Czarownica (Ania)  3.26/5 (9)

16 min. czytania
poolski, White Sheets, CC BY-SA 2.0

poolski, „White Sheets„, CC BY-SA 2.0

Na samą myśl o konieczności otwarcia oczu ciężko westchnął. Głowa napierdalała jak cholera. Zdecydowanie za dużo wczoraj wypił. Tylko po kiego wlewał w siebie hektolitry wódy? Jakby był jakimś pieprzonym Smokiem Wawelskim, który zeżarł owcę z beczką siarki w brzuchu. Nawet popijacka ociężałość myśli bywa czasem wybawieniem. Pulsująca pustka, tak określiłby stan własnego mózgu, gdyby nie bolała go każda szara komórka, reagująca na pikanie sygnalizatora za oknem co najmniej jak młot pneumatyczny. Przeklęte miasto! Ilość dźwięków rozchodzących się o poranku może zabić: brzęczące klucze na klatce schodowej, woda spłukiwana piętro wyżej, pisk opon gwałtownie hamującego samochodu, jednostajny warkot silnika, gadająca i piszcząca sygnalizacja świetlna, stukanie obcasów czy świergot jakiś zbzikowanych ptaków chcących uprawiać nieprokreacyjny seks. Czemu nawet to latające pierze musi mieć lepiej od niego?

Skrzywił się. Obok leżał zjawiskowo piękny rudzielec. Zjawiskowo, cóż, raczej nie w tej chwili… Nie zamierzał sprawdzać. Nader często zdarzało jej się zasypiać w makijażu. Walić pościel, po jednej nocy nadającą się do zmienienia, w gorszym chlewie sypiał, ale dziewczyna z nieregularnymi smugami wyglądała jak straszydło. Sytuację pogarszało jeszcze ślinienie się. Ślina w nocy zastygała tworząc w okolicach ust żółtawe strupy przypominające łuszczącą się skórę. Zadziwiające, że to jej nie przeszkadzało i potrafiła z tym szkaradztwem chodzić do południa, a wysychająca sperma wzbudzała w niej nieukrywane, wręcz ostentacyjnie okazywane, obrzydzenie.

Będąc w lepszym humorze wgapia się czasem w awangardowe malowidła na twarzy śpiącej lisiczki niczym w plamy z testu Rorschacha. Odnajduje tam ćmy, mroczne wersje klaunów rodem z horrorów klasy B, raz nawet dostrzegł wielbłąda. Kto wie, może tylko dzięki nim ma jeszcze ochotę patrzeć na Swoją Wielką Pomyłkę.

Nigdy nie zrozumie jak do tego doszło. Początki były piękne. Miała tego swojego faceta i wracała do niego, jeśli nie co noc, to co rano. Kiedy tylko, choć na chwilę, zostawali sam na sam wskakiwała mu na fiuta i wyczyniała wygibasy. Wiecznie nienasycona. Podczas pierwszego wspólnego weekendu miał wrażenie, że zajedzie go na śmierć. Osiem razy z rzędu – sam po sobie się nie spodziewał! – ale nieziemsko kręcił go jej zgrabny tyłeczek i wydatne, dokładnie wygolone wargi sromowe, nieustannie lśniące wilgocią. Wulgarność i bezwstydność. Gibkie ciało. Talia tak wąska, że niemal był w stanie objąć ją palcami.

Wszystko zaczęło się sypać, gdy odeszła od tego swojego gacha. Że niby się zakochała, pierwszy raz w życiu. Wtedy jej uwierzył. Schlebiało mu to i w gruncie rzeczy, chciał odwzajemnić uczucie rudej, miał nadzieję, że z czasem mu się uda. Pieprzona alkoholiczka! Dziś by ją wyśmiał i wystawił za próg, mimo że świetnie gotuje. Wariatka! Może po prostu potrzebowała odmiany. Albo tamten wywalił zdzirę na zbity pysk. Wyżej oceniła szanse zaobrączkowania lub stan konta. Chuj ją wie… Póki dawała dupy na każde zawołanie, nie miało to większego znaczenia, jednak miesiąc miodowy minął. Mniej więcej pół roku od wprowadzenia się do niego.

Zaczęła przypominać jego byłą żonę, zimną niczym śnięta ryba. Wrócił nawet do starych nawyków. Czekał aż mała zaśnie, puszczał sobie pornola i w błyskawicznym tempie walił konia. Trzy minuty i po sprawie, napięcie rozładowane, można iść spać.

Niemniej nadal czuje się dumny wychodząc z nią na miasto, lubi widzieć zazdrosne spojrzenia mężczyzn obłapiające jej smukłe ciało, zgrabne nogi w szpileczkach i tyłek niemal wystający spod nieprzyzwoicie krótkich spódniczek. Szkoda tylko, że żeby nad ranem nie wstydzić się urżniętej w trupa dziuni musi dotrzymywać jej kroku, inaczej po powrocie do domu poużywałby sobie chociaż na półżywej lalce, a tak nawet nie jest w stanie. Tyle, że wczoraj nie balowali razem…

Przez kłębiący się w głowie drut kolczasty powoli zaczynają przebijać się obrazy obskurnego baru: ciężka muzyka, dym, popielniczka najeżona petami, ustawione w rządku kieliszki wódki i stary kumpel, taki co to się go nie widziało dziesięć lat, choć wydawał się niemożliwy do zastąpienia. Wspominki. Głównie z okresu studiów. Później nie działo się już nic godnego uwagi. Proza życia.

***

Właśnie na studiach poznał Ankę. Była odmieńcem. W najlepszym znaczeniu tego słowa. Szalona i bezpretensjonalna. Chciałoby się powiedzieć: równy gość.

Bardzo długo nie dostrzegał w niej kobiety. Ubierała się niemal po męsku, nie nosiła biżuterii, nie malowała się i nie strzelała fochów, zawsze uśmiechnięta, energiczna i co najdziwniejsze – szczera. W dzisiejszych czasach trudno o szczerość. W jej towarzystwie czuł się wyśmienicie, wiedział że nie ma tematów tabu, że cokolwiek powie lub zrobi nie będzie go oceniała. Gdyby się zastanowić okazałoby się, że tylko przy niej mógł być sobą i nie musiał niczego udawać.

Drobiazgi.

Na nudnych wykładach lubił gryzmolić. Nie zawsze we własnym zeszycie i nie zawsze kwiatuszki czy srerduszka. Zwykle pokraki, chimery, potwory, ale też cycate laski o dużych oczach, nienaturalnie długie, wijące się fiuty i bezwstydne, owłosione orchidee. Kumple nie mieli nic przeciwko, dziewczyny natomiast zajadle walczyły o czystość swoich notatek. Nie Anka, sama podsuwała mu kartkę, tym bardziej zadowolona, im bardziej nieprzyzwoity był obrazek wyłaniający się spod jego długopisu.

Nie ma pamięci do dat i nigdy nie trzymały się go pieniądze. Ludzie raczej przywykli, że ignoruje wszelkie okazje i nie składa życzeń. Jednak z zupełnie niezrozumiałego powodu w jej urodziny było mu głupio. Irracjonalne. Prowadziła wtedy zajęcia z psychologii rozwojowej. Tak, stanowczo nie można było nazwać tego referatem, choć inni stając przed podobnym zadaniem czytali przez godzinę z kartki. Ona zachęcała do zadawania pytań, cierpliwie i z pasją tłumaczyła, dawała zrozumiałe przykłady, po prostu czarowała słuchaczy. Patrzył zafascynowany i podziwiał. Pierwszy raz coś zapamiętał z tych zajęć.

Na następnych w zeszycie Anki narysował dziewczynę, z założenia podobną do niej, choć nie najlepiej to wyszło, obejmowaną w miłosnym uścisku przez ośmiornicę penetrującą mackami wszystkie dziurki i jednocześnie pieszczącą piersi. Ozdobny podpis był najszczerszymi życzeniami urodzinowymi na jakie było go stać: 1000 orgazmów na 100 stosunków!!!

Chyba od tego się zaczęło. Radosne chochliki w jej oczach i pytanie: taaak, sądzisz że to możliwe? Wzruszył tylko ramionami. Cóż mógł powiedzieć? Całował dziesiątki kobiet, kilka czy kilkanaście miał okazję sobie pomacać, ale nigdy nie dotarł jeszcze w rejony równika, zawsze wycofywały się, gdy jego ręka zaczynała kierować się w stronę majtek. Pieprzone cnotki-niewydymki!

Często czuł się traktowany jak zabawka. Widziały jego „cudne” niebieskie oczy i opadające na nie blond loczki godne cherubinka. Twierdziły, że jest słodki, śliczny, uroczy, ładniutki… Uwielbiały się na niego gapić i bawić włosami. Kurwica go brała, bo całkowicie zapominały o kutasie, o tym, że nie jest jakimś rozkosznym bobasem, tylko mężczyzną z krwi i kości. Dla starszych sióstr był żywą lalką, więc wie co mówi, schemat się powtarzał. Rzygać się chciało.

W końcu ściął te przeklęte kudły. Zostawił trzy milimetry. Większość dziewczyn była oburzona. Jak mogłeś się tak oszpecić – słyszał – były takie piękne. Tylko co mu po byciu „ładniutkim” skoro nic z tego nie wynikało…

Jedynie Anka zareagowała zaciekawieniem. Spytała czy może pogłaskać. Pozwolił, jej jednej pozwoliłby na wszystko, bo nie była tak cholernie przesłodzona i sztuczna. Nieskończenie delikatnie przejechała dłonią po krótkiej szczecinie. Nie dotknęła skóry, ani na moment, a jednak elektryzowała na odległość trzech milimetrów. Był w tym bezmiar zmysłowości i prosta, zwyczajna czułość.

Lubił słuchać o jej kochankach. Nie miał pojęcia skąd ich brała. Gustowała w nerdach i emo, twierdząc że faceci z natury rzeczy są kiepscy w łóżku, ale niektórych da się zreformować. Tych brzydszych i mniej popularnych łatwiej.

Opowiadała o gościu z krzywym fiutem, który bał się, że stosunek będzie niemożliwy, śmiała się z tego, twierdząc, że chyba musiałby być wygięty w podkowę, maczudze zbyt dużej, by odważyła się z niej skorzystać, czy gościu tryskającym jak fontanna – dochodził średnio w dziesięć sekund, ale mógł tak godzinami.

Zwykle latała od jednego do drugiego, trzymając po trzech czy czterech za ogon. Każdy miał inne zalety i czas o innej porze. Twierdziła, że najbardziej bawi ją rozprawiczanie. To trochę jak rozpakowywanie nowego gadżetu – mawiała.

Pozbywała się ich bez skrupułów, kiedy zaczynali angażować się emocjonalnie. Zazdrość była największym grzechem. Wyznaniami miłości nie szczególnie się przejmowała: ta kurwa oksytocyna sprawia, że po seksie gadamy głupoty. „Kocham cię” wypowiadane w trakcie, zwykle znaczy tyle co „nie przestawaj”, „mocniej”, „zaraz dojdę!” lub „połknij”.

Był świadkiem jak jakiś porzucony palant nazwał ją publicznie kurwą. Chętnie skułby dupkowi mordę, ale to nie było potrzebne. W zupełności wystarczył jej spokój, w tym momencie najbardziej poniżająca rzecz na świecie:

– Może sypiam z połową miasta, ale trzeba być skończonym chamem, żeby nazywać dziwką kobietę, której nie zapłaciło się za seks.

Na miejscu gnojka zapadłby się pod ziemię. Fakt, wmurowało go i przez następne pół roku nie wychodził z domu, ale zasłużył przecież.

Nie była brzydka, tylko jakaś taka mało kobieca. Niska, z dopiero wykluwającymi się młodzieńczymi piersiami, talią niewiele węższą od bioder, muskularnymi łydkami i włosami obciętymi na pazia. Ruchy miała sprężyste, jak przystało na sportowca, ale chodziła szybko, robiąc duże kroki. Tylko twarz nie pozwalała zapomnieć, że jest dziewczyną. Duże, mięsiste usta, łagodne łuki brwiowe i wielkie, ciekawskie oczy. Niemal jak oczy dziecka.

Nie miał odwagi przyznać się, że jeszcze nie był z kobietą lub może tylko nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Odgadła to sama, kiedy zostali we dwoje. Nie dziwiła się i nie wyśmiewała. A tego chyba bał się najbardziej. Nie ma co, był przerażony, choć ufał jej jak nikomu innemu.

– Powoli, spokojnie, nigdzie nam się nie spieszy – mówiła zmysłowym szeptem, gdy drżącymi dłońmi rozrywał foliową paczuszkę. Pierwszy raz w życiu miał w ręku gumę. Żałował, że wcześniej nie potrenował ani choćby nie przeczytał instrukcji. Sęk w tym, że najprościej w świecie nie starczyłoby mu odwagi, żeby iść do apteki. Te, które miał przed sobą, kupiła ona. Zastanawiał się nawet na jakiej podstawie wybrała rozmiar, głupi był. – Przytrzymaj zbiorniczek, o i teraz rozwiń – instruowała cierpliwie. Szkoda tylko, że jego fiut nie chciał współpracować. Wcześniej idealnie sztywny, rwący się do roboty, opadł, gdy tylko poczuł dotyk lateksu. Przeklęty pasożyt żyjący własnym życiem!

– Hej! Co jest? – Nie pozwoliła mu się złościć na bunt przyrodzenia. – Mi erekcja nie jest potrzebna do szczęścia i podejrzewam, że tobie pewnie też nie.

Ech! Było wspaniale. Za pierwszym razem wyjątkowo, choć później wcale nie gorzej. Nie skąpiła mu czasu i uwagi, wielokrotnie doprowadzając do orgazmu. Ręką, ustami, ocierając się cipką. Starał się nie być dłużny, mimo że czasem bywało ciężko. Ramię opadało ze zmęczenia, drętwiała szczęka, a ona wiła się w spazmach niespełnienia, cała spocona i zmęczona. Mówiła, że chce jeszcze, że mocniej, aż w końcu stwierdzała, że teraz już tylko boli i nic z tego nie będzie.

Robili niezliczone podejścia do penetracji, również bez gumki, ale za każdym razem fiut się buntował. Udało się dopiero po trzech miesiącach. Nie tego się spodziewał. Było ciepło, przytulnie, mokro, bez wątpienia inaczej niż w ustach, jednak wcale nie lepiej. Inaczej. Po prostu inaczej. Mimo wszystko popadł w euforię. Sukces. Odniósł poważny sukces w walce z własnym ciałem, z pasożytem nie podlegającym dyktatowi umysłu.

Nauczyła go wiele (będzie jej za to dozgonnie wdzięczny, szczególnie za wskazówki dotyczące tajemniczego punktu G, według niektórych wcale nieistniejącego) i mogłaby więcej, gdyby nie stchórzył. Spytał ją kiedyś czy mogliby się pokochać analnie. Odpowiedziała, że i owszem, nawet lubi, ale pozwoli mu zerżnąć swój tyłek, dopiero gdy on pozwoli jej swój. W pierwszej chwili oburzył go ten warunek:

– Ochujałaś?!? – spytał z autentyczną grozą.

Tylko cioty nadstawiają dupy! Nie mógł jednak przestać o tym myśleć. Wydawało mu się, że warto spróbować i że z kim, jak nie z Anką. Zanim się zdecydował zakochała się w innym i porzuciła dawny tryb życia, nagle porządna i wierna. Kto by się spodziewał? Na pewno nie on…

Wtedy jeszcze wydawało mu się, że od każdej kobiety można otrzymać to samo, trzeba więc szukać tej najpiękniejszej, najbardziej uroczej, a później wszystko ułoży się samo. Nie wyobrażał sobie jak bardzo się mylił.

W Ance było coś wyjątkowego. Nie próbowała się przypodobać, nie nosiła zwiewnych sukienek, szpilek czy wyszukanej bielizny, ale rozbierając się przeobrażała się w zupełnie inną istotę. Była w tym naturalna i beztroska, nie wymyślała wydumanych niedoskonałości, nie przeszkadzało jej światło dzienne ani szeroko otwarte oczy błądzące po dziewczęcym – bo jeszcze nie kobiecym – ciele.

Zatracała się w seksie, w namiętności, lubiła mocno i intensywnie, czasem świntuszyła. Pieszcząc oddawała hołd. Nie było dla niej rzeczy nieprzyzwoitych i niesmacznych, nie kazała brać mu prysznica tuż przed ani używać smakowych lubrykantów. Nie przeszkadzała jej sperma sklejająca włosy, lubiła wręcz szokować innych mawiając, że sekretem jej młodego wyglądu jest męskie nasienia stosowane jako maseczka i suplement diety. Bezwstydne stworzenie.

Musiał ją stracić, żeby zrozumieć, że ją kocha. Musiał poznać wiele innych kobiet, żeby dostrzec jak bardzo jest wyjątkowa. Kretyn z niego. Nie zauważył wcale, że traktowała go wyjątkowo, że gdyby tylko wyciągnął rękę mógłby naprawdę ją mieć. Całą, nie tylko ciało.

Najbardziej zapadł mu w pamięć ten jeden jedyny raz, kiedy przyszła do niego z czerwonym ręcznikiem. Była roześmiana, ale też jakaś taka zawstydzona. Powiedziała, że ma ochotę, że chciałaby spróbować, o ile się zgodzi. Absolutnie nie rozumiał. Choć mieszkał z matką i trzema siostrami nigdy na oczy nie widział podpaski, miał mgliste pojęcie o cyklu i równie niejasne przeczucie, że krew menstruacyjna musi być jakaś inna. Groźna.

Był piękny, letni poranek i przez wysokie okna wpadało jasne światło wyostrzające kontury. Wyglądała nierealnie jednym ruchem ściągając z siebie wytarte dżinsy i białe, bawełniane majtki. Długa, luźna bluzka przypominała sukieneczkę, z której dawno wyrosła. Mała dziewczynka z błękitnym sznureczkiem zwisającym między nogami.

Górę zdjęła z pewnym ociąganiem, nie miała stanika, drobne, kształtne piersi dumnie sterczały ku górze. Wieńczące je blade sutki wyzywająco wskazywały niebo. Prawdziwe niebo, nie to leżące między udami kobiety.

Uśmiechała się prowokacyjnie rozkładając swój czerwony ręcznik.

– Lubię kiedy jest brudno, wiesz? Jestem jak dziecko, mogę być albo czysta albo szczęśliwa. – Pomyśleć, że jej głupkowate mądrości go nie wkurzały, a innym najchętniej by pozaszywał gęby. Anka… Może dlatego, że nigdy nie rzucała słów na wiatr? Nie szafowała tymi wielkimi? Dotrzymywała obietnic?

Całkiem naga, z odciśniętymi na skórze szwami spodni, usiadła mu na kolanach. Dłonią przytrzymała kark, a usta łapczywie wpiły się w usta. Za grosz delikatności! Ona brała w posiadanie, władała, zaznaczała swój teren. Tyle, że chciał zostać zawłaszczony. Tamtego dnia zapewne, gdyby spytała czy może go obsikać, zgodziłby się bez wahania. Zupełnie bezradny wobec jej siły. Wobec zachłanności.

Nawet nie wie jak doszło do tego, że leżeli nago i silnie spleceni ocierali o siebie nawzajem. Krew buzowała mu w żyłach, szumiało w uszach. Chyba pierwszy raz się aż tak zatracił, choć dla niej było to normalne. Jak zahipnotyzowany wyciągał zębami tampon. Był napęczniały i zakrwawiony, ale nie zainteresował go ani trochę, bo w tamtej chwili stanowił tylko przeszkodę uniemożliwiającą wdarcie się do jej ciała z pełnym impetem.

Pamięta, że zdziwił go zapach i konsystencja. Ta krew wyglądała jak zwykła krew. Miała zapach krwi. Smak krwi. Kolor krwi. Nie różniła się niczym, jakby kobieta miała po prostu u złączenia ud małą rankę. Rankę, którą powiększy swoim kutasem, w tej chwili wielkim i pulsującym, pragnącym znaleźć się właśnie tam.

Była jeszcze bardziej mokra niż zwykle i wyjątkowo rozgrzana. Sprawdził. Palcami, które później ze smakiem oblizał z czerwieni. Zanim zdążył wbić się w gorące wnętrze przewróciła go na plecy i dosiadła. Bez zahamowań płynnym ruchem nadziała się aż po nasadę, obejmując żarem całą długość. Jęknął. Wspaniałe uczucie!

Położył się wygodnie, oddał we władanie czarownicy. Czarownicy miłości. W tamtej chwili wyglądała pięknie. Z głową odchyloną do tyłu i włosami przysłaniającymi górną część twarzy, tak że widoczne były niemal tylko usta i część umazanych krwią policzków. Krew była na mlaskającym złączeniu ich ciał, na jej brzuchu i piersiach, jakby przybrała barwy wojenne. A ten zapach! Jednocześnie słodki i metaliczny. Wielokrotnie kazała mu wietrzyć, żeby zatrzeć ślady miłosnych zmagań. Zwykle nic nie czuł. Aż do wtedy.

Zaciągnął się nią, upoił, choć bez wątpienia nie nasycił, na to nie starczyłoby życia. Już myślał, że nie może być lepiej, gdy między jednym jękiem a drugim wykrzyczała mocą całych płuc:

– Włóż palec… w tyłek…

Przez moment zawahał się, nie był pewien czy dobrze zrozumiał, ale upewniła go zdecydowanym ruchem kierując dłoń na swój pośladek. Zastał tam mocno zaciśniętą, ale wilgotną od chlupoczącego seksu dziurkę. Stawiała opór, a on nie wiedział jak dużo siły może użyć.

– Mocniej – pisnęła i sama nabiła się na wystający palec. Wewnątrz było pioruńsko ciasno, przynajmniej na przestrzeni kilku pierwszych centymetrów, i chyba cieplej niż w cipce. Takie odniósł wrażenie.

Przez cienką ściankę dzielącą odbyt od pochwy wyraźnie czuł swojego penisa. Penisa na którego raz po raz nabijała się gwałtownie ani na chwilę nie tracąc rytmu. Nie miał pojęcia, że tak się da, że równie niewiele znajduje się między tymi dwiema przestrzeniami.

Doszedł, wytrysnął gdy tylko zacisnęła się na nim. Na fiucie i na palcu jednocześnie. Dałby głowę, że skurcze targające ich genitaliami doskonale się zgrały. Pęczniał wyrzucając z siebie kolejne porcje nasienia, kiedy dawała mu trochę miejsca, a kurczył kiedy ona pęczniała dławiąc tym samym i wyduszając do końca zawartość nabrzmiałych jąder. Orgazm zwalił go z nóg, choć Anka najwyraźniej chciała więcej…

Nie spotkał już podobnej kobiety, uważającej nagość za coś naturalnego, bezwstydnie egoistycznej w łóżku, a jednocześnie dającej od siebie naprawdę wiele. Szczerej, otwartej na eksperymenty, ale też odrobinę szalonej. W tym pozytywnym sensie. Miała gdzieś, co ludzie powiedzą, nie przejmowała się nakazami i zasadami, nie istniała dla niej moralność, liczył się za to drugi człowiek.

Mała anarchistka. Rzeczywiście do grubych, czarnych swetrów nosiła czasem zawieszone na długim rzemieniu wielkie, srebrzyste „A” w kółku. Opowiedziała mu kiedyś zabawną historię, nie wie na ile prawdziwą, a na ile zmyśloną, jak to jako dziecko kupiła je sobie na odpuście, przeświadczona że „A” znaczy Ania. Dopiero kilka lat później ktoś uświadomił ją w kwestii pochodzenia tego symbolu, pasującego przecież do niej pod każdym względem.

Nikt nie podejrzewał jak wysoką cenę przyjdzie jej zapłacić za swoją odmienność, ale przecież każda czarownica musi spłonąć na stosie.

***

Ostre igiełki bólu wbiły się w skroń, kiedy ruda jęknęła przez sen, po czym zaczęła przeciągać się wywołując fale na wzburzonym morzu skrzypiących sprężyn. Za jakie grzechy? Nie mogłaby jeszcze pospać? Najlepiej do jutra. Nie ruszać się, nie oddychać, nie mówić?

– Cześć przystojniaku – piskliwy głos rozbił na atomy kilka dogorywających szarych komórek. Tak, alkohol naprawdę ma destrukcyjny wpływ na inteligencję, wielokrotnie to sprawdzał. – Dawno wróciłeś?

Nie odpowiedział, nie widział sensu, mała dawno przyzwyczaiła się do gadania do siebie. Dopiero teraz pod zamkniętymi powiekami zaczęły przesuwać się obrazy z poprzedniego dnia. Jeszcze bardziej bolesne niż pikanie sygnalizatora, skrzypienie sprężyn i skrzekliwy głos pieprzonej alkoholiczki razem wzięte. Cholera, ile by dał żeby się ich pozbyć!

***

Nie przyszła nawet połowa jej kochanków, a i tak mężczyźni stanowili dziewięćdziesiąt procent całego zbiorowiska. Czyżby była za mało kobieca na kobiece przyjaźnie? Na dodatek nie pojawił się ten najważniejszy dla niej. Jedyny. Ten, dla którego zrobiłaby wszystko.

Teraz żałuje, że nie miał czasu, że zignorował kilka jej telefonów. Kretyn i dupek. Bezmyślny drań. Nie miał pojęcia jak ciężkie były dla Anki ostatnie miesiące. Niemal rok. Słyszał coś o ciąży, a później o bliżej nieokreślonej tragedii, której nikt nie miał odwagi nazwać po imieniu. Nie wnikał, przeświadczony, że gdyby coś było nie tak, sama by powiedziała. Ale nie, nie ona, nigdy nie użalała się nad sobą i nie próbowała narzucać.

Podobno od porodu – o ile tak można nazwać wyjmowanie po kawałku z ciała umęczonej kobiety martwego dziecka – chodziła o kulach. W środowisku lekarskim sprawa stała się głośna, bo jeden czy drugi rzeźnik może stracić prawo wykonywania zawodu. Oby! Cholerne konowały! Pozabijałby!

Skromna, świecka ceremonia obyła się bez wielkich słów. Przy zamkniętej trumnie. Raczej nikt nie chciałby tego widzieć. Płomienie strawiły wszystko, ciało i duszę, marzenia, nadzieje i lęki, nie zostało nic, tylko pustka, w którą można wlać hektolitry wódki. Bardzo pojemna. Bezdenna wręcz. Więc pili, wszyscy którzy ją znali, wszyscy dla których była ważna, za wyjątkiem tego, który ważny był dla niej. To on ją zabił, choć za to nie odpowie.

– Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. – Klęczała u jego stóp błagając o odrobinę uwagi.

– Wszystko? Więc oddaj mi mojego syna? – Jak zwykle okrutny nawet nie obdarzył jej spojrzeniem. Bo po co? Do niczego się już nie przyda, wybrakowana na zawsze pozostanie jedynie ciężarem. Już–nie–kobieta.

– Przecież wiesz, że bym chciała… – Łzy sprawiały, że słowa stawały się bełkotliwe. – Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo…

Odtrącił dłonie obejmujące kolana, wstał, podszedł do okna, otworzył je szeroko, spojrzał w dół i sięgnął po popielniczkę. Nigdzie nie było fajek. Odwrócił się, nowa, zafoliowana jeszcze paczka leżała na blacie. Zawahał się. Przyjemnie byłoby patrzeć jak przynosi je na czworaka, ale gdyby nie sprecyzował dość jasno żądania jeszcze by wstała i podeszła kulając. Utykanie doprowadza go do szału, przypomina o całym tym bólu.

– Wszystko? – Spytał ponownie, mając nadzieję, że im większe będzie jej cierpienie, tym mniejsze jego. – Więc skacz. – Zamaszystym ruchem wskazał otwarte okno i zrobił pierwszy krok w stronę fajek.

Liczył na łzy, wrzaski, błagania i cały ten typowo kobiecy melodramat, ale jak zwykle go zadziwiła. Wstała, wyprostowała się, dłońmi poprawiając fałdy luźnego ubrania, dostojnym krokiem, niemal nie kulejąc, ale za to zagryzając wargi, podeszła do okna, usiadła na parapecie, przerzuciła nogi na drugą stronę i zsunęła w ciemną przepaść dziewięciu pięter, tak samo jak wcześniej wielokrotnie zsuwała się z brzegu basenu do wody. Zdążyła to zrobić nim sięgnął ręką po papierosy. Zadziwiające, że przegapił moment, w którym stał się mordercą. Nie miał odwagi spojrzeć w dół, po prostu usiadł i zapalił, popiół strząsając na dopiero co wypolerowaną przez nią podłogę.

Każda czarownica musi spłonąć. Anka już lata wcześniej mówiła, że nie chce gnić w zimnej ziemi, powoli zjadana przez robaki, chce jak najszybciej stać się nicością. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Pył roznoszony na wietrze. Tylko czemu zawsze musiała dotrzymywać obietnic? Czemu musiała być taka dumna? Czemu wybrała skończonego dupka? Palanta! Bezmózgie gówno nie mające prawa chodzić po tej samej ziemi co ona!!!

***

– Pamiętasz, że obiecałeś zabrać mnie na zakupy? – Wciąż nie otworzył oczu, ale mógł być pewien, że rude straszydło uśmiechało się przymilnie. – Mówiłam ci w czwartek, że widziałam takie buciki… idealnie pasowałyby do tej zielonej sukienki… – Nie miał siły słuchać.

– Zamknij się – fuknął.

– Ależ, misiu, obiecałeś – przybrała sztuczny, niby to obrażony ton, który podobno na niego działał. Chyba na nerwy! Jednocześnie pociągnęła go za ramię próbując zmusić do wstania z łóżka. – Dzień jest krótki, a umówiłam się jeszcze z Patrycją i chciałabym zajrzeć do tego nowego butiku…

– Zamknij się! – tym razem już wrzasnął wyrywając się z uścisku dziewczyny. Zdecydowanie potrzebuje świętego spokoju. Snu, wody i świętego spokoju. – Przynieś mi lepiej coś do picia.

– Misiu, ale musisz wstać… – niech ją szlag! Nic nie musi, a już na pewno nie w sobotę i nie we własnym domu. Zdobył się na podniesienie jednej powieki i spojrzenie spod niej groźnie.

– Przynoś wodę albo się wynoś – warknął.

Zesztywniała na moment zaskoczona jego twardym tonem, ale zaraz uśmiechnęła się pojednawczo i znowu pociągnęła za ramię, pewna, że jak zawsze jej ulegnie. Kilka kobiecych sztuczek wystarczyło, żeby owinąć go sobie wokół palca.

– Wypierdalaj! Słyszysz?! Wypierdalaj! – zagrzmiał. Dopiero teraz w oczach dziewczyny pojawiała się wyraźna konsternacja. Zerwał się z łóżka i w prawdziwym amoku zaczął rzucać wszystkie jej rzeczy na środek pokoju. – Wynoś się i żebym cię więcej nie widział kurwo niedomyta!

Czy to już koniec? Nie kupi jej więcej żadnych butów? Ani tych nowych perfum? Czerwonej sukienki z wystawy?

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Byłoby super…

…gdyby nie:
Te pytania na końcu strasznie słabe, jak z bajki dla dzieci. Poczułem też solidny kopniak w jaja kiedy wszedł temat ciąży, aborcji itd. Ja wiem, że temat nośny itd., ale NE dla mnie ma być formą rozrywki, a nie propagandy. Nie lubię bardzo. Skrzywiłem się.

Witam!
Cieszę się, że choć trochę się podobało 🙂
Może rzeczywiście trochę przesadziłam z sygnalizowaniem „głębokości” relacji łączącej Rudą z bohaterem…
Natomiast co do kopniaka w jaja, cóż, był zamierzony. Zauważ proszę, że temat został tylko liźnięty (do samodzielnego przemyślenia) a w całym opowiadaniu nie ma słowa o aborcji. Pojawia się za to „ciąża” i „poród”, z krótkiej rozmowy Anki z jej partnerem można ponadto wywnioskować, że dziecko było jak najbardziej chciane. Ty odebrałeś to jako głos w sprawie aborcji, ktoś inny może odebrać to jako głos w sprawie jakości opieki zdrowotnej i tego, że część naszych porodówek dalej wygląda jak rzeźnia… Ja jako autorka nie narzucam interpretacji, wszystkie tematy krążące wokół prokreacji są dla mnie ważne.

Pozdrawiam

Ania

To co mi się podoba w Twoich opowiadaniach to bezposredniość, przechodząca w wulgarność. Oczywiście ta cecha sama w sobie nie jest cenna ale bywa podniecająca u inteligentnych ludzi.

Chociaż to opowiadanie było inne niż reszta Twoich opowiadań to jednak nie Ustrzegłaś się swoich nawyków prowadzących Cię stałe ku tym samym błędom. W tym opowiadaniu seks jest tylko informacją i zupełnie nie komponuje się z nastrojowo z utworem. Jest chybiony.

Pozostawiasz czytelnika w stanie biegunowo odległym od intelektualnie-seksualnego pobudzenia bądź spełnienia.

Rozumiem że atmosfera na tym portalu sprzyja przemycaniu treści światopoglądowych, ale ta tutaj dotyka spraw dość intymnych, na dodatek poruszanych na codzień w sposób dość brutalny i skurwysyński. My zaś szukamy tutaj azylu od pewnych skrzywień dzisiejszego świata …

Nie lubię czytać przed snem rzeczy po których mogę mieć koszmary. Sam bym czegoś takiego bliźnim nie fundował.

Co do fantazji to nie było tak źle. Dziękuję że tym razem nie Rozwinęłaś tematu eksploracji męskiego tyłka.

Poprawiłaś styl i Zwracasz uwagę na gramatykę, to jest poprawa.

Cóż, pisz dalej. Może kiedyś …

Mick twardy jesteś! Jeszcze się nie poddałeś i dalej czytasz moje opowiadania 😉

Obawiam się, że na NE jest więcej tekstów, po których można mieć koszmary, wiele zawiera znacznie większe dawki przemocy i wulgaryzmów. Seksualna sfera życia człowieka jest bardzo bogata, ma swoje jasne i ciemne strony, więc w sumie nic w tym dziwnego… i cała jest „dość intymna”, więc nie wiem o co tym razem Ci chodzi 😉

Jeśli dobrze rozumiem, za mój powtarzający się błąd uważasz, że nie kieruję się głównie chęcią pobudzenia czytelnika, tak? Że nie zapewniam czystej rozrywki? Hmmm… rzeczywiście, być może mam ochotę powiedzieć coś, co czytelnikowi może się nie spodobać, ale przecież czytelnik ma wybór… nie musi czytać i może sobie oszczędzić koszmarów 🙂

Nie mam pojęcia co masz do penetracji męskiego tyłka. Rozumiem, że gdyby penetrowany był kobiecy nie miałbyś nic przeciwko?

Styl stylem, zwykle staram się dopasowywać go do treści (zapewne nieudolnie), ale co za przeproszeniem masz do gramatyki?!? Jakieś przykłady?!?
Wiesz, rzucając takie oskarżenia oczerniasz nie tylko mnie, ale też mojego korektora. Chłopak jest naprawdę skrupulatny i odwala kawał dobrej roboty 🙂

Na początek odpowiem na zarzut oczerniania. Człowiek dorosły bierze odpowiedzialność za swoje błędy, tekst Podpisujesz swoim nickiem a nie nickiem korektora. Dla tego, zanim w wyniku np ukierunkowanej bojowo dedukcji, Przypiszesz mi odpowiedzialność za Holocaust, Odczep się od chłopaka. Jego rola jest akceptowalna ale on jedynie pomaga, bez brania odpowiedzialności za treść.

Po drugie nawet zdolny korektor nie zmieni całkiem pracy.

Jestem osobą szybko czytajacą. Estetyka, logika i prostota tekstu jest kluczowa by ustrzec się od krótszych lub dłuższych lagów zanim się domyślę o co chodzi i co po kolei. W kwestii wskazania konkretnych błędów to jest to dla mnie teraz trudne technicznie. Może później.

Penetracja damskiego tyłka jest miłym urozmaiceniem, jak sałatka z kiszonej kapusty do schabowego. Jest O.K. Penetracja męskiego jest wg. mnie … niemęska. Dla tego podziekowałem.

Zdziebko o tematyce. Często bohaterowie opowiadania wikłani są w trudne sytuacje i trudne tematy, lecz autorzy wybierają jakiś i go eksplorują. Eksplorują go z punktu protagonisty nie wikłając się samemu w zbędne filozofowanie. Ty zaś te tematy Drapiesz.

Nie ma chyba sensu głębiej się Zastanawiać czemu niestrudzenie czytam.

Tymi przytykami o gramatyce czy języku to się tak bardzo nie Przejmuj. Postępy od czasów pierwszego Twojego opowiadania które czytałem, są bardzo duże.

Na koniec pewna uwaga. Wiem że ambicje Masz duże ale z racji Twojego wieku, wielu zagadnień jeszcze nie Poruszałaś. Dobrze jest pisać o rzeczach które dobrze znamy, zagłebiliśmy się i możliwe że mamy coś ciekawego w tej kwestii do napisania. Lepiej jest chyba nie porywać się na coś czego się do końca nie rozumie.

Ależ ja chętnie wezmę odpowiedzialność za własne błędy. Sęk w tym, że tyle o nich piszesz, a ciągle nie mam pojęcia za co ma brać odpowiedzialność. Może byś mnie w końcu oświecił 🙂

Za przeproszeniem: znasz mnie, że ciągle wytykasz mi wiek i brak doświadczenia?

Da się to wydedukować po tym o czym Piszesz i jak Piszesz. Nie trzeba mieć szczególnej percepcji.

Uważałabym na taką dedukcję, literatura rządzi się swoimi prawami. Nie chodzi o to, czy coś przeżyłam, tylko o to, czy potrafię sprzedać historię tak, żebyś w nią uwierzył. Nie wierzysz – mój błąd. Niemniej nie oczekujesz chyba od Megasa i Nefera doświadczalnej znajomości starożytności, a od Grega choroby psychicznej…

Wolałabym żebyś przestał komentować moje cechy jako osoby i skupił się na merytorycznej dyskusji o tekście. Byłoby mi bardzo miło 🙂

Co prawda to prawda. Trochę nadużywam forum w personalnych komentarzach. Ale może dla tego że również Komentujesz z zaangażowaniem i uparcie. Postaram się powstrzymać.

Megas i Nefer choć nie mogą już co prawda doświadczyć antyku to pewny jestem że gdyby mogli to by doświadczyli. Greg zrobi co będzie chciał, Ty zaś Piszesz o życiu, nie chcesz mi chyba napisać że nie Możesz go doświadczyć ? Zupełnie tak Jakbyś chciała napisać że nie Jesteś w stanie ogarnąć świata który Opisujesz.

Nie da się doświadczyć wszystkiego i postawić w każdej sytuacji (niektórych zresztą wolałabym uniknąć ;)) i nie o to w pisaniu chodzi. Oczywiście, że opieram się na tym, co znam, ważna jest jednak również wyobraźnia. I empatia.
Nigdy na przykład nie będę mężczyzną, a mimo wszystko sądzę, że mam prawo próbować pisać z męskiego punktu widzenia…

Że niby oni nie piszą o życiu? W jaki by kostium nie ubrać tekstu i tak będzie o życiu traktował…

I mnie wydaje się że słusznie Sądzisz. Takie eksperymenty są nieraz ciekawe.

Nigdzie nie napisałem że i oni nie piszą o życiu. Ale oddając realia minionej epoki, uwzględniają panujące tam zwyczaje, Megas na przykład wprost się zasłania pozycją kobiet żeby robić z nimi w swych utworach niemal co mu się podoba, do tego bezkarnie. Więc z pewnością nie mamy do czynienia z światem jaki my znamy.

Gdyby świat opisywany przez Megasa obowiązywał teraz… to Dostałabyś kilka kijów przez dupsko 😉 i skończyło by się filozofowanie 😀

Czyżby skończyły Ci się argumenty, skoro już chciałbyś uciekać się do przemocy? 😉

Nie. Ja nie biję kobiet. Wolę się dogadać. Czytając komentarz Foxa przypomniałem sobie że miałem coś napisać. Fox zwrócił uwagę że koniec jest jakby na siłę. Wydaje mi się że o ile cała opowieść nosi znamiona prawdy i widać że Wplatasz tam może nawet swoją historię, to koniec jest nieprawdziwy.

Co do wartości kobiety to nigdy nie była ona postrzegana przez prokreację. Może w średniowieczu. Zapobiega temu istnienie miłości. Prawda jest nieco inna, feministki nie chcą rodzić i nie chcą by kobiety rodziły, dla tego ubzdurały sobie że ktoś im karze.

Hmmm… zakończenie to jest klamra. Nie mam zbyt wiele doświadczenia z pijaństwem, ale mimo wszystko wiem, że skacowanego faceta łatwo wkurzyć 😉

Co do prokreacyjnej roli kobiet… To zdecydowanie nie jest miejsce na podobną dyskusję, ale to nie prawda, że feministki nie chcą rodzić, a tym bardziej nieprawda, że nie chcą, żeby inne kobiety rodziły. Ponadto historia pokazuje, że rozrodczość jest ważnym punktem zainteresowania rządzących. Sęk w tym, że jako mężczyzna możesz mieć problem z postawieniem się w sytuacji kobiety. Tu nie chodzi tylko o relację z partnerem, a że tak to ujmę, o stosunek społeczny.
Abstrahując od ekstremalnych przykładów, poczułam się dyskryminowana chociażby kiedy lekarka odmówiła wypisania mi przyjmowanego leku ponieważ jestem w wieku prokreacyjnym (nie interesowało jej ani czy uprawiam seks, ani czy się zabezpieczam) a on potencjalnie może uszkadzać płód (podkreślmy to: płód, który potencjalnie mógłby się we mnie zagnieździć, ale którego nie było). Po zaproponowanym zamienniku, bezpieczniejszym dla płodu, byłam półżywa, ale to już jej nie interesowało… Po prostu nie uważam, żeby to było w porządku.

Są takie rzeczy, których teraz się nie docenia, za to później się płacze. Kiedyś miałem wierną przyjaciółkę, trochę jak ta Anka z opowiadania, tylko nas nie łączył seks. Zdumiony jestem że mężczyzna jest w stanie nawiązać taką więź, bez seksu. Ale to nie jedyny przypadek. Przyjaciółka paliła papierosy. Namiętnie, tak jak ja w tamtych czasach. Pamiętam jak płakała do słuchawki po pierwszym poronieniu, po tem po drugim. Trzecie już się urodziło. Przyjaciółka się zmieniła. … To samo spotkało moją kuzynkę. Kropka w kropkę. Bardzo to przeżyłem. Od tego czasu nie palę, szukałem jedynie niepalących partnerek.

Najgorsze było to że nie dałem rady im pomóc. Przy tym drugim przypadku to nawet byłem. Nie będę dokładnie opisywał ale, ona byla blada jak płótno, oczy na pół głowy a ich wyrazu nie da się opisać, choć nie zapomnę ich do końca życia.

Owszem, trochę przeginają. Ale po 500+ można się było tego spodziewać. Z drugiej strony, dzietność była bardzo mała. Naród się zwijał. Dużo młodych wyjechało. Nie było by komu bronić kraju przed dzikusami.

Ja przede wszystkim jestem poruszona faktem, że dziwi Cię, iż z kobietą można nawiązać głęboką relację bez seksu. Pewnie miałeś matkę, babcię, może siostrę – podejrzewam, że przynajmniej jedna z nich była dla Ciebie ważna, mimo że nie uprawiałeś z nią seksu. Owszem, dzielenie się intymnością pozwala zbudować szczególną więź, ale nade wszystko kobieta to CZŁOWIEK, nie obiekt seksualny. Jakże na miejscu jest tu stwierdzenie: oprócz macicy mam mózg. Co ciekawe mężczyźni często wolą zwierzać się kobietom, przekonani że zrozumieją ich lepiej niż kumple, a wielu nawet udając się na terapię nie jest skorych wybrać terapeuty płci męskiej… Ostatecznie nam, kobietom, zwykle łatwiej przychodzi rozmawianie o emocjach i okazywanie współczucia.

Chyba nie do końca zrozumiałam czemu odniosłeś się do kwestii poronień, ale najwyraźniej nie zdajesz sobie sprawy o jak powszechnym zjawisku mówisz. Szacuje się, że nawet 50% ciąż jest traconych w pierwszym trymestrze. Z niektórych poronień panie nie zdają sobie nawet sprawy, inne stają się tragedią. Sęk w tym, że jeśli prowadzenie niezdrowego trybu życia jest czynnikiem ryzyka, o tyle zdrowy tryb nie zapewni w tej kwestii bezpieczeństwa. Czasami po prostu nasz organizm uznaje płód za ciało obce i próbuje się go pozbyć, a my nie mamy na to żadnego wpływu…

Zdaje się że Poruszyłaś wątek że odmówiono Ci lekarstwa bo Byłaś w wieku prokreacyjnym. Możliwe że mogło Ci zaszkodzić i lekarka o tym wiedziała. Ale Miałaś jej za złe że nie dała Ci tej przyjemności, bo nie Rozpatrywałaś swej płodności jako części Twojej kobiecości. Dla tego rozwinąłem temat w kierunku papierosów (nie poronień), jako miłej zła przyczynie.

Nie Kombinuj bo Ci nie wychodzi :). Ale może ja nie wypowiedziałem się jasno. Uważam nie tyle za niemożliwe ale za mało możliwe a nawet w pewnym aspekcie, chore tworzenie przez kobietę i mężczyznę w zbliżonym wieku poniżej lat 40 (choc i to umowne) relacji osobistej w której podtekst seksualny by nie występował. Na ogół jeśli takie coś zachodzi to któreś z tych dwojga musi być spedalone. Nie ma na to rady.

Na koniec mała dygresja. Żaden zdrowy i w miarę dojrzały samiec nie będzie rozpatrywał kobiety jako kawałek mięsa który nadaje się tylko do wbicia na fiuta. Bo jeśli myśli o rodzinie to musi kobietę traktować co najmniej jako równą sobie.

Widzisz. Feministki dały sobie wbić w głowę że fakt że kobieta staje się obiektem seksualnym, jest anormalny. Są przez to sztuczne i głupie. Cała obupłciowa przyroda opiera się na dogmacie płodności samic i macierzyństwa. U wszystkich ssaków samiec w okresie godowym zaleca się do partnerki chcąc z nią kopulować. Jeśli hodujesz kury, wiesz że jeden kogut przypada na 10-30 kur. Dziecko dziedziczy większość DNA po matce dla tego różnorodność genetyczna jest w głównej mierze zasługą kobiet. Ilu trzeba dowodów na to że kobiety są nieodzowne ? Ale kobiety a nie jeb..e nygusy które myślą jak dać dupy a potem się wyskrobać. Natura to doskonale zrozumie. W czasach swojej świetności Kadafi powiedział „Zdobędziemy Europę bez ani jednego wystrzału, poprzez łona naszych kobiet.” To się dzieje. Jaka jest odpowiedź z Europy ? …

Także, tak. Prawdziwa kobieta, po której moje dziecko ma odziedziczyć iloraz inteligencji to z pewnością nie współczesna feministka.

Oj Mick, chyba nie uważałeś na lekcjach biologii, ale nie zamierzam pouczać Cię w kwestiach genetyki.

Pozwól, że odniosę się tylko do początku Twojej wypowiedzi, bo resztę aż żal komentować.

Pisałam o koniecznym leczeniu, a nie fanaberii czy uzależnieniu (tym bardziej przyjemności) – wybacz, ale moim zdaniem jest znacząca różnica. Uważam, że kobieta, żeby zostać matką powinna być zdrowa. Zatem najpierw leczenie, potem ciąża. Wiedząc, że leczenie zagraża płodowi, robię wszystko żeby w tym czasie nie zajść w ciążę. Proste? Nie widzę powodu dla którego miałabym zaniedbywać własne zdrowie (i pozwalać na szkodzenie mu) tylko dlatego, że potencjalnie mogę zostać matką.
Z Twoim podejściem kobiet w wieku rozrodczym należałoby w ogóle nie leczyć, bo przytłaczająca ilość poważnych terapii może zaszkodzić EWENTUALNEMU dziecku. Zapomnijmy więc o przeszczepach, leczeniu nowotworów czy chorób psychicznych.

I owszem. Gdybyś miała komentować z takim nastawieniem to nie ma to sensu.

Widzę że notorycznie przekręcanie sensu słów, manipulacja i nadinterpretacje, to Twój sposób prowadzenia rozmowy. Nie dziwi mnie to, bardzo to typowe. Lewacy w taki sposób ukrywają swój iloraz inteligencji, zazwyczaj rażąco niski. Ale takie możliwości daje retoryka ich środowisk.

Ej chlopak, niby taki madry a tak się dales podpuscic, jak wsiowy glupek.

Z jakim nastawieniem, przepraszam?
Z takim, że uważam, iż kobieta, mimo że pełni ważną rolę w prokreacji, ma prawo do życia, zdrowia i, mało tego, szczęścia? Ponadto ma prawo liczyć, że otaczający ją mężczyźni (krewni, koledzy z pracy, przełożeni, klienci, znajomi) nie będą patrzeć na nią wyłącznie przez pryzmat jej cielesności? Twoim zdaniem tymczasem oni nigdy nie powinni przestać chcieć z nią kopulować, bo inaczej „muszą być spedaleni”. Jaki to w ogóle język i o czym tu rozmawiać?

Wiesz, jest taki film: „Bone Tomahawk”, całkiem dobry slow western. I choć opowiada o czymś zupełnie innym, jak dla mnie świetnie obrazuje Twoje podejście. Przez krótką chwilę na ekranie widzimy ciężarne kobiety z pierwotnego plemienia kanibali. Nie mają rąk ani nóg, wyłupiono im oczy, zostało tylko to, co potrzebne, żeby stać się żywym inkubatorem. Bardzo dosłownie.

Pozdrowienia dla wujka dobrego
Uśmiechy dla bywalców,
Karel

Odrobinę niespójne, odrobinę niedopracowane, odrobinę nieprzemyślane ale prawdziwością ujmujące, choć może przerysowane.
Za dużo treści w krótką formę wtłoczone, ot co.
Ale i tak warte maksa.
Uśmiechy dla Autorki i bywalców Strony,
Karel Godla

Dziękuję 🙂

Jest tak prawdziwe, jak tylko może być czyjeś życie. ;(
Pozdrawiam.

Cóż… niestety życie czasem kopie po jajach.

Mnie poruszyło do głębi. Wierz mi, że wiem o czym mówię i to z co najmniej dwóch perspektyw. Może są mankamenty, jeśli chodzi o gramatykę, ale jest w tym opowiadaniu PRAWDA. Mało tego, nie przeszkadza mi, że najpierw podajesz seks w dość smakowitej formie, a potem wylewasz mi kubeł zimnej wody na głowę. Życie właśnie tak wygląda!
Nic na to nie poradzę, podoba mi się i koniec.

Cieszę się 🙂

Dobry wieczór!
Podchodziłem do tego tekstu cztery razy(Twój korektor świadkiem). Warto było jednak się trochę pomęczyć. Lubię, kiedy kobieta, idąc Tetmajerem, ma na tyle grzeszne pióro, iż pisanie o różnych odcieniach seksualności przychodzi bez trudu.
Ty to masz, czytelnik każdorazowo odnosi wrażenie, że pisanie o tym całym rżnięciu, kutasach i orgazmach sprawia Ci po prostu przyjemność. To daje Ci autentyczność.

Odnotowałem ciekawy fetysz, któremu najwyraźniej nie potrafisz się oprzeć – penetracja analna mężczyzny. Z dużą ciekawością obserwuję, jak ulegasz mu raz za razem. I słusznie, każda droga ku przyjemności jest właściwą.

Niestety, kilka razy zgrzytałem zębami, po przełknięciu, niektórych zdań czy przymiotników. Miałem wrażenie, że dramatyczny finał został dopisany nieco na siłę. Na zasadzie, moralizujmy się, smućmy się, ewentualnie kłóćmy się. Jak to z finałami bywa, każdy autor ma jakąś swoją koncepcję. Ja rozegrałbym to inaczej, darując sobie wątek dziecka. I to bynajmniej nie dlatego, że mam coś przeciw dyskusją wszelkim.
Ale to Twoje opowiadanie, za które ja z czystym sumieniem mogę dać mocne cztery.
Kłaniam się,
Foxm

Taka czwórka to prawie szóstka 😀

Opowiadania (przynajmniej z założenia… fabularne ;)) niemal zawsze zaczynam od zakończenia, choć tu oczywiście kluczowa miała być kremacja. Pewnie, że wątek dziecka mogłam sobie odpuścić, ale sadystka ze mnie i lubię czytelników kopać po jajach 😉
Temat jest ledwie draśnięty, bo jak dla mnie to tylko pytanie, pytanie o to, czy naprawdę wartość kobiety we współczesnym świecie można postrzegać wyłącznie poprzez jej funkcję prokreacyjną.

Jestem bardzo ciekawa co konkretnie Ci zgrzytało, ale tak serio. Być może to coś, na co jeszcze nikt nie zwrócił mi uwagi… a warto 🙂

Tak, lubię penetrować, poznawać nowe drogi ku rozkoszy, przekraczać ograniczenia… Z fizjologicznego punktu widzenia mężczyźni mają więcej powodów, żeby czerpać przyjemność z bycia stroną bierną seksu analnego. Zwalczanie ich oporów to dodatkowa przyjemność. Najbardziej jednak lubię oświecenie, które przychodzi po ;D ;D ;D
Poza tym sądzę, że sondowania cewki moczowej niektórzy czytelnicy mogli by już nie wytrzymać 😉

Ot choćby „pioruńsko” i cały erotyzm tejże sceny poszedł się dla mnie kochać. Moim zdaniem to słowo tam nie pasuje. Były jeszcze dwa zdania, które mi się nie podobały, ale nie potrafię ich na szybko znaleźć bez ponownej wnikliwej lektury.

Jednym słowem wrażliwy czytelnik. Postaram się zapamiętać i poprawić na przyszłość 🙂

Ostrzegałaś: „Jeśli dwa (opowiadania) Ci się nie spodobały, duża szansa, że z innymi będzie podobnie.”
Dobrze, że nie słucham cudzych rad, ponieważ to pierwsze i mam nadzieję, nie ostatnie Twoje opowiadanie, które przeczytałam z zainteresowaniem i bez zgrzytania zębami :))
Nawet Twoja sztandarowa dosłowność mnie nie drażniła, bo wplotłaś w ten rozbuchany erotyzm jakąś historię. I to bardzo mi się podoba.

Miło mi, choć przyznam że jestem zaskoczona. Nie sądzę, żeby to opowiadania różniło się szczególnie od pozostałych, najważniejsze jednak, że znalazłaś w nim coś dla siebie 🙂

Witaj Aniu.Opowiadanie super.Często tutaj zaglądam,ale Twoje teksty są dla mnie super dobre. Może inaczej, mi się podobają,bo są dla mnie nie tylko z seksem, ale jest jakaś fabuła. To mój pierwszy komentarz tutaj, ale muszę Ci powiedzieć, że dokładnie przeczytałem wszystkie komentarze. Twoja wymiana poglądów z Mickiem mnie pop prostu powaliła. I muszę Ci w tą drogą powiedzieć, że poczułem się, solidaryzując się z Tobą, jako feministka, mimo, że czuję się rasowym facetem i takim jestem i nigdy nic nikomu nie muszę udowadniać, bo to wiem. To nie jest przedmiotem mojego do Ciebie skierowanego wpisu.
Dla mnie dziwne się wydało i zupełnie bezsensowne, że ktoś mógł w erotycznym opowiadaniu znaleźć wątki lewactwa. A już twierdzenie o tym, że osoby z lewicowymi poglądami, tutaj dające kobietom takie same prawa i wybory co mężczyznom, mają niższy poziom inteligencji jest dla mnie zwyczajnie żenujące. W jego wypowiedzi zabrakło do tej filozofii tylko stwierdzenia, że urodzone osoby z in vitro są naznaczone skazą na czole….
To już trzeba mieć rzeczywiście poglądy zdecydowanie anty kobiece, nie lubiąc ich, może nawet nienawidząc. Traktując je jako nosidła płodów li tylko. Niesamowite, że na tym portalu, gdzie można się cieszyć dobrą (może najlepszą) erotyką można spotkać taką seksistowską retoryką. Jeśli bowiem coś mi się nie podoba, bo po prostu nie czytam. To jak w telewizji, gdy coś co mi nie odpowiada zmieniam kanał.
Uważam, że kobieta ma prawo do szczęścia, radości, spełnienia i rozkoszy, tak samo jak facet. Jestem Aniu z Tobą.
A tak na marginesie. Lubię poczuć, gdy moja partnerka pieści mnie w anusa, daje mi to niesamowite odczucia. Także lubię tam bywać. Dla mnie to element bliskości i nigdy, ale to przenigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że może to mieć jakiś pedalski element. Tutaj jestem także zgodny z Tobą i nigdy nie zabroniłbym tego typu pieszczoty, skoro daje to zadowolenie dwojgu bliskich sobie ludzi. A Tobie Aniu szczęścia i radości, także wciąż bycia sobą ze swoimi poglądami. Gratuluję zdecydowanego zwycięstwa w polemice. Twoje argumenty rozłożyły na łopatki adwersarza.

Myślę że dobrze by było Gdybyś doradził Ani rychłe spotkanie z psychologiem. Jej narcyzm, pochwalne pisanie o sobie pod różnymi nickami, udowadnianie swojej racji, chorobliwe poszukiwanie akceptacji i podziwu, w końcu brak skromności już dawno przekroczyło normy. Słusznie Zauważyłeś że rozmowa nasza była polemiką i kłótnią, tak się kończy zazwyczaj dyskusja z nią w której adwersarz nie wykazuje odpowiedniej dozy uwielbienia. Bywało tak nie tylko w moim wypadku, choć raczej nie tak ostro.

Nie specjalnie radzę sugerować się tą rozmową w kwestii moich poglądów jeśli już Zdecydowałeś się poświęcić trochę czasu na wspomnienie o nich. A jeśli już to być może lepiej by było mieć swój własny punkt myślenia.

Na koniec spytam z czystej ciekawości. Czy aby nie Zostałeś poproszony o ten komentarz ? 😉

@ Mick
Dokładnie o tym kiedyś wspominałam: atakujesz mnie a nie mój tekst czy moje argumenty. To nie jest konstruktywna dyskusja (tylko obrażanie adwersarza) i do niczego nie prowadzi. Zmartwię Cię jednak. Swojego poczucia wartości nie buduję na bazie pochlebstw czy krytyki, szczególnie tej dotyczącej publikowanych tu opowiadań. Oczywiście miło jest słyszeć pochwały, chyba każdy to lubi, ale ani nie napompują one mojego ego, ani nie przebije go krytyka. Aczkolwiek nie mnie oceniać czy jest ono przesadnie wybujałe…

Pragnę jednak zaznaczyć, że nigdy nikogo nie prosiłam o komentarz i nie wypowiadam się pod innymi nickami. Może raz czy dwa zapomniałam się zalogować, ale to było pod tekstami innych autorów i nie w dyskusji z Tobą. Jeśli wcześniej nie reagowałam na podobne oskarżenia to z dwóch podstawowych powodów:
1) masz prawo wierzyć w co chcesz i nic mi do tego,
2) w gruncie rzeczy, ktoś kogo posądziłeś o bycie mną powiedział coś, co przeszło mi przez myśl, ale czego nie napisałabym, bo wstydziłam się samej myśli a co dopiero głośnego jej wyrażenia – w przeciwieństwie do Ciebie nie lubię pochopnie oceniać ludzi i nie sądzę, by braki w umiejętności posługiwania się językiem polskim komukolwiek odbierały prawo głosu.
Chciałabym jednak, żebyś wziął pod uwagę, że próbując obrazić mnie, możesz obrażać kogoś zupełnie przypadkowego. Ja jestem otwarta na krytykę, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że nie każdy tak ma…

No tak. Zapomniałaś się zalogować i Podpisałaś się innym nickiem, właśnie to miałem na myśli.

I tu Cię zdziwię Mick. Moja wypowiedź była bardzo precyzyjna: zapomniałam się zalogować znaczy tyle, co w ogóle się nie podpisałam. Szczerze mówiąc pamiętam dwa takie przypadki, w jednym zresztą autor z którym prowadziłam rozmowę nie omieszkał mi tego wypomnieć. W drugim krótko pochwaliłam opowiadanie, więc nikt mnie nie poznał (zbyt miła byłam – tak żebyśmy się dobrze zrozumieli ;)).

@ Krzysztof
Bardzo cieszę się, że przypadło Ci do gustu moje opowiadanie i że mimo wszystko widzisz w nim coś więcej niż rozbuchaną erotykę 🙂

Cieszę się również, że zdecydowałeś się napisać swój pierwszy komentarz, nawet jeśli bardziej niż sam tekst zachęciła Cię moja polemika z Mickiem. Wszyscy tutaj jesteśmy ciekawi opinii czytelników, więc gorąco zachęcam do dalszego komentowania. Szczególnie, że zapowiada nam się mały turniej autorów i chcielibyśmy nie tylko, żeby czytelnicy wyłonili zwycięzcę, ale też żeby spróbowali zgadnąć kto jest autorem którego tekstu. Taka mała, niewinna zabawa 🙂

Wiesz, feminizm obecnie nie ma dobrej prasy, zresztą jest podzielony na wiele nurtów o bardzo różnym podejściu, jednak większość ludzi już dawno przyswoiła i zaakceptowała kluczowe postulaty feministek (z ich realizacją niestety jest już gorzej). Bynajmniej nie chodzi tu o umniejszenie wartości mężczyzn czy wręcz ich kastrowanie, a o proste spostrzeżenie, że różnice w obrębie danej płci są większe niż przeciętne różnice między płciami. Po prostu każdy z nas jest inny, nie ma dwóch takich samych osób, a choć mężczyźni (przykładowo) są przeciętnie wyżsi i silniejsi niż kobiety, to nietrudno znaleźć parę kobieta-mężczyzna (żeby nie było, nie mówię o związkach tylko przypadkowym zestawieniu dwóch osób), w której to kobieta byłaby wyższa lub silniejsza. To samo dotyczy wszystkich innych cech…

Otwartość popłaca – szczególnie w sferze erotycznej i w bezpiecznym środowisku udanego związku – dlatego gorąco zachęcam do eksperymentów i poszerzania granic bliskości.

Wszystkiego dobrego 🙂

Ania

Przypadkiem natrafiłem na to opowiadanie. I cieszę się że tak się stało. Wydaje mi się ono takie prawdziwe. Nie zamierzam analizować go literacko ani tym bardziej wdawać się w spór na temat feminizmu czy lewactwa. Pragnę zwrócić uwagę na to co wykazałaś. Złym słowem się rani mocniej niż batem. Złe słowo może zabić. I na to o czym niektóre kobiety zapominają. Mianowicie o tym że powinny wyglądać w miarę dobrze również rano. Jeśli idziemy na auto zakrapianą imprezę i nie wiadomo w jakim stanie wrócimy, to unikamy makijażu. Żeby rano nie straszyć swym wyglądem. I drugie ale to dotyczy obojga płci. Jak przeholowałaś/łeś z alkoholem, śpij samotnie. Bo rano można nabrać wstrętu do zaplutego, śmierdzącego partnera na całe życie. Pozdrawiam

Do zapijaczonego partnera można nabrać wstrętu nawet jak śpi w pokoju obok… niezależnie czy z makijażem, czy bez 😉

Napisz komentarz