poezja: Łzy (Edward Słoński) Brak ocen

< 1 minuta czytania

Musnęła mnie gałąź bzowa,

jak twoja kochana dłoń,

rozlała się w krąg liliowa

oddechu czy kwiatu woń.

Zwidziało mi się w księżycu,

że wrastam w kwitnące bzy,

i nie wiem, czy mam na licu

ros krople, czy twoje łzy.

Więc jąłem szukać cię w bieli

płateczków rozkwitłych bzów,

a z pustej twojej pościeli

wstały upiory mych snów.

Rozbiegły się po księżycu,

podpełzły pod białe bzy —

i teraz wiem, że na licu

mam łzy, ale swoje łzy.

Edward Słoński

(1872-1926)

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Komentarze

Zawsze jest pytanie rymować czy na biało wierszować 🙂
Chyba jednak rym ogranicza, choć czasem potrafi dać zwrotkom moc (nie tym razem).
Chłopięco-młodzieńczy ten wierszyk. Ma swój urok niewinny…

A mnie jakoś tak ujął, bardzo urocza melancholia i niespieszny, lekko senny rytm. Gdyby nie podpis, pewnie uznałabym, że autorem jest kobieta;)

Mam słabość do niektórych roślin, ich zapachów, które potrafią mnie zatrzymać w pół kroku na ulicy, kiedy wchodzę ich duszna objęcia. Bez lilak jest jednym z nich, stąd i wiersz z bzem w tle w kąciku poetyckim. Pierwszy, ale nie jedyny ;).
Kontrast między upiorami snów i maleńkim zbiorem delikatnych płatków.

Napisz komentarz