Amen (Qman) Brak ocen

47 min. czytania

Filozofia. Jakże niezbędny przedmiot na studiach ekonomicznych – narzekał w myślach Michał, stojąc w autobusie i obserwując mijane za oknem budynki. Wiedział, że to na jego własne życzenie specjalnie w piątek musi dojeżdżać na uczelnię, zamiast spożytkować czas w ciekawszy sposób. Kumple doradzali, żeby zaliczył to wcześniej, ale on musiał być mądrzejszy. Chciał poczekać na tego „lepszego” prowadzącego, u którego można zaliczyć przedmiot obecnościami i pracą w grupach. Do egzaminu w sesji mu się uczyć nie chciało, to teraz ma. Pomysł był świetny. Michał nie przewidział jedynie, że zajęcia będą się odbywały w piątkowe popołudnia. A przecież specjalnie tak układał sobie plan, by ten dzień mieć całkowicie wolny.

Jakby tego było mało, to był chyba jedynym studentem trzeciego roku na tych spotkaniach i nikogo nie znał, więc nie miał się nawet do kogo odezwać. Grupa nie należała do dużych – liczyła dwanaście osób. Jak wywnioskował z rozmów, trzymająca się zawsze razem ósemka pochodziła z pierwszego roku. Na uboczu pozostawali chłopak i dziewczyna o tym samym nazwisku.

Początkowo Michał myślał, że to rodzeństwo, ale gdy przyjrzał się im uważniej, zrozumiał, że Piotr i Edyta byli małżeństwem. Patrzyli na siebie i zachowywali się jak klasyczni zakochani, a wszelkie niedomówienia ucinały obrączki na ich palcach. Trochę go ta informacja zaszokowała, bo dla niego było niepojęte, jak można się żenić tak wcześnie, ale to w końcu nie jego sprawa. Ostatnią uczestniczką zajęć była Weronika, która zaprzyjaźniła się najwyraźniej z wcześniej wspomnianą parą. Cała trójka była na drugim roku. Michał zawsze siadał na końcu sali, chcąc odcierpieć swoje i pobiec na kort. Na szczęście doktor Zarzew umiał zainteresować przedmiotem i prowadził zajęcia w bardzo urozmaicony i ciekawy dla słuchaczy sposób. Ale chłopak mimo to był zawsze poirytowany, gdy myślał o tym, że mógłby w tym czasie grać w tenisa.

***

– Dobrze, moi drodzy – zaczął doktor. – Mamy już prawie połowę maja, więc trzeba wyznaczyć grupy, by wszyscy mogli na spokojnie uporać się z filozofią przed sesją. Tak? – zwrócił się do chłopaka, bodajże Łukasza, który podniósł rękę.

– Czy będziemy mogli sami się podzielić? – zapytał.

– Otóż właśnie nie. Wielu pracodawców narzeka, że studia nie uczą, jak pracować w grupie. Mamy więc, to znaczy ćwiczeniowcy, odgórne zalecenie, by samodzielnie wyznaczać zespoły. Spójrzmy więc na listę – zerknął na ekran komputera. – Niestety, mało nas w tym semestrze, a trochę tych tematów musimy opracować. Zamiast grup utworzymy więc pary. Nie mam zamiaru jednak wyznaczać ich palcem. Zawsze ktoś będzie miał wtedy do mnie pretensje. Zadecydują o tym wasze nazwiska, a ściślej rzecz biorąc, alfabetyczna kolejność na liście. Czyli pierwsza i druga osoba tworzą parę numer jeden i tak dalej.

Dobry pomysł – pomyślał Michał. W każdym razie dla mnie. Gdybyśmy sami się mieli dzielić, to chcąc nie chcąc, musiałbym pracować z tą Weroniką. Liczba osiem na dwa się przecież dzieli, a nasi małżonkowie też by się przecież nie rozdzielali. Dla nich to raczej i tak na jedno wyjdzie, ale mnie – ciągnął w myślach – może trafi się ktoś inny. Chłopaka ta dziewczyna strasznie irytowała, choć nie potrafił wskazać żadnej racjonalnej przyczyny.

Zarzew doszedł wreszcie do Michała:

– Pan Michał K. i Weronika K. – przeczytał.

Chłopak wytrzeszczył oczy.

Nie wierzę, kurwa. Po prostu nie wierzę – pomyślał.

– A zatem wam przypada temat Rozum i wiara. Człowiek wobec Boga i świata. Problem zła. Beż żadnych wykładów z historii czy teologii – dodał z uśmiechem doktor. – Uprzedzam także, że jeżeli będziecie, jak wy to mówicie, „lać wodę”, to prezentacja nie zostanie zaliczona – pogroził palcem, po czym przeszedł do następnej pary.

I temat jeszcze jakiś z dupy. Ja, ateista mam wykładać o bogach. Super. Lepiej być nie mogło. Dobra, trzeba robić dobrą minę do złej gry i zagadać do niej po zajęciach. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej – rozmyślał Michał.

Nie chciał jednak przyznać przed sobą, że jakaś jego część miała zgoła odmienne zdanie na temat tego przydziału.

***

Nie jest zachwycony, co było do przewidzenia – stwierdziła Weronika. Ten chłopak od samego początku semestru patrzył na nią, jakby była jakimś wyrzutkiem, jakby jej po prostu nie znosił. Innych takim morderczym wzrokiem nie obdarzał. Nie potrafiła zrozumieć takiego zachowania. Przecież nigdy wcześniej go nie widziała. Tak czy siak, muszą razem zrobić tę prezentację, więc miała nadzieję, że ten cały Michał postara się zachować profesjonalnie i nie będzie jej na każdym kroku okazywał, jak strasznie musi cierpieć, będąc z nią w parze.

Dziewczyna postanowiła poczekać przed salą i skonfrontować się z nim. Wyszedł po paru chwilach. Oczy jak zawsze wyrażały niechęć.

– Hej! – odezwała się pierwsza z uśmiechem, chcąc przełamać lody.

– Witaj – mruknął ponurym głosem Michał.

– Jestem Weronika – podała mu rękę, nie zważając na nieprzyjazny ton chłopaka.

– Michał – z wahaniem, ale uścisnął dłoń.

– To kiedy chciałbyś się spotkać, żeby zaplanować wszystko? Może teraz? – zapytała.

– Nie mam czasu. Pędzę na kort grać w tenisa. To taki sport, gdzie dwoje zawodników odbija piłkę rakietami, żeby przeszła ponad siatką i trafiła w wyznaczone pole – dodał bezczelnie, po czym odszedł.

Dziewczynie zrobiło się przykro. Co ja mu takiego zrobiłam, że tak mnie traktuje? Chciałam być miła, a on? Jak się zachował? Myślisz sobie, że ja jestem małą smarkulą albo szarą myszką, że możesz sobie na takie odzywki pozwolić? Już ja ci pokażę! – zdenerwowała się w myślach Weronika.

– Panie tenisisto! – krzyknęła. – Spójrz za okno! Mam nadzieję, że ten twój kort jest kryty, bo inaczej dzisiaj sobie nie pograsz!

– Nie twój interes – Michał odwrócił się jak oparzony i wycedził przez zaciśnięte usta.

– A właśnie, że mój! – podeszła bliżej. – Mamy tylko dwa tygodnie na zrobienie tej prezentacji, a ona wcale nie jest taka prosta, jak ci się wydaje. Myślałeś, że wystarczy wydrukować tekst, przeczytać go na głos, wkleić parę zdjęć i piąteczka na koniec? Doktor Zarzew może nie ocenia wybitnie surowo, ale jest bardzo uczulony na punkcie tego, jaki jest stosunek studenta do jego przedmiotu. Twoje ocena mnie nie obchodzi, ale ja nie mam zamiaru przez ciebie dostać trójki, nie mówiąc o niezaliczeniu! Wiedziałbyś takie rzeczy, gdybyś potrafił z pożytkiem korzystać z Internetu. Dla twojej informacji, do tego potrzebny jest komputer, względnie inne urządzenie elektroniczne z dostępem do sieci. – zadrwiła. – Z tenisa dzisiaj nici, bo leje jak z cebra, a na mokrych kortach się nie gra, z tego co wiem. Czekam w kawiarni w głównym holu. Spróbuj nie przyjść! – Weronika zakończyła swoją przemowę i skierowała się w stronę schodów.

Boże, przecież ja nigdy w życiu nie byłam taka wściekła! Nigdy tak nikomu nie nagadałam! – dziewczyna była zaskoczona swoją reakcją. – Ale z drugiej strony, dobrze mu tak!

Michał stał w miejscu, nie mogąc wyjść ze zdumienia.

A więc pokazała pazurki. Najwyraźniej źle ją oceniłem. Ale ona też popełniła błąd, lekceważąc mnie i robiąc scenę w takim miejscu, przy tylu świadkach. Zemszczę się w bardziej subtelny sposób – myślał. – Niech na razie sądzi, że wygrała. W głębi duszy wiedział, że ona nie jest niczemu winna, że to on zaczął, traktując ją po chamsku, ale obudziło się w nim coś, czego nigdy nie poczuł, co zagłuszało zdrowy rozsądek. Chłopak nie wiedział, co to, ale chciał ją upokorzyć, zemścić się. Pragnął też, co mocno go zdziwiło … znowu ją zobaczyć. Nie pozostawało mu nic innego, jak udać się do tej kawiarni. W jednym się z dziewczyną zgadzał, patrząc za okno – z tenisa rzeczywiście nici.

Siedziała przy stoliku pod oknem. Drobna, średniego wzrostu brunetka, o długich puszystych włosach w popularnej zielonej bluzce z logo uczelni. Kiedy przed chwilą rozmawiali, Michał spostrzegł, że dziewczyna jest niewiele niższa od niego. Wziął głęboki oddech i podszedł do niej.

– Przepraszam za swoje głupie zachowanie. Mam zły dzień i chciałem to jakoś odreagować. To się już nie powtórzy. Mogę postawić ci kawę w ramach przeprosin? – zapytał.

Weronika nie odpowiedziała od razu, chyba węsząc jakiś podstęp, ale ostatecznie kiwnęła głową:

– Tak, bardzo chętnie.

Kiedy filiżanki z gorącym napojem pojawiły się na stoliku, dziewczyna rozpoczęła rozmowę:

– Trzeba ustalić, jak planujemy to zrobić. Masz zapisany temat?

–Nie wziąłem ze sobą nic poza sprzętem do gry – pokręcił głową. – Pamiętam jedynie, że coś tam było o bogu. Czy mogłabyś podać mi całość? Zapiszę na telefonie.

– Nie ma sprawy –odparła. – Rozum i wiara. Człowiek wobec Boga i świata. Problem zła. – przeczytała z zeszytu.

– E, to niezbyt trudne. Przedstawi się te wszystkie chrześcijańskie głupoty i powie, że Kościół od zawsze walczył z rozumem, bo wiedział, że racjonalnie myślący ludzie są zagrożeniem dla ich pozycji i… – urwał, spojrzawszy na twarz dziewczyny.

– Powiem ci coś i radzę to zapamiętać, bo nie będę się więcej powtarzać. Nie obchodzi mnie, jaką wiarę wyznajesz, jeżeli w ogóle, ale przy mnie masz traktować inne wyznania z szacunkiem. Jestem praktykującą katoliczką – to mówiąc, wyciągnęła spod bluzki łańcuszek. – i nie będę tolerowała więcej takich słów. Swoje poglądy zachowujesz dla siebie. Rozumiemy się? – spojrzała groźnie na Michała.

– Absolutnie. – odparł, nie chcąc wywoływać następnej kłótni.

Naprawdę? Mamy XXI wiek, a studentka ekonomii chodzi do kościoła? No cóż, wyjątki potwierdzają regułę. Nie dość, że muszę tę prezentację robić z nią, to dodatkowo będzie ogromny problem z dojściem do porozumienia, jak to wszystko ma wyglądać pod względem treści. I jeszcze ma czelność mnie pouczać! Za kogo ona się uważa? Zapłaci mi za to – chłopak dał upust swojemu zdenerwowaniu w myślach. – Ale przynajmniej podsunęła mi świetny pomysł na zemstę. Zdobędę twoje serce i sprawię, że mi się oddasz, łamiąc te swoje głupie, święte zasady. A potem… potem zapamiętasz, gdzie twoje miejsce. – cieszył się w duchu Michał.

***

W ciągu następnego tygodnia spotykali się kilka razy, ale do zakończenia projektu ciągle było daleko. Weronika nie wiedziała, co ma sądzić o tym wszystkim. Michał w jednej chwili zmienił się nie do poznania. Najpierw traktował ją jak najgorszego wroga, a następnie przeprosił i zachowywał się od tamtej pory jak najprawdziwszy dżentelmen. W głowie dziewczyny krążyły sprzeczne uczucia. Ostatecznie doszła do wniosku, że chyba rzeczywiście dobrze się czuł w jej towarzystwie i najwidoczniej ją polubił. Może rzeczywiście miał wtedy zły dzień? – zastanawiała się.

Ze zgrozą docierało stopniowo do niej, że z niecierpliwością wyczekuje kolejnych spotkań i bycia blisko Michała. Wdarł się w jej życie gwałtownie i niespodziewanie, a to jednak przy nim czuła się najlepiej, najbardziej swobodnie. Praca szła im powoli, gdyż coraz więcej czasu oboje przeznaczali na luźne rozmowy, często też żartowali.

Weronika czuła się trochę zagubiona w tej sytuacji i poprosiła swoją przyjaciółkę, Edytę, o spotkanie. Poznała ją, tak jak i Michała, na zajęciach z filozofii. Szybko znalazły ze sobą wspólny język i stały się sobie bardzo bliskie. Edyta również studiowała na drugim roku i, co najbardziej zaskoczyło dziewczynę, była mężatką. Jej męża, Piotra, znała troszkę słabiej, ale także go lubiła. Weronika od razu zauważyła, że bardzo się kochają. Widać to było we wszystkim, co razem robili, jak na siebie patrzyli i jak się wobec siebie zachowywali. Strasznie im tego zazdrościła, ale cieszyła się szczerze z ich szczęścia. Sama w przyszłości chciałaby być w takim związku. Przyjaciółka nigdy jej jednak nie chciała opowiedzieć ich historii, więc taktownie nie nalegała.

– Co ci leży na sercu? – zapytała Edyta, kiedy obie usiadły przy stoliku w kuchni i popijały herbatę.

– Michał – westchnęła Weronika i opowiedziała przyjaciółce wszystko, co ją trapiło od paru dni. – Czemu się uśmiechasz? – zapytała, gdy skończyła mówić.

– Obserwowałam tego chłopaka w czasie zajęć po tym, jak zdziwiłaś się, czemu on się tak na ciebie patrzy. Na pewno w jego wzroku nie było nienawiści. Ten chłopak raczej nie ma złych zamiarów, możesz być spokojna. Ale to, co przed chwilą mi powiedziałaś… – urwała.

– No, dokończ. Nie przerywaj! – niecierpliwiła się dziewczyna.

– Być może on się czuje tak samo jak ty. To typowy facet, dumny i nieskory do zwierzeń. Możliwe, że jemu też zburzył się porządek duszy, gdy zobaczył ciebie.

– Ale… ale czy ty chcesz powiedzieć, że…

– Tak, moim zdaniem on też cię lubi – Edyta spojrzała znacząco na Weronikę. – Ale trochę czasu pewnie minie, zanim to do niego dotrze.

– Czy tak samo było między wami? No wiesz, między tobą a Piotrkiem? – zapytała nieśmiało.

– To… skomplikowane – odparła cicho przyjaciółka.

– Jeżeli to dla ciebie trudne, to nie mów, tak tylko spytałam – Weronika położyła dłoń na jej ramieniu.

Edyta spojrzała na nią.

– Tak, to rzeczywiście nie jest proste, ale opowiem ci. Może ułatwi ci to podjęcie właściwej decyzji.

– Decyzji? Jakiej decyzji? – zdziwiła się.

– Zrozumiesz, kiedy skończę.

***

Po piątkowych zajęciach, Michał zaproponował, żeby pojechali do jego mieszkania spokojnie popracować. Weronika po chwili namysłu zgodziła się.

W autobusie, pokonującym trasę z uczelni na osiedle chłopaka prowadzili niezobowiązującą rozmowę. Zdawało się, że droga przebiegnie bez przygód, jednak przechodzień, który wbiegł na ulicę, a także energiczne wciśnięcie pedału hamulca, co było odruchową reakcją kierowcy pojazdu sprawiły, że dziewczyna siłą bezwładności poleciała do przodu. Już myślała, że spotka się boleśnie z ziemią, że przez najbliższe dni jej ciało będą zdobiły siniaki, gdy zrozumiała, że coś ją przytrzymuje. Chwilę później pociągnięta z powrotem w górę znalazła się w ramionach Michała. Poczuła się w nich tak przyjemnie, że nie chciała ich opuszczać. Chłopak także nie planował jej uwolnić. Chwila zdawała się trwać w nieskończoność i żadne z nich nie chciało, aby się kończyła.

– Gdzie idziesz, kurwa? Nie widzisz, że czerwone? – wydarł się przez okno kierowca autobusu.

Wyczuła, że magia chwili minęła tak szybko i niespodziewanie jak się pojawiła. Oboje natychmiast się od siebie odsunęli. Przez całą drogę nie wypowiedzieli już ani jednego słowa.

– Oto moje mieszkanko – powiedział Michał, wpuszczając dziewczynę do środka.

– Ładne – skwitowała. –Twoje?

– Nie, wynajmuję. Usiądź proszę, a ja zrobię nam coś do jedzenia – zaproponował.

Czy on też poczuł w autobusie to, co ja? – zastanawiała się. – Musiał coś poczuć.

Po chwili chłopak wrócił.

– Ok, kotlety się podgrzewają, więc chwilę możemy odpocząć – oznajmił.

– Kotlety?

– No. Schabowe, gwoli ścisłości – dodał. Michałowi przeszła przez głowę myśl, czy Weronika pamięta o piątkowym poście. Traktował to jako swego rodzaju sprawdzian w swoim planie.

– Ale przecież sam ich chyba nie zrobiłeś? – sprecyzowała pytanie.

– No jasne, że nie. Faceci nie są stworzeni do gotowania – wyszczerzył zęby. – Mama mi je przygotowała.

Dziewczyna zaczęła się dyskretnie rozglądać, starając się sprawdzić, czy Michał mieszka ciągle z rodzicami. Lekki bałagan, panujący w mieszkaniu uspokoił ją jednak. Wygląda, że mieszka sam – pomyślała.

– A gdzie mieszkają twoi rodzice?

– Na Pradze. Ale nie, nie obawiaj się. Mamusia nie wpadnie na inspekcję. Z tym jedzeniem jest tak po prostu najwygodniej. Gotować nie umiem, na restauracje mnie nie stać, a codzienne pałaszowanie gotowych produktów niezbyt mi się uśmiecha, więc korzystam w tym aspekcie z jej pomocy – wyjaśnił, widząc wyraz twarzy Weroniki. – A ty skąd pochodzisz? – zapytał.

– Z Kielc.

– Nigdy tam nie byłem, ale słyszałem, że to bardzo ładne miasto.

– To najwyraźniej źle słyszałeś. Kielce nie należą do najpiękniejszych miast Polski. Mimo wszystko zawsze wypoczywam tam lepiej, niż gdziekolwiek indziej. W nim czuję się swobodnie, zupełnie inaczej niż tu, w Warszawie.

Po niezręcznej ciszy spowodowanej sytuacją w autobusie nie było już śladu. Znowu rozmawiamy jak dawniej – ucieszyła się dziewczyna.

Dzwonek mikrofalówki oznajmił, że danie było zdatne do spożycia.

– Przygotuj się – oznajmił. – Zaraz przyniosę soczyste danie, które doprowadzi nasze podniebienia na szczyt rozkoszy.

– Wystarczy, że dadzą się zjeść – parsknęła Weronika.

Najwyraźniej zapomniała o poście – tryumfował w duchu Michał.

– Dlaczego sądzisz, że Bóg istnieje? – niespodziewanie zapytał chłopak, kiedy zabrali się już do pracy.

Weronice odebrało mowę. Spojrzała na niego, jak gdyby nie rozumiała pytania.

– Nie, spokojnie, nie mam zamiaru naśmiewać się z twojej wiary. Po prostu taka spokojna rozmowa między ateistą a katoliczką ułatwi nam dalszą pracę, no i nie ukrywam, pytam też z czystej ciekawości.

– Spodziewasz się z pewnością jakiegoś cudownego wytłumaczenia? Gdyby dało się to udowodnić, to nie byłoby żadnych dyskusji na ten temat. Dlatego wiara jest czymś zupełnie innym.

– Spodziewam się jedynie czegoś, co nie przeczyłoby prawom logiki – odparł Michał. –Jestem racjonalistą i wolę opierać się na nauce niż na niepewnych hmm… obietnicach. Poza tym, wierzysz w Boga tylko dlatego, że słuchałaś o nim od dziecka. Przeszedłem ten sam etap w szkole, ale zrozumiałem szybko, że wpajano mi rzeczy, które są po prostu absurdalne.

– Ja też dorosłam i jakoś moja wiara się nie osłabiła. Zawsze dawała mi siłę, kiedy jej potrzebowałam. Czuję się lepiej, kiedy wiem, że jest tam gdzieś ktoś, komu zawsze mogę się wyżalić i poprosić o wsparcie. Wolę też pokładać ufność w tym, że po śmierci czeka na mnie coś więcej niż tylko trumna i piach.

– Załóżmy chwilowo, że masz rację. A co z tymi wszystkimi, którzy nie są chrześcijanami? Co się z nimi stanie?

– Oni nigdy nie usłyszeli o Bogu albo wyznają inne religie, co do których są pewni, że są jedyne słuszne. Takie osoby nie trafią przecież do piekła. Nawet ateiści nie będą potępieni. Liczy się przede wszystkim to, czy ktoś jest po prostu dobrym człowiekiem.

– Dobrze wiedzieć. Ulżyło mi – ironizował chłopak. – Ale wracając do tego, co powiedziałaś wcześniej, to sama nie jesteś w stanie stwierdzić z całą pewnością, że Bóg istnieje. Nie przeczę, też wolałbym wierzyć, że to wszystko prawda, ale jaki jest sens się oszukiwać?

Każdy sobie może wymyślić kogoś i uznać, że ten „byt” rzeczywiście nas wysłuchuje i da nam życie wieczne po śmierci. Może tego całego Boga też ktoś kiedyś wymyślił, tylko odniósł większy sukces niż inni?

– Nie, nie jestem w stanie udowodnić ci, że Bóg istnieje, w taki sposób, jaki ty uznałbyś za zadowalający. Ja po prostu… czuję, że ktoś tam gdzieś jest. Bóg to nie pan i władca, który powinien objawić się całemu światu i nim rządzić. On pozostawił nam wolną wolę. On wie, co zrobimy, ale w żaden sposób na nasze decyzje nie wpływa. Czasem daje nam subtelne znaki swojej obecności. Pamiętasz, jak ten Turek chciał zamordować naszego papieża, ale plan nie wypalił? Chcesz mi powiedzieć, że wyszkolony zabójca nie potrafił dobrze przymierzyć? Było także wiele innych cudów, np. medycznych, których nauka nie potrafi wyjaśnić – powiedziała Weronika.

– Jeszcze nie potrafi. Może kiedyś nasza technologia pozwoli dojrzeć to, czego nie widzimy dzisiaj. A jeżeli to rzeczywiście cuda, to dlaczego one miały by świadczyć o obecności akurat waszego boga? Dlaczego np. nie Buddy czy jakiegoś innego bóstwa? Natomiast z papieżem przyznaję ci rację. Nie jestem w stanie tego wyjaśnić. Myślę jednak, że ciężko będzie nam dojść do jakiegoś porozumienia w sprawie podstawowej kwestii istnienia Boga. Coś w tym jest, że gdyby dało się wykazać jego istnienie, to nie byłaby to wiara, tylko fakt. Problem polega jednak na tym, że w ten sposób można uzasadnić wiele rzeczy, więc jednak mnie nie przekonałaś. Dopiero po śmierci dowiemy się, które z nas miało rację – uśmiechnął się.

– Porozmawiajmy jednak o tym, co wiemy na pewno.

Weronika westchnęła w myślach. Nie była przygotowana na dyskusje tego typu.

Nie przypuszczałam, że będę kiedyś musiała skonfrontować się w słownej potyczce z ateistą. Ale jeżeli on myśli, że wzbudzi we mnie jakieś wątpliwości, to się grubo myli! Już dawno wszystko sobie dokładnie na ten temat przemyślałam – dziewczyna zaczynała się już trochę denerwować postawą chłopaka.

Michał zadał Weronice następne pytanie:

– Czy przeczytałaś kiedyś Biblię w całości?

– W stu procentach nie, ale główne księgi i sporo pomniejszych znam całkiem dobrze.

– Cieszę się. Ateiści często znają tę książkę znacznie lepiej niż zwykli ludzie, którym podaje się wybrane fragmenty w trakcie mszy. Czasem to właśnie dokładna lektura powoduje, że człowiek się od waszej religii odwraca. Przeanalizujmy więc tę Biblię, która jest źródłem informacji o waszym bogu. Zacznijmy od Księgi Rodzaju i opisu stworzenia świata. Jak się do tego odnosi Kościół?

– Traktuje to jako metaforę. Nie wszystko należy rozumieć dosłownie, zwłaszcza, że pisali to ludzie na przestrzeni wielu lat – odparła Weronika.

– Tak, dopiero od niedawna, od około sześćdziesięciu lat Kościół zrozumiał, że wpajanie ludziom bajek o powstaniu świata w wersji biblijnej może ich zniechęcać. Świat się gwałtownie rozwinął, więc i „owieczki” stały się bardziej rozumne i oczytane. Ale pomińmy to. Po co przyjmujecie chrzest?

– Żeby zmyć z siebie grzech pierw… – zawahała się, bo wiedziała, do czego zmierza Michał.

– Cieszę się, że rozumiesz teraz ten paradoks. Skoro Adam i Ewa nie istnieli, to nie było też grzechu pierworodnego, więc chrzest go z nas nie usuwa. Nie ma więc różnicy między tym, kto ten sakrament przyjął a tym, kto tego nie zrobił. Można to potraktować jako swego rodzaju rytuał, ale bez żadnych magicznych właściwości, jak to księża wszystkim wmawiają.

Weronika nie znalazła na to odpowiedzi.

– Spójrzmy teraz na potop – kontynuował chłopak – który został prawdopodobnie zerżnięty z mitu o Gilgameszu. Ale nie o to tu chodzi. Bóg zesłał potop, bo ludzie byli źli, tak?

– Tak – potwierdziła. – Ale oszczędził Noego i jego rodzinę oraz wiele zwierząt.

– Jednak zabił wszystkich innych, nawet starców i dzieci. Oni też zawinili?

– Przecież Jahwe potem przyrzekł, że nigdy już czegoś takiego nie zrobi. To się nazywało Stare Przymierze, którego Bóg potem dotrzymywał. Nie zniszczył chociażby całego miasta złożonego z grzeszników ze względu na kilku sprawiedliwych, którzy w nim mieszkali. Ta sama księga, tylko trochę później, za czasów Abrahama.

– Czyli zrozumiał swój błąd i więcej go nie popełnił, dobrze rozumiem? Tylko że podobno on jest nieomylny – zadrwił Michał. – A co powiesz o Egipcie? O tym, jak Jahwe nakazał wymordować egipskie niemowlęta, co miało skłonić faraona do wypuszczenia Izraelitów z niewoli? Oczywiście, jeżeli oni tam kiedykolwiek byli.

– Bóg był surowy i zastosował to dopiero jako ostateczność w odpowiedzi na upór faraona.

– Ale co zawiniły dzieci i ich matki? Czy one miały jakiś wpływ na jego decyzje? I ważniejsze pytanie: czy należy wielbić takiego boga, który obarcza ludzi okrutną odpowiedzialnością zbiorową za błędy jednostki? A to przecież nie wszystko – chłopak wstał. – Nakazał Izraelitom mordować inne narody, które go nie wyznawały. W ramach pokuty rozkazał Saulowi wymordować osadę. Sankcjonował gwałty wobec kobiet i ich niewolnictwo. Czy w takiego boga chcesz wierzyć? Takiego tyrana, który podobno jest miłosierny, a przeczy temu sama Biblia?! Odpowiedz! – krzyknął.

Weronika również wstała. W tej chwili przestała nad sobą panować.

– Nie wiem! Ty masz przewagę nade mną. Ja tego nigdy nie roztrząsałam, a ty już dawno sobie całość przemyślałeś! Bóg był surowy i rzeczywiście może przesadził ze swoimi czynami, ale po to przysłał na świat swego syna, by to wszystko naprawić i zbudować Nowe Przymierze. Czy byłbyś zdolny do tego, by wysłać swoje dziecko na śmierć i to dla ludzi, którzy wielokrotnie grzeszyli przeciw tobie?! Teraz to ty mi odpowiedz! – poczuła napływające do oczu łzy i chciała wyjść z pokoju, ale Michał chwycił ją za rękę. Zaskoczona odwróciła się, spodziewając się dalszych ataków na jej wiarę, jednak chłopak nic nie powiedział. Jego twarz nie wyrażała gniewu czy zadowolenia, że udało mu się wygrać. Patrzył na Weronikę… inaczej. Nie potrafiła określić, co to mogło znaczyć. Stwierdziła też, nie po raz pierwszy zresztą, że jest on całkiem przystojny i ma takie naturalne włosy, bez żadnych udziwnień czy żelu. Nagle chłopak przyciągnął ją mocno do siebie i pocałował.

Dziewczyna w pierwszej chwili chciała się wyrwać, ale to, co przeżywała było zbyt przyjemne. Wargi Michała obejmowały jej usta subtelnie, smakując ich każdy kawałek. Rozchylając lekko wargi, odpowiedziała na pocałunek. Weronika objęła ramionami szyję chłopaka, by znaleźć się jeszcze bliżej niego. Całowała się kiedyś w liceum, ale nie można było porównywać tego z tym, co działo się w tej chwili. Nigdy nie czuła takiego przyciągania do drugiej osoby, nigdy żaden pocałunek nie dawał jej tyle rozkoszy. Chciała jeszcze i jeszcze. Przestała panować nad dłońmi, które błądziły we włosach, by po chwili przejść na szyję i barki Michała. Tymczasem on sam, jakby ośmielony reakcją Weroniki, całował ją coraz mocniej i bardziej namiętnie. Zaczął głaskać jej plecy, powoli schodząc w dół. Poczuła jak palcami dotknął na plecach przez bluzkę materiału stanika, kciukami muskając jej piersi. Przyjemy dreszcz przeszedł przez jej ciało. W końcu dłonie dotarły na biodra i pośladki, lekko je masując. Ten gest spowodował jednak, że dziewczyna oprzytomniała i uciekła z ramion chłopaka. Oboje stali naprzeciwko siebie i oddychali ciężko. Pierwszy odezwał się Michał:

– Ja… przepraszam. I za to i za wcześniejszą rozmowę. Nie wiem, co mnie podkusiło. To nie tak miało wyglądać. Wybaczysz mi?

Co się z nim dzieje? Przeprasza? I, przede wszystkim, co się stało ze mną? Czyżby Edyta miała rację co do Michała? – zastanawiała się.

– Nic się nie stało – odparła Weronika, po czym wyciągnęła rękę, żeby potwierdzić swoje słowa. Michał uścisnął lekko jej dłoń, a dotyk jego skóry obudził w dziewczynie wspomnienia tego, co zaszło przed chwilą.

– Czy moglibyśmy… o tym zapomnieć? Nie chciałbym, by to zniszczyło naszą znajomość. Zachowałem się naprawdę głupio – chłopak unikał wzroku dziewczyny.

– Nie ma problemu – odparła odrobinę chłodniejszym tonem niż zamierzała, choć w głowie krążyła jej już tylko myśl, że nic już nie będzie takie samo.

***

Co się tam, do jasnej cholery stało? – zachodził w głowę Michał, patrząc na odjeżdżający autobus. –Po jaką cholerę zacząłem gadać o bogu? Wiedział jednak, jaki był powód. Gdy pracowali razem, nie potrafił oderwać od niej wzroku ani skupić myśli na prezentacji. To mu się nigdy wcześniej nie przytrafiło, a przecież spotykał się wielokrotnie z atrakcyjnymi i seksownymi dziewczynami. Weronika była piękna, ale w jakiś inny sposób, którego nie potrafił jasno określić. Musiał jakoś odreagować; dlatego postanowił poruszyć drażliwy dla niej temat i odzyskać pewność siebie. Przesadził jednak na koniec i to grubo. Te jej ostatnie słowa o dziecku, na które do tej pory nie potrafił znaleźć odpowiedzi i łzy w oczach… To już było dla Michała zbyt wiele. Nie wiedział, jak ma się zachować, ale nie mógł znieść widoku płaczącej Weroniki. Chciał ją przytulić, uspokoić i jakoś tak wyszło, że gdy spojrzał na jej twarz, odruchowo dziewczynę pocałował. Nie potrafił się od niej oderwać. Nie potrafił kontrolować swych dłoni. Z każdą chwilą pragnął więcej. Dotknąć jej nagiej skóry, piersi, które poczuł na swoim torsie, pośladków, których zdążył już przez chwilę zasmakować, a potem kochać się z nią. Długo, aż obojgu zabraknie sił.

A podobno to ona miała pragnąć mnie… – pokręcił z niedowierzaniem głową. – I to, co powiedziałem na koniec… Ja, słynący z elokwencji i oryginalnych tekstów, gadałem jak gimnazjalista po swoim pierwszym pocałunku. Nosz kurwa! Ale to spieprzyłem… Będę musiał to jakoś naprawić – postanowił. Michał nie wiedział jednak, czy to ciągle chodzi o zemstę, czy naprawdę zaczęło mu na tej irytującej katoliczce zależeć…

W poniedziałek, na umówionym wcześniej spotkaniu, atmosfera między Michałem a Weroniką nie była tak swobodna jak w poprzednim tygodniu. Nie pomogło nawet to, że żadne z nich nie wracało do piątkowych wydarzeń. Termin prezentacji zbliżał się wielkimi krokami – miały to być najbliższe zajęcia. Obojgu pozwoliło to skupić się przede wszystkim na pracy. Michał nie wiedział, co czuje dziewczyna, ale sam ciągle myślał, jak wrócić do czynności, na której wtedy w jego mieszkaniu skończyli. W końcu doszedł do wniosku, że jeżeli Zarzew postawi im po piątce, to Weronika ucieszy się na tyle, że będzie w nastroju na wspólne świętowanie sukcesu. Dlatego z całej siły starał się skoncentrować na filozofii. Uczył się tekstu, chcąc wszystko powiedzieć bez najmniejszego zająknięcia. Dopieszczał prezentację w każdej wolnej chwili, żeby olśnić grupę i zaimponować pracowitością u dziewczyny.

–Jestem pod wrażeniem – oznajmił Zarzew, gdy Michał odłączał pendrive’a od komputera. –Naprawdę. Przyzwyczaiłem się do tego, że studenci hmm… nie przykładają się zbytnio do tych prezentacji i że mam opinię prowadzącego, u którego można łatwo zaliczyć, ale wasza praca była zrobiona profesjonalnie, merytorycznie i chyba wyczerpała cały temat. Nie mam żadnych pytań – uśmiechnął się doktor. – Otrzymujecie zasłużone piątki. Nie wiem, czy będziecie najlepsi, bo jeszcze kilka grup nam pozostało, ale możecie być z siebie dumni.

Kiedy oboje już usiedli, chłopak spojrzał na Weronikę.

– To co, po zajęciach oblewamy sukces? – zapytał.

– To znaczy? – patrzyła na niego podejrzliwie

– Nie nie, to nie będzie żadna libacja. Kupimy po drodze wino i wypijemy u mnie, a potem odwiozę cię do akademika.

– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – dziewczyna zawahała się.

– Oj, tam. Raz w życiu się zdaje filozofię. Niektórzy tego zaszczytu nawet nie dostępują – zażartował.

– Skoro nalegasz – uśmiechnęła się. Dlaczego jej uśmiech jest taki pociągający? – pomyślał.

– Ale wino wybieram ja – oznajmiła.

No no, jeżeli myślałeś na początku, że to słaba, bezbronna dziewczynka, która ot tak po prostu wpadnie ci w ręce, to się grubo pomyliłeś, chłopie – stwierdził w myślach Michał, po raz kolejny ukradkiem taksując wzrokiem odkryte nogi Weroniki. Dziewczyna założyła tego dnia czerwoną sukienkę do kolan, w której, zdaniem Michała, wyglądała niesamowicie seksownie i przez którą miał momentami problemy w trakcie prezentacji ze skupieniem się na tym, co ma powiedzieć.

– To wypijmy za nasze wspaniałe piąteczki z filozofii – Michał wzniósł kieliszek, kiedy już otworzył butelkę wina i nalał im obojgu.

– Wypijmy, bo naprawdę jest za co – odparła dziewczyna, po czym oboje stuknęli kieliszkami i upili po łyku.

– Ale teraz to ty się nabijasz z tej „okazji”, czy mówisz poważnie? – chłopak nie potrafił rozszyfrować twarzy Weroniki.

– Jak najbardziej poważnie. Bałam się, że odwalisz swoją część i dostaniemy tróję, a to by mi obniżyło średnią i wysokość stypendium, gdybym je w ogóle otrzymała – wyznała.

– Aż tak nisko mnie oceniasz? – zdziwił się Michał.

– No… – dziewczyna zarumieniła się. – Zachowywałeś się, jakbyś miał to wszystko w głębokim poważaniu.

Michał ogromnym wysiłkiem woli stłumił chęć podejścia do Weroniki i pocałowania jej.

Jeszcze nie czas. Ogarnij się – ofuknął siebie w myślach.

– Może masz rację, może rzeczywiście stwarzałem takie wrażenie. Ale dzisiaj chyba udowodniłem, że aż taki zły nie jestem, prawda? – uśmiechnął się.

– Mało powiedziane. Wypadłeś lepiej niż ja. No, może nie do końca. Zauważyłam na jednym slajdzie szkolny błąd ortograficzny i chciałam cię normalnie zabić, ale na szczęście Zarzew tej wpadki nie skomentował, więc ci się upiekło.

– Naprawdę? Cóż, wypadek przy pracy. Maturę z polskiego zdałem całkiem nieźle. Nie drążmy tematu – powiedział chłopak.

– Niech ci będzie, ale tylko na razie – zastrzegła z uśmiechem.

Omówiwszy jeszcze raz całą prezentację, skupili się na mniej naukowych tematach. Ani przez chwilę w pokoju nie panowała krępująca cisza. Michał stopniowo dolewał coraz więcej wina, zapominając, że sam miał pozostać trzeźwy. W końcu zaproponował obejrzenie filmu. Specjalnie, żeby podtrzymać nastrój, ściągnął poprzedniego dnia komedię romantyczną. Niezbyt za nimi przepadał, ale dla zrealizowania „misji” był gotów się poświęcić. O dziwo, Weronika nie chciała oglądać wybranej przez niego pozycji i sama postanowiła wyselekcjonować tytuł, przeglądając okładki płyt DVD leżących na półce. Jeszcze większe było zdziwienie Michała, gdy spostrzegł wybór dziewczyny. Nie miał pojęcia, że „Władca pierścieni” może trafić w jej gust. Zastanawiał się, czy Weronika rzeczywiście ma takie upodobania filmowe, czy to raczej wpływ alkoholu. Butelka była mniej więcej do połowy pełna, więc uznał, że o upiciu się nie może być jeszcze mowy.

Czas trwania filmu wynosił ponad 180 minut. Około drugiej godziny seansu, chłopak usłyszał jakiś stukot. Po chwili zorientował się, że to krople deszczu, uderzające w szybę i nie zwrócił na ten hałas większej uwagi. Jednak po chwili rozległ się potężny huk, który obojga wyrwał z kanapy.

– Co to było? – ze strachem spytała Weronika.

– Wychodzi na to, że grzmot – po chwili zobaczyli błysk i dziewczyna szybko wtuliła się w Michała, zasłaniając uszy.

Chłopak, nieco zaskoczony, wyłączył telewizor i mocno objął dziewczynę, na nowo rozkoszując się jej bliskością.

– Boisz się burzy? – zapytał, kiedy grzmot ucichł.

– Tak, mam tak od dziecka i nic na to nie poradzę. Nie waż się z tego śmiać! – spojrzała ostrym wzrokiem na Michała, który już chciał coś powiedzieć.

– Nie będę, spokojnie – zapewnił Weronikę chłopak. –Pod warunkiem, że ty zapomnisz o tych błędach.

– Umowa stoi. – uścisnęła wyciągniętą rękę Michała. – Cholera! – błysnęło i dziewczyna znowu zacisnęła powieki, przyciskając dłonie do uszu.

– O, to widzę, że ty jednak umiesz porządnie zakląć – zachichotał.

– Jak ci zaraz… – nie zdążyła dokończyć, bo za oknem ponownie rozbłysło.

– Już, już, spokojnie – Michał próbował uspokoić dziewczynę. – Nie bój się, jestem przy tobie i będę, dopóki burza się nie skończy.

Grzmoty jeszcze przez wiele minut dręczyły Warszawę, aż w końcu zaczęły robić się coraz cichsze, stopniowo ustając. Deszcz nie przestał jednak bębnić o szyby.

Michał zwrócił się do Weroniki:

– To co, wracamy do seansu?

Dziewczyna nie odpowiadała. Chłopak pochylił lekko głowę, myśląc, że Weronika ciągle zasłania uszy, ale spostrzegł, że jej ręce są opuszczone. Gdy skierował wzrok na jej twarz, uśmiechnął się. Powieki miała zamknięte, a jej oddech był miarowy i spokojny – Weronika spała.

No to mój plan zadziałał aż za dobrze – westchnął Michał. –Wieczór miał się skończyć na tym, że będzie u mnie nocować, no i rzeczywiście tak się stanie – pomyślał.

Wstał ostrożnie, żeby jej nie obudzić i podłożył poduszkę pod głowę dziewczyny. Następnie przeniósł jej nogi na łóżko. Ten ruch spowodował jednak, że sukienka zsunęła się na biodra, odsłaniając uda. Michał znieruchomiał, mając przed oczami tak wspaniały widok. Być może, gdyby nie był już lekko wstawiony, dałby radę oderwać wzrok i odejść, ale wcale nie był tego potem taki pewien. Ta dziewczyna działała na niego tak silnie, że wszelkie reguły i zachowania, które chłopak do tej pory znał i do których był przyzwyczajony, kompletnie się nie sprawdzały. Wystarczyło, że spojrzał na śpiącą Weronikę i już był zgubiony. Wyglądała zbyt pociągająco, a do tego te nagie uda…

Wyciągnął rękę i dotknął lekko kolana dziewczyny. Pieścił ją, delikatnie gładząc palcami skórę na udzie i stopniowo przesuwając dłoń niżej. Przysunął twarz do uda Weroniki i zaczął je całować, znacząc ślad językiem. W Michale coraz bardziej narastało podniecenie. Rozsunął nogi dziewczyny i powoli umieścił się między nimi, chcąc mieć lepszy dostęp do jej ciała. Przesunął sukienkę na brzuch, odsłaniając czarne majteczki. Weronika ciągle spała, kompletnie nieświadoma poczynań chłopaka. Ten powrócił do pieszczot wewnętrznej strony ud, nie mogąc się nimi nasycić. Smakował ciepło i zapach ciała Weroniki oraz jej delikatną, miękką skórę. To mu nie wystarczało. Wsunął dłoń pod pośladki swojej kochanki i delikatnie pociągnął za czarny materiał, zsuwając z niej bieliznę, tak aby nie zbudzić dziewczyny. Trzymając majtki w dłoni, poczuł lekkie wyrzuty sumienia.

Przecież ona mi ufa, a ja odwdzięczam się jej gwałtem? – pomyślał. Chciał wstać, pomimo ogromnego podniecenia i zaspokoić się na wszelki wypadek samemu, w zaciszu pokoju. Kiedy jednak ujrzał kobiecość Weroniki, puściły wszelkie hamulce i nic już nie mogło go oderwać od łóżka. Przysunął się tak, aby mieć rozkoszną szparkę tuż przed oczami i przystąpił do dzieła, nie bacząc, że może to obudzić dziewczynę. Przez chwilę delektował się oszałamiającym jego nozdrza zapachem, po czym zaczął pieścić ustami łono Weroniki. Widać, że dbała o siebie – włoski były dokładnie przycięte. Zataczał kręgi wokół różowych warg, starając się nie pominąć nawet milimetra kwadratowego tego cudownego obszaru. Niczym prawdziwy koneser, specjalnie zwlekał, chcąc najlepsze zostawić na koniec. Wreszcie wkręcił się językiem pomiędzy wilgotne płatki. Weronika poruszyła się, ale najwidoczniej jeszcze nie była wybudzona. Michał nie miał wątpliwości, że w końcu dziewczyna zorientuje się, co wyprawia i najpewniej wymierzy mu potężny policzek, ale nie dbał o to. Musiał dokończyć, co zaczął, musiał zaspokoić swoje pragnienie. Chłopak poczuł, że łechtaczka się powiększa, więc przynajmniej organizm Weroniki reagował na jego poczynania i chyba był z nich bardzo zadowolony. Jakby na dodatkowe potwierdzenie tych słów, muszelka stawała się coraz bardziej wilgotna, a Michał połykał wszystkie soki, które z niej wypływały. Weronika w ciągu tych pieszczot przyspieszyła oddech i czasami ruszała się, ale ciągle nie była przytomna.

Czyżby zwykłe wino aż tak na nią działało, że nawet tak silne bodźce nie są w stanie jej wybudzić? – myślał. Michał czuł się nawet trochę poirytowany, że jego działania pozostają niezauważone i postanowił pójść na całość, skoro okoliczności były tak pomyślne. Ściągnął z siebie koszulkę i spodnie, wraz z bokserkami, z ulgą uwalniając swojego pulsującego i sztywnego jak nigdy członka. Podciągnął się łokciami, tak, że znajdował się dokładnie nad twarzą dziewczyny. I kiedy tak patrzył na te zamknięte oczy, uroczy nosek i usta, dotarło do niego, jak bardzo mu zależy na Weronice. Pożądał jej i to tak bardzo, że aż bolało, ale zrozumiał, że tu chodzi nie tylko o seks. Chciał po prostu… z nią być i spędzać każdą wolną chwilę, razem wykonywać obowiązki. Nie potrafił się przed sobą do tego przyznać i nazwać tego słowami, ale w głębi duszy wiedział, że chyba się zakochał.

Chłopak złożył delikatny pocałunek na ustach dziewczyny, po czym mocno wszedł w nią, licząc, że to wreszcie obudzi Weronikę. Nie spodziewał się jednak, że jego członek natrafi na pewną przeszkodę i zanim Michał zdążył zareagować, nie było już po niej żadnego śladu.

O, cholera! Ona była… dziewicą?! – pomyślał przerażony. – Co ja narobiłem?

– Michał? – usłyszał niewyraźny głos dziewczyny i przeraził się, że teraz zacznie się prawdziwe piekło.

– Tak? – odparł niepewnie.

– Czemu się zatrzymałeś? Kochaj się ze mną dalej – patrzyła na niego spod przymrużonych powiek.

Kompletnie nie wiedział, co ma niby odpowiedzieć.

– Ale… ale… przecież straciłaś przed chwilą dziewictwo.

– Tak i cieszę się, że to właśnie ty byłeś moim pierwszym – wyznała, przyciągając jego twarz do siebie i całując go w usta.

Chłopaka zatkało, ale postanowił nie zadawać więcej pytań. Namiętnie oddał pocałunek i wznowił przerwane działanie. Przy dźwięku westchnień i pojękiwań wydawanych przez Weronikę, tarł swoją męskością o jej gorące wnętrze. Nigdy nie czuł się tak wspaniale, a przecież miał już sporo doświadczenia. Nie zastanawiał się jednak nad tym, bo całą uwagę zaprzątała mu ta wspaniała dziewczyna, wyginająca się z rozkoszy i obejmująca go rękoma, chcąc poczuć go jeszcze bliżej siebie. Michał gładził ją po twarzy i włosach, raz po raz składając pocałunki w każdym miejscu jej twarzy. Czuł się winny, że ją tak wykorzystał oraz przypadkowo rozdziewiczył i chciał przynajmniej sprawić, by ten jej pierwszy raz był niezapomniany, dając jej tyle przyjemności ile był w stanie. Przyspieszył ruchy, ale wiedział, że przy tak silnych doznaniach długo już nie pociągnie. Wstrzymywał się na tyle, ile był w stanie, by pozwolić Weronice dojść. Kiedy wyczuł, że już dłużej nie da rady, dziewczyna krzyknęła głośno, wbijając palce w plecy chłopaka i odchylając głowę. Ten widok tak go zafascynował, że poruszał się dalej aż w końcu i on sam osiągnął szczyt, wystrzeliwując strugi nasienia we wnętrze dziewczyny. Zdyszany, spocony i oszołomiony, opadł na Weronikę, mocno ją do siebie przytulając. Oboje byli zmęczeni i wyrównywali powoli oddech. Gdy doszli do siebie, dziewczyna szepnęła Michałowi do ucha:

– Kocham cię.

***

Co jest? – zirytował się w myślach Michał, gdy dotarło do niego, że już nie śpi. Otworzył oczy, chcąc spojrzeć na zegarek, ale natychmiast musiał je zamknąć, bo oślepiła go fala światła zza okna.

Gdzie ja jestem? Przecież u mnie w pokoju nigdy rano słońce nie wali po oczach. Zasłaniając się ręką, zorientował się, że jest przecież u siebie, tylko w drugim pokoju, w którym nigdy nie sypiał. W tej samej chwili usłyszał głos, którego wręcz nienawidził. O, nie! Nie mam zamiaru sprzątać gołębich gówien z samego rana! Muszę szybko wyjebać tego skurwysyna, bo… – zdezorientowany Michał odwrócił głowę – kiedy wstawał, poczuł na piersi jakiś ciężar. Zobaczył dziewczynę, przytuloną do niego, która spała, położywszy głowę na torsie Michała. W jednym momencie chłopak przypomniał sobie wszystko, co zaszło poprzedniego wieczoru.

Czy ona będzie to w ogóle pamiętać? Głupie pytanie, przecież leży ze mną w łóżku i to całkiem naga! – zastanawiał się. – Ale zaraz, przecież Weronika była w sukience podczas tego wszystkiego, gdzie ona jest? – Michał rozejrzał się po pomieszczeniu i dostrzegł czerwony materiał na fotelu, a obok niego także i swoją garderobę. – Nie pamiętam, bym ją rozbierał, nie pamiętam, bym w ogóle rozkładał łóżko. Ostatnie, co pamiętam, to… – dotarło do chłopaka, co dziewczyna wyszeptała mu do ucha na koniec. Po krótkiej chwili oszołomienia, Michał stwierdził ze zdziwieniem, że wyznanie Weroniki nie spowodowało u niego zdenerwowania czy konsternacji. Był zadowolony, choć nie uważał, by to słowo idealnie oddawał stan jego ducha. Postanowił poczekać, aż dziewczyna się obudzi i wtedy z nią porozmawiać. Położył głowę na poduszce, czule gładząc Weronikę po plecach. I nagle doznał olśnienia. Już wiedział, co czuje w tej chwili. To słowo było tak oczywiste, że aż chciał się śmiać. To, co odczuwał, to było po prostu… szczęście. Michał nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatnio przeżywał taki stan. Zapragnął, by było tak codziennie, by każdego ranka budził się z tą cudowną osobą przy swoim boku. Miał tylko nadzieję, że swoim wczorajszym zachowaniem nie zniszczył wszystkiego raz na zawsze.

W pewnym momencie poczuł, że Weronika się obudziła. Podniosła głowę i zaspanym wzrokiem spojrzała na niego.

– Michał? – spytała niepewnie, po czym szeroko otworzyła oczy i odsunęła się z krzykiem pod ścianę. Ruch ten sprawił, że kołdra zsunęła się z dziewczyny i Michał po raz pierwszy ujrzał jej piersi. Nie były duże, ale za to jędrne i krągłe, zakończone ciemnymi sutkami, które aż prosiły się o to, by wziąć je w usta i ssać. W chłopaku z wielką siłą obudziło się pożądanie. Znowu chciał kochać się z Weroniką, ale wiedział, że muszą sobie wyjaśnić pewne sprawy, co w tej sytuacji było trochę uciążliwe.

– Nie bój się mnie – próbował ją uspokoić, z trudem odrywając wzrok od jej piersi.

–Przecież to był sen… to był tylko sen… – powtarzała, po czym rozpłakała się.

Sen? A więc ona myślała, że to nie było naprawdę? W takim razie, jeżeli jej reakcje były prawdziwe… pragnie mnie tak samo mocno jak ja ją! – ucieszył się. Do tej pory obawiał się, że jej wczorajsze zachowanie było spowodowane zbyt dużą ilością wina.

– Kochanie… – Michał przysunął się do niej i objął ją ramieniem. Dziewczyna ostro spojrzała na niego, gdy wymówił to słowo.

– Kochanie?! Jakie kochanie?! – krzyknęła. – Upiłam się, a ty mnie wykorzystałeś! Jesteś… po prostu… – nie dokończyła, gdyż znowu wpadła w płacz i oparła głowę na ramieniu chłopaka.

Michał postanowił wyszeptać jej do ucha te same słowa, które usłyszał od niej wczoraj:

– Kocham cię, Weroniko. – nie wiedział jeszcze, czy to prawda, ale chciał jej sprawić przyjemność.

Podniosła głowę i spojrzała na niego zapłakanymi oczami.

– Tak, kocham cię – powtórzył, ścierając palcem spływającą po jej policzku łzę. Nie patrzył jednak w oczy Weroniki. – To samo powiedziałaś mi wczoraj i moje serce zabiło tak mocno jak nigdy, choć dopiero dzisiaj rano dotarło do mnie, co do ciebie czuję.

– Ale… jak to? Przecież ty mnie nie znosisz – dziewczyna ciągle chyba nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.

– Kto się czubi, ten się lubi – odparł z uśmiechem. A jeśli potrzebujesz twardego dowodu – Michał wyraźnie podkreślił wyraz „twardy” – to spójrz na to.

Ujął jej dłoń i nakierował na swojego sterczącego już od dobrych paru chwil członka. Weronika zarumieniła się i natychmiast cofnęła rękę.

– Widzisz, jak bardzo mnie podniecasz? Za każdym razem, jak na ciebie patrzyłem przez te ostatnie dni, chciałem zedrzeć z twojego ciała ubranie i kochać się z tobą do nieprzytomności. A przecież ubierałaś się skromnie i niewiele dało się zobaczyć. Tylko pomyśl, co działo się ze mną wczoraj, kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię w sukience. Twoje nogi rozpraszały mnie w czasie całej prezentacji, więc gdy tak leżałaś i spałaś słodko po burzy, dotknąłem twojego kolana, a potem… potem nie mogłem się powstrzymać. Jesteś taka piękna i tak mocno cię pragnę, że to jest czasami nie do zniesienia – chłopak postanowił powiedzieć jej to wszystko i wcale nie miał przy tym odczucia, że nie mówi prawdy.

Dziewczynie ponownie napłynęły łzy do oczu, ale tym razem z zupełnie innego powodu.

– A więc Edyta miała rację. Naprawdę mnie kochasz? Naprawdę chcesz ze mną być? – zapytała.

Chłopak przyciągnął ją do siebie i pocałował, zostawiając na później pytanie, o co chodziło tej Edycie.

– Naprawdę – odpowiedział pewnie, czule ją przytulając.

Położyli się, Michał na plecach, a Weronika na nim, ciesząc się wzajemną bliskością.

– Kochanie, muszę ci zadać pewne pytanie – wymruczał po paru minutach.

– Tak?

– Widząc cię nagą w świetle dnia, mam ogromną potrzebę, by się z tobą kochać. Czy wyrażasz zgodę?

Dziewczyna otworzyła szeroko usta, po czym zarumieniła się.

Jak ona nie przestanie się tak słodko rumienić, to nie wytrzymam.

– No wiesz, wypadało zapytać po wczorajszym – dodał z uśmiechem.

– No wypadało, bo teraz nie jestem już dziewicą, a obiecałam sobie, że nigdy nie pójdę do łóżka z kimś, kto nie wyzna mi miłości – powiedziała z lekkim wyrzutem.

– Ale ja ci przecież ją wyznałem, choć dopiero dzisiaj. Nie smuć się z tego powodu, że straciłaś ze mną dziewictwo – pogłaskał ją po policzku. – To był najpiękniejszy prezent, jaki mogłaś mi kiedykolwiek dać – uśmiechnął się. – Przecież również w tym „śnie” byłem hmm… głównym bohaterem.

– Rzeczywiście, podoba mi się ten punkt widzenia – odwzajemniła uśmiech. – W takim razie wyrażam zgodę.

– Całe szczęście, bo jeszcze chwila i nie dałbym rady się powstrzymać – odparł Michał, po czym usadowił się wygodnie, opierając o ścianę i posadził sobie dziewczynę na biodrach. Jego penis ocierał się o jej kobiecość, ale chłopak wolał tym razem nie zaczynać od końca.

Całował Weronikę, rękami pieszcząc jej plecy. Spierzchnięte po nocy usta nawilżały się wzajemnie, wargi Michała obejmowały wargi Weroniki. To już nie był pocałunek z przypadku, jak wcześniej, oboje byli w pełni świadomi swoich uczuć i poczynań. Chłopak schodził powoli niżej, znacząc językiem szyję dziewczyny. Każdy dotyk wywoływał u niej elektryzujące dreszcze. Nie zagrzał tam jednak dłużej miejsca, bo jego usta i ręce przyciągało coś, czego smaku jeszcze wczoraj nie zaznał – piersi. Chwycił je delikatnie w obie dłonie, najpierw rozkoszując się ich krągłym kształtem. Następnie począł pieścić je powoli palcami, zataczając kręgi na całej ich powierzchni. Specjalnie omijał najczulsze miejsca. Weronika oddychała coraz ciężej, ale kiedy w końcu Michał złapał w palce sutek, nie potrafiła powstrzymać jęku. Chłopak dotykał i ugniatał go na wszelkie możliwe sposoby, niczym jakiś obiekt w laboratorium. W końcu nie wytrzymał i przyssał się do prawej piersi, biorąc całą brodawkę w posiadanie ust i języka. Trwało to długo, jakby Michał chciał wyssać do końca ogromne pokłady rozkoszy. Kiedy skończył, zaczął pieścić wargami drugą pierś, tym razem przesuwając usta po jej całej powierzchni. Wdychał przy tym cudowny zapach ciała dziewczyny. Weronika wplotła palce we włosy Michała i przyciskała go do siebie. W pewnym momencie chłopak poczuł, że coś dotyka jego członka. Zaskoczony oderwał usta od piersi i spojrzał w dół. Dziewczyna niepewnie zawierała rękami znajomość z tym, co wczoraj uczyniło ją kobietą. Dotknęła palcem różowego końca, a Michał aż wstrzymał oddech z rozkoszy. Nie zanosiło się, by Weronika wiedziała, jak sprawić mu przyjemność, ale postanowił, że nie będzie jej peszył przy tym pierwszym razie. Pieszczoty jego penisa spowodowały, że chciał natychmiast zanurzyć się ponownie w gorącej kobiecości. Chwycił ją mocno za biodra, a zaskoczona tym gestem dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

– Przechodzimy do finału, kochanie – oznajmił, po czym uniósł lekko Weronikę, nakierował członka na jej szparkę i powoli opuszczał dziewczynę. Kiedy jego męskość zanurzyła się w pierwszych płatkach, Weronika głośno jęknęła.

– Nie wiedziałam, że to aż tak… przyjemne – spojrzała na Michała.

– A w tym „śnie” nic nie czułaś? – spytał.

– Coś czułam, ale nie byłam świadoma tych doznań. To jest… – jęknęła z rozkoszy, kiedy członek Michała wszedł do końca.

– Wiem, najdroższa, wiem – Michał objął ją mocno i położył palec na jej ustach. – Nie mów nic i daj mi siebie, a poprowadzę cię przez ten ocean przyjemności.

Podnosił Weronikę i opuszczał, chcąc nadać odpowiedni rytm jej ruchom. Nie spieszyli się. Dziewczyna objęła szyję kochanka, a jego twarz znalazła się tuż przy rozkosznie unoszących się piersiach. Nie mógł nie wykorzystać takiego prezentu i natychmiast chwycił sutek wargami. Pieścił ustami biust na wszelkie możliwe sposoby, nie mogąc się nimi nacieszyć. Kiedy Weronika poruszała się już bez jego pomocy, przeniósł dłonie na jej pośladki. Chciał poznać chyba ostatni fragment jej wspaniałego ciała, który zdołał się przed nim uchować. Zaczął łagodnie, delikatnie gładził palcami sprężystą skórę i lekko masował tylne krągłości, ale szybko przestało mu to wystarczać. Stopniowo coraz silniej i gwałtowniej je uciskał, ale cały czas pilnował się i hamował swoje pożądanie, żeby Weronika nie odczuła bólu. Choć starała się zachowywać jak najciszej, dziewczyna nie potrafiła, przy tylu pieszczotach i doznaniach, powstrzymać się od głośnych jęków. Kiedy tylko Michał nie zajmował się jej piersiami, pochylała się, szukając jego ust. Chłopak wyczuł, że dziewczyna będzie wkrótce szczytować, więc przyspieszył swoje ruchy, chcąc się z nią zrównać. W końcu oboje doszli mniej więcej w tym samym momencie. Weronika opadła zmęczona i spocona na Michała. Ten nie wyjmował penisa z jej pochwy, chcąc jak najdłużej delektować się chwilą.

– Na pewno nigdy wcześniej się nie kochałaś? – spytał po paru minutach ciszy. Jednocześnie uśmiechnął się sam do siebie, kiedy zdał sobie sprawę, że w stosunku do Weroniki nie używa słowa „seks”, a „kochać się”. – A co? Nie byłam aż taka zła? – zaśmiała się.

– Mało powiedziane, byłaś po prostu cudowna – pocałował ją czule. – Kocham cię – dodał, wcale tego nie planując. I czuł, że mówi to prosto z serca…

No nie, czyżbym naprawdę się… zakochał? To niemożliwe. – pomyślał.

Kiedy jednak dziewczyna spojrzała na niego swoimi pięknymi, niebieskimi oczami, w które można było patrzeć godzinami i odwzajemniła wyznanie, nie był już wcale tak przekonany, czy nie został trafiony pewną specyficzną strzałą.

– To ja pójdę się umyć – oznajmiła dziewczyna, wstając z łóżka i zbierając swoje rozrzucone ubranie. Michał obserwował ją, ciesząc oczy widokiem jej nagiego ciała. Kiedy wyszła z pokoju, skierował wzrok trochę niżej, na swoje podbrzusze. Po chwili miał ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem.

***

Zimno spływającej wody było w tej chwili jak lód przyciskany do oparzenia. Weronika musiała ochłonąć i zebrać myśli po tym wszystkim. Nie potrafiła sobie przypomnieć, co się wczoraj stało. Pamiętała jedynie burzę, której od zawsze się bała i to, że szukała schronienia przed nią w ramionach Michała. Potem musiała zasnąć albo zmorzył ją alkohol. Albo i jedno i drugie.

A następnie był ten cudowny sen, który okazał się rzeczywistością… – myślała.

Nie pierwszy raz zresztą jej się to śniło, więc nie była aż tak zaskoczona. Od tamtego pamiętnego momentu, gdy po raz pierwszy się pocałowali i poczuła jego ręce na swoim ciele, nie potrafiła przestać o tym myśleć. Pociągał ją. Nigdy wcześniej nie kochała się z nikim, ale nie czuła się źle z tego powodu. Wiedziała, że na prawdziwą miłość, także tę cielesną, przyjdzie czas. To, co zaczęła odczuwać, było dla niej czymś nowym. Do nikogo nigdy jej tak fizycznie nie ciągnęło. I nie tylko fizycznie. Zakochała się. Obawiała się, że bez wzajemności, jednak Michał wyznał jej dzisiejszego ranka miłość.

Ale czy można mu wierzyć? – zastanawiała się. – On nie wygląda na zwolennika monogamii czy stałych związków. Z jego słów wynika, że wczoraj stracił nad sobą panowanie i dlatego to się stało. Ale ja przecież nie jestem tak piękna ani tak atrakcyjna, by coś podobnego u mężczyzny wywołać.

Kiedy Michał wyjaśnił jej, co zaszło, bardziej niż faktem utracenia dziewictwa, martwiła się tym, że to był wpływ alkoholu i że chłopak będzie chciał ją przepraszać albo wykręcić się w inny sposób. A tu nagle mówi jej, że ją kocha. Wyczuła, że ona go w jakiś niewytłumaczalny sposób podnieca, wręcz rozpala, jak się zdążyła dzisiaj przekonać, ale nie miała pojęcia, czy to wyznanie było grą na czas czy on rzeczywiście coś do niej czuje.

I kiedy tak Weronika rozmyślała, rozległ się dźwięk rozsuwanych drzwi do kabiny.

– Nie odwracaj się – powiedział cicho Michał.

Usłyszała jak wszedł, zasunął drzwi i podszedł do niej. Na pośladku poczuła coś twardego, co wbijało się w jej skórę. Uśmiechnęła się.

– Widzisz? A raczej, czy czujesz, jak na mnie działasz? Dopiero co się kochaliśmy, a mój mały stoi, jakby był po długim poście. Przysunął się tak, że mogła się swobodnie oprzeć o jego tors, co też z przyjemnością zrobiła. Michał chwycił ją od tyłu za piersi. Przypomniały się jej te niesamowite przeżycia, których doznawała parę minut temu w łóżku. Nie wiedziała, że jej organizm może się tak zachowywać, że to może dać tyle nieziemskiej przyjemności.

Tymczasem chłopak nie próżnował. Od razu zabrał się do pieszczenia jej piersi, nie omijając żadnego miejsca na ich powierzchni, a ustami i językiem drażnił jej uszy i szyję. Nawet strumienie wody, lejące się na nich oboje, nie mogły ugasić tego żaru, jaki właśnie powstawał.

– Czy miałaś kiedyś ochotę pokochać się w strumieniach deszczu? – spytał szeptem.

Weronika nie odpowiedziała, tylko odwróciła się i wpiła wargami w jego usta, oplatając jego szyję rękoma. Chłopak nie tracił czasu na pieszczoty, uniósł ją i przycisnął do ściany. Weronika przerzuciła nogi na plecy Michała, ufając mu, że nie wypuści jej z rąk. Ten oderwał na chwilę wargi od ust dziewczyny, by nakierować członka na jej kobiecość. Kiedy trafił, Weronika mimowolnie jęknęła. Michał natychmiast uciszył ją pocałunkiem.

Przecież sąsiedzi będą wszystko słyszeć. – taka myśl wpadła jej do głowy, po czym natychmiast wyleciała, zastąpiona przez silną dawkę rozkoszy. Tym razem poruszali się szybko, chcąc zaspokoić swoje pragnienie. Kiedy oboje doszli, Weronika o mało co nie upadła. Taka dawka emocji była dla niej czymś zupełnie nowym. Na szczęście Michał ją przytrzymał i mocno przytulił.

– Kocham cię – usłyszała przy uchu.

Z początku rozpierało ją szczęście, gdy usłyszała te słowa, ale chwilę potem dotarło do niej, że on ani razu jej tego nie powiedział w oczy.

Może nie ma się czym martwić i tylko niepotrzebnie szukam dziury w całym? – zastanawiała się, podczas gdy chłopak wycierał się ręcznikiem. – Michał nie jest osobą, która łatwo wyraża swoje uczucia, może jeszcze się do końca nie oswoił z tą nową sytuacją?

Kiedy przebierała się, czuła na sobie wzrok chłopaka. Nie myliła się. Gdy odwróciła głowę, patrzył na nią, jakby była naga. Ucieszyła się, że to właśnie ona wzbudza w nim takie pożądanie, choć cały czas nie mogła zrozumieć, jak to jest możliwe. Postanowiła jednak nie zastanawiać się nad tym, tylko cieszyć się uśmiechem od losu.

Michał znowu ujął jej dłoń i pocałował ją, tym razem czule, delikatnie.

– Ogolę się tylko i pojedziemy po twoje rzeczy, zgoda? – oznajmił nagle.

– Moje rzeczy? – Weronika była zszokowana tym, co właśnie usłyszała.

– No. W danej sytuacji chyba nie chcesz dłużej gnieździć się w tym akademiku? – uśmiechnął się do niej.

– Ja… to się dzieje trochę za szybko, przecież gdy tu jechałam z tobą, byliśmy jedynie znajomymi.

– Kochamy się, będziemy mogli spędzać całe dnie razem i robić wiele przyjemnych rzeczy. – spojrzał na nią znaczącym wzrokiem. – A do tego wyjdzie ci taniej, bo jedynie zrzucisz się na koszty, co będzie stanowić raptem mały ułamek twojego stypendium. Połączymy serce z ekonomią.

Weronika była zdezorientowana. Z jednej strony chciała się zgodzić bez zastanowienia, ale wrodzona ostrożność podpowiadała jej, by dokładnie to przemyśleć.

– Muszę się nad tym zastanowić – oznajmiła.

– Spoko. Mamy dużo czasu, a moje drzwi stoją dla ciebie otworem w każdej chwili – odparł. – Nie chcę wywierać na ciebie nacisku, ale uznałem, że bardzo podobają mi się takie poranki jak ten dzisiejszy i chciałbym, żeby miały miejsce jak najczęściej – wymruczał.

Dziewczyna zarumieniła się, po czym pocałowała go i wyszła z łazienki.

Muszę zadzwonić do Edyty. Ona ma doświadczenie w tych sprawach. – pomyślała, poszukując swojego telefonu. W końcu wyciągnęła go z torebki. Rozładowana bateria, świetnie.

– Czy mogę skorzystać z twojej komórki? Moja się rozładowała – spytała Michała, ponownie wchodząc do łazienki.

– Nie ma sprawy. Leży gdzieś w tym pokoju, gdzie spaliśmy.

Weronika nie musiała długo szukać, bo usłyszała dźwięk przychodzącego SMS–a i podążyła za źródłem sygnału. Nie chciała czytać prywatnych wiadomości, ale pierwsze słowa, jakie zobaczyła, zamurowały ją:

No i jak? Przeleciałeś ją? – treść była bardzo krótka i dosadna.

Obawiając się najgorszego, odpisała, podszywając się pod Michała:

Kogo? Mam kaca i nie pamiętam.

Po chwili przyszła kolejna wiadomość, tym razem dłuższa:

Słaba wymówka stary. Widzę że z tą Weroniką ci się nie udało i próbujesz się wymigać ;p Widzimy się punkt 17. Pamiętaj że w takiej sytuacji ty stawiasz.

O mało nie wypuściła telefonu z ręki. Zrobiło jej się słabo.

A więc to wszystko dla jakiegoś głupiego zakładu? Te wszystkie wyznania były kłamstwem… – mimowolnie zaczęła szlochać.

W takim stanie zastał ją Michał.

– Gotowa jes… – urwał, widząc twarz Weroniki. – Co się stało? Czemu płaczesz? – podszedł do niej i natychmiast dostał potężnego „liścia”, tak, że aż się prawie przewrócił.

– Co się stało?! Już ty dobrze wiesz! Zaufałam ci i otworzyłam się przed tobą, a ty… ty potraktowałeś mnie jak szmatę! – dziewczyna nie panowała nad swoją wściekłością. Czuła w sercu taki ból, że nie mogła znieść widoku Michała. Już wiedziała, co to jest złamane serce. Rzuciła w chłopaka telefonem i, zanosząc się płaczem, wybiegła z mieszkania. Nie pomyślała nawet o założeniu butów.

– Weronika! Poczekaj! To nie tak, jak myślisz! – słyszała jeszcze jego głos, ale nie miała siły ani ochoty już go więcej widzieć, czy słuchać. Biegła w kierunku przystanku, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Nagle usłyszała pisk, poczuła uderzenie i jej oczy ogarnęła ciemność.

Michał patrzył na ekran telefonu i momentalnie wszystko zrozumiał. Kompletnie zapomniał o tym głupim zakładzie. Zawołał Weronikę, chcąc jej wszystko wyjaśnić, ale nie zatrzymywała się. Szybko założył na siebie byle co i chciał już za nią wybiec, kiedy do jego uszu doleciał hałas, jakby odgłos uderzenia, dobiegający z zewnątrz. Coś tknęło go i wyjrzał przez otwarte okno. Tego widoku nie zapomni do końca życia. Przejście dla pieszych, szary passat i postać leżąca bezwładnie na ulicy. Osoba, która w ostatnich dniach stała się dla niego wszystkim. Serce, kiedy pędził na dół ,waliło mu jak bęben. Bał się cokolwiek myśleć, ale wiedział, że jeżeli Weronika zginęła, nigdy sobie tego nie wybaczy, a jego życie straci sens.

Przy miejscu wypadku zebrało się już niemało ludzi, ktoś dzwonił po karetkę, ale Michał szybko odtrącił osoby, które zagradzały mu drogę do dziewczyny i uklęknął przy niej. Krew na twarzy, zamknięte oczy. Nie chciał jej poruszyć, bojąc się pogorszyć stan ukochanej, ciągle mając jednak nadzieję, że ona żyje. Położył jedynie dłoń na jej włosach i tkwił tak aż do momentu przyjazdu ambulansu. Przez cały czas nie potrafił powstrzymać łez.

– Doktorze, co z nią?! – zapytał Michał, kiedy jeden z lekarzy wyszedł z pomieszczenia.

– Pan to kto?

– Kocham ją nad życie! Czy to panu wystarczy?! Proszę mi powiedzieć – dodał już spokojniejszym tonem.

Mężczyzna w średnim wieku spojrzał na niego uważnie, po czym odpowiedział:

– Nawet taka deklaracja to za mało, ale dla pana zrobię wyjątek. Osobiście uważam niektóre procedury szpitalne za zbędne utrudnienia – oznajmił nieoczekiwanie. – Wydaje nam się, powtarzam, wydaje nam się, że jej życiu nic nie zagraża. Z wstępnych obserwacji możemy stwierdzić z całą pewnością kilka złamań, ale kręgosłup jest najwyraźniej cały. Być może są uszkodzone niektóre organy wewnętrzne. Nie wiemy, czy doszło do wstrząśnienia mózgu albo innych poważniejszych obrażeń. Pacjentka ciągle pozostaje nieprzytomna. W tej chwili przewozimy ją na przeprowadzenie bardziej szczegółowych badań. Ktoś się z panem skontaktuje, gdy już będziemy wiedzieć więcej. A, i jeszcze coś. Niech pan przechowa ten łańcuszek. Zdjęliśmy go z szyi pacjentki. Proszę mieć wiarę – wręczył Michałowi przedmiot i poklepał go po ramieniu.

– Kiedy będzie już coś wiadomo? – spytał.

– Nie wiem. Dokładne badania trochę trwają. Sugeruję pójście do kaplicy i pomodlenie się w tym czasie. To w tej chwili jedyny sposób, w jaki może pan pomóc tej dziewczynie. A teraz proszę mi wybaczyć – odwrócił się i skierował w stronę oddziału.

Po chwili drzwi tego samego pomieszczenia otworzyły się na oścież. Pielęgniarki wywoziły z sali Weronikę. Michał podbiegł do łóżka, pocałował ją czule w czoło i wyszeptał:

– Przepraszam.

Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami, chłopak usiadł i wpatrywał się nieprzytomnym wzrokiem przed siebie, ściskając w rękach łańcuszek i przypominając sobie, że przecież zwrócił na niego uwagę, gdy kochał się z Weroniką. Łzy ponownie napłynęły mu do oczu. Nie chciał jednak załamywać się i postanowił nagle, że pójdzie za radą lekarza.

Wszedł niepewnie do niezbyt dużego pomieszczenia. Nikogo nie było. Usiadł w ostatniej ławce. Spojrzał niechętnie na duży, drewniany krzyż, wiszący na końcu sali i na postać przybitą do niego, po czym zaczął mówić:

– Wygrałeś. Przyszedłem do ciebie. Ale nie zmieniło się nic w moich przekonaniach. Nie siedzę tutaj dla ciebie. Żeby ocalić Weronikę, jestem gotów na wszystko, nawet na modlitwę do okrutnego bóstwa, które upoważnia swoich wyznawców do wywyższania się i pozwala im na wszystko, żeby pokazać niewierzącym, kto tu rządzi – mówiąc to, poczuł, że ledwo nad sobą panuje i próbował się uspokoić. – Nie mam zamiaru się kłócić. Przyszedłem prosić cię, a nawet błagać – to mówiąc, uklęknął. – o to, byś nie krzywdził Weroniki. Ona przecież w ciebie tak wierzy. Ciągle nosi ten cholerny łańcuszek – Michał ścisnął go w pięści. – Proszę, możesz zabić mnie, okaleczyć, czy uczynić ze mną cokolwiek zechcesz, tylko oszczędź ją. To ja zawiniłem, nie ona. To przeze mnie wpadła pod samochód. Niech skończy się tylko na bólu, niech będzie mogła po tym wypadku żyć tak normalnie, jak do tej pory. Nie karz jej za moje czyny. Proszę cię.

Po tych słowach Michał zdobył się na to, czego nie zrobił nigdy w życiu. Nigdy, bo postanowił kiedyś, że nie będzie wykonywał żadnych gestów i brał udziału w obrzędach, dopóki ktoś go nie przekona, że to ma sens. Teraz miało.

– W imię Ojca – przyłożył palce do czoła. – i Syna – dłoń powędrowała na mostek. – i Ducha Świętego. – dotknął się po barkach. Zawahał się, po czym dodał, składając ręce:

– Amen.

Wyszedł z kaplicy.

Biel. To zobaczyła Weronika, gdy otworzyła oczy. Czy ja umarłam? – spytała samą siebie.

Po chwili poczuła ból w dole brzucha i lewej nodze. Najwyraźniej nie. – zacisnęła zęby. Rozejrzała się. Była w szpitalu. Łóżka, kroplówka przypięta do jej prawej dłoni i coś, co uciskało ją w lewą. Natychmiast poznała te włosy. Michał! – wstrzymała oddech. Nie pamiętała, jak się tu znalazła, ale przypomniała sobie, co się stało wcześniej. Zakład. Upokorzenie. Nastrój jej jednak złagodniał, kiedy uświadomiła sobie, że chłopak siedział przy niej przez ten cały czas.

– Cześć – dotknęła jego twarzy.

Michał uniósł gwałtownie głowę.

– Weronika! – ucieszył się szczerze. – Dobrze się czujesz? – spytał.

– Rany fizyczne się zagoją… mam nadzieję, bo nie do końca wiem, co mi się przytrafiło. Ale psychiczne długo pozostaną niezabliźnione – spojrzała mu prosto w oczy. Odwrócił wzrok.

– Wiem i chociaż moje przeprosiny nic dla ciebie nie znaczą, to daj mi chociaż się wytłumaczyć. Proszę! – ujął jej dłoń.

Chciała nakazać mu wyjść z sali, ale iskierka nadziei nie pozwoliła jej tego zrobić. Pragnęła jakiegoś wytłumaczenia. Czegokolwiek.

– Słucham – nie odsunęła ręki.

– Zacznę może od początku. Na pewno zastanawiałaś się, czemu od zawsze patrzyłem na ciebie takim wrogim wzrokiem.

– Rzeczywiście, bardzo chciałabym wiedzieć, o co miałeś lub nadal masz do mnie taki żal – odparła Weronika.

– Wdarłaś się w moje życie tak nagle, nie dziw mi się. Gdy cię zobaczyłem, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Nigdy wcześniej tego nie przeżyłem. Jechałem w piątek na zajęcia, z jednej strony zadowolony, że cię znowu zobaczę, a z drugiej wściekły, że zburzyłaś mój porządek życia – wyznał Michał. – Gdy wtedy po raz pierwszy rozmawialiśmy, nie byłem w stanie zapanować nad emocjami. Zareagowałem tak wściekle, bo nie wiedziałem, co mam powiedzieć, a dodatkowo zapragnąłem dotknąć twojej twarzy i cię pocałować. To było dla mnie zbyt wiele.

Chyba nie kłamie – w zaskoczonej tymi słowami dziewczynie, iskierka nadziei zmieniła się w promyk.

– A potem ty się zdecydowałaś mi postawić i górę wzięła męska duma. Chciałem cię ukarać za to i za wszystko inne, że nie dajesz mi spokojnie spać, że nie potrafię skupić się na swoich sprawach, że nie mogę wrócić do poprzedniego życia. A do tego jesteś katoliczką i wierzysz w kogoś, kogo nie znoszę. I stąd wziął się ten idiotyczny i żałosny zakład, kiedy wygadałem się kolegom. Ukryłem przed nimi całą resztę, mówiąc jedynie, że muszę się zemścić za twoje zachowanie i dać ci nauczkę. Miałem cię uwieść i przelecieć maksymalnie do wczorajszego ranka.

– Wczorajszego? To znaczy, że byłam nieprzytomna tyle czasu? – Weronika nie mogła w to uwierzyć.

– No tak.

– I cały czas byłeś tu przy mnie?

– Nie do końca. Po tym, jak w końcu cię tu przywieźli i oznajmili, że nie ma poważniejszych obrażeń, wyjechałem na chwilę przywieźć ci kilka drobiazgów z akademika, oczywiście za pozwoleniem twoich koleżanek, kiedy wyjaśniłem im już całą sytuację – powiedział Michał.

Weronika dopiero w tej chwili przypomniała sobie, że nie zadała podstawowego pytania.

– Właśnie. Jaki jest mój stan i co właściwie się tam stało?

– Wypadek. Wbiegłaś na przejście, gdy było czerwone światło dla pieszych i jakiś samochód cię potrącił. Nie jechał z dużą prędkością, jak się okazało, ale i tak wyglądało to groźnie. Lekarze byli chyba zaskoczeni rezultatem badań, bo słyszałem, jak się dziwili, że po takim czymś wychodzisz raptem ze złamaną nogą i wieloma potłuczeniami.

– Może ktoś tam wyżej miał mnie w opiece – ucieszyła się, że jej stan nie jest taki zły.

Michał nie zaprzeczył.

– Może masz rację – stwierdził, ku zdziwieniu Weroniki. – Czy mogę kontynuować?

Kiwnęła głową.

– No więc skończyłem na tym, że miałem cię w sobie rozkochać i sprawić, że mi się oddasz. Napotkałem jednak pewien problem. To ty rozkochiwałaś w sobie mnie.

– Jak to? A ta rozmowa o Bogu? To miała być niby oznaka tego „rozkochania”?

– Jak najbardziej – potwierdził. – Głupiałem już, patrząc na ciebie i musiałem zacząć jakąś rozmowę, żeby nie zrobić czegoś nierozsądnego. Ten temat pierwszy przyszedł mi do głowy. Nie chciałem jednak być taki agresywny, a potem zobaczyłem twoje łzy i straciłem głowę. Nie mogłem znieść tego widoku. Całowałem cię i pieściłem i chyba wtedy coś zaczynało do mnie docierać. Po twoim wyjściu zrozumiałem wtedy, że nic z tego zakładu nie będzie. Nie byłbym w stanie cię skrzywdzić. Nie odwołałem go jednak, żeby nie stracić w oczach kolegów. Wiem, zachowałem się jak palant – zawstydzony, pochylił głowę.

– Później starałem się zdobyć twój szacunek – podjął po chwili. – Zależało ci na dobrej ocenie i chciałem ci ją zapewnić, dlatego tak się przyłożyłem do pracy. Liczyłem, że może ty też coś do mnie poczujesz, a wtedy mógłbym się z tobą kochać bez wyrzutów sumienia. Wyszło jak wyszło. Resztę znasz. To wszystko, co mówiłem ci w sobotę, to prawda. Jesteś jedyną osobą, której tak pragnę i pożądam. Naprawdę chcę z tobą mieszkać i spędzać każdą wolną chwilę, budzić się przy tobie i… – urwał. – A, tam, po prostu cholernie mocno cię kocham i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Wiem, że to zuchwałe, ale błagam cię o drugą szansę! – zakończył swoją wypowiedź.

Weronika tak strasznie pragnęła się zgodzić. Przecież też kochała tego chłopaka. Jego wyznanie brzmiało naprawdę szczerze. Potrzebowała jednak czegoś, co da jej jakieś poczucie bezpieczeństwa, pewności. I wtedy przypomniała sobie słowa Edyty:

„Obawiam się, że on cię może zranić, zanim zrozumie, co do ciebie czuje. A wtedy staniesz przed wyborem, czy mu wybaczyć i zaufać. Nie mogę ci poradzić, co powinnaś zrobić. Ta decyzja zależy wyłącznie od ciebie. Pamiętaj jednak, że miłość rzadko bywa taka prosta i przyjemna, jakby się niektórym wydawało. Ale z drugiej strony jest to najcenniejsza rzecz na świecie” – wspomniała radę przyjaciółki.

– Co powiesz? – zapytał z obawą Michał.

– To, co mówi mi serce. Chcę ci zaufać, bo cię kocham. Tylko nie krzywdź już tego serduszka – wskazała na swoją lewą pierś. – Kolejnego razu może nie wytrzymać.

– Nigdy. Przysięgam – chłopak powiedział to takim tonem, że Weronika była pewna prawdziwości jego słów.

– Skoro składasz przysięgę, to potrzebne jest coś, co ją przypieczętuje – uśmiechnęła się. –Musisz złożyć na moich ustach „wieczysty” pocałunek. Michał ochoczo przystał na tę propozycję i delikatnie wykonał zadanie. Weronika znowu cieszyła się smakiem jego ust.

– Czyli wyszło na moje – oznajmił tajemniczo chłopak, kiedy wreszcie oderwali się od siebie.

– To znaczy? – dziewczyna była lekko zdezorientowana.

– No w tej sytuacji wprowadzasz się do mnie. Ktoś musi się tobą zająć i tym kimś mam zamiar być ja. Liczę jednak, że potrwa to znacznie, znacznie dłużej – popatrzył na nią z uśmiechem.

Ucieszyła się, słysząc te słowa.

– Zgoda. Ale pamiętaj, sam tego chciałeś – zażartowała.

– I jeszcze coś. W Księdze Powtórzonego Prawa jest…

– No nie. Znowu zaczynasz? – Weronika spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Daj mi skończyć. W tej właśnie księdze jest taki zapis, że gdy mężczyzna zgwałci kobietę, to musi się z nią ożenić.

– Jeżeli chcesz teraz zaczynać dysputy o zasadności tych praw… – zaczynała być lekko poirytowana.

– Nie chcę – Michał cały czas się uśmiechał. – To prawo mi się nawet bardzo podoba.

Takich słów dziewczyna się nie spodziewała.

– Czy to znaczy, że przestałeś być ateistą? – nie wiedziała, do czego chłopak zmierza.

– Nie, nie – odpowiedział. – Co prawda odbyłem pewną rozmowę z tym na górze jak byłaś nieprzytomna, ale chodziło tam o coś zupełnie innego. A, i tak w ogóle to postanowiłem nie atakować już nigdy więcej waszej wiary i Kościoła, ale nie to chciałem powiedzieć. Otóż można by rzec, że w piątek wieczorem doszło do pewnego rodzaju gwałtu na twojej osobie.

–Że co? – teraz to już Weronika nawet nie próbowała zgadywać, o co mu może chodzić.

– No, uprawiałem z tobą seks bez twojej świadomej zgody. A więc według Biblii, czyli tego prawa, o którym ci powiedziałem, jestem zmuszony się z tobą ożenić. Co więcej, ofiara gwałtu nie ma w tej sprawie nic do gadania, zatem nie proszę cię o pozwolenie, po prostu oznajmiam pewne fakty. – spojrzał na nią wzrokiem, którego nie umiała odczytać.

Weronika nie była w stanie wydusić ani słowa. W głowie kołatała jej jedynie jedna myśl:

Czy on to mówił na poważnie?

Rozpierało ją jednak takie szczęście, że odpowiedziała tylko:

– Amen.

Po czym oboje wybuchnęli radosnym śmiechem.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Witaj Qmanie! (czy Admirale???)
Nareszcie coś nie z działki BDSM :-). Cała filozofia tego opowiadania sprowadza się do podstawowego pytania: Czy to jest możliwe? Po tak krótkim czasie. No ale można przyjąć, że jest. W końcu życie pisze takie scenariusze, o jakich nawet nie śnimy. Odwieczny dylemat – seks przed ślubem, czy nie… Dla wierzących katolików jest niedozwolony. Ale ilu jest takich, którzy nie skosztowali go przed ślubem?(katolików) Podejrzewam, iż znakomita mniejszość. Bo, że tacy istnieją, to pewne. Całość napisana sprawnie i konsekwentnie. Czyta się lekko, choć jest dość długie. Sam temat nie jest mi obcy, kiedyś, lata świetlne temu miałem podobne zagwozdki. Wychowany w rodzinie katolickiej, dziewczyna też i co z tego wynikło? Może kiedyś napiszę o tym opowiadanie.
Tymczasem gratuluję debiutu na NE.

Pozdrawiam
Micra21

Dzięki:) Moim celem bynajmniej nie było nabijanie się z zasad katolicyzmu, bo sam jestem osobą wierzącą. Wręcz irytuje mnie "moda na ateizm", czyli, że jak jesteś osobą wykształconą, to głupotą jest wierzyć w Boga. Pomysł na otoczkę opowiadania naszedł mnie podczas przeglądania wypowiedzi paru ateistów, zawzięcie dyskutujących z katolikami. Ale mniejsza z tym. To historia o miłości, a nie rozprawa filozoficzna:)

W opowiadaniu to widać, że nie nabijasz się. Mam wielu znajomuch, bardzo wykształconych i wierzących. Żyję już ponad 60 lat i jakoś nie przeszła mi wiara. Tylko, że nie jestem bezkrytyczny. Często wkurza mnie instytucja Kościoła, ale są to tylko ludzie z całym swoim bagażem wad i zalet. Sama wiara nie ma nic do tego. Miłość jest piękna niezależnie od religii wyznawanej przez zakochanych, wśród ateistów czy agnostyków. Zajrzyj do opowiadania "Szalony wyjazd na Mazury" opublikowany na początku stycznia. Tam jest szalona miłość, tyle tylko, że to była zdrada.
Micra21

Qmanie,
ja odniosę się do opowiadania, a nie kwestii wiary, bo ta, jako taka mnie nie interesuje w opowiadaniu. To Twoja wizja i jaka by ona nie była to nie pozostaje mi nic innego jak ją przyjąć.

Jeśli natomiast chodzi o sam tekst to mam mieszane uczucia (o czym zresztą zapewne wiesz). Podoba mi się sam pomysł na historię o miłości, bo pomimo grubych łusek na ciele, sam jestem niepoprawnym romantykiem. Tyle tylko, że w opowiadaniu nie leżą mi strasznie proporcje. Piszesz niby opowiadanie, ale jego główną część zdaje się stanowić rozprawa filozoficzna dotycząca wiary, od czego się odżegnujesz w komentarzu. Ten fragment zupełnie nic nie wnosi do opowiadania jako takiego. Nie posuwa ani akcji do przodu, ani jej specjalnie nie spowalnia. Nie stanowi punktu, który w jakikolwiek sposób ma wpływ na cokolwiek. Wygląda to tak, jakbyś go wrzucił tylko dlatego, że Ci się spodobało to co napisałeś – bez żadnego uzasadnienia fabularnego. Podobnie z rozmową Weroniki i Edyty. Ten fragment zupełnie nic nie wnosi. Za to są to miejsca, które znacznie zaburzają proporcje opowiadania. Sprawiają, że nie czyta się go wartko. Jakiś potencjał w tym widzę, ale dobre opowiadanie to nie tylko zlepek kilku akapitów, które podczas pisania nam samym się podobają. W tym musi być coś więcej. Dbałość o szczegóły, o dobrą lekturę, podążanie czytelnika za opowiadaną historią. Dyskusja o bogu była jednym z momentów, kiedy chciałem przerwać czytanie. Nie ze względu na mój światopogląd, a ze względu na to, że przez to, że zupełnie nic nie wnosi do opowiadania mnie po prostu nudziła.

Myślę, że jest potencjał w Tobie, ale wymaga on jeszcze dużo pracy, uwagi i zapisanych stron w Wordzie. Zdajesz się być autorem zupełnie nieopierzonym, mającym szansę pisać bardzo dobre opowiadania, jeśli tylko będziesz chciał korzystać z oferowanej pomocy.

Przypominasz mi mnie na początku mojej drogi literackiej. Uwierz mi, nie warto upierać się przy swoim tylko korzystać z rad ludzi, którzy zajmują się tym dłużej niż Ty.

Pozdrawiam
Smok

Autor decyduje o swoim tekście. To jego niezbywalne prawo, ale Ignorowanie uwag korektora jest karygodne. Jeśli taka sytuacja się powtórzy, będę wnioskował (a jeszcze lepiej i właściwiej, gdy zrobił to korektor), aby Redakcja podjęła kolegialną decyzję nt. jakości opowiadania, oceniła poprawność współpracy z korektorem, i w skrajnym przypadku zrezygnowała z publikacji.

Miałem i ja zatargi ze swoimi korektorami, ale dzisiaj wiem, że nie miałem racji. Mam nadzieję, że i Autor powyższego opowiadania zrozumie, że przyjazne, doświadczone oko widzi często lepiej, niż on sam..

Pozdrawiam wszystkich Czytelników,
Karel

Dobry wieczór, oficjalnie już witamy trzydziestego dziewiątego Autora Najlepszej Erotyki.

Jak zauważył Micra21, opowiadanie Qmana stanowi pewną odmianę od często pojawiającego się ostatnio na naszych łamach tematu BDSM. Tym razem publikujemy tekst o dwojgu bardzo jeszcze młodych i niedoświadczonych ludzi, rodzącym się między nimi uczuciu i, choć może trudno w to uwierzyć, ich staro- i nowotestamentowych rozterkach. Tak, właśnie tak – znamy już od dawna gatunek muzyczny zwany chrześcijańskim rockiem. No to teraz nadchodzi gatunek literacki – chrześcijańskie opowiadanie erotyczne 🙂

Dalej znajdują się spoilery, więc proszę czytać na własną odpowiedzialność.

Odnosząc się do meritum: tekst wydaje mi się pęknięty na dwie części. Od razu zaznaczę, że bardziej podoba mi się ta pierwsza. Kiedy Michał zaczyna uwodzić Weronikę, kiedy przyjmuje zakład, byłem przekonany, że fabuła pójdzie w znacznie bardziej mroczną stronę – retellingu historii znanej z "Niebezpiecznych związków" Choderlosa de Laclosa. Podejrzewałem, że triumf młodzieńca będzie oznaczał upadek dziewczyny. Że jej niewinność zostanie bezpowrotnie zdeptana, nie przez banalny akt defloracji, lecz przez zmuszenie jej do zakwestionowania zasad, które były dotąd dla niej opoką. Zapewne opowiadanie byłoby wtedy bardziej realistyczne psychologicznie, a historia – bardziej wiarygodna. No i nie byłoby łatwego happy endu.

Niestety, Qman zdecydował się pójść w przeciwnym kierunku i stąd moim zdaniem wypływa słabość drugiej części. Sama idea, że Michał próbując zaciągnąć Weronikę do łóżka zakochuje się w niej nie jest taka zła. Wszak wicehrabia de Valmont też zakochał się w prezydentowej de Tourvel i ostatecznie ta właśnie miłość (połączona ze zdradą de Merteuil) doprowadziła go do smutnego końca. Tu jednak fabuła odbywa się bez takiego dramatyzmu. Dziewczyna, mimo swej naiwności odnosi zwycięstwo, zapewne dzięki ufności w swe zasady. Nawet nieporozumienie z esemesem i późniejszy wypadek w ruchu ulicznym nie przeszkodzą czystej (i wspartej pewną porcją wiary) miłości. Od pewnej chwili psychologia staje na głowie i zaczyna wyczyniać hołubce. Michał najpierw, po jednej zaledwie nocy, proponuje Weronice wspólne zamieszkanie, potem w szpitalnej kaplicy przestaje się wadzić z Bogiem (a może nawet przechodzi coś w rodzaju teofanii), wreszcie oboje postanawiają żyć długo i szczęśliwie, nie oglądając się na wcześniejsze spory i problemy. Rozumiem, że chrześcijańska erotyka ma swoje gatunkowe wymagania, jednak zmiana w zachowaniu Michała była dla mnie zbyt szybka i zbyt radykalna. Valmont, gdy bieg wypadków zakwestionował jego świat wartości, wybrał śmierć. Michał miał wiele opcji. Wybrał tą, która wiodła do happy endu o mdląco słodkim smaku.

Wydaje mi się, że opowiadanie mogłoby się skończyć kilka stron wcześniej znakiem zapytania – i byłoby przez to znacznie lepsze. Michał siedzi nad nieprzytomną Weroniką w szpitalu – i cięcie, bez wyjaśnienia, jak to się skończyło. Albo siedzi w kaplicy i godzi się z Bogiem – i cięcie, nie wiemy, czy przyniosło mu to upragniony efekt. To byłoby naprawdę interesujące – i pozostawiało nas z ciekawym pytaniem. Zamiast tego otrzymujemy końcowy dialog, który da się określić tylko angielskim słowem "creepy", które niestety nie ma dość soczystego odpowiednika w naszym ojczystym języku.

Kiedy Michał przywołuje starotestamentową zasadę, że gwałciciel mógł uniknąć kary, poślubiając zgwałconą przez siebie dziewczynę (prawo to funkcjonuje do dziś w wielu krajach muzułmańskich) i przykłada to do sytuacji jego i Weroniki, wcale nie robi się miło, romantycznie i zabawnie. Robi się dość upiornie. Na miejscu dziewczyny brałbym nogi za pas (nie bacząc na niezaleczone złamania) bo tego rodzaju podryw świadczy o głębokiej socjopatii jej adoratora. Powinny jej się zapalić w głowie tysiące czerwonych świateł ostrzegawczych. Oczywiście nic takiego się nie dzieje, a na końcu Weronika ochoczo przyłącza się do tego rape joke'u, mówiąc tytułowe "Amen". Cóż, chrześcijańska erotyka ma widać swe gatunkowe wymogi.

Jaki jest mój werdykt? Cóż, eksperyment pożenienia ognia (erotyki) z wodą (etyki chrześcijańskiej) z pewnością warto było podjąć. Wątpliwości i rozterki to interesujący budulec fabuły. To, że eksperyment nie wyszedł w pełni zadowalająco wynika z niezrozumiałego z mojej perspektywy przywiązania Qmana do happy endów. Umiejętność postawienia kropki we właściwym miejscu jest bardzo ważna dla Autora. Zawsze warto powiedzieć trochę za mało, niż trochę za dużo. Mam nadzieję, że z czasem Qman przyswoi sobie tę prawdę i zacznie ją stosować w swych opowiadaniach. A że jest to na naszej stronie debiut – pozwolę sobie przymknąć oko na ten fabularny niedostatek. Na pewno trzeba również popracować nad dialogami. Czasem są wiarygodne i wręcz potoczyste, a czasem zupełnie nierealistyczne i sztuczne. Na zakończenie więc pozwolę sobie życzyć Autorowi, by każde kolejne opowiadanie było lepsze od poprzedniego. Potencjał jest, tylko trzeba go wykorzystać.

Pozdrawiam
M.A.

Sam pomysł zasługuje na uwagę..
Mamy tu Boga, miłość, doktrynę kościelną, dwoje młodych ludzi, przemianę wewnętrzną głównego bohatera, dramatyczne wydarzenia i happy end.
Doskonały materiał.
Mogło być z tego cacuszko, wyszło bardzo przeciętnie.

Wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Zmiany zachowania postaci są mało wiarygodne – szyte grubymi nićmi. Cyniczny Michał (pozer), który podrywa niewinną (naiwną) Weronikę a wszystko to w sosie rodem z polskiej telenoweli, okraszonej banalnymi aż zgrzytają zęby przemyśleniami obojga bohaterów.

Prowadzenie narracji z punktu wiedzenia dwóch osób było – IMHO – błędem. Weronika i jej przemyślenia zabierają czas, niczego nie wnosząc do przebiegu akcji. W dodatku są tak naiwne, że czasami prostackie.

Przez scenę erotyczną ledwo przebrnąłem. Jeszcze duuuuużo pracy przed Tobą, drogi autorze. Onanizowanie się własnym tekstem nie robi mu (tekstowi) dobrze. Sztuczne i egzaltowane to wszystko było.

Rozumiem, że korzystasz z własnych doświadczeń kreując postanie, ale po co poświęcać tyle liter Piotrowi i Edycie? Myślałem, że będzie jakiś trójkąt, zdrada, intryga a tu… klops. Ci ludzie byli de facto po nic.

Zajęcia z filozofii – Michał je specjalnie wybiera, potem myśli o tenisie, jest interesująco, ale jest i tak wkurzony. Totalny brak dyscypliny myślowej. Bo jakie znaczenie dla reszty opowiadania ma to czy chce mu się tam chodzić czy nie? Żadnego.
Kolejna bzdura w tekście : „Dobra, trzeba robić dobrą minę do złej gry i zagadać do niej po zajęciach. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej – rozmyślał Michał”, by po chwili zachowywać się wprost przeciwnie i rzucać tak denne teksty, że głowa boli.

Mógłbym takie nielogiczności wskazywać w gruncie rzeczy co akapit.

Wątek zwierzeń z Edytą – ni przypiął ni przyłatał. Miał pokazać to co się dzieje w emocjach dziewczyńskich? Wprowadził kolejną postać, która jak Jarosław Kaczyński robi wybieg „wiem ale nie powiem” – o co tu chodzi?

Teraz o warsztacie. Widać że jest to jedno z pierwszych opowiadań. Popełniasz błędy charakterystyczne dla nowicjusza.
Imię Michał pada 117 razy. Weroniki nie chciało mi się liczyć.
Jakie znaczenie ma to, że chłopak który podnosi rękę przy podziale na grupy ma na imię Wojtek, Sebek, czy Łukasz? Żadnego. A podkreślasz to tym sformułowaniem:„bodajże Łukasza”
„Michał K. i Weronika K” – brzmi jak komunikat prasowy prokuratury. To podstawowy błąd.

I uwaga bardziej ogólna (nie mam siły pastwić się nad każdym akapitem) znasz język polski ale brakuje Ci swobody w operowaniu nim.
I obawiam się, że nic na to już nie poradzisz. Stosujesz słowa które niby pasują słownikowo, ale kogoś oczytanego kolą w oczy. Wynika to – jak podejrzewam – ze zbyt małej ilości lektur i czegoś czego po prostu nie masz – odrobiny talentu w składaniu zdań.

Wybrane na chybił trafił przykłady:
zdenerwowała się w myślach
odwrócił się jak oparzony
ocenia wybitnie surowo
dał upust swojemu zdenerwowaniu w myślach
W głowie dziewczyny krążyły sprzeczne uczucia.
danie było zdatne do spożycia
natychmiast dostał potężnego „liścia”
do jego uszu doleciał hałas
etc,

Twój tekst jest pełen niezgrabności językowych, zdań rodem z pierwszej klasy gimnazjum.

Słabo piszesz – po prostu.

I jeszcze jedna uwaga – też dotycząca lektur – jeśli chcesz zobaczyć jak wyglądać mogą spory ateisty z osobą wierzącą sięgnij do Statku i Fletu z mandragory Waldemara Łysiaka. A potem jeszcze raz przeczytaj swój tekst.

Wniosek – to opowiadanie nie powinno się tu znaleźć.

Cóż, czytając te komentarze mam wrażenie, że niektórzy spodziewali się czegoś zupełnie innego (np. głębokiej rozprawy z katolicyzmem, w wyniku której Michał bez skrupułów bawi się z Weroniką i czepie radość z jej poniżenia) albo przywykli do zdrad, gwałtów, perwersji, bzykania bez zobowiązań wielu panienek i Bóg wie czego jeszcze. Może po prostu nie lubicie happy endów i wolicie, gdy wszystkie historie kończą się źle? Nie wnikam. W każdym razie u mnie tego nie znajdziecie. Ja nie odczuwam przyjemności z gnębienia własnych bohaterów. Myślę, że w prawdziwym życiu jest już wystarczająco wiele cierpienia, by umieszczać kolejną dawkę w opowiadaniach.

Otóż nie, to nie miał być żaden dramat psychologiczny. To historia o dwojgu młodych, niedoświadczonych ludzi, którzy odnajdują to, czego wiele osób szuka przez całe życie. Michał to nie był wyrafinowany egoista, zdolny do wszystkiego, byle tylko zaspokoić swoje potrzeby. A jego niby "zemsta" była naiwna i małostkowa, z czego sobie zdał na końcu sprawę. Nie nawrócił się na katolicyzm, co wyraźnie podkreśliłem w opowiadaniu, a jedynie trochę dojrzał pod tym względem i zawarł z katolicyzmem coś w rodzaju "rozejmu". Nauczył się szanować uczucia innych, zamiast je bezmyślnie ranić. Zmieniła go jednak nie wiara, a miłość. Nie rozumiem też, dlaczego z tego powodu miałby sobie strzelać w łeb, wzorem jakiejś osoby, która była niezrównoważona psychicznie i zamiast żyć szczęśliwie z ukochaną, wolała popełnić samobójstwo.

Fragment z Edytą jest niezrozumiały, bo to opowiadanie napisałem jako drugie, a na tym blogu zamieniła się kolejność.

Tak, przemyślenia są dość proste. Choć miłość nigdy nie wygląda tak samo, to jednak wywołuje w każdym podobne uczucia. Komuś, kto ceni sobie niezależność i brak zobowiązań, trudno jest pogodzić się z faktem, że chce spędzać jak najwięcej czasu z tą drugą osobą i pragnie być blisko niej. A przecież nasi studenci to normalni ludzie, którzy dopiero zaczynają dorosłe życie i po raz pierwszy spotkała ich miłość. Zresztą każdy, kogo to spotka, jest dość oszołomiony i zabiera mu trochę czasu, zanim to sobie w głowie uporządkuje. Czy w takiej sytuacji wszelakie rozważania mogą być jakieś niesamowicie głębokie?

Co do dialogów, to rozmawiałem ze smokiem na ten temat. Chciałem oddać naturalność rozmów, a nie sztucznie je dopieszczać, by przypominały dawne angielskie salony. Studenci nie używają wyszukanych i niecodziennych słów w rozmowach między sobą, zwłaszcza w takich okolicznościach. Chciałem oddać naturalność dialogów.

Propozycja wspólnego mieszkania wcale nie jest taka dziwna, jak się niektórym wydaje.

Nic nie ma sensu, czyli po co tworzyć jakąkolwiek fabułę do opowiadania? Najlepiej zacząć od aktu i od razu skończyć. Czytałem niedawno na pokątnych opowiadanie, w którym autor bogato opisywał sytuację polityczną oraz nastroje w polskim wojsku i skupił się też na wielu innych rzeczach. Jednak jedyną sceną erotyczną w tym obszernym tekście było pójście bohatera na dziwki, gdy chciał sobie ulżyć/ zrelaksować się. Idąc tokiem myślenia Ravena, należałby zjechać autora za to, że tworzy tak bogatą otoczkę dla zwykłego seksu z przypadkową dziwką albo za to, że upchał nic nie wnoszącą scenę seksu w taką historię.

Sporo z tych przykładów, które podałeś, polecił mi smok, więc… nie mnie w tym momencie krytykujesz ;p A czemu używałem dość prostych sformułowań, to już wyjaśniłem.

Czy mam talent? Nie wiem, nie mnie to oceniać. Nie piszę pod publiczkę i poruszam tematykę, która dla wielu osób tutaj jest nudna albo banalna. Tylko czy to, co najważniejsze w życiu, można nazwać banalnym?

Po co mam to czytać? Michał i Weronika to studenci, nie wybitni teologowie.

Brniesz i zapętlasz się we własnych tezach. Błąd.
Szkoda mi Ciebie, bo sam na siebie kręcisz bata.
To, że student znaczy, iż półgłówek, że o życiu gówno wie? Zdziwiłbyś się, jak głębokie przemyślenia na temat miłości, życia, niepowodzeń, nawet religii, mogą mieć piętnastolatkowie. A gdzie mowa o studentach…

Córka znajomej, jedenastolatka, gnębiona w szkole, spisywała swoje przemyślenia w pamiętniku. Przeważała myśl o samobójstwie odsuwana ze względu na świadomość, jaką krzywdę wyrządziłaby kochającym rodzicom. Rodzina mocno wierząca, więc i wątek religii, wiary i Boga również się pojawiał. Je-de-na-sto-lat-ka a przemyślenia tak głębokie, prawdziwe… szok.

Toku myślenia B.R. chyba jednak nie pojmujesz. Z opisu wnioskuję, że jeden z moich tekstów miał podobny wydźwięk do wspomnianego przez Ciebie opowiadania o wojsku. Kolega Kruk chyba nie widział nic złego w tym, że akt seksualny stanowił jedynie dodatek.

Nie będę się nad Tobą pastwić, bo do każdego zdania z Twego komentarza mam co najmniej kilka kontrargumentów. Wierzę, że niebawem, jako młody człowiek, zrozumiesz, gdzie popełniasz błędy.

Pozdrawiam,
kenaarf

Ja mówiłem o zwykłych ludziach, którzy nie doświadczyli jeszcze w życiu chociażby takiego właśnie nieszczęścia, jak wspomniana przez Ciebie dziewczyna. Jakoś nie chce mi się wierzyć, by przeciętny student, chociażby i najlepszej uczelni na świecie, zaczął nagle na poważnie rozmyślać o sensie życia, wiary itd. I przede wszystkim bardziej mi chodziło o naturalność rozmów, którą prowadzą studenci niż o to, że o życiu nie mają jeszcze pojęcia.

Koledze Krukowi przeszkadzało strasznie zdanie o tenisie, więc podałem mu przykład opowiadania, przy którym dostałby apopleksji.

Przykro mi to stwierdzać, ale "Twoi" studenci diametralnie różnią się od "moich".
Można być szczęśliwym, bez bagażu przykrych doświadczeń, a jednocześnie posiadać choć odrobinę głębi w swych przemyśleniach.
Piszesz o naturalności? Nie… Kruk ma rację, dyskusja nie ma sensu.

Jako wywołany do tablicy, przykro mi Qmanie, ale nie mogę napisać inaczej.

Fakt, rozmawiałeś ze Smokiem o dialogach i Smok jasno Ci wytłumaczył czym jest język literacki, a czym mowa potoczna. Kilka razy wprost pisałem, że trzeba to i tamto zmienić. Uparłeś się, że zostajesz przy swoim, więc teraz nie powołuj się na rozmowy ze mną. Nawet w ostatniej chwili przed publikacją zmieniłem jeden wyraz, a Ty oburzyłeś się, że jest to nienaturalne, że studenci tak nie mówią, nie zauważając nawet, że zmiana podyktowana była tym, że chodzi o powtórzenie. Proszę Cię zatem nie firmuj swoich błędów moim nickiem.

Sporo z tych przykładów, które podał Barman rzeczywiście pochodzi z moich sugestii. Szkoda tylko, że używasz tego jako argumentu na swoją obronę i podcierasz sobie moją osobą dupę (sorry, ale inaczej już nie potrafię), jednocześnie mając świadomość, ale pomijając to w komentarzu, że ok. 3/4 zaproponowanych przeze mnie zmian korektorskich, które uczyniłyby to opowiadanie lepszym po prostu olałeś, nie potrafiąc mi nawet w żaden logiczny sposób uzasadnić swoich decyzji.

To nie interpunkcja, cudzysłowy, powtórzenia i literówki sprawiały, że opowiadanie wymagało pracy korektorskiej i redaktorskiej.
Gdyby to było to, to opowiadanie byłoby wzorem do naśladowania. Od początku wiedziałeś, że korekta będzie polegała na ingerencji w tekst, który aby był ciekawy i dobrze napisany w wielu miejscach wymagał zmian. Ja swoją pracę odrobiłem, ale Ty z niej nie skorzystałeś.
Ot cała historia.

Smok, nie mam do ciebie absolutnie żadnych pretensji. Jestem wdzięczny za korektę gramatyczną:) Zrobiłem tak w paru przypadkach, jak sam uważałem i wszystko przyjmuję na siebie. Ale zgodzisz się, że student na swój plan zajęć nie mówi "grafik" ;p Wiem, że tam było powtórzenie, cho trochę śmieszne, bo to zupełnie inne konteksty.

Wspomniałem ciebie, bo Revan krytykował sam nie wiem czemu te wyrażenia, z których większość została podana przez ciebie. Ja nie widzę w nich nic złego.

Czy jesteś Qmanie naprawdę tak głupi czy tylko udajesz?
Wszyscy tu obecni piszemy o miłości lub jej potrzebie. Trzeba być idiotą żeby tego nie dostrzegać.
Wszyscy staramy się oddać to jak najbardziej wiarygodnie, rzetelnie, emocjonalnie.

Ty naklepałeś sporo liter bez sensu i … nie słuchasz uwag. Nie chcesz się rozwijać.
Popełniasz proste błędy, piszesz nieskładnie, nie potrafisz budować ani poprawnej fabuły ani ciekawej akcji.
Smok włożył wiele wysiłku by z tego gniota wycisnąć coś na kształt opowieści a Ty nawet tego nie potrafisz docenić.
"Napisałem gówniane opowiadanie i o to właśnie mi chodziło" Masz prawo. Wracaj na pokątne bo tu, na NE nie znajdziesz dla siebie miejsca.

Zarzucam Ci brak talentu, ja czytelnik. I to właśnie do mnie należy ocena.
Dodatkowo cechuje Cię brak umiejętności czytania ze zrozumieniem i samozadowolenie. Pisarza z Ciebie (nawet na miarę pokątnej literatury erotycznej) nie będzie.

Ponieważ jesteś bezmyślny od tego momentu traktuję Cię jak trolla.

Skoro tak, to z wzajemnością.

Ten tekst jest po prostu słaby… Pod względem językowym, fabularnym i kaźdym innym, mało wiarygodny, naiwny i nudny. Można zaklinać, że słońce jest zielone, może dla autora nawet jest, ale to chyba najgorsze opowiadanie, jakie tutaj czytałam. /Lena

Opowiadanie uroczo naiwne.

Studenci naprawdę mówią "musisz złożyć na moich ustach wieczysty pocałunek"? "Nie krzywdź już tego serduszka"? Serio? Hmm… Dwadzieścia lat pracuję ze studentami i… nie kupuję tego.
Tekst jest banalny i podążający utartymi, wyświechtanymi schematami harlekinowskimi.
Zainteresowanie-odpychanie,
gwałtowna fascynacja, wszystko cacy
nieporozumienie (plotka, list, SMS, niedomówienie),
dramatyczne wydarzenie powodujące głęboką refleksję u bohatera (wypadek, choroba, odejście miłości),
potem wszystko się wyjaśnia i happyendzi. Amen. Było. Sto, milion razy, nawet z tym wybieganiem na ulicę i wpadaniu pod samochód.
Nie chodzi o to, że tekst bez happy endu jest lepszy. Osobiście lubię szczęśliwe zakończenia, niech se będą i hollywoodzkie , ale nie patetyczno-śmieszne i łzawo-sentymentalne a la styl Gali czy innej Vivy, że zęby bolą.
Na tym właśnie polega jedna z trudności pisania o erotyce, uczuciach i emocjach, łatwo stracić równowagę i wpaść do pojemnika z watą cukrową:/
Nie podoba mi się. Miałam nadzieję, że po redakcji i korekcie wyjdzie z tego coś ciekawego, nawet tę religijną dyskusję można by było jakoś wykorzystać, szkoda.

Zdaję sobie sprawę, że moje opowiadanie podchodzi pod ten schemat i byłem tego świadomy jeszcze przed napisaniem pierwszego zdania. Osobiście uważam jednak, że dobre schematy nie są złe, a ten gatunek ma to do siebie, że jest dość przewidywalny. Jak komedia romantyczna:)

Nie widziałeś Geriarofilii, Samby, Miłości po francusku ani Wiecznie Żywego? Nie?

Nie.

Jak to zaraz widać…
Eileen

Najlepsza Erotyka, to blog, którego teksty znajdują się na wielu fabularnych płaszczyznach. Choć w tytule znajduje się erotyka, w rzeczywistości główny nacisk kładziony jest na całą jej otoczkę, dzięki której opowiadania nie są tylko pojedynczymi kadrami z filmu porno lecz złożonymi projekcjami (pełno- lub krótkometrażowymi). Spełniając pierwszy człon tytułu, założyciele bloga szczególną uwagę zwracają na dbałość o jakość opowiadań oraz ich wysoki poziom, które w założeniu odróżniać mają NE od innych serwisów erotycznych. Stąd między innymi współpraca autorów podczas korekt tekstów – nawet tych najbardziej zasłużonych twórców NE.

Na tymże blogu, od początku jego zaistnienia, pojawił się szereg młodych, początkujących a przede wszystkim mało doświadczonych ero-pisarzy. Sam do nich należałem, mimo wcześniejszych publikacji na DE. Dopiero tutaj, pod okiem kilkorga „starych wyjadaczy” zdobywałem prawdziwe szlify w pisarskim kunszcie. I musiało minąć naprawdę sporo czasu, by moje pisanie „dorosło” i stało się prawdziwymi opowiadaniami a nie wytryskami nabuzowanego testosteronem prawiczka. Niemniej, mimo wrodzonej (niemal z upartością osła) pewności siebie co do jakości własnych tekstów, pochylać musiałem nieraz głowę nad uwagami korektorów. Nieraz i pół tekstu leciało do kosza. Popełniane błędy były z poziomu nimbusa. Zanim moje teksty były opublikowane, przechodziły mordercze próby i poprawki, po których mogły zostać zaprezentowane szerszej publiczności bez obawy, że zostaną po całości zjebane. A i tak częstokroć nie uniknęły mocnych starć z najostrzejszymi recenzentami.

Żeby cieszyć się popularnością na NE można zaistnieć w dwojaki sposób;
1. Poruszać tematy tak kontrowersyjne, że niemal nie do przyjęcia.
2. Być perfekcjonistą w każdym calu.
Jednak zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku, trzeba umieć współpracować z osobami, które pomagają. Tak funkcjonuje NE i jest to, jak dotychczas, najlepsza technika.

Byłem ciekaw jak będzie wyglądać to opowiadanie po korekcie Smoka (wiedząc, że dokona on rzetelnej poprawy na, co tu dużo mówić, orce na ugorze). Niewiele się zmieniło lecz, jak widzę, nie z jego winy. To mógł być naprawdę dobry harlequin (nie bójmy się tego słowa w serwisie, w którym niemal nie ma tematu tabu) a wyszło mizerne opko niegodne nawet konkurencji. Powtarzając za Krukiem – to opowiadanie (w takiej formie) nie powinno się tu znaleźć. Reszta recenzentów, także spoza autorów serwisu, uważa, jak widać, podobnie. Jeśli nie zmienisz swojej pisarskiej postawy, nie nauczysz się słuchać i przyjmować uwag, to IMO na NE (i na innych szanujących się serwisach)nie ma dla Ciebie miejsca Qmanie.

————————————-
Przy okazji – kurwa jego mać! – Pisałem ten tekst tutaj trzy razy i za każdym razem, pisząc w pośpiechu, w połowie, na początku lub pod koniec, wciskałem jakiś klawisz, po którym wyjebało mi cały tekst. W końcu musiałem napisać w Wordzie i przekopiować, żeby ten piękny (jak chuj!) poranek nie rozpoczął się od wywalenia lapka przez okno…

Wciąż poirytowany…

Pozdrawiam, MRT 😉

Bezmyślność i zarozumialstwo autora, bijące z jego komentarzy sprawiają, że odechciewa mi się konstruktywnej krytyki. Czytałam opowiadanie na Pokątnych i tam jego miejsce. Nie ze względu na wątpliwą jakość, ale z powodu obrzydliwego braku pokory Qmana. Sam sobie odmawiasz prawa do rozwoju. /Magda

Eh… Zapowiadało się nawet przyjemnie… Leciutkie, w pewnym sensie „niezobowiązujące"… Ale im dalej w las, tym więcej butelek. Pustych, po kiepskim jabolu…

Primo – tekst jest przewidywalny od samego początku. To samo w sobie nie jest wadą, w końcu nie wszystko musi kończyć się pointą wywracającą porządek rzeczywistości na nice. Natomiast jeśli przewidywalność przechodzi w sztampę, to już nieco razi. Tak jak wcześniej napisał Megas, spodziewałem się wariacji, czy inspiracji, de Laclosem. Tymczasem koncept fabularny zjechał raczej do poziomu amerykańskich komedii romantycznych. Nie lubię ich, bo są cukierkowe, przerysowane, słodkie do mdłości. I takie niestety też jest to opowiadanie. Słodziutkie jak babbeczka z lukrem z cukierni w Biedronce. Poza smakiem cukru nie ma w niej praktycznie nic.

Secundo – Licentia poetica też ma swoje granice. Jeśli wprowadzasz postać. Postać Weroniki po prostu jest niespójna, fabuła momentami aż radzi brakiem realizmu. Pomijam już fakt, że jedynym sposobem, by kobieta przespała seks jest spojenie jej winem, ale z domieszką ketaminy. Końcówka – wypadek, szpital, cała ta łzawa scena… Litości, po prostu. Poza tym wybacz, ale znam nieco podejście do rzeczywistości kobiet – nawet studentka, zakochana po uszy, po takim numerze, który jeszcze na deser skończył się wypadkiem na gościa nie mogła by patrzeć. Happy end, w Technicolorze™, ze słodziutkim tematem prowadzonym najlepiej na flecie, albo na skrzypcach jest mniej więcej tak samo prawdopodobny, jak pojawienie się mojej skromnej osoby na pewnym rzymskim balkonie w białej kiecce i tiarze na łbie… Za dużo tego słodzenia jak na mój gust.

Tertio – Nie wiem, co chciałeś osiągnąć, wplatając w ten romans filozoficzne (?) dywagacje o naturze boskości czy roli absolutów w życiu jednostki. Zabieg retardacyjny? Bezcelowy. Opowiadanie i tak jest bardzo niespieszne, a momentami wręcz trafiają się dłużyzny. Próba "podniesienia" tekstu do innej rangi? Nieudana. Nadal jest to niezbyt wyszukane opowiadanie z gatunku "romansowych".

Tertio – w chyba najważniejsze. Język. Przepraszam, Qmanie, ale nie zgodzę się z Twoim twierdzeniem, że "chciałeś oddać prostotę języka". Wbrew pozorom, oddanie tego w tekście literackim wcale nie polega na automatycznym zapisaniu potocznego języka zasłyszanego tam czy tu. To forma stylizacji, która wymaga głębszego namysłu niemal nad każdym słowem – bo granica między prostactwem a prostotą w konstruowaniu dialogów jest cienka. Tobie niestety „udało się" wielokrotnie ją przekroczyć i znaleźć się po tej prostackiej stronie.
Nie wiem, jak tekst wyglądał przed redakcją – ale sądząc z komentarzy tych, którzy mieli je okazję czytać – wyglądało źle. Co świadczy o tym, że władanie trudną materią języka nie wychodzi Ci najlepiej. Może wiec, zgodnie z już tu przytoczoną radą, zdaj się na szeroką pomoc tych, którzy są od Ciebie w „te klocki" lepsi. Bo prawdę mówiąc, też mam wątpliwości, czy ten tekst, w tej postaci w jakiej został opublikowany, powinien w ogóle się tu znaleźć.

Chciałam napisać obszerniejszy komentarz (taki na bogato, z cytatami), jednak byłby powieleniem wcześniejszych opinii. Zatem tak pokrótce prosto z mojego serduszka.
Opowiadanie jest zajebiście sztuczne. Teraz delikatnie wyolbrzymię, ale drewniany język przypominał mi moje pierwsze literackie eksperymenty. W podstawówce. Kulawe dialogi, które, jak wyczytałam, miały być zupełnie naturalne; silenie się na coś egzaltowanego przy banalnej i przewidywalnej fabule; absolutna nielogiczność i zaprzeczanie sobie.
Polecam czytać książki, raczej te ambitniejsze bądź chociaż powyżej przeciętnej. Podejmij wyzwanie 53 pozycji w 2015 roku, a może Twoje bogactwo językowe stanie się obszerniejsze.
Brzydko, że próbowałeś zasłonić Smokiem swoją miernotę literacką.
Barman ma rację mówiąc, że pomysł na opowiadanie jest ciekawy. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o plusy powyższego tekstu.
Za całkowity brak pokory i jakiejkolwiek chęci poprawy sugeruję klęczenie w kącie na woreczku wypełnionym grochem.
Ponoć masz jeszcze opowiadanie o Edycie, które chronologicznie jest przed Weroniką. Nie mam najmniejszej ochoty, żeby go przeczytać.
Plus zabawne, że dziewica osiąga orgazm pochwowy za pierwszym razem.

"Nie smuć się z tego powodu, że straciłaś ze mną dziewictwo – pogłaskał ją po policzku. – To był najpiękniejszy prezent, jaki mogłaś mi kiedykolwiek dać – uśmiechnął się."
A to mnie szczerze wkurwiło. Chłopak, który 'miał już przecież spore doświadczenie', ucieszył się z dziewictwa. Bo białogłowa musi mieć swój wianuszek i pozostać w czystości, aby królewicz mógł jako pierwszy i jedyny sforsować jej bramy, czyż nie?

Do Redakcji NE.
Fajnie, że chcecie się rozwijać, lecz może lepiej postawić na jakość, a nie ilość? Niechaj teksy będą rzadziej, ale na poziomie.
Poza tym dziwię się decyzji opublikowania "Amen" na NE. Naprawdę nie zauważyliście, że różnica pomiędzy ostatnimi debiutami, które były naprawdę świetne, a tym dzisiejszym, jest diametralna?
Wam też się należy klęczenie na grochu.

Siostra.

Jako gra wstępna Siostro? pisz pisz, będę czekał z niecierpliwością nasza kochana komentatorko:*

Będzie lakonicznie:
Jak milutko. :3

Siostra.

Dobry wieczór!
Zupełnie odrywając się na moment od treści tego opowiadania, jestem ciekaw droga Siostro, co też skrywają Twoje własne szuflady? Równie intrygującym pytaniem jest czy kiedykolwiek uznasz, że nadszedł odpowiedni czas, by wysłać nam próbkę własnej twórczości?

Niejaki Foxm, który przeszedł kiedyś drogę od zapalonego komentatora do autora, zapewnia, że warto podjąć wyzwanie. Choćby dla sprawdzenia samego siebie. 🙂 Nasz adres mailowy nie jest dla ciebie żadną tajemnicą.
Kłaniam się,
Foxm

Cześć, Foxm. 🙂
Moje szuflady głównie skrywają rozprawki, felietony, recenzje (i to nie tylko szuflady, bo internety też powoli zaczynają) oraz dziennik. Niektóre wpisy nadawałyby się na NE, jednak zdecydowana większość traktuje o studiach, spaniu i życiu ogólnie, a nie o to w opowiadaniach erotycznych chodzi, czyż nie? 😉 Raczej nigdy nie uznam, ponieważ opowiadania to nie moja działka i o wiele lepiej orientuję się w obszarach wymienionych powyżej (chociaż właściwe dziennik można by pod to podpiąć).
(Mam nadzieję, że Twoje pytania nie były retoryczne…)

Dziękuję Ci za tę krótką, lecz jakże inspirującą historię, jednak póki co pozostanę w cieniu komentarzy. 🙂

Siostra.

Ależ lekko fabularyzowany dziennik intymny byłby jak najbardziej mile widziany na NE. Co więcej, takie teksty już się pojawiały – jak choćby cykl "Lot kukułki" Ravenhearta
http://najlepszaerotyka.blogspot.com/2014/01/lot-kukuki-i-i-ii.html
czy "Kartka z pamiętnika" Smoka Wawelskiego
http://najlepszaerotyka.blogspot.com/2014/09/kartka-z-pamietnika.html

Wiem, że jak dotąd tego typu teksty publikowali podszywający się pod panie Autorzy płci męskiej – chętnie zobaczylibyśmy tego typu twórczość pisaną przez prawdziwą kobietę 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Zatem będę musiała to poważnie przemyśleć. 😉

Siostra.

Nie, moje pytanie było jak najbardziej na poważnie.Parokrotnie wspominałaś o jakimś tam zacięciu do pisania i to wzbudziło moją ciekawość. Z dużą ciekawością przeczytałbym coś Twojego, gdybyś zmieniła zdanie.
Taki dziennik to interesujący pomysł. Zrobię małe uzupełnienie do swojej historii. Też uważałem, że erotyka to nie moja działka. Ostatnią rzeczą, o której miałem ochotę pisać był seks.
I popatrz co się stało:)
Naprawdę uważam, że powinnaś spróbować.
Foxm

Dziękuję za miłe słowa. 🙂

Siostra.

Tekst jest po prostu mierny i nic, nawet najlepsza korekta, mu nie pomoże. Nie ma sensu rozpisywać się o jego mierności – inni już to zrobili, ja nie mam nic do dodania. Uważam, że strzeliliście sobie w stopę, publikując ten tekst – ktoś, kto po raz pierwszy wejdzie na stronę i go przeczyta, prawdopodobnie już nie wróci, jeśli wyjdzie z założenia, że wszystkie publikowane przez was teksty są na takim poziomie. Nazwa: Najlepsza Erotyka do czegoś zobowiązuję. Wolę poczekać dłużej na nowy tekst, ale dostać coś nowego, odkrywczego, pełnego emocji, a nie takiego gniota.
Qmanie, moim zdaniem jesteś nie tylko miernym twórcą, ale także aroganckim, bezczelnym i chamskim człowiekiem, który najwyraźniej nie posiadł jeszcze umiejętności przyjęcia konstruktywnej krytyki na klatę. Uważam, że robisz czarny PR temu portalowi i powinieneś być jak najszybciej usunięty z panteonu twórców. I mam jeszcze jedną prośbę: nie pisz.
Eileen

Napisz komentarz