Ta, w której ręku żywot mój i zdrowie,
Pieści się ze mną i dzieckiem mię zowie;
Ale kiedy chcę, jak małe dzieciny,
Trochę bezpieczniej poigrać bez winy,
Ostro się stawia, na śmiałość narzeka,
I ust, i piersi dziecięciu umyka.
Dotknij jej, Wenus, zwyciężnym orężem,
Wnet mię nie dzieckiem pozna, ale mężem.
Jan Andrzej Morsztyn
(1621-1693)
Komentarze
zooza
2016-04-15 at 06:36
Tekst przywodzi mi na myśl wiersz Staffa „W przededniu”, w szczególności jego ostatni wers „A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie!” W obu celebracja nieznanego, oczekiwanie i świadomość istnienia granicy, której przekroczenie zmieni percepcję. Ale póki co wybrankę charakteryzuje powiedzenie 'i chciałaby, i boi się’.
Barman Raven
2016-04-16 at 10:58
„Ta, w której ręku żywot mój i zdrowie” – ciekawy opis zauroczenia/zakochania, typowa metoda „przesadyzmu”
„Ale kiedy chcę, jak małe dzieciny,
Trochę bezpieczniej poigrać bez winy
[..]
I ust, i piersi dziecięciu umyka.”
O tempora… Dziś brzydko pachnie pedofilą, coś co brzmiało nigdyś całkiem naturalnie. A może to kwestia mojego przeczulenia, a może infantylności takich porównań.
Anonim
2016-04-16 at 11:41
Trzeba brać poprawkę na styl języka z przed ponad trzystu lat – i przesada, i infantylność, i kontekst użytych słów.