Zaginiony artefakt III (Squzi)  4/5 (3)

13 min. czytania

– Wszystko w porządku? – spytał Desmond – Chcesz o tym pogadać?

– To tylko zły sen. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się krzyczeć w trakcie nocnych koszmarów. Podobno strasznie głośno chrapię – próbowała zażartować – a raz zdarzyło mi się lunatykować. Ale krzyczeć – nigdy.

Zakryła twarz rękoma i zaczęła się lekko kołysać. Po chwili poczuła dłoń na ramieniu i zdziwiona spojrzała na wojownika, wyciągającego w jej stronę płaszcz.

– Trzymaj. Drżysz z zimna.

Wydawało się, że nigdy nie pokaże swojego oblicza. Myślała nawet, że pod kapturem ukrywa jakieś pokraczne deformacje. Tymczasem wydawał się zupełnie zwyczajny.

– Dziękuję – powiedziała cicho.

– Jak dasz radę, spróbuj zasnąć. Jest dopiero środek nocy.

Desmond był przystojnym mężczyzną o regularnych rysach twarzy. Miał krótko ścięte, ciemne włosy, kilkudniowy zarost i źle zrośnięty po złamaniu nos. Kilka drobnych blizn na twarzy świadczyło o odbytych w przeszłości walkach. Skórzane spodnie i koszula były dobrze dopasowane do szczupłej sylwetki.

Tamara spojrzała w czyste niebo. Czasami tylko jakaś chmura przesuwała się leniwie, zasłaniając na chwilę świecące mocnym blaskiem gwiazdy. Zimno, ale przynajmniej nie pada, pomyślała. Wsłuchała się w cichy plusk płynącej spokojnie wody i w szum wiatru grającego pośród liści drzew. Już prawie wcale nie myślała o koszmarze. Po dłuższej chwili skierowała swój wzrok na palenisko i na siedzącą za nim postać, wpatrzoną w tańczące jaskrawe płomienie.

– Kiedy muszę? – zapytała po chwili.

– Co, kiedy muszę?

– Ściągasz kaptur, kiedy musisz? – uśmiechnęła się lekko.

– Tak, ale nie przywiązuj się do płaszcza. Rano wraca do mnie.

Spokojnie wojowniku, pomyślała, cały czas się uśmiechając.

Desmond obudził się o świcie. Spojrzał na swoją towarzyszkę i przeciągnął się leniwie. Wstał w końcu i skierował się ku wodzie. Zdjął bluzę i umył się pospiesznie. Nie lubił marnować czasu. Kiedy Tamara się obudziła, sarnina z poprzedniego dnia grzała się na ruszcie, a Desmond popijał jakiś aromatyczny płyn z kubka.

– Dzień dobry – ziewnęła bez skrępowania. Czuła, że to będzie dobry dzień.

– Dzień dobry – odpowiedział, podając jej drugi kubek. Zerknęła na niego zaskoczona i wstała. Nieświadomie włożyła ręce do kieszeni płaszcza i spojrzała ze zrozumieniem na Desmonda. Używał magii, by zmieścić w środku dużo więcej rzeczy. Nie musiał przez to nosić wielkich tobołów i nie czuł ciężaru bagażów.

– Hipokryta – mruknęła pod nosem. – Po posiłku ruszamy w drogę. Medvedovo już niedługo. Zajmę się zakupami, twoim zadaniem będzie tylko wybrać dobrego konia jucznego. I dziękuję za płaszcz. Nie powiem, by było tak zimno, żeby był mi niezbędny, ale dobrze było zobaczyć w końcu twoją twarz – nie mogła powstrzymać się od drobnej złośliwości. – No i teraz wiem, że nie boisz się aż tak magii, skoro używasz wspomagaczy.

– Istnieje magia, do której lepiej się nie zbliżać – mruknął Desmond, biorąc od niej płaszcz. – Posiłek gotowy, nie ma co zwlekać.

Zjedli trochę sarniny i sprawnie zwinęli obozowisko. Poranek był jeszcze chłodny, ale zapowiadał się piękny, słoneczny dzień.

Tak jak mówił Desmond trasa była cięższa, ale krótsza.  Kiedy słońce wznosiło się wysoko, dojrzeli w oddali zarysy Medvedovo. Tamara była tu już wiele razy i miasto zawsze robiło na niej wielkie wrażenie. Bez względu na upały i mrozy, w obrębie murów temperatura nieustannie była tak samo chłodna. Ostatnie miasto przed bezkresną pustynią było zawsze pełne ludzi. Często miała wrażenie, że czego by nie potrzebowała, znajdzie to właśnie tu. Magiczne przedmioty, zaopatrzenie, orientalne przyprawy. najrozmaitsze sprzęty i… rozrywki, które dostępne były tylko dla szczególnych gości.

– Muszę cię ostrzec – powiedziała Tamara z figlarnym uśmiechem – moje zakupy mogą potrwać trochę dłużej, niż na początku myślałam.

– Twój czas, twoje pieniądze – odparł obojętnie wojownik.

Na wschodnim krańcu miasta znajdowała się stajnia. Desmond niezwłocznie się do niej skierował . Znaleźć konia, to było łatwe, co innego wybrać dobrego za rozsądną cenę. Jedno ze zwierząt niemal natychmiast przykuło uwagę wojownika. Szary koń z czarną pręgą na pysku. Stał w oddzielnej zagrodzie, wodząc nieufnym spojrzeniem. Kręcił nerwowo łbem i głośno przy tym parskał.

– Ile za tego konia? – spytał stajennego.

– Panie, a na co ci ten koń? – zdziwił się posiwiały mężczyzna.

– Jak pan myślisz? Do jedzenia?

– Panie, do jazdy bierz innego, panie. Ten to diabeł wcielony. Trzy osoby próbowały go ujeździć. Dwie nie żyją, a jeden nigdy już nie będzie chodził. Dobrze ci radzę, panie.

– Widzisz tamten płot, starcze? – Wojownik wskazał palcem na ogrodzenie po przeciwnej stronie. – Zaraz je przeskoczę, jadąc na tym diable, a potem wracając, przeskoczę go jeszcze raz.

– Pewny siebie jesteś, panie.

– Zaraz się przekonasz, że niebezpodstawnie – rzucił Desmond, ruszając w stronę zagrody.

– Tylko pamiętaj panie, ostrzegałem. – Starzec splunął na ziemię.

Powoli zbliżył się do konia. Ten parskał nerwowo, z jego nozdrzy wydobywała się gorąca para. Mężczyzna powoli wyciągał rękę, gdy nagle zwierzę zaczęło gwałtownie przebierać nogami. To nie skończy się dobrze – pomyślał stajenny, z ciekawością przyglądając się sytuacji.

Desmond ściągnął kaptur z twarzy, nie mrugając, wpatrzył się skupionym wzrokiem w szalone ślepia wierzchowca. Powoli zaczął zbliżać dłoń do jego pyska. Koń zaczął drżeć na całym ciele, wyglądał, jakby hipnotyczne spojrzenie trzymało go w ryzach, z których resztkami sił próbował się uwolnić. Po długim czasie dał się pogłaskać. Trzymając rękę na głowie zwierzęcia, wojownik pochylił się do jego ucha i szepnął coś cicho, po czym otworzył drzwi zagrody i zwinnym ruchem wskoczył na koński grzbiet. Wierzchowiec nawet nie zareagował, dopiero na komendę Desmonda ruszył galopem przez stajnię, omijając zdumionego starca.

– A niech mnie – powiedział pod nosem tamten.

Wojownik zrobił tak, jak powiedział. Przeskoczył przez płot w tą i z powrotem, podjechał do mężczyzny i zeskoczył na ziemię.

– To ile za niego? – zapytał.

– Jest twój, panie, bierz go sobie – odparł pełen podziwu stajenny.

– Masz tu starcze pięć monet i potrzymaj go jeszcze przez pewien czas, bo musze coś jeszcze załatwić.

– Ależ oczywiście, panie.

Co może mieć do załatwienia wojownik z pewną kwotą, która mu została po wykonanym zadaniu? Nic innego, jak tylko iść, odpocząć do tutejszej tawerny, w ciemnym kącie popijając piwo i czekając, aż jego towarzyszka skończy robić zakupy.

***

Tamara uśmiechnęła się z rozmarzeniem. Zakupy, to było coś, co uwielbiała najbardziej. Medvedowo było miastem zbudowanym w całości ze skały, ze względu na bliskość niemal nieograniczonych zasobów surowca. W ciągu swojego krótkiego życia była tam wystarczająco często, by poznać wszystkie kręte uliczki i ich przeznaczenie. W rozmieszczeniu sklepów nie było żadnej logiki: broń kupowało się koło rzeźni, chleb obok sklepu z narzędziami, togi przymierzało się wracając z rybnego. Jak zawsze pierwsze kroki skierowała ku sklepowi z biżuterią.

– Tamara! – usłyszała od wejścia. – Nie widziałyśmy się stanowczo zbyt długo. Najpierw ploteczki?

– Zakupy, moja droga. Całkiem sporo zakupów – odpowiedziała Tamara przytulając swoją przyjaciółkę Adree.

***

Słońce zachodziło już za oknami sklepu.

– Adrea, pamiętasz jak mówiłam ci, że nie jestem sama? Mój towarzysz, Desmond, chyba już za długo na mnie czeka.

– Mężczyźni powinni czekać na swoje kobiety.

– Adrea! To najemnik.

– Twoje pieniądze, twój czas. Ale z drugiej strony chętnie go przetestuję, jeśli ty nie chcesz – przyjaciółka spojrzała na Tamarę, znacząco poprawiając dekolt.

– To nie ten typ. Wątpię, żebyś cokolwiek osiągnęła.

– Załóżmy się.

– Nie, ja mam swoje zabawki – Tamara pieszczotliwie dotknęła świeżo zakupionych ozdób.

Dziewczyna miała na sobie obcisły, biały gorset, z którego spływała powiewna tkanina. Na prawym uchu błyszczała srebrna zausznica, uformowana w kształt smoka oplatającego się wokół małżowiny. Nowe bransoletki brzęczały na jej przegubach, a pierścionki lśniły na każdym palcu.

– Wyślij posłańca. Obiecałaś mi swoje towarzystwo w dzisiejszej zabawie. Tym razem się nie wymigasz!

Znała ten ton, rzeczywiście, odmowa nie wchodziła w rachubę. Postąpiła według wskazówek Adrei i poszła z nią do Kamiennego Rogu. Z zewnątrz budynek wyglądał całkiem zwyczajnie: ot, kamienne mury ozdobione nad wejściem rzeźbą, od której zaczerpnięto nazwę przybytku. Jednak od chwili, w której przekroczyły próg, wszystko wydawało się różnić od surowego stylu miasta.

Przede wszystkim było tam straszliwie gorąco. Pomieszczenie, do którego weszły, stanowiło najwyraźniej przedsionek. Znajdował się tam piec, w którym żarzyły się węgle. Poza nimi stał tu tylko rosły mężczyzna, okryty jedynie przepaską biodrową. Wysoki i barczysty, zdawał się górować nad kobietami. Długie, ciemne włosy okalały pociągłą twarz, w której największą uwagę przyciągały lekko zamglone, czarne jak noc oczy. Orli nos nadawał mu surowy wygląd.

– Adreo, już myśleliśmy, że nie przyjdziesz – uśmiechnął się, gdy dziewczyna bezceremonialnie objęła go za szyję i namiętnie pocałowała.

Tamara przez chwilę nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Domyślała się, że przyjaciółka jest bardzo rozrywkową osobą. Mimo to uniosła brwi w niemym zdziwieniu, gdy zauważyła ręce sięgające ku przepasce biodrowej. Adrea wydała z siebie zadowolony pomruk. Widocznie poszukiwania wypadły pomyślnie. Mężczyzna klepnął ją w pośladek i z rozbawieniem odsunął od siebie.

– Jeszcze chwila i twój gość ucieknie – spojrzał na Tamarę. – Przyprowadziłaś dziecko? – dodał ze śmiechem.

– Nie mów tak, bo rzeczywiście ucieknie – Adrea obróciła się w stronę przyjaciółki, wciąż manipulując pośladkami przy męskości olbrzyma.

– Kochanie, poznaj Szillego. Szilli, to łowczyni, o której ci tyle opowiadałam.

Tamara naprawdę miała ochotę uciec. W normalnych okolicznościach uścisnęłaby mu rękę, ale jego dłonie właśnie próbowały zagłębić się w ciasny dekolt przyjaciółki. Adrea dała mu kuksańca i pociągnęła elfkę do kolejnego pomieszczenia. Panował tam gwar, słychać było też śpiewy i hipnotyzującą muzykę bębnów.

– Najpierw się czegoś napijemy. Potem będziesz mogła się na mnie gniewać – pocałowała pospiesznie Tamarę w usta i korzystając z jej zaskoczenia, skierowała się ku stolikom z dzbanami.

Znajdowały się w obszernej, prostokątnej sali. W jej rogach stały piecyki, identyczne jak ten, który widziały w przedsionku. Właśnie do jednego z nich podszedł półnagi… nie… nagi mężczyzna i oblał węgle wodą. Z głośnym sykiem z żarzących się węgli wydobyły się kłęby pary. Wywołało to dziką radość wśród grupki osób zgromadzonych nieopodal. Wykonywali oni dzikie ruchy w rytm bębnów.

Elfka czuła, że łzawią jej oczy. Wypiła kilka łyków trunku, podanego przez przyjaciółkę i usiadła na kamiennej, szerokiej ławie. Adrea przysiadła się do niej i objęła ją opiekuńczym gestem.

– Okropnie tu gorąco, prawda? – szepnęła jej do ucha. – Nic nam się nie stanie, jeśli pozbędziemy się trochę ciuszków, prawda?

Tamara rozejrzała się wokół. W sali było około piętnastu osób, większość z nich nie miała na sobie żadnej odzieży. Nie mogła się skupić.

– Skąd ta muzyka? – spytała przyjaciółki, niemal nie czując, jak ta gładzi ją po odsłoniętym udzie.

– Możemy przekonać się na własne oczy, ale jeśli nadal będziemy w ciuchach, to wyjdziemy stąd mokre.

– Muszę to zobaczyć – wyszeptała z rozmarzeniem w głosie. Nie wiedziała, czemu, ale wydawało jej się bardzo ważne, by odkryć źródło rytmicznych uderzeń. Wypiła do dna zawartość rogu i zobaczyła kobietę zbliżającą się z dzbanem do piecyka stojącego najbliżej nich. Tak jak jej poprzednik, była całkowicie naga. Jasne włosy przylepiły jej się do twarzy. Ostrożnie wylała zawartość dzbana i szybko odskoczyła. Tamara roześmiała się, słysząc zadowolone okrzyki w grupce tańczącej nieopodal. Dźwięki bębnów zdawały się jeszcze głośniejsze. Z wdzięcznością przyjęła kolejny róg. Wypełniający go napój był zdumiewająco chłodny.

Adrea zaczęła głaskać plecy przyjaciółki w rytm muzyki. Jakby przypadkiem rozwiązała rzemyk na gorsecie, zgrabnie poluzowywała kolejne fragmenty ubrania.

– Chodźmy zobaczyć bębny – powiedziała elfka.

Przyjaciółka roześmiała się i wzięła ją za ręce.

– Najpierw musisz mi pomóc z moim gorsetem – odwróciła się do niej plecami i odgarnęła włosy z ramion. Tamara posłusznie spełniła jej życzenie. Nagość wydawała się tu tak naturalna, że czuła się nie na miejscu w swoim ubraniu. Po chwili obie pozbyły się odzieży. Patrząc na siebie, zaczęły się śmiać. Bębny wzywały do tańca. Wstały i przytuliły się mocno. Adrea była wysoką, ciemnowłosą kobietą. Niebieskie oczy w pociągłej twarzy, błyszczały teraz jak dwie gwiazdki. Miała znacznie większe piersi, brązowe brodawki okalały sutki. Delikatnie zarysowana talia kończyła się szerokimi biodrami.

– Bębny – z uporem małego dziecka, elfka przypomniała o swoim życzeniu.

– Chodźmy – Adrea wzięła ją za rękę i poprowadziła do najbliższej grupki.

Tamara przyjrzała się uważniej. Na pierwszy rzut oka nagie postacie bezładnie podrygiwały w rytm muzyki. Było to bardzo mylące wrażenie. Prawdopodobnie, gdyby nie opary z mgły, zauważyłaby to wcześniej. Stojąca w środku grupki kobieta pośladkami obijała się o biodra mężczyzny, który tarmosił jej piersi. Krępy brunet naprzeciwko niej wkładał jej palce do ust, podczas gdy ona, w tym samym tempie, masowała jego męskość.

– Dlaczego on wkłada jej palce do ust? – spytała elfka, myśląc z rozbawieniem, że naprawdę już nic innego jej nie dziwi.

– Zobacz, jakie to przyjemne. Musisz sama spróbować. Obiecałam ci, że nikt cię dziś nie dotknie. Dotknij swoich sutków dwoma palcami, o tak – to mówiąc Adrea zaczęła ocierać swoje opuszkami palców. Jakie to uczucie?

Tamara zaczęła chichotać, jednak spełniła polecenie przyjaciółki. Wokół nich brzmiała muzyka obijających się o siebie ciał, nieznośne gorąco przestało już przeszkadzać. Chłodny trunek zaczął działać, dodając śmiałości.

– To śmieszne – zachichotała, nie przerywając pieszczoty.

– Teraz włóż palce do ust, tak, by były bardzo wilgotne. Naśladuj moje ruchy.

Kołysząc biodrami, Adrea naprzemiennie wkładała i wysuwała palce w rytm muzyki. Nie widząc w tym większego sensu, Tamara zastosowała się do jej wskazówek. Nie czuła specjalnej przyjemności, podejrzewała jednak, że to nie koniec poleceń.

– Zamknij oczy i poczuj palce na swoim ciele. Poprowadzę cię, maleńka.

Opuszkami pogładziła przyjaciółkę po wystających kościach policzkowych, zbliżając się do ust. Palcami Tamary powędrowała po jej szyi, zagłębieniu obojczyków, aż do piersi. Stały naprzeciwko siebie, niemal się ocierając o siebie. Wyższa w dalszym ciągu manipulowała palcami elfki, pieszcząc sutki, szczypiąc je lub niemal niezauważalnie muskając.

– Jakie to uczucie? – Szepnęła wprost do ucha przyjaciółki. Ta w odpowiedzi zamruczała tylko cicho.

Panika i strach, który odczuwała przy wejściu, ulotniły się w kłębach oparów. Chciała być częścią tej zabawy, hipnotycznej muzyki i ludzi owładniętych zwierzęcym pożądaniem. Nie zaprotestowała, kiedy Adrea podniosła jej podbródek i zwilżyła dolną wargę swoim językiem. Nie cofnęła się, gdy ośmielona, wsunęła język głębiej. Chciała tego. Uwolnić się od swych demonów, choćby na jedną noc. Adrea, nie przerywając pocałunku, sterowała teraz jej obiema dłońmi, kładąc je na swoich piersiach, zaciskając palce, by po chwili tylko delikatnie masować. Następnie przesunęła się ku niższym partiom ciała: wędrując po brzuchu i zagłębiając się w owłosiony trójkącik między nogami.

– Jesteś cudowna, masz do tego talent – szepnęła do Tamary.

– To niemożliwe, ja nigdy….

– Sama się przekonaj.

Przesunęła dłoń przyjaciółki ku wilgotnemu miejscu między nogami.

– To jest moje źródełko – wyszeptała Adrea. – Kiedy jestem sama, jest suche. Kiedy jestem z mężczyzną, wilgotnieje, ale przy tobie…

Jęknęła, gdy elfka podniosła ze zdziwieniem palce, przy okazji drażniąc łechtaczkę.

– Wybacz, nie chciałam…

– Nie przestawaj, musisz to poczuć, zobacz ile wilgoci jest w moim źródełku.

Tamara roześmiała się i po raz kolejny dała poprowadzić się przyjaciółce. Przy jej pomocy natrafiła na miejsce, które pod naporem otwierało swoje podwoje i szczelnie otulało palce.

– Czy mogę sprawić, by i twoje źródełko zwilgotniało? – spytała chrapliwie Adrea.

– A posiadam takie? Wiesz przecież, co mi się zdarzyło…

Nie pozwoliła elfce mówić dalej, zamykając jej usta namiętnym pocałunkiem. Pieściła ciało przyjaciółki delikatnymi ruchami, głaszcząc plecy, biodra, brzuch, by przejść do szyi i piersi. Była już bardzo podniecona. Tamara wciąż eksplorowała jej wnętrze, ruchy intuicyjnie dostosowała do rytmu klaskających niedaleko ciał. Brunetka postanowiła przejść do śmielszych pieszczot. Przez chwilę dotykała pośladków, by w końcu odnaleźć magiczny punkcik na jej ciele.

– Zamknij teraz oczy, nie, nie przerywaj. To jest wejście do twojego źródełka i jeśli będzie wilgotne, tak jak teraz, sprawi ci wiele przyjemności. Czujesz to?

– Czuję…

– A to jest kamyczek naszej kobiecości. Jeśli ogrzejesz go wodą ze źródła, da ci niesamowitą rozkosz.

Uczennica spojrzała na nauczycielkę z zaskoczeniem, gdy ta dała jej odczuć, o czym mówi. Co rusz wkładała palec w jej wnętrze, by po chwili nawilżać sokami łechtaczkę. Wolną ręką pieściła jej piersi, zataczając małe kółeczka wokół sutków. Czuła, że za chwilę odejdzie od zmysłów. Tamara z chęcią wdrożyła nowe wskazówki, rytmicznie nawilżając jej kamyczek sokami ze źródełka. Położyła dłoń elfki na swoich piersiach i tak jak na początku, wsunęła dwa palce do ust partnerki. Zsynchronizowały swoje ruchy, wydawało się, że nawet bębny przyspieszają, gdy palce poruszały się z głośnym mlaskaniem. Elfka nie czuła nigdy wcześniej czegoś podobnego. Zbliżała się do światła, ono ją pochłaniało, wywołując drżenie na całym ciele. Nie panowała nad oddechem, który wyrywał się z piersi, jak po szybkim biegu. Im mocniej pieściła partnerkę, tym więcej rozkoszy czerpała od niej. Usłyszała głośny syk, gdy węgle na piecu zostały polane tajemniczym naparem. Nowa porcja gorąca, dziki wrzask ludzi dostarczyły nowych wrażeń. Znieruchomiała w poczuciu totalnej ekstazy…

Adrea zaczęła szczytować chwilę później, po tym, jak poczuła skurcze przyjaciółki na swoich palcach. Jeszcze chwilę stały, ciasno przytulone, by znów spocząć na kamiennej ławie, mając do dyspozycji ciepławe już piwo.

– Wypijmy za źródło! – krzyknęła Tamara.

– Za źródło! – odpowiedziała Adrea.

Spełniły toast jednym haustem, spojrzały na siebie i zaczęły się śmiać. Elfce przyszło na myśl, że mężczyźni z pewnością nie mają swego źródełka, Adrea zaś zastanawiała się, z którego dziś skorzystać…

– Opowiedz mi o tym najemniku…

***

Niewysoki, barczysty mężczyzna z widocznym brzuchem piwnym podszedł do siedzącego w ciemnym kącie wojownika.

– Można się przysiąść? – zapytał. Desmond nie zareagował.

– Jestem Garlon. Widzę, że siedzisz tu tak, jakbyś na kogoś czekał – uśmiechnął się nieszczerze.

Wojownik upił kolejny łyk piwa, ostentacyjnie wyrażając swój brak zainteresowania.

– Tajemniczy z ciebie osobnik…  Pewnie jesteś najemnikiem. Prawda?

– O co ci chodzi?

– Widzisz, potrzebuje kogoś takiego jak ty… – zawiesił głos, czekając na reakcję wojownika, jednak jego nadzieje okazały się płonne. – Zapłacę siedemdziesiąt złotych monet – dodał pospiesznie.

– Mów dalej – mruknął z lekkim zainteresowaniem Desmond.

– Za trzy godziny, przez północny gościniec będzie przejeżdżał konwój z Gresblow. Komuś bardzo zależy, aby tutaj nie dotarł. Oczywiście bez zostawiania żadnych świadków.

– Siedemdziesiąt złotych monet powiadasz?

– W rzeczy samej.

– Konwój z Gresblow, północny gościniec, za trzy godziny.

– Tak, właśnie tak. I jak, wchodzisz w to?

– Sto monet, jeśli ma być bez świadków.

– Dobra, niech będzie sto. Pasuje? – powiedział z lekkim zdenerwowaniem Garlon.

– Gdzie cię szukać po wszystkim?

– Widać, żeś nietutejszy – uśmiechnął się z zadowoleniem – jestem zarządcą tego miasta. Każde dziecko wie, gdzie mnie znaleźć. Mamy umowę?

– Teraz połowa, reszta po wykonaniu zadania.

Wkrótce mieszek pełen brzęczących monet zmienił właściciela, a Desmond z satysfakcją pomyślał o minie swojej towarzyszki, gdy będzie zmuszona na niego czekać. Nie miał wątpliwości, że poczeka tak długo, jak będzie to konieczne…

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Uwaga spojlery!

Nie uczysz się na radach czytelników – podróżnicy znów zasypiają na szlaku beztrosko jak dzieci. A przecież w końcu tekstu bohater przyjmuje zlecenie na napaść na szlaku.

Przy "jakiś aromatyczny płyn z kubka" nie wyjaśniasz co to za płyn. Jeśli ten wątek nie miał znaczenia – szkoda uwagi czytelnika. Wywaliłbym cały akapit.

Koń oczywiście uległ woli Desmonda. Banał. O ileż zabawniej byłoby gdyby gł. bohater spadł z konia i ponownie się na niego wdrapał i jeszcze raz spadł aż do skutku. Pokazałabyś charakter. A tak wyszło banalnie.

Koń, którego STAJENNY oddaje pierwszej lepszej osobie. (sic!) Tanie te konie w tym świecie muszą być.

Scena erotyczna totalnie niezrozumiała dla mnie. Momentami śmieszna.
O co chodzi z tym wkładaniem palców do ust?

Marnie.

Koń, którego nikt nie chciał bo był zbyt narowisty/niebezpieczny. Co za tym idzie, oddanie go za darmo i tak było zyskiem, bo nie trzeba już wykładać na utrzymanie.
Co do sceny erotycznej, bohaterka jest (pomijając gwałt) dziewicą, więc takie "śmieszne" zabawy to coś co i tak jest dla niej dużym krokiem do przodu.
Co do "jakiegoś aromatycznego płynu" wystarczy minimum inteligencji by domyślić się, że był to jakiś afrodyzjak/narkotyk, który nakręcił naszą bohaterkę, a ona sama przecież nie wiedziała co pije, więc czemu miałoby to być wyjaśnione co do słowa?

Na przyszłość zadaj sobie trochę trudu na zrozumienie niuansów, zanim wyskoczysz z tak powierzchowną oceną…

Z drugiej strony konie nieposłuszne, których nikt nie chce kupić sprzedaje się do rzeźni. Właściciel stajni miał parę sposobów by zarobić na krnąbrnym zwierzaku. Oddawanie go za darmo jakoś nie licuje z powagą człowieka interesu.

Mustafa

Witaj Squzi!
Napisane zgrabnie, ale mam niejaki niedosyt. Za mało się działo, bardzo krótka część. Nie pasuje mi słowo "totalna" w opowiadaniu fantasy, taki mały zgrzyt w dobrej całości. Zbyt współcześnie brzmi. Czekam na dalsze przygody Tamary i Desmonda z niecierpliwością.

Pozdrawiam
Micra21

To jest takie… banalne.

Czekam z niecierpliwością wręcz na komentarz Starskiego.

Siostra.

Będę oryginalny i napiszę, że opowiadanie jest lepsze od poprzednich. Po pierwsze opuscilismy poprzednią miescinę, po drugie, poznaliśmy przyjaciółkę a teraz już kochankę Tamary (no i konia, znaczy się, tez go poznaliśmy, szczęśliwie niczyim kochankiem nie był). Po trzecie, scena w tawerno-łaźni. Po czwarte, uboczne zadanie Desmonda. W każdym razie akcja nabiera tempa. Może to jeszcze nie Sapkowski czy Kres ale z odcinka na odcinek lepiej.

Lurker

Squzi – parę uwag, bo szkoda czasu na taką chamską odzywkę. Administracja ma dostęp do IP, jak sądzę i może wskazać czy i kiedy i kto dodał komentarz…

Jakbym miał narowistego konia – to bym go zabił i zjadł. Ot co. Lubię koninę.

Afrodyzjak…
A gdzie to działanie tegoż afrodyzjaku widać? Taki środek z opóźnionym zapłonem? Pigułka gwałtu dzień po?
Co do minimum inteligencji… wystarczyłoby ją posiadać, żeby się uczyć na błędach i nie popełniać ich więcej. Gówniana opowieść z błędami fabularnymi a Ty wyjeżdżasz z inteligencją? Trzeba nie mieć wstydu…

"Na przyszłość zadaj sobie trochę trudu na zrozumienie niuansów" Szlag! To Ty piszesz!! Dla czytelnika!
Na przyszłość zadaj sobie trochę trudu żeby napisać poprawnie skonstruowaną opowieść.

Co do sceny erotycznej… Żałość nad żałościami. Wsadź sobie palce w usta i nie zajmuj się opisywaniem takowych scen. Albo polej sobie kamyk rozkoszy wodą ze źródełka. Na jedno wyjdzie.

Banalne, słabo napisane, długie i nudne. Gratuluję dobrego samopoczucia.
Autorko zabij ich obydwoje w następnej części i niech już się nie męczą (z palcami w ustach lub bez)
Kłaniam się
BR

Raven, pozwolę sobie stanąć w obronie Squzi, bo to nie ona dodała tamten komentarz (w przeciwieństwie do Ciebie nie rzuca chamskich odzywek kryjąc się za anonimowymi profilami, mało tego, ona z reguły nie jest chamska, wiem bo znam ją osobiście). Tamten komentarz był mój, a ja nie posiadam tu profilu, ale czytuję na tym portalu od czasów DE.
I o ile (przyznaję otwarcie) jestem fanem twojej twórczości, o tyle jako użytkownik (nie powiem że osoba, bo Cię nie znam) budzisz we mnie same negatywne emocje, gdyż jesteś zwyczajnie chamski i bezczelny.

Bez poważania
Anonimowy obrońca niewiast

"– Hipokryta – mruknęła pod nosem."
Swój nick internetowy noszę ponad 10 lat, więc Twój zarzut o anonimowość wsadź sobie w kieszeń. Panie Anonimowy Obrońco.
Myśleć kutasem jest łatwo, spróbuj dla odmiany użyć głowy.
Jeśli nie to nie Squzi opublikowała komentarz, to wycofuję się z zarzutu wobec niej, przenosząc zarzut chamstwa na Ciebie.
Pozostałe uwagi utrzymuję w mocy. To jest gówniane opowiadanie.
Ja chamem? Oczywiście. Tak też można mnie określić. Inni mówią, że dosadnie wyrażam swoje opinie.
Bezczelny? Lejesz miód do moich uszu ;]

Czytałem komentarze pod poprzednim opowiadaniem, gdy wchodziłeś na anonimie i dopiero na koniec był podpis (o ile ktoś zadał sobie trud by przeczytać taki komentarz do końca).
Na myśleniu kutasem na pewno się znasz, bo robisz to non-stop. Gdybyś użył głowy, jak mi to doradzasz – sam zauważyłbyś implikacje o których wspomniałem w swoim pierwszym komentarzu.
Zamiast tego, wolisz (pompując swoje i tak przerośnięte ego) mieszać z błotem początkującą (nie ukrywajmy, to dopiero jej bodajże czwarty tekst, a z fantastyki jest zielona) autorkę, zamiast wyrazić konstruktywną krytykę.
Dalsze rozwinięcie komentarza sobie podaruję, gdyż nie warto marnować słów na kogoś, kto słucha jedynie własnego głosu, oczywiście w przenośni, co powinna zrozumieć większość ludzkości, ale skoro bez opisu dosłownego nie wyłapujesz niuansów, to mogę się jeszcze minimalnie poświęcić by wytłumaczyć intencje zawarte w mojej wypowiedzi.

PS Szkoda że za tym miodem nie poszły mrówki.

Praktycznie od momentu "magicznej perełki" w poprzedniej części traktuję to opowiadanie jako satyryczne. Miejscami w narrację wkrada się taki chaos, że nie sposób cokolwiek zrozumieć (jak w scenie erotycznej chociażby). Nie czuję świata, jaki próbuje wykreować autorka, postaci są zupełnie nieodgadnione, żeby nie powiedzieć niespójne (twarda Elfka, ofiara brutalnego, grupowego gwałtu w sytuacji erotycznej zachowuje się nagle jak niedoświadczona dziewczynka?!). No i słownictwo, zdrobnienia… "źródełko", "kamyczek", serio ? Całość jest dla mnie nie tyle banalna, co bardzo infantylna.

Problemem jest to, że według mnie nie powinny to być zarzuty kierowane do autorki opowiadania. Squzi, uważam, że masz wyobraźnię i zapewne ciekawe pomysły. Jestem w stanie nawet wyobrazić sobie, że opowiadana historia, w Twojej głowie jest bogatsza i o wiele ciekawsza. Potrzeba jednak nie tylko talentu, ale i wiele praktyki, żeby oddać ją wiarygodnie w słowach. A przede wszystkim może potrzeba nauczyciela. Kogoś, kto wskaże te słabe momenty i podpowie, żeby spróbować napisać je inaczej. Sama korekta tutaj nie wystarczy.

Abstrahując od opowiadania, odnoszę wrażenie, że ogólny poziom portalu spada. Wydaje mi się, że jego Twórcy tak bardzo wzięli do siebie zarzuty o bycie towarzystwem wzajemnej adoracji, że postanowili publikować prace, które poziomem tutaj (być może jeszcze) nie pasują. To co Was wyróżniało (przynajmniej w moich oczach) to właśnie jednak poziom literacki zamieszczanych opowiadań – człowiek nie zawsze zgadzał się z myślą autora, nie zawsze podobała mu się fabuła, ale jednak zawsze można było mieć pewność, że czytając nie zmarnuje się czasu. Teraz tej pewności nie ma. Nie wiem, czy to efekt narzuconego sobie tempa, czy innych czynników – niemniej wolałabym nie widzieć na swoim ulubionym portalu dalszego rozwoju w tym kierunku.

Pozdrawiam ciepło.
Magda

O! Zgadzam się z ostatnim akapitem.
Przepraszam, ale uważam, że m. in. Squzi nie pasuje do tego portalu przez swój brak wprawy (być może). Myślałam, że na NE publikują doświadczeni już pisarze, a dla nowicjuszy bardziej odpowiednie są pokątne.

Siostra.

Też jestem nowicjuszem. I co? Mam się przenieść na pokątne? Chyba lepiej żebym próbowała równać do wyższego poziomu…

To może Ty potrafisz pisać sama z siebie. Niektórym to dane nie jest.
Szkoda, ponieważ jak się przegląda archiwum NE, to każdy tekst jest co najmniej dobry. Teraz tak nie jest.

PS Fajnie jest równać do wyższego poziomu, niefajnie jest go zaniżać.

Siostra.

A może warto stworzyć po prostu jakąś osobną podstronę dla niedojrzałych jeszcze autorów, program mentorski może? 🙂 Niektórzy tę dojrzałość mają w sobie, inni potrzebują pracy nad warsztatem. Zdawać by się mogło, że jakiś trzon NE powinien być w stanie dostrzec tę różnicę.

Pozdrawiam
Magda

Patrząc z perspektywy czasu, moje pierwsze publikacje na łamach NE są godne pożałowania i na dzień dzisiejszy chyba się ich wstydzę. W zasadzie mam tak z każdym tekstem; z biegiem czasu zauważam niedociągnięcia, absurdy, uchybienia.
Siostro, wierz mi, ale nie należę do grona osób, którym pisanie przychodzi samo z siebie. To czasami katorżnicza robota, walka z wiatrakami, własnymi słabościami; świadomością, że tak wiele jest do poprawki.

Czego wy wszyscy oczekujecie od erotyki ? Tak jak w filmach tego rodzaju nic nie ma sensu, bo chodzi tylko o sex 😉

Macie niestety rację. Fantasy to nie moja broszka. Starałam się jak mogłam i nie wyszło. Mam nadzieję, że uda mi się pokazać z lepszej strony publikując opowiadania innych kategorii.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników, zarówno tych, którym Zaginiony artefakt się podobał, jak i tych, którzy go niemiłosiernie krytykowali.

Dobry wieczór.

Skoro już uderzamy się w piersi, przyznam, że mogłem być bardziej krytyczny i przytrzymać dłużej teksty Squzi, poświęcić im więcej czasu, a tym samym – być może uchronić Ją przed grillowaniem, którego tu doświadczyła. Przepraszam i obiecuję poprawę. Następny tekst, zapewne o tematyce niefantastycznej, z pewnością dłużej zagości na moim korektorskim biurku.

Jednocześnie wydaje mi się, że to nie poziom NE spadł. Raczej staliśmy się ofiarami własnego sukcesu. Nasi Czytelnicy mają po prostu większe niż kiedyś oczekiwania. Na Najlepszej zdarzały się w przeszłości lepsze i słabsze teksty (nie będę wskazywał palcami tych słabszych, ale wierzcie mi: pojawiały się), ale nigdy chyba odpowiedź naszej Publiczności nie była tak stanowcza. No dobrze, musimy się z nią liczyć i dołożyć starań, by więcej Was nie zawodzić.

Niestety, możliwe jest, że wydłużony cykl przygotowawczy tekstów spowoduje, że będą się one pojawiały na NE trochę rzadziej niż dotychczas. Zespół nie rośnie ostatnimi czasy zbyt szybko, rąk do pracy brakuje, więc wyśrubowanie jakości będzie musiało odbyć się kosztem częstotliwości publikacji. Oczywiście zachęcamy do przyłączania się do naszej ekipy i wzmacniania jej – w charakterze Autorów i Korektorów. Rekrutacja do naszych szeregów nigdy się nie kończy!

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

Squzi,
Nie poddawaj się.
Każdy odcinek jest lepszy od poprzedniego, a więc jesteś na dobrej drodze. Z pomocą swojego korektora, Megasa, dasz radę. Jestem o tym przekonany.
Pisz konspekty: całości i odcinków. Konsultuj je. A potem – po poprawkach – wcielaj w życie.
Nie przyjmuję do wiadomości, że nie będzie kolejnych części.
Proszę walczyć i dobiec do mety. Trzymam za Ciebie kciuki, Squzi!

Pozdrowienia dla wszystkich czytelników,
Karel Godla

Squzi!
Przyłączam sie do Karela. Przecież zaplanowałaś całość. Czekam z tęsknotą na resztę. Działaj dalej. Bez walki nie można się poddawać. Moje teksty też nie wszystkim się podobały. Ale znaleźli się zainteresowani i przyjęli je nienajgorzej. Założyłem też własny blog. Jak na razie ma 450 wyświetleń od początku lutego. WALCZ! Masz kibiców.

Pozdrowienia dla wszystkich
Micra21

Żaden mistrz nie spadł z nieba gotowy. Nie pamięta wół, jak cielęciem był .
Nie zniechęcaj się. Pisz nadal na przekór krytykom, też jestem twoim kibicem. J.

Podobało mi się… niezbyt.
Czy Elfka w poprzednim odcinku kąpiąc się nie kusiła Desmonda?
"– Idę się umyć – powiedziała cicho Tamara. Wstała i zrobiła kilka kroków w stronę strumyka. – Mam nadzieję, że będziesz dżentelmenem i nie zaczniesz mnie podglądać.
Chyba, że chcesz dołączyć, pomyślała złośliwie. Ciekawe czy zdjąłby kaptur."
A teraz okazuję się że nadal nie przełamała traumy i to jej pierwszy intymny kontakt z drugą osobą?

Szczerze nie przeczytałam tej części dokładnie. Doszłam do sceny z przyjaciółką i zrezygnowałam.
Moim zdaniem ten moment były dobry żeby wprowadzić retrospekcję i opisać (lub wspomnieć i zostawić w domyśle dla czytelnika) gwałt, traumę elficy. Jakoś delikatnie przedstawić jak nawiązuje romans z przyjaciółką, no bo wiadomo faceci budzą jej obawy. A nie nagle takie łup między oczy.

Ale pisz, Squizi, nie każdy od razu zostaje mistrzem 😀
Ja bym Ci doradziła żeby tą historię na razie odłożyć i (przede wszystkim) zacząć od dobrego pomysłu.

Zdziwił mnie komentarz w o braku erotyzmu w scenie ssania palców. Mnie osobiście działa onna wyobraźnie a z gustami jest tak, że nie każdemu to samo musi się podobać. Nie neguje krytyki, lecz ta powinna być konstruktywna. Moim zdaniem jest sens w powolnym wprowadzaniu głównej bohaterki w erotyzm (zwłaszcza biorąc pod uwagę jej wcześniejsze przeżycia). Z drugiej strony jednak, patrząc na nie wydaje mi się, że w takiej sytuacji Tamara jest o wiele zbyt ufna. Pewne błędy nie wpłyneły jednak na to, że z chęcią przeczytałem tekst i z chęcią sięgnę po kolejne (coraz bardziej dopracowane) części cyklu i inne opowieadania autorki.

Zdziwił Cię komentarz, bo jesteś, wybacz, mężczyzną. To właśnie faceci – nie wszyscy, oczywiście – podniecają się na widok ssanych palców. Zresztą to nawet nie o sam widok chodzi. Seksuolog wypowiedziałby się fachowo na ten temat.
Kobiety, lesbijki, nie mają takich zapędów. Nawet jeżeli w trakcie aktu pomiędzy dwoma paniami dochodzi do takich sytuacji, są one bardziej delikatne, subtelne. Często związane z karmieniem siebie nawzajem, bądź smakowaniem wydzielin z pochwy. Ale ustalmy jedno – większość kobiet nie podnieca się z powodu wpychanych paluchów do gardła.
Takie jest moje zdanie 🙂

Masz rację kenaarf, ssanie palców to ewidentnie odniesienie do fellatio – falliczny symbol (palec) penetrujący (sic!) usta partnerki w zastępstwie kutasa

Witam Wszystkich, jak nazwa strony glosi ma tu byc najlepsza erotyka, a ta część opowiadania jak najbardziej tu pasuje, erotyka to nie pornografia, ani super ostry sex znany z red….com, ładnie sie to czyta, plynna akcja, ciekawa fabuła, niespodziewane zwroty akcji – czego chciec wiecej jesli ktos chce jeszcze wiecej zachecam to stworzenia jeszcze ciekawszej lepszej lektury… ktora nie bedzie miala krytyków, a tych krytyków zachcecam o konstuktywnej krytyki ktora wnosi cos nowego a nie banalne stwierdzenia że"Banalne, słabo napisane, długie i nudne. Gratuluję dobrego samopoczucia. " czy od razu Rzym zbudowano?Moim skromnym zdaniem autorka zmierza w dobrym kierunku, nikt poza Nią – prawie, nie wie co bedzie dalej a fabuła jest ciekawa, myśle że co niektórzy zdziwią sie kolejnym odcinkiem tego opowiadania i może docenią fakt że nie jest to powieść ani horror, tylko "opowiadanie fantasy z podtekstem erotycznym" LEO

LEO pytasz czy od razu Rzym zbudowano?
odpowiem Ci pytaniem:
Czy my się nazywamy NAJLEPSZA EROTYKA, czy "poligon dla niedoświadczonych twórców opowiadań erotycznych"?

Czy doczekam się kolejnych części? Bo opowiadanie mnie zainteresowało.

Radzę nie przejmować się komentarzami TWA i robić dalej swoje. Oczywiście, w opowiadaniu (jak i w poprzednich częściach) są pewne usterki, ale dalej plusy przeważają nad minusami. Więc czekam. Byle nie jak kibole na Godota.

I tak, sądząc po długiej już przerwie oraz braku kontynuacji, autorka została ostatecznie „zajechana” i zniechęcona przez krytykę. Zapewne nigdy nie ukażą się kolejne części i nie poznamy dalszych losów bohaterów oraz ogólnego zamysłu tej opowieści. Czy jest to duża strata? Osobiście nie sądzę, w trzech zaprezentowanych odsłonach ta historia nie zdołała mnie wciągnąć, świat zaciekawić, postacie zaintrygować. Tu podzielam zdanie niektórych krytyków o banalności tekstu, może zwinił brak pomysłu? Jeżeli takowy istniał, to nie został dotąd ukazany. Do tego, w obecnej części szawnkowało trochę to, co w poprzednich zaliczałem na plus, czyli warstwa językowa. Pojawiło się dużo powtórzeń, przykładowo, w dwóch rożnych akapitach opisujących Medvedovo i jego atrakcje raz za razem natrafiamy na czasownik „być”. Jak już napisano w komentarzach, autorka znajdowała się w okresie powstawania tego tekstu na początku drogi, czy uczyć powinna się na głębokiej wodzie NE, czy też gdzie indziej, to osobna kwestia. Natomiast ze zdumieniem i niedowierzaniem przeczytłem niektóre z komentarzy, konkretnie Barmana, żeby nie owijać w bawełnę. Pełne obelżywych i chamskich wyrażeń, dla ktorych nie powinno być miejsca w publicznie prowadzonej dyskusji pod tekstem literackim. On sam poczł się urażony słowami, które niesłusznie, moim zdaniem, odebrał jako zarzuty wobec własnej, genialnej inteligencji oraz wrażliwości. Odpowiedział stekiem obelg, w dodatku skierowanych pod niewłaściwym adresem, jak się okazało. I nawet wtedy nie padło słowo „przepraszam”, które niesłusznie spotwarzonej autorce w pełni się należało. Krytyka, nawet słuszna, nie musi być wyrażana w sposób naruszający zasady kultury osobistej. To po prostu zwykłe chamstwo i powinno być zwalczane, nawet jeżeli ktoś jest dumny z jego okazywania. Dziwię się, że ordynarne wpisy Barmana nie zostały skasowane, ale tkwią tu sobie od kilku lat. Może jest w tym jedna korzyść, świadczą o swoim autorze.

Napisz komentarz