Ciemna jest noc XII (artimar)  3.67/5 (19)

17 min. czytania
Egon_Schiele_-_Liegende_[1918]_300

Egon Schiele – Liegende

Przeczytaj pierwszą część cyklu

Poruszenie tuż obok, ugięcie materaca i wrażenie chłodnej pustki. Umysł nie przetwarzał jeszcze rejestrowanych zmysłami bodźców na logiczne wnioski. Cień snu umykał w niepamięć, a rzeczywistość istniała na razie tylko jako wtulony w miękkie podłoże ciężar ciała i odgłosy z łazienki – szmer strumienia moczu, chlupot spuszczanej wody i szum prysznica.

Powoli docierało do niej, że leży w łóżku, przykryta do pasa lekką kołdrą. We wciąż mętnej świadomości zamajaczyło wspomnienie Drażana, niosącego ją do sypialni. Jak ostatniej wspólnej nocy zimą… Obróciła się na plecy i otworzyła oczy. Napotkała swoje spojrzenie.

Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że nad łóżkiem, ba!, ogromnym łożem, wisi lustro. Spoglądająca z góry kobieta wyglądała w pierwszej chwili na zaskoczoną. Mimika oblicza znajomej-nieznajomej z wolna zaczęła jednak przybierać wyraz fascynacji. Wielka, srebrna tafla przykuwała wzrok, a spoglądająca z góry bliźniaczka bez śladu zmieszania przyglądała się roznegliżowanej postaci poniżej.

Najmocniejszym kontrastem od bieli pościeli odcinała się burza kasztanowych włosów, okalająca osmaloną słońcem twarz i szyję. Łagodny łuk wycięcia koszulki, noszonej w dniu utrwalonym opalenizną, dzielił dekolt na dwie strefy barw. Ciemniejszym kolorem promienie słońca pomalowały też ramiona, obnażone w trakcie samotnego spaceru. Reszta ciała rysowała się znacznie subtelnej na tle posłania, za wyjątkiem zwieńczeń piersi.

Magda wyciągnęła ręce do poufałej obserwatorki. Kątem oka dostrzegła poruszenie przed sobą. Uniosła głowę. Drugie lustro umieszczono na lewo od wejścia do pokoju, dokładnie naprzeciw łoża. Towarzyszyła jej więc para podglądaczek.

Obróciła dłonie i odrzuciła ramiona za głowę. Każde poruszenie studiowała z dwóch perspektyw. W ciepłym świetle poranka otulającym wnętrze pomieszczenia wypięła klatkę piersiową, przeciągając się i przeganiając resztki snu z mięśni i stawów. Chłodna pościel pogładziła ciało czułą pieszczotą.

Wzrok zielonookich kompanek ślizgał się po ciążących ku bokom piersiach i jasnych okręgach sutków – badał je, macał, muskał. Moment później podążył niżej, do skrytych pod białym materiałem bioder i ud. Magda skupiła się na odbiciu w lustrze podwieszonym pod sufitem. Rozsunęła ugięte nogi. Pofałdowane okrycie zapadło się w powstałe zagłębienie, głaszcząc przyjemnie płeć. Gdyby tkanina była mokra, a kształty modelki pełniejsze, obraz w lśniącej tafli powyżej wyglądałby niemal jak barokowe malowidło.

Kobieta zaczerpnęła głębiej powietrza. Jej uszu wciąż dobiegały spod natrysku odgłosy grubych strug rozpryskującej się wody. Przypomniała sobie Drażana zimą pod prysznicem. Podziwiała wtedy piękno jego ciała. Emanowało męską mocą, wyzwalającą pierwotne instynkty samicy, którą zdobył najsilniejszy, potężniejszy od wszystkich innych, samiec. Teraz, gdy haker zeszczuplał, mięśnie musiały rysować się jeszcze wyraźniej pod skórą, jeszcze wydatniej podkreślając zwierzęcą część ludzkiej natury. Jak czarny zarost znaczący tors, brzuch… Szorstki i twardy w dotyku…

Zorientowała się, że porusza nieznacznie biodrami, by srom ocierał się o kołdrę. Zaczynał już pęcznieć i wilgotnieć. Puls, akcentowany przez echo bólu, skutek wczorajszego żywiołu, wybijał rytmiczne accelerando wraz ze wzbierającym podnieceniem. Kobieta wsunęła dłoń pod nakrycie. W odbiciu ponad nią materiał wybrzuszył się, jakby pełzł pod nim ogromny wąż. Odwiodła szerzej nogi. Gad dotarł do krocza. Musnął łechtaczkę językiem palca…

Nieśmiała myśl, aby dołączyć do kąpiącego się mężczyzny, wyparowała. Nerwy nadspodziewanie intensywnie dźgnęła delikatna przecież stymulacja. Co innego dawać samej sobie rozkosz w ciemności przed zaśnięciem, a co innego robić to teraz, w pełnym blasku dnia, jeszcze śledząc każdy swój ruch… Nie można porównać kropli deszczu i rzęsistej, letniej ulewy!

Nasłuchując niezmiennie tych samych odgłosów z łazienki, ściągnęła okrycie i podłożyła pod plecy poduszkę. Kobieca nagość nigdy dotąd nie pociągała Magdy, lecz w tej chwili widok jej własnego, głodnego spełnienia ciała oszałamiał. Dwie obserwatorki uśmiechnęły się do dziewczyny wyzywająco, wyczekująco. Ich oczy zabłysły, gdy palce lewej ręki poczęły zataczać kręgi naprzemiennie na obu piersiach, aż kurcząca się, różowa skóra sutków ściemniała i pomarszczyła się. Magda ściskała lekko brodawki, stopniowo coraz silniej. W uszach zaszumiało tętno. Przyspieszające pracę serce zdało się zstąpić do podbrzusza.

Ręce powędrowały dalej, trącając jedynie przelotnie skórę na brzuchu. Kobieta złożyła głowę na poduszce i popatrzyła w górę. Obserwowała unoszące się ponad morze pofałdowanej bieli lewe kolano, dotąd skryte pod odrzuconą z reszty ciała kołdrą, która teraz spływała z niego szeroką falą. Dłonie podążyły na wrażliwą skórę pachwin. Palce prawej wspięły się na wzgórek łonowy. Pozwoliła im opaść między uda, wznosząc jednocześnie prawe kolano.

Rozstawiła szerzej nogi i napotkała między nimi wygłodniałe spojrzenie kobiety o zarumienionych policzkach, oddychającej przez otwarte usta. A na prawo od niej…

– Miałem cichą nadzieję, że to kiedyś zobaczę.

Drażan szczerzył się szeroko, wodząc pieszczotliwie dłonią po na wpół wzwiedzionym członku. Twarz Magdy zalał gorący wstyd. Z jękiem zwinęła się błyskawicznie w ciasny kłębek, tyłem do kochanka. Czuła, że czerwienią płoną nawet koniuszki uszu. Zaczarowana własnym spojrzeniem, odbitym w obu lustrach nie dosłyszała, kiedy szum prysznica ucichł.

Rozgrzane kąpielą, twarde ciało przywarło do jej pleców. Powietrze zapachniało męskimi kosmetykami.

– Hej! Nie przerywaj!

Haker głaskał ją ciepłą dłonią po ramieniu, talii, biodrze i z powrotem.

– Nie mogłaś mi sprawić milszej niespodzianki – przekonywał. – Zresztą chyba czujesz.

Wiedział, o czym mówi. Przyciśnięty do jej pupy penis sztywniał i, sterowany przez Chorwata pozornie przypadkowymi ruchami lędźwi, ocierał się o pośladki. Szlak wędrującej po boku ręki mrowił przyjemnie, a napięte z zażenowania mięśnie odprężały się zwolna. Dziewczyna uniosła odrobinę ramię, pozwalając dłoni kochanka zemknąć się na pierś.

– Chcę zobaczyć, jak to robisz – wymruczał, łagodnie obracając partnerkę na plecy.

Spojrzała mu nieśmiało w oczy, uśmiechnięte i pociemniałe z podniecenia. Ujął rękę kobiety, pocałował i poprowadził ku zaciśniętym nogom.

– Proszę…

Oglądała jego poczynania w zwierciadle powyżej: pochyloną głowę, szerokie ramiona, pokiereszowane plecy.

Złożył dłoń kochanki na łonie, nakrył własną i pchnął dalej, między uda. Napierał na nie wytrwale, póki Magda nie skapitulowała i nie rozsunęła nóg, otwierając dostęp do rozbudzonej kobiecości. Oczekiwała pieszczoty, ale Drażan chwycił jej nadgarstek i poprowadził rękę poza wzgórek łonowy.

– Zrób to dla mnie…

Wpił się w usta partnerki i docisnął jej dłoń do rozpalonego krocza. Żądza i zachęty przemogły zawstydzenie. Przecież byli sami, a haker nie raz samą pieszczotą palców wynosił dziewczynę na krawędź orgazmu.

Lustro wprost przed nią powiększało obraz. Widziała wyraźnie dwa palce, które zsunęły się w dół i rozwarły powolutku połyskujące śluzem, zaczerwienione wargi sromowe. U zbiegu mniejszej pary lśniła nabrzmiała łechtaczka. Drażan wodził wzrokiem od ręki kochanki do odbicia, pieszcząc sterczący – członek. Magda złączyła i wprowadziła ostrożnie palce w głąb pochwy, rozciągając delikatnie obolałą śluzówkę. Srom i dłoń zlepiła gorąca wilgoć, którą dziewczyna rozprowadziła w kierunku wzgórka łonowego. Powtarzała cykl poruszeń ręki, za każdym razem penetrując waginę głębiej; oswajając nadwyrężone wieczornymi zmaganiami wnętrze z własnym dotykiem. Wytyczona opuszkiem spirala wokół łechtaczki, ruch w dół, do wewnątrz, wyjście, ruch w górę. I od nowa. I znowu to samo. I jeszcze raz.

Zatrzymała się wreszcie w najczulszym miejscu łona. Napotkała roziskrzone spojrzenie Chorwata, który wsparł skroń na pięści. Gładząc koliście palcem twardą krągłość, kobieta poszukiwała jej najwrażliwszych zakamarków. Zamknęła oczy i skupiła się na samym dotyku; na urywanych drganiach nerwów, gdy tylko musnęła tkliwszy punkt; na spazmatycznie spinającym się w tych momentach brzuchu; wstrząsanych od wewnątrz krótkimi szarpnięciami udach. Rozkosz rosła, wibrowała w ciele jak membrana głośnika, rezonująca forte wysokie częstotliwości. Magda odchyliła głowę, wyprężyła szyję, czas stanął, oddech zastygł… by powrócić rwanymi haustami w rytmie skurczów spełnienia…

Gdy orgazm kochanki wygasł, Drażan pogładził ją po policzku.

– Dziękuję.

Rozpoznawała podniecenie hakera w napięciu mięśni twarzy, w rozszerzonych źrenicach. Objęła kark i przyciągnęła jego usta do swoich. Pogrążona w pocałunku przysunęła pośladki do podbrzusza mężczyzny. Przełożyła nogę nad jego biodrem. Plecami wciąż spoczywała na łóżku, lecz łonem zawisła nad penisem. Naparła otwartym kroczem na żołądź, pozwalając jej zanurzyć się przedsionku pochwy. Naciągnięte ścianki waginy zaszczypały ostrzegawczo. Cofnęła się nieco i poruszyła miednicą w przód i tył. Rozcierała śluz na całej długości prącia, wyczuwając drgnięcia stymulowanego organu. Jak urzeczona obserwowała w lustrze swoje uda i zaczerwieniony srom rozwarty bezwstydnie ponad ciemniejszym ciałem kochanka.

Chorwat przywarł do boku kochanki, przewidując jej zamiary. Począł pieścić pierś. Magda wprowadziła w siebie członek – opleciony wyraźną siecią żył, gruby prawie jak nadgarstek. Jakże się w niej mieścił? Przesunęła zafascynowane spojrzenie na twarz hakera. Nie zrywając więzi oczu, Drażan pchnął. Niemal straciła z bólu oddech. Wnętrze paliło żywym ogniem, omywającym falami całe ciało, gdy wbił się ponownie. I kolejny raz. O ileż silniejsza od fizycznej tortury była jednak rozkosz, jaką niósł każdy sztych!

Dziewczyna znalazła tempo partnera, przyspieszyła. Chorwat zacisnął palce na sutku. Ból i odbity w lustrze nad łóżkiem obraz jak nigdy zachęcały Magdę do gwałtowniejszych ruchów biodrami. Mięśnie nóg drżały z wysiłku, na skórę wystąpił pot. Kobieta chłonęła akt wszystkimi zmysłami, porywała ją powódź doznań. Kwaśny odór splątał się ze słodkawym aromatem kosmetyków. Skrzypiała rama łóżka. Ciała klaskały wilgotnie przy każdym sprężystym starciu. Żołądź uderzała i rozciągała pochwę pod nietypowym kątem coraz mocniej w miarę, jak rosło pożądanie kochanka. Mężczyzna stawał się coraz bardziej napastliwy, coraz natarczywiej wbijając się w napęczniałe łono. Drżące ciepło zamrowiło w kobiecym podbrzuszu, krążyło w macicy; wir nabierał rozpędu, aż rozszerzył się na całą miednicę, krzyż; łaskoczące wibracje pomknęły kręgosłupem i uderzyły w kark. Przez kilka uderzeń serca Magda ledwie kołysała się słabo, gdy rozpalone nerwy poraziło spełnienie.

Spodziewała się teraz samczego ataku. Przywykła, że Drażan czekał na orgazm partnerki, nim dał się ponieść. Tym razem jednak ją zaskoczył – zwolnił, jakby chciał wydłużyć swoją wędrówkę na szczyt. Magda nie potrafiła podjąć na nowo nawet nieśpiesznego rytmu, ale Chorwat nie spostrzegł jej oszołomienia. Przymknął oczy. Twarz napięła się w wyrazie skupienia. Poskramiał żądzę; chęć puszczenia lędźwi w cwał. Kochanka przyglądała się walce instynktu z wolą. Ogarnęło ją wrażenie złączenia nie tylko cielesnego, ale i wykraczającego poza sferę wrażliwości zmysłów. Jakby dotykała jaźni hakera, zatopionego w świecie najsilniejszych męskich doznań.

Mięśnie Drażana coraz silniej naprężała przeżywana euforia. Zacisnął dłoń na biodrze partnerki. Pewnie nabijał ją na męskość, coraz dynamiczniej wypychając podbrzusze i sprawiając coraz większy ból. Potem nieskończenie wolno uniósł głowę, rozchylił usta. Ostatnich kilka szarpnięć, penetrujących najgłębiej, do końca, i mężczyzna westchnął ciężko. Zadał jeszcze parę niespiesznych, choć energicznych sztychów, wzbudzających drżenie obu zespolonych ciał, nim wyczerpany zastygł w bezruchu. Magda czuła w sobie gasnące pulsowanie penisa. Wrażenie ciasnego wypełnienia malało, aż skurczony członek wysunął się z pochwy, a haker opadł na łóżko. Magda ułożyła się obok partnera. Dyszeli głośno. Odpoczywali, póki kobiecie nie zaburczało w brzuchu z głodu.

* * *

– Jajecznica czy sadzone? – spytał, zgarniając ją od progu ramieniem, gdy zeszła boso do kuchni wprost spod prysznica. Mokre włosy znaczyły ciemnymi plamami apetycznie opinającą ciało koszulkę. Strój przybyłej uzupełniały kuse majtki. Drażan przycisnął kochankę mocniej. Wciąż nie mógł się nacieszyć jej obecnością.

– Może jajecznica. Z mlekiem. Jeśli mogę prosić.

– Z mlekiem – mruknął zdegustowany. Wolał jajka mocno ścięte i suche, ale dzisiaj decydowała ona. – Kawa gotowa w ekspresie. Kubki i talerze są na górze w szafce. Chleb w drewnianym pudełku. Widelce i noże niżej w szufladzie. Masło już na stole w jadalni.

W trakcie instruowania gościa roztrzaskiwał kolejno skorupki o brzeg patelni. Gdy skończył, klepnięciem w siedzenie posłał kobietę we właściwym kierunku. Rozchichotała się.

– Dziękuję, że zatargałeś mnie wczoraj do łóżka. Ścięło mnie z nóg. Za dużo wrażeń na raz. I jeszcze ten upał… – usprawiedliwiała się, brzękając naczyniami.

– Drobiazg. Zaczynam się przyzwyczajać. Podasz mi mleko z lodówki?

Mrugnął do niej wesoło, przyjmując po chwili butelkę. Dawno już nie był w tak dobrym nastroju. Dolał mleka do rozbitych jajek z taką energią, że biały płyn chlapnął na kuchenkę. Zaśmierdziało spalenizną. Mężczyzna pokręcił tylko głową, śmiejąc się z własnej niezgrabności pod nosem, i otworzył okno. Rześkie, leśne powietrze przegoniło nieprzyjemne zapachy.

– A czy zamiast kawy mogę dostać herbatę?

Zerknął na Magdę. Z założonymi na krzyżu rękoma wdzięczyła się do niego jak mała dziewczynka. Parsknął rozbawiony i natychmiast przybrał srogi wyraz twarzy. Wrócił do patelni.

– Ale ty marudzisz! Jajka z mlekiem. Kawa be…

Podeszła i objęła hakera od tyłu. Oparła podbródek na jego ramieniu i pocałowała w nieogolony policzek.

– Ale ty mi i tak wszystko wybaczysz – stwierdziła z pewnością w głosie.

Gmerała pod klamrą pasa. Jakie to było miłe… Odwzajemnił buziaka.

– Herbata jest tam. – Wskazał wzrokiem. ­– Czajnik obok ekspresu. Pospiesz się. Ja jestem gotowy.

Odszedł z patelnią do jadalni. Wyłożył jajecznicę na talerze i wrócił do kuchni. Wrzucił brudne naczynie do zlewu. Stanął za plecami kochanki, zajętej wąchaniem zawartości jednego z pudełek. Ugryzł ją w szyję.

– Ej!

Próbowała mu umknąć, ale zamknął wszystkie drogi ucieczki, zapierając się rękoma o blat i dociskając partnerkę do szafki.

– Jedzenie stygnie, a ty się guzdrzesz – wymruczał jej do ucha i pocałował kark. Otarł się kroczem o jędrne pośladki. Erekcja już zaczynała się tlić. Jego kobieta… Tak przyjemnie zaskoczyła rano Drażana. Przeczuwał, że lustra w sypialni mogą podziałać na nią w ten sposób. Sam siebie zresztą też zaskoczył. O ileż intensywniej przeżywał orgazm, gdy spróbował kontrolować pożądanie.

– Czekam przy stole.

Odchodząc, nie darował sobie i trzepnął Magdę samymi końcami palców po pupie. Pisnęła na znak protestu. Zauważył jednak i przymknięte oczy, i lekki uśmiech, i odchylenie głowy, świadczące o przeżywanej przyjemności. Mała masochistka. Już pierwszej wspólnej nocy dostrzegł, że kochanka lubi przekraczać granicę między pieszczotą a bólem. Będzie musiał to przemyśleć.

Za chwilę weszła do jadalni z parującym kubkiem.

– Guzdrzę się – przedrzeźniała go skrzekliwie. – Skąd ty w ogóle znasz takie słowa? Przecież polski to podobno dla ciebie obcy język. – Mijając gospodarza, przebiegła palcami po jego głowie.

– Nie musisz… – zreflektowała się szybko, zmieszana śmiałością pytania, i usiadła na rogu.

– Powinienem ci opowiedzieć o sobie już dawno temu – spokojnie wszedł kobiecie w słowo.

Wrzucił jej na talerz posmarowaną masłem kromkę. Sięgnął po kolejną dla siebie. Nie po raz pierwszy ogarnęło go zadowolenie, że znalazł w miasteczku prawdziwego piekarza, dzięki czemu nie był skazany na wielkomiejskie, wydmuszkowe wypieki, których całe opakowanie mógłby bez większego trudu ścisnąć do rozmiarów kanapki i schować do kieszeni.

– Moja matka pracowała w ambasadzie w Warszawie. Od takiego… – Przyłożył dłoń do krawędzi stołu. – …spędzałem większą część roku w Polsce.

Ciągle pamiętał wieczór, kiedy, wbijając palce w blat całkiem innego stołu, podciągał się, ile sił w dziecięcych rączkach, żeby zobaczyć, co też za papiery przekładała w skupieniu jego rodzicielka. Wciąż słyszał babkę, która drżącym głosem dopytywała z troską, czy jedyny wnuk nie jest za mały na przeprowadzkę do obcego kraju. Wydawała mu się wtedy strasznie stara. Podobnie jak dziadek, do spółki z którym zapewniał piskliwie, że jest już przecież prawie dorosły.

W sieni wiejskiej chaty stały spakowane bagaże. Walizki jeszcze pachniały nowością. Pierwszy raz w swoim króciutkim życiu miał pojechać dalej niż do pobliskiego miasteczka. A nawet nie pojechać, a polecieć! Podniecenie wyprawą w nieznane niemal go rozsadzało. Bał się bardzo, że mama przez lamenty babci zmieni zdanie i zostawi go w domu dziadków, których co prawda bardzo kochał, ale samolot to jednak coś zupełnie innego niż chłopska furmanka.

– Na wakacje i ferie zimowe wracałem do Chorwacji, do rodziców mamy – kontynuował opowieść. – Bardzo jej zawsze zależało, żebym nauczył się porządnie polskiego. Jeszcze bardziej cisnęła mnie z angielskim. Chodziłem z dzieciakami dyplomatów na specjalne lekcje. Jak nie zaliczałem kartkówki z ruskiego, machała tyko lekceważąco ręką, ale jak dostałem dwóję z polskiego czy angielskiego, zawsze kończyło się to jakąś karą.

Uśmiechnął się do wspomnień, patrząc na Magdę. Słuchała jak skamieniała z szeroko otwartymi oczyma. Ani drgnęła, jakby obawiała się, że przez nieopatrzny ruch uroni choćby słowo z jego historii. Nie, nie przypominała matki. W żadnym razie.

– Lubiłem przychodzić do ambasady. Przez komputery. Mieliśmy w domu tylko commodore, a oni tam już compaqi… I windowsa… – rozmarzył się. – Koledzy matki pozwalali mi grać. To znaczy: myśleli, że gram. Potem narozrabiałem i dostałem zakaz wstępu do ambasady.

Dziewczyna pogłaskała go po ręce z wyrazem twarzy, mówiącym: „jakżeby inaczej”. Zaczęła wreszcie jeść.

– Tak, wcześnie zacząłem – stwierdził nie bez dumy. – Ale to było krótko przed drugą Solidarnością. Potem rozpadła się Jugosławia. Wybuchła wojna. Dziadkowie zginęli…

Wróciło kolejne, wciąż niezwykle wyraźne wspomnienie nastolatka, gdy dotarła do nich wiadomość o śmierci krewnych. Pakowali się z matką. Uzyskali prawo azylu w Wielkiej Brytanii. Na miejscu mieli dołączyć do nich babcia i dziadek. Drażan zdawał sobie już wówczas sprawę, że rodzicielka nie jest tylko zwykłą asystentką trzeciego sekretarza ambasady. Niewiele znacząca funkcja była wszak tylko przykrywką dla innej, dużo bardziej ekscytującej i niebezpiecznej działalności kobiety. Korzystając ze swoich kontaktów, chciała wywieźć rodziców z ogarniętego walkami kraju. Pomoc przybyła za późno.

Dodający otuchy uścisk na dłoni wyrwał Chorwata z zamyślenia. Magda obdarzyła go współczującym spojrzeniem. Przyniosła dzbanek kawy i nalała naparu do obu, opróżnionych w międzyczasie kubków.

– W Anglii żyło nam się nieźle. Matka prowadziła zajęcia z fitnessu. Szybko dorobiła się bogatych, prywatnych klientów. A ja zdałem maturę. Poszedłem na studia. Oczywiście informatyka, ale i prawo… Nie śmiej się!

Trącił ją kułakiem w ramię, aż przechyliła się na krześle. Zakryła usta dłonią, ale widział, że ciągle chichocze.

– To powiem ci jeszcze coś lepszego. Po niecałych dwóch latach musieliśmy wyjechać z Anglii. To dość skomplikowane, więc nie będę cię zanudzał. Na Bałkanach ciągle trwała wojna, więc znowu znaleźliśmy się w Polsce, którą chociaż trochę znaliśmy. Mama wkrótce wyjechała jednak na Daleki Wschód i ciągle tam mieszka. Jakieś stare znajomości. Ja zostałem w Polsce. Podobało mi się tam. Pamiętasz te czasy? Kraj aż kipiał energią, w ludziach czuło się wielką nadzieję. No i Internet… Ech, co za możliwości! Wszyscy chcieli być w sieci. Mało kto myślał o zabezpieczeniach. Za to każdy informatyk był na wagę złota. Mimo to, kiedy tylko skończyłem studia, wróciłem do Chorwacji. Odbudowywała się powoli. Daleko było jej jeszcze do Polski. Wszystko wyglądało szaro i ponuro, nawet Zagrzeb, który zapamiętałem z dzieciństwa jako czysty i pełen słońca, ale w powietrzu unosił się ten sam entuzjazm. Też zmagali się z problemami, chociaż innymi niż wy, w Polsce. Naprawdę chciałem pomóc, przydać się. Widziałem, jak w dziwny sposób rosły fortuny różnych urzędników, podejrzanych biznesmenów. Mogłem to ukrócić. Dlatego zacząłem pracować dla policji.

Zerknął kątem oka na towarzyszkę. Wbrew oczekiwaniom nie wybuchła śmiechem. Przekrzywiła głowę i wpatrywała się w kochanka z uważnym zainteresowaniem.

– Więc jak zostałeś hakerem?

– Zawsze nim byłem. – Wzruszył ramionami.

– Przecież do policji nie przyjmują przestępców.

– Kto powiedział, że byłem przestępcą?

– Nie baw się ze mną w słowne gierki. – Zmarszczyła groźnie brwi.

– No dobrze. Nikt mnie nigdy nie złapał, więc oficjalnie nie byłem przestępcą. I wtedy naprawdę nie chciałem nim być. Tak, włamywałem się tam, gdzie nie powinienem, ale nie robiłem tego dla pieniędzy, tylko dla sportu. Żeby się sprawdzić.

Magda dokończyła kawę. Odstawiła kubek. Przyglądała się przez chwilę naczyniu. Wreszcie zapytała cicho:

– A twój ojciec? Kim był? Jest?

– Nigdy go nie poznałem – haker odparł powoli.

Spuścił wzrok. Obrócił z brzękiem widelec na pustym talerzu. Zastanawiał się, ile zdradzić. Kobieta uznała najwyraźniej, że wyznania dobiegły końca, ponieważ wstała i pocałowała Chorwata w czubek głowy.

– Dziękuję – wyszeptała mu do ucha i zaczęła sprzątać po śniadaniu.

Sofa w salonie nie pozwoliła wyciągnąć się obojgu wygodnie obok siebie, dlatego pośród śmiechu i przekomarzań, z wypełnionym długim pocałunkiem przystankiem na schodach, wrócili do sypialni.

Magda układała się w łóżku, trąc zaczerwienione usta i twarz.

– Twój jednodniowy zarost jest gorszy niż papier ścierny.

– Skąd wiesz? Używasz papieru ściernego do codziennej pielęgnacji? – Drażan zapytał niewinnie.

Cisnęła w niego poduszką, którą złapał w locie.

– Nie prowokuj – ostrzegł i pogroził niesfornej kochance palcem.

– Bo co?

Oczy lśniły jej psotą. Haker ściągnął koszulkę. Skinęła aprobująco głową. Poruszyła sugestywnie brwiami, dopominając się kontynuacji striptease’u.

– Bo się za ciebie wezmę. I dopiero będzie bolało.

– A może ja tak lubię? – kochanka odpyskowała błyskawicznie i nawinęła na palec kasztanowy kosmyk.

– To już zauważyłem – odpalił z satysfakcją odkrywcy sekretu.

Spłonęła rumieńcem jak rano, aż po czubki uszu. Zakryła twarz ramionami. Chorwat pozbył się spodni, nieprzyjemnie uciskających rosnący członek, wskoczył do łóżka i natychmiast szarpnął koszulkę Magdy. Pociągnął szczeciniastym policzkiem po odkrytym brzuchu. Ułamek sekundy później rozległ się pisk, a głowę mężczyzny uderzyły gwałtownie podkurczone kolana. Wycofał się pospiesznie, ale obmyślał już nową torturę.

– Przestań! – zachichotała partnerka.

– Przestanę, ale masz się natychmiast rozebrać. Całkiem!

Usiadła powoli. Westchnęła głęboko z rezygnacją i ospale zadarła koszulkę, którą dłuższą chwilę później odrzuciła na podłogę obok łóżka. Natychmiast zasłoniła piersi ugiętymi w łokciach rękoma. Popatrzyła błagalnie na Drażana. Uśmiechnął się półgębkiem i wskazał palcem majtki. Potrząsnęła głową. Rozczochrane włosy okryły jej ramiona jak płaszcz. Haker pogładził się tylko demonstracyjnie wierzchem dłoni po policzku. Kiedy ostatnio bawił się tak dobrze? Kochanka westchnęła rozdzierająco. Ponaglił ją gestem. Oblicze kobiety uległo diametralnej metamorfozie – spoglądała teraz na Chorwata z przesadzoną złością. Efekt psuł tylko niesforny uśmieszek, nad którym nie potrafiła zapanować. Położyła się. Uniosła pupę. Niespiesznie odjęła ramiona od piersi, wsunęła kciuki za brzegi bielizny i, falując zmysłowo biodrami, opuściła majtki.

– Zadowolony? – fuknęła.

Kręciła przez chwilę figi na palcu, po czym pozwoliła im odlecieć aż pod drzwi wejściowe. Gdy wylądowały, złożyła skroń na podkurczonych kolanach i zaplotła ręce wokół nóg.

– Tak.

Drażan wsparł się na łokciu i karmił oczy widokiem nagiego ciała, obrysowanego miękkim światłem, przenikającym przez opuszczone rolety. Pożądanie leniwie krążyło w żyłach; krew wypełniała stopniowo coraz twardszy członek bez porannej, niemal bolesnej raptowności. Pewność rychłego zbliżenia niosła przyjemny spokój. Dlaczego nie mogło być tak zawsze…?

Nie dosnuł tej myśli. Zadumę przerwał głos towarzyszki:

– Gdy opowiadałeś o poprzednim lokatorze, jurnym geju, i nietypowej sypialni, spodziewałam się czegoś bardziej… hm… ekstrawaganckiego.

– Na przykład…?

– Nie wiem…

– Czerwonej pościeli i poduszek w kształcie serc?

Roześmiała się serdecznie, co wymusiło rozluźnienie pozycji. Haker ujrzał napięte sutki. Zwalczył pokusę sięgnięcia ręką między uda kochanki. Jeszcze nie czas na to, choć nie wątpił, że po palcach spłynęłaby mu gorąca, kobieca wilgoć. Niech żądza gęstnieje.

– Kajdan, pejczów, sznurów?

Uśmiechała się nadal, ale odwróciła wzrok i rozejrzała się po pokoju.

– Lustra są… nie wiem, jak to wytłumaczyć… mało oryginalne?

– Na ciebie podziałały – odparł.

Policzki partnerki zaróżowiły się ponownie. Zerknęła na mężczyznę bez wcześniejszej przekory. Wyglądała bardzo dziewczęco. Kolejne zdanie Drażan wypowiedział z niespodziewaną chrypką:

– Były jeszcze kilometry kabla – odchrząknął – bo w prawie każdym rogu wisiała kamera. Zdemontowałem całą instalację. Poprzedni lokator był pisarzem erotycznym, a ta sypialnia najwyraźniej stanowiła jego… powiedzmy… poligon doświadczalny.

Przez moment wpatrywali się sobie milcząco w oczy. Ta zieleń… Haker miał wrażenie, że Magda zagląda mu w duszę. Mężczyznę ogarnęło niezwykłe uniesienie. Niechby poznała całą prawdę. Zniknęły opory, wątpliwości, jakie powstrzymywały Chorwata przy śniadaniu. Zaufała mu przecież. Obcemu. Przestępcy. Świadoma, kim jest, przyleciała do Szkocji. Czekała, choć pół roku nie dawał znaku życia. Należała do niego. Jakiego więcej dowodu lojalności i szczerego uczucia potrzebował?

Towarzyszka rozpoczęła tymczasem wędrówkę spojrzeniem po ciele kochanka. Zatrzymała wzrok na żebrach. Wyciągnęła rękę i powiodła palcami po najświeższej, wciąż intensywnie sinej szramie.

– Skąd to?

– Nóż. Tamtej nocy, kiedy miałem u ciebie zostać, spotkałem starego znajomego – odrzekł cierpko. – To on mnie tak pociął dziesięć lat temu.

Drażan zatoczył głową, dając do zrozumienia, że mówi o pozostałych bliznach. Kobieta spoważniała. Jej twarz przybrała wyraz troski, ale i lęku.

– Ale… jak? Dlaczego…? – głos załamał jej się na ostatnim słowie.

Haker uśmiechnął się bez radości. Poklepał dłonią zapraszająco miejsce przy swojej piersi. Magda położyła się na boku tak blisko, że czuł jej oddech na policzku, a włosy połaskotały go w rękę, na której wspierał głowę. Drapiąc łokieć, bezwiednie spojrzał w górę, jakby szukał natchnienia. Dziewczyna wydała mu się w odbiciu wzruszająco wątła i drobna, niemal zbyt delikatna, by zrzucić na kruche barki brzemię jego przeszłości. Odetchnął i podjął powoli:

– To było zlecenie z Peru. Nie musiałem tam lecieć. Mogłem wszystko załatwić zdalnie z drobną pomocą na miejscu, ale… – urwał. Rozważał, jak dalej poprowadzić opowieść. – Pytałaś mnie o ojca. To nie był dobry człowiek. Naprawdę nie. Matka nie chciała o nim nigdy rozmawiać. Chyba się po prostu pogubiła. Albo pomyliła. Szukałem go bez rezultatu, odkąd odkryłem, kim był. Z miesiąc przed zleceniem Faris namierzył go właśnie w Peru. Faris pochodzi z czasów analogowych, więc i ma dojście do lepszych źródeł z tamtej epoki. Dlatego poleciałem do Limy. A tam wytropił mnie kolumbijski kartel, z którym miałem na pieńku. Porwali mnie sprzed hotelu i próbowali wydobyć w ten sposób – Drażan ponownie zatoczył głową – pewne informacje. Faris mnie wtedy uratował. Inaczej źle by się to skończyło.

– Dlaczego cię ścigają? Czy to przez pracę w policji?

Spoglądała na niego tymi swoimi wielkimi oczami z pełnym skupienia wyczekiwaniem. Nie wahał się odpowiedzieć. Na pewno nie. Chciał tylko zapamiętać ten jej obraz, dołączyć do zbioru wspomnień.

– Poniekąd też – odparł dwuznacznie. Odgarnął Magdzie z czoła nieposłuszny lok, który psuł w jego mniemaniu efekt niewinności. – Ułóż się wygodniej, bo to długa historia.

.

Przejdź do kolejnej części – Ciemna jest noc cz. XIII

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Warto było tak długo czekać. W końcu to moja ulubiona seria. Pomału Drażan otwiera się i odkrywa sekrety z przeszłości. Może teraz, kiedy już zaczął mówić, opowie Magdzie wszystko jak na spowiedzi :- ) Chciałabym, aby w swoich wyznaniach był stuprocentowo szczery. Pytanie tylko, czy potrafi się na to zdobyć.
Coś mi się zdaje, że sielanka za chwilę się skończy i zrobi się niebezpiecznie.
Lustra, jak dla mnie kiczowate, ale jakże inspirujące 🙂
Artimar, mam nadzieję, że kolejny odcinek będzie wcześniej niż za pół roku 🙂

Cieszę się, że przynajmniej Ciebie nie zawiodłam.
Czy akcja wkrótce przyspieszy? Tak, ale póki co ciągle jeszcze rozstawiam figury. Uprzedzałam, że chwilę to potrwa. Historia siedzi mi w głowie, tylko z czasem na pisanie niedobrze. Ale prace nad kolejnym odcinkiem są dość zaawansowane. 🙂

Co do luster – ciekawa jestem, na ile zasugerowałaś się komentarzem Magdy, a na ile jest to subiektywne odczucie.
Pozdrawiam,
artimar

Nigdy nie wystawałam przed lustrem podziwiając swoje odbicie, a takie wpatrywanie się znajomych kobiet zawsze mnie denerwowało, bo opóźniało wyjście. Być może jestem za mało próżna a zbyt krytyczna wobec siebie i dlatego lustra w sypialni mnie nie kręcą.
Nie bądź taka skromna droga Autorko. Sezon urlopowy w pełni, pewnie stąd ta cisza.
Pozdrawiam chłodno, bo upał niemożebny 🙂

Nie mam jednolitego stosunku do luster. W miejscach publicznych ich nie zauważam – nie wiem, czy jest to wycięcie podświadome, wynikające z jakichś ukrytych kompleksów, czy moje ustawiczne zamyślenie, powiązanie z niedostrzeganiem znajomych na ulicy. Lustro w łazience skłania mnie do strojenia min. Najbardziej inspirujące, że użyję Twojego określenia, są, oczywiście, lustra obejmujące całą sylwetkę i wtedy już obojętne, czy w pozycji poziomej czy pionowej 😉

Artimar, Artimar..

Mmm… Słucham…

Podoba mi się spójność tej historii. Choć gdy snucie fabuły dobiegnie końca, uznasz zapewne, Autorko, że można by rzecz w innym porządku ułożyć, inaczej akcenty rozmieścić i w ogóle dużo pozmieniać. Ale to jest niestety zjawisko, z którym styka się każdy kto tworzy. W pewnym momencie trzeba umieć powiedzieć basta i odciąć się od poprawiania na zawsze albo chociaż na długą, bardzo długą chwilę, aby nabrać dystansu do swojego tworu.
Dzięki, Artimar i czekam na więcej. Poprzeczka już podniesiona bardzo wysoko, mam nadzieję, że z każdym odcinkiem styl będzie krzepł i nabierał doskonałości, a fabuła wciągnie bez reszty.
Uśmiechy,
Karel

Dziękuję za ciepłe słowo. Tobie podziękowania należą się szczególnie – za doping, cierpliwość, wyczucie, doświadczenie, którym chętnie się dzielisz…
Historia wciągnęła przede wszystkim mnie. Czy będę chciała wrócić kiedyś do tego tekstu, gdy go skończę? Może. Ram historii pewnie nie będę chciała zmienić. Może inaczej rozłożyłabym za lat parę akcenty. Może inaczej bym tekst zakończyła, niż mam to dziś w planie. Urósł, napęczniał wątkami i motywami, choć pierwotnym zamiarem było tylko zmierzenie się ze standardową fantazją kobiecą oraz ogranymi motywami, zanim naprawdę sama coś stworzę.
Może za lat kilka przepisałabym sceny opisujące hakera w akcji. Pewna obiektywnie i świeżo patrząca na wszelkie przejawy twórczości literackiej dusza, która mojego tekstu nie zna, więc była szczera w ocenie, wyśmiała niedawno rozbiegane palce na klawiaturze. Ale kto chciałby czytać o mozolnym klepaniu wymuszających na maszynie posłuszeństwo poleceń, co znam z codziennej orki? 🙂
Będą kiedyś inne historie, inni bohaterowie, inne spojrzenie – mam ogromną nadzieję, że będziesz wtedy ze mną jak teraz.
Jeszcze raz dziękuję, Karelu

„Lustereczko powiedz przecie…”
Ja lubię motyw lustra w literaturze, sztuce czy fotografii. Obwieszenie się nimi w domu to już zupełnie inna bajka. 🙂
Kojarzą się z próżnością, ale mają w sobie jakiś element magiczny. Mają pokazywać rzeczywistość, ale doszukujemy się w odbiciu jakiejś prawdy o sobie, ukrytej tajemnicy. Tych par oczu spoglądających na nas ze zwierciadła się nie wstydzimy. Przeciwnie. Zachęcają i kuszą nas – jak bohaterkę – do robienia rzeczy, które wydawać by się mogły nieprzyzwoite czy niemożliwe.
A wracając do opowiadania. Usiadłam, rozczytałam się i … czekam z niecierpliwością na ową „długa historię”.

Z pozdrowieniami
NoNickName

Dziękuję za pochlebną krytykę i krótki opis kulturalnego fenomenu lustra. Dodałabym, że lustra też prowokują mniej lub bardziej świadomie skrywane składowe naszej osobowości.
A nad długą opowieścią właśnie pracuję. 🙂

Artimar to, wedle mojej opinii, osoba na NE, która najlepiej włada językiem. W jej tekstach widać również dbałość o każdy szczegół.
Długo kazałaś nam czekać, ale było warto.

Co do samego tekstu, hmm… Specjalnie wróciłam do poprzednich odcinków Twej „bajki”. Wcześniejsze części były bardziej treściwe, poprzeplatane wątkami. Wiem, kiedyś musiałaś zacząć spowiedź Drażana, ale takie wyłożenie kawy na ławę, bez deseru, bo to dopiero wstęp do uzewnętrznień bohatera, kłóci się z wcześniej przyjętą przez Ciebie metodą tworzenia powyższej opowieści. To jedyny mój zarzut.

Pozdrawiam,
kenaarf

kenaarf… Praca nad tekstem zawsze sprawia mi ogromną przyjemność i stanowi zarazem katorgę – wiem, co chcę powiedzieć, ale znalezienie właściwych słów, choć słowami bawić się lubię, często owocuje atakami frustracji nad własną artystyczną niemocą.

Zarzut fabularny rozumiem i przyjmuję. Przypomnę tylko, że główny bohater ma za sobą kilka nieprzyjemnych miesięcy, kiedy zdążył sobie Magdę wyidealizować. Ponadto, jeszcze przed zimową wtopą, planował poluzować napiętą atmosferę tajemnicy wokół siebie. Nieco więcej wyjaśnień, uzasadnienie dla swoistej werbalnej rozwiązłości, pojawi się za dwa odcinki.

I dziękuję za tak wysoką ocenę od starszej po piórze Koleżanki. 🙂

Nad ranem się czyta najlepiej… od początku…
Skończyłem, głowę na rękach podparłem, palce zaplatając do bólu we włosach…
I myśl taka nieskromna mnie naszła; czy będę kiedykolwiek umiał równie cyzelowanymi zdaniami poskładać swoją historyjkę?

Jedna z moich ulubionych historii, intrygujący rysunek bohatera, tylko czytany tak dawno, że nie pamiętam szczegółów wcześniejszego odcinka. Trzeba wrócić do lektury. Przypomniałam sobie zachwyt nad opisami przyrody. I za Batavia napiszę, ah chciałabym tak pisać:) Scena z lustrami ujęła mnie metaforami opisu i taką ulotnością, a jednocześnie dokładnością i szczegółowością. Mniam 🙂

Scena z lustrami. 🙂 Tak, to dobry fragment, dopracowany i przemawiający do wyobraźni. Gdy pierwszy raz czytałem, pomyślałem, że to materiał na scenę kultową. No ale kultowości się nie dekretuje. Albo coś się staje kultowe albo nie.
Uśmiechy,
Karel

Między publikacją części XI i XII minęło prawie 8 miesięcy – i dlatego chyba „wypadłem z rytmu” i przestałem śledzić losy skromnej, miejskiej urzędniczki i tajemniczego hakera z międzynarodowymi powiązaniami. Dopiero teraz czytam kolejne rozdziały tej fascynującej historii. Część XII okazała się dobrym ponownym wprowadzeniem – niewiele się tak naprawdę dzieje, Magda i Drażan korzystają ze swego ponownego spotkania, pojawiają się historie z przeszłości, zwierzenia… no i na koniec wprowadzenie do obszernej retrospekcji, która ciągnąć się będzie jak widzę przez kolejne rozdziały. Tak więc powrót do tej opowieści zaczął się łagodnie i bez wstrząsów. Był czas, by przypomnieć sobie najważniejsze wydarzenia. A teraz będzie można zajrzeć w przeszłość i dowiedzieć się, co doprowadziło Drażana do obecnej chwili.

Jeśli natomiast czyta się całą historię bez przerwy, Część XII oferuje chwilę wytchnienia po wypełnionych akcją poprzednich rozdziałach. Tak czy inaczej – dobrze spełnia swoje zadanie i pozwala nacieszyć się radością dwojga głównych bohaterów. Zasłużyli sobie na to. Ale teraz, po złapaniu drugiego oddechu, najwyższa już pora zajrzeć w przeszłość hakera!

Pozdrawiam
M.A.

P.S. Scena z lustrami zaiste kapitalna!

Przerywnikiem była raczej poprzednia część, która – nie ukrywam -nieszczególnie przypadła mi do gustu. Obecnie mamy wprawdzie ciąg dalszy wyidealizowanej sielanki (czy aby nadmiar cukru jednak nie szkodzi?) ale pojawiają się pewne okruchy informacji o dawnym życiu oraz przeszłości Drażana, wreszcie usystematyzowane. Pozostaje więc rozsiąść się wygodnie i poczekać na zapowiedzianą opowieść.

Napisz komentarz