Postanowiłam poruszyć ten temat, bo jest tak często i gęsto miętolony w kolorowej damskiej prasie, programach śniadaniowych i w rozmowach z koleżankami ( w tym również ze mną), że już mi obrzydł. Obrzydł tak, jak niektórym widok swojej drugiej połowy.
A było tak pięknie…
Wszyscy jesteśmy zmanipulowani, nie możemy być sobą, musimy za to ciągle spełniać czyjeś oczekiwania!
No nie jest tak? Czy pójdziecie na randkę w tłustych włosach i brudnej koszulce? Mam nadzieję, że jednak nie…
A jeśli by mi taki zapuszczony facet przyszedł jednak? Wydaje mi się, że wtedy zadzwoniłaby koleżanka, której akurat zalało mieszkanie i prosi mnie o pomoc, a ja musze szybko jechać.
Coś Wam powiem. Ten facet, mimo ze ma duszę brudaska na randkę przyjdzie pięknie wypachniony, odprasowany, oraz w butach w których mogłybyście się przejrzeć i zrobić sobie makijaż. Tak będzie do czasu.
Ja się prawie nie maluje na co dzień. Właściwie maluję się od wielkiego dzwonu. I szczerze mówiąc w dupie mam w lecie robienie sobie randkowego makijażu, który i tak mi spłynie. Na pierwszą randkę idę tak wystylizowana, żeby się samej sobie podobać. I nie muszę mieć tapety na twarzy, serio. Jeśli ja się sobie podobam i patrząc w lustro mówię „niezła z ciebie laska” to facet byłby idiotą gdyby pomyślał inaczej.
A na drugą, czy trzecią randkę czasami w ogóle się nie maluję. Jeśli facet ma ze mną być do końca życia, to niech na litość boską wie z kim się umawia i jak wyglądam.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że o ile higiena osobista to podstawa i nie ma nad czym się rozwodzić to zupełnie nie rozumiem, dlaczego ludzie którzy zaczynają ze sobą mieszkać po jakimś czasie zaczynają się „zapuszczać” (tzn., dopiero wtedy pokazywać prawdziwą twarz chciałam powiedzieć).
I mam wtedy ochotę krzyczeć jak patrzę na te zadziwione twarze, że ich partnerzy nie zapuszczają się, tylko są już zmęczeni udawaniem kogoś kim nie są. I w końcu z ulga ubierają dres i ukochaną rozciągniętą koszulkę.
Tak! To nie jest zapuszczanie się! To jest ściągnięcie maski, którą założyli żeby cię zdobyć, albo zadowolić, ale już nie mają siły, albo po prostu osiągnęli swój cel. I masz wybór: kochać albo rzucić.
Dokładnie wczoraj przyjechał do mnie kolega, żeby się pożalić na swoją dziewczynę, z którą jest dwa i pół roku, a od 6 miesięcy razem mieszkają. Rzecz w tym, że ja ją dosyć dobrze znam i przez dłuższy czas opowieści nie czaiłam o co chodzi.
Chodziło ni mniej, ni więcej o to, ze ZAWSZE kiedy się spotykali na randki ona była odpieprzona jakby co najmniej szła na studniówkę. Nienaganny makijaż, szpilki, perfekcyjna fryzura. ZAWSZE tak wyglądała, kiedy on do niej przychodził na noc, lub ona jechała do niego. Miała peniuarek, seksowną nocną koszulkę i prześliczny modny dresik.
W końcu razem zamieszkali. On dalej myślał, że ma w domu modelkę Victorii Secret, oraz nie dostrzegał tego, że zawsze wstawała godzinę przed nim i znikała w łazience.
Kiedyś u niej nocowałam i miała na sobie sprane dżinsy i zwykłą bluzę. Normalna dziewczyna. Wychodziłyśmy na imprezę i oczywiście obie zrobiłyśmy się na bóstwo, ale wersja początkowa zarówno moja jak i jej odbiegała od wersji końcowej.
Okazało się, że on jej w wersji codziennej nigdy nie widział przed ponad dwa lata!!! Teraz najwidoczniej doszła do wniosku, że albo nie musi się już starać, albo w końcu postanowiła się wyspać.
Kazałam mu się stuknąć w głowę. Skoro jest dalej czyściutka i pachnąca to chyba nie ma znaczenia czy ma na sobie dres i włosy spięte w kucyk, czy chodzi po domu w ciasnych dżinsach i koszuli na milion guziczków, bransoletkach i pełnym makijażu.
Cały czas chce mi się śmiać jak sobie przypomnę tę rozmowę. Miał oczy jak pięć złotych i zadziwioną minę, kiedy opowiadał o „zapuszczeniu” swojej dziewczyny. Szczęka mu opadła do podłogi jak mu powiedziałam, że ilekroć byłam u niej w domu to tak wyglądała. Jak wychodził to chyba dalej mi nie wierzył…
I tak sobie myślę, po cholerę udawać kogoś kim nie jesteście. Przecież o ile nie jest to wasz styl bycia i nie jest dla was naturalny taki anturaż to zawsze będzie to tylko kamuflaż. A może facet może być tylko z kimś kto chodzi w szpilkach i sukienkach (patrz Pan Idealny) i nie dotknie was palcem kiedy będziecie wyglądać inaczej. Po co się tak męczyć?
https://www.facebook.com/Furia-380031112117014/timeline/
Komentarze
Barman Raven
2015-09-20 at 19:30
Że wszech miar słuszne. Ale starania się dla kogoś bym nie deprecjonował. Jest czas na full makeup, jest czas na dżinsy i koszulkę. Bo przecież w relacji chodzi o coś więcej niż wygłąd.
Na szczęście nie mam takiego problemu, bo po dobrym seksie wszystkie moje partnerki wyglądają jak przejechanie przez pociąg towarowy. (Reklama dźwignią handlu:))
Seelenverkoper
2015-10-03 at 12:15
Barmanie, moje wyglądają po prostu na bardzo szczęśliwe i niespecjalnie zdolne do spacerów czy przejażdżek na tirach. Tekst zaś…bzdurny. Po pierwsze makijaż naprawdę chrzęści w zębach, permanentnie pomalowane paznokcie (na miesiąc chyba i utrwalane zelem) są przerażające, a raz dość poważnie zatrułem się podkładem ( miałem wysypkę w paszczy), a z drugiej strony bardzo jednostronny. Bo kobiety też mają do nas pretensje po ślubie : dlaczego łazisz w gaciach, czemu nie golisz się dziennie i dlaczego łazisz w tej wyciągniętej koszulce. Obie strony się oszukują i obie są sobie winne.
Nie tylko wy się staracie, wierzcie lub nie z@jebiście wyglądać.