Cena zwycięstwa – wersja oryginalna (seaman)  3.61/5 (6)

12 min. czytania
Timothy Green(timothylgreen), "In The Shower...", CC BY-NC-ND 3.0

Timothy Green (timothylgreen),
„In The Shower…”, CC BY-NC-ND 3.0

Jest to pierwotna wersja opowiadania o tym tytule. Przeczytaj również „Cenę zwycięstwa” w wersji z 2014 r.

Sala opustoszała. Wszyscy po kolei zabierali swoje manele – butelki z wodą, ręczniki, piłki – i zeszli do szatni. Została tylko Kinga, jak zwykle ociągająca się przed opuszczeniem boiska. Po pierwsze dlatego, że zawsze po grze robiła jeszcze serię ćwiczeń: brzuszki, pompki. Po to by, jak mówili inni, skatować się do końca. Po drugie, ponieważ chciała dać czas chłopakom, żeby się wykąpali i wyszli. Potem ona mogła w spokoju się przebrać, umyć i nie martwić się o niechciane towarzystwo.

Zaczęła grać z tymi ludźmi prawie rok temu. Pierwszy raz przyprowadził ją jeden z nich. Wiedział że Kinga potrafi grać, że była w drużynie akademickiej i wychodziła w pierwszej piątce. Do kontuzji. Potem niestety już nie chcieli jej przyjąć do składu. Została na lodzie – wciąż z pasją i dużymi umiejętnościami, ale bez możliwości gry na przyzwoitym poziomie. Chłopak, który ją przyprowadził, zrobił to głównie dlatego, że mu się podobała. Inni trochę kręcili nosami przed dopuszczeniem dziewczyny.

Ale gdy okazało się, że potrafi odebrać piłkę niemal każdemu z nich, że muszą jej pilnować w obronie, bo ma bardzo dobry rzut – zaczęli traktować ją jak kolejnego, zwykłego zawodnika. A że była ładna, że miała cycki i cipkę – to było ważne tylko poza boiskiem.

Teraz, trochę z nudów, a trochę po to, żeby dać im czas na przebranie się, kozłowała i rzucała do kosza. Grali ponad dwie godziny niemal bez przerwy, toteż czuła zmęczenie w mięśniach. Bolały żebra i ramiona, poobijane podczas zmagań o piłkę. Wiedziała jednak, że ich też bolało po grze z nią. Musiała być bardziej agresywna, bardziej zaangażowana, musiała trafić zawsze, kiedy miała okazję – żeby wiedzieli, że mają ją szanować. Kolesie byli nienajgorsi – amatorzy, ale z doświadczeniem w ligach uniwersyteckich i regionalnych. Grało się dobrze.

Przejechała dłonią po króciutkiej, zmierzwionej fryzurze, skupiając się na rzucie. Piłka odbiła się od przodu obręczy i nie wpadła do kosza. Kinga zaklęła pod nosem. Podbiegła do spadającej piłki, złapała ją w locie i płynnym ruchem podrzuciła do góry, dobijając swój niecelny rzut.

Z tyłu, za nią ktoś zaklaskał. Odwróciła się. Sławek. Jeden z lepszych koszykarzy w tym gronie, dobrze rozgrywający, silny facet. A do tego całkiem przystojny, z tą swoją ciemną karnacją i zgrabnym ciałkiem. Machnęła do niego ręką.

– Spadaj! – zawołała. – Gdybym dziś trafiała, nie poszłoby wam tak łatwo.

– Oj tam, od razu łatwo – odpowiedział Sławek, podchodząc do niej. – Nawet jakbyś trafiała, i tak byśmy wygrali.

– Zobaczymy za tydzień, mądralo. Nie idziesz się przebierać?

– Zaraz pójdę, chciałem jeszcze trochę porzucać.

Zaczęli grać razem. Ona rzucała, on zbierał i podawał jej piłkę. Potem się zmienili.

– Nudy – stwierdził Sławek po chwili. – Zagramy jeden na jeden?

– Nie masz jeszcze dość? – spytała ze śmiechem.

– Właśnie jakoś nie. Wiem, że ty na pewno jeszcze nie masz dość – odpowiedział, również się śmiejąc. – O co zagramy?

Potarła dłonią swoje jasne włosy. Zakład, co? pomyślała. Lubiła rywalizację.

– O to, kto pierwszy się wykąpie, a kto będzie siedział we własnym smrodku i grzecznie czekał przed szatnią – odpowiedziała. Sławek tylko uśmiechnął się pod nosem, bo wiedział czym to grozi.

Obydwoje pamiętali, dlaczego teraz przepuszczała całą zgraję spoconych facetów do szatni, pozwalając im pierwszym się wymyć i przebrać. I narażając się na przebywanie w szatni pachnącej po nich… hmmm… powiedzmy nieco inaczej niż lawendą.

Pierwszy raz, kiedy z nimi grała, szarmancko puścili ją pierwszą pod prysznic. I czekali ponad 45 minut, aż stamtąd wyszła. Patrzyli na nią wtedy z niemałym oburzeniem, ale ona tylko wzruszyła ramionami i powiedziała, iż muszą się liczyć z tym, że kobieta potrzebuje troszkę więcej czasu niż facet na osobistą higienę. Troszkę. Gdyby porównać, oni łącznie kąpali się i przebierali w czasie krótszym niż ona spędzała pod prysznicem. Dlatego też od następnego razu Kinga kąpała się jako ostatnia. I to jej odpowiadało. Lubiła brać długi prysznic, relaksować się pod parzącym strumieniem wody, czując odprężenie ćwiczonego, poobijanego ciała, powoli celebrować proces spłukiwania z siebie zmęczenia, a wraz z nim wszystkich trosk codziennego, szarego życia. A że cała hala sportowa wraz z szatniami była nowo wybudowana, prysznice eleganckie, nowoczesne i przede wszystkim czyste – to pozwalało jej podwójnie cieszyć się kąpielą po wysiłku.

– Dobrze – przyjął wyzwanie. – Gramy za jeden i dwa, do dziesięciu bez przewagi – określił zasady.

– Okej – zgodziła się. – Słabszy zaczyna – dorzuciła podając mu piłkę.

Zaczęli grę. Sławek był dobrym, nieustępliwym graczem i wiedziała, że aby z nim wygrać, będzie musiała wykorzystać jego słabości i trafiać własne rzuty. Jedyną chyba słabą stroną jej przeciwnika było to, że miał gorący temperament. Jeśli uda się go wyprowadzić z równowagi, zacznie mu słabiej iść.

Grali szybko i mocno. Sławek wiedział, że Kinga nie ustąpi ani na centymetr, że gdyby potraktował ją choćby odrobinę bardziej ulgowo niż innych, dostałby ostro po uszach – werbalnie i dosłownie. Potrafiła przygadać tak, że mało kto potrafił jej odpowiedzieć. A łokcie miała ostre i boleśnie znaczące tego, kto jej podpadł.

Na początku zdobył kilka punktów przewagi, mijając ją szybkimi dwutaktami i trafiając spod kosza. Ale potem zaczęła swoją grę. Zanim jeszcze rozpoczynał kozłowanie, biła go po dłoni trzymającej piłkę. Gdy już ją mijał, łapała go za koszulkę, za spodenki. Ciągle prowokowała, irytowała przeciwnika. Z drugiej strony, kiedy sama miała piłkę, nie grała tak jak zwykle – przodem do kosza, szukając miejsca do rzutu. Zaczęła grać tyłem, jak center, wbijając się swoim twardym, jędrnym tyłkiem w jego udo (i nie tylko w udo), starając się go przepchnąć fizycznie. Wiedziała, że miała na to niewielkie szanse, ale zastanawiała się, czy uda się go sprowokować do skupienia się na faulach bądź na pupie – wtedy zdobyłaby przewagę.

I chyba jej to wychodziło. Zaczął się irytować po każdym jej uderzeniu. Nie mógł jednak protestować, bo wyzwałaby go od miękkich ciot, jak miała w zwyczaju, gdy ktoś zarzucał jej ostrą grę. Z drugiej strony, czuł pełne pośladki dziewczyny na swoim podbrzuszu i to go dodatkowo rozpraszało. Jednak zanim się zorientował w celowości jej poczynań, stracił całą przewagę, a jej udało się doprowadzić do stanu dziewięć-dziewięć. Kto trafi, ten wygrywa. Jego piłka.

– Dawaj, chłopczyku, tylko się nie skalecz – gadała, podając mu pomarańczowego Spaldinga. – Nie jestem twoją mamusią, nie będę cię tuliła, tylko od razu dostaniesz klapsa.

– Cicho babo, bo zapomnę o kulturze osobistej – odparował, odbijając piłkę o parkiet.

– Kultura osobista? – parsknęła śmiechem, bijąc go po dłoni. Zniecierpliwiony, odepchnął jej ramię. – Ty nawet nie wiesz, jak to się pisze. Jesteś typowym przykładem nowoczesnego Neandertalczyka, wtórny analfabeta, symbol dwudziestego pierwszego wieku – gadała bez przerwy, z uwagą obserwując jego ruchy. Ustawienie stóp, rozkład ciężaru ciała, przechylenie głowy – znała go już na tyle, że po niuansach mogła odgadnąć jego zamiar, jeszcze zanim on go poznał.

– Potrafisz tylko gadać, czy grać też umiesz? – syknął przez zęby, ruszając w jego ulubioną, prawą stronę. Wiedziała, że tam pójdzie, więc puściła go bokiem, dając złudne nadzieje, że tak łatwo ją minął. Leciutko pchnęła go biodrem – tylko tyle, żeby stracił płynność ruchu z piłką – i udało się. Wytrąciła go z rytmu, po czym sięgnęła od tyłu i wybiła piłkę. Przechwyt, teraz jej kolej. Trzeba to skończyć, pomyślała.

Wybiegła z piłką za linię rzutu za trzy i zawróciła. Widziała, że był wściekły, bo tak łatwo go ograła. Podbiegł do niej z szeroko rozłożonymi ramionami, ale ruszyła szybciej, zanim zdążył ustawić się w obronie. Minęła go jednym kozłem i była już w trumnie. Może się udać. Ale nie doceniła tego, jak bardzo zezłościł się jej faulem w poprzedniej akcji. Wybijała się do góry, kiedy złapał ją obiema rękoma za biodra, uniemożliwiając oddanie rzutu. Rozpaczliwie wypchnęła piłkę do góry, wiedziona bardziej instynktem niż świadomym zamiarem. Przyciągnął ją do siebie, trochę po to, żeby nie rzuciła a trochę po to, żeby nie upadła. Piłka zatańczyła na obręczy i wpadła do kosza. Zaklął z wściekłością. Ona również – ale z satysfakcją.

– Udało ci się – warknął, podtrzymując ją od tyłu.

– Tak, ale wygrałam – odparła, odsuwając się od niego ze śmiechem. – Koniec, idę się kąpać, fajtłapo.

Był naprawdę zły, ale nic nie odpowiedział.

***

Powoli rozbierała się w szatni. Zdjęła koszulkę i sportowy stanik, masując piersi uwolnione z obroży obciskającego materiału. Była zadowolona, że udało jej się ograć lepszego od siebie. Usiadła na ławeczce, ściągnęła buty i wsunęła stopy w klapki. Zdjęła spodenki i owinęła się ręcznikiem – podczas gry nie nosiła na sobie majtek, bo denerwowały ją krępujące swobodę ruchów gumki.

Weszła do łazienki, nagrzanej przez kąpiących się przed nią. Ale musi być wściekły, pomyślała z satysfakcją o Sławku, puszczając gorący strumień wody. Pierwsza fala sparzyła jej skórę, tak jak lubiła. Sutki zesztywniały, czuła miłe ciepło rozchodzące się po ciele. Namydliła się, zaczynając od łydek. Miała mocne, zgrabne nogi i twardą, krągłą dupkę – efekt ćwiczeń na siłowni i częstej gry w kosza. Dokładnie spłukała pot z płaskiego brzucha i wydepilowanego krocza, następnie zaczęła myć ramiona i piersi.

Wtedy usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi. Nie odwracając głowy, rzuciła przez ramię:

– Zajęte!

Nie usłyszała odpowiedzi, więc się odwróciła. I cicho krzyknęła. Tuż za nią stał nagi Sławek.

– Co ty kurwa robisz? – warknęła. – Spadaj stąd i daj mi się umyć!

Chłopak wszedł do jej kabiny prysznicowej.

– Tylko to potrafisz – syknął. – Gadasz i wyzywasz, ale nic więcej. Czas nauczyć cię trochę pokory.

Szybkim ruchem złapał Kingę za ręce, wytrącając buteleczkę z mydłem z dłoni. Wykręcił jej ramiona do tyłu, unieruchamiając w mocnym uścisku. Patrzył na jej wypięte w jego kierunku piersi, na gładko wygoloną cipkę.

– Co ty robisz?! – krzyknęła głośniej. – Wynoś się!

– Zamknij się, kobieto – odpowiedział, już spokojniej. Dostrzegła w jego oczach podniecenie i przestraszyła się nie na żarty.

– I tak nikogo już tu nie ma o tej porze – powiedział, przysuwając się bardzo blisko. Poczuła zapach jego ciała i ucisk sterczącego członka na swoim biodrze. – Jak będziesz się tak wydzierała, będę musiał się walnąć. A tego byś chyba nie chciała, prawda?

Z każdą chwilą narastał w niej strach. Sławek był zdecydowanie silniejszy od niej – wyższy o pół głowy, wysportowany i mocno umięśniony, z łatwością przytrzymywał jej ramiona jedną ręką. Drugą położył na jej szyi, delikatnie gładząc wilgotną skórę. Cała zesztywniała.

– Będziesz grzeczna, to nic ci się nie stanie – obiecał. Nie odpowiedziała, bo nie wiedziała jak zareagować. Po raz pierwszy w życiu ktoś dobierał się do niej na siłę, bez jej zgody. Odebrał jej milczenie jako przyzwolenie.

– Dobrze, tak jest o wiele milej, nie sądzisz?

Jego dłoń ześlizgnęła się w dół szyi, a potem w kierunku piersi. Mocno objął jędrną półkulę, szczypiąc za sterczący sutek. Syknęła przez zęby z bólu, wciąż nie wiedząc co ma zrobić. Jak się uwolnić, myślała gorączkowo.

– Nic nie możesz zrobić – jakby czytał w jej myślach. Wepchnął udo pomiędzy jej nogi i zaczął pocierać łono uniesionym kolanem. – Możesz tylko grzecznie wykonywać moje polecenia.

Była tak zaskoczona i przestraszona, że bezwiednie kiwnęła głową. Nie chciała, nie mogła dopuścić do tego, żeby ją zgwałcił, ale bała się, że rozwścieczony naprawdę ją uderzy.

Mocno pocałował ją w szyję, nie przestając szczypać sterczącego sutka. Szarpnęła się do tyłu, lecz osiągnęła tylko tyle, że uderzyła się w potylicą w kafelki. Na chwilę ją zamroczyło i opuściła głowę na jego bark. Przycisnął ją swoim ciałem do ściany i rozepchnął uda szerzej na boki. Gryzł ją w szyję, łapczywie masował pierś i drażnił srom udem.

– Tak długo na to czekałem – mruknął Kindze w ucho. – A teraz wezmę cię tak, jak zechcę.

Nie miała siły protestować. Kręciło jej się w głowie, czuła się bezwolna i bezsilna wobec jego mocnych ramion. Co on chce mi zrobić? myślała skołowana.

Sławek puścił jej pierś i zjechał dłonią w dół. Chwilę pieścił jej płaski, umięśniony brzuch, a potem gwałtownie wepchnął się pomiędzy nogi. Drażnił wejście do szparki, palcami rozchylając wystające wargi sromowe, dotykał ukrytej pomiędzy fałdkami skóry łechtaczki, w końcu wepchnął palce do wewnątrz pochwy.

– Mmmm, jaka wilgotna – szeptał, całując ją mocno. Rzeczywiście, czuła, że wbrew temu, co nakazywał rozsądek, zrobiła się mokra na dole.

Drapiący ją w szyję zarost, silne ramiona krępujące ruchy, jego sterczący, wbijający się w biodro penis, palce wpychające się gwałtownie w pochwę – nie wiedziała dlaczego, ale przez to wszystko zaczęła ociekać sokami.

– Dobrze, tak mi się podoba – mruczał, nie przestając penetrować jej palcami. Czując wilgoć cieknącą mu po palcach, pomyślał, że zaraz dziewczyna nie będzie zdolna do dalszego oporu. Odrobinę się przeliczył.

Odzyskując na moment jasność umysłu, Kinga napięła ciało i odepchnęła od siebie napastnika. Krzyknęła z bólu, gdy odepchnięty wyszarpnął palce z jej wnętrza. Ale był szybszy od niej. Mimo, że była cała śliska od mydła i lejącej się na nich wody, złapał ją mocno i pewnie za rękę i podciął nogi. Przewróciła się do tyłu, obijając się pupą o podłogę. Jęknęła boleśnie, czując uderzenie. Sławek już był nad nią, wściekły, podniecony, ze sterczącym, olbrzymim kutasem przy jej twarzy.

– No, teraz to przesadziłaś suko – warknął, stopą rozpychając na bok jej nogi. – Teraz zobaczysz, na co mnie stać.

Nie zdążyła zareagować, wciąż lekko ogłuszona upadkiem. Klęknął przed Kingą i odsunął ją od ściany. Położył się na niej, przygniatając ciężarem swego ciała.

– Teraz dostaniesz to, na co zasługujesz, szmato – czuła jego penisa między udami. Unieruchomiona, nie mogła mu przeszkodzić, gdy czubkiem żołędzi drażnił wejście do jej pochwy. – Teraz cię zerżnę tak, jak powinienem dawno temu.

Wbił w nią członka, mocno i gwałtownie. Zabolało, ale poczuła też dreszcz – nie wiedziała, czego: strachu? Podniecenia? Złości? Wpychał wielkiego kutasa, nie zwracając uwagi na protesty. Coraz głębiej, coraz mocniej. Zachłannie całował biust Kingi, przygryzając sutki. Jedną dłonią przyciskał ją do podłogi, druga zaciskała się na kobiecym pośladku. Zaczął poruszać się w jej wnętrzu, w przód i w tył. Czuła jego podniecenie. Sama zaczynała poddawać się agresji, silnym pchnięciom, zachłannym ustom. I tak nie mogła się wyswobodzić. Była bezradna, całkiem podporządkowana jego woli. Nic nie mogła zrobić.

Biodra bezwiednie poruszały się w rytm jego ruchów, czuła wilgoć, zdradziecko wyciekającą z jej pochwy, dreszcze podniecenia przebiegające przez ciało. Nie mogła zrozumieć własnych reakcji, ale poddawała się temu mężczyźnie zupełnie wbrew własnej woli. Coś w nim było – może zapach, może zarys jego umięśnionej, wysportowanej sylwetki, może rytm, z jakim zadawał kolejne pchnięcia, sięgające wszystkich wrażliwych miejsc w jej wnętrzu – było coś, co działało na podświadomość, na jej kobiece żądze. Nie mogła nad tym zapanować.

Sławek przyspieszył tempo, wbijając się jeszcze głębiej w jej pochwę. Obijał się nasadą członka o łechtaczkę, dodatkowo wzmagając podniecenie kobiety. Ta w końcu uległa mu całkowicie, uniosła biodra w górę, umożliwiając jeszcze silniejszą penetrację, głowę odchyliła do tyłu, przymykając oczy z podniecenia. Mężczyzna tego nie widział, skupił się na sobie, na swojej przyjemności, gryząc jej pełną pierś, obmacując twardy, krągły pośladek i rżnąc ją w gorączce własnego pożądania. W końcu poczuł nadchodzący orgazm i uwolnił ręce Kingi. Obydwiema dłońmi przytrzymał jej uniesione w górę biodra. Czuła, jak strzelał w nią porcjami gorącej spermy, wypełniał jej pochwę swoim nasieniem. W ten sposób doprowadził kobietę do finiszu. Ciało Kingi drżało. Nie wiedziała gdzie i z kim jest, ważny był tylko ten wielki, wszechogarniający orgazm.

Sławek opadł na dziewczynę, mocno dysząc po stosunku. Dopiero wtedy zauważył, że i ona drży cała w ekstazie.

***

Powoli dochodzili do siebie. Sławek wysunął się z jej pochwy. Jego penis wciąż sterczał, mokry od jej soków, umazany nasieniem. Patrzył na dziewczynę w oczekiwaniu. Był ciekaw, co teraz zrobi.

Kinga uspokajała oddech, jej mięśnie rozprężały się powoli. Czuła ciepło spermy, głęboko w sobie. Nigdy jeszcze nie przeżyła tak intensywnego, gwałtownego szczytowania. Nigdy. Powoli dotknęła podrażnionych, obolałych warg. Czuła wyciekające spomiędzy nich nasienie. Zanurzyła palce w tym, co wypełniało pochwę i powoli zbliżyła dłoń do nosa. Powąchała, a potem polizała samym koniuszkiem języka. Kątem oka dostrzegła, że kutas Sławka drgnął.

– Myślisz, że tak się wykręcisz? – spytała niskim, ochrypłym z podniecenia głosem. – To jeszcze nie koniec…

Pochyliła się do przodu i łapczywie wzięła jego penisa do ust.

Miała ochotę na więcej. I to dużo więcej.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

nigdy nie byłem kobietą więc nie wiem czy tak może być …
ale gwałt to nie mój klimat. choć odrobinki pieprzu się nie wypieram …
targają mną uczucia ambiwalentne – tzn sam nie wiem czy to jest fajne!
może jakaś babka?

W oczekiwaniu na jakąś babkę to i ja się wypowiem 🙂 kluczowe jest pytanie czy to w ogóle był gwałt. Z pewnością się tak zaczął, ale skończył się zgoła inaczej. Czy nastąpiła zatem – za przeproszeniem – konwalidacja stosunku seksualnego i mamy uważać go za dopuszczalny i nie przejmować się ostrym początkiem? Nie ulega wątpliwości że mamy tu do czynienia z zamazanymi liniami podziału. Ale tylko to jest niewątpliwie. Pozostałe odpowiedzi zależą od indywidualnego podejścia, doświadczeń, wrażliwości, stopnia empatii tudzież pruderii. Przyznam, że nie umiem sobie przekonująco odpowiedzieć. I to jest chyba wartość tego opowiadania. Pozostawia nas z pytaniami i wątpliwościami. Zmusza do konfrontacji z własnymi przekonaniami i do ich zakwestionowania.

Nie wiem jak Wy ale mi to się podoba.

Absent absynt

Mocne… nie wiem nawet czy nie podoba mi się bardziej niż wersja z 2014 r. No ale ja w ogóle jestem dziwnym przypadkiem…

Murbella

Wiele kobiet fantazjuje o gwałcie, ale żadna nie chce go przeżyć – nawet gdyby miała mieć w trakcie orgazm, co jak najbardziej jest możliwe. Być może takie sytuacje jak ta z opowiadania się zdarzają, w końcu wiemy, że chłopak się jej podobał i że nie była delikatnym dziewczątkiem oczekującym tylko i wyłącznie czułości.
Sama należę do kobiet, które lubią czasem poczuć, że mężczyzna jest od nich większy, silniejszy i może zrobić z nimi co zechce. Tyle, że się do tego przyznaję i często zostaję z siniakami, zadrapaniami i śladami po ugryzieniach. Wiele kobiet do tego tęskni, bo nie mają śmiałości się przyznać, a ich kochankowie nie mają odwagi spróbować…
Broń Boże nie zachęcam do gwałtów, ale może czasem warto spróbować ze swoją partnerką kochać się bardziej ostro, sprawdzić czy odrobina przemocy podkręci atmosferę albo przynajmniej zacząć od rozmowy na ten temat (wspólna lektura tego opowiadania może być tu świetnym pretekstem) 🙂

Cóż, opowiadanie nieporównywalnie gorsze od swej pierwotnej wersji, która była nie tyle erotykiem, który ma wywołać pożądanie, co ostrzeżeniem i smutną historią pewnej dziewczyny, którą w pełni rozumiem. Tutaj dostaliśmy typową historyjkę z fajnym (chylę czoła, Marynarzu) opisem seksu, lecz mam wrażenie że nie o to tu chodziło. Odnowiona wersja nie zawiera tylu emocji i jest dość zwyczajna. Mam szczerą nadzieję, że napiszesz więcej opowiadań podobnych do wersji pierwotnej, takich kompletnych – pełnych uczuć i morału (jakkolwiek ciężko poprzednie zakończenie tak nazwać). Pozdrawiam i jestem olśniona talentem 🙂

Napisz komentarz