Ciemna jest noc III (artimar)  4.51/5 (2,192)

17 min. czytania
rys. Egon Schiele

rys. Egon Schiele

Przeczytaj pierwszą część cyklu

Biel pościeli. Cisza. Ciepło. Ból w dłoniach. Obrócił się na wznak. Był sam. Spojrzał na pejzaż za oknem. Sądząc po słońcu, było może południe. Przetarł oczy i wstał z łóżka. Na stole obok szklanki dostrzegł klucze. Żadnego listu. Uśmiechnął się.

Jechał do domu Farisa, ścigając własny cień. Śnieg skrzył się na pustych polach, odrealniając zimowy krajobraz. Lekkość mroźnego poranka rozbudziła go do reszty. Dotarł do swojego zjazdu z szosy. Szkoda, że auto miało napęd na przednią oś. Wszedł w zakręt trochę za szybko, ale kontrola trakcji wyłapała poślizg. Faris się starzał, skoro przestał doceniać sportowe samochody.

Na miejscu już tylko szybki prysznic, krótki mail dla uspokojenia opiekuna i praca. Wgryzł się w wyniki zeszłego tygodnia. Znalazł błąd. Nagle układanka zaczęła mieć sens.

* * *

Fascynująca opowieść Anki o gubieniu mleczaków budziła mordercze instynkty. Koleżanka jak zwykle nie chwytała aluzji, a zdawkowe „aha” i „naprawdę?” traktowała serio jako zachętę do dalszych wynurzeń. Koncert zachwytów przerwało wejście żałośnie wyglądającego kadrowca: facet w wymiętej koszuli, brązowych butach do granatowych spodni od garnituru, zacięcie po porannym goleniu – chodzący archetyp urzędnika. I do tego jeszcze ten nosowy głos: że nazywa się Mirosław Jakiś-Tam; że jest nowy; że korzystając z okazji się przedstawi; że urlop z zeszłego roku; że do końca marca wykorzystać; że zaplanować lepiej nowy rok… Wyszedł wreszcie. Co ten Tapir z Lennonem w nim widziały? Anka już chętna do plotek. Magda zerknęła na ekran. Kolejna porcja maili.

Myślami błądziła całkiem gdzie indziej. Może nie powinna była zostawić kochanka bez słowa. Wróci? Pierwszy raz był przypadkiem, ale drugi… I jeszcze powiedział „moja”. Wróci. Ale kiedy? Wczoraj wszystko zdarzyło się tak szybko. W jednej chwili odkrywasz nieznajomego z pubu w swoim domu, który opowiada ci, że kogoś przez ciebie pobił (a co ona miała do tego??? ot, takie romantyczne zagajenie, co?), w następnej leżysz pod nim i gasisz męską żądzę… Co on potrafił z nią zrobić? Kiedy podszedł do niej taki przerażająco piękny, jak trawiony gorączką bitewną berserker, myślała, że serce rozerwie jej piersi. Ten pocałunek… A potem… Poczuć go znowu w sobie… Uderzenie gorąca. Bezwiednie westchnęła. Anka wyjrzała zza komputera. Magda machnęła tylko lekceważąco ręką.

Powinna wtajemniczyć wreszcie Agnieszkę. Ta zawsze potrafiła ocenić trzeźwo sytuację. Marka przejrzała od razu. Co by teraz powiedziała? Pewnie, że żadna z niej dziewczyna gangstera i że takie historie zawsze źle się kończą.

Telefon przerwał ponure rozważania. Wzywał sam największy szef. A czego ten spaślak może chcieć? Do tego pół godziny przed wyjściem?

Dyrektor rozpromienił się na jej widok.

– O, właśnie, jest pani Magda – wyjaśnił swojemu gościowi. Ciemnowłosy, niemłody już mężczyzna o zdecydowanie bliskowschodnim pochodzeniu, wstał i pewnie uścisnął jej rękę.

– Magdalena Chorosińska – przedstawiła się z grzecznym biurowym uśmiechem.

– Faris Khadal. Bardzo miło mi panią poznać. – Błysk białych zębów. – Pan dyrektor bardzo dobrze się o pani wyraża. Cieszę się już na naszą współpracę.

Spojrzała pytająco na szefa.

– Pan Khadal pośredniczy w sprzedaży i wynajmie nieruchomości. Zainteresował się naszymi biurami na piętrze, a pani przygotowała ofertę wynajmu na naszą stronę internetową. – Dyrektor był podekscytowany. Węszył nie wiadomo jaką forsę. – Proszę opowiedzieć panu Khadalowi, czym dysponujemy.

Rozpoczęła monolog. Arab przyglądał jej się z żywym zainteresowaniem i słuchał z uwagą. Ostentacyjność złota, którym błyskał przy każdym ruchu, drażniła, ale poza tym był całkiem przystojnym mężczyzną, choć zaczątki brzucha psuły nieco wrażenie. Mówił dobrze po polsku z obcą nutą. Przywodził jej na myśl Drażana, ale nie potrafiłaby sprecyzować, czym wzbudzał takie skojarzenia. Może śródziemnomorski klimat odciskał na mężczyznach z Południa to samo piętno?

Podsumowała improwizowaną prezentację propozycją zwiedzenia biur, o których tyle opowiadała. Do szesnastej brakowało jeszcze 15 minut. Powinni zdążyć. Przeszli na piętro gmachu B. Wędrowali od pokoju do pokoju. Pan Khadal zadawał szczegółowe pytania, notował naprędce odpowiedzi i fotografował każde pomieszczenie z różnych perspektyw. Po niemal godzinie profesjonalna ciekawość gościa została zaspokojona. Zastanawiała się już, czy zdoła złapać autobus o 17-ej, gdy facet od nieruchomości rzucił:

– Powinniśmy wypić za powodzenie naszych wspólnych interesów. Zapraszam na drinka.

Dyrektor chyba tylko na to czekał. Stary opój. Magda zaczęła się żegnać…

– Ależ pani pójdzie z nami. Proszę nie odmawiać. – Świdrujące spojrzenie brązowych oczu. Grubas skwapliwie zawtórował. O niechby was, robaczki świętojańskie…

Lokal wybrali oczywiście najdroższy z możliwych. Część stolików była zajęta przez klientów w garniturach i pod krawatem. W dżinsach i czarnym golfie czuła się jak ubogi krewny. Panowie zamówili whisky, ona wino. Słuchała żalów o trudnościach prowadzenia biznesu, kryzysie na rynku i wysokich kosztach pracy. Popijała wino małymi łyczkami, starając się nie zwracać niczyjej uwagi, i była całkiem zadowolona z efektów swoich wysiłków, mających na celu niewidzialność. Druga kolejka drinków zastała ją w połowie kieliszka, więc spasowała. Towarzystwo przy stoliku przeszło na tematy bardziej prywatne i przypomniało sobie o jej istnieniu. Zaczęły padać bardzo osobiste pytania. Z różnym powodzeniem wykręcała się żartami od odpowiedzi. W końcu uciekła do łazienki.

Gdy wróciła, szkło było puste. Dyrektor spojrzał na zegarek.

– Na mnie już czas. Żona czeka z kolacją, ale pani Magda na pewno chętnie dotrzyma panu towarzystwa. – Słowom akompaniował obleśny uśmiech na czerwonej po alkoholu gębie. Zatkało ją. Chciała wstać, ale ciężkie łapsko szefa utrzymało dziewczynę na miejscu. – Chyba nie chce pani zrobić naszemu przyjacielowi przykrości?

Czyżby usłyszała groźbę? Co to miało znaczyć? Myślała gorączkowo. Mężczyźni się pożegnali i została sama z Farisem Khadalem, który wezwał kelnera i zamówił kolejną szklaneczkę whisky. Magda uparcie pasowała.

– Koran nie zabrania picia alkoholu? – spytała wreszcie zaczepnie.

– Jestem maronitą – odparł niedbale. – Nam, chrześcijanom, Bóg wybacza grzechy, czyż nie? – Spojrzał na nią lekko drwiąco.

– Jeśli okażemy skruchę – odpowiedziała cicho.

– Zaczekam i nawrócę się na łożu śmierci, jak Karol II. – Uśmiechnął się już łagodniej.

Rozmowa niepostrzeżenie przeniosła się na historię i literaturę. Skrępowanie rozstąpiło się jak mgła. Wkrótce przerzucała się z mężczyzną przeczytanymi tytułami, jak niegdyś z koleżankami na studiach. Odprężyła się i dała ponieść. Rozmówca zaskakiwał interpretacją tekstów, co być może wynikało z innej kultury, a może większego doświadczenia. Niebywała erudycja bardzo nie pasowała do obrazu bogatego Araba, który obnosił wszem i wobec. Intrygował ją. Szczerze cieszyła się, że pozostaną w kontakcie. Czas płynął szeroką rzeką. Gdy Faris zostawił Magdę na chwilę samą, zerknęła na zegarek. Dochodziła siódma. Współtowarzysz wrócił ubrany w płaszcz, niosąc jej kurtkę w ręku.

– Czy zechciałaby pani zjeść ze mną śniadanie? – Zesztywniała. Miły nastrój prysł. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Podając kurtkę, zbliżył usta do ucha dziewczyny: – Czas nagrzeszyć.

Wyrwała się i popatrzyła ze złością. Podniosła głos.

– Nie wiem, co pan sobie wyobrażał, i zdaję sobie sprawę z tego, jak zabrzmiały słowa mojego szefa, ale…

Nie dokończyła. Chwycił Magdę za łokieć i poprowadził do wyjścia.

– Spokojnie. Ludzie patrzą – szepnął. Rzeczywiście kilku mężczyzn przerwało konwersacje i podniosło wzrok.

Wyszli na zewnątrz. Natychmiast szarpnęła się i odskoczyła na dwa kroki. Stał i patrzył z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Oczy lśniły w ciemności.

– Nie bój się. Nic ci nie zrobię – głos brzmiał łagodnie, nawet czule. Arab założył skórzane rękawiczki. Skłonił głowę. Znała ten ruch… Odwrócił się i odszedł niespiesznie. Patrzyła za oddalającą się sylwetką z chaosem odczuć.

* * *

Trzy dni wytężonej pracy i termin wydał się całkiem realny. Przełamał niemoc. Dane zaczęły do niego mówić. Otworzył drogę do celu. Mógł już w każdej chwili dostać się do systemu bazy, z której kontrolowano pociski, łącząc się przez sieć 16 serwerów rozsianych po całym świecie. Do dnia ataku będzie ich musiało być trzy razy więcej. Na razie tylko obserwował. Pisanie wirusa, testowanie w odizolowanym środowisku, to zadanie na przyszły tydzień.

Przetarł oczy. Piątkowa noc. Sięgnął do kieszeni dżinsów i wyczuł znajome kształty kluczy. Dotyk chłodnego metalu pomagał mu ostatnio myśleć. Wyciągnął ząbkowany pęk i zważył w dłoni. Nim na dobre pojął, co postanowił, stał już pod blokiem w koszulce z krótkim rękawem.

Noc była pochmurna, a właścicielka mieszkania zaciągnęła dodatkowo zasłony w oknach, znał jednak rozkład na tyle dobrze, że nawet niewielka ilość światła z zewnątrz pozwalała mu poruszać się bezszelestnie. Podkręcił ogrzewanie do oporu. Czekał i słuchał powolnego oddechu Magdy, która niebawem obróciła się i wysunęła nogę spod kołdry. Ciepło, co? Ucieszył się. Usiadł na brzegu łóżka. Narastające od przekroczenia progu podniecenie przeszło od mrowienia w podbrzuszu do tętnienia w rosnącym członku. Mężczyzna dotknął stopy dziewczyny, która zamruczała niezrozumiale przez sen. Zaczął się wspinać powolnym ruchem po łydce, udzie, dotarł do pośladka. Przekręciła się na plecy, ale ciągle spała. Odsunął delikatnie przykrycie. Dostrzegł, że za duży podkoszulek podjechał w górę, zatrzymując się na piersiach. Pogłaskał brzuch i zszedł jednym palcem niżej na bawełniane majtki. Kreślił na wzgórku zakręcone linie, zbliżając się coraz bardziej do zbiegu ud. Serce przyspieszyło. Krew zaszumiała w uszach. Ofiara westchnęła i podciągnęła jedną nogę. Już nie spała.

– Dobry wieczór – przywitał ją cicho.

– A może: dzień dobry? – Nawet nie widząc jej twarzy, wiedział, że się uśmiechała. Palec, ledwie muskając materiał, zsunął się w dół aż do pośladków. Westchnięcie.

– Chciałem sprawdzić, czy nie pomyliłaś kluczy. – Palec wrócił na górę, by opaść znowu w dół, i tak bez końca, za każdym razem zwiększając odrobinę nacisk.

– Nie masz do mnie zaufania? – zamruczała. Ruchem bioder wyszła naprzeciw pieszczocie.

– Ani krzty. – Droczył się z nią. Materiał pod palcem wilgotniał. Spodnie Drażana stały się dużo za ciasne.

– Co mam zrobić, aby to zmienić? – Wyciągnęła ręce za głowę. Falował już cały dół pleców.

– Zapal światło. – Cofnął dłoń.

Magda parsknęła śmiechem. Wzięła głębszy oddech, obróciła się na bok i znalazła włącznik lampki nocnej z boku łóżka. Mężczyzna wykorzystał ten moment i chwycił brzegi bielizny. Nagła jasność go nie powstrzymała. Pociągnął majtki w dół. Dziewczyna nie broniła się. Gdy tylko uwolnił stopy, złączyła ugięte lekko nogi, udając skromność. Rękami gmerała jednak przy obrębie podkoszulka, wodząc palcami po skórze brzucha. Oczy błyszczały z podniecenia.

– Wyglądałeś świetnie w garniturze, ale teraz… – Głos nabrał głębszej barwy. Magda pokręciła z uznaniem głową i wypchnęła piersi w górę. Materiał naciągnął się na wyraźnie zarysowanych już sutkach. To połechtało mile ego Drażana. Znowu zaczął wspinaczkę – stopa, łydka, zakręt kolana, udo, minął biodro, rozłożyła ręce na wysokości barków w geście poddania, dotarł do podkoszulka… Usiadła, aby ułatwić mu zdjęcie ubrania, które odrzucił za siebie.

– Dwa zero – szepnęła, patrząc mu z żarem w oczy. Przeniosła się za plecy mężczyzny, poczuł dłonie na torsie, pocałunek na karku. Rozczapierzyła palce i zjechała powoli w dół, wsunęła ręce pod koszulkę. Delikatny dotyk poruszał włosy na brzuchu. Po skórze opadały w dół przyjemne dreszcze. Spodnie stały się już bardzo niewygodne. Drażan ściągnął koszulkę. Zrozumiała. Oparła się piersiami o pobliźnione plecy. Odpięła guzik dżinsów, powalczyła z zamkiem błyskawicznym. Lepiej. Wstał, odwracając się przodem. Pozwolił zsunąć z siebie spodnie razem z bokserkami. Nieprawdopodobna ulga, gdy napięty członek wydostał się wreszcie na wolność. Kochanka otarła się o penis twarzą, aż drgnął w spazmie przyjemności. Powtórzyła prawym policzkiem. Ta sama reakcja. Jeszcze mocniejsza erekcja. Napletek zsunął się z nabrzmiałej żołędzi. „A gdyby tak wzięła zbója w usta?”, zamarzył po chorwacku. Ale dziewczyna znowu skupiła się na spodniach. Dotarła do kostek, nurkując poza krawędź łóżka. Wypięta pupa podziałała na mężczyznę jak ostroga. Zadziałał instynktownie i ugryzł prawy pośladek. Pisnęła tylko rozbawiona. Złapał obydwa, próbując utrzymać równowagę, gdy pozbawiała stopy skarpetek. Sięgnął palcami prawej ręki dalej, do warg sromowych. Straciła zapał przy drugiej skarpetce. Wsunął palce między napęczniałe już mokrym gorącem fałdy, ścisnął łechtaczkę. Zduszony jęk. Odsunął rękę. Skończyła rozbieranie. Przysiadła na piętach, wpatrując się w podbrzusze Drażana, z piersią unoszącą się i opadającą od przyspieszonego oddechu. Klęknął przed Magdą na łóżku, zmuszając do cofnięcia się. Zapuścił dłonie w zmierzwione włosy i pocałował. Początkowo muskał tylko usta, ale po chwili poczuł język kochanki łaskoczący górną wargę, więc zaatakował ostrzej. Dzielnie odparła napaść na granicy zębów. Jednocześnie ocierał się o brzuch dziewczyny, zachęcany paznokciami wbitymi w pośladki. Czuł twardość sutków na klatce piersiowej. Nie chciał czekać dłużej. Chwycił za biodra i skręcił je, zachodząc Magdę od tyłu. Zacisnął ręce na piersiach. Gniótł je, gryząc wygiętą szyję. Wypięte pośladki zatoczyły okrąg, drażniąc twardą męskość. Dość. Uszczypnął mocno sutki, uwięzione między kciukami i palcami wskazującymi. Jęknęła z bólu i rozkoszy, prężąc się. Wykorzystał tę chwilę słabości. Objął jedną ręką biust, drugą oparł na górnej części pleców i popchnął w dół, aż dziewczyna położyła twarz na prześcieradle. Wrócił do pionu. Rozsunął uda kolanem. Dolna część pleców kochanki zapadła się. Otworzyła się dla niego jeszcze szerzej. Wsunął członek w wilgotny gorąc na dwa centymetry. Wypuściła głośno powietrze i zamknęła oczy. Naparła na penisa, ale Drażan się cofnął. Jeszcze poczuje go aż nazbyt głęboko. Teraz chciał smakować samo przekraczanie bariery między zewnątrz a wewnątrz. Ślizgał się z łatwością. Widział, jak dziewczyna zacisnęła pięść na pościeli. Było jej dobrze, a skoro tak… Gwałtownie szarpnął dłońmi biodra i jednym pchnięciem wszedł cały. Gardłowe „Aaaaaaaaachhhhhhh!” wyrwało się z otwartych ust Magdy. Wysunął się i uderzył jeszcze raz. Kostki palców zbielały, mięśnie zagrały pod skórą jej ramion. Ciasny żar zapulsował bezgłośnym orgazmem wokół członka. Podniecenie mężczyzny weszło w ostatnią fazę. Kilka wolniejszych, lekko okrężnych ruchów. Kasztanowe włosy zakryły twarz po wygięciu tułowia z ostatnim skurczem.

Spuścił chuć ze smyczy. Musiało ją boleć, bo czuł, że wbijał się do końca, a mimo to podążała za przyspieszającym rytmem. Wreszcie wszystko przestało się liczyć. Pchnięcia raz za razem, nieprzerwanym tętnem. Klaskanie bioder o pośladki jak bicie w werbel. Myśli wygasły. Mrok spiętrzył się z tyłu głowy. Napięcie sięgnęło zenitu. Juuuuż!

Opadł wyczerpany na śliskie od potu plecy. Rdzawe fale łaskotały go w twarz. Nic się teraz nie liczyło. Ostateczna niemoc. Nieskończone ciążenie.

* * *

Nie znosiła poniedziałków w biurze. Anka miała zawsze najwięcej do opowiadania o dzieciach, a Magdę zawsze próbowano pociągnąć za język, czy przypadkiem w weekend kogoś nowego nie poznała. A w ogóle ten Marek był taki miły…

Około południa młody męski głos zapowiedział przez telefon wizytę pana Farisa z potencjalnym klientem. O 14:00. Denerwowała się spotkaniem. Szefa nie widziała od środy i wcale za nim nie tęskniła. Jakoś to przetrwa. Musi.

Wreszcie wezwano ją z portierni. Dyrektor już ściskał dziarsko ręce trójki gości: nieznajomego biznesmena około trzydziestki, towarzyszącej mu czterdziestoletniej kobiety, wyglądającej na księgową, oraz Farisa Khadala, który przywitał Magdę z wyszukaną grzecznością, nie poświęcając jej jednak szczególnej uwagi. Krótka prezentacja i skierowali się do wakujących biur.

Godzinę później, gdy nowi – można tak powiedzieć – sąsiedzi pożegnali się i odjechali, prezes nie byłby sobą, gdyby nie zaproponował drinka na uczczenie ogromnego sukcesu.

– Jest pan wart każdej prowizji! – Zacierał ręce, a zaczerwienione oblicze świeciło od potu nadmiernej ekscytacji. – Co za skuteczność! Nie minął nawet tydzień, a znalazł pan nam nowego najemcę. Niebywałe!

– Ależ panie dyrektorze, taka jest moja rola. Doprowadzam do spotkań ludzi o zbieżnych interesach. – Arab uśmiechał się szeroko. – A że przy okazji wszystkim nam się to opłaca…

– Pani Magda oczywiście pójdzie z nami… – Pani Magda zesztywniała na takie dictum.

– Byłoby mi niezmiernie miło, ale zrozumiem, jeśli pani ma inne plany – wszedł w słowo z uprzejmym uśmiechem wyższy mężczyzna. Nagle poczuła do niego sympatię. Mimo poprzedniego spotkania.

– Ależ skąd! Dzieci w domu nie płaczą, prawda, pani Magdo? – Ślinił się obleśnie grubas. – Coś się pani należy za świetną prezentację. – Rechot.

Faris Khadal wzruszył tylko niepostrzeżenie ramionami, zdając się mówić: „Zrobiłem, co mogłem.”

Ta sama restauracja, to samo zażenowanie nieodpowiednim strojem, ta sama procedura picia i sekwencja tematów oraz dyrektor wymawiający się żoną, ale dla odmiany płacący rachunek. Na odchodnym złapała jeszcze jakiś dziwny grymas na jego twarzy. Wylewu dostał, czy co? Dopiero po chwili zorientowała się, że puszczał oko do towarzysza przy stoliku. Faris zdawał się niczego nie dostrzegać. Zostali sami.

– Poczekajmy trochę, żeby odszedł wystarczająco daleko. – Dopił resztę whisky. Gdy odstawił szklankę, Magda zobaczyła zupełnie innego człowieka. Arab spoważniał, zmarszczki przesadnej mimiki wygładziły się, ustała żywa gestykulacja, złoty zegarek drogiej na pewno marki zniknął pod rękawem marynarki. Nagle dostrzegła kostium i kryjącego się pod nim aktora. – Nie będę pani zatrzymywał. – Nawet głęboki głos zdawał się należeć do kogoś innego. Cisza.

– Świetnie mówi pan po polsku – zauważyła. Przeszkadzało jej milczenie, ale jeszcze bardziej chciała dowiedzieć się czegoś więcej o fascynującym rozmówcy. Zrealizował zlecenie, więc to było ich ostatnie spotkanie. Jakby trochę żałowała.

– Mieszkam w Polsce od ponad 10 lat – odparł całkiem przyjaźnie.

– Dlaczego Polska? – pytała dalej.

– Polacy zawsze przyjmowali wszelkiej maści przybłędy pod swój dach, a czasem nawet za nich umierali. – Uśmiechnął się smutno.

Magda zamyśliła się nad tymi słowami. Ostatnio spotykała mężczyzn pełnych tajemnic.

– Przepraszam za środę. – Patrzył na nią spokojnie z tym samym smutkiem.

– To były tylko słowa. – Odwzajemniła uśmiech. Mężczyzna skłonił głowę. Był w tym geście bardzo podobny do Drażana… – Nie chowam urazy. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy.

– Kto wie? – Zapatrzył się w pustą szklankę.

* * *

– Faris? Nie spodziewałem się ciebie. – Spotkał opiekuna w salonie, gdy przyszedł po kolejną butelkę coli.

– Za dużo pijesz tego świństwa – stwierdził gość z dezaprobatą.

– Za to nie palę – odparł, uśmiechając się radośnie.

– Jak ci idzie?

– Od porannego maila? Skończyłem testy. Jest dobrze. Nie powinni namierzyć wirusa, póki nie przyjdzie im do głowy kogoś wysadzać. To stara technologia. Ich sprzęt to też nie jakieś cudo. Może nawet nigdy się nie zorientują, co poszło nie tak, jak już postanowią wcisnąć czerwony guzik.

Starszy mężczyzna skinął głową z uznaniem.

– Kiedy wielki finał?

– Przyszły czwartek. Mógłbym wcześniej, ale skoro mamy czas, nie będę się spieszył. Spodziewają się realizacji zlecenia w weekend, prawda? – Drażan był w świetnym nastroju. Ostatnie dni dały mu mnóstwo satysfakcji. Nie mówiąc o nocach… Uśmiechnął się na samo wspomnienie.

– Co zamierzasz zrobić z tą dziewczyną z pubu? – Faris zdawał się czytać w myślach. Nie zmienił tonu, jakby dalej mówił o interesach. Haker nie był zaskoczony pytaniem. Auto Farisa było nie tylko nudne, ale i naszpikowane szpiegowską elektroniką. Niemniej po lekkości sprzed chwili nie pozostał nawet cień.

– Pozwolę temu trwać. – Nie zastanawiał się tak naprawdę nad przyszłością, teraz jednak te słowa przyszły mu łatwo i wiedział, że są zgodne z rzeczywistością.

– Co ty właściwie o niej wiesz?

– Sprawdzałem ją…

– Jej rodzinę, przeszłość, znajomych…?

– No… Wiesz….

– Matka nie żyje od 20 lat. Rak. Wychowała ją bezdzietna ciotka. Nauczycielka. Ojciec pracował w fabryce produkującej lampy przemysłowe, od 94-go na norweskich platformach wiertniczych. Skończyła polonistykę, certyfikat CAE z angielskiego i C1 z niemieckiego, po studiach podyplomowych pracuje w urzędzie miasta jako specjalista od zamówień publicznych. Spłaca kredyt za jednopokojowe mieszkanie, w którym mieszka sama. Pół roku temu zerwała z chłopakiem. Wiedziałeś o tym?

– Nie musiałeś. – Czuł się źle. Faris mógł równie dobrze przywlec ją tu i zedrzeć ubranie na oczach Drażana.

– Musiałem, odkąd żeś się znowu z kutasem na łby pozamieniał. – Wciąż ten beznamiętny profesjonalny ton.

– Znalazłeś coś? – mruknął.

– Nie – odpowiedział bez wahania Arab. Ulga, ale przecież nie mogło być inaczej. Poczuł cień uśmiechu na ustach. – Żadnych podejrzanych kontaktów. Młody spotyka się od poniedziałku z jej przyjaciółką. Może wywlecze jeszcze jakąś obyczajówkę, ale nie sądzę. Odwaliłem całą tę robotę za ciebie, bo pilnuję swoich interesów. Nie o to chodzi, że twoja dupa jest mi jakoś szczególnie droga, chociaż nieźle na tobie zarabiam, ale przez ciebie ktoś może dobrać się do mnie, rozumiesz?

– Tak – przyznał zrezygnowany.

Faris zerknął na zegarek – Jadę. – Mimo zapowiedzi nie poruszył się. Z rękami wspartymi na biodrach wpatrywał się w Drażana. – Schowaj gdzieś tą swoją świętą, urażoną dumę. Jest sobota. Weź wino i jedź do niej. Masz co świętować.

* * *

– A to z jakiej okazji? – zapytała zaskoczona na widok butelki.

– Wprowadziłem mój projekt w końcową fazę. – Objął ją. Przyjemny dreszcz przebiegł od szczęki do podbrzusza.

– Projekt… – Parsknęła z aż nazbyt czytelnym sarkazmem. Wzruszył tylko ramionami z chytrym uśmiechem. Zrzucił sportowe buty i podążył za nią do kuchni. Przeszkadzał, jak mógł, gdy wyciągała kieliszki i korkociąg z szafki. Stojąc z tyłu, wodził dłońmi po talii i biuście, całując szyję i ucho. Nie odpowiedziała z zaangażowaniem, do którego przywykł.

– Czy to znaczy, że wkrótce wyjedziesz? – Zdenerwowanie w jej głosie odbiło się w drżeniu rąk.

– Tak, ale będę często wracał. – Postarał się, żeby obietnica zabrzmiała ciepło. Uśmiechnęła się lekko. Wyciągnął korek. – Kluczy ci nie oddam.

Roześmiała się. – Jakbyś ich potrzebował! – Jej napięcie nieco opadło.

– Dbajmy o pozory – rzucił przekornie, napełniając kieliszki. Wzniósł toast – Za nas!

Szkło stuknęło dźwięcznie. Magda popatrywała jeszcze niepewnie, ale zaczęła się rozluźniać. Wypili. Pozbył się kieliszka. Przygarnął dziewczynę do siebie. Ledwie odstawiła resztę wina na stół, nakrył jej usta swoimi. Wróciła pasja, z jaką zawsze reagowała. Ależ na niego działała! Przycisnął drobne ciało mocniej, otarł się biodrami. Musiała poczuć, jak był już gotowy, bo zaczęła się wić wokół jego krocza. Dżinsy boleśnie ograniczały. Wsunął ręce pod szary golf. Gładkość nagiej skóry. Obnażył dziewczynę do pasa. Włosy rozsypały się na plecy. Rozpięła mu spodnie. Pieściła członek. Cudowne uczucie. Znowu przyciągnął Magdę i zaatakował usta. Przeorała paznokciami plecy pod koszulką. Spiął mięśnie. Dobrze, że nie miała zbyt długich pazurków. Nad pośladkami dotyk niespodziewanie złagodniał. Kobiece palce błąkały się po niższych rejonach krzyża łaskocząc, ale też wywołując kolejne spięcia podniecenia. Sięgnął do spodni dziewczyny. I wtedy wymknęła mu się niespodziewanie.

– Wiesz… Tam… Przerwa techniczna. – Uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Hm, tego nie wziął pod uwagę.

– Nie szkodzi. – Chciał już zapinać zamek. Powstrzymała rękę na rozporku, przebiegła palcami po stojącej dumnie męskości.

– Szkodzi. Tak cię nie zostawię.

Uśmiechając się szatańsko, pokierowała kochanka tyłem do łóżka. W drodze ściągnęła mu koszulkę. Niespodziewana inicjatywa Magdy rozpaliła go do czerwoności. Piętami osiągnął cel. Pchnęła lekko. Posłusznie położył się. Wróciła na chwilę do porzuconego golfa i podniosła z ziemi gumkę do włosów, które pospiesznie skręciła w niedbały węzeł. Znowu była przy Drażanie, całując dziko. Zeszła ustami na szyję. Wsparty o poduszkę, odchylił głowę. Oddał się cały. Przesunęła się tymczasem, obejmując udami biodra. Zsunęła się niżej, mostek, dłonie głaszczące hen daleko brzuch, język dookoła lewego sutka. Nigdy nie miał przesadnie wrażliwych sutków…

– Aaaaaachhhhh! – …ale na ugryzienie nie był przygotowany. Za chwilę to samo z drugiej strony.

– Ty diablico! – prawie krzyknął po chorwacku. Całkowicie zignorowała skargę. Na przemian ocierała się policzkiem, to całowała jego klatkę piersiową, brzuch, dotarła do spodni. Palce śmignęły kilka razy na granicy bokserek, po czym pociągnęła w dół bieliznę razem z dżinsami. Skarpetki precz. Klęczała między udami, ocierając się twarzą o członek. Całowała trzon od podstawy w górę. Jeszcze zerkał na kochankę, ale wiedział, że za moment nie będzie już w stanie skoncentrować wzroku. O teraz! Usta musnęły wędzidełko. Zamknął oczy. Śmignęła językiem po delikatnej skórze na końcu penisa. Świat zniknął. Język wrócił do wędzidełka. Doprowadzała go do szaleństwa. Wreszcie poczuł usta zamykające się na członku. Powolne posuwiste ruchy, delikatne ssanie… Paznokieć sunący po wewnętrznej stronie uda. Nerwy płonęły. Dłoń głaszcząca kurczącą się mosznę, palce obejmujące trzon, wspomagające rytm ust. Intensywniejsze doznania na żołędzi. Wędrowała teraz po zębach i podniebieniu. Coraz szybciej i mocniej… Koniec zbliżał się rozpędzony jak myśliwiec. Zaciskanie czasu i przestrzeni… Erupcja nowego kosmosu.

Nieprawdopodobne odprężenie. Czuł otaczające członek ciepło. Resztki energii wypływały z ostatnimi kroplami nasienia. Cofnęła niemal całkowicie usta. Przełknęła i wróciła. Teraz wzięła penisa głęboko, aż po gardło. Język poruszający się na trzonie. Śmierć mogłaby nadejść tu i teraz. Niczego nie żałował… Doskonałe spełnienie.

Uwolniła członek po dłuższej chwili. Nie chciał jeszcze otwierać oczu. Zresztą to przekraczało jego siły. Gdzieś daleko znowu głaskała jądra. Sto lat później podniósł wzrok na Magdę. Patrzyła z kocim uśmiechem.

– Gdzie byłeś? – zamruczała.

– Nie tu – wyszeptał. 

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

.

Przejdź do kolejnej części – Ciemna jest noc cz. IV

.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Magda sie rozkreca! Przedtem bylo tylko po bozemu, mawet jesli ciut niegrzecznie… A teraz to iscie krolewskie fellatio – Drazan wydawal sie bardzo milo zaskoczony:>

Coraz bardziej podoba mi sie ta historia. Kiedy kontynuacja? Ciekawa jestem kiedy przekrocza kolejna granice. I jaka to bedzie granica!

Devon

Bardzo ciekawy odcinek. Faris skraca dystans wobec Magdy, a nasz drogi Chorwat bliski jest opracowania wirusa… Z drugiej strony Magda nadal jest pionkiem w grze. I chyba nie rozumie nadal jej zasad. No to czekam na to, co dalej. Nerwowo.

Lurker

Dobry wieczór,

aż trudno mi uwierzyć, że pod takim tekstem są jak dotąd tylko dwa komentarze! Ten tekst zasługuje na zdecydowanie więcej.

Opowieść Artimar rozwija się w nader interesującym kierunku. Akcja zagęszcza się, wraz z wkroczeniem Farisa między głównych bohaterów romansu. Arab sprawdza Magdalenę, proponuje jej spędzenie wspólnej nocy (ciekaw jestem – czy tylko sprawdza jej lojalność wobec Drażana,czy naprawdę ma na nią ochotę), choć potem nie naciska. Jednocześnie zaczyna wywierać nacisk na chorwackiego hakera. Ciekawi mnie również, czy Drażanem i spółką nie zainteresują się w końcu obce służby specjalne. W końcu próbuje on wybić zęby któremuś z mocarstw dysponujących bronią balistyczną (a domyślać się można, że rakiety balistyczne tego kraju raczej nie przenoszą ładunków konwnencjonalnych). To zwykle nie kończy się dobrze…

Do tego otrzymujemy dwie gorące i bardzo dobrze opisane sceny erotyczne, z miłym urozmaiceniem w drugiej (przedtem zachowania kochanków stawały się już nieco przewidywalne). Pytanie, które mnie nurtuje: w którą stronę poprowadzi to Autorka? Czy w kierunku coraz bardziej szpiegowskiej intrygi, która może się zakończyć dość gorzko? A może pozostanie w ramach romansowo-przygodowych, w których dotychczas krążyła? Bez względu na odpowiedź, jedno jest pewne. Artimar czytać warto. Zdecydowanie tak!

Pozdrawiam
M.A.

Dobry wieczór.

Tekst poznałam już wcześniej (za sprawą innego portalu, którego nazwy nie wymienię), ale z przyjemnością do niego wróciłam. Czytałam w nocy, gdy wszyscy domownicy poszli już spać. Skończyłam, wyłączyłam tablet, przyłożyłam głowę do poduszki i… i nie mogłam zasnąć! Magda z Drażanem nie dali mi się dziś wyspać, bo ich historia nabiera rumieńców i nieźle się zapętla. Po fejsbukowemu: lubię to! 🙂

WZ-tka

Leciutko (lekutko, źdźbłowo, piórkowo, minimalnie) lepiej rozkręca się fabuła, nabiera życia, ale jeszcze mnie nie zachwyca, bo to cały czas konwencja taniej prozy H (chyba wiecie, o co mi chodzi?) czy raczej z małej litery – h. Może ze względu na debiut nie powinienem się czepiać? W sumie zawsze debiutantów zachęcałem do pisania – tu i u sąsiadów, gdzie jest moc nowicjuszy. Tych często kiepskich (bo kto wie, co z nich wyrośnie w przyszłości) i średnio dobrych debiutantów motywowałem do kontynuowania przygody z klawiaturą. Ale jak ktoś jest dobry i widać potencjał marnowany na owe małe h – to szlag człowiek trafia, ochota do poklepywania po plecach wygasa.
Za to sceny erotyczne w „Ciemna jest noc” zaliczają się do dobrych – to od zawsze twierdziłem mimo swojego malkontenctwa. „Momenty” w części trzeciej są nawet jakby lepsze niż w dwóch poprzednich fragmentach i zawierają ku mojemu zdziwieniu ornamenciki ze świata poetyki, o co niełatwo, bo w erotyce człowiek co krok ociera się o grafomanię i nietrudno granicę przekroczyć. Jako że jestem wtajemniczony bardziej niż przeciętny czytelnik, dodam, iż w kolejnej części będzie też niebanalnie, i też uroczo. Fabuła się rozwinie znowu leciutko, ale za to… ech, nie będę psuł frajdy czytającym. Zwłaszcza, że Autorka może jeszcze zmienić zdanie, czwarty rozdział przerobić i mnie ponownie zaskoczyć ( że o Was, Czytelnicy, nie wspomnę), bo już ją zdążyłem prywatnie skrytykować i może coś z tego wyniknie. 

Ukłony dla Artimar i jej Czytelników

Karel

Dobrze napisane, bardzo przyjemne w lekturze. Wad ani usterek nie stwierdzono. Mocna 5-tka, nawet na tym portalu.

To jest bardzo zrecznie snuta historia. A teraz, gdy znamy juz bohaterow, niech zacznie sie prawdziwa akcja!

Kiedy kontynuacja? Czekamy niecierpliwie!

Mustafa

Czyta się cudownie, wciąga i fascynuje. Brawo! Bardzo polubiłam Drażana, w mojej głowie od pierwszego opowiadania zajmuje szczególne miejsce 🙂

W obecnym rozdziale więcej jest zapowiedzi niż spełnienia, pomimo pięknie, jak zawsze, opisanych aż dwóch scen erotycznych. Narasta jednak ciekawość, o co w tym wszystkim chodzi? Z pewnością sprawy nie ułożą się tak prosto, jak obecnie wydaje się Drażanowi. I jaką rolę odegra Magda? Tymczasem to rzeczywiście ktoś w rodzaju pionka, a zasługuje na pozycję figury, jeśli nie królowej. Ale następne odcinki przed nami.

Napisz komentarz