Siła muzyki I (Paco_de)  3.75/5 (8)

20 min. czytania
Sameh Saad Ali Mohamad Moussa, bez tytułu, CC BY-ND 3.0

Sameh Saad Ali Mohamad Moussa, bez tytułu,
CC BY-ND 3.0

Sny nigdy nie przedstawiały dla niego dużej wartości. Po prostu niczym nie skrępowana, rozbujana wyobraźnia czyniła co do niej należało, podsuwając w nocy obrazy, dźwięki i wydarzenia, mające nikły związek z rzeczywistością. Nikt nie będzie mu wmawiał, że każdy sen ma znaczenie, w nocnych marach można odczytać swoje pragnienia, ukryte lęki i strach pomyśleć co jeszcze.

Dziś jednak było inaczej. Dzisiaj to on był panem swych snów. Mógł robić to, na co tylko miał ochotę. Bez żadnych konsekwencji gwałcić i rabować, albo za darmo udać się na zasłużony odpoczynek na Karaiby. Na dodatek wszystko było takie… hiperrealistyczne. Każdy dotyk odczuwał po stokroć, kontrast barw był tak wyraźny, że aż raził, a dźwięki brzmiały wewnątrz jego głowy. Nieraz tracił jednak kontrolę i był prowadzony przez nieznane krainy przez kogoś innego. Tajemniczy nieznajomy oprowadzał go po dziwnych światach pełnych księżniczek rycerzy, smoków i dinozaurów. Nie do końca podobało mu się tracenie kontroli, ale z drugiej strony jego wyobraźnia mogła w końcu odpocząć.

Czasem zapominał, że śni. Przypominały mu o tym jednak co chwila natrętne szczegóły, które nie pasowały do świata rzeczywistego. Słońce zmieniało barwę ilekroć na nie popatrzył, a mijani na ulicy ludzie przybierali formę postaci z jego ulubionych książek i filmów. Wpadł po uszy w wir swojej fantazji i bardzo nie chciał, żeby go ktoś z niego wyciągnął…

Dlatego głos budzika wydał mu się jeszcze bardziej denerwujący niż zwykle. Zmusił się i wyłączył go na oślep. Ostatnie dni zlały mu się w jeden ciąg, którego w żaden sposób nie mógł zatrzymać. Czas sesji dla większości studentów jest trudny i nieprzewidywalny. Miał jednak nadzieję, że już wkrótce będzie mógł zająć się tym, co zawsze – siłownią i graniem na gitarze. Kiedyś zwykł nazywać się romantykiem, w latach gdy mógł zatopić się w muzyce, nie myśleć o niczym innym i rozkoszować się swoimi marzeniami. Dziś sam przed sobą bał się przyznać, że instrument służy mu tylko do zwracania na siebie uwagi płci przeciwnej. Oczywiście w relacjach damsko-męskich zawsze przydawały się bonusy w postaci zwinnych palców czy znajomości ckliwych melodii.

Czerwcowy dzień zapowiadał się obiecująco. Lato w tym roku chciało nadrobić niewygody, jakie sprawiła ostra zima, i już od kilku tygodni raczyło wszystkich temperaturami rodem z Afryki. Wstał i potykając się, podszedł do lustra. Jego włosy jak zwykle przypominały od dawna nieużywane gniazdo bocianów. Dwa wprawne pociągnięcia ręką doprowadziły je do stanu użyteczności. Świeżo opalona skóra i dwudniowy zarost potrafiły każdemu zapewnić wygląd południowca, a dobrze dobrany ubiór poszerzał optycznie smukłą sylwetkę.

Mimo kilkuletniego stażu wciąż nie mógł przyzwyczaić się do mieszkania w stolicy. Wszechobecny tłok, pośpiech i hałas otępiały zmysły, a modnie ubrane nastolatki szpanujące pieniędzmi rodziców przyprawiały go o mdłości. Szczęśliwie mieszkał w akademiku blisko uczelni, więc omijał go koszmar codziennych dojazdów. Płacił jednak za to swoim zdrowiem, a dokładniej rzecz ujmując jego wątroba. Nigdy nie był przesadnie asertywny, a ludzie go lubili. Sęk w tym, że jeśli w akademiku uczelni technicznej ktoś cię lubi, to prędzej czy później będzie chciał ci to udowodnić nad butelką czystej. Najczęściej zdarzało się to prędzej niż później. I zwykle powtarzało. Nie raz.

W tej sesji czekał go za kilka dni już tylko jeden łatwy egzamin, więc tak naprawdę miał wolne. Musiał jedynie zanieść kilka papierów do dziekanatu. Dzień rzeczywiście był bardzo ciepły. Po drodze na uczelnię przeciskał się jak zwykle między hipsterami. O dziesiątej rano. Skąd ci ludzie mieli tyle czasu, żeby okupywać kawiarnie przez całą dobę? Widać duże miasta rządzą się swoimi prawami.

Wracając wstąpił do sklepu, gdy dotarł do domu soczyście zaklął. Przypomniało mu się, że jest dziś umówiony na lekcję gitary z jakąś dziewczyną z podstawówki. Jak to się działo, że zawsze z jego ogłoszenia zgłaszały się dzieci albo szukający sensu życia pryszczaci licealiści? Dlaczego choć raz nie mogła się do niego odezwać jakaś interesująca studentka? Odnalazł strzęp kartki z niewyraźnie zanotowanym adresem i godziną spotkania. Kurde, tam się jedzie pewnie z godzinę – pomyślał. Numeru domu nie udało mu się rozszyfrować ze swojego krystalicznie czystego pisma. Tak to jest, jak rodzice są lekarzami, charakter pisma chyba wyssał z mlekiem matki. No nic, trudno, zadzwoni jak już będzie mniej więcej na miejscu. Miał niecałe trzy godziny do spotkania, co w jego oczach stanowiło mnóstwo czasu. Po drodze znajdowało się całkiem przyjemne centrum handlowe, co stwarzało okazję do wyprania ulubionej marynarki, którą nosił jeszcze w liceum. Zabrał swoją ukochaną gitarę, jedyny przedmiot który miał dla niego większe znaczenie, oraz marynarkę i bezzwłocznie wyruszył.

Droga do galerii handlowej nigdy nie nastręczała mu większych problemów, bo kursowało tam od niego kilka autobusów. Lubił przechadzać się między sklepami i kawiarniami, liczne wodne instalacje i zielone elementy konstrukcyjne budynku działały na niego kojąco. Dziś miał pecha, akurat odbywały się jakieś dni promocyjne i ludzi było na pewno więcej niż przewidzieli to architekci tego miejsca. Mozolnie przeciskał się w stronę pralni chemicznej i coraz częściej łapał się na nienawistnych myślach o wszystkich dookoła.

Gdy w końcu dotarł na miejsce, odetchnął z ulgą, widząc że w kolejce przed nim stoją tylko dwie osoby. Przy ladzie sterczał pokaźnych rozmiarów babsztyl i awanturował się o guzik swojej świeżo wypranej przedpotopowej kamizelki, który postanowił zakończyć z nią współpracę. Paweł wcale się guzikowi nie dziwił. O wiele bardziej za to interesowała go dziewczyna stojąca przed nim. Była co najmniej głowę niższa od niego, co niezmiernie mu się podobało, zawsze pociągały go niskie kobiety. Mógł też dzięki temu dokładniej się jej przyjrzeć od przodu w szerokim lustrze stojącym za ladą pralni.

Była niewątpliwie ładna, na oko w jego wieku, jej buzia miała zagadkowy, egzotyczny wyraz. Niebanalny makijaż podkreślał głębokie zielone oczy, długie rzęsy i starannie wyskubane brwi. Gęste, ciemne włosy z przodu opadały niesfornymi kosmykami na jej czoło, a z tyłu sięgały aż połowy pleców. Gdy popatrzył niżej poczuł, że robi mu się gorąco. Nieznajoma była ubrana w elegancką, obcisłą czarną sukienkę, z dosyć cienkiego materiału. Odważny, trójkątny dekolt odkrywał dokładnie tyle, ile powinien, dumnie ozdobiony złotym naszyjnikiem. Sporych rozmiarów piersi ściśnięte stanikiem nieśmiało wyglądały na świat. Czarny materiał idealnie podkreślał krągłości jej figury i to właśnie widok doskonałego tyłeczka sprawił, że wzrok Pawła na dłuższą chwilę się zatrzymał. Poniżej było już tylko lepiej. Sukienka sięgała dziewczynie do połowy ud, ciasno je opinając z pozostawieniem krótkiego rozcięcia pośrodku, zapewniającym minimum swobody ruchu. Mógł do woli cieszyć oczy widokiem jej zgrabnych, zaskakująco długich nóg. Miała na sobie pół prześwitujące czarne pończochy, z ciemniejszym, pionowym paskiem biegnącym przez całą długość. Na stopy założyła również czarne, wysoko sznurowane buty z gładkiej skóry. Ich cienkie obcasy swoją długością w sam raz uwydatniały jej smukłe łydki i bezlitośnie zmuszały uda do ciągłego napięcia, co nadawało im seksownego wyglądu.

Nieznajoma w przez lewe ramię miała przewieszony wełniany szary płaszcz, w prawej ręce trzymała papierową torbę z zakupami. Swoją skórzaną, pokaźnych rozmiarów torebkę zmuszona była oprzeć o czubki butów. Paweł podniósł w końcu wzrok, żeby znów przyjrzeć się jej twarzy i ich spojrzenia na ułamek sekundy się spotkały. Dziewczyna uśmiechała się tajemniczo. „Pewnie zorientowała się, że patrzyłem na jej tyłek, jakbym w życiu czegoś takiego nie widział. Znowu zrobiłem z siebie idiotę. Życie.” – pomyślał. Zresztą, miałaby rację, bo takich pośladków codziennie się nie ogląda.

W końcu sprawa guzika kamizelki z epoki brązu została rozwiązana i ekspedientka zaprosiła do siebie obiekt moich westchnień. Jej torebka nadal jednak leżała na podłodze. Schyliła się po nią tak, aby jej płaszcz nie dotknął podłogi. Mogła tego tylko dokonać nie zginając nóg w kolanach, co wyszło jej koncertowo. Stojący z tyłu Paweł o mały włos nie dostał zawału. Przy schylaniu sukienka dziewczyny podjechała o dobre kilkanaście centymetrów w stronę tego, co facetów tak bardzo interesuje. Brakowało milimetrów, aby poza udami odsłoniła także majtki. Pończochy nie kończyły się jak wszystkie inne, gumową taśmą samonośną, ale podtrzymywane były przez staromodne podwiązki. W tym przelotnym momencie udało się Pawłowi dodatkowo dostrzec odcisk jej majtek pod sukienką, jeszcze ciaśniej opinającą jej słodki tyłeczek. Były bez wątpienia koronkowe, na dole kończyły się w połowie pośladków i były nieco wyższe niż cała reszta trywialnych stringów.

Paweł poczuł miłe wibrowanie w podbrzuszu i nagle okazało się, że w jego spodniach zaczyna brakować miejsca. Nie sposób było mu się opanować po takim widoku, więc tylko wstydliwie zakrył się futerałem z gitarą.

Dziewczyna podeszła do lady i położyła na niej płaszcz. Widząc to, Paweł zrozumiał, że ona zaraz odejdzie i straci szansę na laskę, o jakiej zawsze marzył. Tylko jak zdobyć dziewczynę w kolejce do pralni? Rzucić tekstem: hej, mała, chodź, ja ci to wypiorę? Bez sensu. Łamał sobie nad tym głowę, ale nie był w stanie wymyślić nic, co by mogło zaimponować klientce przed nim. Tymczasem ona odwróciła się i przechodząc obok niego rzuciła mu zalotne spojrzenie. Pod Pawłem ugięły się nogi. W tym spojrzeniu mogło kryć się bardzo wiele – obietnice wspólnych chwil albo niewyczerpana kobieca chęć wzbudzenia zainteresowania u obcych facetów. Cokolwiek by to nie było, on się nie popisał. Z zaskoczenia musiał mieć minę jak jakiś przestraszony kot albo coś w tym stylu.

Trwał tak zamyślony, gdzieś jakby z daleka dobiegło go w końcu wołanie:

– Panie, co pan tak stoisz? Ja nie mam całego dnia! – krzyczała pracownica pralni.

„No tak, rzeczywistość, byłbym zapomniał” – to by było na tyle, jeśli chodzi o marzenia Pawła o pięknej nieznajomej. Bez słowa podszedł do lady i rzucił na nią marynarkę. Mógłby się spytać ekspedientki (z małą nadzieją na powodzenie) o dane poprzedniej klientki. Powstrzymało go przed tym spostrzeżenie małej karteczki tuż przy swoim prawym bucie. Serce zabiło mu mocniej, teraz naprawdę miał gdzieś stojącą za ladą kobietę. Może znajdzie jakąś informację o tajemniczej studentce? Na karteczce lekko pochylonym pismem, ołówkiem napisane było tylko: ”Do wyprania.”. Tyle. Szybko odwrócił się, ale znalazł wzrokiem jedynie plecy dziewczyny znikające w tłumie ludzi. Bez namysłu schował kartkę do kieszeni.
– To będzie czydzieści pięć złotych za tą marynarkę, psze pana – to dopiero były żarty. Za taką kasę mógł zjeść dwa obiady na stołówce. Chcesz wyglądać, to płać. Wyłożył kasę, zabrał kwitek i z trudem przecisnął się do wyjścia.

Całą, całkiem niekrótką drogę na lekcję gitary do podmiejskiej dzielnicy myślał o napotkanej dziewczynie. Miał w mnóstwo pytań. Czy dane mu będzie znowu ją zobaczyć? Bardzo chciał w to uwierzyć, jednak życie doświadczyło go wieloma rozczarowaniami, więc wolał nie robić sobie zbyt wielkich nadziei. Wątpił, czy kiedykolwiek spotka kobietę o podobnej urodzie i to nie dawało mu to spokoju. „Forever alone: powinienem sobie to na czole wytatuować.” – pomyślał niezbyt wesoło.

Gdy dotarł na wskazaną ulicę, okolica zrobiła na nim dobre wrażenie. Spokojne ogrody przy domach przygotowywały się na nadejście ciepłego lata. Gdzieniegdzie szczekały psy i darły się ptaki, szum samochodów i cały zgiełk stolicy zniknął jak ręką odjął. Teraz Paweł wiedział dlaczego ludzie tak chętnie wyprowadzają się do dzielnic leżących dalej od centrum. W takiej okolicy po prostu przyjemniej się żyło, mimo ceny płaconej w czasie, który trzeba było poświęcić każdego dnia na dojazd do pracy.

Jeden dom szczególnie przykuł jego uwagę. Był nieco starszy niż reszta, wyglądał na przedwojenny. Zachował się w idealnym stanie, widać że gospodarz dba o swój dobytek. Zadziwiał swoim majestatem w dzielnicy, w której większość starych, zaniedbanych domów odstraszała samym wyglądem. Willa miała dwa pietra, wysokie, gęsto dzielone okna nadawały jej lekkości gotyckich katedr. Najciekawszym elementem była ośmiokątna wieża wystająca ponad spadzisty, czerwony dach. Musiał mieszkać w niej ktoś wyjątkowy. Szary kamień stanowiący elewację budynku był do linii parapetów okien pierwszego piętra porośnięty ciemnozielonym bluszczem. Ogród także wyglądał na dobrze przemyślany i starannie pielęgnowany, z niezwykłą dbałością o szczegóły. Sprawiał przez to wrażenie magicznej ingerencji. Paweł nie był w stanie sobie wyobrazić kto z takim uporem strzygł te wszystkie te niesamowite rośliny.

Posesję otaczało ogrodzenie w starym stylu, między kamiennymi słupami zwieńczonymi stożkami zamocowane były kute sztachety ze wzorami, przypominającymi sen fantasty. Kwiaty i przeróżne stworzenia wkomponowane w ogrodzenie zręcznymi rękami kowala, zdawały się żyć własnym życiem, zerkając z ciekawością na przechodniów. Furtka okazała się być uchylona, nad nią rozpościerał się półokrągły tunel z zimozielonych roślin. Na końcu widoczne były wysokie drzwi z owalną, zacienioną szybą i potężną kołatką. Paweł o mało co nie zapadł się pod ziemię, gdy zobaczył, że drzwi się uchylają. Chciał jak najszybciej odskoczyć i pójść dalej, jak gdyby się wcale nie przyglądał się domowi od dobrych pięciu minut.

Zatrzymało go to, co zobaczył w drzwiach. Przez wąską szparę wysunęła się dłoń, niewątpliwie kobieca, wykonująca palcem gest zapraszający do wejścia. Paweł stał oniemiały i rozglądał się wokół, głupio sprawdzając, czy na pewno o niego chodziło. Z mocno bijącym sercem ruszył w stronę wejścia. „W co ja się pakuję? To pewnie jakaś pułapka na frajerów, żądnych wrażeń amatorów przygód.”– Mimo całego swojego rozsądku parł dalej.

Gdy był już o krok od, progu ręka znikła i drzwi się zatrzasnęły. No tak, czego on się spodziewał. „A tam, co mi szkodzi.”– Pomyślał i zastukał kołatką. Te otworzyły się w czasie krótszym, niż zdołał pomyśleć o tym, co właśnie zrobił. Stała w nich nieznajoma, która tego dnia wywarła na nim takie wrażenie w centrum handlowym. Była ubrana tak samo jak wcześniej, widać nie zdążyła się jeszcze rozgościć. Nie wiedział kompletnie co zrobić, nie mógł wykrztusić z siebie słowa, a tym bardziej ruszyć się z miejsca i podjąć jakiekolwiek próby nieośmieszenia się przed tajemniczą dziewczyną. Na szczęście ona sama wybawiła go z opresji.
–Witaj, wejdź, nie będziesz się ze mną nudzić. Jestem Aida.
– Cześć. Paweł jestem. Eeee… Miło mi.

Odpowiedział mu jedynie uśmiech dziewczyny. Skinął głową i wszedł do środka. Nie dodał, jak bardzo go cieszy ta sytuacja, ale za nic w świecie nie mógł wykombinować, co ma teraz zrobić. Najchętniej zdarłby z Aidy sukienkę i zaniósł ją na rękach na najbliższe łóżko, ale stwierdził, że tak jakoś nie wypada. Zamiast tego zdjął buty i rozejrzał się wokół. Wnętrze zrobiło na nim spore wrażenie. Przywodziło na myśl komnaty neogotyckich angielskich pałaców z wysokimi bibliotekami, głębokimi kominkami i meblami z egzotycznego drewna z odległych kolonii. Zachwycał się harmonią i elegancją oraz gustownym doborem kolorów. Ktoś musiał się nieźle namęczyć, żeby to wszystko przemyśleć. Z pozoru niepasujące do siebie elementy wystroju łączyły się w przyjazną całość bez zbędnego kiczu, nie pozostawiając żadnych niedomówień czy niedociągnięć. Z holu widok rozpościerał się na salon, w którym stało ogromne akwarium z tropikalnymi rybami o pyskach, które nie wróżyły nic dobrego oglądającym ich gościom.

Z zadumy wyrwała go Aida krótkim i stanowczym „Zapraszam na górę”. Spiął się jeszcze bardziej, coraz intensywniej myślał nad tym, co go czeka. Wyglądało na to, że w przeciwieństwie do Pawła, dziewczyna miała już w głowie jakiś plan. Cokolwiek by go nie spotkało, na pewno będzie lepsze od siedzenia w salonie sam na sam z rybami. W istocie najbliższa przyszłość zapowiadała się bardzo interesująco.

Wejście do wieży wiązało się z pokonaniem drewnianych, spiralnych schodów. Dziewczyna prowadziła go powoli, w wysokim obcasie musiała stawiać małe, ostrożne kroki. Pawłowi to ani trochę nie przeszkadzało, bowiem jej biodra kołysały się, hipnotyzując go i przyciągając. Podczas podnoszenia nóg jej sukienka podjeżdżała po podwiązkach jeszcze bardziej do góry, niczym na szynach. Miał wtedy okazję bliżej przyjrzeć się jej nogom. Zaraz pod pośladkami przebiegały poziome paski materiału, tworząc jakby coś w rodzaju uprzęży, mającej za zadanie przytrzymywać coś, co znajdowało się pomiędzy nogami. Kiedy już miał nadzieję, że te schody prowadzą aż do nieba, dotarli do drugiego piętra. Został zaproszony do wnętrza ośmiokątnego pokoju.

Był inny niż reszta domu. Urządzony ze smakiem, bez ani jednego zbędnego przedmiotu, zachęcał do odpoczynku. Bladobrązowy kolor ścian był ledwo widoczny spod ramek, zawieszonych w prawie każdym możliwym miejscu. Znajdowały się w nich abstrakcyjne obrazy, zdjęcia, szkice, kolaże i przeróżne pamiątki. Każda ramka była opisana pismem o innym charakterze. Gdyby chcieć się we wszystkie zagłębić, zapewne trzeba by na to poświęcić kilka dni. Pod jedną ze ścian stało drewniane biurko oraz krzesło, po bokach dwa głośniki. Po przeciwnej stronie pokoju, nieco odsunięte od ściany, ustawione było dziwne skórzane łoże na kółkach. Za nim stała Aida, patrząc na niego z założonymi rękami.
– Siadaj, wytłumaczę ci zasady gry. – powiedziała. Paweł posłusznie spełnił polecenie i położył przed sobą futerał z gitarą. – Nie znasz mnie, ani ja ciebie. Tak jest lepiej. Zaraz zagrasz mi najlepiej jak potrafisz. Jeśli mnie zadowolisz, nie wyjdziesz stąd zawiedziony.

Paweł schylił się chętnie po gitarę, chociaż dalej nic nie rozumiał. Orgazm przez uszy czy jak? Położył stroik obok futerału. Usłyszał szum spadającej na podłogę sukienki. Aida odwróciła się do niego plecami, więc mógł podziwiać jej figurę w pełnej okazałości. Okrągły tyłeczek wyglądał jeszcze lepiej niż sobie wyobrażał. Podwiązki pończoch przypięte były do gorsetu, który mógł być rozpięty jednym pociągnięciem zamka błyskawicznego, znajdującego się po środku pleców. Dziewczyna zwinnie położyła się na brzuchu na łóżku, wyciągnęła obie ręce ponad głowę. W tym momencie na jej kostkach i nadgarstkach automatycznie zacisnęły się niewidoczne dotąd klamry, wyłożone miękkim materiałem. Paweł pomyślał, że mógłby po prostu teraz do niej podejść i solidnie zerżnąć, ale przeczuł, że Aida może być zabezpieczona przed takim rozwojem sytuacji, więc nie chciał próbować szczęścia.

Czasami zdarzało mu się grać niezłym laskom, ale rzadko jakoś szczególnie mu to wychodziło. Tym razem był dodatkowo tak zestresowany, że ledwo udało mu się wyciągnąć gitarę. Zamknął oczy, jak zwykle na próbę uderzył akord, żeby sprawdzić nastrojenie instrumentu. Od strony łóżka usłyszał brzęczenie, cichnące wraz z dźwiękiem gitary i przeciągłym jękiem zadowolenia Aidy. W tym momencie w końcu Paweł domyślił się o co chodzi – dziewczyna musiała mieć założony na cipce mały wibrator, który reagował na dźwięki otoczenia. To on musiał być podtrzymywany przez uprząż.

Poczuł władzę, jakiej nigdy dotąd nie miał, a dźwięki same do niego przychodziły.  Zamknął oczy i zamiast odtwarzać wyuczone solówki, improwizował na pograniczu jazzu i chilloutu. Jego palce same znajdywały drogę do odpowiednich strun i progów, muzyka szczelnie wypełniła jego umysł i dał się jej ponieść. Nie miał pojęcia, skąd się biorą te wszystkie nuty, ale był pewny, że czegoś takiego nie udało mu się zagrać nigdy w życiu i nie spodziewał się czegoś podobnego przez następne kilka lat. Jak przez zasłonę wydawało mu się, że czuje delikatny zapach Aidy, poza tym całkowicie zagłębił się w dźwiękach. Gdzieś na granicy świadomości odbierał ciche jęki dziewczyny.

Z początku delikatna melodia rozwinęła się w nieco bardziej ekspresywne dźwięki przepełnione wzniosłymi uczuciami, cały czas jednak pozostała wciągająca, lecz przede wszystkim odprężająca. Napięcie utworu stopniowo opadało i rosło, aby w pewnym momencie przerodzić się w pełne wigoru i południowego temperamentu flamenco. Teraz grał dźwięki, które w jego wyobraźni opisywały sceny miłości i pożądania. Cały czas starał się skupiać na grze, ale w końcu nie wytrzymał i otworzył oczy. Aida wiła się na łóżku w rytmie tak przyjemnych dla niej dźwięków. Zrozumiał, że jest już blisko zwycięstwa. Przy akompaniamencie coraz głośniejszych krzyków Aidy budował napięcie i zakończył mocnym uderzeniem, gdy drżące ciało dziewczyny wygięło się w łuk. Pewnie dawno spadłaby z łóżka, gdyby nie przytrzymujące ją klamry.

Nie miał pojęcia, ile czasu grał, ale na zewnątrz było już ciemno. Wnętrze pokoju natomiast rozświetlały płomieniami dziesiątki małych świec, z których sączył się przyjemny zapach. Widok jaki ukazywały sprawił, że Paweł nawet nie starał się ukryć potężnej erekcji. Aida leżała półżywa na łóżku, jej długie włosy opadały kaskadą za jego krawędź, sięgając prawie do samej podłogi. Nie mógł nasycić oczu jej kształtami, plecami wygiętymi w delikatny łuk, odstającą pupą, teraz tak pięknie oświetloną drgającym blaskiem świec, oraz długimi nogami, dalej ubranymi w pończochy.

Uniosła się nieco na łokciach i zaprosiła go do siebie gestem. Przed nią na podłodze stał sporej wielkości olejek do masażu oraz pilot, zapewne od jakiegoś radia. Paweł, będąc w niemałym szoku, mimowolnie odłożył gitarę do futerału i wstał. Skąd się wzięły te wszystkie świeczki i przedmioty? Zanim zdążył zrobić krok i zażądać swojej wygranej, Aida z dezaprobatą pokręciła głową. Nie wiedział z początku o co jej chodzi. Potem popatrzył na jej półnagie ciało i zrozumiał. Kilkoma szybkimi ruchami ściągnął wszystko poza bokserkami. Podszedł do niej i wziął do ręki pilota. Z cichą nadzieją wcisnął play i z głośników potoczyły się znajome dźwięki. Po raz kolejny tego dnia był zaskoczony – okazało się, że jego gra na gitarze została nagrana i teraz miał okazję słuchać tej dziwnej, niespodziewanej melodii. Szybko jednak zabrał się za ciekawsze rzeczy niż słuchanie swojej własnej gitary.

Przy akompaniamencie spokojnych tonów stanął z boku łóżka i rozpiął paski trzymające wibrator. Dzięki kółkom i zawiasom, przedzielone w pół łóżko można było rozsunąć razem z przypiętym do niego nogami. Z pomiędzy nich wypadł mały wibrator. Rozpiął szybko gorset i wyrwał go spod ciała dziewczyny. Zachłannie wsadził dłonie pod nią  i nasycał się dotykiem jej nabrzmiałych piersi o twardych, sterczących sutkach. Zataczał wokół nich kręgi palcami, podszczypywał i ściskał, łapał całe piersi w dłonie i delikatnie ściskał. Następnie nalał sporą porcję olejku między łopatki dziewczyny, która drgnęła przy kontakcie z zimną cieczą. Strumienie potoczyły się we wszystkie strony, znacząc błyszczącymi ścieżkami jej kark, ramiona i szyję. Powoli wodził rękami po całych plecach, barkach i ramionach, delikatnie ugniatał jej kark, wywołując przy tym pomruki rozkoszy. Ośmielony, nie przestając masować, zaczął całować ją po szyi, stopniowo schodząc coraz niżej.

Mógłby tak bez końca, lecz wtedy muzyka zmieniła się ze spokojnej i usypiającej na nieco bardziej ekscytującą. Uznał to za znak i całując ją wzdłuż kręgosłupa, dotarł aż do linii majtek, wodząc wzdłuż niej językiem. Ponownie polał ją olejkiem, tym razem bardzo obficie po pośladkach i obydwu długich nogach. Olejek wsiąkł w majtki i pończochy, przyklejając je do ciała i czyniąc jeszcze bardziej przezroczystymi.

Zaczął od stóp – mocno ugniatał podbicie oraz podeszwę, nie zapominając o palcach i kostkach, następnie rozpoczął wędrówkę wzdłuż jej niekończących się nóg. Pomimo pończoch, dzięki olejkowi masaż był bardzo przyjemny. Paweł powoli uciskał jej łydki, nie pomijając nawet najmniejszego fragmentu. Na chwilę zatrzymał się na kolanach, cały czas uważając, żeby jej nie połaskotać. Gdy dojechał rękami do końca pończoch, poczuł z powrotem jej skórę. Kontrast cieszył go zarówno wizualnie jak i za pośrednictwem dotyku. Długo zwlekał przed dotknięciem jej krągłego tyłeczka, zataczał więc po wewnętrznej stronie ud kręgi coraz bliżej początku nóg i tego, co znajdowało się między nimi. Mokry materiał majtek ujawnił jeszcze jedną tajemnicę – w kroczu było rozcięcie, które pozwalało na łatwe dotarcie do interesującego miejsca. Powstrzymał się jednak i skupił na pośladkach. Długo masował je i ugniatał, pieścił i całował.

Z głośników popłynęła ostatnia część utworu. Paweł wodził rękami po całej długości nóg Aidy, nie przestając ani na chwilę ich całować. Dziewczyna mimowolnie rozsunęła jeszcze bardziej uda i uniosła lekko biodra do góry. Paweł widząc to, zbliżał się coraz bardziej ustami do jej krocza. Dłońmi zagarniał jej pośladki i co chwila wjeżdżał nimi pod majtki. W końcu ustami dotarł aż do pachwin, gdzie językiem lizał wszystko, omijając tylko rozgrzane łono, czym wywołał ciche jęki dziewczyny. Przez rozcięcie widział, że jej szparka jest niesamowicie mokra i raczej nie była to tylko kwestia olejku. W końcu uklęknął i przyssał się do jej cipki, a dwa zwinne palce wsadził do jej gorącego wnętrza. Aida krzyczała z rozkoszy, co chwila go popędzała i kręciła pupą we wszystkie strony. Zanim przebrzmiały ostatnie dźwięki melodii, zdążyła jeszcze raz poddać się falom rozkoszy.

Po chwili klamry opadły, a dziewczyna stanęła przed Pawłem.
– Teraz należy Ci się co nieco ode mnie.

Chwyciła go za udo kładąc palce tuż obok nabrzmiałego do granic możliwości penisa, który zdążył już zostawić sporą, ciemną plamę na szarych bokserkach, gdzieniegdzie przesiąkniętych i tak olejkiem do masażu. Zdarła je z niego jednym zwinnym ruchem i uklęknęła przed jego imponującym penisem. Chwyciła go naraz obiema delikatnymi rękami i wzięła się do roboty. Była w tym naprawdę niezła. Gdy Paweł odchylił głowę do tyłu i stwierdził, że już nic lepszego nie może go spotkać, poczuł jak jej pełne wargi zaciskają się na główce jego kutasa. Wstrząsnęły nim dreszcze, a Aida centymetr po centymetrze wkładała sobie jego penisa coraz głębiej w gardło. Nie wiedział, jak to było możliwe, ale udało jej się dotrzeć do końca i teraz lizała jego jądra. Kilka ruchów głowy dziewczyny w górę i w dół wystarczyło, aby doprowadzić go do końca. Jego orgazm zdawał się trwać wiecznie, wciąż pompował nowe porcje gorącej spermy do gardła Aidy. Gdy skończył, ta otworzyła buzię i pokazała mu jego ładunek. Z uśmiechem pokręciła językiem i wszystko połknęła.
– Zadowolony? – spytała z zalotnym uśmieszkiem.
– I to jak… – ledwo wydusił z siebie oniemiały Paweł.
– Nie mam w zwyczaju spotykać się z kimś dwa razy. Wiem, że to boli, ale ubierz się i po prostu pójdź w swoją stronę. Nie waż się niczego tknąć.

Nieco otępiały Paweł nie do końca chyba jeszcze doszedł do siebie, bo nic nie powiedział i po prostu pozbierał swoje rzeczy. Na dole jeszcze raz popatrzył w akwarium, teraz ryby już nie wydawały mu się tak przerażające. Wyszedł na zewnątrz, odruchowo zamknął za sobą drzwi i stanął jak wryty. Po ogrodzie i ogrodzeniu nie było ani śladu. Jak wzrokiem sięgnąć rozciągały się pola uprawne, gdzieniegdzie poprzecinane ciemniejszymi nitkami dróg. Nie zdążył ochłonąć, a za sobą usłyszał skrzypnięcie drzwi i ktoś szarpnął go do tyłu. Drzwi zatrzasnęły się, a on leżał na ziemi, patrząc na strop przypominający raczej stodołę, a nie willę, w której wcześniej się znajdował. Nad sobą usłyszał wściekły głos Aidy:
– Kurwa! Musiałeś coś ukraść prawda? Wiedziałam, że kiedyś mi się to przytrafi. Czego nie mogę po prostu trzymać nóg razem jak przystało porządnej kobiecie, tylko ciągle szukam przygód? Pokazuj co tam zwędziłeś!

Paweł nie rozumiał zbytnio o co chodzi, bo przecież nie zabrał nic, co nie było jego. Zdesperowany wywalił kieszenie na lewą stronę, żeby pokazać że nic w nich nie ma i wypadła z nich karteczka, którą znalazł przy pralni. Aida podniosła ją, obejrzała i zaklęła ze złości.
– No to wszystko jasne. Siadaj, wszystko Ci opowiem, bo i tak nie mam teraz wyboru. Nie jestem z tych, co zabijają ludzi, którzy poznali ich sekret.

Oniemiały chłopak rozejrzał się dokoła nic nie rozumiejąc. Miejsce kominka zajął kaflowy piec, rybki w akwarium zostały zastąpione przez króliki w klatkach, a zamiast krętych chodów stała drabina prowadząca na strych.

– Nie przerywaj mi, to może zrozumiesz. – Paweł nie zamierzał, bo i tak nie wiedział co powiedzieć – przed chwilą przeniosłeś się do innego świata. Nie wiem czy są równoległe, czy jakieś tam inne opisy twórców science–fiction by to lepiej określiły, ale wiem jedno. Jeżeli posiadasz przedmiot z innego świata i znajdziesz miejsce, najczęściej jakiś specyficzną budowlę, wtedy opuszczając ją trafisz do tego świata, z którego pochodzi ten przedmiot lub jego fragment. Przez moją głupotę zapisałam kartkę ołówkiem niepochodzącym z twojego świata, więc mogłeś się przenieść do tego, z którego on pochodził. Aby dopełnić dzieła, w takim budynku, który nazywam portalem, musisz zostawić jeden przedmiot ze świata, z którego przybywasz. Ty na przykład zapomniałeś ze sobą zabrać swój stroik gitarowy. Zawsze wychodząc należy opisać świat, z którego pochodzi dany przedmiot, a potem dołączyć go do kolekcji, takiej jak w ramkach w pokoju, w którym byliśmy. Dzięki temu znajdując portal możesz przenieść się do różnych światów. Przechodząc do innego świata twoje ubranie, ciało i umysł dostosują się do otoczenia. Podobnie dzieje się z portalami, dlatego siedzimy teraz w tym chlewie. Pamiętaj, że portal zmienia się dopiero po tym, jak z niego wyjdziesz. Przedmioty w kolekcji pozostają w niezmienionej formie, jedynie ich opakowanie może się różnić. W niektórych miejscach ewolucja poszła w nieco inną stronę, niż jest Ci to znajome. Czasem ze względu na swoje pochodzenie w innym świecie może się okazać, że masz jakieś zdolności, których nie posiadają ich rodowici mieszkańcy. Zrozumiałeś? Jakieś pytania?
– Chyba tak… Powiedziałaś z „mojego świata”, więc nie jest on twoim światem. Skąd w takim razie jesteś? – spytał jako facet, któremu przed chwilą zrobiła loda laska pochodząca z innego uniwersum.
– To nie twoja sprawa. Mam mało czasu, coś jeszcze?
– Co się stanie jeśli będę miał przy sobie więcej niż jeden przedmiot z „kolekcji” z portalu?
– Nie chcesz wiedzieć, uwierz mi. Nigdy tego nie próbuj. Opuszczając portal decydujesz się na przebywanie w innym świecie. Zawsze możesz się wrócić i odszukać przedmiot który zostawiłeś w kolekcji… O ile jeszcze tam będzie!

Z tymi słowami pomachała mu przed oczami jego stroikiem, ubrana w białą ludową sukienkę, z której wylewały się jej piękne cycki. Podbiegła do drzwi i położyła z uśmiechem rękę na zasuwie. Zanim Paweł zdążył się zerwać z miejsca, rąbek sukienki zniknął za zatrzaśniętym drzwiami. Dopadł do drzwi i szybko je otworzył. Tak jak się spodziewał, zobaczył jedynie pola skąpane w czerwcowym słońcu i ani śladu Aidy. Ona była teraz w jego świecie. A on? Tego mógł się tylko domyślać. Zamiast panikować, wszedł z powrotem do środka, wspiął się po drabinie na strych i otworzył skrzynię zawierającą kolekcję przedmiotów z innych światów.
– Od czego by tu zacząć…

Przejdź do kolejnej części – Siła muzyki cz. II

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Po pierwsze – pragnę powitać na naszych łamach nowego Autora – Paco_De!

Po drugie, winszuję udanego debiutu. W tym opowiadaniu, pierwszym z cyklu, znajduję wątki pokrewne twórczości Coyotmana (młodzieżowość), Ferrary (posmak perwersji) oraz Seamana (element fantastyczny). Wszystko to zmieszane daje bardzo interesujący koktajl.

Warto nadmienić, że w przeciwieństwie do większości naszych Autorów Paco_De nie jest weteranem św. p. Dobrej Erotyki. Jest za to nowym, wartym poznania talentem. Mam wielką nadzieję, że z czasem nasza strona będzie przyciągać coraz więcej takich talentów wartych odkrycia.

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

Witam wszystkich! Cieszę się, że grono tak doświadczonych autorów doceniło moją twórczość. Jestem pewien, że współpraca z Wami będzie dla mnie bardzo owocna. Będę się starał, aby każde kolejne opowiadanie było coraz lepsze 😉
Dziękuję za pierwszy komentarz! Zapraszam do szczerego komentowania i oceniania. Jako, że to mój debiut, bardzo zależy mi na tym, aby poznać co spodobało się czytelnikom, a co nie.

Pozdrawiam,
Paco_de

Jakieś to takie naiwne i… sztubackie.
Rozumiem założenia stylu studenckiego, ale na bogów to język literacki. Liczebniki piszemy słownie!
Wchodzenie w skórę studenta jest/może być interesujące, ale mam już dość opowiadań tłumaczonych stylizacją, a to na nastolatkę, a to na wieśniaka. Zwłaszcza, że nie mamy do czynienia z narracją w pierwszej osobie liczby pojedynczej.
Słabe językowo. Styl chropawy i niezgrabny. Co prawda widziałem gorsze teksty, ale ten nie zachwyca.
Fabularnie wygląda to tak samo. Wystarczająco dobrze, żeby nie uznać tekstu za powtórzenie czyjegoś pomysłu, ale jednocześnie historia tchnie banałem na odległość. Student, piękna femme fatale i skok w nowe światy.
Przygotowałeś danie, które mi nie smakowało.

Ech,

Paco, pamiętaj: nikt nie zjedzie Cię tak skutecznie, jak Barman-Raven. Jest naszym specem od złych recenzji 😀 Jego słowa trzeba przyjmować z pewnym dystansem, bo inaczej możnaby skończyć marnie…

Ale co do liczebników słownych to akurat muszę przyznać mu rację. Nie zwróciłem na to uwagi przy pierwszej lekturze, ale myślę, że teraz możnaby to poprawić. W wolnej chwili 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Przepraszam, że odpowiem w tym komentarzu także Barmanowi, ale pisanie dwóch takich samych mijałoby się z celem.
Chętnie przyjmuję każdą krytykę. Jako że dopiero zaczynam przygodę z pisarstwem, jest dla mnie niezmiernie ważne, co powiedzą bardziej doświadczeni. Szczególnie cenne jest dla mnie wskazywanie konkretnych błędów, ale ogólne wrażenie też jest bardzo ważne. Mocne słowa Barmana dały mi dużo do myślenia, ale w żadnym stopniu mnie nie zniechęcają. Ze względu na moją chorą ambicję i dużą siłę woli, nieprzychylne komentarze mogą mnie tylko zmusić do cięższej pracy nad swoimi umiejętnościami.

Pozdrawiam,
Paco

Chora ambicja, jeśli kieruje się ku działalności non-profit i pracy dla idei, wcale nie jest chora 🙂

Pracuj, pracuj nad umiejętnościami – większość Autorów piszących tutaj przechodziło długą drogę, od tekstów, powiedzmy sobie szczerze, średnich, do tego co prezentują dziś. Na ich tle Twój punkt startu wygląda bardzo dobrze.

Pozdrawiam
M.A.

Mnie to nie porwało. Ani grzeje, ani ziębi.
Uważam tekst za lekko kiczowaty. Powód? Wszystko i wszyscy są ładni. Dziewczyna ma duży, jędrny biust, zgrabny tyłek, a student ma 'imponującego penisa'. Willa jest zachwycająca, wszystko jest urządzone ze smakiem. Może chociaż trochę brzydoty dla kontrastu?
Nie lubię fantastyki. Tutaj, co prawda, nie było jej zbyt wiele, ale jak na nią wydała mi się… nielogiczna. Kajdanki, które się same zapinają? Nie, dziękuję. Aczkolwiek motyw z przenoszeniem w czasie jest w porządku. Całkiem elegancki.
Nie spodobały mi się również opisy. Ciutkę przegadane, momentami miałam wrażenie, że były pisane na siłę.
Ah. I czułam konsternację, kiedy czytałam myśli głównego bohatera. "„Forever alone: powinienem sobie to na czole wytatuować.” – pomyślał niezbyt wesoło." Zakładam, że miało to wywołać u czytelnika uśmiech. Ja poczułam lekkie skrępowanie.
Ale pisz dalej, w końcu nie od razu Rzym zbudowano. Kształć się w tym zakresie to z czasem będzie lepiej. Teraz jest przeciętnie.

I niespodzianka. Błędy.

"Numeru domu nie udało mu się rozszyfrować ze swojego krystalicznie czystego pisma. Tak to jest, jak rodzice są lekarzami, charakter pisma chyba wyssał z mlekiem matki."
Powtórzenie 'pisma'.

"Zabrał swoją ukochaną gitarę, jedyny przedmiot który miał dla niego większe znaczenie, oraz marynarkę i bezzwłocznie wyruszył."
Brak przecinka przed 'który'. I nie jestem pewna czy w tym przypadku powinien być przed 'oraz'.

"– To będzie czydzieści pięć złotych za tą marynarkę, psze pana – to dopiero były żarty."
Powinno być 'tę marynarkę', ponieważ jest to biernik. Jednakże w języku potocznym mówionym Twoja forma również jest akceptowana, ale nie wiem czy taki był Twój zamiar.

Znalazłam też kilka innych fragmentów budzących moje wątpliwości, ale nie potrafię określić czy są błędne, czy też nie, dlatego uznam je za niebyłe.

Miłego wieczoru,
Judyta.

Siostro,
Przydałabyś się nam, oj przydała, do korekty tekstów przed publikacją. Często sobie pomagamy, ale nie zawsze współpraca jest możliwa. Widzę, że oko masz bystre 🙂
Pozdrawiam,
Karel

Dziękuję za uważne przeczytanie tekstu.
Co do przytoczonej przez Ciebie wypowiedzi ekspedientki pralni specjalnie użyłem potocznej formy "tą". Zgadzam się, że literacko poprawna jest forma "tę". Mam znajomego, który jest chory na tym punkcie i za każdym razem poprawia wypowiedzi innych. Od czasu, gdy go poznałem zwracam na to szczególną uwagę, dlatego wiem, jak mała część społeczeństwa używa podręcznikowej formy 😉
Jeśli chodzi o inne błędy, przyznaję się bez bicia. Zapewniam, że przy pisaniu kolejnych tekstów wziąłem sobie do serca wszystkie niedoskonałości wytknięte mi w pierwszym opowiadaniu. Dlatego jeszcze raz dziękuję za szczegółowy komentarz.

@Karel

Oj, prędzej czy później publikowane opowiadania dostaną się pod moje 'bystre oko', więc można mi podsyłać. 😉

@Paco_de

Również znam osobę, która zawsze poprawia błędy i właściwie od niej to przejęłam. 😉 Dzięki Braciszku!
Zuch chłopak! Owocnego pisania kolejnych tekstów. 🙂
__

Miłego dnia,
Judyta.

W dialogu używam najczęściej formy "tą", jako popularniejszej, mimo iż niepoprawnać mać ona. W narracji natomiast warto przestrzegać zasad.

Witam!
Koleżeńskie pozdrowienia dla debiutującego autora. Cieszę się, że coraz więcej nas, NErotomanów 🙂
Odnośnie samego tekstu: pełno w nim grzechów opowiadania pierworodnego (jak przypomnę sobie mój debiut, to do dziś czuję pewien dyskomfort, heh). Czyli wszystko bardzo ładne, kobieta idealna, bohater obdarzony soczystym przyrodzeniem. Kilka razy pogubiłeś szyk zdania (co mi przytrafia się bardzo często), przez co trudniej zrozumieć co chciałeś opowiedzieć. Czasem umykają Ci podmioty zdania, przez co wychodzą takie ciekawostki, jak majteczki obdarzone długimi nogami ;-).
Co ważne, to fakt, że masz cechę, złośliwie zwaną wodolejstwem (tak oceniała moje rozprawki polonistka z liceum). Dlatego pisz dalej, bo myślę że będą z Ciebie ludzie.

Pozdrawiam, seaman,

Masz rację co do idealizmu. Dawniej zdarzało mi się pisać teksty, które zawierały zbyt dużo goryczy. W rezultacie były mocno przygnębiające i przez to nie do przebrnięcia. Starałem się więc zawrzeć trochę więcej piękna, ale po Waszych komentarzach widzę, że przegiąłem. Wyruszę więc na poszukiwania złotego środka.

Dziękuję za zachętę!

Pozdrawiam,
Paco

W tekstach o relacjach damsko-męskich goryczy nigdy za dużo, Paco!

Pozdrawiam, seaman.

Co do opowiadania – jak na debiut jest całkiem ok. Czuję się podczas czytania, że autor dbał o staranność wykonania. A to jest godne pochwały, bo dobrze rokuje na przyszłość i zapowiada postęp w kolejnych tekstach, który chętnie będę obserwować.

A odnośnie krytyki – bardzo dobrze, że się pojawiła wraz z dołączeniem Barmana i Siostry.

Chyba, że tak pisze, bo jeszcze nie "obsmarowali" żadnego z moich tekstów 😉

Zgadzam się z większością komentarzy moich poprzedników, więc nie będę ich powtarzać, ja jednak w przeciwieństwie do niektórych – lubię fantazje o pięknych kobietach i przystojnych facetach (przystojnych – nie znaczy metroseksualnych/lalkowatych pięknisiach… brrrr), więc ta część była ok.

Zastanawiam się jednak, czy tak nieśmiały i niepewny siebie chłopak, potrafiłby skupić się na grze w opisany przez Ciebie sposób i jeszcze improwizować solówki bez zająknięcia? Myślę, że stres zjadłby go żywcem i raczej nie ogarnąłby stada pająków na gryfie;)

Co do brwi – jeśli kiedyś będzie chciał skomplementować ten element kobiecej twarzy, powiedz coś o pięknej linii. Raczej nie używaj sformułowania: masz ładnie wyskubane brwi – umarłabym ze śmiechu;)

Jeśli chodzi o jego występ, tutaj wkracza już element fantastyczny. Być może nie było to jasno ujęte, ale mam nadzieję, że następna część opowiadania wszystko wyjaśni.
Trafna rada co do brwi, dziękuję. Rzeczywiście nie brzmi to jak komplement 😉

Napisz komentarz