potem zaczęło wypływać kącikiem ust, a on wziął papier i znowu mnie narysował.

Pokiwałem głową ze zrozumieniem, pamiętałem szkic, na którym nasienie zwisało jej z warg.

Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

– Wiesz, kiedy opowiadałam ci to wszystko pierwszego dnia, nie mogłam zasnąć. Po drugim dniu musiałam sobie zrobić dobrze, ale i tak nie zasnęłam od razu. A dzisiaj czuję się tak nakręcona, że nawet masturbacja nie pomoże. Więc – zawiesiła głos i uśmiechnęła się szerzej i jakby bardziej zachęcająco – może mnie po prostu zerżniesz?

Siedzieliśmy obok siebie na kanapie wystarczyło wyciągnąć dłoń. Schwyciłem ją  za szyję i przyciągnąłem stanowczym gestem. Miała miękkie, gładkie usta i ruchliwy język, który wsunął się zwinnie  między moje wargi podczas pocałunku. Całowaliśmy się, jak szaleni.  Badałem dłońmi jej ciało, od szyi przez piersi i brzuch, aż w końcu włożyłem rękę pod spódnicę. Szybko potwierdziłem swoje przypuszczenie, założyła pończochy, górna część ud była naga. Przerwałem pocałunek tylko po to, by przycisnąć twarz kobiety do siedziska, Uniosłem jej biodra  i nieco przekręciłem, aż klęknęła, z tyłkiem wypiętym do góry. Zsunąłem spódnicę, majtki – fioletowe, jak biustonosz, którego rąbek udało mi się dostrzec wcześniej – ściągnąłem i odrzuciłem na bok. Rozpiąłem rozporek, założyłem prezerwatywę i wbiłem się w cipę Edyty.

Wszedłem lekko w  ciepłe, mokre i ciasne wnętrze – była jak naoliwiona, więc już przy pierwszym razie rozległ się odgłos klepnięcia, gdy moje biodra uderzyły o pośladki. Spodobał mi się ten odgłos, więc kilka razy uderzyłem dłonią w wypiętą dupę. Zacisnąłem palce na pośladkach Edyty i wbiłem zupełnie, jakbym chciał wyrwać po funcie ciała z każdego z nich. To wszystko sprawiło, że oddech kochanki przyspieszył. Wkrótce poczułem, że uderzenia ciała o ciało są mocniejsze, bo Edyta zaparła się dłońmi i zaczęła wychodzić na przeciw regularnym pchnięciom, samodzielnie pracować biodrami.

Chciałem ją zerżnąć od dawna, ale nie próbowałem niczego wymusić. Wiedziałem, że jeśli opowie mi historię rysunków, na których została uwieczniona, sama tego zapragnie. Temu celowi miały służyć wszystkie te opowieści. Liczyłem, że kiedy będzie mówić o intymnych przeżyciach, przyzwyczai się do mojej obecności. To trochę tak, jak modelka przed pozowaniem do aktu rozbiera się przed fotografem i z czasem fakt, że on widzi jej nagość, staje się dla niej czymś normalnym. Jednocześnie sądziłem, że skoro na rysunkach widać wyraźne emocje, to znaczy, że wspomnienie zaowocuje obudzeniem dawnych  wspomnień. Jeśli była podniecona, gdy powstawały, przypomni sobie o tym, będzie poruszona. Miała zapomnieć, że wymusiłem  zwierzenia, a zacząć mnie postrzegać, jako faceta, któremu opowiada o swoich intymnych przeżyciach. W końcu będę mógł sięgnąć po nią i wziąć, kiedy tylko zechcę.

Choć, owszem, nie przewidziałem, że to ona poprosi o seks.

Pieprzyłem ją, mruczała jak kotka i pojękiwała. Dostawała klapsy, mocne, ale rzadkie, co sprawiało, że jęczała głośno i bezwstydnie. W pewnym momencie poczułem, jak coś dotyka mojego penisa – sięgnęła ręką do łechtaczki i pobudzała ją. Wsparłem się jedną ręką o oparcie kanapy, drugą włożyłem pod biodra, odsunąłem dłoń i sam stymulowałem ten mały, śliski punkt.

Doszła bardzo szybko i znieruchomiała, podczas gdy ja nadal masowałem łechtaczkę. Odsunęła moją dłoń, pozwoliłem jej na wytchnienie.  Nieznacznie zmieniła pozycję, wysunąłem się z niej.  Wkrótce siedziała przed moim penisem. Ściągnęła prezerwatywę i upuściła kawałek lateksu na ziemię, położyła dłonie na moich pośladkach i wzięła do ust moją dumę.

Miała gardło równie pojemne jak cipkę, wsunąłem się w nią cały. Wkrótce poczułem, jak ssie jednocześnie mocno pracując głową,  wargi otulały  na penisa. Ten, który ją uczył, dobrze wykonał swoją robotę. Bardzo dobrze.  Lubiłem mieć kontrolę nad kobietą, która mi obciąga, schwyciłem ją za włosy i zacząłem siłą wymuszać kolejne ruchy. Przyjęła to bez oporu, wytrzymując, gdy przytrzymywałem ją przy podbrzuszu. Ruchałem Edytę w gardło szybkimi, pewnymi ruchami.

Spuściłem się w jej miękkich, chętnych ustach, przełknęła nasienie z uśmiechem obserwowała jak opadłem ciężko na siedzisko. Dyszałem, co sprawiało jej wyraźną satysfakcję.

– Dokąd idziesz?

– Do kuchni, muszę przepłukać gardło.

Zrobiła parę kroków. Miałem inny pomysł, nakazałem jej pozostać w bezruchu.

– Po co? – zapytała, gdy stanęła.

– Coś mi wpadło do głowy – powiedziałem i wziąłem aparat, który leżał obok kanapy. Uruchomiłem urządzenie, ustawiłem i podniosłem do oka.

– Odwróć się do mnie, ale tak szybko, żeby spódnica się uniosła.

– Mam ci pozować? – zapytała ze śmiechem, ciągle stojąc do mnie tyłem.

– Tak właśnie, chcę, żebyś została moją modelką – powiedziałem.

– No, nad propozycją się zastanowię, ale teraz zrobię, co zechcesz – odrzekła. – Uwaga!

Nie jestem wybitnym fotografem, ale umiem zrobić ładne zdjęcie. Na dodatek ze względu na stronę, którą prowadzę – liczyłem, że będzie popularna i zyskowna, niestety pomysł okazał się chybiony ale witryna stała się moim hobby – często fotografuję przyrodę. Nauczyłem się, jak należy zrobić zdjęcie, aby np. uzyskać ostrą fotografię zwierzęcia w ruchu. I właśnie taki efekt – uchwycenia w ruchu w ruchu odwracającej się Edyty – chciałem uzyskać.

Okręciła się szybko, ale aparat był jeszcze szybszy – migawka kliknęła kilkanaście razy. Widziałem, jak włosy Edyty rozwiewają się i płyną w przestrzeni, jak pęd powietrza unosi jej spódnicę, odsłaniając nagie pośladki i część ud, a jasność jej skóry podkreślają ciemne pończochy. Dostrzegłem też uśmiech oraz lekkie, oleiste lśnienie poniżej kącika ust.

– Zadowolony?

– Mam nadzieję. Będę wiedział, gdy przejrzę zdjęcia.

Poszła do kuchni. Wróciła po chwili. Próbowała wyprostować pomiętą bluzkę.

– Muszę wracać do domu – powiedziała.

– Szkoda – odpowiedziałem.

– Żałujesz, że nie będzie kontynuacji historii czy że nie będzie ciągu dalszego pieprzenia? – zapytała z lekkim uśmieszkiem.

– I tego, i tego.

– Ja w sumie też, choć już się naopowiadałam, a pieprzenia było mniej. Ale wrócę.

– Liczę na to.

– Tylko że nie jutro i nie pojutrze. Tak jak kiedyś, teraz także weekendy spędzam z rodziną. Jadę do rodziców.

– A nie do męża?

– Za daleko na weekendową wyprawę. I nie byłoby nawet gdzie skonsumować naszej miłości, on na razie gnieździ się w hotelu z kilkoma kolegami.

– Skoro w hotelu, to nieźle go doceniają w tej pracy.

– Niekoniecznie. To tani hotel, a nie żaden Sheraton. Ma w nim mieszkać, póki nie znajdzie mieszkania. A jak znajdzie je, ja stąd znikam. Stąd – pokazała palce w dół – również.

Wyszła, jak poprzednio odmawiając moją propozycję  abym ją odprowadził. Wróciłem więc do pokoju, wyjąłem z aparatu kartę i włożyłem do czytnika w laptopie. Urządzenie wczytało folder ze zdjęciami, otworzyłem go i wkrótce oglądałem zdjęcia zrobione przed chwilą.

Nie wszystkie wyszły dobrze, w kilku przypadkach szybkość ruchu Edyty wygrała z migawką, więc jej włosy oraz spódnica zmieniła się w rozmazane plamy. Ale kilka było niezłych. Jedno przyciągnęło moją uwagę.

Owszem, kiedy prosiłem ją o szybki obrót, doskonale wiedziałem, że fotografia będzie przypominać ten pierwszy rysunek, który powstał, gdy jeszcze nie znała rysownika. I rzeczywiście tak było, jako że uniesiona spódnica i odsłonięte pośladki oraz rozwiane włosy i skręcenie ciała okazały się bardzo podobne do tamtego szkicu. Lecz gdy przyglądałem się zdjęciu, dostrzegłem różnice.

Jako że w trakcie fotografowania byłem niżej niż rysownik, który sportretował tamtą nieznaną jeszcze sobie Edytę, uwieczniłem ją bardziej od dołu. Przez to widać było oba pośladki, które na dodatek  nagie – wtedy miała na sobie bieliznę. Ale nie ta półnagość robiła największe wrażenie, ani nawet fajnie złapane pończochy z czarnymi tasiemkami prowadzącymi w górę do niewidocznego pasa – lecz Edyta.

Zmieniła się, dojrzalsza, nieco pełniejsza na twarzy. Zerkała w stronę obiektywu, a nie, jak na rysunku, na coś nieznanego. Uśmiechała się w bezczelny sposób, jak robią to kobiety, które zaspokoiły i zostały zaspokojone, świadome własnej atrakcyjności. Błysk w oku był figlarny, ale w ten specyficzny, łóżkowy sposób, o którym młode dziewczyny nie mają pojęcia. I jeszcze to oleiste lśnienie koło ust, które mogłoby być dwuznaczne, gdyby Edyta przybrała inny wyraz twarzy, lecz w tym wypadku pochodzenie plamy wydawało się jasne i rozkosznie nieprzyzwoite.

To zdjęcie sprawiło, że pomysł, który rozwijał się w moim umyśle, mocno się zmienił. Wcześniej chciałem po prostu zrobić zdjęcia identyczne z rysunkami, odtworzyć pozy i mimikę Edyty z każdego z obrazów. Właśnie dlatego pracowicie obrabiałem kolejne skany, aby mieć schemat, do którego mógłbym się dostosować. Tyle że byłoby to czyste naśladownictwo, które w ogóle mnie nie przekonywało. Stąd tak długo zwlekałem nawet z przyznaniem sam przed sobą, jakie mam zamiary.

A teraz już wiedziałem, że to bez sensu, że byłoby to jak kręcenie „Psychozy” według starego scenariusza, z dokładnym odwzorowaniem każdej ze scen, tyle że z udziałem innych aktorów i nowoczesnej kamery. Kiedy byłem na seansie, nie mogłem pojąć, o co w tym chodzi. Było to równie idiotyczne jak poczynania bohatera jednego z opowiadań ślepego Argentyńczyka – tamten bowiem pisał Don Kichota na nowo, ale w taki sposób, aby każde zdanie było identyczne jak oryginał.

Uznałem, że owszem, warto będzie zachować podobieństwo póz, aby tym bardziej widoczne były różnice. I to nie te wyłącznie fizyczne – już wcześniej miałem wrażenie, które zresztą potem się potwierdziło – że Edyta nosi obecnie kilka kilogramów więcej, co nie odebrało jej ani smukłości sylwetki, a nieco bardziej zaokrągliło jej kształty tam, gdzie krągłości są najmilej widziane. O wiele bardziej jednak liczyłem na jej twarz, na oczy, na uśmiech i mimikę.

Pomysł już był, pozostało tylko ją przekonać do realizacji. Sądziłem, że sposobność do rozmowy nadarzy się  najwcześniej w poniedziałek. Tymczasem w sobotę wieczorem rozległo się pukanie i gdy poszedłem otworzyć, przywitała mnie uśmiechem.

– Możesz pomyśleć, że się za tobą stęskniłam – zaczęła. – Ale wiedz, że to przez nudę – przyjęcie u moich rodziców okazało się nieprzyzwoicie wręcz nudne. Więc urwałam się wcześniej z obietnicą, że wrócę do nich rano. I jeszcze – uniosła palec – wiedz, że powodem jest to przyjęcie, bo okazało się, że kilkoro znajomych rodziców zamierza zostać na noc i najwygodniej dla wszystkich będzie, jeśli się zmyję. Nie uwierzyłem w ani jedno słowo.

A potem poszliśmy na kanapę i dosiadła mnie. Spieszyło się jej tak bardzo, że z trudem powstrzymałem ją przed nabiciem się na kutasa przed założeniem prezerwatywy.

– Nie przepadam za posmakiem prezerwatywy – wyjaśniła, kiedy już mościła się na mnie.

Poruszała biodrami, rozbierałem ją niecierpliwie. Chciałem się dobrać do piersi, których byłem ciekaw, zwłaszcza ze względu na możliwość porównania z rysunkami. Ta drobna czynność sprawiła, że mogłem zapanować nad podnieceniem, które błyskawicznie narosło, gdy zaczęliśmy się całować jeszcze w przedpokoju.

Pamiętałem o rysunku, na którym jej ciało było obwiązane sznurem a sutki spięte zaciskami. Tam wyglądała na zdziwioną – być może bólem, jaki wywołały, a być może efektem, jaki ów ból sprawiał w połączeniu z przyjemności z dosiadania męskiego penisa. Teraz miała na twarzy wyłącznie rozkosz i kilka kropelek potu, który wycisnął z niej ten szybki galop.

Chwyciłem ją za cycki i zacząłem gnieść – otworzyła oczy na moment, aby zerknąć na moje dłonie, a potem pędziła równie szybko co wcześniej. Puściłem piersi i przez moment przyglądałem się, jak tańczą w rytm naszego tanga, dałem kilka klapsów w każdy z cycków, by zakończyć tę serię mocnym ściśnięciem sutków. Reagowała na wszystkie zabiegi wygięciem ust i odsłanianiem zębów, lecz oczy nadal miała zamknięte. W końcu wyciągnąłem dłoń i uderzyłem ją w policzek, w końcu spojrzała na mnie. To był wzrok kogoś, kto otrzymał niespodziewaną pieszczotę i nie jest w stanie ukryć płynącej z tego satysfakcji, ale nie chce poprosić o więcej.

Nie musiała, wkrótce znowu dostała  w twarz. i jeszcze raz, aż w końcu jej policzki zaczerwieniły się, patrzyła nadal w nadziei, że nie przestanę.

Sięgnąłem po aparat, ustawiłem ostrość i uderzyłem ją jeszcze dwukrotnie. Przyłożyła dłoń do policzka, jakby chciała uspokoić pieczenie lub zatrzymać wrażenie, wywołane spoliczkowaniem. Wtedy zrobiłem zdjęcie. Tak, jak poprzednio, naświetliłem kilka klatek – fakt, że posiadałem aparat cyfrowy nie zmienił mojego staroświeckiego sposobu myślenia o fotografii. Odłożyłem urządzenie i wsunąłem rękę między smukłe uda, drugą dłoń zacisnąłem na piersi. Wystarczyło kilka ruchów palcami na łechtaczce by osiągnęła orgazm. Po wszystkim wręcz zawisła na mojej ręce, skóra na piersiach zaś naciągnęła się mocno i zbielała.

Opadła na mnie i leżeliśmy przez chwilę – ona zaspokojona, ja ukontentowany. Uniosła się i spojrzała z lekkim wyrzutem.

– Nie powiedziałam, że będę ci pozować.

Opowiedziałem więc, o swoim pomyśle. Koncepcja trafiła na podatny grunt, poprosiła o pokazanie  zarówno zdjęć, które zrobiłem w piątek, jak i tych dzisiejszych. Obejrzała i uznała, że mogła wypaść lepiej, ale była zadowolona. Kiedy zaś pokazałem ów pierwszy rysunek i pierwsze zdjęcie obok siebie, nie kryła zaskoczenia.

– To dziwne. Fajne i dziwne.

– Czemu?

– Bo jestem podobna do siebie na rysunku i jednocześnie całkiem inna.

– Tak właśnie jest. Jesteś podobna do siebie z przeszłości i jesteś inna. To naturalne.

Chciała pomóc w wyborze zdjęcia do drugiej pary – ale pokręciłem głową.

– Jesteś tworzywem, nie twórcą – zaśmiałem się, a kiedy zaczęła protestować, powiedziałem, że musi przestać, bo inaczej dostanie lanie.

– Obiecujesz? – upewniła się i przestała naciskać na swój udział. Ale musiałem wybrać jedną z fotografii i zestawić ją z rysunkiem.

– Coś w tym jest – oceniła efekt. – Nawet mi się podoba, choć pewnie dałoby się to zrobić lepiej.

Wzruszyłem ramionami.

– Kwestia talentu – odrzekłem. – Fotografa i… modelki.

– Jasne – powiedziała kpiąco, a potem wstała, odsunęła krzesło i oparła się dłońmi o stół. – To jak będzie z tym laniem?

Kiedy skończyłem, tyłek miała mocno czerwony. Poleciłem by weszła na stół i stanęła na czworakach. Uchwyciłem ją nieco z boku, aby dobrze było widać zbite pośladki i twarz, na której nieustannie malowała się tęsknota.

  • ••

– Kiedy skończyło się to moje pozowanie, tęskniłam za laniem. Do tego stopnia, że kilka razy sama się zbiłam, ale to niewiele pomogło. Na szczęście z czasem uczucie minęło i ostatnio uznałam, że ta tęsknota za laniem to przeszłość. Ale wystarczyło, że spotkałam ciebie i wszystko wróciło. To lanie przed chwilą było niezłe.

  • ••

Na czym skończyłam ostatnio? Na nauce obciągania? Wiesz, trochę ostatnio myślałam o tym, co mam ci opowiedzieć i zorientowałam się, że mam pełne wspomnienia pierwszych dni, a potem jakby się wszystko się pofragmentowało, zostały kawałki, jakieś obrazy. Myślę, że to dlatego, że wkrótce okazało się, że oboje mamy mniej czasu. Mówił, że musi poświęcić się doskonaleniu warsztatu rysownika. Nigdy nie powiedział wprost, ale miałam wrażenie, że liczy na coś na kształt stypendium, gdzieś za granicą. Tylko że jeśli się dostaniesz na stypendium, to jesteś go pewien, a on mówił takie rzeczy, jakby oczekiwał jakiegoś nieustającego turnieju, takiego, w którym każdego dnia możesz odpaść z gry.

A ja myślałam, że będę miała całe długie, nudne do usrania trzy miesiące. Ale moi rodzice zaproponowali mi, że wprawdzie mają kłopoty finansowe, lecz mogą mnie wysłać do rodziny na parę tygodni.

Kiedyś uwielbiałam tam jeździć, potem nieco urosłam i już nie było tak fajnie siedzieć na wsi a i moi kuzyni się zmienili. To był jeden powód, ale oczywiście główny stanowiło pozowanie – cokolwiek ze mną robił, gdy zaczynał mnie rysować, czułam się spełniona. Choć, nie, spełniona bywałam i w innych sytuacjach. Udało mi się wyłgać z tego wyjazdu, ale potem okazało się, że rodzicom potrzebna jest pomoc i w rezultacie większość tygodnia spędzałam, pracując u nich.

I może właśnie przez to, że widywałam go incydentalnie, cała historia tamtych wakacji rozleciała się w mojej pamięci.

W każdy razie miałam wrażenie, że ten spektakl, jaki mu zaprezentowałam, gdy się przed nim masturbowałam, zrobił na nim wrażenie większe niż chciał przyznać. Później próbował doprowadzić mnie do orgazmu i to narysować. Najpierw dotykał mnie tam palcami, ale któregoś dnia po prostu włożył we mnie penisa i wypieprzył. Był dobry, szczytowałam mocno, ale jak mówiłam, miałam porównanie tylko z niezdarnymi chłopcami.

Wtedy też zaczął mnie wiązać. Pamiętam, jak któregoś dnia przyszłam, a on wyciągnął sznur i zaczął wiązać go na mnie. Wkrótce więzy wżynały się w moje ciało i myślałam, że muszę wyglądać jak baleron obwiązany do wędzenia. Na dodatek jeszcze związał mi dłonie z tyłu, a potem położył się i kazał na sobie usiąść. Ujeżdżałam go, a on trzymał dłonie na moich biodrach i kontrolował rytm pierdolenia. Kiedy już byłam blisko, pomasował łechtaczkę i doszłam – a wtedy kazał pozostać w tej pozycji i zaczął rysować.

To było cholernie trudne. Już mówiłam, że strasznie ciężko jest utrzymać pozycję i wyraz twarzy, ale da się to zrobić, kiedy człowiek wie, jaką ma minę. Lecz czy ktokolwiek wie, jak wygląda przy danym orgazmie? Ja mniej więcej wiem, jak zachowuje się moja twarz przy szczytowaniu generalnie, ale tak punktowo? Im jest lepiej, tym mniej się nad sobą panuje.

Ale to była część problemu. Drugim był jego zatopiony penis w moim wnętrzu. Był sztywny i wbijał się głęboko, w takie rejony pochwy, gdzie już zaczynało być boleśnie, choć ciągle przyjemnie. I chciałam tę przyjemność utrzymać. Wiesz, nie ma mowy, aby facet był w stanie w normalny sposób utrzymać erekcję przez dłuższy czas, więc on także zaczął więdnąć. A ja starałam się temu przeciwstawić.

Kombinowałam, próbując zaciskać tam mięśnie, troszeczkę się kręciłam, ale w końcu wyczuł moje zamierzenia i mnie spoliczkował, tak jak ty przed chwilą. Potem uznał, że moje poruszenia zepsuły rysunek i jeszcze dołożył mi w tyłek, jednak w efekcie znowu mu stwardniał i mnie przeleciał.

To było odkrycie, którym potem się fascynowałam –jestem w stanie sprawić, że mnie weźmie. I próbowałam to powtórzyć. Parę razy się udało – zazwyczaj wtedy, gdy miałam na sobie sznury a on bił mnie wcześniej po tyłku. Ale może to wynik jego fascynacji moim orgazmem – bo kiedy już doszłam, porzucał mnie i rysował. Był jednak niezadowolony, bo mówił, że inaczej wyglądam, kiedy szczytuję a inaczej, gdy on mnie zaczyna rysować.

Raz sprał mnie po tyłku i zaczął pieprzyć. Już go poznałam nieco i nauczyłam się także, że dostaję więcej, kiedy jest bardziej gwałtowny. Wtedy był właśnie taki – ciągnął mnie za włosy i bił ręką, choć już wcześniej sporo dostałam. Pamiętam, że pomyślałam, że zaraz dojdę, a on wyszedł ze mnie i ciągnąc za włosy zmusił mnie, abym położyła się na plecach. Miał wibrator – pierwszy, jaki widziałam w życiu, i to taki, że stymulował również łechtaczkę. Przestraszyłam się, ale nie miałam szans, więc wbił go we mnie głęboko i potem nakrył mi biodra prześcieradłem.

To było dziwne wrażenie – mechaniczne drgania były właśnie mechaniczne, za słabe, abym doszła. Gdybym mogła, sięgnęłabym pod prześcieradło i dokończyła, ale zakazał mi zmieniać układ ciała. Leżałam więc i patrzyłam na niego. Był nagi, jego penis zaczął się już wyginać, ale nadal był mokry po mnie, więc wspominałam, co czułam, gdy mnie penetrował, a później zaczęłam sobie wyobrażać, że każe mi go wylizać z pozostałości po mnie samej. Nie ssać, ale lizać, jakbym była psem – i myślałam, że robiłabym to właśnie długimi pociągnięciami języka.  Drażniłabym to miejsce tuż pod żołądzią, które jest jednym z waszych najczulszych miejsc.

Wystarczyło, aby moje ciało ożyło, a to mechaniczne drganie sprawiło, że podniecenie się zwielokrotniło. Im dłużej myślałam o tym, jak każe mi lizać siebie, jakbym była zwierzęciem. I przekształcać to w fantazję o tym,  iż traktuje mnie jak psa, ze smyczą i w obroży, z aportowaniem, które wykonuję nago, tym bardziej się nakręcałam. Obecność wibratora maksymalizowała doznania. Doszłam i nawet nie zaczęłam cieszyć się orgazmem, gdy powiedział, że mam zastygnąć niczym rzeźba.

To był chyba najdłuższy orgazm w moim życiu – jakby to zmuszenie się do bezruchu sprawiło, że cała energia płynąca od moich bioder straciła drogi ujścia i mogła jedynie powoli parować porami skóry. Leżałam, a odczucie, które zwykle wybucha, tym razem kolebało się w moim podbrzuszu niczym wahadło – coraz lżejsze i krótsze, jednak bardzo długo było jeszcze wyczuwalne.

– Zwykle o tej porze wychodzisz – przerwałem jej, aby powiedzieć coś, nad czym zastanawiałem się od kilku minut. – A dzisiaj jest inaczej?

Skinęła głową z łobuzerskim uśmiechem.

– Dzisiaj jestem w trzech miejscach na raz.

– Słucham?

– Miałam być u rodziców, o czym powiedziałam między innymi sąsiadce. Wiesz, dobrze jest mieć taką nieco wścibską sąsiadkę, bo zerka na dom wtedy, kiedy człowieka nie ma. Z kolei rodzice myślą, że jestem w domu. Tymczasem jestem tutaj – i w razie jakby coś się stało, odbiorę komórkę tutaj i znowu będę tam, gdzie powinnam.

– Nieźle – uznałem. – Sprytnie i bezpiecznie. Jeśli nie liczyć samochodu.

– Och, zostawiłam go tu niedaleko, w miejscu, gdzie raczej nikt go nie wypatrzy. Muszę tylko wcześnie wyjść.

– Rozumiem – odpowiedziałem i pomyślałem, że skoro mam ją tutaj na dłużej, to może nie będę ograniczał się jedynie do słuchania historii. – Więc powiedziałaś, że kręciło cię wyobrażanie sobie, że jesteś traktowana jak zwierzę?

Nadal się uśmiechała i było w ułożeniu jej warg coś łobuzerskiego, ale w oczach zapaliły się szelmowskie ogniki.

– Tak właśnie powiedziałam.

– Więc – zacząłem i podszedłem do szafy, aby wyciągnąć z niej niewielkie pudło, w którym wyszperałem jedną rzecz – przydałoby ci się coś takiego.

To był ogon, przymocowany do sporych rozmiarów korka analnego. Można było tę niezbyt długą kitę ustawiać według upodobania – do góry, w bok.

– Musisz być bardzo niegrzecznym chłopcem, skoro masz coś takiego – stwierdziła.

– Oj, jestem – zaśmiałem się.

– Widzę, że nie tylko ja mam ciekawą historię do opowiedzenia – powiedziała. – Zaraz, zaraz! – najeżyła się, kiedy zbliżyłem się do niej z ogonem w ręku. – Chcesz mi to włożyć…?

– Owszem, mam taki zamiar.

– Będzie bolało – stropiła się, aby zaraz rozjaśnić. – To mi o czymś przypomniało! Ale – tu zerknęła wymownie na ogon – czy to jest czyste? Było używane?

Pokręciłem głową.

– To właśnie nie – powiedziałem. – A teraz zejdź do parteru jak zwierzę.

Nie miałem aparatu, czego zaraz pożałowałem, bo na jej twarzy najpierw pojawiła się obawa, która po kilkunastu sekundach przemieniła się w rodzaj radosnego zaciekawienia. Opadła na kolana i na ręce, a ja nawilżyłem śliną jej odbyt i dość bezceremonialnie wbiłem weń korek. Zaskowyczała jakby naprawdę była zwierzęciem, a gdy się podniosłem, zobaczyłem, jak próbuje przekrzywić głowę, aby sprawdzić, jak wygląda. Zaśmiałem się, przypominała nieco psa, który zaraz zacznie gonić własny ogon.

– Nie kręć się – powiedziałem i poszedłem po aparat. Minutę i kilka zdjęć później mogła zobaczyć sama siebie na wyświetlaczu.

– Jak piesek – oceniła.

– Jak suczka – poprawiłem.

Wróciłem do stołu, pogrzebałem w pudle i rzuciłem sztuczną, plastikową kość na podłogę.

– Aportuj suczko.

Podeszła na czworakach, kołysząc biodrami i ogonem, i nachyliła się nad przedmiotem.

– Zaraz – uniosła się. – A to używane?

– To akurat używane.

– Musisz mi o tym opowiedzieć – rzuciła i wzięła kość w zęby.

– Jak smakuje?

– Bablofotrze – wybełkotała, a oczy jej się śmiały.

– Przynieś – dodałem i zaraz była przy mnie.

Wyjąłem sztuczną kość i odłożyłem na stół.

– A teraz pokaż, czy umiesz lizać jak suka.

  • ••

Jakiś czas później, kiedy skończyłem się z nią bawić, podprowadziłem ją do kanapy. Mościła się trochę, aby korek z umocowanym ogonem nie rozciągał zbyt boleśnie jej tyłka.

– Byłoby łatwiej – stwierdziła – gdybym to wyjęła.

– Do twarzy ci z ogonem.

– No dobrze – odpowiedziała i usadziła się bokiem.

– A propos ogona – kiedy ci go wkładałem, powiedziałaś, że coś ci się przypomniało.

– Tak, przypomniało mi się, ale jestem zmęczona gadaniem i chętnie posłucham twojej opowieści.

– Proszę bardzo – rzekłem i opowiedziałem jej, skąd u mnie korek analny z ogonem, plastikowa kość i sporo innych tego rodzaju zabawek. Odpowiedziałem jej, a nie wam, wy może usłyszycie o tym kiedy indziej.

Potem Edyta zasnęła, nadal z ogonem w środku, a ja przykryłem ją kocem.

Otworzyła oczy.

– Muszę wstać wcześnie, koło szóstej – powiedziała.

– Obudzę cię – uśmiechnąłem się. – Może chcesz wyjąć ogon.

– Co? Hmmm, nie, wcale nie. Chyba zaczęło mi się to podobać.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Kilka niepotrzebnych literówek, brakuje miejscami przecinków, ale jak zwykle dobre. Bardzo dobre.

Tuleja?!?!? To musiała być bardzo dziwna świeca… 😉

Nie da się ukryć że Twój styl nie jest tak bajkowy jak innych czołowych działaczy forum ;), ale również dojrzały i dobrze się czyta. Opowiadanie jest wartościowe, trochę się można dowiedzieć, trochę nauczyć. Czasami są malutkie zgrzyty np. piszesz że nie jest możliwe dłuższe utrzymanie wzwodu z czym się do końca zgodzić nie mogę. Wszystko bowiem zależy od bodźców. U młodego mężczyzny, dla którego jest jeszcze dużo nowości i fetyszyzm jeszcze nie jest rozwinięty, może to być nawet sześć godzin ciągłej erekcji pod warunkiem że nie ma skłonności do przedwczesnego wytrysku. Bardziej doświadczeni nie podniecają się normalnością więc tutaj Twoje stwierdzenie ma sens. Bardzo doświadczeni mają najczęściej właśnie jakiś fetysz żeby w ogóle im stanął.

Może troszkę za dużo wulgaryzmów. Ale nie są bardzo uciążliwe.

Natomiast jak dla mnie, jest tu dużo nowości jeśli chodzi o s/m. Nie mam w tym dużego doświadczenia i dużo rzeczy było dla mnie odkrywczych.

Także mogę tylko podziękować. 🙂

Czy ten tekst przeszedł korektę?

Celne pytanie, też się nad tym zastanawiałam czytając…

Diabeł Wam szepcze do ucha.

Napisz komentarz