Zdrady I (Miniatury Smoka Wawelskiego)  3.57/5 (72)

15 min. czytania
Fot. pixabay.com

Żródło: pixabay.com

Upojenie

Elżbieta pracowała w firmie od niedawna. Trudno powiedzieć, czy znalezienie się w niej można było nazwać awansem. Z pewnością była to jednak duża zmiana. Z niewielkiej firemki, kierowanej przez dwu braci i działającej przede wszystkim na lokalnym rynku, przeszła do może nie jakiejś olbrzymiej korporacji, ale przedsiębiorstwa, które miało rozlicznych klientów rozsianych po całej Europie, realizowało duże projekty, a przede wszystkim było zarządzane w nowoczesny sposób. Zmiana z widzimisię właścicieli na jasne, obowiązujące niemal wszędzie procedury nie pozwalała na dużą elastyczność i kreatywność w miejscu pracy, jednak zarazem dawała pewność, że działa się w sposób właściwy, sprawdzony już w przeszłości i po prostu skuteczny. Zdejmowała też z barków odpowiedzialność za sporo decyzji, które Elżbieta musiała podejmować we wcześniejszym miejscu zatrudnienia.

Praca w tego typu organizacji ma także jeszcze jeden atut. Zazwyczaj funkcjonują w niej dobrze rozwinięte i profesjonalnie prowadzone działy personalne, czy – jak się kiedyś mówiło – po prostu kadry. Jednym z ciekawszych działań ludzi tam zatrudnionych (o czym Elżbieta miała się dopiero przekonać) było planowanie integracji pracowników. W założeniu oznaczało to wyjazdy, którym przyświecał cel lepszego poznania się współpracujących ze sobą ludzi, a przez to sprawniejszego funkcjonowania w warunkach zawodowych. Tajemnicą poliszynela było, że zazwyczaj tego typu wyjazdy kończyły się jedną wielką popijawą i zabawą.

– Koledzy i koleżanki, nasz wyjazd integracyjny uważam oficjalnie za rozpoczęty! – rzucił główny organizator, młody specjalista do spraw HR, Michał.

Drzwi autokaru zamknęły się, sycząc cicho i pojazd wypełniony pracownikami powoli ruszył. Głośne śmiechy, wiwaty i pogwizdywania pasażerów zagłuszyły wycie silnika.

Chwilę później panowie z działu sprzedaży otworzyli pierwszą butelkę wódki. Byli pewni, że na ich zachowanie szefostwo i organizatorzy będą przymykać oczy. W końcu – jak to bywa u sprzedawców – dobrze wiedzieli, że to wynik przez nich osiągany ma największy wpływ na rentowność całego przedsiębiorstwa, a że swoje cele realizowali powyżej założeń, nikt nie mógł się do nich przyczepić. Po mniej więcej godzinie cały autokar śpiewał już szlagiery. Nie wszyscy byli pijani, ale swobodny nastrój udzielał się każdemu. Przed nimi był w końcu cały weekend zabawy.

Wieczorem odbył się bankiet z udziałem przedstawicieli wyższego szczebla managerskiego, a po nim było miejsce już tylko na dyskotekę w rytmie przebojów lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Elżbieta na początku liczyła darmowe drinki, które czekały na gości w barze. Pierwszy był przy piosence Modern Talking, kolejnym raczyła się, kołysząc biodrami do melodii Lambady, na trzeciego, czwartego i kolejne nie zwracała już uwagi. Bawiła się z każdym, kto tylko był w pobliżu. Jeśli nie było żadnego partnera do tańca, podchodziła do stolików i wyciągała na parkiet co bardziej przystojnych młodych współpracowników działu prawnego, sprzedaży, logistyki i administracji. Ostatnie, co zapamiętała, to Dr. Alban i jego nieśmiertelne „It’s my life”…

* * *

Obudziło ją potworne ukłucie, które poczuła w skroni. Kac-morderca zaczynał zbierać swe okrutne żniwo. Zamroczona próbowała otworzyć oczy, ale ból sprawiał, że nawet uniesienie powiek wymagało nadludzkich zdolności, siły i odporności. Na wpół przytomna usiadła na brzegu dużego łóżka i przyłożyła rękę do czoła. Odgarnęła włosy w tył i starała się określić temperaturę tej części ciała. Jedyne, co była w stanie pomyśleć, to to, że jest ona wysoka… zbyt wysoka. Spojrzała w dół. Była naga. Nie pamiętała, co się stało, jak znalazła się w pokoju, ani o której godzinie do niego dotarła. Poza ogromnym bólem głowy skutki wczorajszego wieczoru zaczęły dochodzić do niej z okolicy żołądka. Kiedy zrozumiała, że skurcze oznaczają tylko jedno i że to, co wczoraj spożyła, wróci tą samą drogą, którą weszło do jej organizmu, jedyne, o czym myślała, to jak najszybciej dotrzeć do łazienki. Biegnąc w kierunku jej drzwi, zauważyła jeszcze w lustrze odbijającym łóżko śpiącego nagiego mężczyznę. W jednej chwili zrozumiała, co się stało. Nie odwróciła się jednak nawet, by się upewnić, że to, co zobaczyła w zwierciadle, nie jest jakąś halucynacją. Informacja, która do niej dotarła, sprawiła, że tym bardziej chciała wyrzucić z siebie cały wczorajszy wieczór i noc.

Klęczała z głową trzymaną nisko przy ściankach sedesu. Jej włosy co i rusz przyklejały się do nich. To i tak było lepszym, co mogło je spotkać, gdyż niektóre kosmyki dodatkowo upaćkała wymiocinami. Rzygała, a po jej policzkach spływały łzy. Nie potrafiła osądzić, czy były one spowodowane stanem, w którym znajdowała się od rana, czy też świadomością tego, co stało się w nocy.

Po chwili nie miała już czym zwracać i jedynie ciągle pojawiające się torsje nie pozwalały jej oderwać się od sedesu. Wtedy też zaczęły do niej docierać urywki zdarzeń z nocnej zabawy.

Tańczyła z Pawłem, logistykiem, który pracował w firmie już trzy lata. Latynoamerykańska melodia, alkohol i przystojniak, który był jej partnerem, sprawiły, że pozwoliła sobie na więcej. W rytm muzyki zaczęła go uwodzić. Wpierw tylko spojrzeniem, ale zanim piosenka dobiegła końca, jej dłonie masowały już pośladki Pawła. Młody mężczyzna odczytał działania kobiety jednoznacznie. W kolejnym tańcu to on muskał jej ciało, nie oszczędzając wrażliwych stref. Trzeciej melodii już nie słyszeli. Doskonale za to pamięta uderzenie pleców o ścianę korytarza, do której młodzieniec ją przycisnął, by chwilę później zatopić język w jej ustach. Nie protestowała. Wręcz przeciwnie – objęła go, nogę zarzucając na jego udo i odwzajemniła pocałunek. Kiedy odwrócił ją twarzą do ściany, przywarł do jej pośladków swoim, co czuła przez cienki materiał sukienki, twardym penisem, a rękę wsunął z przodu pomiędzy uda, nie wytrzymała. Wyszeptała tylko:

– Nie tutaj. Chodźmy do mnie.

Rozbierali się szybko, pomagając sobie przy tym. Wszystko, aby jak najszybciej ich nagie ciała splotły się w miłosnym uścisku. Wszedł w nią mocno i gwałtownie. Pomimo tego, że jej kobiecość była wilgotna, jęknęła z bólu i przyjemności jednocześnie. Paweł nie był delikatny. To, co robił, to był dziki, zwierzęcy seks. I to jej się podobało. Czuła, że jest z prawdziwym mężczyzną, który będzie udowadniał, że w łóżku jest samcem alfa. Nie zamierzała mu w tym przeszkadzać. Odwróciła się, wypinając tyłek i rozciągnęła pośladki, dając tym samym idealne dojście do mokrej cipki. Chwilę po tym, jak wszedł w nią ponownie, poczuła rytmiczne uderzenia wilgotnego od potu podbrzusza o jej pupę. Wchodził głęboko i szybko. Czuła jak z każdym uderzeniem robi jej się coraz cieplej, jak każdy mięsień jej ciała coraz bardziej napina się, oczekując na maksymalne spięcie, eksplozję i błogie rozluźnienie. Nie musiała czekać długo. Jej głośne krzyki przerwały ciszę panującą w pokoju. Chwilę później Paweł wyszedł z niej, przyciągnął jej głowę do swojego krocza i wepchnął mokre prącie w usta kobiety. Nie protestowała. Podobało jej się to, jak była traktowana. Jak seks-zabawka. Skończył chwilę później. Jego nasienie rozlało się na języku, policzkach, wargach, brodzie i piersiach Elżbiety. Oboje padli wyczerpani na łóżko. Następne, co pamiętała, to przeszywający ból w skroni.

A rano tylko płacz i rzyganie w hotelowej toalecie. Z Pawłem nie rozmawiała więcej. Rzucił tylko oschłe: Było super. Na razie… – i wyszedł. A ona? Ona musiała wrócić do rzeczywistości.

W autokarze siedziała sama. Do mieszkania wracała powoli. Nie spieszyło jej się. Weszła do niego po cichu. Zostawiła walizkę w przedpokoju. Weszła do salonu i usiadła na fotelu. Po jej policzkach spływały już łzy. Wiedziała, co będzie musiała zrobić.

– Kochanie, muszę ci coś powiedzieć… – powiedziała do mężczyzny, który siedział na fotelu obok i rozpłakała się.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Zemsta

Julia doskonale wiedziała, co robi. Mocny makijaż, krótka spódniczka i duży dekolt nie pozostawiały złudzeń. Chciała tego wieczoru kogoś wyrwać i wylądować z nim w łóżku. Na co dzień taka nie była, ale w dużym mieście małe było prawdopodobieństwo, że spotka kogoś znajomego, kto zdziwiłby się jej zachowaniem. A nawet jeśli – to co z tego. Ma swój plan i nikt nie będzie się jej wtrącał do decyzji, które podejmuje. Czarny tusz podkreślał oczy, czynił z niej drapieżną kotkę, łasą na pieszczoty, ale drapiącą przy każdym niewłaściwym ruchu. Wiedziała, że może jej to tylko pomóc. W miejscu, do którego się wybierała, taki image jest w cenie. Wiedziała, że niejeden facet zwróci na nią uwagę. A przecież wszyscy faceci są tacy sami. Przygruchać, wykorzystać bez względu na konsekwencje (dla niej i dla niego) i zostawić. Albo, co gorsza, rżnąć głupa. Nie dziś, nie z nią. Tej nocy to ona będzie drapieżcą, to ona ustali zasady i to ona wybierze.

W szpilkach nie chodziła zbyt często. Wymagało to od niej trochę zachodu, aby poczuć się na nich dobrze. Szczególnie, że obcas nie należał do niskich. Trochę ćwiczeń przed lustrem, sprawdzenie, czy nie wygląda jak tania małolata, która udaje tylko, że umie w nich chodzić, i przystąpiła do realizacji misternego planu.

Pod blok podjechała taksówka. Julia nie chciała docierać do centrum komunikacją miejską. Raz, że szpilki nie należą do najwygodniejszego obuwia, po co więc narażać się na dodatkowe kilometry na piechotę, a dwa, że zależało jej, aby nie spotkać nikogo znajomego.

– Dokąd jedziemy? – zapytał na oko czterdziestopięcioletni taryfiarz.

– Do centrum, pod klub „Imperium” – odpowiedziała krótko.

Stary mercedes z numerem bocznym 770 ruszył.

Był już wieczór. Słońce dawno zaszło i gdyby nie miejskie latarnie, to centrum tonęłoby w mroku. Przykleiła głowę do szyby taksówki, a mijane latarnie co i rusz oświetlały jej twarz, by za chwilę pokryć ją ciemnością. Wyglądało to tak, jakby wewnątrz dziewczyny trwała walka pomiędzy światłem i mrokiem, dobrem i złem, miłością i nienawiścią, Erosem i Tanatosem.

Pod dyskotekę zajechali po kilkunastu minutach. Cała droga minęła w ciszy. Myśli Julii krążyły gdzieś zupełnie indziej niż wokół tego, o czym mogłaby porozmawiać z kierowcą wysłużonego mercedesa. Kiedy została na ulicy sama, skierowała się powoli w stronę klubu. Już z chodnika słychać było głośną, dudniącą muzykę, dochodzącą z wnętrza „Imperium”. Z każdym kolejnym krokiem, który stawiała, czuła, że drżą jej nogi. Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to skutek szpilek, czy też może ciało daje jej znaki, których nie powinna lekceważyć.

Przy wejściu, paląc papierosa, rozmawiało trzech dwudziestokilkulatków. Kiedy Julia ich mijała, nie omieszkali podążyć za nią wzrokiem, skupiając się wpierw na okolicach klatki piersiowej, a gdy przeszła koło nich – również na wiercących się w obcisłej spódniczce pośladkach.

– No, no, nieźle. Widzę, że wybraliśmy dobry klub na dzisiejszą noc. Zapowiada się tu dobra impreza – skomentował głośno jeden z palących.

– Nie potrzeba mi dziś wyszczekanych chłopaczków, tylko prawdziwego faceta. Więc jeśli czegoś chcesz, to lepiej się zachowuj – odpowiedziała Julia, sama nie poznając swojego zachowania.

Cały czas buzowały w niej ogromne emocje i to pewnie one sprawiały, że zachowywała się inaczej niż zazwyczaj.

Weszła do klubu. Muzyka grała tak głośno, że trudno jej było nawet poukładać własne myśli. Dostrzegła wolny stołek przy barze i skierowała się w tamtą stronę. W końcu nie ma lepszego miejsca na to, by dać się wyrwać, niż bar – pomyślała. Muzyka w tej części klubu była nieco stłumiona, tak że krzycząc, można było się ze sobą porozumiewać. Właściciel dyskoteki pomyślał o wszystkim. W końcu barman musiał słyszeć, co zamawiają klienci, a ci ostatni musieli słyszeć, ile mają zapłacić.

Julia nie tańczyła. Cały czas oblegała stołek przy barze. Nie przyszła się tam bawić, tylko zrealizować swój misternie przygotowany plan.

Podejście do niej zajęło chłopakom sprzed klubu dobre trzy godziny. Widziała, jak czaili się i obgadywali między sobą strategię. W końcu podeszło dwóch. Tak jakby naoglądali się za dużo Jak poznałem waszą matkę i ten, który miał podbijać, potrzebował skrzydłowego.

– Jak się bawisz? – zapytał pierwszy.

– Bywało lepiej. Poza tym nie jestem tu, żeby się bawić – odpowiedziała.

– Tak? A co cię w takim razie sprowadza do „Imperium”? – kontynuował mężczyzna.

– Jestem tu, żeby dać się przelecieć.

Drugi mężczyzna aż zakrztusił się sączonym z wolna piwem.

– Czy któryś z was byłby w stanie mi w tym pomóc? Może ty? – zwróciła się do stojącego bliżej niej młodzieńca.

Ten zawahał się nieco. Podryw to jedno, ale w takim obrocie sprawy musiało się kryć jakieś drugie dno.

– Oczywiście, że mogę podać ci pomocną dłoń. Pod warunkiem, że zdradzisz mi gdzie jest haczyk.

Szelmowskim uśmiechem, który mu towarzyszył, starał się ukryć skrępowanie bezpośrednią rozmową z Julią.

– Jasne. Chcę się zemścić na moim chłopaku. Poszedł do łóżka z inną i chcę, żeby poczuł, jak to jest być zdradzonym.

Młodzieniec wycofał się nieco.

– Co to, to nie. Jakaś męska solidarność musi być. Przykro mi, ale nie zrobię mu tego.

– Jemu? – parsknęła śmiechem Julia. – Zresztą, nieważne. Może ty będziesz bardziej pomocny – zwróciła się do drugiego chłopaka.

– Ja? Czemu nie. Nie znam typa, a na fajne bzykanko zawsze jestem chętny – uśmiechnął się i zbliżył do Julii. – Nazywam się…

– Nie interesuje mnie to – nie dokończył, gdyż dziewczyna przerwała mu stanowczo. Ważne, żebyś mnie dobrze przeleciał. Chcę móc mu opowiadać, jak jakiś obcy facet brał mnie w dyskotekowym kiblu.

Chwilę później drzwi ubikacji trzasnęły za nimi z impetem. Julia, nieprzyzwyczajona do takiego zachowania, nie do końca umiała się odnaleźć. Nie wiedziała, co robić. Na szczęście jej kochanek okazał się bardziej doświadczony. Wciągnął ją do kabiny i zamknął drzwi na zasuwkę. Odwrócił dziewczynę tyłem do siebie i silnym ruchem pochylił jej głowę, co zaowocowało wypięciem pupy. Bez ceregieli podciągnął jej spódniczkę, wprawnym ruchem zsunął z niej stringi, które chwilę później, brudne od mokrej i zanieczyszczonej podłogi, wyglądały jak zwykła szmata. Rozpiął rozporek i wyciągnął nabrzmiałego kutasa. Naślinił go, przesuwał nim przez chwilę po wargach dziewczyny, w końcu wepchnął go gwałtownie w jej wnętrze. Julia zacisnęła pięści i pisnęła z bólu.

– Będzie ci się podobało, szmato – powiedział. – Razem damy nauczkę twojemu chłoptasiowi.

Ruszał się szybko, a jego ruchy były nieskoordynowane. Nawet przez chwilę nie przeszło mu przez myśl sprawienie jej przyjemności. Jego zadaniem było przelecieć dziewczynę i nic innego go nie interesowało. Julia stała wypięta. Znosiła gwałtowne pchnięcia chłopaka z zaciśniętymi zębami i zamkniętymi powiekami, spod których co i rusz spływała łza. Słychać było jedynie obijanie się jego podbrzusza o jej pośladki i jej stłumione jęki, mimowolnie wydobywające się wraz z nacieraniem na kobiecość.

– Weź telefon i zrób sobie zdjęcie. Niech ma dowód na to, co zrobiłaś – rozkazał.

Julia posłusznie wykonała polecenie. Nie myśląc nawet o tym, czy będzie jej to potrzebne. Jedyne, co krążyło w jej głowie, to chęć, by chłopak jak najszybciej skończył. Nie tak to sobie wyobrażała, jednak nadal uważała, że cel uświęca środki. Najważniejsze to dać temu gnojowi nauczkę.

Jej kochankiem targnęło kilka spazmów. Dziewczyna poczuła jak, w jej wnętrzu robi się ciepło od gorącego nasienia, po czym młodzieniec wyszedł z niej i klepnął w pośladek, mówiąc:

– No, dobra robota. A teraz spadaj pochwalić się swojemu chłopakowi.

Julia zsunęła z powrotem na pośladki spódniczkę. Po majtki się nawet nie schylała. Nie było sensu. Bielizna cała była mokra i brudna. Chwiejąc się lekko i niepewnie stawiając kolejne kroki, skierowała się w stronę wyjścia. Osiągnęła swój cel. To było dla niej najważniejsze. Droga do domu minęła jej na całkowitym marazmie. Nie myślała o niczym.

Kiedy weszła do mieszkania, on na nią czekał.

– Gdzie byłaś? – zapytał.

– Chcesz wiedzieć? – Wstąpiła w nią nowa, wojownicza energia. – Powiem ci gdzie. Byłam zemścić się za twoją zdradę… Tak, wiem o wszystkim. Paulina cię z nią widziała, gnoju.

– Co ty pieprzysz? Jaka zdrada? Nie zdradziłem cię. Co zrobiłaś??? – Przeraził się chłopak.

– Nie kłam. Wiem wszystko. Paulina przyłapała was, jak wychodziliście z hotelu. Może zaprzeczysz, że się obściskiwaliście i że się całowaliście. Masz, zobacz, jak to jest być zdradzonym! – Rzuciła mu telefon z wyświetlonym zdjęciem, na którym widać było, jak się wypina i fragment męskiego ciała, przylegający do jej pośladków.

– Ja pierdolę… Julia, coś ty zrobiła…. Kurwa… Nie mogę! – Wziął kurtkę i skierował się w stronę drzwi. – Kurwa, Julia… Nie całowałem się, tylko ona pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. To była Magda, moja siostra. Pomagałem jej wybrać salę na wesele. Nie… nieważne…

Chłopak wyszedł, trzaskając drzwiami.

Julia przez chwilę siedziała w ciszy. Po jej policzkach zaczęły płynąć gorzkie łzy.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Kochankowie

– Kochasz ją? – zapytała Maria, leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit.

– Dlaczego pytasz? – odpowiedział Marek i spojrzał na kobietę.

– Wiesz, chyba byłoby mi łatwiej być tą trzecią, gdybym wiedziała, że jej nie kochasz.

– To trudne pytanie – zaczął tłumaczyć mężczyzna. – I kocham, i nie kocham. Nie mogę powiedzieć, że jej nienawidzę, nie mogę powiedzieć, że jest mi obojętna. Ale czy ją kocham? Też chyba nie mogę tego powiedzieć. To chyba bardziej przywiązanie. Wiesz na pewno, o co mi chodzi. W końcu jesteśmy małżeństwem tyle lat, mamy dwójkę wspaniałych dzieci, łączy nas naprawdę wiele. Jednak uczucie już się chyba wypaliło. Tak jest prościej. Nic nie zmieniamy, utrzymujemy to nasze status quo. A ty? Kochasz swojego męża?

– Nie. Nie kocham go od bardzo dawna. I on o tym wie. Nie mogłabym kochać kogoś, kto jest takim człowiekiem jak Tomasz. Przy pierwszym spotkaniu potrafi zafascynować, jednak kiedy ma się go na co dzień, to życie potrafi zamienić się w koszmar. Cieszę się, że mam ciebie.

Marek usiadł na brzegu łóżka, plecami do Marii. Twarz ukrył w dłoniach.

– Dlaczego nam nie wyszło? No wiesz, wtedy, w młodości… – zapytał.

– Nie wiem. Może to nie był nasz czas. Zresztą, nawet nie można mówić o tym, że coś miało wyjść. Przecież tam nic nie było. Przynajmniej w takim dosłownym znaczeniu, bo o tym, że mamy się ku sobie, to wiedzieli chyba wszyscy. – Uśmiechnęła się, wspominając stare dzieje.

– Tak… Jakie to jest popieprzone, że dwoje ludzi, którzy mają się ku sobie, może być razem dopiero wtedy, kiedy nie może być razem.

– Chciałabym być z tobą… na zawsze. – Maria przytuliła się do swojego kochanka.

– A ja z tobą. A teraz chodź, wykorzystajmy jeszcze tę chwilę, którą mamy tylko dla siebie.

– Marku, zróbmy to. Spotkajmy się tu też jutro i zostańmy już razem. Zakończmy ten marazm, który zżera naszą miłość. Porozmawiajmy z nimi. Muszą zrozumieć, po prostu muszą. Przecież to jest coś prawdziwego. Nic nie może stanąć na drodze takiemu uczuciu.

– Dobrze… jutro… tutaj… – powiedział i zaczął całować kochankę.

Jego język błądził po zakamarkach jej ust, spotykając się co rusz ze swoim równie śliskim i wilgotnym odpowiednikiem oraz soczystymi wargami, spragnionymi miłości i czułości. Maria odwzajemniała pocałunki, wkładając w to całą siebie. Łapczywie całowała jego wargi, szyję, tors, schodząc coraz niżej, w końcu biorąc sterczącego penisa głęboko do ust. Ssała łapczywie i namiętnie, obdarowując pieszczotą tak rozkoszną, jak uczucie, którym darzyła Marka. Lizała i całowała czerwoną główkę prącia, sprawiając kochankowi niezwykłą przyjemność, pokazując, że to ona jest tą jedyną, tą, która umie kochać, chce kochać, kocha. Chwilę później mężczyzna leżał już na łóżku, a Maria pieściła go oralnie, leżąc na nim i oddając w jego ręce i usta kwiat swojej kobiecości. Kiedy dotknął go czubkiem języka, jęknęła, a rozkoszna wibracja przeniosła się z jej ust na jego męskość. Chwilę później, gdy pieszczoty stały się intensywniejsze, przyjemne drgania już nie opuszczały penisa.

Kobieta odwróciła się i usiadła na mokrej, twardej męskości Marka. Dłonie oparła na jego torsie tak, że ścisnęła przy tym seksownie biust. Zaczęła ruszać się powoli. Każdemu jej opadnięciu na kochanka towarzyszył przeciągły jęk. Oczy miała zmrużone. Jak gdyby chciała wyłączyć w tej chwili wszelkie zmysły oprócz dotyku – dotyku nagiego torsu, na którym spoczywały jej palce, ale przede wszystkim interakcji, jaka miała miejsce pomiędzy ich narządami płciowymi. Gdy poczuła przyjemne napięcie, które z każdym ruchem coraz bardziej ogarniało jej ciało, odchyliła się, jak tylko mogła, ręce przenosząc na kolana mężczyzny. Poruszała się wygięta, napięta niczym cięciwa łuku. Jej piersi, naciągnięte mocno od pozycji, w której się znajdowała, sterczały niczym biust nastolatki. Wraz z ocieraniem się główki penisa o przednią ścianę jej pochwy, po wargach i dalej po męskości Marka zaczęły spływać powoli strużki lepkiej wydzieliny. Ruszała się coraz szybciej, zanurzając całe prącie w sobie, tak że łechtaczka obijała się o podbrzusze kochanka. W końcu nie wytrzymała. Przeciągły jęk był niezbitym dowodem ekstazy, która przeszła przez całe jej ciało, dotarła do każdej komórki i pozostawiła w nich totalne zniszczenie. Zniszczenie, którego efektem było bezwładne opadnięcie na klatkę piersiową mężczyzny. Szepnęła mu jedynie do ucha:

– Skończ we mnie, miły. Jak tylko chcesz. Jestem cała twoja.

Marek zsunął kobietę z siebie, kładąc ją na pościeli. Delikatnie podłożył pod jej podbrzusze poduszkę i położył się na plecach i pośladkach Marii. Nie musiała nic robić. Twardy penis bez trudu odnalazł drogę do mokrej ciągle cipki. Poruszał się w niej, przywierając do kochanki całym ciałem. Gdy ta odzyskała nieco sił, starała się wypchnąć miednicę do tyłu, ułatwiając mężczyźnie penetrację. Po chwili również on znalazł się w niebie, zalewając jej wnętrze lepką spermą. Wyszedł z kochanki i opadł obok jej ciała na łóżko. Spomiędzy nabrzmiałych i zaczerwienionych warg strużką polało się nasienie, brudząc uda i pościel. Nikogo to w tamtym momencie nie obchodziło. Ważna była przyjemność, jedność ciał, umysłów, uczuć.

– Zróbmy to. Zakończmy to, co jest przeszłością, i rozpocznijmy coś nowego. Razem. Tutaj, jutro o tej samej porze – wyszeptała Maria.

– Tak – odpowiedział wyczerpany i zamyślony Marek.

Nazajutrz w pokoju hotelowym pierwsza pojawiła się Maria. Ciągnęła za sobą walizkę. Postawiła ją w kącie pomieszczenia, wyciągnęła z torebki telefon i napisała do Marka: JUŻ JESTEM. KIEDY PRZYJEDZIESZ?

Odpowiedź przyszła po chwili: PRZEPRASZAM, NIE MOGĘ.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwory chronione prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione..

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Zbiór nie przypadł mi do gustu z tego względu, że w każdej z miniatur kobiety są po prostu wydymane (i dosłownie, i w przenośni). Kojarzy się mi to ze stereotypem, że w parze, to ona właśnie ma wielkie poczucie winy po zdradzie; skok w bok jej wcale nie kręci, tylko robi to, aby się odegrać (słusznie bądź nie); to ona zostaje wystawiona do wiatru podczas cudzołóstwa.
Nie nie i nie.
Jedną taką historię bym zniosła, ale nie takie combo i przydałby się jakiś c-c-combobreaker.

Siostra.

Dzięki za opinię.
Czy się z nią zgadzam? Gdyby tak do końca było to nie napisałbym tego zbioru w taki sposób.

Zdrada boli bez względu na płeć. Poczucie winy towarzyszy ludziom bez względu na to co mają w majtkach. Zdradzają mężczyźni i kobiety, zdradzane są kobiety i mężczyźni. Konkretne osoby. I nie ma tu znaczenia płeć.

Nie znam stereotypu, o którym piszesz Siostro. Poczucie winy ma każdy, kto żałuje tego co zrobił. W pierwszej i trzeciej miniaturze bez problemu można zamienić role i otrzymamy tę samą fabułę. W drugiej zmiany byłyby kosmetyczne (w końcu przyjęło się, że jak dziewczyna jest chętna to łatwiej jej znaleźć "towarzystwo" niż facetowi, który szuka panny na jedną noc). Smutek, łzy i cierpienie (którego w większości starałem się już nie opisywać, każdy chyba domyśla się, co byłoby dalej, po zakończeniu akcji utworu) byłyby w każdym z opowiadań takie same.

Może przyjdzie jeszcze czas na to, żeby pojawiły się Zdrady w męskim wydaniu. Gwarantuję Ci jednak, że ich skutki będą takie same. Myślisz, że mężczyźni nie bywają wydymani (i dosłownie i w przenośni)? Myślisz, że nie żałują, że nie cierpią?

UWAGA SPOILER
Spójrz też, że w dwu pierwszych częściach to kobiety zdradzają. W trzeciej (pomijając to, że tam każdy kogoś zdradza) to kobieta jest tą zdradzoną.

Ciekawi mnie czy nie podoba Ci się przede wszystkim to, że to kobiety są poszkodowane, to, że teksty poruszają ten sam, ciężki temat i powodują jego nagromadzenie, czy jeszcze coś innego.

Fabuła to kwestia, która wydaje mi się nie musi przypadać do gustu. Ciężko, żeby ktoś lubił czytać o zdradzeniu, cierpieniu, rozstaniach. Ważne, by pojawiały się emocje. Jeśli pojawiły się one u Ciebie (a tak wnioskuję z Twojej wypowiedzi) to uważam, że wykonałem kawał dobrej roboty 😀 (a co tam, tak se pomaślę).

Smok

Nie przesadzałabym ze stwierdzeniem, że każdy zdradzający ma poczucie winy. Nie każdy i nie jest to znowu takie niespotykane.
W tym zbiorze po prostu nie odpowiada mi, że w każdej historii pokrzywdzona jest kobieta (kobieta właśnie, a nie mężczyzna, chociaż by mógł być), a całościowo patrząc – jej moralizatorski charakter. Że zdrada jest to dupy i po niej tylko płacz oraz zgrzytanie zębów.
I to się mi właśnie nie podoba.
Nie musimy się zgadzać w tej kwestii, to Twój zbiór, ja tylko piszę, dlaczego bym do niego ponownie nie powróciła.

Dla mnie fabuła jest niezwykle istotną częścią opowiadania. Bo jak mogłaby nie być?
Lubię czytać o 'zdradzeniu, cierpieniu, rozstaniach', ale nie w takim nagromadzeniu.
A emocje po czytaniu pojawiają się zawsze, więc aż tak sobie nie schlebiaj. 😛

Siostra.

Nie twierdzę, że każdy zdradzający ma poczucie winy. Napisałem, że poczucie winy mają ci, którzy żałują tego, co zrobili. Bez względu na płeć.
Opisałem trzy różne historie. Fakt, że w każdej pokrzywdzona jest kobieta. Nie uważam, żebym musiał stosować tu jakieś parytety (choć tym razem odwrócone). Tak, jak napisałem wcześniej, wydaje mi się, że historie opisane przeze mnie są na tyle elastyczne, że każda z nich mogłaby być "zamieniona płciowo". Nie uważam się za mizogina. Po prostu trzy teksty, które napisałem traktowały o kobietach. Nie ma w tym drugiego dna. Nigdzie też nie miałem na celu moralizowania. Wręcz starałem się go unikać, ucinając opowiadanie w momencie, kiedy to moralizowanie mogłoby/powinno się pojawić. I czy jest płacz i zgrzytanie zębami? Ja zauważyłem w moim tekście raczej pojedyncze łzy, a nie szlochy. Po prostu zdrada to przykry temat. Chyba się z tym zgodzisz? Miałem napisać, jak to cudownie, że dwoje ludzi, którzy dzięki zdradzie odnajdują prawdziwą miłość i żyją długo i szczęśliwie? Sorry, ale życie takie nie jest. Nawet jeśli są szczęśliwi to zawsze jest ta osoba zdradzona, która może cierpieć, czuć się odtrącona, porzucona itp.

Źle się może wypowiedziałem o tej fabule. Bardziej chodziło mi o kreację bohaterów i ich wpływ na akcję. Chodziło mi o to, że ich czyny i słowa nie muszą spotykać się z akceptacją. Chciałbym jednak by wywoływały emocje.

Czemu mam sobie nie schlebiać? Mam tak mało okazji, żeby to robić 😀

Tak, teraz widzę swój błąd. Źle Cię zrozumiałam, przepraszam.
Może nie miałeś na celu moralizowania, jednak tak zostało to odebrane (i widzę, że nie tylko przeze mnie). Dla mnie nie są to pojedyncze łzy i w opowieściach rozgrywa się mała duża drama, lecz każdy odbiera to na swój sposób. Ty wiesz co chciałeś przekazać, a ja niekoniecznie odebrałam to tak, jak Ty to widziałeś.
Sorry, Smoku, ale w zdradzie jest tylko mega gnój albo wieczne szczęście? Nie ma niczego pośrodku? Chociażby zwykłej przyjemności? Bo teraz to mam wrażenie, że uważasz mnie za dość naiwną istotę.

No cóż. Ja czytam 'całościowo' i albo bohater oraz jego czyny przypadną mi do gustu bądź też nie. I od tego również zależy moje nastawienie do opowiadania. Stąd też nigdy nie wystawiam ocen.

Nie uważasz, że naciągana pochwała jest nic nie warta? 😉

Siostra.

Nigdy nie uważałem się za osobę, która widzi tylko w czerni lub w bieli. W mojej głowie jest zawsze miliony odcieni szarości. Tak też postrzegam zdradę. A właściwie to nie postrzegam zdradę, a wiem, że każdy przypadek jest inny. I ile związków, którym się to przytrafiło, tyle moglibyśmy napisać tu miniaturek. Niektóre byłyby ściskające za serce, inne rozdzierające, dołujące, zabawne, epickie (jak mówią młodzi ludzie), po prostu różne.

Twoim świętym prawem jako czytelniczki jest odebrać utwór na swój sposób. Przecież wszystko jest uwarunkowane naszymi doświadczeniami. A każdy z nas ma je inne. Jak napisałem wyżej, zdradę uważam za temat, który można przedstawić na miliony sposobów. Nie mam powodów, ani tym bardziej zamiaru, by twierdzić, że jesteś naiwna. Źle to odczytujesz. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu ludzi zdradza, by przeżyć coś przyjemnego, ekscytującego, czego nie mają na co dzień w związku itp. Aż takim ignorantem nie jestem. Twierdzę tylko, że w każdej zdradzie jest ta osoba, która jest zdradzana. I wydaje mi się, że dla niej to nie jest fajne (mówiąc kolokwialnie).

A co do pochwały to wiesz. Jak się nie ma co się lubi… 😀

Smok

Już tam mi nie wciskaj kitu, że nie otrzymujesz pochwał, bo trochę ich widziałam pod historiami o Edwardzie. 😛

A do reszty się nie odniosę, bo i po co w kółko rozmawiać o tym samym? 😉

Siostra.

Witaj Smoku!
Czytając te opowiadania jak żywy stanął mi w oczach mój pierwszy tekst na łamach NE, szczególnie dotyczy to opowiadania nr 3. Obydwie historie są bardzo podobne, takie samo spotkanie pary z młodości, której nie wyszło. Czyta się dobrze, choć drugie mi nie leży, zdrada jako zemsta – nie podoba mi się to. Ale to moje subiektywne zdanie. Razem ciekawe. Motyw wyjazdów integracyjnych to ogólnie znany scenariusz zdrad, bardzo często niezamierzonych, takich pod wpływem alkoholu i chwilowego zauroczenia, a później niesmak i nieznośne poczucie winy… Ale takie jest życie, samo pisze scenariusze o jakich nie śnimy nawet.

Pozdrawiam Cię

Micra21

Witaj Micro,
Tobie nie podoba się druga zdrada, mi nie podoba się żadna :D. Ale tak jak piszesz, życie pisze różne scenariusze. I to chciałem pokazać w moich tekstach.

Pozdrawiam również
Smok

Witaj raz jeszcze,
Widać teksty o zdradach wywołują burzliwe dyskusje na tym szacownym forum. Świadczy to o tym, że czytelnicy myślą nad czytanym tekstem.
Zdrada jest zawsze zdradą, chociaż motywy są różne. Właśnie motyw zemsty w drugim opowiadaniu mi nie leży. Pamiętasz dyskusję po opublikowaniu mojego tekstu o zdradzie? Tam też były różne oceny. Mi nie chodzi o ocenę moralną samej zdrady, to jakby nie podlega dyskusji, ale właśnie o ten motyw zemsty, który mi się nie podoba. A to, że są różne scenariusze, to pokazałeś i tak też to odebrałem. A język i styl opisu to już tylko Twoja zasługa. Czyta się naprawdę dobrze.

Pozdrawiam raz jeszcze

Micra21

Smoku… Sprawnie napisane, ale mam ten sam niedosyt co Siostra.
Moralitety? Tu..? Teksty z tezą?
W każdej opowieści to ona robi coś złego. Albo pieprzy się po pijaku i ma kaca moralnego, Albo przeraegowuje i daje się zerżnąć w kiblu. Albo daje się wystawić do wiatru.
"Patrzcie dziewczyny jak źle jest zdradzać" – strasznie to naiwne jest.

Usłyszeć od Barmana "sprawnie napisane" to uczucie porównywalne tylko do otwierania pierwszego piwa w piątkowy wieczór 🙂

O moralizowanie napisałem już nieco wyżej Siostrze. Wybacz, pozwolę sobie nie powtarzać tego samego i odsyłam do wspomnianego komentarza. Choć nie sposób mi się nie odnieść do tego "Patrzcie dziewczyny…".

Cóż, nie taki był cel. Nie napisałem też tego. To, wydaje mi się, że jest już część opowiadania, którą sam sobie dopowiadasz. Ja pierwsze dwie miniatury bez problemu widzę w ten sposób, że dochodzi do pojednania. Potrafię sobie to wyobrazić. Nawet jeśli facet wyszedł trzaskając drzwiami i klnąc. Bo bycie zdradzonym boli, ale nie musi oznaczać końca. To Ty (i Siostra) ten koniec stworzyliście 😛

Pozdrawiam
Smok

Cóż, chyba odebrałam te teksty trochę inaczej. Nie sądzę, aby moralitety były tu priorytetowe. Koncepcja zdradzających kobiet nie mierzi mnie jako mizoginistyczna. Tak po prostu w tym zbiorze Smok zaplanował i już. Samej etyki zdrad nie mam potrzeby poruszać w tym komentarzu. Każdy to chyba widzi trochę inaczej, ma swój własny pryzmat (nie koniecznie jako efekt osobistych doświadczeń), więc to raczej temat na dłuższą dyskusję…

Co do miniatur zacznę od tego, że są dobre, ale nie bardzo dobre. Raczej do nich nie wrócę, ale zapamiętam. Odnotują mi się w pamięci głównie dlatego, że są niezłe fabularnie. Pierwsza jest niby taka banalna tematycznie, a jednak ładnie poprowadzona. Szczególnie koncept wymiotowania jako pozbycia się z siebie nocy i wszystkiego co się z nią wiąże. Może nie szczyt oryginalności, jednak to już nie oczyszczenie przez prysznic. Pozostałe historie odczułam podobnie. W trzeciej na pewno seks jest dominantą kompozycyjną. Emocje są wyczuwalne, ale jakby z pod spodu docierają do czytelnika. To jest dużym plusem, fajne w miniaturach.
Językowo jestem nie do końca usatysfakcjonowana, bo wyłapałam powtórzenia i pewne dziwne zdania (interakcja między narządami płciowymi? To jakieś takie naukowo brzmiące, a nie erotycznie). Natomiast zauważyłam też kilka świetnych sformułowań. Moje ulubione "to ona jest tą jedyną, tą, która umie kochać, chce kochać, kocha".

Podsumowując mam mieszane uczucia, dlatego uważam, że to dobry zbiór, choć nie bardzo dobry.

Ło Matko!!! Dominanta kompozycyjna. Jak ja dawno tego nie słyszałem. Od razu się uśmiechnąłem i poczułem lepiej :D. Dziękuję, poprawiłaś mi humor :-). To takie moje małe zboczenie – lubię kiedy ktoś używa nazwijmy to profesjonalnej nomenklatury.

Dziękuję za bardzo wartościowy komentarz. Pomimo tego, że opowiadania nie zyskały Twojego wielkiego uznania, cieszę się, że postanowiłaś zatrzymać się przy nich na chwilę i napisać te kilka konkretnych uwag.

Mam jednak nadzieję, że jeśli nie to, to może inne moje opowiadania Ci się spodobają i zechcesz zostawić również pod nimi mały ślad po swojej lekturze.

Będę nieskromny. To zdanie o kochaniu też mi się bardzo podoba :-D.

Oj Smoku 🙂 twierdziłam już, że fascynujesz a dziś dorzuce jeszcze, że zadziwiasz. Historie poprostu mega!! Jakże prawdziwe i dające do myślenia. Jeszcze jak dla mnie pasowała by historia osoby, której partner właśnie oznajmił, że ją zdradził.

Ehhh.. Uwielbiam te twoje opowiadania 🙂

~Cam

Oj Cam, :),
uwielbiam te Twoje komentarze 🙂

Przyznam szczerze, że historia, o której wspomniałaś rzeczywiście mogłaby być ciekawe. W związku z tym, że to na pewno nie ostatnie miniatury o zdradzie, postaram się pamiętać o Twoim pomyśle i dać zadość Twoim oczekiwaniom także w kolejnym zbiorze.

Dziękuję serdecznie za komentarz.

Pozdrawiam
Smok

Smoku, Dlaczego mam wrażenie, że się nabijasz ? 🙂

~Cam

Dobry zbiór. Spaja go jeden temat, co zasługuje na szczególne uznanie. Szczególnie podobała mi się trzecia miniatura. Symetria zdrady, asymetria zaangażowania. Historia stara jak świat ale do bólu wiarygodna.

Absent absynt

Witaj Absencie,
dziękuję za takie przyjęcie tekstu/ów. Rzeczywiście wspólny temat to nieodłączny element miniatur. Przynajmniej tak to widzę i z pewnością w przyszłości, gdy wrócę jeszcze do tej formy to będzie ona wyglądała podobnie.

Pozdrawiam
Smok

Ja mam podobna uwagę jak wielu przedmówców- niechcący zacząłeś moralizować Smoku Czemu? Bo te trzy historie kończą się dosyć źle i choć znam i takie przypadki, to bardzo wiele innych ma wręcz odwrotne zakończenie.
Napisałeś wszystko sprawnie, ale mam jedną uwagę. Druga miniatura wygląda jakbyś miał plan na opowiadanie, ale za wszelką cenę postanowiłeś je skrócić do określonej liczby znaków. Poza tym bardzo skromnie przedstawiłeś reakcje tego faceta. Stoik taki wręcz się jej trafił.

Wielu, czyli dwóch do tej pory Seelenverkoperze :-P. Z Tobą trzech 😛 Ale nie będę złośliwy.

Nie sposób nie odnieść się jednak kolejny raz do moralizowania, które jest mi zarzucane. Czy w którejkolwiek z miniatur napisałem coś w stylu "a potem mąż od niej odszedł, a zdrada sprawiła, że wyrósł jej na nosie pypeć i umarła niedługo potem – jak każda niewierna – w samotności i biedzie"? Nie przypominam sobie. Czy napisałem gdziekolwiek "jak w przypadku każdej zdrady spotkała ją zasłużona kara"? Nie przypominam sobie. Czy napisałem gdziekolwiek "drodzy czytelnicy i czytelniczki i wam dobrze radzę, żyjcie w wierności i cnocie, bo tylko ona prowadzi do szczęścia"? Także sobie nie przypominam.

Opisałem trzy proste do bólu historie, które mogły zdarzyć się każdemu. Z premedytacją nie zawarłem w nich dalszego ciągu, aby skupić się tylko i wyłącznie na samym akcie zdrady, a nie jej konsekwencjach. W pierwszym tekście jedyną konsekwencją zdrady, która jest zaznaczona w tekście jest to, że kobieta musi się zebrać na odwagę i powiedzieć o niej swojemu partnerowi. Dlaczego musi? Nie dlatego, że Smok moralizuje, ale dlatego, że taka jest kreacja i portret psychologiczny tej kobiety. W drugim tekście konsekwencje, o których piszę to emocjonalna reakcja chłopaka i jego wyjście z domu oraz konieczność konfrontacji rzeczywistości z głupimi wyobrażeniami, które doprowadziły do zdrady. W trzecim opowiadaniu konsekwencją zdrady (bohatera w stosunku do bohaterki) jest to, że ona zostaje na lodzie. W tej trzeciej miniaturze nawet nie ma mowy o tym, czy już poinformowała swojego męża, że od niego odchodzi.

Gdzie to wielkie moralizowanie, które tak wielu mi zarzuca? 😛

Czy nie wkładacie go w moje usta, bo sami czujecie, że te historie potoczyłyby się tak, a nie inaczej? Druga kwestia, co w tym złego, że historia ma charakter moralizatorski? Nie porównuję się absolutnie, ale czy utwory Moliera, ballady Mickiewicza czy Słowackiego, bajki Krasickiego lub choćby Moralność Pani Dulskiej Zapolskiej są złe przez to, że ich nieodłącznym elementem jest moralizatorski charakter?

Czy ktoś podważy tezę, że zdrada jest czymś złym? Czy chodzi tylko o to, że nikt nie lubi czuć się pouczany?

Gwarantuję Ci Koprze, że druga miniatura zawiera dokładnie tyle znaków ile miała zawierać i nie miała i nie będzie miała żadnej kontynuacji. Powstała jako krótka historia i zawsze ją tak postrzegałem. Nie chciałbym tego w żaden sposób rozbudowywać.

Smok

Nie ziej ogniem Smoku w naszą stronę. W moją konkretniej, bo doświadczenie w mordowaniu gadzin nie jeden szlachetny rycerz posiada na tej ziemi!. Znasz to ponoć węgierskie przysłowie, że gdy ci już trzech przyjaciół mówi żeś pijany to nie pij więcej?
Gdzie to moralizowanie? Otóż każda bohaterka odczuwa moralnego kaca, dościgają ją bardzo szybko negatywne konsekwencje wyborów. I jest to podkreślone. Każda zdrada jest ochydna bo dałeś im taką a nie inną scenerię. Nie ma mowy o zajebistym seksie, spełnieniu, orgazmie czy zwykłej satysfakcji, a akcentujesz uparcie swoistą brzydotę. Ty zachlanie mordy, tam zdrada w sraczu lub znów pokój hotelowy i oziębły gość w łóżku.

Tylko, że gdyby tak było zawsze to ludzie by po prostu nie zdradzali. Dlatego uważam, że podszedłeś do tematu bardzo płytko. Czytałeś może Absaloma Faulknera? Dla bohaterów nie stanowiło przeszkody potencjalne kazirodztwo, a to, ze mogło nastąpić z człowiekiem mającym z żyłach krew czarnej rasy. Tu kryła się tajemnica i kunszt autora. Ty po prostu nakreśliłeś trzy estetycznie paskudne scenki o zdradzie. Nic odkrywczego.( I nie ma tu mowy o estetyce brzydoty niestety)

O, to to to. Podpisuję się pod tym, bo aż tak ładnie nie ujęłam swoich myśli, jak Seelenverkoper (pomijając 'ochydna' ;)).

Siostra.

Tylko widzisz Koprze, ja nigdy nie twierdziłem, że moje miniatury to monografia na temat zdrady, praca, która ukazuje ją z każdej możliwej strony. Opisałem trzy konkretne przypadki, nie odbierając prawa istnienia innym. Wybór jest zawsze wyborem. Siostrze nie podoba się, że pokrzywdzone są kobiety, Tobie i Barmanowi to, że widzicie w tym moralizatorstwo. A to był po prostu wybór podyktowany chęcią przedstawienia ciekawej, realistycznej historii. Nic więcej. Nie ma w tym mizoginii, nie ma w tym pouczania, nie ma w tym przestrogi. Po prostu trzy historie z życia wzięte. I co by nie mówić o zdradzie to w wielu przypadkach nie odbierzesz jej tej aury nieszczęścia, cierpienia i krzywdy, którą starałem się przedstawić w swoich miniaturach.

Nigdy nie twierdziłem, że seks w takiej sytuacji jest nieprzyjemny. Wkładasz mi w usta coś, czego nie powiedziałem. Zwróć uwagę, że w dwu miniaturach jest wręcz przeciwnie. Ja tylko twierdzę, że każda akcja pociąga za sobą reakcję, decyzje pociągają konsekwencje. Albo ktoś kto zdradził będzie uczciwy wobec partnera i się do tego przyzna, albo będzie żył z tym w tajemnicy, jakby nie patrzyc, nie będąc szczerym wobec bliskiej osoby. Co kto zrobi, jego sprawa. Mi nic do tego, dopóki nie cierpią na tym moi bliscy. Każdy ma własną moralność i nie mnie, ani Tobie ją oceniać.

Mam nieodparte wrażenie, że idziecie w kierunku piętnowania odruchów, zachowań i idei, nazwijmy to, humanistycznych – np. szczerości wobec partnera w pierwszej miniaturze. Zarzucacie mi, że zdrada może być też inna niż ta, którą pokazałem, jednocześnie jakby odbierając prawo istnienia tej "mojej". Tak jakby w tym wszystkim najważniejszy był seks, spełnienie, orgazm, satysfakcja. A ja uważam, że w zdradzie najważniejsze jest to, co pojawia się potem, czyli emocje. A te mogą być bardzo różne. W swoich miniaturach przedstawiłem trzy pierwsze z brzegu (strach przed konsekwencjami, ślepe dążenie do zemsty, która powoduje wewnętrzne cierpienie, poczucie rozczarowania/odrzucenia). To nie jest pełny katalog tego, co może czuć człowiek w takiej sytuacji. Ba! Myślę, że nawet ilu ludzi, tyle emocji.

No i ciągle jestem ciekaw czy ktoś podniesie rękawicę i zaprzeczy tezie, że zdrada jest czymś złym.

Jeśli nie, to wydaje mi się, że opowiadania wpasowują się w to, czym jest zdrada zazwyczaj.

Jest takie powiedzenie: ze świni kanarka nie zrobisz. Nie staraj się więc Koprze na siłę wmówić mi, że zdrada ma żółte piórka i pięknie śpiewa, bo ryjka dzióbkiem nie zasłonisz.

Smok

PS. Jak już sobie tak zaczynamy pisać na pograniczu ad personam o estetycznych paskudnych scenkach to wierz mi, równie estetycznie paskudne jest pisanie ohyda przez "ch" 😛

Smoku to nie ja zacząłem walkę ad personam, tylko ty. Co do ortografa biję się w piersi, ale przyznam zdarzają mi się. Mogę czytać trzydzieści książek rocznie plus miesięczniki i gazetę codzienną, a dalej je walę. Bardzo niefajna cecha. Zgadzam się. Posypuję głowę popiołem.

" Po prostu trzy historie z życia wzięte. I co by nie mówić o zdradzie to w wielu przypadkach nie odbierzesz jej tej aury nieszczęścia, cierpienia i krzywdy, którą starałem się przedstawić w swoich miniaturach. " sam przyznajesz sie do tego moralizatorstwa.

i oficjalnie podnoszę rękawicę. Miniatury napiszę, oby ci razem z dziewicą w gardle stanęły. Obiecuję;] ( tylko mi się nie obrażaj ani nie rozklejaj i przyjdź pod tekst rzucić okiem)

Koprze, nie chodziło mi o to, żebyś pisał od razu opowiadania. Po prostu podejmij ten temat miłych, przyjemnych zdrad.

Ukazałem zdrady takimi, jakimi bywają, gdzie w tym moralizatorstwo? Odróżniajmy proszę pouczanie od przedstawiania faktów.

A ad personam to osobny wątek, który myślę, że warto kontynuować, ale nie tutaj, tylko tam gdzie się zaczął.

Smok

Dobry wieczór!
Ja co prawda Smokowych miniatur jeszcze nie ruszyłem i w głównym temacie wypowiem się z pewnym opóźnieniem, ale bardzo by, nie chciał, żeby Seelenverkoper upuścił raz podniesioną rękawicę. Gorąco go namawiam, by się nie rozmyślił. Literacki pojedynek na miniatury, tego na NE jeszcze nie było.

Jeśli któryś z dżentelmenów potrzebuje sekundanta, służę uprzejmie. 🙂
Pozdrawiam, będąc w drodze po colę i popcorn,
Foxm

No co tu się dzieje! Wojna jak w Doniecku. A jaki temat smakowity – czy zdrada może być przyjemna. Wprawdzie wydaje mi się że mówicie Panowie o trochę innych rzeczach. Jedną kwestią jest przyjemność samego aktu, drugą konsekwencje które zwykle są destrukcyjne, a przynajmniej zmuszają człowieka do życia w kłamstwie i ciągłego zastanawiania się czy sekret jest bezpieczny.

Opowiadania Smoka są trochę moralizatorskie ale nie zmienia to faktu, że opisał szerokie spektrum zdrad. Pierwsza to zdrada z przypadku i okoliczności, druga z wyrachowania i zemsty, trzecia z potrzeby zmiany i realnej bliskości. To są zupełnie różne sytuacje. A że wszystkie prowadzą do takiego czy innego kaca moralnego? Cóż, kac moralny jest z definicji wpisany w ludzki los. I o co tu się spierać?

Absent absynt

Zdradzać można również dla tego, że sam akt zdrady jest kręcący. Albo ja już tak daleko odjechał od norm społecznych, że podniecają mnie nieakceptowalne rzeczy.

"nie odbierzesz jej tej aury nieszczęścia, cierpienia i krzywdy, którą starałem się przedstawić w swoich miniaturach" – w Twoim tekście ją widać. Ale są ludzie taplający się w tym co emocjonujące (czynienie zła jest najłatwiejsze) którzy mają w dupie cudze emocje, szukają ich dla siebie, egoistycznie. Wynika to z pewnej ułomności, zblazowania, niemożności wejścia w prawdziwą bliskość – co świr to powód – które zdradę traktują jako afrodyzjak, nie mając żadnych wyrzutów sumienia.

"Czy ktoś podważy tezę, że zdrada jest czymś złym?"
Jam Ci jest!
Zdradzałem bo byłem nieszczęśliwy w związku. Zdrada sprawiła że byłem kochany i pożądany. Zdrada otworzyła mi oczy. Sprawiła że uwolniłem się od toksycznego związku. A poza tym dawała niezłego kopa energetycznego. To igranie z losem kiedy nieomal na oczach stałej partnerki posuwałem kochankę… adrenaline rush!! emocje!! To właśnie będę wspominał w chwili śmierci a nie nudne cowieczorne małżeńskie posuwanko.

"Czy chodzi tylko o to, że nikt nie lubi czuć się pouczany?"
Zbyt prosta była ta połajanka. Żeby nie powiedzieć prostacka.

Raven muszę przyznać, że doskonale cię rozumiem:D tak co do samej ponętności ( teoretycznej) aktu zdrady i nie jest to odjechanie od norm społecznych. Bo to prawda, że często zdrada jest krokiem jednym z wielu i nigdy nie pierwszym. To proces- przebiegający różnie bo różne są początki, ale rzeczywiście czasem wyzwala. I zgadzam się, że nie chodzi o połajankę jaką nam tu smok urządził bo przyznać muszę, że ani mnie grzeje ani ziębi, ale o uproszczenie obrazu świat.

Powyżej to tylko przykład.
Zdradzałem wielokrotnie i byłem zdradzany, byłem również kochankiem i współwinowajcą zdrady – i za każdym razem ta zdrada smakowała inaczej. Za każdym razem podobał mi się ten smak, bo czułem. To były emocje. To było coś, co warte jest zapamiętania.
BR

Przepraszam Smoku, że odpowiadam tutaj a nie pod twoim ostatnim komentarzem, ale coś się zacięło.

Temat zdrady obojętnej moralnie(dla niektórych pozytywnej wręcz) poruszyłem w opowiadaniu "Ostatni klaps". Zapraszam więc do lektury, Zobaczysz także,że bohaterowie mają z niej chyba trochę frajdy .

Będę monotematyczna, ale chcę się wypowiedzieć na temat jednego wątku który tu wystąpił – zdrady. I tego, że podnosi adrenaline, daje niesamowite uczucia… -.- Uważam to za jakikolwiek brak zasad moralnych. Jak można tak potraktować osobę, która Cie kocha?! Po co deklaracje miłosne. Obietnice.. Dla dreszczyku emocji tak ranić drugą osobę? Nie pojme tego nigdy.

Zgadzam się z Tobą całkowicie. Zdrada to coś tak paskudnego, czego nie potrafię porównać do niczego innego. I chwila zwątpienia, upojenie czy silne emocje nie mogą tu być usprawiedliwieniem. Na to nie ma usprawiedliwienia od kiedy dowiedziono, że jesteśmy istotami rozumnymi.

Pozdrawiam Czytelniczkę
Smok

Ja tam uważam, że gwałtowne odcięcie dopływu tlenu jest znacznie większą tragedią niż zdrada. Ale może się nie znam. 🙂 Ludzie nie będą się zdradzać tylko i wyłącznie w świecie wykreowanym przez bujających w chmurach idealistów.

Nie wszystkie związki są szczęśliwie dopasowane. Jak pokazują badania problem dotyczy 60 – 70% związków. Czasem wejście w inny związek jest aktem odwagi, krokiem do zmiany swego losu.

Podziwiam szczęśliwe i świetnie dogadujące się ze sobą pary, ale nie wszystkie są takie. Co w wypadku, kiedy jedna ze stron zamienia codzienne życie w gehennę? Wtedy też trzeba dochować wierności absurdalnej przysiędze?

W tym sporze to Barman dysponuje bardziej przekonującymi
argumentami.
Pozdrawiam,
Foxm

Lisie, ale ja absolutnie nie jestem radykałem, ani niepoprawnym idealistą. Wierzę w miłość, wierność i uczciwość małżeńską, ale jestem świadomy tego, że ludzie nie zawsze się dobrze dopasowują. Dla mnie jednak istnieje coś takiego jak uczciwość w związku. Zamiast plamić się zdradą może warto po prostu się rozstać. To uczciwsze, nie uważasz?

Smok

Owszem. Czasem jednak zdarza się tak, że w związku, który jest fikcją są dzieci. Bądź któraś ze stron jest przywiązana do materialnego/towarzyskiego status quo.

Czasem na naszej drodze pojawia się ktoś absolutnie wyjątkowy, zawiązuje się niesamowita nić porozumienia ocierająca się o fascynację. Moralnie to jest naganne, ale nie wszystkie wybory dokonywane w sferze seksualności dają racjonalnie uzasadnić. Na tym polega cały witz. To są niezwykle skomplikowane kwestie. Krótko mówiąc, jestem w stanie zrozumieć o jakiego rodzaju adrenalinie, impulsie mówi kolega Barman.

Foxm, to że ten świat zaczął się rządzić prawami odwróconego dekalogu wiem od jakiegoś czasu i twoje słowa mnie w tym utwierdzają. Ale ja jako jednostka, która ma jakieś swoje zasady i która jest zwolenniczką konwenansu dotyczącego nierozerwalności związku małżeńskiego brzydzę się zdradą. Wyrwałabym włosy dziewczynie, która by puściła się z moim chłopakiem, a go chyba bym wykastrowała. Lubię twoje opowiadania, ale swoimi wypowiedziami na ten temat spowodowałeś, że poczułam do Ciebie niechęć.
Smoku! Dzięki twojej odpowiedzi w moim sercu urosła nadzieja w rasę ludzką, a konkretnie dotyczącą przedstawicieli płci męskiej.
Również pozrawiam,
A.

A ja jako kobieta popieram zdanie Barmana i Foxa. Najwidoczniej nie muszę mieć kutasa, żeby taplać się, i to z przyjemnością, w czymś, czego Ty się brzydzisz. Na wszystko jest wytłumaczenie, ale sądzę, że dyskusja przerodziłaby się w jałową jatkę.
A formułka przytoczona przez Smoka – wierzę w miłość, wierność i uczciwość małżeńską – powoduje u mnie odruch wymiotny. Ale oczywiście, co kto lubi. Bleee.

kenaarf

A. sądzisz, że związki/relacje poligamiczne oraz zdrady są wymysłem naszych brudnych i okropnych czasów?
"Ale ja jako jednostka, która ma jakieś swoje zasady" Krzywdzące wyrażenie. Sugeruje, że osoby zdradzające w ogóle zasad nie posiadają.

Siostra.

@A
Cieszę się zatem, że lubisz moje opowiadania. O osobistą popularność nigdy specjalnie nie zabiegałem. Moja odpowiedź? Świat nie jest idealny. Ludzie od zarania dziejów ulegali wszelakim namiętnościom. Żaden system wartości nie zdołał zmusić człowieka do zachowania wierności sam z siebie.

Jeszcze raz powtarzam, podziwiam dopasowane i szczerze kochające się pary. Wtedy pewnie żadna ze stron nie pokusi się o skok w bok. Wystarczy jednak nieco uważniej poobserwować otaczającą nas rzeczywistość, by dojść do wniosku, że nie każda para jest książkowo idealna. Nie każdy wybór w kwestii seksualności da się racjonalnie uzasadnić. Czasem to jest chwila, kombinacja okoliczności

Fakt, że ludzie się zdradzają jest niepodważalny i nieszczególnie odkrywczy. Moim zdaniem każda taka sytuacja wymaga osobnej analizy. Daleki jestem od stygmatyzowania wszystkich przypadków jako wielkiej tragedii.

Jeśli ktoś życzy sobie idealizować własne spojrzenie na świat nie mogę mu tego zabronić.
Ja się tylko nie zgadzam się z takim czarno-białym postrzeganiem rzeczywistości.. Tylko tyle i aż tyle.

O zasadach wspomniała Siostra, w komentarzu powyżej i ja się zgadzam z każdym słowem jej wypowiedzi.

Jestem przekonany, że w wielu dyskusjach byśmy się ze sobą zgodzili. Ale nie tym razem.
Kłaniam się, życząc miłego wieczoru.
Foxm

Foxm, nie spotkałam jeszcze nigdy idealnej, książkowej pary, sama takiego związku nigdy dotychczas nie stworzyłam. Jednak coś w środku mnie nie pozwola mi na to by ZDRADZIĆ. Nie mam w tej chwili na myśli tylko zdrady łóżkowej. I mam również nadzieję, że nie zostanę zdradzona. Nie wymagam by cały świat żył w, że tak to nazwę "czystości". Wiem, że to nierealne. Będę po prostu funkcjonowała w zgodzie z moim sumieniem.
A co do twoich opowiadań.. Jestem mega fanką.
Kończę wypowiadanie się na tym portalu i pozdrawiam ciepło,
A.

Kenaarf, we mnie odruch wymiotny powoduje obnoszenie się z tym, że komuś podoba się zdrada. Co takiego obrzydzającego jest dla Ciebie w tym, że ludzie się kochają, są sobie wierni i wobec siebie uczciwi? Ja mogę jasno powiedzieć, że dla mnie ludzie który są razem, a:
– nie kochają się – ranią się nawzajem, oszukują drugą osobę, a często i samych siebie,
– zdradzają się – ranią innych, często tych, na których powinno im zależeć najbardziej, niszczą życie często całych rodzin, poczucie bezpieczeństwa partnera/partnerki, niczemu niewinnych dzieci,
– są wobec siebie nieuczciwi – życie oparte na kłamstwie, braku szczerości jest złe, czy można z tym dyskutować?

Co więc takiego przedstawisz jako argument za tym, że Twoje postrzeganie kwestii zdrady jest właściwe. Żaden system wartości nie powinien akceptować zła i krzywdy wyrządzanego drugiemu człowiekowi. Abstrahując od religii, od której akurat ja to jestem bardzo daleko, nie potrafię pojąć, jak można obnosić się z tym, że dla Ciebie robienie krzywdy drugiemu człowiekowi jest czymś fajnym.

Mówi się, że zdrada jest zawsze winą obu stron. Uważam, że często to zdanie ma potwierdzenie w rzeczywistości. Nie jest to jednak żadne wytłumaczenie. Dla mnie zdrada nie ma wytłumaczenia, bo tak jak wspomniałem, jeśli jest się z kimś nieszczęśliwym, chce się zmienić partnera, nie odpowiada Ci seks, gotowanie, brudne skarpetki przy łóżku, cokolwiek to miej w sobie tyle odwagi, aby powiedzieć wprost "nie chcę z tobą dłużej żyć, to koniec naszego związku", a nie idziesz w objęcia innego/innej. Przynajmniej będziesz szczera :/

Siostro, dla mnie zdrada to właśnie brak podstawowych zasad, albo ustalanie zasad w sposób patologiczny. Ktoś kiedyś powiedział, że w miłości dwie wolności łączą się w jedną słodką niewolę. Kiedy jesteś w związku to nie ma już tylko JA, jest też MY. Jeśli ktoś przedkłada w tak ważnej kwestii jak uczciwość i wierność JA nad MY to nie ma zasad.

Foxmie, może Cię to zdziwi, ale te kochające się, podręcznikowe pary też przechodzą kryzysy, też się ze sobą kłócą, też się ranią. Różnica jest taka, że jeśli się naprawdę kochają i są wobec siebie uczciwi to spotykają się przy takim ważnym w każdym domu meblu i szukają rozwiązania swoich problemów. Otwarcie i bez uprzedzeń. A nie idą w tango z nowo poznanym, fascynującym człowiekiem. Sam jestem w związku, który z zewnątrz wygląda na idealny, a często jest burzą emocji. To naturalne, w końcu dwójka, różnych ludzi ściera się ze sobą non stop. Tylko, że zawsze staramy się pamiętać to, o czym napisałem Siostrze – że w związku jest nie tylko JA, ale też MY. Pamiętając o tym, dużo łatwiej jest budować kompromisy. Bez niego niemal zawsze ktoś będzie nieszczęśliwy. Życie to sztuka kompromisu, ale ta świadomość przychodzi z wiekiem. Mnie niedawno oświeciło, a i Ty i Siostra jesteście zdaje się jeszcze młodsi. Może za jakiś czas zaczniecie myśleć podobnie.

P.S. o meblu to mówiłem oczywiście o stole 🙂

Ahh.. Muszę się wypowiedzieć, mimo że nie miałam zamiaru tego robić. Smoku, nie powinieneś się tak nazywać. Moim zdaniem parodoksalnie opisało by Cię sformułowanie: "Rycerz o wiernym sercu". 😀 Tylko więcej takich facetów bliżej mnie. Biorąc pod uwagę twoje słowa chyba czas zacząć szukać wybranka o wyższej kategorii wiekowej. 😛
Tak w ogóle to mimo kilku moich komentarzy pod twoim opowiadaniem, nie skomentowałam go tak jak powinnam. Już sie poprawiam.
Twoje powyższe miniatury czytało mi się lekko i przyjemnie. I były no cóż, co chyba oczywiste -podniecające (oprócz "Zemsty", która mnie lekko zasmuciła).
Dodam jeszcze, że w swoich wypowiedziach na temat zdrady wręcz idealnie opisałeś moje myśli, których ja nie potrafię tak detalicznie ubrać w słowa.
Życzę miłej niedzieli,
Angela.

Jak widać, jałową jatkę dyskusyjną udało mi się przewidzieć.
Nie mam zamiaru tłumaczyć się ze swoich poglądów, i tak ich nie zrozumiesz "Rycerzu o wiernym sercu".
Obrzydza mnie przytoczona przez Ciebie formułka, "zaklęte" słowa, przysięga. Nic na to nie poradzę, że nie wierzę w instytucję małżeństwa, cóż, taki suczy charakter ze mnie wychodzi.
To, że nie uważam zdrady za coś karygodnego robi ze mnie złego człowieka? Mam inne, że się tak wyrażę, dobre uczynki. I tutaj wchodzimy na grunt etyki i moralności – co lepsze, co gorsze. Co robi ze mnie obrzydliwego potwora, a co dobrą kobietę.
Dla mnie dyskusja dobiegła końca.

Z pozdrowieniami dla idealnego Smoka,
kenaarf

Kenaarf,
czy ja jestem Adamem Mickiewiczem, żeby mnie cytować? Zwłaszcza w tak szyderczy sposób. Oszczędź więc sobie tę praktykę biorąc po uwagę to, że te słowa nie były skierowane do Ciebie.
Jak widać nie warto publicznie się wypowiadać. Więcej tego błędu nie popełnię.
A.

Zgodzę się z Kenaarf i z uśmieszkiem potraktuję komentarz Smoka na temat mojego wieku. Bo cóż te zalewie dwudziestolatki wiedzieć mogą o świecie, co nie? Przecież one obracają się tylko w towarzystwie rówieśniczek, w dodatku panien z dobrych domów.
Smoku, ja nie widzę świata wyłącznie w czerni i bieli. To jest be, a to jest godne naśladowania.

"Jak widać nie warto publicznie się wypowiadać. Więcej tego błędu nie popełnię." Na zdrowie. 😉

Siostra.

Droga Panno A.,

Nie musisz kierować słów do mnie, abym mogła cytować Twe wypowiedzi. Przykro mi, że ja, której to najchętniej "wyrwałabyś wszystkie kłaki", muszę Cię uświadamiać w tak trywialnym temacie.
Jak to mówi mój Korektor, który owe zdanie zapożyczył od jednego z naszych skoczków – więcej luzu w dupie.

Z pozdrowieniami,
kenaarf

– Ziemia jest okrągła.
– Kopernik, Ziemia jest płaska! Ja jestem starszy, ja wiem lepiej.
Tak mniej więcej widzę siłę tego typu argumentacji. Myślę, że uśmiech Siostry jest tu idealnym podsumowaniem. Zazdroszczę Ci drogi Smoku luksusu oglądania dyskutowanego problemu tylko w dwóch płaszczyznach dobro/zło. Oczywiście zaprzeczysz, że tak jest, ale każdą swoją wypowiedzią utwierdzasz mnie w tym przekonaniu.

Nie mogę zbadać prawdziwości argumentu opartego na Twoim małżeństwie, gdyż nie znam ani Ciebie, ani Twojej małżonki. Musiałbym poobserwować Wasze zachowania, porozmawiać z każdym oddzielnie i wtedy mógłbym cokolwiek zweryfikować.
Poza tym? Klepiesz jakieś formułki rodem z nauk przedmałżeńskich. Sztuka kompromisu, my nie ja itp.
Frazesy, wszędzie frazesy 🙂

Gdyby to za każdym razem działo w ten sposób, ludzie nie zdradzaliby się w ogóle. Człowiek nie jest idealny. Zdarzają się sytuacje, które swym stopniem skomplikowania daleko wykraczają poza Twój model dobro/zło.

Z uporem będę twierdził, że istnieje również coś takiego jak wybuch namiętności. Chociaż nie wiem czy ta nazwa jest adekwatna do zjawiska, które mam na myśli. Jeśli coś takiego stanie się między dwojgiem ludzi, względy formalne przestają mieć znaczenie. Możesz mi wierzyć lub nie, Twoja rzecz.

Podobnie jak Kenaarf mam swoje wątpliwości odnośnie instytucji małżeństwa. Uważam, że jest stanowczo zbyt mocno rozpropagowana. Skoro problem zdrad dotyka tak wielu ludzi, to dowód, że spora część małżeństw jest fikcją. Ale tu już wpływamy na kolejne szerokie wody.

Szczerze powiedziawszy nie mam specjalnej ochoty dłużej dyskutować w ten sposób. Obaj przedstawiliśmy swoje racje, ja dobrze wiem, że masz możliwość przegadania mnie. Do tego stopnia, że zamkniesz się na argumenty i zaczniesz uprawiać "onanizm dyskusyjny" – Smok będzie przekonywał/utwierdzał sam siebie, że jego racja jest jedyna słuszna.

Ma to zasadniczą wadę, jest nudne dla osób postronnych. O rozwiązaniu tego problemu nieco niżej.

@A Cieszę się bardzo, że mam w Tobie fankę własnej twórczości. I to na dodatek wielką. Nie uważam, by rezygnacja z komentowania była dobrym pomysłem. I tutaj obaj ze Smokiem się zapewne zgodzimy.

Dyskusja, w której wzięłaś udział skłoniła mnie do podjęcia prac nad tekstem polemicznym. Nie zgadzam się z kilkoma dogmatami Smoka. Nie zgadzam się do tego stopnia, że poczułem potrzebę otwarcia edytora tekstu.

Nie wiem, kiedy pomysł dojrzeje na tyle, by przerodził się w opowiadanie. Jeśli uda mi się kiedyś swój zamiar doprowadzić do końca i wyłożę swoje własne tezy w tekście, chciałbym otrzymać Twój komentarz.

Co do prezentacji maturalnej – nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nie da się wyłożyć na ustnej maturze z polskiego. Chyba, że się zemdleje.
Kłaniam się ponownie wszystkim dyskutantom,
Foxm

Witam.
Wyjdę na strasznie niekonsekwentną osobę, ale wytłumaczę się teraz "niewyparzoną buzią".
Uważam, że wiek ma również wpływ na postrzeganie moralności. Wiedza, doświadczenie osób bardziej dojrzałych, ich większa znajomość uczuć ludzkich zapewne pozwala im na delikatniejsze obchodzenie się z drugim człowiekiem i pozwala wykonywać bardziej przemyślane czyny. Co również nie jest regułą. Nie jestem w stanie dostrzec w zdradzie tych szarości o których mowa wyżej. Widzę tylko tą złą, czarną stronę. Adrenalinę, niepowtarzalne uczucia jeteśmy w stanie zyskać innymi czynami.
Rozumiem doskonale co to wybuch namiętności, ledwo kontrolowane pożadanie, ale na Boga! Jesteśmy osobami z rozumem i wolną wolą. Nie zwierzątkami które nie do końca kontrolują swe odruchy.
Foxm, bardzo chętnie przeczytam każde twoje dzieło. Zwłaszcza to o którym tu wspomniałeś. Miło w końcu zamienić z Tobą kilka zdań. Pomimo różnicy poglądów.
Szanowna Kenaarf, dziękuje za twe troskliwe rady na temat mojej "dupy". Dziękuję, ale nie skorzystam, ponieważ lubię spinać moje pośladki. Tobie również to polecam – zwłaszcza poprzez wykonywanie przysiadów. Przy regularnych ćwiczeniach pupa wygląda znakomicie. 😉
Dygam w stronę Lisa i jego dżentelmeńskich ukłonów pozdrawiając wszystkich.
A.

Czy Wam też to wiosenne powietrze i słoneczne promienie poprawiają humor? Czy tylko ja jestem w tak euforycznym nastroju.. 😀

Piszesz o wolnej woli. Dla mnie przytoczona przez Smoka formułka jest nijako wyrzeczeniem się wolnej woli. Jaki sens jest w przyrzekaniu sobie wiecznej wierności, przereklamowanej miłości? Życie pisze swoje scenariusze, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co dla nas przygotuje. Nie możesz ręczyć za siebie samą, a co dopiero za partnera.
Wyobraźmy sobie parę: dwoje ludzi ukształtowanych przez wcześniejsze doświadczenia. Każda ze stron ma swoje potrzeby, pragnienia, marzenia. Początki są, jak to zwykle bywa, pełne radości i symbiozy. Związek jest na jak najlepszej drodze, para ma wspólne cele, dąży do ich realizacji. Jednak któraś ze stron odczuwa wewnętrzny przymus, aby zakosztować czegoś nowego, i nie zagłębiajmy się już w tematykę dlaczego, powodów może być milion. Po prostu, chce spróbować, poryw chwili, zakosztowanie emocji, adrenalina.
A teraz odpowiedz, czym jest dla Ciebie miłość? Co ona oznacza? Czyż nie jest to chęć sprawienia drugiej stronie przyjemności? Czy nie jest to podejmowanie takich działań, aby osoba, którą kochasz miała być szczęśliwa? Nawet jeżeli dla Ciebie miałoby to być przykre – co w zasadzie jest paradoksem, bo radość i zadowolenie partnera, winno być również Twoją radością i Twoim zadowoleniem – powinnaś stawiać na piedestale obdarowaną Twą miłością mężczyznę. Egoizm, słowo klucz w tej dyskusji.
Wróćmy do naszej pary. Czy jako kochająca połówka pozwolisz, aby partner cierpiał nie mogąc spełnić swoich potrzeb? No moment, przecież podobno zależy ci na szczęściu oblubieńca a świadomie skazujesz go na frustrację i niezadowolenie. Sztuką jest odsunąć swoje emocje, swoją osławioną miłość, zapomnieć o sobie i myśleć jedynie o szczęściu partnera. A jeżeli wydupczenie innej kobiety da mu szczęście, jakie masz prawo aby mu tego odmawiać? Ty, kochająca, chcąca dla niego jak najlepiej.
Podchodzisz do zdrady negatywnie, bo myślisz tylko o swoich uczuciach, egoistycznie traktujesz drugiego człowieka, który niczym tresowana małpka przywiązana do Ciebie pozłacanym łańcuszkiem – związkiem – ma poczucie iluzorycznej wolności.

Obawiam się, że powyższego tłumaczenia nie zrozumiesz tudzież nie zaakceptujesz. Prawdziwa miłość, bez egoizmu, jest rzadko spotykana w naszym pokrzywionym świecie.

Pozdrawiam,
kenaarf

Masz rację, nie zaakceptowałam Twojego tłumaczenia i wątpię bym kiedykolwiek była do tego zdolna.
Miłość to dla mnie przede wszystkim obdarowanie się zaufaniem, a zdrada jego całkowitym zaprzepaszczeniem.
Uczucie to może występować w wielu formach. Nie tylko w tej przedstawianej przeze mnie wersji, opartej na wierności. Są również związki, gdzie partnerzy zezwalają na stosunki seksualne z innymi osobami, kochając się przy tym. Rozumiem to. I nie sprzeciwiam się temu. Żadna ze stron nie jest okłamywana, ani raniona. A o ten problem mi od samego początku chodziło.
Jeśli mój przyszły partner stwierdziłby, że chce "wydupczyć" jakąś kobietę, nie stanęłabym mu na drodze do szczęścia. Ale nie mogłabym być dłużej z taką osobą.
Co do wolnej woli, o której wcześniej wspominałam, to pozwala ona na własne wybory. Biorąc to pod uwagę, nie musisz zawierać związku małżeńskiego, co oznacza, że żadna obietnica nie powstrzymuje Cię od wymarzonych czynów.
Nie postępuję zawsze zgodnie z obecnymi konwenansami (w sumie uważam, że niektórym watro się przeciwstawiać, ale to inny temat) i zasadami moralnymi. Ale zdrady nie jestem w stanie pojąć.
Wiem, że nie przyznamy sobie racji w tym temacie. Ale to też ma jakiś tam urok, gdybyśmy wszyscy myśleli tak samo, to byłoby nudno. 😉
Pozdrawiam,
A.

Kenaarf, boli mnie oko, ale nie mogę sobie podarować odpisania na Twój komentarz. Zacznę tak lajtowo od tego, że chciałbym zwrócić Ci uwagę, że pojęcie miłości, wierności i uczciwości odnosi się nie tylko do instytucji małżeństwa, której bronić absolutnie nie zamierzam. To coś ponad przysięgę, składaną przed księdzem. To jest przysięga składana drugiemu człowiekowi. W wielu parach, żyjących bez ślubu wypowiedziana bądź niewypowiedziana, ale funkcjonująca. A teraz odniosę się do Twojego ostatniego komentarza. Teza jest krótka: większej bzdury niż to co wypisujesz dawno nie czytałem. Manipulujesz sądami w całej wypowiedzi, stawiając jako źródło wywodu fałszywe założenie. Założenie, które mówi, że jeśli się kogoś kocha to powinno się pozwolić mu być szczęśliwym, nawet jeśli to oznacza godzenie się na zdradę i własne cierpienie. Obudowujesz tym założeniem cały swój wywód, sprytnie pomijając ważny element całego problemu, a mianowicie to, że jeśli założymy, że dwoje ludzi się kocha to w stosunku do obydwojga powinny mieć zastosowanie Twoje teorie. Idąc Twoim tokiem rozumowania osoba, która czuję ten niezwykle silny ciąg do spróbowania czegoś nowego (nazywajmy rzeczy po imieniu, do zdrady), jeśli rzeczywiście kocha swojego partnera/partnerkę to powinna zrezygnować z chęci realizacji swoich zamiarów, bo przecież jej pragnieniem powinno być szczęście i przyjemność osoby, którą obdarza miłością. Czyż, pójście za swoimi potrzebami nie jest w tym wypadku… no cóż, egoizmem? Dziwne, prawda? A przecież to Twoje własne słowa, tylko odniesione do drugiej osoby ze związku, w którym podobno jest miłość. Parafrazując Twoje wypowiedzi można z całą pewnością powiedzieć, że właściwym postępowaniem osoby, która ma chęć zdradzić jest rezygnacja z zamierzeń, gdyż jej nadrzędnym celem (w końcu kocha) jest sprawianie by partner/ka był/a szczęślily/a. Kontynuując zatem (pójdę nieco dalej niż Ty), można z pewnością założyć, że skoro ktoś skacze w bok, to jest egoistą. Ważniejsze jest dla niego jego własne JA, niż wspólne MY, czy TY. Skoro zatem jest egoistą i nie liczy się dla niego szczęście partnera/partnerki to nie ma zatem mowy o miłości. Twój wywód posiada zatem błąd logiczny już w swoich założeniach. Aż chce się napisać, podobnie jak na zajęciach z logiki, "co należało dowieść".

Udowodniłem wyżej, że ludzie, którzy zdradzają nie kochają (nie miejcie do mnie pretensji o tak stanowcze stwierdzenie, ja to tylko udowodniłem na podstawie tezy koleżanki kenaarf), to zajmijmy się zatem czymś bardziej złożonym. Czy wszyscy, którzy zdradzają nie kochają? Zdaje się, że to zbyt daleko idące stwierdzenie, jednak gdy odejmiemy od tego przypadki, w których świadomość zdradzającego jest nazwijmy to zaburzona (nie mówię tylko o alkoholu) to nie potrafię sobie wyobrazić modus operandi, którym kieruje się osoba kochająca, a jednocześnie zdradzająca.

Lisie, Siostro, dlaczego odbieracie mój argument dotyczący wieku ad personam. Wszak ja jedynie stwierdziłem, że radykalne poglądy są domeną młodych i są oni mniej skłonni do szukania kompromisów. Nie ma w tym żadnego pejoratywnego wydźwięku.
Napisałem jedynie, że może za kilka lat Wam się postrzeganie świata odmieni. Zarzucacie mi widzenie świata dualistycznego, a ja mogę pójść dalej. Błędnym jest założenie, że świat jest dualny. W wielu aspektach nie ma przeciwstawnych stanów, są tylko stany i ich braki. Idąc za słynnym wywodem Einsteina zimno jest określeniem całkowitego braku ciepła, ciemność jest całkowitym brakiem światła, a ja dodam, zdrada jest brakiem miłości (patrz dowód z tezy kenaarf) CDN

Wracając jednak do tych kolorów, żeby nie pójść w figury retoryczne można założyć oczywiście dualność, biorąc jednak po uwagę wszystkie odcienie szarości. Jakie by one nie były to jednak zaburzają biel ideału, prawda? A czy jeśli się kogoś kocha, to nie powinno się chcieć, aby ta miłość, wspólne życie, szczęście było jak najbielsze, nieskazitelne? Zatem zdrada jest zawsze odejściem w kierunku drugiego bieguna i jak by jej nie oceniać moralnie jest ona na osi umieszczona pomiędzy szczęściem a nieszczęściem, zatem nie jest pełnią szczęścia. Bez różnicy czy ten brak szczęścia dotyczy osoby zdradzonej, zdradzającej czy tej trzeciej, która też może przez zdradę czuć się nieszczęśliwa, skrzywdzona.

Lisie, piszesz o frazesach, a czy nie chciałbyś żyć wg tych frazesów? Kochany, niezdradzany, z poczuciem uczciowości w związku. Mając świadomość tego, że nikt nie jest idealny, ale ciągniemy ten wózek i szukamy rozwiązań, które umożliwią obojgu partnerów być szczęśliwym? Kompromis nigdy nie ma zabierać, kompromis ma dawać. Jeśli tego nie dostrzegasz to śmiem twierdzić, że nie masz pojęcia czym jest sztuka kompromisu. I tu kolejny raz można powołać się na mniejsze doświadczenie, wynikające choćby z wieku. Daruję sobie, bo nie chodzi o to, byś odbierał to personalnie, ale przez pryzmat argumentów.
Chcesz frazesów? Frazesem jest stwierdzenie, że życie nie jest czarno-białe. Choć lepszym określeniem jest to, że to truizm.

Wiesz jednak co jest nad wyraz niedojrzałe? Powiedzieć swoje i stwierdzić, że kończysz dyskusję. To nie jest dyskusja, to nie jest dialog. Tu u podstaw leży założenie, że czego bym nie napisał, jak silnych argumentów bym nie użył to i tak nie zmienisz zdania.

A.(ngelo), dziękuję za miłe słowa, rycerzem nie jestem, a mój koń jest… a daruję sobie :-). Cieszę się, że moja twórczość Ci się spodobała. Zapraszam z tego miejsca przy okazji do innych moich opowiadań oraz na mojego bloga. Link znajdziesz z prawej strony menu Najlepszej Erotyki.

"Lisie, Siostro, dlaczego odbieracie mój argument dotyczący wieku ad personam. Wszak ja jedynie stwierdziłem, że radykalne poglądy są domeną młodych i są oni mniej skłonni do szukania kompromisów. (…) Napisałem jedynie, że może za kilka lat Wam się postrzeganie świata odmieni."
Tak pokrótce, bo Ty, Smoku, każdego przegadasz, a ja nie znoszę długich monologów.
Co do kompromisów – akurat uważam, że pogląd mój czy Fox'a mówiący, że zdrada nie zawsze oznacza zło, jest bliżej kompromisu niż twierdzenie, że zdrada to chuj i w każdym przypadku zasługuje na naganę i potępienie.
Jeżeli chodzi o wiek – a może to Tobie za parę lat zmieni się pogląd? Argument co do wieku jest całkowicie z dupy, bo dlaczego to młodym ma się wszystko zmieniać, a starszym nie?

EOT z mojej strony. Po co ciągle wymieniać te same myśli i powtarzać je, tylko że innymi słowy.

Siostra.

"powinno się chcieć, aby ta miłość, wspólne życie, szczęście było jak najbielsze, nieskazitelne"
… a wokoło biegają jednorożce i elfy (uważaj, by nie były takie jak u Pratchetta)

powinno?? jak najbielsze?? nieskazitelne??

faszyzm pieprzonej idylli
nie ma na to zgody!
W moim życiu kochałem najmocniej wariatkę, która raniła na lewo i prawo łamiąc serca i charaktery, była okrutna, zła i wredna – i właśnie dlatego zwróciłem na nią uwagę. Wcześniejsza moja fascynacja była mieszanką pruderii i całkowitego zepsucia… A obie miały mężów i własne dzieci. A Ty wciskasz obowiązkowe pudrowanie i cukrzenie dla wszystkich. Wyluzuj bo Ci cukrowa żyłka pęknie. Nie wszyscy modlą się pod tą samą figurą i nie wszyscy chcą być zbawieni. Niektórym bliżej do Piekła. Świadomie.

Obudź się. Nie wszyscy podzielają Twoją wizję świata.

Znasz takie powiedzenie – "kobiety kochają drani"?.. i słyszałeś może co nieco o femme fatale?

@Smoku Tym razem postaram się zdecydowanie krócej niż ostatnio. Ktoś kto Cię wtajemniczył w sztukę prowadzenia dyskusji powinien się właśnie zacząć czerwienić aż po koniuszki uszu.

Nawet w swojej ostatniej wypowiedzi przywaliłeś we mnie at personam aż zadzwoniło. "Wiesz jednak co jest nad wyraz niedojrzałe?
Powiedzieć swoje i stwierdzić, że kończysz dyskusję. To nie jest dyskusja, to nie jest dialog."

Pomijam już fakt, że powiedziałeś nieprawdę. Nie uchyliłem się od dyskusji, zapowiedziałem napisanie tekstu polemicznego. W mojej ocenie o żadnym uchylaniu się nie może być mowy.

Idealizujesz świat, a ja się nie zgadzam na taki prosty zabieg. "Lisie, piszesz o frazesach, a czy nie chciałbyś żyć wg tych frazesów?"

Absolutnie, nie chcę żyć wedle frazesów. Nie mam obowiązku dostosowania jakiejkolwiek dziedziny swojego życia do ogólnie przyjętych wyobrażeń. Związków również.

Quot erat demonstrandum.

Foxm

@Smoku – Jestem przeciwna stygmatyzowaniu zdrady, jestem przeciwko generalizowaniu, jestem przeciwko wytyczonym przez Ciebie regułom i nie dlatego, że są Twoje. Po prostu, ja, jako człowiek, jako kobieta z własnymi przemyśleniami, z własnymi doświadczeniami, z własnym poglądem na konkretne tematy mam do tego cholerne prawo; prawo do postępowania odmiennego niż Twoje. Proszę Cię, zrozum to wreszcie. Nie jest to pierwsza dyskusja, kiedy próbujesz zarzucić rozmówców swoimi przekonaniami uważając je za jedyne słuszne.
Masz prawo mieć idealistyczne podejście do świata i życia, ale nie wciskaj mi tego gówna na siłę.
Nie widzę sensu w prowadzeniu z Tobą dyskusji, ponieważ nie przyjmujesz do świadomości, że ktoś może myśleć inaczej niż Ty. Twoje racje są najsłuszniejsze. Dla mnie dyskusja to nie jest wpychanie swemu rozmówcy do gardła i głowy własnych słów i przemyśleń. Sztuką prowadzenia dialogu jest świadomość, że druga strona może mieć rację. To szersze spojrzenie na temat, nie tylko z własnej perspektywy; otwarcie się na drugiego człowieka. Nie musimy zmieniać swoich poglądów, ale uszanujmy to, że ktoś może mieć odmienne zdanie od naszego. Życzę Ci tego.

kenaarf

Tak sobie teraz pomyślałam, że skoro tak precyzyjnie opisujesz moje myśli, to może zgłaszasz się na ochotnika, by napisać mi pracę maturalną? 😛
A.

Patrzcie, patrzcie, jaka mądrala 😛 Maturę jej napisać :-). Źle trafiłaś, pomimo, żem ponoć predestynowany z racji zajęcia codziennego i wyuczonego do tego typu prac, to jestem ogromnym przeciwnikiem wykonywania za kogoś innego jego obowiązków. Niemniej jednak napisz do mnie (adres znajdziesz na moim blogu) jaki masz temat, postaram się coś podpowiedzieć. Ale pracę pozostawię Tobie 😛

Drogi Smoku, bardzo chętnie przyjmę Twoją pomoc, tak więc czym prędzej wysłałam temat swojej pracy i już czekam na sugestie.
Jak to Foxm wspomniał, ciężko się wyłożyć na maturze ustnej w dodatku z polskiego i bardziej się chyba obawiam matmy, ale jakoś pisanie tej pracy mi nie idzie.
Pozdrawiam,
A.

Jest zdrada i zdrada.

Jest zdrada rozumiana jako relacje intymne (od pocałunków zacząwszy na seksie analno-waginalnym skończywszy). I jest zdrada rozumiana jako oszukiwanie osoby, która oczekuje od nas wyłączności/która nam ufa.

Myślę, że doszło do pomieszania wątków, znaczeń.
Choć zawsze [będąc ortodoksyjnym] można uznać, że jakiekolwiek kontakty erotyczne z innymi wykluczają wierność.

Znam pary swingersów, którzy bawią się z innymi i dochowują wierności bo czynią to będąc wobec siebie szczerymi.
Uznają natomiast za zdradę jakiekolwiek relacje dziejące się "poza plecami" partnera.

Znam też pary wiernych małżonków, którzy w tej swojej wierności się duszą i np namiętnie konsumują porno (mężczyźni) lub erotyczne opowiadania/książki (kobiety).
Niejako zdradzając w głowie.

Poznałem i rozsmakowałem się w przyjemności płynącej ze zdrady – puszczania się, w sekrecie przed partnerem i partnerką. Zdradzałem, byłem zdradzany oraz byłem osobą z którą zdradzano.

I już mnie to nie kręci. Po prostu przestało. Na pewnym etapie rozwoju seksualności po prostu przestało mi to sprawiać przyjemność. Null. Zero. Stało się obojętne, ani podnieca ani przeszkadza. A w połączeniu z moim lenistwem powoduje to to, że szczerość jest łatwiejsza. Chcę się z kimś przespać – mówię po tym. I nie potrzebuję pamiętać wersji zdarzeń, wymyślać kłamstw, nie potrzebuję szukać alibii. Tak jest łatwiej.

kłaniam się

Nie pomieszałam znaczeń i widzę różnicę w zdradach, które tu dokładnie wykreowałeś. W jednym z komentarzy napisałam, że "nie mam na myśli tylko zdrady łóżkowej" – w podtekście da się domyślić iż chodzi mi o wszelkiego rodzaju stosunki seksualne. Ale oba rodzaje według mnie nikczemnego zachowania są przez moją osobę potępiane.
Taka cukierkowo wierna i przez to pewnie dla niektórych z Was nudna panna.
A.

Jednak mimo wszystko, domyślam się jak kusząca jest wizja zdrady. Niektórym bliżej do piekła (dobrowolnie) jak to stwierdził Barman. Można to wytłumaczyć: zło mniejsze/większe (a uznajmy że zło to przeciwstawianie się dekalogowi) jest ŁATWIEJSZE. Po co mam się męczyć z jedną kobietą, skoro mogę wyruchać wszystkie w mieście? Wierność jest trudna. Ale jeśli kochamy to powinniśmy być w stanie jej dotrzymać.
Co do miłości do drani.. Skąd to znam. Ale mam szacunek do siebie. Kochałam go, ale również kochałam siebie i nie pozwoliłam sie traktować jak śmiecia, skoro wolał dupczyć po kryjomu inną. To męskie złe zachowanie powoduje, że kobiety zakochują się w takichfacetach. Ale każda szanująca się kobieta w końcu przejrzy na oczy.
A.

Tak mi się zdaje, że na Najlepszą Erotykę zawitała nam Oaza 🙂 "Zło to przeciwstawianie się dekalogowi", no, no! Cóż za lekcja etyki! Zapytam tylko nieśmiało: dekalogowi w której wersji? W Nowym Testamencie funkcjonuje kilka ich wersji. Dodam, że jedna z nich zawiera zakaz tworzenia obrazów Boga, analogiczny do islamu. Namalowanie obrazu o tematyce religijnej to też grzech?

Dobrze, kończę obśmiechujki i idę poczytać jakieś pikantne opowiadanie, dobrane wedle egyliety "Zdrada" 🙂

Mustafa

W Starym Testamencie, oczywiście. Tak mię irytacja wzięła, żem święte księgi pomylił:-)

Ludzie mnie załamują.
Śmiej się, na zdrowie.
Nie chciałam Cię zirytować. Nikogo nie chcę irytować. Wyraziłam tylko swoje poglądy.
A co do dekalogu, to użyłam go w celu skonkretyzowania hierarchii dobra i zła, ponieważ przez każdego człowieka są inaczej odbierane. Chciałam pokazać, że cudzołożnictwo, zdradę uważam za zło.
Ale to tylko moje zdanie, nie musicie mnie opluwać jadem..

Jetem ledwo żywy a jeszcze chcę zajrzć do tekstu kenaarf ale muszę zareagować.
Wierność jest łatwa i bardzo wygodna.
Ta wynikająca z miłości po prostu jest. Kiedy kochasz całym sobą, czasoprzestrzeń się tak zagina, że nie ma nikogo innego poza partnerem/ukochanym.
Ta wierność narzucona słowem i obietnicą daną komuś jest wygodna dla obojga – daje [pozorną] gwarancję. A przez to rozleniwia. Ergo… prowadzi do zdrady. Bo człowiek chce być szczęśliwy – za wszelką cenę.
"Masz wolną rękę, rób co chcesz, a ja będę się STARAŁ żebyś nie miała powodu by skakać w bok." – to jest wyzwanie, a nie potępianie i negacja. Łatwo jest trzymać kogoś na uwięzi danego słowa. Starać się nie każdy umie i chce.

Zgadzam się z Tobą. Dobrze że sprecyzowałeś o jaką wierność chodzi. Wspomnę słowa pewnej osoby, która się tu wypowiadała iż nie wszystkie pary są idealnie dobrane. Ciężko się z tym również nie zgodzić.
W trudnym związku szukamy pocieszenia, znajdujemy je czasem w oczach nieznajomego na dyskotece, jego subtelnym dotyku.. Chcemy więcej. Nasze ciało chce więcej. Ale czy nie powinniśmy tego zatrzymać? Mimo, że byłoby to spontaniczne, tajemnicze, słodkie, ostre, niezapomniane? Przecież kilka dni temu mówiliśmy partnerowi, że go kochamy..
I mam do Ciebie Barmanie, już nieretoryczne jak wyżej pytanie: mam pozwolić mojemu partnerowi robić co chce (nawet pukać inne laski), a mimo to, widząc jak to robi dalej się starać? Masochizm.
A.

Włącz myślenie. Skoro mu nie wystarczasz, potrzebuje dodatkowych bodźców [pomimo Twoich starań] to… Skoro on nie akceptuje Twojej koncepcji związku to może… albo dołącz do niego, zmień koncepcję związku albo zastanów się czy warto inwestować w coś, co jest skazane na porażkę.

Funkcję myślenie miałam i mam włączoną, pomimo tego iż pierwszy mój komentarz dzisiaj wysłałam chwilę po przebudzeniu. 😉
I znów muszę stwierdzić, że myślimy tak samo, a na dowód moich słów zacytuję fragment własnego komentarza: "Co do miłości do drani.. Skąd to znam. Ale mam szacunek do siebie. Kochałam go, ale również kochałam siebie i nie pozwoliłam się traktować jak śmiecia, skoro wolał dupczyć po kryjomu inną."
I jeszcze jedno.. Miałabym zmienić koncepcję związku. Związku, który by polegał na czym? Na tym, że oboje sypialibyśmy z innymi osobami? Czy to można nazwać związkiem? Ja osobiście (to tylko ma subiektywna ocena), nie znalazłabym tam miłości. Dla mnie to byłoby to samo co bycie singlem, tylko afiszowalibyśmy się pod publiczkę, że jesteśmy razem i się niby kochamy.
Pozdrawiam,
A.

Czytanie komentarzy było lepszą rozrywką niż same teksty ;]

Ja tak miałam z „Pająkiem” 😛

O nieźle, chyba pierwszy raz widzimy strone z tak szeroce merytorycznymi komentarzami, i z tyloma komentarzami:). Jak widać są jeszcze osoby które lubią taką tematykę:) i dobrze!

Są, istnieją i starają się zaistnieć. Dyskusja na temat zdrady zawsze budzi gorące emocje, które nie słabną. Zachęcam Cię do zwiedzania naszej strony: czytania, komentowania i oceniania.
Tak swoją drogą, któregoś dnia warto się ponownie pochylić nad tematem.
Lis

Napisz komentarz