Zabójczy układ III: W domu panny Boulevard (Coyotman)  4.3/5 (9)

37 min. czytania

Nad Darkville nastał deszczowy dzień. Jesień zbliżała się wielkimi krokami, co widać było po ludziach mijających się na zatłoczonych chodnikach głównych ulic. Wszyscy w podobnym tempie, ze wzrokiem raczej wbitym w chodnik niż do przodu, szli  jak na ścięcie. Niektórym jednak coś odwracało uwagę, coś sprawiało, że zatrzymywali się na chwilę i patrzyli z niedowierzaniem w szyby kiosków czy automatów z prasą. Były to okładki najświeższych gazet z krzyczącymi tytułami. Nagłówki bywały w tym mieście różne. Mieszkańcy przyzwyczaili się już do zbrodni, rozbojów, skandali… Właściwie wszystkiego mogli się spodziewać. Jednak dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Wiadomość, że Catherine Harold została zamordowana przez łacińskiego grabarza była równie sensacyjna, co niespodziewana. Ludzie wciąż pytali „ale jak?”,  „Dlaczego ona?”

Jednym z nielicznych, którzy wiedzieli, jakie występki miała na sumieniu panna Harold był Jason Merkin, który właśnie podjeżdżał pod adres zamieszkania jego przyszłej ofiary, Hectora Ejerolli, celem zrobienia ogólnego rozpoznania.


Dzielnica Westfields, w której mieszkał Meksykanin była jedną z większych i bogatszych części miasta. Nie było tu wieżowców czy fabryk, a jedynie wielkie wille należące do wpływowych ludzi. Śmiało można było zaryzykować stwierdzenie, że średnie roczne zarobki tutejszych mieszkańców były co najmniej sześciocyfrowe.

Okolica, po której jechał właśnie Jason wyglądała bardzo schludnie. Wszystkie trawniki pięknie przystrzyżone, drzewa równo przycięte, ulice skrupulatnie wysprzątane.

Ku zaskoczeniu zabójcy, miejsce w którym zamieszkiwał Ejerolla niespecjalnie wyróżniało się na tle sąsiednich domów. Spodziewał się raczej ciemnego zaułka z podejrzanymi osobnikami wkoło, tymczasem działka należąca do Latynosa była równie imponująca jak sąsiednie, miała jedynie nieco wyższe ogrodzenie. Jasonowi trudno było sobie wyobrazić, jak wielbiciel mordowania prostytutek zdołał dorobić się takiego majątku. Był pewien, że nie były to legalne sposoby zarobkowania. Jak więc zdołał to ukryć przed urzędem skarbowym? – zachodził w głowę.

Po minięciu bramy wjazdowej, Jason zaparkował nieopodal. Chciał spokojnie przyjrzeć się szczegółom oraz zorientować się, jak często ktoś wjeżdża lub wyjeżdża z posiadłości.

Czarna brama była elektronicznie zamykana, mur okalający działkę miał niemal trzy metry wysokości i porośnięty był gęstym pnączem. Na całej długości muru zainstalowane były kamery monitorujące wszystko, co dzieje się wokół. Jason zgadywał, że nieobce temu miejscu były także czujniki ruchu. Wiedział, że nie będzie łatwo wejść na teren posesji.

Teraz rzut okiem z lotu ptaka. Było to proste dzięki dzisiejszej technice. Wystarczył dostęp do Internetu i wklepanie odpowiednich współrzędnych w Google Earth. W tej chwili jest to tak rozbudowana aplikacja, że można przy jej pomocy wirtualnie spacerować po ulicach większości dużych miast. Widok z kilkuset metrów obejmował właściwie całą planetę, a większe miasta można było podziwiać jakby wyglądało się przez okno. Wszystko było jak na dłoni. Jason miał co prawda szczegółowe plany w przygotowanych dla niego materiałach, ale nigdy nie umiał sobie odmówić wtrącenia odrobiny własnej inwencji.

Po wklepaniu do komputera współrzędnych, rozpoczął oglądanie okolicy z góry. Działka Ejerolli była tak wielka, że spokojnie na jego terenie można by zbudować stadion futbolowy. W jej centrum znajdowała się pokaźna willa, której otoczenie stanowiły trzy baseny, boisko do koszykówki i trawniki z gdzie niegdzie posadzonymi drzewkami ozdobnymi. Sąsiedzi pod tym względem nie byli gorsi. Jason zastanawiał się, czy posiadanie przynajmniej jednego basenu to jakiś wymóg, aby tutaj się w ogóle wprowadzić.

Odwrócił wzrok od ekranu monitora, spojrzał jeszcze raz na mur, przyjrzał się kamerom. Łatwo nie będzie – pomyślał, otwierając akta swojej przyszłej ofiary. To była część jego rytuału. Szczegóły na temat celu zaczynał studiować podczas obserwacji jego miejsca zamieszkania. Robił tak, gdyż ta część jego pracy była zazwyczaj nudna, monotonna i dłużąca się w nieskończoność. Przez wiele godzin nic tak naprawdę się nie działo. Lektura akt i przegląd plików dołączonych na nośnikach była wtedy jak znalazł.

Po pierwszych kilku godzinach obserwacji posiadłości Hectora Ejerolli Jason miał już kilka pomysłów, jak dostać się do wnętrza. Wystarczyło zrobić mały wywiad środowiskowy, aby zdobyć konieczną w tym celu wiedzę. Wszystko dzięki zamienieniu kilku słów z dzieciakami, które grały w piłkę na pobliskim boisku.

Nietrudno było wcześniej zgadnąć, że Meksykanin nie był zbyt lubianym sąsiadem. Chłopcy, którzy za zapomnienie rozmowy z Jasonem wzięli po sto dolarów, nie wypowiadali się o nim szczególnie dobrze. Byli świadomi jego złej reputacji, ciemnych interesów i przede wszystkim znali jego słabość do dziwek. Okazało się, że do willi regularnie przyjeżdżała biała limuzyna z przyciemnianymi szybami. Tajemnicą poliszynela było, że w ten sposób Ejerolla dostarczał sobie ulubionych uciech. Jason sądził, że w ten sposób załatwia on sobie alibi, zamawiając dziwki z jakiegoś ekskluzywnego burdelu, do którego potem bezpiecznie wracały. W ten sposób nikt nie zarzuci mu, że ma jakiekolwiek mordercze zapędy.

Chłopcy powiedzieli też, że w weekendy ma on sporo gości, przyjeżdżających tu na balangi trwające od piątkowego popołudnia do niedzielnego wieczora, po których następuje kilkudniowa, niemal grobowa cisza, przerywana jedynie przez podjeżdżającą pod bramę, charakterystyczną limuzynę.

Wcześniej z akt Jason dowiedział się, że Ejerolla to potężny, ponad stukilowy czterdziestolatek. Dorobił się na handlu żywym towarem oraz przede wszystkim na praniu brudnych pieniędzy. Ma otwartych kilka firm, dzięki którym nie czepiają się go rządowe instytucje, a które pomagają mu w jego niecnym procederze. Pod jego nazwiskiem działała między innymi firma Envelix produkująca koperty, firma Procascade wytwarzająca trumny, czy też firma Warmdildo produkująca gadżety erotyczne, która z tej listy była zdecydowanie ulubioną Jasona. Ostatnio Ejerolla zaangażował się także w produkcje muzyczne, co pasowało do weekendowych balang, które organizował. Kto w końcu chciałby przychodzić na imprezę do producenta kopert czy trumien?

Generalnie jednak zabójcę niespecjalnie obchodziły szemrane interesy, jakimi parał się Meksykanin. Zastanawiał się jedynie, ile osób musiał przekupić Ejerolla, by to wszystko funkcjonowało jak należy.

Kluczową dla sprawy informacją była ta, że Hector zatrudniał kilkudziesięciu ochroniarzy, którzy pracują w systemie tygodniowym. Piętnastoosobowa ekipa przez siedem dni w tygodniu nie opuszcza posiadłości, strzegąc jej pilnym okiem. Na odpoczynek i sen mają przydzieloną część willi.

Do akt dołączony był także szczegółowy plan posiadłości. Nie był on jednak dla Jasona szczególnie przydatny. Wiedział, że bez odpowiedniej ekipy (a tej udział był wykluczony) nie był on w stanie obejść użytych tu zabezpieczeń. A nawet, gdyby jakoś poradził sobie z kamerami i wszelkimi fotoczujnikami, musiałby coś zrobić z liczną ochroną. Akcja szturmowa zdecydowanie nie wchodziła w grę.

Jason został na obserwacji aż do przyjazdu białej limuzyny. Samochód który opisywali chłopcy zjawił się wczesnym popołudniem. Rejestracja „care4you” była ostatnim elementem układanki, na który czekał Jason. Pozostało wykonać jeszcze krótki telefon. – Cześć Dave. Chciałbym żebyś sprawdził dla mnie pewną rejestrację.

Dave Blake, przyjaciel Jasona jeszcze z czasów misji pokojowych w Europie, nie miał większych kłopotów ze znalezieniem właściciela białej limuzyny wożącej dziwki. Jego agencja detektywistyczna zajmowała się właśnie takimi rzeczami. Już kilka minut po opuszczeniu dzielnicy Westfileds Jason wiedział, że kolejnym punktem jego odwiedzin będzie dom panny Boulevard, a dokładniej rzecz ujmując burdel, który owa panna prowadziła. Zastanawiał się jedynie przez chwilę, czy warto jechać tam teraz, gdy dziwki są u Ejerolli, czy poczekać do jutra. Po chwili jednak uznał, że zapewne Meksykanin zamawia sobie codziennie inny zestaw panienek, więc na pewno trafi na taką, która już tam była i udzieli mu kilku potrzebnych informacji.

– Jest jeszcze jedna rzecz – dodał Dave.

– No?

– Nie wejdziesz tam ot, tak sobie. To lokal dla ludzi z grubszym portfelem.

– Rozumiem. Nie wiesz, czy twój brat może pożyczyć jakąś lepszą brykę?

– Poczekaj chwilę, akurat tu jest.

Brat Deve’a, Tommy, prowadził warsztat samochodowy blisko centrum. Dzięki temu miał wielu klientów, a jego interes świetnie prosperował. Samochody nie miały przed nim żadnych tajemnic.

– Może być Ferrari 599 GTB Fiorano?

Jason zrobił wielkie oczy.

– Wpuszczą mnie bez pytań jak tym podjadę?

– Znasz jakiegoś biedaka z Ferrari w garażu?

– Wiesz, o jakie pytania mi chodzi.

– Spokojnie. W burdelach nikt nie zadaje takich pytań. Zobaczą samochód i jak będzie trzeba, to cię nawet popchną. Byle byś zostawił w środku trochę dolarów.

– Miałeś już kiedyś do czynienia z tym miejscem? Śledziłeś tam kogoś, wiesz coś na temat tej całej Boulevard?

– Akurat z tym przybytkiem się nie zetknąłem. Wiem, że jest dość elitarny, ale nie przejmuj się tym. Burdel to interes jak każdy inny, chodzi w nim o zarabianie kasy. Jeśli pokażesz się tym wozem i wyciągniesz trochę gotówki, będą cię po stopach całować.

– Ok. Tak w ogóle, zastanawia mnie, co takie auto robi u twojego brata w warsztacie, a nie na przykład, w serwisie Ferrari.

– Czy my zadajemy pytania dotyczące twojego zajęcia?

– Będę u was po brykę za dziesięć minut.

Warsztat Tommy’ego i agencja detektywistyczna Dave’a znajdowały się blisko siebie, bo obie na  trzydziestej dziewiątej ulicy. Dzieliło ich kilka lokali, w tym jeden sex shop.

– Cześć Jason.

– Cześć Tommy, to jest ta bryka? – Jason patrzył na intensywnie czerwone auto pokryte lakierem, w którym można było się przejrzeć. Dość agresywnie ułożone światła, sportowe, niskie zawieszenie i charakterystyczny znak wierzgającego rumaka na żółtym tle to tylko pierwsze rzeczy, które natychmiast rzucały się w oczy.

– Tak jest. To właśnie to cacko. Prawdziwy lep na dziewczyny.

Jason otworzył drzwi, rozejrzał się po wyłożonym skórą wnętrzu i usiadł w fotelu kierowcy. Przyjrzał się jeszcze raz logo na kierownicy, poprawił lusterko na przedniej szybie, wziął głęboki oddech. Wóz pachniał jeszcze nowością.

– Pozdrów swoją siostrę – odezwał się Tommy.

– Dzięki.

– Nadal jest z tym dupkiem?

– Niezmiennie od ładnych kilku, czy już nawet kilkunastu lat, Tommy.

– Jaja sobie robię, Jason.

– Wiem.

– Ale kto wie, prawda?

– Musiałbyś najpierw trochę przypakować, chuchro z ciebie, a ona woli prawdziwych facetów. No i musiałbyś być odrobinę mniej czarny – zripostował z uśmiechem.

– Spadaj Jason.  Jeszcze ci nie dałem kluczyków.

– Myślałeś, że brandzlowanie się nad zdjęciem mojej siostry ujdzie ci na sucho? Musisz trochę pocierpieć – Merkin kontynuował.

– Do końca życia będziecie mi to wypominać?

Tommy zrobił się czerwony na wspomnienie wpadki z młodości.

– Znasz przecież powiedzenie, jak sobie pościelesz…

Jason w tym momencie wziął kluczyki do samochodu, trzymane luźno przez przyjaciela i odpalił silnik. Dźwięk ryczącego Ferrari był jedyny w swoim rodzaju.

Już z daleka dom panny Boulevard rzucał się w oczy. Był to masywny, wysoki budynek otoczony ponad dwumetrowym, grubym murem z czerwonej cegły. Jason zastanawiał się, czy czołg dałby radę staranować takie zabezpieczenie przed wścibskimi. Dużym plusem tego przybytku był fakt, że nie znajdował się on na ulicy Różowej, gdzie mieściła się zdecydowana większość tego typu miejsc. Dzięki temu lokal miał znacznie mniejszą konkurencję, a klienci czuli się spokojniejsi, gdyż nie obawiali się, że ktoś ich skojarzy z dzielnicą dziwek.

Mimo, że Jason jechał do burdelu, a więc miejsca, które generalnie kojarzyło się ponuro, to jednak miał wrażenie, że zmierza do bardzo ekskluzywnego lokalu. Było tu czysto i schludnie, rośliny przy drodze ładnie komponowały się z zielenią otoczenia. Zwłaszcza, że jesień była tuż tuż i niełatwo było utrzymać porządek na dość sporym terenie, na jakim znajdował się przybytek.

Z bliska ceglany mur wydawał się jeszcze większy. Przed bramą wjazdową oczywiście kamery, czujnie obserwujące wszystkich podjeżdżających. Na szczęście szybko okazało się, że samochód spełnił swoją rolę. Skrzydła bramy rozstąpiły się niemal natychmiast. Jason nawet nie musiał się zatrzymywać w oczekiwaniu na ich otwarcie.

Kiedy w końcu podjechał pod budynek, przy samochodzie zjawiła się kobieta ubrana po męsku, choć z mężczyzną nie miała wiele wspólnego. Mimo, że miała na sobie białą koszulę, czarny, wąski krawat, czarną marynarkę i spodnie w kant, wyglądała bardzo kobieco. Miała piękną, łagodną twarz, długie kasztanowe włosy i dość ostry, jak na dziwkę przystało, makijaż.

– Mogę spytać, w jakiej sprawie?

– Czy to nie oczywiste? Przyjechałem skorzystać z oferowanych przez was uciech.

– Pan u nas pierwszy raz, prawda? – odezwała się, gdy tylko Jason wysiadł z samochodu.

– Zgadza się.

Dziewczyna przyłożyła dłoń do lewego ucha. Jason domyślał się, że się z kimś komunikuje.

– Zajmę się pańskim samochodem.

– W porządku – odpowiedział, podając jej klucz do auta.

– Panna Boulevard już na pana czeka – dodała, wskazując drzwi wejściowe.

– Jak miło.

Jason przed wejściem jeszcze raz objął wzrokiem budynek. Był na tyle duży, że mógłby spokojnie pełnić rolę hotelu. Miał trzy piętra, a sądząc po liczbie okien wyglądało na to, że na jednym z nich musi się tam mieścić minimum trzydzieści pokoi. Kiedy sobie na szybko przeliczył, ile dziwek można tam pomieścić, był pod jeszcze większym wrażeniem.

Po pokonaniu kilku stopni i przekroczeniu progu, jego uwagę natychmiast zwróciła kobieta ubrana w obcisłą, czerwoną suknię. Miała proste, czarne włosy, oczywiście niezbędny, dziwkarski, mocny makijaż i wyglądające na ciężkie, okrągłe kolczyki. Mogła mieć około czterdziestki, może ciut więcej. Jednak pomimo niepierwszej już młodości, prezentowała się naprawdę świetnie. Taka Monica Bellucci wśród prostytutek.

– Panna Boulevard, jak się domyślam – rzucił nieco nonszalancko.

– W rzeczy samej. Ale dla przyjaciół Boulie. Proszę więc tak się do mnie zwracać.

– Już zostaliśmy przyjaciółmi?

– Drogi panie, w tym domu łamaliśmy już nie takie konwenanse.

– Rozumiem. W sumie na to liczę.

– Proszę więc za mną, do mojego gabinetu.

Pokój Boulie był bardzo przestronny i jednocześnie swojski. Jason poczuł się na początku, jakby był w gościnie u teściów. Brązowe, skórzane kanapy i fotele wokół owalnego stołu, kilka stylowych szaf różnej wielkości. Jedynie bordowe ściany i porozwieszane wokół obrazy półnagich kobiet nieco przeczyły charakterowi tego miejsca.

– Widzi pan. Coraz rzadziej miewamy tu nowych gości. Teraz liczy się powtarzalność, chcemy, aby nasi klienci byli zadowoleni z naszych usług i pragnęli do nas wracać. Nie chcemy też tu ludzi przypadkowych. Zazwyczaj więc, jeśli pojawiają się u nas nowi, to wiem o nich jeszcze, zanim się tu stawią. Nasi stali klienci otrzymują do rozdysponowania zaproszenia, każdy po jednym. Pan go nie otrzymał, gdyż nie postąpił według umieszczonej na nim instrukcji – zrobiła krótką pauzę. – Zastanawiam się co z panem zrobić. Nie będę pana oszukiwała, to właśnie pański samochód okazał się biletem wstępu.

– To naprawdę takie wielkie halo, że ktoś z zewnątrz tak po prostu podjechał?

– Proszę mi powiedzieć dlaczego mam panu ufać? Być może to wcale nie pański samochód? Być może jest pan z policji? Być może ma pan inne powody, panie…

– Smith.

– Oczywiście, że Smith. Wie pan, widuję tu wiele zamożnych osobistości, ludzi, którzy pławią się w bogactwie i w ogóle się tego nie wstydzą, zupełnie jakby snobizm był rzeczą zupełnie naturalną. Rozumie pan?

Jason jedynie pokiwał głową. Zaczął czuć się niepewnie.

– Pan zaś jest kompletnie inny. Wie pan, czym się od nich różni?

– Domyślam się, że za chwilę mi pani powie.

– Oni zazwyczaj aż tupią z niecierpliwości, chcą jak najszybciej wybrać sobie swoją kolejną zabawkę, doznać nowych rozkoszy. Owszem zachowują powagę, starają się być elokwentni, ale w ich oczach widzę, co im po głowie chodzi. Pan zaś wygląda, jakby interesowało pana coś innego. W pańskich oczach widzę lekkie zdenerwowanie, ale jednocześnie chłodną kalkulację. Zupełnie jakby pan ciągle analizował to, co się tutaj dzieje i szukał najlepszego dla siebie wyjścia.

– Bo, szczerze mówiąc, czuję się lekko zakłopotany. Nie spodziewałem się, że trzeba spełnić jakieś warunki, by spotkać jedną z pani dziewczyn – Jason wiedział, że popełnił błąd. Żałował, że dokładniej nie przyjrzał się temu lokalowi, nie przygotował się na takie przywitanie. Miał przecież tyle czasu! Musiał wyciągnąć asa z rękawa, w przeciwnym razie będzie problem z uzyskaniem niezbędnych informacji. – Jednak rozumiem pani nieufność, sam zajmuję się trudnymi projektami, w których mogę liczyć tylko na w pełni zaufanych ludzi. Miała pani rację mówiąc, że analizuję. Taki już jestem, że nowe miejsca, a zwłaszcza tak unikalne jak to, mnie intrygują. Jest jednak coś, co panią przekona, że nie podszywam się pod nikogo, o kim pani myślała.

Jason wyciągnął złotą kartę jednego ze szwajcarskich banków. Jako zabójca na zlecenie miał oczywiście kilka tożsamości, jedną z nich była ta, która służyła mu do lokowania jego pieniędzy.

Oczy panny Boulie aż zabłysły. Miała jeszcze kilku klientów z taką kartą i każdy z nich dał jej ogromne zyski. Trudno było ją pomylić. W chwilach kiedy pojawiają się grube kwoty, dalsze wątpliwości nieco się rozmywają. Boulie z pewnością też wiedziała, że transakcje za pomocą tej karty są zupełnie bezpieczne.

– Proszę za mną. Czy życzy pan sobie maskę? – powiedziała.

– Maskę? – Jason natychmiast przypomniał sobie o Catherine Harold.

– Niektórzy klienci są przewrażliwieni i nie chcą aby wszystkie dziewczęta widziały ich twarze. Rozumie pan, to taka pozorna anonimowość. Prawda przecież jest taka, że jeśli rzeczywiście ktoś jest znany, to prędzej czy później i tak się to rozniesie po dziewczętach. Mało kto przecież uprawia seks w maskach, a klienci zazwyczaj zmieniają partnerki.

– Wezmę maskę. Co prawda nie jestem znany, ale nigdy nic nie wiadomo – Jason starał się, żeby zabrzmiało to żartobliwie.

Poważna mina panny Boulie z nutką zachęcającego uśmiechu od samego początku nie zmieniła się ani trochę, co wskazywało, że ceni sobie raczej inny typ humoru.

– Poza tym jestem nieco nieśmiały – dodał.

– Jak my wszyscy – dodała z nutką dezaprobaty w głosie, otwierając jedną szafek.

– Proszę. Oto pańska maska.

Jason dostał maskę przypominającą te znane ze starożytnego teatru. Ta, w przeciwieństwie do białej antycznej była koloru czarnego, a jej wyraz twarzy był wyjątkowo smutny.

Ruszyli w kierunku schodów. Jason przyglądał się smukłej sylwetce burdelmamy ciasno oplecionej czerwonym materiałem sukni, właściwie nie przyglądając się bordowemu otoczeniu ścian czy złotemu zdobieniu poręczy. Kobieta szła powoli, z gracją, lekko kołysząc biodrami. Jej pośladki były pełne, jędrne, z pewnością znające niejedną pozycję. Rozpuszczone włosy zasłaniały odkrytą część pleców. Nie miała stanika, choć brak bielizny Jason zauważył już wtedy, gdy przyglądał się jej pupie. Wcześniej, podczas rozmowy, nie wypadało schodzić wzrokiem poniżej twarzy. Dla Jasona bywało to trudniejsze, niż powstrzymywanie płaczu podczas obierania cebuli. Dziś był dumny ze swojej samokontroli.

– Wiem, że mi się pan przygląda.

Jason zrobił jedynie bliżej nieokreśloną minę i lekko odchrząknął.

– Niech się pan nie martwi. Wiem, jak działam na mężczyzn. Zresztą zdradzę panu sekret, że każda kobieta wie, tyle że niektóre się tego wstydzą, niektóre przez to celowo ukrywają swoje atuty. Cóż za marnotrawstwo ciała! Nie sądzi pan?

Mężczyzna nie odpowiedział.

Kiedy weszli na drugie piętro, oczom Jasona ukazał się duży hol. Zapewne wytyczony kosztem dwóch pokoi z każdej strony. Sufit podtrzymywało kilka filarów zastępujących ściany nośne, zburzone by uzyskać więcej przestrzeni. Potrzeba owej przestrzeni była jak najbardziej uzasadniona. Jason jeszcze nie widział, by w jednym pomieszczeniu znajdowało się tyle młodych i pięknych kobiet gotowych na natychmiastowy seks. Ciężko mu było nawet policzyć, ile ich było. Zwłaszcza, że jedna była ładniejsza od drugiej i trudno było skupić się na rachunkach.

– Teraz rozumie pan, dlaczego zadowalamy się naszymi stałymi klientami i stosunkowo niewielkim napływem nowych gości? Oni po prostu nie mogą się doczekać, kiedy tutaj wrócą. Proszę sobie wyobrazić – mówiła dalej z dumą – że to tylko jedna trzecia moich dziewczyn. Reszta jest w tej chwili zajęta. Te które są tutaj, są wolne, albo miały zaplanowany odpoczynek po wczorajszym dniu. Nigdy bowiem nie pozwalam moim dziewczętom, by się zanadto przepracowywały. Dla specjalnych gości jednak jestem w stanie zrobić wyjątek. Z pewnością żadna nie odmówi.

Jason wiedział, że musi wybrać taką, która była zajęta wczoraj. Jak je jednak odróżnić. Zapytanie wprost odpadało. Jakby to zabrzmiało?

– Proszę się nie krępować, panie Smith. Nie musi się pan ograniczać do jednej.

Jason zastanawiał się, jakie kobiety lubił Ejerolla. Trudno było powiedzieć, czy gustował we własnej rasie, czyli latynoskach, czy raczej wolał Murzynki, białe lub Azjatki. Skoro jednak szmuglował ludzi, zapewne latynosek miał pod dostatkiem, w ogóle za to nie płacąc. Merkin postanowił je wykluczyć. Co jeszcze mogło być wskazówką?

Ejerolla z pewnością starał się imponować swoim gościom. Imigranci często miewali kompleks niższości względem swoich przyjaciół mieszkających tu od lat. Z pewnością wybierał najpiękniejsze dziewczyny o różnym typie urody.

– Zdecyduję się na jedną – Jason starał się grać na czas.

Zaczął powoli porządkować myśli. Wybór był jednak piekielnie trudny, zwłaszcza, że kobiety, które się przed nim prezentowały, nie ułatwiały zadania. Wszystkie były piękne, niezależnie od rasy czy koloru włosów, ich stroje natomiast – kuse, lecz pozostawiające pole do popisu dla wyobraźni. Miały też zrobiony profesjonalny makijaż, choć niektóre były mocniej umalowane od innych.

To jest to! – aż podskoczył w myślach Jason – Skoro część z nich planowała resztę dnia wolnego, być może nie zdążyły zrobić pełnego makijażu! To właśnie one mogły odpoczywać po ciężkim dniu u Meksykanina.

Jason w myślach wyodrębnił sobie dziewczyny pasujące do jego pomysłu. Teraz zastanawiał się, która z nich na pewno znalazłaby się u Ejerolli. Być może wszystkie, które wytypował, być może żadna. Do wyboru były trzy rude, w tym dwie naturalne, a jedna z pewnością farbowana, po dwie murzynki, brunetki i blondynki oraz jedna mulatka. Jason żałował, że pod jego wzorzec nie podpadała żadna Azjatka, gdyż sądził, że z tych łatwiej byłoby coś wyciągnąć. Uważał bowiem, że są bardziej chętne do współpracy i mniej uparte. Poza tym nigdy nie był z Azjatką.

W końcu zdecydował. Postawił na trend odwracający się ostatnio od wychudzonych modelek. Dziś to, czego szuka wielu mężczyzn, to kobieta o pełnych piersiach i krągłych biodrach. Taka, którą jest za co złapać.

– Wybieram tę – wskazał na dziewczynę stojącą niemal naprzeciwko niego. Miała na sobie zwiewną, czerwoną halkę i wiele wskazywało, że nic poza nią. Włosy spięła w kok, dzięki czemu Jason mógł przyjrzeć się rysom jej twarzy. Miała taki zawadiacki urok, coś, co niektórzy mogliby nazwać iskrą w oku. Z pewnością było z niej niezłe ziółko z zadziornym charakterkiem. Patrzyła na Jasona swoimi wielkimi zielonymi oczami, z których Merkin starał się odczytać reakcję na dokonany przez niego wybór. Nie wyczytał jednak entuzjazmu, raczej obojętność. Jej pełne usta niczym u Scarlett Johansson co prawda siliły się na delikatny uśmiech, jednak mężczyzna zdawał sobie sprawę, że to raczej wymuszony, wyćwiczony grymas. Zadowolony, szczęśliwy człowiek śmieje się przecież całym ciałem, spojrzenie ma wtedy zupełnie inny wyraz. Nie obchodziło go to, gdyż te usta sprawiały, że Jason i tak już miał ochotę rozpinać rozporek, jej nastrój był sprawą małej wagi, to przecież jej praca. Resztki przyzwoitości hamowały go jednak przed tym desperackim krokiem.

– Dominica, nasza słowiańska piękność – powiedziała z dumą Boulie. – Da jej pan kilka minut, by mogła się nieco przygotować?

– Oczywiście – odpowiedział, czując coraz większe zniecierpliwienie.

Zrobiła gest ręką i wszystkie dziewczyny rozeszły się w swoich kierunkach.

– Proszę za mną – spojrzała na Jasona. – Zaprowadzę pana do jej pokoju, tam pan chwilę zaczeka.

Jason, idąc za właścicielką przybytku, zastanawiał się nad możliwie najlepszym planem działania. Wyciąganie informacji to sztuka, którą można rozegrać na wiele sposobów. Wszystkie jednak dzielą się na dwie zasadnicze grupy: Pierwsza to zwyczajne rozmowy, użycie odrobiny perswazji, pytania i odpowiedzi. Druga, mniej przyjemna, zwłaszcza gdy osoba mająca wiedzę nie chce się nią podzielić, wymagająca użycia bardziej drastycznych środków. Jason miał nadzieje, że dziwka będzie na tyle chętna do współpracy, że obejdzie się bez gróźb, czy w ostateczności, użycia siły.

Pokój Dominiki wyglądał jak pokój przeciętnej nastolatki, a już na pewno nie zdradzał tego, że odbywa się tu kilkadziesiąt stosunków tygodniowo. Jason zastanawiał się, jak szybko prostytutki tracą rachubę. Dziewczyny, które nie trudnią się tym zawodem, zazwyczaj doskonale wiedzą z iloma mężczyznami przyszło im sypiać, choć oczywiście nigdy się tym nie chwalą, a jeśli już, to często dzielą tę liczbę przez taką, która im najbardziej odpowiada. Najprościej mówiąc – liczba ta musi być na tyle mała, żeby same nie zostały uznane za dziwkę. Faceci zaś robią odwrotnie, mnożą ilość partnerek, tak żeby wyjść na macho. Oczywiście ta praktyka ma sens tytko wtedy, jeśli nie są prawiczkami.

Jason usiadł na szerokim łóżku, przykrytym błękitną narzutą. Materac był miękki, choć jednocześnie dość sprężysty. Pokój wydawał mu się fajnym miejscem. Przypomniał sobie czasy szkoły średniej, kiedy bywał u koleżanek w domu. Kilka z nich miało wystrój w podobnym stylu, z plakatami na ścianach, fotografiami na półkach czy pluszowymi zwierzakami w kącie pokoju. Pewnie są to drobne podarunki od klientów – pomyślał Jason, patrząc na króliczki, słoniki i inne zwierzaki ustawione w kącie tuż koło biurka, na którym stał laptop. Kiedy Jason zwrócił na niego uwagę, zastanawiał się czy zdążyłby go przejrzeć zanim dziewczyna przyjdzie. Nie ma co ryzykować – zreflektował się. W razie czego użyje swoich sztuczek kiedy zajdzie taka potrzeba.

Ostrożność opłaciła się, gdyż po chwili dziewczyna weszła do pokoju. Jason oparł się łokciami o łóżko i w pozycji półleżącej przyglądał się jej w milczeniu. Włosy miała rozpuszczone, z przedziałkiem na boku. Jasonowi to odpowiadało, gdyż nie cierpiał przedziałków na środku. Według niego twarz wydawała się wtedy nienaturalnie pociągła. Miała też delikatny makijaż, nic wulgarnego, co było lekko zaskakujące, gdyż dziwki bywają raczej kojarzone z mocnym makijażem. Na sobie miała wciąż tą samą czerwona satynową halkę, która jednak niezbyt dokładnie jej ukrywała kobiece atuty. Głęboki dekolt sprawiał, że zarys dużych piersi był doskonale widoczny, a sterczące sutki wyraźnie odkształcały się na śliskim materiale. Halka, która ledwie zasłaniała pośladki, podkreślała wspaniałą figurę Dominiki – długie nogi, krągłą pupę i wyraźne wcięcie w talii.

Dziewczyna, zachęcająco kołysząc biodrami, podeszła do skraju łóżka i stanęła przed wpatrującym się w nią klientem. Wiedziała, że zrobiła wrażenie. Kobiety zawsze to widzą, gdyż żaden mężczyzna nie potrafi ukryć swego zafascynowania, jego oczy wtedy dostają lekkiego wytrzeszczu i wilgotnieją, a głupawy uśmiech nie schodzi mu z twarzy.

Jason wciąż patrzył. Piękna dziewczyna gotowa na seks to jedno, ale zadanie jakie ma do wykonania to drugie. Wiedział, że nie może się tu do końca zatracić. Musiał pozostać skupiony. Myśl głową, nie fiutem – powtarzał sobie w myślach.

Oczywistym było, ze nie można zacząć pytać wprost, trzeba podejść do tematu, jakby to była zwyczajna rozmowa, tak żeby wzbudzić możliwie najmniej podejrzeń, a tych Jason wzbudził już i tak zbyt wiele.

Dziewczyna tymczasem weszła okrakiem na uda coraz bardziej podnieconego mężczyzny i zaczęła zdejmować z niego ubranie. Wtedy właśnie puściły u niego ostatnie hamulce. Szybkim ruchem ściągnął z siebie czarną sportową marynarkę i niecierpliwie zaczął odpinać guziki białej koszuli. Kobieta uśmiechnęła się tylko i zaczęła podnosić podkoszulek, odsłaniając jego napięty brzuch. Gładziła go dłońmi po gładkim torsie, przekonując się o atletycznej sylwetce swego klienta. Jason był dumny z budowy swego ciała, co było jednak okupione wielkim wysiłkiem. Najpierw za młodu niemal codziennie przerzucał ciężary na strychu u jednego z kumpli, a później, gdy był w wojsku, został poddany ciężkim treningom. Po zakończeniu służby wystarczyło już tylko utrzymywać formę, regularnie biegając i pojawiając się na siłowni dwa, trzy razy w tygodniu.

Kiedy mężczyzna był już bez koszulki, ściągnął ramiączka halki z ramion Dominiki . Powoli zsuwał materiał w dół, odsłaniając jej duże, krągłe piersi. Miała jasne, różowe sutki, mocno sterczące, zachęcające do zabawy. Jason był zachwycony. Uwielbiał dobrze zbudowane kobiety, takie, które jest za co złapać. Nie podobał mu się powszechny kult chudej sylwetki. Wolał, żeby kobieta miała lekką nadwagę, niż żeby była zbyt chuda. Dominica była pod tym względem niemal idealna, miała trochę ciała tu i tam, a przy tym jej skóra była jędrna i gładka. To jednak normalne u tak młodej osoby.

– Nie podobam ci się nago? – Odezwała się w końcu, obserwując opieszałość klienta.

– Wręcz przeciwnie, uważam, że jesteś piękna.

– Nie jestem tak szczupła, jak wiele innych dziewcząt.

– Nie jesteś też gruba, jak jeszcze więcej innych. Nie przejmuj się. Ja nie jestem entuzjastą wieszaków na ubrania.

– Na co wiec czekasz?

– Podziwiam. Nie wolno mi?

Uśmiechnęła się. Wstała, zsuwając z siebie halkę. Ta, z cichym szelestem, opadła do kostek.

– Jakbyś chciał spędzić ten wieczór?

Jason wstał, odpiął pasek od spodni i ściągnął je wraz z bielizną. Ruchem ręki wskazał dziewczynie, by położyła się na łóżku.

Dominica usłuchała i z ugiętymi, lekko rozchylonymi kolanami czekała na to, co zrobi mężczyzna. Patrzyła na niego i  zastanawiała się, cóż tym razem ją czeka. Wielkość członka klienta sugerowała, że może być boleśnie. Dominica miewała co prawda większych, ale rozmiar pana Smitha wcale nie napawał jej optymizmem. Jeśli zacznie ostro, będzie nieprzyjemnie.

Jason, obserwując dziewczynę, wciąż zastanawiał się nad scenariuszem wieczoru. Wyobrażał sobie, że większość klientów pewnie rzuca się na nią i niespecjalnie dba o jej odczucia. Podejrzewał, że więcej niż połowa odbytych tu stosunków była dla niej niesatysfakcjonująca. Postanowił przyjąć inną taktykę. Zadowolona kobieta zawsze jest bardziej skora do rozmów niż taka, która nie ma nastroju.

Dominica obserwowała, jak jej klient na czworakach wchodzi na łóżko i przyklękuje u jej stóp. Rozchyliła nogi i zaczęła się dotykać. Delikatnie masowała swoją cipkę, obserwując mężczyznę. Ten nagle zanurkował i przyssał się do puszczającej już soki szparki. Drażnił delikatnie łechtaczkę, starając się zrobić dziewczynie jak największą przyjemność. Jason nigdy nie uważał się za mistrza minety, albo jak mawiali jego dawni kumple, patelni, ale robił ją czasami na prośbę lub sugestię swojej żony. Zdawał sobie sprawę, że to część gry wstępnej, od której często zależało powodzenie całego wieczoru.

Dziewczyna była lekko zaskoczona. Klienci, zdając sobie sprawę z tego, jak wygląda życie przeciętnej prostytutki, rzadko decydowali się na ten rodzaj zabawy. A nawet jeśli, to przynajmniej kilka razy pytali ją czy aby na pewno się umyła. Dominica położyła dłonie na głowie Jasona i lekko nakierowywała go na właściwe miejsca. Na sprawienie przyjemności kobiecie nigdy nie było jednej recepty, złotego środka. Każda miała inne potrzeby, wymagania i czułe punkty. Oczywiście wszystko to było podobne, ale jednak pewne niuanse robiły wielką różnicę. Czasami kolejność pewnych czynności miała znaczenie.

Jason pieścił językiem muszelkę dziewczyny i nasłuchiwał jej cichych pomrukiwań. W takich sytuacjach nigdy nie ma się pewności, czy są to rzeczywiście odgłosy wydawane ze względu na odczuwaną przyjemność czy raczej zwyczajne udawanie. Jason jednak nie myślał o tym i starał się dozować napięcie. Z czasem jego język poruszał się żwawiej, a ssanie stawało się bardziej intensywne. Od czasu do czasu delikatnie przygryzał wrażliwe miejsca, dłońmi masował też wewnętrzną stronę ud. To zawsze działało. Dobrze rozgrzana panna to połowa sukcesu. Dziewczyna reagowała jak należy, jej westchnienia były coraz głośniejsze, a cipka była już jak dobrze naoliwiona maszyna. Nagle, ku zaskoczeniu Jasona, dziewczyna głośno i przeciągle jęknęła, uniosła lekko biodra, zatrzęsło nią lekko, a z jej dziurki poleciała prosto na twarz Jasona fontanna płynów.

Mężczyzna z miną przestraszonego chłopca patrzył na dziewczynę, którą przeszywały kolejne spazmy. Z twarzy ściekały mu kropelki kobiecych soków. Nie mógł wyksztusić z siebie żadnego słowa. Słyszał nie raz o kobiecych wytryskach, ale nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego.

– Przepraszam, nie spodziewałam się, że tak szybko dojdę – przemówiła w końcu, gdy przestało nią miotać.

Jason wciąż nic nie mówił.

– Kiedy zacząłeś mnie gryźć, nie mogłam juz tego powstrzymać, ciężko mi było nawet coś powiedzieć.

Merkin zaczął się śmiać. W końcu dotarło do niego, że kobieta spuściła mu się na twarz. Nie mógł się powstrzymać.

– Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, wybacz, że się śmieję. To nie z twojego powodu. Po prostu rozbawiła mnie ta sytuacja – przemówił w końcu.

Dziewczyna podała mu ręcznik. Wziął go, wytarł się i położył obok niej. Fiut cały czas mu sterczał. Orgazm Dominiki podniecił go jeszcze bardziej. Skoro tak zareagowała na dość krótkie lizanie, to co dopiero będzie, jak w nią wejdzie? – przeszło mu przez myśl.

Jason nie musiał nic mówić, gdyż po chwili usta dziwki oplatały już jego członka i muskały językiem po nabrzmiałej i purpurowej żołędzi. W pierwszej chwili mężczyzna aż się wzdrygnął, ale szybko zaczął czerpać z tego przyjemność. Wilgotny chłodek na rozgrzanym penisie był jak chłodny prysznic w bardzo upalny dzień. Jason kilka razy głęboko westchnął, po czym oddał się obserwacji umiejętności dziewczyny. Lubił patrzeć, jak kobiety biorą w usta jego członka, strasznie go to kręciło, uważał, że było w tym coś perwersyjnego. Nie chodziło o samą czynność robienia laski, gdyż stała się ona tak powszechną praktyką, jak spacer po parku. Chodziło o sposób w jaki kobiety to robiły, bez żadnego wstydu, jakby bawiły się kupionym przez tatusia lizakiem.

Dominica była z pewnością jeszcze bardzo młodą osobą, ale jej umiejętności oralne stały na bardzo wysokim poziomie. Jason zgadywał, że niejedna kobieta z kilkunastoletnim stażem małżeńskim nie potrafiła posługiwać się tym orężem tak zręcznie. Jej języczek wyczyniał cuda, to kręcił kółeczka na główce, to tylko delikatnie muskał wędzidełko. Nie można byłoby jednak nazwać jej wprawną w tej czynności, gdyby nie to, że odruch wymiotny właściwie dla niej nie istniał. Merkin z wielkim podziwem obserwował, jak jego członek wchodzi coraz to głębiej i głębiej. Dziewczyna trzymała klienta w okolicach bioder i starała się docisnąć jak najmocniej. Dla Jasona było ciasno i ogólnie jakoś inaczej niż w podczas tradycyjnego stosunku, ale mimo to bardzo przyjemnie. Dominice aż oczy wychodziły z orbit, z trudem łapała oddech, a mimo to bardzo równo i miarowo połykała fallusa. Lekki makijaż, który zrobiła tuż przed wejściem, zaczął się przez to nieco rozmazywać. Można powstrzymać odruch wymiotny, ale kilku łzom nie sposób w takiej sytuacji zapobiec.

Jason jednak nie chciał się spuścić podczas loda. To nie liceum – pomyślał. Dał znak dziewczynie, by przestała. Miał wrażenie, że odetchnęła z ulgą. To niewiarygodne, co można zrobić, aby zadowolić klienta. Nie wątpił, że przyjemności z tego nie było dla niej żadnej.

Dziewczyna położyła się na plecach, rozchyliła szeroko nogi, ukazując zachęcająco swoje główne narzędzie pracy. Jej cipka wciąż była mokra, gotowa i oczekująca na penetrację. Jason nie mógł się jednak powstrzymać i położył na niej otwartą dłoń, wykonując kilka okrężnych ruchów. Jej skóra była doskonale gładka, śliska od soków. Z lubością obserwował, jak jej płatki warg sromowych przechodzą mu miedzy palcami. W końcu jednak chwycił ją za uda i przysunął do siebie, samemu jednocześnie pochylając się na kolanach w rozkroku. Zaczął w nią powoli wchodzić. Czuł jeszcze więcej wilgoci, niż w ustach. Z każdym ruchem wbijał się coraz głębiej. Dziewczyna ułożyła nogi na ramionach Jasona, ten jeszcze mocniej ścisnął dłonie na jej udach i zaczął poruszać się coraz szybciej. Obserwował jak jej duże piersi, falujące pod wpływem ruchów kopulacyjnych, poruszają się coraz większą częstotliwością. Widok dwóch wspaniałych kul były niemal hipnotyzujący.

Jason w końcu zmienił nieco pozycję, wchodząc bardziej od góry, aby choć na chwilę wtulić się w nie niczym w dwa miękkie obłoczki. Po chwili naparł jeszcze mocniej na Dominikę i zbliżając się do orgazmu zaczął w nią wchodzić z pełną energią. Dziewczyna znów zaczęła głośno reagować. Jason już wiedział, że to nie blef, że za chwilę dozna kolejnego orgazmu. Sama myśl jak to będzie wyglądać, podnieciła go jeszcze bardziej. Sam poczuł, że za chwilę eksploduje. Zamknął oczy, mocniej docisnął członka i w końcu stało się. Dominica znów eksplodowała fontanną radości, choć nieco mniej obfitą, jednocześnie on rozpoczął własną serię genetycznych wystrzałów. Przez moment czuł, jakby wchodził w masło. Dziewczyna stała się tak śliska, tak aksamitna w środku, że trudno było mu w to uwierzyć. Kiedy skończył, zszedł z niej i położył się obok. Oboje patrząc w sufit oddychali, jakby przebiegli maraton i starali się dojść do siebie.

– U ciebie to taka norma? – Odezwał się w końcu Jason.

– Masz na myśli…

– Tak, mam na myśli twój niecodzienny orgazm.

– Jak facet wie, co robić, to owszem – odpowiedziała.

Wiedziała, że taka odpowiedź mile go połechta. Miała rację.

Jason wiedział, że aby wyciągnąć informacje, musi dalej ciągnąc rozmowę i nieco posłodzić. Co oczywiście nie oznaczało, że musiał wyłącznie kłamać.

– Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem.

– Nie jesteś pierwszym, który mi to mówi.

– Na początku myślałem, że udajesz.

– Nie musiałam. Jak zacząłeś mi tam mieszać językiem, wiedziałam, że długo nie potrwa i odlecę. To taka moja słabość.

– Dobrze wiedzieć.

– Ty chyba nie jesteś częstym gościem burdeli, co?

– Skąd taki wniosek?

– Jesteś inny. Zachowujesz się zupełnie inaczej, niż zdecydowana większość.

– To znaczy?

– Klienci przychodzą do nas albo się wygadać, czasem nawet nie zdąża przejść do rzeczy, albo się wyżyć, a wtedy traktują nas jak przedmioty, z którymi można robić co się chce. Oczywiście nie mówię, że nie bywa wtedy przyjemnie, ale tacy oni właśnie są. Albo jak słodkie misiaczki, albo jak dzikie zwierzęta.

– Masz rację. Nie bywam często w takich miejscach.

– Więc dlaczego dziś zrobiłeś wyjątek?

– Byłem ciekawy, jak jest.

– I co? Jakie wnioski?

– Jeśli wszystkie dziewczyny są takie jak ty, to chyba zacznę wpadać częściej.

– A więc zapraszam do siebie, poznasz kilka fajnych sztuczek.

– Masz wielu stałych klientów?

Dziewczyna zawahała się.

– A czy to ważne? – powiedziała po chwili.

– Nie musisz mówić. Po prostu, kontynuuję rozmowę.

– Ale nie jesteś chyba jakimś dziennikarzem?

– A skąd? Jestem byłym wojskowym, obecnie pracuję w ochronie. Dbam o to, by bogaci ludzie czuli się bezpiecznie. Stąd właśnie dowiedziałem się o tym miejscu.

– Miewam regularnych klientów, ale nawet oni często chodzą do innych dziewczyn. Takim jak my nie trzeba być wiernym.

– Mam nadzieje, że nie byłaś bardzo zła, gdy cię wybrałem. Boulie mówiła, że miałaś dzień wolny.

– Cóż… taka praca.

– Miałaś ciężki poprzedni dzień?

– Ciężki, ale nie do końca tak, jak myślisz.

– To znaczy?

– Facet u którego regularnie bywamy, urządza narkotykowe orgie. To strasznie wyczerpujące.

Jasona przeszedł dreszcz. Był już bardzo blisko.

– Opowiesz mi o tym?

–  Nie ma o czym mówić. Wsiadamy w limuzynę, jedziemy do wielkiej willi, wciągamy kreski i robimy to, co on i jego goście sobie zażyczą. A jak już mówiłam, faceci są jak zwierzęta, bywają naprawdę obleśni, jeśli chodzi o pomysły na seksualne zabawy. Po wszystkim jesteśmy wykończone, bolą wszystkie otwory w ciele, jeśli wiesz co mam na myśli.

Jason chwycił telefon, który miał przy poduszce, spojrzał na godzinę. Przypomniał sobie słowa Dave’a, że dziwkom zależy głównie na pieniądzach, że dla nich zrobią wszystko.

– Słuchaj, chciałabyś zarobić sporo gotówki?

– Sporo, to znaczy ile?

– Powiem ci, o co chodzi, a ty podasz swoją cenę. Co ty na to?

– Zamieniam się w słuch.

– Muszę dostać się do pewnego budynku, w którym regularnie bywasz. Nie byłem z tobą do końca szczery, jestem prywatnym detektywem. Niestety dom, który mnie interesuję jest pilnie strzeżony. Ty mogłabyś mi pomóc.

– O czyj dom ci chodzi?

– Chodzi o rezydencję Hectora Ejerolli.

Dominica usiadła, przetwarzając w głowie to, co właśnie usłyszała. Jason obserwował ją uważnie, starając się pozostać skupionym, co było dość trudne z powodu nagości dziewczyny. Patrzył na nią co prawda z boku, ale jej piersi wciąż robiły duże wrażenie.

Nagle stało się coś czego kompletnie się nie spodziewał. Dziewczyna odskoczyła na jakiś metr, by po chwili celować do niego ze srebrnego rewolweru.

– Nie ruszaj się!

Leżący wciąż, kompletnie zaskoczony Jason machinalnie podniósł ręce za głowę.

– O co chodzi?

– Zamknij mordę! Nie ruszaj się, bo ci odstrzelę ryj!

Dominica darła się jakby wstąpił w nią diabeł.

– Nikomu nie chcę zrobić krzywdy. Muszę tam po prostu wejść. Możesz sporo zarobić!

Nagle padł strzał. Dominika na chwilę wycelowała obok Jasona i i nacisnęła spust.

– Jak dalej będziesz gadał, następna kulka wyląduje między twoimi oczami!

Jason postanowił zamilknąć. Dziewczyna nie była głupia, stała w bezpiecznej odległości od swego celu, przez co żaden gwałtowny ruch nie dawał nadziei na skuteczne jej rozbrojenie.

Minęło może z trzydzieści sekund i drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Jason cieszył się, że Dominica była na tyle opanowana, że nie wystrzeliła ze strachu. Do pokoju weszła panna Boulevard, jakaś młoda blondynka, zapewne jedna z dziwek, a tuż za nimi dwóch gości wyglądających na oprychów. Pierwszy z nich wyższy, mierzący około metra dziewięćdziesięciu centymetrów wzrostu, miał na sobie jeansy z krokiem w kolanach i bardzo za luźną koszulkę jednego z zespołów hokejowych, a drugi, mniejszy więcej niż o głowę i nieco starszy, zapewne szef tego większego, ubrany w zwykłe jeansy, białą podkoszulkę i rozpiętą koszulę hawajską. Jego szyja poobwieszana była złotymi łańcuchami. Co najdziwniejsze, obydwaj byli biali. Najgorsze jednak, że cała czwórka miała broń. Razem z Dominiką to pięcioro na jednego.

– Czas na małe wyjaśnienia, panie Smith – powiedziała burdelmama.

Jason tylko odchrząknął.

– Ubierz się najpierw. Tylko bez żadnych sztuczek. Oddaj też telefon.

Merkin oddał swój stary model Nokii i pospiesznie włożył swoje rzeczy. W tym czasie ubrała się także Dominica.

– Ty nie musisz, mała – powiedział większy, gapiąc się na jej piersi.

– Nie czas na wygłupy – skarciła go Boulie.

– Zakuj go – powiedział mniejszy.

– Ale masz złom, powiedział większy, oglądając komórkę Jasona – Kto dziś ma jeszcze taki telefon?

Jaosn milczał. Nie chciało mu się tłumaczyć, że nienawidził dotykowych komórek. A do tego modelu był po prostu przyzwyczajony.

W końcu większy chwycił go za ramię i pociągnął do siebie. Jason nie opierał się i po chwili na nadgarstkach poczuł chłód zatrzaskiwanych kajdanek. Ręce skute z tyłu, niedobrze – pomyślał.

Nie wiedział, jak odnaleźć się w tej sytuacji. Wszystko stało się tak szybko. Był kompletnie zbity z tropu. W jednej chwili wydawało mu się, że dochodzi do porozumienia z Dominiką, by za chwilę być trzymanym przez nią na muszce. Sytuacja praktycznie bez wyjścia. Niestety, Jason nie umiał wyłamać sobie kciuka, by zdjąć bransoletki. A nawet gdyby mu się to udało, to nie potrafiłby uniknąć kul niczym bohaterowie z filmów sensacyjnych. Co zresztą się zgadzało, przecież w tym wypadku to właśnie on był tym złym. Ci pozornie dobrzy właśnie sobie z nim poradzili. Sprawiedliwość zwyciężyła.

– Ty tu zostań skarbie – powiedziała Boulie do Dominiki, kierując się stronę wyjścia.

Jason został sprowadzony na niższe piętro. Przeszli obok gabinetu Boulie i skręcili w lewo, w kierunku ciemnych drzwi. Otworzyły się z przerażającym piskiem. Za nimi znajdowały się kolejne schody, znowu prowadzące na dół.

Kiedy po nich schodzili, Jason czuł niezbyt przyjemny chłód wymieszany z ciężkim, rzadko wietrzonym powietrzem. W końcu znaleźli się w pomieszczeniu o ścianach z czerwonej cegły. Piwnica była ogromna, zajmowała powierzchnię pod całym budynkiem. Liczne filary podtrzymywały konstrukcję aby nie legła w gruzach. Kiedyś z pewnością miejsce to pękałow szwach od przechowywanego tu jedzenia, win i tym podobnych produktów, wymagających niższej niż pokojowa temperatury. Teraz jedynie kilka półek przy ścianie na lewo od wejścia było zastawionych różnymi produktami i butelkami. W niektórych miejscach na podłodze i ścianach widać było pleśń i grzyb. Naturalne światło wpadało tu przez kilka małych okienek ulokowanych tuż pod sufitem.

– Czego ode mnie chcecie? – spytał Jason.

– Czego my od ciebie chcemy? – spytał mniejszy.

Boulie, blondie i większy stali z boku i się przyglądali.

– Dokładnie takie pytanie zadałem – nie mógł powstrzymać się Merkin.

– Nie cwaniakuj, bo gorzko tego pożałujesz – odparł tamten, po czym wyprowadził potężny cios na brzuch Jasona. – To było tylko ostrzeżenie – dodał.

– Ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi. Nie znam was!

– Ale ja poznaję swój samochód, ten którym tu przyjechałeś! Jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żebym ci go pożyczał. Dziwna sprawa, nie sądzisz? W dodatku nie mogę się dodzwonić do swojego mechanika.

– Ukradłem go.

Kolejny cios wbił się w brzuch. Jason nie mógł złapać tchu. Zaczął kaszleć.

– Jak chcesz coś skroić, następnym razem dowiedz się, komu.

Tym razem prawy prosty trafił w splot słoneczny. Mordercę aż zatkało. Zgiął się  w pół i nie wiedział, jak ma oddychać. Każda próba wciągnięcia powietrza wywoływała potworny ból, jakby tysiąc szpilek wbiło mu się w płuca i przeponę.

– Harry, uspokój się. Twój samochód jest bezpieczny, nie musisz go tłuc. Są ważniejsze rzeczy, których musimy się dowiedzieć – powiedziała Boulie.

Mniejszy pokornie zrobił kilka kroków do tyłu. Burdelmama podeszła do Jasona i ściskając jego jądra, szepnęła mu do ucha.

– Czego chcesz od Hectora Ejerolli?

Na poczerwieniałej twarzy Jasona pojawiło się kilka pulsujących żyłek.

– Dostałem zlecenie, by mu coś ukraść – odpowiedział bez namysłu, choć z wielkim trudem.

– Co dokładnie?

– On łże! – wtrącił się mniejszy – łże jak pies!!!

– Harry, powiedziałam coś wcześniej! Chyba nie chcesz, by nasze stosunki się pogorszyły – zwróciła mu uwagę, po czym znów obróciła się w stronę Merkina – Coś ukrywasz słodziaku, ale wiesz? za chwilę wszystko wyśpiewasz. Hector będzie tu lada chwila, a on znajdzie sposób, żeby wydobyć z ciebie informacje.

Jasona przeszedł blady strach. Jeśli przyjedzie Ejerolla, to nie ma szans, by wyszedł stąd o własnych siłach. Nawet gdyby był zupełnie niewinny, a przecież nie jest, to Ejerolla torturowałby go dla samej przyjemności i wykorzystał to jako przestrogę dla innych, chcących go oszukać. Wystarczy powiedzieć, że dziwki, które zabijał, przechodziły istne piekło, umierały kilkadziesiąt godzin w strasznych męczarniach.

– Zapłacę wam, tylko mnie wypuśćcie.

– Och, kochasiu. Nikt nie zapłaci tyle, co Hector. Nie przekupisz tu żadnego z nas – sprowadziła go na ziemię Boulie.

Jason nieco zrezygnowany spuścił głowę.

– Widzisz… – kontynuowała – mój dom nie może sobie pozwolić na denerwowanie takiego klienta. Dzięki niemu dziewczyny mają dużo pracy, dużo pracy oznacza duże dochody. Jest też wiele innych korzyści, o których nie musisz wiedzieć.

– Załatwia wam prochy? Dostarcza ci nowych dziewczynek ze swojego kraju? A może pomaga ci prać pieniądze?

– Dużo o nim wiesz. Na pewno go to zainteresuje.

– Jeśli wiesz o nim choć połowę tego co ja, to jesteś świadoma, że nie wyjdę stąd w jednym kawałku.

Rozmowę przerwał pisk otwieranych drzwi. Ktoś przeszedł przez próg i odezwał się mocnym niskim głosem.

 – Holaaaaa!

Słychać było ciężkie kroki stawiane na każdym stopniu. Nowy gość szedł powoli nieśpiesznie, metalowe schody pod jego stopami wydawały przerażający dźwięk. Jason znów pobladł. Po chwili jego oczom ukazał się potężny, ponad dwumetrowy mężczyzna, przy którym większy wyglądał jak przedszkolak przy studencie. Kozia bródka, długie bokobrody, wytatuowane ręce i kolczyk w lewym uchu stanowiły jego znaki rozpoznawcze. To był Hector Ejerolla. Kiedy Jason zobaczył go w pełnej okazałości, zaczął zachodzić w głowę, jak niby miał sobie z nim poradzić w podobny sposób jak z innymi ofiarami. Facet wyglądał na strasznie silnego skurczybyka. Jego mokasyny z wężowej skóry nawet na betonowej posadzce wydawały przerażający dźwięk.

– Oddajcie broń.

Boulie, blondie, Harry i jego większy przydupas posłusznie oddali pistolety Meksykaninowi. Ejerolla nie ufał nikomu, kto w jego towarzystwie miał spluwę.

– A więc to ten gnojek, który o mnie wypytywał?

– Tak, Hektorze. Wspomniał, że chciał ci coś ukraść.

– Bzdura. Dzięki zdjęciu, które mi wysłaliście, wiem że to były żołnierz i to nie byle jaki. Brał udział w wielu trudnych misjach. Takich ludzi nie wynajmuje się do kradzieży.

– A więc do czego? – odezwał się mniejszy.

– Aleś ty głupi, Harry. Nie wiem, po co ja cię wpuszczam na swoje imprezy. Masz szczęście, że bywasz pożyteczny

– Nie denerwuj się, Hector.

– Nie wkurwiajcie mnie! Najlepiej usiądźcie gdzieś w kącie, żebyście nie odwracali uwagi naszego gościa. Porozmawiam z nim sobie w cztery oczy.

Wszyscy posłusznie przeszli na drugi koniec piwnicy i usiedli na starej czerwonej, kanapie. Ejerolla miał Jasona na wyłączność.

– Mów śmieciu, kto cię wynajął? Kto chce się mnie pozbyć?

Z ręki Meksykanina nagle wyskoczył nóż sprężynowy i dotknął policzka zabójcy. Jason milczał, zastanawiał się, co powiedzieć.

– Nie każ mi czekać. Cierpliwość nie jest moją najmocniejszą stroną.

Merkin wiedział, że musi grać na czas i liczyć na jakiś cud.

– Nie wiem do końca, kto to. Dostaję zlecenia z anonimowego źródła.

– Nie pieprz głupot!

– Tak jest bezpieczniej.

– Nie jesteś chyba tym całym grabarzem, o którym teraz tak wszyscy trąbią, co?

Jason nie wiedział, co powiedzieć. Trudno było przewidzieć co, kłamstwo czy prawda, będzie dla niego bezpieczniejsze. Ejerolla był nieobliczalny. Obie wersie mogły więc znaczyć dla niego to samo.

– Wiem, że posłał na tamten świat kilku złych ludzi – kontynuował Latynos. – Wiem też, że mógłbym znaleźć się na jego liście. A więc jak? Jesteś nim? – nastąpiła krótka pauza. – Mów, do kurwy nędzy!!!!

Jason aż podskoczył. Przyzwyczaił się, że to zawsze on stoi po drugiej stronie barykady. Meksykaniec wciąż jednak mówił:

– Wiem, że chciałbyś się na mnie rzucić, dorwać mi się do gardła. Dziwnie tak być po drugiej stronie, co? Rozumiesz teraz, jak czują się twoje ofiary. Powiedz, jakie to uczucie? Boisz się śmierci?

– Nie.

– Mów, co wiesz, bo jeśli nie, będę torturował cała twoja rodzinę. Zacznę od twojej żonki. Taaak. Wiem, że jest ładna – Hector wyciągnął komórkę i pokazał Jasonowi zdjęcie jej prawa jazdy zgrane z krajowego rejestru. – Nawet nie podejrzewasz, jak dobrze mieć w kieszeni kilku policjantów. Za trochę prochów i zabawy z dziwkami zrobią dla ciebie wszystko.

– Ani mi się waż jej tknąć.

– Oooo – westchnął jakby rozczulał się nad dzieckiem. – Nawet sobie nie wyobrażasz co z nią zrobię. Przerżnę ją tak, że nie będzie mogła usiąść przez tydzień. Potem dam ją moim ochroniarzom i będę patrzył jak ją po kolei pieprzą. Pozwolę twoim dzieciom patrzeć. Niech wiedzą, jaki jest dzisiejszy świat. Masz też córkę z poprzedniego związku. Ach te błędy młodości. Założę się jednak, że dałbyś się za nią pokroić. Który ojciec by nie dał? Oj, oj, ma piętnaście lat. Może jeszcze jest dziewicą? Ale wiesz? Już niedługo. Zajmę się nią jeszcze dokładniej niż twoją żoną. Zacznij gadać, a może poprzestanę tylko na tobie.

Jason nie miał wyjścia. Musiał zacząć mówić. Hector i tak był pobłażliwy, niczego mu jeszcze nie odcinając.

– Każe nazywać siebie IUSTUS, co po łacinie znaczy sprawiedliwy. Kontaktuje się ze mną przez szyfrowany komunikator. Płaci mi przez specjalnego kuriera. Nie wiem, kim jest. Mogę tylko zgadywać. Sam wiesz, że tacy ludzie są bardzo ostrożni, a ten zapewne jest kimś na wysokim stanowisku, osobą rozpoznawalną mediach. Może to być na przykład polityk, wysoko postawiony wojskowy lub ktoś w tym stylu. Z pewnością jest to osoba mająca spore zasoby pieniężne.

– A więc jeśli ty mnie nie zabijesz, zapewne znajdzie się ktoś inny, kto będzie próbował. Możesz pomóc mi go znaleźć, a wtedy będę dla ciebie łaskawy.

– Niestety, nie wiem kim on jest. Nasza komunikacja jest całkowicie bezpieczna. Odbywa się na starych, wojskowych, od lat nieużywanych łączach. To dawniej był taki jakby prototyp Internetu. Teraz te łącza wykorzystywane są przez wybranych. Kanał dla mnie udostępnił Generał McRiot. Wykonywałem zadania dla ludzi z jego otoczenia. Eliminacja polityków czy ludzi niewygodnych dla rządu. Z czasem łącze przejął Iustus. Załatwił sobie z McRiotem wyłączność. Co odpowiadało także mnie. Podejrzewam jednak, że sam McRiot nie wie, kim jest mój zleceniodawca. Oni są ekstremalnie ostrożni. Sam nie znam dokładnych szczegółów tych wszystkich zależności.

Opowiedział Hectorowi o początkach współpracy z tajemniczym zleceniodawcą. Ejerolla słuchając dreptał sobie tam i z powrotem przed spowiadającym się Merkinem. Opowiedział mu też o Catherine Harold, gdyż sprawa ta szczególnie ciekawiła Meksykanina. Kiedy ten skończył, potężny mężczyzna przemówił.

– Ciekawa historia. Miło znać jedną z największych tajemnic dzisiejszego świata. Niestety, skoro nie wiesz jak znaleźć mojego prześladowcę, to na nic mi się nie przydasz.

Hector wyciągnął broń wciśniętą z tyłu za pasem i wycelował w zrezygnowanego Jasona.

– Nie martw się grabarzu, nie zapomnę o twojej żonce i córeczce. Zajmę się nimi najlepiej jak umiem.

Po chwili głośny huk wstrząsnął piwnicą domu panny Boulevard. Krew rozbryznęła się po podłodze. Nagle, dosłownie sekundę po pierwszym strzale, rozległ się drugi i trzeci, ale dobiegły one gdzieś z oddali. W mgnieniu oka, kolejno Hector Ejerolla, mniejszy i większy padli martwi na ziemię.

Z głębi piwnicy przez okienko odezwał się głos.

– Nie ruszać się dziwki! Bo skończycie jak ich troje!

Głos trzaskanego szkła zakłócił ciszę. Przez małe okienka do piwnicy Wpadli Dave i Tommy Blake’owie.

– No Tommy – Dave krzyknął do brata stojącego na drugim końcu piwnicy. – Zdaje się, że właśnie dostałeś w spadku nowe Ferrari.

– A masz, ty skąpy chuju! – krzyknął Tommy do byłego już właściciela czerwonej maszyny.

– I jak tam się trzymasz, Jason – zapytał Dave.

– Wiele nie brakowało. Ale dostałem tylko kilka kuksańców, nic wielkiego. Skończyło się na strachu.

– Wybacz, że trwało to tak długo, ale nie mogliśmy cię znaleźć. W końcu powiedziała nam jedna dziwka, taka w męskim wdzianku. Musieliśmy ją trochę zmusić.

– Zabiliście ją?

– Nie, siedzi związana w jakimś dziwkarskim gabinecie. Gołe baby na ścianach i takie tam. Zamknęliśmy ją. Tommy chciał potem do niej wrócić i ją wychędożyć.

– Tommy – krzyknął Jason – ten większy w koszulce Rangersów ma klucze od kajdanek i moją komórkę.

– Okej, Jason.

– Ech, ta twoja komórka. Znowu miałeś farta, co?

– Wyobraź sobie, że dzwoniłem do ciebie, kiedy dziwka celowała do mnie z pistoletu. Ręce trzymałem nad głową. Wtedy wymacałem komórkę pod poduchą. Nie ma to jak zwykłe klawisze. Dobrze, że byłeś ostatnią osobą, do której dzwoniłem.

– Ta, jak usłyszałem, że jakaś panna chce ci „odstrzelić ryj”, już wiedziałem, co jest grane. Szybko zgarnąłem po drodze Tommy’ego i pędziliśmy jak szaleni.

– Nie wiem, jak ci dziękować. Za kilka sekund byłbym martwy.

– Byłem ci to winien, Jason.

– Mimo to… Wiesz, on był w stanie torturować i pozabijać moją rodzinę.

– Ty kiedyś wyciągnąłeś mnie, dziś ja ciebie. Nie ma sensu mieszać w to innych.

Jason tylko kiwnął porozumiewawczo głową i uśmiechnął się, choć przyszło mu to ciężko.

Po chwili strasznie zmęczony Jason, uwolniony już z kajdanek, przyglądał się jak bracia Blake’owie rżną pannę Boulverd i jej jasnowłosą przyjaciółkę. Wiedział, że to co robią jest okrutne, ale nie było mu tych kobiet żal. Przez chciwą burdelmamę o mało nie stracił życia. Niewiele brakowało, a o wiele większe tortury mogła przeżywać jego żona i nastoletnia córka. I kto wie, kto jeszcze.

Burdelmamą zajął się Dave, lubił takie dystyngowane panny, a szczególnie uwielbiał sprowadzać na ziemię ich wysokie mniemanie o sobie. Posuwał ją w tyłek, najmocniej jak tylko umiał. Zakneblowana Boulie wydawała z siebie jedynie przytłumione dźwięki, a łzy ciekły jej po policzkach. Dave nie szczędził przy tym mocnych słów. Wyzywał ją od najgorszych szmat, kurew i tym podobnych. Jego ulubionym powiedzeniem podczas tej kopulacji było „Lubisz to suko, co? Powiedz, ze lubisz!” Jeśli Boulie nie kiwała głową na tak, stawał się jeszcze bardziej agresywny.

Tommy zaś użył kajdanek zdjętych Jasonowi i skrępował nimi blondynę. Rzucił ją na starą, czerwona kanapę i najpierw sprał, żeby odechciało jej się stawiania jakiegokolwiek oporu. Dopiero potem zrobił z nią to, na co miał ochotę. Jason nawet nie próbował interweniować. Kiedy bracia skończą, i tak będą musieli pozbyć się wszelkich świadków. Taka profesja. Pecha miała dziewczyna w męskim wdzianku. Ona była następna w kolejce. Dominica również znalazła na czarnej liście. Chłopcy zadbali, żeby nikt więcej ich nie widział. Pozostałe dziewczyny chroniła maska, która podczas pokazu miał założoną Jason. Obyło się na szczęście bez innych świadków.

Wystarczyło jeszcze tylko pozbyć się ostatnich godzin monitoringu, a następnie podpalić budynek, by zatrzeć resztę śladów. Nikt nie będzie się wysilał w śledztwie dotyczącym podpalenia burdelu. Chłopcy dołożyli starań, by sejf jaki miała w swym gabinecie Boulie został opróżniony. Zniknięcie burdelmamy rzuci podejrzenia głównie na nią.

Jason wracał do domu szczęśliwy, zostawiając resztę roboty braciom. Jedynym problemem było to, że trzeba będzie przekazać Iustusowi, że Hector Ejerolla zginął przedwcześnie i nie w taki sposób, w jaki powinien. Na szczęście i na takie wypadki był przewidziany odpowiedni scenariusz.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Dobry wieczór,

muszę przyznać, że coraz bardziej podoba mi się cykl "Zabójczy Układ" Coyotmana. Poprzednia część, poświęcona policjantom i ich żmudnej, dochodzeniowej robocie była znacznie mniej dynamiczna. Teraz, gdy bohaterem staje się płatny zabójca, dzieje się dużo i ciekawie. Tym bardziej, że wcale nietrudno zapałać sympatią do tej – niezbyt przecież pozytywnej – postaci. A kiedy Jason Merkin wpada w tarapaty – szczerze i z przekonaniem trzymać kciuki za to, by wyszedł cało z tej całej kabały.

Ciekaw jestem, jak długo Coyotman będzie prowadził dwie oddzielne linie fabularne – dla policjantów i ściganego przez nich złoczyńcy (zaznaczam: jak dla mnie może długo; lubię rozbudowane opowieści!) i kiedy w końcu się one przetną. Coś mi podpowiada, że konfrontacja psów gończych z łowną zwierzyną będzie trudna dla obydwu stron i dosyć krwawa. Wcale też nie jest przesądzone, kto ostatecznie będzie polującym, a kto – upolowanym.

Z całego serca polecam cały "Zabójczy Układ". Wymagający Czytelnicy raczej nie powinni się poczuć zawiedzeni.

Pozdrawiam
M.A.

Smerfny odcinek:) wprawdzie Jason to kompletna cipka, ale Tommy i Blake uratowali go od rozsmarowania po piwnicy:) to moi nowi idole. Jason za cienki jest w uszach! Jaskier

Mam nadzieję, że nikt nie przeczyta twojej wypowiedzi zanim przeczyta opowiadanie:) Mógłby sobie zepsuć zakończenie.
Co do twojej wypowiedzi, to myślę, że Jason jeszcze pokaże na co go stać.

Pozdrawiam

Fakt. Przeraszam za spoilery. Jaskier

Widzę, że awersja do "wieszaków" staje się coraz bardziej popularna. Brawo Jason i Autor.

Karelu, jest nas więcej! Ja również zawsze przedkładałem kobiece krągłości nad anorektyczną chudość. O czym mogą zaświadczyć moje bohaterki: Tais, Likajna, Mnesarete, Fryne, Raisa – i wiele, wiele innych 🙂

Cieszę się, że moda na chudzielce odchodzi w przeszłość i damy o sylwetce zbliżonej raczej do Monici Bellucci niż Keiry Knightley odzyskują teren!

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

Czekam na dalsze wydarzenia. Bardzo niecierpliwie! Szkodo tylko panny Boulevard! Devon

Ciekawy i fajny rozdział cyklu. Jason się nie popisał. Teraz naprawdę musi zrobić coś niecodziennego, by odzyskać dobre imię płatnego zabójczy z doświadczeniem wojskowym. Żałuję, że dziewczyny musiały zginąć. Może były sprzedajne, ale w gruncie rzeczy przysługiwały się społeczeństwu.

Mustafa

Witam z rana!

Pytanie: a gdzie dzielni policjanci Jack i Jenny oraz pani prokurator Margo? Czemu nie ma ich w tym opku? Ciut ich brakuje. Podobnie jak dochodzenia stricte policyjnego. Jason jednak fuszerki odwala:)

Fan

Kiedy kolejny odcinek? Oby jak najszybciej!

Autor, autor! Gdzie Pan jest, Panie autorze? Prosimy na spotkanie z czytelnikami:) Devon

Witajcie. Postaram się odpowiedzieć wszystkim na raz zamiast dawać post pod każdym z osobna.

– Kiedy następna część?
Kolejna część będzie w maju lub na początku czerwca. Sami rozumiecie, święta idą, porządki wiosenne i ogólnie ładna pogoda zachęcająca do spędzania czasu raczej na powietrzu. Mam też plan napisać w międzyczasie inne opowiadanie żeby nieco odpocząć od kryminału.

– Dlaczego nie było Jacka, Jenny i Margo? –
Przyjąłem taką konwencję, że w jednym opowiadaniu jest jeden bohater. Chciałem po prostu zamkniętą historię obu postaci poprowadzić w osobnej części. I takl w jednej Jack prowdził dochodzenie na temat smierci Catherine, a w drugiej, moim założeniu dziejącej się równolegle, Jason przebywał w burdelu. Czy w czwartej części nadal tak będzie będzie, tego jeszcze na 100% nie wiem. Kolelejny epizod na pewno rozpocznie Jack, a czy poświęcę mu całość nie wiem. A jak byście woleli? Przeplatankę czy osobne historie?

– Jason był jak cipa
Przyjąłem założenie, że nie ma ludzi nieomylnych. Jason Merkin to nie James Bond, Ethan Hunt czy Jason Bourne. Nie jest też nieśmiertelny i ceni swoje życie i chciałby je przezyć z bliskimi (choć nie zawsze bywa z nimi szczery). Jason swoim zachowaniem grał na czas. Wiedział, że bracia w końcu się zjawią. Swoją drogą to zabawne, że tak przejmujecie się losem tego złego 🙂

Pozdrawiam.
No i zaglądajcie na bloga. Może w przypływie weny napiszę kolejną część szybciej niż przypuszczam:)

Napisz komentarz