Rycerz, smok i dziewica (Marek Dopra)  4/5 (4)

20 min. czytania
The Knight Errant *oil on canvas *184.1 x 135.3 cm *1870

The Knight Errant *oil on canvas *184.1 x 135.3 cm *1870

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, gdzieś w mrocznej grocie… smocze truchło leżało na ziemi. Wnętrzności wylewające się z brzucha bestii okręcały się wokół kopyt białego jak śnieg rumaka. Zbroja dosiadającego go rycerza lśniła jakby własnym blaskiem, mimo spowijającej całą pieczarę mgły. Przyjechał tu przecież po śmierć. Nie mógł więc pozwolić sobie na to, by przejść do legendy w brudnej zbroi. Pieśni o jego chwalebnej walce i niezmierzonej odwadze były już niemal na ukończeniu, a skrybowie i najlepsi artyści w pobliskim grodzie czekali tylko na powrót jego ciała. Nic więc dziwnego, że przez kilka ostatnich dni tyle samo czasu poświęcał doglądaniu pracy polerujących jego zbroję płatnerzy, co ostatnim treningom fechtunku.

Lecz okazało się, że to nie szczątki kolejnego śmiałka będą wiezione do zamku. To głowa smoka nabita na kopię stanie się główną atrakcją przyjęcia na cześć rycerza.

Bohater zawstydził się z powodu wcześniejszego zwątpienia. Wbrew wszelkim złym przeczuciom znów okazało się, że siła smoczych zębów i pazurów jest niczym wobec czystego serca, szczerych intencji i pełnej odwagi duszy. Rycerz jeszcze raz zadumał nad zmiennością losu. Wczoraj jedyne, co tak naprawdę miał, to własne męstwo, a jedynym, czego pragnął było godne miejsce w pieśniach dla potomnych. Teraz smocza głowa leżała w sakwie, a naga księżniczka Agnieszka wtulała się w jego lśniącą zbroję. Obejmował ją mocno swymi ramionami dbając, by nie spadła z konia, gdy ruszyli ku wyjściu z pieczary.

Księżniczka kuliła się w objęciach rycerza. Jej twarz wyrażała tysiące emocji. Ulga spowodowana wyzwoleniem ze szponów bestii zmącona była niepewnością. Zasłaniała swą nagość jak mogła, a ufność i wdzięczność mieszała się w niej z obawą przed rosłym rycerzem. Będąc tak obnażoną w jego ramionach, obawiała się także o swój najcenniejszy skarb. Zastanawiająła się trwożliwie, czy rycerz zapanuje nad swymi emocjami i nie zechce odebrać jej wianka. Musiałaby wtedy rzucić się z najwyższej wieży do fosy, by ratować swój honor. Czuła mocną, zaprawioną w bojach dłoń wybawcy na swych biodrach, niemal na pośladku, tak blisko jej bezbronnej, obnażonej pupy. Ale na szczęście dłoń ta trzymana na wodzy jakby niewidzialną siłą, nie pozwalała sobie na nic. Choć na początku dotyk w tym miejscu powodował u niej drżenie, po chwili poczuła się jednak bezpieczne. A nawet, gdy od czasu do czasu rycerz podnosił rękę, by poprawić przyłbicę, czuła niemal dyskomfort wywołany nieobecnością jego dłoni tam, gdzie przed chwilą spoczywała. Nagie piersi zakrywała ręką. Ale i tak były bardziej widoczne niż zwykle. Po przyciśnięciu do ciała ich górne, odsłonięte, krągłe fragmenty wydawały się pełniejsze. Choć dostrzegała, że rycerz, iście po rycersku, stara się na nią nie patrzeć, jednak jego wzrok mimowolnie wędrował często w tamte rejony. Czuła wtedy dziwne mrowienie. Jego twarz była lekko spięta i wyglądało na to, że starał się nie okazywać żadnych nieprzyzwoitych emocji. Jednak spojrzenie smokobójcy na ułamek sekundy dłużej zatrzymało się na częściowo odsłoniętych piersiach, usłyszała jakby sapnięcie, a jego dłoń jakby odrobinę, niemal niezauważalnie zacisnęła się na jej biodrze. Zaraz chrząknął i popatrzył w drugą stronę, jakby wyglądając czegoś na drodze.

Mogła mu się wtedy przyjrzeć uważniej, choć znaczną część twarzy zakrywał mu  hełm zwieńczony imponującym pióropuszem. Pierwsze na co zwróciła uwagę, to niebieskie oczy. Tak pełne ciepła i spokoju, które kontrastowały z ostrymi, choć szlachetnymi rysami pobliźnionej twarzy. Jego zakuta w stal i oczywiście wyprostowana niczym strzelista wieża sylwetka wydawała się niezwykle dostojna. Wszystko, począwszy od wyszukanego pióropusza, poprzez stylowo grawerowane części pancerza, kończąc na zdobionym drogimi kamieniami mieczu świadczyło, że jest on szlachetnie urodzonym wojownikiem. Był tak nieznośnie nieprzenikniony i milczący. Ciągle pamiętała, jak ogarnął ją lęk, gdy bestia zaskrzeczała na jego widok. Wydawał się przy niej niewielki, a po prostu zamachnął  się mieczem i uderzając konia ostrogami ruszył do przodu, nie czekając aż strach sparaliżuje jego ruchy. Nie wiedziała, co się wydarzyło później, gdyż miała zasłonięte oczy. Usłyszała jedynie jakiś łomot i dziki pisk, który wprawił ją w jeszcze silniejsze przerażenie. Gdy wciągał ją na swe kolana, nie czuła już trwogi. A teraz… teraz patrzył gdzieś w dal swymi niebieskimi oczyma i księżniczka zastanawiała się o czym myśli, wyglądając czegoś na drodze. Jednak nie trwało to długo.

Jej kobiece, gładkie kształty, tak różniące się od topornej powierzchowności wojownika, stale przyciągały jego wzrok. Nawet trochę ją to bawiło, kiedy zauważała, jak po rycersku stara się nad tym panować. Jak stara się nie urągać godności niewiasty w tej jakże niekomfortowej sytuacji. Ale mimo całego poszanowania kobiecego honoru, nie był w stanie do końca oprzeć się jej urokom. Teraz czuła, jak spogląda na biel jej gładkich, miękkich ud. Dało się zauważyć, jak niby niepostrzeżenie zerka na zaciśnięte mocno kolana, a gdy poruszyła nimi stremowana, dłoń na jej biodrze o milimetr przesunęła się w ich stronę, jakby chciała ich dotknąć. Jego wzrok zaczął coraz częściej, niebezpiecznie wędrować wyżej, wzdłuż ud, w okolicę jej delikatnego brzucha i bioder. Księżniczkę zawstydzało to, gdyż sama mogła dostrzec górną część kępki kręconych, brązowych loczków pomiędzy mocno zaciśniętymi udami. Zarumieniła się lekko na myśl, że rycerz może oglądać owe tajemne włoski, jednak na szczęście nie robił tego zbyt nachalnie. Poza tym był jej wybawcą i bohaterem. Gdy doszło to do jej świadomości, poczuła, że należy się dzielnemu rycerzowi ta odrobina przyjemności i lekko rozluźniła uda, nie odrywając ich jednak od siebie. Spojrzała nawet na chwilę w inną stronę, by mógł sobie popatrzeć bez obawy, że zostanie posądzony o afront. Ale nawet odwracając oczy, niemal fizycznie wyczuwała na które miejsca spoglądał właśnie rycerz. Wywoływało to u niej dziwne, przyjemne ciarki w tych wstydliwych rejonach. Gdy jednak poczuła, jak mężczyzna delikatnie przyciąga ją do siebie, ponownie zwróciła się ku niemu. Wyraz jego twarzy sugerował, że uporczywie nad czymś myśli. Oczywiście zmieszany jej reakcją wojownik ponownie skupił się na drodze.

Kręta, kamienista ścieżka prowadząca z góry wiła się w nieskończoność. Gdzieniegdzie mijali porozrzucane kości zwierząt rozszarpanych przez smoka. Okolica wyglądała na ponurą i niebezpieczną, ale zdawało się to nie czynić żadnego wrażenia na rycerzu. Księżniczka nigdy nie zapuściłaby się sama w tak ponure rejony. Teraz będąc nagą, czuła dwakroć mocniej grozę otoczenia. W trwogę wprawiały ją nawet cienie rzucane przez suche gałęzie martwych krzewów. Przytuliła się mocniej do rycerza i cieszyła się, że jej naga pupa w tak posępnych rejonach, nie jest całkiem bezbronna, a przylega do jego uda. Zauważyła masę rys i wgnieceń na tarczy zdobionej herbami rodowymi. Te wszystkie ślady i zadrapania mówiły wiele o męstwie i odwadze wojownika, więc księżniczka nawet w tak strasznym miejscu, na którego mrocznym tle tak bardzo odznaczała się jej biała nagość, czuła się bezpiecznie, tak długo, jak trzymał ją w ramionach. Popatrzyła na swe odsłonięte, delikatne ciało, które łatwo mógłby skrzywdzić każdy zwierz czy nikczemnik, szczególnie tutaj, z dala od ludzkich siedzib. Przeszedł ją dreszcz. Ale gdy jeszcze raz popatrzyła na pokiereszowaną w bojach tarczę i pomyślała, że wszelkie stworzenie musiałoby wpierw zmierzyć się z jej właścicielem, od razu wszelki niepokój minął. Mogła być całkiem naga za taką osłoną, choćby i pośród stada wilków. Przywarła mocniej pośladkami do kolana rycerza i poczuła ulgę, że jest chroniona przez kogoś takiego jak on. Nawet przycisnęła mocniej jego dłoń do swego biodra.

Czekała ich jeszcze daleka droga do miejsca, w którym rycerz rozbił swe samotne obozowisko. Jej bohater dzielnie znosił zmęczenie i pokusy, ale gołej księżniczce trudy podróży zaczynały dawać się we znaki. Mimo nagości, Agnieszka czuła się coraz bezpieczniej w jego ramionach, jednak było jej zarazem bardzo niewygodnie. Co prawda nie była tak rozpuszczona jak jej matka, która to dała się poznać całemu światu za sprawą urządzanych przez siebie awantur, kiedy wadziło jej ziarnko grochu pod siedmioma materacami, ale też nie należała do osób, które wszystko zniosą. Poza tym bolała ją ręka w łokciu, od zasłaniania piersi, a na dodatek wielogodzinna podróż coraz bardziej ją nużyła. Postanowiła wybadać najpierw reakcję srebrnego rycerza i przy kolejnym potknięciu konia jej dłoń osunęła się jakby bezwiednie, ukazując nagiego, bezbronnego sutka. Tak jak się spodziewała, mężczyzna natychmiast popatrzył na niego. Chwilę wytrzymała to spojrzenie, udając, że nie zauważa, jak dociekliwie bada on wzrokiem wszelkie nieregularności jej delikatnej, czerwonej skóry na brodawce. Przecież był rycerzem, więc powinien lepiej się zachowywać.

Z drugiej jednak strony, pomyślała księżniczka, nawet tak dzielny wojownik ma prawo do odrobiny słabości. Patrząc ufnie na niego, powoli opuściła całkiem dłoń. Jej nagie, białe piesi ukazały się oczom smokobójcy w pełnej okazałości. Oczywiście z miejsca przykuły jego uwagę. Na dodatek przy każdym kroku konia, chyba złośliwie, podrygiwały do góry, co wyglądało zabawnie. Jednak nie miała zamiaru dłużej męczyć ręki, która służyła do zasłaniania tych wdzięków. Poza tym, mimo że wstyd sprawiał, iż lekko się rumieniła, pozostając tak odkrytą, świadomość tego, jak mężczyzna zerka na jej cycuszki i jak duże ma przez to problemy z utrzymaniem równego oddechu, wywoływała u niej jakąś dziwną przyjemność. Ona zaś sprawiała, że sutki zaczęły lekko nabrzmiewać. Wstydziła się tego, ale ufnie patrzyła na dzielnego wojownika, a ten po rycersku niemalże przekonująco udawał, że nie zauważa reakcji pełnego niewinności ciała. Wolną już ręką objęła jego szyję, bo tak było jej wygodniej. Czuła się teraz tak bezbronna jak jeszcze nigdy. Tak bezbronna, a jednocześnie bezpieczna. Nagie piersi podrygiwały odsłonięte tuż przed oczyma rycerza, sutki były nabrzmiałe, co zapewne nie uszło jego uwadze. I choć budziło to jej zażenowanie, to jednocześnie czuła, że przy nim może sobie pozwolić na bycie obnażoną. Przecież to był jej wybawiciel. Tak wiele mu zawdzięczała. Prawa pierś ocierała się o stalowy korpus jego zbroi i było to dziwnie przyjemne.

Rycerz tymczasem coraz częściej zerkał w dół, na jej kępkę. Księżniczka pomyślała, że skoro już tyle odsłoniła, może pozwolić sobie, by było jej jeszcze wygodniej. Poprawiając się na siodle, odchyliła się bardziej do tyłu, tak, że jej owłosiony trójkącik został odsłonięty. Agnieszka zauważyła, że rycerz już nie krył się ze swym zainteresowaniem, lecz niemal bezceremonialnie chłonął wzrokiem jej nagość. Przez chwilę jakby chciała ją zakryć dłonią, ale powstrzymała się. Pomyślała, że tak będzie lepiej dla dalszej podróży, jeśli srebrny rycerz do woli napatrzy się na jej wstydliwe miejsca. Niemal fizycznie czuła, jak pełnym ciekawości wzrokiem stara się przedrzeć przez sploty jej tajemnych włosków, by dojrzeć delikatną, skrytą pod nimi szczelinkę. Powstrzymywała swój wstyd jak mogła najbardziej, ale z drugiej strony, bycie nagą w ramionach wybawcy okazało się przyjemnym uczuciem. Jej uwolnione już całkiem piersi poruszały się na boki, pyszniąc się sterczącymi sutkami. Nawet zaczęło jej się podobać to, że jej łono jest odsłonięte przed wzrokiem rycerza. Że może być tak otwarta, a jednocześnie nie czuje strachu. Przecież był on szlachetnego urodzenia i wiedział, jak zachować się wobec dam .

Spojrzała z ufnością w oczy wybawcy. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy, był wszak rycerzem. Ale zdawała sobie również sprawę, że był oprócz tego mężczyzną. Odwzajemnił jej spojrzenie i poczuła jak ręka, którą obejmował jej plecy, delikatnie, jakby niezauważenie, przesuwa się wzdłuż boku, do góry. Patrzył na nią z wielkim szacunkiem, ale nie mógł się oprzeć i poczuła jak jego palce niby przypadkiem, bardzo delikatnie, dotknęły od dołu piersi i delektowały się jej miękkością. Nie zaprotestowała, a on nie posunął się dalej. Podążali leniwie przed siebie. Rycerz głaskał ją po spodzie nagiej, kołyszącej się piersi, czasem tylko mocniej ją ugniatając. Jego druga dłoń przesunęła się na jej biodrze bardziej naprzód. Księżniczka z zapartym tchem czuła, jak kciuk głaszcze ją w okolicy pachwiny, tak blisko jej włosków. Mimo nie do końca przyzwoitych zachowań rycerza, wciąż czuła się bezpieczna i choć nadal palił ją wstyd, to nie był już on paraliżujący, a raczej na swój sposób przyjemny. Oczywiście cały czas sprawdzała, gdzie rycerz kieruje swe spojrzenie. Zauważyła, że teraz jego uwaga częściej niż na piersiach koncentrowała się w okolicach owłosionego trójkącika. Chyba szczególnie interesujące były dla niego śnieżnobiałe fałdki delikatnej skóry wokół niego. Szorstki kciuk gładził ją nieopodal i miała wrażenie, że z chęcią dotknąłby najdelikatniejszej skóry w tamtym mejscu. Udając, że tego nie zauważa, nie czyniła nic, by ukryć swój skarb. A nawet lekko rozchyliła uda. Zauważyła, że ten ruch sprawił, iż jej podbrzusze stało się jeszcze bardziej interesujące dla smokobójcy, co potwierdziła jego reakcja: niemal westchnął na widok odkrytych przed nim sekretów. Zdawała sobie sprawę, że nawet tak szlachetny rycerz ma swoje ciemne strony i widziała w jego oczach, że chciałby jej zrobić różne straszne rzeczy, być może nawet wbrew jej woli. Mimo to wciąż zachowywał się z honorem. Świadomość, że tak dzielnie panował nad sobą sprawiła, że oparła się jeszcze wygodniej, wystawiając swe łono na publiczny widok.

Teraz pomimo włosków, można było dokładnie dostrzec znajdującą się niżej szczelinę. Popatrzyła na silną, męską dłoń tuż obok niej i poczuła się całkiem bezbronna. Lęk zmieszał się z przyjemnością. Poczuła coś w rodzaju pragnienia, by rycerz wtargnął w nią. Ta żądza narastała, stając się coraz silniejszą. Wtedy ogarnęło ją przerażenie. Przecież była dziewicą! Bała się tego, co mogło się stać. Jednocześnie było to dla niej niezwykle emocjonujące. Nie potrafiła obronić się przed takimi myślami. Świadomość, że musi zachować swój wianek do ślubu była w niej silnie zakorzeniona i bardzo ją deprymowała. Posłała rycerzowi zagubione spojrzenie, a on jakby pojął to wszystko, co dzieje się w jej wnętrzu. Poczuła, że znalazła w jego oczach zrozumienie, które uspokaja choć na krótki moment.

W miarę jak oddalali się od smoczej jamy, posępne krajobrazy ustępowały miejsca przyjemnym widokom. Coraz częściej słychać było świergot ptaków. Dróżka zamieniła się w gościniec. Choć ciągle rejony te były opustoszałe, lecz wszędobylska zieleń działała kojąco na nerwy. Srebrny rycerz na swym dzielnym rumaku podążał przed siebie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Naga księżniczka w jego ramionach delektowała się pejzażami których dawno nie widziała. Zmiana otoczenia wprawiła oboje w lepszy nastrój.

Księżniczka spojrzała na swe nagie łono. Choć ciągle czuła wstyd, to znowu rozchyliła nieco uda. Czuła dziwną przyjemność na myśl o tym, że wojownik może dokładnie oglądać jej delikatnie rysujący się poniżej loczków srom. I robił to. Jego wzrok co chwilę błądził w tamtych rejonach.

Właśnie mijali krzew pełen białych kwiatów i rycerz zerwał jeden z nich. Patrząc spokojnie w oczy księżniczki i jakby lekko się uśmiechając, wsunął jej kwiat za ucho. Odgarnął jej przy tym włosy do tyłu. Poczuła się dziwnie przyjemnie. W końcu to był jej wybawca i mogła sobie także pozwolić na chwilkę romantyzmu. Patrzyli sobie w oczy, a jego wzrok działał na nią tak kojąco, że wszystko co złe zdawało się teraz bardzo daleko.

Ta chwila bliskości była cudowna, lecz zaraz potem znów popatrzył bezczelnie na jej sutki i gołą szparkę, która za ochronę miała jedynie brązowe kędziorki. Agnieszka spoczywająca w jego ramionach w półleżącej pozycji przyjęła to zainteresowanie bez zbytniej obrazy. A nawet pogłaskała rycerza po szorstkiej twarzy. Zmieniła nieco pozycję, tak, by miał dogodniejszy i przyjemniejszy zarazem widok. Mijali właśnie kolejny krzew z drobnymi, białymi kwiatuszkami. Rycerz zerwał jeden z nich i znowu spojrzał jej w oczy… Uśmiechnęli się do siebie niewinnie. Wtedy on, nie zmieniwszy wyrazu twarzy, trzymając w palcach kwiat za jego kielich powoli przysunął łodyżkę do szparki Agnieszki. Księżniczka wstrzymała oddech, a rycerz ku jej zaskoczeniu, zaczął  wsuwać cienką łodyżkę w jej wnętrze. Z początku zaskoczyło to dziewczynę, ale mocował w niej kwiatek wyczuciem. Kierował go z wielką uwagą, świadom jak bardzo jest tam wrażliwa. Gdy skończył, poruszył delikatnie łodyżką w jej szparce i uśmiechnął się szerzej. Odwzajemniła uśmiech, choć była troszkę zarumieniona. Popatrzyła jeszcze raz na kwiatek, przejęta wrażeniami wywoływanymi przez przesuwanie się łodygi w jej wnętrzu i drażnienie nabrzmiałych warg. Dopiero po chwili rycerz przestał, pogładził czubkami palców jej loczki i położył dłoń po wewnętrznej stronie jej uda, utrzymując je lekko rozwarte. Stwierdziła, że kwiat naprawdę ładnie tam wyglądał.

Księżniczka zastanowiła się, co zrobi dalej jej wybawca. Powoli zbliżał się wieczór, a on wiózł ją nagą, odsłoniętą, do swego samotnego obozowiska. Choć ciągle czuła się bezpiecznie w jego objęciach i pragnęła dotyku, którym ją obdarzał, zaczęła się zastanawiać, czy nie za bardzo sobie pofolgowała, narażając swe dziewictwo na poważne ryzyko. Może mogła się cały czas zasłaniać, skulona na końskim grzbiecie? Choć smokobójca nie był nachalny i z pewnością wiedział, co to honor, czuła, że pozwala sobie na więcej, niż na początku ich wspólnej podróży. Trzymał jej udo rozwartą dłonią, co pewien czas poruszał kwiatkiem umocowanym w szparce, a w międzyczasie drugą ręką głaskał pierś. Może niepotrzebnie pozwalała mu na to? Ale to było takie przyjemne…

Naszły ją jakieś dziwne obawy. W chwili trwogi, delikatnie, jakby bez przekonania, ale spróbowała odsunąć nieco dłoń rycerza od swej piersi. Jednak nie ustąpił. To samo z ręką na dole, a jego kciuk przesunął się nawet odrobinę bliżej dobrze widocznej szparki. Poczuła, że niekoniecznie panuje już nad tym, co się może wydarzyć. Choć rycerza wiąże wiele przyrzeczeń, wobec jej nagości mogą okazać się one bezwartościowe. W księżniczce wzmagała się niepewność. Słońce zachodziło, obóz był coraz bliżej, a tam zapewne znajdowało się posłanie rycerza. Mężczyzny, który już teraz niezbyt reagował na jej delikatne opory. Wojownika, który trzymał ją nagą silnych dłoniach, oglądając jej odsłonięte, nabrzmiałe sutki. Smokobójcy, który gładząc jej pierś, z coraz większą ciekawością i zaintrygowaniem patrzył na nagą muszelkę.

Oczy miał spokojne. Tak… jego spojrzenie sprawiało, że obawy Agnieszki słabły, ale nie znikały. Powodowały wręcz coraz silniejsze ciarki przechodzące przez jej ciało. Ten spokój i jeszcze owa… pewność siebie. I dotyk na piersi. I poczucie, że ona sama jest wobec tego wszystkiego, a przede wszystkim wobec siebie samej… bezbronna. I to, w jak wielkim niebezpieczeństwie znajdował teraz jej wianek. Wszystko to sprawiało, że jeszcze nigdy chyba w życiu nie była tak podekscytowana.

W końcu ujrzała obozowisko. Niewielki namiot z namalowanymi herbami rycerza oraz  jego krewnych, kilka skór i futer porozrzucanych na polanie w lesie. Nie bał się zostawić swego dobytku bez nadzoru. Nikt nie zapuszczał się w te rejony od czasów, gdy smok zaczął grasować po okolicy. Mężczyzna wysunął kwiatek z jej wnętrza, ściągnął ją z konia i zostawił, stojącą nago, a sam podszedł w stronę polany. Rozpalił niewielkie ognisko i zaczął mościć legowisko. Na szczęście noc była bardzo ciepła, więc układał je na wolnym powietrzu. Na spód poszły skóry jakichś dzikich zwierząt, a na górę wybierał te z najmiększymi futrami. Księżniczka nie omieszkała zauważyć, że tworzy tylko jedno, szerokie miejsce do spania. Wtedy przypomniała sobie, jak nie reagował na jej opory. Wspomniała pewne siebie spojrzenie, jakie jej posyłał… Ponadto, wrażenie nagości między udami sprawiło, że poczuła jak, o zgrozo… robi się wilgotna.

Rozścielając posłanie rycerz zerkał czasem na kępkę między jej udami. Czyżby myślał, że będzie leżała na tym legowisku nago, tak blisko niego? Czyżby miał wobec niej jakieś niecne zamiary? Zastanawiając się nad tym poczuła dziwne mrowienie między udami. On tymczasem zrzucił z siebie zbroję, zostając jedynie w kaftanie i spodniach z grubej tkaniny. Ułożył się wygodnie na legowisku. Dopiero wtedy na nią spojrzał i bezczelnie wskazał miejsce obok siebie. Agnieszka pomyślała, że przecież nie będzie spać na ziemi i wstrzymując oddech, znowu się zasłaniając, powoli, kołysząc biodrami ruszyła w stronę rycerza. Bała się, ale jednocześnie była bardzo ciekawa, co się wydarzy. Przecież jej wybawca zachowywał się do tej pory bardzo kulturalnie. Spięta, ułożyła się przy nim niezgrabnie, świadoma, że z coraz większą zachłannością obserwuje jej nagie ciało.

Wpatrywał się w nią i wpatrywał, aż poczuła się dość niepewnie. W pewnym momencie podniósł dłoń i zbliżył ją do niej. Drgnęła i powstrzymała jego rękę swoimi.

– Nie, proszę… – mówiąc to przybrała błagalny wyraz twarzy. – Jestem dziewicą.

On tylko uśmiechnął się, odsunął delikatnie, acz stanowczo jej dłonie i dotknął jej policzka.

– Spokojnie – powiedział takim głosem, że nie potrafiła się przed nim obronić. – Zaufaj mi. – Mówiąc to bezceremonialnie złapał jej sutek i zaczął go miętosić – Chyba nie myślisz, że chcę cię skrzywdzić? – mówiąc to z ciekawością gładził szorstkimi palcami delikatny, nabrzmiały guziczek, zakreślając kręgi po jego czerwonej skórze. – Nie myślisz tak, prawda? – zbliżając swe oblicze do jej twarzy patrzył ogniem w oczach na jej dręczoną pierś. – Prawda? – wyszeptał jeszcze raz.

– Prawda – odpowiedziała, patrząc z przejęciem na naprężone, wystawione na jego pieszczoty sutki. Drżała, przechodziły ją coraz silniejsze ciarki.

Księżniczka protestowała niezbyt umiejętnie, gdy jej wrażliwy sutek był bezceremonialnie męczony. Ale nie potrafiła ukryć, że zabawa piersią sprawia jej niezwykłą przyjemność.

– No dobrze – powiedział rycerz i bez ogródek odsunął jej dłonie na boki, by nie mogła się w żaden sposób zasłonić. Nie bacząc na sprzeciwy, rozsunął szeroko jej uda, przytrzymując jedno z nich w górze. – O, tak właśnie lubię. Rozumiesz? – wpatrując się między jej bezwstydnie rozwarte uda, dodał lekko sapiąc: – A nie jakieś tam ciuciubabki, jak do tej pory.

Była teraz w pełni wydana na jego spojrzenia, on zaś skwapliwie z tego korzystał. Księżniczka jakby oponowała przeciw pozycji, do której ją zmusił, ale wkrótce całkiem zrezygnowała z oporu.

– Rozumiem – odpowiedziała cicho, głębiej oddychając. Odsunął dłoń z jej uda, a ona posłusznie zostawiła je uniesione. Teraz była dlań całkiem otwarta. Mógł spokojnie z powrotem zająć się jej biustem. Naprawdę to lubił. Dokładnie widział jej szparkę między włoskami. Patrzył, jak rozszerza się przy każdym poruszeniu. Dostrzegał, jaka jest delikatna. I jaka bardzo wilgotna. Księżniczka cała drżała, z obawy zmieszanej z ekscytacją. Zdawała sobie sprawę, że jej dziewictwo jest teraz w wielkim niebezpieczeństwie, a ona w dodatku przyczynia się do tego. Tak bardzo nie chciała rzucać się z wieży do fosy, ale chęć oddania wszystkiego swemu wybawcy była jednak silniejsza. Jedyne co mogła zrobić, to patrzeć z ufnością na rycerza i liczyć na jego litość.

– Wiesz – powiedział – we wschodnich krainach w haremach żyje mnóstwo dziewic. Ukrywając się tam przed zemstą sułtana, wiele z nich skosztowałem, a dziewicami pozostały… możesz być spokojna o swój skarb – mówiąc to popatrzył znowu na jej szparkę, w pełni dla niego otwartą, z której już niemal sączył się strumyczek. Widząc jego pełne pożądania spojrzenie, księżniczka była przerażona, ale nie śmiała zacisnąć ud. Przy każdym, najdrobniejszym nawet poruszeniu kolejne krople rozkoszy wypływały spomiędzy rozgrzanych płatków.

– Co my tu mamy, tak bardzo miłego? – ton głosu rycerza zmienił się, zaś Agnieszka wstrzymała oddech, czując, jak przesuwa dłoń w dół jej ciała, w kierunku bezbronnej szparki. Niemal zamarła, gdy jego palce wplątywały się w jej włoski między udami, przeczesywały je, łapiąc i tarmosząc, niczym sierść kota. Oszołomiona tym, na jak wiele sobie wobec niej pozwala, pragnęła zacisnąć uda, ale dostała szybkiego klapsa po pupie. To nauczyło ją, by cały czas pozostawała otwarta dla rycerza, wystawiona na jego zabawy. Tarmosił ją za loczki, a następnie, patrząc na nie czule, wziął się za jej wargi sromowe, Czuła, jak wiele przyjemności sprawia mu to, co z nią robi. Jej zresztą również przysparzało to wielu miłych przeżyć. A gdy wsadził w jej mokre wnętrze palec tak, że aż zachlupało i gdy poczuła go w sobie, zaczęła cichutko pojękiwać, choć trochę się tego wstydziła. Pocałował ją w policzek, a ona zacisnęła się na jego palcu.

– Tak właśnie lubię – dodał, zabawiając się jej dziewczęcymi, dziewiczymi wargami, z palcem cięgle tkwiącym w niej. Zaciskała się na nim, wiedząc że zwiększa to jego przyjemność. Była już przygotowana na najgorsze i pewna, że fosa jej nie ominie. Zresztą, już się tym nie przejmowała. Pragnęła, by zrobił z nią to, o czym dowiedziała się, podsłuchując plotki swoich dwórek. Jedna z nich opowiadała, co zrobił jej inny rycerz, gdy zastał ją samą w stajni.

– Jest sposób – powiedział smokobójca, zmieniając ton i spoglądając w oczy księżniczki, choć jego palce wciąż bezczelnie delektowały się jej sromem. Na twarzy Agnieszki, która pojękując nie mogła się skupić, pojawiło się zaciekawienie. Spojrzała na niego, ale niezbyt spodobała jej się dalsze słowa mężczyzny: – Mam tu pewne mazidło… teraz wypnij ku mnie pośladki.

Agnieszka nieco się przestraszyła, ale wciąż była podniecona. Tak więc gdy rycerz nie pytając o zdanie, bezceremonialnie przekręcił jej biodra i przyciągnął ku sobie nagi tyłek księżniczki, nie zdążyła nawet zaprotestować. Dopiero gdy zauważyła, jak macza swój palec w mazidle i zbliża go do jej pupy, zaczęła się wyrywać. Jednak nie na wiele się to zdało, gdyż rycerz przytrzymywał ją mocno.

– Nie, błagam… Zobaczysz, dostaniesz za swoje… Ani mi się waż…! – zaczęła skomleć, ale nie było żadnego ratunku. Rycerz unieruchomił ją ze znawstwem, jakby był przyzwyczajony do takich reakcji i nie zważając na nic, rozsunął jej pośladki. Wtedy poczuła jak nie przejmując się niczym, wpycha między nie palec nasmarowany czymś tłustym. Najgorsze było to, że nie dał jej ani chwili na przywyknięcie do nowego doznania. Po prostu wetknął go na siłę. Poczuła wielkie upokorzenie oraz ból, jakby coś wwiercało się w jej odbyt. Chciała, by jak najszybciej się to skończyło, lecz rycerz cierpliwie obracał palec w tyłku, dokładnie przygotowując go dla siebie. Poczucie upokorzenia wzmagało się i było tak intensywne, że z oczu księżniczki pociekły łzy. Smokobójca wysunął na chwilę palec,  by wcisnąć kolejną porcję smaru w pupę księżniczki. Agnieszka znowu zaczęła go wyzywać od najgorszych, ale tym razem, gdy zbliżał się do jej tyłka, razem ze złością pojawiało się coś jeszcze. Najpierw była to jakby rezygnacja, kiedy znów penetrował jej ciasny otwór, a potem… odniosła wrażenie pełnego zniewolenia. To zaś, zmieszane z resztkami gniewu sprawiło, że doświadczyła czegoś całkiem nowego: dziwnej przyjemności zupełnego oddania się.

Rycerz popatrzył na nią czule i pocałował w policzek.

– No widzisz? I o co tyle krzyku – zapytał, kiwając głową. – Taka Śpiąca Królewna to nawet nie drgnęła!

Wciąż bliska płaczu księżniczka rzuciła tylko: – Łotr! – lecz gdy wiercenie w tyłku ustało, rzeczywiście jakby zaczęło go jej brakować. Rycerz wstał, zaś Agnieszka skuliła się zawstydzona, siedząc na futrze. Gdy stojąc tak, wyciągnął swego nabrzmiałego, rycerskiego, pragnącego jej pupy penisa, przeraziła się nie na żarty. Świadomość czekającego ją losu budziła jednocześnie lęk i ekscytację.

Stał nad nią gotowy.

– No… – powiedział spokojnie.

Księżniczka spoglądała z przestrachem w jego oczy. Ale od czasu do czasu jej wzrok przesuwał się niżej, na jego członka. Nie poruszyła się ani o milimetr, nie wiedząc, czego się od niej tu teraz oczekuje.

– Dziewczynom z haremu robiłem to tak, że ustawiały się na czworakach, rozchylając szeroko uda. Wtedy lepiej wchodzi.

Agnieszki wcale nie interesowało, jak robił to dziewczynom z haremu. Ale gdy usłyszała zachęcające: – Ty też pokaż mi, jaka potrafisz być grzeczna i uległa – coś w niej się obudziło. Najpierw wezbrała złość na myśl, że miałaby spełnić jego życzenie. A potem… potem wyobraziła sobie, co by poczuła, okazując swoje posłuszeństwo. Znów ogarnęła ją owa dziwna przyjemność. Zapragnęła poczuć to naprawdę. Mimo strachu obróciła się, delektując się każdym objawem własnej uległości. Świadomość, że jest w czyjejś mocy, że podporządkowuje się mężowi, który zrobi jej coś tak strasznego, ekscytacja z tym związana tworzyły nieodpartą pokusę. Wypięła się więc i czekała. Czekała aż rycerz złapie ją za biodra i… wtedy właśnie z przerażeniem pojęła, że to, co chce z nią zrobić smokobójca, można nazwać bez owijania w bawełnę… pragnie zerżnąć jej książęcy tyłek. Poczuła ogromne skrępowanie, gdy ta myśl wdarła się jej do głowy. Ale wiedziała również, że być może nigdy już nie będzie miała okazji przeżyć czegoś podobnego. A poza tym… przecież to był jej wybawca i mimo tego co planował, nadal czuła się przy nim bezpieczna.

Nie zdążyła dokończyć tej myśli, a poczuła jak rycerz łapie ją za biodra i nadziewa jej pupę na siebie. Uczucie było to samo co wcześniej, gdy wpychał sam palec, ale znacznie bardziej intensywne. Rozdzierający ból zniknął gdzieś w mieszaninie emocji, która teraz szalała w jej głowie. Przez cały czas czuła w sobie pchnięcia penisa. Jej dłoń samowolnie dotknęła szparki i palce wsuwały się w nią, synchronicznie z ruchami rycerza. Czuła jak jego członek pęcznieje w niej, a świadomość, jak bezceremonialnie jest teraz traktowana jeszcze zwiększała jej ekscytację. Wciąż jeszcze nie do końca godziła się ze swym losem, ale wiedziała, że rycerzowi należy się nagroda za jego męstwo i cieszyła się, że obędzie się to bez długotrwałych konsekwencji. Że może zasmakować bycia rżniętą, nie tracąc zarazem swego wianka. Że może zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. W końcu poczuła, jak jego ciało napina się i tężeje, usłyszała, jak z ust rycerza wydziera się zduszony krzyk. Oparł się o nią swym potężnym ciałem, poczuła ciężki oddech tuż przy uchu i dziwne ciepło rozlało się w jej tyłeczku. To była przyjemność sama w sobie: czuć jak mu dobrze. Wiedzieć, że jej rycerz jest w pełni usatysfakcjonowany. I widzieć ten błogostan na jego, tak mało do tej pory wyrażającej twarzy. Patrzyła, jak padł wyczerpany obok niej i pogrążył się w spokojnym śnie. Przytuliła się do jego silnego ramienia i także zasnęła. Rano obudziła się i poczuła wielki ból tyłka.

***

Nazajutrz dotarli do zamku. Rycerz odebrał nagrodę, dopilnował, by pieśni o nim napisane wiernie oddały jego wielką odwagę i powędrował dalej, szukać nowych okazji do okrycia się chwałą i wyzwolenia kolejnych księżniczek. Agnieszka poślubiła królewicza, ofiarowując mu w posagu swe dziewictwo i polityczne koneksje z pobliskimi księstwami. I choć to nie z rycerzem straciła swój wianek, to jednak on na zawsze pozostał w jej pamięci. Wszyscy wokół usługiwali jej jak to księżniczce, ale czuła przyjemne mrowienie, ilekroć wspomniała, jak sama miała okazję posłużyć swym tyłkiem czyjejś rozrywce. I tak oto, choć osobno, rycerz i księżniczka Agnieszka żyli długo i szczęśliwie.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Witaj Marku,
To pierwszy Twój tekst, który przeczytałem. Całość bardzo dobra, podobało mi się. Trochę nie pasuje momentami język. W tak dawnych, rycerskich czasach nie używało się określeń typu "muszelka" czy "owijanie w bawełnę". W tej konwencji razi mnie też trochę określenie "zerżnąć w tyłek". Może się czepiam, ale w tekstach fantasy nie spotkałem dotychczas takich słów. Poza tym imię Agnieszka też jakoś nie współgra z konwencją. W sumie ocena prawie bardzo dobra.

Pozdrawiam
Micra21

Widać, że Autor miał pomysł na opowiadanie. Wyszła udana parodia baśni na motywach "damsel in distress". Trochę w duchu Shreka (jeśli chodzi o ironiczne zapożyczenia) choć oczywiście znacznie bardziej pieprzna. Czasem słownictwo zaiste nieadekwatne, ale wynagradzają to takie fragmenty jak "Taka Śpiąca Królewna to nawet nie drgnęła" 🙂 Brawo!

Absent absynt

pomysł tego opowiadania to z obrazu: http://olx.pl/oferta/wojciech-kossak-wielki-obraz-salonowy-CID767-ID90RLZ.html który jako nastolatek zobaczyłem w jakimś albumie i mi widać zapadł w pamięci:) Niestety nie znalazłem w internecie dobrego skanu tego obrazu, nadającego się do wrzucenia.

Jeśli chodzi o "zerżnąć w tyłek" było to celowe w tamtym miejscu na zasadzie kontrastu. Jestem ciekaw czy tylko mi się ten zabieg podoba?

Inne uwagi o słownictwo to pewno racje mają komentujący.

Jeżeli to było zamierzone – ok.

Zabij mnie, ale gdzieś to już czytałem. Dawno, dawno temu. Nie wydaje mi się ani pomysł nowy, ani wykonanie. Czyżbyś publikował to już kiedyś?

Pierwszy akapit przyniósł skojarzenie z historyjką M. Kozak "Paskuda". Humorystyczna i lekka w odbiorze, na jeden smutnawy wieczór. Wrażenie szybko ustąpiło. Konwencja powyższego opowiadania, jak dla mnie, lekko infantylna, ale rozumiem zamysł Autora. Pierwsza połowa może nużyć; przeplatane powtórzenia odczuć Księżniczki i poczynań Rycerza. W drugiej połowie dziwić może szybkie przełamanie barier u dziewczyny, zarówno cielesnych jak i psychicznych. Może i fantasy rządzi się swoimi prawami, nie wiem, nie znam się.
Należałoby jeszcze raz, na spokojnie przejrzeć tekst w celu pozbycia się niezgrabności językowych, typu: "bezceremonialnie przekręcił jej biodra", "rozsunął jej pośladki", oraz nadmiaru zaimków (tak, wiem, jestem upierdliwa).
Mimo powyższych zarzutów, miło od czasu do czasu przeczytać coś lekkiego.
Natomiast pomysł z łodygą – klawy! :).

Pozdrawiam,
kenaarf

lodyga jakos wypadla z poprzednio opublikowanej wersji na inym portalu. Sam nie wiem czemu. Tu jest wczesniejsza wersja z lodyga:)

Hm…. Pogubiłem się.

Zapowiada się – jak słusznie zauważa kenaarf – niemalże jak "Paskuda" (świetne czytajko na podróż zresztą). A potem to ja już sam nie wiem. Na parodię jakoś tak zbyt sztampowe, na "bajkę dla dorosłych" – zdecydowanie za infantylne… Mam wrażenie, że – jak dla mnie – zabrakło tu właśnie tego, co sprawia że na "Shreku" czy przy "Paskudzie" człowiek śmieje się do łez – przewrotnego poczucia humoru i bezceremonialnego naśmiewania się z "nienaśmiewalnego". I gdyby nie to, to pointa "I żyli długo i szczęśliwie, chociaż osobno" nie wyglądałaby jak przeklejona z zupełnie innej historii.

Natomiast mimo kilku (wytkniętych zresztą wcześnie) potknięć językowych, widać, że operowanie słowem nie przychodzi Ci z trudem. A to najważniejsze. Wymyślanie dobrej fabuły przychodzi z czasem.

Boober, tyś nie taki straszny jak Cię malują, skoroś "Paskudę" czytał 🙂

Widzisz, nie taki Boober straszny, jak go malują… 😀

Porno-komedia po prostu :>

Początek zapowiada pastisz klasycznego wątku o dziewicy ocalonej przez dzielnego rycerza ze szponów potwora. W miarę lektury, to wrażenie gdzieś się gubi, tekst wydaje się zatracać drapieżność oraz niewymuszony humor. Mam wrażenie, że z tego pomysłu dałoby się wycisnąć więcej. Pojawiają się doskonałe frazy, jak ta o Śpiącej Królewnie, ale ogólnie język trochę niedopracowany. Zbyt często występuje czasownik „być”, powtarzają się zaimki, tu i tam rażą zdrobnienia. Natomiast nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby uznać imię Agnieszka za nieodpowiednie dla historii fantasy. Pomijając już swobodę autora w kreowaniu imion bohaterów, to akurat miano bohaterki nie dość, że posiada bardzo stare korzenie greckie, było bardzo popularne w średniowieczu, to jeszcze wyraża odpowiednie dla kontekstu historii znaczenie : „nieskalana, czysta, święta” 😀 Ogólnie opowiadanie pomiędzy trzy plus, a cztery minus.

Napisz komentarz