„Bez ograniczeń. Bez osądzania. Bez wstydu”.
Te trzy „bezy” posmakować może główna bohaterka tylko w S.E.K.R.E.CIE – tajnej organizacji, która pomaga kobietom w odkrywaniu siebie poprzez realizację najskrytszych fantazji seksualnych. Dziewięć pragnień, dziewięciu tajemniczych mężczyzn, dziewięć nocy.
Przemiana z poczwarki w motyla, z zakompleksionej wdowy w pewną siebie kobietę. Jak nic bajka o Kopciuszku.
Lekko, bez wulgarności, subtelnie. Każde zbliżenie opisane jako pełen namiętności wyjątkowy akt, ale… bezbarwnie. Brak tym opisom choćby odrobiny pikanterii.
Wszystko jawi się jako wyidealizowane, pełne zbiegów okoliczności, romantyczne i ekskluzywne.
Nie dodałam, że to początek trylogii. A jakże! Zakończenie trochę zaskakujące, ale jakie miałoby być skoro kolejne dwa tomy do napisania. Podejrzewam, że niektóre Czytelniczki z pewnością zniecierpliwione będą przebierać nogami w oczekiwaniu na następne części.
To książka ku pokrzepieniu serc. O tym, że pragnienia są zagłuszane przez „nie wypada”, o tym, że zamknięci w skorupie nie sięgamy po to, czego pragniemy i pozbawiamy się niezapomnianych wspomnień.
Czy przeczytałabym tę książkę ponownie? Raczej nie. Nie uznaję jednak tych kilku godzin, które z nią spędziłam, za stracone.
Napisz komentarz