Zwierzenia (MałaMi)  2.96/5 (15)

14 min. czytania
zwierzenia2

Viacheslav Potemkin (vpotemikin), „Trinity”, CC BY-NC-ND 3.0

W pokoju siedziały trzy kobiety. Wszystkie podobne, jednak każda inna…

Co je łączyło? Jedno uczucie, które przez świat zwane jest przyjaźnią. Mimo, że tak różne od siebie wytrzymały ze sobą już tyle lat.

Każda siedziała z ulubionym drinkiem w dłoni i obiecała pozostałym opowiedzieć najgłębiej skrywaną tajemnicę życia. To był taki wieczór wspomnień o czymś, o czym chciałyby zapomnieć… Ale nie potrafią…

Wiedziały, która z nich pierwsza zacznie. Ustaliły to już wcześniej. Jeszcze zanim zapaliły małe świeczki, pogasiły światła i usiadły, każda w ulubionej pozycji…

* * * * *

Historia Marty.

– Opowiem wam coś. Ciąży mi to już niesamowicie od jakiegoś czasu. Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółkami i należy wam się poznanie prawdy. Pamiętacie, jak dwa lata temu pojechałam na wakacje tylko z Jaśkiem. Mirek nie mógł się wyrwać, bo miał jakieś zobowiązania wobec swojego pracodawcy. Jasiek miał półtora roczku.

Wtedy powiedziałam wam, że to był najkoszmarniejszy urlop mojego życia… Cóż. Nie były to takie nudne wakacje, jak twierdziłam…

Tydzień przed moim wyjazdem właściciel pensjonatu powiedział mi, że na piętrze niżej zamieszkają nowi goście. Nie uśmiechała mi się ta sytuacja. Dotąd bowiem pensjonat był niemal całkiem pusty. No, bo kto normalny jeździ nad morze we wrześniu? Teraz zmuszona byłam dzielić z nowymi lokatorami kuchnię. Nasza znajomość nie rozpoczęła się w najmilszych okolicznościach. Po godzinnej, bezowocnej próbie uśpienia Jaśka moja cierpliwość uległa wyczerpaniu i zjawiłam się zła jak osa we wspólnej kuchni, gdzie panowie świętowali swój przyjazd.

– Zapewne zostaliście poinformowani, że pokój na wprost tego pomieszczenia zajmuje matka z dzieckiem, więc wdzięczna byłabym wam, gdybyście też umieli to zaakceptować i skończyć już tę libację – niemal wykrzyczałam w furii. Trzej biesiadujący mężczyźni coś tam próbowali bełkotać w ramach przeprosin, ale nie słuchałam ich już i udałam się na spoczynek.

Możecie sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie następnego ranka, gdy weszłam do wysprzątanej na błysk kuchni, w której miło roznosił się zapach aromatycznej kawy? Przy stole siedział młody mężczyzna, który zerwał się z miejsca, gdy tylko mnie zobaczył.

– Najmocniej panią przepraszam za swoje i kolegów zachowanie. Właściciel nie wspomniał, że w pensjonacie jest małe dziecko. Gdybyśmy tylko wiedzieli…

Wiem, że mu wtedy przerwałam i poprosiłam o filiżankę tej obłędnie pachnącej kawy. Mówię wam, dziewczyny, takiej kawy nie piłyście w życiu…

Usiadłam naprzeciwko tego młodego człowieka i zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Na imię miał Marcin, do Kołobrzegu przyjechał ze swoim bratem i najlepszym kumplem, aby naładować akumulatory przed ostatnim rokiem studiów. Okazało się, że jesteśmy w jednym wieku. A jeszcze większym zaskoczeniem było dla nas to, że kiedyś mieszkaliśmy w jednym mieście. Wiecie, od słówka do słówka i doszliśmy do wniosku, że Marcin chodził ze mną do klasy w szkole podstawowej. Coś tam przez mgłę pamiętałam, że w trzeciej klasie ktoś od nas odszedł, bo wyprowadził się do innego miasta – ale w życiu nie przypuszczałabym, że to ten siedzący na wprost mnie z roztrzepaną burzą czarnych niesfornych włosów chłopak i tamten, zapomniany kolega, to właśnie jedna i ta sama osoba. Niestety, naszą miłą konwersację w tamtej chwili przerwał płacz Jaśka, więc same wiecie…

Pozostałą dwójkę współlokatorów poznałam jeszcze tego samego dnia. Brat Marcina, Piotrek z miejsca zakochał się w moim Jaśku. Potem od Marcina dowiedziałam się, że ma syna w podobnym wieku, tylko nie mieszka z jego matką i tym samym za często go nie widuje. Drugi z chłopaków to Dominik. Urodzony mistrz kuchni, o czym przekonałam się niebawem.

Te dni, które pozostały mi do wyjazdu spędziliśmy wspólnie. Dominik przejął pałeczkę dowodzenia w kuchni, racząc nas przepysznymi śniadaniami, wytwornymi kolacjami, i serwując nam coraz to wytworniejsze i mocniejsze drinki. Piotr często zabawiał Jasia, zabierając go, gdy tylko mógł na spacery, sparingowe mecze piłki nożnej rozgrywane na pobliskim „boisku”, czy pokazy latawców… A ja, no cóż… siłą rzeczy zmuszona byłam dotrzymywać towarzystwa Marcinowi. Ale nie mogłam narzekać. Marcin był wspaniałym kompanem.

Dzień przed moim i Jaśka wyjazdem poszliśmy razem z Marcinem na molo. Długo patrzyliśmy w morze i dzieliliśmy się swoimi pragnieniami. Wtedy właśnie usłyszałam, że Marcin chciałby mnie pocałować.

– Jak to usłyszałaś? – przerwała zwierzenia koleżanki Kaśka.

– Tak zwyczajnie – kontynuowała swoją opowieść Marta – po prostu usłyszałam: „chciałbym cię pocałować”…

– Nie chcesz nam chyba powiedzieć, że się zgodziłaś – tym razem przerwała jej Nina…

– Nie, nie zgodziłam się… no, przynajmniej nie w tamtej chwili… Wiecie, zaczęłam swoją śpiewkę o mężu, synku, udanym związku i innych mniej lub bardziej interesujących rzeczach… Ale w głowie zakiełkowała mi myśl: „co by się stało, gdybym się zgodziła?”.

Odpowiedź poznałam kilka godzin później. Marcin siedział na kuchennym parapecie z butelką piwa, ja przyszłam po puszkę red bulla. Najzwyczajniej podeszłam do niego i, patrząc mu w oczy, dotknęłam ustami jego warg. W chwili, gdy to zrobiłam, poczułam na policzkach jego ciepłe dłonie. Nasze języki ocierały się o siebie niecierpliwie, zachłannie próbując się pieścić. Wargi starały się nawzajem pochwycić… Oddechy mieszały się w jeden wspólny… Ech, wierzcie lub nie, ale z nikim nie całowało mi się lepiej. Nie myślałam wtedy o Mirku, o tym, że na palcu mam obrączkę, że kiedyś komuś przysięgałam wierność. Nie myślałam zupełnie o niczym…

Tamtą noc spędziłam z Marcinem na plaży. Najpierw spacerowaliśmy, trzymając się za ręce, potem całowaliśmy się do utraty tchu. Od razu uprzedzę też wasze pytanie, tak, kochaliśmy się. I był to najcudowniejszy seks mojego życia.

Marcin siedział na piasku. Ja, wciąż pełna sprzeczności i wewnętrznych pragnień, pozwalałam, aby fale obmywały mi nogi. W chwili, gdy podjęłam ostateczną decyzję, podeszłam do Marcina i stanęłam nad nim. Jedną nogę położyłam na jego ramieniu. Marcin w lot pojął, o co mi chodzi. Jego dłonie niecierpliwie podążyły wzdłuż moich nóg, pod sukienkę. A gdy się tam znalazły, odchyliły cienki materiał majteczek, dając tym samym nieskrępowany dostęp językowi. Najpierw poczułam ciepły oddech na swoim ciele, następnie delikatne muśnięcie, a potem to już owładnęła mną gorączka pragnienia…

Pozwalałam, by niecierpliwy język Marcina, pieścił mnie zachłannie, by wnikał głęboko we mnie smakując mój nektar, by jego palce pieściły moje pośladki, łechtaczkę, gładziły uda. Ten mężczyzna znał się na rzeczy. Chwilkę muskał mnie samym końcem ciepłego języka, aby po chwili lizać całą jego długością. Obłęd… Na spełnienie długo czekać nie musiałam. Nogi drżały mi, uginając się pod ciężarem ciała. Oddychałam coraz szybciej i płycej, po to, by po chwili głośno jęknąć w oznace spełnienia.

Wtedy Marcin posadził mnie sobie na kolanach. Jego usta całowały moją twarz, szyję. Dłonie czule pieściły plecy. Czułam się naprawdę cudownie. Jedną dłonią szukałam sutka Marcina, drugą niecierpliwie rozpinałam mu suwak u spodni…

– Reszty wam mówić nie muszę…

– Nie, opowiedz proszę – wyszeptała Nina – podoba mi się to, co mówisz…

– No więc, wysupłałam ze spodni jego twardą męskość… Pieściłam ją chwilkę dłonią, a następnie usiadłam na niej. Pozwoliłam wniknąć jej do mojego ciepłego, wilgotnego wnętrza. Wypełnić mnie… Marcin jęknął z rozkoszy, jego dłonie objęły moje sutki, a oczy zatopiły się w moich oczach… Kochaliśmy się z niezwykłą powolnością. Pozwalałam, by usta Marcina pieściły moje sutki, by jego zęby kąsały moje ramiona, dłonie obejmował pośladki. Językiem pieściłam jego szyję, uszy… Każdym powolnym ruchem bioder rozpalałam w nas gorętszy płomień.

Mój kochanek oparł się łokciami o piasek. Dłonie położyłam płasko na jego klatce piersiowej i przyspieszyłam ruchy bioder. Unosiłam je lekko w górę, by po chwili opadać z impetem w dół. To było niezwykłe. Marcin cichutko pojękiwał, szeptał słowa uwielbienia, wychodził swoimi biodrami naprzeciw moim… Rozumieliśmy się bez słów, zatracając do reszty w przyjemności.

Po wszystkim słyszałam Marcina szepczącego moje imię, czułam jego ciepłe nasienie wypełniające moje wnętrze, jego dłonie czule obejmujące moje plecy. Czułam się jak piękna i pożądana kobieta. Odprężona, spełniona…

Nie musieliśmy się śpieszyć z powrotem do pensjonatu. Jaś był pod dobrą opieką Piotrka. Siedzieliśmy wiec jeszcze długo na plaży, czule się obejmując, kradnąc sobie pocałunki. Tak zastał nas wschód słońca.

Dopiero po nim wróciliśmy do pensjonatu. Tego samego dnia wyjeżdżałam. Nie wiem, czy Dominik z Piotrkiem domyślali się, co zaszło pomiędzy mną a Marcinem. Nie zamierzałam się im z niczego tłumaczyć, a Marcin powiedział im tylko, że zasiedzieliśmy się w dyskotece. Chłopcy odprowadzili nas na dworzec. Czule wyściskali. Bezpiecznie wsadzili do pociągu. Trzymając na rękach Jasia wyglądałam jeszcze przez okno, wysłuchując życzeń „bezpiecznej podróży”. W chwili, gdy pociąg ruszał Marcin wręczył mi karteczkę a potem odwrócił się i odszedł.

Liścik przeczytałam dopiero w przedziale. Parę ciepłych słów, adres i numer telefonu.

Ot, i to cała historia…

Marta zamilkła i zapatrzyła się w kieliszek wina… W pokoju było bardzo cicho. Żadna z dziewczyn nic nie mówiła, bo niby co miały jej powiedzieć? Jej… niepozornej, „szarej myszce”, nazywanej boginią domowego ogniska. Dopuściła się ona zdrady… Zapomniała i pozwoliła sobie na chwilę szaleństwa…Stateczna kobieta z poukładanym życiem wywinęła taki numer…

– Martuś – odezwała się Kaśka – nie wiem, czy mogę zapytać, nie mam też pewności czy dobrze kombinuję, ale…ale czy Marcelina jest córką Marcina?

– A jak myślisz? – odpowiedziała Marta i zatopiła usta w kieliszku wina.

* * * * *

Historia Katarzyny.

– Szczerość za szczerość. Znacie mnie na tyle, że wiecie iż jestem najśmielsza z całej naszej trójki. Wszystkie głupie pomysły przypisywane są z reguły mnie. Mam poczucie humoru i czasem bywam duszą towarzystwa. Powiedzcie mi tylko dziewczyny, co taka średniego wzrostu, z włosami gładko opadającymi na plecy brunetka o zielonych błyszczących oczach, jak ja, ma w sobie, że tak przyciąga facetów???

To było na ostatniej konferencji w Wiśle. Wykłady jak wykłady – nic ciekawego. Jednak po kolacji poszliśmy z Jackiem, wiecie tym moim kolegą z pracy do baru, na drinka. Atmosferka była niczego sobie. Przyciemniane światła, Nat & Natalie Cole cicho wyśpiewujący „Unforgettable”, egzotyczny drink i całkiem, całkiem facet przy barze. Radek.

– Ta to żadnemu nie przepuści – zaśmiała się Nina.

– Zaczęło się standardowo. Pytaniem o drinka. Potem też były tradycyjne pytania o to, skąd jesteśmy, czym się zajmujemy i taki tam banały. Podobał mi się ten facet. Bystry, bezpośredni, dobrze zbudowany, ciemnooki brunet. Przesiedzieliśmy tak do zamknięcia baru. Wychodząc, niezauważalnie dla Jacka, wsunęłam Radkowi karteczkę z numerem mojego pokoju do kieszeni marynarki. Nie byłam pewna, czy przyjdzie. Ten jednak zjawił się na moim progu pół godziny później. Zatrzaskując za sobą drzwi, zrzucił z ramion marynarkę i wpił się ustami w moje usta.

– Niezła jesteś, maleńka – wyszeptał pomiędzy naglącymi, gwałtownymi a i nawet zaborczymi pocałunkami. Jego niecierpliwe dłonie rozpinały moją koszulę. Zagarniały piersi. Natarczywe pocałunki raniły moje wargi, zęby przygryzały język. Ale co tam… podobało mi się to.

Podczas gdy usta Radka całowały moje piersi, jego ręce pozbawiły mnie koszuli. Zadania nie było trudne, jak zwykle bowiem nie miałam na sobie stanika.

Szybko więc uporał się z tą przeszkodą i zaczął podciągać mi spódniczkę. Dziewczyny, mówię wam, czyste szaleństwo. Możecie to sobie wyobrazić? W ciągu minuty, odkąd ten obcy facet stanął na moim progu, ja zostałam tylko w podwiniętej spódniczce, skąpych majtkach, pończochach i szpilkach. Moją twarz okalały potargane włosy, a usta były spuchnięte od namiętnych pocałunków. Czyste wariactwo.

Nie pozostawałam mu dłużna. Guziki z jego koszuli potoczyły się po pokoju, a uwolniony ze spodni członek dumnie prezentował się w całej okazałości. Radek nie bawił się w żadne subtelności. Ustawił mnie przodem do ściany. Instynktownie oparłam się o nią dłońmi i wypięłam swój tyłeczek w jego stronę. Napalony facet zębami ostrożnie rozerwał opakowanie z prezerwatywą i w ułamku sekundy założył ją na siebie. Odsunął na bok moje majteczki, poślinił palce, którymi przejechał po mojej muszelce i wszedł we mnie jednym, płynnym ruchem. Jęknęłam z rozkoszy. Nie, nie bolało mnie. Cała ta sytuacja bardzo mnie nakręciła. Nigdy do tamtej pory, nie zrobiłam niczego tak szalonego.

– Tak, maleńka – wyszeptał pomiędzy urwanymi oddechami Radek, nie przestając poruszać się we mnie szybkimi zdecydowanymi ruchami. Jego lewa dłoń co jakiś czas wymierzała mi klapsa w pośladek. Prawa pieściła najbardziej wrażliwy punkt. Jęczałam z rozkoszy. Czułam piekący ból pośladka, czułam jego wdzierający się we mnie członek, pieszczące mnie palce, gorący, urywany oddech na plecach. Nogi zaczęły mi drżeć. Zakręciło mi się w głowie. Sama nie wiem, kiedy odleciałam. Chwilkę później moich uszu doszedł jęk rozkoszy Radka i poczułam wypełniającą się nasieniem prezerwatywę.

– To na mój koszt maleńka – wyszeptał, klepnął mnie w pośladek i wyszedł do toalety.

Leżałam na łóżku, przykryta cienkim prześcieradłem i paliłam papierosa, gdy Radek wrócił do pokoju, owinięty tylko ręcznikiem. Usiadł na łóżku, wyjął mi z dłoni papierosa, zaciągnął się nim i zgasił w popielniczce. Prawą dłonią powoli odgarnął mi włosy z twarzy. Nachylony nade mną wpatrywał się w moją twarz. Jego palce zaczęły się delikatnie przesuwać po moich policzkach, na usta, następnie na szyję, aż dotarły do obnażonych piersi.

– Daj mi swoją dłoń maleńka – powiedział cicho – chcę, żebyś czuła samą siebie. Poczułam, jak jego zwinne palce ujęły moją dłoń i opuściły ją wolno na pierś. Wymacałam twardą brodawkę. Radek roześmiał się, musnął moje usta lekkim pocałunkiem i wrócił do głaskania stojącego z podniecenia sutka. Zamknął w dłoni moją niewielką pierś, uniósł ją i lekko przyszczypnął, tak jakby chciał wyczuć bicie mego serca.

– Są śliczne – wyszeptał – po czym przesunął dłoń wzdłuż żeber, by zatrzymać ją na talii. – Pragnę widzieć cię całą, maleńka – dokończył po chwili i odsunął na bok, przykrywające mnie prześcieradło.

– Wiecie, muszę się wam przyznać, że czułam się trochę dziwnie. Nikt nigdy nie mówił do mnie w ten sposób. Z jednej strony podobało mi się to, ale z drugiej to cholerne „maleńka” zaczęło mnie już trochę irytować. To brzmiało tak jakby… jakby nie zapamiętał mojego imienia.

– To nieistotne, opowiadaj, co było dalej – przerwała jej Nina.

– Hmmm… Dalej… Radek uniósł dłoń i bardzo powoli zaczął ją opuszczać nad moim ciałem. Tak jakby nie był zdecydowany, gdzie ją położyć… Zatrzymał ją na moim udzie. Gestem nakazał mi rozszerzyć nogi. Rozszerzyłam je naprawdę bardzo szeroko. Patrzył z zadowoleniem, po czym pochylił głowę i poczułam na swoim kroczu jego ciepły oddech. Moje biodra uniosły się w górę, do jego ust, a dłonie Radka wsunęły się pod moje pośladki.

– Tak maleńka – rzekł – po czym musnął moje wargi. Poczułam niesamowitą przyjemność wydobywająca się z miejsca, w którym pieściły mnie jego usta i zwinny język. Wiedziałam, że jestem wilgotna i gorąca. Chwyciłam go za włosy i jęknęłam. Nie wyobrażałam sobie, że Radek będzie mnie tak pieścił. Niemal roztapiałam się z żaru i pragnienia. Czułam, jakbym walczyła o każdy oddech. Zamknęłam oczy, zacisnęłam zęby, by nie krzyczeć z rozkoszy.

– Krzycz maleńka, pokaż mi jak bardzo cię zadowalam – dobiegły mnie jakby za siedmiu gór słowa Radka. Pierwszy raz krzyczałam z rozkoszy. Prawdziwej rozkoszy. I było mi wszystko jedno, czy ktoś mnie usłyszy.

W tym miejscu przerwała swoje opowiadanie. Podeszła do barku, nalała sobie drinka, zapaliła papierosa i wolno, ze szklaneczką w dłoni, podeszła do oka. Stanęła tyłem do siedzących na kanapie dziewczyn i kontynuowała swoją opowieść:

– Następnych minut prawie w ogóle nie pamiętam. Nie wiem, skąd Radek wziął kolejną prezerwatywę, nie wiem, kiedy ją założył i nie wiem, kiedy we mnie wszedł. Leżałam na prawym boku, z nogą przerzuconą przez jego uda, a on leżał za mną. Jedną dłonią pieścił mój sutek. Przyszczypywał go. Przekręcał w palcach. Masował moja pierś. Druga dłoń obejmowała moje biodro, nadając wspólny, powolny rytm naszym pieszczotom.

– Maleńka, jesteś świetna, masz cudowny tyłeczek – co jakiś czas słyszałam te i inne słowa z ust Radka.

Kochaliśmy się z niezwykła powolnością. Nie wiem, ile razy wiłam się z rozkoszy pod wpływem pieszczot palców Radka. I jak głośno krzyczałam.

Wiem natomiast, że chciałam mu dać równie wielką przyjemność jak on mnie. Odsunęłam się więc od niego, przekręciłam go na plecy i z niezwykłą powolnością zsunęłam mu z członka prezerwatywę. Radek popatrzył na mnie zaskoczony:

– Nie musisz tego robić – wyszeptał zdławionym z podniecenia głosem.

Ale ja już zacisnęłam palce wokół jego penisa i przesunęłam dłonią w dół. Moje palce były ciepłe, a dłonie delikatne. Nie wiem, czy to możliwe, ale miałam wrażenie, że jego członek przy każdym ruchu nabrzmiewał coraz bardziej. Pochyliłam się nad nim i usłyszałam, jak Radek wciągnął głęboko powietrze, choć go jeszcze nie dotknęłam… muskałam go tylko gorącym oddechem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nadal trzymałam go w dłoni i delikatnie pocierałam, przesuwając w górę i dół zaciśniętą dłonią.

– Nie dręcz mnie tak maleńka – powiedział Radek. Objęłam więc ustami jego penisa. Poczułam jak Radek delikatnie ścisnął moje ramiona. Gestem tym dał mi znać, na co ma ochotę. Nie było to chamskie… ale wręcz miłe. Mój język przesuwał się, liżąc go i pieszcząc od nasady do koniuszka. Powtórzyłam tę pieszczotę kilka razy, po czym objęłam jego penisa ustami i zaczęłam intensywnie ssać.

– Maleńka – w głosie Radka usłyszałam zaskoczenie, jednak przypływ tej intensywnej pieszczoty uniemożliwił mu dalsze słowa. Błądził więc tylko palcami po moich włosach i ramionach, rozkoszując się tą pieszczotą i głośno wzdychając. Przerwałam na chwilę, by spojrzeć na jego twarz. Na czole lśniły kropelki potu. Usta były zaciśnięte z rozkoszy. Oczy przymknięte. Powróciłam więc do przerwanych pieszczot, ustami zwiększając siłę nacisku. Mój język krążył po najbardziej intymnych miejscach jego ciała. Radek czując, że za chwilę eksploduje, znów chwycił mnie za ramiona i odsunął od siebie. Spojrzałam na niego zmrużonymi z rozkoszy oczami. Wyciągnęłam dłoń i kilkoma ruchami zakończyłam to, co rozpoczęłam kilka minut wcześniej. Ciepłe nasienie poczułam na twarzy, ustach i piesiach.

Radek roześmiał się na całe gardło.

– Jesteś niesamowita – powiedział i pocałował mnie. Zaskoczona odwróciłam twarz. To było takie inne, dziwne… Wiecie, Michał nigdy tego nie robił. Dla niego było to jakieś nienormalne… A Radek zupełnie świadomie odwrócił moją twarz ku sobie, popatrzył mi w oczy i jeszcze raz pocałował.

Zmęczeni położyliśmy się obok siebie. Nie mówiliśmy nic. No bo co tu powiedzieć? W takiej chwili żadne słowa nie opiszą przeżytej właśnie rozkoszy.

Jakiś czas później Radek wstał i zaczął się ubierać. Owinęłam się prześcieradłem, usiadłam na brzegu łóżka i zapaliłam kolejnego tej nocy papierosa. Ubrany już Radek podszedł do mnie, jego wargi przywarły do moich. Takie miękkie i słodkie… poruszały się w zapraszający, znajomy sposób. Pieszcząc mnie ustami i językiem ofiarował mi jeden długi pocałunek. Pocałunek który przyprawił moje ciało o ból…

Dziewczyny, na zakończenie powiem wam, że tej nocy odkryłam w sobie nieznane do tej pory pokłady namiętności, o którą nawet siebie nie podejrzewałam… a mój portfel stał się uboższy o kilka setek…

* * * * *

Historia Niny.

– Ja, żeby wam opowiedzieć o historii mojego życia musiałabym mieć co najmniej całą noc. Nie był to bowiem jakiś jednorazowy incydent – jak w waszym przypadku… Był to cały tydzień. Tak, dobrze słyszałyście TYDZIEŃ. Siedem dni mojego życia, które przegrałam w karty… Siedem dni, podczas których byłam niewolnicą seksu, kiedy niemal całkowicie podporządkowałam się woli i zachciankom mężczyzny… Siedem pełnych wrażeń i nerwowych rozterek dni, kiedy zatraciłam swoje instynkty, zapomniałam o własnym „ja”… Z jednej strony było to dla mnie niezwykłe doświadczenie. W ciągu tych paru dni przeżyłam wszystko to, o czym inni tylko snują mgliste fantazje… Z drugiej jednak strony czułam się trochę jak… jak dziwka, której nie zapłacono… Ale tak to już jest kiedy siada się do gry z nieodpowiednim człowiekiem…

W pokoju zapanowała cisza. Katarzyna i Marta nie mogły uwierzyć, że Nina – przeciętnej urody, wysoka szatynka z zawsze misternie ułożoną fryzurą, która w chwili obecnej raczyła się już czwartą butelką piwa – przegrała w karty tydzień ze swojego życia. Ninie obce zawsze były szalone pomysły, parodniowe, nieustające balangi. To ona w kręgu współpracowników i dalszych znajomych nazywana była zimną i wyrachowaną. Twardo stąpała po ziemi i dokładnie zawsze wiedziała czego chce. Cóż tego chyba też musiała chcieć, w przeciwnym razie nie zasiadłaby bowiem do gry…

Ale o tym innym razem…

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Hmmm. Opowiadanie zdaje się nie ukończone. Niby są trzy kobiety, ale otrzymujemy tylko dwie historie. W dodatku pominięto tą która zdawała się najciekawsza. Czy to znaczy, że będzie kontynuacja? Bo brak numeracji obok tekstu na to nie wskazuje.

Opowiedziane historie nie grzeszą oryginalnością. Ot, życiowe sprawy, wpadające prędko w banał. Romans na urlopie, one night stand na wyjazdowej konferencji. Może i tak wygląda seksualność Polaków poza małżeńskim łożem, kołdrą i ciemnością, ale przydałoby się w tym wszystkim więcej pieprzu.

Wciąż jestem pod wrażeniem "Profilera", może stąd moje wybrzydzanie i wrażenie pewnej takiej miałkości tego tekstu. Na pewno jednak opowiadaniu przydałaby się szczypta chili. No i jakiś pomysł który po pchnąłby akcję w ciekawą stronę.

Absent absynt

Też pozostał mi lekki niedosyt po lekturze… Chciałabym poznać tę trzecią historię. Opowiadanie pamiętam jeszcze z DE. To prawda, że historie są proste, ale czy nie rozgrywają się właśnie w podobny sposób w zwyczajnym życiu? Klasyka, można powiedzieć.

Nie opowiedzieć trzeciej historii do końca – toż to grzech! A tak na serio: to bardzo zaburzyło konstrukcję opowiadania, które, mimo tego niedociągnięcia, bardzo mi się podobało 🙂
Eileen

Witam!

Przede wszystkim, cieszę się z powrotu opowiadań MałejMi na naszą stronę. Co do samych "Zwierzeń" – pomysł na opowiadanie dobry, ale o ileż więcej mogło być z tego zabawy! Do stylu trudno się przyczepić. Urwany finał uwiera. Chciałoby się, by trwało to dłużej, a to już. No trudno. Mam nadzieję, że następnym razem będzie obszerniej!

Pozdrawiam
M.A.

Historia Marty.
Skoro to najbardziej skrywana historia życia, to rozumiem, że mąż nie wie, że wychowuje cudze dziecko. To nie jest w porządku!!!
Rozumiem statystyki procentowe takich przypadków. Sam znam małżeństwo, które wychowywało trójkę dzieci- teraz już dorosłych ludzi. Każde z innego ojca. Ale on wiedział o tym od samego początku i przyjął to w jakimś sensie na siebie.
Jeżeli Mirek kochał żonę, to napewno by jej to wybaczył i "zaadoptował" córkę swojej żony. Byłaby sprawa prosta i czysta, która wbrew pozorom mogłaby jeszcze bardziej umocnić ich związek.
No ale rozumiem, że to tylko opowiadanie erotyczne, mające dać czytelnikowi jakąś podnietę. To napewno się udało
2andreas

Krótkie, zwięzłe, bez silenia się na niestworzone historie i niewiarygodne charaktery. Może nie ma w tym artyzmu, lecz na pewno jest przyzwoite rzemiosło.

Marksista

Cytując Sada, to moralność została nam narzucona sztucznie. Jest podła i upodla naszą dziką i lekko diabelska naturę.
Naprawdę szkoda mi facetów których jedyną metodą utrzymania przy sobie kobiety jest narzucenie jej pęt moralności i religii. To smutne. Jesteście karłami panowie niewartymi splunięcia na was. Obiecuję za to pluć wam na groby.

Sytuacje są bardzo proste klarowne i zwyczajne. Szablonowe bez indywidualności, dlatego bohaterek nie da sie nienawidzić. Nie umiem jednak czuć do nich sympatii. Nie umiem im współczuć szarego gównianego życia, które zapewne ufundowały sobie same i na własne życzenie.
Ostatnia historia jest nieskończona bo cóz….każdy ma ją sobie zmyslić sam. Tyle
Podobnie jest stworzony Dercameron: odcięci ludzie opowiadający sobie nowelki o własnym życiu. Tam jednak są one pieprzne, zboczone świetnie ułożone i cóż….niepoprawne. Te zaś są barczo political correct.

Rzekłem
Howgh

Lubię niedokończone historie. Takie które zostawiają czytelnika sfrustrowanego, z własną wyobraźnią. To powoduje że przynajmniej jeśli chodzi o mnie takie opowiadania pozostają w pamięci, dzięki niekończącym się domysłom jaki koniec ma w głowie autor.

Uśmiech wywołała we mnie historia Katarzyny, a właściwie te zgarnięte przez Radka "setki". Nie rozumiem trochę dlaczego przyjaciółki nagle postanowiły opowiedzieć sobie takie skrywane historie. Gdyby to były historie po kilku drinkach, spoko.

To opowiadanie, mimo że bardzo przyjemne pozostawia pewien niedosyt. Czegoś brakuje i to nie jest trzecia historia.

Napisz komentarz