Z dedykacją dla J.
„Gdybyś mnie kiedyś miał przestać kochać,
nie mów mi tego. Bóg tego także nie czyni…”
Październik.
Wtorek.
Godziny popołudniowe.
Spotykamy się w jednym z naszych miejsc. Z początku tylko rozmawiamy. O ostatnim kontrowersyjnym filmie, o kiczowatej płycie pewnej wokalistki, o tym, dlaczego mamy tak mało czasu dla siebie…
Potrzebowałam tego spotkania, bo moje ciało dopominało się pieszczot. Usta były spragnione pocałunków, piersi głodne dotyku, kobiecość łakoma czułości…
Dostałam to wszystko. O nic nie pytałeś, niczego nie oczekiwałeś w zamian – po prostu całowałeś, dotykałeś, pieściłeś.
Wracałam nasycona, zrelaksowana, hmm… szczęśliwa!
Styczeń.
Sobota.
Wczesne godziny wieczorne.
Znów spotykamy się w jednym z naszych miejsc. Za tyle lat już ich się trochę nazbierało…
Ujmujesz moją twarz w dłonie, by mieć ją tuż przed oczami. Przywierasz do mych, warg z niekontrolowaną gwałtownością. Nie mogąc znieść tego napięcia, niecierpliwie wpijasz się w moje usta, stapiając je ze swoimi. Mocne pchnięcia języka przełamują barierę moich warg i zębów. Mruczę z przyjemnością, gdy język z niezłomną zaborczością przedziera się przez tę granicę. Docierając do najdalszych zakątków, bierzesz w posiadanie każdy fragment moich ust. Pieścisz je wolno i natarczywie. Przeciągam językiem po twoich wargach, pozostawiając na nich swój smak. Zębami łapiesz mą dolną wargę i przygryzasz delikatnie. Ssę twoje usta, przerywając zalotnie jakby dla zaczerpnięcia tchu. Kochasz się swoim językiem z moim najpierw szybkimi lekkimi pchnięciami, potem mocniej, wolniej, głębiej.
Urwany jęk wydobył się z moich piersi, gdy twoje ręce przesuwają się z pleców na biodra. Wczepiasz się w nie palcami, uginając nieco kolana, by pulsująca twardość odnalazła moją spragnioną kobiecość. Wtuleni w siebie kołyszemy się miarowo. Odnajdujesz guziki mojej koszuli i zręcznie je odpinasz. Odsuwasz się nieco ode mnie, by patrzeć na swoje dłonie, które mnie rozbierają. Palcami miękko i pieszczotliwie przesuwasz po różowych, sterczących brodawkach. Otaczasz dłonią każdą pierś z osobna, unosząc ją lekko. Sutki gwałtownie reagują na dotyk kciuków przesuwających się po nich leniwie. Najpierw czuję twój gorący oddech, a potem muśniecie mokrego języka. Wyginam ciało, by być bliżej, gdy twoje wargi je oplatają.
Patrzę ci w oczy. Głaszczę twój brzuch. Przesuwam dłonią w dół, i delikatnie dotykam. Niemal natychmiast odpowiadasz na moją pieszczotę, twój członek twardnieje. Napierając na moją dłoń, przyciągasz mnie do siebie, ponownie gwałtownie całujesz. Jęczysz gdy pieszczę cię z wprawą.
– Dotykaj mnie – szepczę.
– Dobrze – słyszę w odpowiedzi i wyczuwam, jak twoja dłoń odnajduję moje sekretne miejsce. Czuję twoje palce pomiędzy udami, pieszczące, drażniące, znające mnie doskonale. Przesuwasz dłoń powolnym rytmem i widzisz, jak moje oczy się rozszerzają. Wsuwasz we mnie jeden palec, kręcąc nim dokoła nieśpiesznymi, ruchami, a ja rozkoszuję się każdym wolnym i zmysłowym posunięciem. Oddech przechodzi w urwane westchnienia. Całujesz mnie mocno, zachłannie. Te pieszczoty przyprawiają mnie o zawrót głowy. Desperackie pragnienie, by się nigdy nie kończyły.
Zmęczona i szczęśliwa leżąc wtulona w twoje ramiona, wiem, że właśnie stworzyliśmy wspomnienia, do których będziemy mogli wracać.
Kwiecień.
Wtorek.
Godziny popołudniowe.
I ponownie jedno z tych naszych miejsc. I znów cholernie mało czasu. Wystarcza go jednak na twoje dłonie wplecione we włosy, usta na piersiach, palce w kobiecości… Byś trzy razy szczytował w moich ustach…
Było nam tak dobrze, że o niczym innym nie myśleliśmy jak tylko zasnąć wtuleni w siebie. Niestety rzeczywistość wymuszała na nas zupełnie coś innego. Szepnęłam krótkie „cześć”, cmoknęłam cię jeszcze raz w usta i już mnie nie było.
Maj.
Poniedziałek.
Południe.
Masz dla mnie tylko półtorej godziny. Tym razem zabierasz mnie w inne miejsce. Niemniej przyjemne niż wszystkie pozostałe.
Bez zbędnych słów zdzieramy z siebie ubrania, całujemy nagie ciała, pieścimy się zachłannie. Oddechem drażnisz moje piersi, językiem liżesz brzuch, palcami pieścisz kobiecość. Swoim oddechem drażnię twoje uszy, językiem liżę szyję, palcami pieszczę męskość…
– Chciałbym być w tobie – szepczesz.
A ja się śmieję…
Pada deszcz. Uchylasz szybę. Wtulona w twoje ramiona, palę papierosa i pozwalam, by zimne krople spadały mi na twarz. Pieściły czoło, moczyły włosy. Tak mi dobrze…
Potem całujesz mnie na pożegnanie i prosisz, bym jechała ostrożnie.
A moja dusza ma skrzydła, moje oczy błyszczą, a na ustach błąka się uśmiech spełnienia…
Czerwiec.
Sobota.
Godziny popołudniowe.
Po raz pierwszy nigdzie nie musimy się spieszyć. Zabierasz mnie do siebie.
– Kawa, herbata, kieliszek wina? – pytasz.
– Wino poproszę.
Wchodzisz do pokoju z kieliszkami napełnionym czerwonym trunkiem. Właśnie kończę rozmawiać przez telefon.
Wypijam łyk i odstawiam kieliszek. Podchodzę do ciebie. Dłonie wkładam ci we włosy. Patrzę w oczy i szepczę:
– Kochaj się ze mną.
Pochylasz się nade mną. Zachłannie całujesz. Jedną z dłoni pieścisz mi szyję, drugą rozpinasz spodnie.
Ściągam ci koszulkę. Ustami pieszczę twój tors. Opuszkami palców głaszczę piersi. W powietrzu unosi się odgłos naszych przyspieszonych oddechów. Chwytasz mnie za rękę i prowadzisz do sypialni. Panuje tu przyjemny półmrok. Ponownie bierzesz mnie w ramiona i mocno przytulasz. Gładzisz moje plecy. Podnoszę głowę i patrzę na ciebie. Spoglądam na twoje usta i lekko rozchylam wargi. Prawie natychmiast tracisz nad sobą kontrolę…
Całujesz mnie mocno. Niemal na siłę rozchylasz moje wargi i językiem próbujesz wedrzeć się w usta. Pozwalam ci na to. Chętnie przyjmuję twój język. Twoje dłonie ściągają mi bluzkę, biustonosz. Pochylasz się i zsuwasz ze mnie spodnie. Kładziesz na łóżku. Unoszę się na łokciu i zerkam na ciebie niemal zahipnotyzowana, gdy zaczynasz się rozbierać. Zastygasz w chwilowym bezruchu z pacami na guzikach. Spoglądam na ciebie szeroko otwartymi oczami. Z kieszeni wyjmujesz małe szeleszczące opakowanie. I zdejmujesz spodnie.
Obserwuję cię. Patrząc w dół, widzę, że twoja męskość jest twarda i gotowa. Rozchylasz moje uda. Smakujesz je językiem. Pożądanie odbiera ci oddech, szepczesz namiętnie:
– Wiesz, co chcę teraz zrobić.
– Tak – to moja ostatnia jasna myśl, ostatnie sensowne słowo.
Dłońmi dotykasz piersi. Twój język wnika w moją kobiecość. Jedną ręką przytrzymujesz moje pośladki, pocierając je, smakując. Krążysz językiem wokół centrum mojej kobiecości. Z trudem łapię powietrze. W końcu na chwilę wstrzymuję oddech. Szerzej rozsuwasz moje uda. Penetrujesz językiem nabrzmiałe wargi. Za każdym razem, gdy jestem na granicy rozkoszy wycofujesz się.
Całujesz dół mojego brzucha. Liżesz górną część ud. Przesuwasz językiem, zostawiając ognisty ślad po ich wewnętrznej stronie. Znów rozpoczynasz swój zmysłowy taniec. Kładziesz język na mojej perle, liżąc ją i drażniąc. Budując napięcie. Wzbudzając pożądanie. Szalona namiętność ogarnia mnie ponownie.
Wiję się. Poruszam biodrami. Palce wplatam w twoje włosy. Mocno chwytam głowę. A ty wciąż mnie smakujesz. Rozpalasz, wznosząc na coraz to wyższy poziom rozkoszy.
Jestem zgubiona…
Po chwili układasz się między moimi nogami, zakładasz je sobie na ramionach.
– Spójrz na mnie – prosisz szeptem – Chcę widzieć twoją twarz, gdy będę w ciebie wchodził. W twoich oczach widzę gorące pragnienie. Czuję, jak twoja męskość przyciska się do mnie. Twarda i nabrzmiała. Wsuwasz się we mnie. Nieświadoma unoszę biodra, otwierając się na ciebie jeszcze bardziej. Przymykasz oczy. Wsuwasz się we mnie niemal do końca.
– Jesteś słodka – mówisz głębokim, niemal szorstkim głosem i zaczynasz się we mnie poruszać.
Moje ciało wygina się w łuk. Ty jednak nie przestajesz poruszać się we mnie. Robisz to coraz głębiej. Czuję cię w sobie tak bardzo, że każdy oddech sprawia mi ból. Odczekujesz chwilę. Odnajdujemy nasz wspólny rytm. Pozwalasz mi zachwycać się wspaniałością i wyjątkowością tego intymnego doznania. Przyjemność przenika mnie do głębi, jestem rozanielona tym uczuciem.
Odsuwasz się ode mnie tak, że niemal się rozłączamy. Ogarnia mnie ból pragnienia. Szaleńczo chcę cię mieć znów w sobie. Śmiejesz się. Ponownie zatapiasz się w moim wnętrzu, niestrudzenie powtarzając sekwencję ruchów.
Prosisz, bym odwróciła się na brzuch. Twój oddech muska moje plecy. Niecierpliwie odnajdujesz drogę prowadzącą do mojej kobiecości. Wnikasz we mnie. A twoje palce poruszają się na moim skarbie w rytm naszych pieszczot. Moje dłonie zaciskają się na poduszce. Czule odgarniasz mi włosy z twarzy. Pochylasz się. Lekko gryziesz moje ramiona. Twój język wnika w moje ucho…
Po chwili układasz się na plecach. Przylegam do ciebie całym ciałem. Czuję twój pulsując członek w sobie i mam ochotę na jeszcze… Zaczynamy się całować. Dłońmi pieścisz moją pupę. Palce wsuwasz między pośladki. Ustami pieścisz moje usta. Uwielbiam się tak kochać. Zatapiam język w twoich ustach. Łączymy dłonie nad głowami. Obojgu nam brakuje tchu. Skurcze moich mięśni przyspieszają twoją rozkosz. Zamykasz oczy i głośno krzyczysz, wykonując ostatnie pchnięcie…
Parę minut później.
Leżysz przytulony do moich pleców. Obejmujesz mnie. Delikatnie przesuwasz dłoń wzdłuż mojego ramienia. Jest mi dobrze. Fizycznie czuję się wspaniale. Psychicznie trochę gorzej. To był najcudowniejszy seks mojego życia. A mam już trochę lat. Jeśli to, co przed chwilą zrobiliśmy, było takie…, hmmm… nieziemskie, wspaniałe, fantastyczne, genialne, niesłychane, fenomenalne, wręcz boskie – to jak w takim razie nazwać wszystko to, co przeżywałam do tej pory???
Nieporozumienie?
Atrapa przyjemności?
Namiastka rozkoszy?
Imitacja szczęścia?
Substytut spełnienia???
„Są takie noce
od innych łaskawsze,
kiedy się wolno wygłupić,
wolno powtarzać „nigdy” i „zawsze”,
wolno słowami się upić…”
Lipiec.
Czwartek.
Późne godziny wieczorne.
Podjeżdżasz po mnie. Komplementujesz mój wygląd, bowiem bardzo rzadko zakładam sukienki. Twoja niecierpliwa dłoń błądzi pod nią już w czasie jazdy, pozbawiając mnie bielizny.
Zabierasz mnie w nowe, cudowne miejsce z dala od zgiełku miasta.
Mokre od pieszczot palce kładziesz na moich ustach. Patrzę ci w oczy i powoli poznaję smak mojego podniecenia. Wargami muskam opuszki twoich palców, językiem przesuwam po całej ich długości. Po chwili takich pieszczot, z udawanym gniewem w głosie szepczesz:
– Chodź tu do mnie, ty mała bestio.
Siadam ci więc na kolanach, za plecami czuję kierownicę samochodu, na udach twoje niecierpliwe dłonie, na piersiach gorące wargi. Zatracam się w przyjemności, którą dostaję. Nie ma przypadkowych dotknięć, pocałunków, muśnięć – wszystko robisz precyzyjnie i dokładnie – tak jakby od tego zależała przyszłość całego świata.
Wysiadamy z samochodu. Usta zbliżasz do moich ust i delikatnie muskasz wargi. Chcesz pogłębić pocałunek, ale odwracam głowę. Śmiejesz się cicho. Rękami chwytasz mnie za biodra i sadzasz na masce samochodu. Dłonią ujmujesz moją prawą nogę na wysokości kostki i zsuwasz z niej but. Po chwili to samo czynisz z drugą. Twoje ręce niespiesznie podążają wzdłuż nóg – od kostek, poprzez łydki, kolana, uda aż do bioder – zadzierając mi tym samym sukienkę nieprzyzwoicie wysoko. Usta ponownie odszukują moje wargi. Tym razem odwzajemniam pocałunek. Nogi oplatają twoje biodra. Palce zagłębiają się w puszystych włosach. Nasze pocałunki stają się szybsze, niecierpliwsze, urwane. Z ust i twarzy przenoszą się na szyję, obojczyk i nagie piersi…
Zanim pozwoliłeś mi gościć cię w sobie, językiem długo pieściłeś nabrzmiałą od wcześniejszych pieszczot palców kobiecość.
Potem czas się dla mnie zatrzymał. Szybko straciłam nie tylko poczucie miejsca, ale także panowanie nad sobą. Nasze ciała napięły się w tej samej chwili. Przywarliśmy do siebie w szczycie namiętności, dysząc bez tchu.
Wrzesień.
Środa.
Noc.
Twoje małe święto. Nie mogę go spędzić z tobą tak, jakbyś sobie tego życzył. Oprócz butelki Jacka Daniels’a dostajesz w prezencie moje ciało. Spragnioną pieszczot kobiecość, głodne pocałunków usta, zachłanne dotyku dłonie.
Złaknionymi ustami, niecierpliwymi rękami, szukaliśmy siebie i odnajdywaliśmy wzajemnie…
Listopad.
Wtorek.
Wieczór.
Zabierasz mnie do siebie. W blasku i aromacie zapachowych świec, w dźwiękach cicho płynącej z głośników muzyki patrzymy przez mokre od deszczu szyby na zasypiające miasto. Długo i namiętnie pieścimy się nawzajem. Stopniowo zwalniasz uścisk, po czym z niechęcią wypuszczasz mnie z objęć. Łapiesz za ramiona, popychasz na łóżko i sam kładziesz się tuż za mną. Mocujemy się chwilę. Niedługo walczymy naprawdę, gdyż leżysz na mnie w sposób, który satysfakcjonuje zmysły nas obojga. W końcu chwytasz moje obydwie ręce i trzymasz w uścisku nad głową. Słychać tylko nasze przyspieszone oddechy. Leżysz z głową tuż przy mojej, nie zwalniając ani trochę uścisku palców trzymających przeguby. Wreszcie unosisz głowę, twoja twarz znajduje się zaledwie o parę centymetrów nad moją.
Wspaniale jest czuć twój ciężar przygniatający mnie do materaca. Za każdym razem, kiedy nabieram powietrza chcąc głęboko odetchnąć, moje piersi unoszą się i rozgniatają o napierający mur twojego torsu. Rozsuwam nogi i czuję między udami twój ciężar i twardość. Przesuwasz wzrokiem po mojej szyi począwszy od miejsca odsłoniętego przez rozpiętą bluzkę poprzez obwiedzione koronką miseczki biustonosza skrywające dwa kremowe pagórki piersi. Ostatnie, co pamiętam to to, że nieśpiesznie kochamy się, stając się jednym ciałem, jedną myślą.
To było nasze ostatnie spotkanie. Bowiem po nim dostałeś przeniesienie. Ja podjęłam decyzję o tym, iż w moim życiu nie ma miejsca dla ciebie. Jest mi dobrze tak, jak jest teraz. Nie chcę niczego zmieniać. Nie jestem gotowa. Nasze krótkie, szalone, namiętne, urwane brutalnej rzeczywistości chwile podsumowałam wysyłając ci sms-a następującej treści:
„Miałaś mnie, a ja miałem ciebie. Mieliśmy chwile. Mamy wspomnienia…”
Przypisy:
- Konstanty Ildefons Gałczyński – * * * (Gdybyś mnie…)
- Agnieszka Osiecka – „Szukam wiatru w polu”
- Malwina Kowszewicz – „Zakazane gry”.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Sinful Pen
2013-12-16 at 07:09
Witam,
Jak to przeważnie u MałejMi – krótko i treściwie. Za to w ile zawarto w tym nie najdłuższym przecież tekście emocji, uczuć. Portal ma w nazwie erotykę i tu jest ona w najczystszej postaci. Od początku do końca. Na wysokim poziomie, do którego zresztą Autorka przyzwyczaiła, tak na ś.p. DE, jak i teraz na NE. Niektórych Autorów można czytać bez końca i dobrze, że powstała inicjatywa pod szyldem NE.
Anonimowy
2013-12-16 at 13:28
MałaMi-Dziękuję, że piszesz. Dziękuję, że publikujesz to co piszesz. Niewiele jest osób, które potrafią poruszyć we mnie emocje skryte głęboko w zakamarkach duszy. Tobie się udaje. Zawsze. dziękuję…
slonko_krakow
Megas Alexandros
2013-12-17 at 19:35
Witamy nową komentatorkę. Mamy nadzieję, że zostaniesz z nami dłużej 😉 Zapraszamy też do rejestracji i publikowania komentarzy pod stałym loginem. Komentatorski "Hall of fame" po prawej czeka!
Pozdrawiam
M.A.
Megas Alexandros
2013-12-17 at 19:26
Dobry wieczór!
Miło przeczytać takie opowiadanie: mądrze pomyślane, dobrze napisane, miejscami zbliżające się rytmem do poezji. W kolejnych impresjach radość z połączenia z ukochanym miesza się z charakterystycznymi dla prozy MałejMi smutkiem, tęsknotą, nostalgią. Oczywiście chciałoby się, żeby było więcej, dłużej, pełniej, ale to przecież właśnie MałaMi – jej siłą jest magia zawarta w niewielu słowach.
Pozdrawiam
M.A.
Anonimowy
2013-12-18 at 15:45
MałaMi, małe opowiadania, wielkie emocje.
Eileen
Barman Raven
2013-12-19 at 09:26
Afektowana grafomania.
Być może inni boją się to powiedzieć, żeby nie sprawić Tobie przykrości, ale to opowiadanie jest straszliwie niedojrzałe. I literacko i fabularnie. Osiecka – gdyby żyła – osiwiałaby powtórnie, czytając coś takiego.
Widać starania, by sfera językowa wyczyszczona została z błędów. Ilość przymiotników jednak, zamiast budować szersze pole – przytłacza. Kobiecy, prawie bajkowy, wyidealizowany opis miast pełnić swoją opisową rolę dąży akapit po akapicie ku katastrofie banału.
Czasem nie warto zapisywać wspomnień, czasem warto ocalić swój intymny, odrealniony świat własnych memuarów tylko dla siebie.
Co tyczy się również i mnie, piszącego te słowa.
Anonimowy
2013-12-19 at 22:17
Barman strikes again:-) nikt nie czuje sie bezpiecznie…
Karel Godla
2013-12-19 at 18:39
Nie widzę tu, w przeciwieństwie do Barmana, grafomanii. Pewnie komentarz poprzednika zmącił mi obiektywność sądu lub rzeczywiście jej nie ma. Tekst, owszem, nieco afektowany. Banał? Owszem, tu Barman ma rację. Przynajmniej nie ma happy endu – to czasem plus. W tym przypadku podwójny. Morał dla mnie: seks nie jest najważniejszy albo jest najważniejszy tylko momentami, życie ma istotniejsze aspekty. Prawda, że dość zakręcony morał w takim miejscu jak Najlepsza Erotyka?