Gdy się po łóżku tułam porą nocną
W zwodnych majaków rzucony bezdroża,
Widzę twą postać dużą, gibką, mocną;
Przysiadasz czasem na krawędzi łoża
I patrzysz na mnie twym wzrokiem zwycięskim,
Nieustraszonym, dumnym, prawie męskim.
I pod tym wzrokiem zdradliwszym niż wino
Myśl mi się plącze w widzeniu wpółsennym…
I j a się czuję bezbronną dziewczyną,
A tyś kochankiem snów moich promiennym,
I w rozmodleniu cichym na twe łono
Skłaniam mą psyche nagle skobieconą…
I kędy dłoń twa na mnie się położy,
Wraz wykwitają mi niewieście wdzięki:
Ramionko linią nieśmiałą się trwoży,
Piersi tryskają w półdojrzałe pęki,
Oczu przejrzystych lśni się otchłań modra,
Pieściwą falą spływają me biodra…
I wszystkie lęki i wstydy dziewczęce,
Duszy i ciała nietknięte oazy,
Wszystko, ach, wszystko oddaję ci w ręce,
Spowijam w pieszczot bezładne wyrazy
I kształt zaplatam mój wiotki i żeński
0 ciebie, cudny efebie helleński…
Spod ciężkich powiek, z łagodnym uśmiechem,
Opuszczasz ku mnie źrenice świetliste
I pierś ma staje się nabrzmiała grzechem,
I ciało moje, jak górski śnieg czyste,
Przeczuciem CIEBIE dygota jak w febrze
I niemo swego dopełnienia żebrze…
Tchnienie twojego oddechu upalne,
Ust twoich pieczęć czuję rozgorzałą
I zanim owo „nie…” sakramentalne
Zdołam wyjęknąć — naraz — — już się stało!
0 słodka przemoc! — wpółotwartą bramą
Runęłaś we mnie, Rozkosz, Szczęście samo…
I nagle, nagle… spazm… i łkanie krótkie…
I serce staje w strasznym Zachwyceniu — —
I szczęście, szczęście straszliwe, cichutkie,
Drżenie mdlejące rozpacznie w twym drżeniu…
Twe usta… och, ty kochanku jedyny…
…za wiele… lituj się swojej dziewczyny…
…ach, co to było?… czy jeszcze wciąż marzę…
Skąd ja się budzę nagle w twym objęciu?…
Dlaczego mamy od łez mokre twarze,
Czemu ty, niby drżącemu dziecięciu,
Szepcesz kołysząc mnie słodko, powoli:
„Nie płacz, maleńki, nie, nie, już nie boli…”
I rankiem zrywam się z mych nocnych widzeń,
I chodzę cichy, senny przez dzień cały,
Pełen tajemnic lubych i zawstydzeń,
I wzrok twym oczom umykam nieśmiały —
A pani wówczas, pełna niepokoju,
Pyta: „Co panu, drogi panie Boyu?…”
Tadeusz Boy-Żeleński
(1874-1941)
(z korespondencji prywatnej)
Komentarze
Batavia
2016-08-01 at 06:57
To jeden z nielicznych, którego bardzo cenię.
Czytelniku, jak postrzegasz Jego utwory?
Wyraź Swoją opinię.
Pozdrawiam Batavia
Batavia
2016-08-07 at 07:20
Tadeusz Żeleński (Boy) – „Słówka”
Wydanie pierwsze
PWN 12.VIII. 1956
Drukarnia im. Rewolucji Październikowej.