Mario Vargas Llosa: Pochwała macochy – NoNickName o literaturze erotycznej Brak ocen

< 1 minuta czytania

Llosa_Pochwalamacochy_500pcxMario Vargas Llosa: Pochwała macochy

Książkę tę miałam pierwszy raz w dłoni mniej więcej dziesięć lat temu. Już wtedy zrobiła na mnie wrażenie. Teraz spojrzałam na nią inaczej. Może do wszystkiego trzeba dorosnąć bo „zbyt rozpasana, perwersyjna i wyuzdana” wcale się teraz nie wydała.
Powieść to swoista zabawa z Czytelnikiem. To historia Don Rigoberta, aktualnej żony i macochy niebieskookiego blond pasierba o wyglądzie cherubina. Pasierba – krętacza?
„Pochwała…” to obraz emocjonalnych uwikłań, ukrywanego pożądania – podszeptu zła.
Książka jest krótka, lecz bogata w treść. Noblista posługuje się językiem po mistrzowsku. Ablucje Don Rigoberta (m.in. rytuał defekacji) nabierają iście mistycznego, nabożnego charakteru. Erotyczne interpretacje dzieł sztuki – obrazów Jordanesa czy Bouchera – dodają jakości utworowi.
Gdy myślę o „Pochwale…” przychodzi mi na myśl słowo „przewrotność”. Można się jej doszukać niemal wszędzie.
„Piękno jest cudowną ułomnością formy” czytamy we wprowadzeniu w lekturę. Co dla jednych wulgarne czy obrzydliwe dla innych jest istotą człowieczego piękna. Czy niewinność małego chłopca nie jest myląca? Czy w głowie dziecka mogą się rodzić tak brudne i nieprzyzwoite myśli? Warto przeczytać, by przekonać się samemu i nie dać się zwieść Autorowi.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Napisz komentarz