9×19 PARA (Boober)  2.56/5 (9)

20 min. czytania

W pokoju panował zaduch. Śmierdziało potem, papierosowym dymem i niepranym prześcieradłem.

Wyczuwalna była też woń słodkich perfum. Przyczyna tego ostatniego zapachu leżała na łóżku. Powód smrodu potu i niepranej pościeli stał, a będąc ścisłym, wisiał przymocowany bawełnianą linką do haków od dziecinnej huśtawki, wbitych we framudze drzwi.

Chwilowo nie całkiem przytomny. Zresztą czemu się dziwić? Po solidnym prawym prostym trudno pozostać rześkim i kwitnącym.

Przyczyna leżąca w łóżku też miała mocno ograniczoną możliwość ruchu. Kilka kawałków szarej power-tape wokół kostek i nadgarstków raczej wykluczało samodzielne oddalenie się.

A ja? Ja siedziałem sobie za stołem, z wyciorkiem w dłoni. Przede mną leżał rozmontowany SiG-Sauer. Solidny, szwajcarski P226. Urocza konstrukcja, zwarta i precyzyjna. Jak szwajcarski zegarek.

Oksydowana podstawa, lśniące suwadło zamka…

Teraz leżał przede mną w częściach niczym naga kobieta na łóżku. Magazynek, zamek, wyciąg, sprężyna powrotna. I ja, obserwujący sobie tę leżącą i tego wiszącego, najspokojniej w świecie czyszczę lufę.

To śmieszne, dla większości ludzi czynność ta jest źródłem seksualnych skojarzeń. Dla mnie pozbawiona jest jakichkolwiek podtekstów. Jakoś nie jestem w stanie zrozumieć relacji między wpychaniem kawałka drutu ze szczoteczką na końcu w stalową rurę z kopulacją. Ni cholery.

Chociaż sama broń? Nie powiem, nie jest pozbawiona aspektu erotycznego. Nic tak nie rozmiękcza oporu jak spojrzenie wprost w lufę. Dziewięć milimetrów czerni, niosącej ze sobą ostateczną groźbę… Taaaaaa… To jest na pewno znacznie bardziej erotyczne niż czyszczenie lufy. A broń trzeba wyczyścić. Do spraw damsko-męskich nie wypada podchodzić z brudną bronią, z resztkami prochu w lufie.

Dom należy do tego, co wisi w drzwiach. Ta na łóżku, posklejana taśmą, to z kolei mój Kociak. Ten wiszący w drzwiach – chuj jeden wie kto to – właśnie kończył ją oklejać, kiedy wszedłem. Najzwyczajniej na świecie zabierał się do gwałcenia mojej kobiety.

Dlatego czyszczę SiG-a. Muszę z nim omówić kilka spraw. Moja dziewiątka na pewno będzie pomocna przy perswazji…

Taka smutna cisza. Trzeba dodać trochę dźwięku. Wyjmuję z plecaka płytę. W głośnikach rozlegają się pierwsze dźwięki piosenki. Lubię ska. Jest takie pozytywne.


Tylko nie mów że już zawsze

Będzie z nami tak jak dziś

Lubię kłamstwa, ale ładne,

ty znasz tylko parę złych.

Od początku przeczuwałam

Jaki koniec los nam da

Mam na takie chwile asa

Kaliber .32*

Składam broń. Sprężyna, zamek, osłona, magazynek. Kilka sekund, pamięć mięśniowa, nawet nie myślę o tym, co robię. Magazynek wrzucam w zatrzask jedną ręką, wykorzystując jego bezwładność. Wiszący zaczyna odzyskiwać kontakt z rzeczywistością, ale on na razie mnie nie interesuje.

Najpierw muszą pogadać z Kociakiem. Pora ruszyć dupę zza stołu. Najpierw coś na przepłukanie gardła, sięgam po napoczętą butelkę. Kilka chwil temu wyjąłem ją z lodówki tego debila. No cóż, to tylko Harnaś. Czego miałbym oczekiwać po właścicielu dwudziestoletniego BWM 316 ze spojlerem wielkości deski surfingowej? Chłodny chmielowy napój spływa w dół gardła. Od razu lepiej.

Podchodzę do łóżka. Kociak patrzy na mnie z jakąś niemą prośbą w oczach. Dobra, czekaj, zaraz mi powiesz.

Zrywam taśmę, którą na wszelki wypadek zakleiłem jej usta. Trochę mnie zirytowała, więc jak przez jakiś czas pomilczała, mogłem sobie parę rzeczy przemyśleć. No, ale pora ustalić kilka faktów.

Jeśli chcesz powiedzieć coś, to mów,

Kłamstwo, prawda, bez znaczenia już!

Pochylam się nad dziewczyną. W nozdrza uderza mnie zapach jej spoconego ciała, jej seksualności.

Pociągnąłem jeszcze raz nosem… Orchidea, pomarańcza, piżmo, ambra.

Kociak, miej litość! Paris Hilton!? Can Can!? Skąd ty wzięłaś ten szajs? Pewnie stroiłaś się u tej blond kurwy, Kingi. Kolejny minus. Nie, to jest jakaś żenada. Nie dość, że rozrabiasz jak pijany zając w kapuście, to jeszcze
obrażasz mój dobry smak. Wystarczy!

– Skąd się tu wzięłaś? – Pytanie leci w powietrzu jak celnie ciśnięty kamień.
Odpowiada mi cisza i spuszczony wzrok. Kociak chyba wie, że zdrowo
narozrabiała. Nie ma nawet odwagi się odezwać. I słusznie.

– W sumie, masz rację. Siedź cicho. I tak wiem, co się działo. Polazłyście z Kingą do tego kurwidołka na Starym Mieście – „Palladium”. Kinga zaczęła polować na nocne mięsko. Przypałętało się dwóch, blondyna jak zwykle dała się wyruchać w kiblu albo na tylnym siedzeniu taryfy. No cóż, co kto lubi. A ty? A ty byłaś cholernie głupia i nieostrożna…

– Najpierw pozwoliłaś, żeby to zero się do ciebie dosiadło. Chociaż wiesz, że w odróżnieniu od tej twojej puszczalskiej kumpelki nie latasz luzem. A potem, co było już szczytem głupoty, zapomniałaś o tym, że swoich drinków się pilnuje. Coś wpadło do twojego piwa. Już nawet wiem co. Poniekąd dzięki tej kurewce Kindze, która widziała, jak to ścierwo pakuje cię nieprzytomną do samochodu. Nie toleruję
takiej głupoty, wiesz o tym. Lekkie podchmielenie nie zwalnia cię od odpowiedzialności.

Policzek. Zdzieliłem ją na odlew, grzbietem dłoni. Nie za mocno, ot tak, by dotarło, że jestem naprawdę wkurwiony. Kociak kurczy się w sobie. Zwija się na łóżku, wystawiając tyłek. Daję jej solidnego klapsa. Niech przez parę chwil poduma nad swoim gównianym położeniem.

Pora zająć się naszym kochankiem od siedmiu boleści.

Biorę SiG-a ze stołu. Zabieram też butelkę z niedopitym piwem. Chlustam nim wiszącemu w twarz. Tak na wszelki wypadek, gdyby nie do końca się ocknął.

* * *

Policzek piecze, ale nie tak znowu mocno. Nie, on nie chciał zrobić mi krzywdy. Jest wściekły, ale jak zawsze doskonale się kontroluje. No i co mam mu powiedzieć? Kurwa…

Nie pamiętam nic z tej nocy. Dobrze, że nie chce mi się rzygać, ani nic takiego. Teraz mi się oberwie. Nie powinnam iść do tej dyskoteki. Nie powinnam w ogóle spotykać się z Kinią. Wstawiłyśmy się nieco obie u niej, a potem wpadłyśmy na pomysł wyjścia w miasto.

Głupi i ryzykowny pomysł. Dwie samotne dupy to jak zaproszenie dla jakiegoś debila. Tyle razy mi to powtarzał. I teraz mam za swoje.

Pocieszam się, że znacznie gorzej oberwie się temu całemu Jarkowi, Darkowi, Markowi czy jak mu tam…

Nie, nie pytaj się dlaczego

Chyba tak musiało być

Wiesz, z tą lufą Ci do twarzy

Nawet bardziej, niż byś żył

Tylu ludzi słono płaci

Żeby poznać przyszłość swą

Swoją widzisz? Tkwi w mej dłoni

Nic nie płacisz, doceń to.

***

– Wiesz, co z tobą zrobię, ćwoku? – mówię do klienta, patrząc mu prosto w oczy. – Wiesz? Pewnie się domyślasz. I wiesz co? Masz, kurwa, rację. Ale najpierw się zabawimy. I wiesz co, bystrzaku? Najlepiej będę bawić się ja. Kociak może też znajdzie w tym jakąś rozrywkę, chociaż pewnie się tobą brzydzi.

– Raczej nie wróżę ci szczególnie miłego przedpołudnia. Powiem więcej, ono będzie raczej z gatunku tych, o których stara się jak najszybciej zapomnieć. Ale na to ostatnie czasu raczej nie będziesz miał. Zaczniemy od tego, że powiesz mi, skąd się tu wziąłeś?

– Yhmpphhhfff…

– A znasz ty jakiś ludzki język czy umiesz nawijać tylko w narzeczu plemienia tataniemajajów?

Dźgam go lufą SiG-a centymetr poniżej mostka. Stęknął.

– Dobra, łatwiejsze pytanie. Masz jakieś imię?

– D-d-d-darek…

– No to posłuchaj, D-d-d-darek. Krótko naświetlę ci sytuację. Ot tak, żebyś wiedział, co jest pięć. Oprócz tego, że przedpołudnie będziesz miał marne, co już mówiłem, to będzie to ostatnie przedpołudnie w twoim nędznym życiu. Jak już skończę się bawić, to cię rozwalę. Jak? Dokładnie jeszcze nie wiem, ale nie bój się. Jestem zawodowcem, poradzę sobie. Pewnie się zastanawiasz dlaczego? Już wyjaśniam. Chciałeś dobrać się do mojej kobiety. A ja cholernie nie lubię, jak próbuje tego ktoś oprócz mnie. Pojął?

– Ale…

– Nie, platfusie, nie ma ale. Już jesteś trupem, tyle tylko, że jeszcze nie skończyłem się z tobą bawić.

– Ale…

– Mówiłem…

– Ale nie masz prawa! – Wystękał w końcu.

– Mam. A nawet jeśli nie mam, to jak mnie zmusisz, żebym tego nie robił? Nawet po tej swojej karykaturze chuja nie potrafisz się podrapać.

* * *

O matko! On właśnie groził komuś, że go zabije, a ja na sam dźwięk jego głosu mam mokro… Jak on to robi?

Jest piękny. I ta broń, pasuje do niego niesamowicie. Pod podkoszulkiem widać mięśnie, ani grama niepotrzebnego tłuszczu, sama siła. I stanowczość. Co on ma takiego w głosie? Nawet jak pyta o godzinę, to robi to tak, że mi mokro. Kurwa, a jak go naprawdę zabije? Należy się dupkowi, ale…

* * *

Kociak leży na łóżku i się gapi. Dobra, niech się jeszcze przez chwilę pogapi. Tak właściwie bez powodu pakuję wiszącemu D-d-d-darkowi łokieć w splot słoneczny. Detal, tak dla poprawienia efektu. Poza tym wkurza mnie swoją żałosną mięczakowatością. Nawet do podrywu nie umie zabrać się bez wspomagaczy. Wiszący może jeszcze nieco skruszeć, a trzeba jeszcze zająć się wychowaniem Kociaka. Pochylam się nad nią, chwytam za tę rudą czuprynę i bezceremonialnie podnoszę.
– Siadaj.

Sklejone ręce i kostki raczej jej nie pomagają, ale po kilku próbach udaje jej się klęknąć na łóżku. No ja myślę. Spuszcza wzrok.

Spuszczaj, spuszczaj, po takim numerze spróbuj mieć odwagę patrzeć mi w twarz. Jej ciało jest jeszcze podniecone. Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, żeby dostrzec, że sutki Kociaka stoją niczym wojsko na paradzie.

Nie będę obcesowy, nie sprawdzę tego na razie, ale pewnie nadal jest mokra. Kociak łatwo się podnieca, wystarczy jej byle drobiazg i już jest gotowa.

Wpatruję się przez parę chwil w jej ciało. Naprawdę ładne.

Średni wzrost, krągłe biodra, kobieca, niemałe piersi. Dba o swoje ciało. Płaski brzuch zdobi niewielka łezka z kilkoma kamykami. Ma też jeszcze jeden kolczyk, ale na razie go nie widać.

Piercing, nazywany czasem „Christine”, od miejsca, gdzie schodzą się dolne wargi w górę, w kierunku starannie wydepilowanego wzgórka. Dwie lśniące kuleczki z chirurgicznej stali. I ten uroczy tatuaż, czerwony triskelion między piersiami. Zdecydowanie, artysta się postarał, nie wygląda jak tatuaż, ale jak świeżo wycięte nożem rany. Dobra, starczy tych zachwytów.

Kociak ma świetne ciało, ale niestety, czasem miewa nieco zbyt koci charakterek. Trzeba jej przypomnieć, że swoboda ma swoje granice, których przekraczanie jest niemile widziane. Zwłaszcza jeśli zapomina o elementarnych zasadach.

Celuje teraz w nią. Nic nie mówię, lekki ruch nadgarstka i koniec broni wskazuje nieposłusznemu Kociakowi jego miejsce. Na podłodze. Walcząc z oporem skrępowanych kończyn, rudzielec zsuwa się na chłodne deski.

Głowa opuszczona, rude kosmyki zasłaniają twarz. Nie. To mi nie pasuje. Sięgam do kieszeni. Trzask ostrza sprężynowego noża. Wiszący ledwie zauważalnie drży. Kociak siedzi bez ruchu. Rzucam jej nóż pod nogi.

– Zrób coś z tymi włosami. Masz minutę.

Odwracam się do okna. Wyjmuję z kieszeni paczkę Cameli. Odpalam papierosa, z lubością zaciągam się dymem.

* * *

Mam nadzieję, że nie wie, jak bardzo jestem podniecona. Sutki znów stały się twarde, mam mokro. I jeszcze jak tak siedzę, to kuleczka wbija mi się w jedno z tych bardzo wrażliwych miejsc. Mam klęknąć na podłodze? Mam nadzieję, że nie upadnę na twarz…

Kurwa, co on mi dodał do tego drinka? Deski są zimne. Chłodzą kolana, ale niestety nic poza nimi. Chłód jeszcze bardziej mnie podnieca. Niezdarnie rozcinam krępującą ręce taśmę. Sięgam ku głowie, rozglądając się jednocześnie za czymś, czym mogłabym związać włosy.

Dobra, majtki mogą być. Teraz już jest łatwiej, chociaż mam trochę zdrętwiałe dłonie. Kilka ruchów i koński ogon gotowy. Ściągam go stringami od Schissera. On powinien być zadowolony z efektu. Opuszczam bez słowa głowę. Sam będzie wiedział, kiedy na mnie spojrzeć. Nie powinnam się narzucać…

* * *

Podchodzę do wiszącego. Dmucham mu dymem w twarz. Kaszle.

– Co, palić nie umiesz? Co z ciebie za facet? Co ty w ogóle umiesz?

Chce coś odpowiedzieć, ale zanim wyrzuca z siebie słowo, wpycham mu lufę w otwarte usta.

– Milcz. Jak będę chciał z tobą gadać, to ci powiem. Na razie milcz.

Widzę przerażenie w jego oczach. Zwierzęcy strach. W końcu spojrzał prosto w oczy śmierci. Cóż, w sumie miałeś po prostu pecha… Trzeba było zabrać się za inną kobietę. Jak mawia poeta: życie to dziwka, za błędy trzeba zapłacić. A za naprawdę poważne błędy płaci się najwyższą cenę. Dotyczy to wszystkich, Kociaka też.

Rozgniatam niedopałek w popielniczce. W pierwszym odruchu chciałem go zgasić na
jajach tego żałosnego jąkały, ale przyjemność trzeba sobie dawkować.
Nie wszystko naraz…

Podchodzę do niej. Klęczy, jak należy. Włosy związała majtkami. No, mały plus za pomysłowość. Tak zresztą jest znacznie lepiej. Masz ładną twarz, szkoda ją chować.

– Wstań, uwolnij nogi.

Podnosi się, przecina taśmę. Dalej patrzy w podłogę. Daję jej klapsa. A potem, bez najmniejszego ostrzeżenia, przystawiam lufę SiG-a do kręgosłupa.

Widzę, jak się spina.

Jeśli chcesz powiedzieć coś, to mów.

Kłamstwo prawda, bez znaczenia już!

* * *

Błagam, tylko nie to! Zabierz to, proszę, zabierz to z moich pleców! Nie wytrzymam tak długo. Wiesz, jak działa na moje zmysły każdy metalowy i zimny przedmiot. Coś takiego na skórze…

No proszę cię, proszę! Zaraz zacznę jęczeć. O to ci chodzi? Żebym pokazała, jaka jestem podniecona? Komu? Tobie? Przecież doskonale wiesz, jak to na mnie działa. Temu żałosnemu pajacowi? A na co mu to? Proszę, zabierz stąd tę broń. Proszę, nie przesuwaj jej w dół. Nie dam rady się opanować! Błagam, zabierz go z mojego tyłka, bo nie ręczę za swoje ciało. Nie! Nie wsuwaj jej tam, nie… Proszę!
Zostaw! Nie zabieraj! Daj mi! Wiem, że mi nie wolno, ale daj mi. Proszę!

Kurwa! To naprawdę bolało…

* * *

Tym razem policzek jest siarczysty. Pięć palców spada na twarz kochanki, pozbawiając ją równowagi. Jak szmaciana lalka pada na łóżko, wprost w zmiętą pościel. Prawie natychmiast podrywa się do poprzedniej pozycji. Staje tam, gdzie zastało ją uderzenie.

Kociak, bez przesady. Miałaś się podniecić, ot, żeby pokazać, jak reagujesz na prawdziwego faceta, a nie urządzać mi tu arie operowe.

– Na rozkosz trzeba sobie zasłużyć – rzucam półgłosem, wolną ręką łapiąc ją za koński ogon. Właśnie przyszedł mi do głowy ciekawy pomysł. Tak, malutka, właśnie to, co sobie pewnie wyobrażasz. Grzechem byłoby nie wykorzystać twojego talentu oralnego. Nie, tym razem nie dostaniesz tego, którego byś chciała. To, co za moment znajdzie się w twoich ustach…

– No cóż, na pewno nie będziesz mieć problemów z wzięciem tego chuja tak głęboko, aż otrze się o gardło.

Na kolana. Może do tej pory nie rozumiesz, jak żałosny jest ten pajac? Zrozumiesz. Przekonasz się, na jakie upokorzenia naraziła cię twoja własna bezmyślność.

Ruch nadgarstka. Nawet nie muszę używać siły. Kociak wie, że pewne polecenia można wydać bez słów, a z ich jednoznacznością nie ma sensu dyskutować. Klęka przed wiszącym.

– Wiesz, koniobijco, właśnie przyszło mi na myśl, że zanim cię zajebię, pokażę ci, ile straciłeś…

– Ile straciłeś w swoim dennym życiu, nie umiejąc porządnie zabrać się za rżnięcie. Pewnie coś, co nazywa się głębokim gardłem, widziałeś tylko, przeglądając amatorskie porno? No, to masz jedyną i niepowtarzalną okazję, by poczuć na własnym chuju, czym jest pierwszorzędny oral. Pewnie twoje dotychczasowe laski, otumanione ketaminą, nie brały w usta? O ile ten twój śmiesznie mały dzyndzel do czegokolwiek się nadaje. Kociak, postaw go. – Kolejne polecenie dla klęczącej rudej.

* * *

On naprawdę tego chce? Chce, żebym zrobiła mu laskę? No dobra. Ale jest wiotki… No chodź, popieszczę cię językiem O tak, wystarczy kilka ruchów końcem języka. Już rośnie, powoli podniecenie tego debila wygrywa ze strachem. Bardzo powoli. Cholera, nie wiem, na ile on mu pozwoli!

Ale przecież powiedział, że ma być w całości. Kurwa, jest tak mały, że zmieszczę go chyba razem z jajami. No, dalej. O tak, jakie szczęście, że mam nieliche doświadczenie w zadowalaniu kochanków ustami.

Potrafię mężczyzn przyjąć tam bardzo głęboko. Ten przypadek nie wymaga ode mnie jakichś specjalnych starań.

Jedno jądro, zaraz po nim drugie. Zaczyna być nawet przyjemnie.

Kurwa! Spuścił się.

Cholera! Co on wczoraj jadł? Zepsute śledzie? Obrzydlistwo!

* * *

D-d-d-darek obrywa kolbą SiG-a w zęby niemal w tym samym momencie, w którym dochodzi. Kobieta potrafi udawać orgazm, facet nie. Żadna nowość. Cholerny świat, mała miała go tylko podniecić, a nie zafundować darmową przyjemność. Mięczak, wisi, trochę pojękuje. Kociak nadal ma jego chuja w ustach. Podkładam dłoń pod jej brodę i dociskam.

Zdecydowanie.

* * *

Chryste, jaką on ma cudowną dłoń. Trzymaj ją tu, jak najdłużej. Co Ty chcesz zrobić? Mam mu jaja odgryźć? Chyba nie chcesz go okaleczyć?

* * *

Zawieszka trzeźwieje natychmiast. Dociskam brodę rudzielca jeszcze raz. Ma śliczne, równe ząbki, które właśnie wbijają się w jego klejnoty.

Szarpię za koński ogon. Głowa Kociaka odskakuje od krocza pajaca jak odbita od ściany piłka. Fiut opuszcza jej usta z odgłosem przypominającym wyjmowanie korka z butelki. Może tylko bardziej mlaszczącym. Ten dźwięk przypomina mi, że w zasadzie to zjadłbym jakieś śniadanie.

– Mała, zgłodniałem. Co powiesz na kawę, jajka na bekonie i pszenne grzanki?

Pokornie spuszcza wzrok i kiwa głową.

Łapię ją dwoma palcami za podbródek i podnoszę głowę. Kilka sekund patrzę głęboko w jej ciemnozielone oczy. Teraz jej spojrzenie wyraża wyłącznie posłuszeństwo i oddanie. Wiem jednak, że nie raz i nie dwa wyziera z niego kocia bezczelność.

– Tylko postaraj się… – cedzę przez zęby, przystawiając jej lufę do podbródka.

W jej oczach na moment pojawia się strach. Powolnym ruchem zaczynam przesuwać broń w dół, po szyi, między piersiami, po brzuchu aż do lśniącej kuleczki na jej wzgórku, strach zamienia się w podniecenie.

Jest mi wdzięczna.

No cóż, pozytywna motywacja czasem jest skuteczniejsza od gróźb. Zwłaszcza, jeśli odpowiednio umiejętnie stosuje się jedno i drugie. Wyjmuję z paczki kolejnego papierosa. Cholera, może powinienem mniej palić? A, nieważne, w końcu na coś trzeba umrzeć…

Zaciągam się dymem.

Darek oprzytomniał nieco. Spoglądam w jego stronę. Patrzy na mnie. Jeszcze raz oglądam jego ciało. Zero kondycji, zero treningu, w ogóle to jakiś leszcz. Ostrzyżony zgodnie z ostatnimi zaleceniami mody, na twarzy rzadki, wczorajszy zarost. I coś takiego śmie nazywać się facetem? Żenada.

Wsuwam SiG-a za pas.

– No i co, fajfusie? Zachowujesz się jak szczeniak… Czy ty w ogóle wiesz, co to jest samokontrola? Oral to zasadniczo forma gry wstępnej. Trzeba się kontrolować, a nie strzelać na prawo i lewo… No, ale ty się już tego nie zdążysz nauczyć.

Od niechcenia pakuję mu pięść w okolice wątroby. Gwałtownie wypuszcza
powietrze i blednie.

– Ale…

– Stul dziób.

Poprawiam, tym razem celując w żołądek. I już nie od niechcenia. No co za kretyn. Ile razy mam mu powtarzać, że niepytanym się nie odzywa?

Jeszcze chwila i się przekonasz

Niebo, piekło, diabeł, bóg.

Towarzyszyć Ci nie będę,

Parę spraw mam jeszcze tu

Masz pięć minut, możesz mówić,

Lub całować, wybierz sam

Potem spustu szczęk i koniec

Kaliber .32

Z kuchni dobiegają odgłosy krzątaniny. W drzwiach przez moment zamajaczyła mi ruda czupryna Kociaka. Kiedy gaszę papierosa, piżmowa woń seksu w pokoju powoli zostaje zastąpiona wypełniającym usta śliną zapachem podsmażanego boczku, kawy i pieczywa.

Przeciągam się, poprawiam SiG-a za pasem. Wchodzi Kociak, niesie jedzenie. Na duraleksowym talerzu leżą podsmażone jajka i dwie grzanki, kawa oczywiście w tandetnym kubku z promocji.

Staje na środku pokoju. W pierwszym odruchu chcę wskazać na stół. Niestety, siedząc za stołem miałbym doskonały widok na to żałosne zero. Odpada, to odbierze mi apetyt.

Kociak ma jeszcze jedno zadanie do spełnienia. Siadam na kanapie, głową wskazując jej miejsce przed sobą. Lubię jeść, trzymając talerz w ręku, ale na kanapie nie ma gdzie postawić kawy.

– Mała, stolik – rzucam, biorąc z jej rąk tacę.

Jest urocza. Sprężysta. I taka posłuszna, jak się ją do tego odpowiednio zmotywuje. Klęka na podłodze, wygina do tyłu, unosi biodra podpierając się rękami za głową. Wspominałem już, że to gimnastyczka? Jest niesamowicie gibka.

Brzuch tworzy poziomą płaszczyznę, idealną, by położyć na niej nakrycie. Podnoszę z podłogi papierowy wafelek, jaki w barach dają pod kufle z piwem. Kartonik ląduje na mostku dziewczyny. Następnie stawiam tam kubek z kawą. Talerz z jajecznicą biorę w rękę. Pyszności. I jeszcze w dodatku jakie doznania estetyczne…

Wprawdzie widok pary prześlicznie kształtnych piersi i sterczących sutków psuje nieco porcelitowa tandeta z logo jakiejś firmy transportowej, ale i tak sycę wzrok uroczymi krzywiznami i zachwycającą bielą skóry.

Teraz doskonale widzę oba jej kolczyki. Widzisz, Kociaku, gdybyś była
wczoraj grzeczniejsza, może nieco inaczej spędzilibyśmy ten poranek, ale niestety, nabroiłaś i musisz ponieść tego konsekwencje. Cholera, pistolet wbija mi się w brzuch. To bzdura, że bandyci noszą broń na brzuchu, za pasem spodni. To po prostu cholernie niewygodne, chociaż może ładnie wygląda na filmach.

Wyciągam pistolet i wkładam go niemal idealnie między kolczyki. Koniec lufy prawie dotyka tego z chirurgicznej stali, a stopka magazynka opiera się o łezkę w pępku.

Od razu wygodniej. Przez kilka chwil delektuję się widokiem, wracam do przerwanego śniadania. Fakt, podobno głód wyostrza zmysły. Ale kiedy chodzi o fizyczną przyjemność, nie przepadam za kosztowaniem jej z pustym żołądkiem. Ten poranek, mimo koniecznych zabiegów dyscyplinujących Kociaka, pewnie spędzę znacznie przyjemniej.

* * *

Żeby tylko się nie poruszyć… Kawa w kubku jest taka gorąca… Czuję to nawet przez tę tekturę! Tylko się nie poruszyć, nie przewrócić. Nawet kichnąć idiotko nie możesz, o podrapaniu się nie wspominając.

Nie… Proszę! Nie kładź na mnie tego pierdolonego pistoletu! Proszę, zabierz to żelastwo z mojego brzucha! Kurwa…

Jeśli chciałeś, żebym się oblała tą pieprzoną kawą, to trzeba było ją na mnie wylać. Co Ty, u diabła, chcesz osiągnąć? Wiem, narozrabiałam, ale to nieludzkie! Wiesz że nie umiem się kontrolować na tyle, by zignorować tę twoją pierdoloną dziewiątkę.

Kurwa, już zaczynam się trząść. Dziewczyno, opanuj się! Opanuj się, bo będzie niewesoło. Kurwa, jeśli ta kawa się na mnie wyleje, to oparzenia gwarantowane…

Opanuj się, opanuj, to tylko kawałek jebanego żelastwa, jest zabezpieczony, zaraz przestanie być zimny, ogrzeje się… Uspokój się! Wdech, wydech…

Wyobrażam sobie małą, żółtą kuleczkę… Kuleczka powoli zaczyna się toczyć. Jest ciepła, pomaga się uspokoić, powoli wyciszyć.

Wędruje od głowy, teraz szyja. Widzę, jak zsuwa się w dół, aż do brzucha
Przesuwa się do mojej pochwy, rozluźniając ją. Teraz nogi… Najpierw lewa. Już nie drżysz. Kuleczka pochłania napięcie, wycisza drżenie mięśni. Spokojnie. Teraz prawa. Kula powoli znów toczy się do głowy, wylatując ustami.

Długi, powolny wydech. Kula unosi się, zamienia w słońce, jesteś na plaży. Ciepłe popołudnie. Jest spokojnie, moje ciało jest spokojne…

Zabrał kubek. Ufff, całe szczęście. Kawę wypija zawsze na końcu. Nawet jeśli znów go postawi, to pusty albo tylko z resztką na dnie.

Szybko wystygnie. Kontroluj się! Jeszcze trochę… Cholera, znowu się nakręcam.. Nie wytrzymam długo z tym pistoletem… Jeśli teraz dotknie mnie gdziekolwiek, dojdę. Nawet nie chcę myśleć, jakie będą konsekwencje. Postawił kubek. Jest lekki, pusty albo prawie pusty…

Nieee, błagam, zabierz tę rękę! Nie wytrzymam!

Nie dotykaj moich piersi Kocham cię, psycholu. Twoje ręce, niesamowite. Tak, tak, tak. Kocham cię, popierdolony skurwielu. Nikt mi tak dobrze jak ty nie zrobi! Wiem, jestem niegrzeczna, ale kochasz mnie taką.

Kurwa, jakim sposobem ja nadal mam ten kubek na brzuchu? Nie spadł?

* * *

W pokoju na moment zapadła absolutna cisza. Jeden utwór się skończył, drugi jeszcze się nie zaczął. Całkiem spora plama kobiecych soków lśni na podłodze.

Kociak, gratuluję. Potrafisz się kontrolować, wyrazy uznania. Nie spodziewałem się, prawdę mówiąc, byłem pewien, że nie dasz rady opanować swojego ciała. A jednak! OK, trochę oszukiwałaś, mierzone oddechy, wypuszczane przez nos… To pewnie ta twoja wizualizacja z kuleczką. No, ale w końcu ważny jest efekt.

Widzisz, jak chcesz, potrafisz nad sobą panować. Tylko czemu muszę ci przypominać o wadze samokontroli? Jednym ruchem zabieram z brzucha Kociaka broń, pusty kubek ląduje w koszyku po grzankach. Zabieram go i odstawiam na tacę, obok pustego talerza.

– Wstań.

Patrzę, jak powoli się podnosi. Oczy ma wciąż zamknięte, nadal nie uregulowała oddechu. W zasadzie już tylko on zdradza, co przeżywała jeszcze kilka chwil temu. Nie mam wątpliwości – doszła. Lśniąca plama jej soków na podłodze to najlepszy dowód. No cóż, można kontrolować ciało, ale nie fizjologię, a przynajmniej nie na taką skalę. Kociak zawsze, gdy dochodzi, ochlapuje wszystko wokół.

Podnoszę się. Pora na odrobinę pozytywnej motywacji. Chwytam dziewczynę za brodę i unoszę lekko. Muskam ustami jej usta.

– Grzeczna dziewczynka. Widzisz, jak chcesz, to potrafisz…

Odpowiedzią jest skinięcie, posłuszne i grzeczne skinienie głową. Rudy koński ogon opada nad jej ucho.

Jest urocza. No, ale na zachwyty czas jest zawsze. A my tu mamy nierozwiązane problemy.
Kociak na razie odpokutowała winy, ale na rozgrzeszenie jeszcze
nie czas.

– Odwiąż to gówno – wskazuję na zawieszkę w drzwiach.

Skinienie głowy. Zanim poradzi sobie z węzłami, mam nieco czasu. Podchodzę do stołu i z leżącej na nim kasety wyjmuję drugi pistolet. Mniejszą, stworzoną do damskiej ręki hiszpańską Astrę Cadix. Też udana konstrukcja.

Odchylam dziewięcionabojowy bębenek, odruchowo sprawdzając, czy wszystkie komory są puste. A potem ładuję broń.

Jeden nabój.

Dokładnie w momencie, kiedy odwracam się do Kociaka i debila w drzwiach, zero ląduje na kolanach. Podchodzę do nich. Ruchem lufy SiG-a wskazuję Kociakowi łóżko.

– Posłuchaj, fajfusie… Widziałeś, jak można się kontrolować. Dziewczyna potrafi to robić. A ty? Ty nie. Ale spokojnie, właśnie wpadłem na pewien pomysł.

W zasadzie możesz jej podziękować, jak masz trochę szczęścia, to się okaże że uratowała ci twoje nędzne życie. Pod warunkiem, że się postarasz i jesteś z tych, co się szybko uczą.

Podsuwam mu pod nos otwarty bębenek Astry.

– Jeden pocisk. Malutki, tylko pięć sześćdziesiąt, wystarczy, żeby pomalować twoim mózgiem ściany. Masz jednak szansę uratować swój nic niewarty żywot. Otóż za moment pójdziesz do łóżka z moją kobietą. W końcu po to tu przyszedłeś. Ja usiądę sobie na kanapie i będę patrzył.

No co? Może jestem tak samo pojebany jak ty? Tylko że nie faszeruje dziewczyn chemią. Ale do rzeczy, jest mały haczyk. Pogramy sobie w coś w rodzaju rosyjskiej ruletki. Będziecie się bzykać. Ona będzie miała tę zabaweczkę w rękach. Za każdym razem, kiedy któreś z was dojdzie, pociągnie za spust, celując w twój pusty łeb. A żebyś miał motywację do panowania nad sobą, kiedy ty dojdziesz, po prostu pociągnie za spust. Kiedy ona zazna przyjemności, przed strzałem zakręci magazynkiem. Pojąłeś? Gracie tak długo, aż mi się znudzi bądź
zginiesz.

Zamykam bębenek, zabezpieczam Astrę i rzucam ją na łóżko.

– Teraz nabój jest w komorze. Jeśli dojdziesz przed nią, jesteś trupem. Od ciebie zależy, czy przeżyjesz.

– A jak tego nie zrobię? – postawił się.

Podsuwam mu pod nos SiG-a. Ruchem kciuka odbezpieczam go, a potem powoli przeładowuję. Dziewięciomilimetrowy nabój spada na podłogę z cichym brzękiem.

– Wtedy ja pociągnę za spust. Jak widzisz, tu nie ma szans na pustą komorę. Więc? You feelin’ lucky, punk? Bierz się do roboty.

– A jak ona mnie nie zastrzeli?

– Dobre pytanie. Tyle że po tym, co jej zrobiłeś i chciałeś zrobić, jest to raczej mało prawdopodobne.

Podchodzę do szafki i zza jednej z książek wyjmuję mała kamerę. Kiedy przyszedłem, była podłączona do komputera, stojącego na biurku, ale już wcześniej wyjąłem kabel.

– Widzisz? Celuję dokładnie w łóżko. A gdyby ta śliczna ruda dama się zawahała, wtedy ja cię zajebię.

* * *

On chyba nie mówi poważnie? Mam go zabić? Za co? W końcu on tylko chciał poruchać. Biedny pajac. Ale ta kamera… Kurwa! On chciał to wrzucić do sieci. Jak to on powiedział? Upokorzenie i hańba są straszniejsze od śmierci. Czekaj, ty gnoju… Ja ci pokażę, co to znaczy upokorzenie!

On nawet wziął z domu moją Astrę, śliczna broń, jakby stworzona do mojej ręki. No chodź tu maleństwo, jesteś tak cudownie chłodna… Moja Gwiazdeczka. Ciekawe, czy on wie, że nazywam ją Gwiazdeczką?

Drobne karby na okładzinach, pojedynczy nit, dokładnie pod opuszką środkowego palca. Mosiężna gwiazdka u nasady kolby. Delikatna woń oliwy. Jesteś częścią mnie, kocham twoją zimną stanowczość!

I jak się teraz czujesz, tępy chuju, patrząc w oko mojej Gwiazdki? Co? Kurwa, aż mi się od tego mokro zrobiło… Ciekawe, czy on czuje to samo, kiedy celuje do kogoś? Cudowne uczucie posiadać taką władzę…

Rozkładam nogi. Widzę, jak ta żałosna kreatura ręką usiłuje doprowadzić swój obwisły narząd do stanu używalności. Poczekaj, pomogę ci. Nawet własnego chuja postawić nie potrafisz! Obejmuję stopami obwisłą męskość, delikatnie. Tak, dupku, nie jesteś nim. Nie umiesz się kontrolować. Już ci stanął. Nie wejdziesz we mnie! Spuściłeś się o jeden raz za dużo.

W górę, i w dół… Wiem, byłam wczoraj nieostrożna, ale to ty popełniłeś największy błąd swojego życia. On nienawidzi takich śmieci jak ty. Mnie wybaczy, że byłam nierozsądna i nieposłuszna. Będzie się ze mną cudownie kochał… A ty? Skończysz z dziurą w głowie. I w górę, i w dół… O tak, spinasz się, jeszcze chwila. Przegrałeś!

* * *

Gdy się spuścił na stopy Kociaka, na jej twarzy po raz pierwszy pojawił się uśmiech. Uśmiech mściwej satysfakcji. Spojrzała mu głęboko w oczy, lubieżnie się oblizała, a potem uniosła nieco broń. To śmieszne, ludzie na widok broni zasłaniają się łapami, jakby to mogło dać im jakąkolwiek osłonę. Kula przeleci przez te ich ręce i czaszki, a na koniec z ich mózgów zrobi krwawą wariację koktajlu truskawkowego…

Huk wystrzału wstrząsa pokojem.

* * *

Kociak leży na naszym szerokim i wygodnym łóżku, małymi łykami popijając mrożoną herbatę. Pokój wygląda jak pobojowisko, porozrzucane ubrania, zmięta pościel…

Ciało dziewczyny jest mokre od potu, związane majtkami włosy posklejane w grube strąki. W końcu odstawia napój na nocny stolik.

– Jeszcze raz chcę ci podziękować… – mówi.

– Za co?

– Za to wszystko. Za to, że tak to zorganizowałeś, znalazłeś tego bydlaka i… Nie miałam pojęcia, że cały czas jesteś krok za nim i chronisz mnie. Nie zorientowałam się, że to ukartowałeś.

A potem, kiedy pociągnęłam za spust, czułam się prawie tak, jakbym szczytowała, ale o wiele intensywniej. Świadomie. Kurwa, to straszne uczucie… Sprawiało mi przyjemność decydowanie o czyimś życiu… A jego odebranie dało mi niemal orgazm. Chciałabym kiedyś przeżyć to jeszcze raz.

– To niemożliwe.

– Dlaczego? Nie ma więcej zboczeńców w tym mieście?

– Nie. Następnym razem będziesz wiedziała, że w komorze jest ślepy nabój.

___________________________________________
*  Tekst pochodzi z utworu „Kaliber .32” zespołu Vespa. 

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Proszę Państwa, do Najlepszej Erotyki dołączył trzydziesty szósty (a nie, jak pisałem poprzednio, trzydziesty piąty) Autor!

Debiutuje na naszych łamach ciekawym opowiadaniem gangsterskim – ale skądinąd wiem, że jest twórcą różnorodnym i lubiącym tematyczny płodozmian, więc po następnym tekście można spodziewać się wszystkiego. Nasi Czytelnicy i my sami z pewnością nie będziemy się nudzić z jego dziełami. Będąc już po lekturze "Pary", gorąco polecam!

Pozdrawiam
M.A.

Witaj Booberze,

Nie gratuluję debiutu, bo debiutantem to byłeś pewnie już dawno temu. Miło, że zechciałeś dołączyć do NE. Po lekturze wnioskuję, że będziesz tematyczną konkurencją dla tekstów Kolegi Barmana.

Co do opowiadania, męskie części podobają mi się znacznie bardziej niż damskie. Facet jest wyrazisty, charakterny. Kobita… Widać staranność w chęci oddania realizmu wewnętrznego monologu bohaterki, jednak, w moim odczuciu, jest on ciut przerysowany.
Podoba mi się zarys erotyki, chociaż prawdziwi fani (?) BDSM z pewnością znajdą tu więcej powodów do radości. Bo przecież nie o samo zbliżenie chodzi.

Życzę powodzenia w tworzeniu i pozdrawiam,
kenaarf

Bardzo fajny tekst na rozpoczęcie kariery tutaj 🙂 oby teraz było już tylko lepiej! Nie rozumiem tylko końcówki. Zabiła, nie zabiła? Jest to napisane dość niejasno. poza tym świetna przypowieść o niepopelnionej zbrodni i poniesionej karze.

Absent absynt

Strzeliła, ale koleś załadował ślepy nabój, więc jeśli gość w międzyczasie nie zszedł na zawał, to powinien przeżyć 😉
RaD

Ciekawe, ciekawe. zgadzam się z opinią, że partie męskie lepsze, bardziej przekonujące od żeńskich. na pewno nie żałuję czasu poświęconego na czytanie opowiadania, nawet jeśli podniecenie podczas sceny erotycznej nie było szczególnie wysokie. Solidny tekst.

Jarek

Witamy, witamy – i z przyjemnością czytamy 🙂

Hm…

To wielce pomocne :>

Witam!
Debiut jak na Najlepszą Erotykę przystało, z wysokiego "C" Gratuluję, tekst trzyma w napięciu i jest sprawnie napisany. Uważam, że wielkim atutem 9×19 Para jest właśnie scena erotyczna. Dla mnie stanowiła fajne zwieńczenie całego opowiadania.

Moim zdaniem dziewczyna strzeliła,ale los nieszczęsnego Darka, jakoś nieszczególnie leży mi na sercu. Skoro Czytelnicy się zastanawiają, dyskutują, świadczy to tylko na korzyść twórcy.
Obyś napisał więcej podobnych albo i nawet lepszych opowieści.
Pozdrawiam,
Foxm

Para idealna na debiut na łamach NE.
Czytałem po raz kolejny z wypiekami na twarzy. Mocny tekst. A dla fanów zabaw z kinkiem po prosu bajka.
Smakowicie, dobrze stylistycznie, i przede wszystkim… pomysłowo.
To czego Booberowi na pewno nie można odmówić to wyobraźnia doskonale przenoszona na słowa.
Takich konkurentów tylko życzyć sobie więcej.

Barman-Raven Jeszcze gdzieś tworzysz, czy mam czekać na wydanie książkowe. Albo źle szukam, albo nic w internetach nie publikujesz 🙁 Ku mojemu głębokiemu niepocieszeniu :'(

To chyba źle szukasz, bo publikuje właśnie tutaj. Np. kilka postów niżej…

#komentarze nie do ogarnięcia

szukaj mnie na FL :]

Co to FL? Sama ciekawa jestem gdzie jeszcze publikujesz.

Siostra.

FetLife, Siostro.

Dzię-ku-ję.

Siostra.

Witaj Booberze,

po przeczytaniu Twojego opowiadania przychodzi mi na myśl jedynie okrzyknienie: WOW! Niebanalna fabuła, interesujący bohaterowie i przede wszystkim świetne zamknięcie akcji na obszarze kilku metrów kwadratowych – aż sobie wyobraziłem, że cała akcja dzieje się w moim niewielkim pokoiku. Ni i to zaskakujące zakończenie – poezja! Podobno jesteś wszechstronny – czekam więc na kolejne, równie ciekawe opowiadania w odmiennych klimatach. Gratulacje!

Pozdrawiam,
Frodli

Łał, absolutnie zajebiste opowiadanie. Bierę do mojego prywatnego TOP w rankingu NE.
Tylko taka uwaga: nie powinno być 'triskelion' zamiast 'triskellon'?

Siostra.

Z anatomii broni ułożył litanię, która pieści słowem pod nieobecność samego pistoletu "Oksydowana podstawa, lśniące suwadło zamka… Teraz leżał przede mną w częściach niczym naga kobieta na łóżku. Magazynek, zamek, wyciąg, sprężyna powrotna.” Poezja. I takt wybijany kolejnymi słowami, drogowskazy dla podniecenia, które miarowo w rytm słów przybiera na sile „Składam broń. Sprężyna, zamek, osłona, magazynek. Kilka sekund, pamięć mięśniowa, nawet nie myślę o tym, co robię. Magazynek wrzucam w zatrzask jedną ręką, wykorzystując jego bezwładność.” Mogę delektować się każdym słowem z osobna, każde tworzy obraz, każde zmusza neurony do wydobycia obrazu z zakamarków pamięci. Uwielbiać broń to jedno, ale potrafić o niej pisać w zmysłowy sposób to już maestria.

Napisz komentarz