Gorzkie wino (Areia Athene) Brak ocen

16 min. czytania

Dla M.

Był późny wieczór. Nad zamkiem rozpętała się gwałtowna nawałnica, przynosząc ulgę po upalnym dniu. Gromy biły jeden za drugim, bezustannie rozświetlając niebo niczym łuna pożaru.

W sąsiadującym z główną bramą niewielkim pomieszczeniu trzej młodzi wartownicy grali w kości. Czwarty – ich dowódca – siedział na stołku, opierając się plecami i głową o ścianę. Przymknął oczy i oddychał spokojnie, nasłuchując odgłosów burzy.

Nagle spomiędzy szumu deszczu i wycia wiatru wydobył dźwięk, który go zaskoczył – odgłos pukania w bramę. Otworzył szeroko oczy i spojrzał na swoich podwładnych, ale ci spokojnie kontynuowali grę. Najstarszy z wartowników uznał, że najwyraźniej się przesłyszał, albo że przysnął na moment, znużony całym dniem pracy.

Uspokoił się myślą, że przecież w znajdującej się bezpośrednio nad głównym wejściem wieży wartowniczej czuwa dwóch jego ludzi, którzy na pewno z daleka zauważyliby nadchodzącego intruza. Chociaż, z drugiej strony, w wieczory takie jak ten strażnikom często zdarzało się schodzić z posterunku i chować przed deszczem i wiatrem w załomach muru – mniej lub bardziej słusznie zakładając, że w taką pogodę żaden nieproszony gość nie zbliży się do wrót zamku. Nawet groźba surowej kary nie była w stanie wyplenić z nich tego przyzwyczajenia.

Wtedy dźwięk się powtórzył. Tym razem brzmiał już jednak nie jak pukanie, ale walenie pięściami w bramę. Dowódca warty ponownie spojrzał na towarzyszy. Oni też to usłyszeli i zerwali się na równe nogi.

– Pójdę to sprawdzić – oznajmił starszy mężczyzna, podnosząc się z siedzenia i gestem dając znać jednemu z wartowników, by ruszył za nim. – Bądźcie gotowi do wszczęcia alarmu – rozkazał pozostałej dwójce.

Przed wyjściem poprawił jeszcze poluźniony uprzednio pas i sprawdził, czy miecz i sztylet znajdują się w zasięgu jego dłoni. Wychodząc, zabrał ze sobą pochodnię.

Gdy znalazł się w odległości trzech kroków od bramy, ponownie rozległo się pukanie. Tym razem znacznie słabsze, jakby zniechęcone. Dowódca podszedł do wejścia, uchylił małe okienko i ostrożnie przez nie wyjrzał. Nagły błysk grzmotu odsłonił przed nim niezwyczajny widok.

Przez tę krótką chwilę zdążył dostrzec smukłą, wysoką postać, ubraną w skromną sukienkę i niczym płaszczem okrytą gęstymi, kruczoczarnymi włosami. Ale tak naprawdę zapamiętał tylko jej oczy – wielkie, brązowe i przeraźliwie smutne.

Strażnik otworzył okienko na całą szerokość i zaświecił pochodnią. Teraz mógł dokładnie przyjrzeć się dziewczynie. Była młoda, choć na pierwszy rzut oka jej twarz wyglądała na znużoną życiem. Płócienna sukienka była całkiem mokra. Przyklejała się do jej nagiego ciała, odsłaniając spore jego fragmenty. Sięgające pasa, pozlepiane w strączki włosy osłaniały pochyloną skromnie twarz i ramiona dziewczyny. Nie były jednak w stanie ukryć jej drżenia.

– Pomóż mi… – powiedziała ledwo słyszalnym szeptem. – Nie mam dokąd pójść…

Dowódca warty podjął decyzję w okamgnieniu. Doświadczenie podpowiadało mu, że w takim stanie dziewczyna dla nikogo nie może stanowić zagrożenia. Wezwał do siebie towarzyszącego mu wartownika i razem dźwignęli ciężki skobel, odblokowując wejście.

– Biegnij na górę i powiedz swoim kolegom, że czeka ich bardzo ciężki poranek – zwrócił się do swojego podwładnego.

Wartownik spojrzał na niego ze zdziwieniem i nie ruszył się z miejsca.

– No idź! – popędził go dowódca. – Dam sobie radę.

Młodszy strażnik zmarszczył czoło, ale kiwnął głową i skierował się w stronę schodów. Dopiero gdy zniknął za murem, dowódca sięgnął do żelaznych odrzwi, uchylił je i ruchem głowy zaprosił dziewczynę do środka. Wahała się przez chwilę, ale w końcu prześlizgnęła się obok niego i przytuliła plecami do zimnego muru.

Dowódca próbował się skoncentrować na jej twarzy, choć wzrok bezustannie zsuwał się niżej, na szczupłe obojczyki i kształtne piersi.

– Jak masz na imię? – zapytał.

– Ana – wyszeptała.

Chciał zadać kolejne pytania, ale jej bladość i uporczywe drżenie zmusiły go do zmiany decyzji.

– Poczekaj chwilę.

Wpadł do wartowni, krzyknął do strażników:

– Wszystko w porządku! Grajcie dalej! – po czym sięgnął po swój płaszcz i biegiem wrócił pod bramę.

– Okryj się – powiedział, podając dziewczynie odzienie. – To cię ogrzeje.

I zaoszczędzi nam ciekawskich spojrzeń, dodał w myślach.

Poczekał, aż zarzuciła płaszcz na plecy i szczelnie się nim okryła.

– A teraz chodź ze mną. Zaprowadzę cię do kwatery. Moja żona cię nakarmi i wysuszy twoje ubranie. A rano zastanowimy się, co z tobą zrobić.

Kiwnęła głową i uśmiechnęła się blado. A potem poszła w ślad za strażnikiem.

Gdy następnego ranka dowódca warty wrócił na swoją kwaterę, z trudem rozpoznał nocnego gościa. Dziewczyna siedziała na zydlu pod ścianą, złożone dłonie opierając skromnie na złączonych udach. Jej twarz nabrała rumieńców, oczy – blasku, a usta rozchylały się w lekkim uśmiechu. Czarne lśniące włosy, splecione w gruby warkocz, spływały wzdłuż lewego ramienia.

– Zatem nazywasz się Ana… – zagaił rozmowę mężczyzna, gdy żona postawiła przed nim ceramiczny talerz z porcją mięsa i kilkoma pajdami świeżego chleba – i wyszła, zostawiając ich samych.

– Tak – odpowiedziała zdecydowanym głosem, jakże różnym od wczorajszego bojaźliwego szeptu.

– Skąd pochodzisz? – Padło kolejne pytanie.

– Z małej wioski u podnóża gór.

– To daleko…

– Chciałam uciec jak najdalej – odparła stanowczo.

– A przed czym uciekasz? – zapytał, spoglądając dziewczynie prosto w oczy.

– Po śmierci rodziców wychowywała mnie rodzina ojca. To nie są dobrzy ludzie. Traktowali mnie jak… – przerwała nagle, nie mogąc zapanować nad drżeniem w głosie. – Bili mnie i głodzili za najdrobniejsze przewinienie… Dręczyli mnie na wiele różnych sposobów… Ale uciekłam dopiero wtedy, gdy…

Tym razem głos załamał jej się na dobre. Powróciła bladość i drżenie ramion, znane z poprzedniego wieczoru. Ana spuściła wzrok. Z oczu popłynęły łzy. Mężczyzna milczał. Nie chciał jej naciskać, a nie potrafił jej pocieszyć. Gdy po chwili uniosła głowę, jej twarz wykrzywiał brzydki grymas.

– Proszę… – wyszeptała. – Nie chcę o tym opowiadać.

Pokiwał głową ze zrozumieniem. To, co usłyszał, w zupełności mu wystarczało.

– Zarządca zamku powiedział, że potrzebują pomocy w kuchni. To ciężka i brudna robota, ale jeśli chcesz…

– Chcę. Bardzo chcę! Nie liczyłam na nic więcej.

– …będziesz miała, gdzie nocować, co jeść i w co się ubrać – dokończył dowódca. – A zatem postanowione. Zaraz po śniadaniu zaprowadzę cię do zamkowej kuchni. Tam ci wszystko wyjaśnią.

  Ana od razu zaczęła pracę. Dowódca warty nie przesadzał – przydzielono ją do najgorszych kuchennych czynności. Sprzątanie, zmywanie naczyń, przynoszenie czystej wody ze studni i wynoszenie brudnej, wybieranie popiołu z paleniska i wyrzucanie kuchennych odpadków – te czynności miały od teraz wypełniać jej dni. Dodatkowo każdego dnia o świcie dziewczyna miała towarzyszyć jednej z kucharek w wyprawie do pobliskiej wioski po świeże owoce i warzywa. Sama o to poprosiła, gdyż – jak stwierdziła – obawiała się, że po kilku miesiącach pracy w kuchni zapomni, jak wygląda świat poza murami zamku.

Księcia Ivo, pana na zamku i władcę otaczających go ziem, zobaczyła po raz pierwszy kilka dni później. Akurat wracała od studni, mijając po drodze wejście na wewnętrzny dziedziniec. Usłyszała dochodzące z niego wesołe pokrzykiwania i śmiech dzieci. Postawiła ciężkie wiadra na ziemi i zajrzała przez uchyloną bramę.

Dziewczyna wiele razy słyszała o księciu. Przejeżdżający przez jej wioskę kupcy i podróżnicy zawsze przywozili najświeższe wieści z miast, które odwiedzali w czasie swoich podróży. Większość z nich to były zmyślone historie, ale nie wszystkie. A na pewno nie te, wychwalające przymioty cielesne księcia Ivo.

Ukryta za bramą Ana mogła dokładnie przyjrzeć się księciu. Był wysokim, masywnie zbudowanym mężczyzną. Jego twarz wciąż wyglądała młodo, a na ciemnych, opadających falami na barki włosach nie było widać cienia siwizny. Miał na sobie lekką bluzę z krótkimi rękawami, które opinały się na jego umięśnionych ramionach, oraz spodnie z cienkiej skóry, które podkreślały harmonijną muskulaturę jego nóg. Patrząc na niego, łatwo było uwierzyć, że pieśni opiewające bohaterskie czyny wojenne księcia również nie były przesadzone.

Teraz uczył swojego małego synka konnej jazdy. Wsadził go na kucyka i prowadził wokół podwórza, pilnując, by maluch nie zsunął się z końskiego grzbietu. Chłopiec śmiał się radośnie, podrygiwał pulchnymi nóżkami i dźgał wyimaginowanego wroga drewnianym mieczykiem. Obserwujące go z cienia matka i dwie starsze siostry klaskały w dłonie i głośno zachęcały do dalszych śmiałych wyczynów.

Oczywiście, Ana dobrze wiedziała, że książę ma rodzinę – znała nawet imiona jego żony i dzieci. Ale nie spodziewała się, że są sobie tak bliscy. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy choć raz widziała tak szczęśliwą rodzinę… To mogło pokrzyżować jej plany. Mogło, ale nie musiało. Przecież jak dotąd nikt nie oparł się moim wdziękom, pomyślała i uśmiechnęła się do tej myśli.

W tym momencie książę pochwycił jej spojrzenie i odpowiedział na nie promiennym uśmiechem – najpiękniejszym, jaki w życiu widziała. Ana zarumieniła się mimowolnie, czym prędzej cofnęła za bramę, chwyciła wiadra i szybkim krokiem ruszyła w stronę kuchni, rozchlapując po drodze wodę.

Gdy przez kolejny miesiąc ani razu nie zobaczyła księcia, Ana zaczęła żałować swojej pochopnej ucieczki. Może gdyby wtedy została, gdyby zatrzymała na dłużej jego spojrzenie… Ale przecież dobrze wiedziała, że nie mogła postąpić inaczej. Była tylko służącą. Gdyby okazała się zbyt pewna siebie, zbyt niepokorna, zapewne wywołałaby gniew księcia. A to mogło całkowicie uniemożliwić realizację jej planów.

Wiedziała o tym doskonale. A mimo to, całe dnie spędzając zamknięta w kuchni, powoli zaczynała popadać we frustrację. Nie mogła zrobić nic więcej. Pozostało jej tylko czekanie na dobrą okazję. A Ana nie znosiła bezczynnego czekania.

Na szczęście los, który zawsze jej sprzyjał, i tym razem nie pozostawił jej samej sobie.

Tego dnia praca w kuchni rozpoczęła się na długo przed wschodem słońca. W piecach wypiekano chleby i placki, na rożnach piekła się dziczyzna, a w ogromnych garach gotowały się smakowicie pachnące potrawy. Ana biegała bez chwili wytchnienia, ciągle potrzebna w innym miejscu kuchni.

Tuż przed południem poznała przyczynę tego zamieszania. Akurat pomagała rozładowywać wóz z owocami, gdy kątem oka dostrzegła przechodzącego nieopodal dowódcę straży. Skorzystała z okazji, podbiegła do niego i choć oznajmił, że absolutnie nie ma dla niej czasu, zdążył jej powiedzieć, że od rana na zamek zjeżdżali rycerze z drużyny księcia Ivo. Władca wezwał ich na naradę, po której miała się odbyć wielka uczta. Na pytanie o przyczynę zwołania narady strażnik już jednak nie odpowiedział.

Dziewczyna wróciła do swoich obowiązków. Gdy kilka godzin później praca w kuchni powoli dobiegała końca, a Ana zaczęła mieć nadzieję na chwilę odpoczynku, wezwała ją do siebie główna gospodyni.

– Przebierz się – poleciła, podając służącej czystą sukienkę. – Pomożesz nosić potrawy do jadalni.

Mimo że jeszcze chwilę wcześniej Ana była tak zmęczona, że łzy same płynęły jej po policzkach, na wieść o nowym obowiązku zareagowała wręcz entuzjastycznie. To była jej szansa – być może ostatnia. Szansa na to, że książę dostrzeże ją i zapamięta. Dziewczyna szybko obmyła twarz, przebrała się w świeże ubranie i – będąc świadoma największego atutu swojej urody – rozpuściła lśniące, czarne włosy.

Gdy przekroczyła próg jadalni, jeden z gości księcia akurat gromkim głosem wznosił toasty. Choć widziała go po raz pierwszy w życiu, Ana od razu rozpoznała w nim młodszego brata księcia, Iana. Bracia byli do siebie tak podobni, że szaleństwem byłoby zaprzeczanie ich pokrewieństwu.

– Za zdrowie księcia Ivo! – zakrzyknął Ian.

– Za zdrowie! – powtórzyli zgodnie wszyscy zebrani.

– I za zwycięstwo nad królem Maghnusem!

– Za zwycięstwo!

Książę, nie kryjąc zadowolenia, skłonił się autorowi życzeń i upił kilka łyków ze swojego kielicha. Powiódł wzrokiem po sali, przez dłuższą chwilę zatrzymując się na Anie. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i ukłoniła władcy.

Zbierając ze stołów brudne naczynia, kątem oka zauważyła, że za plecami księcia stoją dwaj służący, którzy kosztują każdej potrawy z jego talerza i upijają pierwszy łyk trunku z każdego kielicha. Nie była tym zdziwiona. Książę najwyraźniej planował zbrojną wyprawę. Jego przeciwnik na pewno był gotów sowicie wynagrodzić tego, kto raz na zawsze rozwiązałby ten problem.

Gdy chwilę później Ana powróciła do jadalni z parującymi półmiskami, usłyszała, jak brat księcia żarliwie odpiera nawołujące do rozsądku argumenty siedzącego po prawicy władcy starszego mężczyzny.

– Ivo! – Starzec zwrócił się bezpośrednio do księcia. – Jeszcze nie tak dawno twój ojciec i król Maghnus byli przyjaciółmi, podobnie jak ty i jego synowie. Zawsze wierni i lojalni, zawsze razem, ramię w ramię – w czasie wojny i w czasie pokoju. Dlatego wierzę, że ten konflikt można rozwiązać bez przelewu krwi.

– To król Maghnus pierwszy przelał krew! – zaprotestował gwałtownie Ian. – To on po śmierci naszego ojca postanowił siłą podporządkować sobie nasze ziemie.

– Już dawno wycofał się z tego pomysłu i przysłał propozycję układu pokojowego.

– Po czym kazał w ciągu jednej nocy spalić trzy przygraniczne wioski! Jeśli na żelazo i ogień nie odpowiemy żelazem i ogniem, stracimy ojcowiznę! A pewnie i życie!

– Myślisz, że ocalisz życie, próbując się przeciwstawić trzykrotnie większym siłom wroga? – spytał ze smutkiem starszy mężczyzna.

– Starczy, panowie! – wtrącił się do rozmowy książę. – Na takie dyskusje był czas na naradzie. Teraz jest czas na jedzenie, picie i inne przyjemności – oznajmił, dając znać grajkom i śpiewakom, by zmienili repertuar na nieco weselszy.

Nikt nie śmiał się sprzeciwić woli księcia. Ana wiele razy wracała tego wieczoru na salę, ale nie usłyszała nic więcej poza błahymi rozmowami i żartobliwymi przekomarzankami. Udało jej się za to kilka razy przyciągnąć uwagę księcia i była pewna, że tym razem rozbudziła jego ciekawość. A może nawet coś więcej…

O tym, że miała rację, przekonała się już trzy dni później, gdy goście księcia wrócili do swoich domów. To właśnie wtedy wieczorem z ust swojej przełożonej usłyszała:

– Ana, zaniesiesz księciu wino.

Dziewczyna spojrzała na nią z udawanym zdziwieniem.

– Co się tak patrzysz? – zasyczała gospodyni, z trudem skrywając zazdrość pod maską irytacji. – Ja też byłam zdziwiona, ale książę wyraźnie wskazał na ciebie.

Ana kiwnęła głową, wytarła ręce w zapaskę i wyciągnęła je po dzban. Jednak gospodyni obróciła się, odsuwając od niej naczynie.

– Najpierw się umyj, kocmołuchu! – powiedziała z wyższością. – Chyba nie zamierzasz w takim stanie pokazać się władcy!

Dziewczyna nie musiała na siebie spoglądać, żeby wiedzieć, że kobieta ma rację. Dlatego bez wahania cofnęła się w głąb kuchni. Resztą wody z wiadra dokładnie umyła twarz, dłonie i stopy. Zdjęła podtrzymującą włosy chustkę i wraz z brudną zapaską cisnęła ją w kąt. Tak przygotowana wróciła do gospodyni i przejęła z jej rąk ciężki dzban.

– Wiesz, jak tam trafić? – spytała nieco życzliwiej kobieta.

Ana pokręciła przecząco głową.

– Idź tymi schodami na samą górę, potem w prawo i do końca korytarza. Przed pokojem księcia stoją strażnicy. Nie bój się ich. Wiedzą, że przyjdziesz.

A więc stało się, myślała Ana, ostrożnie stawiając kroki na krętych stopniach. A raczej stanie się za kilka chwil. Zostanie kochanką księcia Ivo. Uśmiechnęła się do tej myśli. Nie czuła ani radości, ani strachu – władca nie miał być jej pierwszym mężczyzną i nic nie zapowiadało, żeby miał być najbrutalniejszym kochankiem, z jakim miała do czynienia. Dlatego jedyną emocją, którą teraz odczuwała, była ekscytacja tym, co miało wydarzyć się później.

Przystanęła na ostatnim stopniu, odstawiła dzban na podłogę, podszczypała policzki, aby nabrały zdrowego, różowego odcienia, a następnie palcami rozczesała włosy, starając się równomiernie rozłożyć je na plecach i ramionach. Podniosła naczynie, odetchnęła głęboko i wyszła na korytarz.

Przed wejściem do sypialni księcia Ana oddała dzban jednemu ze strażników. Drugi z nich przeszukał ją niespiesznie, nie kryjąc zadowolenia z możliwości bezkarnego dotykania szczupłego, kobiecego ciała.

– A to? – spytał, chwytając za zawieszony na rzemyku błyszczący brązowy kamyczek.

– To pamiątka po mojej matce – odpowiedziała, delikatnie wysuwając naszyjnik z jego dłoni.

  • – Skromna – zauważył.

Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Drugi strażnik oddał jej naczynie z winem i otworzył drzwi do komnaty księcia.

  Zauważyła go od razu. Stał w oknie i spoglądał w ciemność przed sobą. Miał na sobie tylko spodnie – te same, w których widziała go podczas zabawy z synem. Ręce oparł o ściany po obu stronach otworu okiennego. Ana westchnęła cicho na widok jego mięśni, poruszających się rytmicznie tuż pod skórą przy każdym oddechu.

– Przyniosłam wino, panie – powiedziała, aby zwrócić na siebie uwagę.

Drgnął i odwrócił się w jej stronę. Przyglądał się jej przez chwilę. Opuściła głowę, nie mogąc wytrzymać jego badawczego wzroku.

– Na stole stoi kielich. Napełnij go – rozkazał.

Mimo ciężaru dzbana dziewczyna sprawnie napełniła naczynie i uniosła je, trzymając w obu dłoniach.

– A teraz upij z niego łyk.

Bez wahania wykonała jego polecenie.

Książę podszedł bliżej, wziął kielich z jej ręki i opróżnił go kilkoma łapczywymi łykami.

– Jak masz na imię? – spytał, przesuwając wierzchem dłoni po jej włosach

– Ana, mój panie – odpowiedziała, nie podnosząc głowy.

– Ana… – powtórzył, rozsmakowując się w tym słowie. – Ładnie.

Dygnęła w podziękowaniu. Dłoń księcia miękko przesunęła się po policzku w kierunku podbródka dziewczyny. Władca delikatnym gestem uniósł jej głowę i spoglądając prosto w ciemnobrązowe oczy, powiedział stanowczo:

– Rozbierz się, Ano.

Dziewczyna wyswobodziła się z uścisku jego dłoni i cofnęła o krok. Zamierzenie powolnym ruchem sięgnęła do dołu sukienki i podciągnęła ją do góry, bez pośpiechu odsłaniając szczupłe nogi, wąskie biodra, płaski brzuch i niewielkie, krągłe piersi. Światło świec nadawało jej skórze ciepły, złocisty odcień.

Książę zbliżył się do niej. Odstawił kielich na stół i palcami obu dłoni zaczął wodzić po nagiej skórze dziewczyny – z początku delikatnie, z czasem coraz mocniej. Podobało mu się obserwowanie reakcji jej ciała, które drżało i naprężało się pod wpływem dotyku.

A potem nagle wpił się w jej usta i przyciągnął do siebie. Rozchyliła wargi i cierpliwie poddała się tej gwałtownej pieszczocie. Tymczasem dłonie księcia odkrywały sekrety tylnej części jej młodego ciała. Błądziły po gładkich plecach i intensywnie ugniatały jędrne pośladki.

W końcu książę z trudem oderwał się od dziewczyny. Złapał ją za rękę i podprowadził w kierunku łoża, a potem delikatnie popchnął. Upadła na plecy i mimowolnie rozchyliła nogi. Szybko jednak odzyskała równowagę, przesunęła się na brzeg łoża i zamarła w bezruchu. Jej piersi falowały w rytm przyspieszonego oddechu.

Gdy książę sięgnął do wiązania spodni, Ana zamknęła oczy. Otworzyła je dopiero wówczas, gdy poczuła na sobie jego ciężar. Nie śmiała jednak spoglądać mu w oczy, więc zapatrzyła się w małą różyczkę wyhaftowaną na baldachimie. Książę tymczasem ułożył się między udami dziewczyny i wsparł na lewym ramieniu. Najwyraźniej nie zamierzał zwlekać ani chwili dłużej.

Ana poczuła sztywną męskość napierającą na jej łono. Jęknęła cicho, gdy wbił się w jej wnętrze. Kolejne silne i głębokie pchnięcia przyjmowała, nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Gdy książę zaczął jedną dłonią obściskiwać jej pierś, drugą wplótł we włosy, a ustami jął błądzić po jej szyi, Ana ponownie zamknęła oczy. Jeżeli miała jakiekolwiek obawy, musiała przyznać sama przed sobą, że się nie sprawdziły. Książę nie silił się co prawda na delikatność, ale też nie był przesadnie brutalny. Był pewny siebie i brał to, na co miał ochotę. Dziewczyna musiała przygryźć dolną wargę, by nie zacząć głośno okazywać przyjemności, narastającej z każdym jego ruchem.

Książę nie miał takiego problemu. Nie krył zadowolenia, ale okazywał je wyjątkowo dyskretnie – chwaląc półgłosem zalety jej ciała, szepcząc do ucha słowa, których nie rozumiała i od czasu do czasu głośno wzdychając. Cały czas poruszał się w niej rytmicznie, na zmianę zwiększając i zmniejszając tempo pchnięć. W końcu jego usta ponownie spłynęły na jej pulsującą ciepłem szyję, a dziewczyna nie była już w stanie dłużej hamować westchnień i cichych jęków. Mężczyźnie wyraźnie spodobały się wydawane przez nią odgłosy, bo przytulił głowę do jej policzka i przyspieszył. Krótko potem jęknął przeciągle i odchylił głowę do tyłu, a Ana poczuła, jak jego nasienie wypełnia jej wnętrze.

Opadł na nią całym ciałem, niemal pozbawiając tchu. Zsunął się na bok, przeciągnął się na plecach i ułożył wygodnie na poduszkach, podkładając dłonie pod kark.

– Podaj mi wina, dziewczyno – powiedział, nie patrząc w jej stronę. – Czeka nas długa i przyjemna noc.

– Tak jest, panie – odpowiedziała cicho.

Zsunęła się z łoża i z trudem stanęła na drżących nogach. Sięgnęła do włosów i rozrzuciła je na plecach, starając się okryć swoją nagość. Podeszła do stołu. Uniosła kielich, ale zamiast delikatnie go postawić z całej siły uderzyła nim w stół.

– Spokojnie – powiedział książę Ivo stanowczo, ale w jego głosie nie było śladu złości ani niecierpliwości.

Odetchnęła głęboko, napełniła kielich, wzięła go do ręki i podeszła do łoża. Podała naczynie mężczyźnie. Książę upił dwa łyki i uśmiechnął się do dziewczyny.

– Twoje usta są tak słodkie, że nawet wino wydaje się przy nich bardziej gorzkie niż zazwyczaj.

Odpowiedziała mu nieśmiałym uśmiechem.

– Strasznie dziś gorąco – stwierdził, ocierając pot z czoła i łapczywie wypił resztę zawartości naczynia.

Dziewczyna odebrała od niego kielich i odniosła go na stół.

Książę zakaszlał dwa razy. Złapał się za gardło i zaczął się krztusić. Drapał się po szerokiej piersi, jakby coś się na niej zaciskało. Charczał i z trudem łapał oddech.

Ana stanęła przy jego głowie i spojrzała mu prosto w oczy. Już nie była tą cichą, nieśmiałą służącą, która przyniosła mu wino.

– Król Maghnus przesyła pozdrowienia – oznajmiła z satysfakcją.

Książę spojrzał na nią nieprzytomnym spojrzeniem.

– To… ty… – wyrzęził.

– Ciii… – powiedziała szeptem, kładąc palec na ustach.

– Ty… – powtórzył ze smutkiem.

To było jego ostatnio słowo. Chwilę później z ust księcia wypłynęła gęsta piana zmieszana z krwią, a jego ciałem wstrząsnęły gwałtowne konwulsje.

Nagle wszystko ucichło.

Przez chwilę Ana w napięciu nasłuchiwała, czy dochodzące z sypialni dźwięki nie zaalarmowały strażników. Nie usłyszała jednak niczego niepokojącego. Owinęła ciało księcia prześcieradłem, uprzątnęła ślady ze stołu, ubrała się i zaplotła włosy w warkocz. Z podsłuchanych opowieści innych służących wiedziała, że książę był niestrudzonym kochankiem, zdolnym do całonocnych igraszek. Dlatego zdawała sobie sprawę z tego, że nie wzbudzi niczyich podejrzeń, jeśli doczeka ranka w jego sypialni.

Tuż przed świtem opuściła alkowę księcia. Stojącym pod drzwiami wartownikom oznajmiła, że książę zabronił się budzić przed obiadem. Uśmiechnęli się do niej lubieżnie i długo odprowadzali ją wzrokiem.

Choć starała się zachować spokój, czuła, że cała drży. Dlatego gdy zeszła po schodach, przystanęła na chwilę, by się uspokoić. Później wstąpiła do kuchni po wiklinowe kosze. W bramie trafiła na dowódcę straży i pozdrowiła go serdecznie. Jak co dzień wyszła przed zamek i ruszyła dobrze sobie znaną trasą w kierunku wioski. Jednak gdy tylko ukryła się w lesie, wyrzuciła kosze, skręciła w lewo i biegiem ruszyła przed siebie. Przedzierała się przez gęste zarośla, nie oglądając się za siebie. Zatrzymała się dopiero przy ruinach spalonej chaty.

Zagwizdała umówiony sygnał. Z mroku lasu wyłoniło się dwóch młodych mężczyzn, prowadzących trzy konie. Jeden z nich podał jej niewielki pakunek. Odebrała go bez słowa i schowała się za ruinami. Gdy po kilku chwilach powróciła, była ubrana tak samo jak jej towarzysze – w bordowo-złote barwy króla Maghnusa.

– Udało się? – zagaił młodszy z mężczyzn.

Przypomniała sobie gasnące spojrzenie księcia.

– Zadanie wykonane – odpowiedziała krótko.

Pokiwali głowami z uznaniem. Ana przytuliła głowę do grzywy pięknej, czarnej klaczy i wyszeptała jej kilka słów na ucho. Potem sprawnie ją dosiadła.

– Dokąd teraz? – spytał starszy.

Nim zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli bijące na alarm dzwony.

– Do stolicy! Co koń wyskoczy! – krzyknęła i ponagliła swojego wierzchowca.

Jej towarzysze bez wahania pocwałowali za nią.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.


Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Drodzy Czytelnicy!

Z ogromną radością, ale i lekkim niepokojem pragnę Wam zaprezentować moje pierwsze w pełni samodzielne opowiadanie i – korzystając z okazji – podziękować dwóm Kolegom Autorom, bez których moje opowiadanie najpewniej nigdy by nie powstało 🙂

Gorące podziękowania należą się przede wszystkim Lisowi – za namawianie, zachęcanie, proszenie, grożenie oraz… nieprzebrane ilości wsparcia duchowego. Lis uczestniczył w pracy nad tekstem na każdym jej etapie, na bieżąco sczytując kolejne strony i zgłaszając cenne uwagi 🙂

Równie gorące podziękowania należą się Aleksandrowi, który jako korektor doprowadza mnie do rozpaczy swoją drobiazgowością i perfekcjonizmem, ale którego umiarkowanie nawet pozytywne recenzje potrafią wznieść mnie na wyżyny euforii. Ale największe podziękowania należą mu się za znalezienie cudownej ilustracji do mojego opowiadania 🙂

Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania!

Pozdrawiam – Areia Athene

Witam,

z pewnym opóźnieniem chciałem pogratulować wielce udanego samodzielnego debiutu! Czytałem z dużą satysfakcją, choć może zbyt szybko urwaną 🙂 Pomimo niewielkiej objętości, należy stwierdzić, że opowiadanie jest konkretne i pełne treści, biorąc pod uwagę wąskie ramy. Napisałaś dokładnie tyle, ile było Ci potrzeba, by opowiedzieć historię – i ani słowa więcej. Naszkicowałaś bohaterkę i świat, sytuację polityczną, intrygę – wszystko w takich proporcjach, by Czytelnik nie pogubił się i mógł czerpać pełną przyjemność z lektury.

Jeśli chodzi o scenę erotyczną – nie jest zbyt dokładna, właściwie rzec można nawet – pobieżna, ale dzięki przyjęciu perspektywy Any może taka spokojnie być. Jest to nawet bardziej wiarygodne niż rozbudowany opis. Zakończenie fajne, zaskakujące (przynajmniej dla niektórych, bo w tekście są rozrzucone wskazówki, że takie może być), ale nie na tyle, by zburzyć "zawieszenie niewiary". Wszystko na swoim miejscu. Potrawa z odpowiednią proporcją przypraw.

Życzę kolejnych i jak najrychlejszych sukcesów! Ciekaw jestem, jakimi historiami nas uraczysz. To co otrzymaliśmy, nazywam zaś – bardzo dobrym początkiem!

Pozdrawiam
M.A.

Drogi Aleksandrze!

Dziękuję Ci za gratulacje i wielce pochlebną – jak na Twoje standardy – recenzję! 😉

I przy okazji po raz kolejny obiecuję, że bardzo się postaram, aby ewentualna kontynuacja przygód Any była dłuższa i bardziej erotyczna, ale też nie mniej konkretna i równie proporcjonalna 🙂

Pozdrawiam – Areia Athene

To ja jako pierwsza gratuluję Ci, Ateno, samodzielnego debiutu:-) Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na tym jednym tekście. Opowiadanie przeczytam i skomentuję jutro, na spokojnie.

Witam, witam Nową, Dzielną Autorkę,
Zdążyłem przejrzeć tylko początek, Narracja klasyczna jak lubię, Pójdę śladem Miss. Przeczytam i skomentuję na spokojnie wieczorem.
Ale lubika za konsekwentne dążenie do celu daję już teraz.

Całkiem fajne opowiadanie – zwłaszcza jeśli to solowy debiut. Nieprzeciążone szczegółowym opisem świata, zawiera wszelkie niezbędne elementy. Czyta się bardzo dobrze. A i końcówka ciut zaskakuje 🙂

Mustafa

Historia dobrze i ładnie napisana, chociaż jak na opowiadanie erotyczne, jest… mało erotyczne.
Mam nadzieję, że powstaną jakieś nowe części przygód Any. Takich "zleceń" przecież w tamtych czasach mogło być wiele. Król Maghnus też mógłby być celem, stając się strasznym tyranem itp.
Pozdrawiam
2andreas

Witam!
Na ten moment pracowałem prawie rok. Areia Athene zadebiutowała jako samodzielna autorka. Praca w duecie z Ateną pokazała mi, że w korektorce Megasa Alexandrosa jest smykałka do pisania i to jaka.
Nie wyolbrzymiałbym tutaj własnych zasług. Opublikowanie pierwszego samodzielnego tekstu wymaga pewnej odwagi. Ja nie zrobiłem tego za ciebie, dokonałaś tego zupełnie samodzielnie. I zdaje się nawet niespecjalnie bolało. 🙂

Samo "Gorzkie Wino" wydaje mi się raczej wstępem do większej historii. Tajemnicza kobieta, intryga oplatająca możnych, tego pozornie tylko bajkowego świata i… Kurtyna opada. "Gorzkie wino" ma potencjał, postacie są ledwie zarysowane. Chciałbym wiedzieć, kto jest kim w tej historii. Podejrzewam jednak, że na zaspokojenie pobudzonej z samego rana czytelniczej ciekawości przyjdzie mi trochę poczekać. I dobrze na teksty napisane tak czystym, wartkim stylem zawsze warto wyczekiwać.

Gratuluję również jeszcze jednego specyficznego osiągnięcia. Atena jest bodaj jedyną autorką, która debiutowała na NE dwukrotnie.:) Debiut numer 2 jest, w mojej ocenie, znacznie istotniejszy. Teraz już będzie tylko łatwiej.
Pozdrawiam, szczerze życząc powodzenia w pisaniu na własny rachunek.
Foxm

Lekkie opowiadanie, dobrze się czyta. Brawo dla autorki za odwagę i pierwszą próbę. Tak jak tu napisano w komentarzach jest to jakby wstęp do całego cyklu historii o bohaterce. Jak na razie było mało erotyki, a ta co była sprawiała wrażenie bardzo nieśmiałej. Zabójczyni pewnie ma bujne życie erotyczne i to nie w stylu panienki z dobrego domu. Pewnie potrafi być brutalna jak i delikatna, okrutna i miła – taką ma robotę, w której musi mieć trochę cech kameleona. To dobrze wróży pomysłom na przyszłość, bo można na przykład wskazać to, czego bohaterka pragnie w seksie najbardziej i to, co musi robić jako zabójca czy szpieg. Jedna postać i wiele twarzy, których zachowania ogranicza tylko wyobraźnie autorki opowiadania.

No proszę. I na Atenę przyszedł czas 🙂

A opowiadanie? Nudne, przewidywalne, słabe, niechlujne… Na pewno przeczytam kolejne 😀
A poważniej to, tak jak wspominali przedmówcy, napisane lekko, z polotem. Czyta się jednym tchem. Zakończenie może i nie zaskakuje (przynajmniej mnie), bo jest kilka momentów, które sugerują to, jak potoczy się akcja. Nie jest to jednak zarzut. Po nitce do kłębka czytelnik jest prowadzony tam, gdzie powinien się znaleźć. Mnie się podobało.

Smok

Takie jeszcze tylko jedno pytanie mam. Dlaczego w tagach jest fantastyka?

Bo to takie fantastyczne opowiadanie jest, czyż nie? 😛

Przeczytałem. Pozazdrościć debiutu (drugiego). Mói był o niebo gorszy, żenujący, a tu nie ma się czego wstydzić ani do czego przyczepić. Fabuła składna i logiczna. Finał mógł niektórych czytelników zaskoczyć.
Troszkę ten tekst dziewczęcy, nieśmiały, jeszcze niepewny, ale skoro obawy przed publikacją zostały przełamane, następne opowiadania będą swobodniejsze.
Na te następne bardzo liczę.
Zachęcać ludzi do przyzwoitego pisania nieprzyzwoitych historii ( a także do ich czytania) zamiast bezmyślnego gapienia się w ekran czy gazetę to jedna z misji tego bloga, w moim rozumieniu. Misja, która się spełnia.
Do lubika podarowanego w pierwszym komentarzu dodaję kolejne za pomysł, trud pisania i jakość Gorzkiego Wina.
Uśmiechy dla Autora i Czytelników,
Karel

No pięknie, ale co dalej, co dalej z tą Matą Hari? zgadzam się ponadto z opinią Karela, widać, że trochę jeszcze się czaisz, tekst nieco oszczędny mi się wydał, ale z drugiej strony to może dobrze, niż tekst przegadany. Przeczytałabym chętnie więcej szczegółów o stworzonym przez Ciebie świecie, gdzie ta historia się rozgrywa… dlatego liczę również na ciąg dalszy.

Świetne, przeczytałem jednym tchem, jak już wcześniej ktoś napisał. Myślę, że to jest początek całego cyklu przygód Any. Mimo ponurych okoliczności, czyta się lekko, z niecierpliwością oczekując na kolejne wydarzenia. Lekkie pióro, cała akcja przemyślana, choć już na początku przewidziałem rolę Any, więc zakończenie to potwierdziło. Erotyki niewiele, ale może poźniej będzie mocniej. Dla mnie to nie fantastyka ale raczej fantasy lub bardzo dawne czasy (historia). Piękny debiut! Czekam na dalsze części.

Drodzy Komentatorzy!

Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie miłe słowa i życzliwe wypowiedzi, a przede wszystkim za wsparcie okazane nieśmiałej debiutantce! 🙂

@ Mustafa:

Cieszę się, że zaskoczyła Cię końcówka opowiadania. Dobrze, że chociaż Ciebie udało się zaskoczyć… 😉

@ 2andreas:

Zasadniczo "Gorzkie wino" miało być pojedynczym opowiadaniem. Ale ponieważ moi Korektorzy twierdzą, że ta historia ma potencjał, a Komentatorzy zgodnie domagają się dalszego ciągu, rozpoczęłam już bardzo wstępne prace nad kontynuacją przygód Any. Dziękuję za pomysły co do losów króla Maghnusa – być może z nich skorzystam! 🙂

@ Foxm:

Lisie, Twoich zasług nie da się przecenić! Dobrze wiesz, że bez Twojego wsparcia – i marudzenia! – to opowiadanie nigdy by nie powstało, więc nie bądź taki skromny! 🙂

Dziękując za życzenia powodzenia w samodzielnym pisaniu, przypominam Ci uprzejmie, że następny w Harmonogramie jest nasz wspólny tekst! 😉

@ Vincent Rapanui:

Dziękuję za sugestie dotyczące łóżkowych upodobań Any! Obiecuję, że postaram się w kolejnych częściach w większym stopniu zadbać o potrzeby mojej bohaterki 😉

@ Smok Wawelski:

Jeśli moja opowiastka spodobała się głównemu baśniopisarzowi Najlepszej, to chyba czas najwyższy otworzyć szampana! 😉

@ Karel Godla:

Nie wiem, czy zauważyłeś, drogi Karelu, ale te Twoje lubiki stają się dobrem powszechnie pożądanym. Ja jestem przeszczęśliwa, że udało mi się zasłużyć na całą ich garść! 🙂

Ale nie rozumiem, dlaczego Twoja "Elżbieta" miałaby być gorsza od… czegokolwiek? Skąd w dojrzałym, doświadczonym Autorze taka niepewność? Czyżby Autor chciał usłyszeć, że Atena uwielbia tę jego przesympatyczną przytulankę?! 😉

@ Miss.Swiss:

Mówisz, że mój tekst jest nieco oszczędny? Bo ja zasadniczo konkretna dziewczyna jestem! Białe jest białe, czarne jest czarne, a wnikliwe opisywanie "fifty shades of grey" przekracza możliwości mojej wyobraźni i cierpliwości! 😉

@ Micra21:

I w co ja się wpakowałam?! Nie dość, że teraz wszyscy oczekują dalszych części, to w dodatku mają nadzieję na mocniejszą erotykę. A przecież ja wciąż jeszcze niewinnie się rumienię, słysząc słowo "seks"… 😛

Wszystkich rozczarowanych długością, szczegółowością lub erotycznością mojego opowiadania informuję, że pierwszy tekst mojego niedoścignionego Mistrza, Megasa Alexandrosa, miał niemal taką samą długość i równie małą zawartość cukru w cukrze, zatem… wszystko przede mną! 😀

Pozdrawiam wszystkich serdecznie – Areia Athene

@Ateno
Ja nie marudzę, ja forsuje koncepcje 🙂 Jeżeli kiedykolwiek uda Ci się osiągnąć poziom 50 Twarzy Greya, staniesz się za słaba na standardy Najlepszej Erotyki. Nie wolno do tego dopuścić.
Foxm

Kochana! W rumieniec na Twych policzkach nie wierzę… Twoja obecność w tym miejscu temu przeczy. Ana ma wszelkie możliwości być i tajną zabójczynią i szpiegiem. Może skłoni pozostałych braci do współpracy? Seks sprawia jej radość, przestań mieć obawy, życie (także seksualne) jest piękne, jak mówi oklepane powiedzonko. Pisze Ci to stary piernik, co niejedno przeżył… Więcej odwagi i wiary w swoje umiejętności!
Jeszcze raz gratulacje

@Foxm, Twój komentarz o Greyu to strzał w dziesiątkę:-)

Ateno, już nie pamiętam dobrze pierwszego opowiadania Megasa (za to pamiętam komentarz "pitu pitu o gościu, który idzie przez miasto"), ale na pewno M.A. się od tamtej pory niezwykle rozwinął, co widać z każdym kolejnym cyklem. Tak więc faktycznie, wszystko przed Tobą…

Czytając opowiadania Aleksandrosa, napotkałem wylewne podziękowania dla Ciebie więc zainteresowany poszukałem cóż takiego Napisałaś.

Przeczytałem opowiadanie. Osadziłaś akcję chyba w średniowieczu albo w fantasy, moim ulubionym. Magnus … zdaje się że znam to imię z komiksów choć tam jest on wielkim królem.

Opowiadanie jest dobre. Ale jedynie jako wstęp do cyklu. Jeśli Chcesz go stworzyć to jest to bardzo dobry początek. Jako samodzielne opowiadanie, pozostawia po sobie jedynie niedosyt.

Drogi Micku,

Dziękuję Ci za miłe słowa i za odkurzenie tego zapomnianego nawet przeze mnie tekstu 😉

Napisałam „Gorzkie wino”, bo chciałam stworzyć chociaż jedno swoje własne opowiadanie, aby móc w pełni poczuć się Autorką Najlepszej Erotyki 🙂

W pierwotnym założeniu miała to być samodzielna historia. Ale później w komentarzach pojawiły się nadzieje na ciąg dalszy i… machina wyobraźni ruszyła. Mam w głowie scenariusze trzech kolejnych części przygód Any, nie mam natomiast tak wiele wolnego czasu, aby przelać je na papier. Ale póki umysł mam w miarę sprawny, póty jest nadzieja 😉

Pozdrawiam serdecznie – Areia Athene

No i zamiast „Alei69″ przeczytałem”Gorzkie wino”. Nie ukrywam że zaintrygował mnie tytuł. A okazało się to Twój debiut. Tym lepiej, bo czytając kolejne utwory będę mógł obserwować Twój rozwój . Co do opowiadania. Napisane bardzo przystępnym językiem. Narracja wywołuje wrażenie, że to biedna dziewczyna gotowa na wszystko . Tylko niektóre tropy wskazują że jej intencje nie są takie szczere jak by się wydawało. Co do litościwego wartownika….zaostrzony pal to odpowiednia kara. Kolejny raz litość i dobre serce zostały wykorzystane przez złoczyńcę. Można by wysnuć wniosek że książę sam sobie jest winien, skoro korzysta ze swojej pozycji, żeby zaliczyć kolejną panienkę, ale kto by nie skorzystał z takiej okazji?? Jedynie gej lub pustelnik. 🙂 . Zyskałeś we mnie wiernego czytelnika tylko obym miał co czytać. Jedna uwaga . Ten Twój opis sceny erotycznej przypomina mi seks małżeński po wielu latach, pisząc wprost on ją bierze, ona mu daje co prawda bez oporu ale i bez tego ognia jaki towarzyszy kochankom. Chyba że to celowy zabieg pokazujący różnicę położenia społecznego. Pozdrawiam serdecznie

Wszyscy liczymy na to, że Atena znowu coś u nas opublikuje 🙂 Ptaszki śpiewają, że to raczej bliższa, niż dalsza perspektywa. Miejmy więc nadzieję, że ptaszki rację mają!

Pozdrawiam
M.A.

Napisz komentarz