Po prostu niebo cz. 6 (Santi)  4/5 (2)

17 min. czytania
Perry Galahger, Dominique d'Vita,"American Beauty", CC BY-NC-ND 3.0

Perry Galahger, Dominique d’Vita, „American Beauty”, CC BY-NC-ND 3.0

Po prostu niebo cz. 5

Z notatek Marie

Spotkanie z Panem

– Granica poniżenia: brudna i niewydepilowana leżałam z rozłożonymi nogami tak, by barowy hoker zmieścił się między moimi udami. Na stołku siedział on. Chwilę wcześniej wytargał mnie z łazienki za włosy, zanim jeszcze zdążyłam się przygotować. „To prawda, że nie uprawiałaś seksu od miesiąca. Dzicz i chaszcze” – powiedział.

– Dwa wcielenia: spoliczkował mnie wiele razy, lecz tylko z jednej strony. Tej, po której mam krócej podcięte włosy. Druga strona twarzy została obdarowana pocałunkami. Czułymi, wilgotnymi, delikatnymi.

– Ostre rżnięcie: „No przecież Mała, umiesz się pieprzyć, prawda? Daj z siebie więcej”. I wchodził we mnie raz po raz dużym penisem. Napęczniałym od momentu, w którym jechaliśmy windą na miejsce. To właśnie wtedy zmienił się jego wzrok – na chłodny i wymagający. Jak zapowiedź tego, co ma dopiero nadejść.

– Sto. A może tylko dziewięćdziesiąt dziewięć klapsów dłonią spadło na moje pośladki, gdy byłam przełożona przez jego kolana.

– Musztra. Pieprzyć się jak dama. Tak siedzieć i tak stać. Dumna suka w obroży, w pończochach, a czasem czerwonej sukience. To ja. Mówił, że jestem piękną kobietą. Patrzyłam na siebie brudną spermą, ze skórą czerwoną wymierzonymi razami i wierzyłam mu. Przynajmniej wtedy.

– Zakupy. Kazał mi nabyć napoje w sklepie na dole. Wypuścił ubraną w płaszcz, pończochy i obrożę wraz z podpiętą smyczą. Tylko buty pozwolił zmienić na płaskie, dla bezpieczeństwa. Płaszcz rozchylał się co chwilę, odsłaniając moje nagie pośladki wraz z końcem zwisającej skórzanej smyczy. Obroża wystawała spod kołnierza. Miałam nadzieję, że w sklepie będzie pusto. Nie było. Grupa młodych mężczyzn czekała na dziewczynę robiącą zakupy. I była jeszcze pani z pieskiem. By wyciągnąć napoje trzeba było się nachylić. Jak zwinna suka zrobiłam to szybko i jeszcze szybciej uciekłam do hotelowego holu, a potem windy. Nie wiem, czy ktoś coś zobaczył. Powtarzam sobie, że na pewno nie.

– Momenty. Lubię te momenty, gdy jestem niemal naga, wyprostowana, w szpilkach. Okno szeroko otwarte. Przez chwilę w nim stałam, oglądając światła warszawskich wieżowców widocznych z Emilii Plater. Chciał, żebym podała mu szklankę wody. Zrobiłam to. W takich chwilach zasadą mojego istnienia była służba. Nic ponad to, aż tyle.

– Troska. Po chłoście rozwiązał mnie szybko i zaprowadził do łazienki. Byłam gdzieś daleko – zraniona jego bezwzględnością. Chciałam, by w jakiś sposób okazał mi czułość. Nie jak kobiecie, lecz tak jak można ją okazać suce. Pan to już zaplanował. Weszliśmy pod prysznic w ciemności. Po chwili spłynął na mnie jego mocz. Zrobił się dobrze, błogo, słodko. Jak w mojej fantazji.

Spotkanie ze Stanem

 – Stale. Uprawialiśmy seks stale. Jak tylko dochodziłam, on zaczynał pieścić delikatnie od nowa, tak bym spłynęła nowym pożądaniem. I spływałam, i krzyczałam, i szczytowałam ponownie. Aż po pukanie sąsiadów.

– W obrazach. On lubi obrazy, lubi oglądać wijące się ciało i młode, falujące piersi. Pokazałam mu jak się pieszczę. Gdy patrzył, tworzyłam spektakl o samozaspokojeniu dla jednego widza. Jeśli wchodziłam w jakąś rolę – to była to rola aktorki porno, mającej skusić własnym wyuzdaniem. Szczytowałam, a wtedy on dopiero dzielił się własnym pożądaniem.

– Szaleństwo. W szale uniesień i poczuciu braku wstydu otworzyliśmy balkon na dziesiątym piętrze. Z widokiem na całe miasto, choć ponoć „w domach z betonu nie ma wolnej miłości”. Chwyciłam się szczebli i pochyliłam, wypinając pośladki. Byłam naga. Było zimno. Niebo było ciemne.

– Testy. Testowaliśmy siebie tak, jak testuje się sprzęty. Splunęła mu w twarz, by po chwili on zrobił to samo. Uderzyłam go palcatem – oddał. A gdy zapiął na mojej szyi obrożę ze smyczą i poprowadził na czterech łapach, penis stał mu na baczność. Oddał na mnie mocz z naturalnością jakbyśmy się właśnie całowali. Nie potrafiłam zrobić tego samego. Rozpoznałam swoją granicę. Do przekroczenia w przyszłości.

– Lady M. Ubrałam jedną ze swoich czerwonych sukienek. Zrobiłam makijaż, fryzurę. Czekałam na niego. Chciała go zaprowadzić w miejsce gdzie fantazje stają się rzeczywistością. Udało się, mimo jego rozbawienia. Trudno jednak o śmiech, gdy ktoś siedzi na twarzy rozwartą cipką. Próbowałam co i jak go boli. Był wytrzymały. Zakryłam mu oczy, skrępowałam liną, wsadziłam palec w tyłek. Jego ciało broniło się, więc nie męczyłam go długo. Nie tym razem. Po kazałam mu położyć głowę na swoim brzuchu i opowiedzieć, co czuł.

6 listopad 20**

List LXV

Marie do Stana

Myślę o Tobie intensywnie. Bo intensywnie chce mi się pieprzyć. Tak na szybko i dziko. Ze ściąganym w progu ubraniem i krzykiem prosto z trzewi podczas pierwszego orgazmu. I jeszcze z paznokciami lekko wbijającymi się w plecy…Twoje plecy.

7 listopad 20**

List LXVI

Stan do Marie

Nie spodziewałem się wiadomości. Tym bardziej tak namiętnej – wspomnieniowe notatki z pamiętnika w załączniku są przyjemne, ale bledną wobec tak aktualnego wyznania…Twojego wyznania. Dobrze w ten sposób zaczynać dzień. Zaspokoję Cię przynajmniej wirtualnie dzisiaj wieczorem. Zaspokoję zawsze, kiedy będziesz się tego domagała (domagaj się!), kiedy będziesz ciekła, będziesz stęskniona.

7 listopad 20**

List LXVII

Marie do Stana

Nienasycony mężczyzno. Widzę, że udzielił Ci się mój nastrój. Wyczekuję wieczora, bo cipka mnie wciąż pali. A fantazje teraz mnożą się już w niekontrolowany sposób. Dzisiaj czuję, że najbardziej efektywnie będzie kontynuować pisaniem świństewek… Podnosząc wciąż temperaturę aż do samego wieczora. Zastanawiam się, czy podnieciłoby Cię oglądanie wibratora penetrującego moją drugą dziurkę – zabawa analna. Bo ja chyba mam na to ochotę. Coś mocniejszego, bardziej wstydliwego, przełamanie tabu.

7 listopad 20**

List LXVIII

Stan do Marie

Bez limitów. Przecież wiesz.

7 listopad 20**

Zrobiła dla niego kolejny pokaz. Tym razem dumnie wypinając swoją pupę z otworem w kształcie słońca. Nie wstydziła się. Z odrobiną żelu wciskała dildo w otwór, jęcząc w niebogłosy. Była tak napalona, że nie czuła bólu, ani dyskomfortu. Wyobrażała sobie, że to jego penis penetruje tę ciasną dziurkę, wywołując najmocniejsze ze skurczów. Wsuwała i wyciągała przyrząd dość dynamicznie, tak, że pośladki rozkosznie falowały przyjemnością. Chciało jej się krzyczeć: rozerwij mnie, bierz całą! Rżnij! I dalej bawiła się na ostro ze sztucznym penisem – na jego oczach. Podczas orgazmu wyła głośno. On też szczytował.

List LXIX
Marie do Stana

Wciąż jeszcze mnie trzyma. Podniecenie nieredukowalne kolejnymi orgazmami. Myślę, że może to inna potrzeba niż czysto seksualna. Do zaspokojenia, gdybym położyła swoje nagie ciało przy Twoim ciele. Tak, by oba stykały się możliwie największą powierzchnią. Wczoraj przyjemnie poszaleliśmy.

8 listopad 20**

List LXX

Stan do Marie

Możliwe, że to deficyt czułości, dotyku, bliskości. A może po prostu jesteś nimfomanką?  Poszaleliśmy wczoraj to fakt, fajnie się czuję. Trochę się boję, żeby się nie przesycić. A może nawet się o Ciebie martwię. Myślę o tych Twoich potencjalnych nowych przygodach… Czy to aby nie ryzykowne dla Ciebie? Zdrowotnie przede wszystkim, ale też mentalnie. Czy nie lepiej mieć kilku stałych, zaufanych partnerów (ja, ten Twój cały pan, może ktoś jeszcze) i ewentualnie poszaleć w erotycznym klubie, ale od czasu do czasu? Po raz któryś: jak to dobrze, że mam tyle lat. Gdybym był młodszy juz chyba bym nie istniał, jako niezależna jednostka. A tak  mogę cieszyć się Tobą i życiem.

8 listopad 20**

List LXXI

Marie do Stana

Tak, to najwyraźniej deficyt czułości i dotyku. Dlatego też pewnie mam tak wielki apetyt na przygody – żeby zagłuszyć głód. Na ostro. Tracąc na chwilę zupełnie smak i czucie. Wczoraj uderzyła mnie słodko–gorzka myśl, że seksem zdobywam tę potrzebną mi porcję czułości. Bo z całego szaleństwa pozostały mi najbardziej w głowie Twoje słowa, że jeszcze byś się ze mną pokochał trochę… Najwyraźniej nie umiem tęsknić inaczej, niż pożądając. Tęsknię teraz.

8 listopad 20**

List LXXII

Stan do Marie

Też tęsknię. Szkoda, że nie jesteś po drugiej stronie łączy. Ciekawe gdzie w takim razie przebywasz (chyba nie w erotycznym klubie. co?). Nawet stęskniłem się za pokazem seksu analnego. Cudnie sobie robiłaś. Uruchamiam i stymuluję Twoje rozliczne talenty: erotyczny, poetycki. To miła myśl na dobranoc. Szkoda tylko, że nie jesteś tak pewna w tych swoich emocjach (jak właśnie ja)… Moglibyśmy cieszyć się sobą przez długie lata. Bezpiecznie i twórczo. Ale ciągle wierzę, że to możliwe.

8 listopad 20**

List LXXIII

Marie do Stana

Ja też bym tego chciała Stan… Ale nie wszystko zależy od nas samych, prawda? Nikt nie wie, ile czasu dostaje w prezencie z góry. Ile będzie w tym szczęścia, a ile cierpienia. Póki moje życie jest tylko i wyłącznie w moich rękach, dbam, żeby bilans był dodatni, a szaleństwa nigdy nie brakowało. Nie będę też udawać, że wszystko między nami jest tak, jak być powinno. Nie jest. Przez asymetrię posiadania kogoś stałego, gwaranta bezpieczeństwa, kogoś, z kim Ty dzielisz tą uświęconą przeze mnie bliskość i czułość. Ja nie mam takiej osoby.  Nie chcę mieć, nie mogę, a może nie potrafię. W trochę innym świecie – wystarczyłbyś mi. Właściwie wystarczasz mi już teraz.

9 listopada 20**

List LXXIV

Marie do Stana

Nie umiem ruszyć dalej. Co chwilę coś mnie smuci lub złości w naszej relacji, absorbując całą uwagę. Spróbuję skorzystać z managerskiej zasady domykania wszystkich open loops w naszym związku (bo definitywnie „my” to rodzaj związku, przynajmniej w moich kategoriach). Czego chcę? Jakie zmiany sprawiłyby mi przyjemność, przyniosły ulgę?

1) Chcę, żebyś dostrzegł we mnie prócz wyuzdanej kochanki kobietę, która ma prawdziwe emocje i rozwija uczucia wobec Ciebie. W konsekwencji – chciałabym, żebyś pewnego dnia te uczucia odwzajemnił lub po prostu zakomunikował, że nie jest to możliwe, gdy tylko to zrozumiesz.

2) Chcę, żebyś przestał wykorzystywać ilość moich kochanków, jako argument na rzecz braku mojej stałości. Wolałabym, gdybyś odnosił się do doświadczenia obcowania ze mną. Nie znudziłam się przecież Tobą do tej pory.

3) Chcę utrzymać nasz intensywny kontakt, który jest zbudowany na szczerości oraz dużym obustronnym szacunku wobec planów, zapatrywań, ambicji, ale i życiowej sytuacji drugiej strony.

10 listopad 20**

List LXXV

Stan do Marie

Powiało chłodem w tych życzeniach. Chcesz mieć moje stanowisko w punktach, to będziesz je miała. Ja też nie lubię open loops.

1) Może kiedyś, albo wcześniej niż kiedyś powiem, że trudno mi żyć bez Ciebie. A może jeszcze coś zaistnieje. Ale myślę, że dynamika emocjonalne jest jakby po Twojej stronie. Mam swoje lata i doświadczenia. Nie spodziewaj się zbyt wiele.

2) Ilość Twoich kochanków oznacza możliwość posiadania kolejnego w każdej chwili. Jak sama powiedziałaś, możesz się w którymś zakochać etc. Co do niestałości, to dużo bardziej niż liczba partnerów, świadczą o niej dość częste z Twojej strony próby, może jedynie werbalne, ale jednak, odejścia. Chyba już ze dwa, trzy razy pisałaś takie listy. No i dziś przez telefon sama mówiłaś, że byłoby to jakieś wyjście.  A ja już dawno, od samego początku, mówiłem, że obawiam się, że nagle znikniesz. Bo oczywiście, że wniosłaś wiele barw do mojego świata. A ja jak inni nie lubię szarości.

3) Tego nie rozumiem. O co Ci chodzi? Wyczuwam tylko chłód, jakbym czytał firmową pocztę. Amtssprache. Może o projektach wiesz wiele, ale o związkach – jak naszą relację nazywasz – nie znasz się za dobrze, moja Mała. Dobrze, że życie przed Tobą. Będzie dość okazji, żebyś się nauczyła, o co w tym wszystkim chodzi.

12 listopad 20**

List LXXVI

Marie do Stana

No cóż, w chwilach kryzysów przechodzę na myślenie „projektowe”. To coś, czego się nauczyłam właśnie u nas w firmie i co wypracowałam z trudem. Żeby traktować siebie i relacje w sposób, w jaki podchodzę do kampanii marketingowej czy badania rynku. Zresztą jasno pisząc, czego chcę, nie oczekuję, że się od razu to dostanę. Ważniejsze jest dla mnie, że wiesz. Nie chcę być cicha, zgodna i milcząca, jak to asystentki mają w zwyczaju.  A ostatni punkt jest bardzo ładny, mimo nieładnego języka. Jest o spotykaniu się, ale bez zabierania, wykradania czegoś. Czego Ty chcesz od naszej relacji?

13 listopad 20**

List LXXVII

Stan do Marie

Nie wiem, jakie ja mam oczekiwania. Przypomina mi się lista/kontrakt, który przesłałaś mi kiedyś, z wyszczególnionymi technikami łóżkowymi BDSM. Zjawiłaś się nagle, z ciekawą erotyką. Ale mimo że wszystkie moje związki były dotychczas zdecydowanie uboższe erotycznie, to jakoś trwały. Mogę napisać tylko, że bardzo źle znoszę kłótnie, brak dyskrecji i smutek partnera (potrafię tylko interwencyjnie reagować, nie mam remedium na czyjś smutek, a ze swoim, swego czasu bardzo intensywnym, skutecznie uporałem się sam). Więc może to lista moich oczekiwań.

13 listopada 20**

List LXXVIII

Marie do Stana

To byłby taki moment, żeby się do Ciebie przytulić, całować przez chwilę i żeby wszystko nabrało jaśniejszych odcieni udanego romansu. W każdym razie już teraz bardzo bym chciała usłyszeć, że przytulasz i całujesz. Każdy kij ma dwa końce – mój temperament niestety też. Nie chcę takich dyskusji, chcę seksu, radości i…

14 listopad 20**

List LXXIX

Stan do Marie

Przytulam i całuję. Przez chwilę wyobraziłem sobie analogiczną sytuację, tj., że to ja jestem sam. Chyba oszalałbym z tęsknoty i niemożliwości bycia w każdym chcianym momencie razem (to był i jest mój słaby punkt). No i jakby doszła świadomość, że jestem jednym z trzech facetów… Chyba byłby to emocjonalny horror dla mnie. Może ciut lepiej rozumiem. Nie martw się Mała, będzie dobrze. Będziemy się kochać do upadłego.

14 listopad 20**

List LXXX

Marie do Stana

Najwyraźniej można już mówić, o zwyczaju polowania na kontakt z Tobą w czwartki podczas drugiej przerwy. Tak, jakbym się bała, że mógłbyś się więcej nie odezwać. Że właśnie coś się stało, co zmienia wszystko. Może został Ci ofiarowany pocałunek, który wywrócił Twój świat do góry nogami, albo poczułeś falę czułego przywiązania, która zmusi Cię do zakończenia naszej kruchej relacji. Doświadczam fundamentalnej niepewności, która na kilka chwil zmienia mnie w wariatkę, a może tylko zwykłą idiotkę. Snuję scenariusze i wypatruję znajomą marynarkę w holu, żeby „zupełnie przypadkowo i spontanicznie” wymienić jakieś banalne zdania. Takie, które potwierdziłyby, że wszystko jest tak, jak było pozostawione… I że to kompletnie nieważne, że dzień wcześniej byłeś z inną, tą Twoją–od–lat–kobietą.

Dzisiaj powinnam wszystkie zazdrostki schować do kieszeni. Wróciłam o 4 rano do domu. Z pracy wyszłam późno, dopiero, gdy portier zamykał budynek. Później popracowałam jeszcze godzinę w barze. Przysiadł się facet, spławiłam go. Przysiadł się kolejny, taki bardzo sensowny i obiektywnie atrakcyjny. Uprzedziłam go, że przespać to się z nim nie prześpię, więc żeby nie tracił czasu. Uparł się jednak, żeby go tracić. Na koniec całkiem przyjemnej rozmowy całowaliśmy się chwilę. Języki igrały ze sobą radośnie. Poczułam gorąco w podbrzuszu, które lekko spłynęło ku dołowi. Bielizna pozostała jednak sucha. A więc to nic, dlaczego warto byłoby się puścić w barowej toalecie. Gdy jednak odmówiłam seksu, obraził się. Takie to miasto. Taka ja. Taki moment. Jestem w otwartym związku z życiem, które jakoś za pośpiesznie ucieka.

Po takich nocach podobałoby mi się wracanie w Twoje ramiona. Coś sprawia, że każdą przygodę pragnę kończyć, wślizgując się pod kołdrę, blisko Ciebie. Tak jakbym dopiero tam mogła w pełni cieszyć się tym wszystkim. A Ty cieszyłbyś się, że zawsze wracam. Zakochałam się jak idiotka…

15 listopad 20**

Napisane na serwetce, podane dyskretnie podczas drugiej przerwy:

Jak idiotka

zakochałam się jak ostatnia idiotka
na słodko – jakbym jadła malinowe lody
na gorzko – w święta, niedziele i środy
choć może to tylko kolejna losu blotka

co ciała wodzi na grzeszne pokuszenie
z osądów rozumu drwiąc sobie wprost
budując i zrywając między wieżami serc most
obiecuje dwóch dusz wzajemne zrozumienie

zakochałam się jak ostatnia idiotka
na słono i kwaśno – smakiem ciał splecionych
jakby w jednym kawałku drewna rzeźbionych
sama jak trzcina na wietrze wiotka

idiotka…

List LXXXI

Stan do Marie

Czemu ja nie mam takich okazji? Chociaż całowania nie zazdroszczę, ale możliwości szaleństwa bez jakichś wielkich konsekwencji. Dajesz mi nadzieję, że to możliwe. Wiem, co to panika związana z emocjami wobec kochanki. Przeżywałem tego całe mnóstwo. Na szczęście dla Twojego zdrowia duchowego jestem zdecydowanie bardziej przewidywalny niż Ty. Jak widać. Idiotka nie idiotka. Przynajmniej gust do mężczyzn masz. Szkoda tylko, że wciąż dominuje trend ilościowy.

16 listopad 20**

List LXXXII

Marie do Stana

Wczorajszy wieczór miał zaskakujący koniec. Dwie kobiety upijały się mówiąc o swoich mężczyznach. I stał się cud. Wino zmieniło się w motyle pocałunki oraz jedwabny dotyk. O to właściwie mógłbyś być zazdrosny. Były emocje. Takie jak ponad rok temu, gdy pragnęłam tej kobiety nieznośnie. I był ten dreszcz ukrywania się przed innymi gośćmi. Całowałyśmy się w najciemniejszym rogu balkonu. Dotykałyśmy swoich sutków przez materiał bluzek. Ściskałam jej brodawki mocno, tak, żeby cicho jęczała. Ale to tylko w tych chwilach, gdy wszyscy byli w środku.

Już zupełnie nad ranem ona pociągnęła mnie za rękę do toalety. Rozpięła mi spodnie i szukała palcem łechtaczki. To chyba w tym momencie zdecydowałam, że chcę więcej na tu i teraz. Zdjęłam spodnie z kostek i zsunęłam czarną bieliznę, siadając na pralce z szeroko rozłożonymi nogami. Szepnęłam tylko „wyliż mnie”. Zrobiła to. Jak zdolna mineciara, spijając moje soki. Szybko doszłam, wyćwiczona Twoim językiem i podniecona całym wieczorem. Ona dała mi się tylko wybrandzlować dłonią. Całowałam jej usta, przebierając w jej wnętrzu na przemian dwoma palcami, stymulującymi zręcznie punkt G. Moja kochanka co raz trudniej łapała oddech. Nie trzeba było wiele, żebym poczuła kleistą maź na palcach. Wyjęłam je z niej i posmakowałam, co chyba ją zawstydziło. Wydyszała „dziękuję” i wyleciała z łazienki. Dzisiaj cieszę się tą historią. Brakowało mi kobiecego dotyku oraz seksu.

No i jeszcze mi piękniej, bo komuś opowiedziałam jak na mnie działasz, co czuję. Opowiedziałam o całym tym trzęsieniu ziemi, radości, a czasem sznurującym gardło smutku. I ten ktoś zrozumiał. Mówić jest mi zawsze trochę trudniej niż pisać… Opowiadanie to głośne przyznawanie się, również przed samą sobą.

19 listopad 20**

List LXXXIII

Stan do Marie

Nie jestem zazdrosny; bardziej podziwiam, pochwalam, a jak kiedyś opiszesz mi to wszystko dokładniej (jakie pocałunki, jaki dotyk), to pewnie będę się tym podniecał. Chociaż takie sceny akurat wolałbym w realu. Widzieć was dwie, obok mnie. No i może coś więcej. Myślę sobie, że fajnie jest mieć kochankę, która spełnia tak różne oczekiwania, z rozmową, inspiracją na czele, z czułością, o erotyce nie wspominając.

20 listopad 20**

List LXXXIV

Marie do Stana

Fine–tuning. W teoretycznej fizyce określa się tym terminem fakt, że parametry mają bardzo specyficznie określone wartości, które pozwoliły na wyewoluowanie takiego Wszechświata, jaki znamy wraz z możliwością zaistnienia życia. Do naprawdę znakomitego seksu przez długi czas niezbędny jest fine–tuning. Ale jak wspominałam, to jak wygrana w lotto, a ściślej trzymając się kosmologicznej analogii i prawdopodobieństw, to rzadsze niż wygrana w lotto. Dlatego często godzimy się na mniej, zawierając kompromisy przede wszystkim z samym sobą. Ja zawarłam ich całą masę, rozważając wszystkie 36 przypadków moich poprzednich kochanków. Były wielkie, takie jak w przypadku geniusza niezainteresowanego seksem lub stosunkowo małe, jak z Panem. Teraz już nie chcę ich więcej. Szkoda mi na nie czasu.

„Parametry” w przypadku seksualnego dostrojenia to wszystko: życiowe priorytety, doświadczenia i wyobraźnia seksualna. Wraz z właściwym timingiem. W sumie to ładna analogia – z Kosmosem. Wpisuje się w Twój język  tworzenia z kobietami wszechświatów. Było mi cały dzień dobrze, ciepło – z myślą o Tobie. Nawet opanowałam tęsknotę i własne szaleństwa, wmawiając sobie, że przecież nikt nie rezygnuje z wygranej na loterii i że czas się najzwyczajniej ucieszyć.

21 listopad 20**

List LXXXV

Marie do Stana

Niby dokładnie wiedziałam, co chcę Ci opowiedzieć, jak chcę Cię podniecić, szepcząc słowa do telefonu. Mówiąc powoli o każdym dotyku i pocałunku, który wymieniłam z pewną dziewczyną kilka wieczorów wcześniej. O jej jedwabistych ustach i namiętności, z jaką przyciągała moją twarz ku swojej, trzymając mnie mocno za włosy. I jeszcze o moich niecierpliwych dłoniach, które wodziły po krzywiznach jej ciała. O tym, jak smakowała, taka lekko słona. Tak na zachętę i rozgrzanie. Później wpadłam na perwersyjny pomysł z de Sadem. Chciałam Ci czytać wybrane fragmenty (zaznaczyłam je właśnie dla Ciebie), przykładając jednocześnie rozwibrowany wibrator do łechtaczki, a może i wdzierając się nim w pochwę… To była moja szalona wizja i rozbuchana seksualność. Ale gdy przyszło co do czego, zamurowało mnie. Słowa uciekły. Twarz zalał wstyd. Nie umiałam sobie poradzić, przecież widziałeś. Jeśli chcesz efektu, musisz mi czasem kazać. Przełamać blokadę. Zaprząc do pracy moją wyobraźnię. Na siłę. Na „masz to zrobić i się postaraj”. Nie pytaj, czego chcę, ja tego chcę. Ja właśnie tego chcę. Mocnego wstrząsu. Nie wycofuj się. Nie odpuszczaj. Nie słuchaj wymówek.  Myślę, że mamy dość słów. Teraz żałuję, że nie opowiedziałam Ci nic… tylko z braku odwagi.

22 listopad 20**

List LXXXVI

Stan do Marie

Coraz bardziej podoba mi się to „rozkazywanie”. Tak, materiał był przygotowany super. Wspomnienie lesbijskich pieszczot i czytanie de Sade… Dużo bym dał, żeby posłuchać, jak czytasz namiętnie tego rozpustnika. Ale też chętnie bym usłyszał, jak wspominasz swoje przygody albo marzysz o jakiś kolejnych, np. ze mną. Mając całą Twoją twarz na ekranie, rozmarzone oczy, i rozwarte usta… Coś, czego zabrakło wczoraj. Także teraz, przed 6 rano, czuję się jakby odmłodzony i odświeżony tą wizją. Z pisaniem… Tak, pisz czy mów do mnie jak najczęściej. Przyzwyczaiłem się już trochę do Twoich grafomańskich maili. Może nawet je polubiłem, bo czytam z uwagą. Nawet jak nie odpowiadam. Ten pomysł z lekturą dla mnie i robieniem sobie dobrze, to cudna idea. Koniecznie do zrealizowania przy najbliższej skypowej okazji. Pomysłowości nie sposób Ci odmówić.

23 listopad 20**

Wieczorem u niego. Zadzwonił nagle, że ona ma przyjechać, a taksówka już czeka pod domem. Tylko sukienka, żadnych majtek, bez makijażu, ma być gotowa w ciągu pięciu minut. Zdążyła i wskoczyła do auta. Byli u niego pół godziny później. Czekały na nią uchylone drzwi i półmrok. Usłyszała męski, niski głos Stana: „Wejdź do środka i stań twarzą przy ścianie”. Tak zrobiła, a mężczyzna stanął tuż za nią. Nie widziała go, ale czuła na swojej szyi jego oddech. Jednym ruchem zdjął z niej sukienkę, pozostawiając nagą. Po chwili jakieś ostrze przesunęło się po jej plecach. Zapiszczała ze strachu, bo tego się nie spodziewała, tego mroku i scenariusza. Stan przecież rozpieszczał ją do tej pory na słodko, godzinnym lizaniem cipki, czasem pornosem. Teraz wydawał się być stalowy, trochę taki jak w pracy, arogant i tyran. „Na kolana” – padła komenda. Marie osunęła się na ziemię, czując jak soki zaczynają zbierać się w jej wnętrzu. „Od dziś będziesz moją najlepszą dziwką, suką, zabawką. Tak zdecydowałem. Domagasz się specjalnego miejsca, dostaniesz je.” Dziewczyna zamarła, nie wiedząc, czy to żart, czy może właśnie coś się w Stanie zmieniło, poczerniało, wzmocniło. „Podziękuj!” – ryknął. Nim zdążyła odpowiedzieć, obrócił jej twarz ku sobie i wepchnął penisa do ust. Po samo gardło i jej łzy. Był wielki i twardy, jakby jakieś nowe dzikie siły wstąpiły w jego członka. Penetrował ją w szaleńczym tempie, nie przejmując się, że Marie ledwie powstrzymuje wymioty. Chciała dziwka,  niech ma. Skończył w jej gardle, wypełniając całe usta nasieniem. Chciał, żeby przełknęła. Potem poderwał ją do góry i pocałował namiętnie. „Od teraz jesteś już tylko moja, moja zabaweczka. A teraz marsz do domu, bo muszę wracać do pracy.”

List LXXXVII

Marie do Marka (Pana)

Wiesz, że lubię się czasem z Tobą spotkać. Rżnąć się, poszaleć, dać się wychłostać. Byłeś moim pierwszym panem, stworzyłeś mnie taką. Ale teraz przeszłam w czyjeś inne ręce. Mówiłam Ci o nim. Zakochałam się, a teraz on wziął mnie sobie na służbę. Dojrzał do tego. Ja chyba też dorosłam, żeby ruszyć naprzód. Piszę, żebyś był na bieżąco. Możesz wykreślić mnie z rejestru kochanek.

24 listopad 20**

List LXXXVIII

Marie do Stana

A więc zostanę Twoją dziwką, zabaweczką, którą będziesz miał dla rozrywki. Czułość i tak będzie się prześlizgiwać w Twojej woli zabawy ze mną. Nie umiałabym być Twoją dziewczyną – za dużo rywalizacji z innymi kobietami, za dużo smutków, sama zresztą w przeszłości nudziłam się tę ułożoną wersją mnie samej. Bo zakochana robię się z czasem nudna. Piszę listy na papierze, czekam z kolacją. Niech więc będę jedyna w swoim rodzaju. Inna. Do używania. Tak, suka. Twoja suka. Nie chcę powielania jednak dawnych relacji i schematów, choć pragnę czerpać z BDSM pełnymi garściami. Nie trzeba mi pana z głośnymi rozkazami. Wystarczy Właściciel z życzeniami i poleceniami. Wydawanymi spokojnie, konsekwentnie, przesuwając granice mojego wstydu i wyobraźni. Podnieciło mnie to. Koncept łączący poprzednie – przynależność, rozwój, rozbuchaną erotykę. Bez pogwałcenia autentyczności. Chcę uprawiać seks tylko wtedy, gdy Ty na to wyrazisz zgodę. Chcę dzwonić i pytać, gdy owładnie mnie pożądanie. Bo przecież byłabym Twoją zabawką, która może lądować w innych rękach tylko za zgodą czy na polecenie właściciela. Posiądź mnie w taki szalony sposób. To też motyw, który pojawiał się w moich marzeniach od dłuższego czasu. Porywa mnie nowa fala euforii. Z poczuciem, że został odnaleziony model, który może być wysoce satysfakcjonujący dla nas obojga. a Ja i mój Właściciel. Ja jak glina w jego rękach. Rękach rozpustnika. Bez wielkiego patosu. Za to z wielkim obustronnym zaangażowaniem.

24 listopad 20**

List LXXXIX

(Pan) Marek do Marie

Kto wie, jak potoczą się losy. Może kiedyś zabawimy się we trójkę. Nie zarzekałbym się. Twój numer zachowam na zaś. A teraz szczęścia życzę, kto jak kto, ale Ty na nie zasługujesz.

25 listopad 20**

List LXL

Stanisław (Stan) Mojer do Prezesa (CEO) oraz Dyrektora Personalnego (HRD)

Niniejszym proszę o renegocjację kontraktu z Państwa firmą podpisanego 01.01.20**. Z przyczyn osobistych pragnę skrócić czas naszej współpracy, tj. wywiązać się oraz zakończyć zobowiązania kontraktowe do końca roku kalendarzowego. Jestem gotowy ponieść związane z tym straty finansowe. Zadania moje mogą z powodzeniem zostać przejęte przez zastępców. Sam chętnie wskażę najbardziej kompetentnych kandydatów.

28 listopad 20**

Po prostu niebo cz. 7

Santi (nieswieta.pl)

Z podziękowaniami dla redaktora tekstu – K.P. Za wszystkie pozostawione błędy odpowiada tylko i wyłącznie Autorka.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Super odcinek. Widać, że korzystasz z rad i sugestii. Pochwalę z chęcią wprowadzenie wątku lesbijskiego i ewolucję relacji ze Stanem. To musiało ruszyć z miejsca bo inaczej my, czytelnicy, zanudzilibyśmy się na śmierć. Nie wiem tylko jak rozumieć ostatni list. Czyżby Stan się wystraszył i chciał uciec od Marie? Byłby to smutny finał coraz ciekawszego związku. No i wreszcie – co z Adamem? Jego wątek został zawieszony w próżni. Oj, czekam niecierpliwie na siódme niebo!

Mustafa

Cierpliwe oczekiwanie i taka miła nagroda. Uwielbiam te historię!

Murbella

Dobry wieczór,

mam wrażenie, że historia romansu Marie i Stana dociera do punktu kulminacyjnego. Nie mam pojęcia, jak to się skończy, ale podejrzewam, że raczej nie słowami "i żyli długo i szczęśliwie". Ciekawie jest obserwować, jak ta para strasznie niedopasowanych ludzi próbuje ułożyć sobie stosunki, znaleźć jakieś modus vivendi, które będzie obojgu odpowiadać. W kwestii możliwości ustalenia takiego kompromisu jestem raczej sceptyczny. Marie to ogień, Stan to lód, z czasem tylko topniejący pod jej wpływem. Obawiam się, że nic z tego nie będzie, choć na pewno po drodze zyskają oboje ważne doświadczenia.

Pozdrawiam
M.A.

Zaczynam nabierać dystansu do własnych intuicyjnych ocen. To jest cykl. Nie chwal dnia… i tak dalej. Ale mam też nieodparte wrażenie, że redaktor dostając całość do obróbki, rzeknie: ciąć, ciąć, przerabiać, bo nuda i monotonia. Podkreślam, że to wrażenie, które może ulec zmianie, gdy już cały tekst spłynie spod palców autorki na łamy tego bloga.

Poezja i wynalazki autorki bardzo mi się podobają, lecz to już zupełnie inna para kaloszy…

Ten kawałek broni Stana jako osoby nie tyle nudnej, co nie tak bardzo eksponującą swoje emocje. Dobrze określił postaci nasz szanowany administrator Megas.

Nie spodziewałam sie po autorce ugrzęznięcia w monotonii i się nie rozczarowałam. Ten cykl jest bardzo wymagający i prowadzisz go znakomicie. Gratuluję tego tekstu Santi.
Myśle, że jego fenomenem jest takie ujęcie bdsm, iż wychodzi poza pieprzenie sie na ostro, a wskazuje jego emocjonalna stronę, dzięki której nawet osoby niekoniecznie się w nim lubujące odnajdą coś swojego.

Mam jeden zarzut. 20 dzień listopada, a nie dwudziesty listopad z rzędu. Jeśli od czasu gdy pouczyła mnie o tym polonistka język polski ewoluował tak, aby to wchłonąć jak nieszczęsne 'tam pisze' to zwrócę honor. Ale to wcale nie jest duży minus. Ot, mała uwaga 😉

Witaj, Aleksandro!

Jedna mała uwaga: wbrew być może obiegowej opinii, nie jestem tutaj administratorem 😀 Owszem, publikuję swoje teksty, koryguję opowiadania innych Autorów (podobnie zresztą jak kilku innych), sporo komentuję, ale bynajmniej nie administruję stroną. Administrator to osoba tajemnicza, cicha i nielubiąca rozgłosu, która pojawia się ukradkiem i zgoła rzadko daje namacalne dowody swojego istnienia. Z uwagi na anonimowość tej osoby, powiem tylko tyle 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Szukałam dobrego słowa i widać mi się nie udało 😉 chciałam tylko aby było takim małym ukłonem w twoją stonę. Również pozdrawiam.

Bardzo mi miło i za ukłon jestem zobowiązany. Obrażać się nie zamierzam – nie wypada porucznikowi, którego nazwano pułkownikiem 😀

M.A.

Jeśli ktoś jest zainteresowany poprawą swojego słownictwa erotyczno-intymnego, niech zajrzy na stronę Autorki, która w najbliższym czasie organizuje szkolenie 🙂

Napisz komentarz