NIE JESTEM KURWĄ. NIE JESTEM DZIWKĄ. JESTEM SWINGERKĄ!
Tak – uprawiam seks z innymi. Ale nie zaliczam przypadkowego bzykania w klubowej toalecie. Nie puszczam się na prawo i lewo z byle kim. Nie jestem łatwa i ogólnie dostępna. Wybieram, selekcjonuję i dopieszczam. Czerpię satysfakcję. Wznoszę świadomość na wyższy level. Niby wszystko pięknie. Tylko czemu w mojej głowie pojawia się pieprzony kac moralny i durne myśli w stylu „a może jednak robię coś złego?”.
Wszystko przez rajską pomyłkę
Nie, kurwa. Nie robię nic złego. Mam ochotę dziś na mocniejszy tekst. W końcu jestem zodiakalnym bliźniakiem. Raz dama, raz mentalna dziwka. Teraz będę prostytuowała swój umysł. A Wy to przeczytacie. I pewnie pomyślicie, że albo coś ze mną jest nie tak, albo że mam rację. To będzie Wasza decyzja. Nic nie narzucam. W końcu sami posiadacie władzę nad neuronami kształtującymi obraz widzianego przez Was świata. Moja percepcja jest mocno pokrzywiona.
Niewiele związków ma odwagę spełniać swoje seksualne fantazje. Za to wiele pozostawia zaspokajanie potrzeb w największym ludzkim ograniczniku, czyli własnej głowie. Panowie walą konia pod prysznicem, myśląc o tej seksownej blondynce z obejrzanego niedawno pornosa. Panie zaś marzą o namiętnym seksie z mega męskim kolegą z biura. I tak żyją w tej ułudzie. Niby szczęśliwi, a jednak nie zaspokojeni. Co najgorsze – nie rozmawiają o tym, co im na wątrobie siedzi, bo przecież jeszcze wyszliby na jakichś perwersów. I co wtedy? Zatem usta milczą, policzki czerwienieją.
Swing nie jest dla wszystkich. Sama często się zastanawiam, czy to dobrze, że razem z mym lubym zeszliśmy na tą „drogę zła”. Drogę, z której tak naprawdę powrotu nie ma, bo jak się już czegoś zasmakowało, to ciężko już potem po to nie sięgać. Wszak zakazany owoc smakuje najlepiej. Adam i Ewa coś o tym wiedzą…
Lubię pieprzyć się z innymi. Tak, pieprzyć. Bo, kocham się tylko z mężem. Lub uprawiam miłość – jak kto woli. Ale wracając do tematu. Uwielbiam być pożądana. Patrzeć, jak faceci podniecają się na mój widok i rosną w oczach. Jest mi z tym dobrze. To czemu tylko czuję póżniej moralnego kaca? Przecież w ten sposób zaprzeczam sama sobie…
***
Sobota wieczór, wynajęty apartament. Pięć par, luźna atmosfera. Kolejne doświadczenie. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w jasno określonym celu nie w klubie dla swingersów czy w pokoju tylko z jedną parą. Nie, teraz było nas więcej.
Wino, drinki, nawet mini stół szwedzki. Miło, przyjemnie, swobodnie. Wkrótce stół z postawionymi na nim trunkami zostaje przesunięty w kąt. Jego miejsce zastępują materace. Kobiety przebierają się w coś bardziej wyzywającego. Gorsety, pończochy… Kończą się rozmowy, rozpoczyna się akcja. Wszyscy bawimy się wspólnie, w jednym miejscu. Panie zaczynają się lizać. O tak, mężczyznom to się podoba. Gumki idą w ruch…
Totalny orgazm mogę osiągnąć tylko z moim Ukochanym. I to bez lukrowania. Tak jest i już. Dlaczego? Bo wtedy umysł i ciało stanowią jedność. Ale z ręku na sercu, mogę stwierdzić, że jeszcze nigdy nie czułam się tak porządnie zerżnięta. Moja cipka była w obiegu przez kilka godzin. Jeden z drugim. Wchodzili i rżnęli. A ja krzyczałam, że chcę jeszcze. Albo tylko pojękiwałam, bo moje usta były zajęte obciąganiem. Będąc wypiętą, nawet nie wiedziałam, kto dokładnie mnie w tej chwili posuwa. Nie musiałam się tym martwić. Chcesz? Chodź. Zapraszam. Byłam bezpieczna.
Ubolewam na tym, że tak mało jest słów pozwalających opisać ludzką fizjonomię. Czym zastąpić słowo cipka? Wagina, pochwa – to brzmi zbyt anatomicznie. Brzoskwinka, muszelka, myszka? No, bądźmy poważni. Pizda? Owszem jestem wulgarna, ale to określenie uważam za obraźliwe. Dobra, nie zmieniam. Otóż, tamtego wieczoru moja cipka była wręcz opuchnięta od ciągłego pieprzenia, ale nie chciałam przestawać. Miałam ochotę być tymczasową kurwą i nią byłam.
Kac dnia następnego
Spałam trzy godziny. Byłam cała obolała. Pogryzione sutki, naruszone sumienie. Nie chciałam patrzeć w lustro. Czułam się tania. Czułam się brudna. Pierdolone morale znów wbijały się w głowę, jak młot pneumatyczny.
A taka była z Ciebie porządna dziewczyna. Same piątki w szkole. Stypendia. Wyróżnienia.
Nie umiem wprost opowiadać o swoich emocjach. Dlatego piszę. Słowa dodają mi odwagi, pozwalają uporządkować myśli.
Po kilku godzinach kac minął. Wiecie dlaczego? Bo ja nie robię nic złego. Przewiń – MY nie robimy nic złego. Zaspokajamy się w innych, ofiarując im to, co mamy najcenniejsze, czyli siebie. Nikogo nie krzywdzimy. Wręcz przeciwnie – dzielimy się przyjemnością. Wszystko robimy razem, nie mamy żadnych tajemnic. Nie myślimy o zdradzie, bo niby po co, skoro to, czego pragniemy, mamy w swoim zasięgu.
Nie jestem kurwą. Nie jestem dziwką. JESTEM SWINGERKĄ!!!
I DOBRZE MI Z TYM!!!
Komentarze
Asia
2015-07-15 at 16:40
Fajny tekst. Zdrada to pojęcie bardzo względne, a jeśli coś się robi razem trudno obwiniać się nawzajem o wiarołomstwo ;D Miłość bez zazdrości, chęci posiadania i z pełną akceptacją nawet najmroczniejszych pragnień jest moim ideałem, choć chyba nie ciągnie mnie szczególnie do swingu.
O dziwo jedyne co razi mnie w tym artykule to Twoje „No, bądźmy poważni.”. Na szczęście w łóżku wcale nie musimy być poważni, możemy bawić się słowami, używać infantylnych określeń i wymyślać nowe. Gorąco do tego zachęcam! 🙂