Przygody Roberta 2 cz. 7 (Coyotman)  3.88/5 (46)

27 min. czytania
Modellfrance, "My Kam", , CC BY-NC-ND 3.0

Modellfrance, „My Kam„, CC BY-NC-ND 3.0

Pierwsze, co poczułem, to ostry ból głowy. Jakby tysiące szpilek przebiło się przez czaszkę i nakłuwało mózg. Kiedy spróbowałem otworzyć oczy i do moich źrenic wpadły pierwsze promyki światła, zrobiło się jeszcze gorzej. W głowie doświadczyłem serii nagłych i bolesnych impulsów. Pod powiekami natychmiast zaczęły zbierać mi się łzy.

To jednak było jeszcze nic. Dopiero próba wciągnięcia powietrza okazała się prawdziwą zmorą. Miałem wrażenie, że na moim torsie siedzi słoń.

Ostrożnie położyłem ręce na klatce piersiowej. Byłem obwiązany bandażem elastycznym.

– Hej, Robert – usłyszałem głos Agi. – Jestem tu.

Światło oślepiało mnie jeszcze przez chwilę, ale w końcu zacząłem przyzwyczajać się do białych ścian i złapałem ostrość widzenia.

– Gdzie jestem? W szpitalu?

– Tak. Ktoś cię wczoraj pobił.

– Tak, wiem. Pamiętam to dość dokładnie.

– Wiesz, kto to? Musimy to zgłosić. Policja już tu była, ale niestety, nie mają żadnych świadków, więc tylko rozłożyli ręce.

– Nie chcę niczego zgłaszać. To może tylko pogorszyć sprawę.

– I tak przyjdą z tobą porozmawiać.

– To im powiem, że mieli pozasłaniane twarze i ich nie rozpoznałem. Nie mówmy o tym teraz, proszę.

– Masz rację, zostawmy to na później. Jak się w ogóle czujesz?

– Boli mnie głowa i odczuwam przeszywający ból w klatce. Ledwo łapię powietrze. Bolą mnie też ręce i lewa noga, najbardziej udo.

– Masz trochę obite żebra, ale na szczęście bez pęknięć czy złamań i prawdopodobnie małe wstrząśnienie mózgu. Dostałeś nieźle w głowę. Poza tym kilka otarć i siniaków, największy właśnie na udzie.

Dotknąłem się nad czołem i wyczułem ogromnego guza wielkości pięści. Najgorsze, że niemal każdy ruch powodował ból.

– Ledwo mogę się ruszać. Wszystko mnie boli.

– Lekarz powiedział, że tak będzie na początku, ale szybko odczujesz poprawę.

– Oby. Bo chyba długo tak nie wytrzymam.

– Było tu kilku twoich znajomych. Nawet synek Kłosa wpadł na chwilę – jak zobaczył, w jakim jesteś stanie, zaraz wyszedł. Nie wiedziałam, że się z nim kumplujesz.

– Od wczoraj – odpowiedziałem.

Kiedy próbowałem się nieco poprawić na wyrku, znów przeszyła mnie seria morderczych impulsów. Jęknąłem z bólu.

– Pójdę kogoś zawołać.

Agnieszka wyszła i po kilku minutach wróciła z pigułą i doktorkiem. Wypytali mnie dokładnie co i jak, a kiedy im odpowiedziałem, powtórzyli mi to, co powiedziała mi chwilę wcześniej ciotka. Pielęgniarka podała mi kaczkę, abym mógł załatwić pilną potrzebę fizjologiczną, a po chwili dostałem zastrzyk we wcześniej już wbity wenflon, który spowodował, że ciepło rozlało się po moim ciele i ból, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestał mi doskwierać. Nadal miałem świadomość urazów, ale były one tylko drobną niedogodnością. Odleciałem do krainy szczęścia.

– – –

Michał ze swoimi kumplami odpoczywali przy domu z basenem, gdzie kilka dni temu odbyła się pamiętna imprezka. Siedzieli przy okrągłym stoliku i dywagowali na temat wydarzeń ostatniego wieczoru. Wiedzieli, że Robert już się obudził. Wiedzieli też, że nie odniósł poważniejszych obrażeń. Wieści szybko się rozchodziły.

– Po co żeście w ogóle doskakiwali – wściekał się Michał.

– Chcieliśmy ci pomóc – odezwał się gość w czapce Lakersów.

– Miał dostać tylko strzała. Nie mieliśmy go skopać – odpowiedział Michał.

– Wiesz, jak to jest, jak sobie wypijemy – dodał drugi kumpel gospodarza.

Nosił spodnie z głębokim krokiem i był bez koszulki. Na ramieniu widniał tatuaż przedstawiający sporych rozmiarów tribala.

Rozmowę przerwał im dzwonek w bramie.

– Kurwa! Policja? – odezwał się łysy w spodenkach adidasa i czarnej koszulce na naramkach.

– Ty! To Kłos!

– Co on tu robi?

– Zaraz się dowiemy – uspokoił kolegów Michał. – Już Idę! – krzyknął do nieoczekiwanego przybysza.

Michał wpuścił Wiktora na swoją posesję.

– No, witam koledzy!

– Cześć Wiktor, co cię tu sprowadza? – zapytał nieufnie gospodarz.

– Jak to, co? Wasz wczorajszy wyczyn.

– Wyczyn? – Michał strugał głupa.

– Daj spokój. Przecież wiem, że to wasza sprawka. Ale nie bój nic. Przyszedłem ci podziękować!

– Słucham?

– Stary, wyświadczyłeś mi przysługę. Zająłeś się moim problemem. Wczoraj ten Robercik był u mnie na imprezie… Wszystkie laski do niego ciągnęły. Nawet moja siostra, czujesz? Gapiły się na niego jak pies na stół w czasie rodzinnej kolacji.

Michał wydawał się nieco zaskoczony, ale szybko oprzytomniał.

– Tak. U mnie było to samo. W dodatku zwinął mi sprzed nosa dziewczynę, mimo, że mówiłem mu, że to ja się za nią zabieram.

– Czyli dostał za swoje, prawda?

– Należało mu się – odpowiedział łysy z adidasem – Jak doskoczyliśmy, nie miał szans – dodał z dumą.

Michał z wyrzutem spojrzał na kolegę, ale było już za późno.

Wiktor lekko się uśmiechnął.

– Żałuję, że nie dane mi było być wtedy z wami – powiedział.

– Nie powiesz nikomu, prawda? Robert się wyliże. Jest tylko poobijany.

– Słuchajcie. Z tego co wiem, Robert nie chce zgłaszać niczego policji. Byłem niedawno w szpitalu, już drugi raz zresztą, i dowiedziałem się od jego ciotki, że chłopak woli siedzieć cicho.

Michał mimowolnie się uśmiechnął.

– To dobrze, trochę się baliśmy.

– Nie ma czego. Słuchajcie, organizuję dziś imprezę dla wąskiej grupy znajomych. Wpadnijcie. Uczcimy to, że ten chujek dostał za swoje. Co wy na to? Kilku moich kumpli też chce wam postawić po kilka piw. Byli o niego cholernie zazdrośni. Szkoda, że nie widzieliście ich min, gdy się dowiedzieli, że koleś dostał wpierdol. Opowiecie wszystkim jak było, jeśli oczywiście będziecie chcieli. Później rozkręcimy imprezę do standardowych rozmiarów.

Michał spojrzał na swoich kumpli, ci pokiwali głowami w geście aprobaty.

– Pewnie, wpadniemy.

– Bądźcie o dwudziestej. Szykujcie się na epicki melanż.

Chłopaki uśmiechnęli się.

Wiktor przybił piątkę każdemu z osobna i udał się w kierunku wyjścia z podwórza.

– – –

Kiedy się obudziłem, było już późne popołudnie. Przy moim łóżku siedziała Aga i czytała czasopismo. Kiedy się poruszyłem, zareagowała. Wstała i pochyliła się nade mną.

– Jak ból? Zawołać pielęgniarkę?

– Nie trzeba. Głowa boli jakby mniej. Na klatce nadal czuję stos cegieł, ale da się wytrzymać.

– Coś ci podać? Może coś do picia?

– Tak, możesz dać mi trochę wody. I chciałbym inne przykrycie. Pod tym mi za gorąco. Może sama poszewka by wystarczyła.

Ciotka podała mi kubek z wodą i szybko załatwiła mi lżejszą kołdrę.

– Jak zasnąłeś, znowu przyszedł Wiktor, ale nie zabawił długo. A niedawno wpadła Zuza, poszła akurat po coś do jedzenia. Miła dziewczyna.

– Tak, jest w porządku.

– Ładna – dodała Aga, z uznaniem kiwając głową.

– Tak, ładna – odpowiedziałem, przewracając oczami. Wiedziałem, do czego zmierza. – Ale to tylko koleżanka.

– Oj, tak tylko mówię. Nie musisz zaraz się obruszać.

– Po prostu zostawmy ten temat, ok?

– Ok. Więc z innej beczki, dzwoniła twoja mama. Chyba jest na mnie wściekła. Przyleci kilka dni wcześniej.

– Kiedy przyleci?

– Za kilka dni. Załatwiła z ordynatorem, że do tego czasu, poleżysz tutaj. Załatwiła ci tę izolatkę, żebyś miał spokój.

– Co? Kilka dni?

– Nic na to nie poradzę. Wiesz, że jak twoja mama się uprze, to koniec.

– Wiem.

– Chciała, żebyś do niej zadzwonił, jak poczujesz się trochę lepiej.

– Pogadam z nią, ale nie teraz. A tata? Rozumiem, że wróci zgodnie z planem?

– Tak, mają jeszcze do dopięcia kilka spraw, więc musi zostać.

– To trochę komplikuje nasze plany, co?

– Trochę… – uśmiechnęła się ponuro.

Wtedy weszła Zuza.

– Widzę, że się obudził.

– Tak – odpowiedziała Aga – zostawię was na chwilę. Też pójdę coś zjeść.

Moja przyszywana dziewczyna usiadła na miejscu Agi i chwyciła mnie za dłoń. Wyglądała jak zwykle bardzo ładnie, choć była wyraźnie zmęczona i miałem wrażenie, że jest smutna.

– Hej. Jak tam? – zagadnęła miękko, z troską.

– Wyliżę się.

– Mogłeś jechać dalej z Łukaszem. Niepotrzebnie wysiadłeś koło mnie.

– To nie przez to. Nie poszedłem od razu do domu. Ciotka miała gości i nie miałem ochoty tam wracać. Chciałem przeczekać.

– Mogłeś zostać u mnie.

– Coś ty. Było późno, twoi rodzice chyba nie byliby zadowoleni. Zresztą, co się stało to się nie odstanie. Nie ma co gdybać.

– Tak, wiem. Ale i tak jestem zła.

– Nie przejmuj się. Nic wielkiego się nie stało, kilka siniaków, obtarć, guz na głowie i obite żebra. Kiedy mnie tłukli, byłem pewien, że będzie gorzej.

Dziewczyna wstała i usiadła na skraju łóżka, by po chwili położyć się obok mnie. Z trudem przesunąłem się bliżej ściany, aby zrobić jej nieco więcej miejsca. Pocałowała mnie w policzek, jakby chciała dodać mi nieco otuchy. Kiedy tak leżała na boku, ze wzrokiem wbitym we mnie, natychmiast przypomniała mi się nasza wczorajsza rozmowa.

– Myślałem, że kończymy nasze udawanie pary.

– Jeszcze trochę możemy poudawać – uśmiechnęła się.

– Słuchaj… Muszę cię o coś spytać… Nie daje mi to spokoju. Spotykamy się z ludźmi, chodzimy na imprezy czy do kina i stwarzamy pozory. Łapię to. Wiem, że to jedyna droga, żeby ludzie nam naprawdę uwierzyli. Ale są takie momenty, jak wczoraj u ciebie w domu, zanim przyjechał po nas brat Łukasza, czy nawet teraz. Nie musimy przecież grać swoich ról, kiedy jesteśmy gdzieś sami, prawda?

– W sumie nie… Wiesz, sama nie wiem. Wczoraj po prostu miałam straszną ochotę cię pocałować. Nie podoba ci się to?

– Tego nie powiedziałem. Po prostu czasem wydaje mi się, jakbyśmy…

– Robili to na serio – dokończyła za mnie.

– Tak, coś w tym stylu. Czasem się w tym gubię.

– Też o tym myślałam. Kiedy z tobą jestem, po prostu czasem nie mogę się oprzeć. Dobrze całujesz… To przecież tylko pocałunki. Nie zrzucamy ciuchów, nie zapędzamy się za daleko.

– No, niby tak. Nie dziw się jednak, że gdy robiło się między nami gorąco, byłem zdezorientowany. Zacząłem tę rozmowę, bo po prostu chciałem upewnić się, jak do tego podchodzisz. Czy nadal gramy, czy to już coś więcej.

– A chciałbyś, żeby było to coś więcej?

Popatrzyłem na nią i już miałem odpowiedzieć, kiedy drzwi do mojej sali otworzyły się. Zuza szybko wyprostowała się i zeskoczyła z łóżka. To byli Łukasz i Marcin, a tuż za nimi… Hania! Przełknąłem ślinę i starałem się za bardzo nie zdradzić swego podekscytowania.

– Przywiozłam ci ich na chwilę – powiedziała moja wczorajsza kochanka – chcieli zobaczyć, jak się trzymasz.

– Cześć Robert – powiedzieli niemal równocześnie.

– Dzień dobry pani Haniu, cześć chłopaki.

Patrzyli na mnie i z początku za bardzo nie wiedzieli, co powiedzieć. Kazali mi się trzymać i obiecali, że dowiedzą się, kto to zrobił. Kiedy nieco się rozkręcili, zaczęli wspominać wczorajszą imprezę i wyrazili nadzieję, że nie była to ich ostatnia bibka u Wiktora. Ucieszyłem się z odwiedzin, ale w pewnym momencie zaczęło mnie to najzwyczajniej w świecie męczyć. Mikrowybuchy w głowie znów zaczęły dawać o sobie znać. W dodatku świadomość, że jest tu Hania, a ja muszę udawać, że jest mi to totalnie obojętne, dobijała mnie jeszcze bardziej. Czasem posyłałem w jej kierunku ukradkowe spojrzenia, ale to wszystko, na co mogłem sobie pozwolić. Ona zaś przyglądała mi się cały czas, gdyż chłopcy i Zuza siedzieli do niej tyłem. Dostałem od niej sms’a że jest jej strasznie przykro, i że czuje się cholernie winna. Odpisałem jej, że winni są goście, którzy mnie pobili i że nie ma co zaprzątać sobie tym głowy, bo szybko dojdę do siebie. Obiecała mi to niedługo wynagrodzić, dodając, że najchętniej pocieszyłaby mnie już teraz.

Po tej wiadomości aż zrobiło mi się gorąco. Odpisałem, żeby mnie nie kusiła. Mój ból przecież nagle nie zniknie, a pozostali goście również nie rozpłyną się w magiczny sposób. Odpowiedziała, że wpadnie do mnie jutro, gdy nikogo u mnie nie będzie.

Chłopcy i Zuza na szczęście nie mieli żadnych podejrzeń co do mojej komórkowej aktywności. Wszystko wyglądało na to, że po prostu odpisuję komuś na smsa. Wyjaśniłem, że dostałem sporo wiadomości, żebym się trzymał i szybko wracał do zdrowia. Po części była to prawda, bo rzeczywiście kilka takich tekstów otrzymałem.

Po pewnym czasie przyszła Aga i zasugerowała wszystkim, żeby dali mi nieco odpocząć. Sen jest w takich przypadkiem najlepszym lekarstwem, zaznaczyła na poparcie swojego punktu widzenia. Goście przyjęli to ze zrozumieniem.

Pożegnałem się ze wszystkimi i w końcu zrobiło się nieco ciszej, co było bardzo kojące. Trochę żałowałem, że nie mogłem dłużej porozmawiać z Zuzą, kiedy byliśmy sami, ale wiedziałem że okazja się jeszcze trafi. Jej ostatnie pytanie jednak wciąż wracało do mnie niczym bumerang. Czy chciałbym, żeby to było coś więcej? Gdybym chciał, to z automatu byłby to koniec z Hanią, Agą, Ewą, Mają i innymi. Czy na pewno chciałbym takiego rozwiązania? Może to dobrze, że przerwano nam akurat w tym momencie, bo za cholerę nie wiem, co bym odpowiedział. Pewnie jak zwykle palnąłbym głupstwo, które później musiałbym prostować.

Patrząc na to z innego punktu widzenia, może ta cała bójka to jakiś znak, że przeginam? Na obozie takie skakanie z kwiatka na kwiatek nie skończyło się dla mnie dobrze. Jak będzie teraz? Jedno jest pewne, gdyby coś się wydało, to konsekwencje nie ograniczyłyby się tylko do groźby nagany czy wyrzucenia ze szkoły. Tutaj istniała realna możliwość rozbicia rodziny i ogólnie narobienia poważnego zamieszania.

Z drugiej strony jestem przecież młody, dopiero za chwilę skończę siedemnaście lat. To chyba za wcześnie na poważny związek. Może warto jeszcze poeksperymentować? Mogę się jeszcze tyle nauczyć od Hani czy Agi. Wystarczy być ostrożnym.

Moje rozmyślenia przerwała Agnieszka.

– Czegoś ci trzeba?

– Nie, w porządku.

– Jak ból?

– Z głową nieco lepiej, ale żebra to jakaś masakra. Każdy głębszy oddech to udręka.

– Zawołam kogoś, co? Może coś ci podadzą.

– Na razie nie. Jeszcze do teraz mam mętlik w głowie po poprzednim znieczuleniu.

– Żałuję, że nie odwołałam tej koleżanki. Mielibyśmy wieczór dla siebie i nic by się nie stało…

– Nie wiem, czy to by coś zmieniło. Pewnie dostałbym któregoś następnego dnia. To nie twoja wina.

– Jak to?

– Dostałem, bo zacząłem się spotykać z dziewczyną, która podoba się komuś innemu. Ale, prosze nie próbuj dochodzić. Już jest po sprawie.

– Tą dziewczyną jest Zuza, prawda?

– Tak. Najśmieszniejsze jest to, że my nawet nie jesteśmy razem. Pomyśleliśmy, że poudajemy związek, żeby inni dali nam spokój. Bo zarówno ja, jak i ona mieliśmy mały problem z płcią przeciwną. Ją otaczał wianuszek napalonych chłopaków, a do mnie kleiły się dziewczyny.

– Wybacz, ale głupszego pomysłu dawno nie słyszałam…

– Wydawał się całkiem cwany.

– Gdyby od bycia w związku zależało to, czy ktoś cię podrywa czy nie, to prawdopodobnie nie byłoby zdrad.

– Mniej więcej to samo powiedział mi wczoraj Wiktor.

– Miał rację.

– Teraz sam widzę, że nie był to najlepszy pomysł. Miedzy mną i Zuzą jest trochę dziwnie.

– Dziwnie?

– No wiesz… Udawanie związku wiąże się z pewnymi sprawami. Chodzenie za rączkę, wspólne wypady, pocałunki. W pewnym momencie miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem, czy to nadal tylko gra. Zuza potrafi być bardzo przekonywująca w swojej roli.

– Czyżbyś coś do niej poczuł? – zapytała, teatralnie udając lekkie zaszokowanie.

– To wcale nie jest takie śmieszne. Wiesz, sam nie wiem. Lubię ją, lubię z nią spędzać czas i drażni mnie, gdy skupia na sobie wzrok innych facetów, ale z drugiej strony nie widzę siebie w związku. Na przykład to, co jest miedzy nami… Sama wiesz…

– Nie chcesz rezygnować z innych przyjemności.

– Właśnie. A dziś ona mnie zapytała, czy chciałbym, aby to było na serio. Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo akurat weszli Łukasz z Marcinem.

– A chciałbyś?

– Dobre pytanie. Nie wiem, co bym jej odpowiedział. Zwłaszcza, że wczoraj powiedziała mi, że interesuje ją Wiktor.

– Uuuuu…

– No właśnie.

– Może sama coś poczuła i chciała wywołać u ciebie odrobinę zazdrości, zmusić cię do jakiejś reakcji?

– A może bada grunt i sprawdza, czy mi nie odbiło… Nie wiem, co powinienem zrobić.

– Najpierw zapytaj ją, co z Wiktorem. Jeśli nadal będzie zainteresowana, to dostaniesz swoją odpowiedź. No chyba, że zechcesz o nią powalczyć, wtedy będziesz musiał się bardzo postarać. Pamiętaj, że ostatecznie to i tak kobieta decyduje.

Uśmiechnęła się.

– Ehhh… No zobaczymy. Zacznę się tym martwić, jak stąd wyjdę. A jak z tobą? Wiesz, co z zrobić z Adamem?

– Na razie muszę przeżyć powrót twojej mamy. Jak Adaś przyjedzie, czeka mnie ciężka rozmowa. Ale powiem ci, że na razie o tym nie myślę. Chcę, żebyś szybko wrócił do formy.

– Też bym chciał – odpowiedziałem, kładąc dłoń na jej piersi.

Aga uśmiechnęła się.

– Przestań – odpowiedziała, delikatnie odsuwając moją rękę. – Nie tutaj.

– Oj, tylko się wygłupiam… Na nic więcej i tak mnie dziś nie stać.

Wróciłem dłonią do piersi. Aga znów parsknęła, ale tym razem już nie protestowała.

– Od razu mi lepiej – powiedziałem, ściskając miękką kulę przez materiał koszuli.

– Nie wątpię – odpowiedziała z uśmiechem.

– Pokaż mi je i dam ci już spokój.

– Jesteś niemożliwy.

– Niemożliwy to będę, jak wrócę do domu i nikt nie będzie nam przeszkadzał.

Udało mi się odpiąć jeden z guzików, po chwili drugi. Aga przewróciła oczami i pośpiesznie rozpięła kilka pozostałych.

– Niech ci będzie – odpowiedziała, zsuwając lekko stanik i w pełni odsłaniając piersi.

To było bardzo relaksujące. Dotykając Agę, poczułem się spokojniejszy, bardziej odprężony. Ściskałem obie piersi na przemian, raz jedną, raz drugą, uśmiechając się pod nosem. Nie mogłem tego powstrzymać.

– I co dalej, Romeo?

– Chyba nic. Żałuję, że nie jesteśmy w domu.

– Nie żartuj, że masz na cokolwiek ochotę.

– Ochotę mam zawsze, sił nie mam.

– Skończ marzyć. Nawet nie wiadomo, czy ci wolno.

W tym momencie odezwał się mój telefon. Mama. Odebrałem, nie mogłem odwlekać tej rozmowy w nieskończoność, wiedząc, że się o mnie martwi.

– Cześć mamo.

– Cześć synek. Jak się czujesz?

– Dobrze, z każdą godziną coraz lepiej.

Zwłaszcza teraz, kiedy miętosiłem piersi jej szwagierki.

– Załatwiłam z ordynatorem, żebyś miał tam najlepszą możliwą opiekę – powiedziała zdecydowanym tonem – To mój dobry kolega – dodała z dumą.

– Tak, mamo. Wiem, że się znacie.

– Ciocia Aga jest tam z tobą?

– Tak, jest.

Spojrzałem na nią. Aga zorientowała się, że weszliśmy na jej temat i momentalnie przewróciła oczami.

– No. Oby tylko nie sprowadziła na ciebie większego kataklizmu.

– Nie martw się. Ciocia dobrze się o mnie troszczy.

W tym momencie zacząłem bawić się twardniejącym sutkiem. To było takie złe. O, tak.

– Niech się postara, po tym, na co cię naraziła.

– Stara się, stara. Nie umiałabyś sobie wyobrazić bardziej opiekuńczej osoby.

Adze chyba spodobała się ta mała perwersja, gdyż po chwili położyła dłoń na moim kroczu. Nie musiałem długo miętosić cycków, aby namiot zaczął się stawiać. Ciotka zacisnęła dłoń na wybrzuszeniu mojego przykrycia. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Zakłuło mnie w klatce, ale było to do przeżycia.

– Poza tym to nie jej wina – kontynuowałem – Wyszedłem wieczorem na spacer, bo nie mogłem spać i po prostu miałem pecha.

– Nieważne. Powinna być bardziej roztropna. Liczy się to, że na szczęście obyło się bez poważnych kontuzji. Dobrze chociaż, że teraz robi to, co do niej należy.

– No… robi, robi.

– Niedługo wracam co domu, pewnie już ci mówiła.

– Tak. Ale jak masz tam ważne sprawy to możesz zostać. Wyliżę się szybko.

– Nie ma mowy. Właściwie miałam już kupiony bilet na dziś, ale ojciec mnie przekonał, że jesteś w dobrych rękach i że te dwa, trzy dni nie zrobią różnicy. Lekarze potwierdzili nam, że odpoczynek i leki przeciwbólowe wystarczą, abyś szybko wrócił do zdrowia.

W tym momencie w słuchawce rozległy się szumy i trzaski.

– Jak tam słoń na klatce? – przywitał się żartobliwie tata.

– Co mi zabierasz słuchawkę! – słychać było w tle.

– Cześć tato.

– Też miałem kiedyś potłuczone żebra. Najgorsze pierwsze godziny. Potem będziesz mógł powoli wstawać.

– Mam nadzieję.

– Lekarze też nas uspokoili. Powiedzieli, że jesteś poobijany i że szybko staniesz na nogi.

– Na pewno szybko się wyliżę.

– Mama chciała od razu przyjechać, ale powiedziałem jej, że musisz odpoczywać i mieć spokój. Myślę, że spokojniej będziesz miał z Agnieszką. Matka zagłaskałaby cię na śmierć.

– Wyobrażam sobie.

– Tak na poważnie, to mamy tu jeszcze parę spraw. Gdyby mama miała być u ciebie dziś, to wszystko by się przeciągnęło. Wiesz, jak jest.

– Rozumiem, tato. Wiem, że macie swoje sprawy. Ze mnę wszystko dobrze, naprawdę. Załatwcie, co macie do załatwienia i wracajcie.

– Zuch chłopak. Niech Aga przyniesie ci jutro laptopa i pogadamy na skypie. Muszę zobaczyć, jak wyglądasz.

– Dobrze.

– Ok. Kończę. Pozdrów Agę i odpoczywaj.

– Masz pozdrowienia – powiedziałem do Agi, odkładając telefon.

– Dzięki.

Zabrała rękę i zaczęła zapinać bluzkę.

– Za chwilę zaczną rozwozić kolację, zbliża się osiemnasta. Nie możemy ryzykować, że ktoś nas przyłapie.

– Wiem.

– Poza tym… Musi ci opaść nieco ciśnienie.

Aga miała rację, musieliśmy przerwać tę zabawę, zanim będzie za późno.

Kilka minut później rzeczywiście przyniesiono jedzenie. Przynajmniej w teorii było to jedzeniem. Papka podejrzanego pochodzenia, dwie kromki chleba, dwa plasterki nie najświeższego sera i zamarznięte na kość masło nie stanowiły zbyt zachęcającej propozycji kulinarnej.

Popatrzyliśmy na to z Agą z lekkim grymasem na twarzy. Nie było sensu udawać, że będę to jadł, więc grzecznie podziękowałem, mówiąc, że nie mam apetytu. Talerz i tak zostawiono, bo – jak to stwierdziła pani salowa – „A nóż, widelec niedługo pan zgłodnieje.”

Faktycznie zgłodniałem, ale tu na szczęście pojawiła się Aga z przygotowanym dla mnie wcześniej prowiantem. Kiedy przegryzłem nieco normalnego żarcia, poczułem się lepiej. KA gdy mi się odbiło, pojawiła się wręcz ulga.

Aga jednak nie wyglądała zbyt dobrze. Siedziała tu pół nocy i cały dzień i była wyraźnie zmęczona. Z trudem, ale udało mi się ją namówić, aby poszła do domu i się zdrzemnęła.

Zanim na dobre wyszła, zorganizowała mi kilka gazet, krzyżówki, kupiła batoniki do przekąszenia i kilka napojów. Czekał mnie „emocjonujący” wieczór. Wyszła przed dwudziestą.

_ _ _

Kiedy Michał z kumplami podjechali pod dom Wiktora Kłosa, zastali otwartą bramę wjazdową. Zdziwła ich cisza. Nie było żadnych oznak zapowiadanej biby.

Gdy opuścili szybę w samochodzie, z domofonu dobiegł ich głos gospodarza.

– Wjedźcie do środka i stańcie przed domem. Wszystko odbywa się tam, gdzie zwykle.

Chłopcy zrobili tak, jak im przykazano. Po chwili obeszli dom i stanęli nieco zaskoczeni.

– Co jest? Gdzie są wszyscy? – zapytał łysy.

– Może przyjechaliśmy za wcześnie – zauważył Michał.

– Ale Wiktor przecież mówił, że początek imprezki jest w mniejszym gronie a wszystko rozpocznie się później – dodał gość w czapce Lakersów.

– Właśnie – przytaknął młodzieniec z tribalem.

Po chwili z domu wyszedł Wiktor z siostrą. Magda, jak to miała w zwyczaju, oparła się o futrynę drzwi i przyglądała się, jak jej brat zbliża się do swych gości.

– Cześć Wiktor. Co jest? Gdzie reszta gości?

– Już wszyscy są.

– Mówiłem, że czekają w środku – odezwał się Lakers.

– Właśnie – dodał tribal.

Wiktor uśmiechnął się.

– Tak się składa, że jesteście jedynymi gośćmi. To co? Zaczynamy?

_ _ _

Kiedy czytałem jedną z plotkarskich gazet, przyniesioną przez Agę, karmiąc się artykułem o romansach hollywoodzkich gwiazd, do mojej sali wszedł postawny mężczyzna w zielonym fartuchu i urocza, ruda pielęgniarka.

– Jak się ma nasz pan ninja – zażartował.

– Dzień dobry. Nigdy nie czułem się lepiej.

Jak żartować, to na całego.

– Z tego, co słyszałem, nie jest z tobą tak źle. Obiecałem jednak twojej mamie, że zajrzę do ciebie osobiście, więc jestem.

– Tak, z nią lepiej nie zadzierać.

– Poczucie humoru to dobry znak.

– Jest coraz lepiej. Nadal boli i strasznie ciężko mi się ruszyć, ale czuję różnicę w porównaniu do sytuacji sprzed kilku godzin.

– To jeszcze działają leki. Być może bez nich nie miałbyś siły mówić.

– To mnie pan pocieszył…

Nie martw się. To normalne. Obite, stłuczone żebra muszą boleć.

– Kiedy będę mógł zacząć wstawać?

– Mógł? Jutro będziesz musiał. Nie możesz cały czas leżeć. Całkiem wtedy osłabniesz. No, ale najpierw obejrzyjmy to jeszcze raz.

– Zgaduję, że to pan rządzi na tym oddziale.

– Co mnie zdradziło? – zapytał z udawanym zdziwieniem. – Pewnie ta przeklęta plakietka z nazwiskiem i dopiskiem ordynator… – dodał, przesadnie grając zdenerwowanie.

Zaśmiałem się jedynie. Doktorek miał ciekawe podejście do pacjenta. Niestety, te jego żarciki powodowały tylko ból. Śmiech to nie zawsze zdrowie.

Podszedł do mojego łóżka.

– Zajrzyjmy.

Odsłoniłem poszewkę, którą byłem przykryty.

– Pani Kasiu, proszę pomóc pacjentowi pozbyć się bandaży.

Pani Kasia podeszła do mnie i nachyliwszy się nad łóżkiem, zaczęła szukać przypinki bandaża. Z początku próbowałem jej pomóc znaleźć tę małą gumkę, mającą na końcach metalowe haczyki, które spinały końcówkę bandaża z resztą. Kiedy jednak obróciłem głowę w jej kierunku i mój sokoli wzrok wypatrzył dekolt, moje chęci niesienia pomocy osłabły. Pielęgniarka była bardzo ładną kobietą, a ognistorude, kręcone włosy i piegi wokół nosa dodawały jej niezwykłego uroku. Letnia, gorąca pora sprawiła zapewne, że pani Kasia miała odpięte o dwa guziki za dużo w swym fartuchu, przez co można było bezproblemowo wypatrzeć brak stanika. Miała spore piersi z jasnoróżowymi sutkami.

– Spróbujesz usiąść? Chyba masz tę sprzączkę na plecach.

Kobieta niemająca problemów z logiką. Dobry znak.

– Śmiało – wtrącił się doktor – Zaboli, ale poza tym nic ci nie grozi.

Siostra ostrożnie położyła dłoń na moim karku, zachęcając do użycia mięśni brzucha.

Kiedy zacząłem się podnosić, poczułem ostry ból, ale był on do zniesienia. Gorszy był strach przed bólem niż sam ból. Po ciężkich bojach udało mi się oderwać plecy od poduszki.

Koniec bandaża, zgodnie z podejrzeniami, znajdował się na plecach. Po chwili zostałem uwolniony od strasznie grzejącego opatrunku.

– Bandaż już nie będzie potrzebny. Nie masz pęknięć ani złamań, więc obejdzie się bez. Owinięto cię zaraz, jak przyjechała karetka. Do tego czasu nie ściągaliśmy tego, aby cię niepotrzebnie nie szarpać. Akurat najgorszego kopniaka dostałeś w plecy, w krzyżową część kręgosłupa. Na szczęście zakończyło się to tylko sporym siniakiem. Mocno też dostałeś w udo. Reszta kopnięć została zamortyzowana przez ręce, pewno przez to masz całe żebra. Jak sam widzisz, masz kilka niezłych sińców tu i tam, ale to w takim wypadku normalne. Nieco ponad tydzień i nie będzie śladu.

– Jak długo tu zabawię?

– Twoja mama prosiła mnie, żebym cię tu przetrzymał do jej powrotu. Jeśli jednak będziemy mieli tłok na oddziale, to wyślę cię do domu. Z tego co wiem, twoja ciotka mogłaby się tobą zająć. Nie ma co ukrywać, że będziesz miał problemy z niektórymi podstawowymi czynnościami, jak na przykład ubieranie się.

– Tak, ciotka z pewnością mi pomoże. jeśli to nie problem, to nie chciałbym tu zbyt długo być. Moja mama na pewno zrozumie.

– Miałeś też małe wstrząśnienie mózgu. Nic groźnego na szczęście, ale co najmniej do jutra tu zostaniesz. Przetrzymywanie cię dłużej nie ma sensu, a i raczej by nie przeszło. Ewentualnie pogadam z oddziałową, może raz dziennie wpadnie ktoś do ciebie zobaczyć, co i jak. Twoja mama na pewno przystanie na takie rozwiązanie, zresztą nalegała, żeby nie zostawiać cię na pastwę ciotki, a i siostry na pewno chętnie dorobią. Ale to tak między nami – mrugnął okiem.

– Jasne.

– Jak ból głowy?

– Lepiej.

– A tak ogólnie?

– Czuję się wymęczony… i brudny. Marzę o prysznicu.

– Na razie jeszcze bym z tym nie ryzykował. Nie lekceważyłbym bólu. Możesz się łatwo poślizgnąć. Do wanny może i wejdziesz, ale potem nie wyjdziesz. Cały wieczór przeklinałbyś to, że zdecydowałeś się na któryś z tych sposobów. Spróbujemy prostszego wyjścia. Pani Kasiu – obrócił się ku pielęgniarce – Po naszym obchodzie, kiedy upora się pani z najpilniejszymi sprawami, proszę zająć się naszym pacjentem.

– Tak, panie doktorze – odpowiedziała posłusznie.

– Panie doktorze, mam jeszcze takie pytanie… Trochę mi niezręcznie, ale wiem, że jak nie spytam, to będę żałował. Tylko proszę nie powtarzać mojej mamie.

– Masz moje słowo. Wal śmiało.

– Bo wie pan. Mam dziewczynę i jak już stąd wyjdę, to czy są jakieś przeciwwskazania do… – w tym momencie widziałem wpatrzone we mnie oczy obu pracowników szpitala i czułem się tym przytłoczony – No, wie pan… – urwałem lekko zawstydzony.

Doktorek uśmiechnął się pod nosem.

– Pani Kasiu? Jak pani sądzi? Chłopak jest gotowy?

Pielęgniarka i doktor widząc moją skonsternowaną minę wybuchnęli śmiechem.

Lekarz jednak po chwili złapał powagę i w końcu odpowiedział.

– O ile nie będzie to któraś z moich córek, to nic ci nie grozi – zaśmiał się. – A tak na serio, nie ma przeciwwskazań, zależy, na ile ból ci pozwoli. Sam będziesz wiedział.

– Rozumiem.

Doktorek i piguła upewnili się czy to wszystko i wyszli. Zostałem sam.

Wizyta ordynatora podniosła mnie na duchu. Jak dobrze pójdzie, to jutro znajdę się w domu, sam na sam z Agą, na co najmniej dwa dni. Ból będzie stopniowo odpuszczał, więc nie powinniśmy się nudzić.

Generalnie jednak czułem się do dupy. I nawet nie chodziło o to, że każda próba jakiegoś większego ruchu kończyła się bólem, ale bardziej denerwowała mnie bezczynność. Nie mogłem nic zrobić. Świadomość, że Aga i Hania są teraz chętne i gotowe, co chwila przelatywała mi przez myśli. Ciekawiło mnie też, co porabia Zuza. Czy jest teraz z Wiktorem? W końcu koleś pojawił się tu dwa razy, gdy spałem. Trudno było uwierzyć, że po jednym wieczorze tak bardzo mnie polubił, że teraz przejmuje się moim losem. Musiał mieć jakiś inny cel i domyślałem się, że była nim Zuza.

Tymczasem na portalach społecznościowych stałem się gwiazdą. Kiedy tylko zacząłem przeglądać sieć w telefonie, przeraziłem się. Dziesiątki wiadomości i kilka założonych tematów o mojej bójce. Wyglądało na to, jakby cała okolica i prawie wszyscy moi rówieśnicy, żyli tym wydarzeniem.

Że też wciąż musi mi się przydarzać coś, co stawia mnie na świeczniku…

Podczas przeglądania internetowych treści, krótko przed dwudziestą drugą, wróciła urocza pielęgniarka.

– Gotowy do mycia? – zapytała, podchodząc do łóżka.

– Gotowy.

– Słuchaj. Jak to zrobimy? Możemy już spróbować opcji, żebyś wstał i usiadł na specjalnym krzesełku z kółkami, którym wjechałbyś pod prysznic lub starą i prostą metodą miski i gąbki, pomogę ci umyć się na łóżku. Jak wolisz?

– Może spróbujemy z tym krzesełkiem. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić mycia się na leżąco.

– Czasem nie ma innego wyjścia. Ale ok. Spróbujmy najpierw usiąść i później wstać.

Siostra podeszła do mnie i znów zachęciła mnie do, ekstremalnego w tym momencie, wysiłku. Usiadłem, choć z wielkim trudem. Ból uderzył ze zwiększoną siłą i oddech stał się płytki. Wręcz bałem się oddychać. Obróciłem się, by siąść na krawędzi łóżka i zakręciło mi się lekko w głowie. Pielęgniarka szybko to zauważyła.

– Wiesz, jesteś po lekach, cały dzień leżałeś. Może zróbmy to bezpieczniejszym sposobem. Jak mi gdzieś się wywrócisz, to narobimy tylko większych kłopotów.

– W porządku – odpowiedziałem, kładąc się z ulgą.

Kobieta weszła na chwilę do przyizolatkowej łazienki i przyniosła miskę z wodą i ręczniki. Odstawiła miskę na szafkę i ściągnęła ze mnie przykrycie.

Najpierw pomogła mi umyć stopy. Było to dość proste, bo wystarczyło włożyć nogi do miski, a resztę zrobiła pani Kasia, uzbrojona w gumowe rękawiczki.

Gorzej przedstawiała się sytuacja z myciem miejsc intymnych. Piguła poszła zmienić wodę, a ja zastanawiałem się, jak to teraz będzie wyglądać.

 

– Unieś biodra. Podsunę ci to pod spód, żeby nie zachlapać prześcieradła.

Z trudem, ale udało mi się wykonać polecenie. Wsuwając ręcznik pod mój tyłek, pielęgniarka znów mocno się nachyliła, odsłaniając to i owo. W pewnym momencie, aby dobrze ułożyć ręcznik, wychyliła się tak bardzo, że piersiami dotknęła mojego przyrodzenia. Gdybym miał zgadywać, to strzelałbym, że robiła to wszystko z pełną premedytacją. Moje hormony odezwały się bardzo szybko i tylko wspomnienie bójki trzymało mego fiuta w ryzach.

Kiedy skończyła poprawiać ręcznik, a ja wciąż byłem lekko uniesiony chwyciła za gumkę od bokserek i szybkim ruchem ściągnęła je w dół.

Instynktownie klapnąłem dupą na materac i zasłoniłem dłońmi członka. Ruda uśmiechnęła się.

– Nie sądziłeś chyba, że umyjesz się w spodenkach. Nie musisz się mnie krępować. To moja praca. Uwierz mi, że podobne widoki to dla mnie codzienność.

Spojrzałem na nią zawstydzony.

– Tak, wiem.

– Może chcesz spróbować sam?

Spróbowałem, ale wychodziło mi to tak nieporadnie, że zachlapywałem wszystko wkoło. Siostra starała się nie patrzeć, żebym czuł się komfortowo, ale kolejne pluski sprawiły, że przejęła inicjatywę.

Jeszcze raz przypomniała mi, że mam się nie wstydzić, bo to jej praca, ale i tak czułem dyskomfort. Zwłaszcza kiedy poprosiła mnie o rozchylenie nóg.

Kiedy zaczęła jeździć mi gąbką w pachwinach, a po chwili po członku i jądrach, to na nic zdały się moje myśli o bójkach czy o innych niefajnościach. Penis zaczął nabrzmiewać.

Byłem tam cały namydlony, śliski, a gąbka wciąż mnie pobudzała.

Pielęgniarce chyba podobało się całe przedstawienie, bo wzrok miała bardzo skupiony, a kąciki ust lekko uniesione. W dodatku była cholernie staranna.

Mój członek po kilku kolejnych przetarciach gąbki stanął na baczność, a ja poczułem, jak robię się purpurowy. Kobieta szybko zauważyła moje podenerwowanie, gdyż zacząłem się lekko przeciągać i próbować „uciekać” biodrami.

– To się czasem zdarza. Nie wstydź się.

– Przepraszam.

– Nie masz za co.

– A jednak.

– Oj przestań, powinieneś być raczej dumny – mrugnęła do mnie okiem, uśmiechając się.

– Może w innych okolicznościach byłbym – palnąłem bez zastanowienia.

Z ust pielęgniarki nie schodził uśmiech.

Po chwili weszła z powrotem do łazienki i znów zmieniła wodę na czystą, aby spłukać mydło. Wzwód nie odpuszczał, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Kolejne dotknięcia mokrej, ciepłej gąbki nie pomagały. Lekko pochylona siostra stała nade mną i pucowała mi fiuta na błysk. Po wszystkim będę pewnie tam tak czysty, że mógłbym nim mieszać sałatki lub rozwałkowywać ciasta.

Wałek w kształcie kutasa na chwile odciągnął moje myśli, ale gdy piguła owinęła namoczoną gąbką mojego fallusa i przejechała kilka razy w dół i górę, zrozumiałem, że mam tu do czynienia z małym molestowaniem. Tak!

Nie namyślając się długo, dłonią sięgnąłem pod fartuch siostrzyczki i szybko zorientowałem się, że nie ma także dolnej części bielizny. Ona jednak nawet się nie wzdrygnęła. Spojrzała tylko na mnie wyrozumiale.

Ciśnienie, zarówno w pomieszczeniu jak i w moim ciele, wzrosło jeszcze bardziej. Na chwilę zapomniałem o bólach i dopiero niekontrolowany głębszy oddech przypomniał mi o odniesionych urazach. Skrzywiłem się nieco, ale nie przestawałem dotykać siostry, która starała się nie ominąć żadnego miejsca.

Po chwili znów poszła zmienić wodę. Musiałem przyznać, że była dokładna.

Najpierw jednak zaczęła mnie wycierać drugim ręcznikiem. Przyłożyła mi go do pachwiny, po czym bardzo dokładnie wytarła wyprostowaną armatę.

– Zawsze siostra tak dba o pacjentów? – Nie mogłem się powstrzymać.

Kobieta uśmiechnęła się, przesuwając ręcznikiem w górę i w dół.

– Widzę, że ci się podoba.

– Owszem podoba, ale szczerze mówiąc, jestem trochę zaskoczony.

– Co cię zaskakuje?

– Nooo – Tu skinieniem głowy wskazałem na jej aktualnie wykonywaną czynność. – To chyba oczywiste – dodałem.

– Wolałbyś, żebym tego nie robiła.

– Nie, nie. Nie to miałem na myśli. Po prostu szybko siostra przeszła do rzeczy.

– Zawsze szybko przechodzę do rzeczy. Taka już jestem. Twój penis jest taki śliczny, że nie mogłam się powstrzymać. Poza tym wiedziałem, że nie będziesz narzekał.

– No tak. Kto by narzekał.

– Rozumiesz chyba, że to będzie nasza mała tajemnica?

– Pewnie.

Kiedy mnie osuszała ręcznikiem, ja wciąż dotykałem pupci pani Kasi, napawając się jej sprężystością. W końcu odważyłem się pójść krok dalej. Moje palce wślizgnęły się w szparkę pielęgniarki. Kobieta wciągnęła powietrze i na chwilę zamknęła oczy.

Nagle odezwała się komórka pielęgniarki. Cóż za okropne wyczucie! Moja ręka musiała ustąpić, gdyż kobieta sama cofnęła się o dwa małe kroki.

– Kurczę, co jest? Już dawno powinny wyjść – burknęła sama do siebie.

Odebrała.

– Gdzie jesteś? – rozległo się z głośniczka w telefonie.

– Myję pacjenta. Zaraz przyjdę.

– Pospiesz się, bo same się nie wyrobimy do końca zmiany.

– Co się stało?

– Niedługo przywiozą nam czwórkę pacjentów. Podobno strasznie pokiereszowani. Właśnie ich składają. Szykujemy już łóżka, bo dostałyśmy cynk, że lada moment przywiozą pierwszego.

– Już kończę i idę.

– Pospiesz się.

Odłożyła słuchawkę i spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Widzisz? Jak na złość.

– Bez ciebie nie dadzą rady?

– Tak to już jest na urazówce. Co chwilę przywożą kogoś nowego. To niekończące się zmiany opatrunków i szprycowanie pacjentów. Czasem trudno się wyrobić.

– Wyobrażam sobie.

Siostra skończyła mnie wycierać i poprosiła, żebym znów spróbował usiąść.

– Jeszcze pomogę ci umyć „górę”.

Przewróciłem oczami, jednocześnie głośno wzdychając. Miałem serdecznie dość walki z bólem. Moja opiekunka zauważyła to.

– Dam ci coś na ból najpierw, co? – zapytała.

– Chętnie. Szkoda, że nie pomyślała siostra od razu.

– Mamy taką zasadę, że jak pacjent nie woła, to nie dajemy.

W jednej z kieszonek od uniformu pani Kasi czekała przygotowana dla mnie mikstura. Po chwili w moich żyłach rozlało się błogie ciepło i ból zniknął.

Tym razem znacznie łatwiej było mi usiąść. W porównaniu do tego, co przeżyłem dwie minuty wcześniej, podniosłem się z prędkością światła. Siostra ostrożnie mnie przytrzymywała, opierając się piersiami o mój bark. Subtelna kobieta.

W miejscu, gdzie leżałem, rozłożyła kolejny ręcznik i zaczęła mi myć plecy. Czułem każdą krople wody spływająca po moim ciele, zdawało mi się, że słyszę każde przetarcie gąbki po mojej skórze.

Kiedy Kasia skończyła, wytarła mnie starannie i położyłem się na ręczniku, aby mogła zając się „przodem”. Zdawało mi się, że się unoszę w powietrzu. Wszystko wyglądało tak, jakby działo się w zwolnionym tempie. Siostra nie traciła czasu i szybko przeszła do kontynuacji wcześniejszego zadania. Z uwagi na to, że czas ją naglił, wrzuciła nieco żwawsze tempo.

To było boskie uczucie. Z jednej strony ciepła, mokra gąbka obmywająca mój tors, sprawiająca wrażenie, jakby ktoś rozlał mi na klatkę ciepły miód, a z drugiej pielęgniarka waląca mi konia. W głowie miałem obrazy wszystkich moich dotychczasowych kobiet. Wydawało mi się, że robię to z nimi wszystkimi naraz. Były nawet momenty, że mógłbym przysiąc, że widzę jedną z nich, jak tańczy na mnie biodrami, jak kołyszą się przede mną nagie piersi, że słyszę okrzyki zadowolenia.

Były też momenty oprzytomnienia, kiedy w miarę normalnie widziałem siostrę obok mnie. Czułem się błogo, jakby nie istniały żadne bariery. Nie namyślając się długo, sięgnąłem ręką do piersi mojej towarzyszki i zacząłem uciskać. Bo w końcu – co mi szkodziło?

Ona uśmiechnęła się tylko i nieco przyspieszyła swoje ruchy dłonią.

Ośmielony, poczułem się pewniej. Odpiąłem jeszcze dwa guziki w jej uniformie i mogłem złapać ją za cycek. Miała zjawiskowe, sterczące piersi z lekko nabrzmiałymi różowymi sutkami. Jej jasna skóra pokropiona gdzieniegdzie piegami była bardzo miła w dotyku. Ogólnie z pielęgniarki była ostra żyleta.

Toaleta powoli dobiegała końca. Kiedy siostra zmyła ze mnie mydło, podała mi ręcznik, abym już sam się wytarł. Teraz obie ręce mogła wykorzystać w przyjemniejszy dla mnie sposób. Chwyciła mojego fallusa w obie dłonie, niczym modelki ubijające masło w pewnym w teledysku o Słowianach. Musiałem przyznać, że ruda miała wspaniałe umiejętności. Miałem wręcz wrażenie, że ona pompuje we mnie radość i szczęście. W sumie nawet nie wiem, co było lepsze – to, że pani Kasia tak wspaniale się mną zajmowała, czy to, że moje bóle mi nie dokuczały, przez co mogłem w miarę normalnie oddychać i miałem większą swobodę ruchów.

Po chwili siostrzyczka nachyliła się nade mną i musnęła żołądź językiem. Przeszedł mnie dreszcz. Nie minęło wiele czasu, a jej usta oplotły czubek mojego Everestu. Zaczęła mnie delikatnie ssać, nadal przy tym poruszając dłońmi.

Po chwili moim ciałem wstrząsnęła krótka seria skurczów mięśni, które mimo środków przeciwbólowych odczułem w dość nieprzyjemny sposób, po czym trysnąłem prosto do ust mej rudej towarzyszki. Tłumaczyłem to sobie tym, że nie chciała poplamić prześcieradła, aby nie generować sobie dodatkowej pracy. Kobieta przyssała się do mnie jak pijawka, spijając ze mnie każdą kroplę. Czułem się błogo, ból trwał tylko chwileczkę. Kiedy skończyłem wyrzucać z siebie mój kod genetyczny, kobieta popatrzyła na mnie lubieżnie, przełknęła i uśmiechnęła się.

– Jak się czujesz?

– Doskonale.

– To dobrze.

Wyprostowała się. Przykryła mnie, po czym zaniosła miskę do łazienki.

– Muszę lecieć pomóc koleżankom. Pewnie i tak będą wściekłe, że musiały dłużej zostać.

– Ok.

I wyszła.

Zasnąłem niemal natychmiast.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Czy to ja tak szybko czytam, czy krótka ta część?
Kiedy następna? 🙂

Ta część jest w mojej opinii wyjątkowo słaba. Rozumiem, że Robert jest poobijany, ale tyle czasu czekaliśmy na kolejną część, więc mogła obfitować w więcej pikantnych szczegółów.

A czego ty się spodziewałeś, że co poobijany chłopak być może złamanymi żebrami odbędzie stosunek z wszystkimi lekarkami i pielęgniarkami.

Warto czekać na każdą część tej wspaniałej opowieści
Mam nadzieje ze już trwają prace nad kolejną ?
Pozdrawiam i zarazem dziękuje za to ze wciąż ją kontynuujesz.
Jak byś kiedyś wydał książkę to z chęcią bym ją kupił

Raiden 🙂

Cześć fajna, choć ja również spodziewałem się więcej 🙂
Cicho liczyłem, iż zamiast kolejnej dziewczyny Robert skupi się np. na Zuzie i między nimi zaiskrzy coś więcej, niemniej jednak jak zwykle świetnie się to czytało^^

Dzięki Ci raz jeszcze i oby tak dalej, czekam na następną część 😉

Cześć. Tak, ta część jest nieco krótsza no i jest więcej dialogów, przez co zapewne czyta się szybko. Nie chciałem tym razem przesadzać z ilością erotyki bo wyszłoby to bardzo nienaturalnie.

Póki co nie pokuszę się o podanie daty kolejnej części. Mam oczywiście całość w głowie, ale kiedy to "przeleję na papier" to nie wiem. Na razie w wolnych chwilach korzystam z ładnej pogody i staram się mniej siedzieć przed komputerem. Bądźcie cierpliwi:)

Pozdrawiam

Czy tylko ja dostrzegam jakiś związek z imprezą Wiktora dla tych co obili roberta i 4 nowymi pacjentami?

A ja mam wrażenie, że autor w trakcie pisania po prostu zapomniał o tym wątku. Czy to jednak było celowe, Panie Kojot? 😉

Autor o niczym nie zapomniał:) Wszystko wyjaśni się w kolejnym tekście.

Też miałem takie przeczucie, zastanawiałem się czy jestem jedyny 😉
Coyot, jak zawsze świetna robota i dobrze że nie dałeś za dużo seksu, bo biedny Robert by potem długo ze szpitala nie wyszedł 😛

Hm dobrze kombinujesz oj dobrze 😉 także mnie to zaciekawiło

lecz niestety dowiemy się dopiero jak wyjdzie kolejny rozdział

Akurat ten odcinek wydał mi się wyjątkowo prosty, wręcz prymitywny w fabule, w sensie przewidywalny. Jednak nadal super lektura 🙂 Czekam na więcej.

Dobry odcinek, dobry! Wreszcie nie naćkałeś scen bez sensu, tylko głównie fabuła posuwa się do przodu. No, powoli, ale idzie. Wątek z Wiktorem i nowymi pacjentami wydaje się interesujący, no i czekam, co dalej z Zuzą.

Musisz trochę popracować nad realistycznością dialogów – często są strasznie sztuczne, bohaterowie mówią językiem literackim, a nie mówionym. "Odczuwam przeszywający ból w klatce"? No nie, tak nastolatek nie powie. "Nie dziw się jednak, że gdy", "Obiecałem jednak twojej mamie, że" – takie użycie 'jednak' jest tak pisane, że ciężko bardziej. To tylko przykłady.

Heh to ciekawe – dwie powyższe wypowiedzi, a całkiem odmienne opinie. I weź tu wszystkim dogódź 😀

Staram się żeby wyszło naturalnie. Wiadomo jednak, że każdy pewne słowa odbiera inaczej. Masz pewnie racje, że młodzież tak nie mówi, choć nie można też wrzucać wszystkich do jednego wora. Młodzież jest różna i znajdą się elokwentne jednostki:)
Z drugiej strony, jak przypomnę sobie siebie, to wydaje mi się, że inaczej w tym wieku rozmawiałem z rówieśnikami, a inaczej ze starszymi. Starałem się nabrać ogłady przy rodzicach, ciociach czy wujkach….
Zauważ też, że Robert mówi inaczej niż np jego koledzy (a przynajmniej staram się żeby tak wyszło).

Tak czy siak, dzięki za zwrócenie uwagi – Postaram się aby następnym razem wyszło bardziej na luzie.

Odcinek trzyma poziom, ale boję się, że fabularnie trochę ryzykujesz w sensie racjonalności postępowania postaci tj. wytłumaczenia motywów ich postępowania.
Pierwsze. Rozumiem, że Wiktor przy pomocy swoich znajomych "wpieprzył" Michałowi i jego kolesiom. Ale dlaczego to zrobił? Z czystej sprawiedliwości, bo oni pobili Roberta? Wybacz ale w taką sprawiedliwość w realu nie wierzę. Wiktor i Robert się dopiero poznali, więc solidarność kumplowska też odpada. Pozostaje więc motywacja Wiktora związana z Zuzanną. Fakt pobiciem napastników Roberta może u niej zapunktować (choć niekoniecznie bo niektóre kobiety nie uznają rozwiązywania siłowego problemów, a te które uznają takie rozwiązania niekoniecznie docenią pobicie Michała i spółki przez kumpli Wiktora, nawet z jego udziałem). A w każdym razie oficjalnie Zuza i Robert pozostają parą, więc nawet gdyby Wiktor w ten sposób zapunktował, to nic z tego nie wynika. Ba paradoksalnie związanie się Wiktora z Michałem miałoby dla niego większy sens, bo mógłby liczyć na to, że presja przemocy ze strony Michała mogłaby doprowadzić do rozpadu "związku" Zuzy i Roberta.
Ponadto w tym miejscu pojawia się dodatkowy problem, iż Wiktor doprowadził do pobicia Michała i Spółki w swoim domu (na chwilę obecną tak można wnioskować z opisu fabuły), a nie zapominajmy iż jest on synem prominentnej osoby, miejscowego polityka. Oj ojczulek nie byłby szczęśliwy, gdyby ta sprawa została upubliczniona. Ponadto z dotychczasowych opisów Wiktora wynika, iż jest on inteligentną osoba potrafiącą pogodzić rolę prymusa z postawą imprezową i dlatego trochę trudno zrozumieć, aby chciał on tak ryzykować dla "Roberta" czy nawet poderwania dziewczyny.

Druga kwestia to motywacja pielęgniarki z dzisiejszego odcinka. Jedyne co znalazłem jako wyjaśnienie jej postępowania, to: "Taka już jestem. Twój penis jest taki śliczny, że nie mogłam się powstrzymać. Poza tym wiedziałem, że nie będziesz narzekał.".
Dla mnie jest to dziwne, aby dojrzała kobieta pracująca w szpitalu praktycznie pierwszego dnia znajomości ze zwykłym (nie wynikało, aby wiedziała cokolwiek o jego wcześniejszych podbojach) 17 letnim chłopakiem "oddawała mu takie przysługi". Przecież ryzykowała pracą. Ponadto ona z tej sytuacji praktycznie nie miała żadnej satysfakcji seksualnej, bo tylko "obsłużyła" Roberta (bo jak rozumiem, pomimo omamów Roberta, to mu tylko zrobiła loda). Scenariusz takiej sytuacji pasuje do filmów porno, ale jest niewyobrażalny w rzeczywistości. Naprawdę trudno zrozumieć motywacje tej pielęgniarki

Mam nadzieję, że moje obawy są nieuzasadnione i odpowiednio wytłumaczysz postępowanie postaci, ale na wszelki wypadek pomyślałem, że wskażę potencjalne problemy. Dotychczas motywacja Twoich bohaterów była zawsze dopracowana, więc mam nadzieję, że tak pozostanie. A na koniec dziękuje za kolejny odcinek przygód Roberta i mam nadzieję, że moje uwagi potraktujesz jako konstruktywną krytykę, a nie narzekania niewdzięcznego czytelnika. Pozdrawiam i życzę udanej pogody oraz oczywiście owocnej pracy nad kolejnym odcinkiem:)
LuckyLuc

Cześć.

Jeśli chodzi o pierwszy akapit, to nie chcę szczegółowo odpowiadać, bo musiałbym troszkę zaspojelrować, a nie chcę tego robić. Powiem tylko tyle, że myślę o konsekwencjach postępowania swoich bohaterów. Zastanawiam się co możne z czego wyniknąć. Akurat sprawy o których wspomniałeś mam pod kontrolą.

Co do pielęgniarki. Owszem to dziwne – jak każde zboczenie. Myślę, że należy przyjąć, że piguła to po prostu niewyżyta osoba. Roberta po prostu się trafiło (nie pierwszy raz zresztą).
Nie mów, że nigdy nie słyszałeś o sytuacjach, że ludzie uprawiają seks w pracy czy miejscach publicznych. Tu był tylko szybki ręczny plus oral.
Pielęgniarka była też świadoma że, że jej koleżanki zaraz wychodzą do domu i zostaje ona sama na nocnej zmianie. Nie bała się wpadki.

A twojej wypowiedzi absolutnie nie biorę za narzekanie. Dobrze wiedzieć, że czytelnik uważnie wgłębia się w historie i zwraca uwagę na szczegóły.

"Myślę, że należy przyjąć, że piguła to po prostu niewyżyta osoba."
Przy takim założeniu dobrze by było to w fabule bardziej uwypuklić (np. umieszczając scenę jak Robert w nocy przyuważa tę pielęgniarkę na scenie seksu z kimś innym), bo póki co ja np. odebrałem ją jako zwykłą młodą pielęgniarkę, która pod wpływem impulsu/sytuacji zrobiła dobrze Robertowi. Zresztą nawet przyjmując, że pielęgniarka jest nimfomanką, to w tym przypadku nie osiągnęła pełnej satysfakcji seksualnej (chyba, że wróci po rewanż, choćby w formie minety czy palcówki), więc jak dla mnie trudno założyć, że dla takiego typu osoby zaspokojenie tylko drugiej osoby jednocześnie zaspokaja jej potrzebę seksualną.
A co do seksu w pracy/w miejscu publicznym to zdarzają się takie sytuacje, ale bardzo rzadko zdarza się, aby następowały pierwszego dnia znajomości (choć zdaję sobie sytuację, że na imprezach młodych ludzi pod wpływem alkoholu może się to zdarzać, ale tutaj nie było czynnika imprezy/alkoholu). Jak dla mnie po prostu Robert nie miał czym zaimponować/zaintrygować pielęgniarki, aby tak szybko doszło do zbliżenia. W tej sytuacji rozumiem, że motywatorem pielęgniarki miałaby być szczególnie podniecająca sytuacja mycia okolic intymnych Roberta i jego reakcja. Tyle że jako pielęgniarka prawdopodobnie miała już nie raz taką sytuację, więc mogła "nawyknąć".
Zresztą może za bardzo się czepiam, ale po prostu zawsze stronę motywacji postaci miałeś świetnie dopracowaną (czym zawsze u mnie punktowałeś), więc tym razem pewne niedomówienia w tym przedmiocie zwróciły moją uwagę.
Jeszcze raz pozdrawiam.
LuckyLuc

Dobry wieczór!
Na kolejne odsłony przygód Roberta patrzę zawsze z dużą dozą życzliwości, mam do tej serii sentyment i zawsze cieszę się, kiedy ukazuje się nowy epizod.
Po skończonej lekturze pomyślałem sobie, że kolejne części powinny jednak ukazywać się rzadziej, wtedy masz większą szansę, że stworzysz coś bardziej dopracowanego.

Ten rozdział był po prostu nudny i w zasadzie nic nie wniósł do historii. Przynajmniej nie w takim kształcie, to powinna być część dłuższego odcinka.

Scenę erotyczna? Pielęgniarkę Kasię odpuściłbym sobie po całości. W jednym zdaniu mówi, że ona podobne sceny widuje każdego dnia, by akapit dalej zrobić dobrze głównemu bohaterowi.

Ja wiem, że to Robert i ma swoje prawa, ale jakoś ciężko wyobrazić mi sobie kobietę, która zaczyna dobierać się do obcego faceta, bo zobaczyła jego penisa i to jeszcze w trakcie wykonywania obowiązków służbowych.
Odleciałeś, krótko mówiąc.
Gdybym miał wystawić ocenę w systemie szkolnym nic ponad dopuszczający nie mógłbym zaoferować.

Moja rada? Dłużej przytrzymać u siebie opowiadanie, nawet jak będą Ci grozić linczem.Szczerze mówiąc wyszedł Ci słaby tekst, zdarza się każdemu. Masz możliwości, żeby pisać o wiele lepiej.
Trzymam kciuki za kolejne podejście, nawet jeżeli nam jako czytelnikom przyjdzie dłużej na świeży kąsek poczekać.
Kłaniam się,
Foxm

Przeczytałem to sobie wczoraj, ale już mi się nie chciało pisać, bo pora późna. Przeczytałem dzisiaj jeszcze raz. I…

Foxm słusznie zauważył, że seria o Jurnym Robercie ma swoje prawa. Nie oczekuję od niej wyrafinowanej gry emocji, subtelnego kontredansu uwodzenia, egzotycznych eksperymentów na ciele i duszy. Tak samo, jak nie oczekuję od porcji kebabu w budce rozkoszy podniebienia. Seria jest dla mnie takim właśnie opowiadaniowym "Daniem na wynos". Od początku wiem, czego powinienem się spodziewać.

Tyle, że nawet od tego kebaba (przepraszam za porównanie, ale naprawdę lubię dobry kebab) też oczekuję tego czy owego. Na przykład, żeby był gorący i sos nie zalatywał zjełczałym majonezem. Tym razem jednak Coyocie na to się – co stwierdzam z przykrością – natknąłem. Całość jest pisana z przymrużeniem oka, balansuje momentami na granicy prawdopodobieństwa. Tym razem jednak tą granicę przekroczyło. A mówiąc kolokwialnie, po prostu poleciałeś na łeb, na szyję w odchłań nieprawdopodobieństwa i absurdu. A bez metafor – to się po prostu kupy nie trzyma. I psuje całe dotychczasowe wrażenie.

Szkoda, że aż tak przeszarżowałeś. Tym bardziej, że w wątku pielęgniarki był potencjał. Syndrom Florence Nightingale nie jest w dorobku erotyki niczym nowym, ale daje spore pole do popisu. A tymczasem – trzymając się moich ulubionych gastronomicznych porównań – dostałeś chłopie wysokogatunkową polędwicę, a zrobiłeś z niej mielone, i to w dodatku marnie przyprawione…

Szkoda.

Witam
Chciałbym się zapytać czy jest już mniej więcej data publikacji kolejnej części?
Pozdrawiam
GalAnonim

Wkurwiający jest ten stalking. Się napisze to będzie.

Coyot

Myślę, że prawdziwy Coyotman odpowiedziałby ze swojego konta, tak jak ma to w zwyczaju 🙂 No i z nieco większą kulturą osobistą, co również ma w zwyczaju 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Wyczuwam nadejście jakiejś mega bomby od naszego pisarza 😉
Czy wy też macie podobne odczucia ?

Witam, kiedy można oczekiwać kolejnej części 🙂

Coyotman z rozdziału n rozdział przechodzisz samego sb a i jeszcze jedno kiedy następny rozdział ???

Witam
Genialna część genialnej serii, przechodzisz samego siebie.
Jest już może znana data publikacji kolejnej czesci?
Pozdrawiam,
Anonim

Już dwa miesiące a o kolejnej części nawet nie słychać :<

Wydaje mi się że Autor wziął sobie do serca rady w komentarzach i chce dopiąć koleją część na ostatni guzik.
Mam cichą nadzieje ze kolejna odsłona przygód Roberta ukarze się początkiem sierpnia 😉

Normalnie uwielbiam twoj styl pisania. Za bardzo jestem oczytana w erotyce, zeby sie podniecac nad Twoimi opowiadaniami, jednak twoje pisanie to dla mnie zawsze doskonała rozrywka intelektualna . Kocham cie, platonicznie, rzecz jasna. Zwlaszcza ze obecnie eksploruje druga strone mojej orientacji 😉

Z góry przepraszam za wulgaryzmy ale kurwa weź podaj w końcu datę publikacji następnej części.

Czy ktoś ma jakiś kontakt z Autorem czy wszystko u niego w porządku ? 🙂

Wciąż czekamy

Ogarnij się , Napisze to opublikuje wszyscy dobrze wiemy ze warto czekać na jego opowiadania bo są naprawdę niesamowite 😉

Wszyscy jak widzę z niecierpliwością czekają na kolejną część :). Mam prośbę. Ostatnio chciałem sobie odświeżyć wszystkie części o Robercie i zauważyłem błąd tzn. kiedy chciałem przeczytać Przygody Roberta cz.3 zamiast tej części jest 3 część drugiej serii. Mógłby ktoś poprawić ten błąd? Z góry dziękuję i pozdrawiam

To chyba raczej wiad do Adminów 🙂 ale pewnie i tutaj odczytają twoją wiadomość 🙂

Dobry wieczór!
Informuję, że jeden z komentarzy został usunięty. Apelujemy o przestrzeganie elementarnych zasad kultury. Rozumiemy, że seria o Robercie cieszy się wśród Czytelników wielkim powodzeniem. Jak napisał jeden z komentujących, na teksty Coyotmana warto czekać. Ten zapewne robi co się da, by nie zawieść swoich fanów.

Dziękujemy, za zwrócenie uwagi na usterkę – naprawimy.
Kłaniam się, w imieniu administracji Najlepszej Erotyki.
Foxm

Kiedy kolejna część wyjdzie?

Tego to nawet najstarsi szamani nie wiedzą 🙁

Poprzednia dłuższa przerwa (między 4 a 5 częścią drugiej serii) trwała prawie 7 miesięcy. W każdym razie pozostaje czekać cierpliwie i liczyć na to, że Coyotman coś szybko wrzuci. Może już w pażdzierniku? Oby! 🙂

Mam nadzieje ze już nie długo i ukaże się nowa część :((

I nadal nie wiadomo kiedy będzie nowa część ??

Wiadomo kiedy wyjdzie?:) Czekam z utęsknieniem 🙂

Ktoś coś wie kiedy będzie kolejna część ?

Czyżby Coyot zapomniał o tym serwisie?

Kurna miałem cichą nadzieje że nowy epizod ukarze się przed moimi urodzinami a tu tak zwana D*pa …

Chciałbym się zapytać kiedy zostanie poprawiona usterka tzn. zamiast Przygody Roberta cz.3 którą chciałem przeczytać jest 3 cześć ale serii 2. Proszę o poprawę usterki i pozdrawiam 🙂

Poprawione. Przepraszamy za usterkę.

Mam pytanie dlaczego Kojot milczy i nie daje znaku życia ?Czy mu się nie chce dalej pisać, niech
odpowie ,czytelnicy powinni znać opinię autora dotyczący kontynuacji Przygód o Robercie tak lub
nie .Zwracam się z prośbą do autorów portalu Najlepsza Erotyka o napisanie osobiście do Kojota
i zapytanie się autora czy planuje kontynuować Przygody Roberta ,bo czytelnikom należy się jasna i
konkretna odpowiedz Bo teraz czytelnicy są w zawieszeniu czy mają czekać lub nie a może jednak
ukaże się tylko kiedy zastanawiają się ja chcę konkretnej odpowiedzi tak lub niel

Drogi niecierpliwy. Jest to klasyczny przypadek twórczej niemocy, która, miejmy nadzieję minie. Wrzucę komentarz Coyota, który zamieścił jakiś czas temu pod innym tekstem: ”Pisanie opowiadania to nie takie znowu hop siup – owszem czasem jak jest wena i pomysł to można te kilkanaście stron w wordzie napisać nawet w jeden dzień. Jesli natomiast jest kilka opcji i nie mamy przekonania jak to dalej pociągnąć i w dodatku brakuje weny to wtedy idzie jak po grudzie. Czasem też ma się po prostu zwykłego lenia”

Po prostu autor nie ma obowiązku wrzucać tekstów co miesiąc/dwa, ma też swoje życie prywatne, pracę itd
Jestem pewien, że Coyot wróci. Wystarczy po prostu trochę poczekać.

Drogi Anonimie,

niestety, Coyotman nie poinformował nas o swoich dalszych planach, wiemy zatem tyle samo, co Ty. Mogę tylko życzyć cierpliwości i zaproponować lekturę innych tekstów z kolekcji Najlepszej Erotyki.

Pozdrawiam
M.A.

Ogarnij się. Coyot napisze, to będzie. Tak trudno poczekać??

Nie dawno trafiłam na opowiadania Coyota, są świetnie! Oczywiście rozumiem niecierpliwość wszystkich powyżej, jednak warto poczekać na kolejną, zapewne równie dobrą serię opowiadań, bez zbędnego ponaglania autora.

Dobra dobra nikt go nie pogania 😀

Ale pasowało by żeby się zjawił z nowym epizodem no nie ? 😀

Czekamy, czekamy… i czekamy Kojocie :))

Czekamy 😉

Wielka szkoda ale coś mi się wydaje ze już nic z tego nie będzie:/

Dobra rada dla Szanownego Autora: Twoja nieobecność i brak dalszych części zostały chyba uznane za śmierć ich twórcy, ponieważ zaczyna już dochodzić do plagiatów. Pozdrawiam.

Odpowiedz

Golradir Ciryatan

Witam. Przepraszam za kłopot ale nie wiem czy tylko u mnie występują takie problemy jakby tekst nie był z edytowany tylko po prostu skopiowany i zostawiony sam sobie czy Administracja mogła by to naprawić. A co do następnej części to proszę was o spokojne oczekiwanie też czekam na następne części ale pewnie autor pracuje nad tym a jeśli wiecie on też jest człowiekiem i ma prawo do odpoczynku czy też do załatwienia ważniejszych spraw w swoim życiu osobistym. Pozdrawiam Golradir Ciryatan

Cześć Golradir.

Dzięki za zwrócenie uwagi. Pracujemy nad naprawieniem tego… czegoś, co wydarzyło się z tym tekstem. Prosimy o trochę cierpliwości, a przywrócimy go do stanu użyteczności 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Kochana Administracjo czy autor dawał jakieś oznaki życia ? Czy wszystko z nim okej ?
Mijają dni mijają miesiące a tu nic kompletna pustka.

Pozdrawiam i czekam na kolejną część tego jakże wybitnego dzieła 😉

Jeśli tylko Autor podeśle nam kolejną część – będzie opublikowana.

chyba trzeba ogłosić konkurs dla innych na ciąg dalszy opowiadań

Uważam ze nie jest to dobry pomysł należy poczekać na kolejna część od autora

Czy jest jakaś wiadomość odnośnie publikacji kolejnej części?

Droga redakcjo Najlepszej Erotyki czy możecie napisać do Kojota, w kwestii kontynuacji jego sagi.
Powinien Kojot wytłumaczyć czytelnikom swoją tak długą ciszą,czy już się wypalił jako autor??
A może wspólnie redakcja wytypuje ze swojego grona autora lub grupę autorów i dokończą za Kojota jego sagę ??, lub redakcja rozpisze konkurs wśród czytelników na dokończenie za Kojota jego sagi.

Tekst Kojota jest jego własnością. Poczekajmy cierpliwie – jeśli zechce, dopisze zakończenie, jeśli zdecyduje, że nie chce tego robić… Cóż… to jest jego tekst i uszanujmy jego prawo – również do niepisania.

Cóż, według mnie Kojot powinien poinformować swoich czekających niecierpliwie czytelników czy zamierza kontynuować, czy nie.

Redakcjo możecie zapytać się Kojota jak długo mają czekać czytelnicy??
Kojot chyba się nie boi czytelników i może na łamach waszego portalu powiedzieć tak lub nie ??
Moja irytacja przechodzi w zdumienie gdyż można porównać niedokończoną sagę do niedokończonego doktoratu lub pracy magisterskiej którą przecież każdy powinien napisać bo terminy gonią??

Drodzy Komentatorzy,

Coyotman od dłuższego czasu milczy – zarówno jeśli chodzi o kolejną część „Roberta”, jak i na każdy inny temat. Nie mamy od niego żadnych wieści. Dlatego też nie jesteśmy w stanie udzielić Wam informacji, czy i kiedy pojawi się u nas kontynuacja cyklu. A wierzcie nam, sami chcielibyśmy wiedzieć.

Pozdrawiam
M.A.

Kojocie kiedy wrócisz ?

Może trzeba wynająć detektywa by go znaleźć ??

😉

hmmm zastanówmy się tak na logikę może mieć za dużo pracy na głowie mógł mu się sprzęt popsuć lub też zdrowie pogorszyć tak czy siak trzema na Mistrza Coyotmana poczekać może się kiedyś pojawi.

A może jak niektórzy autorzy na tym portalu jak Micra21 , Nefer i czytelnik Noname którzy zamieszczają swoje teksty na Lolu24 to samo robi Kojot który jako ZAC pisze swoje teksty na Lolu24
Bo styl opowiadań ZACa i Kojota jest taka sama wiekowo też się zgadza więc Kojot to ZAC a ZAC
jest Kojotem ?? Więc Noname ,Nefer i inni autorzy Lolu24 powinni wystosować petycję do ZACa
czy jest Kojotem?? a może umieścić petycję do Kojota na Fejsie i Twitterze żeby się odezwał do czytelników??

a sypnie ktoś linkiem do tej stronki co Anonim napisał czyli Lolu24

Witam,
czy redakcja ma jakieś informacje o losie Coyota?

Czy u Coyota wszystko ok?

Witam.

Chcielibyśmy mieć jakieś dobre wiadomości. Niestety, od dłuższego czasu nie mamy żadnych wiadomości od Coyota i nie wiemy, czy będzie kontynuował cykl.

Pozdrawiam
M.A.

Może ktoś zajmie się kontynuacją tego wspaniałego cyklu? Już ponad 2 lata Coyotman nie daje znaku życia.

Witaj, SzerelemPL,

niestety, Coyotman nie dał nam zgody na kontynuację Jego cyklu. Natomiast nasze próby kontaktu nie przyniosły rezultatów. Musimy zatem cierpliwie czekać aż się do nas odezwie. A do tego czasu pozostawić ten cykl – jak i drugi Autora – nieukończonym. Zresztą, wątpię czy ktokolwiek z nas zdołałby z powodzeniem symulować charakterystyczny styl Coyotmana. Że o jego pomysłach na kolejne komplikacje fabularne nie wspomnę…

Pozdrawiam
M.A.

Coyotman, mam pytanie które każdy chce zadać, kiedy kolejna część tej wspaniałej serii?

Coyocie, Mistrzu wróć!!!

„Nie dał zgody na kontynuację.” Cóż … trudno.

W swoim opowiadaniu Coyotman realizuje utopijny mit mężczyzny – przyjaciela niegrzecznych dziewczynek. Dzięki braku uzurpacji praw do kobiecego ciała, Robert może, wydawało by się do woli i bez skrępowania korzystać ze wszystkich. Z resztą sam autor daje nam to odczuć przedstawiając „udawany” związek jako coś dość trudnego do zdefiniowania. Być może nawet celowo nadużywając słowa „para”.

Może to przypadek ale fabuła i opis postaci nasunęły mi pewne podobieństwa pomiędzy Robertem i Agnieszką, myślę że są to bratnie dusze.

Przez jakiś czas zastanawiałem się dlaczego utwór wzbudził aż tak wielki entuzjazm. Pomysł nie jest nowy i stanowi jakby rozwinięcie nocnych marzeń dzieciarni mających dużo mniej erotyczne przygody na realnych obozach czy wakacjach. Doszedłem do wniosku że nie tyle temat, ile podejście do tego tematu i jego realizacja jest tu mocną stroną. Podobne wspomnienia ma każdy. Coyotman przedstawił nam swoją wizję na nasze wersje marzeń typu: „co by było, gdyby”. Uczynił to lekko i ujmująco. Myślę że idąc tym duchem wolności, nie należy domagać się kontynuacji. 😉

Pozdrawiam,
Mick

Co jakiś czas zerkam na tą serię, mając nadzieję, że pojawi się kontynuacja. Czy Coyotman jeszcze kiedyś powróci?

Witaj, PasjonacieOczu,

niestety, Coyotman od wielu już lat milczy jako Autor. Mimo wielu zachęt z naszej strony 🙁 Nie liczylibyśmy na powrót, lecz gdyby wyraził taką chęć, nasze łamy są zawsze otwarte dla nowych rozdziałów Przygód Roberta!

Napisz komentarz